Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Pojawił się nowy zaawansowany atak, podczas którego cyberprzestępcy starają się przekonać użytkowników Windows, że używają nieważnego kodu aktywacyjnego produktu. Za "autentyczny" klucz, który "pozwala aktywować" system, trzeba zapłacić 250 USD. Atak dokonywany jest za pomocą fałszywej wersji Flash Playera lub pakietu optymalizującego działanie komputera. Gdy szkodliwy kod zostanie zainstalowany, czeka do ponownego uruchomienia komputera, a następnie wyświetla ekran aktualizacji, po czym pojawia się komunikat: Windows Update nie może kontynuować pracy, gdyż używana kopia oprogramowania jest uszkodzona bądź wygasł jej klucz aktywacyjny. Proszę wprowadzić ważny klucz by kontynuować. Kod błędu: 0X00AEM01489. Widzimy też informację: Błędny klucz produktu. Skontaktuj się z administratorem lub zadzwoń pod numer 1-884-872-8686. Zamknięcie komunikatów nie jest możliwe tradycyjnymi metodami. Gdy użytkownik zadzwoni pod wskazany numer, dowiaduje się, że powinien zapłacić 250 USD za "licencję". Na szczęście cyberprzestępcy zakodowali w szkodliwym oprogramowaniu "klucze licencyjne". Użytkownik, po zobaczeniu fałszywych komunikatów, powinien nacisnąć kombinację klawiszy CTRL+SHIFT+s (to tylna furtka zostawiona przez twórców malware'u), by zamknąć fałszywe okno aktualizacyjne. "Klucze licencyjne" akceptowane przez szkodliwy kod to "h7c9-7c67-jb", "g6r-qrp6-h2" lub "yt-mq-6w". « powrót do artykułu
  2. Naukowcy z Uniwersytetu w Bristolu odkryli, że powiedzenie "Jesteś tym, co zjadasz" odnosi się również do makrofagów, które zapamiętują swój pierwszy "posiłek". Nasze badanie pokazuje, że nim będą w stanie zareagować na uraz bądź zakażenie, komórki odpornościowe [makrofagi] muszą zostać aktywowane w wyniku "zjedzenia" sąsiedniej obumierającej komórki. Na tej drodze komórka tworzy pamięć molekularną posiłku, co kształtuje jej zachowanie zapalne - wyjaśnia dr Helen Weavers. Podczas studium akademicy posłużyli się muszkami owocowymi (Drosophila melanogaster). Nagrywali filmy poklatkowe, dokumentujące migrację makrofagów w żywych organizmach. Zespół manipulował też różnymi genami i szlakami sygnalizacyjnymi, by w ten sposób określić czynniki ważne dla zachowania komórek odpornościowych. Autorzy publikacji z pisma Cell stwierdzili, że fagocytoza obumierającej komórki aktywuje napływ kationów wapnia, co ostatecznie prowadzi do wzrostu liczebności receptora uszkodzeń Draper w makrofagach. Wysoka zawartość tych receptorów pozwala poddanemu primingowi makrofagowi wykrywać sygnały uszkodzenia (jest on przyciągany do ran). Bez wstępnego primingu komórki odpornościowe są natomiast ślepe na urazy i zakażenia. Ponieważ wiele chorób jest powodowanych przez niewłaściwą odpowiedź zapalną, nasze wyniki mają spore znaczenie dla ludzkiego zdrowia. Zrozumienie, jak jeden sygnał (w tym przypadku obumierająca komórka) może wpłynąć na zdolność reagowania na późniejsze sygnały, stanowi ważny krok w kierunku nowych metod [...] odciągania komórek odpornościowych z miejsc, gdzie wyrządzają najwięcej szkód - podsumowuje prof. Paul Martin. « powrót do artykułu
  3. Młodzi naukowcy z Uniwersytetu Nowojorskiego wynaleźli tusz, dzięki któremu tatuaż może być zarówno stały, jak "zmywalny". Gdy coś pójdzie nie tak albo komuś wzór na skórze się po prostu znudzi, nie trzeba używać lasera, wystarczy przetarcie specjalnym roztworem. Jest to nie tylko tańsze, ale i bezbolesne. Produkt o wiele mówiącej nazwie Ephemeral (ang. przemijający, krótkotrwały) zdobył nagrodę w uniwersyteckim $200K Entrepreneurs Challenge. Członkami zwycięskiego zespołu są: Jason Candreva, Brennal Pierre, Vandan Shah, Anthony Lam, Seung Shin i Joshua Sakhai. Ephemeral to owoc moich własnych doświadczeń. Od wczesnej młodości interesowałem się tatuażami, ale przez trwałość moi rodzice byli im bardzo przeciwni - opowiada Shin, który w końcu i tak sobie jeden zrobił, a później usunął. "To było najgorsze doświadczenie w moim życiu: bardzo bolesne, nieskuteczne i drogie". Myśląc o sposobach oszczędzenia innym ewentualnych cierpień, Shin doszedł z kolegami do tego, że kluczem jest zmniejszenie cząsteczek tuszu. Wtedy łatwiej je usunąć. Dzisiejsze tusze do tatuażu są permanentne, bo ich cząsteczki są za duże dla układu odpornościowego, by je wyeliminować. Posłużyliśmy się enkapsulowanymi w sferach mniejszymi cząsteczkami, których układ immunologiczny także nie może się pozbyć. Kiedy jednak usuwa się tatuaż [roztworem], jeden z komponentów jest wytrawiany, co rozwiązuje sprawę" - wyjaśnia Lam. Prace nad systemem do tatuażu trwały 8 miesięcy. Obecnie trwają testy (najpierw na hodowlach komórkowych, a później na świniach). Zespół ma nadzieję, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, produkt będzie dostępny dla klientów do jesieni przyszłego roku. Na witrynie Amerykanów ujawniono, że trwałość tuszu wynosi ok. 1 roku. Wykonaniem i usuwaniem tatuażu, gdyby ktoś chciał z niego zrezygnować przed upływem 12 miesięcy, mogłyby się zajmować zwykłe salony upiększania/modyfikacji ciała. « powrót do artykułu
  4. IBM złożył wniosek o przyznanie patentu na... antypiracką drukarkę. Urządzenie ma rozpoznawać, czy drukowane treści nie są chronione prawem autorskim. Pomysł IBM-a polega na połączeniu drukarki z bazą danych tekstów i obrazów. Baza ma zawierać informacje o tym, czy dany tekst jest chroniony prawem autorskim, kto jest właścicielem praw, czy właściciel zgadza się na drukowanie oraz w jakim zakresie. Jeśli drukowanie tekstu nie byłoby dozwolone, drukarka nie wystartuje. Jak donoszą media, wniosek IBM-a został złożony przed rokiem, upubliczniono go jednak dopiero przed kilkoma dniami. Ze szczegółami patentu można zapoznać się na stronie Biura Patentów i Znakow Handlowych Stanów Zjednoczonych. « powrót do artykułu
  5. Duże międzynarodowe studium wykazało, że w porównaniu do diety z przeciętną zawartością soli, dieta z niewielką ilością soli zwiększa ryzyko chorób sercowo-naczyniowych i zgonu. Jedynymi ludźmi, którzy mogą odnieść korzyści ze zmniejszenia podaży sodu, są chorzy na nadciśnienie spożywający za dużo soli. Badanie objęło ponad 130 tys. osób z 49 krajów. Jego autorami są naukowcy z McMaster University i Hamilton Health Sciences. Sprawdzali oni, czy związek między solą (sodem) i zgonami, chorobami serca i udarami wygląda różnie w grupach osób z nadciśnieniem i ciśnieniem prawidłowym. Okazało się, że bez względu na to, czy ludzie mają nadciśnienie, czy nie, w porównaniu do przeciętnego spożycia, niska podaż sodu wiąże się z większą liczbą zawałów, udarów i zgonów. O ile nasze dane uwydatniają znaczenie ograniczenia nadmiernego spożycia u chorych z nadciśnieniem, o tyle nie stanowią poparcia dla zmniejszania podaży do zbyt niskich poziomów. Rezultaty zespołu są tak ważne, bo pokazują, że obniżanie spożycia sodu ma sens u ludzi z nadciśnieniem, którzy jednocześnie trzymają się diety z dużą zawartością soli - wyjaśnia prof. Andrew Mente. Obecnie przeciętne spożycie sodu w Kanadzie wynosi 3,5-4 g dziennie i niektóre wytyczne zalecają, by podaż sodu w całej populacji zmniejszyć poniżej 2,3 g na dobę. Wcześniejsze badania wykazały, że w porównaniu do przeciętnej, niska podaż sodu wiąże się z podwyższonym ryzykiem chorób sercowo-naczyniowych i śmiertelności (mimo że niskie spożycie sodu wiąże się z niższym ciśnieniem krwi). Najnowsze badanie, którego wyniki ukazały się w piśmie The Lancet, zademonstrowało, że o ile istnieje granica, poniżej której spożycie sodu może być niebezpieczne (poniżej 3 g dziennie), o tyle szkody związane z nadmierną jego konsumpcją wydają się ograniczone do pacjentów z nadciśnieniem. Podczas studium zespół Mente zauważył, że tylko ok. 10% populacji cechowało zarówno nadciśnienie, jak i wysokie spożycie sodu (powyżej 6 g dziennie). Mente uważa, że skupianie się na zmniejszeniu konsumpcji soli u najbardziej podatnych ze względu na nadciśnienie i duże spożycie soli powinno się sprawdzić w większości krajów. Wyjątkiem są państwa z bardzo dużym przeciętnym spożyciem sodu, np. ze środkowej Azji. W porównaniu do przeciętnego, niskie spożycie sodu umiarkowanie obniża ciśnienie, ma jednak dodatkowe skutki, m.in. niekorzystne podniesienie pewnych hormonów. Minusy takiego zabiegu mogą więc przeważyć plusy. « powrót do artykułu
  6. Toshiba Samsung Storage Technology (TSST) przestała produkować napędy optyczne. Informację taką potwierdziły redaktorom serwisu KitGuru dwa niezależnie źródła z firm współpracujących z TSST na rynku napędów optycznych. Decyzja giganta - firmy będącej połączeniem Toshiby i Samsunga - oznacza z jednej strony kłopoty dla współpracujących przedsiębiorstw, z drugiej zaś, że jedynym producentami napędów optycznych pozostają LG oraz Liteon. TSST do końca roku wyprzeda swoje zapasy magazynowe i wszystko wskazuje na to, że w przyszłym roku na rynku pozostanie jedynie dwóch graczy. Początkowo dziennikarze usłyszeli, że i Liteon rezygnuje z produkcji napędów optycznych. Mike Huang, dyrektor ds. sprzedaży Liteona, pytany o sytuację na rynku, potwierdził, że od połowy kwietnia TSST nie produkuje już napędów. Dodał, że jego firma otrzymała olbrzymią liczbę nowych zleceń i jej fabryka pracuje na pełnych obrotach. Będziemy agresywnie działali na rynku napędów optycznych, by mieć w nim 50% udziałów - zapewnił Huang. Decyzja o wycofaniu się z rynku napędow optycznych może być podyktowana kłopotami finansowymi. Niedawno TSST oznajmiła, że szuka ochrony przed wierzycielami, gdyż przeżywa kłopoty. Niewykluczone, że przedsiębiorstwo przechodzi restrukturyzację mającą uchronić je przed bankructwem. « powrót do artykułu
  7. Triklosan, środek bakteriobójczy i przeciwgrzybiczny występujący w wielu produktach codziennego użytku, np. w mydłach, dezodorantach czy pastach do zębów, szybko zaburza mikrobiom jelit. Zespół dr. Christophera Gaulke'ego z Uniwersytetu Stanowego Oregonu prowadził badania na danio pręgowanych (Danio rerio). Naukowcy zauważyli, że triklosan powoduje szybkie zmiany zarówno w strukturze mikrospołeczności, jak i liczebności poszczególnych gatunków. Choć nie wiadomo dokładnie, jaki będzie mieć to wpływ na ludzi i zwierzęta, Amerykanie przypuszczają, że upośledzenie mikroflory jelit może przyczyniać się do rozwoju albo pogłębienia choroby. Biolodzy zauważyli, że niektóre grupy, np. enterobakterie (Enterobacteriaceae) były bardziej, a inne, np. z rodzaju Pseudomonas, mniej podatne na działanie triklosanu. Istnieją, oczywiście, sytuacje, kiedy czynniki bakteriobójcze są potrzebne. Naukowcy mają teraz jednak dowody, że mikroflora jelit wpływa na metabolizm, a także funkcjonowanie sercowo-naczyniowe, immunologiczne i neurologiczne, dlatego obawy o ich nadmierne wykorzystanie są uzasadnione. Możliwe są również oddziaływania skumulowane. Wyjaśniając, czemu zajęli się właśnie triklosanem, autorzy publikacji z PLoS ONE przypominają, że jest on wchłaniany zarówno przez skórę, jak i układ pokarmowy (wykrywa się go w moczu, kale i mleku). Wcześniejsze badania wykazały, że triklosan zaburza funkcje endokrynne u ryb i szczurów, może też sprzyjać powstawaniu guzów wątroby i zmieniać odpowiedź zapalną. « powrót do artykułu
  8. Znany ze Star Treka tricoder, niewielkie wielofunkcyjne urządzenie służące do odbierania sygnałów, ich analizowania i zapisywania, może już w niedalekiej przyszłości stać się rzeczywistością. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego (UCSD) stworzyli elastyczne ubieralne urządzenie, zdolne do jednoczesnego rejestrowania sygnałów elektrycznych i biochemicznych pochodzących z ludzkiego organizmu. ChemPhys potrafi obecnie w czasie rzeczywistym działać jak EEG i jedocześnie śledzić poziom kwasu mlekowego. Urządzenie można nosić przyczepione do piersi, a uzyskane przezeń dane można wysyłać do smartfona czy laptopa. Przyda się ono zarówno osobom uprawiającym sport i chcącym na bieżąco śledzić wydajność, jak i lekarzom monitorującym pacjentów cierpiących na choroby serca. "Jednym z głównych celów naszych badań jest stworzenie urządzenia podobnego do tricodera, które będzie mogło w czasie rzeczywistym przez cały dzień śledzić jednocześnie cały zestaw sygnałów chemicznych, fizycznych i elektrofizjologicznych. Obecne badania do ważny krok w kierunku tego, co chcemy ostatecznie osiągnąć" - mówi profesor Partick Mercier z US San Diego Jacobs School of Engineering. Drugim obok Merciera szefem projektu jest profesor Joseph Wang. Obecnie wiekszość komercyjnie dostępnych czujnków potrafi mierzyć jeden sygnał, a niemal żaden nie mierzy sygnałów chemicznych, jak np. poziom kwasu mlekowego. "Jednoczesny pomiar EKG i kwasu mlekowego za pomocą niewielkiego ubieralnego czujnika przyda się w wielu dziedzinach. Z pewnością zainteresuje się nim medycyna sportowa, gdyż czujnik pozwoli zoptymalizować trening najlepszych sportowców. Możliwość równoległej oceny EKG i kwasu mlekowego może też otwierać interesujące możliwości dla lekarzy zajmujących się pacjentami z chorobami serca" - stwierdził doktor Kevin Patrick, dyrektor Center for Wireless and Population Health System z UCSD, który nie był zaangażowany w badania nad czujnikiem. Największym wyzwaniem stojącym przez naukowcami było spowodowanie, by sygnały z różnych czujników nawzajem się nie zakłócały. Po licznych eksperymentach okazało się, że optymalna odległość pomiędzy elektrodami EKG wynosi 4 centymetry oraz, iż udało się skutecznie izolować czujniki EKG od czujnika kwasu mlekowego. Ten drugi czujnik działa dzięki przewodnictwu elektrycznemu zapewnianemu przez pot. Jednak pot może zakłócić działanie elektrod EKG. Dlatego też naukowcy wykorzystali dodatkową warstwę silikonowej gumy, która izoluje elektrody od potu, ale nie przekadza w pracy czujnikowi kwasu. Całość podłączono do płytki drukowanej wyposażonej w mikrkontroler i chip zapewniający łącznąć za pośrednictwem technologii Bluetooth. Prototyp przetestowano na trzech mężczyznach wykonujących intesywne ćwiczenia fizyczne. Testy wykazały, że czujnik działa prawidłowo, przekazuje dobre dane. W następnym etapie prac Mercier i Wang chcą dodać do swojego urządzenia czujniki chemiczne, wykrywające m.in. poziom magnesu i potasu. « powrót do artykułu
  9. Naukowcy dopiero niedawno zaczęli zgłębiać szczegóły dot. mikrobiomu roślin. Ponieważ nie mogą się one ruszać, w szczególny sposób polegają na partnerstwie z mikroorganizmami, które pomagają im pozyskać składniki odżywcze. Zespół prof. Sharon L. Doty z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w Seattle zademonstrował, że topole rosnące na nieprzyjaznym górskim terenie mają bakterie, które dostarczają koniecznych do wzrostu cennych składników odżywczych. Amerykanie zauważyli, że społeczności mikroorganizmów są bardzo zróżnicowane (próżno szukać takich samych nawet w sadzonkach rosnących obok siebie). Dotąd twierdzono, że to brodawki korzeniowe stanowią organy symbiozy między roślinami i bakteriami azotowymi, które potrafią wiązać wolny azot (N2), lecz badanie Doty i innych pokazało, że wiązanie azotu cząsteczkowego może zachodzić także w gałęziach drzew i brodawki nie są wcale konieczne. Ustalenia autorów publikacji z pisma PLoS ONE mają znaczenie choćby dla rolnictwa, gdyż bakterie wyizolowane przez biologów z dzikich topól i wierzb pomagają roślinom uprawnym (kukurydzy, pomidorom i paprykom) rosnąć po zastosowaniu mniejszej ilości nawozów. Posiadanie dostępu do najistotniejszych szczepów bakteryjnych, które pomagają roślinom rozwijać się na skałach i piasku, będzie kluczowe dla uniezależnienia rolnictwa, bioenergetyki i leśnictwa od chemicznych nawozów [kopalin] i przejścia do bardziej naturalnego wspomagania produkcji roślinnej. By ustalić, jakie dokładnie bakterie najbardziej pomagają dzikim drzewom, ekipa Doty zamierzać nawiązać współpracę z Pacific Northwest National Laboratory. « powrót do artykułu
  10. Podczas Beijing International High-Tech Expo jedna z chińskich firm zaprezentowała niezwykłą koncepcję futurystycznego autobusu. Chińczycy proponują zbudowanie pojazdu szerokiego na dwa pasy ruchu, który porusza się po ułożonych wzdłuż drogi szynach, który miałby taki kształt, że inni użytkownicy drogi mogliby przejeżdżać pod nim. Pojazd - bardziej przypominający tramwaj - zabierałby do 1400 pasażerów i mógłby poruszać się prędkością do 60 km/h. Zaletą takiego rozwiązania miałyby być znacząco niższe koszty i znacznie krótszy czas budowy niż w przypadku metra. Firma, która wpadła na pomysł pojazdu twierdzi, że pierwsze jego testy odbędą się już w bieżącym roku w jednym z chińskich miast. Zapraszamy do obejrzenia filmu, przedstawiającego koncepcję nowego systemu komunikacji. Warto zauważyć, że na filmie nie widzimy wsiadających i wysiadających pasażerów. Można się domyślać, iż potrzebowaliby oni specjalnych przystanków na podwyższeniach. « powrót do artykułu
  11. Google złożyło apelację do francuskiej Rady Stanu. Koncern odwołuje się od decyzji, która nakłada nań obowiązek usunięcia z wyników wyszukiwania konkretnych odnośników. Rada Stanu kontroluje działania administracji i jest najwyższym sądem administracyjnym. W ubiegłym roku francuska Komisja Informatyki i Wolności (CNIL) wydała decyzję znacząco rozszerzającej działanie "prawa do bycia zapomnianym", które w 2014 roku wprowadziła Komisja Europejska. Francuscy urzędnicy domagają się, by z wyszukiwarki zniknęły odnośniki do stron, które są "nieistotne, niedokładne lub ujawniają zbyt wiele informacji". W 2015 roku CNIL zażądała usunięcia wskazanych odnośników ze wszystkich domen wyszukiwarki, także w tym, znajdujących się poza Europą. W marcu Google ograniczył do nich dostęp ze wszystkich krajów Europy, jednak okazało się to niewystarczające. Zarówno z powodów prawnych jak i moralnych nie zgadamy się z tym żądaniem. Przestrzegamy prawa krajów, w których działamy. Jeśli jednak francuskie prawo ma obowiązywać na całym świecie to jak dużo czasu minie, gdy inne kraje, nie tak otwarte i demokratyczne, zaczną domagać się, by również i ich prawa obowiązywały na całym świecie - czytamy w piśmie skierowanym do Rady Stanu. To nie jest hipotetyczna sytuacja. Otrzymujemy coraz więcej żądań usunięcia treści w skali globalnej. Opieramy im się, nawet jeśli prowadzi to do blokowania naszych usług - dodają przedstawiciele Google'a. « powrót do artykułu
  12. W położonym na północy Indii mieście Phalodi w pustynnym Radżastanie padł rekord ciepła dla całego kraju. W mieście zanotowano temperaturę 51 stopni Celsjusza. Od czasu rozpoczęcia pomiarów nigdy nigdzie nie zauważono, by było cieplej. Poprzedni rekord gorąca zanotowano również w położonym na północy mieście Anwar, gdzie w 1956 roku temperatury doszły do 50,6 stopnia Celsjusza. Na północy Indii w maju i czerwcu temperatury regularnie znacznie przekraczają 40 stopni Celsjusza, ale wskazania ponad 50 stopni są rzadkością. Rok 2016 będzie wyjątkowo gorący, gdyż na globalne ocieplenie nałożyło się bardzo silne El Nino. Północ Indii jest właśnie nawiedzana przez fale upałów. W Indiach oznacza to, że temperatury przekraczają 45 stopni Celsjusza, czyli są o 5 stopni wyższe niż średnia z ostatnich lat. Z powodu upałów zmarło już kilkaset osób, a w niektórych miejscach w kraju wprowadzono zakaz gotowania za dnia, by zmniejszyć ryzyko pożarów. Podczas poprzedniej fali upałów, która w 2015 roku nawiedziła południe Indii zmarło ponad 1000 osób. « powrót do artykułu
  13. Już w przyszłym roku na amerykański rynek ma trafić kuchenka mikrofalowa, którą z łatwością zabierzemy do plecaka. Ważące 1,5 kilograma urządzenie Adventurer zostało opracowane przez brytyjską firmę Wayv Technologies. Obecne kuchenki mikrofalowe wykorzystują magnetron. To ciężkie i mało efektywne urządzenie, które dodatkowo może powodować nadmierne rozgrzewanie się niektórych punktów ogrzewanego obiektu. W kuchence Adventurer wykorzystano LDMOS, półprzewodnikowy generator mikrofal. Ta technologia istnieje od długiego czasu. Wprowadzamy w niej zmiany, by była ona przydatna w kuchni - mówi Paul Hart z firmy NXP. Zmodyfikowany LDMOS jest obecnie w stanie podgrzać do 500 mililitrów płynu lub ciała stałego w czasie nie dłuższym niż 5 minut. Pojedyncze ładowanie akumulatora pozwala na sześciokrotne użycie kuchenki. Kuchenka Adventurer powstała dzięki internetowemu crowdfundingowi. W 2014 roku jej twórcy zebrali 150 000 funtów w ciągu zaledwie 19 godzin. Dzięki temu na początku przyszłego roku kuchenkę będzie można kupić w USA w cenie około 199 dolarów. Wayv ma nadzieję, że urządzenie będzie wykorzystywane przez miłośników pieszych wędrówek, rowerzystów, wojskowych oraz służby ratownicze. Jej zalety to, m.in., brak dymu oraz wyeliminowanie ryzyka zatrucia tlenkiem węgla podczas gotowania w niewielkich zamkniętych pomieszczeniach. Chris Brock z London Food Centre na London South Bank University zwraca uwagę, że na obecnym etapie rozwoju Adventurer nie nadaje się dla osób wybierających się na biwak, gdyż podgrzanie pełnego posiłku, składającego się z jedzenia i napoju, dla jednej osoby będzie wymagało 2-3 cykli pracy. Jego zdaniem kuchenka lepiej sprawdzi się podczas polowych badań naukowych wymagających podgrzewania. Warto tutaj wspomnieć, że firma NXP pracuje nad własną technologią kuchenki mikrofalowej. Firma chce zastosować wiele źródeł mikrofal, dzięki czemu możliwe będzie jednoczesne podgrzanie posiłków o różnym czasie gotowania czy rozmrażanie mięsa bez jego jednoczesnego gotowania lub też przerwanie gotowania w momencie, gdy płyn zacznie wrzeć. « powrót do artykułu
  14. Podczas sekcji młodej samicy dziobowala skośnopyskiego (Mesoplodon hectori), którą znaleziono w lutym na plaży w miejscowości Waitpinga w Australii Południowej, odkryto 2 tajemnicze dodatkowe zęby. Gdy po przeprowadzeniu pomiarów i sfotografowaniu rozpoczęliśmy sekcję, przyglądaliśmy się żuchwie, bo to jedna z najbardziej unikatowych części [ciała] wali dziobogłowych - tłumaczy dr Catherine Kemper z Muzeum Południowoaustralijskiego w Adelajdzie. Zwykle u samic waleni zęby nie wystają powyżej linii żuchwy, tymczasem ten okaz miał 2 małe, spiczaste zęby. Zastanawiałam się: czy mamy tu coś nowego? Sytuacja wyjaśniła się po przekazaniu ciała do muzealnego centrum maceracji, gdzie czaszka została oczyszczona z tkanek. Menedżer kolekcji David Stemmer wyrwał mały ząb i dokonał zaskakującego odkrycia. Znalazłem pod spodem większy ząb, który był zębem dziobowala skośnopyskiego. Nadal byłem podekscytowany, bo choć to znany gatunek, nie spotykamy się z nim często: to zaledwie 3. badany przez nas osobnik. Biolodzy sądzą, że zaskakujący ząb jest strukturą szczątkową (jak np. ludzki wyrostek) albo atawizmem. « powrót do artykułu
  15. We wtorek, 17 maja, z Wanaka Airport w Nowej Zelandii wystartował balon badawczy typu superpressure balloon (SPB). Tego typu urządzenia mogą bardzo długo pozostawać w powietrzu. Tym razem NASA ma nadzieję na pobicie dotychczasowego rekordu oraz, że balon odbędzie podróż dookoła Ziemi. Głównym celem testu jest sprawdzenie technologii SPB w trwających ponad 100 dni lotach na średnich wysokościach. Pod balonem podczepiono gondolę zawierającą Compton Spectrometer and Imager (COSI). To teleskop badający promieniowanie gamma. Zespół spisał się świetnie. Balon został napełniony, jest w dobrym stanie, a początek jest bardzo obiecujący. Jestem niezmiernie dumny z kolejnego świetnego startu przeprowadzonego przez Columbia Scientific Balloon Facility i ogromnie wdzięczny za pomoc ze strony naszych nowozelandzkich przyjaciół, szczególnie świetnego zespołu z Portu Lotniczego Wanaka - powiedziała Debbie Fairbrother, stojąca na czele należącego do NASA Balloon Program Office. Po 128 godzinach od startu balon osiągnął wysokość operacyjną 33,5 kilometra. Urządzenie o pojemności 532 000 metrów sześciennych skorzysta początkowo z wiejących na zachód wiatrów, które wyniosą je nad południową Australię, a następnie poleci na wschód, korzystając z zimowego cyklonu stratosferycznego. NASA szacuje, że podróż dookoła południowej półkuli na średnich szerokościach geograficznych zajmie balonowi - w zależności od prędkości wiatrów w stratosferze - od 1 do 3 tygodni. Obecny start to druga misja badawcza instrumentu COSI, który powstał na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley w ramach finansowanego przez NASA programu badawczego. Jego zadaniem jest zbadanie pochodzenia pozytronów docierających do Ziemi z przestrzeni kosmicznej, zbadanie, w jaki sposób w kosmosie powstają nowe pierwiastki oraz przeprowadzenie pionierskich badań nad rozbłyskami gamma i czarnymi dziurami. Do przeprowadzenia tego typu badań konieczne są długotrwałe loty na dużych wysokościach. COSi to nie jedyny instrument zabrany w podróż balonem. W gondoli znajduje się też Carolina Infrasound. To niewielkie urządzenie badawcze wyposażone w mikrofony infradźwiękowe do nagrywania fal akustycznych w stratosferze. Podczas wcześniejszych misji Carolina Infrasound zarejestrował wiele infradźwięków, niektóre z nich po raz pierwszy w historii. Obecny rekord długości lotu balonu SPB NASA wynosi 54 dni. Osoby mieszkające na południowej półkuli na średnich szerokościach będą mogły zobaczyć balon, szczególnie o wschodzie i zachodzie słońca. Wszyscy inni mogą sprawdzić w internecie jego aktualną pozycję. « powrót do artykułu
  16. Zarówno poranna, jak i wieczorna ekspozycja na jaskrawe światło zwiększa insulinooporność. Wieczorem powoduje też większe skoki poziomu cukru we krwi (porównań dokonywano do przyćmionego światła). Wyniki stanowią dalsze potwierdzenie, że wystawienie na oddziaływanie jaskrawego światła może oddziaływać na metabolizm. Na razie nie wiemy, czemu się tak dzieje. Teoretycznie możemy [jednak] wykorzystać światło do manipulowania metabolizmem - podkreśla Kathryn Reid ze Szkoły Medycyny Feinberga Northwestern University. Warto przypomnieć, że wcześniejsze badania naukowców z tej samej uczelni pokazały, że ludzie, którzy z większą częścią jaskrawego światła stykali się rano, ważyli mniej niż osoby, których ekspozycja na jaskrawe światło miała miejsce przede wszystkim po południu. Badania na modelu mysim także demonstrowały, że gryzonie hodowane w warunkach stałego oświetlenia miały zmieniony metabolizm glukozy i ważyły więcej od zwierząt kontrolnych. Nasze rezultaty świadczą o tym, że po wieczornej ekspozycji na jaskrawe światło insulina nie jest w stanie sprowadzić poposiłkowego poziomu cukru do stężenia wyjściowego - opowiada dr Ivy Cheung. Celem autorów publikacji z pisma PLoS ONE była ocena ostrych skutków 3 godzin porannej lub wieczornej ekspozycji na wzbogacone o pasmo niebieskie światło na głód, funkcje metaboliczne i pobudzenie fizjologiczne. Dziewiętnastu zdrowych dorosłych wylosowano do grup, które spędzały 3 godziny w świetle o podwyższonej emisji niebieskiego widma, przy czym ekspozycja zaczynała się albo pół godziny po przebudzeniu (grupa poranna), albo 10,5 godziny od wstania (grupa wieczorna). Wyniki każdego ochotnika porównywano do wystawienia na oddziaływanie światła przyćmionego. Obie grupy jadły przy świetle posiłki (odpowiednio, śniadanie lub kolację). W obu grupach światło o podwyższonej emisji niebieskiego widma prowadziło do większej insulinooporności. Wieczorem widać też było wyższy skok poziomu glukozy (wskazuje to na silniejsze zaburzenie zdolności regulacyjnych insuliny). « powrót do artykułu
  17. Po dwóch latach badań NASA wykluczyła, by skoki poziomu metanu w atmosferze Marsa miały związek z porami roku. Przez kilka tygodni pod koniec roku 2013 i na początku roku 2014 Curiosity notował znaczny wzrost poziomu metanu. Jego stężenie wzrosło ze średniej 0,7 części na miliard (ppb) do 7 ppb. Do nagłego wzrostu doszło podczas pierwszej marsjańskiej jesieni łazika Curiosity. NASA informuje, że podobnego wzrostu nie zaobserwowano podczas drugiej jesieni. "To było epizodyczne pojawienie się metanu. Wciąż nie potrafimy go wyjaśnić" - oświadczyli przedstawiciele NASA. Przyznali jednocześnie, że częściowo stężenie metanu na Marsie zmienia się wraz z porami roku, co może mieć związek ze zmianami ciśnienia lub promieniowania ultrafioletowego. Niedawno rozpoczął się trzeci marsjański rok misji Curiosity. Łazik doświadczył na Marsie dwóch pełnych cykli pór roku, naukowcy mogą więc kreślić szerszy obraz tego, co dzieje się na Czerwonej Planecie. Głównym zadaniem łazika jest zbadanie przeszłości i teraźniejszości Krateru Gale ze szczególnym uwzględnieniem możliwości istnienia tam życia. Łazik dokonuje też okresowych pomiarów środowiskowych, takich jak ciśnienie, temperatura i promieniowanie ultrafioletowe. « powrót do artykułu
  18. Jest przeźroczysta, ale tlen do tkanek przenosi niczym zwykła krew. Nad syntetyczną krwią - substytutem tej ludzkiej - pracują naukowcy z Politechniki Warszawskiej. W przyszłości mogłaby rozwiązać problem braku krwi w szpitalach i krótkiego terminu przechowywania organów do przeszczepów. Z krwią - jak wiadomo - mamy dość poważny problem. Jest droga, dostępna w różnych grupach i podgrupach. Dlatego szpitale muszą przechowywać wiele różnych rodzajów grup krwi. Poza tym, kiedy przetaczamy krew, to zawsze istnieje niebezpieczeństwo transferu jakiejś choroby - mówi dr hab. Tomasz Ciach z Wydziału Inżynierii Chemicznej i Procesowej Politechniki Warszawskiej. Wprawdzie krew, która będzie przetaczana, podlega badaniom, jednak nie ma pewności, jakie choroby mogą się przenosić wraz z nią. Teraz zaczyna się mówić nawet o chorobie Parkinsona. Jakiś czas temu to samo było z chorobą Creutzfeldta-Jakoba. Najgorsze są te choroby, których jeszcze nie udało się zidentyfikować, których jeszcze nie znamy - tłumaczy rozmówca PAP. Zespół dr. hab. Tomasza Ciacha podjął się więc opracowania syntetycznej krwi. Chcieliśmy wytworzyć substytut, który przenosiłby tlen tak samo dobrze, jak krew naturalna, a jednocześnie byłby produktem całkowicie syntetycznym, pozbawionym niebezpieczeństwa przeniesienia nieznanej choroby - wyjaśnia dr Ciach. Substytut opracowany przez jego zespół powstaje z polisacharydów, czyli złożonych cukrów, na drodze syntezy chemicznej. Wpuszczany do krwiobiegu dociera do płuc, gdzie wiąże się z tlenem, a potem przenosi go do poszczególnych tkanek. Ludzkie erytrocyty - przenoszące tlen czerwone krwinki - mają średnicę sięgającą siedmiu-ośmiu mikrometrów i kształt płaskich guziczków. Te sztuczne byłyby nieco mniejsze i miały kulisty kształt. Większe erytrocyty wprawdzie lepiej przynoszą tlen, ale mogą zakorkować najwęższe w naszym organizmie naczynia krwionośne - w płucach lub mózgu. Naturalne erytrocyty mogą się przez te małe naczynia się prześliznąć, przepchnąć, bo stosunkowo łatwo zmieniają kształt. My nie potrafimy robić płaskich erytrocytów, tylko kuliste, dlatego nasze muszą być mniejsze - tłumaczy rozmówca PAP. Syntetyczna krew eliminowałby ryzyko przeniesienia jakiejś choroby przy transfuzji. Może być też przechowywana przez długi okres. Myślimy, że w warunkach chłodniczych da się ją przechowywać rok, a nawet dłużej - przewiduje naukowiec. Ponieważ substytut jest nietoksyczny, obojętny fizjologicznie i uniwersalny, rozwiązałby problem niedoborów poszczególnych grup krwi i nadawał się dla każdego. W krwiobiegu ulega on powolnej biodegradacji, czyli rozkłada się na dwutlenek węgla, wodę, które późnej są usuwane z organizmu. Organizm przez trzy - cztery tygodnie może wyprodukować własne - przenoszące tlen - erytrocyty. Przez ten czas, substytut znajdzie się już poza organizmem, a tlen będą już przenosiły jego własne erytrocyty. Nasza syntetyczna krew to półprzeźroczysta, mleczna ciecz. Jednak, jeżeli będzie taka potrzeba marketingowa, gdyby ktoś chciał mieć 'błękitną krew', to możemy ją zabarwić na niebiesko - żartuje badacz. Naukowcy oprócz tradycyjnej funkcji krwi, znaleźli dla swojego substytutu dodatkowe zadanie: przechowywanie organów. Jeżeli byłaby możliwość długotrwałego przechowywania organów, to może rozwiązałby się problem braku serca, wątroby czy nerek do przeszczepu. Dzisiaj organ pobrany od pacjenta można przechowywać maksymalnie sześć godzin. Gdyby udało się przepuszczać przez niego syntetyczną krew, to można by było utrzymać go znacznie dłużej w minimalnie obniżonej temperaturze. Pacjent nie czekałby na organ, tylko organ na pacjenta - opisuje dr Ciach. Na razie nie wiadomo, jak długo przechowywane w ten sposób organy nadawałyby się do wykorzystania, ale pierwszy cel, który postawili sobie naukowcy to 48 godzin. To jest czas, w którym można dotrzeć w każde miejsce na Ziemi np. z Polski do Australii. Idealnie byłoby, gdybyśmy mogli go przechowywać miesiąc. Wtedy można byłoby bardzo precyzyjnie dobrać profil genetyczny pacjenta do organu i przeszczepy przyjmowałyby się znacznie łatwiej - prognozuje rozmówca PAP. Pierwsze próby wykonania substytutu krwi na świecie wykonano wiele lat temu. Jednak do tej pory syntetyczna krew nie jest dostępna. Najczęściej przyczyną niepowodzeń była toksyczność samego nośnika, albo to, że przenosił tlen zbyt słabo. Krew jest bardzo silnym utleniaczem - niszczy tkanki. Dość trudno utrzymać ją w ryzach tzn. zachować taką równowagę, aby przenosiła tlen, ale nie niszczyła tkanek. Przykładem jest wylew krwi do mózgu. Krew, która kontaktuje się bezpośrednio z tkankami po prostu je spala - opisuje dr Ciach. Jedynymi komórkami przystosowanymi do stałego kontaktu z krwią są komórki śródbłonka wyściełające nasz układ krwionośny od środka - wyjaśnia. Technologia Powstała na Wydziale Inżynierii Chemicznej Politechniki Warszawskiej i została licencjonowana do firmy NanoSanguis. Start-up znalazł się w portfelu inwestycyjnym funduszu StartVenture@Poland, który powstał we współpracy z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Na razie naukowcy przeprowadzili badania w laboratorium. Teraz szykują duży eksperyment na zwierzętach. Zaczniemy od prób przechowywania organów zwierzęcych. Jeszcze w maju chcemy przeprowadzić pierwszą próbę przechowywania świńskiej wątroby z użyciem naszej sztucznej krwi. Wstępne wyniki są bardzo dobre, ale jakie będą ostateczny rezultaty czas pokaże - wyjaśnia badacz. « powrót do artykułu
  19. Odkryto 4 geny odpowiadające za kształt nosa. Wpływają one na jego szerokość i spiczastość. Informacje zdobyte przez naukowców z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) pozwalają lepiej zrozumieć ewolucję ludzkiej twarzy. Przydadzą się też zapewne w technikach kryminalistycznych, które odtwarzają czyjś wygląd na podstawie DNA. Zespół przeanalizował populację ponad 6 tys. osób o różnym pochodzeniu z Ameryki Łacińskiej. Autorom publikacji z Nature Communications zależało na zidentyfikowaniu genów kontrolujących kształt nosa i brody. Ustalono, że DCHS2, RUNX2, GLI3 i PAX1 oddziałują na szerokość i spiczastość nosa, a EDAR na wydatność (wypukłość) brody. Nad rozwojem prawidłowych cech twarzy prowadzono niewiele badań. W dodatku te, które zrealizowano, dotyczyły populacji europejskich z różnorodnością mniejszą niż w wybranej przez nas grupie. [...] Odkrycie roli odgrywanej przez każdy z genów pomaga odtworzyć ścieżkę ewolucyjną od neandertalczyków po ludzi współczesnych. Przybliża nas to do zrozumienia, jak geny wpływają na nasz wygląd, co jest bardzo ważne w przypadku zastosowań kryminologicznych - wyjaśnia dr Kaustubh Adhikari. Prof. Andrés Ruiz-Linares dodaje, że naukowcy od dawna spekulują, że kształt nosa odzwierciedla środowisko, w jakim ludzie ewoluowali. Sugerowano, że węższy nos Europejczyków to przystosowanie do zimnego, suchego klimatu. Zidentyfikowanie genów oddziałujących na kształt nosa daje nam narzędzia do przetestowania tej hipotezy, a także do [zbadania] ewolucji twarzy u innych gatunków. Zespół zebrał i przeanalizował próbki DNA 6630 ochotników z kohorty CANDELA z Brazylii, Kolumbii, Chile, Meksyku i Peru. Po wstępnym skryningu próba zmniejszyła się do 5958 osób. Grupa obejmowała osoby o korzeniach europejskich (50%), indiańskich (45%) i afrykańskich (5%). Zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn ocenie poddawano 14 cech twarzy. Wykonywano też analizę pełnego genomu. Jak ujawniają akademicy, GLI3, DCHS2 i PAX1 wpływają na wzrost chrząstki. GLI3 i PAX1 odpowiadają za szerokość nozdrzy, a DCHS2 za spiczastość nosa. RUNX2, który oddziałuje na wzrost kości, kontroluje szerokość nasady nosa. « powrót do artykułu
  20. U kobiet, które częściej niż raz w tygodniu biorą udział w obrzędach religijnych, stwierdzono o 30% mniejsze ryzyko zgonu w ciągu 16 lat trwania badań niż u kobiet nie uczestniczących w obrzędach. Częste uczestnictwo np. w mszach świętych znacząco zmniejszało tez ryzyko zgonu z powodu chorób układu krążenia i nowotworów. Wyniki badań prowadzonych przez uczonych z Uniwersytetu Harvarda zostały opublikowane w piśmie JAMA Internal Medicine. Uzyskane przez nas wyniki sugerują, że poza przeżyciami duchowymi uczestnictwo w obrzędach religijnych ma też inne, ważne znaczenie. Wydaje się, że część z korzyści zdrowotnych wynika z faktu, iż uczestnictwo w obrzędach zwiększa poziom wsparcia społecznego, zachęca do rzucenia palenia, zmniejsza depresję i pomaga ludziom w bardziej optymistycznym pełnym nadziei spojrzeniu na życie - mówi profesor epidemiologii Tyler Van der Weele z Harvard T.H. Chan School of Public Health. Do cotygodniowego lub częstszego uczestnictwa w obrzędach religijnych przyznaje się niemal 40% obywateli USA> Już wcześniejsze badania wskazywały na związek pomiędzy uczestnictwem, a zmniejszoną śmiertelnością. Były one jednak krytykowane ze względu na liczne ograniczenia. Jednym z nich miało być m.in. nie branie pod uwagę faktu, że w obrzędach religijnych są w stanie brać udział osoby o lepszym, a nie gorszym, stanie zdrowia. Tym razem naukowcy przyjrzeli się danym dotyczącym 74 534 kobiet, które w latach 1992-2012 brały udział w Nurses' Health Studies. Zastosowali przy tym rygorystyczną metodologię pozwalającą na uwzględnienie uczestnictwa w obrzędach religijnych, śmiertelność oraz zmierzyć zależność pomiędzy oboma czynnikami na przestrzeni lat. Kobiety, które brały udział w badaniach, co dwa lata odpowiadały na pytania dotyczące diety, stylu życia i zdrowia, a co cztery lata na pytania dotyczące uczestnictwa w obrzędach religijnych. « powrót do artykułu
  21. Odległość, w jakiej ludzie mieszkają od równika, może wpływać na ich ciśnienie krwi. Naukowcy zauważyli, że Chilijczycy, którzy mieszkają dalej od równika, mają wyższe średnie ciśnienie. Autorzy publikacji z American Journal of Epidemiology ustalili także, że 37% osób z południowych szerokości geograficznych tego kraju ma ciśnienie na tyle wysokie, że można u nich zdiagnozować nadciśnienie. Dla odmiany na północy kraju odsetek ten wynosi tylko 29%. Specjaliści zdecydowali się na badania właśnie w Chile, bo jest to najdłuższy kraj świata z jednorodną etnicznie populacją. Zespół dr. Charlesa Ferry ze Szpitali Uniwersyteckich w Birmingham podkreśla, że związek między większą szerokością geograficzną a wyższym ciśnieniem utrzymywał się nawet po wzięciu poprawki na potencjalnie istotne czynniki socjoekonomiczne i związane z trybem życia: wiek, płeć, wagę, przychód, palenie, spożycie owoców, warzyw, alkoholu i soli, aktywność fizyczną, cukrzycę czy problemy z sercem. Naukowcy analizowali dane ok. 4600 osób, które mierzyły ciśnienie rano na czczo u siebie w domu (badanie stanowiło część ogólnonarodowego studium zdrowotnego). Ferrze i innym zależało, by ustalić, czy ciśnienie zależy od szerokości geograficznej, irradiancji Słońca i temperatury otoczenia (bez uwzględnienia takich zmiennych jak wilgotność i prędkość wiatru). Okazało się, że ciśnienie skurczowe ludzi z południa było średnio o ponad 5 mmHg wyższe niż osób z północnych lokalizacji. Odsetek nadciśnienia na południu kraju był o ponad 8% większy niż na północy. Generalnie wyliczono, że każdemu 1-stopniowemu wzrostowi szerokości geograficznej odpowiadał wzrost ciśnienia skurczowego o 0,1 mmHg i częstości występowania nadciśnienia o nieco mniej niż 1%. Jak wyjaśnia Ferro, zmiany są na tyle małe, że trzeba tak dużych odległości jak cała długość Chile, by je zauważyć. Nie stwierdzono oczywistej korelacji między ciśnieniem krwi a irradiancją i temperaturą otoczenia. Na razie nie wiadomo, w jaki sposób szerokość geograficzna wpływa na ciśnienie. Autorzy wcześniejszych badań wspominali m.in. o wzorcach snu czy liczbie godzin ze światłem dziennym na danym obszarze. Coraz więcej dowodów wskazuje też na rolę spełnianą przez ultrafiolet, który miałby zwiększać uwalnianie regulującego napięcie naczyń krwionośnych tlenku azotu(II). Oprócz tego Ferro zauważa, że życie bliżej równika wiąże się z bardziej aktywnym trybem życia lub zdrowszą dietą (należy jednak pamiętać, że naukowcy starali się kontrolować te czynniki). « powrót do artykułu
  22. Psylocybina może pomóc w terapii lekoopornej depresji. Wskazuje na to małe pilotażowe badanie, przeprowadzone przez specjalistów z Imperial College London (ICL) na grupie 12 osób. Brytyjczycy ustalili, że psylocybina jest bezpieczna i dobrze tolerowana, a zastosowana łącznie z terapią wspomagającą, 3 miesiące po interwencji nadal pomagała zmniejszyć objawy depresji u około połowy pacjentów. To pierwszy raz, kiedy psylocybinę badano jako potencjalny lek na depresję - podkreśla dr Robin Carhart-Harris. Wcześniejsze badania obrazowe na ludziach i zwierzętach sugerowały, że obierając na cel receptory serotoninowe w mózgu, psylocybina może działać podobnie jak antydepresanty. [Co ważne], ma jednak inną budowę chemiczną i działa szybciej niż tradycyjne leki - dodaje prof. David Nutt. W testach wzięło udział 12 osób (6 kobiet i 6 mężczyzn) z depresją od umiarkowanej po głęboką. Średni czas trwania choroby to 17,8 roku. Depresję zdiagnozowano jako oporną na leczenie, biorąc pod uwagę fakt, że nie zadziałały minimum 2 cykle terapii, które trwały co najmniej 6 tygodni. U większości chorych (11) zastosowano również jakąś formę psychoterapii. Do studium nie kwalifikowano m.in. osób z wcześniejszą/współistniejącą chorobą psychiczną, uzależnieniem od alkoholu czy narkotyków, a także historią psychoz w najbliższej rodzinie. Pacjentom 2-krotnie podawano doustnie psylocybinę. Jednego dnia była to niska dawka testowa (10 mg), a drugiego - tydzień później - wyższa dawka terapeutyczna (25 mg). Ochotnicy zażywali kapsułki, leżąc na łóżku w pomieszczeniu z przygaszonym oświetleniem. W tle grała muzyka, a przy kozetce czuwało 2 psychiatrów. Dzień po podaniu dawki terapeutycznej przeprowadzano rezonans magnetyczny. Stan badanych oceniano na przestrzeni doby od zażycia 1. dawki oraz po upływie 1, 2, 3 i 5 tygodni, a także 3 miesiące po 2. dawce. Ochotnicy wiedzieli, co przyjmują. W studium nie uwzględniono grupy kontrolnej z placebo. Efekty działania psylocybiny były wykrywalne 30-60 min od zażycia kapsułki. Szczyt oddziaływania psychodelicznego odnotowywano po 2-3 godzinach. Po 6 godzinach badani mogli pójść do domu. Brytyjczycy nie zauważyli poważnych skutków ubocznych. U wszystkich pacjentów przed zażyciem kapsułki lub na początku działania psylocybiny wystąpił tylko przejściowy lęk. U 9 chorych pojawiła się dezorientacja, a u 4 przejściowe nudności. Także u 4 osób odnotowano przejściowy ból głowy. Dwóch uczestników testów wspominało o łagodnej (przejściowej) paranoi. Tydzień po terapii stan wszystkich w jakimś stopniu się poprawił. U 8 osób (67%) nastąpiła czasowa remisja. Trzy miesiące po zażyciu kapsułek lepszy stan utrzymywał się u 7 pacjentów (58%); w przypadku 5 osób nadal była to remisja. Świadomi ograniczeń zastosowanego schematu, autorzy badania podkreślają, że jego uczestnicy sami aktywnie szukali pomocy, co oznacza, że mieli nadzieję na jakiś skutek (5 osób na własną rękę zażywało wcześniej psylocybinę). Brytyjczycy dodają, że opisane na łamach The Lancet studium prowadzono w przyjaznym środowisku, dlatego badania trzeba kontynuować, by wykluczyć ewentualny wpływ tych czynników. Należy też porównać psylocybinę z placebo oraz dostępnymi antydepresantami. « powrót do artykułu
  23. Oporny na metycylinę gronkowiec złocisty (MRSA) to zmora światowej służby zdrowia. Powoduje on liczne zakażenia szpitalne, a walka z nim pochłania olbrzymie kwoty. Najnowsze badania uczonych z University of South Florida (USF) dają nadzieję, że w końcu powstanie skuteczny środek zwalczający MRSA. Amerykańscy naukowcy odkryli bowiem, że wyciąg z gąbki Dendrilla membranosa zabija w warunkach laboratoryjnych ponad 98% MRSA. Uczeni nazwali nowo odkryty związek "darwinolidem". W ostatnich latach MRSA zyskał oporność na wankomycynę, przez co może się okazać, że najskuteczniejszy dotychczas środek zwalczający gronkowce, okaże się bezużyteczny - mówi współautorka najnowszych badań, mikrobiolog doktor Lindsey N. Shaw. MRSA to wyjątkowa bakteria powodująca infekcje praktycznie w całym organizmie, od infekcji skóry, poprzez zapalenie płuc, po zapalenie wsierdzia. Co gorsza, w ostatnich latach nowe antybiotyki zwalczające tę bakterię pojawiają się coraz rzadziej. Gronkowiec złocisty, podobnie jak inne bakterie, tworzy biofilm. Do 80% infekcji jest powodowanych przez biofilmy i są one oporne na leczenie. Pilnie potrzebujemy nowych środków przeciwko biofilmom - dodaje Shaw. W pracach Shaw brał udział doktor Bill Baker i jego koledzy. Baker, który jest dyrektorem Center for Drug Discovery and Innovation na USF, bada chemię Antarktyki. Uczony nuruke w poliżu stacji Palmer, zbiera morskie bezkręgowce i bada związki chemiczne występujące w ich organizmach. Gdy potraktowaliśmy MRSA darwinolidem stwierdziliśmy, że jedynie 1,6% bakterii przeżyło i było w stanie się rozwijać. To sugeruje, że darwinolid może być dobrym punktem wyjścia do opracowania antybiotyku zwalczającego biofilm - mówi Baker, którego zespół uzyskał darwinolid zmieniając skład chemiczny związków znalezionych w gąbce. Pomimo olbrzymich postępów medycyny infekcje bakteryjne do druga na świecie przyczyna zgonów. W samych Stanach Zjednoczonych każdego roku dochodzi do 2 milionów zakażeń szpitalnych, z czego co najmniej 100 000 osób umiera. Wiele z nich to ofiary bakterii opornych na działanie antybiotyków. Darwinolid może stać się podstawą do opracowania wielu nowych skutecznych leków antybakteryjnych. « powrót do artykułu
  24. Badanie naukowców z Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny pokazało, że na obszarach miejskich pszczoły nadal trzymają się diety z nektaru i unikają przetworzonych cukrów z ludzkich źródeł, np. słodzonych napojów. Miejskie habitaty i miejskie pszczelarstwo się rozrastają, dlatego chcieliśmy zobaczyć, czy dieta pszczół w miastach różni się od diety pszczół wiejskich. Zależało nam m.in. na sprawdzeniu, czy na obszarach miejskich jest w ogóle wystarczająco dużo kwiatów, by utrzymać populacje, czy też pszczoły muszą się zwracać ku ludzkim źródłom cukru, takim jak niewypite napoje - wyjaśnia dr Clint Penick. Naukowcy schwytali robotnice z 39 kolonii z obszarów miejskich i wiejskich w promieniu 30 mil (ok. 48 km) od Raleigh. Dwudziestoma czterema koloniami zajmowali się pszczelarze, a 15 uznano za zdziczałe. Później autorzy publikacji z Journal of Urban Ecology zbadali zawartość izotopów węgla w pszczelich próbkach. W ten sposób mogli ustalić, jaką część ich diety stanowiły cukry przetworzone, np. cukier stołowy czy syrop glukozowo-fruktozowy, a jaką nektar. Zwierzęta włączają węgiel z pokarmu do tkanek swojego organizmu. Ponieważ źródłem węgla 13 są m.in. należące do wiechlinowatych kukurydza i trzcina cukrowa, mierząc zawartość węgla 13 u pszczół, naukowcy mogli ustalić, ile przetworzonych cukrów owady spożywają. Wcześniej entomolodzy posłużyli się tą samą metodą, by ocenić dietę nowojorskich mrówek. Ponieważ pszczelarze podają niekiedy swoim podopiecznym słodzoną wodę, Amerykanie przewidywali, że w przypadku udomowionych pszczół, zwłaszcza z tych z obszarów miejskich, na których owady mają dostęp do puszek po napojach czy śmieci, okaże się, że cukry przetworzone stanowią znaczącą część diety. Dywagowali też, że o ile zdziczałe pszczoły z obszarów wiejskich nie powinny mieć w swoim menu właściwie żadnych cukrów przetworzonych, o tyle już u zdziczałych pszczół z obszarów miejskich można znaleźć dowody na ich spożywanie. Ku swojemu zaskoczeniu naukowcy nie znaleźli żadnych dowodów na to, że pszczoły z miast zjadają więcej cukrów przetworzonych niż pszczoły ze wsi. Udomowione pszczoły spożywały jednak znacząco więcej cukrów przetworzonych niż pszczoły zdziczałe zarówno z obszarów miejskich, jak i wiejskich. Zjawisko to przypisano właśnie suplementacji słodzoną wodą. Zasadniczo pszczoły polegają w miastach na kwiatach i nie zwracają się ku ludzkim źródłom pokarmu, by uzupełnić swoją dietę. To dobra wiadomość dla miejskich pszczelarzy. Miód z ich uli pochodzi głównie z nektaru, a nie ze starych napojów, jak pierwotnie przypuszczaliśmy. Penick dodaje, że nie ma pojęcia, czy tak samo będzie w przypadku większych miast. Nasze wyniki dotyczą miasta średniej wielkości [w Raleigh, którego całkowita powierzchnia wynosi 375 km2, mieszka 1,64 mln osób]. Dodatkowo w nawet najbardziej wielkomiejskich jego rejonach otwarte tereny zielone stanowią [aż] ponad 50%. Dla porównania, w Nowym Jorku przeciętne miejsce będzie mieć tylko 10% zielonej przestrzeni [...]. « powrót do artykułu
  25. Naukowcy z Chin ogłosili znalezienie dowodów wskazujących, że wielokomórkowe eukarioty pojawiły się na Ziemi przed 1,5 miliarda lat, o niemal miliard lat wcześniej, niż dotychczas sądzono. Artykuł, opublikowany w Nature Communications, natychmiast wywołał burzę w środowisku naukowym. Część specjalistów uznała badania za wielki przełom, inni stwierdzili, że dowody są nieprzekonujące. Po pojawieniu się pierwszych komórek życie przez długi czas pozostawało w pierwotnej prymitywnej formie. Naukowcy nazywają późniejszą część tego okresu "nudnym miliardem", gdyż wydaje się, że w rozwoju życia nie zaszły żadne zmiany. W pewnym jednak momencie na Ziemi pojawiły się eukarioty wielokomórkowe, organizmy złożone z wyraźnie oddzielonych od siebie komórek posiadających jądro komórkowe. Nasze odkrycie przesuwa pojawienie się makroskopowych wielokomórkowych eukariotów o niemal miliard lat wstecz - mówi profesor Maoyan Zhu z Nankińskiego Instytutu Geologii i Paleontologii. Zhu i jego koledzy znaleźli w regionie Yanshan w prowincji Hebei 187 skamieniałości, z czego 1/3 miała jeden z czterech regularnych kształtów, co wskazuje na złożony organizm. Największe ze znalezisk mierzyło 30x8 centymetrów. To przekonujący dowód na wczesną ewolucję organizmów widocznych gołym okiem. To całkowicie zmienia naszą wiedzę o wczesnej historii życia - stwierdza profesor Zhu. Wiek skamieniałości oszacowano na 1,56 miliarda lat, tymczasem najstarsze znane dotychczas skamieniałości takich rozmiarów liczą sobie 600 milionów lat. Phil Donoghue, profesor paleobiologii z Uniwersytetu w Bristolu mówi, że odkrycie Chińczyków do "wielka rzecz". Nie są to najstarsze eukarioty, ale z pewnością najstarsze wyraźnie wielokomórkowe eukarioty - stwierdził brytyjskich uczony. Ich istnienie wskazuje, że czasie, gdy żyły, poziom tlenu w atmosferze był wystarczająco wysoki, by umożliwić ich istnienie. Tam nie ma nic, co sugerowałoby, że mamy tu do czynienia z eukariotami, a nie bakteriami - mówi Jonathan Antcliffe z Uniwersytetu w Oksfordzie. Jego zdaniem skamieniałość to prawdopodobnie kolonia bakterii, a nie pojedynczy złożony organizm. Prawdziwie wielokomórkowe organizmy powinny bowiem przybrać formę trójwymiarową, w której tylko część komórek ma kontakt ze światem zewnętrznym. To bardzo istotna cecha dla ich funkcjonowania, gdyż pozwala na transportowanie tlenu, składników odżywczych i molekuł sygnałowych. Z opinią Antcliffe'a zgadza się Abderrazak El Albani z Uniwersytetu w Poitiers, pomiary morfologiczne, same w sobie, są absolutnie niewystarczające, by stwierdzić, że te organizmy były wielokomórkowe, złożone czy były eukariotami. Sam El Albani wywołał w 2010 roku podobny spór, gdy na łamach Nature ukazał się jego artykuł opisujący odkrycie liczących 2,1 miliarda lat kolonii bakterii. Wielu specjalistów, w tym Zhu i Antcliffe, uznało to odkrycie za niewiarygodne. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...