Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37638
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. We wszystkich 19 regionach Arktyki zamieszkiwanych przez niedźwiedzie polarne dochodzi do utraty lodu morskiego, który jest niezbędny tym zwierzętom do polowań, odpoczynku i rozmnażania się. Ocieplający się klimat powoduje, że lód topi się wcześniej niż zwykle i pojawia sie później, dowiadujemy się z pisma The Cryosphere. Z danych satelitarnych wynika, że w latach 1979-2014 liczba dni z pokrywą lodową zmniejszała się - w zależności od regionu - o 7-19 na dekadę. Ich uzależnienie od lodu morskiego oznacza, że ocieplenie klimatu jest dla najpoważniejszym zagrożeniem dla przetrwania niedźwiedzi polarnych - czytamy na łamach The Cryosphere. Liczebność populacji niedźwiedzi polarnych szacuje się obecnie na 25 000 osobników. Zwierzęta te większość czasu spędzają na lodzie pokrywającym morze. Na nim żerują. Gdy lód się wycofuje, niedźwiedzie przenoszą się na ląd stały gdzie mogą przetrwać miesiące letnie dzięki nagromadzonemu tłuszczowi. Ocieplenie w Arktyce postępuje dwukrotnie szybciej niż wynosi średnia globalna. Wydłuża się czas, w którym morze jest wolne od pokrywy lodowej, a to oznacza, że niedźwiedzie muszą pływać na coraz większe odległości, by dotrzeć do stałego lądu. Zmiany w morskiej pokrywie lodowej wpływają na liczebność populacji, rozrodczość, stan zdrowia i rozkład terytorialny - donoszą autorzy najnowszych badań. Specjaliści oceniają, że do połowy bieżącego wieku populacja niedźwiedzi polarnych może się zmniejszyć o około 30%. A gatunkowi zagraża nie tylko brak lodu. Arktyka wolna od pokrywy lodowej to łakomy kąsek dla przemysłu. Już można zauważyć w niej zwiększony ruch morski, a kolejne firmy przymierzają się do wydobycia ropy naftowej i gazu. Człowiek będzie coraz bardziej niszczył habitat niedźwiedzi. « powrót do artykułu
  2. W Peru na stanowisku Huaca Prieta znaleziono najstarszą bawełnianą tkaninę. Jednocześnie jest ona najstarszą tkaniną o barwie indygo. Ma ok. 6000 lat i jest o ~1500 lat starsza od najstarszego materiału w tym kolorze ze Starego Świata - tkaniny z czasów V dynastii w starożytnym Egipcie (sprzed ok. 4400 lat). Naukowcy z Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona podkreślają, że błękit indygowy to technicznie trudna do uzyskania barwa. Niektóre z najważniejszych technologicznych postępów poczyniono w Nowym Świecie. Wiele osób jest jednak nieświadomych wkładu rdzennych Amerykanów. Być może dlatego, że w czasach podboju technologie te były często zastępowane systemami europejskimi - opowiada prof. Jeffrey Splitstoser, dodając, że farbowanie było wyjątkiem od tej reguły. Delikatne włókna i wyrafinowane barwienie, a także techniki przędzenia i tkania opracowane przez mieszkańców Ameryki Południowej zostały szybko przyjęte przez Europejczyków. Tkaninę odkryto w 2009 r. w czasie wykopalisk w Huaca Prieta, w miejscu, gdzie, jak sądzą archeolodzy, znajdowała się świątynia. Składano tam ofiary m.in. z tkanin. Jak przypomina Splitstoser, pojawienie się barwnika indygo było krytyczne m.in. dla przyszłych trendów w modzie. W odkryciu nie chodzi tylko o bawełnę. Gdyby nie ci ludzie, być może nie mielibyśmy niebieskich dżinsów. W tkaninie z Huaca Prieta wykorzystano bawełnę peruwiańską (Gossypium barbadense). Barwnik pochodził prawdopodobnie z rośliny z rodzaju indygowców (Indigofera spp.). Obecnie eksponat znajduje się w zbiorach Cao Museum. « powrót do artykułu
  3. Podobnie jak atomy węgla w płachtach grafenu, tak nanocząstki mogą tworzyć trwałe warstwy o minimalnej grubości, równej średnicy pojedynczej nanocząstki. Nowatorską metodę zszywania nanocząstek w tak cienkie warstwy opracowano w Instytucie Chemii Fizycznej PAN w Warszawie. Tak chemiczny krawiec kraje, jak mu... nanocząstki pozwalają. Dotychczasowe sukcesy krawieckie naukowców zajmujących się wytwarzaniem warstw nanocząstek nie pozwoliłyby urządzić nawet najskromniejszego pokazu chemicznej mody. Nanocząstki udawało się bowiem porządkować w warstwy grubości pojedynczej drobiny – czyli w monowarstwy – lecz nie były to struktury trwałe. Nanocząstek w monowarstwie nie potrafiono bowiem ze sobą stabilnie powiązać. Do teraz. W ostatnich latach nasza grupa w Instytucie Chemii Fizycznej PAN w Warszawie pracowała nad stworzeniem uniwersalnej platformy syntezy trwałych monowarstw nanocząstek. Dziś mamy już dowód, że nasza 'krawiecka' metoda chemicznego wiązania nanocząstek w monowarstwach rzeczywiście działa - mówi dr hab. Marcin Fiałkowski, prof. IChF PAN, i demonstruje maleńką, połyskującą płytkę o grubości najmniejszej z możliwych – bo równej średnicy pojedynczej nanocząstki złota. Monowarstwy chemicznie zszytych nanocząstek złota, wyprodukowane w IChF PAN, mają powierzchnie rzędu milimetrów kwadratowych i z oczywistych przyczyn są bardzo delikatne. Pod względem mechanicznym przypominają płytki pleksi: pod wpływem działających sił początkowo odkształcają się elastyczne, po czym gwałtownie pękają. Nasze monowarstwy są niewielkie, bo zależało nam tylko na wykazaniu poprawności koncepcji ich syntezy. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w zaproponowany przez nas sposób produkować monowarstwy o powierzchni wielu centymetrów kwadratowych - podkreśla prof. Fiałkowski. Warstwy nanocząstek od lat wytwarza się na granicy faz, a więc w cienkim obszarze (interfejsie) między dwiema niemieszającymi się cieczami. Wprowadzone do cieczy cięższej, odpowiednio przygotowane nanocząstki z czasem z niej wypływają i rozmieszczają się przypadkowo na granicy z cieczą lżejszą. W panujący tam chaos można wprowadzić porządek, ściskając nanocząstki tłokami z boków i w ten sposób je zagęszczając. Wytwarzane tak monowarstwy były dotychczas nietrwałe i przy próbach zdejmowania z interfejsu po prostu się rozsypywały. Z kolei struktury powiązane chemicznie, zdolne przetrwać rozstanie z interfejsem, po bliższym zbadaniu zawsze okazywały się albo wielowarstwami, albo bezkształtnymi zlepkami nanocząstek. Nasze monowarstwy są trwałe, ponieważ nanocząstki połączyliśmy za pomocą specjalnych 'zszywek', czyli cząsteczek-linkerów. Każdy linker zlepia dwie sąsiednie nanocząstki silnymi wiązaniami kowalencyjnymi, a więc chemicznie - tłumaczy dr Tomasz Andryszewski (IChF PAN), pierwszy autor publikacji w czasopiśmie Chemistry of Materials. Nanocząstki złota, użyte eksperymentach w IChF PAN, mają średnicę około pięciu nanometrów (miliardowych części metra); długość zastosowanych linkerów wynosi zaledwie półtora. Żeby tak krótki linker związał sąsiednie nanocząstki, te trzeba do siebie odpowiednio dosunąć. Główna trudność naszej pracy polegała na tym, że musieliśmy pogodzić dwa w zasadzie przeciwstawne wymogi. Z uwagi na długość linkera wiedzieliśmy, że nanocząstki należy zbliżyć na małą odległość, czyli że trzeba będzie działać na nie stosunkowo dużymi siłami. Dlatego zależało nam, żeby nanocząstki nie wyskakiwały z interfejsu. Jednocześnie w jakiś sposób musieliśmy zapobiec zlepianiu się nanocząstek w przypadkowe struktury - opisuje dr Andryszewski. Aby spełnić powyższe warunki, nanocząstki pokrywano niewielkimi, specjalnie zaprojektowanymi cząsteczkami (ligandami), które z jednej strony zawierały grupy aminowe (z azotem i wodorem), a z drugiej – grupy tiolowe (z siarką i wodorem). Część tiolowa łączyła się ze złotem, podczas gdy część aminowa ustawiała się na zewnątrz nanocząstki i nadawała jej dodatni ładunek elektryczny. Zmodyfikowane przez nas nanocząstki złota zachowują się jak boje o dużej wyporności: lokują się na granicy między cieczami tak trwale, że nawet silne wstrząsanie nie jest w stanie ich stamtąd wypchnąć. Jednocześnie odpychają się elektrostatycznie. W efekcie każda nanocząstka ma zagwarantowaną wokół siebie pewną 'przestrzeń prywatną', konieczną dla zachowania uporządkowania - wyjaśnia doktorantka Michalina Iwan (IChF PAN). Gdy odpowiednio spreparowane nanocząstki były już ściśnięte w monowarstwie na granicy faz, do układu wstrzykiwano substancję linkującą. Reakcja sieciowania, przypominająca samoczynne zachodzące zszywanie, przebiegała w temperaturze pokojowej, przy normalnym ciśnieniu, bez konieczności stosowania inicjatorów czy katalizatorów. Po chemicznym zespoleniu monowarstwę można było zdjąć z interfejsu między cieczami, wysuszyć, a nawet poddać działaniu silnych rozpuszczalników. Właściwości fizyczne monowarstw otrzymywanych za pomocą "krawieckiej" chemii można modyfikować poprzez dobór odpowiednich linkerów. Dłuższe polimerowe linkery pozwalałyby wytwarzać monowarstwy charakteryzujące się zwiększoną elastycznością. Za pomocą linkerów przewodzących prąd można byłoby z kolei produkować np. monowarstwy o ściśle określonych właściwościach optoelektrycznych. Użycie jeszcze innych linkerów mogłyby skutkować monowarstwami wykazującymi efekt piezorezystywny, a więc zmieniającymi swoją przewodność elektryczną pod wpływem odkształceń mechanicznych. Zaprezentowana metoda syntezy ma także znaczenie dla badań podstawowych: w przyszłości dzięki niej będzie można bezpośrednio badać m.in. właściwości mechaniczne pojedynczych nanocząstek. Platforma syntetyczna do produkcji monowarstw nanocząstek, opracowana i przetestowana w IChF PAN, powstała w ramach grantu TEAM Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. « powrót do artykułu
  4. Ostatnie badania pokazują, że wskaźnik cukrzycy ciążowej wzrasta latem. Szwedzcy naukowcy sądzą, że ma to związek z temperaturą. Sezonowość cukrzycy typu 1. to dobrze udokumentowane zjawisko (badania wskazują, że zachorowalność jest wyższa zimą przez większą liczbę krążących wirusów i niższy status witaminy D). Mniej natomiast wiadomo o sezonowości cukrzycy typu 2. i cukrzycy ciążowej. Dr Anastasia Katsarou z Uniwersytetu w Lund chciała więc zbadać sezonowe wzorce w tolerancji glukozy i diagnozowaniu cukrzycy ciężarnych. W badaniu zgodziło się wziąć udział 11.538 kobiet z południowej Szwecji ze studium Mamma. W latach 2003-05 przeszły one test doustnego obciążenia 75 g glukozy w 28. tygodniu ciąży. Wyniki testów z 3 lat podzielono na miesiące i pory roku. Naukowcy posłużyli się modelowaniem statystycznym, by wyliczyć różnice w częstości zapadalności na cukrzycę ciążową w poszczególnych miesiącach i porach roku. Informacje na temat średnich miesięcznych temperatur pochodziły ze Szwedzkiego Instytutu Meteorologicznego i Hydrologicznego. W okresie objętym badaniem cukrzycę ciążową zdiagnozowano u 487 kobiet (4,2%). Miesięczna częstotliwość zmieniała się od 2,9% w marcu do 5,8% w czerwcu. Sezonowa częstotliwość wahała się zaś od 3,3% wiosną do 5,5% latem. Zarówno dla miesięcy, jak i dla pór roku różnice były istotne statystycznie. Średnia miesięczna temperatura wynosiła od -0,6°C zimą do 17,7°C latem. Dalsze analizy pokazały, że na każdy stopień wzrostu temperatury stężenie glukozy w 2. godzinie testu doustnego obciążenia wzrastało o 0,009 mmol/l, co odpowiadało różnicy rzędu 0,15 mmol/l między zimą a latem. Po wzięciu poprawki na wiek okazało się, że miesiące letnie (czerwiec-sierpień) wiązały się z podwyższonym poziomem glukozy i o 51% (lub 1,5 raza) wyższą częstotliwością cukrzycy ciążowej w porównaniu do innych pór roku. Korelacje zanikały po wzięciu poprawki na średnią miesięczną temperaturę, co sugeruje, że to może być czynnik leżący u podłoża zaobserwowanych różnic. Choć Szwedzi podkreślają, że konieczne są dalsze badania, proponują hipotetyczny mechanizm letniego piku. Wg nich, wywołane temperaturą zmiany w obwodowym przepływie krwi mogą wpływać na skład krwi kapilarnej. « powrót do artykułu
  5. Google oświadczyło, że nie ma nic wspólnego z platformą Acceptable Ads firmy Eyeo. Wczoraj, podczas premiery Acceptable Ads Platform, Eyeo twierdziło, że korzysta z technologii Google'a i AppNexus. Eyeo rozwija oprogramowanie AdBlosk Plus, które służy do blokowania reklam na stronach WWW. Od dłuższego też czasu Eyeo daje reklamodawcom możliwośc omijania własnych filtrów i pokazywania reklam internautom. Oczywiście za taką usługę reklamodawcy muszą Eyeo zapłacić. Z kolei Acceptable Ads Platform umożliwia właścicielom witryn na umieszczanie u siebie tych reklam, które są przepuszczane przez filtry AdBlocka. Podczas wczorajszej premiery wersji beta Acceptable Ads Platform przedstawiciele Eyeo mówili, że wykorzystuje ona technologię Google'a. Teraz wyszukiwarkowy gigant odcina się od tych twierdzeń. AdBlock Plus jest od dawna krytykowany przez wydawców witryn, a postępowanie Eyeo sprowadziło nań dodatkową krytykę. Dla wielu jest to zwykły szantaż. Eyeo, za pomocą AdBlocka, zatrzymuje dla siebie pieniądze, które powinny trafić do właścicieli witryn - powiedział rzecznik prasowy AppNexus. Google nie tylko odcięło się od współpracy z Eyeo, ale również zerwało relację biznesowe z ComboTag po tym, jak okazało się, że firma ta współpracuje z Eyeo. « powrót do artykułu
  6. W ramach ostatniego Patch Tuesday Microsoft załatał niemal 50 dziur w programach Internet Explorer, Edge, Windows, Silverlight, Office i Exchange. Koncern opublikował 13 biuletynów bezpieczeństwa, z których 6 uznano za krytyczne, a 7 za ważne. Dwie załatane dziury to luki typu zero-day, zatem były wcześniej atakowane przez cyberprzestępców. Wiadomo, że występowały one w Internet Explorerze i przeglądarce Edge, a przestępcy mogli je wykorzystać do kradzieży informacji. Microsoft nie ujawnił, jakiego typu dane były kradzione. Inna dziura, również pozwalająca na kradzież danych, znajdowała się w Windows. Opinia publiczna wiedziała o niej jeszcze przed opublikowaniem łat, jednak nie zanotowano żadnych ataków z jej wykorzystaniem. Najwięcej błędów załatano w Microsoft Office, gdzie w sumie poprawiono 13 dziur. W Edge'u było ich 12, a w Internet Explorerze - 10. Część z luk powtarzała się w obu przeglądarkach. Poprawiono też błąd, dzięki któremu użytkownik z fizycznym dostępem do komputera mógł zwiększyć swoje uprawnienia. « powrót do artykułu
  7. Uber rozpoczął w Pittsburghu testy autonomicznych taksówek. Niektórzy mieszkańcy miasta będą mogli skorzystać z przejażdżki samodzielnie poruszającym się samochodem. Półtora roku temu Uber otworzył w Pittsburghu laboratorium, w którym rozwija technologię autonomicznych samochodów. Na przednim siedzeniu autonomicznego pojazdu znajduje się kierowca, który za zapewnić bezpieczną jazdę. Oprogramowanie nie jest na tyle doskonałe, by poradziło sobie, na przykład, podczas złej pogody. Autonomiczna flota Ubera w Pittsburghu składa się obecnie z pojazdów Ford Fusion z zainstalowanymi kamerami 3D, GPS-em oraz technologią LIDAR. Firma dostosowuje też obecnie SUV-y Volvo do roli autonomicznych samochodów. « powrót do artykułu
  8. Google ogłosił ograniczony czasowo program "The Project Zero Pize", w ramach którego przyznaje duże nagrody finansowe za znalezienie dziur lub ciągu dziur w Androidzie. Na nagrody mogą liczyć ci, którzy znajdą i wykorzystają nieznane wcześniej dziury pozwalające na zdalne wykonanie kodu. Do przeprowadzenia ataku powinna wystarczyć znajomość numeru telefonu i adresu e-mail. Atak może być przeprowadzony na urządzenia Nexus 6P lub Nexus 5X, a projekt potrwa przez najbliższe pół roku. Zdobywca pierwszego miejsca otrzyma 200 000 USD, za drugie miejsce Google zapłaci 100 000 dolarów, uczestnicy, którzy uplasują się na kolejnych pozycjach będą mogli liczyć na 50 000 USD. Jednym z warunków uczestnictwa w konkursie jest podzielenie się z Google'em pełnym opisem sposobu działania kodu, za pomocą którego przeprowadzony został atak. Informacje takie zostaną później upublicznione. Z pełnymi zasadami programu można zapoznać się na blogu Google'a. « powrót do artykułu
  9. Płaszczki zawsze przeżuwają pokarm przed połknięciem. Żucie (definiowane jako ścinające ruchy szczęki/żuchwy i zębów trzonowych o wysokich koronach) jest uważane za wynalazek ewolucyjny, który pobudził dywersyfikację dietetyczną i radiację ewolucyjną ssaków. Naukowcy sądzili, że u innych kręgowców, w tym ryb, nie występują złożone zachowania związane z przetwarzaniem pokarmów, mimo że odżywiają się one twardymi rzeczami, np. owadami czy trawą. Zespół z Uniwersytetów w Toronto i Waszyngtońskiego posłużył się szybką kamerą, by przeanalizować zachowanie płaszczki plamistej (Potamotrygon motoro). Mieszkanka Amazonki żywi się owadami i mięczakami. Naukowcy schwytali kilka płaszczek i umieścili w akwarium z przezroczystym dnem (otwór gębowy płaszczki znajduje się po stronie brzusznej). Ryby filmowano, gdy chwytały 3 rodzaje pokarmu: miękki, pośredni i twardy. Okazało się, że po przyciągnięciu ofiary za pomocą ssania (w wyniku szybkiego podniesienia płetw piersiowych) i jej przytrzymaniu P. motoro poruszały lewą i prawą częścią szczęki i żuchwy do przodu i tyłu, gryząc i rozcierając pod wieloma kątami. Co więcej, szczęka i żuchwa poruszały się niezależnie od siebie. Dopiero potem następowało połknięcie. By się upewnić, że nie doszło do nadinterpretacji, naukowcy zbadali płaszczki za pomocą tomografii. Ustalono, że ryby mają co prawda proste zęby, ale wszystko wskazuje na to, że u innych niż ssaki kręgowców asymetryczne ruchy szczęk wystarczą do przeżuwania. Biolodzy sugerują, ze oddzielenie chwytania pokarmu od jego przetwarzania (łapie się za pomocą ssania, a przetwarza szczękami) ułatwiło ewolucję wysoce ruchomego aparatu gębowego płaszczek. Dzięki temu mogą się one żywić wieloma różnymi ofiarami, w tym mięczakami, rybami, larwami owadów wodnych i skorupiakami. « powrót do artykułu
  10. Podczas wykopalisk w Petrze amerykańscy archeolodzy odkryli 2 marmurowe figury Afrodyty. Prof. Tom Parker z Uniwersytetu Stanowego Karoliny Północnej opowiada, że kawałki rzeźb znaleziono podczas wykopalisk na Krawędzi Północnej w maju i czerwcu. Pracuję [...] na Bliskim Wschodzie od 45 lat i nigdy nie miałem znaleziska o tym znaczeniu. Figury z powodzeniem mogłyby trafić na wystawę w Luwrze lub The Metropolitan Museum of Art. Od cokołu po ramiona rzeźby są w dużej mierze nietknięte. Ze stanowiska wydobyto lub odtworzono także większą część głów i górnych kończyn. Ten rok to 3. już sezon Projektu Północnej Krawędzi (Petra North Ridge Project), inicjatywy polegającej na badaniu nienależącej do elity populacji starożytnego miasta. Dość powiedzieć, że w takim miejscu nikt się nie spodziewał tak wspaniałych figur. Archeolodzy pracowali w czymś, co miało być zwykłym domem. Potem okazało się jednak, że to budynek będący miejską willą, wyposażony we własną wyrafinowaną łaźnię. Fragmenty rzeźb odkryto w pobliżu klatki schodowej. Choć nie tego szukaliśmy, dużo nam to mówi o tutejszej populacji. Statuy wykonano w stylu rzymskim, co zapewnia wgląd w kulturowy wpływ Rzymu po zajęciu Petry przez cesarza Trajana w 106 r. Geniusz Nabatejczyków bazował m.in. na gotowości do asymilacji i przyjmowania elementów otaczających ich kultur. Gdy byli sąsiadami, zaadaptowali dużo od Egipcjan. Po aneksji Nabatejczycy otworzyli się zaś na rzymskie wpływy. Kopiąc w obrębie innej struktury mieszkalnej i 3 grobowców szybowych, ekipa Parkera i Megan Perry natrafiła też na instalacje do gotowania i przechowywania, ceramikę, kości zwierzęce, żelazny miecz, ceramiczne lampy oliwne, a także ludzkie kości przemieszane z biżuterią i ozdobami. « powrót do artykułu
  11. Duński Instytut Meteorologiczny informuje, że na Grenlandii padły rekordy wysokiej temperatury i część pokrywy lodowej zaczęła roztapiać się wyjątkowo wcześnie. To nowe, solidne dowody na rosnące temperatury w Arktyce - mówi klimatolog John Cappelen. Średnia letnia temperatura w Tasiilaq na południowym-wschodzie Grenlandii wyniosła 8,2 stopnia Celsjusza. To najwyższa średnia od czasu rozpoczęcia pomiarów w 1895 roku. Jest to też wartość o 2,3 stopnia Celsjusza wyższa od średniej z lat 1981-2010. Rekordy ciepła padły też na południu i północnym-wschodzie w 6 z 14 stacji pogodowych. Już w kwietniu Duński Instytut Meteorologiczny informował o rekordowym topnieniu lodów. Zjawisko było tak intensywne, że postanowiono sprawdzić, czy modele pogodowe wciąż dobrze działają. Aż 12% powierzchni Grenlandii zaczęło roztapiać się o miesiąc wcześniej niż zwykle. Poprzedni niechlubny rekord zbyt wczesnego topnienia dotyczył nieco ponad 10% powierzchni. Grenlandia roztapia się nie tylko wcześniej, ale i szybciej. W latach 2003-2010 tempo topnienia było dwukrotnie szybsze niż w XX wieku. « powrót do artykułu
  12. Zdrowa dieta wiąże się z lepszą umiejętnością czytania w pierwszych latach szkoły. Wyniki badania ukazały się w European Journal of Nutrition. Stanowi ono część Physical Activity and Nutrition in Children Study (prowadzonego na Uniwersytecie Wschodniej Finlandii) oraz First Steps Study (Uniwersytet w Jyväskylä). W studium uwzględniono 161 dzieci w wieku 6-8 lat. Ich losy śledzono od 1. do 3. klasy szkoły podstawowej. Jakość diety oceniano na podstawie kwestionariuszy żywieniowych, a umiejętności szkolne za pomocą standaryzowanych testów. Im bardziej dieta dziecka pasowała do wytycznych Diety Morza Bałtyckiego (Baltic Sea Diet) i zaleceń fińskich instytucji żywieniowych, za tym zdrowszą ją uznawano. Analizy pokazały, że dzieci, których dieta obfitowała w warzywa, owoce, w tym jagody, pełne ziarna, ryby i tłuszcze nienasycone, a była uboga w produkty z dużą ilością cukru, lepiej wypadały w testach czytania. Finowie zademonstrowali, że dodatnie korelacje jakości diety i umiejętności czytania w klasach II-III były niezależne od umiejętności czytania w klasie I. Oznacza to, że od klasy I do klas II-III dzieci ze zdrowszą dietą poprawiły swoje zdolności bardziej niż dzieci z dietą gorszej jakości. Innym ważnym spostrzeżeniem jest, że korelacje jakości diety i umiejętności czytania były niezależne od wielu potencjalnie istotnych czynników, np. statusu socjoekonomicznego, aktywności fizycznej, otłuszczenia ciała czy sprawności - podkreśla dr Eero Haapala. « powrót do artykułu
  13. Wyeliminowanie przez modyfikację genetyczną gangliozydu GM3 zapobiega rozwojowi neuropatii cukrzycowej u otyłych myszy z cukrzycą. W ramach terapii genowej naukowcy z Northwestern University testują obecnie maść, która rozbijając gen syntazy GM3, czyli enzymu odpowiedzialnego za powstawanie GM3, eliminuje sam gangliozyd. Mają nadzieję, że nakładanie jej na stopę myszy z cukrzycą zapobiegnie lub nawet cofnie neuropatię małych włókien. Dziś zasadniczo leczy się [towarzyszący neuropatii] ból. My prezentujemy nowe, bazujące na patogenezie, podejście, które uwzględnia, co powoduje neuropatię i odwraca to zjawisko [...] - podkreśla dr Amy Palmer. Badanie, które ukazało się w piśmie Molecular Pain, to pokłosie spostrzeżenia, że w nerwach myszy z cukrzycą występuje o wiele więcej GM3 i syntazy GM3. Później okazało się, że to samo może się dziać w skórze myszy i ludzi z cukrzycą. Amerykanie obserwowali wygląd i funkcje nerwów u myszy pozbawionych GM3 przez manipulację genetyczną. Okazało się, że o ile w skórze zwykłych gryzoni z cukrzycą nerwy właściwie zanikały w wyniku degeneracji, o tyle u zwierząt z grupy eksperymentalnej wyglądały prawidłowo (mimo że myszy były otyłe i miały cukrzycę). By przetestować reakcję bólową, do łap przykładano bodźce o wzrastającej sile i sprawdzano, kiedy zwierzę cofnie kończynę. U zwykłych myszy z cukrzycą występowały zmiany w nerwach intensyfikujące doznania bólowe. Doświadczały więc dużego bólu już przy zwykłym dotknięciu. Kiedy pozbawiano je GM3, nie cofały łapy szybciej od zdrowych gryzoni. W hodowlach komórek zwojów korzeni grzbietowych nerwów rdzeniowych zaobserwowano, że wyeliminowanie GM3 chroni przez zwiększonym wewnątrzkomórkowym napływem wapnia. « powrót do artykułu
  14. Amnesty International i American Civil Liberties Union (ACLU) rozpoczęły wspólną kampanię, której celem jest przekonanie prezydenta Obamy, by przed końcem swojej kadencji w pełni ułaskawił Edwarda Snowdena. Jeśli prezydent skorzystałby z prawa łaski, Snowden mógłby wrócić do USA bez obawy, że zostanie aresztowany za zdradę tajemnicy państwowej. W ramach rozpoczęcia kampanii zobaczymy prawdopodobnie samego Snowdena przemawiającego z Rosji, gdzie obecnie się ukrywa, a jej początek zbiega się z premierą filmu Oliviera Stone'a "Snowden". Rzecznik prasowy Białego Domu, Josh Earnest, stwierdził, że Snowden powinien stanąć przed sądem. Należy też spodziewać się, że aktowi łaski dla Snowdena będą sprzeciwiały się tajne służby. Snowden to były pracownik CIA i współpracownik rządu USA, który nielegalnie skopiował i ujawnił liczne tajne dokumentu NSA. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się o masowej inwigilacji, jaką prowadzi zarówno NSA jak i współpracujące z nią agencje innych krajów. « powrót do artykułu
  15. Serwis Winbeta, powołując się na anonimowego pracownika Microsoftu, donosi, że koncern z Redmond zrywa z marką Lumia. Wspomniany pracownik stwierdził, że w grudniu bieżącego roku zostanie zakończona sprzedaż modeli Lumia 550, 650, 950 i 950 XL. Można przypuszczać, że będziemy mieli do czynienia nie z końcem sprzedaży, a końcem produkcji. Telefony Lumia będzie można kupić jeszcze przez jakiś czas, do wyczerpania zapasów magazynowych. Doniesienia Winbeta układają się z logiczną całość z wcześniejszymi działaniami Microsoftu, który obniżył ceny swoich telefonów. Niektórzy klienci twierdzą również, że w ostatnich tygodniach w Microsoft Stores telefony Lumia zostały przeniesione w mniej eksponowane miejsca. Jeśli pogłoski i doniesienia są prawdziwe, mogą oznaczać, że Microsoftu ma zamiar zakończyć linię Lumia. Nie oznacza to jednak, że koncern rezygnuje z rynku smartfonów. Od dłuższego czasu pojawiają się bowiem pogłoski o urządzeniu Surface Phone. Ma ono pojawić się w pierwszej połowie 2017 roku. Plotki głoszą, że początkowo na rynek mają trafić trzy wersje nowego telefonu, będą one korzystały z procesora Snapdragon 830, 5,7-calowego wyświetlacza, a całość zostanie zamknięta w metalowej obudowie. Ceny Surface Phone mają wahać się od 699 do 1100 dolarów, a urządzenie ma trafić przede wszystkim do rąk użytkowników biznesowych. Podobno Surface Phone ma nie tyle konkurować z iPhone'em, co zastąpić na rynku BlackBerry. « powrót do artykułu
  16. Założyciel Amazona Jeff Bezos zdradził ambitne plany na przyszłość, jakie ma w stosunku do swojej firmy kosmicznej Blue Origin. Przypomnijmy, że Blue Origin to pierwsza firma, która dokonała udanego lądowania rakiety nośnej wyniesionej wcześniej na znaczną wysokość. Teraz Bezos rzuca wyzwanie firmie SpaceX Elona Muska, która również ma na koncie udane lądowanie rakiety. Osiągnięcia obu firm są niezwykle ważne. Blue Origin była pierwsza, jednak SpaceX dokonała trudniejszego wyczynu. Rakiety używane przez Blue Origin mają za zadanie wynosić na wysokość suborbitalną turystyczną kapsułę New Shepard. Pierwsze komercyjne loty mają rozpocząć się w 2018 roku. Z kolei SpaceX wystrzeliwuje rakiety poza orbitę, wznoszą się one wyżej, mają inny kształt, lądowanie nimi jest znacznie trudniejsze. Teraz Bezos zapowiada, że kolejnym ważnym krokiem w historii jego firmy będzie rakieta New Glenn. Ma być to olbrzymi pojazd wielkością niemal dorównujący Saturnowi V, który ma osiągać ponad 50% mocy Saturna. New Glenn ma mieć większą moc od Falcona 9 SpaceX, ale mniejszą od Falcona Heavy. Blue Origin chce wystrzelić pierwszą rakietę New Glenn jeszcze przed końcem obecnej dekady. Będzie to poważna konkurencja dla SpaceX, gdyż nie wiadomo, kiedy odbędzie się pierwszy lot Falcon Heavy. Był on zaplanowany jeszcze na rok bieżący, jednak po niedawnej eksplozji rakiety Falcon 9 nie wiadomo, kiedy SpaceX ponownie rozpocznie loty. Pierwszy stopień rakiety New Glenn, podobnie jak pierwszy stopień Falcona, będzie wielokrotnego użytku. Istnieje jednak zasadnicza różnica pomiędzy obiema konstrukcjami. Rakieta Blue Origin używa mieszaniny metanu i ciekłego tlenu. Paliwo takie ma mniejszą gęstość energetyczną, co oznacza, że trzeba zbudować większą rakietę, jednak spala się czyściej, więc lepiej nadaje się do rakiet wielokrotnego użytku. Dwustopniowa New Glenn korzysta z siedmiu silników BE-4, a jej ciąg na poziomie morza ma wynosić 17,12 meganiutonów (MN). Obecnie najpotężniejszą na świecie rakietą jest Delta IV Heavy o ciągu 9,34 MN. Ciąg Falcona Heavy ma wynieść około 22,68 MN. « powrót do artykułu
  17. Polacy dominowali podczas III edycji European Rover Challenge. Pierwsze miejsce zdobyła ekipa Raptors z Politechniki Łódzkiej, a na drugim znalazła się drużyna Impuls z Politechniki Świętokrzyskiej. Trzecie miejsce przypadło kanadyjskim studentom z McGill University. Zespół Continuum z Uniwersytetu Wrocławskiego otrzymał nagrodę specjalną w konkurencji Maintenance. W zawodach wzięły udział 23 drużyny z 7 krajów świata. Polskę reprezentowało 15 drużyn z 13 uczelni wyższych i jedna z Młodzieżowego Domu Kultury. W konkursie wystąpili przedstawiciele m.in Australii, Kanady, Bangladeszu, Indii, Turcji i - po raz pierwszy - Nepalu. Drużyny, które zakwalifikowały się do finału miały ponad 3 miesiące na to, aby przygotować swoje łaziki do zrealizowania zadań konkursowych. Specjalnie przygotowana do zawodów arena, imitująca marsjański grunt, stała się polem rywalizacji w czterech konkurencjach będących odbiciem rzeczywistych zadań wykonywanych przez łaziki na powierzchni Marsa. Wygrali najlepsi. Cieszymy się bardzo, że Polska po raz kolejny udowodniła, że w branży robotycznej jesteśmy nie do pobicia. Zwłaszcza, że dokumentacje projektowe, które nadesłali zawodnicy spełniały wymogi stawiane przy poważnych, naukowych przedsięwzięciach – podsumował sukces Polaków Łukasz Wilczyński z Europejskiej Fundacji Kosmicznej, dyrektor zawodów ERC. Trzecia edycja European Rover Challenge odbyła się pod dachem Centrum Wystawienniczo – Kongresowego w Jasionce, w województwie podkarpackim. W ciągu dwóch poprzednich odsłon, w ERC uczestniczyło łącznie ponad 50 tysięcy widzów. Wydarzeniu towarzyszyła konferencja dotycząca robotyki kosmicznej oraz specjalne warsztaty wspierające dalszy rozwój zespołów konstruktorów. Nagrody w tej edycji ufundowali m.in DPS Software i National Geographic. « powrót do artykułu
  18. Kontrolując fazę cyklu menstruacyjnego i stosowanie hormonalnych środków antykoncepcyjnych, zespół dr Diane B. Boivin z McGill University wykazał, że zegar biologiczny inaczej wpływa na sen i czuwanie kobiet i mężczyzn. Przy tym samym harmonogramie snu zauważyliśmy, że zegar biologiczny kobiet powoduje, że zasypiają i budzą się one wcześniej niż mężczyźni. Powód jest prosty: ich zegar biologiczny jest przestawiony na bardziej wschodnią strefę czasową. Zaobserwowane różnice międzypłciowe są zasadnicze dla zrozumienia, czemu kobiety są bardziej podatne za zaburzenia snu. W ramach studium Kanadyjczycy porównywali cykle snu i czuwania 11 kobiet (8 w czasie faz folikularnej i lutealnej, a 3 tylko w fazie folikularnej) i 15 mężczyzn. W czasie studium ochotnicy nie przejawiali problemów ze snem. [...] Nasze wyniki pozwalają m.in. zrozumieć, czemu przeważnie kobiety budzą się wcześniej i częściej czują się rano zmęczone. Ochotnicy przeszli 72-godzinną procedurę USW (od ang. ultradian sleep–wake cycle), która składała się z 36 cykli godzinnych epizodów czuwania, przeplatających się z godzinnymi okazjami do drzemki. W tym czasie naukowcy mierzyli temperaturę wewnętrzną, poziom melatoniny w ślinie i subiektywną czujność. Przeprowadzali też badanie polisomnograficzne. Okazało się, że w porównaniu do mężczyzn, u kobiet występowało znaczne wyprzedzenie fazy temperatury wewnętrznej, ale już nie rytmu melatoninowego. Oprócz tego u pań stwierdzono podwyższoną amplitudę nocnych i dobowych zmian czujności, głównie wskutek silniej zaznaczonego nocnego nadiru. Uzyskane wyniki sugerują, że kobiety rozpoczynają sen w późniejszej fazie rytmu okołodobowego, co może być jednym z czynników zwiększających podatność na zaburzenia snu. Obniżona czujność nocą tworzy zaś fizjologiczne podstawy do większych problemów z przystosowaniem do nocnych zmian. « powrót do artykułu
  19. Drzewa poznają po ślinie, że ich pędy czy pączki zostały celowo uszkodzone przez żerujące sarny, a nie przez przypadkowe zaburzenia mechaniczne, np. burzę. Zaczynają wtedy wytwarzać więcej kwasu salicylowego, a pod jego wpływem - odbierających apetyt tanin. Naukowcy z Uniwersytetu w Lipsku oraz Niemieckiego Instytutu Badań nad Bioróżnorodnością Integracyjną przyglądali się młodym okazom buka zwyczajnego (Fagus sylvatica) i jawora (Acer pseudoplatanus). Stwierdzili, że po podskubaniu przez sarny drzewka zwiększały stężenie różnych hormonów, głównie wzrostu. W ten sposób na zasadzie kompensacji wspomagały rozwój zachowanych pędów. Z drugiej strony, jeśli liść lub pączek odłamywał się bez udziału sarny, drzewo nie stymulowało produkcji sygnalizacyjnego kwasu salicylowego ani tanin. Zamiast tego wytwarzało głównie hormony zranienia - wyjaśnia Bettina Ohse. Autorzy publikacji z pisma Functional Ecology symulowali żerowanie przez sarny, odcinając pędy lub pączki i wkrapiając na roślinę z pipety ślinę zwierząt. Krótko po tym odnotowywali stężenie hormonów i tanin. Po wstępnym badaniu ciekawie będzie zająć się także innymi gatunkami drzew i ich strategiami obrony przed sarnami. Jeśli któreś będą lepiej chronione, w przyszłości można by je bardziej wykorzystać w lasach - podsumowuje Ohse. « powrót do artykułu
  20. Eksperci odkryli, że na około 70% podłączonych do internetu urządzeń Seagate Central NAS znajduje się szkodliwy kod Mal/Miner-C (PhotoMiner). Za jego pomocą cyberprzestępcy wykorzystują zainfekowane systemy do zdobywania kryptowaluty Montero. Seagate Central NAS ma publiczny folder, którego nie można ani usunąć, ani wyłączyć, korzystać zeń mogą zaś wszyscy, w tym użytkownicy anonimowi. Miner-C skanuje internet w poszukiwaniu podłączonych doń Seagate Central NAS i wgrywa się do publicznego folderu. Następnie w folderze publicznym umieszcza plik Photo.scr skojarzony ze standardową ikoną Windows i czeka, aż użytkownik przeglądający folder zainteresuje się wspomnianym plikiem i nań kliknie. Wówczas dochodzi do infekcji. Badacze z Sophosa zidentyfikowali około 7000 urządzeń Seagate Central NAS podłączonych do internetu i stwierdzili, że około 5000 z nich jest zainfekowanych. Dzięki plikom konfiguracyjnym szkodliwego kodu dowiedzieli się, że w ten sposób przestępcy zdobyli kryptowalutę o wartości około 86 400 USD, a aktywność zainfekowanych maszyn odpowiada za około 2,5% całkowitej aktywności Monero. « powrót do artykułu
  21. Międzynarodowy zespół naukowy wykorzystał niezwykle jasne źródło światła do stworzenia nowego typu kryształów. Odkrycie, dokonane przez grupę pracującą pod kierunkiem profesorów Harry'ego Quiney'a z University of Melbourne i Briana Abbey'a z La Trobe University, zmienia przekonania obowiązujące w krystalografii od ponad 100 lat. Naukowcy poddali fulereny C60 (buckyball) oddziaływaniu niezwykle jasnego światła emitowanego przez X-ray free electron laser (XFEL) z Uniwersytetu Stanforda. Światło emitowane przez ten laser jest o ponad 10 miliardów razy jaśniejsze niż światło słoneczne. Wynik eksperymentu zaskoczył naukowców. Gdy intensywność XFEL przekroczyła punkt krytyczny, elektrony w fulerenach spontanicznie zmieniły swoją pozycję, całkowicie zmieniając kształt molekuł. Kuliste C60 zmieniły kształt w przypominający piłkę do futbolu amerykańskiego. Zmiana zaszła jednocześnie we wszystkich molekułach. To tak, jakbyśmy uderzyli w orzech włoski młotem i zamiast go rozbić na milion części uzyskalibyśmy kształt migdału - mówi profesor Abbey. Po raz pierwszy w historii promienie rentgenowskie utworzyły nowy typ fazy kryształu - dodaje profesor Quiney. Mimo że nowy kształt utrzymał się jedynie przez ułamek sekundy, zauważyliśmy, że doszło do znaczącej zmiany właściwości fizycznych, optycznych i chemicznych badanej próbki - dodaje uczony. Obecnie krystalografia wykorzystywana jest przez biologów i immunologów do badania wewnętrznych mechanizmów działania protein i molekuł. Możliwość obejrzenia tych struktur w nowy sposób pozwoli nam lepiej zrozumieć interakcje zachodzące w ludzkim organizmie i może pozwolić na rozwój nowych leków. « powrót do artykułu
  22. Po wielu latach badań naukowcom udało się w końcu zidentyfikować konkretny szczep Yersinia pestis, który spowodował wielką zarazę w Londynie. Trwająca zaledwie 18 miesięcy (1665-1666) ostatnia wielka epidemia dżumy dymieniczej w Anglii zabiła około 100 000 ludzi, niemal co czwartego mieszkańca Londynu. Naukowcy od lat próbowali zidentyfikować szczep za nią odpowiedzialny, by na tej podstawie lepiej odtworzyć historię epidemii, co ma pomóc w radzeniu sobie z epidemiami w przyszłości. Materiał genetyczny Yersinia pestis znaleziono u 5 z 42 osób, których ciała znaleziono w Bedlam Burial Ground. Cały projekt poszukiwania DNA bakterii trwał wiele lat, a w jego ramach przebadano ponad 3300 szkieletów. W końcu u kilku z nich, głęboko w miazdze zęba znaleziono to, czego szukano. Materiał genetyczny bakterii przetrwał, gdyż ochroniło go twarde szkliwo zęba. Dalsze badania pozwolą naukowcom na lepsze poznanie historii osób, które padły ofiarą zarazy. Dowiemy się, na przykład, czym się żywiły, czy mieszkały w Londynie, czy też trafiły tam na krótko przed śmiercią. Naukowcy mają też nadzieję dowiedzieć się, dlaczego dawne szczepy dżumy były tak bardzo śmiercionośne. Obecnie spotykane szczepy Yersinia pestis nie są tak niebezpieczne. Niewykluczone, że wpływa na to ogólny stan zdrowia ludzi. Wielka zaraza w Londynie miała miejsce około 300 lat po Czarnej Śmierci, która zabiła dziesiątki milionów ludzi w całej Europie. Opis zarazy znajdziemy m.in. u Daniela Defoe, który był jej świadkiem. « powrót do artykułu
  23. Biolodzy z National Tsing Hua University wykazali, że mątwy liczą lepiej od rocznych dzieci. Tsang-I Yang i Chuan-Chin Chiao badali 54 miesięczne mątwy. Okazało się, że głowonogi każdorazowo liczyły potencjalne ofiary. Kiedy pokazywano im różną liczbę żywych krewetek (1 vs 2, 2 vs 3, 3 vs 4 oraz 4 vs 5), wykazywały stałą tendencję w kierunku większej ich liczby, co wskazywało na poczucie liczby. Tajwańczycy zaobserwowali też, że wielkość grupy krewetek nie wpływała na decyzje mątw. Przy większej liczebności wydłużał się po prostu czas reakcji. Zespół podkreśla, że wcześniejsze badania na rocznych dzieciach pokazały, że potrafią one różnicować między jednym i dwoma obiektami i między dwoma i trzema, ale nie radzą już sobie z większą ich liczbą. Makaki królewskie umieją zaś ocenić liczbę przy zbiorach maksymalnie 4-elementowych. Wygląda więc na to, że pod względem poczucia liczby [mątwy] są co najmniej odpowiednikiem niemowląt i naczelnych. Mogąc wybierać między jedną żywą krewetką a dwiema martwymi, mątwy wolały żywego skorupiaka. Eksperymenty ujawniły także, że reakcja mątw na wybór między jedną dużą żywą krewetką a dwiema małymi żywymi zależała od tego, czy głowonogi były głodne. Jeśli tak, wybierały pojedynczą dużą, a jeśli nie, dwie małe. Okazuje się więc, że mątwy odróżniają liczby i że wybór liczby ofiar zależy od jakości pokarmu i stanu nasycenia. Wszystko wskazuje też na to, że podejmując decyzje pokarmowe, głowonogi integrują informacje wewnętrzne i zewnętrzne i że koszt pozyskania kąska jest odwrotnie skorelowany z głodem (u ludzi stan metaboliczny także wpływa na podejmowanie decyzji ekonomicznych w warunkach ryzyka). « powrót do artykułu
  24. Dwa lata po tragicznym wypadku, w którym zginął pilot, Virgin Galactic znowu wysłała w powietrze pojazd SpaceShipTwo. VSS Unity przez cztery godziny latał nad pustynią Mojave uczepiony pojazdu WhiteKnightTwo. Dnia 31 października 2014 roku jeden z dwóch SpaceShipTwo - pojazdów przystosowanych do komercyjnych lotów w przestrzeni kosmicznej - uległ katastrofie. Śledztwo wykazało, że jej przyczyną był błąd pilota, który zbyt wcześnie odblokował końcówki skrzydło-ogona. W VSS Unity wprowadzono zabezpieczenia, które uniemożliwiają wcześniejsze niż dopuszczalne odblokowanie końcówek. Podczas swojego pierwszego lotu pojazd wzniósł się w powietrze zadokowany do samolotu-matki WhiteKnightTwo. W tej konfiguracji WhiteKnightTwo służy jako latający tunel powietrzny, co pozwala na przeprowadzenie bardzo szczegółowych badań opływu powietrza wokół SpaceShipTwo przy jednoczesnym przetestowaniu reakcji pojazdu na niskie temperatury występujące na wysokości 50 000 stóp - czytamy w oświadczeniu Virgin Galactic. Na pokładzie SpaceShipTwo cały czas przebywalo dwóch pilotów. Firma przeanalizuje teraz dane z testu i niewykluczone, że przeprowadzi kolejne próby w identycznej konfiguracji. Następnie SpaceShipTwo będzie testowany podczas samodzielnego lotu, opuszczania atmosfery i powrotu do niej. « powrót do artykułu
  25. Prowadzone od dwóch lat badania archeologiczne udowodniły, że bitwa pod Grunwaldem rozegrała się na znacznie większym obszarze niż dotychczas zakładano, wskazały też lokalizację dawnego obozu krzyżackiego - mówi dr Piotr Nowakowski z grunwaldzkiego muzeum. Rozpoczęte w sobotę w okolicy Grunwaldu poszukiwania śladów bitwy z 1410 r. są kontynuacją badań prowadzonych od dwóch lat. Co roku bierze w nich udział kilkudziesięciu archeologów i poszukiwaczy amatorów z Danii, Norwegii, Wielkiej Brytanii i Polski, wyposażonych w wykrywacze metali, skanery i georadary. W pierwszym sezonie szukano Doliny Wielkiego Strumienia, gdzie - według opisów Jana Długosza - wojska polsko-litewskie walczyły z Krzyżakami. Przed rokiem i teraz badacze poszukują natomiast śladów po krzyżackim obozie. Sprawdzają tereny położone na zachód od ruin kaplicy pobitewnej, którą wzniesiono na polecenie mistrza zakonu Henryka von Plauena i konsekrowano w 1413 r. Chcieliśmy sprawdzić, dlaczego Krzyżacy uparli się, żeby postawić tę kaplicę w miejscu, które ze względu na morfologię i ukształtowanie terenu absolutnie się do tego nie nadaje - powiedział PAP kierujący poszukiwaniami dr Piotr A. Nowakowski z działu archeologiczno-historycznego Muzeum Bitwy pod Grunwaldem. Jak przypomniał, według dotychczasowych hipotez kaplicę zbudowano w miejscu śmierci wielkiego mistrza Ulryka von Jungingena albo w miejscu, gdzie znajdował się wcześniej obóz wojsk krzyżackich. Jego zdaniem już ubiegłoroczne badania potwierdziły, że prawdziwa jest druga z tych lokalizacji. To, co odnaleźliśmy, nagromadzenie militariów wokół kaplicy, głównie grotów strzał i bełtów, wskazuje, że toczyły się tam bardziej zacięte walki niż na innym terenie. Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem takiej koncentracji zabytków, zwłaszcza broni strzelczej w jednym miejscu, jest oblężenie obozu - wyjaśnił. Według Nowakowskiego, zakrojone na szeroką skalę, międzynarodowe badania mogą też pomóc w wyjaśnieniu innych zagadek bitwy pod Grunwaldem. Chodzi przede wszystkim o ustalenie dokładnej lokalizacji głównych walk. W poszukiwaniach uczestniczy szwedzki naukowiec, prof. Sven Ekdahl z Polsko-Skandynawskiego Instytutu Badawczego. Jest autorem hipotezy, że bitwa odbyła się na południowy zachód od miejsca przyjmowanego w polskiej historiografii. Uważa on, że prawdziwym miejscem głównego starcia były tereny na wschód i południe od wsi Grunwald, a nie - jak twierdzą polscy historycy - na wschód i południe od Stębarku. Zdaniem dr Nowakowskiego, poszukiwania mają zweryfikować tę teorię. Nasze dotychczasowe badania pokazały natomiast, że pole bitwy jest znacznie większe niż zakładano. Była to walka konnicy, walka manewrowa, więc toczyła się na rozległym obszarze - powiedział. W ocenie archeologa, wydaje się też, że udało się wstępnie wyznaczyć wschodnią i zachodnią granicę pola bitwy. Jak tłumaczył, na części badanego obszaru detektoryści odnajdywali liczne militaria. Dalej jednak - mówił - natrafili na obszar, gdzie nie było już nawet pojedynczych materialnych śladów bitwy. Do czasu zorganizowania pierwszej międzynarodowej wyprawy z udziałem detektorystów, w zbiorach Muzeum Bitwy pod Grunwaldem było zaledwie kilkanaście zabytkowych militariów, pochodzących z wcześniejszych wykopalisk archeologicznych. Takie prace prowadzono od 1958 r. (w związku z 550-leciem bitwy). Trwały one z przerwami aż do 1990 r. W ciągu ostatnich dwóch lat znaleźliśmy więcej niż w trakcie wszystkich poprzednich badań archeologicznych, które odbywały się na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Taki przyrost materiału źródłowego ma dla nas ogromne znaczenie, bo stwarza choćby możliwość badania historii bitwy od strony bronioznawczej - powiedział dr Nowakowski. Ma to związek z metodą badań. Wykopaliska archeologiczne, które wcześniej prowadzono na Polach Grunwaldzkich, obejmowały zwykle obszar 1-2 arów. Obecne poszukiwania z udziałem kilkudziesięciu osób wyposażonych w wykrywacze metali pozwoliły już na sprawdzenie ponad 300 ha. Znaczna część tych terenów nie była wcześniej badana przez archeologów. Odnaleziono w sumie ok. 600 drobnych zabytkowych przedmiotów. Wśród nich jest liczny zbiór grotów strzał i bełtów do kuszy, topory, fragmenty średniowiecznych mieczy i rękawicy pancernej, okucia pasów, elementy rycerskich ostróg i końskiej uprzęży. Są też monety, w tym krzyżackie i jagiellońskie, oraz zabytki z czasów późniejszych. W ocenie archeologów część numizmatów mogła być wotami pozostawionymi przez osoby odwiedzające kaplicę pobitewną, więc i one - choć nie bezpośrednio - są związane z historią walk pod Grunwaldem. Po naukowym opracowaniu i konserwacji zabytkowe znaleziska będą pokazane zwiedzającym. Niektóre znalazły się już na wystawie w pawilonie grunwaldzkiego muzeum. Zdaniem dr. Nowakowskiego, już dotychczasowe wyniki poszukiwań są ważnym osiągnięciem, bo potwierdziły, że kaplicę pobitewną wzniesiono na miejscu dawnego krzyżackiego obozu. Pokazały też, że bitwa rozegrała się na znacznie większym obszarze niż dotychczas zakładano i wzbogaciły muzealne zbiory o cenne eksponaty. Jak mówił, jeśli dzięki kontynuacji badań uda się zweryfikować teorie o miejscu głównego starcia, będzie to przełomowe dla wiedzy o historii największej bitwy średniowiecznej Europy. Uczestnicy poszukiwań mają też nadzieję, że w którymś sezonie badawczym uda się natrafić na ślad zbiorowych grobów rycerzy poległych pod Grunwaldem, co byłoby naukową sensacją na skalę światową. Dotychczas jedyne miejsca pochówków odnaleziono wewnątrz i w pobliżu ruin kaplicy pobitewnej. Podczas prac archeologicznych w latach 60. i 80. ubiegłego wieku natrafiono tam łącznie na kości ponad 200 osób. Prawdopodobnie część tych pochówków miała charakter wtórny, co znaczy, że szczątki zostały wydobyte z grobu na pobojowisku i przeniesione na "poświęconą ziemię". Z pewnością nie spoczęli tam wszyscy polegli. W bitwie zginęło przecież 8-10 tys. ludzi, gdzieś muszą być ich groby - ocenił dr Nowakowski. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...