Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

SARS, Ebola, Marburg i koronawirus 2019-nCoV – łączą je nietoperze

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano (edytowane)

Zgoda, nie do końca trafne porównanie, bo ryzyko kradzieży roweru jest nieporównywalnie większe niestety, ale to też przykład zarządzania ryzykiem.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jako że chyba już nie ma najmniejszych wątpliwości że trzeba się pogodzić z tym że covid to będzie taka dodatkowa powszechna "grypa" (która największe spustoszenie zrobi pewnie w krajach rozwijających się), tutaj jest ładne porównanie:

https://www.nytimes.com/2020/02/29/health/coronavirus-flu.html

china-coronavirus-contain-promo-15804314

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sake to tylko <20% :)

Jakie jest wystarczające stężenie alkoholu do zabicia tego wirusa? Oficjalne zalecane to zdaje się 70%. Założę się, że 40% też wystarczy i oficjalne zalecenia to trochę na wyrost, ewentualnie bezpieczny standard przystosowany do różnych metod dezynfekcji i ekspozycji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 29.02.2020 o 20:00, Jarek Duda napisał:

No i dające do myślenia mapy Chin z https://www.bbc.com/news/world-asia-51691967

Jak siądzie transport lotniczy i produkcja na całym świecie, to wreszcie będzie okazja na skalibrowanie sobie modeli "klimatycznych" na emisję pyłów i zachmurzenie.

W dniu 1.03.2020 o 15:11, venator napisał:

Za młodu spędziłem troche czasu na poligonie w maskach MP róznych typów. Naprawdę nie tędy droga...

Zgadza się ;)

https://www.youtube.com/watch?v=5zyjSBSvqPc 

 BTW. Wyświetlają mi się reklamy z maskami przeciwwirusowymi.

Warto zauważyć że krytyka powszechnego stosowania maseczek jest całkowicie bezpodstawna: one dają całkiem niezłą ochronę, a w tym sporcie nie chodzi o 100% tylko aby maksymalnie spowolnić rozprzestrzenianie się epidemii. Największy zysk jest z faktu, że nieświadoma osoba już chora na koronowirusa znacznie mniej zaraża. Do tego spada ilość zakażeń innymi chorobami co redukuje nam "tło" i zmniejsza obciążenie służby zdrowia.
Największym problemem jest brak osłony na oczy, kropelka która wpada na oko to praktycznie pewna infekcja, dlatego spodziewałbym się wyraźnie mniejszego odsetka zarażeń u okularników.

Problemu powszechnego niemycia rąk nie rozwiążemy do momentu, kiedy nie pojawią się automaty myjąco-dezynfekująco-suszące. Coś takiego powinno stać w wejściu do każdego budynku użyteczności publicznej/sklepu/restauracji i powinno być czynnością którą robi się automatycznie przy okazji. 

Bardzo nieaktualne są zalecenia zatykania ust rękawem. Najlepszy efekt daje kichanie w dół w stronę ziemi. Należy się pochylić, przechylić głowę i w ten sposób nikogo nie zakazimy, a zwłaszcza swoich rąk.
 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
On 2/11/2020 at 11:25 PM, Jarek Duda said:

Przypuszczam że nietoperze mają głównie odporność opartą na przeciwciałach, których wyizolowanie daje dużo opcji aż do western blotów ... ale pewnie też doprowadzenie tego do terapii to jest kwestia rzędu roku.

Chyba nie trzeba roku https://hub.jhu.edu/2020/03/13/covid-19-antibody-sera-arturo-casadevall/

Quote

Antibodies from COVID-19 survivors could be used to treat patients, protect those at risk

"Deployment of this option requires no research or development," he says. "It could be deployed within a couple of weeks since it relies on standard blood-banking practices."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, że te problemy zaczynają się zwykle gdzieś gdzie jest tłoczno. Pytanie czy istnieje graniczna gęstość zaludnienia, po przekroczeniu której, problemy narastają geometrycznie. Wuhan jest mniej zaludnione niż np. Nowy York, więc to chyba ten obyczaj jedzenia wszystkiego co do się dogonić jest przyczyną. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest w dużej mierze kwestia przypadku, np. MERS pochodzi z Arabii Saudyjskiej ... można mu pomóc np. poprzez kontakt z odpowiednimi gatunkami, Chiny mają "szczęście" do SARS - z jednej strony może jest większa jego różnorodność w lokalnych gatunkach, z drugiej ich kultura zachęca do kontaktu z mini - pewnie pamiątka po Mao kiedy nie można było być zbyt wybrednym.

Też ogólnie powyższy artykuł przypomina o niebezpieczeństwie przesunięcia autorytetu z naukowców na pseudo-celebrytów. Przykładowo 19 lutego: w pierwszy Dzień Nauki Polskiej, przypadkiem mijałem spotkanie z "człowiekiem sukcesu" - tłumy ludzi, okazało się że z dziennikarzem piszącym o jedzeniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Jarek Duda napisał:

pewnie pamiątka po Mao kiedy nie można było być zbyt wybrednym

Wydaje mi się, że frykasy w stylu zupa z jaskółczych gniazd są starsze :)

Prawde mówiąc wszystkie ludy pierwotne mają wiedzę o wszystkim co jest możliwe do zjedzenia. Chinom udało się tą wiedzę wprowadzić do kultury i zachować, zwłaszcza jeśli chodzi o "dania luksusowe". A nuworyszy chcących pokazać że naprawdę są bogaci nie brakuje.

Pewnie duże znaczenie mają też zastosowania "medyczne" różnych gatunków.

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam mieszane uczucia odnośnie różnego rodzaju medycyny tradycyjnej - z jednej strony są to wyniki doświadczeń i testów z wielu wieków, więc może rzeczywiście znaleźli coś istotnego, może warto poszukać np. związków aktywnych w tych roślinach.

Z drugiej strony pewnie często tam są przemycone jakieś dziwne wierzenia - najtrudniejsze pewnie jest to odfiltrowanie wartościowych obserwacji od śmieci które pewnie często mogą być wręcz szkodliwe.

Osobiście chyba tylko raz miałem takie doświadczenie - ze 20 lat temu z irydologiem który ponoć na podstawie tęczówki coś potrafi wyczytać, co nie brzmi tak strasznie bezsensownie bo pewnie tam się odkładają np. jakieś metabolity, też ponoć są ślady w zapachu dla różnych chorób, które nawet niektórzy ponoć potrafią wywąchać ( https://www.theguardian.com/society/2019/mar/20/super-smeller-helps-develop-swab-test-for-parkinsons-disease ) ... tylko problem w tym że jak sprawdziłem "lek" właśnie z medycyny chińskiej, to okazało się że to są kulki rtęci - nie dziękuję. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5591097/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chiny to wielki, zróżnicowany obszar i tysiace lat tradycji, zatem medycyna chińska to na pewno nie jest monolit. Przecież taka akupunktura była oficjalnie zwalczana w Chinach jako zabobony chyba od XVII w. Moja ciocia ma gigntyczne problemy metaboliczne nieznanego pochodzenia (ma wielką nadwagę), i pomogły jej dopiero chińskie zioła. Ale te były przepisane przez lek. med. który zajmuje medycyną chińską, czyli raczej nie dostanie od niego rtęciowych kulek.

Prawda jest taka, że "nowoczesna" medycyna dawała mniejsze szanse niż naturalna może nawet 150 lat temu, do takiej rtęci dodałaby jeszcze arszeniku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z wywiadu z wirusologiem ewolucyjnym, Emilią Skirmunntt z Uniwersytetu Oksfordzkiego, wynika, że główną przyczyną większej częstotlwiości wirusów zoonotycznych, jest kurczenie się środowiska naturalnego. Szczególnie dotyczy to nietoperzy, które chętnie przenoszą się w pobliże ludzi. Naukowczyni zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt - nietoprzerze to stary rząd ssaków, więc w toku dziesiątków milionów lat ewolucji zdążyły wykształcić mechanizmy obrony przed niebezpiecznymi wirusami. I je, bez więszkej szkody dla siebie, przenoszą. Rzeczywiście, nietoprzerze wywodzą się najprawdopodbnie z kladu Laurasatheria, który żył jeszcze w czasach królowania  Tyranozaurów. 

Np. taki odnietoprzerzowy wirus Nipah,  jest niezwykle groźny,  śmiertelność u ludzi wynosi   nawet 50%. Gdyby byl tak zakaźny jak koronawirus, to byłaby katastrofa na skale czarnej śmierci z XIV w. . 

Całośc wywiadu tutaj:

https://forsal.pl/lifestyle/zdrowie/artykuly/1462975,koronawirus-covid-2019-grypa-porownanie-odpornosc-organizmu-wywiad-wirusolog.html

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Około 15 lat temu immunolog Dusan Bogunovic z Columbia University natrafił na pacjentów cierpiących na rzadką chorobę genetyczną. Pierwotnie sądzono, że mutacja zwiększa ich podatność na niektóre infekcje bakteryjne. Jednak im więcej takich pacjentów identyfikowano, im szerzej zakrojone badania można było przeprowadzić, tym bardziej jasne stawało się, że osoby takie mają niezwykłą cechę – ich organizmy wyjątkowo skutecznie radziły sobie z wirusami.
      Naukowiec odkrył, że u wszystkich pacjentów występuje niedobór białka ISG15, pełniącego funkcję regulatora odporności. Towarzyszył mu charakterystyczny dla infekcji wirusowej stan zapalny – łagodny, ale przewlekły i obejmujący cały organizm. Analiza komórek układu odpornościowego wykazała, że pacjenci zetknęli się z wieloma wirusami, w tym grypy, odry, świnki czy ospy wietrznej. Zaskakujące było jednak to, że osoby z mutacją nigdy nie zgłaszały objawów typowych dla tych infekcji. 
      Wyniki badań skłoniły naukowców do postawienia pytania, czy mechanizm związany z ISG15 można wykorzystać do opracowania uniwersalnej terapii przeciwwirusowej. Taki środek mógłby w przyszłości stanowić ochronę przed kolejnymi epidemiami i pandemią.
      Przed tygodniem w Science Translational Medicine ukazał się artykuł An mRNA-based broad-spectrum antiviral inspired by ISG15 deficiency protects against viral infections in vitro and in vivo. Bogunovic i jego koledzy informują w nim o opracowaniu uniwersalnej eksperymentalnej terapii antywirusowej. Gdy stworzony przez siebie środek podawali w postaci kropli do nosa myszom i chomikom, powstrzymywał on replikowanie wirusów grypy oraz SARS-CoV-2 i łagodził objawy choroby. Te dwa wirusy zostały przetestowane in vivo. Natomiast żaden wirus badany in vitro nie poradził sobie z ochroną zapewnianą komórkom przez nowy środek.

      Nowa terapia naśladuje skutki niedoboru ISG15. Naukowcy nie wyłączają jednak genu ISG15, gdyż ma on związek z wytwarzaniem ponad 60 białek, a skupili się na 10 białkach odpowiedzialnych za ochronę antywirusową. Na obecnym etapie rozwoju konstrukcja ich środka przypomina szczepionki mRNA przeciwko COVID. W skład preparatu wchodzi 10 cząsteczek mRNA kodujących 10 białek. Zostały one zamknięte w lipidowej nanocząsteczce. Po podaniu komórki biorcy wytwarzają 10 białek chroniących organizm. Całość działa przez krótki czas, wywołuje znacznie mniejszy stan zapalny niż u osób z niedoborem ISG15, ale to wystarcza do zapobiegania chorobom wirusowym, zapewnia Bogunovic.
      Zdaniem naukowca, taka szczepionka może znakomicie przyczynić się do powstrzymania kolejnych pandemii. Można by ją podawać lekarzom, osobom w domach opieki i rodzinom chorych. W ten sposób osoby te byłyby chronione na wczesnym etapie rozwijającej się pandemii, bez względu na to, jaki wirus ją wywołuje. Uważamy, że zadziała to nawet jeśli czynnik chorobowy nie zostanie jeszcze zidentyfikowany, mów Bodunovic.
      Technologia wymaga jeszcze dopracowania, szczególnie droga podawania i dawka. Co prawda myszy i chomiki były chronione przed poważnym zachorowaniem, ale – zdaniem Bogunovica – ochrona nie była na tyle silna, by bezpiecznie mogły się one kontaktować z chorymi zwierzętami. Naukowcy muszą też określić, jak długo trwa ochrona. Obecnie szacują, że jest to 3-4 dni od podania środka.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z kilku amerykańskich uczelni opracowali niezwykły sposób szczepienia. Wykorzystują przy tym... nić dentystyczną. Przetestowali swój pomysł na myszach i okazało się, że to działa. Nić dostarcza szczepionkę do tkanki pomiędzy zębami a dziąsłami, a u tak zaszczepionych myszy doszło do zwiększenia produkcji przeciwciał na powierzchniach wyściełanych błoną śluzową, takich jak nos czy płuca.
      Powierzchnie pokryte błoną śluzową są bardzo ważne, gdyż to one są bramą do organizmu dla takich patogenów jak wirusy grypy czy koronawirusy. Gdy podajemy tradycyjną szczepionkę, przeciwciała są głównie wytwarzane we krwi, w błonach śluzowych pojawia się ich stosunkowo niewiele. Wiemy jednak, że jeśli szczepionkę poda się do błony śluzowej, przeciwciała pojawiają się w i niej, i we krwi. To daje organizmowi dodatkową linię obrony przed wniknięciem patogenu, mówi profesor Harvinder Singh Gill z North Carolina State University i Texas Tech University.
      Skąd jednak pomysł właśnie na nić dentystyczną jako metodę dostarczania szczepionki? Przyczyną jest nabłonek łączący. To specyficzny typ nabłonka, który znajduje się na styku dziąsła i zęba. To kluczowa struktura dla zdrowia przyzębia. W przeciwieństwie do innych rodzajów nabłonka, jego komórki są luźno połączone, co pozwala na migrację komórek odpornościowych, stanowiących obronę naszego organizmu w jamie ustnej. Nabłonek łączący jest łatwiej przenikalny niż inne rodzaje nabłonka i jednocześnie jest częścią błony śluzowej. To unikatowa struktura, którą można wykorzystać do stymulowania produkcji przeciwciał w błonach śluzowych organizmu, mówi Gill.
      Naukowcy nasączyli więc szczepionką niewoskowaną nić dentystyczną i użyli taką nić na myszach laboratoryjnych. Następnie sprawdzili wytwarzanie przeciwciał u myszy, u których szczepionkę podano przez nić dentystyczną, przez nos oraz umieszczając preparat pod językiem myszy. Okazało się, że podanie szczepionki za pomocą nici dentystycznej do nabłonka łączącego spowodowało znacznie większą produkcję przeciwciał niż obecny złoty standard szczepień doustnych, czyli umieszczenie środka pod językiem, mówi Rohan Ingrole z Texas Tech University. Zastosowanie nici chroniło też przed wirusem grypy równie dobrze, co podanie szczepionki przez nabłonek nosa, dodaje.
      Wyniki badań są bardzo obiecujące, gdyż większości szczepionek nie można podać przez nabłonek nosa. Nie wchłaniają się one dobrze. Ponadto podanie przez nos może potencjalnie prowadzić do przedostania się szczepionki do mózgu, co rodzi obawy o bezpieczeństwo. W przypadku podania przez nabłonek łączący, nie ma takiego ryzyka. Podczas eksperymentów wykorzystaliśmy jedną ze szczepionek, którą podaje się przez nos, by porównać efektywność obu dróg szczepienia, wyjaśnia Gill.
      Eksperymenty pokazały też, że trzy różne klasy szczepionek – białkowe, z wykorzystaniem nieaktywnych wirusów i mRNA – dają silną odpowiedź immunologiczną zarówno w krwi, jak i w błonach śluzowych. Ponadto, przynajmniej w modelu zwierzęcym, nie miało znaczenia, czy bezpośrednio po podaniu szczepionki za pomocą nici, zwierzę jadło lub piło.
      Nowa metoda szczepienia wygląda bardzo obiecująco, jednak nie jest doskonała. Nie sprawdzi się u niemowląt, które nie mają zębów. Otwarte pozostaje też pytanie o efektywność takiego szczepienia u ludzi z chorobami przyzębia czy infekcjami jamy ustnej.
      Badania opisano na łamach Nature Biomedical Engineering.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zobaczcie, co wirus opryszczki typu I (HSV-1) robi z komórkami. Po lewej jądro komórkowe przed atakiem wirusa, po prawej – 8 godzin po infekcji. Wirusy są w pełni uzależnione od gospodarzy. Przejmują maszynerię komórek gospodarza, by się namnażać. Okazuje się, że HSV-1 w znaczącym stopniu przebudowuje też wnętrze komórki.
      Badacze z hiszpańskiego Narodowego Centrum Biotechnologii zarejestrowali, w jaki sposób wirus przeorganizowuje materiał genetyczny w komórce, zmieniając jego kształt tak, by zyskać najlepszy dostęp do genów, których potrzebuje do optymalnej reprodukcji. HSV-1 to oportunistyczny projektant wnętrz, którzy niezwykle precyzyjnie przebudowuje ludzki genom i wybiera, z którymi jego fragmentami wchodzi w interakcje. To nowatorski mechanizm manipulacji, o którym nie wiedzieliśmy, stwierdziła główna autorka najnowszych badań, doktor Esther González Almela.
      Już wcześniej wiedziano, że inne herpeswirusy ścieśniają i zmieniają kształt chromosomów gospodarza. Nie było jednak wiadomo, czy jest to działanie celowe, czy też skutek uboczny zakażenia komórki wirusem. Teraz naukowcy zdobyli pierwszy dowód, że HSV-1 celowo zmienia genom w komórce. Robi to zaledwie w ciągu kilku godzin. Jednak najbardziej obiecującym aspektem tych badań jest spostrzeżenie, że blokując pojedynczy enzym gospodarza – topoizomerazę typu I – można całkowicie zablokować zdolność HSV-1 to reorganizacji materiału genetycznego komórki i tym samym powstrzymać infekcję. Być może uda się w ten sposób kontrolować uciążliwego wirusa, którego nosicielami są niemal 4 miliardy ludzi.
      Proces przejmowania komórki przez wirusa rozpoczyna się w ciągu godziny od infekcji. Patogen przejmuje kontrolę nad polimerazą RNA II oraz topoizomerazą I i wykorzystuje je do syntezy własnych białek. Wirus tak intensywnie przejmuje kontrolę, że po około 3 godzinach polimeraza RNA II i inne białka przestają obsługiwać ludzkie geny, w komórce niemal całkowicie ustaje transkrypcja, a to prowadzi do fizycznych zmian w strukturze genomu. Występująca w jądrze komórkowym chromatyna ulega silnemu skondensowaniu i po 3 godzinach zajmuje jedynie 30% pierwotnej objętości. Ten bardzo brutalny atak zaskoczył naukowców. Zawsze sądziliśmy, że gęsta chromatyna blokuje aktywność genów. Tutaj widzimy mechanizm działający w drugą stronę – najpierw dochodzi do dezaktywacji genów, a potem to zagęszczenia chromatyny, stwierdzili naukowcy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Centrum Biologii Czeskiej Akademii Nauk odkryli 40 nieznanych dotychczas wirusów występujących w wodzie pitnej, które infekują mikroorganizmy morskie. Pierwszy z nich, szczegółowo opisany Budvirus – którego nazwa pochodzi od Czeskich Budziejowic – należy do grupy gigantycznych wirusów (niektóre z nich są większe od bakterii) i atakuje jednokomórkowe glony, kryptomonady (kryptofity). Okazało się, że Budvirus odgrywa olbrzymią rolę w naturze, kontrolując zakwit glonów i utrzymując równowagę w środowisku wodnym.
      Wszystkie wspomniane wirusy zostały znalezione w zbiorniku Římov w pobliżu Czeskich Budziejowic. Jest on regularnie monitorowany od pięciu dekad, co czyni go jednym z najlepiej zbadanych zbiorników słodkowodnych w Europie.
      W jednej kropli słodkiej wody może znajdować się nawet milion bakterii i 10 milionów wirusów. Pomimo rozwoju nauki, wciąż nie znamy większość z tych mikroorganizmów. Jesteśmy w stanie stopniowo je poznawać dzięki technikom sekwencjonowania DNA. Wyodrębniamy cały materiał genetyczny znajdujący się w próbce wody, przeprowadzamy jego analizę i w ten sposób śledzimy organizmy obecne w wodzie. Tak zdobywamy informacje o nowych wirusach i bakteriach, wyjaśnia Rohit Ghai, dyrektor Laboratorium Ekologii i Ewolucji Mikroorganizmów w Centrum Biologii Czeskiej Akademii Nauk.
      Na ślad Budvirusa naukowcy wpadli wiosną, w czasie gwałtownego zakwitu glonów w wodzie. Wiedzieli, że dzięki drapieżnikom żywiącym się glonami, takim jak pierwotniaki czy wrotki, oraz zmniejszeniu się dostępności składników odżywczych, rozkwit wkrótce zostanie powstrzymany i ilość glonów się zmniejszy. Teraz udało się im potwierdzić, że Budvirus odgrywa olbrzymią rolę w powstrzymywaniu zakwitu glonów, a jego działalność jest szczególnie ważna wiosną. Budvirus jest pierwszym znanym nam wirusem, który infekuje kryptomonady z rodzaju Rhodomonas, jednego z najbardziej rozpowszechnionych glonów. Dlatego też możemy przypuszczać, że reprezentuje on grupę wirusów powszechną w zbiornikach słodkowodnych na całym świecie, stwierdziła Helena Henriques Vieira.
      Kapsyd Budvirusa ma kształt 20-ścianu o średnicy 200 nanometrów, jest więc 10-krotnie większy od kapsydu przeciętnego wirusa. Jego genom koduje ponad 400 białek, a funkcja połowy z nich nie jest obecnie znana.
      Ekosystemy słodkowodne są niezwykle dynamiczne, zachodzi tam wiele interakcji pomiędzy organizmami od bakterii i wirusów, przez pierwotniaki po ryby. Interakcje te mają olbrzymi wpływ na równowagę środowiska i jego odporność na ekstremalne zmiany. Ważne jest, byśmy dokładnie rozumieli rolę tych organizmów i ich wzajemne interakcje. Dzięki temu, gdy w wodzie będą zachodziły nieprzewidziane zmiany, będziemy wiedzieli, co się dzieje, dodaje Ghai.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wielka bioróżnorodność lasów deszczowych czy raf koralowych to rzecz powszechnie znana. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, jak olbrzymia bioróżnorodność występuje w jego własnym domu. A konkretnie na szczoteczce do zębów i słuchawce od prysznica. Grupa naukowców z Northwestern University odkryła w tych miejscach zaskakująco duże zróżnicowanie wirusów, z czego wiele gatunków nie było dotychczas znanych nauce. Uczeni badali bakteriofagi, zidentyfikowane przez nich organizmy nie są niebezpieczne dla ludzi.
      Mieszkańcy krajów rozwiniętych zdecydowaną większość czasu spędzają w budynkach. Ich zdrowie i dobrostan są powiązane ze środowiskiem wewnątrz tych budynków, w tym z ich mikrobiomami. To dwustronne oddziaływanie. Mikroorganizmy w budynkach wpływają na nas, a my wpływamy na nie. Nasze zachowania, sprzątanie mieszkania, używane środki chemiczne i higieny osobistej, to co jemy, wpływają na skład mikrobiomów. Uczeni z Northwestern zbadali wirusy w domowych biofilmach, skupiając się na słuchawkach od pryszniców oraz szczoteczkach do zębów. Wiemy bowiem, że bakteriofagi, wirusy atakujące bakterie i wysoce specyficzne dla konkretnych ich gatunków, wpływają na strukturę i funkcjonowanie bakteryjnych społeczności. A prysznic czy szczoteczka do zębów to środowiska podlegające dynamicznym zmianom. Zamieszkujące je mikroorganizmy mają do czynienia z ekstremalnymi zmianami temperatur, okresami wysokiej wilgotności oraz wysychania, są wystawione na działanie produktów chemicznych używanych i do higieny osobistej i do utrzymani czystości w łazience.
      Badacze przeprowadzili kompleksową analizę genetyczną mikroorganizmów zamieszkujących 34 szczoteczki do zębów i 92 słuchawki do prysznica. Znaleźli na nich ponad 600 gatunków wirusów, z których wiele nie było dotychczas znanych. Szczoteczki do zębów i słuchawki prysznicowe do siedliska fagów zupełnie odmienne od innych, mówi główna autorka badań, Erica M. Hartmann. Badania pokazały, że szczoteczki i słuchawki są zasiedlone prze różne fagi. Co więcej, każdy z badanych przedmiotów miał własny, unikatowy skład mikroorganizmów. Olbrzymie zróżnicowanie mikroorganizmów zaskoczyło uczonych i pokazało, jak wielu bakteriofagów jeszcze nie znamy.
      Po co jednak badać mikroorganizmy, które nie są szkodliwe dla człowieka? Fagi są interesujące z punktu widzenia biotechnologii i medycyny. Penicylina pochodzi z pleśni na chlebie. Być może kolejny rewolucyjny antybiotyk zostanie stworzony z czegoś, co żyje na twojej szczoteczce do zębów, wyjaśnia Hartmann.
      Uczona dodaje, że projekt badawczy rozpoczął się od zwykłej ciekawości. Jesteśmy otoczeni mikroorganizmami. Jednak ściany czy stoły to dla nich trudne środowisko. Preferują one miejsca, gdzie jest woda. A ta powszechnie występuje na szczoteczkach do zębów i słuchawkach.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...