-
Liczba zawartości
37026 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
229
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Japońscy naukowcy opracowali test, który w ciągu 30 minut pozwala na wykrycie obecności wirusa Ebola. Dzięki niemu możliwa będzie szybka i tania diagnostyka, szczególnie ważna w ubogich krajach. Nowa metoda jest prostsza niż obecnie używana i można ją wykorzystać w krajach, w których nie ma dostępu do droższego sprzętu laboratoryjnego - poinformował profesor Jiro Yasuda, który opracował nowy test we współpracy z kolegami z Uniwersytetu w Nagasaki. Test Yasudy skupia się na wyszukiwaniu genów specyficznych dla Eboli. Ekstrahuje on molekuły RNA z każdego wirusa obecnego w próbce krwi. Następnie wykorzystuje się je do zsyntetyzowania DNA, miesza z odczynnikami i podgrzewa do 60-65 stopni Celsjusza. Jeśli w próbce znajdował się wirus Ebola, test ujawni to w ciągu trzydziestu minut. Dodatkową wskazówką jest zmętnienie płynu w próbówce spowodowane obecnością produktów ubocznych całego procesu. Obecnie do wykrywania Eboli wykorzystuje się reakcję łańcuchową polimerazy (PCR). Metoda ta wymaga wielokrotnego schładzania i podgrzewania próbek, a cały proces wykrywania trwa do dwóch godzin. Nowa metoda wymaga jedynie użycia niewielkiego, zasilanego akumulatorem, podgrzewacza, a cały system kosztuje kilkaset dolarów. To kwota, na którą mogą sobie pozwolić kraje rozwijające się - dodaje Yasuda.
-
Ludzie z tkanką tłuszczową zgromadzoną w rejonie brzucha są bardziej narażeni na wystąpienie nadciśnienia niż osoby z podobnym wskaźnikiem masy ciała (BMI) z tłuszczem odkładającym się w innych rejonach. W ramach studium średnio przez 7 lat śledzono rozwój nadciśnienia u 903 osób biorących udział w Dallas Heart Study. Za nadciśnienie uznawano ciśnienie skurczowe równe bądź wyższe od 140, ciśnienie rozkurczowe równe lub większe od 90 albo rozpoczęcie farmakoterapii. Pacjenci przechodzili obrazowanie tłuszczu wisceralnego (wokół narządów wewnętrznych), podskórnego, a także tłuszczu z niższych partii ciała. Do końca studium nadciśnienie rozwinęło się u 25% badanych. O ile początkowo zauważono, że BMI jako takie koreluje ze zwiększoną częstością występowania nadciśnienia, o tyle gdy uwzględniono zawartość tłuszczu brzusznego, ogólną zawartość tłuszczu oraz zawartość tkanki tłuszczowej w niższych partiach ciała, okazało się, że tylko pierwszy z wymienionych czynników pozostawał niezależnie związany z nadciśnieniem. Związek ten nie uległ zmianie, gdy wzięto poprawkę na płeć, wiek czy rasę. Najsilniejszą korelację między brzusznym tłuszczem wisceralnym a nadciśnieniem obserwowano przy tłuszczu zaotrzewnowym, który gromadzi się głównie w okolicach nerek. Ta korelacja może otworzyć drogę nowym metodom zapobiegania i zarządzania nadciśnieniem - podsumowuje dr Aslan T. Turer, kardiolog z University of Texas Southwestern Medical Center.
-
Międzynarodowa walka z cyberprzestępczością
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Bezpieczeństwo IT
Europol powołał międzynarodowy zespół ds. zwalczania cyberprzestępczości. Joint Cybercrime Action Taskforce (J-CAT) ma za zadanie koordynować najważniejsze międzynarodowe śledztwa prowadzone przeciwko twórcom i operatorom szkodliwego kodu czy podziemnych forów. W pracach J-CAT będą brały udział wyspecjalizowane jednostki z krajów Unii Europejskiej, EU Cybercrime Taskforce oraz FBI. Dotychczas swój akces zgłosiły Kanada, USA, Wielka Brytania, Austria, Niemcy, Holandia, Włochy, Francja oraz Hiszpania, a zainteresowane przystąpieniem do współpracy są też Australia i Kolumbia. « powrót do artykułu -
Roskosmos zbada przyczynę zgonu 'kosmicznych' gekonów
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Roskosmos wystrzelił 19 lipca br. kapsułę Foton-M4. Na jej pokładzie znajdowało się m.in. 6 gekonów. Jaszczurki stanowiły część badania wpływu mikrograwitacji na życie płciowe, rozmnażanie oraz rozwój. Niestety, gdy w poniedziałek (1 września) sprzęt wrócił na Ziemię, okazało się, że wszystkie gady nie żyją. Wg mediów, gekony mogły zginąć po awarii systemu podtrzymywania życia. Przedstawiciel Instytutu Problemów Medycznych i Biologicznych stwierdził, że zginęły co najmniej tydzień temu, bo ich ciała uległy częściowej mumifikacji. Roskosmos zapowiada utworzenie komisji, która zbada przyczynę zgonu jaszczurek. Co ciekawe, muszki owocowe dość dobrze przetrwały lot i się rozmnożyły. Poza gekonami i owocówkami, Foton-M4 wyniósł na orbitę jaja jedwabników, grzyby oraz wysuszone nasiona. Skupiano się nie tylko na reakcjach organizmów żywych; inny z prowadzonych na pokładzie eksperymentów dotyczył bowiem oddziaływania mikrograwitacji na wzrost kryształów półprzewodnikowych. Za pomocą specjalnego pieca próżniowego oceniano też przebieg uzyskiwania stopów metali. « powrót do artykułu -
Japońska firma zaprezentowała technologię dotykową 3D. Pozwala ona użytkownikom na ciągnięcie i pchanie wirtualnych obiektów trójwymiarowych. Przedstawiciele Miraisens zapewniają, że ich technologia wkrótce trafi na rynek. Dotyk to ważna część ludzkiej komunikacji, jednak dotychczas nie był on dostępny w świecie wirtualnym. Nasza technologia pozwala na manipulowanie obiektami 3D za pomocą dotyku - mówi szef Miraisens Natsuo Koda, który w przeszłości pracował w Sony nad wirtualną rzeczywistością. Norio Nakamura, główny inżynier firmy mówi, że „3D-Haptics Technology” działa dzięki niewielkim wibracjom, jakie specjalne urządzenie wywołuje na opuszkach palców. Specjalny wyświetlacz pokazuje nam obiekt, a palcami go „czujemy”. Firma Miraisens została założona przez pracowników Narodowego Instytutu Zaawansowanej Nauki i Technologii Przemysłowej.
-
Wbrew wcześniejszym badaniom oraz temu, czego można się było spodziewać, Kent Condie, geochemik z New Mexico Institute of Mining and Technology twierdzi, że płyty tektoniczne przyspieszyły. Jeśli Condie ma rację, to może mieć to związek z niedawnym zdumiewającym odkryciem, iż w skorupie ziemskiej znajduje się więcej wody niż we wszystkich oceanach na powierzchni. Ruch płyt tektonicznych jest napędzany ciepłem z wnętrza planety. Ziemia powoli stygnie, zatem należałoby się spodziewać, że płyty będą zwalniały. W ubiegłym roku Martin van Kranendonk z University of New South Wales dokonał pomiarów aktywności 3200 skał z całego świata i odkrył, że od 1,2 miliarda lat płyty tektoniczne spowalniają swój ruch. Condie i jego zespół najpierw zbadali, jak często tworzą się pasma górskie gdy dochodzi do kolizji płyt tektonicznych. Następnie pomiary te połączyli z danymi dotyczącymi pomiarów magnetyzmu skał na różnych szerokościach geograficznych, co pozwala stwierdzić, kiedy się uformowały i jak szybko poruszały się kontynenty. Obie techniki wykazały, że w ciągu ostatnich 2 miliardów lat zarówno średnia liczba kolizji pomiędzy płytami jak i średnie tempo zmiany szerokości geograficznej przez kontynenty zwiększyły się dwukrotnie. Condie uważa, że zjawisko to można wyjaśnić olbrzymią ilością wody w skorupie. Gdy krawędź płyty tektonicznej zanurza się pod inną płytę, do wnętrza skorupy zasysana jest woda. Część z niej wraca na powierzchnię, jednak z części tworzą się minerały zawierające dużo wody. Powodują one, że płyty tektoniczne stają się bardziej śliskie. Zjawisko to jest na tyle silne, że przeważa nad stopniowym chłodnięciem Ziemi. Peter Cawdood z brytyjskiego University of St Andrews uważa, że przyspieszenie ruchu płyt tektonicznych wydaje się wiarygodne. Dodaje jednak, że potrzebne będą dalsze badania, by przekonać sceptyków.
-
Dom aukcyjny Nate D Sanders z Los Angeles sprzedał kawałek tortu weselnego Diany Spencer i księcia Walii Karola. Choć ma 33 lata, zachowujący anonimowość kolekcjoner zapłacił za niego aż 1375 dol. Ciasto nadal znajduje się w oryginalnym srebrno-białym pudełku prezentacyjnym, które ozdobiono godłem księcia Walii oraz monogramem CD. W skład zestawu wchodzi też karta z napisem "Z najlepszymi życzeniami od Ich Królewskich Mości Księcia i Księżnej Walii". Samo ciasto, którego po upływie tylu lat lepiej nie próbować, jest zawinięte w woskowany papier. Sam Heller, rzecznik domu aukcyjnego, ujawnił, że istnieje niewielka, ale bardzo oddana sprawie grupa kolekcjonerów królewskich tortów. Warto przypomnieć, że np. w styczniu 1974 r. dom aukcyjny Christie's sprzedał za 70 funtów (ok. 150 dol.) prawie 134-letni wówczas kawałek tortu weselnego królowej Wiktorii. Pokruszone kawałki nadal znajdowały się w oryginalnym opakowaniu z nadrukowanym napisem "Królewski tort weselny, pałac Buckingham, 10 lutego 1840 r.". Nabywca - członek High Commission of Australia w Londynie - działał na zlecenie anonimowego Tasmańczyka. « powrót do artykułu
-
Naukowcy ze szwedzkiego Uniwersytetu w Umea odkryli, że neurony w skórze dokonują skomplikowanych obliczeń. Dotychczas uważano, że do przeprowadzania kalkulacji zdolne są tylko neurony w mózgu. Neurony czuciowe w skórze odbierają informacje o tym, że coś dotknęło naszej skóry i przesyłają ją do mózgu. Teraz dowiadujemy się, że również przetwarzają one informację o kształcie przedmiotu, który dotknął skóry. Nasza praca dowodzi, że dwa typy neuronów czuciowych nie tylko sygnalizują, kiedy i jak intensywnie obiekt dotknął naszej skóry, ale informują również o jego kształcie - mówi Andrzej Pruszyński, jeden z autorów badań. Czułość poszczególnych neuronów na kształt przedmiotu zależy od ich rozkładu w skórze. Prawdopodobnie najbardziej zdumiewającym odkrycie jest fakt, że neurony czuciowe znajdujące się w opuszkach palców, przeprowadzają takie same obliczenia jak neurony kory mózgowej. To oznacza, że informacje z dotyku są wstępnie przetwarzane przez neurony na skórze. Następnie trafiają do mózgu, gdzie podlegają dalszemu przetwarzaniu - dodaje Pruszyński.
-
NASA przygotowuje się do sformatowania układu pamięci flash marsjańskiego łazika Opportunity. Do podjęcia takiej decyzji skłoniły Agencję coraz częstsze resety komputera pokładowego pojazdu. W samym sierpniu było ich ponad dziesięć. Pomimo, że po każdym resecie łazik podejmuje normalną pracę, poważnie wydłuża to czas wykonywania przezeń zadań, gdyż ponowne uruchomienie komputera może trwać nawet dwa dni. Naszym głównym podejrzanym są uszkodzone komórki pamięci flash. Jej ponowne sformatowanie to mało ryzykowny proces, gdyż najważniejsze oprogramowanie jest przechowywane w innych układach pamięci nieulotnej - mówi John Callas, menedżer Mars Exploration Rover Project. Opportunity trafił na Marsa na początku 2004 w ramach misji Mars Exploration, która zawiozła na Czerwoną Planetę również łazik Spirit. Ten drugi pracował przez sześć lat. Opportunity ciągle działa. W swoim czasie Spirit również przeszedł formatowanie pamięci flash. Zakończyło się ono powodzeniem, a decyzję o jego przeprowadzeniu podjęto, gdyż łazik wielokrotnie tracił dane. Zanim na Opportunity zostanie zresetowany flash NASA pobierze wszystkie dane z kości pamięci i wprowadzi łazik w tryb, w którym nie wykorzystuje of flash. Komunikacja z łazikiem zostanie przełączona na wolniejszy kanał. W wolniej przesyłanych informacjach występuje mniej błędów. « powrót do artykułu
-
Defekty chrząstki stawowej można leczyć za pomocą komórek z przegrody nosowej. Naukowcy z Uniwersytetu w Bazylei i uczelnianej kliniki wykazali, że komórki pobrane z przegrody są w stanie przystosować się do środowiska stawu kolanowego i naprawić wady tamtejszej chrząstki. Ubytki w chrząstce stawowej są częstym następstwem procesów degeneracyjnych u starszych osób. Po wypadku/urazie występują także u młodszych ludzi. Takie wady trudno naprawić; wymaga to niejednokrotnie skomplikowanych operacji i długiej rehabilitacji. Na szczęście profesorowie Ivan Martin i Marcel Jakob zaprezentowali ostatnio nową (bardzo obiecującą) metodę leczenia. Podczas badań Szwajcarzy pobrali próbki o średnicy 6 mm z przegród nosowych 7 pacjentów w wieku poniżej 55 lat. Później wyizolowali z nich chondrocyty, a po namnożeniu nanieśli je na rusztowanie, które miało pozwolić na uzyskanie przeszczepu o wymiarach 30x40 mm. Po kilku tygodniach z kolan chorych usunięto zniszczoną chrząstkę i zaimplantowano wyhodowaną tkankę. W ramach wcześniejszego studium dzięki tej samej metodzie zrekonstruowano zniszczone przez nowotwór skrzydełka nosa. Naukowcy pracujący na modelu kozim byli zaskoczeni, że przeszczepione komórki z przegrody nosowej pasowały do profilu komórek stawu kolanowego, mimo że oba typy komórek mają inne pochodzenie: przegroda nosowa neuroektodermalne, a chrząstka stawowa mezodermalne. Zdolność tych pierwszych do samoodnowy wiąże się z brakiem ekspresji pewnych genów HOX (w chondrocytach ekspresja ta zachodzi). Ponieważ wcześniej wykazano, że w ciągu życia ludzkie chondrocyty zachowują zdolność wzrostu i tworzenia chrząstki, metoda powinna się też sprawdzić u starszych pacjentów. Mimo że głównym celem obecnego studium jest ocena bezpieczeństwa i wykonalności przeszczepów z przegrody nosowej, wstępna skuteczność kliniczna wydaje się wysoce obiecująca. « powrót do artykułu
-
Wino chroni przed chorobami sercowo-naczyniowymi tylko wtedy, gdy ktoś pamięta o regularnych ćwiczeniach. To pierwsze randomizowane studium dot. wpływu czerwonego i białego wina na markery miażdżycy u ludzi w lekkim-umiarkowanym stopniu zagrożonych chorobami sercowo-naczyniowymi. Odkryliśmy, że wino pite w umiarkowanych ilościach wpływa zabezpieczająco tylko na osoby, które [poza tym] ćwiczą. Oba rodzaje wina zapewniały takie same rezultaty" - opowiada prof. Milos Taborsky. Studia retrospektywne pokazywały, że wino zwiększa poziom dobrego cholesterolu HDL. Dotąd jednak nie przeprowadzono długofalowych, prospektywnych i bazujących na losowaniu do grup badań, które porównywałyby wpływ białego i czerwonego wina na poziom HDL oraz markerów miażdżycy. Stąd pomysł Czechów na projekt In Vino Veritas (IVV). Naukowcy przeprowadzili eksperyment z udziałem 146 osób; wg wyników ze skali SCORE, były one lekko-umiarkowanie zagrożone chorobami sercowo-naczyniowymi. Wylosowano je do grup, które przez rok miały pić albo wino czerwone (Pinot Noir), albo białe (Chardonnay-Pinot). Oba rodzaje alkoholu pochodziły z tego samego rocznika i rejonu Czech. Za umiarkowane spożycie uznano, zgodnie z definicjami Światowej Organizacji Zdrowia, wypijanie przez kobiety 0,2, a przez mężczyzn 0,3 l wina maksymalnie 5 razy w tygodniu. Ochotnicy jedli to, co zazwyczaj. Mieli prowadzić dzienniczki konsumpcji wina i innych alkoholi, zażywanych leków, a także ilości i rodzaju ćwiczeń. Korki trzeba było zwracać naukowcom, tak by było wiadomo, że wino zostało wypite, a nie sprzedane. Okazało się, że w obu grupach (białego i czerwonego wina) nie było różnicy w poziomie HDL w momencie rozpoczęcia studium i po upływie roku. Na końcu w obu grupach odnotowano niższy poziom LDL, zaś cholesterol całkowity był obniżony tylko u ludzi spożywających czerwony trunek. Wzrost cholesterolu HDL to główna wskazówka, że coś chroni przed chorobami sercowo-naczyniowymi, można więc stwierdzić, że ani czerwone, ani białe wino nie miało wpływu na uczestników studium ujmowanych jako całość. Jedyny pozytywny i stały efekt zaobserwowano w podgrupie osób, które piły wino [czerwone bądź białe] i więcej się gimnastykowały (ćwiczyły regularnie co najmniej 2 razy w tygodniu). W tej populacji HDL wzrósł, a LDL i cholesterol całkowity spadły. Może istnieć pewna synergia między niską dawką alkoholu etylowego z wina i aktywnością fizyczną [...]. W przyszłości Czesi chcą porównać wpływ białego i czerwonego wina na markery miażdżycy u ludzi w wysokim stopniu zagrożonych chorobami sercowo-naczyniowymi, którzy zażywają statyny i regularnie ćwiczą. « powrót do artykułu
-
Importowany czosnek stanowi dla egzotycznych wirusów roślinnych idealne medium do podróży na gapę. Co więcej, sadząc ząbki, które nam wykiełkowały, przyczyniamy się do ich rozprzestrzenienia. Czosnek jest szczególnie podatny na wirusy roślinne, bo rozmnaża się wegetatywnie i nie przechodzi przez etap nasienia. Nasienie dysponuje licznymi mechanizmami odfiltrowywania wirusów. To sposób roślin na samooczyszczanie się [...] - wyjaśnia dr Steve Wylie z Uniwersytetu Murdocha. Rok po roku czosnek akumuluje wirusy, dlatego autorzy raportu z pisma PLoS ONE zastanawiali się, jakie wirusy mogą dotrzeć z importem na antypody, zwłaszcza że Australia sprowadza aż 85% swojego czosnku. Sprowadzamy 3500 t czosnku rocznie, głównie z Chin. Naukowcy udali się do supermarketów i kupili 11 główek czosnku. Pochodziły one z różnych krajów: Australii, USA, Meksyku, Argentyny, Hiszpanii czy Chin. Zastosowawszy sekwencjonowanie, akademicy wykryli 11 wirusów RNA, w tym gatunki z Meksyku i Argentyny, które "znacznie różniły się od wszystkiego, co dotąd widziano. Wylie przypomina, że o ile czosnki sprowadzane dla rolników do celów hodowlanych są poddawane kwarantannie, o tyle czosnki importowane do celów spożywczych już nie. Uznaje się je za niezdolne do życia, lecz zapobiegające kiełkowaniu napromienianie gamma nie zawsze się sprawdza. Gdy zakażony egzotycznym wirusem ząbek zostaje zasadzony w przydomowym ogródku, do rozprzestrzenienia patogenu wystarczy, by później na roślinie żerował jakiś owad, np. mszyca. Choć wirus nie szkodzi ludziom, może uderzyć w miejscowy przemysł czosnkowy. Zakażone główki rosną o wiele wolniej. Są mniejsze, a jakość gorsza, przez co hodowca mniej zarabia. Poza tym niektóre z czosnkowych wirusów mogą infekować rodzime storczyki. Wylie podkreśla, że studium zarysowało szerszy problem: możliwość importowania egzotycznych wirusów z innymi rozmnażającymi się wegetatywnie roślinami, np. ziemniakami lub batatami. Wirusy akumulują się także w cebulkach kwiatów, dlatego niebezpieczne bywają sprowadzane bez kontroli celnej żonkile czy tulipany. « powrót do artykułu
-
Core i7-5960X Extreme Edition, procesor dla graczy
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Intel rozpoczął sprzedaż swojego najbardziej wydajnego procesora dla pecetów. Core i7-5960X Extreme Edition powstał przede wszystkim z myślą o graczach. Nowy CPU to pierwszy układ Intela dla klientów indywidualnych, który obsługuje 16 wątków oraz współpracuje z pamięcią DDR4. W porównaniu z DDR3 nowe układy pamięci zapewniają o 50% szybszy wewnętrzny transfer danych przy zapotrzebowaniu na energię zmniejszonym o 30-40 procent. Core i7-5960X korzysta z 8 rdzeni i zegara o maksymalnej częstotliwości nominalnej 3,50 GHz. Jego taktowanie można jednak znacząco zwiększyć. Przy chłodzeniu cieczą procesor może pracować nawet z zegarem ponad 5 GHz. CPU korzysta z 20 megabajtów pamięci cache, obsługuje 40 linii PCI Express 3.0 oraz kości DDR4-2133. Jego pobór mocy (TDP) wynosi 140 watów. Intel zapewnia, że w porównaniu z 4-rdzeniowym układem Core i7 Extreme Edtition nowy procesor jest średnio o 79% szybszy. Edycja wideo 4K odbywa się na nim o 20% szybciej, renderowanie scen 3D o 32% szybciej a kodowanie wideo 4K na 1080p przebiega o 69% szybciej. Nowy układ nie jest jednak tani. Jego cena hurtowa, przy zakupie 1000 sztuk, wynosi 999 dolarów. « powrót do artykułu -
Zmiany klimatyczne zagrażają karpieńcowi diablemu (Cyprinodon diabolis), rybie, która występuje tylko i wyłącznie w Devil's Hole. Niezwykła populacja liczy obecnie 35 dorosłych osobników i zamieszkuje zbiornik wodny w Dolinie Śmierci. Zwierzęta żyją w izolowanej jaskini w słonej wodzie geotermalnej o temperaturze 33 stopni Celsjusza, w której poziom tlenu jest tak niski, iż większość gatunków ryb byłaby bliska śmierci. Naukowcy z University of Nevada oraz Desert Research Institute ostrzegają, że woda staje się coraz cieplejsza i prawdopodobnie jej temperatura będzie rosła. Już teraz doprowadziło to do dramatycznych zmian. Z powodu rosnącej temperatury optymalny okres wylęgu skrócił się już o cały tydzień. Obecnie trwa on 10 tygodni. W tym czasie panują odpowiednie warunki termiczne, a w wodzie jest wystarczająco dużo substancji odżywczych, by utrzymać populację narybku. Skrócenie optymalnego okresu lęgu już wpłynęło na zmniejszenie populacji dorosłych osobników. Zmiany klimatyczne powodują, że karpieńcowi diablemu trudniej jest przetrwać w Devil's Hole i prawdopodobnie to one przyczyniły się do obserwowanego spadku liczebności populacji - mówi Mark Hausner z Desert Research Institute. Uczony spodziewa się, że do połowy obecnego wieku optymalny okres lęgu skróci się o kolejne dwa tygodnie. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że temperatura będzie rosła i nie ma najmniejszych wątpliwości, że wpłynie to na ryby - dodaje główny autor badań, profesor Scott Tyler z University of Nevada. Ta populacja żyje w akwarium, niezwykle wrogim akwarium, którego nie można przenieść. To gatunek, który nie może zaadaptować się do innych warunków czy przenieść tam, gdzie będzie lepiej. Przetrwał on ponad 10 000 lat ewolucji, pomimo tego, że jego pula genetyczna jest niezwykle ograniczona - dodaje. Podczas ostatnich badań w Devil's Hole zaobserwowano 92 ryby. Przed 10 latu populacja liczyła 171 osobników, a w 1972 roku, gdy rozpoczęto jej badania, naliczono 553 ryby. Naukowcy wiedzą jednak, że ich liczba sezonowo się waha, mają więc nadzieję, iż w najbliższym czasie ryb przybędzie. « powrót do artykułu
-
Zagospodarowanie odpadów i pozyskanie białka w jednym
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Jakub Dzamba z McGill University zaproponował pomysł, który stanowi rozwiązanie 2 problemów naraz. Hodowla świerszczy w specjalnych plastikowych pojemnikach zapewnia pokarm, a że owady żywią się tym, co normalnie trafiłoby na kompost, można w ten sposób zagospodarować część odpadów. Dzamba zaprezentował swoją świerszczową farmę na montrealskiej Konferencji Innowacji Pokarmowych. Media donoszą, że pracował nad metodą 7 lat. Zdarzało się, że gdy wyjeżdżał gdzieś z żoną, po powrocie okazywało się, że świerszcze rozpierzchły się i skaczą po całym domu. Wg Kanadyjczyka, hodowla świerszczy w pojemniku, który można ustawić np. w kuchni, zmieni nasz sposób pozyskiwania białka. Przed przygotowaniem posiłku owady należy umieścić (podobnie jak kraby) w zamrażalniku, a później ugotować. Dzamba podkreśla, że nawet on miał początkowo opory przed "oporządzaniem" świerszczy. To wydaje się dziwne. [Normalnie] co chwilę zabijamy owady, ale kiedy się je hoduje i trzyma przez 2 miesiące na stole, bo tyle trwa pozyskanie kolejnej partii, wszystko się zmienia. Obecnie Kanadyjczyk pracuje nad nowym modelem hodowli, który ma być gotowy do końca roku. « powrót do artykułu -
W Wiedniu przeprowadzono eksperyment, podczas którego wykorzystano zjawiska kwantowe do uzyskania obrazu w sposób sprzeczny z intuicją. Uczeni z Instytutu Kwantowej Optyki i Kwantowej Informaji, Wiedeńskiego Centrum Nauki Kwantowej i Technologii oraz Uniwersytetu Wiedeńskiego opracowali system, w którym obraz uzyskano bez potrzeby wykrywania światła, jakie padało na obrazowany obiekt, a światło, dzięki któremu obraz został stworzony, nigdy nie miało kontaktu z obiektem. Zwykle do zarejestrowania obrazu jakiegoś obiektu, musimy go oświetlić, a następnie zarejestrować odbite światło. Często jednak odpowiednie oświetlenie nie jest możliwe lub też najlepszy obraz można uzyskać oświetlając obiekt w tak specyficzny sposób, iż nie istnieje sprzęt potrzebny do zarejestrowania obrazu. Wiedeńscy naukowcy opisali w Nature eksperyment, podczas którego wykorzystali splątane fotony. Zwykle pary takich fotonów uzyskuje się oświetlając laserem nieliniowy kryształ. Austriaccy naukowcy wykorzystali laser do oświetlania dwóch kryształów, dzięki czemu stworzyli pary splątanych fotonów w obu kryształach. Jeden z fotonów był fotonem podczerwonym, a drugi fotonem czerwonym. Obrazowany obiekt umieszczono pomiędzy kryształami. Cały eksperyment zaprojektowano tak, by jedynie foton podczerwony przechodził przez obrazowany obiekt. Foton ten trafia do drugiego kryształu, gdzie łączy się z jakimkolwiek utworzonym tam fotonem podczerwonym. Z punktu widzenia fizyki nie jest możliwe stwierdzenie, w którym krysztale powstała para fotonów. Ponadto podczerwony foton nie zawiera informacji o obiekcie, z którym się zetknął. Jednak, dzięki temu, że fotony są splątane, informacja o obiekcie znajduje się w czerwonym fotonie, który jednak nigdy nie miał kontaktu z obiektem. Z połączenia czerwonych fotonów z pierwszego i drugiego kryształu uzyskano wzorzec ciemnych i jasnych punktów, które stworzyły dokładny obraz obiektu. Co ciekawe, rozproszeniu uległy tylko fotony podczerwone, te, które miały kontakt z obiektem. Obraz tworzony jest wyłącznie przez fotony, które z obiektem się nie zetknęły. Naukowcy z Wiednia sądzą, że ich technika przyda się tam, gdzie musimy obrazować bardzo słabo oświetlone obiekty, a zatem w medycynie i naukach biologicznych.
-
Naukowcy z Argonne National Laboratory (ANL) i Uniwersytetu Chicagowskiego przeanalizowali mikrobiomy ludzkich domów. Wiemy, że pewne bakterie sprawiają, że myszom np. łatwiej przytyć, inne z kolei wpływają na rozwój mózgu młodych gryzoni. Chcieliśmy wiedzieć, skąd pochodzą, a że ludzie coraz więcej czasu spędzają w pomieszczeniach, zależało nam na zmapowaniu mikroorganizmów z domostw i określeniu prawdopodobieństwa, że osiedlą się na nas - wyjaśnia Jack Gilbert. Home Microbiome Project objął 7 rodzin: w sumie 18 osób, 3 psy i 1 kota (monitoring prowadzono przez 6 tygodni). Uczestnicy badania codziennie pobierali wymazy z dłoni, stóp i nosów. Pobierali też próbki z różnych domowych powierzchni, w tym z klamek, włączników światła, podłóg i blatów kuchennych. Później wszystko trafiało do ANL, gdzie naukowcy prowadzili analizy DNA. Chcieliśmy sprawdzić, w jakim stopniu ludzie wpływali na społeczności bakteryjne z domowych powierzchni oraz na sobie nawzajem - opowiada Gilbert. Okazało się, że ludzie w dużym stopniu wpływali na domowe mikrospołeczności. Gdy 3 rodziny się przeprowadziły, zajęło mniej niż dzień, by pod względem bakteryjnym nowe lokum wyglądało jak poprzednie. Liczył się także regularny kontakt fizyczny między ludźmi. W domu, gdzie na 3 mieszkańców 2 osoby pozostawały ze sobą w związku, para dzieliła ze sobą znacząco więcej bakterii. Współdzielenie większości bakterii dotyczyło również małżeństw oraz ich małych dzieci. W gospodarstwach domowych największe podobieństwo bakteryjnych społeczności obserwowano w przypadku dłoni. Nosy wykazywały większe zróżnicowanie indywidualne. Obecność wychodzących psów i kotów sprawiała, że w domach było więcej baterii glebowych i roślinnych. W jednym przypadku naukowcy śledzili potencjalnie patogenną bakterię z rodzaju Enterobacter. Najpierw pojawiła się ona na dłoniach jednej osoby, potem na blacie kuchennym, a na końcu na dłoniach drugiego domownika. Akademicy tłumaczą, że blat mógł, oczywiście, być ścieżką transmisji, z drugiej jednak strony to dość prawdopodobne, że rutynowo stykamy się z żyjącymi na nas i w naszym otoczeniu szkodliwymi bakteriami, ale chorujemy tylko przy osłabieniu układu odpornościowego. Gilbert przewiduje, że badanie domowych mikrobiomów będzie wykorzystywane w kryminalistyce. Dysponując niezidentyfikowaną próbką z podłogi, potrafiliśmy [bowiem] z łatwością stwierdzić, od której rodziny pochodziła. Kiedy dana osoba i jej bakterie opuszcza dom, mikrospołeczność zmienia się znacznie w ciągu dni. Z dość dobrą dokładnością można [zatem] teoretycznie przewidzieć, czy ktoś gdzieś mieszkał i kiedy. « powrót do artykułu
-
To, czy tzw. e-papierosy są bezpieczną alternatywą dla tradycyjnych produktów tytoniowych, zależy od zwyczajów użytkownika. Jeśli bowiem za często sięga on po substytuty papierosów, szkodzi swojemu układowi mięśniowo-szkieletowemu. Naukowcy z Uniwersytetu w Miami przeanalizowali badania z 5 ostatnich lat. Interesował ich wpływ nikotyny na gojenie ran i złamań u ludzi. Odkrycia sugerują, że w niskich dawkach nikotyna może być korzystna, sprzyjając np. produkcji kolagenu i gojeniu ran. Niestety, przy wyższych dozach komórki biorące udział w naprawie skóry i kości stają się nieskuteczne. To dlatego nadużywanie nikotynowej terapii zastępczej może stwarzać zagrożenie dla zdrowia. Co jest jednak wysoką lub niską dawką, zależy od rodzaju komórek. Nie wszystkie komórki reagują na nikotynę w ten sam sposób. To, co jest niską dawką dla jednej, może być wysoką dla drugiej. Gdy ekspozycja na nikotynę się kończy, skutki są do pewnego stopnia odwracalne - wyjaśnia doktorant Carlos M. Carballosa. O ile sam wpływ nadużywania nikotyny nie jest dla naukowców niczym nowym, o tyle oddziaływania na komórki macierzyste oraz układu mięśniowo-szkieletowego już tak. Szeroko udokumentowano, że w porównaniu do osób niepalących, u palaczy po złamaniu leczenie kości trwa dłużej. Istnieje wiele teorii, które próbują to wyjaśniać. My [jednak] sądzimy, że nikotyna znacząco wpływa na potencjał komórek macierzystych w zakresie namnażania, migracji oraz różnicowania osteogenicznego [...] - twierdzi prof. Herman S. Cheung. Mechanizm, za pośrednictwem którego nikotyna wpływa na zdrowie kostno-mięśniowe, nie został dobrze poznany, lecz badania pokazują, że rolę mediatorów wydają się odgrywać cholinergiczne receptory nikotynowe (nAChRS) z powierzchni komórek. Naukowcy podejrzewają, że gdy nAChRS są wystawiane na oddziaływanie nikotyny, wpływa to na ekspresję miRNA. Oddziaływanie nikotyny na miRNA znajduje się w kręgu obecnych zainteresowań badawczych - podsumowuje Carballosa. « powrót do artykułu
-
Fotonika to jedna z najbardziej obiecujących technologii przyszłości. W obecnie używanych układach elektronicznych przesyłane są elektrony, w układach fotonicznych nośnikiem informacji są fotony. Uzyskanie prawidłowo działającego układu fotonicznego wymaga stworzenia strumienia pojedynczych fotonów i kontrolowania kierunku ich ruchu. To jednak poważny problem, gdyż fotony i elektrony na poziomie kwantowym zachowują się odmiennie. Elektrony są fermionami i bez przeszkód podróżują samodzielnie. Tymczasem fotony to bozony, które mają tendencję do zbijania się w grupy. Jednak, jako że w systemach fotonicznych informacja jest powiązana z pojedynczym fotonem, konieczne jest, by fotony podróżowały osobno, a nie razem. Trzeba zatem wyemitować foton z systemu fermionowego. Osiągnęliśmy to dzięki silnej interakcji światła i materii - mówi główny autor dokonanego właśnie przełomu profesor Peter Lodahl z Instytutu Nielsa Bohra na Uniwersytecie w Kopenhadze. Uczeni opracowali rodzaj działa wystrzeliwującego pojedyncze fotony. Działo zostało zintegrowane w optycznym układzie scalony. Układ ten składa się z miniaturowego kryształu o szerokości 10 i grubości 160 mikrometrów. W centrum znajduje się kropka kwantowa, która stanowi źródło światła. Później oświetlamy laserem kwantową kropkę. Znajdują się w niej atomy z elektronami krążącymi wokół jąder. Światło lasera wzbudza elektrony, które przeskakują z jednej powłoki na drugą, emitując pojedyncze fotony. Zwykle fotony te wędrują we wszystkich kierunkach, jednak nasz układ fotoniczny został tak zaprojektowany, że mogą one poruszać się tylko przez pojedynczy kanał - wyjaśnia profesor Soren Stobbe. Zespół z Kopenhagi jest w stanie kontrolować i wysyłać w pożądanym kierunku 98,4% fotonów.
-
Mężczyźni jedzący dużo pomidorów rzadziej chorują na raka prostaty
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
U mężczyzn, którzy jedzą ponad 10 porcji pomidorów tygodniowo, ryzyko zapadnięcia na raka prostaty jest aż o 18% niższe. Rak prostaty to 2. najczęściej występujący u mężczyzn nowotwór. Jest częstszy w krajach rozwiniętych, co wg ekspertów, ma związek z zachodnim stylem życia i dietą. By sprawdzić, czy stosowanie się do wytycznych zmniejsza ryzyko raka gruczołu krokowego, naukowcy z Uniwersytetów w Bristolu, Oksfordzie i Cambridge przyglądali się trybowi życia i menu 1806 mężczyzn w wieku 50-69 lat z rakiem i porównywali ich do zdrowej grupy kontrolnej 12005 panów. Autorzy artykułu z pisma Cancer Epidemiology, Biomarkers and Prevention jako pierwsi próbowali opracować indeks dietetyczny dla raka prostaty. Wzięli pod uwagę 3 składniki, powiązane dotąd z kształtowaniem ryzyka tej choroby: selen, wapń oraz pokarmy bogate w likopen. Jak można się było spodziewać, w przypadku panów z ich optymalnym spożyciem ryzyko raka gruczołu krokowego było niższe. Okazało się, że u mężczyzn, którzy jedli ponad 10 porcji pomidorów na tydzień (np. w postaci świeżych pomidorów, soku pomidorowego czy fasolki po bretońsku) występował 18-proc. spadek ryzyka raka prostaty. Naukowcy uważają, że dobroczynny wpływ ma związek z przeciwutleniającym likopenem. Akademicy analizowali też rekomendacje World Cancer Research Fund oraz Amerykańskiego Instytutu Badań nad Nowotworami dotyczące aktywności fizycznej, diety i wagi ciała. Zauważyli, że tylko zalecenie związane z pokarmami roślinnymi - wysoką konsumpcją owoców, warzyw i błonnika - wpływało na obniżenie ryzyka raka prostaty. Zjadanie zalecanych 5 lub więcej porcji warzyw i owoców dziennie zmniejszało ryzyko zachorowania o 24% (w porównaniu do panów spożywających 2,5 porcji lub mniej). Ponieważ nie są to rekomendacje dotyczące zapobiegania stricte rakowi prostaty, Brytyjczycy uważają, że nie są one wystarczające i trzeba opracować dodatkowe doprecyzowujące wytyczne. Nasze studium sugeruje, że pomidory mogą być ważne w zapobieganiu rakowi prostaty. By to potwierdzić, należy jednak przeprowadzić kolejne studia, zwłaszcza testy na ludziach - podsumowuje Vanessa Er. « powrót do artykułu -
Brazylijska część Mata Atlântica (Las Atlantycki) to jeden z najważniejszych ekosystemów na Ziemi. Międzynarodowa grupa uczonych obliczyła, że las można uratować inwestując rocznie zaledwie 0,01% brazylijskiego PKB. W Mata Atlântica żyje niemal 10 000 gatunków roślin, a liczba gatunków ptaków jest wyższa niż w całej Europie. Wszystko zaś na obszarze zaledwie 160 000 kilometrów kwadratowych. W przeszłości las zajmował powierzchnię niemal 1,5 miliona kilometrów kwadratowych. Teraz 90% lasu zniknęło, a na jego terenie mieszka ponad 130 milionów ludzi. Na łamach Science ukazał się artykuł, z którego dowiadujemy się, że wystarczyłoby przeznaczyć rocznie 198 milionów USD na wykup ziemi i ponowne zalesianie, by uchronić większość gatunków przed wyginięciem. Ta kwota to zaledwie 6,5% ogólnej kwoty, jaką Brazylia przeznacza obecnie na subsydia dla rolnictwa. Już w tej chwili w Brazylii istnieją programy, w ramach których chroni się las poprzez odkupowanie ziemi od rolników. Jednak są to inicjatywy lokalne, które nie mają większego wpływu na poprawę kondycji lasu jako całości. Mata Atlântica jest mniejszy i znacznie bardziej zdegradowany niż amazoński las deszczowy. Jednak on też posiada bardzo bogatą bioróżnorodność. Jest on kluczowym habitatem dla ponad połowy brazylijskich gatunków zagrożonych wyginięciem. Poza obszarami chronionymi na 90% terenu Mata Atlântica lasy zajmują mniej niż 30% wcześniejszego terenu. To nie wystarczy, by zapewnić przetrwanie gatunków - mówi doktor Christina Banks-Leite z Imperial College London. Uczona zauważa, że stosunkowo niewielka kwota wystarczy, by uchronić wiele gatunków roślin i zwierząt. Właściciele ziem przeznaczonych pod zalesianie otrzymywaliby pieniądze oraz korzystali z faktu, że lepiej zachowany las chroni ich plony przed infekcjami oraz zwiększa liczbę zwierząt zapylających. Obliczenia dotyczące zachowania Mata Atlântica to wynik 9-letnich badań prowadzonych przez naukowców pracujących pod kierunkiem uczonych z Uniwersytetu w São Paulo. Specjaliści zbierali dane dotyczące roślin i zwierząt w 79 różnych obszarach lasu. Oceniali jakość ekosystemu na terenach chronionych i niechronionych, analizowali strategie i koszty ochrony. Nasze badania jasno dowiodły, że istnieje granica utraty bioróżnorodności związana z wylesianiem. Poza tą granicą nie tylko znika wiele gatunków, ale zanikają też funkcje, jakie gatunki te spełniają w ekosystemie. A wiele z nich jest niezwykle korzystnych dla ludzi. Określenie tej granicy jest niezbędne do opracowania strategii, w której z jednej strony umożliwimy rozwój rolnictwa, a z drugiej – zachowamy bioróżnorodność - mówi główny autor badań, profesor Jean-Paul Metzger. « powrót do artykułu
-
W miarę wzrostu liczby aplikacji w Windows Phone Store oraz Windows Store Microsoft musi mierzyć się z tymi samymi problemami, które dotykają jego konkurentów. Koncern z Redmond usunął ostatnio około 1500 różnych programów, od takich, które nie działały prawidłowo, poprzez bezpłatne fałszywki będące prawdopodobnie mało wyszukanym żartem, po programy napisane dla zysku przez cyberprzestępców. Obecnie w obu sklepach Microsoftu znajduje się 300 000 aplikacji, a firma przyjęła strategię pośrednią pomiędzy działaniami Apple'a i Google'a. Koncern prowadzi ściślejszą niż Google kontrolę tego, co trafia do jego sklepu, ale nie jest ona tak surowa, jak działania Apple'a. Microsoft wprowadził właśnie dodatkowe zasady umieszczania programów w swoich sklepach. Aplikacja nie może naśladować nazwy innych popularnych aplikacji i usług, a jej nazwa nie może wprowadzać użytkownika w błąd, co do sposobu jej działania. Ikona aplikacji nie może naśladować ikony innej popularnej aplikacji ani logo znanych firm. Ponadto program musi zostać przypisany do kategorii, która odpowiada jego funkcji. Wprowadzenie takich reguł będzie wymagało ściślejszej kontroli ze strony Microsoftu, jednak z drugiej strony powinno ułatwić życie użytkownikom, którzy niejednokrotnie zmyleni nazwą czy kategorią, w jakiej znaleźli program, rozczarowują się, gdyż nie jest on tym, czego się spodziewali. « powrót do artykułu
-
Sposób, w jaki Wenecja poradziła sobie w XIV w. z epidemią dżumy, może zainspirować współczesne metody ograniczania konsekwencji zmiany klimatu czy wyjątkowo zakaźnych lub lekoopornych chorób - twierdzi dr Igor Linkov z Centrum Badań Inżynieryjnych i Rozwoju Amerykańskiej Armii. W XIV w. Wenecja (od VIII w. stolica niezależnej Republiki Weneckiej) była centrum handlowym, a w 1347 r. stała się epicentrum klęski dżumy. Najpierw za pomocą rytuałów i modlitw próbowano wpływać na domniemane źródło zagrożenia, czyli np. Boga czy wampiry, później jednak wdrożono coś, co dziś nazwano by zarządzaniem odpornością na kryzysy i katastrofy. Zamiast próbować poradzić sobie ze słabo rozumianym ryzykiem, władze skupiły się na zarządzaniu ruchem, kontaktami społecznymi i zbieraniu danych dla miasta. Polegało to m.in. na wdrożeniu systemu inspekcji, okresów kwarantanny, lazaretów na sąsiednich wyspach, a także noszeniu odzieży ochronnej. Choć nie dało się zahamować początkowego wyniszczenia, to dzięki skumulowanym kilkusetletnim wysiłkom Wenecja nadal prosperowała, doświadczając później zaledwie paru epizodów dżumy, podczas gdy południową Europę nadal nawiedzały podobne epidemie. Teraz, gdy przez Afrykę przetacza się epidemia gorączki krwotocznej, Linkov i inni proponują, by wziąć przykład z wenecjan i ich zarządzania odpornością. W przypadku wirusa Ebola zarządzanie ryzykiem utrudniają czynniki ekonomiczne i kulturowe. Choć minie jakiś czas, nim uda się wykorzenić tradycje sprzyjające rozprzestrzenianiu choroby, nadal można poprawiać zdolność reagowania pozostałych części systemu na ponowne pojawienie się gorączki krwotocznej. Zarządzanie odpornością może być wskazówką, jak poradzić sobie z obecnym wybuchem epidemii gorączki krwotocznej w Afryce, a także z innymi problemami, takimi jak rozrost populacji czy wpływ globalnej zmiany klimatu. « powrót do artykułu
-
NASA poinformowała, że Space Launch System (SLS), poleci w dziewiczy lot w 2018 roku. Wcześniej była mowa o roku 2017. SLS ma być najpotężniejszą rakietą w dziejach ludzkości. Będzie pierwszym od 40 lat pojazdem, który zawiezie człowieka poza bliską orbitę okołoziemską. To prawdopodobnie ona dostarczy astronautów na Marsa. Prace nad systemem trwają już trzy lata. Czynimy znaczące postępy - zapewnia William Gerstenmaier dyrektor w Human Explorations and Operations Mission Directorate. Nasze zespoły mają na uwadze możliwe wcześniejsze terminy zakończenia prac, ale już teraz wiemy, że będziemy gotowi najpóźniej w listopadzie 2018 roku - dodał. Optymizm Gerstenmaiera zderza się jednak z ostatnim raportem Government Accountability Office (GAO), które stwierdziło, że obecny budżet SLS może być o 400 milionów USD zbyt mały, by można było zrealizować wszystkie założone plany. GAO martwi się również o terminy oraz zadaje pytanie, w jaki sposób inżynierowie NASA mają zamiar zintegrować w SLS sprzęt stworzony wcześniej na potrzeby zlikwidowanego przez administrację Obamy programu Constellation. To właśnie w jego ramach miał powstać system do zawiezienia ludzi na Marsa. NASA bierze pod uwagę zastrzeżenia GAO i ma zamiar na nie odpowiedzieć. SLS pozwoli na wynoszenie ciężarów o wadze stu kilkudziesięciu ton. Na potrzeby misji załogowych z systemem rakietowym zostanie zintegrowany pojazd Orion. Jego pierwszy lot w przestrzeni kosmicznej zaplanowano na grudzień bieżącego roku. « powrót do artykułu
-
Peter i Nelly Hazellowie z Tasmanii znaleźli błąkającą się po ich ziemi zarośniętą owcę. Merynos ma na sobie ok. 25 kg wełny. Jeśli oszacowania się potwierdzą, Shaun pobije rekord należący od 2004 r. do nowozelandzkiego Shreka. Pan Hazell wyjaśnia, że udało mu się podkraść i złapać barana, bo długi włos zasłaniał mu oczy. U Shauna znaleziono znacznik z farmy na wschodzie Tasmanii. Prawdopodobnie w swym ok. 6-letnim życiu nie był nigdy strzyżony, ale w ciągu kilku następnych dni na pewno spotka się z golarką. Biorąc pod uwagę, jak długo się błąkał, stan jego zdrowia jest świetny. « powrót do artykułu