-
Liczba zawartości
37638 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
W płetwach i mięsie 10 gatunków rekinów wykryto wysokie stężenia neurotoksyn powiązanych m.in. z chorobą Alzheimera (ChA). Naukowcy z Uniwersytetu w Miami podkreślają, że ograniczenie ich spożycia będzie stanowić korzyść tak dla zdrowia ludzi, jak i dla ochrony rekinów (niektórym z analizowanych gatunków, np. rekinowi młotowi Sphyrna mokarran, grozi wyginięcie spowodowane nadmiernym połowem). Próbki tkanek płetw i mięśni pobrano od gatunków występujących w Atlantyku i Pacyfiku. Badano je pod kątem stężenia rtęci i 3-Metyloamino-L-alaniny (BMAA). Ostatnie badania powiązały BMAA z chorobami neurodegeneracyjnymi, takimi jak choroba Alzheimera i stwardnienie zanikowe boczne - wyjaśnia prof. Deborah Mash. Stężenia rtęci i BMAA w płetwach i mięsie wszystkich gatunków rekinów osiągały poziom mogący zagrażać ludzkiemu zdrowiu (w przypadku Hg wynosiły one od 0,05 do 13,23 ng/mg). Amerykanie podkreślają, że rtęć i BMAA same w sobie są toksyczne, zaś razem mogą oddziaływać synergicznie. Ponieważ rekiny są drapieżnikami zajmującymi wyższą pozycję w łańcuchu pokarmowym, ich tkanki akumulują toksyny, które zagrażają nie tylko ich zdrowiu, ale i zdrowiu spożywających je ludzi - dodaje prof. Neil Hammerschlag. Produkty rekinie, w tym płetwy, chrząstki i mięso, są bardzo popularne w Azji i w społecznościach azjatyckich na całym świecie. Części ciała tych ryb wykorzystuje się w medycynie chińskiej. Na całym świecie stosuje się też suplementy z chrząstką rekinów. Ostatnio naukowcy odkryli BMAA w płetwach rekinów i wspomnianych wcześniej suplementach. Wiadomo też, że neurotoksyczne związki metylortęciowe gromadzą się w tkankach rekinów na przestrzeni życia. Nasze badania sugerują, że ludzie, którzy jedzą części ciała rekinów, mogą być zagrożeni rozwojem choroby neurologicznej - podsumowuje Mash. « powrót do artykułu
-
Znaleźli dowód na wielką eksplozję i brakującą materię
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
Obecnie centrum Drogi Mlecznej to spokojne miejsce, jednak przed 6 milionami lat, gdy na Ziemi pojawiły się pierwsze hominidy, doszło do gwałtownej eksplozji w sercu Galaktyki. Właśnie znaleziono dowody na takie wydarzenie. Droga Mleczna ma masę 1-2 bilionów Słońc. Około 5/6 tej masy to ciemna materia, a pozostała 1/6 czyli ciężar 150-300 miliardów Słońc to materia widoczna. Jeśli jednak dokładnie policzymy materię widzianą, to okaże się, że ma ona masę około 65 miliardów Słońc. Przeanalizowaliśmy archiwalne dane z obserwatorium XMM-Newton i okazało się, że ta brakująca masa znajduje tworzy gazową mgłę o temperaturze miliona stopni, która przenika naszą galaktykę. Mgła ta absorbuje promieniowanie X z najbardziej odległych źródeł tła - stwierdził Fabrizio Nicastro z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics (CfA) i Włoskiego Narodowego Instytutu Astrofizyki. Naukowcy wykorzystali modele komputerowe do obliczenia, gdzie znajdowała się brakująca materia i jak była rozłożona. Okazało się, że gaz nie był równomiernie rozłożony w Galaktyce, a tworzył bąbel rozciągający się od jej centrum aż do 2/3 drogi do Ziemi. Czarna dziura w centrum Drogi Mlecznej wchłonęła część gazu, a część oddalała się od niej w tempie około 1000 kilometrów na sekundę. Przed sześcioma milionami lat zachodzące procesy doprowadziły do pojawienia się potężnej fali uderzeniowej, która przebyła odległość 20 000 lat świetlnych. W tym czasie czarna dziura zużyła całą pobliską materię i weszła w stan hibernacji. O tym, co wydarzyło się przed milionami lat świadczą zaś znajdujące się w pobliżu czarnej dziury gwiazdy, które liczą sobie właśnie 6 milionów lat. Powstały one z gazu, który wcześniej opadał na czarną dziurę. Z danych obserwacyjnych oraz z analiz komputerowych wynika, że gorący gaz może mieć masę około 130 miliardów Słońc. Wyjaśnia to masę brakującej materii, której nie widzimy, gdyż jest zbyt rozgrzana. « powrót do artykułu -
iPady zmniejszają lęk przed operacją równie skutecznie jak tradycyjne środki uspokajające. Zespół dr Dominique Chassard z Hôpital Mère-Enfant, Hospices Civils de Lyon przedstawił wyniki swoich badań na Światowym Kongresie Anestezjologów w Hongkongu. Francuzi wykazali, że rozpraszanie iPadami przed operacjami wymagającymi znieczulenia ogólnego nie tylko zmniejsza lęk tak samo skutecznie jak konwencjonalne środki, ale i zapewnia większą satysfakcję rodziców oraz jakość indukcji znieczulenia. Naukowcy porównywali wpływ midazolamu (podawanego w ramach premedykacji przed zabiegami chirurgicznymi) oraz dostosowanych do wieku gier na iPadzie. Badano dzieci w wieku 4-10 lat. Lęk oceniano zarówno u dzieci, jak i u dorosłych. Dzieci wylosowano do grupy z midazolamem (MDZ) lub grupy z tabletem (TAB). Do pierwszej grupy trafiło 54 małych pacjentów, a do drugiej - 58. Pacjentom w grupie MDZ podawano midazolam (0,3 mg/kg) doustnie lub doodbytniczo, a dzieci z grupy TAB dostawały iPada 20 min przed znieczuleniem. Lęk u dzieci oceniano za pomocą kwestionariusza Modified Yale Preoperative Anxiety Scale (mYPAS) w 4 momentach: 1) po przybyciu do szpitala, 2) po rozłączeniu z rodzicami, 3) podczas indukcji i 4) na oddziale wybudzeniowym. Lęk u rodziców badano za pomocą skali STAI. Mierzono go przy tych samych okazjach co u dzieci (wyjątkiem była indukcja znieczulenia, bo rodziców przy tym nie było). Pielęgniarki anestezjologiczne oceniały jakość indukcji znieczulenia na skali od 0 (niesatysfakcjonujące) do 10 (wysoce satysfakcjonujące). Pół godziny po podaniu ostatniej dawki nalbufiny (leku stosowanego do uśmierzania bólu pooperacyjnego) lub 45 min po przewiezieniu na oddział wybudzeń dzieci przenoszono na oddział chirurgii ambulatoryjnej, gdzie ponownie badano lęk rodziców (za pomocą skali STAI-3) oraz małych pacjentów (m-YPAS-4). Dodatkowo na skali od 0 do 10 oceniano zadowolenie rodziców ze znieczulenia. Do oceny pooperacyjnych zmian w zachowaniu zastosowano Post Hospital Behaviour Questionnaire (PHBQ). Okazało się, że poziomy lęku rodziców i dzieci były podobne w obu grupach; odnotowano analogiczny wzorzec ich ewolucji. Tak rodzice, jak i pielęgniarki uznały, że znieczulenie było bardziej satysfakcjonujące w grupie TAB. « powrót do artykułu
-
Kurs na dyrektora generalnego dla małych Chińczyków
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Chińskie media państwowe poinformowały, że instytut wczesnej edukacji z Kantonu oferuje trening na dyrektora generalnego (CEO) dla dzieci w wieku 3-12 lat. Za rok nauki trzeba zapłacić 50 tys. juanów, czyli ok. 7,5 tys. dolarów. Dzieci uczęszczają na zajęcia 2 razy w tygodniu. Uzupełniają wtedy brakujące słowa w zdaniach czy budują konstrukcje z klocków. Wg ulotki reklamowej instytutu, kurs pozwala zostać wpływowym, ambitnym liderem. Rywalizacja w chińskim systemie edukacyjnym jest bardzo silna. Specjaliści sądzą jednak, że kursy w rodzaju kształcenia przyszłych CEO służą raczej rodzicom, a nie dzieciom. Świadczą bowiem o pozycji społecznej rodziny. Wg nich, skoro przez nasiloną rywalizację dzieci mają mało wolnego czasu, to przeznaczanie go na przymusowe układanie klocków przyniesie więcej szkód niż korzyści. Ojciec, który udzielił wywiadu agencji informacyjnej Xinhua, przyznał, że zdaje sobie sprawę, że kurs polega głównie na zabawie. Natychmiast dodał jednak, że brała w nim udział większość dzieci z osiedla, dlatego zdecydował się zapisać także swojego potomka. Nie chcieliśmy, oczywiście, pozostać w tyle. Gonitwa za zapewnieniem dobrej przyszłości i chęć podkreślania statusu często sprawiają, że im droższy kurs, tym większą popularnością się cieszy. « powrót do artykułu -
Majątek Billa Gatesa przekroczył 90 miliardów dolarów. Zdaniem prowadzonego przez Bloomberga Billionaire Index stało się tak nie dzięki wzrostowi cen akcji Microsoftu, a dzięki giełdowym wzrostom Canadian National Railway Company oraz Ecolab. Według najnowszych danych, pochodzących z 22 sierpnia, całkowita wartość majątku założyciela Microsoftu zwiększyła się w bieżącym roku o 6,2 miliarda USD. Drugi na liście jest Amancio Ortega z majątkiem wartym 76 miliardów USD, którego majątek w bieżącym roku zwiększył się o 3,1 miliarda dolarów. Rekordzistą pod względem kwoty o jaką powiększył w bieżącym roku majątek jest 5. na liście Mark Zuckerberg. Jest on obecnie wyceniany na 54,7 miliarda USD, a jego majątek zwiększył się o 8,9 miliarda dolarów. Wyprzedza go Jeff Bezos z majątkiem wycenianym na 66,2 miliardy (wzrost o 6,5 miliarda od początku roku). Forbes, który również tworzy listę miliarderów, wycenia Gatesa na "zaledwie" 78,7 miliarda USD. Zdaniem tego pisma w 1999 roku fortuna Gatesa była przez chwilę warta ponad 100 miliardów dolarów. Niedługo potem doszło do pęknięcia bańki dotkomowej i spółki z branży technologicznej, w tym Microsoft, zanotowały znaczne spadki cen akcji. « powrót do artykułu
-
Neurolodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles stymulowali ultradźwiękami neurony wzgórza 25-letniego mężczyzny, u którego po poważnym urazie mózgu wystąpiła śpiączka. Wzgórze to centralny ośrodek przetwarzania informacji. Do tej pory można to było osiągnąć za pomocą ryzykownej procedury chirurgicznej, zwanej głęboką stymulacją mózgu, podczas której elektrody wszczepiano bezpośrednio do wzgórza. Nasza metoda obiera na cel tę samą strukturę, ale jest nieinwazyjna - opowiada prof. Martin Monti. Monti dodaje, że by stwierdzić, czy procedura może być wykorzystana, by pomóc także innym ludziom, trzeba przeprowadzić testy na kolejnych pacjentach. Możliwe, że po prostu mieliśmy szczęście i stymulowaliśmy osobę, której stan poprawiał się spontanicznie. Pionierem zogniskowanej pulsacji ultradźwiękowej o niskiej intensywności (ang. low-intensity focused ultrasound pulsation) jest prof. Alexander Bystritsky, współautor najnowszego badania i założyciel firmy Brainsonix, dostawcy potrzebnego urządzenia. Ma ono wielkość spodeczka i tworzy sferę energii akustycznej, którą można "wycelować" w różne regiony mózgu. Zespół Martina umieścił aparat przy głowie 25-latka i w ciągu 10 minut uruchamiał go 10-krotnie (każdorazowo na 30 sekund). Monti podkreśla, że urządzenie jest bezpieczne, bo emituje niewielką ilość energii, mniejszą niż ultrasonograf dopplerowski. Przed procedurą u mężczyzny stwierdzano minimalne przejawy świadomości i rozumienia mowy; na polecenie wykonywał on tylko drobne, ograniczone ruchy. W ciągu doby po stymulacji jego reakcje mierzalnie się jednak poprawiły. Trzy dni później odzyskał pełną świadomość i rozumienie języka. Mógł się komunikować, kiwając głową na tak i kręcąc na nie. Próbował się nawet pożegnać z jednym z lekarzy za pomocą "żółwika". Jeśli podczas testów na szerszą skalę okaże się, że metoda pomaga także innym ludziom, będzie można skonstruować przenośną wersję urządzenia, np. w postaci kasku. « powrót do artykułu
-
Wiele wskazuje na to, że plotki, jakoby Intel miał produkować układy scalone dla Apple'a, są prawdziwe. Firma analityczna Gartner oświadczyła, że jest w 100% pewna, iż w roku 2018 Intel będzie wytwarzał układy mobilne dla Apple'a. Podobne informacje płyną z serwisu prasowego giełdy Nikkei, a ostatnio z Tame Apple Press, który podobno nie informuje nigdy o rzeczach, na które nie ma cichej zgody Apple'a. Ewentualna umowa Apple'a z Intelem to poważny cios w dotychczasowych partnerów firmy z Cupertino - Samsunga i TSMC. Apple mogło właśnie zyskać nowego, wielkiego partnera, który posiada i własne fabryki i rozwiniętą technologię. I może wytwarzać układy scalone dla przyszłych iPhone'ów oraz iPadów. Jest mało prawdopodobne, by Apple mogło pozwolić sobie na uniezależnienie się od TSMC. Koncern nie ma zresztą żadnego interesu w zrywaniu owocnej współpracy z firmą z Tajwanu. Inaczej ma się sprawa z Samsungiem. Apple i Samsung ostro konkurują ze sobą na rynku smartfonów i tabletów. Ponadto w przeszłości firmy toczyły spory sądowe, a najgłośniejszy z nich dotyczył zewnętrznego wyglądu smartfonów. Ewentualne zerwanie współpracy zaszkodzi Samsungowi. Pozostaje tylko pytanie, czy Intel jest w stanie dostarczyć Apple'owi równie dobre chipy co Samsung. « powrót do artykułu
-
Osoby z pewnym wariantem genu PDSS2 piją mniej kawy. Jak tłumaczą naukowcy ze szkocko-włosko-holenderskiego zespołu, obniża on zdolność komórek do rozkładania kofeiny, przez co alkaloid dłużej utrzymuje się w organizmie. Zespół analizował dane genetyczne 370 mieszkańców Puglii na południu Włoch oraz 843 osób z 6 wiosek na północnym wschodzie Włoch (z regionu Friuli Venezia). Każdy z uczestników badania wypełniał kwestionariusz, w którym pytano m.in. o liczbę wypijanych dziennie filiżanek kawy. Stwierdzono, że ludzie z pewnym wariantem genu PDSS2 wypijali średnio o jedną kawę mniej niż ludzie bez tego wariantu. By potwierdzić uzyskane rezultaty, akademicy zebrali grupę 1731 Holendrów. Uzyskano podobne wyniki, ale wpływ genu na liczbę wypijanych kaw wydawał się nieco mniejszy. Autorzy raportu z pisma Scientific Reports sądzą, że powodem mogą być preferencje kulinarne w obu krajach. O ile bowiem we Włoszech ludzie piją głównie espresso, o tyle Holendrzy wolą kawę z ekspresów przelewowych. Nawet jeśli założy się, że zawartość kofeiny w naparach włoskich i holenderskich jest taka sama, różnica w wielkości filiżanki i kubka sprawia, że Holendrzy przyjmują więcej kofeiny w przeliczeniu na naczynie (dlatego ograniczenie spożycia choćby o pół kubka będzie mieć w ich przypadku spore znaczenie). Nasze wyniki stanowią poparcie dla innych studiów, które sugerują, że pociąg do kawy może być zakodowany w genach - zaznacza dr Nicola Pirastu. Kawa chroni przed pewnymi rodzajami nowotworów, chorobami sercowo-naczyniowymi i parkinsonem. Ustalenie, co napędza jej spożycie, pomoże nam zrozumieć, na czym polega mechanizm działania. [Koniec końców] otworzy to nowe ścieżki badań. Studium prowadzili naukowcy z Uniwersytetów w Edynburgu i Trieście, Instytutu Pediatrycznego Burlo Garofolo, Centrum Medycznego Erazmusa oraz firmy analitycznej PolyOmica. « powrót do artykułu
-
Galaktyka Dragonfly 44 jest wielkości Drogi Mlecznej, ale w 99,99% składa się z ciemnej materii. Wszystkie jej planety, gwiazdy i inne widzialne obiekty stanowią jedynie 1/100 procenta jej masy. Niezwykłą galaktykę odkryto w 2015 roku za pomocą Dragonfly Telephoto Array w Nowym Meksyku. To urządzenie wyspecjalizowane w wyszukiwaniu obiektów niewidocznych dla innych teleskopów. Dragonfly 44 to jedna z 47 niezwykle rozproszonych galaktyk odkrytych w Gromadzie Warkocza Bereniki (Abell 1656) przez Pietera van Dokkuma z Yale University. Abell 1656 znajduje się w odległości około 300 milionów lat świetlnych od Ziemi i składa się z co najmniej 1000 galaktyk. Odległość pomiędzy Gromadą Warkocza Bereniki a Ziemią jest na tyle mała, że tamtejsze galaktyki z łatwością może zauważyć Teleskop Hubble'a. Dotychczas jednak Dragonfly 44 umykała oczom astronomów, gdyż będąc wielkości Drogi Mlecznej emituje 100-krotnie mniej światła niż nasza galaktyka. Van Dokkum i jego koledzy zauważyli, że odkryta galaktyka jest nietypowa. Jeśli rzeczywiście występuje w niej tak mało gwiazd, to nie ma tam wystarczającej grawitacji, by pozostały one w swoim pobliżu, gwiazdy powinny od siebie odlecieć. Skoro jednak tworzą galaktykę, oznacza to, że jest ona utrzymywana w całości przez ciemną materię. Do oszacowania jej ilości naukowcy wykorzystali teleskopy z Obserwatorium Kecka. Ruch gwiazd mówi nam o tym, ile materii znajduje się w pobliżu. Bez względu na jej formę, dowiemy się, że tam jest. W galaktyce Dragonfly gwiazdy poruszają się bardzo szybko. Dzięki Obserwatorium Kecka dowiedzieliśmy się, że jest tam wielokrotnie więcej materii niż w samych gwiazdach - stwierdził Dokkum. Szczegółowe obserwacje wskazują, że galaktyka w 99,99% składa się z ciemnej materii. To ma olbrzymie znaczenie dla badania ciemnej materii. Mamy tutaj obiekt, który niemal w całości się z niej składa, więc naszych badań nie będą zakłócały gwiazdy i inne obiekty obecne zwykle w galaktykach. Dotychczas znajdowaliśmy małe galaktyki o podobnym składzie. Teraz mamy obiekt nowej klasy, który możemy badać - dodaje uczony. « powrót do artykułu
-
Cholestosomy wyeliminują konieczność robienia sobie zastrzyków?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Amerykańscy naukowcy sądzą, że dzięki cholestosomom będzie można doustnie podawać insulinę. Cholestosom to neutralna, bazująca na lipidach cząstka, która może robić parę interesujących rzeczy - podkreśla liderka zespołu badawczego, dr Mary McCourt z Niagara University. Największym wyzwaniem w przypadku doustnego podawania insuliny jest przeprowadzenie jej w nietkniętym stanie przez żołądek. Białka takie jak insulina nie są dopasowane do wysoce kwasowego środowiska żołądka, ulegają więc rozłożeniu, nim dotrą do jelita, a później do krwiobiegu. Zaproponowano kilka rozwiązań tego problemu. Jednym z nich jest powlekanie insuliny polimerem (obecnie trwają testy kliniczne tej metody). Inna firma opracowała insulinę wziewną, ale mimo entuzjastycznego przyjęcia przez niektórych pacjentów, sprzedaż okazała się klapą. McCourt, dr Lawrence Mielnicki i studentka Jamie Catalano zdecydowali się na inną taktykę. enkapsulowali insulinę, wykorzystując opatentowaną technologię cholestosomów. Większość liposomów trzeba zabezpieczyć powłoką polimerową. Tutaj pęcherzyk zawierający cząsteczki leku tworzą estry lipidowowe - wyjaśnia Mielnicki. Modelowanie komputerowe pokazało, że powstałe z lipidów sfery stanowią neutralne, oporne na działanie soku żołądkowego cząstki. Kiedy cholestosomy z insuliną dotrą do jelita, organizm rozpoznaje je jako obiekt do wchłonięcia. Później komórki wychwytują je z krwiobiegu i rozkładają, uwalniając hormon. By upakować do cholestosomów jak najwięcej insuliny, naukowcy określili optymalne pH oraz siłę jonową roztworu leku. Najbardziej obiecujące opcje testowano na zwierzętach. « powrót do artykułu -
Astronomowie korzystający z Atacama Large Milimeter/submilimeter Array (ALMA) zauważyli zdumiewającą rzecz. Okazało się, że w dyskach wokół dużych gwiazd znajduje się zaskakująco dużo tlenku węgla. Wokół gwiazd mniejszych, podobnych do Słońca, gaz ten nie występuje. Odkrycie stoi w sprzeczności z tym, czego się spodziewano. Specjaliści uważali bowiem, że silniejsze promieniowanie z większych gwiazd powinno pozbawić gazu ich dyski znacznie szybciej niż ma to miejsce w przypadku gwiazd mniejszych, emitujących słabsze promieniowanie. Dyski protoplanetarne znajduje się wokół młodych gwiazd. Jednak wielokrotnie już po uformowaniu się planet i innych obiektów, dochodzi między nimi do licznych kolizji, przez co powstaje kolejny dysk wokół gwiazdy. Podczas wcześniejszych badań spektroskopowych dysków rejestrowano sygnatury chemiczne wskazujące na obecność olbrzymiej ilości tlenku węgla. To było zaskakujące, gdyż astronomowie uważali, że gaz ten powinien znacznie wcześniej zniknąć z dysku - mówi Jesse Lieman-Sifry, jeden z autorów nowego odkrycia. Uczony wraz z kolegami, chcąc dowiedzieć się, dlaczego gaz pozostał wokół niektórych gwiazd, przeprowadzili badania 24 systemów gwiezdnych. Za punkt odniesienia przyjęli Słońce, które uznali za gwiazdę o małej masie. Uczeni skupili się na gwiazdach liczących 5-10 milionów lat. Wśród badanych 24 dysków zauważono 3, które były bardzo bogate w tlenek węgla. Jednak najdziwniejszy był fakt, że CO występował wyłącznie w dyskach dużych gwiazd. Wokół żadnej z 16 gwiazd o masie zbliżonej do Słońca nie zauważono dużych ilości tlenku węgla. To sprzeczne z intuicją, gdyż silniejsze promieniowanie ultrafioletowe emitowane przez większe gwiazdy powinno szybciej zniszczyć tlenek węgla w ich dyskach. Na razie naukowcy nie wiedzą, czym wytłumaczyć zaobserwowane zjawisko. Ich zdaniem albo duże gwiazdy od początku mają wokół siebie olbrzymie ilości CO, albo też dużo tego gazu powstaje podczas zderzeń obiektów prowadzących do ponownego powstania dysku. Istnienie dużych ilości tlenku węgla może mieć znaczenie dla formowania się planet. Gaz ten jest bowiem ważnym składnikiem atmosfery wielkich planet. Jego obecność w dysku może wskazywać, że są tam też obecne inne gazy. Na podstawie ilości CO w dysku astronomowie będą mogli oszacować tempo formowania się wielkich planet. « powrót do artykułu
-
Powstaje największy morski obszar chroniony na świecie
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Kończący wkrótce urzędowanie prezydent Obama podpisze dzisiaj decyzję o znaczącym zwiększeniu powierzchni Papahnaumokukea Marine National Monument znajdującego się u wybrzeży Hawajów. Tym samym komercyjne rybołówstwo zostanie zakazane na obszarze 1,5 miliona kilometrów kwadratowych. Kilka dni później, 1 września, prezydent wybierze się do rezerwatu i pojedzie na Atol Midway. Chce w ten sposób zwrócić uwagę na konieczność ochrony przyrody i zagrożenia, jakie niesie ze sobą ocieplenie klimatu. Papahnaumokukea Marine National Monument to pomnik narodowy Stanów Zjednoczonych ustanowiony w 2006 roku przez prezydenta George'a W. Busha jako 124. obiekt tego typu. Od początku swego istnienia obejmował on 357 000 kilometrów kwadratowych. Wówczas był to największy morski obszar chroniony na świecie. W międzyczasie powołano do życia kilka znacznie większych morskich obszarów chronionych. Teraz, po powiększeniu przez prezydenta Obamę, hawajski pomnik narodowy odzyskał miano największego. Powiększony obszar ochronny obejmie swoim zasięgiem ponad 7000 gatunków rośli i zwierząt, w tym najstarszy znany żyjący organizm - liczącą 4265 lat rafę koralową. Obecnie ochroną objęte jest zaledwie 3% powierzchni światowych oceanów. « powrót do artykułu -
Pierwsza na świecie wystawa sztuki współczesnej dla psów
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Dominic Wilcox zorganizował na zlecenie firmy ubezpieczeniowej More Than pierwszą wystawę sztuki współczesnej dla psów. Znajdowały się na niej zarówno obrazy, jak i interaktywne instalacje. Wystawa Play More zadebiutowała w Londynie w zeszły piątek. Była otwarta tylko przez dwa dni. Przebojem okazała się ponoć ponadtrzymetrowa miska (Dinnertime dreams), wypełniona piłkami imitującymi psią karmę. Poza tym Wilcox pomyślał o symulacji siedzenia w otwartym oknie (Cuising Canines), ekranie z odbijającymi się od ścianek frisbee czy wentylatorze rozprowadzającym zapach starych butów i mięsa. Watery Wonder to woda pryskająca z miski do miski. Obrazy były, oczywiście, powieszone na wysokości psiej głowy. Wystawa to część kampanii o tej samej nazwie, w ramach której właścicieli psów i kotów zachęca się, by spędzali więcej czasu na zabawie ze swoimi pupilami. « powrót do artykułu -
Archeolodzy z Uniwersytetu Warszawskiego zbadali trzy jeziora w Parku Narodowym Machu Picchu. Odnaleźli miejsca ceremonii z czasów sprzed powstania Państwa Inków oraz stanowiska hodowli zwierząt. Kilka dni temu badacze z Instytutu Archeologii UW oraz Ośrodka Badań Prekolumbijskich UW zakończyli pierwszy etap badań wysokogórskich jezior położonych u stóp Salcantay, w obrębie Parku Narodowego Machu Picchu w Peru. Troje archeologów podwodnych przeprowadziło pomiary sonarem trzech jezior położonych na wysokościach 4250, 4460 i 4750 m n.p.m. To Magdalena Nowakowska, Maciej Sobczyk i nurek-instruktor Przemysław Trześniowski. Nurkowali w pierwszym z jezior i przeprowadzili prospekcję archeologiczną w sąsiedztwie zbiorników wodnych. Dzięki temu zlokalizowali nieznane dotychczas stanowiska, na których hodowano lamy i alpaki oraz miejsca ceremonialne na tym wysokogórskim obszarze, które funkcjonowały co najmniej kilkaset lat przed powstaniem Państwa Inków. Kolejne cztery jeziora będą eksplorowane w przyszłym roku. Wcześniej archeolodzy zbadali inne stanowiska w rejonie Machu Picchu. Na początku czerwca rozpoczęły się prace wykopaliskowe w punkcie Chachabamba, położonym w dolinie rzeki Urubamba, ok. 8 km od Machu Picchu. Jest to inkaskie stanowisko ceremonialne, wzniesione wokół rzeźbionej skały z niezwykłym zespołem 14 rytualnych basenów-łaźni. Pracami archeologicznymi w tym zespole kierują prof. Mariusz Ziółkowski i Dominika Sieczkowska. Uczestniczą w nich także studenci archeologii UW oraz badacze z Laboratorium Skanowania Laserowego i Modelowania 3D Politechniki Wrocławskiej. Od 2 sierpnia trwają prace wykopaliskowe w Inkaraqay/El Mirador, inkaskim obiekcie ceremonialnym przeznaczonym do obserwacji astronomicznych, położonym na północnych stokach góry Huayna Picchu. Prace te stanowią jedną z trzech części większego przedsięwzięcia "Stanowiska satelitarne Machu Picchu". Badania w Parku Narodowym Machu Picchu finansowane są z grantów Opus i Preludium Narodowego Centrum Nauki oraz przez peruwiańskie Ministerstwo Kultury. Wsparcie zapewnia powołana w 2010 roku stacja badawcza Centrum Badań Andyjskich Uniwersytetu Warszawskiego w Cusco, jedyna taka polska placówka naukowa na terenie Ameryki Południowej. « powrót do artykułu
-
U osób cierpiących na zespół Leśniowskiego-Crohna występuje dłuższy czas reakcji niż u zdrowych ludzi w podobnym wieku. Podczas badań naukowcy zauważyli, że czas reakcji pacjentów był o 10% dłuższy i znacząco korelował z objawami aktywnego stanu zapalnego. Zespół dr. Daniela van Langenberga z Monash University stwierdził też, że czasy reakcji chorych były wolniejsze od tego, co naukowcy obserwowali podczas wykonania tego samego komputerowego testu poznawczego u ludzi, którzy przekroczyli limity spożycia alkoholu większości krajów Unii Europejskiej (0,05 g alkoholu na 100 ml krwi). Uzyskane wyniki wskazują na obecność łagodnych zaburzeń poznawczych i potwierdzają doniesienia pacjentów o problemach z koncentracją czy zanikach pamięci. Australijczycy wykazali też, że w przypadku osób z chorobą Leśniowskiego-Crohna wynik środkowy (mediana) skali depresji był wyższy, słabiej wypadała również ocena jakości snu. Wyniki stanowią poparcie dla tezy, że choroba Leśniowskiego wiąże się z wieloukładowymi konsekwencjami; wpływ choroby nie ogranicza się do przewodu pokarmowego [...]. Rezultaty są spójne z eksperymentami, które wykazały, że zapalenie jelita grubego skutkuje nasileniem zapalnej aktywności hipokampa. To z kolei może spowolnić czasy reakcji [...] - podsumowuje van Langenberg. « powrót do artykułu
-
Amerykanie stawiają zarzuty trzem osobom ws. KickAssTorrent
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Amerykańscy prokuratorzy przedstawili zarzuty postawione trzem administratorom KickAssTorrents (KAT). Przypomnijmy, że polska policja aresztowała w ubiegłym miesiącu jednego z nich, 30-letniego Ukraińca Artioma Waulina. Teraz z dokumentów prokuratury dowiadujemy się, że zarzuty postawiono też Jewgienijowi Kutszence oraz Ołeksandrowi Radostinowi. Obaj to również Ukraińcy. Obecnie wiadomo na pewno, że w areszcie przebywa Waulin. Nie wiemy, czy zatrzymano też pozostałych podejrzanych. Prokuratorzy twierdzą, że cała trójka stworzyła i utrzymywała witrynę, której celem było "generowanie wielomilionowych dochodów z nielegalnej dystrybucji treści chronionych prawem autorskim, w tym filmów, programów telewizyjnych, muzyki, gier, oprogramowania i książek elektronicznych". Najbardziej aktywni użytkownicy, ci którzy udostępniali najwięcej plików i najbardziej popularnych byli przez twórców KAT wyróżniani. Prokuratura twierdzi też, że Waulin, Kutszenko i Radostin prowadzili witryny, za pośrednictwem których możliwe było bezpośrednie pobieranie oraz streaming filmów. Te witryny to m.in. solarmovie.com, leechmonster.com, iwatchfilm.com czy movie2b.com. Śledczy szacują wartość witryny KAT na 54 miliony dolarów, a jej roczne przychody z reklamy na 12,5-22,3 miliona USD. Artioma Waulina reprezentuje Ira Rothken, prawnik Kima Dotcoma. « powrót do artykułu -
Migreny i katar powiązane z wydobyciem gazu łupkowego?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Mieszkańcy Pensylwanii, w których okolicy odbywa się wydobycie gazu łupkowego, są dwukrotnie bardziej niż inni narażeni na migrenowe bóle głowy, chroniczny problemy z nosem i zatokami oraz zmęczenie. Tak przynajmniej wynika z najnowszych badań przeprowadzonych przez Johns Hopkins Bloomberg School of Public Health. Wymienione przez nas trzy problemy mają poważny ujemny wpływ na życie ludzie, generują też spore koszty w systemie opieki zdrowotnej. Z naszych danych wynika, że objawy te mają związek z bliskością miejsc wydobycia gazu łupkowego - mówi główny autor badań doktor Aaron W. Tustin. Tustin i jego współpracownicy stworzyli kwestionariusz, który został wypełniony przez 7785 dorosłych osób korzystających z usług Geisinger Health System. Firma ta obsługuje klientów w 40 hrabstwach na północy i w centralnej Pensylwanii. Ze zdobytych w ten sposób danych naukowcy dowiedzieli się, że 1765 respondentów (23%) miało migreny, 1930 (25%) cierpiało na poważne zmęczenie, a 1850 (24%) wykazywało objawy chronicznego zapalenia zatok przynosowych. Uczeni użyli też modeli obrazujących ekspozycję respondentów na działalność przemysłu wydobywającego gaz łupkowy. Okazało się, że co prawda żadne pojedyncze negatywne objawy zdrowotne nie były powiązane z bliskością aktywnych studni wydobywczych, ale osoby, u których wystąpiły dwa lub więcej negatywnych objawów z większym prawdopodobieństwem mieszkały bliżej większej liczby lub większych studni. Nie wiemy, dlaczego osoby mieszkające bliżej większych studni wydobywczych są narażone na większe ryzyko zachorowania. Musimy znaleźć lepszy sposób, by zrozumieć tę zależność i, mam nadzieję, lepiej chronić zdrowie tych osób - mówi jeden z autorów badań, profesor Brian S. Schwartz. Już wcześniejsze badania prowadzone przez Schwartza wykazały istnienie korelacji pomiędzy działalnością przemysłu wydobywczego, a większą liczbą przedwczesnych urodzeń, ataków astmy i koncentracji radonu w domach. Doktor Tustin przypuszcza, że objawy ze strony zatok, nosa i migrenowe bóle głowy mogą być powodowane samą działalnością przemysłową. Wiercenie studni przyczynia się do zanieczyszczenia powietrza nie tylko pyłem, ale również nieprzyjemnymi zapachami. Do tego dochodzi hałas, jasne światło i intensywny ruch samochodów ciężarowych. Tymczasem wiadomo na przykład, że u niektórych ludzi migreny mogą być wywoływane przez zapachy. Pensylwania to dobry obszar do badania wpływu wydobycia gazu łupkowego na ludzi i środowisko. Stan ten bardzo szybko wyraził zgodę na tego typu działalność przemysłową. W ciągu ubiegłej dekady zbudowano w nim ponad 9000 studni wydobywczych. « powrót do artykułu -
Rozrywkowa wizualizacja zmian klimatu i lodu Antarktyki
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Naukowcy i programiści połączyli siły i wspólnie stworzyli grę, która pokazuje, w jaki sposób zmiana klimatu wpływa na pokrywę lodową Antarktyki. "Ice Flows" ma zwiększać świadomość graczy, a jednocześnie zapewniać im dobrą rozrywkę. Gracz, odpowiednio dobierając opady śniegu i temperaturę wody, ma za zadanie zapewnić pingwinom dostęp do pożywienia. Gra tylko z pozoru jest prosta. Uwzględniono w niej wiele warunków zewnętrznych i pokazano, jak różne części Arktyki reagują na zmiany klimatu. Autorami gry są doktor Anne Le Brocq z University of Exeter, naukowcy z British Antarctic Survey, UK Met Office, National Oceanography Centre, University College London, University of Oxford, niemiecki Instytut Alfreda Wegnera oraz firmy Inhouse Visuals i Questionable Quality. Odpowiedź pokrywy lodowej Antarktyki na zmiany klimatu jest bardzo złożona, dlatego trudno jest ją opisać w prosty i zrozumiały sposób. Dzięki użyciu gry mogliśmy nie tylko wizualizować cały system, ale również pomóc graczowi w zrozumieniu zachowania pokrywy lodowej i zachodzących w niej zmian. « powrót do artykułu -
Wędrując z kropli lipidów do jądra, usprawnia metabolizm
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
U sportowców wytrzymałościowych w komórkach mięśni gromadzi się co najmniej tyle tłuszczu, co u otyłych ludzi z insulinoopornością. W jaki sposób pozostają więc oni zdrowi? Okazuje się, że odpowiedzi należy szukać w nieznanej dotąd roli perilipiny-5. W pewnych okolicznościach pokrywające krople lipidów w adipocytach białko przemieszcza się bowiem do jądra komórkowego i uruchamia skuteczniejszy metabolizm tłuszczu. Odkrycie, że perilipina-5 znajduje się w jądrze, było dla nas kompletnym zaskoczeniem - zaznacza dr Perry Bickel z Centrum Medycznego UT Southwestern. O otyłych ludzi i gryzoni nadmiar tłuszczu akumuluje sie w tkankach nieprzystosowanych do magazynowania, np. w mięśniach szkieletowych czy sercu. Prowadzi to do ich dysfunkcji. Próby rozłożenia dużych ilości tłuszczu przeciążają układ metaboliczny - mitochondria zostają dosłownie zalane. Jeśli przeciąży się fabrykę paliwem, nie będzie dobrze pracować. W komórkach pozostaje częściowo przetworzony tłuszcz, który może być toksyczny dla mitochondriów i prowadzi do insulinooporności. U sportowców wytrzymałościowych odkryto wyższe poziomy perilipiny-5, co może wyjaśniać, w jaki sposób ich organizmy wykorzystują duże ilości tłuszczów do uzyskania energii potrzebnej do wysiłku, unikając przy tym toksyczności tłuszczu dla mięśni. Podczas eksperymentów na hodowlach komórkowych i na myszach Amerykanie wykazali, że gdy komórki są pobudzane do uwolnienia tłuszczu magazynowanego w kroplach, perilipina-5 opuszcza ich powierzchnię i przemieszcza się do jądra komórkowego, gdzie współpracuje z innym białkiem PGC-1α, by doprowadzić do powstania nowych, bardziej wydajnych mitochondriów. W ten sposób perilipina-5 pomaga dopasować zdolność spalania mitochondriów do obciążenia komórki tłuszczem. Zespół ma nadzieję, że uzyskane wyniki pomogą w leczeniu cukrzycy związanej z otyłością. Akademicy myślą o leku naśladującym działanie perilipiny-5. « powrót do artykułu -
Dzisiaj, w czwartek 25 sierpnia, na ulice Singapuru wyjechały pierwsze na świecie autonomiczne taksówki dostępne dla pasażerów z zewnątrz. W ramach testów będą one bezpłatnie woziły ludzi po niewielkiej dzielnicy biznesowej zdominowanej przez firmy technologiczne. Taksówki należą do firmy nuTonomy, założonej przez dwóch badaczy z Nassachusetts Institute of Technology. Nie jest to pierwszy test samochodów autonomicznych, ale po raz pierwszy w dziejach z tego typu pojazdów mogą osoby z zewnątrz. Niewielka nuTonomy rozpoczęła swoje testy szybciej niż potężny Uber. Szczerze mówiąc Uber to przy nas Goliat, musimy więc udowodnić, że nasza technologia działa i jest gotowa do rynkowego debiutu. Prowadzimy wyścig technologiczny i myślę, że zwycięży w nim niewielka liczba firm - stwierdził Doug Parker, dyrektor wykonawczy nuTonomy. Samochody testowe nuTonomy to elektryczne Renault Zoe i Mitsubishi i-MiEV. W czasie testów w pojazdach siedzi kierowca oraz inżynier nadzorujący pracę wszytkich elementów. Samochody będą testowane na 6-kilometrowej trasie, a zamówić taksówkę będzie mógł każdy posiadać odpowiedniej aplikacji na smartfona. Doug Parker mówi, że rząd Singapuru - który chce, by kraj ten stał się wylęgarnią nowoczesnych technologii - postawił surowe warunki, które firma musi spełnić, jeśli chce powiększyć obszar, na którym będą prowadzone testy. Parker jest jednak dobrej myśli i ma nadzieję, że warunki uda się spełnić i autonomiczne taksówki zagoszczą w innych dzielnicach Singapuru. « powrót do artykułu
-
Tianlong 1508 to odmiana arbuza, która po 90 dniach daje plon składający się nawet ze 131 owoców. Wyhodowana przez chińską firmę Zhengzhou Research Seedling Technology roślina ustanowiła nowy rekord Guinnessa. O ile w zwykłym arbuzie na początku także może być więcej owoców (na 1 roślinie znajduje się bowiem 10-30 kwiatów żeńskich i 100-400 męskich), o tyle później roślina inwestuje w dojrzewanie wyłącznie najsilniejszych. W odmianie uzyskanej przez zespół Zhu Xueganga żaden owoc nie obumiera. "Król wśród arbuzów" został posadzony 26 kwietnia w Xizheng na działce o powierzchni 100 metrów kwadratowych. Kwitnienie rozpoczęło się 1 czerwca, a 31 lipca można już było zbierać 131 owoców. Średnia waga owocu wynosi 10 kg: najmniejszy ważył 5 kg, a największy aż 19. Tianlong 1508 jest ponoć bardzo odporny na choroby i dobrze rośnie nawet na piaszczystym podłożu. Xuegang podkreśla, że kluczem do sukcesu była niewątpliwie temperatura wody (nie może ona być zimna). W tym celu na działce zainstalowano specjalne cysterny. Co rano rozplątywano płożące się łodygi. Poza tym uprawa była zupełnie niekłopotliwa. Na razie nie wiadomo, kiedy rekordowa odmiana będzie dostępna w handlu. « powrót do artykułu
-
Podniesienie stężenia pewnego białka usuwa objawy alzheimera
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Zwiększenie w mysim mózgu stężenia pewnego białka - neureguliny-1 - sprzyja metabolizowaniu charakterystycznych dla choroby Alzheimera (ChA) blaszek amyloidowych. Neuregulina-1, białko zaangażowane m.in. w proces rozwoju neuronów oraz budowania połączeń pomiędzy nimi, ma szeroki potencjał terapeutyczny [np. w schizofrenii czy stwardnieniu zanikowym bocznym], ale [...] nadal musimy się wiele nauczyć o jego działaniu - podkreśla prof. Kuo-Fen Lee z Salk Institute. Wykazaliśmy, że neuregulina-1 sprzyja metabolizowaniu blaszek amyloidowych [...]. Wcześniej naukowcy zademonstrowali, że oddziaływanie na komórki neureguliną-1 obniża poziom białka-prekursora β-amyloidu (będący podstawowym białkiem w patogenezie ChA beta-amyloid powstaje na drodze endoproteolitycznych cięć cząsteczki białka-prekursora amyloidu). Inne badania sugerowały, że neuregulina-1 chroni neurony przed uszkodzeniem wywołanym niedokrwieniem. W ramach najnowszego studium zespół Lee oceniał wpływ podwyższenia poziomu dwóch form neureguliny-1 w hipokampie. Okazało się, że obie poprawiały wyniki osiągane przez myszy w testach pamięci przestrzennej. Ponadto, w porównaniu do grupy kontrolnej, u gryzoni z większym poziomem tego białka występowało mniej komórkowych markerów ChA, w tym złogów beta-amyloidu. Amerykanie sądzą, że neuregulina-1 rozkłada blaszki, podnosząc poziom enzymu zwanego neprylizyną. Jiqing Xu z grupy Lee podkreśla, że z pewnością nie jest to jedyna ścieżka oddziaływania białka; możliwe, że neuregulina-1 poprawia sygnalizację między neuronami. Neuregulina-1 pokonuje barierę krew-mózg (BKM), co oznacza, że jej podawanie byłoby nieinwazyjne. Z drugiej strony badania sugerują, że za duży poziom tego białka upośledza działanie mózgu. Współpracując z chemikiem z Salk, zespół Lee opracował związek drobnocząsteczkowy, który podnosi stężenie istniejącej neureguliny-1. Naukowcy uważają, że gdyby testy na komórkach zakończyły się sukcesem, byłaby to lepsza metoda zapobiegania blaszkom amyloidowym, bo substancje drobnocząsteczkowe szybciej przekraczają BKM. Zespół Lee ocenia teraz wpływ neureguliny-1 na inne modele ChA. « powrót do artykułu -
Archeolodzy pracujący nad przetłumaczeniem inskrypcji będącej jednym z najważniejszych odkryć etruskologii ostatnich dekad, natrafili na imię bogini Uni. Można więc przypuszczać, że Uni, bogini płodności, była patronką świątyni w Poggio Colla, z której pochodzi inskrypcja. Profesor Gregory Warden z Southern Methodist University w Dallas, który prowadzi wykopaliska, mówi, że badana inskrypcja to najstarszy znany nam etruski tekst wyryty w kamieniu. Lokalizacja odkrycia w miejscu, gdzie składano cenne ofiary, oraz możliwa obecność imienia Uni, a także staranność z jaką tekst został wyryty - a widzimy tutaj, że kamieniarz bardzo wiernie oddał napis stworzony przez dokładnego i dobrze wykształconego skrybę - sugerują, iż badana stela jest dokumentem dedykującym świątynię konkretnemu bóstwu - stwierdził profesor Adriano Maggiani, który pracuje nad odczytaniem tekstu. Możliwe też, że na steli zapisano prawa obowiązujące w świątyni, spisano jak mają wyglądać odbywające się tam ceremonie. Prawdopodobnie miały one związek z jakimś ołtarzem bądź innym uświęconym miejscem - dodaje Warden. Uczeni będą mogli powiedzieć więcej na temat samego zabytku dopiero po odczytaniu całości tekstu, który składa się z co najmniej 120 znaków. Obecnie specjaliści znają etruską gramatykę, znają część słów i alfabet, jednak mają nadzieję, że na steli spotkają nieznane wyrazy. Przypuszczenie takie jest tym bardziej uzasadnione, że w przeciwieństwie do większości znanych tekstów etruskich, w tym przypadku nie mamy do czynienia z tekstem pogrzebowym. Wyjątkowy charakter tekstu daje też nadzieję na lepsze poznanie religii Etrusków, a to z kolei pozwoli lepiej zrozumieć rozwój naszej własnej kultury. Etruskowie do pisania używali woskowych tabliczek oraz ksiąg z lnu. To nietrwałe materiały, stąd też każdy tekst etruski zapisany na czymś bardziej trwałym jest niezwykle cenny. A wspomniana już kamienna stela jest zabytkiem wyjątkowym zarówno ze względu na trwałość, długość tekstu jak i jego charakter. Już w tej chwili możemy powiedzieć, że mamy do czynienia z jednym z najważniejszych odkryć etruskologii w przeciągu ostatnich dekad. Dostarczy nam ono nie tylko wartościowych informacji na temat praktyk religijnych w Poggio Colla, ale jest równie ważne dla lepszego zrozumienia koncepcji i rytuałów religijnych oraz pisma i języka Etrusków - stwierdza profesor Warden. Nad odczytaniem inskrypcji pracują dwaj znani eksperci w tej dziedzinie. Są to wspomniany już specjalista od epigrafów profesor Maggiani oraz specjalista lingwistyki porównawczej profesor Rex Wallace z University of Massachusetts Amherst. Za dwa dni we Florencji zostanie otwarta specjalna wystawa zatytułowana "Scrittura e culto a Poggio Colla, un santuario etrusco nel Mugello". Jako, że sama stela jest wciąż badana, czyszczona i konserwowana, na wystawie zostanie udostępniony jej hologram. Poggio Colla to ważne etruskie stanowisko archeologiczne. Znajduje się ono w pobliżu miasta Vicchio w Toskanii. Obecnie wiemy, że Etruskowie zamieszkiwali te tereny już w VII wieku przed Chrystusem. W III wieku Poggio Colla zostało opuszczone lub zniszczone. « powrót do artykułu
-
W przekonaniu, że marihuana powoduje rozleniwienie może być sporo prawdy. Przynajmniej w odniesieniu do szczurów laboratoryjnych. Takie wnioski płyną z badań opublikowanych w Journal of Psychiatry and Neuroscience. Naukowcy z University of British Columbia odkryli, że szczury znajdujące się pod wpływem tetrahydrokannabinolu (THC), głównego składnika psychoaktywnego marihuany, z mniejszą ochotą angażowały się w zadania poznawcze. Raczej nie jest zaskoczeniem, że po podaniu THC szczury stały się leniwe pod względem poznawczym. Jednak - i to jest interesujące - THC nie wpłynęło na ich zdolności do wypełniania złożonych zadań. Zwierzęta wciąż mogły wypełnić takie zadania, jednak im się nie chciało - mówi Mason Silveira, główny autor badań. Na potrzeby badań wyszkolono 29 zwierząt tak, by same decydowały, czy aby zdobyć nagrodę wolą wypełnić łatwe czy trudne zadanie. W normalnych warunkach większość szczurów podejmowała się trudniejszego zadania, by zdobyć większą nagrodę. Jednak po podaniu THC zwierzęta wybierały łatwiejsze zadanie, pomimo tego, że związana była z nim mniejsza nagroda. Zwierzątom, oprócz THC, podawano też kannabidiol (CBD). To składnik marihuany, który nie powoduje euforii, jest za to łączony z łagodzeniem bólu, napadów epilepsji czy leczeniem nowotworów. Okazało się, że CBD nie wpływa na decyzje podejmowane przez szczury, na ich uwagę, ale również nie blokuje negatywnego wpływu THC na te cechy. To było zaskakujące, gdyż wcześniej sugerowano, że wysokie stężenie CBD może modulować lub redukować negatywne efekty THC. Niestety, nie wydaje się, by była to prawda - mówi profesor Catharine Winstanley. Naukowcy stwierdzają, że potrzebne są kolejne badania nad wpływem THC na ludzki mózg i sposób podejmowania decyzji. Poznanie mechanizmów wpływu tej substancji mogłoby pozwolić na zablokowanie niekorzystnego wpływu medycznej marihuany na pacjentów. « powrót do artykułu
-
Nawet przy krótkim kontakcie składniki perfum są przenoszone z ubrania na ubranie, co oznacza, że można je potencjalnie wykorzystać jako ślad kryminalistyczny, np. w sprawach dotyczących przemocy seksualnej. Raport naukowców z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego ukazał się w piśmie Science and Justice. Uważaliśmy, że perfumy mają spory potencjał, bo wielu ludzi ich używa. Wiemy, że perfumami spryskuje się regularnie ok. 90% kobiet i 60% mężczyzn - podkreśla Simona Gherghel. Choć wiele badań poświęcono transferowi np. włókien czy pozostałości powystrzałowych, dotąd nie zajmowano się transferem perfum. Brytyjczycy przyglądali się jednym męskim perfumom. W ich 1% roztworze wykryto 44 związki. Gdy dwa kawałki bawełny przyciskano do siebie na 5 minut ok. 660-g obciążnikiem, na drugim kawałku tkaniny wykrywano 16 związków. Po wydłużeniu czasu kontaktu do 10 minut ich liczba wzrastała do 18. Co ważne, akademicy zauważyli, że nawet przy zaledwie minutowym kontakcie dochodziło do przekazania aż 15 substancji. Naukowcy postanowili też sprawdzić wpływ czasu starzenia perfum (czasu upływającego od aplikacji) na transfer. Zauważyli, że gdy do zetknięcia dochodziło 5 min od aplikacji, po 10-minutowym kontakcie na drugim kawałku materiału wykrywano 24 substancje. Kiedy czas starzenia wynosił 6 godzin i 7 dni, wykrywano, odpowiednio, 12 i 6 związków (po tygodniu były to głównie związki nielotne). By ocenić potencjał 2 metod transferu perfum, naukowcy umieszczali szczypczykami kawałek bawełny na jałowej szalce Petriego. Dwadzieścia mikrolitrów perfum nanoszono na materiał za pomocą pipety. Naturalny przepływ powietrza suszył bawełnę przez zadany czas (czas starzenia perfum). Później na górze umieszczano czysty kawałek bawełny. Między niego a obciążnik wkładano kawałek papieru (w ten sposób unikano skażenia). W drugim wariancie badania nieperfumowaną bawełną pocierano przez 2 minuty materiał nasączony perfumami. Naukowcy używali przy tym rękawiczek. Po upływie czasu bezpośredniego kontaktu lub czasu pocierania tkaninę z transferowanym zapachem przygotowywano do chromatografii gazowej ze spektrometrią mas (ang. gas chromatography–mass spectrometry, GC-MS). To pilotażowe badanie [...]. Zademostrowaliśmy, po pierwsze, że transfer perfum zachodzi, a po drugie, że potrafimy zidentyfikować, kiedy do niego doszło - wyjaśnia dr Ruth Morgan, dodając, że jak zawsze, najlepiej dysponować nie tylko perfumami, ale kilkoma liniami dowodów, np. odciskami palców, DNA i perfumami. « powrót do artykułu