Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Koniec wsparcia dla Windows 7 i koniec epoki tradycyjnego modelu Windows

Rekomendowane odpowiedzi

Po 11 latach od premiery wysłużony Windows 7 odchodzi na emeryturę. Dzisiaj dobiegł końca okres rozszerzonego wsparcia dla tego systemu. Microsoft nie będzie już udostępniał dla niego poprawek bezpieczeństwa. Warto więc w ciągu najbliższych miesięcy pomyśleć o zaktualizowaniu systemu do nowej wersji.

Na poprawki, ale już płatne, będą mogli liczyć jedynie użytkownicy wersji Enterprise oraz Pro. Użytkownicy edycji Enterprise będą musieli zapłacić 25 USD, a wersji Pro - 50 USD za rozszerzenie wsparcia do stycznia 2021 roku. Wsparcie będzie można przedłużyć o kolejne dwa lata, w każdym roku płacąc dwukrotnie więcej niż w roku wcześniejszym.

Microsoft już od wielu miesięcy przypominał użytkownikom Windows 7, że okres wsparcia dobiega końca. Użytkownicy więc o tym wiedzieli. Ponadto jutro wyświetli im się pełnoekranowe powiadomienie, że okres wparcia właśnie się zakończył.

Koncern z Redmond próbuje przekonać jak najwięcej użytkowników Windows 7 by zaczęli korzystać z Windows 10. Częściowo się to udaje. Jak bowiem donoszą firmy analityczne, rynek pecetów notuje właśnie pierwsze globalne wzrosty sprzedaży od roku 2011. Jest to związane z faktem, że firmy i użytkownicy indywidualni postanowili, przy okazji zmiany systemu operacyjnego, wymienić też komputery.

Windows 7 jest wciąż niezwykle popularnym systemem i, jak twierdzą analitycy, mogą minąć jeszcze nawet 2 lata zanim jego rynkowe udziały spadną poniżej 10%. Przypomnijmy, że w przypadku równie popularnego Windows XP Microsoft wielokrotnie publikował łaty pomimo zakończenia okresu wsparcia.

Windows 7 to prawdopodobnie ostatni system operacyjny, który będzie sprawiał Microsoftowi tego typu problemy. Wsparcie dla Windows 8 kończy się w 2023 roku i cały proces powinien przejść bez większych zakłóceń, gdyż system ma mniej niż 5% udziałów w rynku.

Jeśli zaś chodzi o Windows 10 to jego model publikacji jest zupełnie inny. Dotychczas doświadczyliśmy zakończenia wsparcia dla wielu wersji Windows 10 i nie rodziło to żadnych większych problemów. W bieżącym roku zakończy się wsparcie dla trzech kolejnych wersji. W przypadku tego OS-u wystarczy, by użytkownicy dokonywali regularnych aktualizacji do kolejnych wersji.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie to domniemane wsparcie skończyło się, w momencie kiedy pod przykrywką łatki bezpieczeństwa, zaintalowane zostało wyskakujące okno "zachęcające" do przesiadki na usługę Windows 10. Teraz widać kontynuują tą politykę. Także przyszłość to pewnie linux albo całkowita rezygnacja z blaszaka. Ciekawe czy i kiedy, będzie wprowadzona płatna subskrypcja na usługę Windows 10. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aktualizuj przynajmniej przeglądarkę, najlepiej Chroma i jakikolwiek soft, z którego korzystasz typu zip, etc. Do tego wyłącz usługi z których nie korzystasz. Na nie aktualizowanym systemie operacyjnym szkodliwy kod łatwo może podnieść uprawnienia do admina. Co do Linuksa, to polecam B-)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie napisałem, że aktualizacje przeglądarki mają coś wspólnego z OS. Chodziło mi o to, że przeglądarka i inne często używane programy są kluczowe.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, bea napisał:

A jak mi zdechnie lapek z Win 7, to pomyślę o Linuksie

To bez sensu.

Jakbyś miała dłubać w Linuxie to już dawno być to robiła. Linux to zupełnie inny produkt,inna filozofia,inny target. Ludzie mający wpływ na Linuxa olewają marketing, nie zależy im za bardzo na ułatwieniach robionych pod nobów, popularność czy jej brak też mają gdzieś. Czysty Linux jest surowy i nie do przełknięcia dla przeciętnego usera.

Chociaż potencjał jest ogromny i jakby ktoś się pokusił i drogą Googla(Android) obudował Linuxa pod zwykłego Amerykanina to Microsoft w kilka lat powtórzyłby sukces windows mobile :D

 

 

Edytowane przez tempik

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie jest prawda @tempik Może 10 lat temu bym się zgodził, chociaż masa problemów pod Linuksem wynikała braku wsparcia producentów sterowników, którzy olewali systemy inne niż Windows. Środowisko open-source niejednokrotnie implementowało sterowniki na zasadzie inżynierii wstecznej (reverse engineering), czyli kombinowali jakich danych na wejściu sprzęt oczekuje, co powinien zwrócić i wspierali się sterownikami pod Windows, ewentualnie podobnymi modelami.

Pamiętam, ze karty WiFI na chipsetach Broadcom to był koszmar, podobnie jak GPU na chipsetach od NVIDIA. Teraz jest wiele lepiej pod tym względem i generalnie wszystko działa bez problemu, nawet mniej popularny sprzęt typu modemy 3G, nie wspominając o dobrym supporcie GPU (patrz mielenie danych w AI).

Typowy Interface użytkownika też jest o wiele przystępniejszy, ale są też dedykowane pod tym kątem dystrybucje. Ubuntu ze względu na popularność nie jest złe.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
55 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Typowy Interface użytkownika też jest o wiele przystępniejszy, ale są też dedykowane pod tym kątem dystrybucje. Ubuntu ze względu na popularność nie jest złe.

Spoko. Mam wieloletnie doświadczenia z linuxami wszelakimi więc wiemy jak dużo się zmieniło na przestrzeni lat.

Nie zmienia to faktu że to twór niekomercyjny i egzotyczny dla Kowalskiego. Kowalski jest przyzwyczajony że kupuje zafoliowane pudełko, z obietnicą gwarancji i wsparcia i zawsze może narzekać na jakość softu, sądzić się jak stwierdzi że go oszukano,itd.

A tutaj masz coś darmowego, więc na pewno jest słabe, nie ma jak wylać swoich żalów na infolinii,itd.

No i jedyny chyba prawdziwy problem to braki w komercyjnym sofcie na Xy. Nie wiem na jakiej podstawie producenci twierdzą że jak ktoś ma darmowy system to już nie kupi płatnego softu pod niego. Ale i tutaj zachodzą zmiany na +.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, tempik said:

Spoko. Mam wieloletnie doświadczenia z linuxami wszelakimi więc wiemy jak dużo się zmieniło na przestrzeni lat.

Powinieneś więcej zachęcać ludzi, a przynajmniej ich nie zniechęcać :lol:

Ja nie przepadam za Javą, ale środowiska deweloperskie of Jetbrains są bardzo spoko. Visual Studio Code i Atom są napisane w Electron/Node.js i też działają wyśmienicie. Wszystko bezproblemowe w instalacji. Z kolei, jak ktoś potrzebuje lepszych arkuszy kalkulacyjnych i nie przepada za LibreOffice, to można skorzystać z Google Docs. Nie było lepszego czasu, żeby przesiąść się na Linuksa :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Powinieneś więcej zachęcać ludzi, a przynajmniej ich nie zniechęcać :lol:

ale po co? własnie to jest piękne, nikt nikogo nie namawia,nie przekonuje na siłę.

6 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Ja nie przepadam za Javą, ale środowiska deweloperskie of Jetbrains są bardzo spoko. Visual Studio Code i Atom są napisane w Electron/Node.js i też działają wyśmienicie

dlatego pisałem, że sporo się zmienia i soft coraz bardziej odkleja się od systemu operacyjnego na którym pracuje.

6 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Nie było lepszego czasu, żeby przesiąść się na Linuksa

oj chyba był....

za czasów Visty linux był jak porsche stojące przy zardzewiałym maluszku, zupełnie inny level w szybkości,stabilności,bezpieczeństwie. Od tego czasu MS dużo nadrobiło i nie ma już tak spektakularnych różnic.

Tak czy owak Linux to wolność i jest wspaniały. A z doświadczenia powiem że rozwiązując bardziej zaawansowane problemy na obu systemach to przy windowsie niestety często kończy się listem błagalnym do producenta żeby łaskawie sprawdził i poprawił kod. wszystko pozamykane, nic samemu nie można przeanalizować, tym bardziej zmienić.

W linuxie nigdy nie spotkałem się z problemem który nie byłby już rozwiązany i dokładnie opisany w sieci, większość kodu jest otwarta, są źródła, można samemu sobie przeanalizować, zmienić pod siebie i przekompilować. Linux jest jak Lego, bierzesz i projektujesz to co sobie wymyśliłeś. Windows też jest jak lego, ale już ułożone przez kogoś i którym możesz się pobawić, ale masz zakaz rozbierania i przestawiania klocków :)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, tempik napisał:

oj chyba był...

Nie.. chyba dopiero nadchodzi. Moim seniorom dziesięć lat temu było dokładnie obojętne czego będą używać. Po rocznej przygodzie z linuksem zainstalowałem im w końcu windowsa bo:

a) wszystkie gazety dostarczały plyty CD z oprogramowaniem pod W. i był straszny płacz, że nie da się słownika JP zainstalować. Tłumaczenie że słowniki są w sieci nie były wystarczające.

b) wszystkie kursy w klubach seniora dotyczyły W. Żal było patrzeć, na smutek seniorów że inni to mają te wordy i excele, a oni tego smutnego openoffice'a, mimo że na ich potrzeby dowolny kalkusz  był bardziej niż wystarczający.

Pytanie jest ogólne: Czy prosty użytkownik Linuksa poradzi sobie bez wsparcia osoby rozumiejącej różnicę między partycją a Patrycją. Weźcie pod uwagę, że większość ludzi ma nawet problem z angielskim, a co dopiero z ITenglishem :D 

BTW, nigdy nie bawiłem się certyfikatami, ostatnio polecono mi zainstalować takowe. Musiałem to zrobić do IIS i nginksa - przeżyłem horror, który kolejny raz uświadomił mi co przechodzą ludzie, których nie obchodzą bebechy systemów i którzy chcą tego używać jak najprościej: włączyć, pgrać, wyłączyć.  

btw2. jak w moim ubuntu 16.0.4.LTS wysiada dźwięk, to go ..... restartuję! Wiem, jestem lamer i noob ale nie mam czasu na pierdoły, bo alsa restart nie pomaga. Tyle w temacie bycia linuks masta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
18 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

mogą minąć jeszcze nawet 2 lata zanim jego rynkowe udziały spadną poniżej 10%.

Udziały rynkowe odnoszą się do sprzedaży bieżącej, i w tym momencie można bezpiecznie założyć że wynoszą 0.

To jakaś kalka z i tak nieszczęśliwego angielskiego sformułowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 hours ago, tempik said:

ale po co? własnie to jest piękne, nikt nikogo nie namawia,nie przekonuje na siłę.

Bo Linux ma tylko 2% na desktopach i laptopach? ;) To jeden z powodów dlaczego jest mniej komercyjnego softu pod Linuksa. Swoją drogą, to jedyne maszyny, na których Linuks nie dominuje. Wszystko inne chodzi na Linuksie, wliczając w 100% z top 500 superkomputerów, 96% z top 1mln serwerów, 90% chmury, 95% urządzeń wbudowanych/sieciowych, 85% urządzeń mobilnych. W deweloperce jest trochę lepiej i się szybko zmienia, bo w 2018 35% deweloperów deklarowało, że korzysta z Linuksa, a w 2019 to już 55%. Ja osobiście od 2002-2004.

 

10 hours ago, tempik said:

za czasów Visty linux był jak porsche stojące przy zardzewiałym maluszku, zupełnie inny level w szybkości,stabilności,bezpieczeństwie. Od tego czasu MS dużo nadrobiło i nie ma już tak spektakularnych różnic.

Vista to był słaby OS, to prawda, ale z drugiej strony było mniej softu na Linuksa.

 

20 hours ago, Marix said:

Aczkolwiek zauważyłam, że linuksiarze lubią sobie podłubać i pałają niezrozumiałą miłością do wiersza polecenia :/

Pod Linuksem wszystko jest plikiem i sporo konfiguracji można zrobić edytorem. Jest to szybsze, dlatego PRO preferują linię poleceń, ale są też elementy konfiguracji GUI (na przykład GNOME), które łatwiej wyklikać. Nie potrzebujesz linii poleceń do korzystania z OS. Możesz zrobić bootowalny pendrive z LInuksem i spróbować bez instalacji niczego. Musisz mieć tylko włączone w BIOS/UEFI bootowanie z USB. Na pewno będzie szybciej działał, jak masz kilkuletni W7 :)

 

7 hours ago, Jajcenty said:

a) wszystkie gazety dostarczały plyty CD z oprogramowaniem pod W. i był straszny płacz, że nie da się słownika JP zainstalować. Tłumaczenie że słowniki są w sieci nie były wystarczające.

Wine bardzo dobrze sobie teraz radzi z większością aplikacji. Można uruchamiać sporo Windowsowych aplikacji pod Linuksem.

 

7 hours ago, Jajcenty said:

Pytanie jest ogólne: Czy prosty użytkownik Linuksa poradzi sobie bez wsparcia osoby rozumiejącej różnicę między partycją a Patrycją. Weźcie pod uwagę, że większość ludzi ma nawet problem z angielskim, a co dopiero z ITenglishem :D 

Dokładnie, ale też jest inny problem. Bardzo mało sprzętu jest dostępnego z preinstalowanym Linuksem (na przykład System76). A ilu typowych użytkowników przeinstalowało OS chociaż raz w życiu? Jest to dodatkowa bariera.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
31 minutes ago, Astro said:

Tak, i robiłem to już kupę lat temu (a stary jestem :)). Próbowałeś to robić w nie-linuxach? :P

W nie LInuksach trzeba dociągnąć z netu exe, najlepiej bez malware, przeskanować, wyklikać i już :)

 

31 minutes ago, Astro said:

No właśnie NIEDOKŁADNIE. Użytkownicy linuxa to raczej ci bardziej myślący. Nie rozumiem jak użytkownik linuxa może mieć problem z jakąkolwiek p/Partycją. ;)

Zgadzam się, że są na ogół bardziej myślący. Już na samym starcie muszą się wykazać i przynajmniej chcieć spróbować :) Z drugiej strony ja praktycznie całe studia IT prześmigałem na LInuksie i na roku byłem jednym z dwóch z tego, co pamiętam. Ten kolega miał niestety wypadek... Może był ktoś jeszcze, ale nie przypominam sobie. Tak, jak w każdej grupie, są lepsi i gorsi, ale wielu z nich nie miało powodu do przesiadki, nigdy ich to nie ciekawiło i chcieli przejść przez studia po linii najmniejszego oporu. Niekoniecznie byli mniej myślący lub mniej inteligentni. W ostatniej pracy w dev teamie było chyba z 6 osób na 30 na Linuksach, ale miałem wrażenie, że dział IT promował jabłka. Zaczęło to się pod koniec zmieniać, bo Apple zredukował ilość portów I/O i podniósł ceny tak, że nie mogli dłużej tego ignorować.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Natywne wspieranie Linuxa w win10 i serwer, sponsorowanie i praca nad jądrem Linuxa podpowiada mi że za parę lat MS tylko przełączy się przy okazji aktualizacji na jądro Linuxa, zostawiając tylko swoje kolorowe GUI. :)

Po co im armia programistów ciągle łatających własne. Można zrobić jak z IE

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, Marix said:

No dla mnie by nie było, bo nie spamiętam tych wszystkich poleceń i musiałabym sobie wszystkie gdzieś zapisać, a później za każdym razem zaglądać do tej notki szukać na liście właściwego polecenia, kopiować i wklejać.

Ja właśnie tak robię :) Pamiętam, te z których się często korzysta, ale wiele mam właśnie zapisane w pikach tekstowych o nazwach komend. To są w większości tak zwane one-linery, czyli krótkie polecenia w formie jednej linijki. Zapisuję rzeczy, które mogą mi się przydać.

Jest jeszcze historia poleceń, gdzie jest zapisanych domyślnie 1000 ostatnich poleceń, ale ja mam limit ustawiony na unlimited. Zawartość wyświetla (polecenie history) i można to szybko przeszukać :)

Nikt nie jest robotem. Jak z czegoś korzystam raz na pół roku, to rzadko pamiętam szczegóły. Można też szybko wygooglować albo sprawdzić składnię polecenia w manualu (polecenie man).

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kilkanaście lat po śmierci Elżbiety I ukazały się „Roczniki dziejów angielskich i irlandzkich za panowania Elżbiety” („Annales rerum Anglicarum et Hibernicarum regnante Elizabetha”) Williama Camdena, pierwsza oficjalna historia rządów tej niezwykłej władczyni. To jedno z najważniejszych źródeł do poznania wczesnej historii współczesnej Brytanii, niezwykle cenione przez historyków źródło informacji o elżbietańskiej Anglii. Okazało się jednak, że jego autor dokonał licznych poprawek i wielokrotnie przeprowadzał autocenzurę. Dzięki nowoczesnym technikom obrazowania udało się odczytać niewidoczny wymazany przez Camdena tekst, który może rzucić nowe światło na interpretację wydarzeń z okresu, w którym Anglia stała się „królową mórz”.
      Elżbieta I władała Wyspami Brytyjskimi w latach 1558–1603. „Roczniki” zostały spisane przez historyka Williama Camdena (zm. 1623) i opierały się m.in. na dokumentach parlamentarnych i rozmowach z naocznymi świadkami opisywanych wydarzeń. Camden zaczął spisywać swoje dzieło jeszcze za życia królowej, na polecenie jej następcy Jakuba I Stuarta (Jakuba VI w Szkocji). Teraz okazuje się, że oryginalny tekst został w wielu kluczowych miejscach zmieniony, prawdopodobnie po to, by zadowolić zamawiającego.
      Elżbieta I była córką Henryka VIII i Anny Boleyn. Tron objęła w wieku 25 lat. Była ostatnią władczynią z dynastii Tudorów, zwana była „królową dziewicą”. To za jej rządów skazano na śmierć Marię I, królową Szkotów. I to Elżbieta w znacznej mierze doprowadziła do osadzenia na tronie po swojej śmierci syna Marii Jakuba.
      W 1598 roku znikąd pojawił się niejaki Valentine Thomas, który zeznał, że został wysłany przez króla Szkocji Jakuba VI by zabić królową Elżbietę. Badania „Roczników” pokazują, że początkowo informacja ta znalazła się w dziele Camdena. Jednak później została wymazana, a Camden zapisał, że Thomas oskarżył Króla Szkotów o negatywne uczucia względem Królowej. Wiemy, że Jakub nie próbował zabić Elżbiety. Wiemy też, że był wrażliwy na swoim punkcie i wysyłał do więzienia pisarzy, którzy go obrażali. Camden najwyraźniej wolał nie ryzykować.
      Arcywrogiem Elżbiety był jeden z największych, jeśli nie największy, z władców Hiszpanii, król Filip II. W oryginalnym tekście, który dopiero udało się odczytać, Camden zapisał, że Filip nie miał zdolności do rządzenia. Dowiadujemy się również, że zmarł na chorobę pasożytniczą, podczas której pasożyty zajmują całe ciało. Było to postrzegane jako kara od Boga. Camden usunął te informacje, by nie podważać dziedzictwa Filipa i by nie można było mu zarzucić, że nie jest obiektywny w relacjonowaniu wydarzeń.
      W 1570 roku papież Pius V ekskomunikował Elżbietę. Wydaje się, że Camden próbował opisać to wydarzenie. W oryginale czytamy, że przyczyną takiej decyzji papieża była duchowa walka. Jednak informacje te zostały zastąpione stwierdzeniem, że Pius spiskował przeciwko Elżbiecie. Później autor zrezygnował i z tego, przytaczając po prostu treść ekskomuniki. W ten sposób jego relacja stała się bardziej neutralna i historyk uniknął zamieszczania w niej własnej interpretacji wydarzeń.
      „Roczniki” kończą się sceną, w której Elżbieta na łożu śmierci powołuje Jakuba na swojego następcę. Analizy wykazały, że to sfabrykowany dodatek, którego nie było w oryginale. Camden zamieścił ten fragment prawdopodobnie po to, by zadowolić Jakuba. Żadne inne dowody nie wskazują, by taka scena była prawdziwa, a Elżbieta na łożu śmierci była zbyt chora, by mówić.
      Ujawnione nieznane fragmenty dzieła Camdena wciąż są tłumaczone i analizowane. Zajmuje się tym Helena Rutkowska z Uniwersytetu w Oksfordzie. „Roczniki” Williama Camdena od dawna są uznawane za podstawowe źródło informacji o rządach Elżbiety. Niesamowite, że nowe technologie obrazowania dały mi szansę bym w ramach pracy doktorskiej jako pierwsza analizowała i badała ukryty tekst. Historycy już wcześniej analizowali drukowane kopie „Roczników”. Jednak nigdy nie przeprowadzono dogłębnej analizy samego manuskryptu. Teraz możemy zdobyć olbrzymią ilość nowych informacji, pokazujących, jak niezwykłe było panowanie Elżbiety.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chelsea Banning, bibliotekarka z północno-wschodniego Ohio, przez ponad 15 lat pracowała nad swoją debiutancką książką „Of Crowns and Legends”. Na początku grudnia w księgarni Pretty Good Books w miasteczku Ashtabula - również w Ohio - odbyło się spotkanie, na którym początkująca autorka miała podpisywać swoje dzieło. Niestety, mimo że uczestnictwo w wydarzeniu zadeklarowało 37 osób, w rzeczywistości pojawiły się tylko dwie. Chelsea wyraziła swoje rozczarowanie na Twitterze. Na jej post zareagowali najsłynniejsi pisarze, w tym Stephen King, Jodi Lynn Picoult czy Margaret Atwood. Jak można się domyślić, ich wsparcie bardzo wspomogło promocję książki...
      Witamy w klubie - napisała Atwood, autorka „Opowieści podręcznej”. Na moje podpisywanie nie przyszedł nikt. Pojawił się tylko człowiek, który chciał kupić taśmę klejącą i myślał, że należę do obsługi.
      Stephen King przypomniał, że pierwsze podpisywanie „Miasteczka Salem” zaszczycił swoją obecnością tylko jeden „klient”. Dzieciak pytał, czy wiem, gdzie znajdują się jakieś książki o nazistach.
      Neil Gaiman, którego pierwsza powieść „Dobry omen” - napisana razem z Terrym Pratchettem - ukazała się w 1990 r., przyznał, że gdy podpisywali z Terrym książkę na Manhattanie, nie zjawił się nikt. Masz więc dwie osoby więcej niż my - pocieszał Banning.
      Jodi Picoult, która jest autorką licznych powieści oraz współautorką komiksów z serii „Wonder Woman”, ujawniła Chelsea, że wielokrotnie siedziała sama przy stoliku. Tylko czasem ktoś podchodził, by zapytać, jak trafić do toalety.
      Post Chelsea Banning na Twitterze, który powstał pod wpływem emocji z zamiarem usunięcia po paru godzinach, doczekał się dotąd ponad 80.200 polubień, 3.415 podań dalej i 4.226 retwittów z komentarzem. W rozmowie z dziennikarzami „Washington Post” początkująca pisarka powiedziała, że nie spodziewała się, że dawanie upustu uczuciom w mediach społecznościowych zapoczątkuje wśród literatów nurt wsparcia o tak dużej viralowej mocy. Można się spodziewać, że następne spotkanie autorskie 28 stycznia przyszłego roku będzie się cieszyć o wiele większą frekwencją...
      Wsparcie słynnych twórców przełożyło się również na pozycję „Of Crowns and Legends” na liście bestsellerów w kategorii fantastyka arturiańska na amerykańskim Amazonie; e-book znajduje się na pierwszym miejscu, a wydanie w miękkiej okładce na drugim.
      Książka reprezentuje fantastykę arturiańską, bo jej głównymi bohaterami są bliźnięta Anwil i Ariadne, dzieci króla Artura. Mimo ogromnej zażyłości, bardzo się od siebie różnią. Anwil jest typowym molem książkowym, podczas gdy Ariadne trenuje, by zostać rycerzem Okrągłego Stołu. Akcja rozgrywa się ok. 20 lat po bitwie pod Camlann. To pierwsza część planowanej przez bibliotekarkę trylogii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Microsoft ponownie będzie dostarczał użytkownikom Windows 10 poprawki niezwiązane z bezpieczeństwem. Jak wcześniej informowaliśmy, w związku z pandemią koronawirusa koncern zmienił sposób pracy i od maja dostarczał wyłącznie poprawki związane z bezpieczeństwem.
      Chris Morrissey z Microsoftu ogłosił na firmowym blogu, że od lipca dostarczane będą wszystkie poprawki dla Windows 10 oraz Windows Server dla wersji 1809 i nowszych. Kalendarz ich publikacji będzie taki, jak wcześniej, zatem dostęp do nich zyskamy w Update Tuesday. Koncern zapowiada też pewne zmiany, które mają na celu uproszczenie procesu aktualizacji.
      Zmiany takie obejmą nazewnictwo poprawek oraz sposób dostarczania poprawek do testów dla firm i organizacji. Zmian mogą się też spodziewać osoby i organizacja biorące udział w Windows Insider Program oraz Windows Insider Program for Business.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pandemia COVID-19 zmienia działanie gospodarki nawet tam, gdzie byśmy się tego nie spodziewali. Microsoft poinformował właśnie, że od maja przestaje dostarczać opcjonalne poprawki niezwiązane z bezpieczeństwem systemu Windows. To oznacza, że właściciele obecnie wspieranych OS-ów Microsoftu będą mogli liczyć jedynie na poprawki związane z bezpieczeństwem.
      Nowe zasady mają obowiązywać od maja, co oznacza, że kwietniowe poprawki już są ukończone lub zostaną ukończone lada chwila.
      Poprawki niezwiązane z bezpieczeństwem są dostarczane przez Microsoft zwykle w 3. i 4. tygodniu każdego miesiąca. Poprawki bezpieczeństwa są zaś publikowane w każdy drugi wtorek miesiąca, tzw. Patch Tuesday.
      Tymczasowa rezygnacja z poprawek opcjonalnych ma ułatwić firme pracę w czasie pandemii. Dodatkowe poprawki wymagają nie tylko dodatkowego zaangażowania osób je przygotowujących, ale i pracy olbrzymiej rzeszy testerów. Jeśli ponadto już po ich udostępnieniu okaże się, że pojawiły się błędy, oznacza to dla koncernu dodatkową pracę.
      Microsoft nie jest jedyną firmą, która w związku z koronawirusem zmienia sposób działania. Także Google ogłosił, że użytkownicy przeglądarki Chrome mogą liczyć jedynie na poprawki bezpieczeństwa.
      Microsoft zdecydował też, że odracza termin zakończenia wsparcia wersji Windows 10 Enterprise, Education i IoT Enterprise. Miało się ono zakończyć 14 kwietnia. Obecnie przedłużono je do 13 października bieżącego roku.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańska Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA) odkryła w Windows 10 poważny błąd, który pozwala napastnikowi na przechwycenie komunikacji. Co zaskakujące, zamiast wykorzystać odkrycie do własnych celów, Agencja poinformowała o nim Microsoft. Koncern z Redmond właśnie wydał łatę, a w komunikacie wskazał NSA jako źródło informacji o dziurze.
      Amit Yoran, dyrektor firmy Tenable, mówi, że to wyjątkowo rzadki, jeśli nie bezprecedensowy przypadek, by firma dowiadywała się o błędach w swoim oprogramowaniu od amerykańskich agend rządowych. Yoran wie, co mówi, gdyż był twórcą i dyrektorem zespołu szybkiego reagowania na cyberzagrożenia w amerykańskim Departamencie Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
      NSA wydała oświadczenie, w którym informuje, że konsekwencje niezałatania luki są bardzo poważne i dalekosiężne. Microsoft wyjaśnia, że napastnik może wykorzystać dziurę do podrobienia certyfikatu cyfrowego. Cyberprzestępca może dzięki temu przeprowadzić atak typu „man-in-the-middle” i odszyfrować poufne informacje.
      NSA i Microsoft nie chciały zdradzić, kiedy koncern został powiadomiony o błędzie. Neal Ziring, dyrektor ds. technicznych w wydziale ds. cyberbezpieczeństwa NSA zapewnił jedynie, że informacja taka została przekazana szybko.
      Od kilku lat w USA obowiązuje opracowana przez Biały Dom procedura „Vulnerability Equities Process”. W jej ramach agendy rządowe, które odkryły dziury w oprogramowaniu, mają obowiązek rozważyć korzyści i zagrożenia wynikające z ich nieujawnienia producentom software'u i na tej podstawie mają podjąć decyzję o ewentualnym przekazaniu takich informacji.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...