Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Tłusty czwartek kojarzy się z pączkami. Czym różnią się współczesne pączki od tych wysmażanych kilka wieków temu? Jakie zwyczaje towarzyszyły świętowaniu końcówki karnawału? Na te pytania odpowiedziały specjalistki z Archiwum PAN w Warszawie oraz Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie.

Okazuje się, że ostatni czwartek przed rozpoczęciem wielkiego postu świętowano wystawnie już w XVI w. Ci, którzy mogli sobie na to pozwolić, nie żałowali sobie tradycyjnych karnawałowych potraw. Serwowano mięso, głównie dziczyznę: pieczone sarny, kuropatwy, zajęcze combry czy szynki z dzika. Jadano także wykwintnie przyrządzony drób, indyki tuczone orzechami włoskimi, pieczone kapłony, jarząbki, pasztety. A wszystko to zapijano szlachetnymi winami reńskimi, burgundzkimi, węgierskimi, gdańską wódką i domowym nalewkami - opowiada dr Izabella Gass z Archiwum PAN. Do tego raczono się smażonymi słodkimi specjałami: racuchami, blinami, faworkami, pampuchami i pączkami. To właśnie ten zaadaptowany z zagranicznej kuchni smakołyk stał się wkrótce symbolem polskiego tłustego czwartku - wyjaśniono w komunikacie PAN-u.

Od tego dnia rozpoczynał się ostatni tydzień karnawału (ostatki, mięsopust). Świętowaniu towarzyszyły nie tylko różne smakołyki, ale i tańce oraz zabawy. Był to okres najhuczniejszych bali i potańcówek. W miastach i na wsi wychodzono na dwór w przebraniach; przez miasta przechodziły korowody, na wsi grupy zapustników pukały do drzwi domostw, żądając datków (i jednocześnie przynosząc urodzaj). Zabawa kończyła się o północy we wtorek przed Środą Popielcową.

Czy pączki sprzed wieków wyglądały jak dzisiejsze? Zgodnie z najstarszymi przepisami, były to drożdżowe kule nadziewane słoniną. Dr hab. inż. Małgorzata Wronkowska z Zakładu Chemii i Biodynamiki Żywności Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie opowiada, że pączki ze słodkim nadzieniem (marmoladą/dżemem różanym) pojawiły się w Polsce w XVI w.

Dodatki do pączków zmieniają się z czasem. Modyfikowany jest także ich skład. Pączki produkowane hurtowo mogą zawierać nie tylko naturalne składniki, dlatego dr Wronkowska apeluje, by czytać etykiety.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Astro napisał:

Tak na marginesie: czy sympatyczna nawet tradycja, ale cholernie niezdrowa warta jest kultywowania?

To zależy ile przynosi przychodu społeczeństwu. Każda tradycja ma sens tylko wtedy, gdy jej przychody przewyższają koszty. W tym wypadku pytanie brzmi czy Tłusty Czwartek (zresztą nazwa średnio trafna, bo chyba prędzej Słodki Czwartek) przynosi większe korzyści społeczne (spajanie społeczności) niż koszty biologiczne (bomba cukrowa). Wg mnie odpowiedź jest pozytywna, jeśli się weźmie pod uwagę kontekst, czyli ten następujący okres postu. (Był też taki czas, że codziennie jadłem całą tabliczkę czekolady, przez tydzień czy dwa, tak że potem już nie miałem ochoty na słodkie przez wiele miesięcy).

W każdym razie dużo zdrowsza tradycja niż religia katolicka - jest to jedna z niewielu rzeczy, które powinno się opodatkować.

  • Negatyw (-1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 minut temu, Ergo Sum napisał:

Pączki średniowieczne były wykonane z ciasta chlebowego, nadziewane nie tylko słoniną, ale też w ogóle tłustym mięsem i dosmaczane przyprawami charakterystycznymi do mięs.

Czy można zatem powiedzieć, że to my wymyśliliśmy hamburgera? A co ważniejsze, pociągnąć kasę z zaległej franczyzy :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
28 minutes ago, Jajcenty said:

Czy można zatem powiedzieć, że to my wymyśliliśmy hamburgera? A co ważniejsze, pociągnąć kasę z zaległej franczyzy :D

I czy w takim razie nie powinny się nazywać warszawiaki lub krakusy ?

Wg. wprowadzenia w tradycje jakie zrobiła Ergo Sum chyba jednak bardziej krakusy.

Edytowane przez dexx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, Antylogik napisał:

Wg mnie odpowiedź jest pozytywna,

wd. mnie NIE. 

Może i tradycje nie są szkodliwe ale są to dziwaczne działania na które nikt z Was by nie wpadł i raczej nie miał by ochoty robić!. No bo jak byście wyczyścili czerepy z kulturowych złogów, to kto by wpadł na pomysł żeby wtargać drzewo do domu i nakładać na nie jedzenie? albo ulepić ze słomy kukłę żeby ją za chwilę spalić i utopić dla pewności?

pączki i wigilijny karp? to jest dopiero absurd, pewnie 90% Polaków je tego karpia i pączki tylko jeden raz w roku i to nierzadko nawet na przymus mimo diety lub braku upodobania do takich smaków.

Dla mnie to jest głupie, że kogoś kto w maju postawi sobie brzozę w domu zamykają w wariatkowie, a kogoś kto w grudniu postawi świerka to obsypują ochami i achami.

Żeby nie było, płynę z prądem i stawiam iglastego krzaka w grudniu :D a właściwie to plastikowego więc nie wiem czy jeszcze poprawnie kultywuję tradycję.

aaa i jeszcze przypomniała mi się zbliżająca tradycja czyli walentynki/dzień kobiet. Czyli okazja żeby 90%(tutaj strzelam) Polaków ten JEDEN raz w roku zaserwowała swojej wybrance kwiaty/kino/itp. :D

I jeszcze jedno, zauważcie że każda tradycja kiedyś musiała się narodzić. Czyli musiał się znaleźć jeden świr który np. pomalował jajka i przez niedopatrzenie nie spalono go na stosie, ktoś inny mu pozazdrościł i też pomalował, po przekroczeniu jakiegoś krytycznego progu zaczynają malować wszyscy, nawet ci trochę sceptyczni, no bo przecież zostaną wykluczeni z grupy jeśli nie pomalują. I tym sposobem ludzie robią sobie dziwne rzeczy typu obcinanie napletków, wydłużanie szyi, robienie rytualnych blizn itd.

 

 

Edytowane przez tempik
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
34 minuty temu, tempik napisał:

pączki i wigilijny karp? to jest dopiero absurd, pewnie 90% Polaków je tego karpia i pączki tylko jeden raz w roku i to nierzadko nawet na przymus mimo diety lub braku upodobania do takich smaków.

Biorąc pod uwagę pandemię otyłości i związanych z nią chorób, wszelkie tradycje polegające na obżeraniu uznaję za szkodliwe. Za to długotrwałe posty, wegetariańskie piątki, piesze pielgrzymki baaardzo daleko, tego typu wysiłki mogą okazać się korzystne w dłuższej perspektywie.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe przepisy na pączki opublikowało wczoraj na Facebooku Muzeum Toruńskiego Piernika :)

Może ktoś - chociaż już po tłustym czwartku - będzie chciał zrobić np. pączki cesarskie :)

Pączki cesarskie:

Umieszay należycie dwa łoty bułki montowey namoczoney w wodzie i wyciśniętey znowu, ¼ funta obranych, umielonych migdałów, ¼  funta masła utartego na śmietanę, 6 lub 8 żółtków jay, białka z nich ubite na pianę, utartey skórki cytrynowey i 2 loty upłókanych drobnych rodzenków, wlij potem do rądelka z wrzącem masłem i piecz zwolna na węglach jak grzybek z jay, obracay z jedney strony na drugą i gdy się po obudwóch stronach równo pięknie opiecze potrząśniy cukrem i cynamonem i wyday na stół.
Szybko pączek ten można zrobić w braku jakiey potrawy do stołu, a ponieważ jest i smaczny, bardzo go zalecić można.
(Pisownie oryginalna, przepis pochodzi z książki kucharskiej Zofii Wilhelminy z Koblanków Szeyblerowej, "Doświadczona gospodyni i kucharka doskonała dla wszystkich stanów, czyli nauka gotowania smażenia i pieczenia smacznym sposobem wszelkiego mięsa, drobiu, zwierzyny, ryb i jarzyn; robienia melszpeyzów, pieczenia ciast, zaprawiania rozmaitych napojów, smażenia konfitur, marynowania i zachowywania rozmaitych owoców i jarzyn, z dolączonemi przepisami karmienia drobiu, robienia octu, drożdżów, mydlą i niektórych lekarstw domowych; .tudzież bicia wieprzów, solenia i wędzenia rozmaitego mięsiwa i robienia rozmaitych kiełbas, kiszek, salcesonów i t. d.", Wrocław 1835).

Pączki do szodonu:

Weź szklankę słodkiego mleka, pół łyżki świeżego masła i przystaw w rądelku do ognia, a gdy się zagotuje, syp mąki do gęstości i mieszaj, aż ledwie łyżką przerabiać będzie można (zawsze na ogniu), a nie będzie kluseczków. Potem zdejm z ognia i mieszaj wciąż, aż ostygnie trochę, ale nie ze wszystkiem. Na to biją się jaja po jednem i wraz z ciastem rozbijają poty, póki nie będą się robić bąble na cieście. Jak się to rozbije, wstawić masła czystego klarowanego na ogień, ciasto brać po łyżeczce od kawy, rzucać na gorące masło i smażyć te pączki. W smażeniu rosnąć powinny.
Na szodon wziąść żółtków 12, wina 12 półskorupków od jaja i tyleż wody, pół cytryny, cynamonu lub wanilji, cukru do upodobania, wszystko to, z garnczkiem postawić na żarze i motewką poty bić, aż się wszystko w pianę obróci. Tym szodonem pączki na półmisku polać i obłożyć brzegi półmiska pianką z białków, cukrem posypaną i w piecu upieczoną; na wierzchu ubrać konfiturami
(Pisownia oryginalna, przepis pochodzi z książki: Teresa Twarowska, Gospodyni polskiej kuchni, czyli poradnik dla niewiast obejmujący przepisy kuchenne wypróbowane i różne sekreta gospodarskie, Warszawa 1873).

  • Dzięki! (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, tempik napisał:

Może i tradycje nie są szkodliwe ale są to dziwaczne działania na które nikt z Was by nie wpadł i raczej nie miał by ochoty robić!. No bo jak byście wyczyścili czerepy z kulturowych złogów, to kto by wpadł na pomysł żeby wtargać drzewo do domu i nakładać na nie jedzenie?

Kto by wpadł na pomysł żeby przytachać telewizor, żeby oglądać seriale brazylijskie albo Big Brothera? Tak jak w wielu rodzinach wspólne jedzenie i oglądanie TV jest tradycją, bo jest przyjemne, tak samo układanie choinki. Tak jak mówię, ma to swój cel, bo w te święta rodzina się zbiera i "spaja". Dla niektórych zwykła rozmowa o bzdurach to tradycja. Ogólnie te wszystkie bzdury to po prostu pretekst do zwiększania spójności społeczeństwa. Zresztą wielu uważa, że religia ma takie samo źródło. W sumie się zgadzam, że te moherowe babcie chodzą tylko po to do kościoła, by kontaktować się z księdzem, znajomymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 12.02.2021 o 09:00, Ergo Sum napisał:

W Małopolsce istniało nawet święto "Comber" - nawiązujące (nie do combrzenia się - jak chcą niektórzy), ale do przyprawy  - czombru, która była afrodyzjakiem.

Nieoceniony Kitowicz tak pisał o tym zwyczaju w "Opis obyczajów za panowania Augusta III":

W Krakowie tylko samym był ten zwyczaj, że w pierwszy czwartek postny przekupki sprawiały sobie ochotę, najęły muzykantów, naznosiły rozmaitego jadła i trunków i w środku rynku, na ulicy, choćby po największym błocie, tańcowały. Kogo tylko z mężczyzn mogły złapać, ciągnęły do tańca. Chudeuszowie i hołyszowie dla jadła i łyku sami się narażali na złapanie; kto zaś z dystyngwowanych niewiadomy nadjechał albo nadszedł na ten comber, wolał się opłacić niż po błocie, a jeszcze z babami, skakać.

https://literat.ug.edu.pl/kitowic/035.htm

W 1831 r. tak o Combrze pisał Łukasz Gołębiowski:

„W tym dniu od jego napaści nikt wolnym nie był. Pieszo idący obskoczeni, do wspólnej z nimi ciągnieni zabawy, jeśli się okupem nie wyzwolili, pomimo chęci do ich grona musieli należeć. Dworzan i kraju urzędników zatrzymywano w pojazdach, wysiadać musieli i datkiem wesołość ożywiać. Wtenczas ucałowani i uściskani wśród radosnych okrzyków oddalić się mogli. Biedaków lub tych, do których większa była poufałość, chwytano, czochrano za włosy przy powszechnej wrzawie: «Comber, comber!»”

Natomiast w 1696 r. zabawa wymknęła się spod kontroli. Pisał o tym Sarnecki:

„Z poczty krakowskiej pisano też tu rem curiosam, że tam w tłusty czwartek według zwyczaju swego owe baby, co wątroby smażone, pieczone na rynku przedają, poubierały się w srebrne łańcuchy i złociste suknie bławatne i bon tempo sobie wpół rynku krakowskiego z naporu czyniły, wina mając w konwiach. I kogokolwiek złapać mogły, jakiegokolwiek człowieka podobnego do tej kampanijej (i księdzom non parcendo!), gwałtem pobrały onych i poiły. Zowie się ta ich biesiada babi czomber [...] Na którą kilkadziesiąt hultajstwa skupiwszy się, wpół dnia owe łańcuchy i ubiór z bab gwałtem zdejmowali, aż piechota zamkowa i ludzie ci, których poiły i częstowały, potężną bronią odegnali od nich. Kilkanaście trupem owych położyli, nabili, narąbali"

https://www.wilanow-palac.pl/babski_comber_w_krakowie_anno_domini_1696.html

  • Dzięki! (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dr Magdalena Grajzer z Katedry i Zakładu Bromatologii i Dietetyki Wydziału Farmaceutycznego Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu prowadzi badania oleju z poziomki. W ramach grantu Subwencja 2022 specjalistka dostała środki na zrealizowanie projektu pt. „Bioaktywność oleju z poziomki (Fragaria vesca L.) tłoczonego na zimno i ekstrahowanego nadkrytycznym dwutlenkiem węgla”.
      Z 10 kg poziomek otrzymuje się tylko ok. 1 kg oleju. Podczas wstępnych badań udało się wykazać, że olej z poziomek ekstrahowanych nadkrytycznie jest cennym źródłem wielonienasyconych kwasów tłuszczowych o niskim stosunku kwasów z rodzin n-6 do n-3, a zawartość kwasu α-linolenowego w tym oleju wynosiła 41%. Olej ten zawiera także dużo tokoferoli, karotenoidów i steroli.
      Dr Grajzer wspomina o badaniach na liniach komórkowych. Określając przydatność oleju w profilaktyce chorób, zwłaszcza cywilizacyjnych, należy ocenić cytotoksyczność, działanie przeciwzapalne i biodostępność.
      Metoda wydobywania tłuszczu z surowca ma spore znaczenie, dlatego dr Grajzer chce porównać skład i bioaktywność oleju z poziomek 1) tłoczonego na zimno i 2) ekstrahowanego nadkrytycznie.
      Wyrób olejów od kilku lat przeżywa swój renesans. Na rynku znaleźć można oleje tłoczone z różnych nasion, warzyw i owoców. Jak podkreśla dr Grejzer, nasiona roślin, które dostarczają owoców jadalnych, okazują się często niezwykle bogate w cenne związki, jednak skład olejów z takich surowców, a także działania biologiczne, nie zostały dotychczas dobrze zbadane.
      Od dłuższego czasu specjalistka zajmuje się identyfikacją oraz oznaczaniem składu frakcji lipidowych i polarnych olejów roślinnych bogatych w wielonienasycone kwasy tłuszczowe (PUFA). Uzyskane wyniki zawartości składników bioaktywnych zestawia z badaniami stabilności oksydatywnej. Od jakiegoś czasu dr Grajzer współpracuje z dr Benitą Wiatrak; razem oceniają działanie biologiczne olejów oraz ich frakcji w układach in vitro.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy udało się bezpośrednio zmierzyć ilość wody i tlenku węgla w atmosferze egzoplanety. Pomiarów dokonał międzynarodowy zespół naukowy korzystający z teleskopu Gemini South Observatory w Chile. Na jego czele stał profesor Michael Line z Arizona State University, a wyniki badań opublikowano w Nature. Celem badań była zaś planeta oddalona od nas o zaledwie 340 lat świetlnych.
      WASP-77Ab to planeta należąca do kategorii gorących Jowiszów. Przypomina ona Jowisz, ale temperatura na jej powierzchni przekracza 1100 stopni Celsjusza. uczeni skupili się na badaniu jej atmosfery sprawdzając, jakie pierwiastki są w niej obecne w porównaniu ze składem jej gwiazdy. Ze względu na rozmiary i temperatury gorące Jowisze są świetlnym laboratorium do badania gazów atmosferycznych i sprawdzania teorii dotyczących formowania się planet, mówi profesor Line.
      Gemini South to teleskop o średnicy lustra 8,1 metra znajdujący się na Cerro Pachon w Andach. Teleskop należy do instytucji naukowych z USA, Kanady, Chile, Brazylii i Argentyny. Jest jednym z dwóch bliźniaczych urządzeń wchodzących w skład Gemini Observatory. Drugie urządzenie, Gemini North, znajduje się na Hawajach.
      Naukowcy wykorzystali instrument Immersion GRating INfrared Spectrometer (IGRINS) na Gemini South, za pomocą którego obserwowali poświatę cieplną egzoplanety obiegającej gwiazdę. IGRINS pozwolił na wykrycie o określenie względnych proporcji gazów w atmosferze. Zaś dzięki określeniu względnych ilości wody i tlenku węgla, byli w stanie stwierdzić, jaka jest zawartość tlenu i węgla w atmosferze WASP-77Ab.
      Wartości zgadzały się z naszymi oczekiwaniami i były niemal takie same jak w przypadku gwiazdy macierzystej tej planety, mówi Line. Uczony dodaje, że praca jego zespołu to jednocześnie demonstracja metod pomiaru tak ważnych gazów jak tlen czy metan w atmosferach niezbyt odległych planet. Gazy te to biosygnatury, a ich badania pomogą znaleźć planety, na których może istnieć życie.
      Doszliśmy do momentu, w którym możemy mierzyć względne wartości gazów atmosferycznych egzoplanet z równą precyzją, co gazów w atmosferach planet Układy Słonecznego. Pomiary węgla i tlenu oraz innych pierwiastków w atmosferach większej liczby egzoplanet pozwolą nam lepiej zrozumieć pochodzenie i ewolucję Jowisza i Saturna, dodaje uczony. A jeśli możemy to zrobić za pomocą obecnie istniejącej technologii, to pomyślmy tylko, co będzie możliwe dzięki teleskopom przyszłości, jak Gigantyczny Teleskop Magellana. Naprawdę możliwe jest, że jeszcze przed końcem obecnej dekady wykorzystamy tę samą technikę do poszukiwania sygnatur życia, stwierdza Line. W ubiegłym roku amerykańska Narodowa Fundacja Nauki przyznała 17,5 miliona USD na przyspieszenie prac nad Gigantycznym Teleskopem Magellana.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Co ptaki robią w czasie wakacji? Upalne lato powoduje, że widujemy je coraz rzadziej, stają się skryte, płochliwe, milczące. Dlaczego tak się dzieje, tłumaczy prof. Piotr Tryjanowski z Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
      Skowronki od marca śpiewały w wiszącym locie, wabiąc w ten sposób samice. Teraz ptaki muszą naprawić pióra i aparat głosowy. Inne gatunki mają swoje problemy, w tym upał - trudniejszy do zniesienia niż zimno.
      Samce już nie walczą o terytoria, więc niepotrzebny staje się śpiew i częste przeloty z miejsca na miejsce. Pisklęta zostały odchowane, tak więc ptasi rodzice mają czas na chwilę odpoczynku. Można by wręcz powiedzieć – zasłużone wakacje – wyjaśnia prof. Tryjanowski.
      Dodaje, że co gatunek, to nieco inny patent na przeżycie wakacyjnych miesięcy roku. Są gatunki – takie jak bocian biały czy gąsiorek - które jeszcze odchowują pisklęta. Wiele ptaków, którym nie udało się wyprowadzić lęgów, będzie jeszcze próbować swych rodzicielskich sił nawet do połowy sierpnia. Choć ich szanse są coraz mniejsze z każdym dniem. Wysokie temperatury bywają dla pierzastych stworzeń o wiele większym wyzwaniem niż zimno.
      Zdaniem poznańskiego badacza, fascynującym przykładem naprawdę zasłużonych wakacji jest skowronek. Śpiew w wiszącym locie, nad łąkami i polami, od połowy marca do końca czerwca, często po kilkanaście godzin na dobę, to niezwykle kosztowny sposób wabienia samicy. Prof. Tryjanowski, który kiedyś zajmował się tym gatunkiem, porównuje ów wysiłek do biegania po schodach w wieżowcu i jednoczesnego wykonywania arii operowych. Dlatego latem skowronek milknie, staje się skryty i rozpoczyna pierzenie, coroczną wymianę piór.
      Część drapieżników – np. błotniaki – uczy się polować wraz z rodzicami. Wakacje dla nich to taki obóz sportowy – poprawa kondycji i nowa przygoda. W połowie lipca nad brzegami zbiorników wodnych i na zalanych łąkach można już obserwować ptaki siewkowate: brodźce czy biegusy – dopiero co w maju podążały na północ, a już wracają na południe. Tylko krótkie, intensywne dwa miesiące w Arktyce i powrót na zimowiska - opisuje profesor ptasie życie w ciągłym biegu, a właściwie locie.
      Ciepłolubne gatunki - żołna, jerzyk, ale i bocian biały - już w końcu sierpnia wyruszą na wędrówkę do Afryki. Zapewne o nich śpiewano harcerską piosenkę 'Lato z ptakami odchodzi'. My zaś mamy ogromne szczęście, że lato właśnie się zaczyna, a jeśli ktoś chce się teraz przyjrzeć ptakom, to warto pomóc przyrodzie. Na przykład przygotować pojnik, płaską kuwetę z kamieniem, i jak tylko skończy się deszczowa pogoda, to miejsce jak znalazł - radzi prof. Tryjanowski.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Co robią flamingi z zoo nocą, gdy zostają same?
      Można by pomyśleć, że gdy nie ma zagrożenia ze strony drapieżników i nikomu nie brakuje jedzenia, wszyscy stają po prostu na jednej nodze i idą spać. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że w nocy flamingi żyjące w niewoli żerują i wędrują po wybiegu więcej niż za dnia.
      W przypadku wielu gatunków zwierząt z kolekcji zoologicznych bardzo mało wiemy o tym, co robią, gdy opiekunowie idą do domu - podkreśla dr Paul Rose z Uniwersytetu w Exeter.
      Dzikie flamingi są bardziej aktywne nocą. Byliśmy zaskoczeni, widząc, że tak samo zachowują się flamingi w niewoli. Wydaje się, że mają wbudowany wzorzec behawioralny [...].
      Uzyskane wyniki mają spore znaczenie dla zarządzania populacjami różnych zwierząt. "Zapewniając [w zoo] habitaty nastawione na wachlarz różnych aktywności, także na działania, których nie widuje się za dnia, pozwolimy im się zachowywać w [bardziej] naturalny sposób".
      Kamery rozmieszczono na wybiegu stada ok. 270 flamingów różowych z WWT Slimbridge Wetland Centre. Okazało się, że szczyt żerowania przypadał na wieczór. To oznacza, że naturalne czasowanie tego zachowania utrzymało się, mimo że ptaki przez cały czas mają zapewnioną pełną dietę. Flamingi wędrowały po większych powierzchniach wybiegu późnym wieczorem, w nocy i nad ranem. Późniejszym rankiem, a także w środku dnia gromadziły się w mniejszej liczbie obszarów (odpoczywając i czyszcząc pióra, wolały przebywać w jednym konkretnym miejscu).
      Niektóre zachowania, np. pokazy godowe, były za to wykonywane głównie za dnia.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...