Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

mikroos

Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    9800
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31

Zawartość dodana przez mikroos

  1. Nie wierzę, Ania na forum! A nawiązując do tematu: osobiście dopatrywałbym się przyczyny tego zjawiska raczej w działaniu narządu wzroku. Skoro w obszarze wyostrzonej ostrości oka znajduje się obiekt o jaskrawym kolorze (o ile pamiętam, czerwony jest najłatwiej dostrzegalnym z kolorów i najbardziej zwracającym uwagę), to podświadomie skupiamy na nim część uwagi, przez co trudniej nam wymierzyć precyzyjnie w dość odległy od tego punktu bok bramki.
  2. Gdzie to znalazłeś? Ja widzę tylko stwierzdenie korelacji, a nie identyfikację przyczyny i efektu. Zakładając, że jest to prawda(!), można to wyjaśnić bardzo łatwo: skoro nikotyna zaburza pracę mózgu (bądź co bądź, wywołuje w nim nierównowagę biochemiczną i powoduje niedotlenienie), działając na etapie rozwoju mózgu będzie ona bardziej szkodliwa, niż przy odziaływaniu na mózg dojrzały. To dokładnie takie samo zjawisko, jak w przypadku alkoholu.
  3. Wiesz, na fizyce obliczyłem kiedyś, że auto jadące z prędkością 10 m/s ze skrzynią biegów ustawioną na luz jest w stanie wjechać na podjazd o wysokości Mount Everestu... oczywiście raz na n powtórzeń i o ile potraktuje się je jako falę materii. Czytaj: szukanie dziury w całym rzadko jest dobrym pomysłem na uprawianie nauki. A jak fakty będą mówiły inaczej, to tym gorzej dla faktów!
  4. W takim razie skąd tak uderzająca korelacja, na dodatek dająca się logicznie wyjaśnić?
  5. Problem w tym, że w praktyce fitoremediacja okazuje się tak naprawdę bardzo nieskuteczna. Czas oczyszczania gleby czy wody jest tak długi, że praktycznie mija się to z celem.
  6. O, kolejny pomysł na bioremediację? Ile to już lat się o tym gada? 20? 30? Podobno mieliśmy już nawet rośliny, które zżerały ropę, a potem same ginęły po wyczyszczeniu gleby i robiły miejsce dla kolejnych... tylko dlaczego ciągle nikt z tego nie korzysta w praktyce? Chyba jednak nie jest aż tak kolorowo, jak się niektórym wydawało. Poza tym TOTALNYM nieporozumieniem jest robienie badań nad rośliną, która ma "uratować środowisko", w warunkach hodowli hydroponicznej. Osobiście uważam, że znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby wykorzystanie gotowych preparatów enzymatycznych produkowanych przez firmy w komórkach bakterii i dodawanie tych preparatów do ścieków.
  7. Problem w tym, że ciągle stosowanie jednego środka nieuchronnie prowadzi do powstania oporności. Poza tym chlorowanie jest fatalną metodą, mającą wpływ na skład chemiczny wody i jej smak. Sanepid z kolei robi przeważnie tylko badania ilościowe, a nie jakościowe, tzn. nie prowadzi antybiogramów (zresztą nawet gdyby prowadził, to w momencie wykrycia niebezpiecznych bakterii mogłoby już być za późno).
  8. Tu się zgadzam i poważne traktowanie historii narodu jest jedną z niewielu rzeczy, za które naprawdę tego człowieka szanuję i które wspominam naprawdę dobrze. Szkoda, że ta postawa tak często przeradzała się w pieniactwo i ofensywną postawę wobec innych narodów/polityków, ale na swój pokrętny sposób z pewnością był to gorący patriota.
  9. Jeżeli niektórzy polecieli tylko dlatego, że czuli presję, a nie dlatego, że naprawdę chcieli, to tych jednostek nie jest mi żal w najmniejszym nawet stopniu.
  10. A więc zaczyna się tradycyjny bełkot zwolennika teorii spiskowej: dowodem na istnienie spisku jest brak dowodów na istnienie spisku!
  11. Co masz na myśli przez wywieranie presji przez społeczeństwo? Nie bardzo rozumiem tę wypowiedź.
  12. Ależ oczywiście, że topiono! Te same kwoty wydane bezpośrednio na realizację ziemskich potrzeb dałyby znacznie lepsze efekty, niż załatwianie sprawy drogą absolutnie okrężną. Przypominam, że w przeliczenu na dzisiejszą kasę program Apollo kosztował 100 mld dolarów.
  13. Skoro i tak te osoby byłyby w kontakcie, to dlaczego epidemii syfilisu nie było przed powstaniem Facebooka? Przecież e-maile już istniały, Skype i inne komunikatory też. Najwidoczniej FB uruchomił jakiś mechanizm, który umożliwił ludziom nawiązywanie przypadkowych kontaktów seksualnych i zwiększenie częstotliwości transmisji chorób. Jak pokonać problem? Mam dwie odpowiedzi: 1. To, że Facebook jest współwinny, nie oznacza jeszcze, że jego użytkownicy mają prawo zasłaniać się tym faktem i odwracać w ten sposób uwagę od własnej głupoty (w tym wariancie zakładam, że FB nie musi ponosić realnej odpowiedzialności) 2. Jako globalna korporacja mogliby choćby rozpocząć kampanię informacyjną na rzecz bezpiecznego seksu. Nie mówię tu o nachalnym moralizowaniu, ale choćby o uświadamianiu ludziom, że syfilis to nie XIX-wieczna choroba niemyjących się wieśniaków, ale problem narastający nawet w bogatych społeczeństwach (ten wariant zakłada z kolei, że istnieje w firmie dobra wola i chęć podjęcia takich działań - moim zdaniem nie powinno to być wymuszane).
  14. A nie sądzisz, że było dokładnie odwrotnie, tzn. że portal powstał w reakcji na ludzką potrzebę? Przykład noży jest nieadekwatny - one nie powstały po to, by ktoś dał upust swojej potrzebie zabijania, tylko do krojenia. Portal społecznościowy powstaje tymczasem po to, żeby każdy mógł wyrazić swoje poglądy, niezależnie od ich treści (a więc w domyśle powstał m.in. po to, by umożliwić ludziom szerzenie zachęty do nieodpowiedzialnej aktywności seksualnej). Poza tym weź pod uwagę, że producent noży nie ma realnego wpływu na sposób, w jaki używany jest jego produkt. W przypadku Facebooka możliwe jest tymczasem kontrolowanie treści, więc jeżeli nikt niczego z nimi nie robi pomimo świadomości zagrożenia, wówczas oznacza to współodpowiedzialność za efekty ich publikowania. Odpowiedzialnośc nie jest oczywiście stuprocentowa, ale nie możesz mówić, że FB nie jest winny temu zjawisku.
  15. Skoro ludzie byli ci sami i tacy sami, a skala zjawiska pogorszyła się po powstaniu portalu, wówczas oczywistym jest, że istnienie portalu ma udział w tym pogorszeniu. Jak znam życie, gdyby z góry stwierdzono, że to nie portal ponosi winę, a jego użytkownicy, wówczas powstałaby teoria o chronieniu interesów gigakorporacji.
  16. Ja z taką uwagą techniczną: wiem, Jurgi, że bardzo dbasz o czystość polszczyzny (i za to wielki ukłon), ale czy nie lepiej byłoby jednak używać skrótu ISS zamiast niewiele mówiącego na pierwszy rzut oka MSK?
  17. Nie do końca, bo wszystko zależy od konstrukcji umowy. Nie widziałem jej na oczy, ale jeżeli w umowie jest np. napisane, że dobrowolnie zrzekasz się części praw (w tym np. prawa do modyfikacji software'u), wówczas roszczenia jak najbardziej można wysunąć. Osobna sprawa, że bardzo łatwo jest po takiej modyfikacji pozbawić użytkownika gwarancji - wystarczy oprzeć się na założeniu, że sprzęt działał w oparciu o nietestowany soft, więc nie było możliwe zapewnienie prawidłowego działania urządzenia.
  18. 499$ za urządzenie bez łączności przez USB? Skwituję to tylko pobłażliwym uśmiechem Dla mnie EOT, bo nie widzę dla tej dyskusji konstruktywnej przyszłości.
  19. Wzajemnie, tyle że z bezkrytycznym łykaniem marketingowego bełkotu Dlaczego? Jedno i drugie wymaga ingerencji użytkownika i sprawia, że po wyjęciu z pudełka produkt nie nadaje się do normalnego użytku Może porównaj sobie ceny na bardziej rozwiniętym rynku, np. smartfonow lub laptopów. Apple jest ABSURDALNIE drogi. Albo łyka marketingową papkę i łapie się na swoim błędzie po miesiącu, bo w momencie zakupu z góry zakłada, że w roku 2010 totalnym idiotyzmem jest robienie komputera (czy też urządzenia komputeropodobnego) bez USB. A szybkoś transferu? A opłaty w przypadku 3G? I to ma być wygoda użytkowania, że muszę ze sobą nosić jeszcze jakiś kabel? Dla mnie i dla bardzo wielu ludzi wręcz gigantyczny. Nie zauważyłem - Apple nawet wychwala jego mobilność, a co to za mobilność, skoro ogranicza się ona do ścian własnego domu? I po co w takim razie chwalić się 10-godzinną pracą na baterii, skoro masz co dwa metry gniazdko elektryczne? LOL! No widzisz, tu jest właśnie problem, że ja nie, ale większość fanów Apple'a tak i to wręcz fanatycznie (za co potem słono płacą, dosłownie i w przenośni). Zawsze najłatwiej jest tak powiedzieć, kiedy nie umie się obronić swojego stanowiska.
  20. W przypadku smartphone'a masz dokładnie odwrotne zjawisko, czyli wzrost kosztów w związku z miniaturyzacją. W przypadku iPada (i całej rodziny "i") mimo wszystko cena jest niewspółmierna do jakości. Nie patrzmy na produkty zapowiadane, tylko na te, które są na rynku już dziś - smartphone HTC o porównywalnej cenie do iPhone'a będzie go bił na głowę pod względem funkcjonalności, podobnie większość odtwarzaczy-konkurentów iPoda.
  21. Osobiście nie miałbym nic przeciwko iPadowi (zgadzam się: nie każdy potrzebuje laptopa z jego pełną funkcjonalnością), gdyby tylko jego cena odzwierciedlała ubogie możliwości techniczne. W normalnej sytuacji jest np. tak, że netbook może mniej od laptopa, ale jest znacznie tańszy, natomiast tutaj mamy karykaturalną wręcz sytuację, w której za ładny design dopłaca się dobre 50% ceny porównywalnego produktu produktu innej firmy. Efektem jest cena całkowicie oderwana od rzeczywistości, w której ogromną częścią jest opłata za możliwość lansowania się.
  22. Problem w tym, że nikt nie kupi dobrowolnie urządzenia gorszego, gdy musi za nie dodatkowo zapłacić więcej niż u konkurencji (i to nawet wtedy, gdy połowy tych dodatkowych funkcji nie potrzebuje!). W przypadku iPada mamy dokładnie taką kombinację: obiektywnie gorszy (jednozadaniowość!! Nie powiesz mi, że ludziom to nie zacznie prędzej czy później przeszkadzać) sprzęt przy znacznie wyższej cenie. I znów: problem w tym, że ogromna część osób, które dały się złapać na marketng Apple'a, jeszcze sobie nie uświadomiła, jak bardzo potrzebne są niektóre funkcje dziś uznawane za absolutnie oczywiste. I pewnie brak USB też Tobie nie przeszkadza, bo kto by potrzebował tak idiotycznych gadżetów? Ale to przecież żadna brednia - cała popularność Apple'a bierze się właśnie z maksymalizacji bling factoru jego produktów. Co do łamania zabezpieczeń - wybacz, ale w ten sam sposób można mówić, że Fiat 126p to genialny samochód, bo wystarczy wymienić mu tylko silnik, nadwozie, zawieszenie, fotele i układ kierowniczy, i już będzie śmigał prawie jak królik po koksie.
  23. Ok, patent dostaje firma, ale odkrycia dokonuje uczelnia za państwową kasę. IMHO nie powinno to tak wyglądać. Bardzo niekoniecznie - w Stanach obowiązuje przecież system "first to invent". Gdyby to jeszcze rzeczywiście tak funkcjonowało... Jakoś nie przekonuje mnie ten argument, bo w ten sam sposób można by było poprzeć socjalizm na rzecz wsparcia zakładów produkcji samochodów: "dajcie nam kasę, bo dajemy pracę ludziom, którzy bez tej pracy będą ubodzy".
  24. Swoją drogą, nachodzi mnie jeszcze jedna myśl: jakim prawem uczelnie mają prawo do patentowania odkryć dokonanych dzięki pieniądzom podatników? IMO jeżeli na grant zrzuca się społeczeństwo, wszelkie odkrycia dokonane przez uczelnię (nawet jeśli jest ona firmą, a nie instytucją państwową, jak ma to miejsce w USA) powinny trafiać do public domain.
  25. mikroos

    Szósty smak

    Ja też nie bardzo przypominam sobie 5. smak podstawowy... :
×
×
  • Dodaj nową pozycję...