Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37026
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    229

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Microsoft ma podobno zamiar porzucić markę Nokia i będzie określał swoje smartfony jedynie nazwą Lumia. Redaktorzy serwisu GeekOnGadgets twierdzą, że otrzymali poufny dokument, w którym Microsoft opisuje swoją strategię nadawania nazw produktom. Zgodnie z nim już wkrótce z nowych smartfonów ma zniknąć nazwa Nokia. Znajdziemy na nich jedynie nazwę producenta, czyli Microsoftu, oraz nazwę urządzenia – Lumia. Nazwa Nokia ma zostać porzucona już podczas tegorocznej świątecznej kampanii reklamowej. Ponadto, co potwierdza nasze wcześniejsze doniesienia, zniknąć ma również logo Windows Phone, pozostanie samo Windows. « powrót do artykułu
  2. Po tym, jak przed dwoma miesiącami w jednym z magazynów znaleziono zapomniane fiolki zawierające ospę, amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia przeprowadziły inwentaryzację swoich magazynów laboratoryjnych. Odnaleziono w nich kolejne niebezpieczne zapomniane substancje. NIH poinformował o znalezieniu pięciu nieprawidłowo przechowywanych substancji klasyfikowanych jako „selected agents”. Zgodnie z amerykańskim prawem w ten sposób oznacza się najbardziej niebezpieczne substancje, które podlegają ścisłemu zarachowaniu i mogą być przechowywane tylko w odpowiednio certyfikowanych laboratoriach. Na szczęście substancje te, wśród których znajdowała się m.in. niezwykle toksyczna rycyna, znaleziono w szczelnie zamkniętych, opieczętowanych pojemnikach. Nie ma żadnych podstaw by przypuszczać, że mogły one stanowić zagrożenie dla kogokolwiek. Wszystkie próbki zniszczono. Wspomniana rycyna była zamknięta w pudełku datowanym na rok 1914. NIH przypuszcza, że próbka liczyła sobie 85-100 lat. Z opisu wynika, że buteleczka zawierała 5 gramów trucizny. Eksperci nie sprawdzali, ile jej pozostało. Przedstawiciele NIH poinformowali, że co prawda rycyna jest wykorzystywana w nauce, ale laboratorium, w którym znaleziono próbkę, nie prowadziło z nią żadnych prac. Innymi, oprócz rycyny, znalezionymi niebezpiecznymi substancjami były jad kiełbasiany, pałeczki dżumy, tularemii oraz bakterie wywołujące melioidozę. Dyrektor ds. badawczych NIH doktor Alfred Johnson, który jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo, powiedział, że substancje te nie powinny znajdować się w laboratoriach NIH, gdyż żadne z nich nie posiada certyfikatu pozwalającego na przechowywanie „selected agents”. Dawniej naukowcy niejednokrotnie archiwizowali substancje, nad którymi pracowali, tworząc swoiste kolekcje historyczne. Fiolki takie wędrowały na tył półek w laboratoryjnych lodówkach i mogły tam spędzać całe lata. Obecnie niebezpieczne substancje są znacznie lepiej pilnowane i monitorowane. NIH traktuje tę sprawę bardzo poważnie. Znalezienie tych substancji pokazuje, że bez przerwy musimy monitorować laboratoria pod kątem zgodności procedur z federalnymi przepisami dotyczącymi bezpieczeństwa biologicznego - oświadczyła agencja. O znalezieniu nieprawidłowo przechowywanej próbki poinformowała też Administracja ds. Żywności i Leków (FDA). W zamkniętej laboratoryjnej lodówce znaleziono enterotoksynę produkowaną przez bakterie z rodzaju Staphylococcus. Toksyna ta powoduje zatrucia pokarmowe. Laboratorium, w którym ją znaleziono, nie było upoważnione do przechowywania tego rodzaju substancji. Próbka została przeniesiona do odpowiedniego laboratorium i zniszczona. « powrót do artykułu
  3. Skażenie wirusem klamki czy powierzchni stołu wystarczy, by w ciągu 2-4 godzin występował on na około połowie pracowników, odwiedzających oraz często dotykanych obiektów. Mycie rąk i wykorzystywanie chusteczek odkażających z czwartorzędowymi związkami amonu [...] ograniczało [jednak] rozprzestrzenianie wirusa o 80-99% - podkreśla Charles Gerba z Uniwersytetu Arizony w Tucson. Wg Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (US Centers for Disease Control and Prevention; CDC), w USA najczęstszą przyczyną ostrego wirusowego zakażenia przewodu pokarmowego są norowirusy. Każdego roku odpowiadają za 19-21 mln zachorowań i przyczyniają się do 56-71.000 hospitalizacji oraz 570-800 zgonów. Powszechnym mechanizmem infekcji jest dotknięcie zakażonej powierzchni i włożenie palców do ust. Podczas eksperymentów zespół Gerby posłużył się bakteriofagiem MS-2, który przypomina norowirusa pod względem kształtu, rozmiarów i oporności na środki odkażające. Na początku dnia pracy w biurowcu, pokoju konferencyjnym i ośrodku opieki zdrowotnej faga umieszczano na jednej z często dotykanych powierzchni: klamce albo blacie stołu. Po upływie różnego czasu (od 2 do 8 godzin) pobierano próbki z 60-100 potencjalnych ognisk zakażeń (włączników światła, poręczy łóżek, blatów, lad, przycisków, uchwytów ekspresu do kawy, kurków kranów, klamek, telefonów oraz komputerów). W ciągu 2-4 godzin bakteriofaga odkryto na 40-60% próbkowanych wektorów. W fazie interwencyjnej sprzątaczy i personel wyposażono w chusteczki z czwartorzędowymi związkami amonu. Wszystkich poinstruowano, że powinno się ich używać co najmniej raz dziennie. Okazało się, że liczba ognisk zakażenia spadła o 80% lub więcej, a stężenie wirusa o 99% lub więcej. « powrót do artykułu
  4. W kwaśnych wodach rekiny unikają zapachu pożywienia, a zakwaszenie wód rośnie przez zwiększenie ilości CO2 w atmosferze. Naukowcy prowadzili eksperymenty z Mustelus canis, podczas których dorosłe rekiny unikały zapachu kałamarnicy. Testowane poziomy CO2 odpowiadały stężeniom prognozowanym dla połowy XXI w. i roku 2100. Znacznemu ograniczeniu uległy dwa zachowania: podążanie tropem ofiary oraz jej atakowanie - opowiada prof. Danielle Dixson z Georgia Institute of Technology. Rekiny są jak pływające nosy, dlatego w kategoriach znajdowania pokarmu wskazówki chemiczne mają dla nich bardzo duże znaczenie. Uwalniany do atmosfery dwutlenek węgla jest absorbowany przez oceany, gdzie rozpuszcza się i obniża pH wody. Kwaśne wody wpływają na zachowanie ryb, zaburzając działanie receptorów GABAA. Gdy GABAA przestają działać, neurony nie wyładowują się prawidłowo. W ramach wcześniejszych badań Dixson wykazała, że ryby żyjące na rafach koralowych, gdzie z dna wydobywa się CO2, nie potrafią tak dobrze wykrywać zapachu drapieżnika, jak ryby z normalnych raf. Philip L. Munday, współautor najnowszego studium z Uniwersytetu Jamesa Cooka, zademonstrował poza tym, że w warunkach odzwierciedlających przyszłe zakwaszenie oceanów drapieżne diademkowate tracą zainteresowanie pokarmem. Eksperymentalną część studium prowadzono w Woods Hole Oceanographic Institute. Dwadzieścia cztery rekiny z lokalnych wód badano w 10-m korycie, które przypominało 2 tory basenu. Przez jeden przepompowywano zapach kałamarnicy, a przez drugi czystą wodę morską. Ponieważ rekiny wolą jedną stronę basenu od drugiej, na początku badania naukowcy ustalili indywidualne preferencje. Później zespół przeprowadził kontrolny eksperyment z normalną wodą, by upewnić się, że M. canis tropią wskazówki pokarmowe. W warunkach odpowiadających obecnemu składowi wód, bez względu na preferencje, rekiny dostosowywały swoje położenie w korycie, tak by spędzać większą część czasu po stronie ze strumieniem zapachu kałamarnicy. Później ryby przebywały przez 5 dni w zbiornikach z 3 różnymi stężeniami dwutlenku węgla: 1) lokalnym współczesnym (405 ± 26 µatm CO2), 2) przewidywanym dla połowy stulecia (741 ± 22 µatm CO2) oraz 3) prognozowanym dla końca XXI w. (1064 ± 17 µatm CO2). W tym czasie M. canis nie karmiono, by mieć pewność, że będą zmotywowane do podążania tropem pokarmu. Po 5 dniach ryby ponownie umieszczano w korycie i znów obserwowano ich zachowanie. Rekiny z 1. i 2. zbiornika spędzały ponad 60% czasu w strumieniu z bodźcem pokarmowym, a zwierzęta z 3. grupy mniej niż 15%. Unikały strumienia nawet wtedy, gdy znajdował się po naturalnie preferowanej przez nie stronie. By zapewnić lepszy przepływ i uformować cel do atakowania, woń pożywienia pompowano między cegłami. Biolodzy stwierdzili, że rekiny z 2. i 3. grupy rzadziej przypuszczały atak. W porównaniu do grupy kontrolnej, znacząco ograniczyły uderzenia i ugryzienia. Wyglądało to tak, jakby nie były zainteresowane jedzeniem. Wystawienie na oddziaływanie CO2 nie wpływało na ogólny poziom aktywności M. canis. W eksperymentach nie wykorzystywano żywych ofiar, bo rekiny mogłyby je wykryć za pomocą np. słuchu lub elektrorecepcji, a naukowcom zależało jedynie na zbadaniu wyczuwania sygnałów chemicznych. W ramach przyszłych studiów Dixson chce ocenić oddziaływanie zakwaszenia oceanów na pozostałe zmysły. « powrót do artykułu
  5. Premier Kanady poinformował o znalezieniu jednego z dwóch statków należących do słynnej wyprawy sir Johna Franklina, który w 1845 roku próbował przepłynąć kanadyjską część Arktyki. Obecnie nie wiadomo, która z dwóch jednostek została znaleziona, ale z pewnością jest to jedna z nich. Zaginięcie ekspedycji Franklina szybko stało się jedną z największych tajemnic swoich czasów. W 2008 roku rząd Kanady rozpoczął poszukiwania jednostek. To część strategii mającej na celu zapewnienie sobie kontroli nad Przejściem Północnym. W związku z globalnym ociepleniem i roztapiającymi się lodami Arktyki, Przejście Północne możne stać się bardzo ważnym szlakiem morskim. Ekspedycja Franklina wypłynęła 19 maja 1845 roku z Wielkiej Brytanii. Na pokładzie HMS Erebus i HMS Terror, wyposażonych w najnowocześniejsze osiągnięcia ówczesnej techniki, znajdowało się około 130 osób. Ostatnimi Europejczykami, którzy widzieli ekspedycję była załoga statku wielorybniczego Prince of Wales, która minęła jednostki Franklina 26 lipca 1845 roku. Najprawdopodobniej załoga spędziła zimę 1845/1846 na wyspie Beechey, a we wrześniu 1846 roku statki zostały uwięzione w lodzie w pobliżu Wyspy Króla Williama. Później na wyspie znaleziono kartkę z informacją, że Franklin zmarł na niej 11 czerwca 1847 roku. Zaginięcie ekspedycji Franklina było nie tylko wielką zagadką epoki wiktoriańskich odkryć geograficznych, ale stało się też przyczynkiem do jednej z najbardziej długotrwałych akcji poszukiwawczych w historii. Różne kraje, instytucje i osoby prywatne prowadziły poszukiwania w latach 1848-1859. W sumie wysłano 50 ekspedycji poszukiwawczych, podczas których zginęło więcej osób niż było w zaginionej załodze. Siedem wypraw zorganizowała żona Franklina. Z czasem dowiedziano się, że załoga najprawdopodobniej opuściła uwięzione w lodzie statki i próbowała pieszo dotrzeć do osad ludzkich. Uczestnicy ekspedycji umierali z zimna, na zapalenie płuc, zjadali też ciała swoich towarzyszy. W latach 80. ubiegłego wieku znaleziono trzy ciała członków ekspedycji Franklina, a badania wykazały w ich organizmach wysokie stężenie ołowiu. Pojawiły się więc przypuszczenia, że to zatrucie ołowiem było przyczyną śmierci całej ekspedycji. Znalezienie ekspedycji Franklina uważane jest za jedno z najważniejszych odkryć światowej archeologii morskiej. « powrót do artykułu
  6. Nick Stoeberl z Kalifornii pobił nietypowy rekord. Dwudziestoczterolatek zapewnił sobie miejsce w jubileuszowej 60. edycji Księgi rekordów Guinnessa dzięki mierzącemu 10,1 cm językowi. Podczas kwalifikacji mierzono część języka wystającą poza usta. Stoeberl zdetronizował Brytyjczyka Stephena Taylora, którego język mierzy "zaledwie" 9,8 cm. Rekord należał do niego aż od 2002 r. Nowe wydanie Księgi przedstawia 6 dziesięcioleci bicia rekordów, a także ostatnie dokonania w różnych dziedzinach. Poza Stoeberlem zobaczymy w nim m.in. Akiko Obatę z największą na świecie kolekcją plastikowych produktów spożywczych (od burgerów po desery czy zupy) oraz kota Alleya z USA, który przeskoczył 1,83 cm między dwiema platformami. « powrót do artykułu
  7. Rosyjska Federalna Agencja Kosmiczna (Roskosmos) poinformowała, że przenosi treningi technik przeżycia, jakie przechodzą astronauci, do bazy morskiej w Sewastopolu. Ta polityczna zagrywka oznacza, że astronauci z innych krajów będą musieli podróżować na zajęty przez Rosję Krym bez ukraińskich wiz. Obecność przedstawicieli USA, Japonii czy innych państw na pewno nie ułatwi dyplomatycznych wysiłków zażegnania konfliktu na Ukrainie. Baza w Sewastopolu była przed dekadą wykorzystywana do nauki technik przetrwania po lądowaniu pojazdu z astronautami na wodzie. Wówczas jednak programem kosmicznym zajmowało się rosyjskie lotnictwo wojskowe. Jednak kłopoty finansowe spowodowały, że treningi przeniesiono na niewielkie jezioro w okolicach Moskwy. Obecnie za program kosmiczny odpowiada Roskosmos, jego budżet jest jeszcze mniejszy, zatem przeniesienie treningów do Sewastopola nie było motywowane ani finansami, ani wymogami administracyjnymi. Rosjanie oświadczyli również, że planują prowadzenie w Sewastopolu kursu górskiego survivalu dla astronautów oraz zastanawiają się nad ponownym wykorzystywaniem ośrodka w Eupatorii, w którym kosmonauci przechodzą rehabilitację po misji. Rosja wyraźnie wykorzystuje swój monopol na załogowe loty na ISS. Astronauta, który nie podda się którejś z części treningu, nie będzie mógł polecieć na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
  8. Ludzie mogą być uzależnieni od jedzenia jako takiego, ale nie od specyficznych pokarmów, takich jak produkty bogate w cukier bądź tłuszcz. Międzynarodowy zespół naukowców nie znalazł silnych dowodów na to, że ludzie mogą być uzależnieni od związków chemicznych w konkretnych pokarmach. Mózg nie reaguje na składniki odżywcze w ten sam sposób, co na narkotyki, np. heroinę czy kokainę. Zamiast tego u ludzi rozwija się przymus jedzenia, napędzany przez pozytywne uczucia skojarzone z jedzeniem. Wg specjalistów, mamy zatem do czynienia z zaburzeniem behawioralnym, przypominającym raczej patologiczny hazard. Autorzy raportu z Neuroscience & Biobehavioral Reviews sugerują, by w terapii koncentrować się nie tyle na samych pokarmach, co na jednostkowym stosunku do aktu jedzenia. Ludzie próbują znaleźć racjonalne wyjaśnienie dla nadwagi, a [w takiej sytuacji] łatwo obwiniać pokarm. Pewne jednostki łączą z określonymi produktami związki przypominające uzależnienie. Bywają one zjadane w nadmiarze mimo świadomości zagrożeń dla zdrowia. Traktowanie problemów tego rodzaju jako uzależnienia behawioralnego, a nie od substancji otwiera nowe ścieżki terapeutyczne - podkreśla dr John Menzies z Uniwersytetu w Edynburgu. « powrót do artykułu
  9. Z malowideł naskalnych i rzeźb z grobów wynika, że przed epoką faraonów na terenie Egiptu żyło znacznie więcej dużych ssaków niż obecnie. Eksperci sądzą, że występowało tam aż 37 gatunków, w tym bawolce, antylopy, lwy, dzikie psy, słonie i żyrafy. Obecnie w Egipcie żyje 8 gatunków dużych ssaków. Dramatyczne zmiany, które doprowadziły do zaniku większości ssaków rozpoczęły się przed około 6000 lat. Naukowcy, który analizowali przedstawienia zwierząt powstałe przed epoką dynastyczną uważają, że do załamania ekosystemu i zniknięcia dużych ssaków z Egiptu przyczyniły się zmiany klimatyczne oraz rosnąca liczba ludności. Jednym z badanych zabytków był liczący sobie 5150 lat ceremonialny kamień, na którym wyrzeźbiono dwa dzikie psy, pawia, bawolca, antylopę gnu, caprę, oryksa i żyrafy. Widzimy na niej też zwierzęta mityczne, jak pantery z wężowymi głowami czy gryfa. Na innej kamiennej steli przedstawiono myśliwych polujących na strusie, lwy, antylopy i bawolce. Tam żyła niegdyś duża zróżnicowana społeczność ssaków. Teraz tereny te wyglądają zupełnie inaczej. W miarę jak spadała liczba gatunków, jedną z ważnych cech, które traciło środowisko byłą redundancja ekologiczna systemu. Na tamtych terenach żyło wiele gatunków antylop oraz inni mali roślinożercy. Ta różnorodność była ważna, gdyż są one źródłem pożywienia dla różnych drapieżników. Im mniej gatunków, tym bardziej dalekosiężne skutki ma utrata każdego kolejnego gatunku - wyjaśnia doktor Justin Yeakel z Santa Fe Institute. Yeakel oparł swoje badania na książce zoologa Dale'a Osborne'a, który w 1998 roku wydał dzieło „The Mammals of Ancient Egypt”. Osborne opierał się na danych archeologicznych, paleontologicznych oraz zabytkach piśmienniczych. Dale Osborne stworzył niezwykłą bazę danych, z której możemy dowiedzieć się, kiedy jakie gatunki były reprezentowane w egipskiej sztuce i jak zmieniało się to w czasie. Jego praca pozwoliła nam na zastosowanie technik modelowania ekologicznego, które umożliwiają prześledzenie zmian, dodaje Yeakel. Komputerowe analizy pozwoliły na zidentyfikowanie pięciu momentów, gdy populacja egipskich ssaków ulegała dramatycznym zmianom. Trzy z tych momentów zbiegają się z gwałtownymi zmianami środowiskowymi, suszami, których wynikiem jest obecny klimat Egiptu. Susze takie miały prawdopodobnie też wpływ na historię człowieka. Zbiegają się bowiem z upadkiem Starego Państwa i Nowego państwa. „W Egipcie mieliśmy do czynienia z trzema wielkimi impulsami, które doprowadziły do powstania bardziej suchego klimatu. Rozpoczęły się one przed 5000 tysiącami lat wraz z końcem Wilgotnego Okresu Afrykańskiego, gdy monsuny przesunęły się bardziej na południe. W tym samym czasie zwiększyła się gęstość zaludnienia w Dolinie Nilu i musiało to mieć duży wpływ na populację zwierząt. « powrót do artykułu
  10. Czekoladowy imbryk jest na tyle wytrzymały, by pozwolić na 2-min zaparzanie herbaty przed jej rozlaniem do filiżanek. Wyzwania podjęli się mistrz czekoladnictwa John Costello i jego zespół z Centrum Technologii Produktu Nestle. Brytyjczycy stworzyli czajniczek z wielu warstw gorzkiej czekolady. Ich poczynania emitowano w programie BBC1 The One Show. Problem udało się rozgryźć po przeprowadzeniu serii eksperymentów. Kluczem okazało się wykorzystanie czekolady z 65% zawartością masy kakaowej oraz nakładanie jej warstwami na silikonową formę. Cały proces trwał circa 2,5 godziny. Co ciekawe, jeśli wleje się wodę w określony sposób, nie będzie się jej w środku mieszać i [...] zaparzy tyle, co zwykle, [...] to [...] czekolada ze ścianki imbryka stopi się, ale nie przemieści się dalej. Pozostanie tam, gdzie jest. [Dzięki temu] otrzymamy niewielką ilość osadu na powierzchni cieczy - wyjaśnia Costello. Testy smakowe pokazały, że udało się otrzymać smaczny napar z nutką czekolady w tle. « powrót do artykułu
  11. Redaktorzy serwisu ExtremeTech twierdzą, że coraz więcej dowodów wskazuje, iż Microsoft porzuci numerowanie czy nadawanie dodatkowych nazw swojemu systemu operacyjnemu. Wszystkie kolejne wersje mają nazywać się po prostu Windows. Zmiana taka miałaby na celu z jednej strony uproszczenie życia użytkowników, którzy niejednokrotnie dziwią się, że posiadany przez nich program nie działa na Windows Phone, a przecież działa na Windows na pececie. Z drugiej strony pozwoli to na pokazanie jednolitości całego ekosystemu Windows i miałoby dobry wydźwięk marketingowy. Koncern z Redmond od paru lat dąży do ujednolicenia swojego systemu i stworzenia jednego OS-u dla wszystkich urządzeń. Rezygnacja z dodatkowych oznaczeń może być jednym z kroków ku osiągnięciu celu. Posunięcie takie może być jednak ryzykowne, jeśli system nie będzie dobrze sprawował się na wszystkich urządzeniach. Wówczas negatywna opinia o jego złym funkcjonowaniu na jednym rodzaju urządzeń może przełożyć się na inne urządzenia. Redaktorzy ExtremeTech zauważyli, że w coraz większej liczbie reklam, czy to konkretnych urządzeń, systemu operacyjnego czy jego funkcji (jak np. głosowego asystenta Cortana) nie pada nazwa Windows Phone czy Windows 8. Dowiadujemy się, że mamy do czynienia z Windows. Nawet tam, gdzie Microsoft odniósł duży sukces, jak przekonanie HTC do wyprodukowania swojego flagowego HTC One z Windows Phone, przekazywana jest nam informacja, że to smartfon z Windows. Zmiany nie dotyczą tylko wersji dla smartfonów. Już od kilku miesięcy reklamując swój najnowszy system dla desktopów i tabletów Microsoft nie wspomina o Windows 8.1. Mowa jest o Windows. Wcześniej podkreślano, że chodzi o Windows 8. « powrót do artykułu
  12. Żyjący na rafach pstrąg koralowy jest bardzo szybkim drapieżnikiem, błyskawicznie przemieszczającym się nad rafą. Jednak jeśli jego niedoszła ofiara zdąży schować się w trudno dostępnym miejscu, pstrąg sobie nie radzi. Wówczas jednak nie rezygnuje z polowania, a prosi o pomoc murenę. Za pomocą całej serii gestów wskazuje jej miejsce, w którym schowała się zdobycz. W wyniku wspólnego polowania łup albo przypadnie murenie jeśli ta zdoła dopaść go na rafie, ale będzie udziałem pstrąga. Szczegółowe obserwacje pstrągów koralowych wykazały, że ryby są w stanie ocenić, kiedy potrzebują pomocy i dobrać sobie najlepszego partnera do wykonania zadania. Naukowcy z University of Cambridge przeprowadzili pierwsze międzygatunkowe badania, podczas których porównali szympansy i pstrągi koralowe pod kątem umiejętności dobrania sobie partnerów do współpracy. Odkryli, że ryby radzą sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, niż najbliżsi krewni człowieka. Badacze złapali dzikiego pstrąga i poddali go eksperymentom podobnym do znanych badań z ciągnięciem lin przez szympansy. W badaniach tych, przeprowadzonych w 2008 roku klatkę, liny i platformę z jedzeniem ustawiono tak, że małpy mogły dostać się do jedzenia tylko wówczas, gdy odpowiednio jednocześnie ciągnęły za liny. Pstrągowi zaprezentowano zaś ukrytą ofiarę oraz dano możliwość poproszenia o pomoc mureny. Eksperyment wykazał, że pstrąg w podobnym przedziale czasu podejmuje tyle samo samodzielnych prób rozwiązania problemu, co szympans. Jeśli zaś ofiara jest poza jego zasięgiem, to co najmniej równie często jak szympans, a zatem w 83% przypadków, prosi o pomoc. Szybciej za to niż szympans uczy się, kiedy pomoc nie jest mu potrzebna. Gdy pstrąg mógł poprosić o pomoc dwie fałszywe mureny, jego zdolność do wybrania skuteczniejszego partnera była taka, jak w przypadku szympansów. W przypadku obu gatunków eksperymenty wyglądały identycznie. Uczestniczyło w nich sześć zwierząt, z których każde przez dwa dni brało udział w sześciu próbach dziennie. Pierwszego dnia, gdy ryby dopiero zdobywały informacje na temat potencjalnych współpracowników, obie mureny były proszone o pomoc równą liczbę razy. Jednak drugiego dnia murena, która lepiej sprawdzała się wcześniej, była proszona o pomoc z trzykrotnie większym prawdopodobieństwem, niż druga z muren. Nasz eksperyment wykazał, że, podobnie jak w przypadku szympansów, pstrąg jest w stanie ocenić, kiedy potrzebuje pomocy i szybko uczy się, który z potencjalnych pomocników jest najlepszy - mówi Alexander Vail z University of Cambridge. To wzmacnia hipotezę mówiącą, że nawet dość mały mózg nie przeszkadza przynajmniej niektórym gatunków ryb w posiadaniu zdolności poznawczych, które są porównywalne a nawet lepsze od zdolności poznawczych małp - dodaje. Naukowcy mówią, że najważniejszym pytaniem, jakie wypływa z ich badań jest kwestia tego, czy proces leżący u podstaw wyboru partnera do współpracy, który występują zarówno u ludzi, szympansów czy pstrągów wynika z faktu posiadania wspólnego przodka czy też jest rezultatem konwergencji ewolucyjnej. Zjawisko to polega na podobne ewolucji u różnych organizmów.
  13. Pracując na szkielecie pozyskanym ze świńskich nerek, naukowcy z Wake Forest Baptist Medical Center stworzyli najskuteczniejszą jak dotąd metodę utrzymywania drożnych naczyń krwionośnych. Wcześniej uzyskiwano o wiele mniejsze nerki, w dodatku działały [one] tylko przez jedną lub dwie godziny po przeszczepie, ponieważ tworzyły się skrzepy. W naszym studium [...] naczynia w nerce świni, która ma wielkość narządu ludzkiego, pozostawały drożne przez cały 4-godzinny test. By określić, jak długo można podtrzymać przepływ, prowadzimy teraz dłuższe studium - wyjaśnia dr Anthony Atala. Jeśli nowa metoda pokrywania ścian naczyń komórkami nabłonkowymi się przejdzie chrzest bojowy, będzie ją można wykorzystać w innych złożonych narządach, nad którymi pracują inżynierowie, w tym w wątrobie i trzustce. Omawiane badanie jest częścią długoterminowego projektu, dotyczącego pozyskiwania ze świńskich nerek rusztowania, które można by potem wykorzystać do stworzenia nerek zastępczych dla pacjentów ze schyłkową przewlekłą chorobą nerek. Naukowcy usuwają z narządu wszystkie zwierzęce komórki, pozostawiając tylko szkielet narządu. Później umieszczają na nim własne komórki chorego, co niemal eliminuje prawdopodobieństwo odrzucenia po przeszczepie. Po usunięciu komórek zwierzęcych pozostaje nietknięta sieć naczyń. Teoretycznie mogłaby ona zaopatrywać w tlen nowy narząd, ale specjaliści pracujący nad zasiedleniem szkieletu nerki komórkami biorcy mają problem z pokryciem ścian naczyń, stąd czopowanie skrzepami w ciągu kilku godzin od transplantacji. By sobie z tym poradzić, zespół z Wake Forest Baptist ocenił 4 metody wprowadzania nowych komórek do głównych naczyń rusztowania. Odkrył, że najskuteczniejsze jest połączenie wlewania strzykawką oraz pompowania komórek przez naczynia ze wzrastającą prędkością przepływu. W następnym etapie Amerykanie pokryli naczynia przeciwciałami, przez co stały się one bardziej "lepkie" i wiązały komórki nabłonka. Testy laboratoryjne i badania obrazowe wykazały, że pokrycie naczyń komórkami wystarczało do utrzymania przepływu krwi przez całe rusztowanie. Końcowym testem było przeszczepienie szkieletów nerek świniom. W ciągu 4 godzin naczynia pozostały drożne. Nasza metoda szczepienia komórek i wykorzystanie przeciwciał poprawia przywieranie komórek do ściany naczynia i zapobiega ich odrywaniu po rozpoczęciu krążenia - podsumowuje dr In Kap Ko. « powrót do artykułu
  14. Regularne jadanie mango przez otyłych dorosłych obniża poziom cukru we krwi, nie wpływając negatywnie na wagę. Jesteśmy podekscytowani obiecującymi wynikami. Mango oferuje wiele bioaktywnych składników, w tym mangiferynę, przeciwutleniacz, który może się przyczyniać do korzystnego wpływu owocu na stężenie glukozy we krwi. Dodatkowo mango zawiera zmniejszający wchłanianie cukru do krwiobiegu błonnik. Nasze rezultaty pokazują, że codzienne spożycie 10 g liofilizowanego mango, czyli odpowiednika ok. 1/2 lub inaczej mówiąc, 100 g świeżego owocu, może pomóc w zmniejszeniu glikemii otyłych dorosłych - wyjaśnia dr Edralin Lucas z Uniwersytetu Stanowego Oklahomy. W ramach pilotażowego 12-tygodniowego studium badano wpływ mango na wymiary, parametry biochemiczne oraz skład ciała otyłych dorosłych. Naukowcy zebrali grupę 20 osób (11 mężczyzn i 9 kobiet) w wieku 20-50 lat ze wskaźnikiem masy ciała wynoszącym od 30 do 45 kg/m2. Ochotników proszono o zachowanie dotychczasowej diety, zwyczajów dotyczących aktywności fizycznej oraz zażywanie przepisanych leków. Każdego dnia badani spożywali 10 g liofilizowanego mango. Dietę monitorowano dzięki zapisom z 3 dni, ocenianym na początku studium oraz po 6 i 12 tygodniach suplementacji. Pomiary wzrostu, wagi oraz obwodu pasa i bioder przeprowadzano w tych samych 3 okresach. Skład ciała i stężenie na czczo trójglicerydów, cholesterolu HDL, glukozy, hemoglobiny glikowanej oraz insuliny w osoczu badano na początku i po 3 miesiącach jedzenia mango. Naukowcy zauważyli, że po 12 tygodniach poziom glukozy we krwi był obniżony (-4,41 mg/dl). Co więcej, wpływ suplementacji na glikemię był widoczny zarówno u mężczyzn (-4,5 mg/dl), jak i u kobiet (-3,6 mg/dl). Nie zaobserwowano zmian m.in. w wadze, zawartości tkanki tłuszczowej czy beztłuszczowej masie ciała. U mężczyzn obwód bioder był znacząco mniejszy (-3,3 cm). U kobiet zaobserwowano zaś nieistotny statystycznie wzrost BMI (+0,9 kg/m2). Ogólnie i przy analizie z podziałem na płeć nie stwierdzono znaczących różnic w poziomie trójglicerydów, HDL czy ciśnieniu krwi. Lucas podkreśla, że uzyskane wyniki sugerują, że mango można by wykorzystać do utrzymania bądź zmniejszenia glikemii u osób otyłych. Konkretny składnik i mechanizm działania trzeba jednak dopiero znaleźć. Dalsze testy kliniczne są konieczne, zwłaszcza u ludzi mających problem z kontrolą poziomu cukru, np. diabetyków. Autorzy studium sami wymieniają czynniki ograniczające przydatność uzyskanych wyników: niewielką próbę, brak grupy kontrolnej, czas suplementacji czy niedokładne raportowanie nt. diety i aktywności fizycznej. « powrót do artykułu
  15. Myjąc ręce w rzece Laozhoulin w prowincji Jiangsu, 11-letni Yang Junxi natrafił 2 lipca na miecz z brązu sprzed ok. 3 tys. lat. Chłopiec zabrał broń i pokazał ojcu. Gdy o zdarzeniu zwiedzieli się okoliczni mieszkańcy, zaczęli tłumnie przybywać do ich domu. Niektórzy ludzie oferowali za miecz wysokie kwoty, ale czułem, że sprzedaż zabytku byłaby czymś niewłaściwym - podkreśla mężczyzna. Rozważywszy sprawę, 3 września pan Yang wysłał miecz do Biura Zabytków Gaoyou. Wstępne badania z udziałem lokalnych ekspertów wykazały, że 26-cm broń ma ponad 3 tys. lat (powstała więc za panowania dynastii Shang bądź Zhou). Forma wskazuje, że miecz nie należał raczej do oficera, lecz był symbolem statusu cywilnego urzędnika. Doceniając wkład w ochronę dóbr kulturowych, Biuro i Muzeum Miejskie w Gaoyou wysłały Yangom zestaw certyfikatów oraz premię. « powrót do artykułu
  16. Firma Smartclip we współpracy z Instytutem Fraunhofer zaprezentowała nową technologię wyświetlania reklam. Technologia ta działa jedynie na cyfrowych odbiornikach telewizyjnych i wykorzystuje Hybrid broadcast broadband TV (HbbTV). Standard ten pozwala na łączenie przekazu telewizyjnego z danymi z internetu. Technologia opracowana przez Smartclip umożliwia wyświetlanie reklam w czasie, gdy odbiornik jest włączany lub gdy użytkownik zmienia kanał. Dzięki naszej technologii cyfrowa reklama może trafić na ekrany telewizorów, a jednocześnie zachowa wszelkie zalety reklamy online. Pozwala bowiem na określenie przez reklamodawcę takich parametrów jak częstotliwość wyświetlania temu samemu użytkowkowi, precyzyjne określenie do kogo reklama ma trafić itp. itd. - czytamy w oświadczeniu firmy. Smartclip zapewnia, że jego technologia nie zbiera informacji o użytkowniku, ale nadawcy telewizyjni mogą przekazać do Smartclipa takie dane jak np. kod pocztowy odbiorcy, co pozwoli na lepszą lokalizację reklam. Testy technologii Smartclipa trwają już w Niemczech. Nie wiadomo, kiedy wspomniane reklamy pojawią się w innych krajach. « powrót do artykułu
  17. Naukowcy z University of Manchester, tego samego, na którym przed 10 laty odkryto grafen, dowiedli, że umieszczenie warstwy grafenu pomiędzy dwiema warstwami tzw. białego grafenu pozwala na uzyskanie materiału przydatnego do produkcji wysoko wydajnych podzespołów elektronicznych. Tak zwany biały grafen to heksagonalny azotek boru (hBN). To jeden z wielu dwuwymiarowych materiałów odkrytych na fali fascynacją grafenem. Teraz udowodniono, że właściwości elektroniczne heterostruktur, czyli ułożonych warstwami dwuwymiarowych materiałów, mogą ulegać dramatycznym zmianom dzięki precyzyjnej kontroli orientacji struktury krystalicznej warstw. Odkrycia dokonała międzynarodowa grupa badaczy z Wielkiej Brytanii, Rosji, Korei Południowej i Japonii, pracująca pod okiem jednego z odkrywców grafenu, Kostii Novoselova. Nasze odkrycie to zasługa pięknego połączenia klasycznych praw dotyczących ruchu oraz pochodzącej ze świata kwantów falowej natury elektronów, która pozwala im na przedostawanie się przez bariery - mówi profesor Laurence Eaves z Uniwersytetów w Manchesterze i Nottingham. « powrót do artykułu
  18. Na Zelandii, największej duńskiej wyspie, znaleziono fortecę wikingów w kształcie pierścienia (Trelleborg). Wg historyków, Vallø Borgring, bo o niej mowa, mogła być wykorzystywana do inwazji na Anglię. Choć wikingowie byli także w innych krajach, pierścieniowate fortece są unikatowe dla Danii - wyjaśnia Lasse Sonne, historyk wikingów z Uniwersytetu w Kopenhadze. Vallø Borgring powstała prawdopodobnie pod koniec X w. Część specjalistów uważa, że za panowania Haralda Sinozębego, podczas gdy inni typują raczej nieco późniejszy okres i jego syna Swena Widłobrodego, który był królem duńskim i norweskim, a od 1013 r. także władcą Anglii. Wg tych ostatnich, Swen założył tu obóz treningowy, z którego rozpoczął się regularny podbój Anglii. Forteca z Zelandii ma prawie 145 m średnicy. Wał o szerokości nieco przekraczającej 10,5 m jest otoczony palisadą. Na razie odkopano niewielką część Vallø Borgring, ale wydaje się, że oparto ją na tym samym schemacie, co resztę duńskich fortec; poza bramami wychodzącymi na cztery strony świata zawsze stosowano podział podwórca na cztery ćwiartki. Historycy sądzą, że charakterystyczne fortece budowano na wzór rzymskich obozów wojskowych (wikingowie zetknęli się z nimi podczas wcześniejszych wypraw łupieżczych do Anglii). « powrót do artykułu
  19. Eksperci z WHO uznali, że obecnie najskuteczniejszym sposobem leczenia gorączki krwotocznej wywołanej wirusem Ebola są transfuzje krwi od osób, które w przeszłości były zarażone. To, zdaniem specjalistów, najlepsza z dotychczasowych eksperymentalnych terapii. Specjaliści przyjrzeli się wszystkim eksperymentalnym terapiom i uznali, że właśnie transfuzje są najbardziej obiecujące i można je zacząć stosować już wkrótce. Podkreślono również, że żadna z eksperymentalnych form leczenia nie została dostatecznie przetestowana na ludziach. We krwi osób, które przeżyły zarażenie Ebolą, znajdują się przeciwciała zwalczające szczep, z którym chory miał do czynienia. To właśnie te przeciwciała powinny pomóc osobie, która otrzyma krew. Specjaliści mają nadzieję, że już pod koniec bieżącego roku będzie można w ten sposób rozpocząć leczenie chorych. Eksperci opowiedzieli się za transfuzjami, gdyż znalezienie odpowiedniej liczby dawców, pobranie od nich krwi, jej sprawdzenie i przygotowanie nie powinno nastręczać większych problemów. W listopadzie 2014 roku powinny być też znane wstępne wyniki badań nad bezpieczeństwem dwóch potencjalnych szczepionek przeciwko Eboli. Jeśli będą one bezpieczne szczepieniom zostaną najpierw poddani pracownicy służby zdrowia oraz osoby zajmujące się pochówkiem ofiar Eboli. « powrót do artykułu
  20. Populacja płetwali błękitnych żyjących u wybrzeży Kalifornii prawdopodobnie osiągnęła swoją maksymalną wielkość. Z najnowszych danych wynika, że na wschodzie Pacyfiku żyje obecnie około 2200 tych majestatycznych ssaków. Jeszcze niedawno gatunkowi groziła całkowita zagłada. Wystarczyło jednak, by ludzie przestali zabijać wieloryby, a populacja się odrodziła. Nie osiągnęła jednak jeszcze swojej poprzedniej liczebności i nie wiadomo, czy ją osiągnie. W ciągu pierwszych siedmiu dekad ubiegłego wieku ludzie zabili ponad 3000 płetwali błękitnych z kalifornijskiej populacji. Od kilkudziesięciu lat wielorybów przybywa, ale od pewnego momentu ich liczba utrzymywała się na podobnym poziomie. Ekolodzy obawiali się, że zatrzymanie wzrostu populacji spowodowane jest zwiększoną liczbą przypadków śmierci spowodowanych kolizjami ze statkami. Jednak najnowsze badania sugerują, że liczebność populacji osiągnęła maksimum biorąc pod uwagę ilość dostępnego pożywienia. W XX wieku ludzie zabili ponad 350 000 płetwali błękitnych. Do odrodzenia światowej populacji wciąż jeszcze zatem daleka droga. « powrót do artykułu
  21. Nowa klasa syntetycznych płytkopodobnych cząstek nasila naturalne krzepnięcie. Amerykańscy naukowcy twierdzą, że można by je wykorzystać do hamowania krwotoków w czasie operacji czy w leczeniu zaburzeń krzepnięcia. Cząstki wytwarzane z miękkich materiałów hydrożelowych są aktywowane w obecności trombiny, czynnika, który prowadzi do odszczepiania fragmentów podjednostek α i β fibrynogenu, spontanicznej polimeryzacji i wytworzenia fibryny. Testy na zwierzętach i w symulowanym układzie krążenia (chipie mikrocieczowym) sugerują, że skutecznie spowalniają one krwawienie i mogą bezpiecznie krążyć w krwiobiegu. Cząstki badano z ludzką krwią, ale nie przeprowadzono jeszcze testów klinicznych. Gdyby ratownicy medyczni i lekarze dysponowali takimi cząstkami, które po wstrzyknięciu docierałyby do miejsca poważnego urazu, mogliby zmniejszyć liczbę [...] zgonów - podkreśla Ashley Brown z Georgia Institute of Technology. Zespół z Georgia Tech, Emory University, Children' Healthcare of Atlanta i Uniwersytetu Stanowego Arizony stworzył przeciwciała, które można powiązać z cząstkami z hydrożelu, tak zmieniały one formę, napotykając fibrynę. Uzyskane przeciwciała wykazują wysokie powinowactwo do fibryny, a niskie do prekursorowego fibrynogenu. Produkcja fibryny [włóknika] zachodzi pod koniec procesu krzepnięcia, dlatego sądzimy, że to bezpieczniejszy moment na manipulowanie - opowiada prof. Tom Barker. Testy rozwiązania prowadzono na zwierzętach i w komorze mikrocieczowej z kanalikami grubości ludzkiego włosa wyścielonymi komórkami nabłonka. Przeprowadzano badania z normalną ludzką krwią oraz krwią pozbawioną płytek. W tej drugiej skrzep tworzył się dopiero po dodaniu płytkopodobnych cząstek z hydrożelu. Amerykanie testowali również krew niemowląt poddanych operacji na otwartym sercu (zabieg wymaga rozrzedzenia krwi). Kiedy dodano do niej cząstek, krzepnięcie powracało do normy. Testy bezpieczeństwa prowadzono na krwi osób z hemofilią. Ponieważ nie ma w niej czynników koniecznych do powstania włóknika, nic się działo. Choć cząstki o średnicy ok. 1 mikrona powstały pierwotnie z myślą o żołnierzach, którzy mogliby sobie sami zrobić zastrzyk za pomocą urządzenia wielkości smartfona, akademicy uważają, że zastąpią one także transfuzje płytek u chorych przechodzących chemioterapię czy pacjentów z zaburzeniami krzepnięcia. W przyszłych badaniach naukowcy sprawdzą, co ostatecznie dzieje się z krążącymi cząstkami. Normalnie cząstki podobnej wielkości i o podobnym składzie są wydalane z organizmu. Choć hydrożelowym cząstkom brakuje wielu cech płytek, łączy je jedna ważna rzecz. Skrzepy tworzone przez płytki kurczą się w miarę upływu czasu. Choć wolniej, podobne zjawisko zachodzi też w przypadku skrzepów uformowanych dzięki cząstkom z hydrożelu. « powrót do artykułu
  22. Getty Images, jedna z najbardziej znanych agencji fotograficznych na świecie, oskarżyła Microsoft o masowe naruszenie praw autorskich. Spór dotyczy usługi Bing Image Widget, nowej usługi, która pozwala użytkownikom na osadzanie obrazków na własnych witrynach. Getty, właściciel jednego z największych na świecie zbiorów cyfrowej fotografii, twierdzi, że Bing Image Widget masowo narusza prawa autorskie, gdyż wyszukuje i pozwala na osadzenie nie tylko obrazków na wolnych licencjach. Użytkownicy mogą pobierać dowolne obrazki i korzystać z nich bez względu na ewentualne ograniczenia licencyjne. Zamienili całe światowe zbiory w zwykły nielicencjonowany zbiór clipartów, na czym korzystają właściciele witryn internetowych, którzy zaimplementowali Bing Image Widget” - czytamy w pozwie sądowym. Getty Images zapowiada też podjęcie kroków prawnych przeciwko tym właścicielom witryn internetowych, którzy nielegalnie korzystają z należących doń obrazów. Getty już wcześniej bardzo agresywnie egzekwował swoje prawa autorskie. « powrót do artykułu
  23. Zgodnie z wynikami zaprezentowanymi na międzynarodowym kongresie European Respiratory Society, temperaturę wydychanego powietrza można wykorzystać jako nieinwazyjną metodę identyfikowania raka płuc. Zespół zgromadził grupę 82 osób, które gdy rtg. zasugerowało raka płuc, skierowano na pełne badania. U 40 pacjentów wstępną diagnozę potwierdzono, a u 42 wykluczono. Naukowcy zmierzyli temperaturę wydychanego powietrza za pomocą urządzenia X-Halo. Okazało się, że u ludzi z rakiem płuc była ona wyższa. Temperatura rosła także z liczbą lat przypadających na palenie papierosów oraz stadium zaawansowania nowotworu. Akademicy zidentyfikowali też wartość graniczną temperatury, która pozwala na stwierdzenie raka płuc z wysoką trafnością. Nasze wyniki pokazują, że rak płuc powoduje wzrost temperatury wydychanego powietrza. To znaczące odkrycie, które może zmienić sposób diagnozowania choroby. Gdyby udało się nam ulepszyć test, by diagnozować raka płuc, mierząc temperaturę wydechu, ulepszylibyśmy proces diagnostyczny, dostarczając pacjentom niewywołujący stresu, prosty test, który jest także tańszy i prostszy dla lekarzy - podsumowuje prof. Giovanna Elisiana Carpagnano z Uniwersytetu w Foggii. « powrót do artykułu
  24. Na zalesionym terenie w pobliżu międzynarodowego lotniska w stolicy Nikaragui Managui spadł w sobotę w nocy niewielki meteoryt. Obiekt pozostawił po sobie krater uderzeniowy o średnicy 12 i głębokości 5 metrów. Nikt nie został ranny, okoliczni mieszkańcy wspominali tylko o huku i drżeniu gruntu. Rzeczniczka rządu Rosario Murillo podkreśla, że kawałek skały oderwał się prawdopodobnie od asteroidy 2014 RC, która 7 września w momencie największego zbliżenia znalazła się ok. 40.000 km od Ziemi. Pani polityk ujawnia, że po wątpliwościach miejscowych ekspertów Nikaragua poprosi międzynarodowych naukowców o pomoc w wyjaśnieniu zajścia. Powinniśmy uczcić fakt, że dzięki Bogu. meteoryt spadł w rejonie, gdzie nie mógł nikomu wyrządzić krzywdy [Managua jest bowiem prawie 1-mln i gęsto zaludnionym miastem] - zaznacza sejsmolog Jose Millan. « powrót do artykułu
  25. Microsoft przygotował na jutro cztery biuletyny bezpieczeństwa. Poprawią one błędy w Windows, Internet Explorerze, .NET Framework i Lync. Najpoważniejszą z dziur znaleziono w przeglądarce. Oceniono ją jako krytyczną, co oznacza, że atak może zostać dokonany bez współudziału użytkownika komputera. Wystarczy, że np. odwiedzi on odpowiednio spreparowaną witrynę. Poważne błędy występują też w Windows, .NET Framework i Lunc Server. Umożliwiają one wykonanie ataku DoS, czyli unieruchomienie programu lub całego komputera. Kolejny z błędów występujący w Windows daje napastnikowi możliwość zwiększenia przysługujących mu uprawnień. W tym wypadku poprawki zostały przygotowane dla wersji Windows 8 oraz Windows 8.1. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...