Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37045
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    231

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Dołek środkowy siatkówki oka krokodyli słodko- i słonowodnych ma postać nie okrągłej plamki, ale smugi, co może wyjaśniać, czemu gady tak sprawnie polują z ukrycia. Biolodzy z Uniwersytetu Zachodniej Australii badali budowę oka słonowodnego krokodyla różańcowego (Crocodylus porosus) i słodkowodnego krokodyla australijskiego (Crocodylus johnsoni). U obu gatunków wykryto dołek środkowy w postaci smugi położonej wzdłuż osi nosowo-skroniowej. Jak wyjaśniają autorzy publikacji z Journal of Experimental Biology, pozwala to gadom skanować bliski horyzont bez poruszania głową. Naukowcy stwierdzili ponadto, że krokodyle słodko- i słonowodne różnią się liczbą poszczególnych rodzajów fotoreceptorów w siatkówce. Te pierwsze mają więcej czopków czerwonych, a te drugie wrażliwych na światło w zakresie długości fal niebieskich (generalnie maksimum absorpcji λmax wszystkich pigmentów wzrokowych przypada u C. johnsoni na dłuższe fale). Ma to sens, bo słone wody są bardziej niebieskie, a słodkie zawierają większą domieszkę fal z zakresu czerwieni. Tak czy siak, gady widzą pod wodą nieostro, co wg Australijczyków oznacza, że robią tam coś, czego nauka nie zdążyła jeszcze odkryć. U badanych krokodyli zidentyfikowano 5 rodzajów fotoreceptorów: 3 czopki pojedyncze, 1 czopek bliźniaczy oraz pręcik. Pojedyncze czopki u, odpowiednio, C. porosus i C. johnstoni są wrażliwe na fiolet (424/426 nm λmax), zieleń (502/510 nm λmax) i czerwień (546/554 nm λmax). Pigmenty obu elementów czopków bliźniaczych mają takie samo maksimum absorpcji λmax jak pojedyncze czopki reagujące na czerwień. W przypadku pręcików λmax analizowanych gatunków gadów wynosi 503/510 nm. « powrót do artykułu
  2. Budowanie sztucznych wysp nie jest współczesnym pomysłem. Seki lat temu lud Calusa z Florydy usypywał z muszli sztuczne wyspy, na których powstawały osiedla. Gdy Hiszpanie przybyli na Florydę na jednej z tych wysp, znanej obecnie jako Mound Key, znajdowała się stolica ludu Calusa. Nasze badania pokazują, jak ludzie adaptowali wody przybrzeżne, by mogły one utrzymywać duża populację. Lud Calusa był niezwykle skomplikowaną grupą zajmującą się łowieniem ryb, polowaniami i zbieractwem. Byli oni w stanie dostosowywać krajobraz do swoich potrzeb. Zajmowali się terraformowaniem. Obecnie Chiny budują sztuczne wyspy, Dubaj buduje sztuczne wyspy. Calusa budowali sztuczne wyspy - mówi antropolog Victor Thompson z University of Georgia. W latach 2013-2014 Thompson i jego zespół prowadzili intensywne badania na Mound Key. Dokonywali odwiertów i datowania radiowęglowego. Uczeni wykazali, że wyspa jest zbudowana przede wszystkim z muszli, kości i innych wyrzuconych resztek. Zwykle na takich usypiskach starszy materiał znajduje się głębiej niż młodszy. Jednak na Mound Key jest inaczej. Okazało się, że często młodsze muszle i kawałki drewna znajdują się pod starszymi. A to dowodzi, że Calusa nie ograniczali się do usypywania wyspy, ale była ona celowo przebudowywana, by uzyskać założone cele. Jeśli popatrzymy na tę wyspę zauważymy w niej pewną symetrię. Najwyższe wzniesienia znajdują się 10 metrów nad obecnym poziomem wody. Mówimy tutaj o setkach milionów muszli. Gdy już usypali wyspę, zmieniali jej kształt - stweirdza Thopmson. Uczony spekuluje, że wyspa została bardzo szybko zamieszkana i powiększano ją na bieżąco. W czasach, gdy klimat był chłodniejszy i poziom morza opadał, Calusa opuszczali wyspę. Gdy bywało cieplej i pojawiało się więcej ryb, Mound Key znowu była zamieszkiwana. Calusa byli lokalną potęgą, gdy Hiszpanie przybyli na Mound Key w XVI wieku lud ten kontrolował większość południowej Florydy. Hiszpanie byli zaskoczeni spotkaniem z tym ludem. Mieli bowiem do czynienia z silnym plemieniem, które utrzymywało się głownie z rybołówstwa. Na Mound Key, sztucznej wyspie o powierzchni 51 hektarów, mieszkało około 1000 osób. Calusa potrafili budować zbiorniki, w których trzymali nadmiar złowionych przez siebie ryb, polowali na żółwie i jelenie, łapali skorupiaki i uprawiali niewielkie ogrody. Wiele dowiedzieliśmy się o ich życiu dzięki badaniom w Pineland. Pineland było drugim największym miastem Calusa. Nasze badania, prowadzone tam od 25 lat, pozwoliły nam zrozumieć, jak reagowali oni na zmiany klimatyczne, takie jak np. zmiany poziomu morza. Mieszkali na szczytach wzgórz usypanych z muszli, drewna, kości i innych odpadków, budowali kanały i zbiorniki na wodę, utrzymywali szerokie kontakty handlowe, rozwijali też sztukę. W ich społeczeństwie musiały żyć zespoły współpracujących ze sobą specjalistów, którzy wiedzieli, jak to wszystko razem działa - mówi współautor badań William Marquardt. Hiszpanie opisali Calusa jako bardzo wojowniczy lud. Teraz wiemy, że był to też naród wysoko wykwalifikowanych specjalistów, który formował krajobraz i dobrze radził sobie ze zmianami środowiska naturalnego. « powrót do artykułu
  3. Naukowcy odkryli gen warunkujący gromadzenie w korzeniu marchwi karotenoidów, czyli barwników nadających mu piękny pomarańczowy kolor. Warto przypomnieć, że karotenoidy należą do prekursorów witaminy A i są przeciwutleniaczami. DCAR_032551, bo o nim mowa, zidentyfikowano po zsekwencjonowaniu pełnego genomu warzywa. Karotenoidy zauważono po raz pierwszy w marchwi, ale dotąd nie było wiadomo, który z 32.115 genów odpowiada za ich powstawanie. Dzięki autorom publikacji z pisma Nature Genetics marchew dołączyła do grona ok. 12 warzyw, poddanych pełnemu sekewencjonowaniu genomu. Wcześniej analogiczną procedurę wykonano m.in. na ziemniaku, ogórku, pomidorze czy papryce. Naukowcy podkreślają, że zidentyfikowanie mechanizmu akumulacji karotenoidów może pozwolić na zaimportowanie go, np. za pomocą edycji genów, do innych warzyw korzeniowych, w tym manioku jadalnego. Uzyskane wyniki ułatwią dokonywanie odkryć na niwie biologii, a także ulepszanie marchwi oraz innych roślin uprawnych - podkreśla prof. Philipp Simon z Uniwersytetu Wisconsin w Madison. Uciekając się do porównawczej analizy filogenetycznej 13 genomów roślinnych, naukowcy byli w stanie stwierdzić, że drogi marchwi i winogron rozeszły się ok. 113 mln lat temu, marchwi i kiwi ok. 10 mln lat później, a marchwi oraz ziemniaka i pomidora ~90,5 mln lat temu. Zgodnie z danymi Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), w ciągu ostatnich 40 lat (między 1976 a 2013 r.) globalna produkcja uprawna marchwi zwiększyła się aż 4-krotnie. Do pierwszych udokumentowanych kolorów udomowionej marchwi należą żółte i fioletowe korzenie ze środkowej Azji sprzed 1100 lat. Pierwsze wiarygodne doniesienia nt. pomarańczowej marchwi pochodzą dopiero z XVI-wiecznej Europy. Pomarańczowa pigmentacja jest korzystna dla współczesnych konsumentów, bo stanowi skutek dużej zawartości alfa- i beta-karotenu. To dzięki nim marchew jest najbogatszym źródłem prowitaminy A w amerykańskiej diecie. « powrót do artykułu
  4. Firma Hyperloop Transportation Technologies (HTT) poinformowała o uzyskaniu wyłącznej licencji na technologię pasywnej lewitacji magnetycznej Hyperloop System. To technologia, która może przyczynić się do powstania systemu transportu podobnego do tego, jaki został rozpropagowany przez Elona Muska, dyrektora wykonawczego SpaceX i Tesli. System pasywnej lewitacji magnetycznej został opracowany w latach 90. ubiegłego wieku przez zespół doktora Richarda Posta z Lawrence Livermore National Laboratory (LLNL) jak część systemu Inductrack. Przez ostatni rok HTT i LLNL wspólnie pracowały nad rozwojem systemu, a teraz HTT uzyskało wyłączną licencję na wspomnianą technologię. Miałem zaszczyt spotkać się z doktorem Postem w 2014 roku, przed jego śmiercią. Jego zdaniem system Hyperloop idealnie pasował do jego technologii - mówi Dirk Ahlborn, dyrektor HTT. Technologia HTT znacznie różni się od systemu proponowanego przez Muska. Założyciel SpaceX roztoczył wizję pociągów poruszających się w specjalnych tubach, w których panuje niskie ciśnienie. Pociąg miał unosić się nad torem dzięki skompresowanemu powietrzu, a napęd miało mu zapewniać pole magnetyczne generowane przez zasilane prądem magnesy umieszczone w tubie. Technologia HTT wykorzystuje pasywną lewitację magnetyczną, którą uzyskuje się dzięki znajdującym się pod pociągiem magnesom ułożonym w macierz Halbacha. Wynalazca systemu, doktor Richard F. Post, zmarł w ubiegłym roku. Przed śmiercią przez rok współpracował z HTT nad wdrożeniem jego technologii. Dzięki wykorzystaniu systemu pasywnej lewitacji nie potrzebujemy stacji zasilania umieszczonych wzdłuż trasy, co powoduje, że cały system jest łatwiejszy do zbudowania, a jego koszty są niskie. Z punktu widzenia bezpieczeństwa system ten ma tę przewagę, że lewitacja odbywa się dzięki ruchowi do przodu, jeśli więc wydarzy się jakaś awaria, Hyperloop nadal będzie lewitował, aż osiągnie minimalną prędkość i dopiero wówczas dotknie szyn - wyjaśnia Bibop Gresta, jeden z dyrektorów HTT. Wiele różnych firm i organizacji zapowiada budowę systemu transportu wykorzystującego zjawisko lewitacji. HTT podpisało niedawno umowę na zbudowanie 8-kilometrowego toru testowego w Kalifornii. Firmie pomagają - w ramach wolontariatu - inżynierowie z NASA, SpaceX, Tesli czy Boeinga. « powrót do artykułu
  5. Olsztyńscy naukowcy pracują nad preparatem odżywczo-leczniczym dla autyków i alergików. Głównym założeniem badań jest stworzenie odżywki, która ma być ogólnie dostępna i niedroga - przekonują naukowcy. Badania nad preparatem-nutridrinkiem, który zawiera wyselekcjonowane białka mleka krowiego, probiotyki, witaminy i mikroelementy prowadzą naukowcy z zespołu Biochemii Medycznej Wydziału Biologii i Biotechnologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie pod kierunkiem prof. Elżbiety Kostyry. Specjaliści obserwują w ostatnich latach wzrost zachorowań na autyzm, przyczyna choroby wciąż nie do końca jest poznana, mówi się o uwarunkowaniach: genetycznych, środowiskowych czy neuroimmunologicznych. Dzieci w Polsce diagnozuje się późno, bo około 3 roku życia, gdy np. Amerykanie rozpoznają tę chorobę już u rocznego pacjenta - podkreśliła prof. Elżbieta Kostyra. Autycy często cierpią na zaburzenia przewodu pokarmowego spowodowane nie tylko zmienionym metabolizmem, ale również monodietą. Dzieci preferują np. wyłącznie parówki albo słodki serek, nie sięgając po nic innego. Taka dieta wpływa niekorzystanie na organizm chorego, ponieważ brakuje mu innych odżywczych substancji, które zapewniają prawidłowy rozwój. Monodieta wpływa niekorzystnie na mikroflorę przewodu pokarmowego, powodując rozwój przede wszystkim bakterii beztlenowych - wyjaśniła prof. Kostyra. Dzieciom cierpiącym na autyzm często towarzyszy alergia pokarmowa. Nie przyswajają w pełni produktów białkowych pochodzących z mleka krowiego np. kazeiny, czy z produktów zbożowych - glutenu. Badania olsztyńskich naukowców wykazały, że eliminacja białek zbóż i mleka krowiego wpływa na lepszy stan zdrowia autyków i alergików - wyjaśniła prof. Kostyra. Ten dowiedziony fakt jest głównym motorem pracy nad preparatem odżywczo-leczniczym, który wspomagałby układ immunologiczny pacjentów chorych na autyzm i alergię- dodała. Preparat, choć powstaje na bazie białek mleka krowiego, jest pozbawiony niekorzystnej kazeiny. Mleko pochodzi od wyselekcjonowanych genetycznie krów. Tak wyselekcjonowane mleko wzbogacane jest w mikroelementy, nienasycone kwasy tłuszczowe i witaminy. Badania prowadzone są na komórkach układu pokarmowego in vitro. Wprowadzając do modelu układu pokarmowego preparat, obserwuje się jak substancje w nim zawarte wpływają na organizm pacjenta. Preparat wciąż jest w fazie badań - zaznaczyła prof. Kostyra. Dodała, że dzięki diecie stan pacjentów poprawia się, podnosi się ich komfort, jakość życia i samopoczucie. Preparat, który w naszym założeniu nie może być drogi, będzie przeznaczony nie tylko dla autyków, ale i dla chorych na alergie pokarmowe – dodała prof. Kostyra. W skład Zespołu Biochemii Medycznej Wydziału Biologii i Biotechnologii UWM, kierowanego przez prof. Elżbietę Kostyrę, wchodzą: dr hab. Beata Jarmołowska, prof. UWM, dr Stanisław Krawczuk, dr Edyta Sienkiewicz-Szłapka, dr Anna Cieślińska i dr Ewa Fiedorowicz. Zespół zajmuje się badaniami nad ekspresją genów, polimorfizmem genetycznym i ich związkiem z chorobami ludzi, w tym autyzmem. Naukowcy z Uniwersytetu od 5 lat współpracują ze specjalistami z Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego w Olsztynie, który prowadzi Centrum Diagnostyki, Leczenia i Terapii Autyzmu. Jak podają naukowcy, autyzm to zaburzenie rozwojowe charakteryzujące się występowaniem nieprawidłowości w zakresie trzech sfer funkcjonowania człowieka: interakcji społecznych, komunikacji oraz zachowania. Autyzm jest zaburzeniem trwającym całe życie, ale jego objawy nie są stałe i zmieniają się wraz z rozwojem człowieka. Zaniedbanie choroby prowadzi do kalectwa i społecznej marginalizacji, stąd potrzeba edukacji społeczeństwa i rozpowszechniania wiedzy na temat samego autyzmu i sposobów przeciwdziałania jego negatywnym skutkom. Szacuje się, że w Polsce z autyzmem rodzi się 1 na ok. 160 dzieci - podają specjaliści z Centrum Diagnostyki, Leczenia i Terapii Autyzmu. Osoby autystyczne inaczej niż przeciętny człowiek reagują na bodźce z zewnątrz; mają nietypowe zachowania. Zmysły osób autystycznych, czyli smak, wzrok, słuch, dotyk mogą być albo nadwrażliwe na bodźce z zewnątrz, albo za mało wrażliwe. Dlatego, w zależności od stopnia wrażliwości, osoby te potrzebują wzmocnionych stymulacji, by móc zareagować na informację z zewnątrz albo wręcz przeciwnie - bodźce, które dla zwykłych ludzi przekazują neutralne informacje są dla nich bardzo silne. Autycy mogą być nadwrażliwi na dotyk, temperaturę, mogą odbierać proste dźwięki z zewnątrz jako zbyt hałaśliwe, mogą nie lubić jaskrawych kolorów albo wręcz przeciwnie wpatrywać się w światło żarówki, lubić ostre zapachy, na przykład farb czy benzyny. « powrót do artykułu
  6. Świecące podgrzane chmury pyłu, które obserwujemy z Ziemi mogą skrywać nawet po 3-4 galaktyki. Badania przeprowadzone przez naukowców z University of Sussex dowodzą, że błędne było przekonanie o pojedynczej galaktyce podgrzewającej takie chmury. Uzyskaliśmy bardzo interesujące wyniki, gdyż jeśli przyjmiemy, że jedna galaktyka jest odpowiedzialna za całą emisję tego pyłu, to oznaczałoby, że w galaktyce takiej powstaje olbrzymia liczba gwiazd - mówi doktor Jillian Scudder, główna autorka badań. Trudno jest wytłumaczyć formowanie się tak dużej liczby gwiazd w młodym wszechświecie. Odkrycie, że to nie jedna ale 2-3 galaktyki znacząco zmniejsza liczbę gwiazd powstających w pojedynczej galaktyce - dodaje uczona. Obserwacje wykonywane w dalekiej podczerwieni charakteryzują się dośc niską rozdzielczością. Gdy jednak przyjrzano się chmurom pyłu w wyższej rozdzielczości, okazało się, że skrywają one więcej niż jedną galaktykę. To z kolei rodzi pytanie, w której z nich powstaje większość gwiazd. Zwykle okazuje się, że chmura podświetlana jest przez tę galaktykę, która znajduje się najbliżej centrum źródła światła. W swoich najnowszych badaniach doktor Scudder i jej zespół wykorzystali metody statystyczne do podziału światła z chmury pyłu i przypisaniu go do pozycji najbliższych galaktyk. Na podstawie badań 360 obiektów obserwowanych przez teleskop Herschel w polu COSMOS naukowcy stwierdzili, że aż 95% z nich jest podświetlonych przez co najmniej 2 galaktyki ukryte za chmurami pyłu. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego wykazali, że wirus Zika (ZIKV) aktywuje TLR3, receptor Toll-podobny 3, który bierze udział w wykrywaniu kwasów nukleinowych patogenów. Hiperaktywacja TLR3 wyłącza zaś geny, których komórki macierzyste potrzebują, by zróżnicować się do neuronów i włącza te, które uruchamiają programowaną śmierć komórek - apoptozę. Gdy podczas eksperymentów na organoidach Amerykanie zahamowali TLR3, zmniejszało to uszkodzenia komórek. Wszyscy dysponujemy odpowiedzią odpornościową nieswoistą, ale w tym przypadku wirus obraca ją przeciwko nam. Aktywując TLR3, ZIKV blokuje geny, które nakazują komórkom macierzystym, by rozwijały się w różne części mózgu. Dobra wiadomość jest taka, że dysponujemy inhibitorami TLR3, które mogą ograniczyć to zjawisko - wyjaśnia prof. Tariq Rana. Na początku naukowcy upewnili się, że ich organoidy stanowią dobry model wczesnego rozwoju ludzkiego mózgu. Stwierdzili, że komórki macierzyste modelu różnicują się do rozmaitych neuronów mózgu w ten sam sposób, jak robią to ich odpowiedniki w 1. trymestrze ciąży. Amerykanie porównali też wzorce aktywacji genów w komórkach organoidów z informacjami z baz danych dot. mózgu. Okazało się, że ich model organoidowy w bardzo dużym stopniu przypominał tkankę mózgu płodu w 8.-9. tygodniu od zapłodnienia. Gdy do trójwymiarowego modelu mózgu dodano prototypowy szczep ZIKV, organoidy uległy skurczeniu. W ciągu 5 dni od zabiegu zdrowe ("infekowane" placebo) organoidy urosły średnio o 22,6%, a zainfekowane zmniejszyły się średnio o 16%. Amerykanie zauważyli także, że w zarażonych ZIKV organoidach aktywowany był gen TLR3. Funkcją działającego jak antena białka TLR3 jest wykrycie wirusowego dwuniciowego RNA. Gdy się tak stanie, receptor bierze udział w uruchomieniu wiele genów pomagających zwalczyć infekcję. W komórkach rozwijającego się mózgu pobudzenie TLR3 oddziałuje jednak także na 41 innych genów, czego skutkiem jest zmniejszenie różnicowania komórek macierzystych w neurony i nasilona apoptoza. By ustalić, czy aktywacja TLR3 może być przyczyną wywołanego przez ZIKV obkurczania organoidów, a więc i być może mikrocefalii, akademicy podali do części zainfekowanych organoidów inhibitor TLR3. Okazało się, że związek ten znacząco ograniczył wpływ wirusa na stan komórek i rozmiary organoidów. Poddane "leczeniu" organoidy nadal jednak odczuwały wpływ patogenu; pod jego wpływem zachodziła zwiększona apoptoza, co przejawiało się nierówną zewnętrzną krawędzią. Choć wyniki są zachęcające, dotąd badania prowadzono wyłącznie na ludzkich i mysich komórkach hodowanych w laboratorium. Poza tym szczep użyty w badaniu (MR766) pochodzi z Ugandy, a obecna epidemia z Ameryki Łacińskiej ma związek z nieco innym szczepem z Azji. Wykorzystaliśmy ten model wczesnego rozwoju ludzkiego mózgu, by znaleźć mechanizm, za pośrednictwem którego ZIKV powoduje u płodów mikrocefalię. Przewidujemy, że kolejni badacze będą teraz używać tego samego skalowalnego, reprodukowalnego systemu do analizowania innych aspektów zakażenia i testowania potencjalnych leków. « powrót do artykułu
  8. Dzięki analizie danych z aplikacji i modelowi matematycznymi ujawniono wzorce snu z całego świata. Okazało się m.in., że Holendrzy śpią niemal godzinę dłużej niż Singapurczycy i Japończycy. Matematycy z Uniwersytetu Michigan wykorzystali darmową aplikację zmniejszającą zespół nagłej zmiany strefy czasowej (ang. jet lag), by zebrać dane dot. snu osób ze 100 nacji. Sprawdzano, jak wiek, płeć, ilość światła i kraj pochodzenia wpływają na czas snu, a także porę kładzenia się do łóżka i wstawania. Stwierdzono, że naciski kulturowe mogą przeważać nad naturalnymi rytmami okołodobowymi (dotyczy to zwłaszcza pory kładzenia się spać). Wydaje się, że społeczeństwo zarządza porą udawania się do łóżka, a indywidualny zegar biologiczny godziną wstawania; późniejsza pora udawania się na spoczynek wiąże się z utratą snu. [...] Uzyskane wyniki pozwalają ocenić wkład słonecznych i społecznych czynników w czasowaniu snu - podkreśla prof. Daniel Forger. Społeczeństwo pcha nas, by czuwać do późnej nocy, a nasze zegary biologiczne próbują nas poderwać wcześniej. Ofiarą tego zjawiska pada długość snu; wg nas, o to właśnie chodzi w globalnym kryzysie snu. Dwa lata temu Forger i Olivia Walch stworzyli aplikację Entrain, która pomaga użytkownikom dostosować się do nowej strefy czasowej (zaleca indywidualnie dostosowane schematy światła i ciemności). By skorzystać z aplikacji, trzeba wprowadzić dane dot. typowej liczby godzin snu i ekspozycji na światło. Dane można anonimowo udostępnić naukowcom z Uniwersytetu Michigan. Ponieważ jakość zaleceń aplikacji zależy od dokładności podanych danych, wg naukowców, motywowało to ludzi do dogłębnego zastanowienia nad nawykami. Dzięki danym tysięcy osób Amerykanie mogli przeprowadzić testy. Okazało się, że średnia długość snu wahała się od 7 godzin i 24 min w przypadku Singapurczyków i Japończyków do 8 godzin i 12 min w przypadku Holendrów. Choć różnica nie jest duża, Amerykanie podkreślają, że każde dodatkowe 30 min snu ma duże znaczenie dla funkcjonowania poznawczego i długoterminowego zdrowia. Nie wolno zapominać, że pozbawienie snu (sen krótszy od zalecanego minimum) zwiększa ryzyko otyłości, cukrzycy, nadciśnienia, chorób serca czy udaru. Zespół z Michigan zauważył ponadto, że mężczyźni w średnim wieku śpią najmniej, często nie przekraczając zalecanych 7-8 godzin snu. Kobiety śpią dłużej od mężczyzn - średnio ok. 30 min. Kładą się nieco wcześniej i nieco później wstają. Zjawisko to jest najsilniej zaznaczone w wieku 30-60 lat. Ludzie, którzy spędzają każdego dnia nieco czasu na dworze (stykają się z naturalnym światłem), chodzą zaś spać wcześniej i śpią dłużej od osób, które spędzają większość czasu w pomieszczeniach. Oprócz tego naukowcy zauważyli, że w miarę starzenia zwyczaje upodabniają się. W grupie 55+ wzorce snu są bardziej podobne niż w grupie poniżej 30. r.ż., co można przypisać zawężeniu okna czasowego, w jakim starsi ludzie są w stanie zasnąć i pozostać w uśpieniu. « powrót do artykułu
  9. Wyświetlacze dotykowe są coraz bardziej powszechne, stały się niemal nieodłącznym elementem smartfonów. Problem jednak w tym, że ekrany dotykowe ciągle się brudzą, pozostają na nich ślady po palcach. Problemowi temu chcą zaradzić badacze z Microsoft Research. Zaprezentowali oni koncepcję ekranu dotykowego, którego... nie trzeba dotykać. Pomysł polega na tym, że powinniśmy mieć możliwość kontrolowania aplikacji, przeglądania internetu czy decydowania o ustawieniach za pomocą przesuwania palców ponad wyświetlaczem, bez jego dotykania - mówi dziennikarz Abhimanyu Ghoshal. Mamy do czynienia z telefonem, który czuje gdy palce użytkownika znajdują się w pobliżu, wyświetla przyciski kontrolne, których użytkownik potrzebuje i wtedy, kiedy ich potrzebuje - stwierdził Matt Weinberger, reporter serwisu Business Insider. Microsoft nazywa swoją koncepcję Pre-Touch Sensing for Mobile Interaction. Jak wyjaśnia John Brownlee z Fast Commpany, opracowywana przez Redmond technologia wykorzystuje specjalny ekran dotykowy, który wykrywa zaburzenia pola elektrycznego powodowane przez zbliżające się palce. Dodatkowo na krawędziach wyświetlacza umieszczono czujniki nacisku. Ten smartfon wyczuwa, w jaki sposób jest trzymany i potrafi odróżnić, które palce należą do której dłoni. Jeśli trzymalibyśmy urządzenie jedną dłonią, mogłoby ono wyświetlać zupełni inny interfejs niż wówczas, gdy jest trzymany obiema dłońmi - dodaje Brownlee. Nie należy się jednak spodziewać, że w najbliższym czasie Pre-Touch Sensing for Mobile Interaction trafi w ręce użytkowników. Technologia wymaga jeszcze dopracowania, a musimy przy tym pamiętać, że nie zawsze nawet gotowe wynalazki trafiają do gotowych produktów w takiej formie, w jakiej były wcześniej prezentowane. « powrót do artykułu
  10. Przekazanie informacji dalej (retweet) tworzy przeciążenie poznawcze, które utrudnia uczenie i zachowanie czegoś w pamięci - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Cornella i Uniwersytetu w Pekinie. Większość ludzi nie publikuje już własnych pomysłów. Po prostu dzielimy się z przyjaciółmi tym, co gdzieś przeczytaliśmy. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, że udostępnianie ma swoje minusy - może kolidować z innymi rzeczami, jakie robimy - wyjaśnia prof. Qi Wang. Wang i współpracownicy z Chin przeprowadzili eksperymenty, które pokazały, że retweetowanie zakłóca uczenie i pamięć (tak w warunkach online, jak i offline). Eksperymenty przeprowadzono na Uniwersytecie w Pekinie. Studentów podzielono na 2 grupy, którym prezentowano wiadomości z Weibo. Po przeczytaniu wpisu członkowie jednej grupy mogli albo udostępnić post, albo przejść dalej. Druga grupa mogła wyłącznie czytać dalej. Dalszym etapem badania był online'owy test, jak dużo ochotnicy zapamiętali z wiadomości. Okazało się, że osoby z udostępniającej grupy niemal 2-krotnie częściej udzielały złych odpowiedzi. W oczy rzucało się także słabe zrozumienie. Szczególnie źle zapamiętywane były rzeczy udostępniane - podkreśla Wang. Naukowcy podejrzewali, że przekazujący dalej cierpią na przeciążenie poznawcze. Wang wyjaśnia, że zasoby zużywa już sama decyzja o udostępnieniu czegoś lub nie. By ostatecznie wyjaśnić tę kwestię, Amerykanie i Chińczycy przeprowadzili następny eksperyment. Po zapoznaniu się z serią wiadomości z Weibo studenci rozwiązywali papierowy test dot. zrozumienia artykułu z New Scientist. Ponownie okazało się, że członkowie nieprzekazującej postów grupy wypadali lepiej. Oprócz tego ochotników proszono o ocenę wymogów poznawczych związanych z przeglądaniem wiadomości. Na tej podstawie wyliczono Workload Profile Index. Udostępnianie prowadzi do przeciążenia poznawczego, które koliduje z następnym zadaniem. W realnym świecie, kiedy studenci surfują po Internecie i wymieniają się informacjami, a następnie od razu udają się na test, może to pogorszyć ich wyniki. Przypominając, że wcześniejsze badania wykazały, że ludzie często zwracają większą uwagę na elementy witryny związane z polubieniem czy udostępnieniem niż na samą treść, autorzy publikacji z pisma Computers in Human Behavior podkreślają, że interfejsy powinny sprzyjać, a nie przeszkadzać przetwarzaniu. Dizajn powinien być prosty i adekwatny do zadania. « powrót do artykułu
  11. By kontrolować pamięć emocjonalną myszy, naukowcy ze Stony Brook University stworzyli metodę manipulowania neuroprzekaźnikiem acetylocholiną. Choć mechanizmy pamięciowe nie są dobrze poznane, większość specjalistów uważa, że w pamięć emocjonalną najbardziej zaangażowane jest ciało migdałowate. Acetylocholinę dostarczają do niego neurony cholinergiczne z postawy mózgu. Wydaje się, że te same neurony wcześnie ulegają degeneracji w przebiegu demencji. Dodatkowo poprzednie badania zasugerowały, że cholinergiczne oddziaływania na ciało migdałowate wzmacniają wspomnienia. Zespół dr Lorny Role prowadził badania na modelu mysim. Odwołał się do wspomnień związanych ze strachem, a także do optogenetyki, czyli techniki kontrolowania aktywności neuronów, w tym przypadku cholinergicznych, za pomocą światła. Okazało się, że gdy akademicy zwiększali uwalnianie acetylocholiny w czasie tworzenia traumatycznych wspomnień, utrzymywały się one ponad 2 razy dłużej niż zwykle. Kiedy jednak w czasie nieprzyjemnego doświadczenia, które zwykle wyzwala reakcję lękową, obniżano sygnalizację acetylocholinową, wspomnienie można było całkowicie wymazać. Szczególnie to drugie spostrzeżenie było zaskakujące, ponieważ manipulując obwodami acetylocholinowymi w mózgu, zasadniczo mogliśmy "stworzyć" nieustraszoną mysz. Ustalenia zapewniają postawy do dalszych badań nad nową metodą usuwania zespołu stresu pourazowego. Problemem jest to, że neurony cholinergiczne są przemieszane z innymi typami neuronów i jest ich mniej niż neuronów innego rodzaju. Naszym celem długoterminowym jest znalezienie, najlepiej niefarmakologicznych, sposobów zwiększania lub zmniejszania siły specyficznych wspomnień [...] - podsumowuje dr Role. « powrót do artykułu
  12. Samsung Electronics chce wykorzystywać litografię w ekstremalnie dalekim ultrafiolecie (EUV) w swoim procesie produkcyjnym. Firma ma zamiar konkurować z takimi gigantami jak TSMC. Dlatego też koreański koncern kupić urządzenia NXE3400 holenderskiej ASML. Ich instalacja w fabryce Samsunga ma zakończyć się w trzecim kwartale bieżącego roku, a do końca roku z taśm produkcyjnych mają zjechać pierwsze układy wykonane w technologii 7 nanometrów. Obecnie wykorzystywane technologie wymagają wielokrotnej obróbki pojedynczego plastra krzemowego. Dopiero to pozwala na produkcję układów w technologiach mniejszych niż 30 nm. Jest to jednak metoda kosztowna, czasochłonna i nie pozwala na produkowanie odpowiedniej jakości układów 7-nanometrowych. Dopiero dzięki EUV, która wykorzystuje falę o długości 13,5 nanometra możliwe jest tworzenie w jednym przebiegu wzorów pozwalających na produkcję chipów w technologiach mniejszych niż 10 nm. « powrót do artykułu
  13. IBM podpisał z koreańską firmą SK Holdings C&C umowę, dzięki której superkomputer Watson będzie uczony języka koreańskiego, a celem przedsięwzięcia jest szybsze zaadaptowanie przez południowokoreańskich naukowców i inżynierów technologii informatyki poznawczej. Dzięki pracy z Watsonem nauczą się oni tworzenia własnych aplikacji dla tego typu maszyn. SK Holdings C&C będzie miało dostęp do Watsona i IBM Bluemix za pośrednictwem swojego Pangyo Cloud Center. Firma będzie współpracowała z uniwersytetami, programistami i lokalnym biznesem z sektorów bankowego, telekomunikacyjnego, rządowego i opieki zdrowotnej. Obecnie Watson jest w stanie prowadzić rozmowy w językach angielskim, włoskim, francuskim, hiszpańskim, portugalskim, japońskim i arabskim. Prace nad wbudowaniem w superkomputer możliwości porozumiewania się po koreańsku trwały 5 lat. Ze względu na swoją złożoną strukturę język koreański jest uznawany za jeden z najtrudniejszych do nauczenia się dla osoby angielskojęzycznej. Watson ma świadczyć usługi w języku koreańskim już na początku przyszłego roku. « powrót do artykułu
  14. Tatuaże na egipskiej mumii sprzed 3000 lat mogły służyć zwiększeniu mocy religijnej wytatuowanej kobiety oraz poinformowaniu o tym otoczenia. Zbadane właśnie tatuaże są pierwszymi za tego okresu, na których uwidoczniono rzeczywiste przedmioty. Na biodrach kobiety wytatuowano kwiaty lotosu, na ramionach krowy, a na szyi widzimy pawiany. Tak wytatuowana starożytna egipska mumia jest czymś niezwykłym. Obecnie znamy niewiele mumii z tatuażami, a i te mają wytatuowane jedynie wzory z kropek i kresek. Uwagę naukowców zwróciły przede wszystkim wytatuowane oczy bogini Wadżet, które miały chronić posiadaczkę tatuaży przed złymi mocami. Umieszczono je na szyi, ramionach i plecach. Niezależnie pod jakim kątem patrzymy na tę kobietę, oczy bogini patrzą na nas - mówi bioarcheolog Anne Austin z Uniwersytetu Stanforda, która opisywała wyniki badań podczas spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Antropologów Fizycznych. Uczona zauważyła tatuaże podczas badań w Deir el-Medina, prowadzonych na zlecenie Francuskiego Instytutu Archeologii Orientalnej. Miejscowość ta była w przeszłości zamieszkana przez artystów, którzy dekorowali groby w pobliskiej Dolinie Królów. Austin przyglądała się pozbawionemu głowy i ramion ciału datowanemu na latach 1300-1070 p.n.e. gdy zauważyła ślady na szyi. Początkowo sądziła, że to malunki, jednak szybko odkryła, że ma do czynienia z tatuażami. Wcześniej odkryte wytatuowane mumie badano za pomocą światła podczerwonego, więc i tym razem wykorzystano tę samą technikę. Okazało się, że kobieta posiadała ponad 30 tatuaży. Zidentyfikowane dotychczas tatuaże mają potężne znaczne religijne. Krowy są na przykład związane z boginią Hathor, inne z wieloma innymi bogami starożytnego Ediptu. Symbole na gardle i ramionach miały prawdopodobnie nadawać kobiecie magiczną moc w czasie, gdy śpiewała lub grała na instrumencie podczas rytuałów na cześć Hathor. Emily Teeter, egiptolog z Instytutu Orientalistyki Uniwersytetu w Chicago uważa, że tatuaże mogły być też publicznym wyrażeniem pobożności kobiety. Wcześniej nie znaliśmy przykładów takiej ekspresji wiary - mówi uczona i przyznaje, że zarówno ona jak i inni specjaliści byli niezwykle zdziwieni znaleziskiem. Interesujący jest też fakt, że jedne tatuaże są bardziej wyblakłe niż inne. To może świadczyć, że były wykonane w różnym czasie, co z kolei sugeruje, że z wiekiem status religijny kobiety ulegał zwiększeniu. Od czasu odkrycia niezwykłej mumii Anne Austin znalazła w Deir el-Medina trzy kolejne wytatuowane ciała. Uczona ma nadzieję, że nowoczesna technologia umożliwi przyjrzenie się tatuażom i odkrycie ich znaczenia. Uczona zwraca uwagę, że część tatuaży znajduje się w takich miejscach, że musiały być wykonane przez inną osobę. Tatuaże wykonywano w różnym czasie, a prace nad niektórymi z nich musiały być niezwykle bolesne dla tatuowanej kobiety. To zaś oznacza, że tatuaże nie pełniły jedynie roli ozdobnej. Ich noszenie na ciele miało najwyraźniej duże znaczenie nie tylko dla niej, ale też i dla jej otoczenia. « powrót do artykułu
  15. Badacze z Wielkiej Brytanii wykazali, że nawet w miastach z dużym zanieczyszczeniem korzyści zdrowotne związane z chodzeniem i jeżdżeniem na rowerze przewyższają negatywne skutki zanieczyszczenia powietrza. Brytyjczycy podkreślają, że jeżdżenie na rowerze w takich miejscach doprowadzi z kolei do zmniejszenia emisji (część ludzi może zamienić samochód na dwa kółka). Wcześniejsze badania prowadzone w Europie i USA oraz kilku innych krajach rozwiniętych pokazały, że korzyści zdrowotne związane z aktywnym podróżowaniem są większe niż zagrożenia dla zdrowia, ale studia realizowano w rejonach ze stosunkowo niedużym zanieczyszczeniem. Z tego powodu nie wiadomo, jak uzyskane wyniki mają się do bardziej zanieczyszczonych miast krajów rozwijających się. By porównać ryzyka i koszty różnych poziomów intensywności i czasu trwania aktywnego podróżowania oraz zanieczyszczenia powietrza w różnych lokalizacjach na świecie, zespół z Centre for Diet and Activity Research (CEDAR) - instytucji zrzeszającej specjalistów z Uniwersytetu w Cambridge i Uniwersytetu Wschodniej Anglii - oraz Komitetu Badań Medycznych Uniwersytetu w Cambridge przeprowadził symulację komputerową. Naukowcy wykorzystali dane z międzynarodowych badań epidemiologicznych oraz metaanaliz. Wyniki ich studium ukazały się w piśmie Preventive Medicine. Ekipa ustaliła, że w większości obszarów miejskich świata ryzyka związane z zanieczyszczeniem powietrza nie znoszą korzyści zdrowotnych aktywnego przemieszczania. Tylko 1% miast z Ambient Air Pollution Database Światowej Organizacji Zdrowia miało tak wysoki poziom zanieczyszczenia, że ryzyko związane z zanieczyszczeniem zaczynało przeważać korzyści wynikające z ruchu po półgodzinie codziennej jazdy na rowerze. Nasz model wskazuje, że w Londynie korzyści przeważają nad ryzykiem. Nawet w Delhi, jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast świata, gdzie zanieczyszczenie jest 10-krotnie większe niż w Londynie, ludzie musieliby jeździć na rowerze ponad 5 godzin tygodniowo, nim ryzyko związane z zanieczyszczeniem przeważyłoby korzyści zdrowotne. Powinniśmy jednak pamiętać, że w najbardziej zanieczyszczonych miastach niewielka liczba pracowników, np. kurierzy, może być wystawiona na oddziaływanie takich poziomów zanieczyszczeń, że wystarczą one do zniesienia korzyści z ruchu - wyjaśnia dr Marko Tainio. Choć nasze badanie pokazuje, że korzyści zdrowotne aktywności istnieją mimo zanieczyszczenia, w żadnym razie nie jest to argument przemawiający za biernością w kwestii walki z zanieczyszczeniem. Wyniki stanowią poparcie dla inwestowania w infrastrukturę, która wyciągnie ludzi z samochodów i zachęci do chodzenia i jazdy na rowerze. Już samo to może zmniejszyć poziom zanieczyszczenia [...] - dodaje dr James Woodcock. Naukowcy przypominają, że ich model nie uwzględniał szczegółowych danych nt. warunków w różnych lokalizacjach w danym mieście, wpływu krótkotrwałych skoków poziomu zanieczyszczenia czy historii medycznej ochotników. « powrót do artykułu
  16. SpaceX udowodniła, że przeprowadzone niedawno udane lądowanie rakiety na barce nie było przypadkowym sukcesem. Przed świtem na barce u wybrzeży Florydy wylądował pierwszy człon rakiety Falcon, która wcześniej wyniosła w przestrzeń kosmiczną japońskiego satelitę komunikacyjnego. Odzyskiwanie w ten sposób części rakiet pozwoli na obniżenie kosztów. SpaceX ma zamiar już w ciągu najbliższych miesięcy ponownie używać odzyskanych rakiet. Lądowanie przebiegło łatwiej, niż się spodziewano. Nawet przedstawiciele SpaceX wątpili, czy i tym razem się uda. Będziemy musieli rozbudować hangar do przechowywania rakiet - stwierdził Elon Musk na Twitterze. Jeszcze przed startem twierdził, że "może się uda", a ostrożność była podyktowana faktem, że tym razem rakieta była szybsza i rozgrzewała się bardziej, niż przy poprzednim lądowaniu. Obecnie SpaceX to jedyna na świecie organizacja, która odzyskuje moduły rakiet, które wcześniej były używane do wynoszenia innych urządzeń w przestrzeń kosmiczną. Należąca do Jeffa Bezosa firma Blue Origin też doprowadziła do wylądowania rakiety i nawet użyła jej powtórnie, jednak rakiety te są wykorzystywane do lotów suborbitalnych, łatwiej nimi manewrować i nie wynosiły żadnego ładunku. Następnym ambitnym celem SpaceX jest dostarczenie astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Firma intensywnie pracuje nad kapsułą Dragon. Niedawno Elon Musk ogłosił, że w 2018 roku bezzałogowa kapsuła ma trafić na powierzchnię Marsa. Prowadzone przez SpaceX ambitne przedsięwzięcia mają na celu udowodnienie, że firma jest w stanie poradzić sobie w przestrzeni kosmicznej i jest wiarygodnym partnerem zarówno dla NASA jak i biznesu prywatnego. NASA mocno wspiera prywatny amerykański przemysł kosmiczny, gdyż chce wycofać się z prac w pobliżu Ziemi. Agencja ma zamiar prowadzić eksplorację dalszych części kosmosu, a zadania wykonywane dotychczas przez nią w pobliżu naszej planety mają być zlecane prywatnym przedsiębiorstwom. « powrót do artykułu
  17. Książka dla dzieci od 10 lat i ich rodziców. "Blokowe" wprowadzenie do programowania. Pokonaliście pnącza, podróżowaliście do głębokich jaskiń, a może nawet dotarliście na sam Koniec i z powrotem, ale czy kiedyś udało Wam się zmienić miecz w magiczną różdżkę? Zbudowaliście pałac w mgnieniu oka? Zaprojektowaliście własną, zmieniającą kolory podłogę do tańca disco? W tej książce zrobicie to wszystko i jeszcze więcej dzięki sile Pythona, bezpłatnego języka używanego przez miliony zawodowców i początkujących programistów! Zaczynamy od krótkich, prostych lekcji Pythona, a następnie wykorzystujemy nasze nowe umiejętności do modyfikowania Minecrafta, aby osiągać natychmiastowe i robiące wrażenie wyniki. Nauczycie się, jak dostosowywać Minecraft, aby tworzyć minigry, kopiować całe budynki i zamieniać nieciekawe bloczki w złoto. Nauczycie się także pisać programy, które: 1) zabiorą Was na wycieczkę po świecie Minecrafta dzięki automatycznej teleportacji, 2) na pstryknięcie palca tworzą ogromne pomniki, piramidy, lasy i inne rzeczy, 3) tworzą sekretne przejścia, które otwierają się, gdy włączymy ukryty przełącznik, 4) tworzą straszne miasto duchów, które znika i się pojawia w innym miejscu 5) pokazują dokładnie miejsce, gdzie trzeba kopać, aby znaleźć rzadkie bloki, 6) rzucają urok, aby kaskada kwiatów (lub dynamit, jeśli macie odwagę!) podążała za każdym naszym ruchem, 7) wyrządzają szkody poprzez podstępne pułapki z lawy i klątwy, które powodują wielkie powodzie. Niezależnie od tego, czy jesteś megafanem Minecrafta, czy nowicjuszem, ujrzysz Minecrafta w nowym świetle, ucząc się jednocześnie podstaw programowania. Oczywiście możesz spędzić cały dzień, szukając cennych zasobów lub budując ręcznie swoje rezydencje, ale dzięki sile Pythona to jest już przeszłość! Kod z tej książki działa w Windows 7 lub nowszej wersji systemu, w OS X 10.10 lub nowszym albo Raspberry Pi Foundation. Craig Richardson jest twórcą oprogramowania i nauczycielem Pythona. Pracował dla fundacji Raspberry Pi Foundation, uczył programowania w liceum oraz prowadził wiele warsztatów z programowania w języku Python w Minecrafcie.
  18. Specjaliści z Deakin University uważają, że diabły tasmańskie można uratować przed rakiem pyska (ang. Devil Facial Tumour Disease, DFTD) za pomocą naturalnie występujących przeciwciał. Dr Beata Ujvari przyglądała się różnicom immunologicznym między diabłami chorymi i zdrowymi. Z badań na ludziach i zwierzętach wiemy, że pewne naturalne przeciwciała są w stanie rozpoznać i zniszczyć komórki nowotworowe, dlatego chcieliśmy sprawdzić, czy ich obecność wpłynie także na rozwój raka pyska u diabłów tasmańskich. Odkryliśmy, że diabły z większym odsetkiem tych przeciwciał były mniej podatne na zakaźny nowotwór. Artykuł na temat Dynamiki immunoglobulin i występowania raka u diabłów tasmańskich (Sarcophilus harrisii) ukazał się w najnowszym wydaniu Nature Scientific Reports. Rozwiązaniem problemu [epidemii] mogłyby być przeciwnowotworowe szczepionki zwiększające produkcję tych przeciwciał. W grę wchodzi też podawanie ich bezpośrednio do guza. Proces zwany aktywną immunoterapią jest coraz bardziej akceptowany w leczeniu ludzkich nowotworów i sądzimy, że metoda ta może być [również] sposobem na ocalenie diabłów tasmańskich od wyginięcia. « powrót do artykułu
  19. New Iberia Research Center (NIRC), największa na świecie organizacja przetrzymująca szympansy laboratoryjne, ogłosiła, że wszystkie należące do niej zwierzęta trafią do sanktuarium Blue Ridge w Georgii. Mowa tutaj o 220 szympansach, które przez dziesięciolecia były poddawane najprzeróżniejszym eksperymentom medycznym. Wśród uwolnionych zwierząt znajdują się Hercules i Leo, o które niedawno toczyła się batalia sądowa. Amerykańskie programy, w ramach których szympansy były wykorzystywane do badań biomedycznych, były zamykane od 2013 roku, kiedy to Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH) oznajmiły, iż kończą większość tego typu badań. W listopadzie ubiegłego roku NIH postanowił przenieść do sanktuariów wszystkie należące doń szympansy laboratoryjne. Organizacja oświadczyła jednocześnie, że przestaje finansować wszelkie programy, w których wykorzystuje się szympansy. W międzyczasie FWS (U.S. Fish and Wildlife Service) uznała wszystkie szympansy znajdujące się na terenie USA za gatunek zagrożony. Teraz prywatna organizacja NIRC oświadczyła, że od czerwca rozpoczyna przenoszenie wszystkich swoich szympansów do Project Chmps. To niedawno wybudowane 95-hektarowe sanktuarium w górach północnej Georgii. Zwierzęta będą przenoszone w grupach liczących po około 10 osobników, by nie rozdzielać obecnie istniejących grup społecznych. Cały proces ma się zakończyć w ciągu 3-5 lat. Decyzja o rezygnacji z badań na szympansach cieszy wiele osób i organizacji, a NIRC może liczyć na pomoc z zewnątrz. Pomoc taką zadeklarowała już Molly Polidoroff z największego na świecie sanktuarium dla szympansów, Save the Chimps na Florydzie. Stwierdziła ona, że jej organizacja jest skłonna przyjąć część zwierząt z NIRC jeśli przyspieszy to proces uwalniania ich z laboratoriów. Pięć lat do długo. Możemy przyjąć zwierzęta już dzisiaj - powiedziała Polidoroff. « powrót do artykułu
  20. Znaleziony 2 lata temu w Regionie Autonomicznym Kuangsi-Czuang 62,4-cm patyczak został uznany za najdłuższego owada na świecie. Informację tę podała agencja Xinhua, powołując się na Muzeum Entomologiczne Zachodnich Chin. Dotychczasowym rekordzistą był odkryty w 2008 r. malezyjski 56,7-cm patyczak, który obecnie znajduje się na wystawie w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Ostrzegany przez miejscowych przed półmetrową bestią grubości palca wskazującego, Zhao Li przez 6 lat polował na owada. Wreszcie udało mu się go schwytać. Nocą, 16 sierpnia 2014 r., zbierałem owady na 1200-m górze w mieście Liuzhou, gdy w oddali ukazał się ciemny, przypominający gałązkę cień. Kiedy podszedłem bliżej, zszokowany ujrzałem owada z odnóżami dorównującymi długością ciału. Patyczak ma już swoją nazwę - Phryganistria chinensis Zhao. Wkrótce ma się ukazać naukowa publikacja na jego temat. « powrót do artykułu
  21. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny stworzyli sprzęt i oprogramowanie, które pozwalają komputerowi autonomicznie wytresować psa. Jak wyjaśniają, komputer reaguje na mowę ciała czworonoga. W wykonanych na zamówienie szelkach dla psów znajdują się czujniki, które reagują na postawę zwierzęcia. Komputer wzmacnia właściwe zachowania szybko i z niemal idealną konsekwencją - wyjaśnia prof. David Roberts. Ponieważ w systemie obliczeniowym zaimplementowano podstawowe zasady uczenia zwierząt, jesteśmy pewni, że naszą technologię można zastosować w odniesieniu do szerokiego wachlarza psich zachowań, np. do szybszej tresury psów towarzyszących. Uważamy, że ostatecznie technologia będzie wykorzystywana łącznie z treningiem prowadzonym przez człowieka. Amerykanie wyjaśniają, że w dobrze dopasowanej uprzęży znajdują się nie tylko technologie monitorujące postawę i mowę ciała psa, ale i komputer rozmiarów talii kart, który bezprzewodowo przekazuje dane z czujników. Artykuł na temat potencjalnych zastosowań szelek ukazał się po koniec 2014 r. Do najnowszego eksperymentu naukowcy napisali algorytm, który za każdym razem, gdy czujniki szelek wykrywają, że pies przeszedł od stania do siadu, uruchamia pikający dźwięk i uwalnia smakołyk z pobliskiego podajnika. Akademicy musieli się upewnić, że wzmocnienie następuje krótko po przyjęciu przez psa konkretnej postawy i że nagrody są podawane tylko wtedy, gdy pies zachowa się właściwie. Oznaczało to pójście na ustępstwa. Jeśli bowiem algorytm miałby dawać 100% pewność, że postawa jest właściwa, działałby zbyt długo i nagroda byłaby podawana zbyt późno jak na warunki treningowe. Z drugiej jednak strony gdyby wzmocnienie następowało od razu, rósłby odsetek nagradzania złych postaw. By zoptymalizować algorytm i znaleźć najlepszą kombinację prędkości i dokładności, zespół pracował z 16 ochotnikami i ich psami. Następnie porównano timing i trafność algorytmu z wynikami doświadczonego tresera. Okazało się, że choć trafność algorytmu była bardzo wysoka, bo nagradzał on właściwe zachowania w 96% przypadków, człowiek osiągał lepsze wyniki (100%). Średni czas reakcji technologii i człowieka był co prawda zbliżony, ale w przypadku tresera zaobserwowano większą zmienność, a uprząż działała w bardziej konsekwentny sposób. Ma to znaczenie, bo konsekwencja jest podstawową rzeczą w tresurze zwierząt. Opisywane studium stanowi dowód, że przyjęte rozwiązanie działa. Kolejnym krokiem będzie uczenie psów wykonywania zachowań pod wpływem wskazówek oraz zintegrowanie tresury wspomaganej komputerowo i prowadzonej przez człowieka [...]. Wg Robertsa, ostatecznym celem ma być rozwinięcie interfejsów zwierzę-komputer, tak by psy mogły korzystać z komputera. W ten sposób pies wykrywający materiały wybuchowe mógłby np. lepiej i bezpieczniej wskazywać, że znalazł elementy bomby, a pies zajmujący się diabetykiem byłby w stanie wykorzystać postawę ciała i zachowania, by wezwać pomoc. « powrót do artykułu
  22. Amazon chce objąć 30% akcji dużego przewoźnika lotniczego. To już druga tego typu transakcja dokonana w bieżącym roku przez Amazona. Koncern Bezosa chce kontrolować cały łańcuch logistyczny, za pomocą którego dostarcza towary swoim klientom. W ramach umowy z Atlas Air Worldwide Holdings Inc. firma ta będzie zarządzała flotą 20 Boeingów 767-300 pracujących wyłącznie na potrzeby Amazona. Firma Bezosa szybko uniezależnia się od takich potentatow jak UPS czy FedEx. Przedsiębiorstwo oferuje usługę Prime, w ramach której zamówiony towar dociera do klienta tego samego dnia, a w marcu oświadczyło, że wynajmie 20 Boeingów 767 od Air Transport Services Group. Teraz kolejnych 20 będzie obsługiwanych przez Atlas Worldwide. To największy na świecie operator dostawczych Boeingów 747. Firma pracuje m.in. na zlecenie UPS. « powrót do artykułu
  23. Posiadacze Windows 7 i Windows 8.x, którzy zbyt późno zdecydują się na aktualizację do Windows 10, będą musieli za to słono zapłacić. Obecnie Microsoft oferuje im swój najnowszy OS bezpłatnie, jednak wkrótce to się zmieni. Od 30 lipca bieżącego roku aktualizacja z Windows 7/8.x do Windows 10 będzie kosztowała 119 USD. Koncern opublikował specjalny kilkuminutowy klip, w którym przypomina o upływającym terminie bezpłatnej aktualizacji i wymienia powody, dla których warto zainstalować najnowszą wersję Windows. « powrót do artykułu
  24. Lampart plamisty, jeden z najbardziej charakterystycznych wielkich kotów, stracił 75% terenów, na których żył w przeszłości. Specjaliści z National Geographic Society, Zoological Society of London, organizacji Panthera oraz Cat Specialist Grop IUCN przeprowadzili pierwsze szeroko zakrojone analizy dotyczące lamparta i wszystkich jego podgatunków. Naukowcy odkryli, że w przeszłości lampart występował na obszarze obejmującym 35 milionów kilometrów kwadratowych Afryki, Bliskiego Wschodu i Azji. Obecnie gatunek ten można spotkać na 8,5 milionach kilometrów. Na potrzeby swoich badań uczeni dowołali się do ponad 1300 źródeł dotyczących przeszłego i obecnego zasięgu lamparta. Badania ujawniły to, co wcześniej podejrzewano - gatunek nie jest tak zagrożony jak niektóre inne wielkie koty, jednak musi mierzyć się z coraz większymi trudnościami, a trzy jego podgatunki niemal wyginęły. Lampart plamisty to tajemnicze zwierzę, dlatego przez długi czas nikt nie zauważył spadku liczebności populacji. Nasze badania to pierwsza próba oceny statusu lamparta i wszystkich jego podgatunków na całym obszarze występowania. Uzyskane przez nas wyniki zadają kłam stwierdzeniu, że lamparty występują powszechnie i nie są zagrożone - mówi główny autor badań, Andrew Jackson z Zoological Sociely London i University College London. Naukowcy odkryli, że lamparty żyjące na północy i zachodzie Afryki stoją w obliczu licznych zagrożeń, niemal kompletnie wyginęły na dużych obszarach Azji, w tym na większości Półwyspu Arabskiego, Azji Południowo-Wschodniej i Chin. W każdym z tych regionów zwierzęta utraciły 98% zasięgu. Ich skryty tryb życia w połączeniu ze sporadycznymi obserwacjami tych zwierząt w wielkich miastach jak Mumbaj czy Johannesburg przyczyniły się do fałszywego przekonania, że populacja tych kotów powiększa się. Tymczasem z naszych badań wynika, że są one coraz bardziej zagrożone - mówi Luke Dollar z Big Cats Initiative. Najnowsze badania są niezwykle ważne. O tym, jak niewiele wiedzieliśmy o statusie lamparta plamistego niech świadczy fakt, że dopiero w ciągu ostatnich 12 miesięcy dowiedzieliśmy się, że w Azji Południowo-Wschodniej gatunek ten jest równie zagrożony co tygrysy. To, co zrobimy w najbliższej przyszłości przypieczętuje los lamparta - mówi Philipp Henschel z organizacji Panthera. Lamparty są w stanie przeżyć na obszarach zdominowanych przez człowieka, pod warunkiem jednak, że mają gdzie się ukryć, mogą polować na dzikie zwierzęta i są tolerowane przez ludzi. Niestety, wiele obszarów jest zamienianych na pastwiska, a dzicy roślinożercy wypierani są przez udomowione zwierzęta. Gdy lamparty, z braku innego źródła pożywienia, próbują na nie polować, są zabijane przez ludzi. Sytuację dodatkowo pogarsza fakt nielegalnego handlu częściami ich ciała oraz zabijanie ich dla trofeów. Są jednak obszary, na których pojawiła się nadzieja dla lampartów. Na Kaukazie, rosyjskim Dalekim Wschodzie i chińskim Północnym Wschodzie populacja lampartów historycznie bardzo się zmniejszyła, jednak wydaje się, że w ostatnich czasach ustabilizowała się. Jeśli ludzie podejmą odpowiednie wysiłki, liczba tych kotów może się tam zwiększyć. Lamparty mają elastyczną dietę i potrafią się zaadaptować. Czasami wystarczy, by przestał je prześladować rząd lub lokalna społeczność, a populacja zaczyna się odradzać. Wiele jednak obszarów występowania lampartów jest poprzecinanych granicami państwowymi, konieczna jest więc współpraca międzynarodowa - mówi Joseph Lemeris z National Geographic Society. « powrót do artykułu
  25. Próbując kontrolować narastający problem marnowania żywności, rząd Korei Południowej wdrożył projekt "Płać, ile śmiecisz" (Pay as You Trash). Ludzie muszą oddzielać jedzenie od pozostałych śmieci i wrzucać je do zbiorczego, oczywiście płatnego, kosza. Wspólnota mieszkaniowa może wybrać jeden z trzech systemów. W pierwszym pokrywa pojemnika otwiera się dzięki karcie z tagiem RFID. Śmiecie są automatycznie ważone i dopisywane do indywidualnego rachunku. Opłaty uiszcza się co miesiąc. Pojemnik RFID kosztuje 1,7 mln wonów (1,5 tys. dol.) i obsługuje do 60 gospodarstw domowych. Koreańczycy mogą też skorzystać z przedpłaconych worków na śmiecie (ich cena zależy od pojemności). Dla przykładu w Seulu 10-l worek kosztuje ok. 190 wonów (poniżej 1 USD). Jeśli komuś nie odpowiadają opisane wyżej rozwiązania, rząd proponuje mu wyrzucanie odpadków bezpośrednio do kompostowników i kupowanie naklejek z kodami kreskowymi. Wcześniej opłata za odpady spożywcze była równo dzielona na mieszańców. Inicjatywa przynosi już efekty. Przed wyrzuceniem ludzie odsączają np. resztki, starają się też spożywać jak najwięcej jadalnych części warzyw/owoców i dzielą zakupy na mniejsze części, tak by do posiłku wykorzystać tylko wymaganą ilość produktu. Restauracje stosują urządzenia przetwarzające odpadki na proszek, który może później posłużyć jako nawóz. Niekiedy nadmiar jedzenia jest rozdawany potrzebującym. Zgodnie z oficjalnymi danymi, odpady spożywcze stanowią w Korei Południowej 28% ogólnej objętości śmieci. Gospodarka nimi kosztuje rząd 800 miliardów wonów rocznie. Za pomocą różnych inicjatyw udało się zmniejszyć ilość odpadów z 5,1 mln t w 2008 r. do 4,98 mln t w roku 2014. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...