Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Gwiazda KIC 8462852 nie przestaje wywoływać emocji. Najpierw pojawiły się sugestie, że jej niezwykły wzorzec przygaszania może być spowodowany obecnością gigantycznej struktury wybudowanej wokół gwiazdy przez obcych. Następnie stwierdzono, że jest on wywołany obecnością dużej grupy komet, przesłaniających gwiazdę. Tę hipotezę odrzucił Bradley Schaefer z Louisiana State University, który zauważył przy okazji, że w ciągu nieco ponad 100 lat jasność gwiazdy zmniejszyła się o około 20%. Ostatnie badania przynoszą jeszcze więcej zadziwiających informacji. Wielu astronomów postanowiło sprawdzić obliczenia i dane Schaefera. Niektórzy stwierdzili, że dane, którym posłużył się uczony były wadliwe. Schaefer odrzucał te stwierdzenia i obstawał przy swoim. Ben Montet z Caltechu (California Institute of Technology) i Joshua Simon z Carnegie Institute postanowili sprawdzić, kto w tym sporze ma rację. Żeby rozstrzygnąć spór potrzebujemy albo danych długookresowych albo bardzo precyzyjnych danych. Kepler dostarczył tych drugich - stwierdził Montet. Analiza danych z Teleskopu Keplera wykazała, że KIC 8462852, zwana też Gwiazdą Tabby, jest niezwykła. Przez pierwsze 1000 dni jasność giwazdy spadała o około 0,34% rocznie. W kolejnych 200 dniach zmniejszyła się o 2%, a następnie przestała spadać. W sumie, w ciągu czterech lat pracy Keplera jasność gwiazdy spadła o 3%. To gigantyczna zmiana. Zaskoczyło nas, jak wielka i nieliniowa to zmiana. Przez długi czas szukaliśmy błędu w danych. Nie znaleźliśmy go - mówi Montet. Obecnie astronomowie nie mają żadnego pomysłu na wyjaśnienie tak niezwykłego zachowania się gwiazdy. Konieczne jest zdobycie dodatkowych danych. To właśnie chce zrobić Tabetha Boyajian, od której imienia zyskała nazwę Gwiazda Tabby. Uczona zebrała na Kickstarterze pieniądze, dzięki którym mogła na cały rok wynająć Las Cumbres Observatory Global Telescope Network. Wraz ze swoim zespołem chce dokładnie obserwować KIC 8462852, a gdy zauważą jakieś nietypowe zjawisko, poinformują o tym inne zespoły, które będą mogły skierować na gwiazdę swoje teleskopy. Dzięki temu być może uda się wyjaśnić niezwykłe zachowanie Gwiazdy Tabby. « powrót do artykułu
  2. Naukowcy z Aalto University i Uniwersytetu Wisconsin wykorzystali przezczaszkową stymulację magnetyczną (TMS) i elektroencefalografię (EEG), by ustalić, jak fakt, czy ludzie śnią, czy nie, wpływa na aktywność mózgu w czasie snu wolnofalowego (NREM). Kiedy NREM ochotników trwał co najmniej 3 minuty, naukowcy stosowali pulsy magnetyczne, które wywoływały słabe pole elektryczne i aktywowały neurony. Po serii pulsów badanych budzono za pomocą alarmu. Pytano ich czy śnili, a jeśli przyznawali, że tak, proszono o opowiedzenie treści snu. Kiedyś uważano, że marzenia senne występują tylko w fazie snu REM, ale jak pokazuje również nasze studium, ochotnicy budzeni ze snu NREM także w ponad połowie przypadków opowiadają o swoich snach - podkreśla dr Jaakko Nieminen. EEG wykazało, że deterministyczna aktywność mózgu wywołana pulsami magnetycznymi była znacznie krótsza u osób, które nie śniły [...]. Zaobserwowaliśmy także, że im dłuższa historia dotycząca marzenia sennego, tym bardziej EEG badanego przypominało zapis kogoś, kto podczas elektroencefalografii nie spał. Nieminen prowadził eksperymenty we współpracy z Olivią Gosseries. Odbywały się one w Centrum Snu i Świadomości Uniwersytetu Wisconsin w Madison. Pomiary prowadzono przez 40 nocy. Ze względu na problemy ze snem i inne czynniki zaburzające, wiarygodne pomiary uzyskano tylko u 6 z 11 osób. W czasie nocy ochotników budzono maksymalnie 16 razy. Dr Nieminen uważa, że w przyszłości precyzyjne dane dostarczane przez TMS-EEG będzie można wykorzystać m.in. w leczeniu pacjentów z urazami mózgu, którzy nie mogą się porozumiewać. « powrót do artykułu
  3. Pojawiła się nowa hipoteza dotycząca drogi kolonizacji obu Ameryk. DNA roślin i zwierząt znalezione pod dwoma kanadyjskimi jeziorami przeczą dotychczasowej hipotezie mówiącej, że pierwsi ludzie przybyli do Ameryki podróżując przez wolny od lodu korytarz rozciągający się od Alaski po Montanę. Dowody zdobyte przez wybitnego paleogentyka Eske Willersleva z Uniwersytetu w Kopenhadze wskazują, że tam, gdzie miał istnieć wspomniany korytarz pierwsze rośliny pojawiły się 12 600 lat temu. To niemal 1000 lat po powstaniu kultury Clovis - o której do niedawna sądzono, że była pierwszą kulturą Ameryk. Wiemy już, że ludzie innych kultur zasiedlali Amerykę, zanim pojawiła się kultura Clovis. Odkrycie Willarsleva oznacza, że domniemany wolny od lodu korytarz pojawił się tysiące lat po tym, jak ludzie zaczęli zasiedlać Nowy Świat. Przed około 14 000 lat lodowiec pokrywający Kanadę zaczął się wycofywać. W tym samym mniej więcej czasie w Ameryce Północnej pojawiła się kultura Clovis. Ta zbieżność była zbyt duża, by ją zignorować - mówi współautor najnowszych badań, archeolog David Meltzer z Southern Methodist University w Dallas. Stwierdzono, że ludy, które dotychczas żyły na Alasce, ujrzały nowy ląd i nań przeszły. Pierwsze rysy na hipotezie korytarza pojawiły się w latach 90., gdy odkryto, że ludzie mieszkali w chilijskich Monte Verde przed ponad 14 000 lat. Później w Ameryce Północnej odkryto prawdopodobne ślady kultur poprzedzających kulturę Clovis. Hipoteza korytarza wciąż się jednak trzymała, gdyż wiadomo było iż wolne od lodu przejście długości 1500 kilometrów nie mogło otworzyć się w ciągu jednego dnia. Zasiedlanie Ameryk musiało więc przebiegać powoli. Zespół Willersleva, chcąc zbadać, jak wyglądało środowisko naturalne w czasie wycofywania się lodowca, zbadał DNA z osadów pobranych z dwóch jezior, które znajdowały się u końca domniemanego korytarza. Okazało się, że pierwsze rośliny pojawiły się tam dopiero 12 600 lat temu. Były to ubogie trawy oraz turzycowate. Z czasem, gdy pojawiła się bogatsza roślinność, przybyły bizony, mamuty i łosie. Przed około 11 500 lat okolica zaczęła pod względem flory przypominać dzień dzisiejszy. Bogactwo roślin i zwierząt musiało przyciągać łowców-zbieraczy. Ale wykluczone jest, by korytarz został wykorzystany do pierwszej migracji. Zdaniem Willersleva trzeba zastanowić się nad alternatywną trasą wzdłuż wybrzeża Pacyfiku. Badania grupy Willersleva zgadzają się z tymi, jakie przed dwoma miesiącami przeprowadziła Beth Shapiro i jej koledzy z University of California w Santa Cruz. Wówczas zsekwencjonowano DNA bizonów, które żyły na południu i północy domniemanego korytarza i okazało się, że obie populacje były izolowane, a łączyć zaczęły się ze sobą 13 000 - 13 400 lat temu. Shapiro również skłania się obecnie ku hipotezie o migracji wzdłuż wybrzeża. Znalezienie trasy przemarszu pierwszych ludzi nie będzie łatwe. Loren Davis, archeolog z Oregon State University rozpoczyna właśnie dokumentację wybranych obszarów wybrzeża Pacyfiku. Wraz z innymi uczonymi chce opisać byłe zatoki i ujścia rzek, gdzie migrujący ludzie mogli zakładać obozowiska. W przyszłym roku zespół rozpocznie zbieranie i badanie osadów, w których będzie poszukiwał artefaktów wytworzonych ludzką ręką oraz ludzkiego DNA. Willerslev chce wziąć udział w badaniach Davis. Uważa też, że powinniśmy przemyśleć motywację ludzi, którzy osiedlili się w Amerykach. Podobnie jak obecni ludzie chcą dotrzeć na Mount Everest czy Biegun Południowy, tak i oni kierowali się ciekawością. Jestem pewien, że łowcy-zbieracze byli też odkrywcami i interesowało ich, co jest po drugiej stronie lodowców. Gdy dotarli do Kalifornii postanowili iść dalej. A mogli przecież zostać w okolicy - stwierdza uczony. « powrót do artykułu
  4. Samochód Tesla zawiózł do szpitala kierowcę, który nagle doznał zatorowości płucnej. Joshua Nealy jechał samochodem Model X z biura w Springfield do domu w pobliskim Branson. Gdy znalazł się na autostradzie, nagle poczuł ostry ból w klatce piersiowej i brzuchu. Zamiast wzywać pogotowie zdecydował się na włączenie autopilota i wydanie mu polecenia udania się do najbliższego szpitala. Pojazd przejechał około 32 kilometrów autostradą i tam zjechał na drogę prowadzącą do szpitala. Na szpitalnym parkingu 37-latek samodzielnie zaparkował i poszedł na izbę przyjęć. Lekarze stwierdzili, że miał dużo szczęścia, iż przeżył zatorowość płucną prowadząc samochód. Autopilot Tesli znajduje się obecnie pod lupą amerykańskiej Administracji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. W ostatnich miesiącach doszło bowiem do dwóch wypadków, w tym jednego śmiertelnego, w czasie gdy był on używany. Tesla podkreśla, że w drugim z przypadków autopilot został użyty niezgodnie z zasadami. Joshua Neally sądzi, że autopilot uratował mu życie. « powrót do artykułu
  5. Poszukiwania neutrina sterylnego spełzły na niczym. Naukowcy z MIT, University of Wisconsin-Madison i 40 innych instytucji, poinformowali na łamach Physical Review Letters, że po przeanalizowaniu 20 000 neutrin wykrytych w ciągu roku przez IceCube Neutrino Obserwatory, nie natrafili na żaden ślad neutrina sterylnego. Znacznie osłabiło to hipotezę o istnieniu cząstki, która ma tworzyć ciemną materię. W przeszłości znajdowano pewne ślady tej hipotetycznej cząsteczki, jednak nigdy nie odkryto jej bezpośrednio. Niektórzy uważają, że neutrino sterylne wchodzi w interakcje jedynie z grawitacją, a nie z materią. Niewykluczone jednak, że neutrina sterylne manifestują swoją obecność poprzez działanie "zwykłych" neutrin. O tych ostatnich wiemy bowiem, że występują w trzech zapachach (rodzajach): elektronowym, mionowym i taonowym. Mogą zmieniać się pomiędzy zapachami, gdy jeden z nich przechodzi w drugi. Jeśli neutrino mogłoby przechodzić również w neutrino sterylne, to powinniśmy zauważyć spadki liczby rejestrowanych neutrin, gdyż neutrina sterylnego nie można wykryć. Właśnie takich spadków poszukiwali naukowcy analizujący dane z IceCube. To niezwykły wykrywacz neutrin znajdujący się głęboko pod lodem Antarktyki. Opisywaliśmy go w naszym artykule. W 2011 roku IceCube zarejestrował 20 000 neutrin. Za każdym razem, gdy IceCube zauważy neutrino rejestruje też milion innych rzeczy. Musimy z tego szumu wyodrębnić to neutrino, przeprowadzić bardzo precyzyjny proces oczyszczający sygnał, by upewnić się, że to złapaliśmy neutrino. To bardzo trudne zadanie - mówi Carlos Argüelles z MIT-owskiego Lab for Nuclear Science. Po zidentyfikowaniu neutrino, naukowcy liczą je i klasyfikują w zależności od energii, przy której zostało wykryte. Porównują następnie tak uzyskane wyniki z teoretycznym modelem zawierającym neutrino sterylne. Niestety, uzyskane dotychczas dane pasują do modelu niemal idealnie, jednak nie ma w nich sygnałów, mogących świadczyć o istnieniu neutrina sterylnego. To nie oznacza, że neutrino sterylne nie istnieje. Naukowcy porównywali swoje obserwacje z teoretycznymi przewidywaniami innych zespołów badawczych. Z 99% pewnością stwierdzili, że jeśli neutrino sterylne istnieje, to nie ma takich parametrów jak przewiduje większość teoretyków. Jednak na podstawie swoich badań uczeni pracujący z danymi z IceCube nie byli w stanie wykluczyć wszystkich przewidywań teoretycznych. Zidentyfikowaliśmy te obszary, w których neutrina sterylnego nie powinno być i pokazaliśmy te, w których może się znajdować. Mamy do przeanalizowania dane z kolejnych pięciu lat - mówi Argüelles. « powrót do artykułu
  6. Dotąd wiedziano, że dla osób z historią prób samobójczych charakterystyczny jest stan zapalny we krwi i płynie mózgowo-rdzeniowym. Ostatnio międzynarodowa ekipa naukowców wykazała, że u pacjentów tych występuje zmniejszona aktywność enzymu ACMSD, który reguluje stan zapalny. Współpraca zespołów badawczych Sophie Erhardt z Karolinska Institutet, Leny Brundin z Van Andel Research Institute oraz Gillesa Guillemina z Macquarie University ma doprowadzić do opracowania metod identyfikowania osób ze skłonnościami samobójczymi. Gdyby dało się identyfikować takich ludzi za pomocą testów krwi, byłby to duży krok naprzód - podkreśla Erhardt. Autorzy publikacji z pisma Translational Psychiatry analizowali metabolity związane ze stanem zapalnym/zakażeniem, występujące we krwi i płynie mózgowo-rdzeniowym pacjentów po próbach samobójczych. W ten sposób stwierdzono, że aktywność ACMSD jest obniżona. Sądzimy, że cierpiąc na różne zakażenia bądź stany zapalne, ludzie ze zmniejszoną aktywnością tego enzymu są szczególnie podatni na rozwój depresji i tendencji samobójczych. Sądzimy także, że u osób z upośledzoną aktywnością ACMSD stan zapalny łatwo staje się przewlekły - twierdzi Brundin. Stężenie kwasu pikolinowego, związku wytwarzanego przez ACMSD, jest znacznie obniżone zarówno w osoczu, jak i płynie mózgowo-rdzeniowym pacjentów targających się na własne życie. Dla odmiany poziom innego produktu, kwasu chinolinowego, jest podwyższony. Kwas chinolinowy działa zapalnie i wiąże się z receptorami glutaminianu w mózgu. Zwykle ACMSD wytwarza kwas pikolinowy kosztem kwasu chinolinowego, podtrzymując w ten sposób ich równowagę. Teraz chcemy sprawdzić, czy opisane zmiany występują tylko u pacjentów z tendencjami samobójczymi, czy także u ludzi z ciężką depresją. Chcemy też opracować leki, które mogą aktywować ACMSD i odtwarzać równowagę między kwasami pikolinowym i chinolinowym - podsumowuje Erhardt. « powrót do artykułu
  7. Podczas Small Satellite Conference, która odbyła się w Logan w stanie Utah, prezes firmy SpaceX Gwynne Shotwell poinformowała, że jej przedsiębiorstwo przewiozło silnik Raptor do Teksasu. Tam ma być on testowany. Raptor to budowany przez SpaceX silnik kolejnej generacji. Ma on być trzykrotnie potężniejszy niż Merlin wykorzystywany w rakietach Falcon 9. Po raz pierwszy ma zostać użyty pod koniec bieżącego roku lub na początku roku przyszłego. Raptor ma też napędzać rakietę Falcon Heavy, zwaną Mars Colonial Transporten. Szczegóły techniczne silnika Raptor nie zostały ujawnione. Założyciel SpaceX zasugerował przed rokiem, że ciąg silnika wyniesie około 500 000 funtów, czyli mniej więcej tyle samo, co ciąg głównych silników amerykańskich promów kosmicznych. Promy były wyposażone w trzy takie silniki. Prawdopodobnie SpaceX chce podczas misji na Marsa wykorzystać dziewięć silników. Musk od dawna twierdzi, że SpaceX powstała po to, by ludzkość rozpoczęła kolonizację Marsa. Zapowiada, że jego firma już w przyszłym dziesięcioleciu wyśle ludzi na Czerwoną Planetę. Wcześniej jednak, bo w 2018 roku na Masa ma polecieć bezzałogowa kapsuła Dragon. Musk zapowiada, że podczas International Astronautical Conference, która odbędzie się w Guadalajarze w dniach 26-30 września, ujawni więcej szczegółów na temat marsjańskich ambicji SpaceX. Sam fakt, że SpaceX posiada nowy silnik dodaje znaczenia słowom Muska. Specjaliści ds. lotów kosmicznych mówią, że głównym elementem każdego programu kosmicznego są prace nad napędem. Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem trwają one zwykle 5-7 lat. Pełnowymiarowy silnik, o ile SpaceX taki posiada, jest testowany pod koniec tego procesu. « powrót do artykułu
  8. Bisfenol S (BPS) jest wykorzystywany do produkcji poliwęglanowych butelek na wodę czy klejów epoksydowych. W coraz większym stopniu zastępuje bisfenol A (BPA), z którego rezygnuje się z powodu negatywnego wpływu na rozrodczość. Tymczasem najnowsze badanie zespołu z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles wykazało, że również BPS jest szkodliwy dla układu rozrodczego. Co więcej, może uszkadzać komórki jajowe w niższych dawkach niż BPA. Wskutek narastającej presji konsumenckiej producenci zastępowali BPA pokrewnymi związkami. Niestety, nie wiadomo, na ile bezpieczne są te substytuty. Stąd badania opublikowane w piśmie PLoS Genetics, które miały pokazać, czy wpływ BPS na rozrodczość jest tak negatywny jak w przypadku BPA. Podczas eksperymentów Amerykanie wykorzystali nicienie Caenorhabditis elegans. Wystawiali je na oddziaływanie kilku stężeń BPA i/lub BPS (były one zbliżone do stężeń występujących u ludzi). Okazało się, że w porównaniu do nicieni z grupy kontrolnej, C. elegans wystawione na oddziaływanie zarówno BPA, jak i BPS miały obniżoną płodność. Ku zaskoczeniu naukowców, skutki były widoczne przy niższych wewnętrznych dawkach BPS, co sugeruje, że bisfenol S może być bardziej szkodliwy dla układu rozrodczego. Przy najwyższej dawce BPS i po zastosowaniu BPS z BPA obserwowano zmniejszoną żywotność embrionów. « powrót do artykułu
  9. Kaspersky Lab informuje o odkryciu w 2015 roku grupy, która specjalizowała się m.in. w wykorzystywaniu klipsów USB do kradzieży danych z komputerów niepodłączonych do sieci. Szpiegowska grupa działała prawdopodobnie na zlecenie jednego z państw. Wiadomo, że grupa była aktywna pomiędzy czerwcem 2011 a majem 2016. Na celownik brała głównie organizacje rządowe i wykorzystywała narzędzi unikatowych dla każdej z ofiar, co powodowało, że były one niemal niemożliwe do wykrycia dla antywirusów. Jak informują eksperci z Kaspersky Lab osoby działające w ramach Project Sauron skupiały się głównie na próbach uzyskanie dostępu do szyfrowanej komunikacji, zdobywaniu kluczy szyfrujących, adresów IP i plików konfiguracyjnych serwerów. Wiadomo, że zainfekowano organizacje rządowe m.in. w Rosji, Iranie, Chinach, Szwecji i Belgii. Infekcje przez długi czas pozostawały niewykryte. Stworzenie indywidualnych narzędzi dobranych pod kątem każdego z celów musiało kosztował miliony dolarów. Stąd też przypuszczenie, że za atakami stoi rząd któregoś z państw. Nie wiadomo, jakie dziury wykorzystuje Project Sauron. Wiadomo jednak, że stworzone przez przestępców narzędzia są kompatybilne wyłącznie z Windows i pracują na wszystkich najnowszych wersjach systemu z Redmond. « powrót do artykułu
  10. Najwięksi producenci układów scalonych - Intel, TSMC i Samsung - zwiększają inwestycje w moce produkcyjne. Wszystkie trzy firmy znacząco podnoszą budżety i będą produkowały więcej układów. Jak wynika z danych IC Insights największego skoku wartości inwestycji dokonuje Samsung Electronics. Jeszcze w pierwszej połowie bieżącego roku firma zainwestowała w swoje fabryki 3,439 miliarda USD. W drugiej połowie kwota ta wzrośnie o 120% i Samsung zainwestuje około 7,561 miliarda dolarów. Tajwański TSMC zwiększa swoje wydatki o 92% w porównaniu z pierwszym kwartałem i zainwestuje 6,574 miliarda dolarów. Tymczasem Intel zwiększy swoje wydatki kapitałowe do 5,854 miliarda, czyli o 61% więcej niż w pierwszej połowie bieżącego roku. Pod względem wartości sprzedaży liderem na rynku półprzewodników jest Intel, a wynika to z jego bardzo silnej pozycji na rynku procesorów. Samsung to z kolei największy na świecie producent układów pamięci. W ubiegłym roku Intel sprzedał półprzewodniki o łącznej wartości 51,4 miliarda dolarów, a Samsung - 40,1 miliarda USD. Na trzecim miejscu tego rankingu uplasowało się TSMC. « powrót do artykułu
  11. Podczas konferencji DEF CON 24 eksperci poinformowali o istnieniu czterech dziur w sterownikach dla chipsetów Qualcomma przeznaczonych dla Androida. Qualcomm to główny dostawca chipsetów LTE. Należy doń 65% tego rynku, zatem problem może dotyczyć nawet 900 milionów smartfonów i tabletów. Specjaliści ds. bezpieczeństwa określili dziury zbiorczą nazwą "QuadRooter". Pozwalają one na przejęcie całkowitej kontroli nad wadliwym urządzeniem. Qualcomm został poinformowany o dziurach i wysłał odpowiednie łaty do producentów OEM, problem jednak w tym, że większość urządzeń z Androidem nie otrzymuje żadnych poprawek. Jako, że dziurawe są preinstalowane sterowniki, załatać je może jedynie producent urządzenia i tylko wówczas, gdy otrzyma łaty od Qualcomma. To ryzykowny model, gdyż poprawki bezpieczeństwa muszą przejść przez cały łańcuch dystrybucyjny, zanim trafią do odbiorcy końcowego. Wielu producentów urządzeń, o ile w ogóle dostarcza poprawki, czyni to jedynie przez krótki czas. Tak więc nawet świadomi użytkownicy, którzy chcą zabezpieczyć swoje urządzenia, mogą nie mieć ku temu okazji. Wiadomo, że z wadliwych chipsetów korzystają m.in. BlackBerry Paw, Blackphone 1 i 2, Nexus 5X, Nexus 6 i Nexus 6P, HTC one, HTC M9, HTC 10, LG G4, G5 i V10, Moto X, OnePlus One, OnePlus 2 i OnePlus 3, Galaxy S7 oraz S7 Edge czy Xperia Z Ultra. « powrót do artykułu
  12. W domach w bogatszych okolicach występuje większa różnorodność stawonogów. Zespół z Kalifornijskiej Akademii Nauk, Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny i Muzeum Historii Naturalnej Danii zliczał stawonogi, w tym owady, z 50 miejskich domów. Naukowcy ustalili, że budynki z bogatszych okolic cechują się większą różnorodnością gatunkową. Wyniki badań ukazały się w piśmie Biology Letters. [...] Bogactwo sąsiedztwa to jeden z głównych prognostyków liczby różnych "robaków" - przede wszystkim nieszkodników - w środku - podkreśla dr Misha Leong. Miejscy ekolodzy od blisko 20 lat obserwują, jak socjoekonomia wpływa na różnorodność gatunkową. Wcześniejsze badania pokazały, że większy stan posiadania wiąże się często z większą różnorodnością gatunkową roślin, ptaków, nietoperzy i jaszczurek (zjawisko to ochrzczono nawet "efektem luksusu"). Dopiero ostatnio naukowcy zajęli się powiązaniami między statusem socjoekonomicznym i stawonogami. Bioróżnorodność środowiska wewnątrz budynków to nadal stosunkowo słabo zbadana dziedzina. Domy naprawdę są przenikalne i dynamiczne. Za pomocą naszych studiów chcielibyśmy skłonić ludzi z całego świata, by zainteresowali się gatunkami spotykanymi w codziennym życiu - dodaje Michelle Trautwein. Naukowcy wybrali się do 50 domów w Raleigh. Zbierali tam próbki stawonogów. Później zwierzęta badano pod mikroskopem, by określić liczbę rodzin stawonogów z poszczególnych gospodarstw. Oprócz dochodu okolicy, pod uwagę brano m.in. powierzchnię domów czy rośliny występujące w ich otoczeniu. Domy generalnie działały jak pułapki, np. świetlne, biernie zbierając gatunki przedostające się z wegetacji. W domach z bogatszych okolic obserwowano większą różnorodność stawonogów. Wskazując na prawdopodobny mechanizm, Amerykanie i Duńczycy wspominają o większej różnorodności roślin przy domach z takich dzielnic. Przyciągają one większą liczbę owadów, które trafiają do środka i ostatecznie świetnie sobie tam radzą. Akademicy zauważyli, że w bogatych okolicach domy z małą okrywą roślinną na podwórkach nadal wspierają dużą bioróżnorodność stawonogów. Sugeruje to, że typowe dla takiego otoczenia parki czy ogrodnictwo społeczne, a także wybory sąsiadów kompensują brak zaangażowania części właścicieli. [...] Decyzje podejmowane w mikroskali pojedynczych właścicieli skalują się - wyjaśnia Leong. Zespół wylicza, że w przeciętnym domu występuje ok. 100 gatunków stawonogów i wbrew obiegowej opinii, w większości przypadków nie są to wcale szkodniki. Trautwein, Leon i inni biorą wraz z naukowcami amatorami udział w wieloletnim projekcie, w ramach którego na wszystkich kontynentach z domów pobiera się próbki stawonogów, a ze skóry twarzy ludzi roztocze (są one pajęczakami, a więc stawonogami). « powrót do artykułu
  13. Emerytowani oficerowie US Air Force ujawnili, że w 1967 roku burza słoneczna niemal doprowadziła do wybuchu wojny pomiędzy USA a ZSRR. Katastrofie zapobiegli wojskowi meteorolodzy i fakt, że siły zbrojne USA już pod koniec lat 50. rozpoczęły monitorowanie aktywności słonecznej i pogody kosmicznej. Dna 23 maja 1967 roku zamilkły wszystkie trzy stacje radarowe należące do Ballistic Missile Early Warning System na Półkuli Północnej. Stacje odpowiadały za wszesne ostrzeganie w razie wystrzelenia rakiet balistycznych przez ZSRR. Tymczasem wydawało się, że ich sygnał został zakłócony. Jakikolwiek atak na te stacje, w tym zakłócenie sygnału, był uznawany przez Stany Zjednoczone za wypowiedzenie wojny. Dowództwo US Air Force przygotowywało swoje samoloty do startu i odpowiedzi na domniemany akt agresji. Na szczęście w tym czasie już od kilku lat wydział US Air Force zwany Air Weather Service (AWS) standardowo monitorował Słońce. Wspomnianego dnia dyżur w Solar Forecast Center NORAD (North American Aerospace Defense Command) miał obecny emerytowany pułkownik Arnold L. Snyder. Otrzymał on od dowództwa NORAD pytanie, czy ma miejsce jakaś nadzwyczajna aktywność słoneczna. Pamiętam, że podekscytowany odpowiedziałem 'Tak, pół Słońca wybuchło' i zdałem raport - mówi Snyder. W ten sposób dowództwo dowiedziało się, że sygnał, który zakłócił pracę wszystkich trzech radarów został wyemitowany przez Słońce, a nie przez ZSRR. Rozkaz startu dodatkowych samolotów nigdy nie padł. To poważna sytuacja. Najpierw coś poszło bardzo źle, a później coś poszło dobrze - mówi Deloers Knipp, fizyk z University of Colorado w Boulder, który na podstawie wspomnień oficerów zrekonstruował wydarzenia z maja 1967 roku. Specjaliści już 18 maja 1967 roku zauważyli, że w jednym z regionów naszej gwiazdy pojawiła się niezwykle duża grupa plam z intensywnymi polami magnetycznymi. W ciągu kilku dni stwierdzono, że najprawdopodobniej dojdzie do pojawienia się dużego rozbłysku. I rzeczywiście. Obserwatoria w Nowym Meksyku i Kolorado poinformowały o pojawieniu się rozbłysku widzianego gołym okiem, a obserwatorium w Massachusetts zanotowało niezwykle wysoki poziom emisji radiowej. Burza geomagnetyczna trwała przez kilkadziesiąt godzin. Z najnowszych analiz wiemy, że Słońce zakłóciło wówczas nie tylko działanie systemu wczesnego ostrzegania. Na terenie USA problemy z komunikacją radiową trwały niemal przez tydzień, a zorzę polarną widziano aż w stanie Nowy Meksyk. Pułkownik Snyder i autorzy badań mówią, że właściwa diagnoza sytuacji spowodowała, iż wojskowi zaczęli uznawać pogodę kosmiczną za czynnik wpływający na operacje wojskowe i zdecydowali o zainwestowaniu większych środków w systemy monitorowania i przewidywania pogody kosmicznej. « powrót do artykułu
  14. Z opublikowanego 8 sierpnia raportu Greenpeace'u wynika, że zasługą pszczół jest aż 4,1 mld zł z całkowitej wartości produkcji rolnej w Polsce. Jak podkreślają ekolodzy, raport pt. "Nie tylko miód. Wartość ekonomiczna zapylania upraw rolniczych w Polsce w 2015 roku" powstał dzięki wsparciu osób, które wzięły udział w 3. edycji akcji Adoptuj Pszczołę. Wartość ekonomiczną pracy pszczół określono nie tylko w skali kraju, ale i poszczególnych województw. Największe korzyści z pracy tych owadów (1,13 mld zł) odniosło województwo mazowieckie. Na drugim miejscu znalazło się województwo lubelskie (774 mln zł), a na trzecim łódzkie (372 mln). Ekolodzy podkreślają, że cechą wspólną tych 3 województw są duże areały sadów. Najmniejszą wartość zapylania odnotowano na Śląsku (39 mln zł) i Podlasiu (32 mln zł). Raport "Nie tylko miód" pokazuje, jak ważne są pszczoły dla rolnictwa. Bez ich ciężkiej pracy nie byłaby możliwa uprawa wielu owoców i warzyw, które są kluczowe dla polskiej gospodarki. Dlatego musimy zrobić wszystko, by skutecznie chronić owady zapylające. [...] Polska jest jednym z krajów UE o największej dynamice wzrostu sprzedaży pestycydów. [To] oraz kierunek, w jakim rozwija się obecnie polskie rolnictwo, dążące do zwiększania areału monokulturowych upraw, to podcinanie gałęzi, na której siedzimy - powiedziała Katarzyna Jagiełło z Greenpeace Polska. Jak napisano w raporcie, zapylanie przez pszczoły i inne zwierzęta jest niezbędne do prawidłowego rozwoju m.in. jabłek, pomidorów, truskawek, wiśni, ogórków, dyni i rzepaku, czyli roślin, których Polska jest ważnym unijnym, a nawet światowym producentem i eksporterem. Do upraw o największej wartości zapylania należą w Polsce jabłka (ponad 1,4 mld zł), rzepak (ok. 1 mld), maliny (ok. 400 mln), wiśnie i czereśnie (ok. 400 mln) oraz ogórki (200 mln). Wartość zapylania różnych upraw określono także dla poszczególnych województw. Raport został oficjalnie przekazany ministrowi rolnictwa Krzysztofowi Jurgielowi. « powrót do artykułu
  15. Władze Nikaragui nawiązały współpracę z General Electric (GE) i Samem Cossmanem, podróżnikiem zwanym nurkującym w wulkanach, by zamontować w wulkanie Masaya czujniki Wi-Fi. Wg wulkanologa Guillerma Caravantesa, Masaya stwarza realne zagrożenie nawet dla milionów żyć. Erupcja może się zacząć w każdej chwili, dlatego tak ważne jest przewidywanie tego typu zdarzeń. W projekcie biorą udział przedstawiciele wielu zawodów, w tym inżynierowie czy były astronauta. Specjaliści zjadą na linie do wulkanu (na głębokość 365 m) i zamontują tam czujniki Wi-Fi, które będą na bieżąco gromadzić dane na temat poziomu gazów, temperatury, grawitacji i ciśnienia. Mają one trafiać do internetowej platformy Predix GE. Zasadniczo celem jest zainstalowanie czujników i stworzenie najskuteczniejszego systemu wczesnego ostrzegania na świecie - podkreśla Cossman, dodając, że w przyszłości podobne rozwiązania można by wykorzystać w innych regionach. Długoterminowym celem jest podłączenie wszystkich wulkanów. To będzie fantastyczne. Jak lekarze będziemy w stanie monitorować w czasie rzeczywistym "parametry życiowe" wulkanów. « powrót do artykułu
  16. Amerykańskie siły powietrzne (US Air Force) chcą poprawić długodystansową komunikację radiową... detonując w górnych warstwach atmosfery bomby plazmowe. Nie od dzisiaj wiadomo, że fale radiowe lepiej odbiera się w nocy. Krzywizna Ziemi powoduje, że większość sygnałów radiowych wysyłanych z powierzchni planety można - bez ich ponownego wzmocnienia - odbierać najwyżej w odległości 70 kilometrów. Jednak fale radiowe można odbijać od jonosfery. Wędrują one wówczas zygzakiem i docierają na znacznie większe odległości. W nocy gęstość jonosfery jest większa, dzięki czemu fale są lepiej odbijane. Dlatego też manipulacja gęstością jonosfery wpływa na jakość komunikacji radiowej. Z faktu tego korzysta HAARP (High Frequency Active Auroral Research Progra). To wojskowy program badawczy, którego celem jest badanie procesów zachodzących w atmosferze i próba wpływania na nie tak, by mieć wpływ na działanie systemów komunikacyjnych. Teraz US Air Force chce mieć do dyspozycji bardziej efektywny sposób manipulowania jonosferą. Wojskowi myślą o grupie niewielkich satelitów, które kierowałyby do jonosfery duże ilości zjonizowanego gazu. Naukowcy mają nadzieję, że dzięki temu z jednej strony będą w stanie złagodzić negatywny wpływ wiatru słonecznego na system GPS, z drugiej zaś - w razie potrzeby zablokować komunikację z satelitów przeciwnika. Aby zrealizować swoje plany, wojskowi muszą pokonać dwie poważne przeszkody. Pierwszą z nich jest stworzenie miniaturowego wydajnego generatora plazmy, który zmieści się w miniaturowym satelicie. Drugi to problem związany z rozprzestrzenianiem się gazu po jego uwolnieniu. Wiadomo, że USAF wybrało trzy propozycje, z których najlepsza przejdzie do drugiej fazy badań, a opracowany generator plazmy będzie testowany w komorach próżniowych i podczas lotów kosmicznych. Nad jedną z propozycji pracuje firma General Sciences z Pennsylvanii, której pomagają uczeni z Drexler University. Pomysł polega na wykorzystaniu reakcji chemicznej do podgrzania kawałka metalu powyżej punktu topnienia. Odparowujący metal ma wchodzić w reakcję z tlenem w atmosferze i wytwarzać plazmę. Drugi zespół składa się z firmy Enig Associates i University of Maryland. Jego członkowie chcą detonować niewielkie bomby i zamieniać energię wybuchu w energię elektryczną. Zmiana formy eksplozji pozwoli na uzyskanie chmur plazmy o różnym kształcie. Na razie projekt znajduje się na bardzo wczesnym etapie badań i nie wiadomo, czy uda się spełnić założone cele. David Last, były prezes brytyjskiego Królewskiego Instytutu Nawigacji wątpi, by udało się zapobiec negatywnemu wpływowi wiatru słonecznego na GPS. Przypomina, że w takich wypadkach na działanie wiatru wystawiona jest niemal połowa planety. Ochrona jej przed wiatrem słonecznym wymagałaby błyskawicznej reakcji na olbrzymią skalę. « powrót do artykułu
  17. Sezonowe alergie mogą zmieniać mózg. Naukowcy wykazali, że myszy wystawiane na oddziaływanie alergenu produkowały więcej neuronów niż gryzonie z grupy kontrolnej (autorzy publikacji z Frontiers in Cellular Neuroscience posłużyli się modelem alergii na pyłki traw). Zespół przyglądał się hipokampowi, a więc części mózgu odpowiedzialnej za tworzenie wspomnień, w której zachodzi neurogeneza. Zaobserwowano, że w czasie reakcji alergicznej następował wzrost liczby powstających komórek nerwowych. Co ciekawe, Austriacy stwierdzili, że o ile reakcja alergiczna pobudza układ odpornościowy w innych częściach ciała, o tyle na mikroglej wpływa dokładnie odwrotnie (dochodzi do jego dezaktywacji). Byliśmy bardzo zaskoczeni, widząc dezaktywację mikrogleju w hipokampie. Po części zapewne dlatego, że inne badania wykazały odwrotny wpływ na mikroglej po zakażeniu bakteryjnym - opowiada Barbara Klein z Prywatnego Uniwersytetu Medycznego Paracelsusa w Salzburgu. Akademicy zastanawiają się, czy w związku z wpływem reakcji alergicznej na neurogenezę starzenie mózgu przebiega u osób podatnych na alergię inaczej niż u reszty ludzi. Drugim ważnym zagadnieniem wydaje się też ewentualny wpływ alergii na pamięć. « powrót do artykułu
  18. Nastolatkowie, którzy regularnie grają w gry online zwykle osiągają lepsze wyniki w szkole, twierdzą naukowcy z RMIT University w Melbourne. Jednak ci, którzy codziennie korzystają z Facebooka czy czatów mają gorsze wyniki. Do takich wniosków doszedł profesor Alberto Posso, który przeanalizował wyniki testów PISA. Testy rozwiązywało ponad 12 000 uczniów w wieku 15 lat. Zebrano też dane dotyczące ich aktywności online. Uczniowie, którzy niemal codziennie grali w gry online otrzymali średnio o 15 punktów ponad średnią w teście matematycznym i 17 punktów ponad średnią w testach wiedzy ogólnej. Gdy grasz w takie gry musisz rozwiązać różne problemy, by dostać się na kolejny poziom. A problemy te zawierają w sobie niektóre z ogólnych wiadomości i umiejętności, jakie nabywa się w szkole - mówi uczony. Nauczyciele powinni uwzględnić włączenie do programów popularnych gier wideo, o ile nie zawierają one scen przemocy - dodaje. Okazało się też, że uczniowie, którzy codziennie korzystali z Facebooka lub czata uzyskiwali średnio o 20 punktów mniej od tych, którzy nigdy z mediów społecznościowych nie korzystali. Regularne używanie mediów społecznościowych to - oczywiście - strata czasu, który mógłby zostać przeznaczony na naukę. To może też wskazywać, że osoby, które mają problemy z matematyką czy czytaniem wolą się socjalizować niż zajmować nauką - stwierdza Posso. « powrót do artykułu
  19. Profesor Aaron Lindenberg stoi na czele 19-osobowego zespołu naukowego ze SLAC National Accelerator Laboratory, z którego badań wynika, że opracowywana właśnie technologia bazująca na nowej klasie półprzewodników pozwoli na skonstruowanie układów pamięci pracujących nawet 1000-krotnie szybciej niż obecne. Tysiąckrotne zwiększenie prędkości w połączeniu z niskim zużyciem energii wkazuje drogę dla przyszłych pokoleń pamięci, które przewyższą wszystko, czym dysponujemy dotychczas - stwierdził Lindenberg. Naukowcy skupili się na materiałach zmiennofazowych, czyli takich, które mogą zmieniać swoją strukturę z uporządkowanej krystalicznej pozwalającej na przepływ elektronów na nieuporządkowaną amorficzną, blokującą elektrony. Grupa Lindenberga opracowała technologię pozwalającą na wielokrotną błyskawiczną zmianę pomiędzy oboma stanami. Do przełączania posłużyły krótkie impulsy cieplne generowane elektronicznie bądź optycznie. Materiały zmiennofazowe są bardzo atrakcyjne dla producentów pamięci, gdyż utrzymują swoją fazę do czasu, aż nie dostarczymy im energii. Można więc budować z nich pamięci nieulotne, które zachowują dane po odłączeniu zasilania. Jednak przechowywanie danych to tylko jedna z pożądanych cech. Drugą jest szybkość pracy. Nikt wcześniej nie badał zachodzących tam procesów w tak krótkich skalach czasowych - mówi Lindenberg. Grupa Lindenberga skupiła się na niezwykle krótkim okresie, w którym struktura amorficzna staje się krystaliczną, czyli gdy "0" przeistacza się w "1". Przez bardzo krótką chwilę elektrony są w stanie przepływać przez strukturę amorficzną. Stan taki naukowcy nazwali "amorphous-on". Skomplikowana infrastruktura badawcza pozwoliła im stwierdzić, że po wysłaniu impulsu faza "amorphous-on" pojawia się już w czasie krótszym niż 1 pikosekunda. Okazuje się zatem, że z materiałów zmiennofazowych można budować układy pamięci, które będą działały wielokrotnie szybciej od obecnych. Mimo, że naukowcy nie badali, ile czasu zajmuje pełne przejście od fazy amorficznej do krystalicznej i z powrotem, uzyskane przez nich wyniki sugerują, iż w przyszłości możliwe jest zbudowanie superszybkich układów pamięci. Myślę, że wykazaliśmy, iż materiały zmiennofazowe zasługują na uwagę - stwierdził Lindenberg. « powrót do artykułu
  20. Czytanie książek wiąże się z dłuższym życiem. Naukowcy z Uniwersytetu Yale wykorzystali dane 3635 osób w wieku 50+, biorących udział w większym studium dotyczącym zdrowia. Wyodrębniono 3 grupy: 1) nieczytającą książek, 2) czytającą do 3,5 godziny tygodniowo i 3) czytającą ponad 3,5 godziny tygodniowo. Autorzy publikacji, która ukazała się na łamach pisma Social Science & Medicine, stwierdzili, że czytelnikami są częściej kobiety, osoby z wykształceniem na poziomie college'u oraz osiągające wyższy dochód. Okazało się, że w porównaniu do nieczytających, w przypadku ludzi czytających do 3,5 godz. tygodniowo i ponad 3,5 godz. tygodniowo prawdopodobieństwo zgonu w 12-letnim okresie obserwacyjnym było, odpowiednio, o 17 i 23% niższe. Jak wyliczyli Amerykanie, bibliofile żyli średnio niemal 2 lata dłużej. Związek między długością życia a czytaniem gazet i magazynów także występował, ale był nieco słabszy. Korzyści wynikające z czytania utrzymywały się po wzięciu poprawki na wiele czynników, w tym na stan posiadania, wykształcenie czy możliwości poznawcze - podsumowuje prof. Becca R. Levy. « powrót do artykułu
  21. Naukowcy od dawna zastanawiają się, dlaczego do dnia dzisiejszego z rodzaju Homo przetrwał jedynie Homo sapiens. I dlaczego nie dotrwał Homo neanderthalensis. Uczeni z kanadyjskiego Simon Fraser University znaleźli dowody sugerujące, że Homo sapiens przetrwał epokę lodową, gdyż wynalazł rodzaj kurtki z kapturem. Sztuka ta nie udała się neandertalczykom, przez co nie mogli oni odpowiednio się ogrzać. Naukowcy skupili się na porównywaniu obozowisk Homo sapiens i Homo neanderthalensis, szukając podobieństw i różnic. Jedną ze znaczących różnic był brak w obozowiskach neandertalczyków śladów świadczących, że używali oni skór do produkcji ciepłych okryć. Wśród badanych 56 obozowisk Homo sapiens znaleziono pozostałości sugerujące, że ludzie pozyskiwali futra lisów, królików i rosomaka tundrowego. Znaczące jest szczególnie to ostatnie zwierzę, gdyż do dzisiaj ludy Arktyki korzystają z jego wyjątkowo ciepłego futra. Tam, gdzie obozowali Homo sapiens znaleziono też igły i narzędzia do skrobania skór, co stanowi kolejne dowody na szycie ubrań. Ponadto znalezione na Syberii figurki sprzed 24 000 lat przedstawiają postaci w futrach z kapturami. Nie mamy zaś żadnych dowodów, by neandertalczycy w podobny sposób przygotowywali ubrana. Zagadką pozostaje czy neandertalczykom zabrakło inteligencji, by wytwarzać ubrania z futer czy też uniemożliwiła to ich kultura. Przypomnijmy, że przed kilkoma miesiącami postawiono hipotezę, iż to wyższość kulturowa pozwoliła Homo sapiens wygrać z neandertalczykami. « powrót do artykułu
  22. Złowieszcza muzyka, którą podkłada się pod nagrania rekinów w filmach przyrodniczych, sprawiają, że ludzie bardziej boją się tych ryb. Te negatywne emocje utrudniają z kolei ochronę zagrożonych gatunków. Zespół prof. Andrew Nosala z College'u św. Katarzyny w San Marcos pokazał 2100 osobom 1-minutowy klip z rekinami. Był on niemy albo okraszony złowieszczą bądź krzepiącą muzyką. Okazało się, że ludzie, którzy oglądali nagranie z budzącą grozę muzyką, oceniali rekiny bardziej negatywnie. Choć wykorzystanie złowieszczego podkładu w produkcjach dokumentalnych, serwisach informacyjnych, a nawet pokazach na żywo z rekinami kusi z powodu chęci zmaksymalizowania aspektów rozrywkowych, zniekształcając postrzeganie ryb przez widzów, zabieg ten może osłabiać ich wartość edukacyjną. Nosal postanowił się zająć tym zagadnieniem, gdy odkrył, że muzyka towarzysząca rekinom jest często złowieszcza i niepokojąca jak w "Szczękach", podczas gdy podkład związany z innymi zwierzętami, np. delfinami, można opisać jako majestatyczny czy figlarny. Profesor ma nadzieję, że wyniki opisane na łamach PLoS ONE spowodują, że filmowcy zastanowią się dwa razy, nim w przyszłości skojarzą z rekinami złowróżbną muzykę. « powrót do artykułu
  23. Krążki międzykręgowe (dyski) mają 24-godzinne zegary biologiczne. Stan zapalny zaburza ich działanie. Jak wyjaśniają naukowcy, podstawowymi przyczynami degeneracji krążków i bólu pleców są starzenie i stan zapalny. Zespół z Uniwersytetu w Manchesterze wykazał, że oba zjawiska prowadzą do zaburzenia zegara biologicznego. Brytyjczycy podkreślają, że dobrą ochroną dla zegarów biologicznych jest regenerujący sen. Wg nich, pomóc może także unikanie nocnych zmian i praca w regularnych godzinach. Dodatkowo okazuje się, że przeciwbólowe niesteroidowe leki przeciwzapalne mogą być skuteczniejsze, jeśli podczas ich zażywania weźmie się pod uwagę rytmy okołodobowe. Wiadomo od lat, że w konsekwencji cyklu czuwania i spoczynku rano jesteśmy o ok. 2 cm wyżsi niż w porze kładzenia się spać. Odkrycie zegarów biologicznych w dyskach może po raz pierwszy wyjaśnić rytmiczną fizjologię kręgosłupa - podkreśla dr Qing-Jun Meng. Dbanie o zegar biologiczny może się przydać w zarządzaniu leczeniem lub opóźnieniu początku bólu pleców. Bazując na naszych wynikach, mamy nadzieję, że by zapewnić skuteczniejsze rozwiązanie, będziemy kiedyś w stanie połączyć niesteroidowe leki przeciwzapalne z substancjami obierającymi na cel zegar. Dwudziestoczterogodzinny zegar biologiczny ujawniono w tkance krążków transgenicznych myszy i w ludzkich próbkach. Autorzy publikacji z Annals of the Rheumatic Diseases śledzili białko zegara za pomocą bioluminescencyjnych markerów (ich błyski odpowiadały aktywności zegara dysku). Stan zapalny zaburza działanie zegara, ale leczenie pozwala odwrócić to zjawisko. Nasze badanie pokazuje, że jeśli z komórek krążka międzykręgowego myszy usunie się zegar biologiczny, w ciągu 6 miesięcy stan zapalny stanie się bardzo widoczny, a dysk będzie cieńszy o 20-30%. W ciągu 12 miesięcy odkryliśmy [zaś] dowody włóknienia, pogrubienia i bliznowacenia tkanki łącznej, a więc częstych objawów ludzkiej degeneracji dysków - opowiada prof. Judith Hoyland. Przyspieszone starzenie w bezzegarowym modelu wskazuje na to, że sprawny zegar może pomóc w spowolnieniu starzenia kręgosłupa i odroczeniu jego chorób. Brytyjczycy cieszą się ze znalezienia w tkance dysku aż 607 rytmicznych genów. Wiele z nich bierze udział w szlakach kluczowych dla zdrowia krążków. « powrót do artykułu
  24. Naukowcy z Imperial College London twierdzą, że możliwe jest stworzenie nowej formy światła poprzez powiązanie światła z pojedynczym elektronem. Ma to pozwolić nie tylko na stworzenie komputerów optycznych ale również na badanie zjawisk kwantowych w widzialnej skali. Gdy światło pada na jakiś materiał fotony wchodzą w interakcję z olbrzymią liczbą elektronów. Jednak teoretyczne obliczenia wykazały, że możliwe jest wykorzystanie izolatorów topologicznych tak, by światło weszło w interakcje z pojedynczym elektronem. Wówczas doszłoby do takiego połączenia światła i elektronu, że powstałaby nowa forma światła wykazująca właściwości zarówno fotonów jak i elektronów. Na przykład takie światło nie podróżowałoby, jak zwykle, po linii prostej, ale mogłoby poruszać się tak, jak elektron. Zespół doktora Vincenzo Gianniniego przeprowadził modelowanie zachowania się światła i nanocząstki wykonanej z izolatora topologicznego. Wykazało ono, że gdy doszłoby do takiej interakcji, światło nabyłoby nieco właściwości elektronu, a elektron - światła. Gdy elektrony przemieszczają się wzdłuż jakiegoś materiału, zatrzymują się, gdy materiał ten ma defekt. Z modeli zespołu Gianniniego wynika, że elektron skojarzony ze światłem podróżowałby dalej, mimo niedoskonałości materiału. Dzięki temu można by stworzyć miniaturowe obwody fotoniczne, które byłyby znacznie bardziej odporne na wszelkie niedoskonałości niż dzisiejsze układy elektroniczne. Wyniki naszych badań będą miały olbrzymie znaczenie dla naszego sposobu postrzegania światła. Izolatory topologiczne zostały odkryte w ubiegłej dekadzie, a już teraz poznajemy dzięki nim nowe zjawiska i możemy badać istotne idee fizyczne - mówi doktor Giannini. Zdaniem uczonego najnowsze odkrycie pozwoli też na takie skalowanie światła, że znacznie łatwiej niż obecnie będzie można obserwować zjawiska kwantowe. « powrót do artykułu
  25. Od początku 2016 r. ukazało się sześć kolejnych tomów inwentarza jaskiń Polski, zawierających opisy ponad tysiąca obiektów. Obecnie liczba tomów inwentarza wynosi 32. Na stronie: http://jaskinie.pgi.gov.pl można już obejrzeć w sumie ponad 4 tys. jaskiń i podobnych obiektów przyrodniczych w Polsce. Sześć kolejnych tomów inwentarza jaskiń Polski wydał w pierwszym półroczu 2016 r. Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk o Ziemi (PTPNoZ). Prace zlecone przez Państwowy Instytut Geologiczny – Państwowy Instytut Badawczego (PIG-PIB) sfinansował Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW). Projekt kosztował 1,28 mln zł - poinformował rzecznik prasowy NFOŚiGW Sławomir Kmiecik w komunikacie przesłanym PAP. Najnowsze tomy zawierają dokumentację ponad tysiąca jaskiń z obszaru Karpat, Tatrzańskiego Parku Narodowego i Wyżyny Olkuskiej. Inwentaryzacja ma zasięg ogólnopolski i jest realizowana od lat 80. XX w. W ramach działalności PTPNoZ prowadzi ją dr Jerzy Grodzicki, we współpracy z taternikami jaskiniowymi z polskich klubów speleologicznych. W latach 2008-2011 - dzięki współpracy PTPNoZ oraz PIG-PIB – w Centralnej Bazie Danych Geologicznych utworzono podsystem Jaskinie Polski wraz z internetową aplikacją do prezentacji danych o tych obiektach. Prace te również finansował NFOŚiGW. W sumie serwis internetowy Jaskinie Polski udostępnia już informacje o ponad 4100 jaskiniach i podobnych obiektach przyrodniczych w naszym kraju. Informuje o ich lokalizacji, zawiera opisy, dane bibliograficzne i przyrodnicze, plany, przekroje i zdjęcia. Jak podkreśla NFOŚiGW, serwis Jaskinie Polski stanowi najbardziej aktualne kompendium udokumentowanej wiedzy o jaskiniach. Jest też źródłem referencyjnych danych przestrzennych i może służyć jako materiał wyjściowy do badań naukowych, działalności dydaktycznej, turystycznej czy sportowej. Sześć nowych tomów inwentarza (każdy - w liczbie pięciuset egzemplarzy) przekazano samorządom, uczelniom, instytutom oraz organizacjom sportowym i turystycznym. Można się z nimi zapoznać m.in. w Bibliotece Narodowej, Bibliotece Naukowej PIG–PIB, bibliotekach oddziałów Instytutu i w Wydziale Geologii i Górnictwa NFOŚiGW. Inwentarz jaskiń Polski w postaci książkowej i internetowej ma służyć realizacji programów ochrony przyrody i środowiska (a szczególnie obszarów prawnie chronionych na poziomie gmin), regionów i całego kraju. Wpisuje się w program monitorowania terenów potencjalnie zagrożonych ruchami masowymi (oznaczono jaskinie znajdujące się w obrębie osuwisk) oraz uzupełnia dane o najcenniejszych obiektach przyrody nieożywionej w Polsce (są one zawarte w odrębnym serwisie – Geostanowiska http://geostanowiska.pgi.gov.pl). Prace inwentaryzacyjne i wydawnicze dla polskich jaskiń mają być kontynuowane. Zakres tematyczny zostanie określony dopiero w przygotowywanym na lata 2017-2018 planie wydawniczym. Ma być skonkretyzowany w kolejnej umowie z NFOŚiGW. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...