-
Liczba zawartości
37638 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
W ciągu zaledwie 72 godzin klienci zamówili 276 000 sztuk Tesli Model 3.I to pomimo tego, że każdy zamawiający musi zapłacić 1000 dolarów za rezerwację. Wszystko wskazuje na to, że nowy samochód Tesli stanie się wielkim przebojem. Na popularność elektrycznego sedana średniej wielkości z pewnością wpłynęła jego cena. Określono ją - przed zwolnieniami podatkowymi i innymi rządowymi ulgami - na 35 000 dolarów. Dotychczas za samochody Tesli trzeba było płacić dwukrotnie więcej. Chętni na zakup Model 3 będą musieli poczekać na odebranie samochodu do drugiej połowy przyszłego roku. Cierpliwość zostanie wynagrodzona 5-miejscowym sedanem zdolnym do przejechania 346 kilometrów na pojedynczym ładowaniu, który od 0 do 100 km/h przyspiesza w mniej niż 6 sekund. Model 3 ma wszelkie szanse, by pobić rekordy popularności. W 2015 roku BMW sprzedało w USA 95 000 sztuk swoich sedanów z serii 3. Model 3 to samochód podobny wielkością oraz ceną i wszystko wskazuje na to, że pobije konkurencję na głowę. Pod warunkiem, że Tesla będzie w stanie wyprodukować odpowiednią liczbę samochodów. Trzeba tutaj zauważyć, że zamówienie wspomnianych 276 000 sztuk oznacza dla Tesli wpływy w wysokości 11,6 miliarda USD (Elon Musk uważa, że rzeczywista średnia cena Model 3 wraz z dodatkowym wyposażeniem wyniesie 42 000 USD). Ubiegłoroczne wpływy Tesli to około 4 miliardów dolarów. To pokazuje skalę wyzwania, które stoi przed firmą. W całej swojej historii Tesla sprzedała 110 000 pojazdów, w większości był to sedan Model S. Firma niejednokrotnie miała problemy ze swoimi mocami produkcyjnymi. Dzięki olbrzymiemu zainteresowaniu pojazdem Model 3 Tesla może zrealizować założony przez Muska cel sprzedaży 500 000 samochodów do roku 2020. Pod warunkiem, że znacząco zwiększy moce produkcyjne. Trzeba też pamiętać, że rezerwacja nie oznacza zamówienia. Te klienci będą składali później, zapewne więc część z nich się rozmyśli. « powrót do artykułu
-
Jeszcze w ubiegłym roku Gartner przewidywał, że do roku 2017 Windows pozostanie 2. najpopularniejszym systemem operacyjnym wśród nowo sprzedawanych urządzeń. Tymczasem okazuje się, że spadł on na trzecie miejsce. Z najnowszych danych Gartnera wynika, że - biorąc pod uwagę wszystkie urządzenia z systemem operacyjnym - Windows traci rynkowe udziały na rzecz Androida oraz systemów Apple'a (OS X oraz iOS). Analitycy Gartnera uważają, że od przyszłego roku system z Redmond może zacząć odrabiać część strat, jakie notuje od roku 2013. W obliczu spadku udziałów rynkowych Microsoft wdraża nowe strategie. Jedną z nich jest bezpłatne rozpowszechnianie systemu, inną ogłoszona właśnie inicjatywa "conversations as a platform", której zadaniem jest rozpropagowanie cyfrowego asystenta nie tylko w Windows, ale i w Androidzie oraz iOS-ie. W 2015 roku Windows znalazłsię na 293 milionach nowych urządzeń, co oznacza 3,4-procentowy spadek w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Te 283 miliony urządzeń to 11,7% wszystkich (2,4 miliarda) urządzeń z systemami operacyjnymi, jakie sprzedano w 2015 roku. Ponad 80% z nich stanowią smartfony, na których zdecydowanie dominuje Android. z badań Gartnera dowiadujemy się, że w 2015 roku Apple sprzedał 297 milionów urządzeń i dzięki przewadze tych 4 milionów systemy firmy z Cupertino wyprzedziły Windows. W tym samym czasie klienci kupili około 1,3 miliarda urządzeń z Androidem. Zgodnie z najnowszymi prognozami Gartnera w bieżącym roku klienci kupią 283 miliony urządzeń z Windows, co będzie oznaczało dalszy spadek, tym razem o 3,4%. Udziały Apple'a wzrosną o 2,1% do 303 milionów. W kolejnych latach sprzedaż urządzeń z Windows ma się zwiększać osiągając 298 milionów w 2018 roku, jednak w tym samym roku Apple ma sprzedać 334 miliony urządzeń ze swoimi OS-ami, a zatem zwiększy swoją przewagę nad systemem z Redmond. Firma analityczna przewiduje też ogólny spadek liczby sprzedawanych urządzeń. Rynek nasycił się smartfonami, których sprzedaż wyraźnie zwalnia, a klienci są coraz mniej zainteresowani pecetami. « powrót do artykułu
-
U ludzi z zaburzeniem eksplozywnym przerywanym (ang. Intermittent explosive disorder, IED), dla których typowe są wybuchy gniewu nieproporcjonalne do wywołującej je sytuacji, ponad 2-krotnie częściej występuje utajone zakażenie Toxoplasma gondii, pasożytem wywołującym toksoplazmozę. W ramach badania, które objęło 358 dorosłych osób, naukowcy z Uniwersytetu w Chicago stwierdzili, że toksoplazmoza wiąże się zarówno z IED, jak i zwiększoną agresją. Nasze studium sugeruje, że utajone zakażenie T. gondii może zmieniać chemię mózgu w sposób zwiększający ryzyko agresywnego zachowania. [bez odpowiednio zaprojektowanego badania] nie wiemy jednak, czy związek ma charakter przyczynowo-skutkowy, dodatkowo nie każdy człowiek, w przypadku którego testy potwierdzą zakażenie, ma problemy z agresją - wyjaśnia dr Emil Coccaro. Uwzględnieni w studium Coccara Amerykanie przeszli ocenę pod kątem IED, zaburzeń osobowości, depresji, a także innych zaburzeń psychicznych. Oprócz tego ochotników przebadano pod względem nasilenia różnych cech, w tym gniewu, agresji oraz impulsywności. Na końcu podzielono ich na 3 grupy. Mniej więcej 1/3 badanych miała IED, 1/3 to zdrowa grupa kontrolna, a reszta to osoby z zaburzeniami psychicznymi innymi niż IED. Okazało się, że w grupie ze zdiagnozowanym zaburzeniem eksplozywnym przerywanym testy krwi na kontakt z T. gondii były dodatnie ponad 2-krotnie częściej (22%) niż w zdrowej grupie kontrolnej (9%). W 3. z grup odsetek zakażeń wynosił 16%, ale punktacja dot. agresji i impulsywności była zbliżona do grupy kontrolnej. Autorzy publikacji z Journal of Clinical Psychiatry zaznaczają, że u przedstawicieli grupy z IED obie cechy były zaznaczone o wiele silniej niż w pozostałych grupach. Bez względu na przynależność grupową, generalnie u osób z pozytywnymi wynikami testu w kierunku toksoplazmozy punktacja dot. gniewu i agresji była wyższa. Związek między toksoplazmozą a podwyższoną impulsywnością tracił istotność statystyczną po wzięciu poprawki na wyniki w zakresie agresji. Ustalenia sugerują, że najsilniej skorelowane są toksoplazmoza i agresja. Amerykanie zaznaczają jednak, że wyniki nie pozwalają stwierdzić, czy zakażenie może wywoływać IED albo agresję. Korelacja to nie związek przyczynowy, dlatego w żadnym razie nie twierdzimy, że ludzie powinni się pozbyć kotów. Na razie nie rozumiemy wchodzących w grę mechanizmów. Może to być nasilona odpowiedź zapalna, bezpośrednie modyfikowanie mózgu przez pasożyta, a nawet odwrotna zależność, która np. oznacza, że agresywne jednostki częściej mają koty lub jedzą więcej niedogotowanego mięsa. Nasze studium sygnalizuje potrzebę dalszych badań [...] - zaznacza prof. Royce Lee. Coccaro dodaje, że potrzeba badań eksperymentalnych, by ustalić, czy farmakoterapia utajonego zakażenia zmniejsza agresję. Jeśli uda nam się dowiedzieć czegoś więcej, może się okazać, że u T. gondii-pozytywnych pacjentów z IED racjonalnie jest zacząć leczenie od utajonego zakażenia. « powrót do artykułu
-
Toshiba musi wymienić 100 000 akumulatorów w swoich laptopach. Zaczęła domagać się tego American Consumer Product Safety Commission po tym, jak okazało się, że 4 takie akumulatory uległy przegrzaniu. Istnieje niebezpieczeństwo, że urządzenia mogą nawet się stopić. Na razie brak doniesień, by ludzie odnieśli rany wskutek używania wadliwych akumulatorów. Wadliwe akumulatory trafiły do notebooków z serii Portege, Satellite i Tecra wprodukowanych w latach 2011-2016. Producentem wadliwych akumulatorów jest Panasonic. Awarii mogą ulec te urządzenia, których numer seryjny - widoczny na nalepionej plakietce - rozpoczyna się od G71C. Wiadomo, że do USA trafiło około 91 000 urządzeń Toshiby z tymi akumulatorami, a kolejne 10 000 sprzedano w Kanadzie. Nie wiadomo, czy Toshiba będzie wymieniała też akumulatory w Europie i innych regionach świata. « powrót do artykułu
-
Satelity NASA mają pomóc w śledzeniu rozrodu mulaka czarnoogonowego (Odocoileus hemionus). Nowe badania pokazują bowiem, że skoro ich wzorce rozmnażania zależą od cyklu wzrostu roślin w habitacie, obserwacja roślinności z kosmosu pozwoli strażnikom leśnym przewidzieć, kiedy urodzą się młode. Łania potrzebuje dużych ilości pożywienia pod koniec ciąży i w okresie laktacji, a szczyt wskaźnika urodzeń mulaków następuje krótko przed szczytem rocznego wzrostu roślin. Łącząc dane satelitarne z naziemnym zliczaniem populacji, naukowcy mogą zatem przewidywać czas narodzin młodych. Nigdy nie monitorowaliśmy w ten sposób populacji mulaków. Nigdy nie byliśmy też w stanie dokonywać tak precyzyjnych przewidywań. Za pomocą zdjęć satelitarnych możemy oszacować zarówno początek, jak i szczyt sezonu rozrodczego, później zaś sporządzać mapę i przewidywać, kiedy łanie będą rodzić w danym regionie - wyjaśnia David Stoner z Uniwersytetu Stanowego Utah. Na podstawie zdjęć satelitarnych naukowcy sprawdzają, kiedy rośliny się rozwijają i jaka jest ich produktywność w stosunku do lat suchych i wilgotnych. Wyliczany jest znormalizowany różnicowy wskaźnik wegetacji (ang. Normalized Difference Vegetation Index, NDVI). Bazując na kontraście między największym odbiciem w paśmie bliskiej podczerwieni i absorpcją w paśmie czerwonym, pozwala on określić dwa parametry: stan rozwojowy i kondycję roślinności. Określając "zazielenienie" habitatu, biolodzy potrafią wyznaczyć początek i szczyt sezonu wzrostu, a więc i okresu rozrodu mulaków. By zwizualizować zależność między zazielenieniem a narodzinami młodych, zespół Stonera podzielił habitat mulaków, który rozciąga się od południa Idaho do centralnej Arizony, na trzy strefy. Dzięki MODIS - spektroradiometrowi obrazującemu średniej rozdzielczości, wielospektralnemu skanerowi optyczno-mechanicznemu satelitów Terra i Aqua - Amerykanie wyliczyli NDVI dla każdego dnia roku kalendarzowego. Okazało się, że na północy szczyt rozwoju roślinności (zazielenienie) występował wcześniej niż na południu. Oznacza to, że większa ilość bogatego w składniki odżywcze pokarmu była dostępna dokładnie w czasie, gdy matki i dzieci najbardziej go potrzebowały. Zazielenienie to po części skutek stałego zasilania głębokich korzeni roślin górskich wilgocią z roztopów śniegu. Na południu rośliny są bardziej zależne od deszczów monsunowych pod koniec lata. To oznacza, że szczyt jakości pokarmu przypada na późniejsze pory roku (monsuny poprzedza krótka susza). Wskutek tego łanie rodzą tu później niż na północy. Jeleniowate mają duży wpływ na ekonomię kraju. Autorzy publikacji z PLoS ONE wymieniają w tym miejscu zarówno myślistwo, jak i rolnictwo czy wypadki drogowe. Przez zmianę klimatu i czasowania wzrostu wegetacji rozkład ich występowania może się zmienić. « powrót do artykułu
-
Podczas pierwszego dnia rozpoczętej wczoraj konferencji Microsoft Build koncern w Redmond ogłosił, że wraz z planowaną na lato aktualizacją Windows 10 do firmowego OS-u trafi... linuksowa powłoka Bash. To nie będzie wirtualna maszyna czy narzędzie skompilowane dla innej platformy. To będzie natywna usługa. Stworzyliśmy ją wspólnie z Canonical i będzie można pobrać ją z Windows Store - powiedział Kevin Gallo z Microsoftu. Narzędzia stron trzecich od dawna pozwalały na wykorzystanie powłoki pod kontrolą Windows, jednak zaimplementowanie natywnej obsługi będzie oznaczało większą elastyczność i stabilność, na czym bardzo zależy szczególnie programistom. Udostępnienie powłoki to tylko jedna z oznak coraz większej otwartości Microsoftu na środowisko uniksowe. Ale nie ostatnia. Wiceprezes firmy Terry Myerson zapowiedział, że tego typu rzeczy będzie więcej i będą się one wiązały ze zmodernizowanym i wyjątkowo otwartym Windows. « powrót do artykułu
-
Poniższa informacja to żart primaaprilisowy Podczas odbywającego się właśnie Szczytu Bezpieczeństwa Nuklearnego doszło do nieplanowanego spotkania przedstawicieli polskiej delegacji z wysokimi rangą urzędnikami z Departamentu Energetyki (DOE). To była inicjatywa amerykańska. Złożono nam zaskakującą, interesującą propozycję - mówi jedna z osób uczestniczących w spotkaniu. Fakt spotkania potwierdza też Marek Magierowski, dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta RP. Prezydent nie brał w nim udziału - zastrzega. Dziennikarze PAP-u, którzy dowiedzieli się o spotkaniu, zapytali o nie Laurę MacMahon, dziennikarkę Reutersa specjalizującą się w kwestiach amerykańskiej polityki energetycznej. Jeśli takie spotkanie miało miejsce, to mogło ono dotyczyć polskiego reaktora w Świerku. Wiem, że nasz DOE od pewnego czasu się nim interesuje. Ostatnio wyznaczono kilkuosobowy zespół, który ma mu się przyjrzeć - mówi MacMahon. Maria to bardzo zasłużony reaktor, jeden z najlepszych reaktorów badawczych w Europie. Jest też w zadziwiająco dobrym stanie. Niewykluczone, że DOE chce go dokładnie zbadać - dodaje dziennikarka. Jej zdaniem, możliwe, że Amerykanie chcieliby... odkupić Marię, by przeprowadzić szczegółowe analizy dotyczące stopnia zużycia materiałów wykorzystanych do jego budowy. Jeśli tak, to z pewnością w pakiecie zechcą kupić całą dokumentację oraz - najprawdopodobniej - będą skłonni podpisać wieloletnią umowę o współpracy z Narodowym Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) w Świerku. MacMahon twierdzi, że DOE podchodzi do sprawy bardzo poważnie. Jej zdaniem Departament mógł zaproponować nie tylko odkupienie reaktora, ale również sfinansowanie budowy nowego niewielkiego reaktora badawczego, a także udział finansowy w budowie pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Powyższych doniesień nie chcieli komentować ani przedstawiciele polskiej delegacji, ani dyrekcja NCBJ, ani też przedstawiciele DOE. « powrót do artykułu
-
W tym biurze każdy dzień jest dniem ze zwierzęciem
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
W ramach projektu relaksowania zespołu szanghajska firma zajmująca się marketingiem internetowym pozwala pracownikom zabierać ze sobą do biura zwierzęta. Szef firmy Zhao Congchong szukał sposobów na odstresowanie pracowników. Po przestudiowaniu ich profili stwierdził, że prawie wszyscy mają zwierzęta, zaproponował więc, by w wybranym przez siebie dniu zabierali je ze sobą do biura. Bardzo szybko okazało się, że inicjatywa daje świetne rezultaty. Ludzie nie tylko wydawali się bardziej zrelaksowani, ale i nawiązywali silniejsze więzi z kolegami i koleżankami z pracy. Doceniając potencjał akcji Bring Your Pet to Work Day, Congchong zaczął się zastanawiać, czy dnia zwierzęcia nie przekształcić w cały tydzień. Sam kocham zwierzęta i wiem, jak dużo daje przebywanie w ich towarzystwie. Wiem także jednak, że może to negatywnie wpływać na produktywność, dlatego podjęcie decyzji nie było dla mnie [wcale] łatwe. Ostatecznie Congchong postanowił zasięgnąć opinii współpracowników, zorganizował więc firmowe spotkanie. Ludzie opowiedzieli się za takim rozwiązaniem i teraz zwierzęta mogą swobodnie chodzić po biurze. Szef planuje, by w przyszłości powstały w nim specjalne obszary dla czworonogów. Tam miałyby się bawić i odpoczywać. Podobno po sukcesie programu różne start-upy w Chinach także rozważają przyjęcie podobnych zasad. « powrót do artykułu -
Drewniane okna czy panele słoneczne już wkrótce mogą stać się rzeczywistością. Drewno to jeden z najtańszych i najlepszych materiałów budowlanych. Naukowcy z Królewskiego Instytutu Technologicznego w Sztokholmie opracowali przezroczysty materiał wykonany z drewna, który jest gotowy do masowej produkcji. Profesor Lars Berglund z Centrum Nauki o Drewnie im. Wallenberga mówi, że dotychczas produkowano mikroskopijne próbki przezroczystego drewna na potrzeby badawcze. Tym razem jednak powstał materiał w dużej skali. Przezroczyste drewno to dobry materiał do produkcji paneli słonecznych. Jest to tani, łatwo dostępny surowiec odnawialny. To szczególnie ważne, jeśli chcemy używać paneli na dużych powierzchniach - mówi uczony. Jego zdaniem taki materiał przyda się też w oknach i tam, gdzie potrzebne jest światło i zachowanie prywatności. Przezroczyste drewno pozyskuje się z forniru, z którego chemicznie usuwa się ligninę. Gdy usuniemy ligninę otrzymamy piękne białe drewno. Jednak, jako że drewno nie jest naturalnie przezroczyste, musimy jeszcze popracować nad nim na poziomie nano - mówi uczony. Biały fornir pozbawiony ligniny jest impregnowany za pomocą szkła akrylowego. Końcowy materiał jest 2-krotnie bardziej wytrzymały od pleksi. Profesor Berglund mówi, że w najbliższym czasie zajmie się zwiększeniem przejrzystości drewna oraz eksperymentami z różnymi jego gatunkami. Drewno to najczęściej używany naturalny materiał budowlany. Pochodzi z naturalnych źródeł, ma świetne właściwości mechaniczne, w tym wytrzymałość, wiązkość, małą gęstość i niskie przewodnictwo cieplne. « powrót do artykułu
-
Genetyczna predyspozycja do depresji to nie wyrok
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Kiedy szczury genetycznie podatne na depresję przeszły "psychoterapię" dla gryzoni, ich depresyjne zachowania zniknęły. Okazało się także, że niektóre biomarkery depresji zmieniły się do wartości typowych dla osobników zdrowych. Środowisko może modyfikować genetyczną predyspozycję do depresji. Jeśli w czyjejś rodzinie występuje długa historia depresji i boi się on lub ona, że choroba wystąpi także u dzieci, nasze wyniki dają otuchę. Sugerują bowiem, że nawet przy dużej predyspozycji do depresji psychoterapia lub terapia polegająca na aktywacji behawioralnej naprawdę pomagają - podkreśla prof. Eva Redei z Northwestern University. Amerykanie zauważyli także, że depresyjne czynniki genetyczne i środowiskowe działają za pośrednictwem innych ścieżek molekularnych. Szczury hodowane pod kątem depresji i gryzonie będące w depresji pod wpływem środowiska wykazywały bowiem zmiany w poziomie zupełnie innych markerów krwi. Możność różnicowania 2 typów depresji powinna ostatecznie doprowadzić do bardziej precyzyjnego leczenia farmakologicznego bądź psychoterapeutycznego. Autorzy publikacji z pisma Nature ujawnili, że szczury hodowano przez 33 pokolenia, by wykazywały zachowania skrajnie depresyjne. Nie ma ludzi, którzy by byli tak bardzo genetycznie predysponowani do depresji jak te szczury. Jeśli u nich da się modyfikować depresję, możemy być całkowicie pewni, że u ludzi także. Jak wcześniej wykazała Redei, pod względem biologicznym (biomarkerów krwi) genetyczny model szczurzej depresji przypomina depresję u ludzi. Podczas najnowszego eksperymentu Redei i inni chcieli zobaczyć, czy zmieniając środowisko, można wpłynąć na depresję wywołaną genetycznie. Szczury z depresją umieszczono więc w dużych klatkach z dużą liczbą zabawek do gryzienia i miejscami do ukrycia czy wspinania. Zwierzęta trzymano tam przez miesiąc. Po tym czasie depresyjne zachowanie w znacznym stopniu zniknęło. By ocenić stan szczurów, zwierzęta wkładano do akwarium z wodą (podczas takiego testu zwierzęta kontrolne będą pływać wokół, szukając drogi ucieczki, a gryzonie z depresją po prostu będą unosić się na wodzie). Okazało się, że miesięczna "terapia" sprawiła, że genetycznie predysponowane do depresji szczury energicznie przebierały kończynami, szukając wyjścia. Zespół z Northwestern chciał także zobaczyć, czy stres środowiskowy wyzwoli depresję u szczurów z grupy kontrolnej, dlatego unieruchamiano je przez 2 tygodnie na 2 godziny dziennie. Okazało się, że po włożeniu do wody nie próbowały szukać ratunku. Co więcej, pod wpływem stresu środowiskowego wartości niektórych biomarkerów zmieniły się do poziomów występujących u gryzoni genetycznie predysponowanych do depresji. Kolejnym krokiem akademików ma być ustalenie, czy to zmienione pod wpływem środowiska biomarkery modyfikują zachowanie. Jeśli tak, być może udałoby się znaleźć nowe leki do przywrócenia poziomu biomarkerów typowego dla zdrowych szczurów. « powrót do artykułu -
Poszukają Obcych w 20 000 nowych systemów
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
Nowe dane naukowe skłoniły SETI Institute do poszukiwania życia pozaziemskiego w miejscach, które jeszcze niedawno odrzucano, jako nie rokujące zbyt dużych nadziei. Poszukiwania życia rozszerzono na 20 000 czerwonych karłów. "To może być jeden z tych przypadków, w których starszy oznacza lepszy. W starszych systemach życie miało więcej czasu by ewoluować" - mówi Seth Shostak z SETI. W ramach przewidzianego na dwa lata projektu zdecydowano o wybranie 20 000 najbliższych czerwonych karłów z listy 70 000 takich gwiazd. Zostaną one zbadane za pomocą Allen Telescope Array, składającego się z 42 anten. Naukowcy będą poszukiwali sygnału w zakresie 1-10 GHz. Połowa tych długości leży w zakresie tzw. 'magicznych częstotliwości'. To częstotliwości wprost powiązane ze stałymi matematycznymi. Sądzimy, że jeśli obca cywilizacja nadaje sygnał, to najrozsądniej byłoby to zrobić na tych właśnie częstotliwościach - mówi Gerry Harp z SETI. Dotychczas naukowcy z SETI nie przyglądali się czerwonym karłom, gdyż ich ekosfera jest bardzo mała. Najnowsze badania wskazują jednak, że energia gwiazdy może być transportowana z oświetlonej do nieoświetlonej części planety, dzięki czemu większość jej powierzchni może nadawać się do podtrzymania życia. Co więcej nowe dane sugerują, że od 16 do 50 procent czerwonych karłów ma planety w ekosferach. To odsetek porównywalny, a może nawet większy, niż w przypadku gwiazd podobnych do Słońca - oświadczyli specjaliści z SETI Institute. « powrót do artykułu -
Naukowcy z MIT ostrzegają, że wzrost ekonomiczny i rosnąca liczba ludności w połączeniu z globalnym ociepleniem mogą spowodować, że na dużych obszarach Azji, zamieszkanych przez połowę ludzkości, pojawią się problemy z dostępem do wody pitnej. Taki scenariusz może stać się rzeczywistością jeszcze przed rokiem 2050. Naukowcy z MIT przeprowadzili olbrzymią liczbę symulacji dotyczących przyszłego rozwoju sytuacji i stwierdzili, że mediana przewidywanego wzrostu ekonomicznego, demograficznego oraz zmian klimatycznych spowoduje, że w ciągu najbliższych 35 lat aż o 1 miliard więcej mieszkańców Azji doświadczy poważnych problemów z dostępem do wody niż ma to miejsce obecnie. To nie jest tylko problem zmian klimatycznych. Nie możemy zignorować faktu, że rozwój gospodarczy i demograficzny mają olbrzymi wpływ na zapotrzebowanie na surowce i sposób zarządzania nimi. Zmiany klimatyczne tylko powiększają problem - mówi współautor badań Adam Schlosser. Na potrzeby badań wykorzystano stworzony na MIT Integrated Global Systems Model. Zawiera on probabilistyczne projekcie wzrostu gospodarczego, demograficznego, zmian klimatycznych i emisji węgla. Model ten połączono ze szczegółowymi danymi i modelami dotyczącymi użycia wody na wielkich obszarach Azji obejmujących m.in. Chiny i Indie. Następnie uruchomiono szereg symulacji z różnymi założeniami. W części z nich badano wpływ wzrostu gospodarczego i demograficznego przy założeniu ustabilizowania się klimatu, w innych założono zmiany klimatyczne przy niezmiennym poziomie rozwoju gospodarczego i demograficznego, a w jeszcze innych badano jednocześnie zmiany klimatyczne jak i gospodarcze oraz demograficzne. Naukowcy zauważyli, że wpływ różnych czynników zależy od regionu. W Chinach największe znaczenie ma wzrost gospodarczy i bogacenie się ludności. W Indiach zaś największą rolę odgrywa rosnąca liczba ludności. Uczeni zastrzegają, że modelowanie zużycia wody jest bardzo trudnym zadaniem, gdyż mamy tu do czynienia z systemem naczyń połączonych. Wystarczy bowiem, że w jednym miejscu cieku wodnego będziemy mieli do czynienia z dużym wzrostem liczby ludności i wystąpi tam susza, by miało to kolosalny wpływ na obszary położone poniżej, gdzie woda dopiero dopłynie. « powrót do artykułu
-
Pierwsze spotkanie z grzebiącymi kijankami
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Z dna strumienia w Ghatach Zachodnich w Indiach biolodzy z Uniwersytetu w Delhi, University of Peradeniya oraz Gettysburg College wydobyli kijanki tańczącej żaby Micrixalus herrei, które przekopują się przez piasek. Tym samym po raz pierwszy udało się zobaczyć stadium larwalne przedstawicieli rodziny Micrixalidae. Do momentu przeobrażenia kijanki żyją tam w zupełnych ciemnościach. Mają węgorzowate, muskularne ciała, a także pokryte skórą oczy, co ułatwia im zakopywanie w żwirze. W ich przewodzie pokarmowym można znaleźć małe ziarna piasku i źródło składników odżywczych w postaci rozkładającej się materii organicznej. Oczy są zlokalizowane na stronie grzbietowej, a ciało jest spłaszczone grzbietowo-brzusznie. O ile naukowcy dobrze znają pokazy dorosłych tańczących żab (Micrixalidae), o tyle o ich kijankach nic nie wiadomo. To jedyna rodzina żab i ropuch, w przypadku której stadium larwalne pozostawało owiane tajemnicą. To pierwszy potwierdzony przypadek spotkania z kijankami rodziny Micrixalidae. Przez tyle lat nie zauważano ich zapewne przez grzebiącą naturę, która jest czymś rzadkim w świecie płazów - opowiada prof. S.D. Biju z Uniwersytetu w Delhi. Dzięki podwójnemu barwieniu naukowcy stwierdzili, że już na bardzo wczesnych fazach rozwoju kijanki występują żebra. Prof. Madhava Meegaskumbura z University of Peradeniya uważa, że adaptacja ta może zapewniać lepszy przyczep dla mięśni, pomagając w wwiercaniu się w piasek. Żebra ochraniają narządy wewnętrzne i ułatwiają przemieszczanie pod ziemią. Bardzo mało wiadomo o wymogach środowiskowych tych kijanek. Dotychczasowe obserwacje pokazują jednak, że żyją one w piaszczystych/żwirowatych brzegach pod koronami drzew. « powrót do artykułu -
Połączenie kosmicznego teleskopu i czterech naziemnych radioteleskopów pozwoliło na dokonanie zaskakującego odkrycia dotyczącego kwazarów. Naukowcy połączyli rosyjskiego satelitę RadioAstron z naziemnymi teleskopami, tworząc w ten sposób wirtualny radioteleskop o średnicy ponad 160 000 kilometrów. Skierowali go na kwazar 3C 273, który znajduje się w odległości ponad 2 miliardów lat świetlnych. Kwazary takie jak 3C 273 emitują potężne dżety (strugi) materiału poruszające się niemal z prędkością światła. Dżety emitują z kolei fale radiowe, które można badać. Naukowcy sądzili, że jasność takiej emisji jest ograniczana przez pewne procesy fizyczne, przez co temperatura dżetu nie powinna być wyższa niż 100 miliardów stopni. Tymczasem wirtualny teleskop wykazał, że emisja z kwazaru 3C 273 ma temperaturę wyższą od 10 bilionów stopni. Tylko taki system mógł pozwolić na zbadanie tej temperatury. Teraz musimy domyślić się, jakie warunki fizyczne pozwalają na jej osiągnięcie. To poważne wyzwanie dla naszego obecnego rozumienia dżetów z kwazarów - mówi Juri Kowaliew, naukowiec pracujący przy RadioAstron. Podczas badań udało się również - po raz pierwszy - zaobserwować substurktury powstające wskutek rozpraszania fal radiowych przez materię międzygwiezdną Drogi Mlecznej. To wygląda tak, jak gorące powietrze unoszące się znad płomienia świecy. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy takiego zjawiska z odniesieniu do obiektu pozagalaktycznego - mówi Michael Johnson z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics (CaF). Wirtualny teleskop stworzono z rosyjskiego satelity RadioAstron, Green Bank Telescope w Zachodniej Virginii, Very Large Array w Nowym Meksyku, niemieckiego Effelsberg Telescope oraz Obserwatorium Arecibo w Portoryko. « powrót do artykułu
-
Eksperci wątpią w odkrycie w grobowcu Tutanchamona
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Humanistyka
Niezależni eksperci sceptycznie podchodzą do rewelacji o znalezieniu ukrytych komnat w grobowcu Tutanchamona. Przed dwoma tygodniami na konferencji prasowej oficjalnie poinformowano, że badania radarem wykazały obecność dwóch komnat ukrytych za udekorowanymi północną i zachodnią ścianą grobowca. Skany miały również wykazać obecność organicznych i metalicznych substancji oraz ujawnić linie, które wskazują na obecność drzwi. Egiptolog Nicholas Reeves, dyrektor Amarna Royal Tombs Project uważa, że w komnatach mogło zostać pochowane ciało Nefretete. Nie wydaje się, by dane z radaru zostały przetworzone, ani by któraś z tak zwanych anomalii była widoczna na ujawnionych surowych danych - powiedział profesor antropologii Lawrence Conyers. Conyers jest autorem książki o zastosowaniu radaru w archeologii. Ci, którzy prowadzą takie badania powinni najpierw dostarczyć surowe dane innym specjalistom od badań radarowych, a dopiero później organizować konferencję dotyczącą odkrycia. Wcześniejszy krytyczny przegląd danych pozwoliłby na przecięcie spekulacji i krytyki, które krążą od kilku dni - dodaje uczony. Z kolei Michele Pipan, profesor nauk o Ziemi z Uniwersytetu w Trieście mówi, że na ujawnionych dotychczas obrazach radarowych widać wiele interesujących szczegółów, ale brak skali nie pozwala na stwierdzenie, jak daleko za ściany zajrzał rada. Tego typu badania mogą ujawnić obecność pustych przestrzeni czy metalu, ale nie wiem nic o procedurze badawczej, jaką zastosował Hirokatsu Watanabe - stwierdza uczony. Inni eksperci dodają, że w Dolinie Królów naturalnie występuje dużo pustych przestrzeni w skałach i trudno jest odróżnić, które z nich powstały w sposób naturalny, a które wykonano ręką człowieka. « powrót do artykułu -
Naukowcy z Uniwersytetu Cornella zauważyli, że istnieją 2 wersje pewnego genu: allel wegetariański i związany z dietą morską. Pierwszy występuje w społeczeństwach, w których od wielu pokoleń jada się głównie rośliny, np. w Indiach, Afryce oraz wschodniej i południowej Azji, a drugi u Innuitów z Grenlandii. Allel wegetariański pozwala skutecznie przetwarzać kwasy omega-3 i omega-6, uzyskując składniki ważne dla wczesnego rozwoju mózgu. Odejście od zbilansowanej pod względem omega-3 i omega-6 diety oznacza dla wyposażonych w niego osób większą podatność na stany zapalne, a w konsekwencji podwyższone ryzyko chorób serca i raka jelita grubego. Autorzy publikacji z pisma Molecular Biology and Evolution ustalili, że allel wegetariański i morski są swoimi przeciwieństwami. W pierwszym mamy do czynienia z insercją, a w drugim z delecją 22 zasad. Nasze badanie jako pierwsze połączyło allel insercyjny z dietą wegetariańską, a delecyjny z dietą morską - podkreśla dr Kaixiong Ye. FADS1 i FADS2 to enzymy kluczowe dla przekształcania kwasów omega-3 i omega-6 w produkty konieczne dla rozwoju mózgu i kontrolowania stanu zapalnego. Ludzie jedzący owoce morza i mięso nie potrzebują dla prawidłowego odżywienia podwyższonych ilości tych enzymów, bo w ich przypadku proces przekształcania kwasów tłuszczowych jest prostszy i składa się z mniejszej liczby etapów. Opisywane studium bazuje na wcześniejszych badaniach jednego ze współautorów prof. Toma Bernna, który wykazał, że insercja może regulować ekspresję FADS1 i FADS2 i dywagował, że to może być adaptacja wykształcona w populacjach wegetariańskich. Naukowcy przeanalizowali więc częstość występowania allelu wegetariańskiego u 234 mieszkańców Indii (ich dieta była głównie roślinna) i u 311 Amerykanów. Okazało się, że allel wegetariański występuje u 68% pierwszej grupy i tylko 18% drugiej grupy. Analizy bazujące na danych z 1,000 Genomes Project pokazały tę samą tendencję: allel wegetariański występował u 70% osób z południowej Azji, 53% Afrykanów, 29% mieszkańców Azji Wschodniej i 17% Europejczyków. Północni Europejczycy od dawna piją mleko i absorbują z niego wystarczająco dużo produktów końcowych do metabolizmu długołańcuchowych kwasów tłuszczowych, dlatego nie muszą zwiększać zdolności ich syntetyzowania z substancji prekursorowych - mówi Ye, dodając, że możemy wykorzystać dane genetyczne, by dostosować naszą dietę do genomu (zabieg ten nazywa się spersonalizowanym żywieniem). Ponieważ wegetariańskiego allelu nie wykryto ani u szympansów, ani u orangutanów, badacze nie mają pewności, kiedy genetyczna adaptacja do wegetarianizmu się pojawiła. Dowody na istnienie tego allelu znaleziono jednak u neandertalczyków i denisowian. « powrót do artykułu
-
W 1977 roku radioteleskop Big Ear zarejestrował słynny sygnał Wow!. To silny sygnał radiowy, który trwał 72 sekundy i pochodził z kierunku, w którym znajduje się gromada kulista M55 w gwiazdozbiorze Strzelca. Sygnał odebrano na częstotliwości bliskiej linii wodoru i charakteryzowało go bardzo wąskie pasmo. Wykluczono, by pochodził z Ziemi bądź z Układu Słonecznego. Pomimo usilnych poszukiwań, nigdy więcej nie natrafiono na taki sygnał. Pochodzenie sygnału od dziesięcioleci jest przedmiotem spekulacji, zajmowali się nim pisarze science-fiction oraz autorzy sensacyjnych programów telewizyjnych. W 2010 roku astronom Antonio Paris z St. Petersburg College na Florydze zaproponował możliwe wyjaśnienie. Paris zauważył, że w regionie, z którego nadszedł sygnał, przebywały dwie nieznane wówczas komety - 266P/Christenen oraz P/2008 YT (Gibbs). Paris stwierdził wówczas, że sygnał Wow! mógł pochodzić z chmur wodoru otaczających jedną lub obie komety. Zauważył jednak, że konieczne jest przeprowadzenie odpowiednich badań. Wkrótce nadarzy się odpowiednia okazja. Kometa 266P/Christensen znajdzie się w tym samym regionie nieba 25 stycznia 2017 roku, a P/2008 (Gibbs) przyleci tam 7 stycznia 2018 roku. Możliwe będzie zatem przeprowadzenie badań i sprawdzenie, czy radioteleskopy ponownie zarejestrują sygnał Wow!. Na razie jednak zespół Parisa boryka się z kłopotami finansowymi. Do przeprowadzenia próby odtworzenia sygnału konieczne jest zebranie 13 000 USD. Center for Planetary Science zbiera pieniądze przez witrynę GoFundMe. Dotychczas zebrano 6860 dolarów. Dotychczas najhojniejsze okazało się Obserwatorium Al-Sadeem z Abu Zabi, które wpłaciło 5000 USD. « powrót do artykułu
-
Pochodna naturalnego związku hamuje rozwój stwardnienia rozsianego
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Jednorazowe doustne podanie zmutowanego cyklotydu, roślinnego polipeptydu cyklicznego, zapobiega u myszy rozwojowi stwardnienia rozsianego (SR). Nastąpiła duża poprawa w zakresie objawów. Nie odnotowano też kolejnych rzutów choroby [...] - opowiada Christian Gruber z Wiedeńskiego Uniwersytetu Medycznego. Jak wyjaśniają członkowie zespołu z Austrii, Australii, Niemiec i Szwecji, eksperyment in vivo to pokłosie wcześniejszych badań, które wykazały, że kalata B1 wycisza namnażanie limfocytów T, a wg teorii ściśle immunologicznej, to one odgrywają główną rolę w zapoczątkowaniu procesu zapalnego w przebiegu SR. Bazując na tych obiecujących rezultatach, akademicy chcieli określić aktywność cyklotydu [T20K]kalata B1 w mysim modelu choroby. Okazało się, że podanie doustne prowadziło do znacznego opóźnienia wystąpienia objawów, w dodatku były one lżejsze. W momencie, gdy wystąpiłyby objawy neurologiczne, a wczesne patologiczne zmiany w obrębie ośrodkowego układu nerwowego byłyby widoczne na zdjęciach z rezonansu magnetycznego, można by podawać ten lek jako podstawową terapię. W mysim modelu SR po doustnej aplikacji cyklotydu objawy były znacznie zredukowane, możliwe zatem, że [u ludzi] dałoby się wydłużyć przerwy między rzutami choroby albo w ogóle zapobiec początkowi choroby - twierdzą Gruber i Gernot Schabbauer. Podanie cyklotydu [T20K]kalata B1, w którego cząsteczce jedną z treonin zastąpiono lizyną, nie wywoływało żadnych skutków ubocznych. Hamowanie namnażania limfocytów i spadek poziomu cytokin prozapalnych, zwłaszcza interleukiny 2 (IL-2), odróżnia cyklotyd od innych leków dostępnych na rynku (Wiedeński Uniwersytet Medyczny i Szpital Uniwersytecki we Fryburgu Bryzgowijskim złożyły w kilku krajach wnioski patentowe; prawa do patentu scedowano na założoną specjalnie w tym celu firmę Cyxone). Pierwsza faza testów klinicznych nowego leku ma się, wg Grubera, rozpocząć pod koniec 2018 r. Sposób działania cyklotydów odkryła 3 lata temu ta sama austriacko-niemiecka ekipa. Hamują one substancję sygnałową - wspominaną wcześniej IL-2 - a wskutek tego namnażanie limfocytów T. Oznacza to, że roślinne polipeptydy cykliczne dałoby się wykorzystać w terapii innych chorób z autoagresji, np. reumatoidalnego zapalenia stawów. « powrót do artykułu -
Nowy instrument do poszukiwania egzoplanet
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
NASA wybrała zespół naukowy, który wybuduje ultranowoczesny instrument do poszukiwania planet pozasłonecznych. Teleskop, który powstanie w ramach nowej umowy pomiędzy NASA a Narodową Fundacją Nauki (NASA-NSF Exoplanet Observational Research - NN-EXPLORE), będzie rejestrował zaburzenia ruchu gwiazd powodowane obecnością planet. Instrument NEID (NN EXPLORE Exoplanet Investigations with Doppler Spectroscopy) zostanie zbudowany na Pennsylvania State University przez zespół doktora Suvratha Mahadevana. Ma on zostać ukończony w 2019 roku, a następnie będzie zainstalowany na 3,5-metrowym teleskopie WIYN w Kitt Peak National Observatory. Dzięki NEID możliwe będzie nie tylko szukanie nowych planet, ale także weryfikowanie odkryć Keplera/K2 i rozwijanego TESS (Transiting Exoplanet Survey Satellite). NEID pomoże też w identyfikowaniu celów obserwacyjnych dla Teleskopu Kosmicznego Jamesa Webba oraz Wide-Field Infrared Survey Telescope. NEID to główna część nowej umowy pomiędzy NASA a NSF. Najnowocześniejszy precyzyjny instrument pozwoli na poszukiwanie nowych światów za pomocą teleskopu WIYN. Z niecierpliwością czekamy na nowe odkrycia, które można będzie potwierdzać i badać za pomocą teleskopów kosmicznych NASA - mówi Paul Hertz, dyrektor Wydziału Astrofizyki NASA. « powrót do artykułu -
Wbrew oczekiwaniom, było zimno, ale nie sucho
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Dzięki skamieniałym zębom gazeli z jaskiń HaYonim i Hilazon Tachtit w zachodniej Galilei amerykańsko-izraelski zespół naukowców stwierdził, że młodszy dryas, faza klimatyczna trwająca od ok. 10850 r. p.n.e. do ok. 9700 r. p.n.e., był naprawdę tak chłodny jak sądzono. Okazało się jednak, że dotąd naukowcy mylili się w oszacowaniach wilgotności tego okresu w południowym Lewancie. Akademicy z Uniwersytetu Connecticut, Uniwersytetu Harvarda i Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie określili wiek zębów zwierząt zabitych najprawdopodobniej przez myśliwych reprezentujących kulturę natufijską, przeprowadzając badania zawartości izotopów węgla w szkliwie (autorzy publikacji z pisma PNAS uciekli się do sekwencyjnego próbkowania węglanów). Co istotne, zawartość izotopów węgla w szkliwie gazel upolowanych przed i w czasie młodszego dryasu stanowiła także przybliżenie dostępności wody w czasie wzrostu roślin. Stwierdzono, że o ile zgodnie z ustaleniami innych badaczy, na obszarze południowego Lewantu rzeczywiście panowały wtedy niskie temperatury, o tyle wilgotność była wyższa niż się spodziewano. Nie było wcale bardziej sucho niż w poprzedzającym młodszy dryas interstadiale Bölling/Allerød. Naukowcy sugerują, że niskie temperatury wpłynęły na zachowanie ludzkich grup. Natufijczycy mogli się przeprowadzić do cieplejszej doliny Jordanu, gdzie dzikie zboża dawały lepsze plony i rosły bardziej stabilnie. Z czasem doprowadziło to do udomowienia traw i początków rolnictwa. « powrót do artykułu -
Podczas Lunar and Planetary Science Conference wystąpił Tim Parker z Jet Propulsion Laboratory i zaproponował teorię, zgodnie z którą asteroidy bombardujące młodego Marsa spowodowały powstanie na Czerwonej Planecie oceanu. Parker od dawna twierdzi, że na połowie północnej półkuli Marsa rozciągał się ocean. Kolejne badania powierzchni planety wydają się coraz bardziej potwierdzać jego teorię. Dzięki łazikowi Opportunity, który w ciągu ostatnich 12 lat przejechał 43 kilometry wiemy m.in., że na powierzchni Marsa istnieją struktury, które na Ziemi powstają dzięki parowaniu wody. Jednolitość powierzchni - którą poznaliśmy dotychczas na długości ponad 43 kilometrów - najłatwiej jest wyjaśnić istnieniem w przeszłości płytkiego morza - mówi Parker. Problem jednak w tym, że wszelkie modele wykazują, że do istnienia takiego morza konieczna byłaby obecność grubej atmosfery. Atmosfery, którą Mars z jakichś powodów gwałtownie utracił. Parker i jego współpracownik Robert Anderson twierdzą teraz, że podczas okresu znanego jako Wielkie Bombardowanie, na Marsa spadło tyle asteroid, że mogły one dostarczyć wodę potrzebną do utworzenia płytkiego morza bez potrzeby zmian w samej atmosferze. Bombardowanie mogło też ogrzać samą planetę. Jednak, jako że na Marsie nie istniały warunki pozwalające na utrzymanie się oceanu, ten w ciągu kilkuset milionów lat zamarzł i zniknął. Devon Burr z University of Tennessee mówi, że konieczne są dalsze badania minerałów i formacji skalnych Marsa. Dopiero one dadzą nam pełną odpowiedź na pytania o wodę na Marsie. Tim zawsze myślał niestandardowo. Mars mógł zostać ogrzany i zyskać płynną wodę na wiele różnych sposobów. Nie wiem, czy przekonuje mnie hipoteza o wpływie Wielkiego Bombardowania - stwierdza uczony. « powrót do artykułu
-
Bonobo potrafią pamiętać przez parę lat głosy starych przyjaciół. Naukowcy z Uniwersytetów w St Andrews i Saint-Étienne nagrywali zawołania różnych osobników i odtwarzali je małpom. Część to głosy znane sprzed lat, a część nieznane. Biolodzy wykorzystali fakt, że bonobo mieszkały czasem w kilku ogrodach zoologicznych, tworząc więzi z członkami kolejnych grup. W ramach eksperymentu odtwarzano sytuację przybycia nowego bonobo. Nagrane dźwięki odtwarzano z ukrytych głośników. Okazało się, że gdy głos był znajomy, bonobo stawały się pobudzone i szukały kolegi bądź koleżanki, zaś na zawołania nieznanych szympansów w ogóle nie zwracały uwagi. Szkocko-francuski zespół doszedł do wniosku, że naczelne są zdolne do pamiętania głosu byłego członka stada nawet po 5 latach rozłąki. Członkowie społeczności bonobo regularnie rozdzielają się na parę godzin bądź dni na małe grupy i do komunikacji używają często głośnych zawołań. [...] Samice opuszczają swoje pierwotne stado, ale podczas spotkań stad mogą nadal wchodzić w interakcje ze starymi towarzyszami. Skuteczna nawigacja społeczna zależy [więc] od zdolności rozpoznawania partnerów społecznych z przeszłości i teraźniejszości - wyjaśnia Sumir Keenan. To fascynujące, że długoterminowa znajomość głosów jest kolejną cechą, jaką dzielimy z naszymi najbliższymi krewnymi. Ostatni wspólni przodkowie bonobo, szympansów i ludzi żyli 6-8 mln lat temu. « powrót do artykułu
-
Prawnicy Apple'a szukają możliwości dowiedzenia się, w jaki sposób FBI dostało się do iPhone'a terrorysty z San Bernardino. Niedawno Biuro wycofało pozew przeciwko koncernowi, stwierdzając, że nie potrzebuje już jego pomocy, gdyż udało się odzyskać dane ze smartfonu. Teraz Apple chciałoby wiedzieć, w jaki sposób zaatakowano telefon. Wszystko wskazuje na to, że obecnie Apple może jedynie prosić. FBI może zasłonić się umową ze stroną trzecią, która pomogła przełamać zabezpieczenia, a w której może znajdować się zapis o nieujawnianiu tego typu informacji. Może też stwierdzić, że danych takich nie udostępni do czasu zakończenia śledztwa. Wielu ekspertów zgadza się, że nie istnieje oczywisty obowiązek prawny, na podstawie którego FBI musiałoby zdradzić Apple'owi takie informacje. Z drugiej jednak strony amerykańskie władze niejednokrotnie podkreślały znaczenie bezpieczeństwa dla rozwoju najnowocześniejszych technologii, zdają sobie zatem sprawę z tego, że jeśli w smartfonie istnieje jakiś błąd, to pozostawienie go naraża na niebezpieczeństwo miliony użytkowników. Skądinąd wiadomo, że Biały Dom opracował procedurę zwaną Vulnerabilities Equities Process. W jej ramach przedstawiciele różnych rządowych agencji rozważają ryzyka i korzyści związane z zachowaniem w tajemnicy dziur odkrytych przez tajne służby czy organa ścigania. Cały proces jest tajny, wiemy jednak, że rozważa się m.in. czy agencje mogą zdobyć interesujące je informacje w inny sposób oraz jakie jest ryzyko, iż tę samą lukę odkryje ktoś inny. Oficjalnie urzędnicy mówią, że zwykle skłaniają się do informowania producentów o większości poważnych dziur. Wiadomo jednak, że w niektórych przypadkach dziury były wykorzystywane przez służby. NSA wykorzystała prawdopodobnie, choć sama agencja zaprzecza, niedociągnięcia w szyfrowaniu danych pomiędzy witrynami i korzystała z tego przez dwa lata. W innej sprawie obrońcy oskarżonych zarzucali FBI, że korzysta z dziur w przeglądarce Tor do zidentyfikowania podejrzanych o przestępstwa kryminalne. Apple uważa, że FBI ma moralny obowiązek poinformowania firmy o sposobie, w jaki złamano zabezpieczenia iPhone'a. Niektórzy eksperci uważają, że najlepszym wyjściem dla Apple'a byłoby wniesienie pozwu przeciwko FBI i przekonanie sądu, iż mamy tu do czynienia w kwestią bezpieczeństwa narodowego i wiele niewinnych osób może ucierpieć, jeśli FBI nie ujawni posiadanych przez siebie informacji. « powrót do artykułu
-
Microsoft zaprezentował kolejne interesujące zastosowanie dla swoich okularów HoloLens. Koncern mówi tym razem o "holoportacji", czyli przeniesieniu trójwymiarowego obrazu człowieka czy przedmiotu z jednej lokalizacji do drugiej. Cała sztuczka polega na wykorzystaniu w obu lokalizacjach odpowiednich urządzeń oraz HoloLens. Dzięki nim możliwe staje się zarejestrowanie obrazu 3D osoby znajdującej się w jednej lokalizacji i nałożenie go na tło widziane przez inną osobę w HoloLens. Podczas prezentacji, przeprowadzonej przez Shahrama Izadiego widzimy, że może on rozmawiać w holoprzestrzeni ze współpracownikami i wchodzić z nimi w różne interakcje. Spotyka się też ze swoją córką i widzi, jak się ona bawi. Co więcej, możliwe jest zminiaturyzowanie nagranej już sceny i wyświetlenie jej np. na stole. Na razie wszystko są to jedynie opracowania koncepcyjne, wciąż rozwijane przez inżynierów Microsoftu. Wiadomo, że holoportacja nie będzie gotowa w czasie, gdy na rynek trafi zestaw deweloperski HoloLens. Więcej szczegółów Microsoft zaprezentuje podczas konferencji SIGGRAPH 2016 i CVPR 2016. Tymczasem okazało się, że HoloLens mogą sprawiać dyskomfort przy dłuższym noszeniu. Są bardziej niezależnym urządzeniem niż np. konkurencyjne OculusLift, a to oznacza, iż są bardziej upakowane elektroniką. Co za tym idzie są cięższe i po dłuższym czasie mogą się rozgrzewać. « powrót do artykułu
-
Wystarczy trochę kofeiny, aby mrówki wykazywały - większą niż zwykle - agresję wobec osobników z innego gatunku, natomiast dla towarzyszek z własnej kolonii były nadzwyczaj przyjazne - pokazały eksperymenty doktoranta Instytutu Nenckiego PAN. Przez kilka tygodni podawał im kofeinę i sprawdzał, jak wpłynie na zachowania społeczne mrówek. Kofeina jest jednym z najczęściej używanych neurostymulantów i jest wiele badań, które ukazują jej wpływ na pobudzenie i aktywność osobników różnych gatunków zwierząt. Jednak stosunkowo niewiele prac ukazuje wpływ kofeiny na zachowania społeczne, a wyniki dotychczasowych prac na ten temat są niejednoznaczne. To obszar ciekawy, ale niespecjalnie jeszcze zbadany - mówi PAP Paweł Mazurkiewicz - doktorant Kolegium MISMaP UW, realizujący pracę doktorską w Instytucie Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN oraz na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. Jednym z lepszych modeli umożliwiających obserwowanie zachowań kierowanych do innych osobników są owady społeczne. Kilka lat temu ukazała się praca ukazująca, że kofeina korzystnie wpływa na pamięć pszczoły miodnej. Na Uniwersytecie Śląskim badano z kolei, jak wpływa ona na aktywność ruchową świerszczy. Na przeprowadzenie podobnych badań na mrówkach - a konkretnie mrówce ćmawej - zdecydował się doktorant Paweł Mazurkiewicz. Codziennie przez 2-3 tygodnie (w zależności od doświadczenia) do roztworu cukru dodawał różne dawki kofeiny, a następnie taki pokarm podawał owadom. Obserwował też grupę kontrolną, która dostawała pokarm bez kofeiny. W każdej grupie znalazła się podobna liczba mrówek, w podobnym wieku. Dzięki temu mogliśmy w powtarzalny sposób kontrolować dawkę podawanej mrówkom kofeiny. Mieliśmy też pewność, że mrówki pobierają pokarm przez dłuższy czas w tej samej sytuacji i że w czasie trwania eksperymentu kofeina do nich dotarła - podkreśla Mazurkiewicz. To ostatnie nie było wcale takie oczywiste, bo - jak tłumaczy Mazurkiewicz - mrówki gospodarują zdobytym pożywieniem w specyficzny sposób. Często pobierają więcej pokarmu, niż same mogą zjeść, aby potem przekazać go innym owadom ze swojej kolonii. Nawet, jeśli mrówka pobrała pożywienie, to nie jesteśmy pewni, ile go zjadła - wyjaśnia rozmówca PAP. Eksperyment pokazał, że kiedy mrówka nakarmiona kofeiną spotka na swojej drodze obcą mrówkę, jest względem niej dużo bardziej agresywna niż ta, która kofeiny nie spożywała. U mrówek karmionych pokarmem zawierającym kofeinę rzadziej można było zaobserwować zachowania grożące, polegające na rozwieraniu żuwaczek, a czasami również specyficznym podginaniu odwłoka, sygnalizującego gotowość do wystrzelenia w kierunku przeciwniczki kwasu mrówkowego. Dużo szybciej przechodziły za to do bezpośredniej agresji: doskoku do przeciwniczki czy też jej ugryzienia - opisuje Mazurkiewicz. Co ciekawe, karmione kofeiną mrówki zachowywały się zupełnie inaczej wobec towarzyszek z własnej kolonii. W takiej sytuacji kofeina nie podwyższała poziomu agresji, wręcz przeciwnie: stymulowała przyjazne zachowania, których obserwowano więcej niż zwykle - powiedział Mazurkiewicz. Kofeina wpływa więc na zachowania społeczne mrówek w sposób zależny od kontekstu społecznego. Stąd oczywiście długa droga do porównania mrówczych zachowań do zachowań ludzi, ale tego typu badania warto powtarzać na innych gatunkach - zaznacza badacz. Na razie naukowcy z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN złożyli wniosek do Narodowego Centrum Nauki, aby kontynuować badania wpływu kofeiny na zachowania mrówek. « powrót do artykułu