Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Działalność człowieka jest odpowiedzialna za co najmniej 74% zmian klimatycznych. Do takich wniosków doszli dwaj naukowcy ze Szwajcarskiego Federalnego Instytutu Technologii w Zurychu (ETH Zurich).

Reto Knutti i Markus Huber wykorzystali podczas swoich badań nową, opracowaną przez siebie metodę. Dotychczas używane metody analityczne to potężne narzędzia, jednak, jak mówią obaj naukowcy, są zbyt skomplikowane, by mógł je zrozumieć przeciętny człowiek.

Knutti i Huber skorzystali ze znacznie prostszego modelu. Swoją symulację uruchomili tysiące razy z różnymi kombinacjami podstawowych zmiennych opisujących budżet energetyczny Ziemi, badając ile energii jest przez planetę i atmosferę przyjmowane, a ile je opuszcza. Wykorzystali przede wszystkim takie parametry jak promieniowanie słoneczne, energię słoneczną opuszczającą Ziemię, ciepło absorbowane przez oceany oraz takie efekty klimatyczne jak np. zmniejszanie się pokrywy śniegu, co prowadzi do większego pochłaniania ciepła przez grunt.

Wielokrotnie prowadzone symulacje pozwoliły im stwierdzić, że od 1950 roku gazy cieplarniane przyczyniłyby się do wzrostu temperatury na Ziemi o 0,6-1,1 stopnia Celsjusza, ze średnią przypadającą na 0,85 stopnia. Około połowa z tego ocieplenia nie miała miejsca ze względu na zwiększoną koncentracji aerozoli w atmosferze. Z obliczeń Szwajcarów wynika, że od 1950 roku średnie temperatury na Ziemi wzrosły o 0,5 stopnia Celsjusza. Wynik ten jest w wysokim stopniu zgodny z wartością 0,55 stopnia uzyskaną innymi metodami.

Uczeni z ETH Zurich stwierdzili również, że zmiany w aktywności słonecznej odpowiadają za wzrost temperatury o nie więcej niż 0,07 stopnia Celsjusza.

Knutti i Huber chcieli też sprawdzić, czy ocieplenie może być powodowane naturalnymi zmianami klimatycznymi. Ich symulacje wykazały, że nawet gdyby zmienność ta była trzykrotnie większa niż uzyskana za pomocą najdoskonalszych modeli, to nie przyczyniłaby się do tak dużego ocieplenia jakie jest obserwowane.

Na tej podstawie naukowcy doszli do wniosku, że to powodowana przez człowieka emisja gazów cieplarnianych jest w co najmniej 74% odpowiedzialna za zwiększanie się temperatury na planecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I znowu to samo pieprzenie bo inaczej tego nazwać nie można.

A jak bieguny czy obecną saharę porastały bujne lasy to co? Epoka lodowcowa?...Ehhh

 

Ja proponuję zrównać wielkie miasta takie jak NY, Los Angeles, Singapur, itp., gdyż to wielki beton, który podwyższa znacznie temperaturę otoczenia i ty samym zwiększa efekt cieplarniany - A co się będziemy szczypać :)

Niech mi ktoś powie, dlaczego nie biorą w ogóle pod uwagę słońca.

  • Negatyw (-1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak bieguny ... porastały bujne lasy to co?

 

 

Ja proponuję zrównać wielkie miasta takie jak NY, Los Angeles, Singapur, itp., gdyż to wielki beton, który podwyższa znacznie temperaturę otoczenia i ty samym zwiększa efekt cieplarniany

 

Lasy na biegunie północnym? :rolleyes:

 

Wielkie miasta to też wielkie fabryki pyłu, wbrew pozorom jeśli miasto nie ma mnóstwa budynków z klimatyzacją (smog cieplny), to zanieczyszczenia będą powodowały, że miasto będzie zimniejsze niż okolice wiejskie. Po prostu będzie blokowane docieranie promieni słonecznych.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I znowu to samo pieprzenie bo inaczej tego nazwać nie można.

A jak bieguny czy obecną saharę porastały bujne lasy to co? Epoka lodowcowa?...Ehhh

 

Ja proponuję zrównać wielkie miasta takie jak NY, Los Angeles, Singapur, itp., gdyż to wielki beton, który podwyższa znacznie temperaturę otoczenia i ty samym zwiększa efekt cieplarniany - A co się będziemy szczypać :)

Niech mi ktoś powie, dlaczego nie biorą w ogóle pod uwagę słońca.

Zdajesz sobie sprawę, że to raczej Twój post się kwalifikuje pod "pieprzenie"?

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oho zrobiło się ciepło i już wiadomości o globalnym ociepleniu a jak w tamtym roku była naprawdę za***ista zima to o globalnym ociepleniu była cisza.

Po za tym już jacyś naukowcy powiedzieli że ocieplenia i oziębienia klimatu zawsze się zdarzały i zdarzać się będą. Przypomnę wam że w Polsce były 2 (albo 3 już nie pamiętam) epoki lodowcowe ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Epoki lodowcowe, hodowano winorośle Bałtyk zamarzał to wszystko przed rewolucją przemysłowa.

Sprawa jest prosta w miarę. To są po prostu zmiany okresowe. I zależnie którego kawałka okresu się zrobi trend to wychodzi albo epoka lodowcowa jak jeszcze nie tak dawno albo globalne ocieplenie jak obecnie a to bzdury i głupoty jak nobel za lobotomie. Czy inne wiekopomne odkrycia jak transfuzja krwi człowiekowi od owcy żeby był spokojniejszy.

Za 300 lat ludzie będą darli z GO jak my drzemy ze straszenia zaćmieniem w faraonie.

Problem jest taki ze am gdzie jakiś czynnik zmienia się okresowo jest niezły geszeft tym lepszy jeśli się resztę przekona ze to nie jest okresowe a stała tendencja.

Tak działają giełdy itp weźmy cenę złota ludzie pokupowali złota na świńskiej górce bo myślą ze będzie drożeć w nieskończoność. Z złoto będzie drożeć tylko tak długo aż ktoś stwierdzi ze pora zrealizować zysk. Zrobi to jeden duży gracz inni się zesrają i złoto poleci. Globalne ocieplenie to taka sama banka tylko inne będą konsekwencje jej pęknięcia i ci którzy na tym stracą jak naukowcy piewcy GO dokładają dalej do kominka swoje pierdoły strasząc coraz to innymi pierdołami. Wszystkie węglowodory będące w paliwach kopalnych były w okresie kambru w powietrzu. I jedyne co to spowodowało to bujny rozwój roślinności na całej ziemi i tak do czasu aż co2 zostało przerobione.

Niestety światem rządzi dziś pokolenie hipisów które zamiast chodzić do szkoły postanowiło się nie myć i takie mamy efekty ze GO pierdoły padają na podatny grunt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowanie zbyt wiele modeli i zbyt wiele grup naukowców wyciąga wnioski wskazujące, że klimat się ociepla oraz że ludzie przyczyniają się do tego w znacznym stopniu. Jest to wystarczający powód, by to zagrożenie traktować poważnie i by dalej temat studiować. Zgadzam się też z niektórymi działaniami podejmowanymi częściowo w rezultacie właśnie zapobiegania temu niepewnemu zagrożeniu, np. rozwojowi czystych źródeł energii, ochroną ekosystemu, rozwojowi elektrycznych czy hybrydowych pojazdów, albo edukacji środowiskowej np. oszczędzanie energii. Czy to są złe inicjatywy? Na pewno nie.

 

Natomiast inne działania wywołują już we mnie zastrzeżenia, jak np. wymagania Unii wobec naszej emisji gazów cieplarnianych, które może i motywowane słusznymi pobudkami, ale co z tego jak wręcz zagraża naszej słabej gospodarce? Nie stać nas na takie rozwiązania i popieram sprzeciw wobec takich "inicjatyw". Ale nie zmienia to faktu, że GO traktuję poważnie i liczę na dalsze postępy w badaniach oraz dalsze rozsądne działania zapobiegawcze, choćby miałyby się okazać tylko "na wszelki wypadek".

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na tej podstawie naukowcy doszli do wniosku

 

Dziwne badanie. Wygląda tak, jakby celowo czynnik ludzki nie był parametrem podczas symulacji. Potem dopasowujemy wagi, by symulacja pasowała do oczekiwań, a sprawcą staje się dodany później parametr…

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów temat rzeka...

nie podobał im się stary wieloczynnikowy model więc stworzyli sobie swój własny, przeprowadzili tysiące różnych symulacji zmieniając dane i wyszło im, że od 60lat średnia temp. wzrosła o 0,5 st. C.

 

I na tej podstawie wyssanych z palaca danych i wniosków rządy i ich obywatele mają płacić daninę na rzecz wyimaginowanej nadmiernej emisji CO2?

Niech no sobie jaj nie robią!

Nawet w szkołach uczyli, że fluktuacje klimatyczne na ziemi to jest normalna rzecz. I przypisywanie tego ludziom jest trochę nie fair.

 

A mnie cieszy wyższe stężenie CO2 - rośliny będą bujniej rosły!

 

Oczywiście trzeba też pominąć w symulacjach aktywność słońca, wpływ wiatru słonecznego na magnetosferę oraz układ tworzących się prądów powietrznych.

Podobnie jak 7 letnie okresy zmian w formowaniu się El Nino czy La Ninia i innymi zjawiskami co to nie są jeszcze opisane a może występują równie cyklicznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ziemia nabawiła się precesji przez nierównomierny rozkład lodu na biegunie północnym , jeśli się stopi to fiknięcia biegunów nie będzie.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to co doktorki, wprowadzicie teraz "silniki magnetyczne", auta napędzane prądem, elektrownie geotermalne i po problemie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od dłuższego już czasu przekonuję się, że do każdej informacji trzeba podchodzić ze sceptycyzmem i nie wierzyć w nic tylko dlatego, że łechce nam to ego. I odnoszę wrażenie (bardzo silne), że im bardziej rozdmuchiwana teza, tym mniej wiarygodna. To jak z reklamą- im bardziej nachalna, tym bardziej nie chce mi się w nią wierzyć. Pomijając oczywiście fakt, że reklamy z założenia nie mają przedstawiać prawdy. A może już jestem stetryczały?...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
fluktuacje klimatyczne na ziemi to jest normalna rzecz
Oho zrobiło się ciepło i już wiadomości o globalnym ociepleniu (...)

Po za tym już jacyś naukowcy powiedzieli że ocieplenia i oziębienia klimatu zawsze się zdarzały i zdarzać się będą. Przypomnę wam że w Polsce były 2 (albo 3 już nie pamiętam) epoki lodowcowe ;]

To są po prostu zmiany okresowe. I zależnie którego kawałka okresu się zrobi trend to wychodzi albo epoka lodowcowa (...)

Problem jest taki ze am gdzie jakiś czynnik zmienia się okresowo jest niezły geszeft tym lepszy jeśli się resztę przekona ze to nie jest okresowe a stała tendencja.

 

To o czym piszecie wcale nie wyklucza GO, wręcz pokazuje taki potencjał. A już na pewno nie wyklucza globalnych zmian spowodowanych czynnikiem ludzkim.

Nie rozumiem dlaczego mielibyśmy zakładać, że ludzka działalność nie wpływa na planetę, skoro modyfikujemy niewielkie ekosystemy i doskonale potrafimy to udowodnić.

Obok wpływu "bezpośredniego" możemy także nieświadomie katalizować pewne procesy swoją technologią.

 

 

przypisywanie tego ludziom jest trochę nie fair

 

Wielu ludzi tak czuje, zwłaszcza że ani sami o tym nie decydowaliśmy, ani za bardzo kontroli obecnie nie mamy, trzeba jednak stawić czoła faktom.

Wasza teza jest taka, że ludzie nie mogli spowodować GO. Gdyby jednak hipotetycznie mogli, to jak Wam to udowodnić?

Podajcie proszę sposób na sfalsyfikowanie Waszej tezy.

 

 

Oczywiście trzeba też pominąć w symulacjach aktywność słońca, wpływ wiatru słonecznego na magnetosferę oraz układ tworzących się prądów powietrznych. Podobnie jak 7 letnie okresy zmian w formowaniu się El Nino czy La Ninia i innymi zjawiskami co to nie są jeszcze opisane a może występują równie cyklicznie.

 

Akurat jeśli chodzi o wpływ prądów oceanicznych to wielokrotnie zwróciłam uwagę, że ten czynnik wydaje się niedoceniany.

 

Dziwne badanie. Wygląda tak, jakby celowo czynnik ludzki nie był parametrem podczas symulacji. Potem dopasowujemy wagi, by symulacja pasowała do oczekiwań, a sprawcą staje się dodany później parametr…

 

Też to obudziło moją czujność, biorę jednak za dobrą monetę: "Wykorzystali przede wszystkim takie parametry jak". :)

 

Kolejnym nie branym pod uwagę parametrem może być geoinżynieria. NBC: http://www.youtube.c...?v=mY16kEzIdHY. Osobiście nie dowierzam żadnej ze stron, niestety niewygodne fakty to też fakty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż... jakoś mi nie pasuje mówienie, że 4% to mało. To jest 1/25 całej produkcji CO2. Doliczając do tego ile lasów ludzie wycięli i przez to zmniejszyli pochłanialność CO2 wychodzi całkiem spory udział.

Osobiście jestem zdania, że obecne ocieplenie jest rzeczywiście efektem naturalnej cykliczności, ale działalność człowieka przyspiesza ocieplenie i może spowodować, że nie zatrzyma się ono na "zdrowym" poziomie (jakikolwiek to jest poziom, tego chyba nikt nie umie określić).

 

Jeśli naturalne zmiany dawałyby 2% dodatkowego CO2 to dołożenie do tego naszych 4% daje już 3-krotne zwiększenie szybkości zmian klimatycznych. To z kolei niweluje organizmom czas na dostosowanie się, a klimatowi na stabilizację, więc w efekcie mamy zwiększone wymieranie i więcej kataklizmów. A według wyliczeń zawartych w tym artykule (jeśli dobrze interpretuję) to człowiek zwiększa tempo zmian klimatycznych prawie 4 razy (naturalnie przybyłoby ok 1,4% CO2).

 

Więc zanim znowu krzykniecie, że ocieplenie klimatu jest naturalne to uświadomcie sobie, że: najprawdopodobniej ocieplenie jest naturalne, ale tempo ocieplania już nie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prowadzone przez trzy lata badania wskazują, że w obecnie obowiązujących modelach klimatycznych trzeba będzie zmienić dane dotyczące emisji metanu z wód Oceanu Arktycznego. Okazuje się bowiem, że uwalniają one „znaczące ilości" tego gazu.
      Badania prowadzono za pomocą specjalnie wyposażonego samolotu, który odbył serię lotów pomiędzy biegunami. Jego zadaniem było mierzenie koncentracji gazów cieplarnianych oraz sadzy na różnych wysokościach, w różnych miejscach i o różnych porach roku.
      Program miał pozwolić na stworzenie przekrojowego modelu atmosfery. Znaleźliśmy coś, czego wcześniej nie podejrzewaliśmy - mówi profesor Steven Wofsy z Uniwersytetu Harvarda.
      Do pomiarów koncentracji gazów w pobliżu powierzchni Ziemi tradycyjnie wykorzystywano stacje naziemne ulokowane np. w górach. W ostatnich czasach do pracy zaprzęgnięto też satelity, które potrafią mierzyć koncentrację dwutlenku węgla. Jednak wykorzystanie samolotu daje znacznie lepszy obraz i pozwala badać to, co dzieje się na wysokościach od 150 do ponad 14 000 metrów. To tak, jakby porównywać zdjęcie rentgenowskie z lat 60. ubiegłego wieku ze współczesną tomografią komputerową - mówi Wofsy.
      Zdaniem naukowca pełne opracowanie zdobytych danych zajmie wiele lat, ale już teraz naukowcy dowiedzieli się wielu zaskakujących rzeczy. Między innymi tego, że z wód Oceanu Arktycznego uwalniane są duże ilości metanu. Nie wiadomo, skąd ten metan pochodzi, jednak wstępne dane pokazują, że jest go na tyle dużo, iż może mieć to znaczenie w skali całej planety.
      Drugi z głównych uczestników badań, Britton Stephens, zwraca uwagę na zebrane podczas projektu HIPPO dane dotyczące cyklu tlenu i dwutlenku węgla. Połowa emitowanego przez nas dwutlenku węgla jest pochłaniana przez rośliny lądowe oraz oceany. Jeśli zatem chcemy przewidywać zmiany klimatyczne, to największą niewiadomą jest tutaj to, co zrobią ludzie. Drugą największą niewiadomą jest, jak zachowają się rośliny i oceany - mówi Stephens.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Powodowana przez człowieka emisja gazów cieplarnianych wpłynęła na prawdopodobieństwo wystąpienia powodzi w Walii i Angli. Prawdopodobieństwo wystąpienia takich powodzi, jakie miały tam miejsce jesienią 2000 roku jest obecnie co najmniej dwukrotnie większe - mówi fizyk Pardeep Pall ze Szwajcarskiego Federalnego Instututu Technologii w Zurychu (ETH Zurich). Pall był szefem zespołu badawczego, który w Nature opublikował artykuł nt. wpływu sztucznej emisji gazów cieplarnianych na pojawienie się powodzi.
      Nie ma wątpliwości, że liczba przypadków powodzi jest większa. Donoszą o tym statystyki prowadzone przez Czerwony Krzyż i Czerwony Półksiężyc, a wielka firma ubezpieczeniowa Munich Re informuje, że od roku 1980 liczba katastrofalnych powodzi zwiększyła się trzykrotnie. Przyczyną może być rosnąca koncentracja gazów cieplarnianych w atmosferze. Cieplejsze powietrze jest w stanie przyjąć więcej pary wodnej, która sama jest gazem cieplarnianym, co tylko pogarsza sytuację. A wilgoć zawarta w powietrzu musi w końcu trafić na ziemię. Na każdy 1 stopień Celsjusza przypada zwiększenie o 7% ilości pary wodnej w dolnych warstwach atmosfery. Nasze badania wykazały, że liczba najbardziej intensywnych opadów deszczu [definiowanych jako opad 100 mm w ciągu 24 godzin - red.] wzrosła o rząd wielkości. To oznacza, że rzadkie niegdyś katastrofalne opady są obecnie mniej rzadkie - mówi Francis Zwiers z University of Victoria w Kolumbii Brytyjskiej.
      Naukowcy przeanalizowali dane z ponad 6000 stacji pogodowych na półkuli północnej. Badali informacje pod kątem poziomu opadów w latach 1951-1999. Informacje te porównali z modelami klimatycznymi i odkryli, że zmian nie można wyjaśnić przyczynami naturalnymi, co sugeruje, że stoi za nimi działalność człowieka. Istnieją charakterystyczne wzorce zmian opadów w odpowiedzi na zjawiska naturalne, takie jak np. El Nino. Ale tutaj widzimy inne zmiany - mówi Zwiers. Co gorsza, są one większe, niż przewidziane modelami klimatycznymi.
      Naukowcy nie próbują jednak nawet odpowiadać na pytanie, za które konkretnie opady odpowiada człowiek. Stwierdzenie czy np. ubiegłoroczne powodzie w Polsce były spowodowane sztuczną emisją gazów cieplarnianych wymagałoby bowiem przeprowadzenia wielu tysięcy symulacji komputerowych i dopiero to pozwoliłoby na wskazanie ewentualnej winy człowieka.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Za zmiany klimatyczne obwinia się głównie dwutlenek węgla jako tzw. gaz cieplarniany (zatrzymujący ciepło w atmosferze). Rzadziej mówi się o znacznie mocniej działającym metanie. Jest on wytwarzany między innymi w jelitach roślinożernych zwierząt hodowlanych - być może niechętnie się o nim pamięta właśnie dlatego, że nie bardzo wiadomo, co można z tym zrobić. Sposób na zmniejszenie emisji metanu przez krowy i owce proponują naukowcy z holenderskiego Wageningen University - ma to być domieszkowanie paszy azotanami i siarczanami.
      Sander van Zijderveld już wcześniej pracował nad stosowną zmianą składu pożywienia i jednym z obiecujących dodatków był czosnek, który sprawdzał się w symulacjach i testach na sztucznym żołądku. Niestety, mimo medialnego nagłośnienia sprawy okazał się nieskuteczny, a ponadto nadawał mleku zwierząt nieatrakcyjny zapach. Na właściwy trop nakierował go emerytowany wykładowca uniwersytecki z Australii, Ron Leng. Zasugerował on użycie jako suplementu azotanów (NO3) oraz siarczanów (SO3).
      Testy przeprowadzano na stadzie owiec na holenderskiej wyspie Texel. Domieszki okazały się skuteczne, 2,6 procenta azotanów w składzie paszy zmniejszał ilość wydalanego metanu o 32 procent. Ta sama ilość siarczanów zmniejszała jego emisję jedynie o 16 procent, ale kombinacja obu składników dawała redukcję aż o 50 procent. Testy wykazały mniejszą skuteczność azotanów w przypadku mlecznych krów, bo jedynie o 16 procent, ale to wynik i tak jest sukcesem.
      Kłopotliwe jest to, że 2,6% to już bardzo duża domieszka. Taka ilość azotanów w diecie może powodować zmniejszoną absorpcję tlenu przez krew, a to już byłoby nieobojętne dla zdrowia. Ron Leng uważa jednak, że zwierzęta przeżuwające mogą z łatwością przystosować się do takiej diety, jeśli wprowadzać ją stopniowo. Bakterie żołądkowe zwierząt roślinożernych potrafią się bowiem przystosować i nauczyć rozkładać azotany, czerpiąc z nich substancje odżywcze.
      Mimo sukcesu technicznego, nie należy spodziewać się rychłego pojawienia odpowiednich suplementów na rynku. Nie dają one żadnych zysków odczuwalnych przez hodowców, więc nie mają oni żadnego interesu ekonomicznego w ich ewentualnym stosowaniu.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Całe współczesne budownictwo stoi na elemencie znanym już starożytnym Rzymianom: betonie. Od czasu wynalezienia cementu portlandzkiego niemal 200 lat temu niemal nic się w tej technologii nie zmieniło aż do dziś. Nie sposób wyobrazić sobie współczesnej cywilizacji bez cementu i nie sposób zmniejszyć na niego zapotrzebowania. Tymczasem, po elektrowniach, przemysł cementowy jest drugim największym producentem gazów cieplarnianych, odpowiadając za 5% światowej emisji dwutlenku węgla. To sprawia, że cementownie stają na celowniku inicjatyw proekologicznych i boleśnie odczuwają restrykcje w emisji gazów cieplarnianych.
      Żeby oszacować wpływ cementowni na środowisko dość powiedzieć, że wyprodukowanie każdej tony cementu uwalnia do atmosfery pół tony dwutlenku węgla (pochodzącego z reakcji rozkładu węglanu wapnia), niemal drugie tyle CO2 uwalniane jest w procesie podgrzewania półproduktów do temperatury ponad 1600º C. A zapotrzebowanie samych Chin to ponad miliard ton rocznie.
      Przez te lata niewiele podejmowano prób udoskonalenia receptury lub technologii, jedne z nielicznych to dodawanie żużlu (produktu ubocznego wytopu rud metali) lub popiołów (odpadu z elektrowni węglowych). Dopiero właśnie presja rozporządzeń proekologicznych skłoniła największych producentów na świecie do poszukiwania nowych rozwiązań i sformowania wspólnie z MIT (Massachusetts Institute of Technology) Concrete Sustainability Hub.
      Kristen Van Vliet, inżynier materiałowy rozpoczął od przeprowadzenia dokładnej analizy cementu, jego struktury, wiązań chemicznych, itd. Może się to wydawać nieco dziwne, ale do tej pory szczegółowych badań tego materiału nie prowadzono. Uczony wykorzystał aż tak zaawansowane narzędzia, jak mikroskop sił atomowych, żeby poznać ułożenie atomów poszczególnych pierwiastków wchodzących w skład cementu.
      Okazało się, że cement ma w istocie strukturę żelu, w którym wszystko trzyma się razem dzięki wodzie. Twardość i małą ściśliwość zawdzięcza on zaś temu, że molekuły wody nie mają możliwości zmiany swojego położenia.
      Uzyskane informacje Rouzbeh Shahsavari wykorzystał do stworzenia komputerowej symulacji, dzięki której można było „na sucho" przeanalizować dowolną ilość modyfikacji, zmian składu, itd. Obmyślone udoskonalenia były produkowane i sprawdzane w działaniu przez portugalską firmę CIMPOR, głównego sponsora badań.
      Rezultatem była znacząca zmiana technologii, dzięki której nowy rodzaj cementu osiąga maksymalną wytrzymałość znacznie mniejszym kosztem i - przede wszystkim - ze znacznie mniejszym obciążeniem dla środowiska. Dodatkowo nie potrzeba zmieniać składu, ani istniejącej infrastruktury. Autorzy uważają, że to wręcz przełom w tej dziedzinie, ale na razie nie ujawniają szczegółów, traktując je jako tajemnicę produkcyjną.
      Nie jest to jedyna próba udoskonalenia produkcji cementu podejmowana w ostatnich latach. Przykładowo angielska firma Novacem wytwarza cement, który twardniejąc pochłania dwutlenek węgla z atmosfery, redukując „ślad ekologiczny". Jak do tej pory jednak żadne z nowych rozwiązań nie wyparło niemaldwustuletniej technologii produkcji „portlandu", jak będzie tym razem - zobaczymy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Para wodna ma kolosalny wpływ na efekt cieplarniany, jednak najnowsze badania wykazały, że to dwutlenek węgla kontroluje temperaturę na Ziemi. Andrew Lacis i jego koledzy z należącego do NASA Goddard Institute for Space Studies (GISS) szczegółowo zbadali efekt cieplarniany i określili rolę poszczególnych gazów w jego występowaniu. Uczeni stwierdzili, że zasadniczą rolę odgrywają gazy takie jak dwutlenek węgla, metan, tlenki azotu, ozon i chlorofluorowęglany.
      Naukowcy wyliczyli, że para wodna i chmury przyczyniają się do powstania efektu cieplarnianego w 75%, w 20% jest zań odpowiedzialny dwutlenek węgla, a 5% przypada na inne gazy. Jednak to właśnie te 25% gazów, na które składa się głównie CO2, jest odpowiedzialnych za utrzymanie się efektu cieplarnianego. Bez dwutlenku węgla efekt cieplarniany by się załamał, gdyż to właśnie te 25% gazów zatrzymuje promieniowanie emitowane przez planetę. Innymi słowy, CO2 odpowiada za aż 80% efektu cieplarnianego.
      Podczas swoich badań uczeni wykorzystali nowy komputerowy model klimatyczny. "Usunęli" z niego CO2 i gazy mieszczące się we wspomnianych wcześniej 5% i uruchomili model, by sprawdzić, co się będzie działo. Okazało się, że poziom pary wodnej w atmosferze znacząco się obniżył i efekt cieplarniany zaniknął.
      Wyniki symulacji zgadzają się ze znanymi wynikami badań geologicznych, z których wiemy, że w przeszłości ilość dwutlenku węgla wahała się od 180 ppm w czasie zlodowaceń do 280 ppm w okresie interglacjalnym.
      Warto dodać, że największa rozpiętość pomiędzy średnimi temperaturami na Ziemi wynosiła w historii 5 stopni Celsjusza. W ciągu ostatniego stulecia zanotowano wzrost średniej temperatury o niemal 1 stopień.
      Gdy rośnie koncentracja dwutlenku węgla, więcej pary wodnej trafia do atmosfery.[...] Obecnie weszliśmy na nieznane terytorium, gdyż koncentracja dwutlenku węgla zbliża się do 390 ppm, co jest nazywane 'superinterglacjałem' - stwierdził David Rind z GISS.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...