Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Dlaczego Ocean Południowy się ochładza, gdy klimat się ociepla?

Rekomendowane odpowiedzi

Badanie Oceanu Południowego nigdy nie było łatwe. To nieprzyjazne, niebezpieczne i odległe wody, do których docierali najbardziej uparci podróżnicy. Jednak okolice te sprawiają problemy nie tylko tym, którzy chcą prowadzić badania na miejscu. Nawet dla modeli klimatycznych Ocean Południowy jest wyzwaniem. Nie zachowuje się bowiem tak, jak modele przewidują. Jest zimniejszy i mniej słony niż wynika z modeli, mówi Craid Rye z Wydziału Ziemi, Atmosfery i Nauk Planetarnych MIT.

W ciągu ostatnich dekad, wraz z postępującym globalnym ociepleniem, wody Oceanu Południowego stawały się coraz chłodniejsze, dzięki czemu każdej zimy zwiększa się zasięg lodu morskiego. Postępują więc procesy, które są przeciwieństwem tego, co przewidują modele. Rye jest głównym autorem artykułu zaakceptowanego właśnie do publikacji w Geophysical Research Letters, w którym uczeni próbują wyjaśnić rozbieżność między rzeczywistością a modeli. To wielka zagadka klimatologii, mówi profesor John Marshall, pod opiekun naukowy Rye.

Jak zauważa uczony, obecnie wykorzystuje się około 30 modeli klimatycznych, a ich przewidywania nie zgadzają się z obserwacjami tego, co dzieje się na Oceanie Południowym. Marshall, Rey i pozostali autorzy – naukowcy z NASA, Columbia University i University of Exeter – próbują odpowiedzieć na pytanie, jak to możliwe, że Ocean Południowy ochładza się w ocieplającym się świecie.

Już w 2016 roku Marshall badał tę kwestię i opublikował w Climate Dynamics artykuł, w którym stwierdzał, że zachodnie wiatry, wiejące od strony Antarktydy, a dodatkowo wzmacniane przez dziurę ozonową, mogą odpowiadać za część ochłodzenia wód oceanu. W konkluzji artykułu pisał wówczas, że musi istnieć jeszcze jakiś dodatkowy mechanizm.

Teraz dowiadujemy się, że tym czymś może być woda z topniejących lodowców.

Naukowcy wykorzystali metodę używaną do testowania modeli matematycznych, gdy do modelu wprowadza się znane dane z przeszłości i sprawdza, czy uzyskane wyniki pokrywały się z rzeczywistością. Tego typu eksperymenty mogą np. służyć sprawdzeniu, czy w modelu klimatycznym nie brakuje jakiegoś czynnika. Do modelu dodaj się np. znane informacje o opadach, temperaturach czy wiatrach z danego okresu i sprawdza, czy dobrze obliczył on to, co nastąpiło w rzeczywistości.

W tym przypadku naukowcy postanowili do modelu GISS dodać słodką wodę z topniejących lodowców Antarktydy. Na podstawie obserwacji lodu szelfowego oraz lodu znajdującego się na lądzie, oszacowali, że w epoce przedprzemysłowej każdego roku do Oceanu Południowego trafiało 750 gigaton wody z topniejącego lodu. Gdy dodali do modelu taką ilość, okazało się, że dochodzi do ochłodzenia powierzchni oceanu, zmniejszenia jego zasolenia i zwiększenia zasięgu lodu pływającego.

Model uwzględniający wodę z topniejącej Arktyki wykazał, że – wbrew intuicji – globalne ocieplenie może prowadzić do zwiększania się zasięgu lodu pływającego. Im więcej lodu z Antarktydy topnieje, tym chłodniejsza i mniej zasolona jest powierzchnia oceanu, co w zimie skutkuje zwiększeniem zasięgu lodu. Tak skorygowany model zdał egzamin porównawczy z danymi historycznymi. Teraz naukowcy spróbują wykorzystać go do zbadania trendów w przyszłości.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 hours ago, KopalniaWiedzy.pl said:

Gdy dodali do modelu taką ilość, okazało się, że dochodzi do ochłodzenia powierzchni oceanu, zmniejszenia jego zasolenia i zwiększenia zasięgu lodu pływającego.

Widzę, @Mariusz Błoński, że poszedłeś za ciosem i przyjrzałeś się modelowaniu.  Pełen szacunek.

Ten sam efekt jest w Arktyce, z tym, że Golfsztrom  - na dzień dzisiejszy - go fałszuje i dopóki sie nie zwinie (co nastąpi po przetkaniu się zachodniego przejścia), to lód będzie topniał. Ale gdy się zwinie, to mamy conajmniej kilkaset lat zlodowacenia Europy (tyle czasu Golfsztrom potrzebuje na rebalans temperatury Atlantyku).

Drugą kwestią jest -  dla mnie wyłacznie polityczne, motywowane próbami zamordyzmu - przyjmowanie, że klimat się ociepla i to w sytuacji, gdy ilość promieniowania slonecznego nie uległa zmianie. Wniosek jest więc banalny - klimat sie ociepla, ale wyłacznie w warstwie badanej :-)   Nie może bowiem się ocieplić jako całość układu termicznego planety.  Tym właśnie różnią się mechanizmy  zwrotne z wbudowana kontrolą progu w układach niedyspersyjnych od obecnie stosowanych modeli dyspersyjnych z arbitralnymi warunkami wejścia.  I ten art to świetnie uwypukla.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Po przeczytaniu samego tytułu artykułu od razu pomyślałem o wpływie topniejącego lodowca Antarktydy. Naprawdę dopiero teraz naukowcy dodali ten czynnik do modeli klimatycznych? Sądziłem, że jest to od dawna uwzględniane. Przecież już wiele lat temu czytałem o wpływie topniejącego lodowca Grenlandii na zasolenie i cyrkulację wód Oceanu Atlantyckiego, a lodowiec Antarktydy jest nieporównanie większy. Jak można było to pomijać?

16 minut temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Wniosek jest więc banalny - klimat sie ociepla, ale wyłacznie w warstwie badanej :-)   Nie może bowiem się ocieplić jako całość układu termicznego planety. Tym właśnie różnią się mechanizmy  zwrotne z wbudowana kontrolą progu w układach niedyspersyjnych od obecnie stosowanych modeli dyspersyjnych z arbitralnymi warunkami wejścia.

Wybacz, ale ten twój wniosek jest całkowicie błędny, a nawet nielogiczny. Chcesz pominąć wpływ wydzielonej energii spalania paliw kopalnych oraz wpływ emisji gazów cieplarnianych, które powodują, że energia słoneczna zamiast odbijać się od atmosfery jest w niej pochłaniana. Gdzie wg ciebie podziewa się ta energia, gdzie jest ten mechanizm zwrotny w twoim rozumowaniu? Używanie mądrych słów nie wystarczy do wypowiadania mądrych zdań.

Edytowane przez Sławko
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
38 minutes ago, Sławko said:

Przecież już wiele lat temu czytałem o wpływie topniejącego lodowca Grenlandii na zasolenie i cyrkulację wód Oceanu Atlantyckiego, a lodowiec Antarktydy jest nieporównanie większy. Jak można było to pomijać?

Można było, gdyż wyszli z założenia, iż ilość lodu na Antarktydzie przyrasta z roku na rok, więc uwzględnienie topnienia jest bez sensu. Nie wzięli pod uwagę cyklu rocznego. Dopiero gdy przyszło im do głowy uwzględnienie cyrkulacji rocznej, to ...bingo  :-)  To jest właśnie  "cykl zwrotny" (jeden  z dziesiątek w tak dużym układzie). Sa i inne cykle, np zmiana wzorca dystrybucji ciepła przez równik. itp

40 minutes ago, Sławko said:

Chcesz pominąć wpływ wydzielonej energii spalania paliw kopalnych oraz wpływ emisji gazów

Tak. Pomijam to z wielu przyczyn. Pierwsza jest taka, że jeden piorun generuje więcej energii niż wszystkie elektrownie swiata; inna np taka, że sam plangton oceaniczny produkuje znacznie więcej CO2 niż cała ludzkość (róznica chyba 99:1). Jeden wyrzut pyłu z wulkanu (w tym siarki) to roczna produkcja pyłu przez człowieka (tak na oko licząc) - zwracam też uwagę, że ja znam "komunę" i wiem jak wygladały wsie i miasta (też zagłebia Ruhry, Walii, itp) w czasach, gdy kominy nie miały filtrów - jakoś nie było 'ocieplenia', choc czasem własnej dłoni nie widziałeś. 

...Pająki przejadają 4x więcej mięcha niz ludzie, itp, itd.

Antropocentryzm bardzo ludziom zaszkodził i naszemu gatunkowi wydaje się, że jesteśmy tacy "ważni i wpływowi".  Nie jesteśmy. Ale jest rzecz, na którą rzeczywiście mamy potwornie negatywny wpływ: na wycinkę lasów i bioróżnorodność.  Tu jesteśmy siewcami śmierci.

  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
32 minutes ago, Jarosław Bakalarz said:

w sytuacji, gdy ilość promieniowania slonecznego nie uległa zmianie

Ilość promieniowania słonecznego cały czas ulega zmianie. Obecnie jesteśmy w okresie tzw. minimum słonecznego. Dodatkowo aktywność słońca od 2017 roku słabnie i niektórzy naukowcy spodziewają się związanego z tym zjawiskiem spadku globalnej temperatury o nawet 0.6 stopni Celsjusza w okresie najniższej aktywności.

 

41 minutes ago, Jarosław Bakalarz said:

Nie może bowiem się ocieplić jako całość układu termicznego planety.

Zupełnie bezpodstawne założenie.

47 minutes ago, Jarosław Bakalarz said:

klimat sie ociepla, ale wyłacznie w warstwie badanej :-)

Która warstwa według kolegi nie jest badana?

54 minutes ago, Jarosław Bakalarz said:

Tym właśnie różnią się mechanizmy  zwrotne z wbudowana kontrolą progu w układach niedyspersyjnych od obecnie stosowanych modeli dyspersyjnych z arbitralnymi warunkami wejścia.

Co kolega ma tutaj na myśli? Modele dyspersji różnych elementów w różnych środowiskach są częścią modeli klimatycznych, ale nie ma czegoś takiego jak dyspersyjny model klimatyczny albo niedyspersyjny model klimatyczny. Można prosić o uściślenie?

13 minutes ago, Jarosław Bakalarz said:

Pająki przejadają 4x więcej mięcha niz ludzie, itp, itd.

Co za bzdura. Tylko gatunki polujące na kręgowce można zaliczyć do jedzących mięso, a ich liczebność jest zdecydowanie zbyt mała, żeby "oskarżyć" je o to, że jedzą czterokrotnie więcej mięsa niż ludzie.

18 minutes ago, Jarosław Bakalarz said:

Antropocentryzm bardzo ludziom zaszkodził i naszemu gatunkowi wydaje się, że jesteśmy tacy "ważni i wpływowi".  Nie jesteśmy. Ale jest rzecz, na którą rzeczywiście mamy potwornie negatywny wpływ: na wycinkę lasów i bioróżnorodność.  Tu jesteśmy siewcami śmierci.

Zgoda, że nie jesteśmy ważni, ale jeśli chodzi o wpływowość to sam sobie kolega przeczy, a wycinka lasów nie jest wcale najgorszą rzeczą jaką nasz gatunek wyprawia.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Pierwsza jest taka, że jeden piorun generuje więcej energii niż wszystkie elektrownie swiata;

Człowieku, weź przestań pisać bzdury. Skąd ty czerpiesz te swoje "rewelacje". Sam je wymyślasz, czy czerpiesz "wiedzę" z tych samych źródeł co płaskoziemcy? Poszukaj sobie jakiegoś forum fejków, lub coś podobnego. Nawet nie chce mi się już komentować reszty twoich "wymysłów". Jeszcze chwila, a ludzie zaczną cię "obdarowywać" negatywami.

  • Lubię to (+1) 1
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
1 godzinę temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Tak. Pomijam to z wielu przyczyn. Pierwsza jest taka, że jeden piorun generuje więcej energii niż wszystkie elektrownie swiata

Jak ja bym chciał zobaczyć uzasadnienie w liczbach.... Jeśli to prawda to musimy koniecznie wrócić do tego pomysłu z latawcem.

no i limit mi się wyczerpał :D

Edytowane przez Jajcenty
  • Lubię to (+1) 1
  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, pogo said:

Aktywność Słońca spada, ale czytałem kiedyś na KW, że niektórzy naukowcy podejrzewają, iż właśnie niższa aktywność może prowadzić do większego nagrzewania się atmosfery, bo wtedy emisja Słońca przesuwa się bardziej w kierunku podczerwieni, a mniej ultrafioletu.

Rzeczywiście jest takie badanie, w którym zauważono korelację wzrostu średnich temperatur w trzyletnim okresie niższej aktywności słońca. Sami autorzy jednak zastrzegają, że nie jest to badanie konkluzywne dla wpływu aktywności naszej gwiazdy na średnią temperaturę w dłuższym okresie czasu. Na razie moim zdaniem nie ma takich badań (konkluzywnych), dlatego też sam podobnie jak ty napisałem, że jest to zdanie niektórych naukowców. Na szczęście w stronę słońca wypuszczane są kolejne sondy, dzięki którym uda się poszerzyć i pogłębić wiedzę na ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 hours ago, Daniel O'Really said:

Dodatkowo aktywność słońca od 2017 roku słabnie i

niektórzy naukowcy spodziewają się związanego z tym zjawiskiem spadku globalnej temperatury o nawet 0.6 stopni

Ja to mam z Panami zabawę ;)   

ad1. aktywność słabnie? czy może jednak zmienia sie (nieznacznie) skład ilościowy widma?  Poza tym tak jest regularnie od kiedy prowadzi sie obserwacje - ile ten cykl ma ? 11 lat?.

ad2. a inni "niektórzy" spodziewają się zjawisk zupełnie odwrotnych; a jeszcze inni nie mogą się zdecydować :-)   I co to ma do rzeczy, że znajdzie się jednostka/grupa, która lansuje jakąś tezę? 

Możecie się zgadzać z tym co napisalem albo nie zgadzać, ale twierdzenie, że jest jakieś badanie i ono (akurat ono) jest kluczowe?  Moze poczekajmy spokojnie na to globalne ocieplenie?

2 hours ago, Daniel O'Really said:

wycinka lasów nie jest wcale najgorszą rzeczą jaką nasz gatunek wyprawia

Co uważasz za jeszcze gorsze? (rozmawiamy o klimacie i wodzie)

3 hours ago, Daniel O'Really said:

Zupełnie bezpodstawne założenie.

Która warstwa według kolegi nie jest badana?

Co za bzdura. Tylko gatunki polujące na kręgowce można zaliczyć do jedzących mięso

ad1 W obecnych warunkach (brak kataklizmów) nie jest bezpodstawne.

ad2 Badamy (w sensie kładziemy nacisk ilosciowy i jakościowy) wyłacznie warstwy bliskiej nam ekosfery.

ad 3 ja nie wiem, co Wy macie z tą dosłownością każdego wyrazu :-)   Specjalnie uzyłem zwrotu "mięcha", a nie 'mięsa', by poszerzyć krótką wypowiedź, a tu bęc: owad, larwa mięsa (w dosłownej definicji) nie zawierają. Larum.

2 hours ago, pogo said:

Przecież powszechnie wiadomo, że wyższe zapylenie OBNIŻA temperaturę. 

A większość planktonu to jednak fitoplankton, który akurat bardziej produkuje O2 niż CO2.

ad 1. zależy od tego, gdzie zapylenie umiescisz: umieścisz w stratosferze to obniży; 100m nad miastem to masz wzrost.  

ad 2. to, że produkuje 'bardziej' to super (mamy więcej tlenu), ale to, że produkuje 99% więcej CO2 juz Ci umknęło.

2 hours ago, pogo said:

że niektórzy naukowcy podejrzewają...

A ja podejrzewam to co napisałem wyżej i uważam, że cykli słońca nie można traktować zbyt serio w kontekście ocieplenia lub ochłodzenia ziemi. Zwykła różnica zdań (i podejrzeń).

2 hours ago, Sławko said:

Człowieku, weź przestań pisać bzdury.

Także Człowieku: weź nie zarzucaj pisania bzdur :-) Masz inne zdanie wyraź je grzecznie. Nawet możesz poprzeć dowodem (bo ja pisze z pamięci, a Ty możesz sięgnąć nawet do wiki).

1 hour ago, Jajcenty said:

Jak ja bym chciał zobaczyć uzasadnienie w liczbach....

A kto Ci broni przekuć chcenie w czyn? :)  PS  czy to aby nie Ty prosiłeś mnie, bym Ci wyjaśnił dlaczego gorące/pikantne studzi, a Golfsztrom nie dotrze do Europy? Wyjaśniłem z tydzień temu. Jakoś nie komentowałeś dalej.

 

...ale cieszę się bardzo, że panowie tak aktywnie właczacie się w dyskusje. Róbcie to jednak z klasą (to nie do wszystkich oczywiście). 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
19 minut temu, Jarosław Bakalarz napisał:

A kto Ci broni przekuć chcenie w czyn? :)  PS  czy to aby nie Ty prosiłeś mnie, bym Ci wyjaśnił dlaczego gorące/pikantne studzi, a Golfsztrom nie dotrze do Europy? Wyjaśniłem z tydzień temu. Jakoś nie komentowałeś dalej.

Bo jak nie mam nic do powiedzenia to nie gadam. Staram się też nie mieć ostatniego słowa. Nie mogłem ani potwierdzić ani odrzucić Twoich wyjaśnień, więc dałem szansę innym. Nikt inny nie skomentował, więc pewnie miałeś rację, albo nie ma tu nikogo wystarczająco kompetentnego, albo przyczyna jest kwantowa.

Będziesz dalej robił uniki w sprawie energii pioruna? To już druga bzdura, jaką napisałeś na KW , a uwierz mi, że jeśli ja, z moją wiedzą nie wychodzącą poza szkołę średnią, widzę takiego kaczana, to to jest duuuuży kaczan.Taki prawdziwy KACZAN.

 

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
20 minut temu, Jarosław Bakalarz napisał:

(bo ja pisze z pamięci, a Ty możesz sięgnąć nawet do wiki)

Akurat to co najważniejsze napisałeś w nawiasie. Może przestań pisać z pamięci, skoro masz z nią problem. Cieszę się też, że wiesz, że istnieje coś takiego jak Wikipedia. Może więc warto, abyś sam tam zajrzał od czasu do czasu (ja z niej korzystam). Może wiki nie jest wyrocznią, ale zapewniam cię, że znajdziesz tam więcej rzetelnych informacji, niż w swojej pamięci.

46 minut temu, Jarosław Bakalarz napisał:

jeden piorun generuje więcej energii niż wszystkie elektrownie swiata;

Masz inne zdanie wyraź je grzecznie. Nawet możesz poprzeć dowodem

Ja cały czas staram się być grzeczny, ale sam tego nie ułatwiasz.

Światowa produkcja energii elektrycznej to ok. 26 PWh (dane z 2018r.). Energia jednego pioruna to ok. 140 kWh. Zakładając nawet, że być może zdarzają się pioruny 10 razy potężniejsze, to otrzymasz wynik 1,4 MWh. Pomyliłeś się więc "zaledwie" o ok. 10 rzędów wielkości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
 9 minutes ago, Jarosław Bakalarz said:

aktywność słabnie? czy może jednak zmienia sie (nieznacznie) skład ilościowy widma?

Aktywność określana jako liczba pojawiających się plam słonecznych słabnie. Jednocześnie z mniejszą aktywnością słoneczną skorelowane są niższe wartości promieniowania docierającego do górnych warstw atmosfery. W przypadku światła widzialnego różnice wynoszą około 0.1% więc niewiele, ale jeśli chodzi o promienie EUV, podczas maksimum dociera tam wielokrotnie większa ich ilość niż podczas minimum, zatem nawet jeśli zmienić definicję aktywności słonecznej na ilość dostarczanego przez słońce do Ziemi promieniowania, nadal słabnie a nie tylko zmienia skład ilościowy widma.

 

10 minutes ago, Jarosław Bakalarz said:

Możecie się zgadzać z tym co napisalem albo nie zgadzać, ale twierdzenie, że jest jakieś badanie i ono (akurat ono) jest kluczowe?

Nadinterpretacja. Nikt nie twierdzi, że dane badanie jest kluczowe bądź konkluzywne. Odwołujemy się jedynie do źródeł, gdyż ludzka pamięć, również szanownego kolegi (co udowodniłem w wątku poświęconym szczepieniom) jest zawodna. Nie jestem również odosobniony w odczuciu, że sam nie posiłkujesz się żadnymi odnośnikami, gdyż twoje tezy nie mają żadnych podstaw naukowych, a są jedynie wyrazem intuicji. @Jajcenty nadal czeka na obliczenia energii pioruna (zakładam, że link do istniejących wystarczy, nie musisz sam tego wyliczać)  ja natomiast nie otrzymałem odpowiedzi na pytanie co kolega miał na myśli przez "dyspersyjne" i "niedyspersyjne" modele klimatyczne, co skłania mnie do wniosku, że twoje komentarze to czysty strumień świadomości, w dziedzinie wnioskowania w dużej mierze oderwany od rzeczywistości.

13 minutes ago, Jarosław Bakalarz said:

ad1 W obecnych warunkach (brak kataklizmów) nie jest bezpodstawne.

Nie wiem co kolega w takim razie uznaje za kataklizm. W powszechnym rozumieniu tego słowa niemal w każdym dniu, gdzieś na planecie dochodzi do jakiegoś kataklizmu.

 

15 minutes ago, Jarosław Bakalarz said:

Co uważasz za jeszcze gorsze?

Np. zatruwanie mórz i oceanów, które przyczyniają się do powstawania martwych stref. Lasy stosunkowo łatwo odbudować, pozbyć się martwych stref jeszcze nikomu się nie udało.

 

20 minutes ago, Jarosław Bakalarz said:

ad2 Badamy (w sensie kładziemy nacisk ilosciowy i jakościowy) wyłacznie warstwy bliskiej nam ekosfery.

Nieprawda, w każdym istniejącym w powszechnym użyciu znaczeniu słowa ekosfera.

 

1 hour ago, Jarosław Bakalarz said:

...ale cieszę się bardzo, że panowie tak aktywnie właczacie się w dyskusje. Róbcie to jednak z klasą (to nie do wszystkich oczywiście).

Przypuszczam, że nie jestem jedną z osób zasługujących na tę uwagę, ale muszę przyznać, że dyskusja z tobą jest dla mnie nie lada wyzwaniem w praktyce Zen. Nie odpowiadasz na prośby o źródła, ignorujesz powszechne znaczenie słów, rzucasz tezami nieraz wprost odbiegającymi od naukowego konsensusu i odmawiasz ich obrony. Jednym słowem jest owa dyskusja podobna do gry w szachy z gołębiem. Choćbym nie wiem jak się starał obmyślał strategie itd, gołąb porozwala figury, narobi na planszę i odfrunie przekonany o swojej wygranej.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie obrażajcie się :-)  Ja sobie tu zaglądam w przerwie i komentuję dla rozrywki. Liczę na to, że może ktoś mi podsunie fajne rozumowanie albo własną interpretację czegoś. Te mniej lub bardziej naukowe, to ja sobie umiem znaleźć.

3 hours ago, Jajcenty said:

Będziesz dalej robił uniki w sprawie energii pioruna? To już druga bzdura,

I pewnie nie ostatnia, bo nie piszę tu by potem to dołączyć do spisu publikacji naukowych :-)   Nie robię uników - jeśli masz inne zdanie, to bierzesz dowolne znane Ci źródło i sobie obalasz moja tezę. I nie zamierzam mieć o to pretensji, jeśli obalisz nawet publicznie.  Zwyczajnie nie mam czasu i ochoty grzebać w sieci (bo jeden z Panów juz mi zabronił grzebać w pamięci). Wychowałem się na podręcznikach, a nie na smatfonie i większość tego co wiem pochodzi z okresu czytania/studiów, a nie przeglądania.

Ja wiem, że macie tu manierę, by wszystko Wam dowodzić i pokazywać, a Wy to sobie ocenicie. M Błoński Was rozpuścił :-)

2 hours ago, Sławko said:

Światowa produkcja energii elektrycznej to ok. 26 PWh (dane z 2018r.). Energia jednego pioruna to ok. 140 kWh.

Roczna contra chwilowa? Dobrze Cię rozumiem?   Bo czytam (za Twym linkiem): a list of countries by electricity generation per year, based on multiple sources. 

Dlaczego nie stuletnia?

Jeśli dobrze Cię rozumiem, to Ty chyba nie rozumiesz, że należy zestawić energię uderzenia pioruna i elektrowni w "delta T".  Nie pamiętam ile piorunów bije na sekundę, ale (znów z pamięci /sorry/)  chyba cztery.

2 hours ago, Daniel O'Really said:

Aktywność określana jako liczba pojawiających się plam słonecznych słabnie.

Tak, ale ta definicja jest znana "od zawsze". I, bez względu na tą aktywność plam, różnica w rzeczywistej dawce energii słonecznej nie jest wielka.  Chciałbym jednak byś zwrócił uwagę, że dyskusja zaczęła się nie od tego ile słońce daje energii, ale od tego, że wyczyny homo sapiensa są pomijalne w odniesieniu do skali układu. Dopiero potem któryś z Panów przeniósł rozważania na słońce - zupełnie nie wiem po co. 

2 hours ago, Daniel O'Really said:

@Jajcenty nadal czeka na obliczenia energii pioruna (zakładam, że link do istniejących wystarczy, nie musisz sam tego wyliczać)  ja natomiast nie otrzymałem odpowiedzi na pytanie co kolega miał na myśli przez "dyspersyjne" i "niedyspersyjne" modele klimatyczne

@Jajcentemu juz @Sławko zdążył odpowiedzieć.  Doczekał się więc i moze sam teraz wyrobić sobie zdanie czy moc roczną nalezy porównać z chwilową.

Co do Twego pytania:  tak naprawdę poprosiłeś mnie o przydługi dla mnie wykład z teorii obwodów. Kilka lat to wkuwałem na kilku kierunkach i nie wiem jak to wyłożyć w akapicie. Bardzo mi przykro. Jeśli temat jest dla Ciebie wart grzechu to: teoria obwodów złożonych z dynamiczną kontrolą. Przez dyspersyjne rozumiem to, że "słabe" modele zakładaja jedynie wzbudzenia gasnące, zas "niedyspersyjne" to  te ze stałym doplywem energii (homeostatyczne) i kontrolowanymi ukladami wzmocnienia/wygaszania (niekoniecznie na jednym obwodzie). Układ niedyspersyjny klimatyczny nigdy nie założy wzrostu temperatury ponad granicę (to sie w historii ziemi nie zdażyło i nie należy tworzyć modelu, który to przekracza). Nalezy posłużyć się doswiadczeniem ze zlodowaceń i wprowadzić "autokorektę" układu.  Itd. Z tego można doktoraty pisać, a nie krótkie wpisy na blog.

2 hours ago, Daniel O'Really said:

co skłania mnie do wniosku, że twoje komentarze to czysty strumień świadomości, w dziedzinie wnioskowania w dużej mierze oderwany od rzeczywistości.

Czyli jestem juz bliski oświecenia?  Dziękuję Bracie :-)  

2 hours ago, Daniel O'Really said:

Nie wiem co kolega w takim razie uznaje za kataklizm. W powszechnym rozumieniu tego słowa niemal w każdym dniu, gdzieś na planecie dochodzi do jakiegoś kataklizmu.

Za kataklizm rozumiem uklad, który utracił homeostazę (asteroida,  duża seria wybuchów stratowulkanów, itp)  Na razie rozważamy układ w miarę stabilny, który (wg mnie) ma bardzo daleko do punktów granicznych.

 

2 hours ago, Daniel O'Really said:

Np. zatruwanie mórz i oceanów, które przyczyniają się do powstawania martwych stref. Lasy stosunkowo łatwo odbudować,

O utracie bioróżnorodności (głównie jest to efekt zatrucia chemią) przeciez pisałem.  Co do odbudowy lasów - odbuduj te, które wycięli Rzymianie w Libanie i w górach Atlas. Jesteś pewien, że utracony las da się odbudować?

2 hours ago, Daniel O'Really said:

Nieprawda, w każdym istniejącym w powszechnym użyciu

Prawda, prawda. Skupiamy się na pomiarach przygruntowych i ignorujemy np spadek temp ponad warstwą smogu (bo smog przydusza energię do gruntu). Ignorujemy zmiany wzorców wiatrów wysokich, a koncentrujemy sie na tych niszczących nasze wytwory. Ignorujemy przepływy odległe i transrównikowe. Artykuł, który tu komentujemy to ewidentny przyklad, że "dopiero dzisiaj" ktos tam wpadł, by dołożyć jedną zmienną do modelu (topnienie Antarktydy).  Ilu ekspertów siedzi co dzień, od lat, nad tymi modelami i przepala miliony dolarów?  I dopiero teraz jeden z nich wpadł na taki pomysł?  Nie czujesz smrodu dyletanctwa? Naprawdę trzeba trzydziestu lat modelowania, by ktoś wpadł na tak idiotycznie banalny pomysł? Zresztą może wcale nie wpadł, tylko mu się wpadło...

2 hours ago, Daniel O'Really said:

Przypuszczam, że nie jestem jedną z osób zasługujących na tę uwagę, ale muszę przyznać, że dyskusja z tobą jest dla mnie nie lada wyzwaniem w praktyce Zen.

Jesteś zasługujący na uwagę. Chyba tego dowiodłem, bo rozmawiamy nie pierwszy raz.  30 lat temu przerzuciłem się na Raja Yogę i Qi Kung.   :-)

2 hours ago, Daniel O'Really said:

rzucasz tezami nieraz wprost odbiegającymi od naukowego konsensusu i odmawiasz ich obrony

Banacha na obronę ściągnęli podstępem, bo nie miała dla niego znaczenia. Banach był nauczycielem, mojego nauczyciela. Nauczycielem drugiego był osobiście Dziadek E.  

Konsensus mnie wkurza. Tam, gdzie jest, konczy się dyskusja. Zaczyna się potakiwanie i wzajemne oklaski.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
43 minuty temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Doczekał się więc i moze sam teraz wyrobić sobie zdanie czy moc roczną nalezy porównać z chwilową

O nie, nie ma tak łatwo. @Slawko podał trochę liczb, które po zmieleniu dają wynik: wszystkie elektrownie świata potrzebują szalone 0.17 milisekundy żeby wyprodukować te 140 kWh. Potrzebujesz prawie 6000 piorunów / sekundę żeby zrównać się z produkcją światową.  To zdecydowanie więcej od jednego pioruna.

 Zalecam sprawdzenie bo kiepsko u mnie z palcami, nie umiem liczyć, ale strasznie lubię :D. Oto zaawansowany technologicznie skrypt w pythonie, licencja MIT bierzcie i majcie: 

>>> secondsperyear = 366*24*3600
>>> pierungain = 1.4e5
>>> powerstationsgain = 2.6e16
>>> EperSecond = powerstationsgain / secondsperyear
>>> pierungain / EperSecond
0.00017027446153846155
>>> 1 / (pierungain / EperSecond)
5872.87131002978

Edytowane przez Jajcenty
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
Godzinę temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Roczna contra chwilowa? Dobrze Cię rozumiem?   Bo czytam (za Twym linkiem): a list of countries by electricity generation per year, based on multiple sources. 

Dlaczego nie stuletnia?

Jeśli dobrze Cię rozumiem, to Ty chyba nie rozumiesz, że należy zestawić energię uderzenia pioruna i elektrowni w "delta T".  Nie pamiętam ile piorunów bije na sekundę, ale (znów z pamięci /sorry/)  chyba cztery.

Jak piszesz o energii, to zwykle porównuje się to do rocznej produkcji energii elektrycznej. Jednak nagle wychodzi na to, że chodziło Ci o moc. 
No więc... różnica potencjałów podczas wyładowania atmosferycznego to ok 100 mld Voltów, prąd, który płynie to średnio 50 kA. Z prostego wyliczenia, wychodzi, że średnia moc pioruna to "marne" 5000 GW. 
Dla porównania z Wikipedii:

Cytat

W Polsce energię elektryczną produkują elektrownie cieplne, wodne i wiatrowe. W styczniu 2018 roku ich łączna moc elektryczna zainstalowana wynosiła 40,119 GW

Więc rzeczywiście piorun ma sporo mocy, ale wciąż mało energii.

 

19 minut temu, Jajcenty napisał:

Potrzebujesz prawie 6000 piorunów / sekundę żeby zrównać się z produkcją światową.  To zdecydowanie więcej od jednego pioruna.

Średnio w każdej sekundzie, na całym świecie uderza około 100 piorunów. Średnio jakieś 2 w każdy 1km2 rocznie.
(źródło: http://www.robertdee.pl/energia-piorunow/).
Czyli za powyższym źródłem: Gdyby ograniczyć się z przechwytywaniem piorunów na terenie Polski dałoby to 6% zapotrzebowania w naszym kraju. Jednak tylko ok 1% energii pioruna dociera do powierzchni Ziemi, reszta idzie w hałasowanie i grzanie.
I jeszcze jeden drobny błąd, który widzę w powyższym źródle: Europa należy do dużo bardziej aktywnych burzowo regionów niż średnia światowa, więc pomnożyłbym wynik, tak na wyczucie, 2 razy. czyli mamy 0,12% potrzebnej energii, jeśli liczymy na to, co samo dopłynie do gleby.

PS. średnią światową zagęszczenia piorunów mocno zaniżają oceany, burze zdecydowanie częściej formują się nad lądem.

Edytowane przez pogo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
16 minutes ago, pogo said:

Jak piszesz o energii, to zwykle porównuje się to do rocznej produkcji energii elektrycznej. Jednak nagle wychodzi na to, że chodziło Ci o moc. 

Tak. Ale to skrót był.  Zważmy jednak i drugą stronę sporu: porównanie energii (definicyjnie juz patrząc) rocznej z energią wydzielaną w ułamku sekundy jest błędne z definicji.  Nie było podstawy do brania energii rocznej, bo nie porównujemy dwóch państw ale chwilowe zjawisko z elektrowniami. Dlatego nie można podejść do tego zwrotem "zwykle porównuje", bo to nie ekonomia przecie - nie PKB liczymy.

21 minutes ago, pogo said:

Więc rzeczywiście piorun ma sporo mocy, ale wciąż mało energii.

Literalnie. I dlatego musielibyśmy (licząc wg wzorca @Slawko) wziąć piorun bijący non-stop przez rok. 

24 minutes ago, pogo said:

Średnio w każdej sekundzie, ana całym świecie uderza około 100 piorunów. Średnio jakieś 2 w każdy 1km2 rocznie.
(źródło: http://www.robertdee.pl/energia-piorunow/).
Czyli za powyższym źródłem: Gdyby ograniczyć się z przechwytywaniem piorunów na terenie Polski dałoby to 6%. Jednak tylko ok 1% energii pioruna dociera do powierzchni Ziemi, reszta idzie w hałasowanie i grzanie.

 Ale 1% energii czy mocy?   No i dlaczego mamy pomijać energię rozproszoną po drodze od chmury do gleby?   Bierzemy całego pierona! :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
8 godzin temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Kilka lat to wkuwałem na kilku kierunkach

To raz na jednym nie wystarczyło? I ze zrozumieniem zamiast wkuwania?
 

8 godzin temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Banach był nauczycielem, mojego nauczyciela. Nauczycielem drugiego był osobiście Dziadek E.  

Nie przejmuj się, ja też haki łapałem.
 

8 godzin temu, Jarosław Bakalarz napisał:
11 godzin temu, Daniel O'Really napisał:

rzucasz tezami nieraz wprost odbiegającymi od naukowego konsensusu i odmawiasz ich obrony

(...)
Konsensus mnie wkurza. Tam, gdzie jest, konczy się dyskusja. Zaczyna się potakiwanie i wzajemne oklaski.

Niezależnie od takich czy innych stanów emocjonalnych, dobrze jednak w dyskusjach w miarę wyraźnie oddzielać to, co jest jakimś tam konsensusem w środowiskach naukowych, od własnych pomysłów, być może nawet dobrych, ale nie podpartych mocną argumentacją, nadającą się do oceny (to minimum). Bo to nie konsensus zamyka dyskusję (praktycznie zawsze są jakieś luki), a blablanie cioci Jarci.
 

7 godzin temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Bierzemy całego pierona!

Całego nie można, bo część idzie w piz.., no tego, w Kosmos znaczy się.

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
14 godzin temu, Jarosław Bakalarz napisał:
15 godzin temu, pogo napisał:

Jak piszesz o energii, to zwykle porównuje się to do rocznej produkcji energii elektrycznej. Jednak nagle wychodzi na to, że chodziło Ci o moc. 

Tak. Ale to skrót był. 

Jarku. Być może masz dobre intencje, a twoim problemem jest przede wszystkim to, że wyrażasz się zbyt mało precyzyjnie. W efekcie dajesz innym pole do zupełnie innej interpretacji niż to co miałeś na myśli. Niestety w nauce nie ma miejsca na domysły i skróty myślowe. Musisz być bardziej precyzyjny. W przeciwnym wypadku szybko dojdzie do nieporozumień. Efekt jest taki, że oskarżany jesteś o pisanie bzdur. Potem zaczynasz się tłumaczyć i plątać.

Jeśli chodziło ci o moc wydzieloną przez wszystkie elektrownie świata w tym samym czasie co trwa pojedyncze wyładowanie atmosferyczne, to może być w tym trochę prawdy. Idąc za danymi z Wikipedii, policzmy:

Całkowita energia pioruna to 140kWh, a czas trwania to ... i tu jest problem. Czas wyładowania to kilkadziesiąt milionowych części sekundy, ale skoro mówimy o całkowitej energii, to musimy przyjąć całkowity czas trwania pioruna, a Wikipedia podaje, że zanik przepływu prądu następuje zwykle po kilkuset milionowych części sekundy, czyli przyjmijmy, że jest to od 0,0001s do 0,0005s

I teraz 26PWh /365/24/3600 daje nam ok. 824455 kWh energii wyprodukowanej w ciągu sekundy przez wszystkie elektrownie świata.

A w czasie wyładowania jednego pioruna jest to (mnożymy przez czas trwania pioruna) od ok. 82,5kWh do ok. 412kWh.

Całkowita energia pioruna (140kWh) mieści się więc w tych granicach. Ale czy jest większa od energii wyprodukowanej w czasie trwania pioruna, to zależy od tego jaki jest rzeczywisty czas trwania pioruna.

Mam nadzieję, że nie pomyliłem nic w tych wyliczeniach. Jakby co, to proszę mnie poprawić.

 
Edytowane przez Sławko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
On 5/20/2020 at 4:22 AM, ex nihilo said:

To raz na jednym nie wystarczyło? I ze zrozumieniem zamiast wkuwania?

Gdybyś był kiedyś na studiach, to wiedziałbyś, że o tym decyduje wykładowca i stopień jego aspergera. ;)

A serio: inaczej się wykładało obwody na UJ, a inaczej na drutach. Bardzo inaczej. Więc nie wystarczyło raz (z mojej własnej woli).

On 5/20/2020 at 11:50 AM, Sławko said:

Być może masz dobre intencje, a twoim problemem jest przede wszystkim to, że wyrażasz się zbyt mało precyzyjnie. W efekcie dajesz innym pole do zupełnie innej interpretacji niż to co miałeś na myśli. Niestety w nauce nie ma miejsca na domysły i skróty myślowe.

Nie zaprzeczam temu, że nie pisze precyzyjnie (nawet nie miałem takiej intencji, co przeciez od razu widać, bo wprost pisałem, że "z pamięci"). Ad ostatniego zdania: wg mnie nauka zaczyna się od domysłu i skrótu, by potem przejść do szukania  zdefiniowania problemu (precyzji) i znalezienia dowodu.

On 5/20/2020 at 11:50 AM, Sławko said:

Mam nadzieję, że nie pomyliłem nic w tych wyliczeniach.

Twoje obecne wyliczenia uważam za poprawne.   Gwoli uściślenia: 

1.  gdy napisałem o porównaniu pioruna z elektrowniami, to bazowałem na mojej pamięci opisu tego zjawiska ze studiów. A to było w czasach, gdy zuzycie energii było odrobine inne niz dzisiaj.

2. piorun to tak trudne zjawisko, że do dzisiaj nie jest całkowicie zdefiniowany. Ostatnia moja rozmowa (kilka lat wstecz) z ekspertem od wyładowań zakończyła się jego konkluzją, że dalej poruszamy sie po omacku w tej materii.

3. nie umiem odpowiedzieć bez szukania, czy te hipotetyczne 140kWh obejmuje samo wyładowanie elektryczne, czy też straty na plazmę. Jeśli pomija straty na plazmę, to należałoby te dane doliczyć, bo "nie piorun winien", że mu sie ośrodek przegrzewa :-)

Ale do clue wracając:  czy dalej wydaje się Panom, że produkcja energii/pyłu/freonu/ozonu...   przez sapiensa ma aż taki wkład w ocieplenie?   

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

TAK.

Ograniczę się do samego CO2. Dołożyliśmy swoją cegiełkę do światowej produkcji tego gazu i to większą niż wielu uważa, ale nadal to pewnie jakieś 5% (brak źródeł, zupełnie strzelam, gdzieś widziałem taką liczbę, ale może chodziło o pyły, w jakimś konkretnym miejscu). Do tego pozbawiliśmy biosferę znaczącej ilości organizmów, które do tej pory równoważyły produkcję CO2 przez inne organizmy i procesy naturalne. 

Nawet stosunkowo niewielki wkład do zrównoważonego układu może go wybić ze stanu stabilnego, a ekosystem nie jest jakoś szczególnie stabilny sam z siebie.

Czuję się jakbym opisywał sytuację gdy w dołku od dawna leży piłka i nawet trzęsienia ziemi jej nie są w stanie jej stamtąd wyrzucić, ale przychodzi dziecko, kopie piłkę i ona już wypada. A teraz dziecko się tłumaczy, że to kopnięcie było bez znaczenia, bo przecież ma dużo mniej siły niż trzęsienie ziemi...

 

BTW: Odnośnie tych wzrostów nagrzewania Ziemi przy spadku aktywności Słońca:
Trafiłem przypadkiem na wykresy emisji ciała doskonale czarnego i jakoś nie zauważyłem tam by spadek temperatury podnosił emisję w niższych częstotliwościach fal elektromagnetycznych. Raczej niskie częstotliwości cały czas rosną wraz ze wzrostem temperatury, ale przybywa i pojawiają się coraz bardziej energetyczne fale oprócz tego. Do tego zmiany w aktywności Słońca nie powodują aż tak znaczących zmian w temperaturze jego korony, to nie są zmiany kilkukrotne, a ledwo o kilka procent. Nie chcę tu się wypowiadać za naukowców, ale moim osobistym zdaniem to jednak spadek aktywności Słońca => spadek temperatury na Ziemi. Nie wykluczam, że się mylę, a model ciała doskonale czarnego nie jest właściwy przy badaniu gwiazd.

Edytowane przez pogo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nowa krzywa globalnych temperatur wskazuje, że w fanerozoiku średnie temperatury na Ziemi zmieniały się bardziej niż przypuszczano. Naukowcy z University of Arizona i Smithsonian Institution przeprowadzili badania, w ramach których zrekonstruowali temperatury w ciągu ostatnich 485 milionów lat. To okres, w którym życie na naszej planecie zróżnicowało się, podbiło lądy i przetrwało liczne okresy wymierania.
      Fanerozoik rozpoczyna się eksplozją kambryjską sprzed około 540 milionów lat i trwa do dzisiaj. Naukowcy w swoich badaniach ograniczyli się do 485 milionów lat, ze względu na niedostateczną ilość starszych danych geologicznych. Trudno jest znaleźć tak stare skały, w których zachował się zapis o panujących temperaturach. Nie mamy ich zbyt wielu nawet dla 485 milionów lat temu. To ogranicza nasze cofanie się w czasie, mówi profesor Jessica Tierney z Arizony.
      Uczeni wykorzystali asymilację danych, w trakcie której połączyli zapis geologiczny z modelami klimatycznymi. Badania pozwoliły im lepiej zrozumieć, czego możemy spodziewać się w przyszłości. Jeśli badasz ostatnich kilka milionów lat, to nie znajdziesz niczego, co może być analogią dla zjawisk, jakich spodziewamy się w roku 2100 czy 2500. Trzeba cofnąć się znacznie dalej, gdy Ziemia była naprawdę gorąca. Tylko tak możemy zrozumieć zmiany, jakie mogą zajść w przyszłości, wyjaśnia Scott Wing, kurator zbiorów paleobotaniki w Smithsonian National Museum of Natural History.
      Nowa krzywa temperatury pokazuje, że w tym czasie średnie temperatury na Ziemi zmieniały się w zakresie od 11,1 do 36,1 stopnia Celsjusza, a okresy wzrostu temperatur były najczęściej skorelowane ze zwiększoną emisją dwutlenku węgla do atmosfery. To jasno pokazuje, że dwutlenek węgla jest głównym czynnikiem kontrolującym temperatury na Ziemi. Gdy jest go mało, temperatury są niskie, gdy jest go dużo, na Ziemi jest gorąco, dodaje Tierney.
      Badania pokazały też, że obecnie średnia temperatura jest niższa niż średnia dla większości fanerozoiku. Jednocześnie jednak antropogeniczne emisje CO2 powodują znacznie szybszy wzrost temperatury niż w jakimkolwiek momencie z ostatnich 485 milionów lat. To stwarza duże zagrożenie dla wielu gatunków roślin i zwierząt. Niektóre okresy szybkich zmian klimatycznych wiązały się z masowym wymieraniem.
      Badacze zauważają, że ocieplenie klimatu może być też niebezpieczne dla ludzi. Nasz gatunek doświadczył w swojej historii zmian średnich temperatur o około 5 stopni Celsjusza. To niewiele, jak na 25-stopniową zmianę w ciągu ostatnich 485 milionów lat. Wyewoluowaliśmy w chłodnym okresie, który nie jest typowy dla większości geologicznej historii. Zmieniamy klimat w sposób, który wykracza poza to, czego doświadczyliśmy. Planeta była i może być cieplejsza, ale ludzie i zwierzęta nie zaadaptują się do tak szybkich zmian, dodaje Tierney.
      Projekt zbadania temperatur w fanerozoiku rozpoczął się w 2018 roku, gdy pracownicy Smithsonian National Museum postanowili zaprezentować zwiedzającym krzywą temperatur z całego eonu. Badacze wykorzystali pięć różnych chemicznych wskaźników temperatury zachowanych w skamieniałym materiale organicznym. Na ich podstawie oszacowali temperaturę w 150 000 krótkich okresach czasu. Jednocześnie współpracujący z nimi naukowcy z University of Bristol – na podstawie rozkładu kontynentów i składu atmosfery – stworzyli ponad 850 symulacji temperatur w badanym czasie. Następnie autorzy badań połączyli oba zestawy danych, tworząc najbardziej precyzyjną krzywą temperatur dla ostatnich 485 milionów lat.
      Dodatkową korzyścią z badań jest stwierdzenie, że czułość klimatu – czyli przewidywana zmiana średniej temperatury na Ziemi przy dwukrotnej zmianie stężenia CO2 – jest stała. Dwutlenek węgla i temperatury są nie tylko blisko powiązane, ale są powiązane w ten sam sposób przez 485 milionów lat. Nie zauważyliśmy, by czułość klimatu zmieniała się w zależności od tego, czy jest zimno czy gorąco, dodaje Tierney.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Współczesne samoloty pasażerskie emitują mniej węgla niż starsze modele, jednak latają na większych wysokościach, przez co ich smugi kondensacyjne utrzymują się dłużej, a to może w większym stopniu wpływać na ocieplenie klimatu. Nowe badania, przeprowadzone przez naukowców z Wielkiej Brytanii, Niemiec i USA, wykazały również, że prywatne odrzutowce mają nawet większy negatywny wpływ na klimat, niż dotychczas sądzono.
      Podczas podróży lotniczych do atmosfery emitowane są duże ilości węgla. I właśnie z tą emisją kojarzony jest negatywny wpływ lotów pasażerskich na klimat. Niewykluczone jednak, że to nie ona, a smugi kondensacyjne są głównym elementem, za pomocą którego samoloty przyczyniają się do ocieplania klimatu. Smugi kondensacyjne przyczyniają się do ponad połowy dodatniego wymuszenia radiacyjnego z lotnictwa, jednak rozmiary ich wpływu na klimat są wysoce niepewne. W dużym stopniu zależą bowiem od mikrofizycznych właściwości smugi oraz lokalnej meteorologii, ponadto silnie zmieniają się w czasie trwania smugi, piszą autorzy badań.
      Naukowcy przeanalizowali zdjęcia satelitarne ponad 64 000 smug kondensacyjnych z samolotów przelatujących nad Oceanem Atlantyckim. Stwierdzili, że nowoczesne maszyny, które latają na wysokości około 12 kilometrów, tworzą bardziej trwałe smugi. Maszyny takie, by zaoszczędzić na paliwie, latają wyżej, gdzie powietrze jest bardziej rozrzedzone i stawia mniejszy opór. Starsze samoloty latają na wysokości około 11 kilometrów. Maszyny latające wyżej spalają mniej paliwa, powodują więc mniejszą emisję, jednak pozostawiane przez nich smugi kondensacyjne dłużej się utrzymują, więc dłużej generują efekt cieplarniany.
      Nowsze samoloty latają coraz wyżej i wyżej, by zmniejszyć zużycie paliwa i emisję węgla. Niezamierzoną konsekwencją takich działań jest tworzenie większej liczby dłużej utrzymujących się w powietrzu smug kondensacyjnych, które zatrzymują w atmosferze dodatkowe ciepło, wyjaśnia główny autor badań, doktor Edward Gryspeerdt z Imperial College London. Badacze potwierdzili również, że istnieje prosty sposób na skrócenie czasu utrzymywania się smug kondensacyjnych. Jest nim zmniejszenie ilości sadzy emitowanej przez silniki, czyli dokładniejsze spalanie paliwa.
      Nieproporcjonalnie dużym problemem są prywatne odrzutowce. Są co prawda mniejsze niż samoloty pasażerskie i zużywają mniej paliwa, jednak latają jeszcze wyżej. I mimo swoich rozmiarów generują długo utrzymujące się smugi kondensacyjne, które rozmiarami dorównują smugom z samolotów pasażerskich. Są też, oczywiście, mniej efektywne niż samoloty pasażerskie, emitując do atmosfery więcej węgla na osobę, niż duże maszyny należące do linii lotniczych. Negatywny wpływ na klimat milionerów posiadających prywatne odrzutowce jest więc jeszcze bardziej nieproporcjonalnie duży, niż się dotychczas wydawało.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Imperium tybetańskie istniało w latach 618–877 i w szczytowym okresie swojej potęgi konkurowało o wpływy w Azji Środkowej z Chinami dynastii Tang i kalifatem Abbasydów. Upadło w ciągu zaledwie kilku dekad. Naukowcy szukający przyczyn jego rozpadu zwracali dotychczas uwagę przede wszystkim na czynniki społeczno-polityczne, jak konflikty pomiędzy bon, rdzenną religią Tybetu, a buddyzmem. Autorzy najnowszej pracy uważają, że zmiany klimatyczne przyspieszyły upadek państwa.
      Około 618 roku niewielka społeczność zamieszkująca środkowy bieg rzeki Yarlung Tsangpo zakończyła proces jednoczenia większości Tybetu. Powstało państwo, które z powodzeniem konkurowało i walczyło z Chinami dynastii Tang, sięgnęło północnych Indii, Pamiru i Hindukuszu, rzucając wyzwanie Abbasydom. Imperium kontrolowało międzynarodowe szlaki handlowe, a u szczytu potęgi, w 763 roku, jego wojska zdobyły Chang'an, stolicę Chin.
      Imperium obejmuje wówczas 4,6 miliona kilometrów kwadratowych i mieszka w nim 10 milionów ludzi. Jednak już na początku IX wieku państwo przeżywa poważne kłopoty. Rozpada się w ciągu kilku dziesięcioleci. Z chińskich źródeł dowiadujemy się, że przyczyną była rywalizacja pomiędzy generałami dowodzącymi pogranicznymi armiami. Wiemy też, że doszło do napięć pomiędzy wyznawcami buddyzmu, a tradycyjnej religii bon. Były one na tyle poważne, że w 843 buddyzm został zakazany. Przyjmuje się, że rozpad imperium nastąpił w 877 roku, do roku 889 na terenie Tybetu istniało wiele mniej lub bardziej niezależnych organizmów politycznych.
      Naukowcy z Chin i Kanady wykorzystali osady z jezior z zachodniej części Wyżyny Tybetańskiej i stwierdzili, że pomiędzy VII a IX wiekiem doszło do tak znacznych zmian klimatycznych, iż odegrały one kluczową rolę w upadku imperium tybetańskiego. Okres potęgi imperium, lata ok. 600 do 800, zbiega się bowiem z niezwykle ciepłym i wilgotnym okresem. Natomiast czas, gdy imperium upadało (800-877) był okresem poważnych susz. W osadach z jezior widać, że w tym czasie okrzemki typowe dla planktonu występującego w całej kolumnie wody zostały zastąpione przez okrzemki strefy dennej (bentalu). Świadczy to o wysychaniu jezior.
      Poważne susze w połączeniu ze zmniejszeniem zdolności targanego konfliktami społeczeństwa do dostosowania się do nowej rzeczywistości, mogły prowadzić do szybkiego spadku plonów, co z kolei napędzało konflikty i przyspieszyło upadek imperium. Chociaż upadek tego silnego imperium tłumaczy się często przyczynami religijnymi i politycznymi, nasze analizy pokazują, że pogarszające się warunki klimatyczne mogły upadek ten przyspieszyć, stwierdzają autorzy badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gwałtowne ochłodzenie prawdopodobnie sprowadziło zagładę na pierwszych ludzi, którzy zasiedlili Europę, informują naukowcy z University College London (UCL). W magazynie Science ukazał się artykuł, w którym naukowcy opisują nieznany dotychczas epizod ochłodzenia klimatu, do jakiego doszło 1,1 miliona lat temu. Ich zdaniem, doprowadziło to do wymarcia całej europejskiej populacji człowieka.
      Najstarsze w Europie szczątki rodzaju znaleziono na Półwyspie Iberyjskim. Sugerują one, że nasi krewniacy byli w Europie już 1,4 miliona lat temu. Przybyli z południowo-zachodniej Azji. Dotychczas sądzono, że gdy już człowiek w Europie się pojawił, to w niej pozostał. Nasze odkrycie ekstremalnego ochłodzenia sprzed 1,1 miliona lat rzuca wyzwanie teorii o ciągłym zamieszkaniu Europy przez człowieka, mówi jeden z głównych autorów badań, profesor Chronis Tzedakis.
      Zajmujący się badaniem paleoklimatu specjaliści z UCL, Uniwersytetu w Cambridge oraz Najwyższej Rady Badań Naukowych (CSIC) w Barcelonie, przeanalizowali skład chemiczny mikroorganizmów morskich oraz pyłki z rdzeni pobranych u wybrzeży Portugalii. Odkryli nieznaną gwałtowną zmianę klimatu, w czasie której temperatura powierzchni oceanu u wybrzeży dzisiejszej Lizbony spadła poniżej 6 stopni Celsjusza – była więc ponaddwukrotnie niższa niż obecnie w najzimniejszych miesiącach zimowych – a na lądzie zasięg zwiększyły obszary półpustynne.
      Ku naszemu zdumieniu odkryliśmy, że ochłodzenie sprzed 1,1 miliona lat było porównywalne z najbardziej ekstremalnymi warunkami pogodowymi ostatniej epoki lodowej, stwierdził główny autor badań, doktor Vasiliki Margali. Tak głębokie ochłodzenie musiało wywrzeć olbrzymi wpływ na ówczesne niewielkie społeczności łowiecko-zbierackie, gdyż wczesnym ludziom brakowało takich mechanizmów adaptacyjnych jak wystarczająca tkanka tłuszczowa, umiejętność rozpalania ognia, wyrobu odpowiedniej jakości okryć czy znajdowania odpowiednich schronień, dodaje profesor Nick Ashton z British Museum.
      Naukowcy nie chcieli poprzestać wyłącznie na przypuszczeniach. Profesor Axel Timmermann i jego zespół z Uniwersytetu Narodowego w Pusan wykorzystali superkomputer do stworzenia symulacji ówczesnych warunków i ich wpływu na ludzi. Wykorzystali przy tym dane paleontologiczne i archeologiczne, tworząc model habitatu ludzkiego. Nasze wyniki pokazały, że 1,1 miliona lat temu warunki klimatyczne w basenie Morza Śródziemnego nie pozwalały na istnienie tam ludzi.
      Uzyskane wyniki sugerują, że ludzie zamieszkujący południe Europy wyginęli we wczesnym plejstocenie. To może też tłumaczyć, dlaczego nie dysponujemy żadnymi śladami człowieka z Europy z okresu kolejnych 200 000 lat. Według tego scenariusza Europa została ponownie skolonizowana około 900 000 lat temu, tym razem przez bardziej odporne społeczności, którym zmiany ewolucyjne i kulturowe pozwoliły na przeżycie, dodaje profesor Chris Stringer z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas Zimnej Wojny US Army założyła na Grenlandii tajną bazę Camp Century. Wykonany tam odwiert o głębokości 1390 metrów sięgnął pod pokrywę lodową, pozwalając na pobranie 3,6-metrowego rdzenia gleby i skał. Rdzeń trafił do zamrażarki i zapomniano o nim. Został przypadkowo odkryty w 2017 roku. Okazało się, że w pobranej próbce znajdują się liście i mchy pochodzące z czasów, gdy ten region Grenlandii był wolny od lodu. Kiedy jednak to było? Najnowsze badania dały zaskakującą odpowiedź na to pytanie.
      Jeszcze do niedawna sądzono, że Grenlandia w znacznej mierze pokryta jest lodem od wielu milionów lat. Przed dwoma laty, używając rdzenia z Camp Century, naukowcy wykazali, że prawdopodobnie nie było tam lodu mniej niż milion lat temu. Inni naukowcy, pracujący na środkowej Grenlandii, wykazali, że lód ustąpił tam co najmniej raz w ciągu ostatniego 1,1 miliona lat. Jednak dotychczas nie było wiadomo, kiedy miało to miejsce.
      Naukowcy z University of Vermont, zbadali rdzeń z Camp Century wykorzystując zaawansowane techniki luminescencji oraz analizy rzadkich izotopów. Ich badania wykazały, że badane osady zostały naniesione przez płynącą wodę do wolnego od lodu środowiska w okresie interglacjalnym znanym jako Marine Isotope Stage 11. Miał on miejsce pomiędzy 424 a 374 tysiące lat temu. Badania te dowodzą, że w tym czasie znaczne obszary Grenlandii były wolne od lodu, a w wyniku ich roztapiania się poziom oceanów podniósł się o co najmniej 1,5 metra.
      To pierwszy niezaprzeczalny dowód, że większa część pokrywy lodowej Grenlandii zniknęła, gdy zrobiło się cieplej, mówi współautor badań Paul Bierman. Przeszłość Grenlandii, zachowana w 3,6-metrowym rdzeniu sugeruje, że Ziemię czeka gorąca, wilgotna i w dużej mierze wolna od lodu przyszłość, chyba że znacząco zmniejszymy stężenie dwutlenku węgla w atmosferze, dodaje uczony.
      Wyniki badań pokazują, że Grenlandia jest bardziej wrażliwa na zmiany klimatu niż dotychczas sądzono. Jako że znajduje się na niej wystarczająco dużo lodu, by po jego roztopieniu poziom oceanów wzrósł o 7 metrów, zagrożone są wszystkie kraje mające dostęp do mórz i oceanów.
      Zawsze uważaliśmy, że pokrywa lodowa Grenlandii uformowała się około 2,5 miliona lat temu i była stabilna. Może na obrzeżach dochodziło do topnienia lub też opady śniegu powodowały, że stawała się niego grubsza, ale nigdy nie dochodziło na niej do dramatycznych zmian. Nasze badania pokazują, że zmiany takie zachodziły, dodaje Tammy Rittenour z Utach State University. To właśnie w jej laboratorium, które specjalizuje się w datowaniu luminescencyjnym, sprawdzano, kiedy ostatni raz ziarna minerałów z rdzenia były wystawione na działanie promieniowania słonecznego. Uzyskane tam wyniki skonfrontowano z badaniami izotopów w laboratorium Biermana na University of Vermont. Analizy stosunków izotopów berylu i innych pierwiastków dały odpowiedź na pytanie, jak długo skały były wystawione na działanie promieniowania kosmicznego, a jak długo były przed nim chronione przez warstwę lodu. Dzięki temu naukowcy stwierdzili, że osady pobrane w Camp Century zostały wystawione na działanie promieniowania słonecznego na mniej niż 14 000 lat przed tym, zanim znalazły się pod lodem. To pozwoliło znacząco zawęzić okres, w którym ta część Grenlandii była wolna od lodu.
      Założony w latach 60. XX wieku Camp Century był tajną bazą wojskową ukrytą w tunelach wydrążonych w lodzie. Na powierzchni oficjalnie znajdowała się zaś arktyczna stacja naukowa. Baza wojskowa powstała w ramach Project Iceworm, którego celem było umieszczenie setek rakiet z głowicami atomowymi pod lodem w pobliżu granic Związku Radzieckiego. Na powierzchni prowadzono zaś badania naukowe, niejednokrotnie jedyne w swoim rodzaju. W ich ramach wykonano wspomniany głęboki odwiert. Wojskowi naukowcy zainteresowani byli samym lodem, chcieli m.in. zrozumieć ziemskie epoki lodowe. Dlatego nie przywiązywali uwagi do osadów wydobytych spod lodu. W latach 70. osady te przeniesiono z wojskowego laboratorium na University at Buffalo, gdzie pomogły w lepszym datowaniu epok lodowych. Później nikt się nimi nie interesował. W 1993 roku przekazano je na Uniwersytet w Kopenhadze. Tam o nich zapomniano.
      Camp Century znajduje się 222 kilometry w głąb Grenlandii, ok. 1300 kilometrów od Bieguna Północnego. Teraz wiemy, że zaledwie 400 000 lat temu ten region był wolny od lodu. A to oznacza, że Grenlandia jest bardziej wrażliwa na ocieplenie klimatu. niż przypuszczali naukowcy. Bierman przypomina, że wówczas na morskich wybrzeżach nie było miast. Teraz znajdują się tam duże aglomeracje jak Nowy Jork, Miami, Amsterdam, Mumbaj czy Szanghaj. Kilkumetrowy wzrost poziomu morza to dla nich olbrzymie zagrożenie.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...