Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

venator

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    543
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    35

Odpowiedzi dodane przez venator


  1. W dniu 22.05.2019 o 18:13, thikim napisał:


    Wpływ ogólniej prądu elektrycznego na dzietność potwierdza drugi wyż demograficzny w Polsce w czasie wojny polsko-jaruzelskiej.
    Jako że ludzie się do gniazdek elektrycznych nie podłączają to należy szukać w urządzeniach które prąd zasila.

     

    To taki sam wpływ jak działalność konserwatywnych kioskarzy ruchu:

    https://retro.pewex.pl/480289/Prezerwatywy-eroski

    :D

    A już poważniej: "wyż" demograficzny lat 80 -tych to pokłosie prawdziwego wyżu z lat Bieruta i wczesnego Gomułki.  I tak za Jaruzelskiego dzietność i przyrost naturalny był sporo niższy niż w tym wcześniejszym okresie. Uważam, że bardzo istotny wpływ na decyzje o potomku podejmowane przez młode pokolenie na przełomie lat 70/80tych  miało jednak  budownictwo mieszkaniowe - za Gierka oddano 2,46 mln lokali mieszkalnych, w tym 1,2 mln spółdzielczych, ok 580 tyś czynszowych i  ok. 613 tyś prywatnych. Chyba nie pobiliśmy tego rekordu do tej pory.  To była bardzo istotna poprawa warunków mieszkaniowych. Mając własny dach nad głową o wiele łatwiej o decyzje o dziecku.

    Ale wyraźne załamanie to dopiero 1990 rok, czyli tzw. "szokowy skok w kapitalizm".

    Cytat

    Nie wiem szczerze mówiąc skąd zawężenie do stalinizmu? Czyżby jakaś nieszczęśliwa miłość do komunizmu w wersji np. leninizmu. Lenin mordował naprawdę porównywalnie ze Stalinem.

    Ani przed ani po Stalinie nigdy w ZSRR nie rozwinął się taki kult jednostki.

    W dniu 21.05.2019 o 20:00, ex nihilo napisał:

    Czyli chcąc przejąć władzę w społeczeństwie tak religijnym jak było to w Rosji, i z tak silnymi strukturami kościelnymi, trzeba było na miejsce dotychczasowej religii wprowadzić nową.

    Taki sam cel przyświecał  Mieszkowi wprowadzającemu chrześcijaństwo na naszych ziemiach. Zdobyć ale przede wszystkim  umocnić swoją władzę.


  2. 4 godziny temu, pogo napisał:

    Szczegółów nie pamiętam, ale Toyota już komercyjnie sprzedaje samochód z takim napędem (ciekawe, gdzie to można tankować?)

     

    Toyota model Mirai. Tutaj dziennikarski mini-test:

    https://autokult.pl/32674,jest-zarejestrowana-w-polsce-ale-nie-mozna-jej-tu-zatankowac-jezdzilem-toyota-mirai

    Lotos obiecuje dwie wodorowe stacje do 2021 r. Na razie ponoć najbliżej dopiero Berlin.

    Zbiornik Toyoty jest wykonany z wkładki żywicznej, zbrojonej włóknem węglowym (o wytrzymałości włókna lotniczego), a to laminowane tworzywami sztucznymi. Toyota zapewnia, że bardzo bezpieczne, nie sądzę, żeby wciskali lipę. Więcej o  wodorowym systemie Toyoty -  TFCS, można znaleźć w google, w dokumencie PDF, przygotowanym przez Toyotę.

     


  3. 15 godzin temu, thikim napisał:

    Źle się szacuje. W międzyczasie dotrze tam technika w postaci smartfonów i Afrykańczycy podobnie jak Europejczycy i inni przerzucą się na pornhuba czyli nowoczesny sposób życia nowoczesnych Europejczyków. Wydatnie pomogą w tym plany w postaci internetu z satelity dla każdego i taniego smartfona/tableta.

    Dzietność w Afryce poleci jeszcze na łeb na szyje.

     

    Ciekawa, ale można rzec, że na obecną chwile chybiona  hipoteza. W Nigerii, w której dostęp do internetu ma już 50% mieszkańców (globalnie prawie 100 mln, 8 miejsce na świecie), dzietność jest imponująca i wynosi 5,25 (w 2017r. 13 miejsce na świecie). I to Nigeria jest i będzie w najbliższej przyszłości najcięższą bombą demograficzną Afryki.

    W Indiach dostęp do netu ma 34% mieszkańców (462 mln, 2 miejsce na świecie), a wg. statystyk pornhuba są trzecim największym konsumentem ich serwisu

    ( https://www.pornhub.com/insights/2018-year-in-review). Dzietność jest tam sporo niższa bo wynosi 2,26. Nadal jest jednak  znacząco wyższa niż w cywilizacji zachodniej.

    W dodatku z tego linku: https://www.populationof.net/pl/india/

    wynika, że największy spadek dzietności nastąpił w czasach, gdy pornhub to był, ale w snach, wyposzczonych, młodych, hinduskich byczków. ;)

    Mieszkańcy Nigerii mają więc lepszy dostęp do netu, ale przynajmniej wg. porhuba, wcale z niego jakoś ochoczo nie korzystają, a w dodatku płodzą się jak króle.

    Może mają swoje inne strony porno, ale sądzę, że jednak inne czynniki mają większy  wpływ na spadek dzietności, a określa je indeks HDI.

    Indie wg. wskaźnika HDI są na 131 miejscu (kraj średnio rozwinięty) a Nigeria na 152 (kraj słabo rozwinięty).

     

    A zalinkowane przez ex nihilo strony tylko potwierdzają, że stalinizm to była jednak religia.

    • Pozytyw (+1) 1

  4. W dniu 9.05.2019 o 02:52, ex nihilo napisał:

    I to wskazuje, że masowe dziecioróbstwo zaczęło się w Afryce przed masowymi szczepieniami itd. Z tego co wiem (?) było ono związane z kolonizacją, zakładaniem plantacji itp., itd., które wymagały ludzi do pracy. Trochę podrośnięte dzieci (7+) były bardzo dobrymi pracownikami. Do tego dochodziła zmiana gospodarki plemion na rolniczą m.in. innymi z powodu zmniejszenia się terenów umożliwiających gospodarkę naturalną i akcją "cywilizowania dzikusów". To też powodowało zapotrzebowanie na dzieci do pracy. Znaczna część tych dzieci nie dożywała do wieku rozrodczego, dlatego nie doszło do wykładniczej eksplozji demograficznej. Wcześniej, kiedy praktycznie całe wnętrze Afryki żyło w sposób naturalny czy półnaturalny, nie było powodów i warunków do zwiększania dzietności ponad (statystycznie) równowagę populacja/środowisko.

     

    Być może jest tak jak piszesz, choć zapewne   znaczenie miał też ogólny wzrost poziomu życia i medycyny, który nastąpił na całym świecie. W ograniczonym stopniu skapnęło i Afryce.  Jednak ten wzrost demograficzny  był i tak dużo niższy niż ten, który nastąpił po upowszechnieniu się szczepień, a korelacja między szczepieniami, a spadkiem śmiertelności dzieci jest wyraźna. 

    W obecnej eksplozji demograficznej w Afryce nie to jest jednak najważniejsze. Cechą charakterystyczną jest to, że najwyższa dzietność występuje w krajach będących w dole rankingu HDI, niestabilnych politycznie, a z 15 krajów o najwyższej dzietności żaden nie jest określony jako" wolny" przez Freedom House. To są także kraje dotknięte często konfliktami zbrojnymi, więc zadaje to kłam twierdzeniom, że wojna to dobry regulator demograficzny (przynajmniej nie wojna nuklearna). Także sposobem na powstrzymanie tego  boomu demograficznego  jest stabilność polityczna, wzrost dochodów per capita, ogólnie pojęta "jakość" państwa i jakżeby nie było...demokracja, a przynajmniej jakaś tam jej forma.

     

     

    W dniu 9.05.2019 o 02:52, ex nihilo napisał:

    Kupiłem kiedyś dla kogoś... po drodze miałem przeczytać, ale nie zdążyłem :D
     

     

    To czas nadrobić zaległości. :)


  5. @JanuszBa, 3grosze. 

    Nie wiem czy to tak dobrze.. ;) .Prawidłowo to serce położone jest w środkowej części klatki piersiowej, z czego 2/3 serca  znajduje się po lewej stronie linii pośrodkowej, a 1/3 po prawej stronie.

    Proszę zauważyć, że przy RKO pośredni masaż serca wykonuje się poprzez naciśnięcia dolnej części mostka, wzdłuż którego przebiega pośrodkowa, przednia linia ciała człowieka. Nie masujemy lewej części klatki, tylko poprzez ugięcie mostka  na środek klatki ,wpływami na całe serce. Ta lewa część to takie uproszczenie, ale wiem, czepiam się :)


  6. W dniu 5.05.2019 o 12:23, ex nihilo napisał:

    W warunkach naturalnych problem "naprodukowania bachorów" nie istniał. Wielkość populacji była stabilna. Przeludnienie to skutek "cywilizacji" przywleczonej do Afryki (płd. od Sahary) przez białych.

     

    Sporo w tym racji.  Ok 1900 r. Europa miała szacunkowo wraz z Rosją ok. 400 mln  co stanowiło przeszło 25% ludności świata (ok. 1,7 mld), natomiast Afryka ok. 120 mln/ 7% ludności świata.

    W 1950 r. ludność na Ziemi wynosiła ok. 2,5 mld, Europy wraz z ZSRR wynosiła 550 mln ludzi, wzrost ludności Europy wynosił więc 37%; Afryka - 230 mln (wzrost blisko dwukrotny). Jednak w ciągu 67 lat po 1950 r. ludność Europy wzrosła tylko  o 190 mln, ludność Afryki aż o 1 mld, wzrost na Czarnym Lądzie jest więc blisko pięciokrotny! I to pomimo klęsk głodu, ustawicznych wojen. Co się więc wydarzyło?

    "Symboliczny przełom" to była akcja szczepienia dzieci i niemowląt przeciw polio, przeprowadzona  w Kongo w 1958 r. W  sześć tygodni zaszczepiono 250 tyś dzieci, użyto pierwszej skutecznej szczepionki przeciw polio, opracowanej zresztą przez dr Koprowskiego. 

    O ile w I poł. XX w. śmiertelność dzieci w Afryce Subsaharyjskiej była bardzo wysoka i wynosiła 500/1000 to obecnie spadła poniżej 100/1000. Głównie poprzez szczepienia na polio. Oczywiście nie tylko, bo poprawiła się też ogólna opieka medyczna, przez co średni wzrost długości życia wzrósł w Afryce Subsaharyjskiej z 30 do 50 lat. Nadal mało w porównaniu do Europy, ale o ile w Europie wraz z wydłużaniem życia i spadkiem śmiertelności dzieci następował spadek dzietności to w Afryce takie zjawisko jest bardzo ograniczone. W Afryce dzietność w 1955 r. wynosiła 6,6 na kobietę obecnie to 4,7. Szacuje się, że do 2050 r. liczba ludność Afryki podwoi się i wyniesie jakieś 2,5 mld ludzi.

    O ile postęp medycyny cieszy to problemem jest tamtejszy sztuczny, postkolonialny podział polityczny, który nie wytrzymuje takiego wzrostu ludności oraz niewydolnośc organizmów państwowych. Już mówi się o powstaniu na Sahelu nowego kalifatu, złożonego w części z terytorium Mali, Nigru, Burkina Faso. W kotle tradycyjnie mieszają też mocarstwa nuklearne - Francja, Rosja, Chiny.

     

     

     

    Cytat

     

    Komunizm w całości miał strukturę religii. "Bóg" był nowy, ale cała reszta pozostała. Święte księgi, "papież", święci,  heretycy, wyznania wiary, spowiedzi, inkwizycja (gorsza od oryginalnej), raj (dla przyszłych pokoleń) itd., itp., etc. Już w latach 20. te analogie zostały opisane, a później było jeszcze gorzej.

     

    Tak, z takiego założenia wychodzi też brytyjski historyk, Simon Sebag Montefiore, autor fenomenalnego dla mnie dzieła "Stalin. Dwór czerwonego cara" (chyba jedna z najlepszych pozycji o stalinizmie, w Wlk Brytanii książka historyczna roku 2004 r., polecam!)


  7. W dniu 29.04.2019 o 21:28, ex nihilo napisał:


    Ale i tak dobrze, że tylko "łaskawie milczeć", bo może być gorzej:
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_Łyszczyński

     

     

    Łyszczyńskiego chętnie widzi się jako patrona ateistów, należy jednak pamiętać, że nie za ateizm go stracono. Nie przede wszystkim. Poglądy religijne Łyszczyńskiego były znane w bliskich mu kręgach katolickiej szlachty od lat. Swe dzieło napisał przecież 15 lat przed procesem, ale nigdy go nie wydrukował. Łyszczyński głosił przede wszystkim (choć nie robił tego publicznie) niebezpieczne w owych czasach poglądy polityczne, godzące w ówczesny porządek społeczny.  Poglądy takie jak  społeczeństwo bezklasowe, wolne od nurtów religijnych,  uderzały przede wszystkim w interesy magnaterii, groziły wywołaniem buntów chłopskich. Zbiegostwo chłopów, lokalne bunty były poważnym problemem, a pamięć o powstaniu Chmielnickiego wciąż żywa. Oskarżyciel publiczny, instygator Szymon Kurowicz Zabistowski dostrzegał  w Łyszczyńskim przede wszystkim wichrzyciela, który uderzał w  istniejący porządek społeczny. To właśnie tego się obawiano.

    Proces i egzekucja wywołały oburzenie wśród katolickiej szlachty, mimo jej pozornego fanatyzmu religijnego. Ten proces  godził przecież  w podstawy złotej wolności szlacheckiej. Jednak magnateria pozbywała się człowieka, którego poglądy mogły kruszyć podstawy systemu folwarczno-pańszczyźnianego. To był kolejny gwóźdź do trumny kraju, który od ponad siedemdziesięciu lat zmagał się z postępującym regresem gospodarczym. 

    Zresztą inne procesy religijne także miały często ekonomiczne podłoże. Częste w I  poł. XVIII w. procesy o rzekome mordy rytualne dokonywane przez  Żydów na chrześcijańskich dzieciach, odbywały się głównie tam gdzie szlachta przegrywała ekonomiczną konkurencje z Żydami.

    • Pozytyw (+1) 1

  8. W dniu 10.04.2019 o 14:59, radar napisał:

    Byzydura... i nie dlatego, że to nieprawda, tylko dlatego, że to błędny wniosek.

    Nie, to nie jest błędny wniosek. Wyścig kosmiczny był prowadzony przez ludzi ukształtowanych przez wojnę. Choćby Kennedy'ego - miał piękną kartę bojową.

    Pokolenie mało konformistyczne, pracowite i skłonne  do ryzyka oraz entuzjastycznie nastawione do programu kosmicznego. Przeglądając sylwetki konstruktorów, pilotów, astronautów, można dojść do takiego wniosku.

    W dniu 10.04.2019 o 14:59, radar napisał:

    To był wyścig zbrojeń (głównie, nie można było pozwolić przeciwnikowi odkryć czegoś co mógłby wykorzystać przeciwko nam, a my tego nie mamy) i propagandowy. Nauka była wtedy też głównie podporządkowana zastosowaniom militarnym, więc... nie żałowano kasy i podejmowano, często niepotrzebne, ryzyko. Tyle.

     

    Wyścig kosmiczny. Częściowo był składową wyścigu zbrojeń. Nie zapominajmy, że Eisenhower prowadzenie wyścigu zlecił cywilnej agencji - NASA. Wg. Toma Wolfa, autora bestselerowej "S-kadry", wywołało to szok i oburzenie wojska, które to miało  zaowocować "niezależnym"  programem Dyna-Soar i planem  budowy bojowej stacji kosmicznej. Częścią tego programu miał być X-15, bez którego pewnie nie byłoby wahadłowców. W rzeczywistości to wszystko było dużo bardziej skomplikowane - oba środowiska, wojskowe i cywilno- naukowe przenikały się nawzajem, można powiedzieć, że na  wyścig składały się  działania  hybrydowe (wojskowo-cywilne) i całkowicie od siebie uzależnione. 

    Weźmy na przykład Neila Armstronga, jedną z czołowych postaci programu Apollo, Gemini, X-15. Był świetnym inżynierem wykształconym na cywilnej uczelni, ale ukształtowany  przez trudy służby w lotnictwie US Navy i służby frontowej w Korei. Jako cywil, pracował dla cywilnej agencji latając wojskowymi samolotami i pracując przy projektach z których i wojsko i cywilna agencja  miały korzystać. Z czasem te drogi się rozeszły - w załogowej i międzyplanetarnej eksploracji Kosmosu, górę wzięły cele naukowe. 

    Ps. Na chwilę obecną to jednak  wojsko może bardzo przysłużyć się załogowej eksploracji kosmosu. Wojskowa agencja DARPA zabrała się za budowę silnika nuklearnego. NASA topiła miliardy w SLS, tymczasem na badanie nad termicznym silnikiem nuklearnym przeznaczała raptem 7 mln $ rocznie. Śmiesznie mało. DARPA ciągnie swoje programy do końca. Oby wreszcie coś wyszło, bo bez atomu nie bardzo wyobrażam sobie podróż i pobyt na Marsie. 

    • Pozytyw (+1) 1

  9. Cytat

    Mysle ze  jeszcze nie teraz- poczekac warto moze nie 100 lub 200 lat  ale powiedzmy 30 lub 50 i juz koszty spadaj o 50% moze wiecej i jest wiekszy sens technologiczny  brnac w tym temacie- moim zdaniem teraz jest zbyt wczesnie bo nie jestesmy gotowi

    Niegotowi to byli Amerykanie  w latach 60-tych do lotu na Księżyc. Z dzisiejszego punktu widzenia aż trudno pojąć jak wielkie ryzyko wtedy podjęto. No ale to było pokolenie, które doświadczyło wojny, chyba z większymi jajami niż dziś. Także bezjajeczne pokolenie  za 30 i za 50 lat można napisać to samo: "nie jesteśmy gotowi".

    Tyle, że do czego to prowadzi?


  10. Cytat

    Juz raz  poprawna decyzje podjeto po lotach na jalowa skale gdzie zupelnie nic nie ma zwana Ksiezycem- polecielismy zobaczylismy ze tam nic nie ma ze nie ma korzysci ze nie warto i STOP i to bylo madre

    To czy była to decyzja dobra czy zła jest kwestią dyskusyjną. Nie można jednak uważać, że ten program nic nie przyniósł. Abstrahując już od niewątpliwych korzyści technologicznych, chyba najbardziej  doniosłym eksperymentem naukowym jakim przeprowadzono w ramach Apollo był eksperyment LRRR, czyli  ustawione przez astronautów,  w ramach misji A 11,14,15, odbłyśniki laserowe, dzięki któremu uzyskano precyzyjne informacje o orbicie Księżyca, jej mechanice, prędkości oddalania się Księżyca od Ziemi, prędkości obrotowej Ziemi, precesji obrotu Ziemi. Ponadto naukowcy na podstawie tego eksperymentu weryfikowali teorie względności Einsteina (choć nie wiem w jaki sposób). Poza tym zebrano 2200 próbek skał, wykazujących istnienie  cennych rud metali. Do 2015 r. tylko 17% z nich zostało rozdzielonych między naukowców spoza NASA. Reszta leży w magazynach Johnson Space Center i cholera wie co skrywają. A i tak wiadomo, że na Księżycu znajdują się olbrzymie pokłady helu-3, do których dobrać się i tak trzeba będzie. Więc pisanie, że tam nic nie ma...

    Ponadto spoglądanie na program Apollo tylko przez pryzmat lądowania na Księżycu to duży błąd. Integralną częścią tego programu był program Gemini, podczas którego nauczono się np. manewrów orbitalnych, czyli tego co do dzisiaj się wykorzystuje, a bez tej wiedzy nie byłyby możliwe program choćby ISS. To w trakcie Gemini po raz pierwszy Amerykanie wyraźnie zdystansowali ZSRR a to dzięki wykorzystaniu nowości technicznej - pokładowych komputerów. 


  11. Cytat

    Tylko jest jeden problem. Te tereny uprawne dżungla zaczęła zarastać jeszcze przed Kolumbem. Gdy dotarli tam Europejczycy to te cywilizacje chyliły się ku upadkowi.

     

    Badania miast-ogrodów znajdujących się na terenie dzisiejszego stanu Mato Grosso w Brazylii wskazują, że dobrze  funkcjonowały jeszcze w XVI w a więc z chwilą przybycia konkwisty.

    Wg. badacza tych miast, Micheala Heckenbergera, główną przyczyną upadku tych leśno-parkowych cywilizacji była zaraza przywleczona przez Europejczyków. Ale i tak kluczowe jest to o czym napisałeś - upadek państwa Azteków i Majów - ci wykorzystując uprawę  żarową potrzebowali zapewne masę przestrzeni.


  12. W dniu 1.02.2019 o 20:59, thikim napisał:

    Zmiany zachodziły bardzo wolno. Jak do tego dodamy że każde znalezisko archeologiczne to taka nasza nieczęsta migawka z przeszłości to tak naprawdę wiele z tych zmian widzimy jako coś gwałtownego mimo iż mogły zachodzić setki i tysiące lat. Ale to tylko kwestia tego co nam znaleziska pozwalają ujrzeć.

    Najstarsze budowle które wymagały zbiorowego wysiłku społeczności to około 12 tys. lat temu. Ale kto wie co jeszcze ziemia ukrywa.

    Ilość znalezisk pozostałości po  ludziach z prehistorii jest tak znikoma że wiedza na ten temat na razie przypomina bardziej wróżenie niż wiedzę.

    Jeśli ludzie podróżowali wtedy dalej niż myślimy to mamy w zasadzie całkowicie fałszywy obraz historii gatunku ludzkiego.

    Zmiany zachodziły wolno ale stale przyspieszały. I był to wzrost wykładniczy a nie liniowy. Kurzweil nazywa to Prawem Przyspieszenia Zwrotów. Sprawdza się i w paleolicie.

    Od opanowania ognia (ok. 1 mln lat temu), do następnego przełomowego wynalazku - użycia włóczni, minęło ok. 600 tyś lat. Od włóczni do wynalezienia łuku minęło  ok. 575 tyś lat. Ale w między czasie doszło opanowania umiejętności krzesania ognia (ślady pirytu na stanowiskach), która była przełomową umiejętnością i ogólnego rozwoju technik wytwarzania narzędzi. Później odstępy pomiędzy kolejnymi kluczowymi wynalazkami są coraz krótsze, leci to coraz szybciej.

    Poza tym prehistoria to pojęcie bardzo ogólne. Ze środkowego paleolitu, z czasów denisowian, znaleziska rzeczywiście są rzadkie ale z górnego paleolitu, późnego czy mezolitu..zupełnie inna baza źródłowa.


  13. Jak będę miał więcej czasu to postaram się tę pracę szczegółowiej przejrzeć bo wygląda na ciekawą. Kwestia zarobków (a raczej ich siła nabywcza)  jest w ogóle ciekawa bo nie pokrywa się do końca z rozwojem gospodarczym. Znaczący spadek płac nastąpił na początku rewolucji przemysłowej, kiedy upadło mnóstwo tradycyjnych manufaktur czy pod koniec XVII w i w XVIII w Holandii gdy upadł zawód "małego" kopacza torfu. I tak będzie w XXI w., kiedy sztuczna inteligencja,  automatyzacja pracy zlikwiduje wiele zawodów. Ale po tym dołku zawsze przychodziło wyrównanie a następnie wzrost, wraz z pojawieniem się nowych zawodów. Inna kwestia to co się dzieje z płacami "klasy robotniczej" w takich dojrzałych gospodarkach jak ta w USA, gdzie wraz ze stagnacją siły nabywczej pensji robotnika idzie w parze nieprawdopodobna wręcz akumulacja kapitału w rekach wąskiej grupy ludzi. Ściśle jest to związane z  neoliberalnym modelem gospodarczym. Zjawisko szkodliwe bo tylko prowadzi do eksplozji napięć społecznych ( a w przeszłości akumulacja kapitału doprowadziła w końcu do takich zjawisk jak  rewolucja październikowa).

    Cytat

    "Pozytywnie wpłynął" w tym sensie, że bez MEL byłoby ("raczej") gorzej (bo  "węgiel itd.").
    Taka mniej więcej była Twoja teza, a "raczej" to oczywiste.

    "Raczej" - «partykuła wyrażająca przekonanie mówiącego, że jedna z dwóch możliwości jest bardziej prawdopodobna w porównaniu z drugą, "

    To z definicji PWN. Mowa o większym prawdopodobieństwie a nie o oczywistości. Moja "hipoteza" jest taka, że  zaostrzenie klimatu  i kończące się zasoby wymusiło na niektórych społeczeństwach   zachowania opisane w teorii zasobu ostatecznego. Pchnęło to ostatecznie ludzkość na nowe tory. 


  14. W dniu 31.01.2019 o 16:09, Warai Otoko napisał:

    eh... kolega chyba nie przeczytał moich wcześniejszych postów. 

    Czytałem. Chodziło o te, Twoje zdanie:

    Cytat

     Masa słońca - musi być między 0,85 M a 1,2 M - gdyby masa była mniejsz anie nastąpiły by reakcje termojądrowe a wtedy patrz punkt 1. Gdyby była większa - zbyt szybko by się wypaliło. (Niektóre gwaizdy żyją np. 1 mld lat, a ewolucja życia na zimei trwa 3.5 mld lat...) 

    Ze zdania tego wynika, że ciało o masie mniejszej niż 0,85M nie byłoby gwiazdą a to nieprawda.

    Ten układ jest ciekawy, z resztą był inspiracja w Sci-fi:

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Ran_(gwiazda)#/media/File:System_Epsilon_Eridani.JPG

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Ran_(gwiazda)

    Są dwa pasy asteroid, jest "Jowisz", "pas Kuipera", gwiazda to młody pomarańczowy karzeł. "Zaledwie" 10,5 roku św. od Ziemi. 


  15. W dniu 1.02.2019 o 06:34, ex nihilo napisał:

    Ok., ale reszta to 87,5%, czyli 7 razy większy ułamek ;)

    A powierzchnia (jeszcze większy ułamek), oczywiście w proporcji do zaludnienia, też się liczy, bo decyduje, czy gospodarka musi być intensywna (Anglia, Holandia), czy może być ekstensywna (Polska).

     

    O ile intensywność gospodarki Holandii i ekstensywność Rzeczpospolitej rzeczywiście była zdeterminowana w znacznym stopniu rozmiarami to w przypadku Anglii to nie jest takie oczywiste. Jeśli zaś chodzi o znaczenie militarne i polityczne powierzchni państwa  to było ono  niewielkie. Zjadły nas przecież całkiem małe Prusy ;).

     

    W dniu 1.02.2019 o 06:34, ex nihilo napisał:

    n

    Przypominam Twoją tezę, którą masz udowodnić:
    MEL w pozytywny sposób wpłynął na dorobyt "pospólstwa". Konkretnie o chłopów chodziło.

    Pomiędzy znaczniem politycznym i gospodarczym kraju, a dobrobytem chłopów (robotników, wyrobników itp.) nie ma prostego związku. Np. ZSRR był bardzo silnym krajem bardzo biednych ludzi. A z "Twoich" np. Anglia: w 17.-18 w. było to światowe mocarstwo, w którym większość żyła na poziomie minimum. Taka była dystrybucja dochodów.

    Gdzie ja  napisałem, że MEL wpłynął na dobrobyt "pospólstwa"?  Bo "wpłynąć" to stwierdzenie kategoryczne.

    Zdanie brzmiało:

    Ale jeśli chodzi o pozostałą część zdania to można być mocno sceptycznym aby klimat mial aż taki negatywny wpływ.

    Raczej wprost przeciwnie.

    "Raczej" -"partykuła wyrażająca wahanie mówiącego co do wyboru odpowiedniego sądu i zarazem skłonność, by uznać sąd komunikowany w zdaniu, "

    I nadal to podtrzymuje. Nigdzie też nie napisałem, że ci ludzie opływali w jakimś dostatku,  a jedynie, że zaczęły się procesy wyrywające ich z pułapki maltuzjańskiej - rozpoczęła się rewolucja przemysłowa. Rewolucja ta zapoczątkowana była dostępem do taniej energii cieplnej. A przy okazji Holendrzy się wzbogacili ;)

     

    W dniu 1.02.2019 o 06:34, ex nihilo napisał:

    Poziom podstawowy jest całkowicie obiektywny, biologiczny - wysiłek/czas konieczny do zdobycia trofy. Na całą resztę, też tą subiektywną, możesz przeznaczyć nadwyżkę wysiłku/czasu.

     

    Między początkiem a końcem tego akapitu jest chyba lekka sprzeczność...

     

    Nie ma sprzeczności jeśli weźmiemy pod uwagę pewną dwoistość natury człowieka.  Co do pierwszego zdania to zgoda.

    W dniu 1.02.2019 o 06:34, ex nihilo napisał:

    A co do PKBpc... Ja i moja kura mamy średnio po 4721 piór. I podobnie jest często z PKBpc - istotne jest nie samo PJBpc, a jego dystrybucja w społeczeństwie.
    Dlatego wymyślona została trofa:
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Trofa_(numizmatyka)
    która jest nie tylko wskaźnikiem wartości pieniędzy, ale też wartości dochodów i siły nabywczej poszczególnych warstw ludności. Jeśli dzienny zarobek (uśredniony w skali roku) był mniejszy niż trofa (po odliczeniu innych koniecznych wydatków), oznacza to niedożywienie, Jeśli większy - nadwyżkę, która mogła być przeznaczona na inne cele. W przypadku większośći ludności Europy w tamtym okresie wysiłek/czas konieczny do zdobycia trofy jest najlepszym i obiektywnym wskaźnikiem dobrobytu (materialnego).

     

    Temat jest na dłuższą dyskusję, ale widzę, że w trofach liczysz ("80% podaży kalorycznej..."), co daje szansę na porozumienie :)

     

    Trofa jest dobra do określenia biologicznej siły pieniądza. Z tym się zgadzam. Ale nie jest  narzędziem doskonałym. 

    PKBpc  jest nadal uważane za najlepszy wskaźnik dobrobytu. I także nie jest doskonałe. Dlaczego więc uparcie o nim piszę?

    Bo są tablice statystyczne Maddisona. Także obarczone błędami (prawdopodobnie wzrost przed 1820 był trochę przeszacowany) ale nikt nie wykonał bardziej tytanicznej pracy analitycznej, dzięki czemu możemy porównywać różne kraje w różnych epokach historycznych w oparciu o dolara międzynarodowego 1990. Projekt, pomimo śmierci Maddisona nadal jest żywy. I z tablic Maddisona wynika niezbicie jedno - w końcówce MEL rozpoczął się niezwykle dynamiczny rozwój gospodarczy trwający do dzisiaj. 

     

    Redystrybucja bogactw to temat rzeka. Jednak nawet w bogatych krajach o wysokim wskaźniku Ginniego (np. USA), biedak będzie dużo  bogatszy niż ten z kraju dużo biedniejszego.
     

     

     

    W dniu 1.02.2019 o 06:34, ex nihilo napisał:

     

     


  16.  

    Cytat

    Jak zajdzie potrzeba to i orzeł skonstruuje otwieracz do żółwi

    Daleko posunięty optymizm. 

    W tym leży główna różnica między zwierzęciem a człowiekiem. Zarówno jastrząb, jak i człowiek jedzą kurczaki, ale im więcej jastrzębi tym mniej kurczaków, podczas gdy im więcej ludzi tym więcej kurczaków (Henry George)
    Jakoś większość zwierząt  (oczywiście nie tych trzymających sztame z człowiekiem)  nie potrafi zmierzyć się z szybko zmieniającą się rzeczywistością.  Jakoś wielkiemu Orłu Haasta inteligencja i siła  na niewiele się zdała. Otwieracza nie znalazł.;)
     
    Cytat

    Co do tych mas słońca etc. trza by zajrzeć do literatury - jesteś pewien, że w gwiazdach o masie 0,08 M zachodzi synteza CIĘŻKICH pierwiastków ? 

    Przecież jako gwiazdę definiuje się ciało niebieskie zdolne do syntezy wodoru, a takie ma masę minimum 8% Słońca.(przy wysokiej metaliczności 76 mas Jowisza przy niskiej 87 mas Jowisza czyli tak około 8% masy S.). Co mają do tego pierwiastki ciężkie?

     

    16 godzin temu, ozeo napisał:

    Ta wyjątkowość wcale nie musi być przypadkowa. Być może nasi przodkowie eliminowali każdą inteligentną konkurencję. I dopiero gdy zostaliśmy sami zachwiana została równowaga i nasze możliwości wystrzeliły. Nie musimy się martwić że nas napadną inne homo to mamy możliwości aby budować rakiety. 

     

    Jedyna konkurencja to był nasz daleki kuzyn, Neandertalczyk. Odkrycie przyczyn jego wyginięcia to Święty Graal archeologii pradziejowej.

    Ale obydwaj, Neandertalczyk jak i h.s.s. mieliśmy przodka wspólnego z już ukształtowanym mózgiem, z inteligencją. 

    Bardzo mi się podoba hipoteza homo przypadkiem sapiens jako rozwinięcie architektury von Neumanna, budowy niezawodnego systemu z zawodnych elementów. Dużo zmiennych, które zaistniały w określonym czasie i przestrzeni. Może tam gdzieś w Kosmosie przebiegało to w podobny sposób albo zupełnie odmienny dając podobny skutek..ciekawe.

     

  17. 7 godzin temu, ex nihilo napisał:

    Te trzy kraje to niewielki ułamek powierzchni i ludności Europy. Poza tym były one w niewielkim stopniu uzależnione od warunków klimatycznych - żyły z kolonii, światowego handlu/rabunku (amerykańskie srebro i złoto), rzemiosła i przemysłu. Do tego wszystkie są w strefie łagodnego klimatu atlantyckiego. Trzeba je wliczyć w średnią dla Europy, ale w odpowiedniej proporcji. Reszta Europy, szczególnie północ i wschód, wyglądała inaczej.
    W niektórych przypadkach (np. Hiszpania) ochłodzenie mogło być nawet korzystne, ale w innych (np. Skandynawia), było dużym problemem. Hiszpania miała rezerwy klimatyczne, Skandynawia nie. Po papu przyszli do Polski. gdzie zresztą też już kiepsko było.

    Te trzy kraje w 1700 r. miały łącznie 12,5 mln mieszkańców z populacji Europy liczącej ok. 100 mln. Nie jest to więc "niewielki ułamek" a powierzchnia nie ma znaczenia. Liczy się znaczenie gospodarcze i polityczne. A te było bardzo istotne. Również dla naszego kraju. Handel/rabunek - owszem, tylko lepiej wykorzystany - wyższa stopu zwrotu z inwestycji (patrz-rafinacja cukru). Natomiast ten atlantycki klimat wówczas nie był taki wcale łagodny, przeczą temu rekonstrukcje klimatyczne.  Np. "Wielki mróz" 1708/09 w Anglii charakteryzował się wyższą niż na kontynencie temperaturą, za to często występowały silne sztormy. W ogóle MEL to przede wszystkim zmienność pogody i zimne przedwiośnia. Mrozy ciągnące się po Niedziele Palmowe nie były rzadkością. Spadki temperatur były znaczące ale we znaki dawały się przede wszystkim sztormy. Dla żeglarskich społeczności to był problem.

    Szwedzi nie przyszli do nas pchani mrozem po papu ,a po to aby pobierać cła i kontrolować żeglugę bo to przynosiło największe zyski. Pomijając epokę Wikingów to od średniowiecza aż po XVIII w. byli bardzo ekspansywni.

    W sukurs temu co piszę zapewne przyjdzie m i, zgodnie z zapowiedzią,   praca naukowa dr Piotra Guzowskiego (UwB) i dr Adama Izdebskiego (UJ), członków amerykańsko-polskiego zespołu interdyscyplinarnego, badającego wpływ MEL na cywilizacje:

    https://www.uj.edu.pl/wiadomosci/-/journal_content/56_INSTANCE_d82lKZvhit4m/10172/139254869

     

    Cytat

     

    Nie wiem dlaczego przypuszczasz, że bez MEL by nie zaczęli palić węglem - przecież lasy zużyli już przed ochłodzeniem, czyli tak czy tak musieli znaleźć paliwo zastępcze. A że znaczący wzrost? No tak, bo zimniej było. Ale czy to zwiększenie zużycia na ogrzanie swoich gnatów jest w jakikolwiek sposób korzystne i powoduje wzrost jakości życia? Chyba raczej odwrotnie. Przyjemniej (jakość zycia) zamiast marnować czas i wysiłek (= życie) na zdobycie opału, leżeć bykiem pod gruszą i i się wygrzewać za friko.

     

    Pewnie by palili ale mniej. Nie rozumiem dlaczego ogrzanie własnego mieszkania ma nie być korzystne na poprawę jakości życia? Być może zjawisko rewolucji przemysłowej by nadeszło ale później i nie tak intensywnie. Jednak zwiększony popyt na węgiel zwiększał i podaż a to wymuszało fedrowanie głębiej i intensywniej. Dlatego pomysłowi ludzie  wymyślili silnik parowy. I poszło...A za friko to można, mówiąc kolokwialnie, w zęby dostać.;)

    Cytat

     

    Ani PKB, ani PKBpc, się do tego nie nadają - sposób liczenia, dystrybucja itd., itp.
    Sens mają wskaźniki bazujące na bilansie energetycznym, takie jak np. trofa. Co z tego, że Anglia w 18 w. miała bardzo duże PKBpc, jeśli robotnik czy rolnik musiał nie na pełną trofę nawet, a na minimum przetrwania, pracować 12-14 godzin na dobę (z dziećmi wlącznie). Jaka to jakość życia?
    Ogólny bilans energetyczny jest jednoznaczny - zejście poniżej optimum klimatycznego, co powoduje zwiększenie zużycia energii (czasu, wysiłku) na zaspokojenie podstawowych potrzeb, nie jest i nie może być korzystne, musi spowodować spadek jakości życia.

     

    Jakość życia jest ocenić niezmiernie trudno i będzie to zawsze obarczone ogromnym błędem, dlatego, że jest oparte w znacznym stopniu na dobrostanie subiektywnym:

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Dobrostan_subiektywny

    I jak to chcesz zmierzyć? Kopacz torfu w Holandii, harujący w XVII w. po 12h (może więcej, może mniej, nie wiem), mógł być szczęśliwy bo ta praca zbliżała go do Boga. Bo taki był protestancki etos. I nie tylko, bo w katolicyzmie także była religijna  pochwała pracy. Ludzie dużo pracowali, tak byli wychowywani. Tak głosił kościół. Każdy. Czy byli przez to mniej szczęśliwi?  Bardzo to ciężko jednak zmierzyć w ujęciu statystycznym. A PKBpc da się jak najbardziej. Poza tym we współczesnych indeksach jakości życia, operujących precyzyjnymi danymi (poza kwestią dobrostanu subiektywnego), PKBpc zawsze jest na pierwszym miejscu. Bo wielką nieprawdą jest powiedzenie "pieniądze szczęścia nie dają" (w sensie dobra materialne). Tak więc nie ma lepszego narzędzia do porównania poziomu życia wielu społeczeństw na przestrzeni wieków niż PKBpc

    Cytat

     

     

    Nie tylko o zboże chodzi. Ale co do zboża - zwiększenie powierzchni upraw, m.in. kosztem lasów (lasy to nie było tylko drewno, ale też np. wypas bydła), przejmowanie ziemi, zwiększanie pańszczyzny... czyli jakość życia chłopów, wyrobników itp. (a tym od początku się zajmujemy) silnie spadała, i to nie z powodu pułapki maltuzjaskiej, do której wtedy było jeszcze daleko (Galicja w 19 w. - ok.).

    Mylisz skutek z przyczyną. Przyczyną spadku jakości życia w Rzeczpospolitej w okresie XVI-XVIII w.  był wzrost produktywyności a co za tym idzie wzrost liczby ludności przy spadku stopy życiowej, tak w ujęciu podaży kalorycznej (80% podaży kalorycznej ogromnej większości społeczeństwa) jak i dostępu do dóbr materialnych (a więc klasyczny przykład pułapki malt.) To jest dosyć dobrze przebadane. Oczywiście swoje dodały także wojny ale ich wpływ nie był aż tak duży jak się  przyjęło w starszej historiografii. 

    Natomiast XIX w. to kwestia jeszcze bardziej skomplikowana bo mamy do czynienia z trzema odrębnymi organizmami państwowymi i zachodzącymi bardzo już dynamicznymi zmianami (koniec pańszczyzny, uprzemysłowienie, pocz.kapitalizmu).

    Cytat

    I proste pytanie dotyczące jakości życia - co wolisz: na swoje podstawowe potrzeby życiowe pracować np. dwie godziny dziennie, a przez pozostały czas robić czy chcesz, czy 12 godzin dziennie i na "co chcesz" nie mieć ani czasu, ani sił, ani ochoty? Hmm?

    Znowu dochodzimy tu do kwestii dobrostanu subiektywnego. Jeśli mam być biedny, ale mieć zaspokojone podstawowe potrzeby biologiczne na współczesnym poziomie, to mając pracę przynoszącą bardzo dużo satysfakcji - to i owszem mogę  harować po 12h. I odwrotnie - jak mam nienawidzić swojej roboty, która wykonuje 2 h dziennie i być bogatym to wolę to pierwsze. Bo to moje subiektywne odczucie. Dlatego jako narzędzie badawcze jest bardzo ułomne. W przeciwieństwie do koszyka dóbr - tu mamy pewność, że im on większy tym ludzie na ogół szczęśliwsi.


  18. 19 minut temu, Warai Otoko napisał:

    Napisałem przecież, że poniżej 0.85 NIE MOZE być. Więc chyba jest dobrze ;P M - to masa słońca jakby co. 

    Skąd wiesz? Własnie o to chodzi. Najpierw by trza policzyć, a to trudne lub przy obecnych danych niemożliwe. 

    Nie jest dobrze. Gdybyś przed 8 wrzucił zero i zlikwidował 5 to byłoby dobrze.  0,85 M to jest  85% masy Słońca, a to więcej niż mają najmasywniejsze czerwone i pomarańczowe karły.

    A  obydwa typy karłów są przecież gwiazdami. 

    Cytat

    Skąd wiesz? Własnie o to chodzi. Najpierw by trza policzyć, a to trudne lub przy obecnych danych niemożliwe

    Nie wiem, strzelałem przecież. Jednak wszystkie ostatnie odkrycia zdają się potwierdzać hipotezę , że pewne zjawiska w Kosmosie są powszechne. Dlaczego i układ podobny do naszego miałby być jakimś wyjątkiem?

    • Pozytyw (+1) 1

  19. Cytat

    Masa słońca - musi być między 0,85 M a 1,2 M - gdyby masa była mniejsz anie nastąpiły by reakcje termojądrowe a wtedy patrz punkt 1. Gdyby była większa - zbyt szybko by się wypaliło. (Niektóre gwaizdy żyją np. 1 mld lat, a ewolucja życia na zimei trwa 3.5 mld lat...) 

    Tutaj zawarty jest znaczący błąd. Reakcje syntezy nie zachodzą w brązowych karłach, które mają masę mniejszą niż 0,08 masy Słońca , przez co nie są uważane za pełnoprawne gwiazdy.

    Powyżej tej masy dochodzi już do syntezy.

    0,85M to już jest masa nawet większa niż gwiazd typu widmowego  K (pomarańczowe karły). Te gwiazdy uważa się zaś za najlepsze dla życia. Żyją 1,5-2 x dłużej niż Słońce a są spokojniejsze niż czerwone karły.

    Ponadto rozważając kwestię życia w Kosmosie należy wziąć pod uwagę efekt skali. W obserwowalnym Wszechświecie jest szacunkowo ok. 70 trylionów gwiazd. Nawet jeśli tylko co przy milionowej gwieździe zachodzą zjawiska takie jak w naszym US to daje to 70 bilionów  układów. Mało? W naszej Galaktyce dałoby to ok. 300 tyś układów.

    Można zgodzić się co do jednego - życie inteligentne, zdolne do stworzenia cywilizacji technicznej może być rzeczywiście rzadkie, patrz - hipoteza (teoria?) homo przypadkiem sapiens.

    Ale tutaj znowu wchodzi efekt skali...

    4 godziny temu, tempik napisał:

    Po prostu ewolucja, dlatego wielbłądy o szerokich kopytach pojawiły się w afryce a nie na kole podbiegunowym, a puchate niedźwiedzie polarne nie pojawiły się w Afryce tylko na północy.

    Trochę nietrafione porównanie. Szerokie kopyta są potrzebne zarówno dromaderom wędrującym po piasku, baktrianom wędrującym po piasku i czasem po śniegu. Natomiast niedźwiedź polarny też ma szerokie bardzo stopy - zarówno śnieg jak i piach  w pewnych konsystencjach są po prostu  grząskie. 


  20.  

    Cytat

    Czyli w sumie ten przykład nie jest reprezentatywny, zresztą nawet w kontekście kreatywności.

    Przykład, który podałem nie jest wyrywkowy bo zjawisko sukcesu gospodarczego opartego na dostępie do taniej energii cieplnej obejmuje aż trzy  ważne gospodarczo kraje:

    Flandrie (późne średniowiecze/renesans), Holandię (XVII w.) i  Anglię, a w zasadzie Wlk. Brytanie (XVIII w.). Ten ostatni kraj oparł swój sukces zresztą  o znacznie lepszy surowiec niż torf, a więc węgiel kamienny. Początkowo używano go głównie do ogrzewania. W Anglii doszło szybko do podobnego zjawiska jak w Niderlandach - wylesienia. Zaczęto więc palić węglem, dostępnym miejscowo, a znaczący wzrost jego zużycia w Londynie przypada "dziwnym trafem" na początek klimatycznego MEL (XVI w). Rozwinęło to górnictwo węgla kamiennego, z którym związany jest ściśle jeden z najważniejszych  wynalazków w historii - silnik atmosferyczny Newcomena (Newcomena czasem  zwanego przecież  ojcem rewolucji przemysłowej). Zaczęto także  stosować koks do wytopu surówki co też było rewolucją. Tak więc i w Anglii ochładzający się klimat wpłynął na zjawisko opisane przez Simon'a . Dla mnie korelacja jest dosyć oczywista.

    Cytat

     Niderlanów żyjących głównie z handlu, a od 16 w. handlu praktycznie światowego

    Z handlu żyło wiele republik ale tylko Holendrzy uzyskiwali tak duży zysk - w sto lat niemal podwoili PKB per capita. A to dzięki działalności opisanej w poprzednim poście (rafinacja cukru, soli etc.), czyli dostępu do taniej energii cieplnej. Sprzedawali więc  produkty o wysokiej wartości dodanej.  Brytyjczycy aż tak wielkiego skoku nie mieli ale też w przeciągu XVIII w był on bardzo znaczący.

    Cytat

    Trzeba by też chociażby intuicyjnie zdefiniować "jakość życia"

    Nie trzeba definiować intuicyjnie bo jest jedno narzędzie porównawcze - PKB per capita. Nie jest doskonałe ale nie ma innego lepszego aby porównać różne kraje w różnych epokach.

    Cytat

    odfiltrować kreatywność wymuszoną MEL od tej, która wynikała z innych przyczyn, bo przecież okres przed MEL nie był wcale okresem stagnacji, raczej przeciwnie.

    Nie jest to proste ale zależności są zauważalne - wyczerpywanie się zasobów wymuszało kreatywność. Okres przed  MEL czyli średniowieczne optimum klimatyczne, nie było aż tak ciepłe jak się przyjmuje w powszechnej świadomości (np. propagandowy mit zielonej Grenlandii). Średnia temp. była o 0,5-0,8 st C niższa niż w okresie 1961-90 a więc bliżej było do MEL niż do czasów obecnych.

    Cytat

    Zresztą starożytne cywilizacje, wyjątkowo kreatywne, powstawały na terenach optymalnych klimatycznie.

    Tak, choćby Rzym, który rozwinął się w optimum rzymskim (optimum w okresie subatlantyckim). Ale dosyć dotkliwe ciosy zadawały mu cywilizacje rozwinięte w znacznie mniej korzystnych warunkach.  A one z kolei wykształciły specyficzny ustrój "demokracji wojennej", czyniąc je przy relatywnie niewielkiej liczbie ludności, bardzo ekspansywnymi. I odnoszącymi swoje znaczące  sukcesy. 

     

    Cytat

     W takim przypadku skrócenie okresu wegetacyjnego (+ ...)działa w dosyć oczywisty sposób negatywnie.

    Teoretycznie. Ale np. w Rzeczpospolitej na spadek produkcji zboża wpływ zaostrzającego się  klimatu był raczej pomijalny. O kryzysie gospodarczym zadecydowały inne czynniki, będące doskonałą ilustracja zjawiska pułapki maltuzjańskiej.


  21. Ps 3 Wkradł się błąd bo pisałem z pamięci. Wg. rekonstrukcji Luterbachera ostatnia dekada XVII w była jednak mocno zimna , zwłaszcza zima 1695 r. była niewiele cieplejsza niż ta 1708/09. To lata poprzedzający "wielki mróz" były raczej ciepłe po 1701 r. np. rok 1706 był cieplejszy średnio niż 1984 r. Oczywiście należy zaznaczyć, że te rekonstrukcje mogą być obarczone dużym błędem (raczej zawyżają temp.)


  22. W dniu 24.01.2019 o 03:33, ex nihilo napisał:

    Dlaczego?

    Pogorszenie się jakości życia mieszkańców Europy na przestrzeni ostatniego tysiąclecia dobrze tłumaczy zjawisko pułapki maltuzjańskiej, której podstawą jest statyczna teoria zasobów.

    Słowem, jakikolwiek wzrost produktywności powodował wzrost populacji ale nie przekładał się na podniesienie stopy życiowej. A wprost przeciwnie. Wyrwanie się z pułapki maltuzjańskiej paradoksalnie  następowało jednak w okresach największych ochłodzeń: minimów Maundera, Daltona, po części i Wolfa, na które przypadają kolejne etapy rewolucji industrialnej. 

    Weźmy konkretny przykład: Flandria, Brabancja, Holandia. Pod koniec średniowiecza nastąpiło przesunięcie centralnego ośrodka gospodarczego w Europie  na teren dzisiejszej Belgii i Holandii. W 1350 r. Brugia liczyła aż 90 tyś mieszkańców, Gandawa 57 tyś. Te duże i bogate miasta (+Ypres) potrzebowały mnóstwo surowca, nie tylko do produkcji ale też i ogrzewania domów, w ochładzającym się przecież  klimacie. Podstawowy i w zasadzie jedyny surowiec do wytwarzania energii cieplnej to było drewno. Postępujące uprzemysłowienie, zwłaszcza wzrost produkcji żelaza powstającego w bardzo mało wydajnym energetycznie procesie, zużycie drzewa do budowy gotyckich budowli, powodował wylesianie. Zjawisko to dotknęło szczególnie trzy wyżej wymienione kraje.Do 1600 r. wytrzebiono tam prawie wszystkie lasy. A palić trzeba było. Sięgnięto więc po pierwsze paliwo kopalne - torf (niby jest odnawialny ale można to pominąć, przyrost jest niezwykle wolny). Takie zachowanie świetnie tłumaczy stworzona przez Juliana Simon'a teoria zasobu ostatecznego. W przypadku kończącego się zasobu, ludzkość dzięki swojej inteligencji, jest w stanie zastąpić go innym lub go  wytworzyć. Jedynym ograniczeniem jest zasób ostateczny czyli "moc obliczeniowa" ludzkiego mózgu. Skończy się kreatywność ludzkiego mózgu  to skończą się zasoby. I żadna epoka lodowcowa w tym nie przeszkodzi. Dotychczas się sprawdza. A przecież wchodzi jeszcze sztuczna inteligencja...

    Holendrzy na torfie, który był źródłem taniej energii cieplnej zbudowali swoją potęgę gospodarczą. Oczywiście znaczenie miał też ich "zmysł" handlowy, kalwińska pochwała bogacenia się (oprocentowane pożyczki), czy też położenie geograficzne, a także napływ kapitału po 1580 r. z niespokojnych Niderlandów południowych. Dodać też można użycie wiatraków do pozyskania energii mechanicznej. Ale to właśnie tania energia cieplna pchnęła Holandię na podium najbogatszego kraju świata w XVII w. Najpopularniejszym w XVII w. "surowcem" był cukier, a ze stu cukrowni w Europie, aż połowa istniała w Holandii. Produkowano na skalę przemysłową sól, pozyskiwaną w salinach, do których ogrzewania służył torf. Dzięki temu do większej ilości klientów można było eksportować solone śledzie, mięso, nabiał. Produkowano rury gliniane, kafle piecowe, barwiono płótna, wytwarzano szkło, mydło. Importowano drewno, którym nie trzeba było ogrzewać mieszkań, bo do tego był torf,  a można było zużyć je do budowy statków. Dzięki czemu uzyskiwano wyższy "zwrot z inwestycji". Palony torf topił smołę, służył do obróbki termicznej elementów metalowych. Wszystko do budowy statków i okrętów.  W Holandii w XVII w. aż 60% ludności mieszkało już  w miastach (myśmy to osiągnęli w PRL), dochód pkb per capita był dwa razy wyższy niż w sąsiednich, zamożnych przecież, krajach. To było wyrywanie się z pułapki maltuzjańskiej  bo wzrost liczby ludności nie przekładał się na zubożenie populacji. A to dzięki kreatywności. Oczywiście nadal żyło tam dużo biedoty, a na tle współczesnej Zachodniej Europy to dochód ówczesnych Holendrów był jednak niski. Ale zjawisko zaistniało. 

    Nie przeszkodził w tym MEL. Wprost przeciwnie, na zasadzie "potrzeba matką wynalazków", ochłodzenie było zapewne impulsem do poszukiwania nowej drogi. 

    W Rzeczpospolitej sytuacja była zgoła odmienna ale tu również nie widział bym drastycznie złego wpływu klimatu na pogorszenie się sytuacji ludności . Przyczyną była anachroniczna struktura gospodarcza. Ale o tym może oddzielnie bo i tak wyszedł elaborat. 

    PS. To nie było też tak, że MEL to było wieczne zimno, lodowce i niedźwiedzie. Bywały wręcz dekady względnie ciepłe. Jak np. lata 1690-1708 gdy średnie temp. były takie jak w okresie 1950-1985 r. Oczywiście ten ciepły okres zakończył się "fajerwerkami" - zimą tysiąclecia 1708/1709 zwaną "wielkim mrozem". :)

    Ps 2. Poza tym klimatycznie MEL sięgał do 1900 r kiedy epoka przemysłowa trwałą w najlepsze i nawet w krajach tak zacofanych jak Rosja carska następował wzrost stopy życiowej postępujący ze wzrostem liczby ludności. 


  23. W dniu 13.12.2018 o 14:38, KopalniaWiedzy.pl napisał:
    Cytat

    Na Starym Kontynencie żyło się coraz gorzej, poczynając od wczesne średniowiecza aż do epoki przemysłowej. Naukowcy sądzą, że działo się tak z powodu rosnącego zagęszczenia ludności, zwiększających się nierówności społecznych oraz z powodu małej epoki lodowej (XVI–XIX wiek).

    Co do podkreślonej części zdania to pokrywałoby się z teorią pułapki maltuzjańskiej.

    Ale jeśli chodzi o pozostałą część zdania to można być mocno sceptycznym aby klimat mial aż taki negatywny wpływ.

    Raczej wprost przeciwnie.

     


    « powrót do artykułu

     


  24. W zdrowym ciele zdrowy duch...

    Ojciec polskiej medycyny, Wojciech Oczko, miał grubo ponad 400 lat temu takie o to spostrzeżenia:

      Ruch zastąpi prawie każdy lek, podczas gdy żaden lek nie zastąpi ruchu

     

     

    @krzysztof B7QkDkW

    BMI jest dobrym wyznacznikiem  tylko  i wyłącznie w "globalnej"statystyce. 

    WHR już dużo lepiej. Dlatego przy pomiarach ciała najlepszy będzie centymetr krawiecki.

     

     

×
×
  • Dodaj nową pozycję...