Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37638
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Komisja Handlu Międzynarodowego Parlamentu Europejskiego zdecydowała, że ACTA nie zostanie skierowana do rozpatrzenia przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Decyzja dotycząca ACTA to decyzja polityczna i parlament powinien mieć pełną kontrolę nad wprowadzaniem tych przepisów - stwierdzili niektórzy członkowie komisji. Przeciwko skierowaniu ACTA do Trybunału było 21 głosujących, za 5, dwie osoby były nieobecne. ACTA nie cieszy się zbyt dużym poparciem w Parlamencie Europejskim. Szanse na przyjęcie tych przepisów nie są duże. Przeciwnicy ACTA nie chcieli kierowania ustawy do Trybunału, gdyż ten najprawdopodobniej orzekłby, że jego zapisy są zgodne z obowiązującym w UE prawem, co mogłoby przekonać część posłów do jej poparcia. Kolejna debata nad ACTA odbędzie się w dniach 25-26 kwietnia, a 29-30 maja Komisja Handlu będzie głosowała nad tymi przepisami. Cały Parlament Europejski zdecyduje o losie ACTA w czerwcu.
  2. Ziołowe preparaty z macierzanki tymianku mogą skuteczniej leczyć trądzik niż maści na receptę. Naukowcy z Leeds Metropolitan University badali wpływ nalewek z macierzanki tymianku, nagietka i balsamowca mirry na Gram-dodatnie bakterie Propionibacterium acnes. Brytyjczycy odkryli, że choć wszystkie nalewki były w stanie zabić bakterie po 5-minutowej ekspozycji, preparat z macierzanki tymianku był w tym najskuteczniejszy. Co więcej, okazało się, że miał silniejsze właściwości antybakteryjne niż standardowe stężenia nadtlenku benzoilu, substancji czynnej wielu maści przeciwtrądzikowych. Podczas przygotowywania nalewki materiał roślinny jest na kilka dni, a nawet tygodni zanurzany w alkoholu. Ten proces "wyciąga" aktywne składniki z rośliny. Choć macierzanka tymianek, nagietek i balsamowiec mirra są popularnymi ziołowymi alternatywami dla standardowych płynów antybakteryjnych do mycia, nasze studium jako pierwsze zademonstrowało, jak wpływają na bakterie odpowiedzialne za infekcję skóry i trądzik - podkreśla dr Margarita Gomez-Escalada. Naukowcy prowadzili badania na modelu in vitro. Wpływ nalewek porównywano z kontrolnym roztworem alkoholu. W ten sposób zespół z Leeds Metropolitan University wykazał, że nie chodzi o odkażające działanie samego alkoholu, na bazie którego przygotowano nalewki. W kolejnych etapach badań Brytyjczycy chcą zgłębić działanie nalewek na poziomie molekularnym. Jak zastrzega Gomez-Escalada, będą one prowadzone w warunkach bardziej przypominających środowisko skóry.
  3. Współzałożyciel Microsoftu Paul Allen padł ofiarą kradzieży tożsamości. Brandon Price, 30-letni dezerter, przekonał Citibank do wydania mu karty debetowej na nazwisko Allena i powiązanej z jego kontem. Price najpierw zadzwonił do banku i przekonał pracownika do zmiany adresu przypisanego do konta Allena oraz dodał do jego danych swój numer telefonu. Po kilku dniach zadzwonił ponownie z informacją, że gdzieś zapodział kartę debetową, ale nie chce zgłaszać jej jako ukradzionej. Następnego dnia na adres podany wcześniej otrzymał nową kartę. W ciągu kolejnych kilku dni wykonał jedną udaną transakcję i próbował dokonać kilku innych. W parę tygodni po oszustwie został zatrzymany. Nie wiadomo, w jaki sposób Price zdobył informacje potrzebne do zidentyfikowania się jako Allen. Obecnie przebywa w areszcie federalnym. Został oskarżony o defraudację i defraudację za pomocą sieci telekomunikacyjnej. Grozi mu do 30 lat więzienia.
  4. W rejonie amerykańskiej (północnej) części Zatoki Meksykańskiej umiera i choruje sporo delfinów butlonosych. Może to być wynikiem kontaktu z ropą naftową po wybuchu platformy wiertniczej Deepwater Horizon. Zatonęła ona 22 kwietnia 2010 r., a do eksplozji doszło 2 dni wcześniej. Później w ciągu 3 miesięcy do morza wypłynęło prawie milion metrów sześciennych ropy (ok. 250 mln galonów). Najbardziej ucierpiała zatoka Barataria, część Zatoki Meksykańskiej należąca do południowo-wschodniej Luizjany, dlatego latem 2011 r. naukowcy przeprowadzili badania porównawcze 32 delfinów właśnie z tej okolicy. U wielu z nich wykryto niedowagę, anemię, hipoglikemię i/lub objawy chorób wątroby i płuc. U prawie 50% zdiagnozowano nieprawidłowy poziom hormonów związanych z reakcją organizmu na stres, a także wpływających na metabolizm i działanie układu odpornościowego. Dotyczyło to zwłaszcza kortyzolu i aldosteronu - hormonów steroidowych wytwarzanych przez korę nadnerczy. "Z badań na innych zwierzętach wiemy, że niewydolność kory nadnerczy może prowadzić do różnych problemów zdrowotnych: niedocukrzenia, utraty wagi, niskiego ciśnienia krwi, a ostatecznie do niewydolności nerek i serca oraz śmierci. Byliśmy więc zmartwieni, że wiele delfinów z zatoki Barataria jest w tak kiepskim stanie, że prawdopodobnie nie przeżyje" - ujawnia Lori Schwacke z Amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Meteorologicznej (ang. National Oceanic and Atmospheric Administration, NOAA). Złe przeczucia naukowców się potwierdziły, ponieważ w styczniu 2012 r. znaleziono ciało jednego z badanych ssaków. Zaobserwowano też inne niepokojące zjawisko. O ile NOAA szacuje, że średnio ofiarą osiadania na plaży (ang. stranding) pada rocznie ok. 74 delfinów, o tyle od lutego 2010 r. w amerykańskiej części Zatoki Meksykańskiej przydarzyło się to 675 osobnikom. Większość delfinów zmarła. Przeżyły 33, a 7 z nich przetransportowano do ośrodków rehabilitacyjnych. Zgodnie z zapisami amerykańskiego Aktu o Ochronie Ssaków Morskich z 1972 r., zadeklarowano, że od lutego 2010 do teraz na terenie północnej Zatoki Meksykańskiej ma miejsce Incydent Niezwykłej Śmiertelności (ang. Unusual Mortality Event, UME). Z danych opublikowanych na witrynie NOAA wynika, że między 1 lutego 2010 a 29 kwietnia tego samego roku (przed fazą reakcji na wyciek ropy) na plaży osiadło 114 waleni: wielorybów i delfinów. W okresie od 30 kwietnia 2010 do 2 listopada 2010 (w początkowej fazie reakcji na wyciek) na brzegu znaleziono 122 martwe lub jeszcze żywe walenie. Od 3 listopada 2010 do 18 marca 2012 r. stranding odnotowano u 457 waleni. Badając niepokojące zjawisko, akademicy próbowali sprawdzić, czy za UME nie odpowiadają np. bakterie z rodzaju Brucella. Do 25 marca br. obecność Gram-ujemnych bakterii potwierdzono (lub podejrzewano) u 11 z 43 badanych pod tym kątem uwięzionych na plaży delfinów. Wszystko zaczęło się od 5 osobników z Luizjany, u których stwierdzono zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych lub zapalenie płuc. Patolodzy zakontraktowani przez NOAA powiedzieli, że nie wiedzą, czy wyciek ropy odgrywa jakąś rolę w zgonach wywołanych brucelozą oraz innych przypadkach osiadania na plażach. Wg nich, ekspozycja na ropę może jednak zmniejszać zdolność zwierząt do zwalczania chorób. Nigdzie indziej na świecie nie odnotowano bowiem podobnego strandingu powiązanego z bakteriami z rodzaju Brucella, mimo że są one często wykrywane u delfinów i pozostałych ssaków morskich. NOAA wskazuje kilka dróg, za pośrednictwem których ropa byłaby w stanie dostać się do organizmu delfinów. Po pierwsze, w grę wchodzi wdychanie oparów na powierzchni wody. Po drugie, ssaki mogą zjadać skażone ryby albo połykać przy okazji żerowania ropę z osadów czy wody. Po trzecie, nie da się wykluczyć wchłaniania przez skórę.
  5. Z najnowszych danych RIAA wynika, że serwisy muzyczne działające na zasadzie subskrypcji pozwalającej na odsłuchiwanie utworów zaczynają zdobywać rynek. Obroty takich witryn jak Spotify, Rhapsody i wielu mniejszych wzrosły w ciągu ostatniego roku o 13,5%, a liczba ich klientów zwiększyła się o 18%. W roku 2010 obroty tego typu serwisów wynosiły 212 milionów dolarów, a w 2011 - 241 milionów. Liczba zapisanych osób wzrosła z 1,5 do 1,8 miliona. Jeszcze niedawno serwisy takie krytykowali przedstawiciele niektórych znanych kapel. Wolą oni bowiem sprzedawać swoje utwory za pośrednictwem Apple’a czy Amazona i twierdzą, że model subskrypcyjny nie przyciągnie klientów, a samym artystom oferuje zbyt małe zarobki. Przedstawiciele Spotify i Rhapsody odpowiedzieli, że potrzeba czasu, by klienci przekonali się do oferowanego przez nich modelu. Z raportu RIAA dowiadujemy się także, że po raz pierwszy od 2004 roku zanotowano wzrost dochodów na rynku muzycznym. Był on co prawda niewielki i wyniósł zaledwie 0,2%, ale może to wskazywać, że piractwo powoli traci na atrakcyjności, a różne modele sprzedaży muzyki online zdobywają popularność. RIAA ujawnia, że pomiędzy 2010 a 2011 rokiem liczba płatnych pobrań pojedynczych plików zwiększyła się o 10,9%, a ich wartość wzrosła o 13,3%. Pobrania albumów wzrosły o 22,1%, a wartość o 25,1%. Średnio, uwzględniając poważne spadki sprzedaży plików muzycznych w innych formatach i innymi kanałami, klienci kupili o 11,3% więcej plików, a ich wartość zwiększyła się o 17,3%. Odpowiada to mniej więcej temu, co możemy obserwować na rynku usług subskrypcyjnych. Wydaje się zatem, że przewidywanie upadku tego typu oferty jest co najmniej przedwczesne.
  6. Ludzkie guzy nowotworowe, przeniesione na myszy laboratoryjne, zniknęły lub zostały znacznie zredukowane po zastosowaniu jednego przeciwciała - informuje Stanford University School of Medicine. Wspomniane przeciwciało maskuje wykorzystywaną przez komórki nowotworowe proteinę, której obecność powoduje, że nowotwór nie jest atakowany przez makrofagi i inne komórki układu odpornościowego. Naukowcy pracujący pod kierunkiem profesora Irvinga Weissmana wykazali, że ich sposób jest skuteczny w przypadku komórek nowotworowych piersi, jajników, okrężnicy, pęcherza moczowego, mózgu, wątroby i prostaty. To pierwsza tak szeroko działająca kuracja za pomocą przeciwciał. Wyniki uzyskane na zwierzętach są tak obiecujące, że uczeni chcą rozpocząć testy kliniczne na ludziach w ciągu dwóch najbliższych lat. Blokowanie tego sygnału ‚nie zjadaj mnie’ zatrzymuje u myszy wzrost niemal każdego rodzaju ludzkiego nowotworu, który testowaliśmy. Metoda jest przy tym minimalnie toksyczna. To pokazuje, że proteina CD47 jest obiecującym celem badań mających na celu zwalczenie ludzkich nowotworów - stwierdził profesor Weissman. Nowa metoda nie tylko blokuje rozrost guza, ale również znacząco zmniejsza jego zdolność do przerzutów. Wyniki badań zostały opublikowane w online’owym wydaniu PNAS, a współautorami artykułu są doktorzy Stephen Willingham i Jens-Peter Volkmer. Już wcześniej grupa Weissmana wykazała, że proteina CD47 jest normalnie obecna na powierzchni komórek macierzystych krążących w krwi. Służy im ona do ochrony przed systemem odpornościowym organizmu, sygnalizując, iż komórek nie należy atakować. Jeśli nawet makrofagi przez pomyłkę pochwycą taką komórkę, to po stwierdzeniu obecności CD47 natychmiast ją uwalniają. Weissman i jego koledzy wykazali też, że niektóre typy nowotworów, szczególnie nowotwory krwi jak białaczka i chłoniaki, stosują tę samą strategię do ochrony przed układem odpornościowym. Potrafią doprowadzić do ekspresji CD47 na swojej powierzchni. Już w 2010 roku zespół Weissmana zauważył, że zablokowanie CD47 za pomocą specjalnego przeciwciała oraz dodanie innego przeciwciała, które zachęca makrofagi do ataku, prowadzi do wyleczenia myszy z niektórych rodzajów ludzkich chłoniaków nieziarniczych. Dotychczas nie wiadomo było na ile metoda ta nadaje się do leczenia guzów litych. Na potrzeby swoich najnowszych badań Willingham i Volkmer poprosili kolegów z różnych specjalności o dostarczenie próbek różnych ludzkich guzów nowotworowych. Wykazali, że w niemal każdej ludzkiej komórce nowotworowej dochodzi do bardzo dużej ekspresji CD47, jest ona średnio trzykrotnie większa niż w komórkach nienowotworowych. Ponadto udowodnili, że osoby chorujące na nowotwory z wyższą ekspresją CD47 żyją krócej, niż osoby, u których ekspresja tej proteiny jest niższa. Uczeni zaimplementowali następnie ludzkie nowotwory myszom laboratoryjnym. Gdy już komórki dobrze „zadomowiły się“ w organizmach zwierząt, myszy zaczęto leczyć przeciwciałem CD47. Po kilku tygodniach terapii większość guzów zmniejszyła się, a w niektórych przypadkach doszło do ich całkowitego zaniku. W jednym przypadku doszło do wyleczenia pięciu myszy z ludzkiego nowotworu piersi. Po zniknięciu guza leczenie przerwano, a zwierzęta były monitorowane przez 4 miesiące. Nie stwierdzono nawrotu choroby. To pokazuje, że przeciwciała skierowane przeciwko CD47 mogą w znacznym stopniu powstrzymać rozwój ludzkich guzów litych poprzez blokowanie wysyłania do przez CD47 sygnału ‚nie zjadaj mnie’ do makrofagów - stwierdzają autorzy. Gdy guz był wysoce agresywny przeciwciała również były w stanie zablokować metastazę. To jasno pokazuje, że nowotwór aby przetrwać musi znaleźć sposób na uniknięcie odpowiedzi odpornościowej nieswoistej organizmu - zauważa profesor Weissman. Niestety, wspomniany sposób zwalczania nowotworów nie działał u wszystkich osobników. Musimy dowiedzieć się więcej o związkach pomiędzy makrofagami i komórkami nowotworowymi oraz nauczyć się, jak przyciągać więcej makrofagów - stwierdził uczony. Niewykluczone, że lepsze efekty dałoby albo wcześniejsze zmniejszenie guza metodami chirurgicznymi lub radioterapią, albo zastosowanie dodatkowych przeciwciał, zachęcających makrofagi i inne komórki do zabicia nowotworu.
  7. Prof. Srinivas Janaswamy z Purdue University znalazł sposób na enkapsulację nutriceutyków w macierzy z węglowodanów, tak by po dodaniu do pokarmów nie ulegały degradacji pod wpływem światła, temperatury czy tlenu (Food & Function). Istnieje wiele metod dodawania suplementów do pokarmów, ale cechą wspólną tych związków jest niestabilność wynikająca z braku sztywnej struktury. Amerykanin opracował metodę bazującą na krystalicznopodobnych włóknach, które osłaniają np. witaminy, leki czy hormony przed wpływami zewnętrznymi. Do enkapsulacji kurkuminy Janaswamy wykorzystał jota-karagen. Ponieważ jota-karagen jest amorficzny, łatwo go było rozciągnąć, uzyskując włókna. Jako sieć włókien jota-karagen zachowywał stabilną postać podwójnej helisy. W małych kieszonkach między łańcuchami znajdowały się cząsteczki wody. Naukowiec zastąpił je cząsteczkami kurkuminy. Teraz profesor musi popracować nad kilkoma problemami, przede wszystkim czasem uwalniania zapieczętowanych związków po spożyciu. Obecnie wynosi on ok. 30 min, a warto byłoby dojść do 3 godzin, by upewnić się, że likopen czy resweratrol dotrą do jelit, gdzie zostaną właściwie wchłonięte, a nie strawione na wcześniejszych odcinkach przewodu pokarmowego.
  8. Dziury typu zero-day stały się bardzo poszukiwanym towarem. Osiągnęły one takie ceny, że kwoty oferowane przez producentów oprogramowania zupełnie nie odpowiadają ich rzeczywistej wartości. Google płaci 3177,70 USD za luki w Chrome. Z kolei założone przez HP Zero Day Initiative oferuje nawet 10 000 dolarów za wyjątkowo groźne dziury. To jednak śmiesznie małe pieniądze, w porównaniu z tymi, które oferuje mieszkający w Bangkoku haker o pseudonimie Grugq. Osoby, które znają jego lub podobnych mu pośredników, mogą liczyć na bardzo duży zarobek od klientów Grugqa. Mężczyzna jest tylko pośrednikiem, przekazującym pieniądze pomiędzy odkrywcą dziury, a kupcem. Sam zatrzymuje dla siebie prowizję w wysokości 15%. I nieźle na tym zarabia. Najwyżej wyceniane są dziury w iOS. Ostatnio Grugq uczestniczył w transakcji o wartości 250 000 dolarów. Myślę, że cena była zbyt niska. Klient był aż za bardzo zadowolony - mówi Grugq reporterom Forbesa. Z podanych przez niego informacji wynika, że najniższą cenę, od 5 do 30 tysięcy USD, osiągają luki w Adobe Readerze. Wyżej wyceniane są dziury w Mac OS X (20-50 tysięcy USD), a następnie w Androidzie (30-60 tysięcy dolarów). Za luki we wtyczkach Flash i Java dla przeglądarek można otrzymać 40-100 tysięcy USD. Dziury w Wordzie kosztują 50-100 tysięcy, a w Windows 60-120 tysięcy dolarów. Drożej można sprzedać luki w Firefoksie i Safari (60-150 tysięcy) oraz IE i Chrome (80-200 tysięcy). Wszelkie rekordy biją dziury w iOS, osiągające cenę od 100 do 250 tysięcy dolarów. Najwyższe ceny osiąga się za najbardziej niebezpieczne dziury, występujące w najnowszych wersjach oprogramowania, przy sprzedaży ich na wyłączność oraz bez informowania producenta oprogramowania o luce. O cenie dziury decyduje też popularność oprogramowania oraz łatwość przeprowadzenia ataku. Z jednej więc strony dziury dla Mac OS X są tańsze od dziur dla Windows, gdyż system Apple’a jest znacznie mniej popularny, z drugiej luki na iOS-a są wyceniane wyżej niż na Androida, ponieważ iOS-a znacznie trudniej jest złamać. Grugq zdradził też, kto kupuje dziury. Mówi, że jego głównymi klientami są... zachodnie rządy, przede wszystkim rząd USA. Robi tak nie tylko z przyczyn etycznych, ale również finansowych. Sprzedaż dziury rosyjskiej mafii oznacza, że bardzo szybko zostanie ona odkryta. Oni płaca niewiele - mówi Grugq, dodając, że nie ma kontaktów z rosyjskim rządem. Rosja jest przesiąknięta kryminalistami. Wykorzystują dziury w najbardziej prosty i brutalny sposób, ponadto oszukują się nawzajem - dodaje. Mężczyzna nie sprzedaje też dziur Chińczykom, gdyż rząd w Pekinie ma wielu hakerów, którzy bardzo tanio sprzedają mu informacje o lukach. Z kolei na Bliskim Wschodzie i w innych regionach Azji nie ma nikogo, kto zapłaciłby tyle, co zachodnie rządy. Aż 80% transakcji dokonuje z rządem USA, chociaż niektórzy z pracujących dlań ludzi zastrzegają, że dziury można sprzedać tylko rządom państw europejskich. Grugq zdradza, że działa na hakerskiej scenie od ponad 10 lat i spotkał przedstawicieli wielu różnych amerykańskich agend rządowych. Wie, jakie mają wymagania i czego oczekują od kupowanego towaru. „Po prostu sprzedaję komercyjne oprogramowanie. Musi być dobrze napisane, musi być załączona dokumentacja. Jedyna różnica między mną a sprzedawcami innego komercyjnego oprogramowania jest taka, że ja sprzedaję tylko jedną licencję i wszyscy mówią, że jestem zły“. Ostrym krytykiem takich praktyk jest Chris Soghoian z Open Society Foundations, który twierdzi, że ludzie tacy jak Grugq to „współcześni handlarze śmiercią“. Gdy jedna z tych dziur, sprzedana rządowi, trafi do rąk cyberprzestępców, którzy uderzą w krytyczną infrastrukturę USA, gówno rozpryśnie się na wentylatorze - mówi. Jego zdaniem specjaliści ds. bezpieczeństwa nie powinni współpracować z takimi pośrednikami. Grugq odpowiada: Chińczycy szpiegują na masową skalę. Soghoian chce zakazać sprzedaży oprogramowania - o, przepraszam - dziur, amerykańskim i europejskim sojusznikom? Jedynym efektem takiego postępowania będzie zwiększenie się przewagi Chin, a Zachód pozostanie w tyle. Rynek dziur rozwija się bardzo dynamicznie i działa na nim wiele firm. Większość kupujących wykorzystuje luki w celu szpiegowania innych. Ostatnio jednak firma Netragard sprzedała za 125 000 dolarów informację o dziurze pewnemu przedsiębiorstwu, które chce jej użyć podczas działań marketingowych. Adriel Desautels z Netregard zdradził, że jeszcze kilka lat temu do jego firmy zgłaszało się miesięcznie 4-6 odkrywców dziur typu zero-day. Teraz w każdym miesiącu otrzymuje 12-14 ofert pośrednictwa w sprzedaży luk.
  9. Amerykańska firma biotechnologiczna Amgen opracowała specyfik, którego jedna dawka wystarczy, by na miesiąc obniżyć poziom cholesterolu o 66 procent. Na razie zakończono pierwszą wczesną fazę badań klinicznych. Jej celem było stwierdzenie, czy AMG 145 jest bezpieczny. W testach wzięło udział 51 pacjentów. Część z nich otrzymywała jeden, a część dwa zastrzyki miesięcznie. Zauważono, że u osób, które brały wysokie dawki statyn i którym podawano dwie dawki AMG 145 w miesiącu, w ciągu ośmiu tygodni od rozpoczęcia kuracji nowym lekiem poziom cholesterolu LDL spadł średnio o 63%. Z kolei u osób, które przyjmowały małe dawki statyn i podawano im AMG 145 raz w miesiącu, poziom LDL zmniejszył się średnio o 66% w ciągu dwóch miesięcy. Podczas badań klinicznych nie zanotowano przypadków śmierci ani zdarzeń niepożądanych. AMG 145 to ludzkie przeciwciała monoklonalne, które obniża poziom PCSK9. To proteina zmniejszająca zdolność nerek do usuwania LDL z krwi. Po udanej fazie 1. Amgen ma zamiar przejść do drugiej fazy badań klinicznych. Weźmie w niej udział więcej pacjentów, którzy mają tak wysoki poziom LDL, iż nie pomagają im obecnie stosowane leki. Celem 2. fazy jest lepsze zrozumienie działania nowego leku i skutków, jakie niesie ze sobą inhibicja PCSK9. Pierwsze wyniki badań 2. fazy powinny być znane jeszcze w bieżącym roku.
  10. Pacjenci z ciężkim zaburzeniem depresyjnym są często leczeni wieloma lekami, ponieważ trudno znaleźć taki, który działałby na konkretną osobę, poza tym choroba nawraca. Nowe studium naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles sugeruje, że na reakcję mózgu na kolejny antydepresant wpływa pamięć poprzedniego preparatu (European Neuropsychopharmacology). Co ciekawe, przyglądając się wpływowi śladów po wcześniejszym leczeniu, Amerykanie posłużyli się placebo. Zespół Aimee Hunter wykazał, że placebo, które wygląda jak prawdziwa tabletka leku psychotropowego, może przekonać mózg, by zaczął reagować tak samo jak na prawdziwy antydepresant. Za pomocą EEG akademicy obserwowali zmiany w działaniu mózgu 89 osób z depresją. W ciągu 8-tygodniowej terapii ochotnikom podawano lek albo placebo. Na końcu osobno analizowano przypadki ludzi, którzy kiedyś brali antydepresanty oraz podgrup leczonych po raz pierwszy. Hunter i inni skupili się na korze przedczołowej, a więc obszarze biorącym udział w planowaniu złożonych poznawczo zachowań, wyrażaniu osobowości czy podejmowaniu decyzji. Lek psychotropowy, bez względu na to, czy podawano go komuś, kto przeszedł już farmakoterapię, czy nie, powodował lekki spadek aktywności kory przedczołowej. Amerykanie podkreślają, że to niekoniecznie złe zjawisko, ponieważ przy depresji nadmierna aktywność może być równie szkodliwa, co aktywność zbyt mała. W przypadku placebo pojawiły się uderzające różnice, które zależały od wcześniejszych losów pacjentów. U osób, których nigdy nie leczono antydepresantami, dochodziło do znacznego wzrostu aktywności kory przedczołowej, natomiast u chorych kolejny raz zażywających jakiś preparat następowało lekkie zmniejszenie aktywności tego obszaru. Zmian tych nie dało się odróżnić od zmian powodowanych przez prawdziwy lek. Reakcja mózgu na placebo wydaje się zależeć od tego, co działo się wcześniej - czy mózg zapoznał się kiedyś z działaniem antydepresantów, czy nie. Wg Hunter, wygląda to na przykład warunkowania klasycznego. Uprzednia ekspozycja na lek wyzwalała określoną reakcję kory przedczołowej i później, gdy pojawiły się skojarzone z tym wskazówki (kontakt z lekarzem, pigułka o podobnym wyglądzie itp.), wystarczyło to do wywołania identycznej reakcji. Lek oddziałuje na procesy fizjologiczne, ale niezależnie od tego pojawiają się efekty związane z wpływem wskazówek środowiskowych i uczeniem skojarzeniowym.
  11. Ludzie, którzy regularnie (kilka razy w tygodniu) jedzą czekoladę, są szczuplejsi od osób, które jedzą ją od czasu do czasu. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego analizowali przypadki 1018 kobiet i mężczyzn w wieku od 20 do 85 lat, którzy nie chorowali ani na cukrzycę, ani na zaburzenia sercowo-naczyniowe. Amerykanie wspominają, że wcześniejsze badania wykazały, że spożycie czekolady wpływa korzystnie na ciśnienie krwi, wrażliwość na insulinę oraz poziom cholesterolu (a więc kryteria rozpoznania zespołu metabolicznego). Dzieje się dzięki występującym w wynalazku Azteków przeciwutleniającym katechinom. Zespół dr Beatrice Golomb dywagował, że skoro czekolada wpływa korzystnie na 3 wymienione wcześniej kryteria zespołu metabolicznego, może w podobny sposób oddziaływać na kolejne - wskaźnik masy ciała (BMI). W ten sposób plusy częstego spożycia czekolady rozciągałyby się także na ograniczone odkładanie tłuszczu, które pozwalałoby zrównoważyć dodatkowe kalorie. Związek między umiarkowanie częstą konsumpcją czekolady a niższym BMI utrzymywał się nawet po uwzględnieniu różnych dodatkowych czynników, np. stopnia aktywności fizycznej. Osoby uwzględnione w studium jadły czekoladę średnio 2 razy w tygodniu i gimnastykowały się 3,6 razy w tygodniu. Ochotnicy, którzy sięgali po słodką przekąskę częściej, niż sugerowałaby to wyliczona dla ich grupy średnia, mieli niższy wskaźnik masy ciała (mimo że wcale nie ruszali się więcej). Ponieważ sami autorzy artykułu opublikowanego na łamach Archives of Internal Medicine twierdzą, że uzyskane wyniki są intrygujące, planowane są dalsze randomizowane testy kliniczne. Miałyby one pozwolić na zgłębienie metabolicznych sekretów wynalazku Azteków. Nasze wyniki pozostają w zgodzie z sugestiami wypływającymi z innych badań, że w kontekście ostatecznego wpływu na wagę ważna jest nie tylko liczba kalorii, ale i to, skąd pochodzą - podkreśla Golomb. Należy jednak pamiętać, że choć akademicy wykazali, że czekolada, zwłaszcza gorzka, jest korzystna dla zdrowia, z niczym nie można przesadzać i w zbilansowanej diecie nie powinno zabraknąć np. warzyw i owoców.
  12. Załoga Międzynarodowej Stacji Kosmicznej prewencyjnie wsiadła do kapsuł ratunkowych Sojuz, gdy w piątek (23 marca) okazało się, że pobliżu ISS przeleci odłamek starej rosyjskiej rakiety. Było za późno na zmianę pozycji Stacji i choć NASA twierdziła, że do kolizji nie powinno dojść, postanowiono chuchać na zimne. Rosyjsko-amerykańsko-holenderska załoga ISS wsiadła na polecenie kontroli naziemnej do 2 kapsuł ratunkowych. W sobotę o 2:38 średniego czasu Greenwich (GMT) pozwolono jej na powrót do codziennych zajęć. Jak poinformowała rosyjska agencja kosmiczna Roskosmos, odłamek minął Międzynarodową Stację Kosmiczną w odległości aż 23 km. To trzeci raz w 12-letniej historii Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, gdy wprowadzono alert związany z możliwym zderzeniem. W czerwcu zeszłego roku szybko poruszający się kosmiczny śmieć minął okrążające Ziemię laboratorium w odległości zaledwie 335 m. NASA przyznaje, że śledzi ok. 22 tys. śmieci kosmicznych. To, co pozostało w przestrzeni kosmicznej po ludzkich działaniach, ma bardzo różną wielkość: od obiektów o średnicy mniejszej niż centymetr po kawałki rakiet, satelitów oraz zbiorników na paliwo. Przemieszczają się one z prędkością kilku kilometrów na sekundę i mogą uszkodzić zarówno ISS, jak i działające satelity. Pojedynczym zdarzeniem, w którym wygenerowało się najwięcej odłamków, było zniszczenie w 2007 r. przez Chiny satelity za pomocą rakiety balistycznej. Szacuje się, że powstały wtedy 3 tys. możliwych do śledzenia obiektów oraz ok. 150 tys. drobniejszych cząstek. Dwa lata później doszło do zderzenia rosyjskich i amerykańskich satelitów, co także w znacznym stopniu zanieczyściło okolice naszej planety.
  13. Dzięki podglądaniu natury naukowcom udało się opisać materiał, który charakteryzuje się tak dobrą pływalnością, iż jest w stanie unieść na wodzie przedmiot 1000-krotnie cięższy od siebie samego. Podczas 243. Narodowego Spotkania i Wystawy Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego odbyło się sympozjum na temat biomimetyki. Uczestnicy opisywali swoje badania, w których naśladują dzieła Matki Natury. Doktor Olli Ikkala z Uniwersytetu Technicznego w Helsinkach mówiło o materiale wykonanym z aerożelu stworzonego z nanowłókien celulozy. Tradycyjnie celuloza wykorzystywana jest do produkcji papieru i tekstyliów. Nowoczesna technologia pozwala jednak na przetwarzanie celulozy w nanocelulozę, co otwiera nowe pola zastosowań dla tego materiału. Nanoceluloza zawiera włókienka o średnicy 50 000 razy mniejszej niż kropka na końcu tego zdania. Ikkala zauważa, że celuloza to najobficiej występujący polimer na Ziemi. Jest materiałem odnawialnym, a dzięki rozwojowi nauki może go używać na wiele różnych sposobów. Uczony nie wyklucza, że z celulozy można będzie tworzyć materiały o właściwościach podobnych do metali. Ludzkość wiele by zyskała przestawiając się na materiały, których wyprodukowanie nie wymaga użycia ropy naftowej. Wykorzystanie celulozy z drzew nie wpływa na ceny żywności, jak to ma miejsce w przypadku celulozy z kukurydzy i innych zbóż - stwierdza Ikkala. Opracowany przez Ikkalę i jego zespół celulozowy aerożel nie tylko charakteryzuje się świetną pływalnością. Jest też niezwykle lekki i może absorbować olbrzymie ilości substancji oleistych, pozwalając na stworzenie systemów do oczyszczania wody np. po wyciekach ropy naftowej. Taki materiał mógłby unosić się na powierzchni absorbując ropę, a następnie jego kawałki byłyby zbierane.
  14. Silne aromaty powodują, że ludzie jedzą mniejsze kęsy potrawy. Autorzy badania, które ukazało się w piśmie Flavour, sugerują, że zapachy będzie można wykorzystać do kontroli wielkości porcji. Zapachowe doświadczanie potrawy wiąże się z jej składnikami, teksturą, a także wielkością kęsów. Przy mniejszych uwalnia się mniej aromatu, co może wyjaśniać, czemu w zetknięciu z nielubianymi lub nieznanymi pokarmami większość osób delikatnie je podskubuje, unikając większych ugryzień. Aby stwierdzić, jak zapach wpływa na wielkość porcji, abstrahując od innych wrażeń związanych z jedzeniem, holenderski zespół opracował system, który podawał ochotnikom słodki sos (custard). W tym czasie bezpośrednio pod ich nosem rozpylano różne wonie. Okazało się, że im silniejsza woń, tym mniejsze kęsy. Naciskając guzik, nasi badani byli w stanie kontrolować, ile sosu im podawano - wyjaśnia dr Rene A. de Wijk. Być może, zgodnie ze spostrzeżeniem, że mniejsze kęsy oznaczają słabsze wrażenia zapachowe, istnieje działająca na poziomie podświadomości pętla sprzężenia zwrotnego. Za pośrednictwem wielkości kęsów reguluje ona natężenie doświadczeń zapachowych. Holendrzy stwierdzili, że manipulując wonią pokarmu, można zmniejszyć jego spożycie o 5-10% na kęs. Ponieważ przy drobniejszych ugryzieniach ludzie szybciej odczuwają sytość, łącząc silne aromaty z odpowiednią wielkością porcji, da się usprawnić proces odchudzania.
  15. California Lithium Battery (CLBattery) poinformowała o rozpoczęciu prac nad komercjalizacją pierwszych baterii wykorzystujących grafen. Urządzenie, którego prototyp powstał z Argonne National Laboratory jest trzykrotnie bardziej wytrzymałe, niż baterie o najdłuższym czasie użytkowania obecne na rynku. Tajemnica baterii z Argonne polega na wykorzystaniu anody z węglika krzemu, w miejsce tradycyjnej anody grafitowej używanej w katodach baterii litowo-jonowych. Węglik krzemu już wcześniej wykluczono z badań nad bateriami, gdyż był zbyt niestabilny. Specjaliści z Argonne odkryli, że w procesie zwanym grafityzacją można dodać grafen do anody, zwiększając dwukrotnie jej pojemność w porównaniu z anodą grafitową. Dzięki użyciu anody z węglika krzemu można albo obniżyć o kilkanaście procent wagę baterii, albo, zachowując wagę, zwiększyć jej pojemność. Grafenowe baterie nieprędko trafią do przedmiotów codziennego użytku. CLBattery pracuje bowiem nad urządzeniami, które znajdą zastosowanie w sieciach energetycznych. Niewykluczone jednak, że Argonne licencjonuje swoją technologię innym firmom, które będą produkowały baterie dla telefonów komórkowych czy laptopów.
  16. Nie od dzisiaj wiadomo, że wczesna ekspozycja dziecka na bakterie pomaga we wzmacnianiu odporności i chroni przed rozwinięciem się w przyszłości astmy i alergii. Dotychczas jednak nieznany był sposób nabywania odporności. Naukowcy opisali właśnie mechanizm, który u myszy zapobiega rozwojowi astmy i wrzodziejącego zapalenia jelita grubego. Badania, których wyniki opublikowano w Science, wykazały, że wczesne wystawienie na bakterie prowadzi do zmniejszenia liczby limfocytów iNKT (invariant natural killer T) w organizmie. Limfocyty te pomagają zwalczać infekcje, jednak mogą obrócić się także przeciwko organizmowi, powodując różne choroby, w tym astmę i zapalenia jelit. To kolejne potwierdzenie wieloletnich obserwacji, z których wynika, że w krajach rozwiniętych choroby autoimmunologiczne są bardziej rozpowszechnione niż w krajach rozwijających się. Jako gatunek nie jesteśmy wystawieni na działanie tych samych bakterii, z którymi mieliśmy do czynienia w przeszłości - mówi współautor badań Dennis Kasper z Harvard Medical School. Na potrzeby badań naukowcy wykorzystali dwie grupy myszy, z których jedna była całkowicie wolna od bakterii i chowano ją w sterylnym środowisku, a druga grupa została pozbawiona tylko niektórych bakterii i dorastała w standardowych warunkach laboratoryjnych. Okazało się, że u myszy bez bakterii występowało dużo iNKTw płucach, a choroby, które się rozwinęły, miały ostrzejszy przebieg niż w drugiej grupie. Odkryto również, że brak wystawienia na działanie patogenów w młodym wieku, nie może zostać skompensowany w wieku starszym. Próbując dokładnie opisać mechanizm uodparniania się naukowcy odkryli, że proteina sygnałowa CXCL16, powiązana z zapaleniem oraz iNKT charakteryzuje się wyższą ekspresją w tkankach odbytu i płuc u myszy pozbawionych bakterii i hodowanych w sterylnych warunkach. Zablokowanie jej ekspresji skutkowało zmniejszeniem ilości zapaleń oraz iNKT w organizmie. Zdaniem uczonych, dokładny mechanizm rozwoju astmy i zapaleń jelit u osób, które dorastały w sterylnych warunkach, wygląda następująco - bez wystawienia na działanie niektórych bakterii metylacja DNA prowadzi do zwiększonej ekspresji CXCL16, co w efekcie zwiększa liczbę iNKT oraz zapaleń. Prawodpodobnie organizmy te produkują jakieś specyficzne molekuły, które w ten sposób działają. Wydaje się, że jest coś, co w bardzo, bardzo młodym wieku odpowiednio reguluje cały system, ale nie wiemy, co to takiego - mówi Kasper. Co prawda nie wiadomo, czy u ludzi mechanizm ten działa identycznie, jednak badania poczynione na myszach potwierdzają to, co wiemy z epidemiologii. One potwierdzają teorię, że mikroorganizmy są bardzo ważne, a decydujące znaczenie ma wiek ekspozycji - mówi Erika Von Mutius, szefowa Wydziału Astmy i Alergii Szpitala Dziecięcego Uniwersytetu w Monachium.
  17. Kiedy słuchamy nudnej, pozbawionej wyraźniejszych akcentów opowieści, mózg uruchamia proces, który przeciwdziała zasypianiu. Pojawia się wewnętrzny głos, przerabiający czyjąś bezbarwną artykulację. Naukowcy z Instytutu Neuronauk i Psychologii Uniwersytetu w Glasgow odtwarzali ochotnikom monotonnie wypowiadane cytaty z mowy niezależnej. Okazało się, że mózg szybko przejmował inicjatywę i wykonywał zadanie nieudolnego mówcy. Można sądzić, że mózg nie tworzy własnej mowy, gdy słucha innej, już gotowej. Najwyraźniej jednak jest bardzo wybredny. Kiedy słyszy monotonnie wypowiadane cytaty z mowy niezależnej, które wg jego oczekiwań powinny być żywsze, generuje barwniejszą wersję oryginalnej wypowiedzi - opowiada dr Bo Yao. Podczas eksperymentu 18 osób słuchało nagrań z krótkimi opowieściami, w których pojawiały się cytaty mowy zależnej i niezależnej. Te ostatnie (np. Mary powiedziała podekscytowana: "Ostatni film o Sherlocku Holmesie był fantastyczny!") wypowiadano monotonnie lub ze swadą. Okazało się, że w przypadku niewielkiej zmienności prozodii mowy wzrastała aktywność wybiórczych głosowo obszarów mózgu. Zostały one odkryte przez jednego z autorów opisywanego studium, prof. Pascala Belina, i stanowią wrażliwą na ludzki głos część kory słuchowej. Oczekuje się, że cytaty z mowy niezależnej będą bardziej żywe i angażujące percepcyjnie niż cytaty z mowy zależnej, ponieważ częściej wiążą się one z naśladowaniem głosów, mimiki i gestów. Kiedy podczas cichego czytania do mózgu nie docierają rzeczywiste bodźce w postaci dźwięków mowy, wytwarza swój własny głos, by ożywić cytaty z czyichś wypowiedzi [...]. Teraz wydaje się, że postępuje identycznie, gdy słyszy monotonnie wypowiadane cytaty z mowy niezależnej - tłumaczy prof. Christoph Scheepers. Badanie pokazuje, że przetwarzanie ludzkiej mowy to aktywny proces, podczas którego by przewidzieć rzeczywiste dane wejściowe, mózg generuje modele wypowiedzi. Działając w ten sposób, optymalizuje przetwarzanie mowy, bo może reagować szybciej i bardziej adekwatnie. Przewidywania bazują prawdopodobnie na wcześniejszych doświadczeniach, gdzie mowa niezależna jest często skojarzona z sugestywnym oddawaniem czyichś słów, podczas gdy mowa zależna to relacjonowanie tego, co ktoś powiedział, w bardziej stałej i płaskiej tonacji - dodaje Yao. Kiedy pojawia się rozbieżność między oczekiwaniami mózgu a rzeczywistym wykonaniem, następuje swego rodzaju uzgadnianie wersji.
  18. Z okazji rozpoczętego właśnie European e-Skills 2012 Eurostat opublikował dane dotyczące umiejętności komputerowych wśród mieszkańców 27 krajów członkowskich UE. Polska wypada często poniżej średniej unijnej. W roku 2005 w całej UE średnio 4% studentów kończyło studia informatyczne, a w roku 2009 odsetek ten zmniejszył się do 3,4%. W Polsce absolwentów kierunków informatycznych było 3,8%, a pięć lat później - 3,2% ogólnej liczby studentów. W zestawieniu osób, które kiedykolwiek używały komputera średnia dla całej UE wynosi 78% dla grupy wiekowej 16-74 lata oraz 96% dla grupy 16-24 lata. W Polsce odsetek ten to - odpowiednio - 70 i 99 procent. Badano również konkretne umiejętności. Kopiowanie lub przenoszenie pliku lub folderu średnio dla UE wynosi 63% w grupie 16-74 lata i 89% w grupie 16-24 lata. W Polsce jest to 52% (16-74 lata) oraz 94% (16-24 lata). Podstawowych formuł matematycznych w arkuszu kalkulacyjnym używało średnio w UE 43% (16-74 lata) i 67% (16-24 lata) ludności. Dla naszego kraju odsetek ten wynosi 33% i 70%. Z kolei elektroniczną prezentację przygotowywało 31% mieszkańców UE, którzy mają pomiędzy 16-74 lata oraz 59% w grupie wiekowej 16-24 lata. W naszym kraju było to 16% (16-74 lata) oraz 47% (16-24 lata). Ostatnie pytanie dotyczyło programowania. Odsetek osób, które napisały w życiu program komputerowy wynosił dla UE 10% w grupie 16-74 lata oraz 20% w grupie 16-24 lata. Dane z Polski to 6% i 16%.
  19. Eksperci z Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej informują, że elektrownie atomowe mogą być idealnym źródłem produkcji wodoru. Obecnie większość wodoru pozyskuje się z naturalnego gazu i węgla, co skutkuje emisją do atmosfery dwutlenku węgla. Bardzo dobrą metodą produkcji wodoru jest elektroliza, podczas której przez wodę przepuszcza się prąd elektryczny rozbijający molekuły na tlen i wodór. Cały proces jest znacznie tańszy i bardziej efektywny gdy zamiast wody wykorzystamy parę wodną. Dlatego też, zdaniem ekspertów, idealnym miejscem do produkcji wodoru są elektrownie atomowe. Produkują one bowiem zarówno prąd jak i parę wodną. Mogą więc użyć taniej energii, którą dysponują poza szczytem i jej nadmiar wykorzystać do produkcji pary wodnej. Obecna generacja elektrowni produkuje parę o niskiej temperaturze. Jednak przyszłą generację można by zaprojektować pod kątem produkcji wodoru, wykorzystując znacznie cieplejsza parę i ewentualnie połączyć całość z procesem termoelektrochemicznym. Już teraz można w elektrowniach jądrowych pozyskiwać wodór, ale cały proces należy ulepszyć pod kątem ekonomii. Na świecie rośnie zainteresowanie wodoru w elektrowniach atomowych. Pozwoli to zmniejszyć uzależnienie od ropy naftowej i węgla - mówi Ibrahim Khamis z MAEA. Wykorzystywanie wodoru miałby pozytywny wpływ na globalne ocieplenie, gdyż podczas jego spalania uwalnia się tylko para wodna, a nie dwutlenek węgla - dodaje.
  20. Naukowcy z Queen Mary, University of London zidentyfikowali nowe białko S100PBP, które sprawia, że komórki raka trzustki są mniej lepkie. Przez to nie są w stanie przylegać do siebie i tworzyć przerzutów w okolicznych tkankach. S100PBP doprowadza do takiej sytuacji, hamując kolejne białko - katepsynę Z. Zespół dr Tatjany Crnogorac-Jurcevic wykazał, że S100PBP reguluje produkcję katepsyny Z. Przy dużych stężeniach S100PBP komórki rakowe wytwarzają mniej katepsyny Z, co ogranicza ich zdolność przerzutowania. W przyszłości akademicy chcieliby odtworzyć dokładny mechanizm działania S100PBP. Dzięki temu sami mogliby zapobiegać wzrostowi poziomu katepsyny Z w komórkach guza. Średnie 5-letnie przeżycie w przypadku raka trzustki wynosi zaledwie 2-3%. Nie istnieją testy do wczesnego wykrywania, a objawy są często mylone z lżejszymi chorobami, dlatego niejednokrotnie diagnoza jest stawiana zbyt późno, by przeprowadzić operację inną niż paliatywna.
  21. W zeszły piątek (23 marca) powietrzny patrol monitorujący wody Kolumbii Brytyjskiej dostrzegł w odległości 275 km od Wysp Królowej Charlotty dryfującą japońską jednostkę. Łódź rybacka została porwana przez tsunami i po roku wędrówki dotarła do zachodnich wybrzeży Kanady. Jak szacują naukowcy z Uniwersytetu Hawajskiego, tsunami z marca 2011 r. wytworzyło ponad 25 mln ton odpadów. Do oceanu trafiło od 4 do 8 mln ton, przy czym 1-2 mln t nadal unoszą się na powierzchni wody. Zarejestrowana na wyspie Hokkaido ok. 50-metrowa łódź jest pierwszym dużym obiektem, który pokonał Ocean Spokojny. Najprawdopodobniej główna masa odłamków dotrze do Ameryki Północnej dopiero w marcu 2014 r. Kanadyjski minister transportu Denis Lebel podkreśla, że japońska jednostka znajduje się pod obserwacją. Chodzi o to, by uniknąć skażenia oraz zapobiec zderzeniu z innym statkiem.
  22. Australijskie władze nie dopuściły chińskiego giganta telekomunikacyjnego Huawei do przetargu na budowę ogólnokrajowej sieci o wysokiej przepustowości. Decyzję taką podjęto w związku z obawą o bezpieczeństwo sieci. Australijczycy obawiają się ataków organizowanych przez chińskie władze oraz pytają o rolę, jaką odgrywają podczas nich takie firmy jak Huawei. Chiński koncern to jeden z największych na świecie producentów sprzętu dla sieci telekomunikacyjnych. Firma odrzuca sugestie, jakoby jej sprzęt narażał kogoś na niebezpieczeństwo ataku i przypomina, że zdobyła zaufanie największych światowych firm. Huawei ma kłopoty nie tylko w Australii. W USA specjalna komisja Kongresu będzie badała, czy należy pozwolić chińskim producentom sprzętu telekomunikacyjnego na udział w budowie sieci oraz czy taka zgoda wiązałaby się ze zwiększonym zagrożeniem szpiegostwem ze strony Chin. Kilka miesięcy temu USA i Australia postanowiły opracować wspólne zasady cyberbezpieczeństwa. Australia jest więc pierwszym krajem spoza NATO, któremu USA zaproponowały tego typu współpracę. Stany Zjednoczone zapowiedziały też wysłanie ku północnym wybrzeżom Australii lotniskowca z 2500 marines na pokładzie. Zarówno działania Australii jak i USA mają związek z szybko rozbudowywanym przez Chiny potencjałem militarnym oraz z coraz bardziej twardą polityką Państwa Środka w Azji.
  23. Umieszczając próbki lodów w mikrotomografie, naukowcy sprawdzali, w jaki sposób ich struktura zmienia się podczas przechowywania w domowej zamrażarce. Zwykle maszynę tę wykorzystuje się do badania procesów doprowadzających do zejścia lawiny. Tomograf z Instytutu Badań nad Śniegiem i Lawinami w Davos jest jednym z nielicznych urządzeń, które mogą wykonywać zdjęcia niewielkich obiektów przy temperaturze poniżej zera. Wcześniej nie potrafiliśmy zajrzeć do wnętrza lodów bez niszczenia próbki - opowiada dr Cedric Dubois z Nestle. Jego firma ma nadzieję, że wyniki, które opublikowano w piśmie Soft Matter, pomogą spowolnić stopniową degradację smaku lodów. Biały szron, który tworzy się na lodach, jest skutkiem zmian temperatury podczas transportu czy przechowywania. Większość domowych zamrażarek ustawia się na minus 18 stopni Celsjusza, ale temperatura rzadko pozostaje stała. Waha się ona w obu kierunkach, przez co fragmenty masy roztapiają się i ponownie zamarzają. Podczas cyklicznych zmian temperatury w niewielkim zakresie wykonano zdjęcia poklatkowe, na których widać, jak tworzą się kryształy o średnicy kilku mikronów. Studium ujawniło cykl życiowy takich kryształów oraz warunki, w jakich powstają i rosną, w znaczącym stopniu zmieniając teksturę (a więc i smak) lodów. Akademicy podkreślają, że lody są materiałem wielofazowym. Złożone interakcje między fazami i fizyczne mechanizmy, które odpowiadają za ewolucję mikrostruktury tych słodyczy, długo pozostawały nieznane. Winą za to obarczano tradycyjne badania mikroskopowe, które jak wspomniano wcześniej, nie pozwalały na badanie nietkniętych próbek. Na szczęście z odsieczą przyszła mikrotomografia komputerowa. Jako czynnik kontrastowy Szwajcarzy wykorzystali jodynę. Określano trójwymiarowy rozkład 3 głównych faz lodów: powietrza, niezamarzniętego roztworu cukru oraz kryształów lodu. Rozmiar pojedynczego woksela wynosił 6 μm. Ostatecznie akademicy wyliczyli, jak wygląda czasowa ewolucja bąbli powietrza i kryształów lodu w czasie cyklicznych zmian temperatury. Ustalono, że dla powiększania kryształów lodu kluczowym mechanizmem jest ciągłe topienie i zamarzanie, tymczasem w przypadku bąbli powietrza chodzi o ich zlewanie.
  24. Prehistoryczna megafauna Australii wyginęła najprawdopodobniej przez człowieka, stwierdzają autorzy badań opublikowanych w najnowszym numerze Science. Zniknięcie wielkich australijskich ssaków od dawna budziło spory. Teraz naukowcy z 6 uniwersytetów twierdzą, że to nie zmiany klimatu ani żadne inne przyczyny naturalne spowodowały zagładę gigantycznych kangurów, Diprotodonów - czyli największych w historii Ziemi torbaczy osiągających wielkość nosorożca białego, czy też warana większego od smoka z Komodo. Zniknięcie wielkich ssaków skutkowało dramatycznymi zmianami w wegetacji roślin. Lasy deszczowe poprzedzielane sawannami zostały szybko zaduszone przez lasy eukaliptusowe i suchy busz. Zespół pracujący pod kierunkiem profesora Chrisa Johnsona z University of Tasmania postanowił sprawdzić, co stało się z megafauną licząc spory grzybów w ich odchodach. Spory mogą się zachować w osadach bagien i jezior. W miarę jak się akumulują w czasie, tworzą historyczne zapiski na temat obecności wielkich roślinożerców. W tych samych osadach uwięzione są pyłki i cząsteczki węgla, co pozwala nam połączyć obecność roślinożerców z wegetacją i pożarami. A za pomocą datowania węgla radioaktywnego możemy umiejscowić wszystko w czasie - mówi Johnson. Naukowcy skupili się przede wszystkim z danych z bagien Lynch’s Crater w Queensland. Zachowane tam osady można datować 130 000 lat wstecz. Pokazują one obfitość wielkich ssaków i ich gwałtowne zniknięcie około 40 000 lat temu. To wyklucza zmiany klimatyczne jako przyczynę wyginięcie, gdyż przed tym wydarzeniem było kilka okresów suchego klimatu, co nie miało wpływu na liczebność zwierząt. A w czasie, gdy one wyginęły, klimat był stabilny - mówi profesor Johnson. Przyczyną nie mogły być też wielkie pożary czy zmiany w wegetacji roślinności, gdyż ta zaczęła się zmieniać po wyginięciu ssaków. Do zagłady doszło wkrótce po tym, jak w tym regionie pojawili się ludzie. Wydaje się, że to oni wytępili zwierzęta. Nasze badania nie określiły, w jaki sposób się to stało, ale najbardziej prawdopodobną przyczyną jest polowanie - dodaje uczony. Dowody z Queensland to kolejny argument za tym, że podobny mechanizm zagłady megafauny miał też miejsce w innych regionach Australii. Z poglądem takim zgadza się doktor John Alroy z Macquarie University. Kluczowymi danymi są spory i w połączeniu z węglem drzewnym oraz pyłkami otrzymujemy obraz całości. Tego rozumowania nie sposób obalić. Jednak Judith Field z University of New South Wales stwierdza, że metoda zespołu Johnsona obarczona jest poważnymi błędami. Przede wszystkim nieprawdą jest, jak twierdzi, że klimat był w owym czasie stabilny. Ponadto nie zgadza się z poglądem, jakoby megafauna była tak obfita, iż jej zniknięcie skutkowało drastycznymi zmianami w wegetacji roślinnej. Fakty są takie, że większość megafauny zniknęła niemal 100 000 lat przed pojawieniem się na tych terenach człowieka i nie ma żadnego dowodu na to, że doszło do jakiegoś szczególnego okresu jej wymierania - mówi.
  25. Sportowcy stosujący doping w postaci testosteronu mogą zamaskować swoje nieuczciwe praktyki, pijąc zieloną albo białą herbatę. Androgeny są metabolizowane m.in. przez przyłączanie do nich reszty glukuronylowej. Proces ten jest katalizowany przez 3 enzymy (transferazy), w tym UGT2B17. Ponieważ uglukuronylowane związki mają silniejszą polaryzację, są łatwiej rozpuszczalne w wodzie i usuwalne z organizmu. Nielegalne stosowanie testosteronu powoduje, że w moczu rośnie stężenie metabolitów testosteronu, ale nie pochodnych epitestosteronu (epitestosteron to 17-α epimer testosteronu; od testosteronu różni się jedynie przestrzennym ukształtowaniem cząsteczki). Część zawodników próbowała temu zaradzić, stosując nie tylko testosteron, ale i epitestosteron. Podczas kontroli antydopingowej nie oznacza się samej pochodnej testosteronu (uglukuronylowanego testosteronu, ang. testosterone glucuronide, TG), ponieważ całkowite stężenie tego hormonu jest zmienne osobniczo. Zamiast tego specjaliści badają stosunek uglukuronylowanego testosteronu do uglukuronylowanego epitestosteronu (ang. epitestosterone glucuronide, EG). W literaturze specjalistycznej można przeczytać, że wartość progowa wskaźnika TG/EG wynosi 4. Po jej przekroczeniu można podejrzewać doping. Inhibitory glukuronidacji testosteronu wpływają na stężenie hormonu w krwioobiegu, (czytaj osiągnięcia sportowe), a także na wskaźnik TG/EG. Wcześniej wykazano, że leki przeciwzapalne, takie jak dikofenak i ibuprofen, hamują działanie enzymu UGT2B17. Celem najnowszego studium Declana Naughtona i zespołu z Kingston University London było sprawdzenie, jak w tej roli sprawdzi się herbata. Okazało się, że glukuronidację testosteronu hamowały ekstrakty zarówno zielonej, jak i białej herbaty, a także konkretne katechiny (przeciwutleniacze): epikatechina, galusan epigallokatechiny (EGCG) oraz galusan katechiny. W przypadku EGCG IC50 (stężenie inhibitora niezbędne do połowicznego zahamowania aktywności enzymu) wyniosło 64 μM, zrównując się z wartością wyznaczoną dla najsilniejszego inhibitora diklofenaku. Stężenia [katechin] w mocnym naparze zielonej herbaty są takie, jak te, którymi posłużyliśmy się w czasie eksperymentów - twierdzi Naughton. Brytyjczycy poinformowali o swoim odkryciu Światową Agencję Antydopingową. Jeśli uzyskają podobne wyniki w czasie badań na ludziach, w czasie testów trzeba będzie badać krew, a nie mocz.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...