Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2099
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    100

Zawartość dodana przez ex nihilo

  1. No to z nadzieją czekam do jutra... albo i za pół roku. A niechcący musiało być niechcący, bo "chcący" by się nie dało, z braku odpowiedniej wiedzy. Tak czy inaczej: sorki... i nie daj się "drzwiom", czymkolwiek by one były.
  2. To nie była wpustka logiczna, chociaż zabawa w tym oczywiście jest Uważam, że NIC może być realnym obiektem (stanem) fizycznym, czyli fizycznym "cosiem", na poziomie realności co najmniej np. cząstek wirtualnych. W skali ogólnej (mniejsze skale na razie zostawmy) wystarczyłoby założenie np. takie: "suma wszystkiego = 0" (możliwe są też inne, ale raczej niesprawdzalne, a to jest sprawdzalne). Przyznasz chyba, że nie jest to założenie absurdalne, przynajmniej nie bardziej absurdalne, niż np. osobliwość. Przyznasz chyba też, że gdyby Herr Heisenberg takie NIC zobaczył, wkurzyłby się okrutnie, i natentychmiast by nakazał dziwadłu przyjęcie jakiejś bardziej odpowiadającej jego, Heisenberga, wyobrażeniom o rzeczywistości. Uznajmy więc, że zapewne byłby to obiekt skrajnie niestabilny, zresztą nie tylko na życzenie Wernera H. NIC - z definicji - nie ma żadnych określonych właściwości, tym samym powstać z niego może dowolny obiekt (np. z dowolną energią), byleby zachowane zastało pierwotne założenie: "suma wszystkiego = 0". Nie musiałoby to być proste równanie typu a - a = 0, a mógły to być dowolnie skomplikowany układ dowolnych równań. W zależności od rozwiązań tego układu, COŚ powstałe z tego NICa mogłoby przejść w jakiś stan stabilny, dojść do oscylacji, ponownie się wyzerować itp., itd., albo np. krążyć wokół jakichś niezerowych atraktorów, z ewentualną możliwością przejścia rozwiązania przez 0, czyli rozpoczęcia cyklu od nowa, już zapewne w innej formie. Wspominając Heisenberga zastosowałem "naszą" fizykę do obiektu, który nie ma żadnych właściwości, a tym samym i fizyki - i tu jest drugie założenie: czas by się w okolicach t=0 dopiero definiował, czyli byłby taki t-glutek, w którym przeszłość, terażniejszość i przyszość były zmieszane, wpływając na siebie wzajemnie (lubię "glutki" w tych zabawach, więc tego t-glutka nie uśmiercam... może nadal ma się całkiem dobrze ). To mniej więcej tyle w skrócie, a w maksymalnym streszczeniu i z dalszymi konsekwencjami: 1. skrajnie niestabilne NIC robi "d*p!" (t0'), tworząc warunki (pierwotne: przestrzeń, energia, reguły gry) do... 2. ... t0", czyli znanego nam wszystkim modelu Big Bang (taka jedna ББ, też niezła bomba, mi się teraz skojarzyła )[była edycja, e-n], co po prawie 14 mld lat spowodowało, że... 3. ... mogę teraz te durnoty wbijać w klawiaturę, chociaż ... 4. ... nadal "suma wszystkiego = 0" A dlaczego NIC? Bo bez NIC ciągle pozostaje pytanie "a skąd się wzięło 'to coś' (osobliwość, inflaton etc.)"... no i bozia do odpalenia NICpetardy nie jest konieczna, bo przynajmniej co któreś NIC pieprznie samo - istnienie NIC (stabilnego) jest znacznie mniej prawdopodobne niż istnienie COŚ: NIC może istnieć tylko w jeden sposób, a COŚ na nieskończenie wiele sposobów Dodatki: - z zerową entropią "czarnej" Hawking się rozprawił, ale mogą być inne obiekty, np. superkryształ przy 0K itd. - tak, próżnia fizyczna jest baaardzo mocno odległa od NIC*... NIC = zerowa przestrzeń (przynajmniej "od wewnątrz"), zero pól, i wszystko inne też zero... albo patrząc odwrotnie: suma wszystkich możliwości, coś jak 0 w układzie współrzędnych. Podobnie niestabilność próżni (wirtualne), to pikuś przy niestabilności NICa. - inflaton i inne takie: to mogłoby być ewentualnie t0" lub t0'"... * - jest bardzo fajna popularna książeczka "Нечто по имени ничто", o próżni właśnie, którą nawet kiedyś chciałem z ichniego, kacapskiego, na nasz, pszecki, przetłumaczyć, ale że tłumaczyć nie lubię, bo "we łbie mi się nie tłumaczy", to dałem sobie spokój po dwóch stronach... Nie wiem, czy jest polskie wydanie. Oryginał można ściągnąć z sieci, jeśli ktoś z krzesełek nie spada (całe * nie do Ciebie rzecz jasna, chociaż jak lubisz takie czytać. to kto wie, bo bardzo fajnie to napisane )
  3. Cósikś w tym rodzaju... np. NIC Jaka była entropia w t=0 (zakładam teraz istnienie jednoznacznie określonego)? Zerowa? Jakaś tam, ale bardzo mała w stosunku do aktualnej? Nieokreślona? W którymś momencie II zasada była łamana? Układ był "pompowany" z zewnątrz? Zerowa wygląda całkiem fajnie
  4. No to też troszkę dodam (może nie całkiem serio... chociaż kto wie...), bo coś za cicho się tu zrobiło: S=kln(W)=0 Co spełnia to równanie? A to dla pobudzenia wyobraźni:
  5. Materią... czyli czym? Jakąś "substancją"? Strukturą czasoprzestrzeni? Dzieje się... przestrzeń, czas... czyli co? Byty fizyczne? Rozdzielne/nierozdzielne? Tylko układ współrzędnych? Ciągłość/nieciągłość, a może "glutowata piana"? Ilość wymiarów obserwowanych/nieobserwowanych? Czy istnieje "punkt"? ... Idę spaać! Pozdrówki dla Wszystkich i dzięki za fajną lekturę
  6. Spróbuj im podsunąć wtedy pod nos kawałek kiełbasy - zobaczysz, jak wygląda psi sen o raju :D
  7. Czasem może i moda, ale niekiedy też np. przetestowanie edytora, jak ktoś pierwszy raz tu pisze, albo kiedy coś mu się w edytorze kiepści Zresztą może warto i bez takich powodów niektóre ciekawe stare tematy odświeżyć?
  8. @ pogo Nie tylko o to chodzi - "i/lub" oznacza często "zasadniczo 'i', ale możliwe też 'lub' (alternatywa)", rzadziej spotykane "lub/i" odwrotnie. W języku prawnym (przepisy prawne) "lub" i "albo" używane są zgodnie z ich przeznaczeniem, podstawą języka prawnego jest (a przynajmniej powinna być) logika, natomiast w języku prawniczym (pisma procesowe itp.) podstawą jest retoryka i erystyka - "moja racja musi wygrać", dlatego ścisłe zasady logiki nie zawsze są stosowane Podobnie zresztą w innych tekstach, w których o przekonanie kogoś chodzi. "I/lub" może być też użyte np. do zwrócenia uwagi czytelnika na coś w sposób dla niego niezauważalny Itd.
  9. No i co z tego, że napiszesz coś superpoprawnie, jeśli większość zrozumie to błędnie... "I/lub" często używane jest w języku prawniczym, żeby uniknąć możliwych niejednoznaczności. W innych tekstach też bywa przydatne.
  10. :) Hmm... 1390 postów... prawdopodobnie znalazłbym w nich wystarczającą ilość informacji o Tobie, żeby w ciągu kilku dni zrobić doświadczenie, które pozbawi Cię wszelkich wątpliwości. Jednak jego wynik tylko Ty byś poznał, czyli dla mnie ten eksperyment byłby bezwartościowy... zatem nie opłaca mi się A poza tym byłoby to sprzeczne z moją nadzieją, że zbyt szybko wyniku nie poznamy - ani Ty, ani ja, a także z Twoimi życzeniami dla nas i dla Świata
  11. No i nie mogłeś zrozumieć, bo link gdzieś wcięło. Chodziło o EmDrive i dyskusję o tym.
  12. Tego układu, czy w ogóle układu kwantowego? W obu przypadkach "tak"
  13. Ok, to niech będzie superpozycja obu wariantów i zobaczymy, jaki okaże się stan własny układu... chociaż mam nadzieję, że ani Ty, ani ja, zbyt szybko odpowiedzi się nie doczekamy
  14. Mi też nie pasuje "Te zero(?)", to raczej był stan przedkwantowy, z którego prawa kwantowe dopiero się uformowały jako jedna z wielu możliwości, które być może nadal (? ten cholerny czas!) się realizują, także przynajmniej w części w skalach "podkwantowych". Z drugiej strony skali wielkości (chociaż nie ma pewności, czy to na pewno "druga strona") znowu mamy diabli wiedzą co... Gdzie są granice stosowania znanych nam praw? Wiemy (jako wszystkie człowieki razem) bardzo mało, i to tylko o niewielkim wycinku całości. A pojedynczy ludek może i z tego tylko jak kura - tu skubnie listek, gdzie indziej zeżre robala. Powstaje jakieś wyobrażenie, które za pięć minut może się okazać całkiem d. d. No ale przynajmniej jest fajna zabawa, a to ("zabawa") jeśli nie najważniejsze, to najprzyjemniejsze (chociaż są i fajniejsze zabawy) w skończonym (najprawdopodobniej) istnieniu w być może nieskończonej rzeczywistości
  15. Nie w tym rzecz, że pierwsze N podane jest dziesiątkami. "co sekundę wkłada do pudełka 10 kolejnych liczb naturalnych. W tych samych odstępach czasu, drugi skrzat wyjmuje 1" - tworzysz w ten sposób skończony zbiór, składający się z 10 elementów włożonych (podzbiór WŁ) i jednego wyjętego (podzbiór WY). Następnie multiplikujesz ten zbiór ("Czynią tak przez nieskończony czas.") nieskończoną ilość razy (nie ma znaczenia, czy nieskończoną, czy skończoną). Pytasz o ostateczny wynik: "Ile będzie liczb naturalnych w pudełku po nieskończonym czasie?", czyli po nieskończonej ilości sekund. Żeby ten wynik poznać, powinieneś najpierw porównać moce podzbiorów WŁ i WY, bo to różnica mocy tych zbiorów, a nie same N'y, jest nieskończoną ilość razy powielana. Czyli bijekcję powinieneś zrobić w zbiorach {WŁ,WY}, i to , co po bijekcji zostanie pomnożyć przez inf. Tak po prostu wynika ze sformułowania zadania. Zauważ, że w Twoim sformułowaniu jest zasadnicza różnica z "klasyką", np. zbiory naturalnych i parzystych - w tym klasycznym przypadku bezpośrednia bijekcja obu zbiorów (N i P) jest możliwa i faktycznie moce obu zbiorów będą równe. "Dla zerowego cyklu skrzata 2 pudełko jest cały czas puste." Czy na pewno? Po pierwsze w moich warunkach nie było, że każdy "jakiś czas" musi być równy 0, jeśli którykolwiek będzie 0, a po drugie: w jednym "jakimś czasie" może wyjąć tylko jedną N'kę, a że 0+0=0, to wychodziłoby na to, że warunek "tylko jedna" zostanie złamany, jeśli chociaż raz dt=0. Cykl ujemny: podobnie jak w zerowym, raz może być t+, innym razem t-... Uff, bo grozi zapętlenie
  16. Nie zgadzam się z tym Przy takim sformułowaniu warunków zadania (1), jakie to sformułowanie było, nie zrobisz bijekcji, co jest warunkiem równości mocy zbiorów. Co do (2): dołożę jeszcze coś... w warunkach podałeś: "Drugi co jakiś czas (wyjmuje)". Zatem ten "jakiś czas" może też być równy 0 lub nieskończoność, a że to matematyka, a nie fizyka, możemy założyć też czas ujemny I co w takich przypadkach?
  17. He, he... ale fajna zabawa skrzatowo-nieskończonościowa mnie minęła (awaria sieci). Spróbuję się jednak podłączyć, jeśli pozwolicie: Skrzaty 1: chyba najwygodniej połączyć oba zbiory nieskończone w jeden (włożone i wyjęte) i podzielić ten zbiór nożykiem czasowym na nieskończoną liczbę skończonych podzbiorów (10 włożonych, 1 wyjęta), co spowoduje, że nie musi nas obchodzić, czy zbiór nadrzędny jest skończony, czy nieskończony, bo wynik po odejmowaniu w podzbiorach zawsze będzie taki sam: (10-1)*ilośćpodzbiorów. Skrzaty 2: zadanie jest nierozwiązywalne w sposób ścisły, bo założenia zawierają sprzeczność: "skończoną nieskończoność", a w zadaniu nie ma skończonej granicy. A tak w ogóle, to zabawa z nieskończonościami może być trochę ryzykowna... wiadomo gdzie skończył Cantor. @ Afordancja Lot do końca przyszłości? Ciekawe pytanie... odpowiedź mogą znać fotony. Ale... czy STW zawsze będzie prawdziwa? Czy wymiarowość czasoprzestrzeni np. za 10^57 lat (hmm... lat?) będzie taka jak teraz? Itp., itd. Cała przyszłość stworzona w momencie "big .eb"? Być może jako superpozycja wszystkich możliwych stanów wszechświata... Ale podejrzewam, że coś jeszcze ciekawszego @ Astroboy Strzelam =======> spiralne prądy wznoszące??? Ale... całkiem niedawno widziałem chmury zasuwające na różnych wysokościach praktycznie prostopadle do siebie.
  18. Sorki Afordancja, że dopiero teraz się odzywam, ale miałem awarię sieci. Nie ma jakiejś powszechnie przyjętej interpretacji zjawisk kwantowych. Mechanika kwantowa (QM), to matematyka + eksperymenty. I w zasadzie na tym kończy się fizyka - interpretacje tego, co kryje się pod matematycznymi wzorami, są trochę poza fizyką, ale oczywiście fizycy to też ludzie i od powstania QM próbują na ludzki język przetłumaczyć mniej czy bardziej paskudnie wyglądające równania. Tych interpretacji jest mnóstwo. W tej chwili, stosując "sumowanie po interpretacjach" (wybacz kradzież Mistrzu ), wygląda to (dla mnie jako obserwatora) mniej więcej tak: - wszelkie warianty (1), czyli ukrytych parametrów, można odrzucić jako bardzo mało prawdopodobne - te znane są sprzeczne z doświadczeniami, a na nieznane nałożone są bardzo silne ograniczenia; - (2) i (3) najlepiej połączyć... istotna jest interakcja między cząstką a "czymś tam" (np. aparaturą badawczą, często wystarczy zwykły filtr polaryzacyjny), co wymusza ujednoznacznienie stanu kwantowego. W przypadku splątania jedna cząstka decyduje za wszystkie z nią splątane. Moje wyobrażenie jest mniej więcej takie (podkreślam, że moje, a nie zobiektywizowane): swobodna cząstka to zbiór wszystkich dostępnych dla niej możliwości (stanów kwantowych) silnie rozmyty w przestrzeni (być może nie tylko w wymiarach przez nas obserwowanych). W momencie interakcji realizuje się jeden z możliwych wariantów, przy czym który to będzie, "nie wie" ani cząstka, ani "wymuszacz", w związku z tym pytanie "dlaczego akurat ten" nie ma sensu, jedyną odpowiedzą może być "abo akurat ten" Stan kwantowy "wymuszacza" jest zwykle określony, czyli decydentem, całkowicie nieświadomym swojej decyzji (decyzja jest tylko prawdopodobieństwem), jest w rzeczywistości cząstka. W przypadku splątania cząstka decyduje za wszystkie z nią splątane niszcząc tym splątanie grupowe. W moim wyobrażeniu cząstki splątane tworzą de facto jedną nową cząstkę, która w znanej nam przestrzeni może "rozciągnąć się" na dowolną odległość (dla nas, bo dla tej cząstki odległość pomiędzy jej składnikami jest równa 0). W momencie rozpadu splątania ten zerowy (dla nich) wymiar znika, a cząstki przyjmują stany kwantowe odpowiednio do ujawnionego stanu pierwszej. Cząstki splątane, uwolnione od splątania mogą być badane w dowolnym czasie po rozpadzie splątania i zawsze pokażą stan kwantowy skoordynowany z pierwszą (np. przeciwny). Co do "Samo bycie w stanie między 0..1 (umownie) z jakimś tam prawdopodobieństwem, nie jest problematyczne jeśli chodzi o intuicje": może wcześniej niejasno to napisałem - cząstka jest (jak się przyjmuje) w stanie będącym sumą wszystkich dostępnych dla niej możliwości (superpozycja, kot jednocześnie żywy i martwy), natomiast prawdopodobieństwo dotyczy stanu, który zostanie ujawniony w interakcji (kot żywy albo martwy, w tym przypadku z prawdopodobieństwem 50/50%).
  19. To co opisujesz, to jeden z wariantów, najprostszy, teorii (raczej hipotez) zmienych ukrytych (lub ukrytych parametrów, jak kto woli), które powstały i ciągle powstają, żeby fizykę kwantową sprowadzić gdzieś w okolice fizyki klasycznej, łatwej do intuicyjnego przyjęcia. W fizyce klasycznej stany (właściwości) obiektu mają jednoznacznie ustalone wartości - 0 (nie ma) lub 1 (jest). Młotek jednoznacznie w danym miejscu jest, albo jednoznacznie go nie ma. Jego twardość jest jednoznacznie ustalona. Gwóźdź też jednoznacznie jest, albo równie jednoznacznie go nie ma. Jednoznacznie wiemy, że jeśli z jednoznacznie ustaloną siłą i w jednoznacznie ustalonym kierunku pieprzniemy tym młotkiem w gwóźdź, to gwóźdź wbije się w to, w co ma się wbić na jednoznacznie ustaloną głębokość. W fizyce kwantowej tej jednoznaczności (0,1) nie ma. Młotek w danym miejscu jest tylko z jakimś prawdopodobieństwem pomiędzy 0 a 1, podobnie gwóźdź. Też twardość młotka w danym zdarzeniu zawiera się w przedziale 0-1, a co będzie jak młotkiem pieprzniemy w równie niejednoznaczny gwóźdź, okaże się dopiero, kiedy nim pieprzniemy, wcześniej można tylko liczyć prawdopodobieństwa. Co więcej, w fizyce kwantowej nie wiemy czym jest ten młotek i czym jest ten gwóźdź.* Mamy tylko bardzo abstrakcyjny matematyczny opis możliwych oddziaływań pomiędzy młotkami a gwoździami. To tak w maksymalnym uproszczeniu. Fizyka kwantowa łamie wyobrażenia o świecie zakodowane w ludzkich mózgach i kulturze w ciągu całej ewolucji. Kwantowy obraz świata nie był nigdy potrzebny do przetrwania jakimkolwiek organizmom, w tym ludziom. Dlatego tak trudno wyobrazić sobie to kwantowe "niewyobrażalne coś". Jednak z doświadczeń wynika, że "to coś" jest prawdziwe, że taki właśnie jest świat rzeczywisty, a nasz, codziennie doświadczany świat "niekwantowy", jest tylko szczególnym przypadkiem świata kwantowego, w którym "poprawki kwantowe" są zaniedbywalnie małe, i dlatego świat ten wydaje nam się jednoznaczny - zero-jedynkowy. Wyobrażalność czy intuicyjność jakiegoś modelu świata jest nieistotna. Nie ma podstaw do przyjęcia, że świat musi byc wyobrażalny i intuicyjny. No i nie jest - czy można sobie wyobrazić odległość miliarda lat świetlnych? wielkość galaktyki? I tak dalej. I Ty, i ja, jesteśmy obiektami kwantowymi... można nas opisać w kategoriach kwantowych - wyliczyć dla nas równanie Schroedingera, nieoznaczoność położenia/pędu, energii/czasu, itd., itp. Tyle że wprowadzone w ten sposób poprawki do klasycznego opisu naszego "bycia" będą zaniedbywalnie małe. Jednak komputer, na którym to piszę jest dowodem, że prawa kwantowe działają. Zwykła żarówka też świeci "kwantowo", i świetlówka też... Itd. Czyli nie warto się zbytnio przeciw tym kwantowym dziwactwom buntować, chociaż oczywiście sprawdzać je trzeba. Co do zmiennych ukrytych ("cząstki wiedzą, tylko my nie") - jak dotychczas żadna z hipotez zmiennych ukrytych, a było ich mnóstwo, się nie potwierdziła w doświadczeniach. Być może kiedyś powstanie taka, która się potwierdzi, chociaż bardzo mocno w to wątpię... i wcale bym tego nie chciał Już dawno przyjąłem kwantowy obraz świata za rzeczywisty (najbardziej prawdopodobny), i tym ciekawszy jest dla mnie ten nasz codziennie doświadczany świat (pozornie) "niekwantowy". Co ciekawe - "kwantowy obraz świata" bardzo pomaga nawet w przypadku spraw odległych od fizyki, ułatwia myślenie, rozbija zero-jedynkowe schematy, ale to trochę inny temat. Nie wiem, czy to co napisałem, będzie wystarczającą odpowiedzią na Twoje wątpliwości (dobrze, że je masz, bo bez wątpliwości... itd.). No a poza tym, jestem tylko obserwatorem, czyli w każdym przypadku mogę się mylić. * - w fizyce klasycznej na poziomie teorii jest podobnie, natomiast robiąc doświadczenie mamy jakiś jednoznacznie określony przedmiot; w fizyce kwantowej ta niewiedza jest zarówno na poziomie teorii, jak i doświadczenia ("foton" czy "elektron", to model, suma znanych nam właściwości czegoś, o czym nie wiemy, czym to coś jest).
  20. Może i można tak splątać, ale obawiam się, że ta zwyczajna wiązka cięła by masło tak samo niechętnie, jak i stal Równie dobrze możnaby splątać młotek z kartoflem i tym kartoflem próbować wbić gwóźdź... raczej jednak lepiej walić w gwoździe bezpośrednio młotkiem, no chyba że gwóźdź w masło ma być wbity Jak by to miało działać?
  21. Może być potrzebne 65+ I jeszcze jedno - pyzy mogą być w jakimś stopniu napowietrzone w czasie wyrabiania ciasta, a nabite mięsem praktycznie na pewno bedą miały sporo powietrza w środku. To też by miało wpływ... na wypływ
  22. To bardzo prawdopodobne, ale możliwa jest też inna przyczyna - rozkład skrobii. Można to sprawdzić, wystarczy pyzy ugotować w temp. ok. 80-90 C. Trochę dłużej potrwa, ale jadalne bedą i bardzo możliwe, że też pływające
  23. W tych sprawach chyba jedyne, co można zagwarantować, to brak gwarancji Chodziło mi o przewidywania teoretyczne co do możliwości stricte samorzutnego rozpadu splątania. Nie trafiłem na nic takiego i dlatego było pytanie. Na ogół sprawa stabilności jest jedną z podstawowych. W przypadku splątania mam wrażenie, że milcząco przyjęto, że splątanie jest z natury swojej trwałe do momentu destabilizacji przez czynnik zewnętrzny. A chyba tak wcale nie musi być.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...