Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Użytkownik-7423

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    699
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Zawartość dodana przez Użytkownik-7423

  1. Zum beispiel: http://www.kngpan.agh.edu.pl/wp-content/uploads/Stanowisko_KNG_w_sprawie_zmian_klimatu.pdf Mam też sporo bardziej szczegółowych, ale musiałbym pogrzebać.
  2. Jak to powiedział agent Smith w "Matrix" jesteśmy jak wirusy. A zbyt zjadliwy wirus, mocno niszczący swój "inkubator" ma właściwości samoograniczające się. Dreptanie w kółko to pikuś, moim zdaniem to jest równia pochyła dla naszego gatunku, przynajmniej w takiej formie jak obecna.
  3. Jasne, nawet sami będziemy prosić, jak dobrze zareklamują. Jak o statynki, fibraty, diuretyki, betablokery czy insulinę. Dzieciaki od dekady żrą amfetaminy pod inną nazwą, na nieistniejącą chorobę, którą wymyślił jakiś pacan, by granta dostać... Dawniej dziecko było po prostu żywe lub pier... , teraz ma papiery na ADHD i metylofenidat w kieszonce.
  4. Przecież ponad dwa miliony lat temu już to było grane, i to bez ludzkiego czynnika. Żyjemy? Spokojna głowa, życiu nic nie zagraża, nie takie cuda się tu działy. No i gdzie ten efekt cieplarniany, ja się pytam, którym tak straszą? Poza tym, nawet wśród fachowców nie ma jednomyślności, czy to są zmiany antropogeniczne czy nie...
  5. I bardzo dobrze. Ta planeta jest żywa min. dzięki efektowi szklarniowemu.
  6. Jasne. Utopia pełną gębą. Ale mylisz się, da się tak żyć, ja, moi bliscy i całkiem sporo znajomych znamy różnicę między jedzeniem, a zaspokajaniem potrzeb organizmu, jedynej zmiennej środowiskowej, na którą mamy wpływ.
  7. Kryje się za tym szalenie skomplikowana obserwacja: zjesz kurę, nie masz jaj. Chodzi o przesunięcie produkcji bydła w kierunku mlecznym i przesunięcie produkcji drobiu w kierunku nieśności (a wybrakowane nioski i tak się je, podobnie jak wybrakowane krowy mleczne, nie wprowadzając do swojego organizmu sztucznych hormonów peptydowych i sterydowych z mięsa, bo są one nieużywane, zakłócałyby cykl rozrodczy), wtedy kilogram białka i tłuszczu (z mleka i jaj) jest duży tańszy niż kilogram mięsa z odnośnych zwierząt. A porównywanie paszy (znasz ich rodzaje przeznaczone dla konkretnych odmian i okresów tuczu, czy powtarzasz za jakimś wegeportalem?) dla drobiu i trzody chlewnej ma taki sam sens, jak porównywanie wpływu na ludzki organizm kilograma wieprzowiny z kilogramem mięsa z kurczaka.
  8. 1,5 mln sztuk bydła na świecie, a Ameryka Północna i Środkowa raczej go nie reprezentują, TrzyGrosze. Astro, niestety, produkcja zwierzęca to nie jest natura, pomijając zaplecze hodowlane typu budynki gospodarcze z klimatyzacją i sztucznym oświetleniem podłączone do wody, pomijając transport, przechowywanie i obrabianie mięsa, karmienie oraz metabolizm zwierząt hodowlanych, nie mogłyby istnieć w naturze, bo są nieekonomiczne dla gatunku. Niestety wyhodowaliśmy zwierzęta bardzo wysokoprodukcyjne, o niepotykanej w naturze mleczności, nieśności, poroście runa czy hipertrofii mięśniowej i musimy sprostać ich wymaganiom, inaczej cały misterny plan... I żeby nie było: moim zdaniem hodowla bydła mięsnego i brojlerów drobiowych oraz niektórych ryb to idiotyzm, porównywalny do szklarni na kwiaty cięte. Bydło i trzoda powinny dawać mleko jako surowiec do produkcji dobrego białka i tłuszczu, ptaki powinny znosić jaja, a tylko zwierzęta bez dodatkowych mocy powinno się hodować na mięso i tłuszcz, tu najlepsze są świnie. A w szklarniach niech rosną słoneczniki czy leszczyna.
  9. Nie moje tylko jakichś Anglosasów. Nawet jeśli, to na każdego bizona przypada obecnie krowa. Zwięrzęta, które dały się udomowić (chyba ze 20 gatunków) nie rozpleniły się nadmiernie, tylko zajęły miejsce swoich dzikożyjących pobratymców, stopniowo przejmując ich liczebność w miarę rozprzestrzeniania się ludzi. Jeśli chodzi o łąki i pastwiska to wydajność ich jest wszędzie podobna, w przeliczeniu na kilogram azotu rocznie. Pominę milczeniem "polany w lesie", bo obecnie żubry tam żyją z musu i muszą być dokarmiane, żadna polana nie wykarmi stada. Jeszcze w czasach historycznych żubry i tury były zwierzętami stepowymi, podobnie jak bizony. Lubisz Wiki, tam powinna być wzmianka o niemiecko-polskich badaniach kości żubra i wnioskach o ich życiu na terenach otwartych. Tak czy siak, gazowanie bydła i trzody to ok. 1/5 całej antropogenicznej emisji gazów cieplarnianych, a ta stanowi tylko ok. 1/5 całości emisji, czyli 4/5 pochodzi z natury.
  10. 100 mln to wybili biali. Następne 100 mln choroby zawleczone z bydłem i owcami. Ale całkiem możliwe, że coś się komuś pomerdało, nie znam się na szacunkach archeologicznych, ale to dane z Millersville University. Natomiast porównywanie tura czy żubra do krowy w kontekście wydajności pokarmowej 1 ha to już nieporozumienie, bydło ma o wiele większe wymagania. Tak jak arab ma większe od konika polskiego. Pozostaje jeszcze kwestia liczebności pozostałych przeżuwaczy: jeleni, saren, dzikich kóz i owiec. Mogę się mylić, ale liczebność zwierząt raczej się nie zmienia, zmienia się tylko ilość osobników danych populacji, natura nie lubi próżni. Jeśli chodzi o metan czy inne gazy cieplarniane pochodzące z produkcji zwierzęcej to i tak tylko 1/5 całości produkowanej obecnie. Pracuje się (np. na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie) nad zmodyfikowaniem diety dużych i małych przeżuwaczy hodowlanych w kierunku mniejszej ich emisji do środowiska -> archeony żwaczowe.
  11. W czasach przed skolonizowaniem Ameryki Północnej przez białych, pogłowie bizona szacuje się na ponad miliard osobników. W Eurazji sprzed 10.000 lat pogłowie samego żubra wynosiło podobno 250 sztuk na 100 ha. Pogłowie wszystkich przeżuwaczy (bo pewno koledze chodzi o gazy metaboliczne) obecnie może jest ciut wyższe, ale nie postawiłbym na to dużej sumy. Trzeba też pamiętać, że rośliny lądowe były i są bardzo labilnym "buforem" dla tzw. gazów cieplarnianych. Prawdziwym buforem, pochłaniaczem węgla i producentem tlenu są glony w oceanach, z oczywistych względów.
  12. Tak, jasne, a wielkie stada żubrów i turów u nas i bizonów w Ameryce oraz mniejszych przeżuwaczy w Afryce nie zanieczyszczały środowiska. A karczowania pod uprawy zboża dla ludzi już są lepsze? Poza tym pisze się: hodowla.
  13. Zdrowym rozsądkiem i samodzielnym myśleniem. Próg nerkowy to normalny mechanizm i jest on po to, by nie przecukrzyć za mocno krwi. Jak już nerki puszczają cukier, ale tylko na czczo, po nocy, można mówić o nadmiarze cukru we krwi. A jaki jest dobry cukier we krwi? Tatoń pisze: "Szybkość wydzielania glukozy przez wątrobę do krwi równa się szybkości pobierania tego cukru przez wątrobę z krwi przy glikemii 150 mg/dl (8,3 mmol/l). Bilans jest wtedy zerowy." A co mówią lekarze? Lekarze mają rodziny do wykarmienia, więc zależy im na pacjentach.
  14. Ludzki mózg jest znacznie lepiej wyposażony w detektory zachowań bliźniego. Wystarczy to sobie uświadomić i potrenować, by mieć niezawodny i podręczny indykator, w dodatku szybciutko przeliczający wszystkie zakłócenia i zmienne.
  15. Może, może, podawanie mężczyznom syntetycznego dihydrotestosteronu powoduje zwiększenie ilości fruktozy w ejakulacie.
  16. No proszę, a ja zawsze myślałem, że przyczyną cukrzycy jest zachowanie stosunkowo niskiego wewnątrzmitochondirialnego potencjału fosforylacyjnego, przy bardzo wysokim potencjale energetycznym, mierzonym poziomem oksydoredukcyjnym nośników łańcucha oddechowego potęgowanego przez zwiększoną zawartość acetylo-CoA w mitochondriach, co hamuje translokację nukleotydów adenylowych uniemożliwiając równoważenie potencjału we frakcjach mitochondrialnej i cytozolowej!. To taki "metabolic syndrome" cukrzycy typ II wynikający ze zbyt dużego nagromadzenia substratów energetycznych. Na polski wygląda to mniej więcej tak: w mitochondrium jest wystarczająco tłuszczu energetycznego, szczawiooctanu i tlenu, więc mitochondrium nie chce pirogronianu. Jak mitochondrium nie chce pirogronianu, to cytozol nie chce glukozy, jak cytozol nie chce glukozy, to nie wychwytuje jej z krwi... Z tego wynika "insulinooporność". No, ale zawsze mogę się mylić. Cukrzyca typ I ma inny "metabolic syndrome". Cukrzyca ta to najprościej dużo węglowodanów, a mało białka, w takim przypadku u młodych pojawia się często cukrzyca typ I, a u starszych otyłość biedaków, czyli z oszczędności białka, nadmiar cukrowców przerabiany jest na tłuszcz zapasowy. To jeden ze sposobów taniego tuczu zwierząt rzeźnych monogastrycznych, wszystkożernych, aby nie pisać po prostu - świń! I zapamiętajcie: cukrzyca jest wtedy, gdy rano, na czczo jest cukier w moczu. Badanie cukru we krwi, to nabijanie ludzi w próbówkę.
  17. Już dawno powinniśmy przestać spalać kopaliny i przeznaczyć je na coś innego. Mamy przecież technologię, tylko strach ma wielkie oczy: http://www.elektroonline.pl/a/8152,Zycie-silniejsze-od-strachu-przed-promieniowaniem,,Energetyka
  18. Też mi odkrycie. "Dalsze badania są jednak konieczne". Każdy kto ma trochę oleju w głowie pomyśli sam, że to nie nowotwór (guz) jest winny, a cały metabolizm. Idealna dla nowotworu jest fermentacja pentozowa (szlak pentozwy). Zapewnia w warunkach beztlenowych wszystko, czego nowotwór potrzebuje do życia: pięciocukrów - do szybkiego namnażania własnych komórek (głównie neoplazmatycznego DNA) i energii do tego. Paradoksem jest, że nowotwór, gdy już się rozwinie - z reguły jest bardzo dobrze ukrwiony i choć ma tlenu już pod dostatkiem - dalej fermentuje. I żeby było bardzo śmiesznie - można to sobie wyczytać w każdym porządnym podręczniku biochemii i to już z lat sześćdziesiątych XXw. Zdrowo jest żyć na betaoksydacji tlenowej, ostatecznie na szlaku heksozowym. Pierwszy zachodzi (głównie) przy dietach niskobiałkowych, niskowęglowodanowych, wysokotłuszczowych, drugi na zdrowych dietach wysokowęglowodanowych (średniobiałkowa na białku zwierzęcym, wysokobiałkowa na białku roślinnym). Diety typu LC są tutaj nieskuteczne. Czemu? Z powodu glukoneogenezy rozpędzonej przez nowotwór. Każdy nadmiar dostarczonego białka bogatego w aminokawasy prostołańcuchowe (szczególnie ala) przerabiany jest na cukier niezbędny do fermentacji nowotworowej. A więc można nie jeść wogóle cukru i być na diecie wysokowęglowodanowej. Ten rodzaj "niskowęglowodanowego" wysokobiałkowego Atkinsa powodował duże problemy u pacjentów w marskością wątroby, bo glukoneogeneza zachodzi głównie w wątrobie (90%), około 8-9% przypada na nerki i 1-2% na mięśnie. A więc z raka można się wyleczyć na dwa sposoby: głodówką (z oszczędności glukoneogeneza praktycznie nie zachodzi), która przestawia, z braku wyboru, organizm na betaoksydację lub stosując dietę niskobiałkową, niskowęglowodanową, wysokotłusczową. Przy zastosowaniu głodówki (głodówka, przy dostatku wody, to rodzaj diety niskobiałkowej, wysokotłuszczowej) zdarza się, że organizm pada przed rakiem. Tak wygląda teoria, od której bywają wyjątki. Więc do rozwoju różnego rodzaju neoplazm przyczynia się współczesna dieta, gdzie wszystkie "makro" rozkładają się energetycznie równomiernie (brak przewagi jednego ze szlaków metabolicznych), co powoduje różne "syndromy metaboliczne". Jest też pełno czynników dodatkowych: oleje, margaryny, warzywa i owoce, wirusy jako wektory zmian, chemia spożywcza, kosmetyczna i przemysłowa, brak ruchu itp.
  19. Mam gdzieś jeszcze pałeczki "Lapisu". Chyba jeszcze czernią tym dzieciom zęby i zdaje się, że jeszcze jest maść Mikulicza.
  20. Nie wiedziałem gdzie to wrzucić: http://whatnext.pl/nasa-testuje-naped-dzieki-ktoremu-lot-marsa-potrwa-dziesiec-tygodni/ Co myślicie? Pobożne życzenia?
  21. Na pewno stosują ją w CZD w Warszawie. Mam tez kontakt z dr Marią Zubiel z Łodzi i wiem, że są już osoby dororosłe na niej, bo działa od 1999 roku. W Stanach stosuje się ją od lat '20 ubiegłego wieku. To bardzo smutne, że dopiero lekooporność wymusza stosowanie tej diety, a nie na odwrót. Na początku ta dieta jest rzeczywiście "ketogeniczna", bo stosuje się do 85% tłuszczu i nieco białka, ale po kilkutygodniowej adaptacji menu można rozszerzyć, a organizm wykorzystuje ciała ketonowe jako źródło energii, dlatego ich poziom w tkankach spada... Jeśli jesteś związany z medycyną, to musimy ostrożnie rozmawiać, bo mówimy różnymi językami. Dla mnie np. wyleczenie cukrzycy II to jest 2-3 miesiące "przestawiania genów" dietą i ruchem, co naukowo oczywiście jest "nieprawdopodobne" albo pacjent był źle zdiagnozowany.
  22. Kwaśniewski i Lutz to mistrzowie, problem w tym, że niewiele osób ich zrozumiało... Nie jestem nawet w ćwierci tak wielki, jak ci panowie. Z grubsza biorąc, stężenie substratu pokarmowego decyduje o ekspresji określonych genów. Podobnie jak "wszystkie drogi prowadzą do Rzymu", tak i sposobów na zaspokajanie potrzeb organizmu jest multum, a każdy z nich wywołuje określoną jego odpowiedź. Jak wszystko na tym świecie, tak i żywienie na pewnym poziomie zaawansowania robi się ciekawe, ja staram się tylko je zgłębić i pojąć. "Im więcej wiemy, tym więcej nie wiemy, aż w końcu będziemy wiedzieć wszystko o niczym." Chodzi o to, że szczawiooctan sobie, a chleb ze smalcem sobie i trzeba to jakoś pogodzić.
  23. Na jednym zamkniętym. Ale to są powszechnie dostępne w każdej bibliotece informacje. Wykłady to nie jest moja mocna strona, znacznie lepiej jest mi wrzucać kilka przemyśleń, jak mnie coś zainteresuje, albo odpowiadać na pytania, na które zmnam odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...