Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2120
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    104

Zawartość dodana przez ex nihilo

  1. Może się mylę, ale na razie wiemy tyle, że rozkład ładunku ma symetrię 3D wokół "punktu", ale czy ten "punkt" faktycznie jest punktem, a nie czymś symetrycznie rozmytym... do tej wiedzy mamy jeszcze niekończoną ilość rzędów wielkości, pomijając Plancka rzecz jasna
  2. Tak mi się toto jakoś z tym obrazkiem skojarzyło: ukradzionym stąd: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ożywienie_kwantowe_funkcji_falowej chociaż to tylko takie bardzo luźne skojarzenie. A co do samej "interakcji": czy w tym przypadku dochodzi do niej pomiędzy elektronem a helem? Czy jest tam jakaś wymiana energii (różnica między stanami początkowymi a końcowymi)? Pewnie to durne pytanie, ale... Edycja: Obrazek (maksymalne uproszczenie): autobus, wchodzi menel (masa, energia, ładunek smrodospirytyczny); człowieki w środku (nadciekłe w dodatku) zmykają ze wzystkich miejsc, w których jest niezerowe prawdopodobieństwo pojawienia się menela; energia menela się nie zmienia, dla niego nie ma znaczenia, czy autobus jest pusty czy pełny - on idzie przez pusty.
  3. Hmm... a WTF ten "punkt"?Jak go rozumieć?
  4. Dzięki, zaoszczędziłeś mi liczenia. Czyli 10 TB, to ~ cała moja wsia... razem ze stodołami i innymi takimi. Nieźle
  5. No to odwrotnie... ile XB by wlazło (ok.1500 m^3)
  6. hehe... przed paroma dniami udało mi się zdobyć komplet pamięci ferrytowych do kompa z '71 r. To jest fajne, a nie jakieś SSD Będę musiał przeliczyć jaką część chałupy by mi zajęło 10 TB w ferrytówkach
  7. NIC albo COŚ pizgło podobno już prawie 14 mld lat temu, czyli luzik... pospiechu nie ma Czekam do skutku. (thx za to, co w nawiasie, bo sam często zamykam dyskusje z sobą stwierdzeniem "p-lisz jełopie" ) Tak, pamiętm, że bardzo fajnie się Hellera czytało, nawet kiedy niezgoda była w punktach zasadniczych, a raczej tym ciekawiej, bo zgoda to stan wyjątkowo nudny A przy okazji - kiedy przychodzą mi do łba jakieś mniej czy bardziej zwariowane pomysły dotyczące fizycznej natury świata, albo kiedy o jakichś takich czytam, to odruchowo porównuję je z "hipotezą boga stwórcy", której przecież także wielu fizyków nadaje duży stopień prawdopodobieństwa... no i wynik zwykle jest: "ee tam, hipotezy boskiego palca na 'enter' w boskiej klawiaturze ten pomysł jeszcze nie przebija, czyli nie jest źle" Energia i zasada zachowania? W NIC jej oczywiście nie ma, nawet w formie "pre". Zasada zachowania energii wygląda na zasadę statystyczną, która już na poziomie kwantowym zachowywana jest tylko z dokładnością do nieokreśloności dEdt. Podejrzewam, że "dalej" to się jeszcze bardziej rozmywa w fluktuacjach samej geometrii podstawowego stanu i poziomu. Jeden niezmiennik w NIC zostawiłem - "zachowanie 'ogólnej symetrii zera'" - chociaż bez bicia przyznam, że nawet bardziej po to, żeby NIC odrobinę łatwiejsze do przełknięcia było, niż jako warunek konieczny. To też jest jedyna jego cecha, bo nawet niestabilność już jest wynikiem faktu, że NIC może istnieć tylko na jeden sposób, a COŚ na nieskończenie wiele. Opór przeciw realności NIC jest dla mnie zrozumiały, chociaż ja się go już dosyć dawno pozbyłem. Co ciekawe - pomogły mi w tym zenopodobne techniki medytacyjne, którym kiedyś dosyć ostro się zabawiałem, a i teraz czasem Argumentację klasyków filozofii, przy calym szacunku dla nich, uważam za błędną, ale to sprawa na dłuższą dyskusję. A propos geometrii, tej "probabilistycznej" - wyszło (jak zwykle) moje nieuctwo: tutaj trafiłem na fajny przegląd hipotez z tym związanych: http://arxiv.org/pdf/gr-qc/0411053v3.pdf Niektóre z tych rzeczy gdzieś mi tam "mignęły", ale to, z czym się zetknąłem nie nie wyglądało mi na geometrię stricte probabilistyczną, ale raczej na próbę skwantowania przetrzeni w sposób mniej czy bardziej podobny do "zwykłej" kwantologii. Nie miałem na razie jeszcze czasu żeby tego zdobycznego gnata poobgryzać i resztę kości wygrzebać (nawet na dostępnym mi poziomie intuicyjnym będzie to niezła zabawa), bo musiałem zająć się fizyką całkiem praktyczną - przeżywam właśnie najazd szczurstwa wszelakiego (wsiór od paru lat jestem, a do tego w starym młynie mieszkam), no i trzeba było na szybko wykombinować i zmajstrować pułapkę, coby to towarzystwo można wyłapać i powywozić. Zabijać nie chcę, lubię te zwierzaki (może kiedyś fajną historyjkę z jednym związaną tu opiszę). No i chyba mi się udało, prototyp działa całkiem nieźle (2 stwory/24 h), jest bardzo łatwy do zrobienia (15 min.), a do tego całkowicie bezpieczny i dla szczurstwa, i dla dowolnych innych zwerzaków. Dla człowieków też. W najbliższym czasie w "luźnych" się tym pochwalę, bo samochwalczo przyznam, że ustrojstwo niegłupie, chociaż do oporu prymitywne Dzisiaj muszę zająć się jeszcze jedną sprawą z serii "fizyka praktyczna" - pewni dobrze mi znani oszuści, z którymi od jakiegoś czasu się nap...notego, próbują w sądzie wrobić jedną znajomą w odszkodowanie za wypadek z punktu widzenia fizyki calkowicie absurdalny. Problem jest m.in. w tym, że rzeczoznawca od wypadków komunikacyjnych wpakował do ekspertyzy pierdoły takie, że to moje NIC razem z ekstremalną probabilistyczną geometrią, to przy jego bzdetach bardzo poważna fizyka. W sumie sprawa na poziomie gimnazjum (jeśli w gimnazjach fizyki uczą, bo nawet nie wiem czy na pewno na dodatkową religię jej nie zamienili), ale: - pani sędzia o fizyce najmniejszego pojęcia nie ma, do czego się przyznała; - adwokat dokładnie do tego samego się przyznał; - znajoma jak wyżej; - a ja nie chcę na razie ujawniać swojego udziału w sprawie, niech przeciwnicy nadal myślą, że mają do czynienia z bezbronną frajerką... No i dylemat taki: - albo uprościć wszystko do absolutnego maksimum, coby nawet szczurek w pułapkę złapany po pięciu minutach wykładu wzorki i wyniki recytował; - albo odwotnie: skomplikować do oporu, coby wyżej wymienieni stwierdzili: "takie mundre, to musi co prawdziwe jest" Chyba wybiorę losowo. Na razie Aha, w tej "mojej" geometrii, byłaby szansa na wykrycie poziomu podstawowego już na poziomie kwantowym - wśród wyników, które poleciały do śmietnika, jako błędy aparatury czy obserwacji
  8. Co do Hellera: jeśli inspiracja, to chyba bardziej telepatyczna jakaś i z dużymi zakłóceniami po drodze... bo ze znajomością "wszechświata Hellera" u mnie raczej kiepsko, tyle właściwie, co z paru omówień, które niedawno przejrzałem, jak o Hellerze tu wspomniałeś. Kiedyś, jeszcze w latach 80. czytałem coś, co by można streścić do "katolicki filozof o współczesnej fizyce i kosmologii", a później Heller praktycznie aż do teraz gdzieś mi zniknął. Jeśli o sam "wszechświat Hellera" chodzi, z tego, co się zorientowałem z omówień, jest bardzo ciekawy, ale w najbardziej podstawowych sprawach właściwie odwrotny w stosunku do tego "mojego": - Heller zakłada (za klasykami filozofii), że byt taki jak NIC jest niemożliwy - z tym się oczywiście całkowicie nie zgadzam, uważam że NIC może być (a raczej jest) bytem skrajnie nietrwałym, niemal wirtualnym, ale jednak rzeczywistym; - "wszechświat Hellera" ma geometrię zdefiniowaną od "zawsze", w "moim" geometria (przestrzeń) jest probabilistyczna*, na poziomie podstawowym definiuje się przez caly czas, z ograniczeniami wynikającymi z wyniku pierwszego rzutu kostką w t=0; - ... determinizm i przypadek... itd. W zasadzie jedyna rzecz, która z pewnością łączy świat Hellera z moim, to nieistnienie "punktu" w przestrzeni fizycznej, z tym że przyczyny tego nieistnienia nie są identyczne: u mnie do czysto geometrycznych dochodzi dynamika (fluktuacje) Ale muszę kupić "Początek jest wszędzie. ..." i w wolnej chwili przeczytać, na pewno nie będzie to czas stracony "Naiwną pewność"? Hmm... Z pewnością "pewności" u mnie kiepsko dosyć, bo w świecie, który jest układem prawdopodobieństw, pewność jest stanem raczej mało prawdopodobnym Ale w tym przypadku jest ona całkiem, calkiem... i niekoniecznie naiwna. Świat, który obaj znamy, jest po prostu jednym z możliwych rozwiązań "mojego" świata. To coś podobnego do ewolucji biologicznej. Przypadkowe próby, rozwiązania względnie stabilne w kontekście całości pozostają w grze. NICe mogły (i mogą) rozpirzać się dowolną ilość razy, z bardzo różnymi efektami - stabilnymi i niestabilnymi, zdolnymi do ewolucji i niezdolnymi. Itd. Początkowo nie ma żadnych ograniczeń. Ograniczenia (prawa) pojawiają się po pierwszym "rzucie kostką". My znamy tylko jeden wynik tej gry. O innych nie wiemy, prawdopodobnie "jeszcze" nie wiemy. Coś podobnego dziać się może nadal też na poziomie podstawowym, jednak w tym przypadku istniejący świat ogranicza możliwość istotnego wpływu danej fluktuacji na całość - musiałaby ona być wyjątkowo silna, żeby mogla złamać działające na "wyższych" poziomach prawa, które są sumą (wynikiem) niemal nieskończonej ilości zdarzeń elementarnych. Tu już działa determinizm ("miękki", statystyczny). Żeby zbytnio się nie rozpisywać: załóżmy nawet, że 99,99% roziązań nie doprowadzi do samoorganizacji, to pozostaje całe 0,01%, a jeśli ilość prób dąży do nieskończoności... itd A z drugiej strony, nieistnienie struktur (idealnie płaski rozkład prawdopodobieństw w całej przestrzeni) jest czymś bardzo mało prawdopodobnym kiedy istnieją oddziaływania (np. przepływy energii), czyli zdarzenia elementarne nie są niezależne. Dynamika chaosu. I tak dalej, bo już samo "AB nierówne BA", nawet jeśli dotyczy tylko jakiejś części zdarzeń, doprowadzi do odchylenia od pełnej, "płaskiej", losowości (taki "mikrodeterminizm"). W momencie, kiedy krzywe Gaussa przestają być idealnie płaskie, powstają struktury, a to jest już początek samoorganizacji, narastania determinizmu. Trochę trudno mi to wszystko słowami opisać, bo dla siebie słów nie używam To są obrazki, takie "zwidy" W sumie jest to intuicyjna próba stworzenia takiego "swiata", który nie będzie potrzebował ani do powstania, ani do istnienia, żadnych warunków początkowych, "zegarmistrzów" itp., a jednocześnie nie będzie łamał podstawowych praw świata istniejącego. To co tutaj opisuję, to tylko część całości, która wydaje mi się bardziej spójna niż udaje mi się to opisać. Jak od prawie 50 lat obserwuję (tak z grubsza) to co w fizyce się dzieje, to chyba właśnie gdzieś w takim kierunku "suma po fizyce" idzie Dla dopełnienia obrazka: podejrzewam, że "materia" (cząstki, energia, pola itd.) to względnie stabilne struktury przestrzeni, że nie jest to jakaś substancja, byt sam w sobie, coś, co by można od przestrzeni oddzielić. * - "geometria probabilistyczna" - tak sobie to nazwałem, bo jakoś tu musiałem. Może to jest bzdura, a może nie całkiem... Chodzi mi o sytuację, kiedy nie mamy z góry danej ani ilości wymiarów, ani geometrii, którą mogą stworzyć. Działa to na zasadzie fluktuacji, z których niektóre mogą utworzyć układy (struktury) bardziej stabilne, a inne mniej (np. 3+1+ ew. jakieś ukryte, okazał się stabilny, przynajmniej do teraz, 1+0 byłby całkowicie statyczny). I tak dalej. Geometria naszego świata byłaby wtedy jedną z możliwych "sum po geometriach". Na poziomie podstawowym działałoby się to nadal. Spróbuj sobie po prostu takie coś wyobrazić, bo nie bardzo chce mi się już klepać w klawiaturę, tym bardziej, że palucha sobie troche przyciąłem (fluktuacja prawdopodobieństwa obsunięcia się kombinerek ), no i nie zawsze właściwe literki mi wyskakują, ciągle muszę poprawiać...
  9. Z pojęciami jest tu pewien problem, bo "to", to tylko obrazek, zwid powstały z sumy mojej wiedzy i niewiedzy, niesformalizowany i bez słownych definicji. Taki glut myślowy, którym się od czasu do czasu bawię, kiedy łeb sobie chcę zresetować Inna sprawa, że im dłużej się tym bawię, tym bardziej wydaje mi się to - jako minimum - nieabsurdalne. "Poziom podstawowy" nie ma w tym przypadku bezpośredniego związku ze stanem najniższym energetycznie czy fałszywą próżnią. Chodzi o właściwości (geometrię, dynamikę) świata w skali wymiarów, powiedzmy (tylko dla ilustracji), że w okolicach wymiarów Plancka. Czyli coś takiego: poziom podstawowy -> (?) -> poziom kwantowy -> ... A "stan podstawowy": NIC -> stan podstawowy ("wszystko możliwe") -> Bumm! (w sposób czysto losowy jakieś możliwości się zrealizowały, tym samym zamiast "wszystko możliwe" mamy rozkład prawdopodobieństw) -> ... Zamiast "podstawowy" by sobie można wsadzić "qwerpoi" czy coś tam innego. Użyłem "podstawowy", bo skojarzeniowo najbardziej mi pasowało. Jedną ze spraw, która mnie w tym najbardziej bawi, jest to, że ten pozornie absolutnie przypadkowy "świat podstawowy" (stan, poziom) spontanicznie się organizuje i wytwarza struktury, zachowując przy tym bardzo dużą elastyczność, podobnie jak ewolucja biologiczna, co w przypadku "twardego", klasycznego determinizmu (chyba) nie byłoby możliwe. Determinizm, "miękki", stopniowo narasta wraz ze wzrostem skali jako +/- wynik nakładania się elementarnych rozkładów prawdopodobieństw. Bardzo prowizoryczne intuicje matematyczne - nieprzemienność (m.in. jako konsekwencja dynamiki układu), chaos (nie całkiem deterministyczny) itp. - mi podpowiadają, że próba sformalizowania tego gluta myślowego mogłaby dać całkiem ciekawy efekt, ale jestem do tego za cienki o parę rzędów wielkości
  10. Co do definicji determinizmu - wystarczą tu zwykłe intuicje, tak samo zresztą w przypadku innych pojęć. To przecież tylko bardzo ogólne bla-bla, nic więcej. Dlaczego miałbyś czekać, aż pojemnik się poskleja? Dla tego zdarzenia, biorąc pod uwagę wszystkie jego okoliczności, krzywa rozkładu prawdopodobieństwa wskazywała, że na 99,375% się rozpieprzy, no i tak sie stało. Ewnetualne posklejanie i wskoczenie na stolik, to oddzielne zdarzenie, a właściwie ciąg zdarzeń... z prawdopodobieństwem gdzieś na poziomie 10^-584 na 100 lat Jest trochę ciekawych pomysłów na skwantowanie geometrii, ale te które znam, mają dla mnie jedną zasadniczą wadę - w mniejszym czy większym stopniu "przeskalowują" idee kwantowe na skale o kilkadziesiąt rzędów wielkości mniejsze i na obiekty, które są jakościowo inne. To trochę tak, jakby właściwości budynku przenosić na właściwości piasku, z którego zrobiony został beton do budowy budynku. Informacje? Tak samo nieokreślone, jak i cała reszta. "Stan podstawowy" byłby jedyną rzeczywistością w t=~0 (dla prawdopodobnie wielu jednocześnie powstających wszechświatów), natomiast "poziom podstawowy" byłby tym, co ze stanu podstawowego pozostało we wszechświecie, który jest nam dostępny do obserwacji. Fakt istnienia innych poziomów (skal) mógłby powodować, że nie wszystkie możliwości istniejące na poziomie podstawowym mogłyby się ujawniać na poziomie np. kwantowym z prawdopodobieństwem wystarczającym do ich obserwacji. Coś jak z tym pojemnikiem na kawę - mógł się nie rozwalić i może się posklejać, ale pierwsze było mało prawdopodobne, a drugie niemal nieskończenie mało prawdopodobne. Na poziomie podstawowym prawdopodobieństwo jednego i drugiego zdarzenia byłoby nieokreślone. Przy każdym "pomiarze" wynik byłby w dowolny sposób inny, nie dało by się tego nawet jakoś uśrednić, bo nie byłoby wiadomo, co właściwie mierzymy i jaka jest geometria przestrzeni... z każdym razem trafialibyśmy na inną :D Daję słowo harcerza, że nic dzisiaj nie paliłem (oprócz zwykłych papierochów), wypiłem tylko jeden łyczek orzechówki 70%... a także, że nic nie wciągałem itd., itp.
  11. Niech będzie i "klasyczny", z tym, że trzeba by go na nasze potrzeby zdefiniować... jak i ten "nieklasyczny". Chyba najprostsze byłoby "konieczne jest" vs "możliwe jest". Można też jedno z drugim próbować łączyć w różnych proporcjach. Przyczynowość ok., ale jaka? Może np. dopuszczająca """superpozycję""" przyczyny i skutku? (specjalnie trzy cudzysłowy wsadziłem). Jazda po bandzie? Co byś powiedział na stan "podstawowy", w którym nie istnieje żadna zdefiniowana geometria, wymiary, właściwości (etc.)? A może lepiej odwrotnie - na poziomie podstawowym wirtualnie istnieją dowolne, natomiast znany nam efekt ("nasza" geometria etc.) jest czymś w rodzaju sumy po historiach (analogia niedokładna, ale...). Analogia ewolucyjna - ssaki i dinozaury istniały równocześnie, ale... itd. idę spać
  12. Zastanawiam sie czasem, skąd się bierze taka uparta obrona determinizmu. Co w nim takiego atrakcyjnego? Oczywiście każdą niesprzeczną z doświadczeniem i wewnętrznie spójną hipotezę warto sprawdzić, ale... czy świat deterministyczny w ogóle mógłby istnieć? A jeśli tak, to jakie warunki by musiały być spełnione? Czy determinizm jest rzeczywistością, czy tylko złudzeniem wynikającym ze skali wielkości - chudnącą paskudnie krzywą Gaussa, której szczyt dąży do nieskończoności w skalach, które obserwujemy bezpośednio? Podkradłem Zajtenbergowi (http://zajtenberg.salon24.pl/507170,czastka-swobodna-kwantowka-obrazkowo) ten obrazek: Jeśli współrzędną czasu zamienimy na odwrotność skali wielkości, to tak moim zdaniem wygląda "rozmywanie się" złudzenia determinizmu przy przejściu do skal coraz mniejszych Sorki, że troche rozwalam Ci temat, ale to jest chyba pytanie podstawowe, szczególnie w przypadku kwantologii i pierdół jej podobnych: "czy świat jest deterministyczny?".
  13. Eee tam... ta wyliniała deterministyczna paskuda, którą podłożyli, to by miał być porządny kicior?
  14. A o czym gadać chcesz, jeśli podobno kiciuś wykitował, bo się nadmiarem wszechświatów deterministycznych przeżarł?
  15. Czy pociąg pasażerski jak bez pasażerów jedzie, pasażerski jest, czy wew towarowy się zamienia? Albo samochód osobowy na parkingu jak se pusty stoi, nieosobowym się staje? W sumie: bezzałogowy lot załogowego statku.
  16. Hmm... mikroskopijna kulka pokryta cienką warstewką mieszaniny gazów... w niemal nieskończonej próżni. Sprawa skali - jak mała "kulka" wystarczy, żeby na niej lub w niej można było żyć. Jaki odsetek (bez oceanów)? W Arktyce może nawet większy na km^2 lądu niż na pustyniach czy w tropikalnych dżunglach. Niezależność? Są znacznie bardziej niezależni od reszty świata niż my tutaj A na oceany przyjdzie czas, jak ta dwunożna zaraza jeszcze bardziej się rozmnoży - na razie jest to jeszcze ekonomicznie niepołacalne, tereny na lądach są jeszcze względnie tanie. Ale już teraz na oceanach i w głębi w każdej chwili żyją dziesiątki tysięcy ludzi, niektórzy nawet po pół roku (technicznie możnaby więcej) bez kontaktów z lądem. W przypadku lotów w kosmos sama próżnia jest najmniejszym problemem, nawet kawałek szmatki (no może nie całkiem zwykłej) wystarcza, żeby z próżnią sobie skutecznie poradzić. Podstawowym problemem - też w tym przypadku - jest energia: ilość i panowanie nad nią. Będzie ta energia, to i inne problemy - brak grawitacji, promieniowanie, papu i oddychanie - będą do rozwiązania.
  17. Raczej wszelkie pojęcia przełamuje, bo jest wewnętrznie sprzeczna, nawet jako konstrukcja całkowicie abstrakcyjna. No ale do rany przyłożyć można, tyle że rany to nie zalepi Psuje mi NICa, bo NIC może mieć tylko jeden stan, czyli superpozycji nie ma z czego złożyć. NIC, jako NIC nie może mieć mniej, ale z NICa możesz zrobić co chcesz, zakładając że suma "co chcesz" będzie zerowa, przy założeniu dodatkowym, że chcemy zachować ogólną symetrię. To już nie będzie wtedy NIC, a COŚ + (-COŚ) w dowolnie skomplikowanym układzie. Ciekawe byłoby NIC lokalne, w mikroskali, jako dziura w COSiu (ale nie "czarna", a "zerowa") Podejrzewam, że zaraz dostaniemy w skórę od "góry", więc może lepiej się zwijać stąd
  18. No i słusznie jest namolny, bo to cząstka, a nie cząsteczka.
  19. Ty mi nie pakuj do NICa superpozycji, bo mi NICa psujesz! Suma jako wpółistnienie, to ździebko co innego niż suma już wyliczona, w NICu wyzerowana. No ma właściwości, mniej więcej takie jak zero. A dyć wiem, że dowcip, też się przecież bawię... to że kumpluję się z Aspergerem, nie znaczy, że już całkiem jaj nie kumam No nie całkiem pasuje, bo to jednak czana dziura, a nie NIC
  20. NIC da się zdefiniować - np. jako sumę wszystkich możliwości ("tak", "antytak"). Ani więcej, ani mniej nie trzeba Nie znamy wszystkich składników tej "zupki" i zależności między nimi, i pewnie długo jeszcze nie poznamy... Jeśli suma będzie zerowa, to raczej nie w taki prosty sposób, jak energia ujemna/energia dodatnia itd. Raczej byłoby to dużo bardziej skomplikowane. NIC pierwotne jest niemierzalne, natomiast NIC wtórne da się zmierzyć - jako sumę tego, co zniknęło z "czegoś", oczywiście przy założeniu możliwości istnienia takiego NIC. Wybieram opcję NICowo-zerową z powodów w sumie czysto estetycznych... inne mi się po prostu nie podobają, a NIC poziomem sensowności/bezsensowności nie odbiega od różnych osobliwości i innych takich. Wszystko to zresztą jest poza współczesną fizyką. Czas to fajna zabawka i można się nią bawić aż do pary z uszu. Może kiedyś będzie tu okazja się tym porządnie pobawić Link: http://www.twirpx.com/file/935340/ Miałem to jeszcze ciepłe, czas ('83') to był już początek rozpierduchy u nich. Wiadomo już było, że to musi pieprznąć, ale nie było wiadomo kiedy i jak. Oryginał mam na półce, nieotwierany od tamtego czasu, nie wiem jak teraz bym to czytał. Pamiętałem po prostu, że wtedy fajnie mi się to czytało. Jak bedę miał wolną chwilę, to z ciekawości zajrzę Ale powierzchnia (A) nie może być zerowa, bo jest proporcjonalna do masy, a masa zerowa być nie może, bo dziury z zerowej masy nie będzie - ani na początku jej żywota, ani na końcu... czyli każda dziura musi mieć entropię >0, jeśli chce być czarną dziurą... No nie?
  21. Mam trochę wątpliwości, co do sensu prób tłumaczenia tego na realnych obiektach - kiedy taka "podpórka" się utrwali, mogą być duże problemy przy trochę trudniejszych zadaniach. Może lepiej pozostac przy abstrakcji, trochę dłużej potrwa zrozumienie, ale później będzie dużo łatwiej.
  22. No to z nadzieją czekam do jutra... albo i za pół roku. A niechcący musiało być niechcący, bo "chcący" by się nie dało, z braku odpowiedniej wiedzy. Tak czy inaczej: sorki... i nie daj się "drzwiom", czymkolwiek by one były.
  23. To nie była wpustka logiczna, chociaż zabawa w tym oczywiście jest Uważam, że NIC może być realnym obiektem (stanem) fizycznym, czyli fizycznym "cosiem", na poziomie realności co najmniej np. cząstek wirtualnych. W skali ogólnej (mniejsze skale na razie zostawmy) wystarczyłoby założenie np. takie: "suma wszystkiego = 0" (możliwe są też inne, ale raczej niesprawdzalne, a to jest sprawdzalne). Przyznasz chyba, że nie jest to założenie absurdalne, przynajmniej nie bardziej absurdalne, niż np. osobliwość. Przyznasz chyba też, że gdyby Herr Heisenberg takie NIC zobaczył, wkurzyłby się okrutnie, i natentychmiast by nakazał dziwadłu przyjęcie jakiejś bardziej odpowiadającej jego, Heisenberga, wyobrażeniom o rzeczywistości. Uznajmy więc, że zapewne byłby to obiekt skrajnie niestabilny, zresztą nie tylko na życzenie Wernera H. NIC - z definicji - nie ma żadnych określonych właściwości, tym samym powstać z niego może dowolny obiekt (np. z dowolną energią), byleby zachowane zastało pierwotne założenie: "suma wszystkiego = 0". Nie musiałoby to być proste równanie typu a - a = 0, a mógły to być dowolnie skomplikowany układ dowolnych równań. W zależności od rozwiązań tego układu, COŚ powstałe z tego NICa mogłoby przejść w jakiś stan stabilny, dojść do oscylacji, ponownie się wyzerować itp., itd., albo np. krążyć wokół jakichś niezerowych atraktorów, z ewentualną możliwością przejścia rozwiązania przez 0, czyli rozpoczęcia cyklu od nowa, już zapewne w innej formie. Wspominając Heisenberga zastosowałem "naszą" fizykę do obiektu, który nie ma żadnych właściwości, a tym samym i fizyki - i tu jest drugie założenie: czas by się w okolicach t=0 dopiero definiował, czyli byłby taki t-glutek, w którym przeszłość, terażniejszość i przyszość były zmieszane, wpływając na siebie wzajemnie (lubię "glutki" w tych zabawach, więc tego t-glutka nie uśmiercam... może nadal ma się całkiem dobrze ). To mniej więcej tyle w skrócie, a w maksymalnym streszczeniu i z dalszymi konsekwencjami: 1. skrajnie niestabilne NIC robi "d*p!" (t0'), tworząc warunki (pierwotne: przestrzeń, energia, reguły gry) do... 2. ... t0", czyli znanego nam wszystkim modelu Big Bang (taka jedna ББ, też niezła bomba, mi się teraz skojarzyła )[była edycja, e-n], co po prawie 14 mld lat spowodowało, że... 3. ... mogę teraz te durnoty wbijać w klawiaturę, chociaż ... 4. ... nadal "suma wszystkiego = 0" A dlaczego NIC? Bo bez NIC ciągle pozostaje pytanie "a skąd się wzięło 'to coś' (osobliwość, inflaton etc.)"... no i bozia do odpalenia NICpetardy nie jest konieczna, bo przynajmniej co któreś NIC pieprznie samo - istnienie NIC (stabilnego) jest znacznie mniej prawdopodobne niż istnienie COŚ: NIC może istnieć tylko w jeden sposób, a COŚ na nieskończenie wiele sposobów Dodatki: - z zerową entropią "czarnej" Hawking się rozprawił, ale mogą być inne obiekty, np. superkryształ przy 0K itd. - tak, próżnia fizyczna jest baaardzo mocno odległa od NIC*... NIC = zerowa przestrzeń (przynajmniej "od wewnątrz"), zero pól, i wszystko inne też zero... albo patrząc odwrotnie: suma wszystkich możliwości, coś jak 0 w układzie współrzędnych. Podobnie niestabilność próżni (wirtualne), to pikuś przy niestabilności NICa. - inflaton i inne takie: to mogłoby być ewentualnie t0" lub t0'"... * - jest bardzo fajna popularna książeczka "Нечто по имени ничто", o próżni właśnie, którą nawet kiedyś chciałem z ichniego, kacapskiego, na nasz, pszecki, przetłumaczyć, ale że tłumaczyć nie lubię, bo "we łbie mi się nie tłumaczy", to dałem sobie spokój po dwóch stronach... Nie wiem, czy jest polskie wydanie. Oryginał można ściągnąć z sieci, jeśli ktoś z krzesełek nie spada (całe * nie do Ciebie rzecz jasna, chociaż jak lubisz takie czytać. to kto wie, bo bardzo fajnie to napisane )
  24. Cósikś w tym rodzaju... np. NIC Jaka była entropia w t=0 (zakładam teraz istnienie jednoznacznie określonego)? Zerowa? Jakaś tam, ale bardzo mała w stosunku do aktualnej? Nieokreślona? W którymś momencie II zasada była łamana? Układ był "pompowany" z zewnątrz? Zerowa wygląda całkiem fajnie
  25. No to też troszkę dodam (może nie całkiem serio... chociaż kto wie...), bo coś za cicho się tu zrobiło: S=kln(W)=0 Co spełnia to równanie? A to dla pobudzenia wyobraźni:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...