Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Odpady elektroniczne to coraz większy problem współczesnego świata. Większość z nich kończy na wysypiskach śmieci, ale nawet te, które są poddawane recyklingowi, przyprawiają o ból głowy firmy zajmujące się ich przetwarzaniem. Współczesne techniki produkcyjne powodują bowiem, że trudno jest w bezpieczny i prosty sposób rozmontować płytę główną. Trzy brytyjskie firmy opracowały nowy sposób łączenia, dzięki któremu wystarczy płytę główną potraktować wodą, by można było odzyskać z niej 90% komponentów. Technologia ReUse (Reusable, Unzippable, Sustainable Electronics) bazuje na termoplastycznej nadającej się do recyklingu bazie, na którą nałożono warstwy przewodzącego kleju i atramentów. Taką płytę wystarczy na kilka minut zanurzyć w wodzie o temperaturze bliskiej 100 stopni Celsjusza by odzyskać z niej większość podzespołów. Dzięki temu, że całość rozpada się pod wpływem gorącej wody użytkownik nie musi obawiać się, że sama wilgoć spowoduje odseparowanie się poszczególnych elementów z płyty. Generalnie ReUse może być stosowana wszędzie tam, gdzie elektronika nie nagrzewa się do zbyt wysokich temperatur. Twórcy nowej technologii przyznają, że systemy serwerowe i inne wysokowydajne urządzenia rozgrzewają się na tyle, iż ReUse by się w nich nie sprawdziła. « powrót do artykułu
  2. Naukowcy z Harvard School of Public Health (HSPH) przeprowadzili badania, które wskazują na najpoważniejsze jak dotychczas zagrożenie dla ludzkiego zdrowia związane z globalnym ociepleniem. Uczeni z Harvarda ostrzegli, że gdy koncentracja CO2 w atmosferze osiągnie taki poziom, jaki jest obecnie prognozowany dla roku 2050, to będziemy mieli do czynienia ze znaczącym spadkiem zawartości cynku i żelaza w roślinach uprawnych. Biorąc pod uwagę fakt, że obecnie 2 miliardy ludzi cierpią na niedobory cynku i żelaza, co przyczynia się do śmierci 63 milionów ludzi rocznie, zagrożenie związane z jeszcze większymi deficytami jest bardzo poważne. Już wcześniej prowadzono w laboratoriach i szklarniach eksperymenty, które wskazywały, że rosnąca koncentracja CO2 w atmosferze prowadzi do zmniejszenia wartości odżywczych roślin. Jednak badania takie były krytykowane właśnie z powodu tego, iż prowadzono je w sztucznych warunkach. Złotym standardem są tutaj bowiem eksperymenty prowadzone na otwartych przestrzeniach, nad którymi powietrze jest sztucznie wzbogacane dwutlenkiem węgla (FACE – free air carbon dioxide enrichment). Naukowcy z HSPH zbadali 41 odmian zbóż i roślin strączkowych uprawianych metodą FACE w siedmiu miejscach w USA, Japonii i Australii. Poziom CO2 nad uprawami został zwiększony do 546-586 części na milion. Okazało się, że doszło do znaczącej redukcji cynku, żelaza i białka w ziarnach zbóż. Na przykład ilość cynku, żelaza i białka w ziarnach pszenicy z pól FACE była o – odpowiednio – 9,3%, 5,1% i 6,3% mniejsza niż w ziarnach uprawianych na polach nad którymi powietrze nie było wzbogacane CO2. Zawartość cynku i żelaza zmniejszyła się też w roślinach strączkowych. Nie stwierdzono w nich redukcji ilości białka. Naukowców zaskoczyły wyniki uzyskane z badań ryżu. W niektórych odmianach spadek zawartości żelaza i cynku był znacznie mniejszy niż w innych. Do daje nadzieję, że możliwe jest wyhodowanie takiej ryżu o zmniejszonej wrażliwości na większe stężenia CO2. Samuel Myers z HSPH, główny autor badań, mówi, że w przyszłości konieczne będzie dodatkowe nawożenie ziemi cynkiem i żelazem oraz dostarczanie całym populacjom suplementów diety, które uzupełnią niedobory mikroelementów. Ludzkość prowadzi obecnie eksperyment na skalę globalną. Gwałtownie zmieniamy środowiskowe na jedynej znanej nam planecie nadającej się do zamieszkania. W miarę postępów tego eksperymentu czeka nas wiele niespodzianek. Jedną z nich jest odkrycie, że zwiększony poziom CO2 zagraża naszym zasobom pożywienia - stwierdził Myers. « powrót do artykułu
  3. Bojowe środki trujące wzbudzają lęk, jednak zespół z amerykańskiego Narodowego Instytutu Standaryzacji i Technologii (National Institute of Standards and Technology, NIST) opracował bazujące na nanorurkach rozwiązanie, które pozwala sobie poradzić z organofosforanami, np. sarinem. Co istotne, można je wykorzystać w ubraniach, tak by toksyczne związki nie zdążyły wejść w kontakt ze skórą. Amerykanie zademonstrowali, że nanorurki węglowe da się połączyć z miedziowym katalizatorem, który rozrywa kluczowe wiązania organofosforanów, rozkładając je do mniej szkodliwych związków. Niewielka ilość katalizatora niszczy wiązania w dużej liczbie cząsteczek. Ponieważ nanorurki nasilają zdolność katalizatora do rozrywania wiązań i łatwo je wpleść w tkaninę, Amerykanie uważają, że ich odkrycia pomogą w ochronie personelu wojskowego, który bierze udział w operacjach oczyszczania. Organofosforany są szkodliwe zarówno, gdy się je wdycha, jak i gdy wchłoną się przez skórę. Bywają groźne nawet wtedy, kiedy niewystarczająco odkazi się odzież. By uniknąć niebezpiecznych sytuacji, naukowcy z NIST nie pracowali zatem z prawdziwymi środkami bojowymi. Zamiast tego posłużyli się cząsteczką z wiązaniem identycznym jak w organofosforanach. Akademicy opracowali metodę przyłączania cząsteczki katalizatora do nanorurek. Podczas eksperymentów kompleksy nanorurki-katalizator osadzano na niewielkich arkuszach papieru i wkładano do roztworu zawierającego cząsteczki naśladujące (ang. mimic molecule). Dla porównania w innym roztworze testowano równolegle katalizator bez nanorurek. Początkowo roztwór był przezroczysty, niemal jak woda. Gdy tylko dodaliśmy papier, zaczął jednak żółknąć (dochodziło do akumulacji produktu rozpadu). Mierzenie zmiany koloru pozwoliło nam określić [...] tempo katalizy. Dostrzegalne różnice pojawiły się w ciągu godziny, a im więcej czasu mijało, tym bardziej żółty stawał się roztwór - tłumaczy John Heddleston. Kompleks katalizator-nanorurki wypadał o wiele lepiej niż katalizator. Angela Hight Walker podkreśla, że zanim pomysł zostanie wcielony w życie, trzeba odpowiedzieć na kilka pytań, np. czy lepiej dodawać katalizator do nanorurek przed czy po ich wpleceniu w tkaninę. « powrót do artykułu
  4. Psy i ludzie są ze sobą związani od tysięcy lat. Naukowcy zdobywają coraz więcej dowodów na to, że jesteśmy w stanie komunikować się z nimi na wiele różnych sposobów. Przeprowadzone dotychczas badania wskazują na przykład, że psy potrafią podążać za ludzkim wzrokiem czy patrzeć w kierunku, który wskażemy im palcem. Specjaliści z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maksa Plancka zaprojektowali i przeprowadzili eksperyment, którego wyniki sugerują, że psy potrafią reagować na kierunek, w którym rozprzestrzenia się ludzki głos. Podczas eksperymentu pies i człowiek znajdowali się naprzeciwko siebie. Człowiek klęczał za przesłaniającą widok drewnianą płytą. Gdy eksperyment się zaczynał, człowiek wstawał i pokazywał psu przysmak, każąc mu skupić się na nim. Następnie zasłaniano kurtynę znajdującą się przed psem, a człowiek, na czworakach, brał dwa pudełka i do jednego z nich wkładał smakołyk.. Następnie pudełka umieszczał pudełka na krawędzi płyty. Kurtynę odsłaniano, człowiek pokazywał się psu, następnie chował się za płytą i zwracał twarzą w kierunku jednego z pudełek, zachęcając psa do wzięcia przysmaku. Badania wykazały, że dorosłe psy podchodzą do tego pudełka, w stronę którego zwrócony był człowiek 7,6 raza na 12 prób. Szczeniaki, które przebywają z ludźmi podchodziły do właściwego pudełka 8,1 raza na 12 prób. Tymczasem szczeniaki, które nie przebywały z ludźmi trafiały do właściwego pudełka nie częściej niż wynikało to z rachunku prawdopodobieństwa. Eksperyment sugeruje, że psy potrafią zidentyfikować kierunek, z którego rozprzestrzenia się głos i rozumieją związek pomiędzy nim a smakołykiem. Osiągnięcie tylko pozornie jest trywialne. Dość wspomnieć, że ani wilki ani szympansy nie posiadają takich zdolności. « powrót do artykułu
  5. Nowe eksperymenty na myszach pokazały, że dzięki bezglutenowej diecie matki można uchronić młode przed cukrzycą typu 1. Naukowcy z Uniwersytetu Kopenhaskiego uważają, że uzyskane wyniki mogą się również odnosić do ludzi. Wstępne testy pokazują, że [...] dieta bezglutenowa ma pozytywny wpływ na dzieci ze świeżo zdiagnozowaną cukrzycą typu 1. Z tego powodu sądzimy, że bezglutenowa dieta w czasie ciąży i laktacji może wystarczyć, by uchronić dzieci z grupy wysokiego ryzyka przed rozwojem cukrzycy na późniejszych etapach życia - przekonuje prof. Camilla Hartmann Friis Hansen. Jak podkreśla współautor publikacji z pisma Diabetes prof. Axel Kornerup, wyniki z badań na myszach niekoniecznie odnoszą się do ludzi, ale w tym przypadku optymizm jest uzasadniony. Wczesna interwencja ma sens, bo cukrzyca typu 1. rozwija się na wczesnych etapach życia. Z dotychczasowych eksperymentów wiemy także, że dieta bezglutenowa korzystnie wpływa na przebieg tej choroby. Eksperymenty tego rodzaju zaczęto przeprowadzać w 1999 r. Ich inicjatorką była prof. Karsten Buschard z Instytutu Thomasa Bartholina w Rigshospitalet w Kopenhadze, kolejna współautorka wspominanego wcześniej artykułu. Studium przeprowadzono na 30 młodych matek jedzących gluten i 30 młodych matek na diecie bezglutenowej. Stwierdzono, że wyeliminowanie glutenu z diety nieotyłych samic z cukrzycą w czasie ciąży i laktacji wystarczyło, by uchronić dzieci przed cukrzycą typu 1. Warto dodać, że po odstawieniu od piersi potomstwo jadło standardową karmę z glutenem. Ogromne spadki zaobserwowano nie tylko w częstości występowania cukrzycy, ale i nacieków leukocytarnych w wysepkach (insulitis). Badacze wykazali, że dieta bezglutenowa zmieniła mikrobiom zarówno matek, jak i młodych (wzrosła liczebność przedstawicieli rodzaju Akkermansia, proteobakterii oraz TM7). Duńczycy wspominają również o zmniejszonej ekspresji genów cytokin prozapalnych w jelitach. Zwiększona proporcja limfocytów T z ekspresją alfa4beta7 (α4β7) integryny (tzw. "receptora nakierowującego na jelito") sugeruje, że w grę wchodzi mechanizm nasilonego transportu poddanych primingowi komórek odpornościowych z jelit do trzustki. Jeśli odkryjemy, w jaki sposób gluten lub określone baterie jelitowe modyfikują układ odpornościowy i fizjologię komórek beta, wiedzę tę będzie można wykorzystać do opracowania nowych metod leczenia - podsumowuje Hartmann Friis Hansen. « powrót do artykułu
  6. Ekspertom udało się stworzyć najbardziej realistyczną symulację ewolucji wszechświata. Za pomocą programu „Illustris” odtworzyli 13 miliardów lat ewolucji. Symulacja w niespotykanej dotychczas rozdzielczości prezentuje wycinek wszechświata w kształcie sześcianu o boku, którego długość wynosi 35 milionów lat świetlnych. Dotychczas żadna inna symulacja nie pokazywała ewolucji wszechświata jednocześnie w dużej i małej skali - mówi szef grupy badawczej Mark Vogelsberger z MIT/Harvard Smithsonian Center for Astrophysics. W pracach zespołu Vogelsbergera brali udział naukowcy z wielu instytucji, w tym z Instytutu Badań Teoretycznych w Heidelbergu. Wcześniejsze symulacje nie były tak dokładne, gdyż ich autorzy nie dysponowali odpowiednią mocą obliczeniową. Musieli zatem rezygnować z wielu elementów. „Illustris” korzysta zaś z 12 miliardów trójwymiarowych elementów, które pełnią rolę pikseli wspomnianej symulacji. Stworzenie programu „Illustris” zajęło ekspertom pięć lat. Same obliczenia konieczne do przeprowadzenia symulacji wymagały 3 miesięcy nieprzerwanej pracy 8000 procesorów. Przeciętny pecet musiałby poświęcić na nie 2000 lat. Symulacja rozpoczyna się 12 milionów lat po Wielkim Wybuchu i obejmuje historię 41 000 galaktyk, oddaje też większe struktury jak gromady galaktyk, a w najmniejszej skali pokazuje nam rozkład poszczególnych pierwiastków w indywidualnych galaktykach. Illustris jest jak maszyna do podróży w czasie. Możemy poruszać się w przód i w tył. Możemy zatrzymać symulację i przyjrzeć się konkretnej galaktyce czy gromadzie galaktyk, by sprawdzić, co się tam dzieje w danym momencie - mówi współautor symulacji Shy Genel z CfA.
  7. Naukowcy opisali dinozaura z późnej kredy, dla którego przez rzucający się w oczy długi pysk ukuto przezwisko Pinokio rex (nazwa systematyczna to Qianzhousaurus sinensis). Paleontolodzy podkreślają, że zwierzę należące do tej samej rodziny, co Tyrannosaurus rex także było siejącym postrach mięsożercą. Pinokio rex wyglądał inaczej od większości innych tyranozaurów. Miał wydłużoną czaszkę i długie, cienkie zęby. U T. rex szczęki były mocniejsze, a zęby masywniejsze. Ponieważ wcześniej naukowcy dysponowali tylko dwoma młodocianymi tyranozaurami z wydłużonymi pyskami, nie byli pewni, czy mają do czynienia z nową klasą dinozaurów, czy z wczesnym etapem rozwojowym i później u zwierząt pojawiały się jednak głębsze, bardziej masywne czaszki. Wątpliwości zostały ostatecznie rozwiane, gdy ekipa z Chińskiej Akademii Nauk Geologicznych i Uniwersytetu w Edynburgu natrafiła w południowych Chinach na niemal dorosłego osobnika. Zachował się on zdumiewająco dobrze i z dumą prezentował światu wydłużony pysk. Specjaliści przekonują, że choć Q. sinensis współwystępowały z głębokopyskimi tyranozaurami, nie stanowiły dla nich bezpośredniej konkurencji, bo były od nich mniejsze i prawdopodobnie polowały na inną zdobycz. Naukowcy utworzyli dla gatunków z wyjątkowo długim pyskiem nową gałąź w rodzinie tyranozaurów i patrząc na przebieg wykopalisk w Chinach, spodziewają się znaleźć ich więcej. Dr Steve Brusatte z Uniwersytetu w Edynburgu twierdzi, że choć ze swoim długim pyskiem i rzędem rogów na nosie Q. sinensis mógł wyglądać nieco komicznie, w rzeczywistości był tak samo groźny, jak inne tyranozaury. Niewykluczone, że poruszał się nieco szybciej i lepiej się podkradał. « powrót do artykułu
  8. Student z Uniwersytetu w Leicester wyliczył, że nim doszłoby do złamania karku przez zbyt ciężki nos, Pinokio mógłby skłamać tylko lub aż 13 razy. Po tym czasie środek ciężkości przesunąłby się o ponad 85 m, a ogólna długość nosa sięgnęłaby imponujących 208 m. Dla uproszczenia Steffan Llewellyn założył, że głowa pajaca jest sferą, nos ma kształt walca, a zwrócona ku górze siła wywierana przez szyję działa z tyłu głowy. W artykule zamieszczonym w Journal of Interdisciplinary Science Topics młody fizyk zaznacza, że choć dyskutuje się, z jakiego drewna wyrzeźbiono Pinokia, na potrzeby eksperymentu przyjęto, że z dębiny o gęstości 750 kgm-3. Jak wyjaśnia Brytyjczyk, kark lalki pęknie, gdy próg wytrzymałości na ściskanie zostanie przekroczony przez nadmierną masę głowy. Zwykle ciężar nosa można pominąć, ale nie w przypadku Pinokia, u którego po każdym kłamstwie jego długość się podwajała. Student założył, że masa głowy się nie zmieniała i wynosiła 4,18 kg. Początkowo nos miał długość 2,54 cm, średnicę 2 cm, a środek ciężkości znajdował się pośrodku. Wyliczono, że ważył on 0,006 kg. Ponieważ mamy do czynienia z układem dźwigniowym, waga oddziałująca na szyję zależy od odległości, w jakiej przykładana jest siła. Najpierw wynosiła ona 4,51 N, była więc znikoma w porównaniu do wytrzymałości szyi z dębiny. W momencie, kiedy długość nosa Pinokia wzrosłaby do nieco ponad 140 m, siła działająca w dół doprowadziłaby do złamania karku. Po 13. kłamstwie wydłużający się wykładniczo nos miałby 208 m. Punkt krytyczny zostałby więc przekroczony gdzieś między 12. a 13. rozminięciem się z prawdą... « powrót do artykułu
  9. Planowany przez NASA Space Launch System będzie najpotężniejszą rakietą w dziejach badań kosmicznych i będzie wykorzystywał największe w historii zbiorniki paliwa. Cały system trzeba przetestować pod kątem wytrzymałości, dlatego też NASA, za pośrednictwem Korpusu Inżynieryjnego Armii, podpisała właśnie z firmą Brasfield & Gorrie kontrakt na budowę specjalnych rusztowań, na których rdzeń systemu SLS zostanie poddany takim warunkom, jakie będą panowały podczas startu i lotu w atmosferze. W skład wspomnianego rdzenia systemu wchodzi sekcja silnika, zbiornik na ciekły wodór, zbiornik środkowy oraz zbiornik na ciekły tlen. Planowane rusztowania są niezbędne do utrzymania olbrzymich komponentów oraz potężnych, dochodzących do 4000 ton, obciążeń, z jakimi będą musiały sobie poradzić - mówi Tim Gauntey, inżynier odpowiedzialny za testy SLS. Wykorzystamy hydrauliczne cylindry, za pomocą których będziemy pchali, ciągnęli, skręcali i zginali poszczególne elementy, by zyskać pewność, że wytrzymają one takie obciążenia. Zweryfikujemy też w ten sposób teoretyczne modele, na podstawie których obliczano, jakie obciążenie jest w stanie wytrzymać rdzeń SLS. Na potrzeby testów powstaną dwa rusztowania. Pierwsze z nich (Test Stand 4693), zostanie zbudowane z dwóch połączonych wież, będzie miało wysokość 65 metrów i zostanie wykonane z 2150 ton stali. Testowany będzie na nim zbiornik z ciekłym wodorem, który zostanie umieszczony pionowo i napełniony ciekłym azotem. Drugie z rusztowań (Test Stand 4697), o wysokości 26 metrów powstanie z 692 ton stali. Na nim będą testowane pozostałe elementy SLS. Budowa rusztowań ma rozpocząć się pod koniec maja i potrwa około 12 miesięcy. « powrót do artykułu
  10. Choć termin "zespół eksplodującej głowy" wydaje się mało poważny i kojarzy się raczej z horrorem klasy B, ludziom, którzy muszą z nim żyć, a właściwie próbować spać, wcale nie jest do śmiechu... Pisząc artykuł do pisma Sleep Medicine Reviews, prof. Brian Sharpless z Uniwersytetu Stanowego Waszyngtonu przejrzał literaturę przedmiotu i doszedł do wniosku, że fenomen jest zdecydowanie za słabo poznany. Pracowałem z ludźmi, którzy doświadczali go nocą aż 7 razy, dlatego może on również prowadzić do negatywnych konsekwencji klinicznych. Podczas zasypiania lub wybudzania osoby z zespołem eksplodującej głowy słyszą zazwyczaj głośne dźwięki: trzaskanie drzwiami, fajerwerki bądź wystrzały z broni palnej. Trudno się więc dziwić, że kładąc się spać, część pacjentów zaczyna odczuwać lęk. Kolejnym problemem może być senność w ciągu dnia. Niektórzy ludzie wspominają o lekkim bólu. Jedni słyszą eksplozję w jednym, drudzy w obojgu uszach, a jeszcze inni w głowie. Część pacjentów postrzega jasne błyski. Badacze nie znają skali problemu, ale Sharpless sądzi, że częstość występowania jest większa niż się zakłada. Wystarczyła jedna publikacja w Daily Mail, by skontaktowało się z nim aż 10 osób. Terminem "zespół eksplodującej głowy" posłużono się w 1988 r. w artykule opublikowanym w periodyku The Lancet. W 1920 r. zjawisko nazwano zaś "trzaskaniem mózgu". W 1876 r. amerykański neurolog Silas Weir Mitchell opisał dwóch mężczyzn, którzy doświadczali wyładowań sensorycznych przypominających eksplozje. Sharpless przypuszcza, że zespół występuje, kiedy ciało nie wyłącza się do snu we właściwej sekwencji. Zamiast się wyłączać, pewne grupy neuronów mogą się w rzeczywistości aktywować, przez co postrzegamy nagłe dźwięki. W grę wchodzą również czynniki behawioralne i psychologiczne. Jeśli mamy do czynienia z przerywanym snem, takie epizody będą występować z większym prawdopodobieństwem. Bazując na dostępnych, niezbyt licznych danych (literaturze i statystykach), Amerykanin twierdzi, że zespół dotyczy częściej kobiet. « powrót do artykułu
  11. Firma Odyssey Marine Exploration wydobyła pięć złotych sztabek i dwie złote monety ze statku, który zatonął w 1857 roku u wybrzeży Południowej Karoliny. Jednostka SS Central America przewoziła 13 600 kilogramów złota wydobytego podczas kalifornijskiej gorączki złota. Zatonęła podczas sztormu. Wydobyte złoto waży 27 kilogramów. Jedna z wydobytych monet została wybita w 1850 roku w Filadelfii, druga w 1857 w San Francisco. SS Central America został po raz pierwszy zlokalizowany w 1988 roku. Znaleziono go na głębokości 2200 metrów w odległości 257 kilometrów od wybrzeża. W ciągu trzech kolejnych lat wydobyto około 5% złota. Obecnie Odyssey Marine Exploration ma wyłączną licencję na zbadanie wraku i wydobycie kruszcu. Przedstawiciele firmy mówią, że SS Central America przewoził komercyjny ładunek, który w 1857 roku był warty 93 000 USD. Ponadto przewoził też znaczną ilość złota należącego do pasażerów. Wartość tego kruszcu wynosiła przed 150 laty od 250 000 do 1 280 000 dolarów. Bob Evans, historyk z Recovery Limited Partnership, które jest właścicielem wraku mówi, że zdjęcia wykonane przez Odyssey za pomocą zdalnie sterowanego robota Zeus potwierdziły, iż wrak nie był odwiedzany od 1991 roku. Na zdjęciach oprócz sztab złota i moent widać butelkę, ceramikę, część drewnianej struktury statku oraz urządzenia z eksperymentów naukowych, które były przeprowadzane w 1991 roku. SS Central America został zwodowany z 1853 roku pod nazwą SS George Law. Jednostka przed zatonięciem odbyła 43 podróże pomiędzy Panamą a Nowym Jorkiem. Obsługiwała atlantycką część trasy San Francisco – Nowy Jork. « powrót do artykułu
  12. Choć w online'owej grze można zostać, kimkolwiek się chce, wygląda na to, że i tak mężczyźni wybierający awatara płci żeńskiej i tak zdradzą zachowaniem swoją prawdziwą płeć. Kanadyjsko-amerykański zespół wykorzystał w studium stworzoną na zamówienie misję World of Warcraft. Psycholodzy zauważyli, że postać płci przeciwnej wybrało 23% badanych mężczyzn i 7% kobiet. W czasie gry rejestrowano ruchy, rozmowy i kliknięcia na interaktywne obiekty. Naukowcy stwierdzili, że w porównaniu do panów z męskimi postaciami, mężczyźni z żeńskimi awatarami posługiwali się większą liczbą emocjonalnych fraz i wykorzystywali więcej emotikonów oznaczających uśmiech. Częściej wybierali też atrakcyjne awatary. W największym stopniu zdradzał ich jednak sposób poruszania się. Tacy gracze częściej się cofali i trzymali się dalej od grupy niż kobiety będące żeńskimi postaciami. Poza tym mężczyźni z kobiecymi awatarami skakali średnio 116 razy częściej od pań. Ruch jest mniej świadomy niż rozmowa, dlatego może być lepszą wskazówką offline'owej płci - podkreśla Mia Consalvo z Concordia University. Jak wyjaśnić ten pociąg do skakania? Autorzy artykułu z pisma Information, Communication and Society wysuwają kilka hipotez. Wg nich, ponieważ mężczyźni posługują się czasem żeńskimi awatarami, by zwrócić na siebie uwagę lub sprawić, by inni traktowali ich milej, poskoki mogą być właśnie sposobem wzbudzenia atencji. Skakanie może także pokazywać, że awatar służy raczej do zabawy niż wykonywania poważnych zadań (badany komunikuje, że jego zamiarem jest, by awatar odegrał w grze mniej poważną rolę). Nasze wyniki stanowią poparcie dla teorii feministycznych. Sugerują bowiem, że choć płeć jest potężną kategorią społeczną, można ją realizować na wiele różnych sposobów. Posługując się żeńskim awatarem, mężczyźni niekoniecznie muszą maskować swoją offline'ową płeć, ale studium pokazało, że wzmacniają wyidealizowane wyobrażenia nt. kobiecego wyglądu i komunikacji - podkreśla Consalvo. « powrót do artykułu
  13. Badacze z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa (JHU) poinformowali o udanym użyciu komórek macierzystych z ludzkiego tłuszczu do walki z nowotworem mózgu. Komórki zostały wykorzystane w roli nośników protein, które trafiły bezpośrednio do mózgów myszy cierpiących na najbardziej agresywną formą nowotworu. Uczeni mają nadzieję, że w przyszłości ich technika będzie stosowana u ludzi, którym chirurgicznie usunięto glejaka i posłuży do walki z komórkami znajdującymi się w niedostępnych obszarach mózgu. Glejakiem, który najczęściej występuje u dorosłych (w 50% przypadków), jest glejak wielopostaciowy. To niezwykle złośliwy nowotwór, który daje liczne przerzuty, a przeciętny czas życia chorego wynosi jedynie około 12 miesięcy. Podczas eksperymentów na myszach uczeni z JHU wykorzystali mezenchymalne komórki macierzyste, które posiadają niewyjaśnioną dotychczas zdolność do odnajdywania uszkodzonych komórek, w tym komórek nowotworowych. Następnie zmodyfikowali komórki tak, by wydzielały białko morfogenetyczne kości 4 (BMP4). Ta niewielka proteina ma zdolność do regulowania rozwoju embrionów i wiadomo, że hamuje niektóre mechanizmy potrzebne do wzrostu guzów nowotworowych. W najnowszym numerze Clinical Cancer Research naukowcy poinformowali, że u myszy z glejakiem, którym wstrzyknięto do mózgów komórki tłuszczowe z BMP4 zaobserwowano mniejszą liczbę guzów, mniejsze ich rozprzestrzenienie, mniej migrujących komórek nowotworowych, a ich nowotwory zachowywały się mniej agresywnie niż nowotwory myszy, których nie leczono. Znacząco też wydłużył się czas życia myszy leczonych. Wyniósł on 76 dni, podczas gdy myszy nieleczone żyły średnio 52 dni. Te zmodyfikowane mezenchymalne komórki macierzyste działają jak koń trojański. Dostają się niezauważenie do guza i uwalniają proteinę, która atakuje komórki nowotworowe - mówi profesor Alfredo Quinones-Hinojosa, neurochirurg i onkolog z Johnsa Hopkinsa. Uczony zauważa, że opracowana przezeń metoda to długo poszukiwany sposób na walkę z tymi komórkami glejaka, z którymi dotychczas nie mogła poradzić sobie chirurgia, radio- i chemioterapia. Zastrzega jednocześnie, że minie wiele lat zanim ewentualnie rozpoczną się testy kliniczne na ludziach. Quinones-Hinojosa i jego zespół byli najbardziej zadowoleni z faktu, że komórki macierzyste wstrzyknięte do mózgu same nie zamieniły się w nowe guzy. Uczony mówi, że jeśli w przyszłości jego metoda będzie stosowana na ludziach, to najprawdopodobniej procedura będzie polegała na pobraniu krótko przed operacją mózgu komórek tłuszczowych z kilku miejsc w ciele pacjenta i spreparowaniu ich tak, by wydzielały BMP. Później, w czasie operacji usuwania nowotworu z mózgu, już po wycięciu guzów, chirurdzy umieszczaliby w mózgu komórki tłuszczowe, w nadziei, że odnajdą i zniszczą pozostałe guzy. « powrót do artykułu
  14. Na mieszkańców zachodniej Sri Lanki spadł w poniedziałek (5 maja) deszcz rybek. W sumie zebrano ich aż 50 kg. Wydaje się, że podczas burzy zostały one uniesione przez wiatr z rzeki. Warto przypomnieć, że przed 2 laty w południowej części kraju odnotowano z kolei deszcz z krewetkami. Ludzie mieszkający w okolicach Chilaw opowiadali, że usłyszeli odgłos spadania czegoś ciężkiego. Gdy później sprawdzili, co było jego źródłem, zobaczyli 5-8-cm ryby. Niektóre z nich jeszcze żyły. Ryby są na Sri Lance cenionym dobrem, dlatego po skrzętnym zebraniu do garnków okazów leżących na polach, dachach czy drogach przystąpiono do gotowania. Naukowcy tłumaczą, że zwierzęta zostają zassane, gdy nad stosunkowo płytkim zbiornikiem rozwija się trąba wodna. Z chmurami przemieszczają się one na dość duże odległości. « powrót do artykułu
  15. Gdy w 2007 roku M.C. Lang podarował University of Chicago Library swoją kolekcję dzieł Homera, znalazł się wśród nich prawdziwy biały kruk – „Odyseja” wydana w 1504 roku w Wenecji. W wyjątkowym dziele ktoś porobił liczne notatki. Specjalistom udało się ustalić jedynie, że notatki pochodzą prawdopodobnie z połowy XIX wieku. Nie było jednak wiadomo, co oznaczają. Pracownicy bibliotecznego Special Collections Research Center postanowili jednak rozwiązać tę zagadkę i wyznaczyli nagrodę w wysokości 1000 USD dla osoby, która jako pierwsza rozszyfruje znaczenie notatek. Pierwszym, który podał prawidłowe rozwiązanie był włoski inżynier Daniele Metilli, który obecnie bierze udział w kursie na temat digitalizowania zasobów humanistycznych i chce pracować w bibliotecznych archiwach. Metilli, posiłkując się wiedzą swojego kolegi, Giuly Accetty, który biegle zna francuski i specjalizuje się we włoskiej stenografii, stwierdził, że notatki wykonano systemem skrótów opracowanych pod koniec XVIII wieku przez Jeana Coluona de Thévénota. Sama treść notatek to przede wszystkim francuskie tłumaczenie poszczególnych wyrazów i fraz z greckiego tekstu „Odysei”. Do identycznych wniosków co Metilli, doszło jeszcze dwóch innych badaczy. Jako drugi właściwą odpowiedź przysłał Vanya Visnijc, doktorant na wydziale filologii klasyczne na Princeton University, który specjalizuje się w kryptografii oraz Gallagher Flinn, doktorant wydziału lingwistyki University of Chicago. Metilli i Accetta rozpoczęli swoją pracę od rozpoznania kilku francuskich wyrazów oraz uznania za punkt wyjścia znajdującej się wśród notatek daty 25 kwietnia 1854 roku. Przyjęli założenie, że notatki zostały zapisane w którymś z francuskich systemów stenograficznych używanych w połowie XIX wieku. Po odrzuceniu kilku z nich trafili na tabelę, która porównywała jeden z odrzuconych systemów z systemem opracowanym przez Thévénota i opublikowanym w 1789 roku w dziele „Méthode tachygraphique, ou l'art d'écrire aussi vite que la parole”. W internecie znaleźli wydanie tego dzieła z 1819 roku. Uzbrojeni w książkę Thévénota oraz dwa francuskie przekłądy Odysei (z 1842 i 1854-1866) przystąpili do tłumaczenia notatek. Metilli i Accetta nadal pracują nad tekstem w nadziei, że uda im się poznać nazwisko autora notatek. Tymczasem, dzięki ogłoszonemu przez chicagowskich bibliotekarzy konkursowi, o kolekcji M.C. Langa zrobiło się głośno. Zwykle zbiory klasycznych rzadkich ksiąg nie przyciągają uwagi większej liczby osób, tym razem stało się inaczej. Opisana wyżej historia pokazuje, jak wiele można osiągnąć wykorzystując nowoczesne technologie w badaniach nad przeszłością. Jak powiedział Metilli: gdybym nie miał dostępu do online'owych zasobów takich jak Google Books, Greek Word Study Tool z Perseus Digital Library czy francuskiego corpusu z CNRTL prawdopodobnie nie wygrałbym. Żyjemy we wspaniałych czasach!. Warto zauważyć, że podobne zdanie wyraził profesor Gościwit Malinowski w wywiadzie udzielonym KopalniWiedzy. « powrót do artykułu
  16. Zięby z Galapagos są skłonne wykorzystać materiał budowlany z ludzkim insektycydem, chroniąc w ten sposób pisklęta przed wysysającymi krew larwami pasożytniczej muchówki Philornis downsi. Gdy naukowcy z Uniwersytetu Utah zamontowali dozownik z bawełną nasączoną permetryną, ptaki pobierały ją i wplatały w gniazdo. Samoodkażanie jest ważne, ponieważ obecnie nie ma innych metod kontrolowania tego pasożyta - podkreśla doktorantka Sarah Knutie. Prof. Dale Clayton wyjaśnia, że P. downsi została w nieokreślonym czasie zawleczona na Galapagos przez statki oraz łodzie i pokazała się masowo w latach 90. XX w. Ptaki nie mają z nią doświadczenia, z ich perspektywy to obiekt z Marsa. Knutie dodaje, że pasożyty rozprzestrzeniły się po gniazdach tutejszych ptaków lądowych, w tym większości z 14 gatunków zięb Darwina. Co istotne, 2 z nich są zagrożone wyginięciem (na Floreanie występuje tylko ok. 1620 kłowaczy ciemnogłowych, a na Isabeli pozostało mniej niż 100 kłowaczy namorzynowych), istnieją zaś dowody, że P. downsi przyczyniły się do spadku ich liczebności. Clayton zaznacza, że permetryna jest bezpieczna zarówno dla ptaków, jak i dla ludzi, a przy okazji może zabić kilka innych owadów w gnieździe. Ta sama substancja występuje w szamponie do odwszawiania. [...] Rodzi się jednak pytanie, czy muchówka uodporni się na nią tak jak ludzka wesz głowowa. Biolog sądzi, że uda się temu zapobiec, umieszczając bawełnę z insektycydem tylko w habitatach zagrożonych zięb. Amerykanie wyliczyli, że kłowacze namorzynowe można by wesprzeć, rozmieszczając na Isabeli 60 podajników. By ustalić, czy ptaki będą w ogóle sięgać po bawełnę, naukowcy przeprowadzili na wyspie serię eksperymentów. Umiejąc zachęcić ptaki do korzystania z bawełny potraktowanej insektycydem, dałoby się pomóc innym nękanym przez pasożyty gatunkom, np. zapchlonej modrowronce zaroślowej (Aphelocoma coerulescens). Knutie proponuje też, by spryskiwać permetryną rośliny zaciągane przez pieski preriowe do norek (próbowano prowadzić oprysk norek, ale działania były zbyt pracochłonne); ma to o tyle sens, że na ssakach pasożytują pchły przenoszące Yersinia pestis. Knutie wpadła na pomysł nowego studium 4 lata temu, gdy zauważyła, że zięby Darwina podlatywały do sznurka na pranie, wyrywały z niego wystrzępione włókna i zabierały je, prawdopodobnie do gniazda. Pasożytnicze muchówki składają jaja w gniazdach zięb. Później larwy wysysają krew piskląt oraz wysiadujących samic. Wcześniejsze badania wykazały, że w niektórych latach larwy zabijały wszystkie młode w zainfekowanych gniazdach. Eliminował je jednak oprysk 1-proc. roztworem permetryny. Badania, których wyniki ukazały się w piśmie Current Biology, przeprowadzono między styczniem a kwietniem 2013 r. na stanowisku El Garrapatero na wyspie Santa Cruz. Naukowcy przygotowali podajniki z drucianej siatki oraz bawełnę nasączoną 1-proc. roztworem permetryny lub wodą (rzut monety zadecydował, że bawełnę przetworzoną nasączano insektycydem, a nieprzetworzoną wodą; zastosowanie 2 rodzajów bawełny pozwalało stwierdzić, co trafiło do gniazda). Ponieważ na wstępie ustalono, że ptaki nie preferują konkretnych bawełn ani substancji nasączającej i że zbierając materiał na gniazdo, nie oddalają się od niego bardziej niż na 55 stóp (ok. 16,7 m), we właściwym eksperymencie przygotowano dwa rzędy 15 podajników (po jednym z każdej strony drogi). Dozowniki z "wacikami" kontrolnymi przeplatano podajnikami z bawełną z permetryną. Odległość między nimi wynosiła 130 stóp. Co tydzień biolodzy szukali aktywnych gniazd w promieniu 20 m od podajników. Pomagali sobie kamerami zamontowanymi na drążkach. Okazało się, że bawełna była zbierana przez co najmniej 4 gatunki zięb Darwina: 1) darwinkę czarną (Geospiza fortis), 2) darwinkę małą (Geospiza fuliginosa), 3) kłowacza małego (Camarhynchus parvulus) oraz 4) kłowacza wegetariańskiego (Platyspiza crassirostris). Gdy po zakończeniu rozrodu ptaki opuszczały gniazdo, naukowcy "konfiskowali" domostwo, zliczali pasożytnicze larwy i rozdzielali oraz ważyli wszystkie materiały, w tym bawełnę. Akademicy natrafili na 26 aktywnych gniazd. W 22 (85%) znajdowała się bawełna: w 13 z permetryną, a w 9 kontrolna z wodą (w żadnym nie znaleziono obu jej rodzajów). Samoodkażanie miało znaczący negatywny wpływ na larwy muchówek, zabijając przynajmniej połowę z nich. W gniazdach z bawełną z insektycydem było średnio 14,69 larwy (± 9,54), a w gniazdach ze zwykłą bawełną 29,89 (± 7,69). O ile ilość kontrolnej bawełny nie miała wpływu na liczbę larw, o tyle im więcej bawełny z permetryną ptak zgromadził, tym mniej pasożytów było w gnieździe. Gdy ptaki wykorzystają gram lub więcej bawełny z insektycydem, zabije to 100% larw - podsumowuje Clayton. « powrót do artykułu
  17. Naukowcy od dawna spierają się, w jaki sposób alergie wpływają na ryzyko zachorowania na nowotwory. Niektóre z badań sugerowały, że egzema zmniejsza ryzyko zapadnięcia na nowotwory skóry. Jednak związek taki trudno stwierdzić w przypadku ludzi, gdyż objawy egzemy mają różne nasilenie, a przyjmowane leki mogą wpływać na ryzyko pojawienia się nowotworu. Uczeni z King's College London opublikowali wyniki pierwszych badań na myszach, które wskazują, że odpowiedź organizmu na egzemę może rzeczywiście zmniejszać ryzyko zapadnięcia na nowotwór skóry. Uczeni wykorzystali myszy genetycznie zaprojektowane tak, by ich skóra odzwierciedlała takie uszkodzenia, jakie występują u ludzi z egzemą. Następnie porównywano, w jaki sposób wpływają na myszy dwa związki chemiczne, o których wiadomo, że wywołują nowotwory. U myszy ze sztucznie wywołaną egzemą liczba łagodnych guzów nowotworowych skóry była sześciokrotnie mniejsza niż u zdrowych myszy. Wydaje się zatem, że uszkodzenia skóry wywoływane przez egzemę chronią przed formowaniem się łagodnych guzów. Bliższe badania dowiodły, że obie linie myszy były równie podatne na wystąpienie mutacji prowadzących do rozwoju nowotworu, jednak stan zapalny skóry u myszy z egzemą chronił ją przed pojawianiem się komórek nowotworowych. Działający tu mechanizm jest podobny do tego, dzięki któremu skóra jest chroniona przed atakami bakterii. W wielu krajach rośnie liczba przypadków nowotworów skóry i cenne są każde dane dotyczące zdolności organizmu do obrony przed tworzeniem się guzów. Badania te pokazały, że egzema może chronić przed nowotworem skóry. Wspierają też teorie łączące alergie z ochroną przed nowotworami, dają nadzieję na opracowanie nowych metod leczenie i stanowią – niewielkie – pocieszenie na cierpiących na egzemę - mówi doktor Mike Turner, szef wydziału zakaźnego i immunobiologicznego z Wellcome Trust. « powrót do artykułu
  18. W Stanach Zjednoczonych dzieci o korzeniach azjatyckich osiągają lepsze wyniki w nauce niż dzieci białe dzięki większej pracowitości. Taki wniosek płynie z analizy dwóch dużych studiów, w których śledzono losy tysięcy dzieci od przedszkola do liceum. Naukowcy z nowojorskiego Queens College, University of Michigan oraz Uniwersytetu w Pekinie porównywali oceny, wyniki z testów, oceny uzyskiwane przez nauczycieli, dochody w rodzinie, poziom wykształcenia, status imigracyjny i inne czynniki. Gdy Amerykanie pochodzenie azjatyckiego rozpoczynają naukę w przedszkolu, nie mają żadnej zauważalnej przewagi nad swoimi białymi rówieśnikami. Przewaga ta pojawia się i zwiększa z czasem - zauważyli autorzy badań. Już w wieku 10-11 lat amerykańscy Azjaci znacząco przewyższają Białych, a różnica ta osiąga największe rozmiary w wieku 15-16 lat. Uzyskane przez nas wyniki wskazują, że rosnąca różnica w wynikach jest spowodowana raczej pracowitością, a nie ogólnymi zdolnościami poznawczymi - czytamy w raporcie. Azjaci tradycyjnie nadają duże znaczenie własnemu wysiłkowi i pracowitości. Ponadto odczuwają większą niż Biali presję ze strony rodziców na osiąganie dobrych wyników. Istniejący stereotyp ciężko pracującego Azjaty, który osiąga w USA większe sukcesy niż jego biali koledzy, jest zatem prawdziwy. Sukces ma jednak swoją cenę. Dzieci Azjatów, niezależnie od tego, z jakiego kraju pochodzili ich przodkowie, gorzej postrzegają samych siebie i spędzają mniej czasu z przyjaciółmi niż ich biali koledzy. Częściej też wchodzą konflikty z obojgiem rodziców - zauważają autorzy badań. « powrót do artykułu
  19. W ubiegłym tygodniu odbył się pierwszy formalny warsztat, podczas którego około 100 fizyków z całego świata omawiało plany budowy potężnego akceleratora cząstek. Urządzenie, o którym rozmawiano ma pozwolić na prowadzenie badań, jakich nie można przeprowadzić ani za pomocą Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC) ani nawet planowanego dopiero International Linear Collider. Bardzo Wielki Zderzacz Hadronów (Very Large Hadron Collider), bo o nim właśnie mowa, miałby pracować z energiami rzędu 100 teraelektronowoltów (TeV). To siedmiokrotnie więcej niż maksymalna energia pracy LHC, która ma wynieść w 2015 roku 14 TeV. Wydaje się, że szaleństwem jest organizowanie warsztatu na temat energii 100 TeV w czasie, gdy LHC nie osiągnął nawet 14 TeV. Myślę jednak, że konferencja Snowmass, w której braliśmy udział w ubiegłym roku pokazała, że społeczność skupiona wokół fizyki wysokich energii patrzy w przyszłość - mówi Tim Cohen, jeden z organizatorów warsztatów. Sami organizatorzy byli zaskoczeni dużym zainteresowaniem, jakim cieszyły się warsztaty. Jeszcze przed pięciu laty najpotężniejszy akcelerator pracował z energią 2 TeV, teraz mówi się o 100 TeV. Spodziewaliśmy się niedużych warsztatów, w których weźmie udział około 30 osób, a musieliśmy zorganizować spotkanie dla ponad 100 zainteresowanych - stwierdził inny z organizatorów, Michael Peskin. Główne pytanie, jakie zadali sobie uczestnicy spotkania brzmiało: Po co budować tak potężne urządzenie?. Ich zdaniem, jest ono konieczne, jeśli chcemy nadal badać Model Standardowy. Odkryty niedawno bozon Higgsa może składać się z innych, nieznanych jeszcze cząstek, a żeby je odkryć, konieczne jest urządzenie wykraczające poza możliwości LHC. Ponadto 100-teraelektronowoltowy akcelerator będzie wytwarzał bozony Higgsa 15-krotnie częściej niż LHC, umożliwi zatem lepsze ich badanie. VLHC może też pozwolić na badanie supersymetrii czy ciemnej materii. Jednak przed VLHC będzie stało wiele problemów. Nie tylko finansowych, ale i technicznych. Klasy wydarzeń, które łatwo rozpoznać w LHC będą przy energiach 100 TeV zaciemnione przez inne wydarzenia. Tak naprawdę musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, i właśnie rozpoczęliśmy dyskusję na ten temat, czy naprawdę potrzebujemy uprawiania fizyki w jakościowo inny sposób niż robimy to przy LHC - wyjaśnia Peskin. Z kolei Mark Hance z National Berkeley Laboratory przypomina, że dyskusje i prace nad LHC trwały przez 30 lat. Dobrze jest już teraz zainspirować ludzi, którzy w przyszłości zbudują nowy akcelerator - stwierdził. « powrót do artykułu
  20. Samce żab szklanych nawilżają przytwierdzony do liści zapłodniony skrzek. Co noc stają jednak przed wyborem: nadal wykonywać swoje zadanie czy spółkować z kolejnymi samicami. Okazuje się, że gdy zwycięży druga opcja, jaja szybciej się wykluwają, by uniknąć śmierci przez wysuszenie. To badanie sprawia, że zaczynamy myśleć o embrionach jak o myślących organizmach, które oceniają swoje środowisko i wdrażają pewien rodzaj adekwatnych reakcji [...] - twierdzi jedna z komentatorek odkrycia, Karen Martin z Pepperdine University. Już w latach 90. XX w. Karen Warkentin z Uniwersytetu Bostońskiego wykazała, że skrzek pewnego gatunku rzekotki wylęga się wcześniej w odpowiedzi na drgania wywoływane przez drapieżniki, np. węże. Inna ekipa wykazała, że podobne zjawisko występuje u scynków Lampropholis delicata. Jesse Delia, doktorant Uniwersytetu Bostońskiego, chciał jednak wiedzieć, czy utrata opieki ma jakikolwiek wpływ na to, kiedy nastąpi wyląg. Po zapadnięciu ciemności samce żab szklanych walczą z konkurentami i wabią samice. Jeśli przed północą ich wysiłki spełzają na niczym, wracają do zapłodnionych wcześniej jaj. Każdą z partii nawilżają nawet do pół godziny, potem skaczą dalej. Kiedy jednak wybranka serca się pokaże, obowiązki ojcowskie odchodzą w zapomnienie... Chcąc ocenić skutki porzucenia, Delia usunął 40 samców Hyalinobatrachium fleischmanni 2-8 dni od złożenia skrzeku. Amerykanin sprawdzał, jak szybko jaja się rozwijały i kiedy następował wyląg. Porównywał to z danymi zebranymi z lęgów 50 samców, które realizowały obowiązki. By się upewnić, że eksperyment laboratoryjny trafnie odzwierciedlał rzeczywistość, młody biolog spędził wiele nocy nad strumieniem w Kolumbii. Przyglądał się tam losom 18 samców i ich młodych. Autorzy artykułu z pisma Proceedings of the Royal Society B odkryli, że usunięcie samca 2 dni od złożenia skrzeku było dla embrionów śmiertelne. Kiedy ojciec przebywał w pobliżu od 3 do 8 dni, embriony przeżywały, ale wyląg następował po ok. 12 dniach, czyli 2 razy szybciej niż w przypadku zadbanej partii jaj. Delia zauważył, że rozwój jaj wcale nie przyspieszał, wyląg następował po prostu przy mniejszym stopniu dojrzałości: przewód pokarmowy był prostszy, stąd tendencja do dalszego polegania na składnikach odżywczych żółtka. « powrót do artykułu
  21. Sandisk zaprezentował pierwszy 4-terabajtowy dysk SSD do zastosowań korporacyjnych. Urządzenie Optimus MAX Serial Attached SCSI (SAS) powstało dzięki przejęciu w ubiegłym roku firmy SMART Storage. Wszystkie dyski z rodziny Optimus MAX korzystają z Guardian Technology Platform, na którą składają się FlashGuard, DataGuard i EverGuard. To technologie odpowiedzialne za wykrywanie i korekcję błędów, ochronę danych oraz ich odzyskiwanie w razie awarii urządzenia. Sandisk poinformował jednocześnie o odświeżeniu całej rodziny dysków Optimus, w których zostały zastosowane 19-nanometrowe układy MLC NAND. Teraz rodzina Optimus SSD składa się z urządzeń z serii Optimus MAX, Eco, Ascend, Ultra oraz Extreme SSD. « powrót do artykułu
  22. W prywatnej amerykańskiej kolekcji znaleziono zaginiony 142 lata temu manuskrypt utworu "Des Menschen Herz ist ein Schacht" ("Ludzkie serce jest jak kopalnia") Feliksa Mendelssohna Bartholdy'ego. Kompozytor napisał go 27 kwietnia 1842 r. dla Johanna Valentina Teichmanna, znajomego menedżera berlińskiego teatru. Jak wyjaśnia Thomas Venning z domu aukcyjnego Christie's (w maju manuskrypt ma trafić pod młotek; szacuje się, że jego cena sięgnie 15-25 tys. funtów), pieśń powstała tylko i wyłącznie na prywatne zamówienie i nawet za życia Mendelssohn zdecydowanie zapobiegał jej przedostaniu się do obiegu. Manuskrypt zniknął na 140 lat, dlatego wydaje się prawdopodobne, że mamy do czynienia z muzyką wielkiego kompozytora, której nie słyszała żadna z żyjących osób. To dość prosta, krótka piosenka z chwytliwą, śpiewną melodią. Utwór w tonacji As-dur składa się z 29 taktów. Na manuskrypcie widnieje zwyczajowy podpis Mendelssohna. Kompozytor wykorzystał tekst z 2. zwrotki wiersza "Das Unveranderliche" Friedricha Rückerta. "Des Menschen Herz ist ein Schacht" wykonali ostatnio na antenie porannego programu Today BBC Radio 4 altystka Amy Williamson i pianista Christopher Glynn. Choć utworu nigdy nie opublikowano, był on znany uczonym. Dwukrotnie - w 1862 i 1872 r. - sprzedano go w Lipsku na aukcji, później na wiele lat zniknął, aż natrafiono na niego w papierach dziadka obecnego właściciela, muzyka i miłośnika Mendelssohna. Nadal jednak nie wiadomo, w jaki sposób "Des Menschen Herz ist ein Schacht" trafiła do USA. W datowanym na 3 maja liście do Teichmanna Mendelssohn prosił, by nie rozpowszechniać pieśni (Weil ich es nur auf Ihren Wunsch und nur für Sie geschrieben habe), zamawiający pokazał ją jednak księgarzowi Wilhelmowi Besserowi i mógł mu sprezentować kopię. Biorąc pod uwagę fakt, że "Des Menschen Herz ist ein Schacht" powstała na prywatne zamówienie, występ Glynna iWilliamson był zapewne pierwszym wykonaniem. « powrót do artykułu
  23. Specjalistom ds. bezpieczeństwa udało się wykorzystać dziurę Heartbleed do zdobycia danych z czarnorynkowych forów hakerskich. Luka Heartbleed została odkryta na początku kwietnia bieżącego roku. To jedna z najpoważniejszych dziur w ostatnich latach. Występuje ona w OpenSSL i pozwala na kradzież danych z serwerów wykorzystujących ten protokół. Francuski ekspert Steven K stworzył oprogramowanie wykorzystujące tę dziurę i dostał się dzięki niemu do dobrze chronionych trudno dostępnych forów takich jak Darknode czy Damagelab, z których korzystają cyberprzestępcy. W Darknode znajdowała się dziura, a to forum jest naprawdę trudnym celem. Niewiele osób potrafi je monitorować, jednak Heartbleed pozwolił na ujawnienie wszystkiego, co się tam dzieje - mówi Steven K. Inny ekspert, Charlie Svensson, mówi, że możliwość włamania się do dobrze zabezpieczonych hakerskich forów pokazuje, jak poważna jest dziura Heartbleed. Co gorsza, OpenSSL jest tak rozpowszechnione, że zdaniem ekspertów dziura będzie groźna przez lata gdyż wielu właścicieli serwerów nie zastosuje poprawek. Luka występuje nie tylko w serwerach. Zawierają ją domowe rutery, kamery przemysłowe, systemy do monitorowania dzieci czy systemy inteligentnych domów. « powrót do artykułu
  24. Rząd Australii zastanawia się nad blokowaniem witryn z torrentami i wysyłaniem ostrzeżeń osobom, które nielegalnie pobierają treści chronione prawem autorskim. Ci, którzy wielokrotnie dopuszczają się naruszeń mieliby otrzymywać coraz groźniej brzmiące listy. Na razie nie wiadomo, czy i na jakie sankcje takie osoby byłyby narażone. Kilka krajów, jak Francja, Korea Południowa czy Nowa Zelandia, rozsyła listy z ostrzeżeniami do osób pobierających pirackie treści. Z kolei rządy Niemiec, Szwecji, USA, Belgii, Danii i Wielkiej Brytanii blokują pirackie witryny. Obecnie trudno powiedzieć, czy wysyłanie listów z ostrzeżeniami i ewentualne ograniczenie bądź odcięcie dostępu do internetu przynosi pożądane skutki. Z kolei blokowanie witryn jest w dużej mierze nieskuteczne, gdyż użytkownicy często obchodzą blokady. Dyrektor wykonawczy australijskiego dostawcy internetu firmy Telstart mówi, że jeśli rząd podejmie odpowiednie decyzje, to mogą one zostać wprowadzone w życie już w czerwcu. « powrót do artykułu
  25. FOX Portugal wpadł na nietypowy sposób promocji 4. sezonu serialu "Żywe trupy" ("The Walking Dead"). W porozumieniu z Instituto Português do Sangue e da Transplantação (IPST) otwarto działający czasowo sklep, w którym walutą była krew (1200 ml odpowiadało 22,98 EUR). Im więcej ktoś jej oddał, tym więcej związanych z filmem przedmiotów mógł sobie wybrać. To, co się stało, przeszło najśmielsze oczekiwania pomysłodawców: w porównaniu do zeszłego roku, krwiodawstwo wzrosło bowiem o 571%, przy czym 67% osób oddawało krew po raz pierwszy. Na fali odniesionego sukcesu specjaliści od reklamy planują pojawienie się "krwistych" sklepów w innych państwach: Hiszpanii, Holandii, Turcji, Brazylii, Argentynie, Kolumbii oraz USA. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...