Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

mikroos

Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    9800
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31

Zawartość dodana przez mikroos

  1. mikroos

    Kobieta dzień po

    Niekoniecznie. Moja opinia jest taka, że hipotetycznie możliwa jest zdrada pomimo odczuwania miłości (np. klasyczna sytuacja zdrady pod wpływem alkoholu), ale wtedy nie jest to podłość (podłość wymaga świadomości, a ta przy alkoholu jest mocno ograniczona), tylko właśnie głupota w skrajnej postaci. Oraz słabość, rzecz jasna. Idąc tym tropem można by stwierdzić, że wypadki samochodowe są zaplanowane, bo przecież wsiadłeś do samochodu. Bez wahania się zgadzam. Tego nic nie usprawiedliwia.
  2. mikroos

    Kobieta dzień po

    Zgadzam się z Tobą, Barbaro, ale (tu piłeczka leci do Tymka) nawet jeśli do tego dojdzie, wcale nie oznacza to automatycznie, że miłość jest nieaktualna. Można nie być godnym dalszego trwania w związku, ale niekoniecznie musi to oznaczać całkowite wygaśnięcie uczucia.
  3. Pijasz piwo, czy produkty piwopodobne typu Lecha czy Tyskiego, do których często nie dodaje się nawet drożdży, a jedynie preparaty enzymatyczne? Nie pytam przez złośliwość, tylko istnieje taka obawa, że mogłeś w życiu nawet nie wypić nigdy prawdziwego piwa. Moim zdaniem to prawdziwe, robione z drożdży, ma fantastyczny zapach, choć rzeczywiście produkty koncernowe śmierdzą przeokrutnie.
  4. mikroos

    Kobieta dzień po

    Tymku, chyba nie rozróżniasz kilku rzeczy i wrzucasz je do jednego worka. Mam na myśli kolejno: uczucia zdradzającego, uczucia zdradzanej osoby oraz uczucia, na które zdradzający zasłużył wg "uniwersalnej moralności", czymkolwiek by ona nie była. Nie próbuję przez to bronić zdrady(!!!), bo uważam ją za prawdopodobnie najgorszą podłość zaraz po gwałcie, ale nie powinieneś moim zdaniem oceniać, co czuje drugi człowiek. Nie siedzisz w jego głowie i nie wiesz tego. Sprowadzając to do błahostki, żeby lepiej zobrazować: jeśli jesteś przeciwny prowadzeniu po pijanemu, ale raz Ci się zdarzy wsiąść po jednym piwie, nie oznacza automatycznie, że zmieniłeś pogląd. Miałeś chwilę słabości i dopuściłeś się zachowania niewybaczalnego, ale ja, jako osoba trzecia, nie mogę arbitralnie orzec, że od teraz zmieniłeś swoją opinię, bo tego nie wiem.
  5. mikroos

    Nie tylko na raka

    A jeszcze lepiej umrzeć na raka z powodu rezygnacji z terapii! Cóż za kusząca alternatywa!
  6. mikroos

    Nie tylko na raka

    Nie wiem, jak jest z diagnostyką. Po prostu nie mam wiedzy. Natomiast co do działań ubocznych - naprawdę nie dostrzegasz, że w momencie bezpośredniego zagrożenia życia są istotniejsze rzeczy, niż pojawienie się zakrzepów krwi (o poceniu się nie wspomnę, bo to błahostka i zwyczajne bicie piany, biorąc pod uwagę powagę sytuacji), które obecna medycyna potrafi bardzo skutecznie zwalczać?
  7. Dlaczego neurologia miałaby dotyczyć tylko człowieka? Ja się jedynie obawiam, że lada moment zaczniemy tworzyć nowe pojęcie tylko dlatego, że skończyła się środa i zacząl się czwartek. Jeśli nie zatrzyma się tego procesu, będziemy tracili więcej czasu na aktualizację własnej wiedzy o bieżącej nomenklaturze, niż na poznawanie istoty rzeczy i rozumienie nowych zjawisk.
  8. mikroos

    Nie tylko na raka

    Idiotyczny argument napisany przez totalnego ignoranta. Facet nawet nie posiada kwalifikacji, by dostrzec, że wystarczy prosta diagnostyka w kierunku poszukiwania mutacji tego genu (koszt jest na dobrą sprawę pomijalny przy kosztach samej chemoprewencji), by określić, czy warto u danej osoby ten lek podawać. Ale tak to się kończy, gdy ludzie bez jakiegokolwiek wyksztalcenia w danym kierunku próbują wykreować się na ekspertów. W sumie nie ma się czemu dziwić, tantiemy od sprzedaży książki na pewno zachęcają.
  9. Problem jest w tym, że jeśli do tego głupca nie dotrze na czas, że trzeba wprowadzić pewne zmiany, nikt nie przeżyje konsekwencji popełnionych błędów - ani głupiec, ani mędrzec. Można by więc zaryzykować stwierdzenie, że w imię różnorodności być może warto jednak stworzyć pewną hierarchię w stadzie, bo być może niemożliwa jest sytuacja, w której każdy osobnik stada ma równy status. Tu nie chodzi o to, kto jest ważniejszy, tylko o to, kto ma merytoryczne predyspozycje do prowadzenia stada i przekonywania go do swoich racji.
  10. Tylko widzisz, taka np. neurochirurgia to określenie oddające dokładnie założenia tej dziedziny - jest to dział chirurgii zajmujący się układem nerwowym, dla którego nie ma alternatywnej, wygodnej nazwy. Tymczasem neurobiologia to jakiś potworek, bo słowo "neurologia" całkowicie może go zastapić. Zamiast teo stworzono nowe, dłuższe słowo tylko po to, by brzmiało bardziej uczenie, nawet jesli nie wnosi ono żadnej nowej treści.
  11. Jeśli chodzi o angiogenezę, to nigdzie nie napisałem, żeby wyłączać ją trwale Byłoby to bezsensowne choćby ze względu na koszty oraz efekty uboczne stosowania takich leków, które zawsze będą istniały, niezależnie od rozwoju kolejnych preparatów. Zwyczajnie nie wierzę w koncepcję "silver bullets", które będą trafiały wyłącznie w cel. Natomiast rzeczywiście ogromnym problemem jest to, że z jednej strony chciałoby się zablokować dopływ krwi, a z drugiej - ułatwić przepływ leków. Są jednak całkiem ciekawe sposoby, które pomagają nieco ominąć ten problem. Stosuje się np. ogrzewanie mikrofalami, leki z grupy radiouczulaczy, zamknięte krążenie krwi w okolicy guza (można wówczas podać wyższe stężenia cytostatyków) itp. Na pewno jest to wciąż duże wyzwanie. Mimo wszystko moja opinia (podkreślam to słowo: opinia) jest taka, że lepiej mieć guza silnie odciętego od możliwości ekspansji i nieco słabsze efekty leczenia, niż ułatwienie dopływu leków i jednoczesnie ułatwienie guzowi rozsiewu komórek do okolicznych naczyń krwionośnych i limfatycznych. Na identycznej zasadzie łatwiej zabić zwierzę będące w klatce, nawet jeśli trudno do niego sięgnąć nożem, niż wypuścić je z klatki i walczyć z nim twarzą w twarz (wybacz prostackie porównanie, ale oddaje mniej więcej ideę). Oczywiście pozostaje pytanie, czy za 5-10 lat nie osiągniemy takiej skuteczności immunoterapii, przy której zniknie w ogóle potrzeba stosowania klasycznych leków opartych o związki chemiczne. Osobiście mocno wierzę w to, że za dekadę czy dwie wejdą do powszechnego użycia terapie przeciwnowotworowe oparte o komórki, a nie o pojedyncze związki. Czy tak się stanie, zobaczymy. Natomiast co do NMR-u... Opierając się na źródle: www.oe.energy.gov/DocumentsandMedia/mri.pdf mogę napisać, że moc pojedynczego aparatu do MRI to kilkadziesiąt kW. Rzeczywiście, to może oznaczać, że samo zasilanie maszyny kosztuje kilkanaście złotych na godzinę. Problem jest jednak w tym, że ilość wytwarzanego ciepła jest ogromna i nie można takich maszyn używać bez przerwy. Wolę też nie pytać, ile trzeba by było kupić maszyn, by zbadać każdego Polaka raz na rok (plus oczywiście sytuacje nagłe, kiedy badanie byłoby wykonane poza programem). A do tego dochodzi, rzecz jasna, zużycie sprzętu, jego kalibracja, koszty związane z personelem, analizą tak ogromnej ilości danych (pamiętajmy, że mówimy o przeglądaniu obrazów całego ciała w poszukiwaniu kilkumilimetrowych obiektów przy całkowitym braku objawów!) itp. Moja opinia na ten temat jest prosta: jeżeli nigdzie na świecie nie uruchomiono programu przesiewowych badań technikami tomograficznymi, nawet w hiperkapitalistycznych pod względem ochrony zdrowia USA, to widocznie nie jest to jednak opłacalne.
  12. Pamiętaj jednak, że ewolucja naszych ciał absolutnie nie nadąża nad ewolucją kreowanego przez nas stylu życia.
  13. Wtedy komputer usunąłby Ci dane z dysku, bo na trzeźwo nie byłbyś w stanie powtórzyć gestykulacji oznaczającej hasło dostępu do danych Po trzeciej próbie czyszczenie dysku
  14. Tylko sam powiedz, czy nie lepiej po prostu użyć określenia "psychologia ewolucyjna"? Strasznie mnie to irytuje, tak samo jak coraz popularniejsze słowo "neurobiologia" - przeciez oczywistym jest, że neurologia jest działem biologii (lub medycyny, która też jest przeciez nauką biologiczną)!
  15. Ale zwróć uwagę, że nowe naczynka nie powstają w organizmie. Regeneracja zużytych naczyń to jedno, ale wytwarzanie nowych to drugie. angiogeneza nie zachodzi w dojrzałym organizmie, bo nie ma potrzeby - tkanki są już uformowane i nie potrzeba w nich nowych naczyń. Zresztą doskonale pokazuje to przykład Avastinu, przeciwciała monoklonalnego przeciw czynnikowi wzrostu naskórka naczyniowego (VEGF). Wyniki stosowania są naprawdę rewelacyjne, a efekty uboczne wiążą się co najwyżej z reakcją immunologiczną na lek, ale nie z samym zachwianiem angiogenezy. Cena, rzecz jasna, jest już trochę mniej rewelacyjna. To fakt. Ale powtarzam: zablokowanie angiogenezy nie oznacza zniszczenia istniejących naczyń! Skoro one istnieją i guz był w stanie się rozwinąć wykorzystując je, to oznacza to, że jest ich wystarczająco wiele, by podać lek. Problem jest głównie w tym, że ciężko jest podać ten lek bezpiecznie i prosto do guza. Problem w tym, że jedne nowotwory potrafią się rozwijać przez kilkadziesiąt lat (patrz: znamiona barwnikowe - zmiany łagodne, które często dopiero na starość przeradzają się w czerniaka), a inne potrafią podwajać objętość co dwa tygodnie (np. przypadki neuroblastomy dziecięcej). Złotym środkiem jest przeważnie okres jednego roku, ale to jest bardzo statystyczne, a wiadomo, że statystyka jest jak bikini: pokazuje wiele, ale zakrywa to, co nas najbardziej interesuje Owszem, ale moc tych urządzeń jest wręcz astronomiczna. Poza tym takie np. tomografy RTG wymagają także okresowej wymiany lamp, które są bardzo drogie. No, ale zobaczymy, co przyniesie czas. Życzę Tobie i sobie, by NMR czy TK stały się tak popularne, jak dziś zwykły rentgen
  16. Co do angiogenezy - oczywiście, masz rację, ale pomijasz fakt, że równie dobrze wszystko może zajść w odwrotnej kolejności. Najpierw może rozwinąć się sieć nowych naczynek, które początkowo nie będą potrzebne, ale stworzą dogodne mikrośrodowisko do szybkiej ekspansji. Jest to sytuacja średnio prawdopodobna, ale gdy już się wydarzy, rozwój nowotworu mógłby być piorunująco szybki. Swoją drogą, angiogeneza jest bardzo atrakcyjnym celem terapii, gdyż - w przeciwieństwie do pozostałych procesów związanych z nowotworzeniem (a więc podziałami komórki, apoptozą itp.) jest właściwie całkowicie niepotrzebna dorosłemu organizmowi. Dlatego (w teorii) bez porównania łatwiej byłoby całkowicie zablokować angiogenezę w całym organizmie, niż np. wyindukować apoptozę tylko w komórkach nowotworowych. Ale to też na marginesie A z tym ostatnim się zgadzam w pełni. Problem w tym, że żadnego systemu opieki zdrowotnej na świecie nie stać na taką diagnostykę. Poza tym NMR niestety nie wykrywa wszystkich zmian, nie w każdej tkance jest dostatecznie skuteczny.
  17. No, niekoniecznie. Po pierwsze: nie powinniśmy mierzyć życia komórek w latach, bo to w ogóle nie jest informatywna jednostka. Te "kilkaset lat" to czysto teoretyczna wartość, czyli np. długość czasu limfocytu pamięci razy limit Hayflicka. Nijak ma się to do rzeczywistości, znacznie lepszą jednostką jest ilość podziałów. Po drugie: oczywiście, telomeraza to nie wszystko, aczkolwiek pozwala ona na przeżycie powyżej mniej więcej pięćdziesiątego podziału. Biorąc pod uwagę gigantyczną martwicę i masowe obumieranie komórek, nawet z teoretycznej wartości 2^49 komórek może wcale nie wyjść aż tak ogromny guz. Po trzecie: za jeszcze ważniejsze od apoptozy uznałbym wyindukowanie angiogenezy oraz, rzecz jasna, podziałów komórkowych. Nawet jeśli komórki będą umierały w wyniku apoptozy, a mimo to będą się mnożyły jeszcze szybciej, nowotwór będzie mógł się rozwijać (choć, oczywiście, znacznie wolniej). Bez naczyń zaś nie rozszerzy się ponad kilka milimetrów sześciennych. Ale to tak poza tematem. Po czwarte: Owszem, do nowotworzenia potrzeba wielu mutacji (najczęściej mówi się o sześciu cechach, które musi nabyć komórka, by powstał nowotwór), lecz moim zdaniem nie warto ryzykować ułatwianiem zajścia jednego z tych zjawisk. Albo inaczej: trzeba być ostrożnym, gdy aktywuje się takie mechanizmy. Nowotwory nie są w końcu rzadkością, co może oznaczać, że w dowolnej chwili życia mamy w organizmie wiele komórek, które tylko czekają na kolejne ułatwienie. Pozdrawiam
  18. Ale czy nam, w kreowanym przez nas świecie, węch jest tak naprawdę potrzebny? Czy warto poświęcać tyle energii na utrzymywanie hipersprawnego nosa? Mnie osobiście wydaje się, że raczej nie.
  19. Zapewne zależy to do od sytuacji. Mysz, która musi znaleźć pożywienie z dużej odległości, pewnie będzie potrzebowała dużej czułości. My lubimy delektować się subtelnymi smakami potraw, więc pewnie u nas mnogość odczuwanych smaków będzie przyjemniejsza i bardziej przydatna. Kto wie, może nawet ewolucja, dzięki zasadzie "przez żołądek do serca" promuje u ludzi bogactwo receptorów?
  20. Może to ja jestem jakimś prymitywem, ale dla mnie standardowy inferfejs rodem z KDE czy Windowsa XP w zupełności wystarcza.
  21. Niekoniecznie. Aby możliwe było związanie określonej cząsteczki będącej nośnikiem zapachu, potrzebny jest odpowiedni receptor. Receptor to białko. A białko wymaga obecności genu.
  22. Swoją drogą, dopiero teraz zauważyłem: ciekawe, że badania na temat alkoholu zrobiła dr Mennella ;D
  23. Biopsycholog?! Czy naprawdę nie istnieją inne metody dowartościowania się, niż wymyślenie sobie nowej nazwy wykonywanego zawodu? :/
×
×
  • Dodaj nową pozycję...