Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Jednorazowe doustne podanie zmutowanego cyklotydu, roślinnego polipeptydu cyklicznego, zapobiega u myszy rozwojowi stwardnienia rozsianego (SR). Nastąpiła duża poprawa w zakresie objawów. Nie odnotowano też kolejnych rzutów choroby [...] - opowiada Christian Gruber z Wiedeńskiego Uniwersytetu Medycznego. Jak wyjaśniają członkowie zespołu z Austrii, Australii, Niemiec i Szwecji, eksperyment in vivo to pokłosie wcześniejszych badań, które wykazały, że kalata B1 wycisza namnażanie limfocytów T, a wg teorii ściśle immunologicznej, to one odgrywają główną rolę w zapoczątkowaniu procesu zapalnego w przebiegu SR. Bazując na tych obiecujących rezultatach, akademicy chcieli określić aktywność cyklotydu [T20K]kalata B1 w mysim modelu choroby. Okazało się, że podanie doustne prowadziło do znacznego opóźnienia wystąpienia objawów, w dodatku były one lżejsze. W momencie, gdy wystąpiłyby objawy neurologiczne, a wczesne patologiczne zmiany w obrębie ośrodkowego układu nerwowego byłyby widoczne na zdjęciach z rezonansu magnetycznego, można by podawać ten lek jako podstawową terapię. W mysim modelu SR po doustnej aplikacji cyklotydu objawy były znacznie zredukowane, możliwe zatem, że [u ludzi] dałoby się wydłużyć przerwy między rzutami choroby albo w ogóle zapobiec początkowi choroby - twierdzą Gruber i Gernot Schabbauer. Podanie cyklotydu [T20K]kalata B1, w którego cząsteczce jedną z treonin zastąpiono lizyną, nie wywoływało żadnych skutków ubocznych. Hamowanie namnażania limfocytów i spadek poziomu cytokin prozapalnych, zwłaszcza interleukiny 2 (IL-2), odróżnia cyklotyd od innych leków dostępnych na rynku (Wiedeński Uniwersytet Medyczny i Szpital Uniwersytecki we Fryburgu Bryzgowijskim złożyły w kilku krajach wnioski patentowe; prawa do patentu scedowano na założoną specjalnie w tym celu firmę Cyxone). Pierwsza faza testów klinicznych nowego leku ma się, wg Grubera, rozpocząć pod koniec 2018 r. Sposób działania cyklotydów odkryła 3 lata temu ta sama austriacko-niemiecka ekipa. Hamują one substancję sygnałową - wspominaną wcześniej IL-2 - a wskutek tego namnażanie limfocytów T. Oznacza to, że roślinne polipeptydy cykliczne dałoby się wykorzystać w terapii innych chorób z autoagresji, np. reumatoidalnego zapalenia stawów. « powrót do artykułu
  2. NASA wybrała zespół naukowy, który wybuduje ultranowoczesny instrument do poszukiwania planet pozasłonecznych. Teleskop, który powstanie w ramach nowej umowy pomiędzy NASA a Narodową Fundacją Nauki (NASA-NSF Exoplanet Observational Research - NN-EXPLORE), będzie rejestrował zaburzenia ruchu gwiazd powodowane obecnością planet. Instrument NEID (NN EXPLORE Exoplanet Investigations with Doppler Spectroscopy) zostanie zbudowany na Pennsylvania State University przez zespół doktora Suvratha Mahadevana. Ma on zostać ukończony w 2019 roku, a następnie będzie zainstalowany na 3,5-metrowym teleskopie WIYN w Kitt Peak National Observatory. Dzięki NEID możliwe będzie nie tylko szukanie nowych planet, ale także weryfikowanie odkryć Keplera/K2 i rozwijanego TESS (Transiting Exoplanet Survey Satellite). NEID pomoże też w identyfikowaniu celów obserwacyjnych dla Teleskopu Kosmicznego Jamesa Webba oraz Wide-Field Infrared Survey Telescope. NEID to główna część nowej umowy pomiędzy NASA a NSF. Najnowocześniejszy precyzyjny instrument pozwoli na poszukiwanie nowych światów za pomocą teleskopu WIYN. Z niecierpliwością czekamy na nowe odkrycia, które można będzie potwierdzać i badać za pomocą teleskopów kosmicznych NASA - mówi Paul Hertz, dyrektor Wydziału Astrofizyki NASA. « powrót do artykułu
  3. Dzięki skamieniałym zębom gazeli z jaskiń HaYonim i Hilazon Tachtit w zachodniej Galilei amerykańsko-izraelski zespół naukowców stwierdził, że młodszy dryas, faza klimatyczna trwająca od ok. 10850 r. p.n.e. do ok. 9700 r. p.n.e., był naprawdę tak chłodny jak sądzono. Okazało się jednak, że dotąd naukowcy mylili się w oszacowaniach wilgotności tego okresu w południowym Lewancie. Akademicy z Uniwersytetu Connecticut, Uniwersytetu Harvarda i Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie określili wiek zębów zwierząt zabitych najprawdopodobniej przez myśliwych reprezentujących kulturę natufijską, przeprowadzając badania zawartości izotopów węgla w szkliwie (autorzy publikacji z pisma PNAS uciekli się do sekwencyjnego próbkowania węglanów). Co istotne, zawartość izotopów węgla w szkliwie gazel upolowanych przed i w czasie młodszego dryasu stanowiła także przybliżenie dostępności wody w czasie wzrostu roślin. Stwierdzono, że o ile zgodnie z ustaleniami innych badaczy, na obszarze południowego Lewantu rzeczywiście panowały wtedy niskie temperatury, o tyle wilgotność była wyższa niż się spodziewano. Nie było wcale bardziej sucho niż w poprzedzającym młodszy dryas interstadiale Bölling/Allerød. Naukowcy sugerują, że niskie temperatury wpłynęły na zachowanie ludzkich grup. Natufijczycy mogli się przeprowadzić do cieplejszej doliny Jordanu, gdzie dzikie zboża dawały lepsze plony i rosły bardziej stabilnie. Z czasem doprowadziło to do udomowienia traw i początków rolnictwa. « powrót do artykułu
  4. Podczas Lunar and Planetary Science Conference wystąpił Tim Parker z Jet Propulsion Laboratory i zaproponował teorię, zgodnie z którą asteroidy bombardujące młodego Marsa spowodowały powstanie na Czerwonej Planecie oceanu. Parker od dawna twierdzi, że na połowie północnej półkuli Marsa rozciągał się ocean. Kolejne badania powierzchni planety wydają się coraz bardziej potwierdzać jego teorię. Dzięki łazikowi Opportunity, który w ciągu ostatnich 12 lat przejechał 43 kilometry wiemy m.in., że na powierzchni Marsa istnieją struktury, które na Ziemi powstają dzięki parowaniu wody. Jednolitość powierzchni - którą poznaliśmy dotychczas na długości ponad 43 kilometrów - najłatwiej jest wyjaśnić istnieniem w przeszłości płytkiego morza - mówi Parker. Problem jednak w tym, że wszelkie modele wykazują, że do istnienia takiego morza konieczna byłaby obecność grubej atmosfery. Atmosfery, którą Mars z jakichś powodów gwałtownie utracił. Parker i jego współpracownik Robert Anderson twierdzą teraz, że podczas okresu znanego jako Wielkie Bombardowanie, na Marsa spadło tyle asteroid, że mogły one dostarczyć wodę potrzebną do utworzenia płytkiego morza bez potrzeby zmian w samej atmosferze. Bombardowanie mogło też ogrzać samą planetę. Jednak, jako że na Marsie nie istniały warunki pozwalające na utrzymanie się oceanu, ten w ciągu kilkuset milionów lat zamarzł i zniknął. Devon Burr z University of Tennessee mówi, że konieczne są dalsze badania minerałów i formacji skalnych Marsa. Dopiero one dadzą nam pełną odpowiedź na pytania o wodę na Marsie. Tim zawsze myślał niestandardowo. Mars mógł zostać ogrzany i zyskać płynną wodę na wiele różnych sposobów. Nie wiem, czy przekonuje mnie hipoteza o wpływie Wielkiego Bombardowania - stwierdza uczony. « powrót do artykułu
  5. Bonobo potrafią pamiętać przez parę lat głosy starych przyjaciół. Naukowcy z Uniwersytetów w St Andrews i Saint-Étienne nagrywali zawołania różnych osobników i odtwarzali je małpom. Część to głosy znane sprzed lat, a część nieznane. Biolodzy wykorzystali fakt, że bonobo mieszkały czasem w kilku ogrodach zoologicznych, tworząc więzi z członkami kolejnych grup. W ramach eksperymentu odtwarzano sytuację przybycia nowego bonobo. Nagrane dźwięki odtwarzano z ukrytych głośników. Okazało się, że gdy głos był znajomy, bonobo stawały się pobudzone i szukały kolegi bądź koleżanki, zaś na zawołania nieznanych szympansów w ogóle nie zwracały uwagi. Szkocko-francuski zespół doszedł do wniosku, że naczelne są zdolne do pamiętania głosu byłego członka stada nawet po 5 latach rozłąki. Członkowie społeczności bonobo regularnie rozdzielają się na parę godzin bądź dni na małe grupy i do komunikacji używają często głośnych zawołań. [...] Samice opuszczają swoje pierwotne stado, ale podczas spotkań stad mogą nadal wchodzić w interakcje ze starymi towarzyszami. Skuteczna nawigacja społeczna zależy [więc] od zdolności rozpoznawania partnerów społecznych z przeszłości i teraźniejszości - wyjaśnia Sumir Keenan. To fascynujące, że długoterminowa znajomość głosów jest kolejną cechą, jaką dzielimy z naszymi najbliższymi krewnymi. Ostatni wspólni przodkowie bonobo, szympansów i ludzi żyli 6-8 mln lat temu. « powrót do artykułu
  6. Prawnicy Apple'a szukają możliwości dowiedzenia się, w jaki sposób FBI dostało się do iPhone'a terrorysty z San Bernardino. Niedawno Biuro wycofało pozew przeciwko koncernowi, stwierdzając, że nie potrzebuje już jego pomocy, gdyż udało się odzyskać dane ze smartfonu. Teraz Apple chciałoby wiedzieć, w jaki sposób zaatakowano telefon. Wszystko wskazuje na to, że obecnie Apple może jedynie prosić. FBI może zasłonić się umową ze stroną trzecią, która pomogła przełamać zabezpieczenia, a w której może znajdować się zapis o nieujawnianiu tego typu informacji. Może też stwierdzić, że danych takich nie udostępni do czasu zakończenia śledztwa. Wielu ekspertów zgadza się, że nie istnieje oczywisty obowiązek prawny, na podstawie którego FBI musiałoby zdradzić Apple'owi takie informacje. Z drugiej jednak strony amerykańskie władze niejednokrotnie podkreślały znaczenie bezpieczeństwa dla rozwoju najnowocześniejszych technologii, zdają sobie zatem sprawę z tego, że jeśli w smartfonie istnieje jakiś błąd, to pozostawienie go naraża na niebezpieczeństwo miliony użytkowników. Skądinąd wiadomo, że Biały Dom opracował procedurę zwaną Vulnerabilities Equities Process. W jej ramach przedstawiciele różnych rządowych agencji rozważają ryzyka i korzyści związane z zachowaniem w tajemnicy dziur odkrytych przez tajne służby czy organa ścigania. Cały proces jest tajny, wiemy jednak, że rozważa się m.in. czy agencje mogą zdobyć interesujące je informacje w inny sposób oraz jakie jest ryzyko, iż tę samą lukę odkryje ktoś inny. Oficjalnie urzędnicy mówią, że zwykle skłaniają się do informowania producentów o większości poważnych dziur. Wiadomo jednak, że w niektórych przypadkach dziury były wykorzystywane przez służby. NSA wykorzystała prawdopodobnie, choć sama agencja zaprzecza, niedociągnięcia w szyfrowaniu danych pomiędzy witrynami i korzystała z tego przez dwa lata. W innej sprawie obrońcy oskarżonych zarzucali FBI, że korzysta z dziur w przeglądarce Tor do zidentyfikowania podejrzanych o przestępstwa kryminalne. Apple uważa, że FBI ma moralny obowiązek poinformowania firmy o sposobie, w jaki złamano zabezpieczenia iPhone'a. Niektórzy eksperci uważają, że najlepszym wyjściem dla Apple'a byłoby wniesienie pozwu przeciwko FBI i przekonanie sądu, iż mamy tu do czynienia w kwestią bezpieczeństwa narodowego i wiele niewinnych osób może ucierpieć, jeśli FBI nie ujawni posiadanych przez siebie informacji. « powrót do artykułu
  7. Microsoft zaprezentował kolejne interesujące zastosowanie dla swoich okularów HoloLens. Koncern mówi tym razem o "holoportacji", czyli przeniesieniu trójwymiarowego obrazu człowieka czy przedmiotu z jednej lokalizacji do drugiej. Cała sztuczka polega na wykorzystaniu w obu lokalizacjach odpowiednich urządzeń oraz HoloLens. Dzięki nim możliwe staje się zarejestrowanie obrazu 3D osoby znajdującej się w jednej lokalizacji i nałożenie go na tło widziane przez inną osobę w HoloLens. Podczas prezentacji, przeprowadzonej przez Shahrama Izadiego widzimy, że może on rozmawiać w holoprzestrzeni ze współpracownikami i wchodzić z nimi w różne interakcje. Spotyka się też ze swoją córką i widzi, jak się ona bawi. Co więcej, możliwe jest zminiaturyzowanie nagranej już sceny i wyświetlenie jej np. na stole. Na razie wszystko są to jedynie opracowania koncepcyjne, wciąż rozwijane przez inżynierów Microsoftu. Wiadomo, że holoportacja nie będzie gotowa w czasie, gdy na rynek trafi zestaw deweloperski HoloLens. Więcej szczegółów Microsoft zaprezentuje podczas konferencji SIGGRAPH 2016 i CVPR 2016. Tymczasem okazało się, że HoloLens mogą sprawiać dyskomfort przy dłuższym noszeniu. Są bardziej niezależnym urządzeniem niż np. konkurencyjne OculusLift, a to oznacza, iż są bardziej upakowane elektroniką. Co za tym idzie są cięższe i po dłuższym czasie mogą się rozgrzewać. « powrót do artykułu
  8. Wystarczy trochę kofeiny, aby mrówki wykazywały - większą niż zwykle - agresję wobec osobników z innego gatunku, natomiast dla towarzyszek z własnej kolonii były nadzwyczaj przyjazne - pokazały eksperymenty doktoranta Instytutu Nenckiego PAN. Przez kilka tygodni podawał im kofeinę i sprawdzał, jak wpłynie na zachowania społeczne mrówek. Kofeina jest jednym z najczęściej używanych neurostymulantów i jest wiele badań, które ukazują jej wpływ na pobudzenie i aktywność osobników różnych gatunków zwierząt. Jednak stosunkowo niewiele prac ukazuje wpływ kofeiny na zachowania społeczne, a wyniki dotychczasowych prac na ten temat są niejednoznaczne. To obszar ciekawy, ale niespecjalnie jeszcze zbadany - mówi PAP Paweł Mazurkiewicz - doktorant Kolegium MISMaP UW, realizujący pracę doktorską w Instytucie Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN oraz na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. Jednym z lepszych modeli umożliwiających obserwowanie zachowań kierowanych do innych osobników są owady społeczne. Kilka lat temu ukazała się praca ukazująca, że kofeina korzystnie wpływa na pamięć pszczoły miodnej. Na Uniwersytecie Śląskim badano z kolei, jak wpływa ona na aktywność ruchową świerszczy. Na przeprowadzenie podobnych badań na mrówkach - a konkretnie mrówce ćmawej - zdecydował się doktorant Paweł Mazurkiewicz. Codziennie przez 2-3 tygodnie (w zależności od doświadczenia) do roztworu cukru dodawał różne dawki kofeiny, a następnie taki pokarm podawał owadom. Obserwował też grupę kontrolną, która dostawała pokarm bez kofeiny. W każdej grupie znalazła się podobna liczba mrówek, w podobnym wieku. Dzięki temu mogliśmy w powtarzalny sposób kontrolować dawkę podawanej mrówkom kofeiny. Mieliśmy też pewność, że mrówki pobierają pokarm przez dłuższy czas w tej samej sytuacji i że w czasie trwania eksperymentu kofeina do nich dotarła - podkreśla Mazurkiewicz. To ostatnie nie było wcale takie oczywiste, bo - jak tłumaczy Mazurkiewicz - mrówki gospodarują zdobytym pożywieniem w specyficzny sposób. Często pobierają więcej pokarmu, niż same mogą zjeść, aby potem przekazać go innym owadom ze swojej kolonii. Nawet, jeśli mrówka pobrała pożywienie, to nie jesteśmy pewni, ile go zjadła - wyjaśnia rozmówca PAP. Eksperyment pokazał, że kiedy mrówka nakarmiona kofeiną spotka na swojej drodze obcą mrówkę, jest względem niej dużo bardziej agresywna niż ta, która kofeiny nie spożywała. U mrówek karmionych pokarmem zawierającym kofeinę rzadziej można było zaobserwować zachowania grożące, polegające na rozwieraniu żuwaczek, a czasami również specyficznym podginaniu odwłoka, sygnalizującego gotowość do wystrzelenia w kierunku przeciwniczki kwasu mrówkowego. Dużo szybciej przechodziły za to do bezpośredniej agresji: doskoku do przeciwniczki czy też jej ugryzienia - opisuje Mazurkiewicz. Co ciekawe, karmione kofeiną mrówki zachowywały się zupełnie inaczej wobec towarzyszek z własnej kolonii. W takiej sytuacji kofeina nie podwyższała poziomu agresji, wręcz przeciwnie: stymulowała przyjazne zachowania, których obserwowano więcej niż zwykle - powiedział Mazurkiewicz. Kofeina wpływa więc na zachowania społeczne mrówek w sposób zależny od kontekstu społecznego. Stąd oczywiście długa droga do porównania mrówczych zachowań do zachowań ludzi, ale tego typu badania warto powtarzać na innych gatunkach - zaznacza badacz. Na razie naukowcy z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN złożyli wniosek do Narodowego Centrum Nauki, aby kontynuować badania wpływu kofeiny na zachowania mrówek. « powrót do artykułu
  9. Profesor Zhou Weibiao z Narodowego Uniwersytetu Singapuru opracował przepis na fioletowy chleb, który jest ponoć zdrow(sz)y i dobry dla odchudzających się. Zachował przy tym znany ludziom smak i delikatną teksturę. Naukowiec przekonuje, że chleb przygotowuje się wyłącznie z naturalnych składników. Najpierw Weibiao wyekstrahował antocyjany z czarnego ryżu. Jak tłumaczy, przy pieczeniu w temperaturze 200°C ich przeciwutleniające właściwości udaje się zachować aż w 80%. Flawonoidy reagują z rozkładającymi skrobię enzymami amylolitycznymi z mąki, przez co chleb trawi się o 20% wolniej niż zwykły. Ponieważ dotąd podstawowym problemem związanym z białym pieczywem było błyskawiczne trawienie i szybki wzrost poziomu cukru we krwi, w pewnym sensie fioletowy chleb można uznać za kolejny superpokarm. Zjada się tę samą ilość skrobi oraz pszennej mąki, więc wartość odżywcza pozostaje taka sama. Istotą rozwiązania jest spowolnienie uwalniania energii, tak by wykorzystywać kalorie przez dłuższy czas - opowiada Weibiao. Na razie fioletowego chleba nie można kupić, ale profesor prowadzi już rozmowy z czołowymi producentami spożywczymi. Wygląda na to, że jego pomysł zainspirował innych wynalazców. Dzwonił do mnie pewien mężczyzna z RPA i dopytywał, czy dodanie antocyjanów do czekolady będzie mieć ten sam skutek. Odpowiedziałem, że może w ten sposób zwiększyć właściwości przeciwutleniające, ale ponieważ w czekoladzie nie ma skrobi, nie zajdzie tu ta sama reakcja, co w chlebie. « powrót do artykułu
  10. Archeolodzy z Mugello Valley Archeological Project pracujący w Poggio Colla przy odkopywaniu etruskiej świątyni z VI wieku przed Chrystusem odkryli na jednym z kamieni tekst, który prawdopodobnie jest etruskim tekstem religijnym. To rzadkie znalezisko, gdyż zwykle po Etruskach znajdujemy grobowce i obiekty funeralne. Tym razem mamy do czynienia z obiektem religijnym. Wspomniany kamień waży około 250 kilogramów, jego wysokość wynosi około metra, a szerokość - ponad pół metra. Wyryto na nim długi tekst składający się z co najmniej 70 liter i znaków interpunkcyjnych. Profesor Gregory Warden ze szwajcarskiego Uniwersytetu Franklina, ma nadzieję, że dzięki odkrytej inskrypcji uda się zdobyć nowe informacje o języku Etrusków. Długie inskrypcje są rzadkie. Szczególnie aż tak długie. Powinny być tu wyrazy, których nigdy wcześniej nie widzieliśmy, tym bardziej, że nie jest to zabytek funeralny. Konserwacją i badaniem steli z napisem zajmują się obecnie specjaliści z Florencji. Ich prace potrwają przez kilka miesięcy. Odczytaniem i interpretacją tekstu ma zająć się wybitny ekspert od języka etruskiego, Rex Wallace z University of Massachusetts. Wiemy, jak funkcjonuje etruska gramatyka, co jest czasownikiem, co podmiotem, znamy kilka słów. Mamy nadzieję, że na steli będzie imię bóstwa, które było czczone w tej świątyni - mówi Warden. Z odkrycia cieszy się też Jean MacIntosh Turfa z Muzeum University of Pennsylvania. Rzadko napotykamy etruskie inskrypcje dłuższe niż kilka wyrazów znajdujące się na jakimś trwałym materiale. Etruskowie wykorzystywali do pisania nietrwałe materiały jak tabliczki woskowe. Kamienna stela to dowód na istnienie, już w późnej epoce archaicznej (525-480 p.n.e) kultu religijnego z monumentalnymi dedykacjami. Wykorzystanie takiej steli w roli fundamentów późniejszej struktury religijnej wskazuje na głębokie zmiany, jakie zaszły w mieście i jej strukturze społecznej" - stwierdza Turfa. « powrót do artykułu
  11. W Stanach Zjednoczonych coraz więcej kobiet rodzi dzieci poza szpitalami. W 2014 roku niemal 60 000 porodów miało miejsce poza tymi placówkami. Marian F. MacDorman i Eugene Declercq przyjrzeli się danym z 47 stanów i Dyskryktu Kolumbii i stwierdzili, że w latach 2004-2014 liczba porodów odebranych poza szpitalami wzrosła 1% ogólnej liczby porodów do 1,5%. Myślę, że pokazuje to, iż niektóre kobiety czują się niekomfortowo gdy mają rodzić w standardowych szpitalnych warunkach. W amerykańskich szpitalach trudno jest rodzić w sposób naturalny, gdyż w aż 33% przypadków dokonuje się cesarskiego cięcia i bardzo powszechnie stosuje się różne metody wywoływania porodu - mówi MacDorman. Z niemal 60 000 porodów pozaszpitalnych 38 000 odbyło się w domach, a 18 000 w centrach urodzeń. Niemal 90% urodzeń w domach to urodzenia planowane. Na urodzenie dziecka poza szpitalem najczęściej decydują się białe kobiet niehiszpańskiego pochodzenia. W ten sposób rodzi 1 na 44 takich kobiet. Jedynie 13% rodzących poza szpitalem jest otyłych, gdy tymczasem odsetek otyłych rodzących w szpitalach wynosi 25%. Matki, które rodzą poza szpitalem z mniejszym prawdopodobieństwem palą papierosy, a z większym - ukończyły koledż. Okazuje się również, że w przypadku 2/3 planowanych urodzeń w domach matki same płacą za całą opiekę ciążową i poród. W przypadku urodzeń w centrach samodzielnie koszty ponosi mniej niż połowa kobiet. W przypadku urodzeń szpitalnych mniej niż 5% płaci z własnej kieszeni. To pozytywyna wiadomość, że więcej kobiet może sobie pozwolić na wybór sposobu porodu. Problemem jest to, że tak wielu lekarzy sprzeciwia się porodom domowym, iż nawet nie rozważają sposobów bezpiecznego transportu z z domu do szpitala - mówi MacDorman. Naukowcy nie badali śmiertelności podczas porodów. Jednak według MacDorman w mniej niż 1% przypadków podczas porodu poza szpitalem dzieje się coś naprawdę poważnego. Uczona zauważa, że większość wcześniej prowadzonych badań międzynarodowych wykazała, że prawdopodobieństwo urodzenia martwego dziecka czy zgonu noworodka jest takie samo w szpitalach jak i poza nimi. Ryzyko jest bardzo małe i zobaczymy, jak sytuacja będzie rozwijała się w najbliższych latach. Nie sądzę jednak, by jakiś znaczny odsetek kobiet decydował się za urodzenia pozaszpitalne - komentuje wyniki badań Ruth E. Zielinski, położna z Wydziału Pielęgniarstwa University of Michigan. Urodzenia pozaszpitalne rzadziej wymagają specjalistycznej interwencji, gdyż położne wcześniej dokładniej przyglądają się ciężarnym i tylko te, u których ryzyko jest niewielkie, decydują się na rodzenie w domu czy w specjalnym centrum. Wciąż jednak istnieją bariery utrudniające rodzenie poza szpitalem. Certyfikowane położne, które uczestniczą w pozaszpitalnych porodach mają licencje w jedynie około połowie stanów USA. Inna przeszkoda to ubezpieczenia zdrowotne, które zwykle nie pokrywają opieki i urodzenia poza placówką zdrowia. Rozwiązanie tych problemów zapewne spowodowałoby, że wiele kolejnych kobiet zdecydowało by się rodzić poza szpitalem. « powrót do artykułu
  12. Przeanalizowawszy historię ewolucji malarii, George Poinar Junior z Uniwersytetu Stanowego Oregonu przekonuje, że współczesna choroba, w przypadku której wektorem zakażenia są komary, ma co najmniej 20 mln lat, zaś wcześniejsze formy przenoszone przez kuczmany przynajmniej 100 mln lat i są prawdopodobnie dużo starsze. Ponieważ etap rozmnażania płciowego zachodzi wyłącznie w owadach, to one muszą być uznawane za podstawowych gospodarzy. W starych formach malarii choroba była jednak przenoszona przez inne owadzie wektory i w grę wchodziły inne rodzaje pasożytniczych protistów. Wg Poinara, dowody wskazują na gregaryny - podgromadę protistów należącą do typu apikompleksów - bo z łatwością zarażają one owady, które są współczesnymi wektorami malarii. Amerykanin podkreśla, że odtworzenie ewolucji malarii jako choroby może pomóc w zrozumieniu dzisiejszych cykli życiowych pasożytów oraz ich ewolucji i odkryciu sposobów na zaburzenie przenoszenia zarodźców przez komary z rodzaju Anopheles. Przedstawiając swoje tezy, Poinar bazuje na okazach zachowanych w bursztynie. To on odkrył w bursztynie z dzisiejszej Dominikany najstarszą znaną skamieniałość zarodźca z rodzaju Plasmodium (P. dominicana jest spokrewniony z zarodźcami zarażającymi dziś ludzi). Ma ona 15-20 mln lat. Ówczesnym wektorem zakażenia był komar Culex malariager. Jeśli chodzi o starsze formy malarii, Poinar wskazuje na zachowanego w bursztynie kuczmana sprzed 100 mln lat, w którym widać liczne oocysty Paleohaemoproteusburmacis. Warto przypomnieć, że w książce z 2007 r. pt. "What Bugged the Dinosaurs? Insects, Disease and Death in the Cretaceous" George i Roberta Poinarowie przekonują nawet, że choroby przenoszone przez owady przyczyniły się do wyginięcia dinozaurów. « powrót do artykułu
  13. Jak wiemy materia widzialna stanowi jedynie około 5% wszechświata, a astrofizycy uważają, że cała reszta to ciemna materia i ciemna energia. Jednak dotychczas nie udało się bezpośrednio odkryć żadnej z nich. Możemy jednak obserwować wpływ ciemnej materii na materię widzialną. Jednym z podstawowych celów współczesnej astrofizyki jest odnalezienie i zrozumienie ciemnej materii i energii. Wielu uczonych jest też zwolennikami poglądu, że ciemna materia może występować w dwóch odmianach - materii i antymaterii. Gdy dojdzie między nimi do kontaktu, następuje anihilacja z emisją energii. Doug Finkbeiner i jego zespół z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics (CfA) twierdzą, że właśnie zidentyfikowali sygnał pochodzący z anihilacji ciemnej materii. Naukowcy analizowali rozkład przestrzenny emisji promieniowania gamma, skupiając się szczególnie na centrum naszej galaktyki. Obszar ten jest stosunkowo niedaleko i jest gęsto upakowany materią, zatem istnieje spora szansa, że właśnie stamtąd nadejdzie sygnał o anihilacji. Nie od dzisiaj wiadomo, że z tamtego regionu nadchodzi silne promieniowanie gamma rozciągające się na setki lat świetlnych. Obecnie uważa się, że emituje je duża grupa szybko obracających się pulsarów. Jednak Finkbeiner i jego koledzy twierdzą, że znaleźli lepsze wyjaśnienie. Po wykorzystaniu nowych metod redukcji danych byli w stanie bardziej precyzyjnie określić lokalizację źródła emisji. Zauważają, że pulsary charakteryzują się innym rozkładem w przestrzeni, występują zwykle tam, gdzie gwiazdy, zwykle w płaszczyźnie galaktyki. Tymczasem naukowcy z CfA wykazali, że rozkład wspomnianego promieniowania pasuje do teoretycznych modeli anihilacji ciemnej modeli, jest zaś mniej zgodny z teorią o pochodzeniu od pulsarów. « powrót do artykułu
  14. Świadomość, że istnieje mała szansa na bolesne porażenie prądem, może prowadzić do znacznie silniejszego stresu niż świadomość, że porażenie wystąpi na pewno. Naukowcy z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) odkryli, że sytuacje, w których ochotnicy mieli 50% szans na porażenie prądem, były najbardziej stresujące. Najmniej stresujące okazały się zaś okoliczności, gdy prawdopodobieństwo porażenia wynosiło 0 i 100%. Autorzy publikacji z pisma Nature Communications zauważyli także, że ludzie, w przypadku których poziom stresu silniej korelował z poziomem niepewności, lepiej radzili sobie z odgadywaniem, czy porażenie nastąpi, czy nie. W eksperymencie 45 osób brało udział w grze komputerowej. Odwracało się w niej kamienie, pod którymi mogły się znajdować węże. Jeśli gad tam był, ich rękę lekko porażano prądem. Z biegiem czasu ochotnicy uczyli się, pod jakimi kamieniami z największym prawdopodobieństwem chowają się węże, ale szanse te zmieniały się w trakcie badania, co prowadziło do zmiennych poziomów niepewności. Stopień niepewności dot. tego, czy pod kamieniem będzie znajdować się wąż, szacowano na podstawie udzielanych odpowiedzi (naukowcy wykorzystywali do tego komputerowy model uczenia). Niepewność korelowano z poziomem stresu (autoraportami i pomiarami wskaźników fizjologicznych: średnicy źrenic i pocenia). Za pomocą naszego modelu możemy przewidzieć, jak silnie ktoś będzie zestresowany nie tylko samą perspektywą porażenia, ale i niepewnością odnośnie do tych porażeń. Eksperyment pozwala wyciągać wnioski dotyczące wpływu niepewności na stres. Okazuje się, że niewiedza, czy porażenie nastąpi, jest gorsza od wiedzy, że szok z pewnością nastąpi lub nie. Dokładnie to samo widzieliśmy we wskaźnikach fizjologicznych - gdy niepewność była większa, ludzie pocili się bardziej, a ich źrenice były bardziej rozszerzone - wyjaśnia Archy de Berker. Naukowcy wykazali, że osoby, których reakcje stresowe były najsilniejsze w momentach największej niepewności, lepiej radziły sobie ze stwierdzeniem, czy pod kamieniem kryje się wąż. [...] Stwierdzenie, że reakcja stresowa jest dostrojona do środowiskowej niepewności, sugeruje, że zjawisko to musiało jakoś sprzyjać przetrwaniu. Właściwe reakcje stresowe mogą wspomagać uczenie dot. niepewnych, niebezpiecznych rzeczy w środowisku - podsumowuje dr Sven Bestmann. « powrót do artykułu
  15. Większość ludzi spoza Afryki ma w swoim DNA kod genetyczny neandertalczyków. Z najnowszej mapy dziedzictwa genetycznego możemy też dowiedzieć się, że spora część obecnie żyjących, szczególnie mieszkańców Azji Południowej, to w pewnej mierze potomkowie denisowian. To tajemniczy przedstawiciele gatunku Homo, o istnieniu których dowiedzieliśmy się w 2010 roku, kiedy to w Denisowej Jaskini w Górach Ałtaj odkryto kość palca młodej kobiety, która mieszkała tam przed 41 000 lat. Wiadomo też, że jaskinię zamieszkiwali również neandertalczycy i homo sapiens. Teraz naukowcy z Wydziału Medycyny Uniwersytetu Harvarda oraz Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles przeprowadzili badania, z których wynika, że Homo sapiens krzyżowali się z denisowianami około 100 pokoleń po tym, jak zaczęli krzyżować się z neandertalczykami. Naukowcy już spekulują, że to geny denisowian mogły zapewnić mieszkańcom Papui-Nowej Gwinei dobry węch, a Tybetańczykom pozwoliły na dostosowanie się do dużych wysokości. Istnieją pewne grupy genów, które odziedziczyliśmy po przedstawicielach Homo z przeszłości. Geny te mogły ułatwić Homo sapiens dostosowanie się do nowego środowiska, w którym się znaleźli - mówi David Reich, genetyk z Harvarda. Z drugiej strony dochodziło też do negatywnej selekcji, usuwania przodków, którzy mogli stwarzać Homo sapiens problemy. Jesteśmy w stanie udokumentować, że do tego usuwania dochodziło przez ponad 40 000 lat po rozpoczęciu krzyżowania się - dodaje. Na potrzeby najnowszych badań naukowcy porównali znane sekwencje genów neandertalczyków i denisowian z ponad 250 genomami pochodzącymi od 120 populacji spoza Afryki. Genomy do badań porównawczych wzięto z Simons Genome Diversity Project, a analiza była prowadzona za pomocą samouczących się algorytmów, które potrafią rozróżnić we współczesnym DNA sekwencje pochodzące od innych Homo. Analizy wykazały, że największy odsetek genów denisowian występuje w Oceanii, a w Azji Południowej jest on większy niż dotychczas sądzono. Najmniejsze prawdopodobieństwo wystąpienia genów neandertalczyków czy denisowian - poza, oczywiście, Afryką - jest na zachodzie Eurazji. Naukowcy zauważają, że największym ograniczeniem dla ich badań i współczesnej wiedzy jest niewielka ilość informacji, jakie posiadamy na temat genomu innych gatunków Homo. Nie jesteśmy w stanie na podstawie tych danych stwierdzić, jak wyglądali neandertalczycy czy denisowianie, co jedli lub też na jakie choroby byli podatni - stwierdził profesor Sriram Sankararaman. « powrót do artykułu
  16. Amerykański Departament Sprawiedliwości wycofał pozew przeciwko Apple'owi. Przez ostatnie miesiące trwa spór sądowy pomiędzy koncernem a FBI. Biuro domagało się, by firma stworzyła narzędzia potrzebne do odblokowania iPhone'a należącego do terrorysty, który wraz z żoną zabił w San Bernardino 14 osób. Wczoraj prawnik Departamentu Sprawiedliwości poprosił sąd o wycofanie pozwu stwierdzają, że rząd uzyskał dostęp do danych znajdujących się na iPhoni'e Farooka i nie potrzebuje pomocy Apple'a. Obecnie nie wiadomo, w jaki sposób udało się przełamać zabezpieczenia telefonu. Czy dokonano tego jedną z konwencjonalnych technik, czy też opracowano nową. Firmy i organizacje, które w walce sądowej stały po stronie Apple'a, z zadowoleniem przyjęły decyzję. Eksperci zawsze byli przekonani, że FBI może przełamać zabezpieczenia na wiele sposobów i że prawdziwym celem rządu w sporze z Apple'em nie było tak naprawdę uzyskanie dostępu do danych ale stworzenie precedensu, na podstawie którego prywatne firmy mogły by być zmuszone do wbudowywania tylnych drzwi w swoje produkty - stwierdzili przedstawiciele organizacji Fight for the Future. Jasnym jest, że w końcu zorientowali się, że przegrają zarówno w sądzie jak i zostaną negatywne osądzeni przez opinię publiczną. Więc się poddali - powiedziała jedna z osób popierających Apple'a. Walka pomiędzy Apple'em a FBI była niezwykle interesująca z prawnego punktu widzenia. Wielu ekspertów uważało, że sprawa może dotrzeć nawet do Sądu Najwyższego, ale i on nie będzie władny jej rozstrzygnąć. Dlatego w Izbie Reprezentantów powołano grupę roboczą ds. szyfrowania. Jej zadaniem jest wysłuchanie ekspertów i zebranie informacji dotyczących problemów prawnych związanych z szyfrowaniem informacji. Grupa ma do końca roku przedstawić swoje wnioski i zaproponować stworzenie rozwiązania prawnego, które z jednej strony zapewni ochronę prywatności, a z drugiej umożliwi organom ścigania uzyskanie dostępu do zaszyfrowanych danych. « powrót do artykułu
  17. Wesołych Świąt Wielkanocnych: odpoczynku, radości, udanych spotkań rodzinnych i wykorzystania zapowiadanej pięknej pogody życzą Ania, Mariusz i Jacek. « powrót do artykułu
  18. Obecność leptyny, zmniejszającego apetyt hormonu wydzielanego głównie przez adipocyty, hamuje w okresie prenatalnym tworzenie połączeń neuronalnych między mózgiem a trzustką. Wpływ leptyny na układ przywspółczulny na etapie embrionalnym może wiele wyjaśnić, jeśli chodzi o wczesne mechanizmy przyczyniające się do cukrzycy. Autonomiczny układ nerwowy, który składa się z podukładów przywspółczulnego i współczulnego, jest kluczowy dla regulacji poziomu glukozy we krwi, bo kontroluje uwalnianie insuliny przez trzustkę. Na glikemię wpływają również czynniki hormonalne, w tym leptyna. Wykazaliśmy, że gdy w kluczowym okresie rozwoju neurony pnia mózgu myszy wystawi się na oddziaływanie leptyny, dochodzi do permanentnych zmian w zakresie projekcji wysyłanych z [jądra grzbietowego] pnia mózgu do trzustki. Skutkuje to zaburzeniami równowagi insulinowej u dorosłych zwierząt - wyjaśnia dr Sebastien G. Bouret ze Szpitala Dziecięcego w Los Angeles. Przyglądając się, kiedy zachodzi autonomiczne unerwienie - tworzenie bezpośrednich połączeń między mózgiem a komórkami beta trzustki - a także czynnikom, które wpływają na ten proces na etapie embrionalnym, Amerykanie zauważyli, że w pniu mózgu zachodzi intensywna ekspresja receptorów leptynowych. Gdy płodom wykonano domózgową iniekcję z leptyny, doszło do stałego zmniejszenia łączności pnia mózgu i trzustki. Rozpad [przywspółczulnej] komunikacji między mózgiem a trzustką skutkował zaburzeniami glikemii u dorosłych myszy. Badanie ujawniło nieoczekiwaną rolę regulacyjną hormonu produkowanego przez komórki tłuszczowe [adipocyty]. Ponieważ dzieci otyłych matek mają wysoki poziom leptyny, może je to umieszczać w grupie podwyższonego ryzyka cukrzycy typu 2. oraz otyłości - podsumowuje Bouret. « powrót do artykułu
  19. Microsoftowy bot Tay, któremu twórcy nadali osobowość nastolatki, stał się w ciągu 24 godzin seks maszyną wychwalającą Hitlera i Donalda Trumpa. Koncern z Redmond zdecydował się na tymczasowe zakończenie eksperymentu. Programiści chcą poprawić algorytmy bota. Tay to cyfrowa osobowość, która miała mówić językiem nastolatki, z zaprogramowaną wcześniej wiedzą na temat np. Miley Cyrus czy Taylor Swift. Uruchomiony na Twitterze bot miał nabywać wiedzę i doświadczenie na podstawie rozmów z innymi użytkownikami Twittera, a cały eksperyment miał posłużyć udoskonaleniu usług inteligentnego asystenta. Okazało się jednak, że spora grupa internautów postanowiła nauczyć Tay rzeczy, których z pewnością nie życzyliby sobie jej twórcy. Wystarczyło jednak kilkanaście godzin, by Tay przeszła od opinii "ludzie są cudowni" do wygłaszania zdań w rodzaju "nienawidzę feministek, wszystkie powinny umrzeć i spłonąć w piekle" czy "Hitler miał rację. Nienawidzę żydów". Bot zachęcał też użytkowników by go przelecieli i mówił do nich "tatusiu". Ostatecznie Tay pożegnała się z internautami i jej konto zostało zawieszone. Tay nie jest pierwszym żeńskim botem Microsoftu. Firma jakiś czas temu uruchomiła Xiaoice. To bot używany przez około 20 milionów osób na chińskich portalach społecznościowych WeChat i Weibo. Jego zadaniem jest udzielanie porad sercowych. « powrót do artykułu
  20. U ryby jaskiniowej Cryptotora thamicola z Tajlandii zidentyfikowano unikatowe cechy anatomiczne, które pozwalają jej chodzić i wspinać się po wodospadach podobnie do czworonogów. Nie potrafi tego żadna inna żyjąca współcześnie ryba. Naukowcy z Instytutu Technologii New Jersey i Maejo University mają nadzieję, że uda się w ten sposób lepiej zrozumieć, jak wyewoluowała budowa, której potrzebowały zwierzęta po wyjściu z wody i przekształceniu w dewonie płetw w kończyny. U C. thamicola występują cechy morfologiczne, które wcześniej przypisywano wyłącznie czworonogom. Miednica i kręgosłup tej ryby pozwalają pokonać grawitację i zapewniają dużo miejsca na przyczep mięśni do chodzenia [u reszty ryb kości miednicze są słabo wykształcone, zawieszone w mięśniach lub luźno połączone z obręczą barkową] - wyjaśnia prof. Brooke E. Flammang. To badanie daje nam wgląd w plastyczność planu ciała ryby i pokazuje konwergencyjne cechy morfologiczne, które dotąd znaliśmy [wyłącznie] z ewolucji czworonogów. « powrót do artykułu
  21. Amerykański Departament Sprawiedliwości (DoJ) oskarżył 7 Irańczyków o to, że w latach 2011-2013 przeprowadzili 187 ataków DDoS na cele w USA. Napastnicy, którzy mają pracować na zlecenie Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, atakowali banki i udało im się przejąć kontrolę nad przepływem wody w Bowman Avenue Dam, niewielkiej zaporze wodnej na północ od Nowego Jorku. Jak twierdzi DoJ oskarżeni pracują dla firm ITSecTeam oraz Mersad i zostali wynajęci przez irańskie instytucje rządowe. Z aktu oskarżenia dowiadujemy się, że do września 2012 do ataków dochodziło sporadycznie. Następnie miały one miejsce niemal co tydzień. Oskarżeni wysyłali do bankowych serwerów nawet 140 gigabitów danych na sekundę, przez co klienci banków nie byli w stanie się zalogować. Nie doszło jednak do kradzieży żadnych informacji. W ramach przygotowań do ataków oskarżeni zainfekowali tysiące komputerów osobistych i utworzyli z nich botnet. FBI informuje, że po zidentyfikowaniu źródeł ataku udało się, dzięki współpracy z dostawcami internetu, odłączyć od botnetu 95% zainfekowanych maszyn. W akcie oskarżenia wymieniono też nazwiska dwóch mężczyzn. Są to Sadegh Ahmadzadegan posługujący się pseudonimem Nitr0jen26 oraz Omid Ghaffarinia, czyli PLuS. Obaj panowie są współzałożycielami firmy Mersad i mają powiązania z dwoma irańskimi grupami hakerskimi - Sun Army oraz Ashiyane Digital Security Team. Wcześniej obaj przyznali, że w lutym 2012 roku przeprowadzili atak na NASA. Wszystkim oskarżonym grozi do 10 lat więzienia. Hamid Firoozi, który włamał się do systemu SCADA zapory wodnej, może zostać skazany na 5 dodatkowych lat w więzieniu. Oczywiście najpierw Amerykanie musieliby ująć oskarżonych. « powrót do artykułu
  22. Odkryte przez naukowców z Uniwersytetu Stanowego Michigan bakteryjne włókna białkowe (pilusy) przewodzą ładunki elektryczne z prędkością wystarczającą do zasilania nanotechnologii wyprodukowanych przez ludzi. Jak donoszą Amerykanie na łamach pisma Scientific Reports, pilusy redukujących uran Geobacter sulfurreducens transportują ładunki z prędkością 1 mld elektronów na sekundę. Bakteryjne nanoprzewody są zbudowane z pojedynczej podjednostki peptydowej - opowiada Gemma Reguera, dodając, że ich organiczna natura sprawia, że są biodegradowalne i biokompatybilne. Odkrycie toruje zatem drogę wielu zastosowaniom nanoelektronicznym, np. czujnikom medycznym czy urządzeniom elektronicznym, które tworzą interfejs z ludzkimi tkankami. Pojawia się też dodatkowy plus. Ponieważ istniejące nanotechnologie wykorzystują egzotyczne metale, bakteryjne nanowłókna będą z pewnością o wiele tańsze. Naukowcy wyjaśniają, że w naturze pilusy spełniają funkcję podobną do oddychania, która w tym przypadku obejmuje wyprowadzanie elektronów poza organizm. Geobacter wykorzystują pilusy do wiązania minerałów zawierających metale, np. tlenków żelaza, oraz toksycznych rozpuszczalnych metali, takich jak uran. Toksyny są mineralizowane na powierzchni nanoprzewodów, dzięki czemu metale nie przenikają do komórki. Zespół Reguery oczyścił pilusy (warto dodać, że ich średnica to zaledwie ok. 2 nm) i zmierzył prędkość przenoszenia elektronów. [Pilusy] są jak linie przesyłowe w nanoskali. Jako pierwsi wykazaliśmy, że elektrony mogą pokonywać wzdłuż białek tak duże dystanse; poprzedni rekord został przebity ponad 1000-krotnie. Amerykanie zidentyfikowali na powierzchni pilusów "pułapki", które wiążą uran (wykazują do niego duże powinowactwo), a być może i inne metale. To z kolei rodzi nadzieje na wykorzystanie bakteryjnych nanowłókien w górnictwie m.in. złota. Reguera podkreśla, że proces można modyfikować, da się go także tanio odtwarzać i skalować w laboratorium. « powrót do artykułu
  23. Craig Venter i Clyde Hutchison oraz prowadzony przez nich zespół naukowy zaprojektowali i stworzyli minimalny genom bakteryjny konieczny do podtrzymania życia. Składa się on z zaledwie 473 genów. Tym samym osiągnięto cel zaplanowany już w 1995 roku. W roku 2010 zespół opublikował wyniki przełomowych badań, podczas których stworzył pierwszą samoreplikującą syntetyczną komórkę bakteryjną. W ten sposób udowodniono, że genomy można zaprojektować na komputerze, stworzyć w laboratorium i wprowadzić do komórki, uzyskując w ten sposób replikującą komórkę całkowicie kontrolowaną przez syntetyczny genom. Kolejnym etapem, właśnie zakończonym, było stworzenia komórki z niezbędnym minimalnym zestawem genów. Uczeni wykorzystali w swoich badaniach bakterię Mycoplasma. To bakteria posiadająca najmniejszy genom wśród wszystkich znanych autonomicznie replikujących się komórek. Naukowcy, na podstawie dostępnej literatury, zaprojektowali hipotetyczny minimalny genom dla ośmiu różnych segmentów DNA Mycoplasma mycoides. Każdy z tych fragmentów mogli niezależnie testować, by sprawdzić, czy rzeczywiście zawiera on wyłącznie niezbędne geny. Naukowcy próbowali też zidentyfikować geny, które są potrzebne do rozwoju, ale niekonieczne do przeżycia. Następnie pozbawiali bakterię genów, które uznali za niepotrzebne. Po wielu latach badań uzyskano ostateczną wersję genomu oznaczoną JCVI-syn3.0. Składa się ona z 473 genów. Taki genom jest mniejszy niż jakikolwiek inny znanym nam z natury. Brakuje mu wszystkich genów modyfikujących DNA oraz enzymów restrykcyjnych, nie posiada też większości genów kodujących lipoproteiny. Co interesujące, naukowcy wciąż nie wiedzą dokładnie jakie funkcje pełni aż 31% genów w JCVI-syn3.0. « powrót do artykułu
  24. Użytkownicy Javy powinni jak najszybciej zainstalować opublikowaną właśnie łatę. W oprogramowaniu znaleziono dziurę, która pozwala na zdalne przejęcie pełnej kontroli nad komputerem ofiary. Dziura występuje w Java SE 7 Update 97 oraz Java 8 Update 74 oraz starszych wersjach oprogramowania dla systemów Windows, Solaris, Mac OSX oraz Linux. Do ataku może dojść, gdy użytkownik odwiedzi witrynę, nad którą kontrolę sprawują cyberprzestępcy. Oracle zaleca użytkownikom, by natychmiast zainstalowali poprawki. Sugeruje też usunięcie z komputerów starszych wersji Javy oraz instalowanie oprogramowania wyłącznie z witryny Java.com. Obecnie nie ma doniesień o atakach na właśnie załataną dziurę. « powrót do artykułu
  25. Plemniki skupiają się w zwarte grupy, gdy otaczająca ciecz wykazuje właściwości lepkosprężyste - ogłoszono podczas konferencji American Physical Society w Baltimore. Ciecze lepkosprężyste (wiskoelastyczne) mają właściwości pośrednie między ciałem stałym a cieczą – pod wpływem nacisku zmieniają kształt, ale także ulegają naprężeniom - „sprężynują”. Takie właściwości mają na przykład farby, miód, niektóre polimery, zawiesiny białek w wodzie – oraz śluz występujący w drogach rodnych. Obserwując bycze plemniki pływające w płynach o różnych właściwościach fizycznych, zespół doktora Chih-Kuan Tunga z North Carolina A&T State University zaobserwował, że wiskoelastyczność skłania je do pływania w zwartych grupach. Im bardziej wiskoelastyczny płyn, tym większe tworzą się grupy. Natomiast w nieelastycznych płynach – niezależnie od tego czy były gęste, czy rzadkie - plemniki pływały pojedynczo. Możliwe, że do powstawania grup przyczynia się sposób, w jaki wiskoelastyczny płyn oddziałuje na poruszającą się wić plemnika. Zespół doktora Tunga zainteresował się sposobem, w jaki tworzą się pływające gromadki plemników. Zauważyli, że jest to proces dynamiczny- niektóre plemniki dołączają do grupy, inne ją opuszczają. Całość przypomina zachowanie cząsteczek na granicy cieczy i gazu. Płynące razem plemniki zachowują się jak cząsteczki cieczy, swobodnie pływające – jak cząsteczki gazu. Jak podkreśla doktor Tung, nie chodzi tylko o fizyczną osobliwość - plemniki naprawdę muszą pływać w takich warunkach, zatem problem może mieć znaczenie na przykład dla badań nad niepłodnością i antykoncepcją. Choć plemniki ostro konkurują o pierwszeństwo – zwykle jest tylko jedna komórka jajowa do zapłodnienia - u wielu gatunków, w tym człowieka występuje pomiędzy nimi swego rodzaju kooperacja. Plemniki gryzoni maja nawet haczykowate główki, pozwalające formować całe „pociągi”. Możliwe, że plemniki – z uwagi na prostą budowę (zwłaszcza brak mózgu) - okazałyby się dobrym modelem do badania zachowań zbiorowych – jak w stadzie ptaków czy ławicy ryb. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...