Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Materiał TGNC, czyli bazujący na triazynie grafitowy azotek węgla (triazine-based graphitic carbon nitirde), został teoretycznie przewidziany w 1996 roku. Teraz udało się go uzyskać uczonym z University of Liverpool. TGNC podobnie jak jego krewniak, grafen, tworzy jednoatomowe struktury, jednak w przeciwieństwie do grafenu posiada pasmo wzbronione, dzięki czemu można go wykorzystać do produkcji tranzystorów. „To ekscytujące odkrycie, gdyż znamy niewiele uporządkowanych dwuwymiarowych organicznych materiałów stałych. Odkrycie kolejnego członka 'grafenowej rodziny' jest bardzo znaczące” - mówi chemik z Liverpoolu, profesor Andrew Cooper. Prace nad TGNC rozpoczęto od wykorzystania dicyjanodiamidu do stworzenia kryształów grafitowego azotku węgla. Zostały one zamknięte w kwarcowej tubie, gdzie przez 62 godziny podgrzewano je w temperaturze do 600 stopni Celsjusza. Uzyskano w ten sposób płyn zawierający płatki TGNS, które można było odfiltrować lub oderwać od tuby. Na razie utworzono materiał i przeprowadzono jego wstępne analizy. Teraz uczeni muszą dokładnie zbadać jego właściwości. « powrót do artykułu
  2. Wiele chorób umysłowych zmniejsza oczekiwaną długość życia bardziej niż nałogowe palenie tytoniu. Naukowcy z Oxford University informują, że poważne choroby umysłowe skracają życie o 10-20 lat. Tymczasem nie przywiązuje się do nich tak dużej wagi jak do palenia tytoniu. Eksperci oceniają, że 25% Brytyjczyków doświadcza w ciągu roku jakiegoś problemu związanego ze zdrowiem psychicznym. Tymczasem papierosy pali 21% mężczyzn i 19% kobiet. Naukowcy opublikowali wyniki swoich badań w piśmie World Psychiatry. Z artykułu dowiadujemy się, że zaburzenie afektywne dwubiegunowe skraca życie o 9-20 lat, schizofrenia o 10-20 lat, nawracająca depresja to utrata 7-10 lat życia, jednoczesne nadużywanie alkoholu i papierosów naraża nas na skrócenie życia o 9-24 lat, a samo nadużywanie tytoniu oznacza, że będziemy żyli 8-10 lat krócej. Obliczenia przeprowadzono na podstawie analizy 20 studiów, w których wzięło udział 1,7 miliona osób. Odkryliśmy, że wiele chorób psychicznych wiąże się z równie dużym spadkiem długości życia, jak ten związany z paleniem co najmniej 20 papierosów dziennie. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest wiele czynników. Pacjenci psychiatryczni zwykle podejmują ryzykowne działania, takie jak nadużywanie tytoniu i alkoholu. Z większą częstotliwością niż zdrowi popełniają samobójstwo. Są też stygmatyzowani, a to oznacza, że lekarze podchodzą do nich w gorszy sposób niż do pacjentów z fizycznymi schorzeniami - mówi doktor Seena Fazel z Wydziału Psychiatrii Oxford University.
  3. Naukowcy z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej zidentyfikowali małą cząsteczkę, która zapobiega tworzeniu biofilmów przez bakterie. Peptyd wpływa na wiele bakterii, w tym na antybiotykooporne. Obecnie mamy duży problem z lekoopornymi organizmami. Cały nasz arsenał antybiotyków stopniowo traci skuteczność - podkreśla prof. Bob Hancock. Kanadyjczycy zauważyli, że peptyd 1018, który składa się z zaledwie 12 aminokwasów, niszczy biofilmy i zapobiega ich tworzeniu. Działa zarówno na bakterie Gram-dodatnie, jak i Gram-ujemne, w tym na kilka istotnych lekoopornych patogenów: pałeczki okrężnicy (E. coli), metycylinooporne gronkowce złociste (MRSA) czy pałeczki ropy błękitnej (Pseudomonas aeruginosa). « powrót do artykułu
  4. Grupa naturalnie odpornych na malarię dzieci z Tanzanii pomaga naukowcom w stworzeniu nowej szczepionki. Amerykańscy badacze zauważyli, że dzieci te wytwarzają przeciwciała atakujące zarodźce malarii. Gdy myszom wstrzyknie się przeciwciała, są one chronione przed chorobą. Prof. Jake Kurtis, dyrektor Centrum Międzynarodowych Badań nad Zdrowiem przy Rhode Island Hospital, podkreśla, że mamy do czynienia z bardzo trudnym do atakowania pasożytem, który od bardzo dawna przystosowywał się do naszych odpowiedzi immunologicznych. To [...] budzący respekt przeciwnik. W ramach studium grupie 1000 dzieci z Tanzanii w pierwszych latach życia regularnie pobierano krew. U 6% pojawiła się naturalnie nabyta odporność na malarię. Niektóre jednostki stały się oporne, inne nie, dlatego zadaliśmy sobie pytanie, czym są specyficzne przeciwciała, do których ekspresji dochodzi u tych pierwszych. Autorzy raportu z pisma Science zauważyli, że przeciwciała produkowane przez dzieci chronione przed chorobą atakują pasożyta na kluczowym etapie rozwoju. Przechwytują one zakażone erytrocyty przed momentem pęknięcia błony komórkowej i uwolnieniem merozoitów. Wstępne testy na myszach pokazały, że przeciwciała te mogą stanowić potencjalną szczepionkę. Zaszczepione gryzonie żyły dłużej, a parazytemia (liczba pasożytów we krwi) była w ich przypadku aż 4-krotnie niższa. Jestem ostrożny. Choć dotąd nie widziałem w naszych danych niczego, co mogłoby ostudzić entuzjazm, nadal musimy przejść przez etap badań na małpach i testów klinicznych na ludziach. « powrót do artykułu
  5. NASA podjęła bezprecedensową decyzję – postanowiła oddać amatorom kontrolę nad jedną ze swoich sond. Jak już informowaliśmy, do Ziemi zbliża się sonda ISEE-3, która opuściła naszą planetę przed niemal 40 laty. NASA ma nadzieję, że z urządzeniem uda się nawiązać kontakt. Jednak, jako że ma ograniczony budżet, postanowiła, iż próbę ożywienia satelity mogą podjąć amatorzy. W kwietniu powstał zespół ISEE-3 Reboot Project. Korzystając z możliwości crowfundingu grupa zebrała 125 000 dolarów na swój projekt. Ostatnio ISEE-3 Reboot Project i NASA podpisały umowę, w ramach której Agencja powierzyła amatorom kontrolę nad sondą. „To okazja, by zaangażować nową generację amatorów i pozwolić im na próbę przejęcia kontroli nad ISEE-3 gdy sonda będzie przelatywała w pobliżu Ziemi” - powiedział astronauta John Grunsfeld. Uczestnicy projektu mają nadzieję, że z sondą rzeczywiście uda się nawiązać kontakt. W marcu radioastronom-amator odnalazł ją w przestrzeni kosmicznej i określił jej trasę. Członkowie ISEE-3 Reboot Project chcieliby, po przechwyceniu pojazdu, umieścić go w punkcie libracyjnym L1. Gdy już tam się znajdzie, spróbują uruchomić jego instrumenty badawcze. NASA udostępniła grupie wszelkie dane potrzebne do skomunikowania się z ISEE-3. Jako, że oryginalny sprzęt wykorzystywany w czasie misji już nie istnieje członkowie amatorskiego zespołu będą musieli stworzyć jego programową symulację. Jeśli im się uda wykorzystają radioteleskop w Arecibo do nawiązania łączności z sondą. « powrót do artykułu
  6. Na University of Texas powstał najmniejszy, najszybszy i najdłużej działający silnik. Nanourządzenie pomoże zbudować silniki przyszłości, które będą napędzały maszyny wędrujące po naszym organizmie, dostarczające leki czy zwalczające komórki nowotworowe. Średnica nowego nanosilnika wynosi mniej niż 1 mikrometr (1/1000 milimetra). Urządzenie zmieści się więc we wnętrzu komórki, gdzie może pracować nieprzerwanie przez 15 godzin z prędkością 18 000 rpm (obrotów na minutę). Dotychczas wytwarzane nanosilniki mogły pracować najwyżej przez kilka minut z maksymalną prędkością 500 rpm. W przyszłości nanomotory będą potrzebne do napędzania systemów nanoelektromechanicznych (NEMS). Naukowcy z Teksasu już przeprowadzili pierwsze testy praktycznego zastosowania swojego silnika. Pokryli go związkami chemicznymi i uruchomili. Odkryli dzięki temu, że z im większą prędkością pracował, tym szybciej uwalniał związki chemiczne. Byliśmy w stanie kontrolować tempo uwalniania molekuł za pomocą obrotów silnika. To oznacza, że nasz silnik jest pierwszym, dzięki któremu można w sposób kontrolowany uwalniać leki z powierzchni nanocząstek. Sądzimy, że pomoże on w badaniach nad sposobami dostarczania leków oraz w badaniu nad komunikacją pomiędzy komórkami - mówi Donglei Fan, która stała na czele grupy badawczej. « powrót do artykułu
  7. E-papierosy zwiększają zjadliwość lekoopornych bakterii, zmniejszając przy tym zdolność komórek nabłonka do ich zabijania. Naukowcy z VA San Diego Healthcare System i Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego badali wpływ "dymu" z e-papierosów na żywe metycylinooporne gronkowce złociste (MRSA) i ludzkie komórki nabłonka. MRSA kolonizują nabłonek nosogardzieli, gdzie zarówno bakterie, jak i komórki nabłonka są poddawane oddziaływaniu wdychanych substancji, takich jak dym z papierosów i e-papierosów. Jak opowiada prof. Laura E. Crotty Alexander, ekspozycja na opary z e-papierosów zwiększała wirulencję MRSA, przez co unikały one zniszczenia przez peptydy antydrobnoustrojowe (AMP, od ang. antimicrobial peptides) i makrofagi. Amerykanka dodaje , że metycylinooporne gronkowce złociste nie stawały się jednak tak agresywne, jak pod wpływem dymu papierosowego. Akademicy hodowali MRSA (szczep USA 300), stosując stężenia oparów z komercyjnych e-papierosów. Przyglądano się 5 czynnikom przyczyniającym się do wirulencji MRSA: 1) tempu wzrostu, 2) wrażliwości na działanie reaktywnych form tlenu (RFT), 3) ładunkowi powierzchniowemu, 4) hydrofobowości i 5) tworzeniu biofilmu. Okazało się, że "dym" z e-papierosów oddziaływał zwłaszcza na czynniki 3. i 5. Crotty Alexander podejrzewa, że spore znaczenie może mieć wywoływana przez opary szybka zmiana pH z 7,4 na 8,4. Zasadowica stanowi dla komórek stres, a sygnał zagrożenia aktywuje mechanizmy obronne. By uniemożliwić AMP wiązanie, ładunek na powierzchni MRSA staje się silniej dodatni. Ponadto bakterie tworzą grubsze biofilmy, przez co lepiej przylegają do powierzchni. Zespół zauważył, że kontakt z dymem ze zwykłych papierosów wywoływał 10-krotnie większe zmiany w zakresie ładunku powierzchniowego, poza tym wpływał również na hydrofobowość, zmniejszał wrażliwość na RFT oraz AMP. W mysim modelu zapalenia płuc zaobserwowano, że przeżywalność MRSA wystawionych na oddziaływanie dymu papierosowego była aż 4-krotnie wyższa, a bakterie uśmiercały 30% gryzoni więcej niż gronkowce kontrolne. MRSA wystawione na oddziaływanie oparów z e-papierosów także były bardziej zjadliwe, z 3-krotnie większą przeżywalnością. « powrót do artykułu
  8. Przed 10 laty na rynku mikroprocesorów trwała zażarta rywalizacja o to, który z ówczesnych producentów jako pierwszy rozpocznie sprzedaż wyżej taktowanego układu. Nagle w maju 2004 roku Intel zmienił taktykę i ogłosił, że zaprzestaje rozwoju mikroarchitektury NetBurst i nie wyprodukuje kości Tejas i Jayhawk, które miały być taktowane zegarem o częstotliwości 4,0 GHz. Wyścig o gigaherce dobiegł końca. Nie doczekaliśmy się pierwszego czterogigahercowego procesora Intela. Taktowanie zegara CPU, mimo że nie jest już najważniejszym wyznacznikiem jego wydajności, powoli jednak się zwiększa. W bieżącym roku, dekadę po rezygnacji z planów produkcji Tejas i Jayhawka, Intel ogłosił, że na rynek trafi układ taktowany zegarem o częstotliwości 4,0 GHz. Będzie to układ oparty na architekturze Haswell, wyprodukowany w ramach rodziny „Devil's Canyon”. Intel ma zamiar rozpocząć sprzedaż następujących CPU „Devil's Canyon”: Core i7-4790K – to czterordzeniowy procesor z Hyper-Threadingiem, taktowany zegarem o częstotliwości 4,0 GHz, który w trybie Turbo Boost będzie pracował z zegarem 4,40 GHz. Wyposażono go w 8 megabajtów pamięci podręcznej i zintegrowany rdzeń graficzny Intel HD Graphics 4600 taktowany zegarem o częstotliwości do 1,25 GHz. TDP procesora wynosi 88 watów. Core i5-4690K – układ czterordzeniowy z 3,5-gigahercowym zegarem i Turbo Boost rzędu 3,90 GHz. Korzysta z 6 megabajtów cache'a, TDP 88W oraz układy graficznego Intel HD Graphics 4600. Nowy układ Intela nie będzie najwyżej taktowanym procesorem obecnym na rynku. AMD od pewnego czasu sprzedaje kość FX-9590 z zegarem 4,70 GHz. « powrót do artykułu
  9. Microsoft od ośmiu miesięcy nie załatał dziury w Internet Explorerze 8. W związku z tym informacje o niej została ujawnion a przez Zero-Day Initiative (ZDI), prowadzoną przez należącą do HP firmę Tipping Point. Dziurę odkrył w październiku ubiegłego roku belgijski ekspert Peter 'corelandc0d3r' Van Eeckhoutte. Pozwala ona na przeprowadzenie zdalnego ataku, gdy użytkownik kliknie na odnośnik prowadzący do złośliwej witryny lub otworzy szkodliwy odnośnik pocztowy. Zgodnie z prowadzoną przez siebie polityką ZDI informuje o istniejących dziurach producentów wadliwego oprogramowania i daje im 180 dni na usunięcie luki. Po tym czasie informacja o niej jest upubliczniania. Microsoft, mimo że potwierdził istnienie dziury już w lutym, wciąż jej nie załatał, mimo że w międzyczasie trzykrotnie publikował poprawki w ramach comiesięcznego Patch Tuesday. Z danych Net Marketshare wynika, że IE 8 jest najpopularniejszą przeglądarką na świecie. Koszyta z niej 20,85% internautów. Na komputerach z systemem Windows używa jej 27% osób. Z informacji udostępnionych przez ZDI wynika, że przyczyną błędu jest nieprawidłowe przetwarzanie javascriptowych „CMarkup objects”. Microsoft nie informuje czy i kiedy ma zamiar załatać dziurę. Jego przedstawiciel oświadczył jedynie, że dotychczas nie zauważono, by cyberprzestępcy wykorzystywali ten błąd. « powrót do artykułu
  10. Czerwone wino i wyciąg z pestek winogron mogą pomóc zapobiegać próchnicy. Próchnica, choroby przyzębia i utrata zębów dotyczą 60-90% światowej populacji. Problem zaczyna się, gdy wchodzące w skład płytki nazębnej bakterie uwalniają kwasy, prowadząc do demineralizacji szkliwa. Szczotkowanie zębów nie zawsze daje pożądane rezultaty, a przeciwbakteryjne płyny do płukania jamy ustnej zmieniają kolor dziąseł i wpływają na smak, dlatego ludzie często nie stosują ich tak długo, jak powinni. Wiedząc, że niektóre badania sugerowały, że polifenole, wyciąg z pestek winogron i wino mogą spowalniać wzrost bakterii, zespół M. Victorii Moreno-Arribas postanowił przeprowadzić pierwsze testy z prawdziwego zdarzenia. Naukowcy z Instituto de Investigación en Ciencias de la Alimentación (CIAL) w Madrycie i Centrum Medycyny Stomatologicznej Uniwersytetu w Zurychu hodowali chorobotwórcze bakterie w postaci biofilmu. Biofilmy zanurzano na kilka minut w różnych cieczach: czerwonym winie, czerwonym winie bez alkoholu, czerwonym winie z dodatkiem wyciągu z pestek winogron, a także 12% wodnym roztworze etanolu. Największą skutecznością w eliminowaniu bakterii wykazały się czerwone wino z i bez alkoholu oraz wino z dodatkiem ekstraktu z pestek. « powrót do artykułu
  11. W USA pojawił się pierwszy przypadek zarażenia wirusem MERS (Middle East respiratory syndrom). Mimo, że choroba jest niebezpieczna i nie można wykluczyć wybuchu epidemii, jest mało prawdopodobne, by szybko pojawiła się szczepionka zapobiegająca infekcji. Wszystko przez wysokie koszty i restrykcyjne regulacje, które powodują, że prace nad szczepionkami na niedawno odkryte choroby są bardzo ryzykowne z biznesowego punktu widzenia. MERS po raz pierwszy zidentyfikowano w Arabii Saudyjskiej w 2012 roku. Od tamtej pory zachorowania odnotowano w Europie, Afryce i Azji. Na początku bieżącego miesiąca do USA przyjechały dwie osoby zarażone MERS. Władze poinformowały, że jedna z podróżujących osób zaraziła inną osobę przebywającą na terenie USA. Zarażony wyzdrowiał bez pomocy lekarza, jednak wiele osób nie miało tyle szczęścia. Dotychczas zmarło 30% zainfekowanych MERS. Współczesna technika pozwala na szybkie przygotowanie eksperymentalnych szczepionek zwalczających niespodziewanie pojawiające się choroby. Jednak największym problemem są czas i pieniądze. Szczepionkę może co prawda przygotować któraś z instytucji naukowych, ale jej testami i wprowadzeniem na rynek zajmują się zwykle wielkie koncerny. Dzieje się tak, gdyż ścisłe regulacje wymagają wieloletnich testów, które mają wykazać, że szczepionka nie tylko działa, ale również nie przynosi efektów ubocznych. Zwykle pomiędzy dokonaniem odkrycia, a rozpoczęciem sprzedaży leku mija 10 lat, w czasie których trzeba zainwestować około miliarda dolarów. To oznacza, że szczepionka nie może pojawić się szybko, a olbrzymie koszty mogą ponieść tylko duże firmy, które – oczekując zwrotu z inwestycji – nie są zainteresowane przygotowywaniem leków, których nie kupi wystarczająco duża liczba osób. Dowodem na to, jak szybko można przygotować szczepionkę, niech będzie historia związana z ptasią grypą H7N9. Po raz pierwszy zidentyfikowano ją w marcu 2013 roku w Chinach. Dziesięć dni po wybuchu epidemii firma Novavax, która na zlecenie rządu USA pracowała w tym czasie nad H5N1, otrzymała zsekwencjonowany kod wirusa H7N9 i rozpoczęła prace nad szczepionką. Sześć miesięcy później eksperymentalna szczepionka pozytywnie przeszła pierwsze testy na ludziach. Nie trafiła jednak na rynek. Novavax nadal nad nią pracuje i musi spełnić wszystkie wymagania FDA. Kilka firm farmaceutycznych pracuje obecnie nad szczepionką na MERS. Pojawił się jednak niespodziewany problem – żadnego z małych zwierząt laboratoryjnych nie można zarazić MERS. Uczeni z University of Maryland poinformowali, że szczepionka Novavaksu doprowadziła do powstania u myszy przeciwciał na MERS, jednak nie wiadomo, czy chronią one zwierzę, gdyż nie można go zarazić tą chorobą. Uczeni będą zatem albo testowali szczepionkę na innych zwierzętach (być może na naczelnych), albo też spróbują genetycznie zmodyfikować mysz tak, by była podatna na zarażenie MERS.
  12. W łożysku występuje cały ekosystem bakterii. Wygląda na to, że pochodzą one z... jamy ustnej matki. Jak tłumaczy Kjersti Aagaard z Teksańskiego Szpitala Dziecięcego w Houston, zaburzenia dotyczące tej bakteryjnej społeczności mogą prowadzić do przedwczesnego porodu. To również zapewne droga, za pośrednictwem której dieta matki wpływa na mikroflorę jelitową potomstwa. Różne składniki odżywcze są istotnym wyznacznikiem tego, jakie bakterie zasiedlą łożysko. Do pewnego momentu zakładano, że dzieci mają sterylne jelita, a pierwsze bakterie do ich skolonizowania zostają połknięte w czasie porodu. Później w pierwszych latach życia mikrobiom przewodu pokarmowego miał się rozbudowywać dzięki mikroorganizmom ze środowiska. Hipoteza ta została obalona, kiedy w smółce znaleziono bakterie. Zespół Aagaard przeprowadził sekwencjonowanie bakterii z próbek łożysk 320 kobiet (pobierano je z wnętrza narządu, by uniknąć skażenia mikroorganizmami z pochwy). Amerykanie odkryli m.in. bakterie umożliwiające metabolizm pewnych witamin i składników odżywczych. Ku ich zaskoczeniu, choć przez bliskość spodziewano się bakterii z pochwy, skład gatunkowy mikroorganizmów najbardziej bardziej przypominał mikroflorę jamy ustnej. Wygląda na to, że bakterie z jamy ustnej matki przedostają się za pośrednictwem krwioobiegu do łożyska. Docierają do dziecka albo za pośrednictwem naczyń krwionośnych, albo dostają się do połykanego płynu owodniowego. Naukowcy stwierdzili, że w przypadku kobiet, które rodziły przed terminem, skład mikroflory łożyska był inny (pewnych bakterii było więcej, pewnych mniej) niż u matek rodzących o czasie. Aagaard przypomina, że wcześniejsze badania wykazały, że choroby przyzębia zwiększają ryzyko przedwczesnego rozwiązania. Amerykanka dywaguje, że być może w takiej sytuacji łożysko zasiedlają patogeny z dziąseł. « powrót do artykułu
  13. Dwóch hakerów obeszło przeciwkradzieżowe zabezpieczenia iPhone'a. W smartfonie wbudowany jest mechanizm, który po zgubieniu lub kradzieży urządzenia blokuje je, czyniąc nieprzydatnym złodziejowi lub znalazcy. Mechanizm taki ma w zamierzeniu zmniejszyć liczbę kradzieży. Tymczasem Holender posługujący się pseudonimem AquaXetine oraz Marokańczyk występujący jako Merruk Technolog, odkryli sposób na obejście zabezpieczenia. Wystarczy podłączyć zablokowanego iPhone'a lub iPada do komputera i zmodyfikować znajdujący się w urządzeniu plik, a zostanie ono odblokowane. Informacja o obejściu zabezpieczeń rozniosła się lotem błyskawicy i w internecie pojawiło się wiele zdjęć iPhone'ów odblokowanych dzięki technice AquaXetine'a i Merruka Technologa. Obaj hakerzy, występujący jako Team DoulCi, informując o swoim osiągnięciu stwierdzili, że publikują instrukcję po to, by korzystali z niej legalni użytkownicy, którzy stracili dostęp do swoich urządzeń. Jednak z pojawiających się w sieci zdjęć można wnioskować, że obejście służy przede wszystkim przestępcom. Możemy bowiem oglądać z fotografie prezentujące jednocześnie po kilka odblokowanych iPhone'ów. « powrót do artykułu
  14. Najnowsze studium naukowców z Northwestern University pokazało, że wpływ zdrowotny witaminy E różni się znacznie w przypadku poszczególnych tokoferoli. O ile gamma-tokoferol, który występuje w olejach sojowym, kukurydzianym i rzepakowym, wiąże się pogorszeniem funkcji płuc u ludzi, o tyle alfa-tokoferol z oliwy i oleju słonecznikowego działa dokładnie odwrotnie. Biorąc pod uwagę odsetek osób z naszego studium, sądzimy, że w USA może mieszkać 4,5 mln ludzi z funkcją płuc pogorszoną wskutek wysokiego spożycia gamma-tokoferolu - podkreśla prof. Joan Cook-Mills. W ciągu ostatnich 40 lat wskaźniki występowania astmy w USA rosły, współwystępując ze zmianą diety na prosercową: smalec i masło zastępowano olejami sojowym, rzepakowym i kukurydzianym. Przyglądając się wskaźnikom z innych krajów, Cook-Mills stwierdziła, że są one znacznie niższe w państwach z dietami obfitującymi w oliwę i olej słonecznikowy. W USA przeciętny poziom gamma-tokoferolu w osoczu jest co najmniej 4-krotnie wyższy niż w krajach europejskich i skandynawskich, gdzie spożywa się oliwę i olej słonecznikowy. Ludzie z krajów, w których konsumuje się oliwę i olej słonecznikowy, mają najniższy wskaźnik występowania astmy, a ci, którzy używają olejów sojowego, kukurydzianego i rzepakowego, najwyższy. Kiedy ludzie spożywają występujący w dużych ilościach w oliwie i oleju słonecznikowym alfa-tokoferol, funkcja ich płuc jest lepsza. Cook-Mills prowadziła badania alergiczne na myszach i wykazała, że alfa-tokoferol ogranicza stan zapalny płuc, a gamma-tokoferol zwiększa zapalenie płuc i charakterystyczną dla astmy nadmierną reaktywność dróg oddechowych. Pani profesor podejrzewała, że podobne zjawisko może zachodzić u ludzi, dlatego przyjrzała się wynikom testów czynnościowych płuc 4526 uczestników Coronary Artery Risk Development in Young Adults Study (CARDIA). Uwzględniono 4 interwały z pierwszych 20 lat studium. Analizowano również stężenie i rodzaj tokoferolu w osoczu (tym razem w początkowym 15-letnim okresie wyodrębniono 3 interwały). Okazało się, że wysoki poziom gamma-tokoferolu (10 μM) wiązał się z 10-17-proc. pogorszeniem funkcji płuc. Dziesięcioprocentowy spadek funkcji płuc stwarza warunki astmatyczne. Ludzie mają problemy z oddychaniem. Nabierają mniej powietrza i trudniej im zrobić wydech. Pojemność płuc się zmniejsza. Ponieważ pacjenci z astmą już mają gorszą czynność płuc, wysoki poziom gamma-tokoferolu może nasilić problemy z oddychaniem. Studium to zresztą potwierdziło, bo u uczestników CARDIA z astmą i dużym stężeniem gamma-tokoferolu czynność płuc była rzeczywiście najgorsza. W 2012 r. Cook-Mills ustaliła, w jaki sposób gamma-tokoferol nasila zapalenie płuc. Kinaza białkowa C-alfa (PKC-α) wiąże się z obiema formami witaminy E, ale alfa-tokoferol hamuje jej działanie, a gamma-tokoferol nasila. « powrót do artykułu
  15. W niektórych stanach USA umiejętności matematyczne uczniów są niewiele lepsze niż umiejętności uczniów z najgorzej wypadających krajów OECD. Z kolei uczniowie z innych stanów mogliby stawać w szranki z najlepszymi. Analiza przeprowadzona przez uczonych z Uniwersytetów Harvarda, Stanforda oraz Uniwersytetu w Monachium wykazała, że w USA, które w międzynarodowych testach matematycznych wypadają w drugiej połowie stawki, istnieją olbrzymie różnice pomiędzy poszczególnymi stanami. Wyniki analizy poddają w wątpliwość tezę, jakoby amerykańskie nastolatki z klasy średniej były równie dobre w matematyce jak ich europejscy rówieśnicy. Potwierdzają za to, że, podobnie jak w innych krajach, dzieci z lepiej wyedukowanych, bogatszych rodzin osiągają lepsze wyniki. Gdyby stany USA traktować jako niepodległe państwa, to 23 z nich znalazłyby się poniżej 30. pozycji spośród 34 obecnie uwzględnianych krajów OECD. Z kolei Massachusetts znalazłby się na siódmym miejscu międzynarodowego zestawienia, a niemal równie wysoko uplasowałyby się Minnesota, Vermont, New Jersey czy Montana. Olbrzymie różnice powodują, że USA jako kraj wypadają słabo na tle innych krajów rozwiniętych. To jednak, jak twierdzi profesor Paul Peterson z Uniwersytetu Harvarda, nie martwi amerykańskich polityków czy opinii publicznej. Uczony mówi, że Amerykanie zyskali pewną odporność na tego typu fakty, gdyż są przyzwyczajeni do porównań pomiędzy różnymi grupami na terenie USA, przez co nie zwracają często uwagi na porównania pomiędzy USA a zagranicą. „Amerykańska opinia publiczna jest przyzwyczajona do porównań typu biali kontra mniejszości etniczne, mieszkańcy miast kontra mieszkańcy przedmieść, biedni kontra bogaci” - mówi Peterson. W takich porównaniach zwykle dobrze wypada klasa średnia, a więc dominuje obraz klasy średniej jako napędzającej rozwój kraju. Tymczasem, przynajmniej jeśli chodzi o testy matematyczne, amerykańska klasa średnia wypada gorzej od klas średnich z krajów rozwiniętych. Brak rzetelnej informacji powoduje, że nawet inteligentni ludzie wierzą apologetom, którzy twierdzą, że problem nie jest ogólnokrajowy, a wynika tylko i wyłącznie z zaniżania poziomu przez ubogie dzieci z wielkomiejskich szkół. Nasza analiza pokazuje coś przeciwnego - stwierdzili autorzy raportu. Różnice pomiędzy poszczególnymi stanami są często trudne do wytłumaczenia. Generalnie widać, że stany z południa wypadają gorzej, co można wyjaśniać gorszą sytuacją materialną i dłużej utrzymującą się w przeszłości segregacją rasową. Jednak czym wytłumaczyć fenomen Teksasu, który, gdy weźmiemy pod uwagę tylko dzieci z rodzin słabo wyedukowanych, wypada na 7. miejscu zestawienia, zaraz za chwaloną za świetnie szkolnictwo Finlandią? Z drugiej strony mamy Kalifornię, o której mówi się, że oferuje dobre szkolnictwo, a jednak jego poziom od 40 lat się obniża. Powyższa analiza powinna przede wszystkim otworzyć oczy rodzicom należącym do klasy średniej. Zwykle uważają oni, że problemy edukacyjne dotyczą uboższych rodzin. Trudno jest jednak wyciągnąć szczegółowe wnioski. USA to olbrzymi kraj i nawet w ramach jednego stanu występują tam wielkie kontrasty. Tak jest np. we wspomnianej Kalifornii, gdzie z jednej strony mamy bogatą Krzemową Dolinę ze świetnymi szkołami, a z drugiej ubogie, pustynne tereny wiejskie. Andreas Schleicher, odpowiedzialny w ramach OECD za testy Pisa mówi, że wśród amerykańskiej klasy średniej panuje przekonanie, iż jest ona odporna na słaby poziom edukacji. Dzieje się tak, gdyż Stany Zjednoczone były pierwszym krajem, który bardzo mocno zainwestował w powszechną edukację. Kraj dokonał dużego skoku w tym zakresie w latach 60. ubiegłego wieku i dobrze wykształceni ludzie wciąż stanową znaczy odsetek pracujących. Jednak, jak stwierdza Schleicher, nie można ciągle polegać na osiągnięciach z przeszłości. « powrót do artykułu
  16. Amerykański Netflix, który obecnie działa w Wielkiej Brytanii i Irlandii ma zamiar jeszcze przed końcem roku rozpocząć świadczenie swoich usług w sześciu kolejnych europejskich krajach. Oferowane przez koncern filmy i programy będą mogli oglądać mieszkańcy Niemiec, Francji, Austrii, Szwajcarii, Belgii i Luksemburga. Obecnie Netflix ma 48 milionów subskrybentów w 40 krajach. W Niemczech Amerykanów czeka ostra konkurencja z innymi firmami oferującymi usługi Video On Demand, takimi jak Snap firmy Sky Deutschland, Watchever Vivendi czy Instant Video Amazona. Z kolei we Francji Netflix musi liczyć się z tym, że już istniejąca tam konkurencje ma wyłączne prawa do emisji obrazów, których Netflix jest wyłącznym dystrybutorem w innych krajach. « powrót do artykułu
  17. Larwa chrząszcza Thermonectus marmoratus poluje na małe owady i larwy komarów. Choć namierza cel z różnych odległości, uderza tylko wtedy, gdy znajduje się w promieniu 0,5 cm od niego. Precyzja zostaje zachowana nawet wtedy, gdy kąsek się porusza, a woda chlupocze. Dwuosobowy zespół Elke Buschbeck z University of Cincinnati wykazał, że wyczyn ten można przypisać złożonemu aparatowi wzrokowemu: 12 oczom, 16 siatkówkom i 4 dwuogniskowym (tak, to nie pomyłka) soczewkom. Oczy z boków głowy (8) T. marmoratus skanują otoczenie jak radary. Gdy pojawi się coś interesującego, larwa obraca się, by mieć cel przed sobą. Chcąc określić właściwości 4 przednich oczu, Amerykanki posłużyły się laserem. Okazało się, że jedna para oczu jest krótko-, a druga nadwzroczna, dzięki czemu w każdym dowolnym momencie jedna para lepiej skupia światło odbite przez ofiarę na siatkówce. Wiedząc, która zapewnia wyraźniejszy obraz, larwa T. marmoratus może próbować ocenić odległość. Autorki artykułu z Journal of Experimental Biology (JEB) ustaliły, że w przednich oczach występują dwuogniskowe soczewki i po 2 siatkówki: jedna z tyłu, a druga po bokach. Dwuogniskowe soczewki skupiają światło (obraz kąska) na 2 różnych planach, czyli siatkówkach, jednocześnie. Druga siatkówka składa się z 12 warstw fotoreceptorów. Jest mało prawdopodobne, by zapewniała ona dobry obraz celu (tym wydaje się zajmować pierwsza siatkówka), dlatego Buschbeck podejrzewa, że jej funkcja polega na dostarczaniu szczegółowych informacji o odległości. Warstwy siatkówki są ustawione prostopadle do padającego światła, dlatego gdy larwa zbliża się do celu, w coraz większym stopniu skupia się ono na głębszych warstwach. Owad dorosły dysponuje już zwykłymi oczami złożonymi. Jeśli coś pozostaje mu po czułym instrumencie z życia larwalnego, to co najwyżej resztki biorące np. udział w wyznaczaniu rytmu okołodobowego. « powrót do artykułu
  18. Niedochodowa organizacja społeczna Union of Concerned Scientist opublikowała raport „National Landmarks at Risk”. Wymienia w nim ponad 20 ważnych historycznych miejsc w USA, które są zagrożone zmianami klimatycznymi. Są wśród nich Statua Wolności, Harriet Tubman National Monument w Maryland czy Kennedy Space Center na Florydzie. Amerykańskie dziedzictwo narodowe jest zagrożone powodziami, podtopieniami czy pożarami. Jamestown w Virginii, pierwsza stała brytyjska osada na kontynencie może zostać całkowicie zalana przez podnoszący się ocean, a pobliski Fort Monroe w ciągu 70 lat stanie się wyspą. Na zachodzie USA szybko rosnące temperatury zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia pożarów. Podobnie w Kalifornii, gdzie spośród 20 największych pożarów, jakich stan ten doświadczył po od 1932 aż 12 miało miejsce po roku 2001. « powrót do artykułu
  19. Niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ), np. ibuprofen, mogą zmniejszyć podatność na nawracające zakażenia dróg moczowych. Naukowcy ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu George'a Waszyngtona w St. Louis zauważyli, że hamowanie za pomocą NLPZ cyklooksygenazy-2 (COX-2), enzymu, który pojawia się w komórkach w reakcji na stres fizjologiczny czy bodźce zapalne i odpowiada za wytwarzanie pochodnych kwasu arachidonowego, eliminuje u myszy nawracające zakażenia układu moczowego. Jeśli potwierdzimy ten związek w testach klinicznych, skorzysta na tym szybko wiele osób - podkreśla dr Thomas Hannan, który w ramach wcześniejszych studiów - również na modelu mysim - ustalił, że jeśli układ odpornościowy zareaguje nadmiernie na początkową infekcję, może to zwiększyć podatność na kolejne zakażenia. Sądziliśmy, że u pacjentów, u których występowały kolejne zakażenia, odpowiedź immunologiczna była zbyt słaba, teraz jednak widzimy, że równie problematyczna może być reakcja nadmierna. W najnowszym studium Amerykanie zauważyli u kobiet i myszy, że do nawracających zakażeń przyczyniają się neutrofile. Dostając się do pęcherza, by zwalczyć zakażenie, pozostawiają bowiem ślady w jego ochronnej wyściółce. Naukowcy podejrzewają, że powstające w ten sposób uszkodzenia pozwalają patogenom uczepić się nabłonka i zainicjować stan zapalny. Akademicy manipulowali siłą reakcji neutrofili, by odnaleźć złoty środek - reakcję, która nie byłaby ani zbyt silna, ani zbyt słaba i pozwoliła wyeliminować zakażenie bez ryzyka nawrotów. Zespół z St. Louis ustalił, że u myszy ze zwiększoną podatnością na nawroty infekcji w pęcherzu występowało więcej cząsteczek zapalnych niż u gryzoni opornych na nawracające zakażenia. Kiedy zwierzęta potraktowano inhibitorami COX-2, podatność na infekcje spadała znacząco zarówno u osobników, które przeszły zapalenie, jak i u gryzoni, które były wcześniej zdrowe. Gdy oceniano wpływ inhibicji COX-2 na odpowiedź immunologiczną w pęcherzu, okazało się, że choć neutrofile nadal licznie przybywały do pęcherza, to wyrządzały przy tym o wiele mniejsze szkody. Wygląda więc na to, że inhibitory COX-2 wybiórczo eliminują szkodliwe skutki zapalenia, nadal podtrzymując pozytywy odpowiedzi.
  20. Analizując funkcjonowanie mikroflory jelitowej wegetarian i dżelad, naukowcy stwierdzili, że tzw. paleodieta (dieta niskoenergetyczna, niezbyt odżywcza i bogata w błonnik) niekoniecznie wiąże się z lepszym hamowaniem apetytu. Zespół Gary'ego Frosta z Imperial College London dywagował, że skoro w ostatnim stuleciu ludzka dieta bardzo się zmieniła i stała się wysokoenergetyczna, tłusta oraz uboga we włókna, a nasze przewody pokarmowe, w tym zamieszkujące je bakterie, na przestrzeni tysięcy lat przystosowały do diametralnie odmiennej paleodiety, to współczesna epidemia otyłości może być pokłosiem niedopasowania układu supresji apetytu. Krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe (ang. short-chain fatty acids, SCFAs) stymulują wydzielanie peptydu YY (PYY) oraz glukagonopodobnego peptydu 1 (GLP-1); warto przypomnieć, że PYY zmniejsza motorykę jelit i spowalnia przechodzenie treści pokarmowej przez jelita, co skutkuje zwiększonym wchłanianiem składników odżywczych. Fermentacja włókien roślinnych w jelicie może prowadzić do wytwarzania SCFAs, wydawałoby się więc, że trawienie pokarmów obfitujących w błonnik powinno prowadzić do lepszego hamowania apetytu. By sprawdzić, czy tak rzeczywiście jest, Brytyjczycy posłużyli się bakteriami z próbek kału 3 wegetarian i 3 dżelad (jedynych współczesnych naczelnych jedzących głównie trawy). Stwierdzenie, jak nasze bakterie jelitowe i dieta wchodzą ze sobą w interakcje, by kontrolować łaknienie, jest kluczowe dla poradzenia sobie z problemem otyłości - zaznacza Glenn Gibson z Uniwersytetu w Reading. Po złożeniu hodowli bakterie "dokarmiano" albo wstępnie przetrawionymi ziemniakami (dieta wysokoskrobiowa), albo nadtrawioną trawą (dieta bogata we włókna). Później monitorowano zmiany w liczebności i składzie bakterii, a także badano, jakie metabolity powstają w trakcie trawienia. Co ciekawe, okazało się, że ludzkie hodowle bazujące na ziemniakach wytwarzały najwięcej SCFAs. Nawet "ziemniaczane" hodowle dżeladowe produkowały więcej SCFAs niż małpie hodowle na trawie. Kiedy niektóre hodowle dodawano do mysich komórek jelita grubego, te ostatnie zaczynały wydzielać PYY. Zespół zauważył, że ludzkie komórki stykające się z kulturami trawiącymi ziemniaki uwalniały najwięcej hormonu. Na drugim miejscu uplasowały się zaś komórki wystawione na oddziaływanie hodowli dżeladowych na tej samej diecie. Uzyskane w ten sposób dowody sugerują, że paleodieta nie prowadzi do zwiększonego poziomu SCFAs i nasilonej supresji apetytu. Brytyjczycy twierdzą wręcz, że brak hamowania łaknienia (albo hamowanie nieznaczne) pozwala dżeladom żerować przez cały dzień. W ten sposób zwierzęta zapewniają sobie odpowiednią ilość składników odżywczych. Przyjrzawszy się bliżej metabolitom, naukowcy stwierdzili, że gdy rosły stężenia aminokwasów izoleucyny i waliny, rosły też ilości wydzielanego PYY. Związek ten był silniejszy od związku z SCFAs. To wskazuje, że w hamowaniu łaknienia białko może odgrywać ważniejszą rolę niż rozkład skrobi czy włókien - podsumowuje Timothy Barraclough. « powrót do artykułu
  21. Z tegorocznego raportu 100 Top BrandZ publikowanego przez agencję Millward Brown, dowiadujemy się, że Google wyprzedził Apple'a na liście najbardziej wartościowych marek na świecie. Wartość marki Google wzrosła w ciągu roku o 40% i wynosi obecnie 158,84 miliarda USD. „W bieżącym roku Google pokazało, że jest niezwykle innowacyjną firmą. Koncern zaprezentował Google Glass, inwestuje w prace nad sztuczną inteligencją i zawarł wiele umów partnerskich” - wyjaśnia Benoit Tranzer, szef Millward Brown France. „Wysłał w ten sposób klientom bardzo silny sygnał, który pokazał, co jest esencją Google'a” - dodał. Przez trzy ostatnie lata na czele listy najbardziej wartościowych marek znajdowało się Apple. Jednak w bieżącym roku wartość tej marki spadła o 20% i obecnie wynosi 147,88 miliarda USD. Pierwsza dziesiątka najbardziej wartościowych znaków firmowych jest zdominowana przez amerykańskie koncerny. Na trzecim miejscu uplasował się IBM. Wartość marki Błękitnego Giganta spadła o 4% i wynosi 107,54 miliarda USD. Czwarte miejsce zajmuje Microsoft, którego marka wzrosła o 29%, do 90,19 miliarda USD. Kolejne są McDonald's (84,71 mld) oraz Coca Cola (80,68 mld). Wartość marki jest wyliczana na podstawie wyników finansowych firmy oraz jej odbioru przez konsumentów. « powrót do artykułu
  22. Międzynarodowa grupa uczonych poinformowała na łamach Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS) o odkryciu źródła tajemniczej choroby Kawasakiego. To ostre zapalenie dużych naczyń wieńcowych prowadzące do niedokrwienia serca. Głównie zapadają na nią dzieci przed 5. rokiem życia, częściej chłopcy. Po raz pierwszy została opisana przed 50 laty przez japońskiego pediatrę Tomisaku Kawasakiego. Choroba Kawasakiego jest najczęstszą przyczyną nabytych chorób serca u dzieci. Rozpowszechnia się ona coraz bardziej w Azji, USA i Europie Zachodniej. Specjaliści przewidują, że do roku 2020 jeden na 1600 dorosłych mieszkańców USA będzie dotkniętych tą chorobą. Klimatolog Xavier Rodo i jego koledzy z Katalońskiego Instytutu Badań i Zaawansowanych Studiów oraz Katalońskiego Instytutu Nauk o Klimacie zauważyli, że w Japonii wzrost przypadków choroby Kawasakiego koreluje z rozkładem wiatrów wiejących z kontynentu. Uczeni stworzyli więc model komputerowy prezentujący codzienny rozkład wiatrów nad Japonią od 1977 roku i we współpracy z naukowcami z Japonii nałożyli nań dane dotyczące zapadalności na chorobę Kawasakiego. Symulacja wykazała, że w wielu miejscach w Japonii do wzrostu zachorowań dochodziło tylko wówczas, gdy napływały tam wiatry z konkretnych regionów północno-wschodnich Chin, w których prowadzi się intensywne uprawy zbóż. W 2011 roku naukowcy przeprowadzili badania lotnicze powietrza nad Japonią. Za pomocą specjalnych filtrów zbierano próbki powietrza na wysokości 2-3 kilometrów Badania wykonywano w szczycie sezonu zachorowań i tylko wtedy, gdy napływało powietrze wyłącznie znad północno-wschodnich Chin. Próbki poddano następnie badaniom na Columbia University. Okazało się, że wśród znalezionej tam materii organicznej dominują drożdże z rodzaju Candida. W żadnym regionie świata nie zauważono dotychczas takiego zjawiska. Wiadomo zaś, że w skali całego globu Candida jest najważniejszą przyczyną grzybic wśród ludzi. Uczeni z Hiszpanii, USA i Japonii stwierdzili, że najbardziej prawdopodobną przyczyną choroby Kawasakiego jest toksyna lub molekuła pochodząca z północno-wschodnich Chin, prawdopodobnie związana z występowaniem Candida. Opinię swą oparli nie tylko na opisanym powyżej rozkładzie wiatrów nad Japonią, ale również na niezwykle krótkim (wynoszącym mniej niż 24 godziny) czasie inkubacji choroby, co wskazuje raczej nie na tradycyjną infekcję, a na toksynę – prawdopodobnie grzybiczą – prowadzącą do odpowiedzi immunologicznej organizmu. Współautorka badań, profesor Jane C. Burns, dyrektor w Kawasaki Disease Research Center na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego mówi, że mamy tu do czynienia ze zjawiskiem godnym umysłu Sherlocka Holmesa. Dane sugerują, że od II wojny światowej ludzie w północno-wschodnich Chinach robią coś nowego. Być może chodzi tutaj o spalanie zimą biomasy, której popioły zawierające czynnik chorobotwórczy wędrują nad Japonię? Być może chodzi o jakąś nową praktykę rolniczą, nowe czynności czy nowy gatunek zboża, który pojawił się w latach 60. gdy w Japonii zanotowano pierwsze przypadki choroby Kawasakiego? A być może jakaś cząstka aerozolu przechodzi przemiany chemiczne w drodze do Japonii?. Uczona dodaje: musimy zidentyfikować działalność lub zjawisko, które prowadzą do powstania tych aerozoli przenoszonych wiatrem. Oczywiście występują też inne regiony pojawiania się tej choroby, ale uważam, że jeśli skupimy się na odnalezieniu czynnika, który łączy Chiny, Japonię, Hawaje i zachodnie wybrzeże Ameryki Północnej to mamy największą szansę na poznanie przyczyny choroby. Zdaniem uczonej przypadki choroby Kawasakiego, z którymi mamy do czynienia w innych regionach świata, przede wszystkim w Indiach czy na Filipinach, mogą być wywołane tym samym mechanizmem, którego źródła znajdują się w innym miejscu niż północno-wschodnie Chiny. « powrót do artykułu
  23. Chorobotwórcze bakterie, np. metycylinooporny gronkowiec złocisty (MRSA), mogą pozostawać na powierzchniach w samolocie przez parę dni, a nawet tydzień. Wielu podróżnych martwi się, że przez długi czas spędzany w zatłoczonych kabinach samolotu zarazi się czymś od innych. Nasz raport dotyczy pierwszego etapu badania tego potencjalnego problemu - wyjaśnia Kiril Vaglenov z Auburn University. By patogen mógł ulec transmisji z powierzchni kabinowych na człowieka, musi przeżyć warunki środowiskowe panujące na pokładzie. Amerykanie testowali 2 bakterie: MRSA (od ang. methicillin-resistant Staphylococcus aureus) i E. coli O157:H7. Od dużego przewoźnika pozyskali próbki 6 rodzajów materiałów (skórę, podłokietnik, plastikowy składany stolik, metalowy przycisk ze spłuczki, roletę okienną oraz wyściółkę kieszeni siedzenia), zaszczepili je bakteriami i wystawili na oddziaływanie typowych samolotowych warunków. Okazało się, że MRSA przeżył najdłużej (168 godzin) na materiale z kieszeni siedzenia, a E. coli O157:H7 na materiale z podłokietnika (96 godz.). Nasze dane pokazują, że obie bakterie mogą przeżyć wiele dni na wybranych powierzchniach, niezależnie od rodzaju symulowanego płynu ustrojowego, a to stwarza ryzyko transmisji przez kontakt ze skórą. W przyszłości zespół zamierza znaleźć skuteczne strategie czyszczenia i dezynfekcji, a także przetestować powierzchnie o naturalnych właściwościach przeciwbakteryjnych. « powrót do artykułu
  24. Wyryte na skale rysunki odkryte w 2010 roku na Pustyni Libijskiej potwierdzają teorię, że kultura starożytnego Egiptu ukształtowała się nie tylko pod wpływem kultur Bliskiego Wschodu, ale wpływ na nią miała też Afryka. Wiek wspomnianych rysunków został oszacowany przez uczonych z Cambridge University na 6-7 tysięcy lat. Dzieła sztuki zauważył w Wadi el Obeiyid, na północ od oazy Farafra, jeden z turystów. Przedstawiają one żyrafę, zwierzę podobne do krowy i dwie łodzie. W ubiegłym miesiącu zbadał je zespół pracujący pod kierunkiem doktora Giulio Lucariniego. Uczony ten jest ekspertem badającym okres przechodzenia północnoafrykańskich koczowników na osiadły tryb życia. Wraz z profesor Barbarą Barich z rzymskiego ISMEO od około 30 lat bada region oazy Farafra. Jaskinia, w której znaleziono najnowsze przykłady sztuki naskalnej, znajduje się w odległości 50 kilometrów od najbliższej brukowanej drogi prowadzącej do Farafry. Jest ona położona zaledwie 3 kilometry od Jaskini Wadi el Obeiyid, która również zawiera naskalne rysunki badane w 1995 roku przez profesor Barich. Nowo odkryte dzieła sztuki to, zdaniem Lucariniego, jedne z najstarszych artystycznych przedstawień wykonanych przez ludzi w okolicach Farafra. Niewykluczone, że to najstarsze przejawy ludzkiej działalności artystycznej na całej wschodniej części Sahary. Lokalizacja jaskini to kolejny ważny aspekt tego znaleziska. Rzadko na Pustyni Libijskiej znajdujemy przedstawienia łodzi. Znacznie częściej są one znajdowane na Pustyni Arabskiej, która łączy Nil z Morzem Czerwonym. To może oznaczać, że wspomniane przedstawienia łodzi mogły być wykonane przez ludzi, którzy odbyli długą podróż i odwiedzili morze lub dolinę Nilu. W miejscu, gdy znajdują się rysunki nie znaleźliśmy żadnych szczątków żyraf, co również może oznaczać, że przedstawienie żyrafy nie jest odwzorowaniem lokalnych warunków, ale reprezentuje coś odległego i egzotycznego - mówi Lucarini. « powrót do artykułu
  25. Skutery emitują setki razy więcej zanieczyszczeń niż ciężarówki na kilogram spalonego paliwa. Do największej emisji dochodzi, gdy silnik skutera pracuje na jałowym biegu. Uczeni, którzy poinformowali o takich wynikach badań ostrzegają, że kierowcy stojący na skrzyżowaniu za skuterem powinni unikać wdychania spalin z jego silnika. Wykazaliśmy, że w przeciwieństwie do powszechnego mniemania, skutery mogą być głównym źródłem zanieczyszczeń na obszarach miejskich - mówi doktor Markus Kalberer, chemik z University of Cambridge. Skutery zwykle korzystają z silników dwusuwowych, które mniej dokładnie spalają paliwo. Ponadto ich układ wydechowy znacznie gorzej usuwa zanieczyszczenia niż układy wydechowe nowoczesnych samochodów. To oznacza, że w spalinach ze skuterów znajduje się duża ilość związków chemicznych obecnych w paliwie. Naukowcy, którzy zajęli się tym problemem, stwierdzili, że skutery emitują znacznie więcej aerozoli organicznych i lotnych substancji organicznych. Co więcej, reagujące z powietrzem spaliny tworzą dodatkowe aerozole i sadzę, co dodatkowo zwiększa ryzyko chorób serca i płuc. Silniki dwusuwowe emitują też silnie reaktywne molekuły tlenu, które również mogą szkodzić płucom. Po badaniach prowadzonych w Azji, Europie i Ameryce, naukowcy doszli do wniosku, że emisja ze skuterów jest setki razy wyższa niż z ciężarówek. Skuter z silnikiem dwusuwowym, pracujący na jałowym biegu emituje – w przeliczeniu na emisję węgla – 2,5 grama organicznych aerozoli i 3 gramy benzenu na kilogram paliwa. Jadący skuter emituje 2 gramy areozoli i 0,6 grama benzenu. Tymczasem samochody z silnikiem diesla wyprodukowane przed 2009 rokiem emitują 0,02 grama aerozoli i 0,06 grama benzenu. Jeszcze mniej, bo 0,004 grama aerozoli i 0,02 grama benzenu emitują samochody z silnikiem diesla wyprodukowane po 2009 roku. Samochody ciężarowe emitują 0,009 grama aerozoli i 0,04 grama benzenu. Badania dowodzą zatem, że zredukowanie liczby skuterów może poprawić jakość powietrza w miastach. Nawet w Europie, gdzie mniej niż 1% paliwa jest spalane przez skutery. W Azji, gdzie tego typu pojazdy są niezwykle popularne, jakość powietrza może ulec radykalnej zmianie na lepsze. Jeśli weźmiemy pod uwagę średnią emisję ze skutera z dwusuwowym silnikiem, to możemy założyć, że takie pojazdy odpowiadają za około 60% zanieczyszczają powietrza w Bangkoku, mimo iż spalają 10% paliwa zużywanego w tym mieście - stwierdzili autorzy badań. Powszechnie uważa się, że głównym źródłem zanieczyszczeń pochodzących z silników są samochody i ciężarówki. Trzeba zmienić to przekonanie, gdyż wykazaliśmy, że zwiększone zanieczyszczenie pyłem może być wynikiem 'asymetrycznego zanieczyszczania' z dwusuwowych silników skuterów. Pojazdy te stanowią niewielką część floty transportowej, jednak mogą dominować w emisji zanieczyszczeń - stwierdził główny autor badań, Stephen Platt ze szwajcarskiego Instytutu Paula Scherrera. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...