Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Z blogu Stephena Horlandera, który bierze udział w pracach nad Firefoksem, dowiadujemy się, że w 4. wersji Ognistego Liska zajdą poważne zmiany w graficznym interfejsie użytkownika (GUI). Najważniejsza z nich będzie wzorowana na rozwiązaniach... Microsoftu.

Zmiany będą wprowadzane stopniowo od wersji 3.7 do 4.0. Projektanci Firefoksa chcą przenieść, wzorem Chrome'a, zakładki kart na samą górę. Dodadzą do przeglądarki efekt przezroczystości rodem z najnowszej edycji Windows.


Najpoważniejsza zmiana zajdzie w pasku Menu. Początkowo zastanawiano się nad rozwiązaniami z Safari i Chrome'a, jednak uznano, że obok kilku zalet mają one też poważne wady. Dlatego też zdecydowano się na rozwiązanie, które zastosował Microsoft w natywnych aplikacjach Windows 7 oraz w MS Office. Całe menu zmieści się pod jednym przyciskiem umiejscowionym na górze po lewej stronie.

Oczywiście szczegóły będą jeszcze dopracowywane i projektantów GUI Firefoksa czeka sporo pracy. Zaprezentowane przez Horlandera wizualizacje dowodzą jednak, że jest to ruch w dobrym kierunku. Użytkownik zyska znacznie uproszczony interfejs, który będzie zajmował mniej miejsca na ekranie, a więc widoczna będzie większa część przeglądanej strony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ach, cóż za kreatywność - tym podebrać, od tamtych zgapić...

 

Chyba jednak zostanę przy Operze, pomimo absurdalnej momentami pamięciożerności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam nie widzę niczego złego w korzystaniu z dobrych wzorców. Ma to i tę zaletę, że użytkownik przyzwyczaja się do pewnych standardów obsługi oprogramowania, a więc nie traci czasu na szukaniu za każdym razem gdzie mogą być jakieś pozycje w menu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaki Ognisty Lis? Przecież to jest panda mała :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ee, brak paska  ::D

By się zajęli błędami bo od kilku wersji mi już pokaż źródło strony nie działa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedy mogę korzystam z chroma, różnica w szybkości otwierania stron jest jak kanion Kolorado :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozostaje mieć nadzieję że będzie możliwość powrotu do normlanego wyglądu (czy to opcją czy rozszerzeniem) jak bym chciał zwiększyć rozmiar strony kosztem interfejsu to bym F11 wcisną (wtedy strona zajmuje cały ekran, a jak się dojedzie myszką do górnej krawędzi to się podstawowe elementy interfejsu pokazują). I absolunie pod żadnym pozorem nie łączyć odśwież i zatrzymaj, też było zapowiadane (odzielne przyciski to strata kilku cm 2 i zyskanie na zdrowiu psychicznym)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pewien sposób wzorowanie jest też na Operze, ale to dobrze.. Tylko szkoda, że nikt o tym nie wspomina. W końcu pasek kart na górze to pomysł jaki pierwszy widziałem w Operze. W tej wersji menu można do buttona schować, który będzie znajdować się koło nagłówków kart.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo fajny sposób przynoszący dodatkową oszczędność miejsca i wykorzystanie praktycznie bezużytecznej belki okna. Ja zawsze preferowałem skórki typu "slim". Potem doceniłem zwinięcie menu do jednego przycisku. Zabawne jest jedynie to, że wolę zakładki na dole, w przeciwieństwie do większości osób. Przezroczystość, to już raczej zbędny bajer mogący jedynie przeszkadzać w czytaniu treści.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Mariusz

 

zgadzam się, ale to ma sens tylko wtedy, kiedy samemu też wprowadzasz innowacje. Jeżeli wszystkie funkcje są już gdzie indziej, to po co w ogóle tworzyć własny program?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Mariusz

 

zgadzam się, ale to ma sens tylko wtedy, kiedy samemu też wprowadzasz innowacje. Jeżeli wszystkie funkcje są już gdzie indziej, to po co w ogóle tworzyć własny program?

W takim razie dlaczego w linuksie masz edytory piko nano i inne różniące się nazwą firmy (akurat tutaj piję do OpenOffice i pokrewnych). Po prostu czasami brak jednej funkcji programu X w programie Y czyni obydwa programy niewygodne, dlatego powstaje program Z, który posiada zarówno zalety X jak i Y. Tyle co do teorii.

 

W praktyce: mam nadzieję, że będzie możliwość przywrócenia normalnego wyglądu aplikacji - choć jestem otwarty na nowości to jednocześnie jestem też wygodnym tradycjonalistą. Mnie na przykład najbardziej denerwuje brak konsekwencji w Panelu sterowania/opcjach konfiguracji Windowsów. co "nowa" edycja to zmienia się rozkład dostępu do funkcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akurat mnożenie projektów charakterystyczne dla Linuksa mnie też bardzo irytuje. Nie obwiniaj użytkownika za to, jakie dostaje narzędzia :D Ja korzystam z tego, co jest do dyspozycji, a developerzy widocznie czasem nie potrafią się dogadać albo ponosi ich ambicja/duma. Ich wybór.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akurat mnożenie projektów charakterystyczne dla Linuksa mnie też bardzo irytuje. Nie obwiniaj użytkownika za to, jakie dostaje narzędzia :D

Rozumiem, po prostu odpowiedziałem na twoje pytanie, które brzmiało:

Jeżeli wszystkie funkcje są już gdzie indziej, to po co w ogóle tworzyć własny program?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po 11 latach od premiery wysłużony Windows 7 odchodzi na emeryturę. Dzisiaj dobiegł końca okres rozszerzonego wsparcia dla tego systemu. Microsoft nie będzie już udostępniał dla niego poprawek bezpieczeństwa. Warto więc w ciągu najbliższych miesięcy pomyśleć o zaktualizowaniu systemu do nowej wersji.
      Na poprawki, ale już płatne, będą mogli liczyć jedynie użytkownicy wersji Enterprise oraz Pro. Użytkownicy edycji Enterprise będą musieli zapłacić 25 USD, a wersji Pro - 50 USD za rozszerzenie wsparcia do stycznia 2021 roku. Wsparcie będzie można przedłużyć o kolejne dwa lata, w każdym roku płacąc dwukrotnie więcej niż w roku wcześniejszym.
      Microsoft już od wielu miesięcy przypominał użytkownikom Windows 7, że okres wsparcia dobiega końca. Użytkownicy więc o tym wiedzieli. Ponadto jutro wyświetli im się pełnoekranowe powiadomienie, że okres wparcia właśnie się zakończył.
      Koncern z Redmond próbuje przekonać jak najwięcej użytkowników Windows 7 by zaczęli korzystać z Windows 10. Częściowo się to udaje. Jak bowiem donoszą firmy analityczne, rynek pecetów notuje właśnie pierwsze globalne wzrosty sprzedaży od roku 2011. Jest to związane z faktem, że firmy i użytkownicy indywidualni postanowili, przy okazji zmiany systemu operacyjnego, wymienić też komputery.
      Windows 7 jest wciąż niezwykle popularnym systemem i, jak twierdzą analitycy, mogą minąć jeszcze nawet 2 lata zanim jego rynkowe udziały spadną poniżej 10%. Przypomnijmy, że w przypadku równie popularnego Windows XP Microsoft wielokrotnie publikował łaty pomimo zakończenia okresu wsparcia.
      Windows 7 to prawdopodobnie ostatni system operacyjny, który będzie sprawiał Microsoftowi tego typu problemy. Wsparcie dla Windows 8 kończy się w 2023 roku i cały proces powinien przejść bez większych zakłóceń, gdyż system ma mniej niż 5% udziałów w rynku.
      Jeśli zaś chodzi o Windows 10 to jego model publikacji jest zupełnie inny. Dotychczas doświadczyliśmy zakończenia wsparcia dla wielu wersji Windows 10 i nie rodziło to żadnych większych problemów. W bieżącym roku zakończy się wsparcie dla trzech kolejnych wersji. W przypadku tego OS-u wystarczy, by użytkownicy dokonywali regularnych aktualizacji do kolejnych wersji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Żółw skórzasty (Dermochelys coriacea) nie należy do ułomków: jako dorosłe zwierzę ma średnio 1-2 m długości i waży do 700 kg. Choć trudno w to uwierzyć, żywi się wyłącznie niskokalorycznymi galaretowatymi stworami: krążkopławami. Gad jest krytycznie zagrożony wyginięciem, ale niewiele wiadomo o jego strategiach żerowania i opłacalności podróży w poszukiwaniu pokarmu, bo plaże, na których się rozmnaża i okolice na dużych szerokościach geograficznych, gdzie się stołuje, dzieli nawet 9 tys. km. Teraz, dzięki kamerom przymocowanym do karapaksów 19 osobników, udało się zdobyć nieco więcej informacji na ten temat.
      Susan Heaslip z Dalhousie University śledziła żółwie w wodach szelfowych u wybrzeży Cape Breton, gdzie latem tworzą duże grupy. Gdy wychynęły na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza, pani biolog szybko przyczepiała kamery do ich grzbietu. Za pomocą GPS-u i nagrań wideo ustalano, jak podczas dziennego żerowania zachowują się gady i jak się to ma do różnych cech ofiar, np. ich rozmiarów, typu oraz częstości napotykania. Filmowano metodą ciągłą (średnia długość nagrania to 1:53 h, ale w przypadku poszczególnych osobników wahała się ona od 0:08 do 3:38 h). W sumie udokumentowano 601 zakończonych sukcesem polowań. Dominującą częścią menu były bełtwy festonowe (83-100%), ale D. coriacea nie gardziły też chełbiami modrymi.
      Nic dziwnego, że żółwie skórzaste stawiają właśnie na bełtwy, bo to największe meduzy na świecie. Poza gabarytami jest jeszcze jeden powód. O ile w przypadku innych drapieżników wskaźnik udanych polowań jest daleki od 100%, o tyle D. coriacea nigdy nie chybia. Jedyne, co musi zrobić, to znaleźć ofiarę. Chociaż mówienie o "znajdowaniu" jest i tak nadużyciem, bo latem w wodach kanadyjskich bełtwy tworzą spore stada. Podczas jednego zanurzenia gad wpada na kilka meduz.
      Heaslip zauważyła, że żółwie atakowały większość meduz w zasięgu "oka" kamery. Wydaje się, że konsumowały ofiary w całości i to w zaledwie minutę. Ze względu na różnicę osiąganych prędkości, gady doganiały meduzę w ok. 22 s. Kanadyjczycy wyliczyli, że gad ważący średnio 455 kg zjadał dziennie 73% masy swojego ciała, co stanowiło równowartość 3-7-krotności dobowego zapotrzebowania metabolicznego.
      Spożywając 16 tys. kalorii, można ze spokojem myśleć o wyczerpującej wyprawie do miejsca, gdzie odbywają się gody.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wiele badań poświęcono oglądaniu przez ludzi witryn internetowych czy książek, jednak kwestia skanowania wzrokiem menu to empiryczna tabula rasa. Restauratorzy zwykli zakładać istnienie tzw. słodkiego punktu tuż nad połową prawej strony karty dań, na który ludzie patrzą ponoć dłużej i częściej. Okazuje się jednak, że klienci pochodzą do menu jak do książki - sekwencyjnie.
      Prof. Sybil Yang z San Francisco State University stwierdziła, że czytając menu sekwencyjnie, przeciętny klient nie zatrzymuje się nigdzie na dłużej. Wygląda więc na to, że umieszczanie w "słodkim punkcie" dań do wypromowania nie ma większego sensu, bo punkt ten zwyczajnie nie istnieje. Amerykanka podkreśla, że czytanie karty dań różni się od czytania w innych kontekstach, bo mamy do czynienia z odbiorcą zmotywowanym do zapoznania się z całością [tekstu].
      Yang przypomina studium grafika Williama Doerflera, który opublikował mapę punktów skupiania wzroku w menu. W zygzakowatym schemacie pierwsze skrzypce grała umieszczona nad środkiem prawej paginy (a jakże) jedynka, która miała ciągle i wciąż ściągać na siebie uwagę klienta. Pani profesor była zaskoczona tymi wynikami i zastanawiała się, czy to ona inaczej podchodzi do karty dań, czy też Doerfler się myli. Postanowiła to sprawdzić, dlatego zebrała grupę ochotników, którzy nosili skaner siatkówki na podczerwień i po przejrzeniu fikcyjnego menu mieli złożyć zamówienie.
      Analizując nagranie, Yang stwierdziła, że przeważnie ludzie wodzili wzrokiem od lewej do prawej i od góry do dołu dwustronicowego menu. Posuwali się wolno, co sugeruje, że czytali, a nie skanowali. Naukowcy nie znaleźli słodkiego punktu, na którym skupiano by się szczególnie długo, wspominają jednak o "kwaśnym punkcie", na który patrzono najkrócej. Znajdowały się w nim informacje o restauracji i spis sałatek (punkt ten obejmuje dół obu stron).
      Wszystko wskazuje na to, że klienci restauracji wybierają przystawkę i na niej budują resztę zamówienia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wybrani internauci mogą oglądać nową stronę główną wyszukiwarki Google. Zachowuje ona minimalistyczny wygląd, ale ma pomóc w promocji innych serwisów koncernu, takich jak YouTube czy Google+.
      Na nowej witrynie pod logo Google’a znalazło się rozwijalne menu, z którego możemy wybrać jeden z siedmiu serwisów lub przycisk „More“, który pokaże nam kolejnych osiem usług firmy.
      Zapowiedź uruchomienia takiego menu znalazła się w listopadowym wpisie na oficjalnym blogu Google’a. Na razie nie wiadomo, kiedy nowa strona główna zostanie zaprezentowana wszystkim internautom.
      Działanie podjęte przez wyszukiwarkowy koncern może być dość ryzykowne, gdyż Komisja Europejska prowadzi właśnie śledztwo w sprawie rzekomego wykorzystywania przez Google’a dominującej pozycji na rynku wyszukiwarek w celu promowania innych swoich usług.
       
       
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Coraz więcej osób porzuca Windows XP. Leciwy system operacyjnych stracił w grudniu 2,4 punktu procentowego rynku i obecnie jest używany przez 46,52% komputerów. Strata jest niemal tak duża, jak w październiku, gdy udziały Windows XP spadły o 2,5 pp. Pomiędzy wrześniem a grudniem system stracił 11% użytkowników, a jego rynkowe udziały zmniejszyły się o 6 punktów procentowych. Tymczasem pomiędzy majem a sierpniem strata wyniosła 8,5% użytkowników czyli 3,4 punktu procentowego. Widoczne jest zatem wyraźne przyspieszenia odchodzenia od Windows XP.
      Większość użytkowników rezygnuje z tego systemu na rzecz Windows 7. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy udziały platformy Microsoftu nie zmieniły się i pozostają na poziomie 92,23%. W tym samym czasie o 0,1% spadły udziały Macintosha i o tyle samo wzrosła popularność Linuksa. W dłuższej perspektywie widać jednak niewielki, chociaż nie jest on stały, spadek rynkowych udziałów Windows oraz wzrost Macintosha i Linuksa. W lutym 2001 roku Windows mógł pochwalić się 93,61% udziału w rynku. Do Macintosha należało wówczas 5,42% (obecnie 6,36%), a do Linuksa 0,96% (obecnie 1,41%).
      Windows XP wciąż jest najpopularniejszym systemem operacyjnym. Należy do niego 46,52% rynku. Szybko dogania go jednak Windows 7 (36,99%).
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...