Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Budowanie lub składanie czegokolwiek w przestrzeni kosmicznej czy przy ekstremalnie niskich temperaturach, gdy grabieją dłonie, stanowi nie lada wyzwanie. Pewnym rozwiązanie może być zastosowanie samoorganizujących się układów, wzorowanych na białkach czy wirusach. "Wystarczy" przejść od skali mikro do makro. Świeżo upieczeni współpracownicy, architekt z MIT-u Skylar Tibbits i biolog molekularny Arthur Olson z Instytutu Badawczego im. Ellen Scripps, przyznają, że samoorganizacja przebiega według kilku podstawowych zasad. Po pierwsze, musi istnieć jakaś kopia ostatecznej formy. Po drugie, w systemie powinny działać elementy/siły umożliwiające łączenie, np. magnesy lub siły elektrostatyczne. Po trzecie, nie wolno zapomnieć o mechanizmie korekcji błędów, który po niewłaściwym złożeniu pozwalałby częściom na dokonanie naprawy. Po czwarte, aby samoorganizacja w ogóle zaszła, musi zostać aktywowana zastrzykiem energii. Jak wyjaśniają panowie, na poziomie molekularnym wystarczy ciepło, ale w skali ludzkiej można je zastąpić energicznym potrząsaniem. Dr Olson od kilku lat uzyskiwał samoorganizujące się zabawki na drukarce 3D i sprzedawał je za pośrednictwem witryny Nauka w Zasięgu Ręki (Science Within Reach). Za prawie 90 dol. można tam kupić zestaw z samoorganizującym się "wirusem". W przyszłości oferta zostanie rozszerzona m.in. o proteazę HIV i klatrynę. Zabawki obu panów, którzy ochoczo pracują nad rozwijaniem projektu BioMolecular Self-Assembly, stanowiły atrakcję czerwcowej konferencji TEDGlobal w Edynburgu. Powstawały one z 4, 8 lub 12 plastikowych części z wbudowanymi magnesami. Zgodnie z tym, co powiedział Tibbits, im więcej elementów, tym łatwiej im się ze sobą połączyć. Każdy z uczestników otrzymywał własną zlewkę z czerwonymi, czarnymi lub białymi bryłkami, przez co pokaz przypominał specyficzny eksperyment chemiczny. Po potrząśnięciu przekształcały się one w sferyczną strukturę. Wzorami do naśladowania były wirus satelitarny nekrozy tytoniu, ferrytyna (białko kompleksujące jony żelaza Fe3+ i przechowujące je w wątrobie) oraz enzym dioksygenaza katecholowa. Energia do samoorganizacji pochodziła z potrząsania. Gdy drobne części przytwierdzały się, ale nie do końca do siebie pasowały, drgania doprowadzały do ich rozdzielenia (to wspomniany wcześniej mechanizm korekcji błędów). Co z konstrukcjami, maszynami czy meblami, które trzeba złożyć w ekstremalnych warunkach? Tibbits wyjaśnia, że energia konieczna do zapoczątkowania procesu pochodziłaby ze źródeł zewnętrznych. W oceanie można by wykorzystać energię fal, w warunkach polarnych np. siłę wiatru. Tibbits, założyciel działającej od 2007 r. firmy SJET, przewiduje, że samoorganizujące się systemy w skali makro zadebiutują w warunkach obniżonej grawitacji czy neutralnej pływalności, gdzie dostarczenie energii nasilałoby interakcje. Architektowi marzą się np. zrzucane z dużych wysokości elementy, które tworzyłyby w pełni ukształtowane konstrukcje.
  2. Wierzysz, że demokracja to najlepszy system rządów, jaki stał się udziałem ludzkości? Wierzysz, że demokracja najlepiej broni twoich praw, jest sprawiedliwa, twój głos ma realne znaczenie, a ty masz wpływ na rzeczywistość polityczną? Jeśli tak uważasz to bezwzględnie musisz poznać pracę Demokracja – opium dla ludu, w której Autor poddaje system demokratyczny dogłębnej analizie. Książka jest o tyle niebezpieczna, że po jej lekturze Czytelnik już nigdy nie będzie patrzył na demokrację łaskawym okiem i pokładał w niej swoich nadziei na lepsze jutro. Demokracja – opium dla ludu jest dowodem niezwykłej erudycji i świeżości spojrzenia autora. Prof. Grzegorz Kucharczyk Kuehnelt-Leddihn skutecznie budzi czytelnika z demokratycznego letargu. Jerzy Wolak, „Polonia Christiana” To, co wyróżnia pisarstwo Kuehnelta-Leddihna to styl, w którym profesorska uczoność miesza się z lekkim gawędziarskim tonem. Tomasz Gabiś Austriacki mistrz pióra z wdziękiem swego stylu godnym delikatnych pociągnięć pędzlem japońskich mistrzów, ale jednocześnie z bezlitosną siłą argumentów równą uderzeniom młota Thora, rozbija w proch wszystkie fałsze i sofizmaty apologetów demokracji. Paragraf po paragrafie, jak stanowczy acz nieubłagany prokurator, dowodzi, że ów najgłupszy z ustrojów – a raczej rozstrój wszystkich rzeczy, przeczący odkrytej przez geniusz grecki zasadzie porządku i harmonii - jest (parafrazując innego „klasyka”) nie tyle nawet, arystokratycznym bądź co bądź, opium, ale najbardziej ordynarną gorzałką dla ludu. Prof. Jacek Bartyzel Erich von Kuehnelt-Leddihn (1909-1999) – austriacki monarchista (legitymista), historyk idei, pisarz i publicysta – to jedna z największych postaci dwudziestowiecznej myśli konserwatywnej. I to w wymiarze transatlantyckim. Jego twórczość pisarska i publicystyczna dostarczyła bowiem nieocenionej inspiracji intelektualnej dla powstającej po II wojnie światowej amerykańskiej myśli konserwatywnej (zwłaszcza jej tradycjonalistycznego skrzydła). Kuehnelt-Leddihn współpracował z wieloma amerykańskimi pismami konserwatywnymi, m.in. z magazynem „The National Review”; jest również autorem wielu książek, wśród których najważniejszymi wydają się być Liberty or Equality oraz Leftism, From de Sade and Marx to Hitler and Marcuse. W języku polskim ukazały się: Ślepy tor. Ideologia i polityka lewicy 1789-1984 i Przeciwko duchowi czasów oraz powieść Jezuici, burżuje, bolszewicy.
  3. Z ostatniego raportu finansowego Nokii dowiadujemy się, że fińska firma płaci Microsoftowi aż 60 dolarów za każdą sprzedaną kopię systemu Windows Phone. Pewna część opłaty jest stała, a pozostała zmienna. Skonstruowano ją tak, że im więcej telefonów będzie Nokia sprzedawała, tym mniejszą kwotę zapłaci za pojedynczą licencję. Przy obecnym poziomie sprzedaży jest to właśnie 60 dolarów. To olbrzymia kwota, gdyż stanowi ona np. aż 25% brytyjskiej ceny smartfonu Lumia 610. To z kolei powoduje, że telefonom Nokii trudno jest konkurować cenowo z odpowiadającymi im klasą smartfonom z Androidem. Nie tylko Nokia płaci Microsoftowi. Koncern z Redmond licencjonuje od fińskiej firmy technologie, które służą mu do rozwoju platformy Windows Phone. Obecnie Microsoft płaci Nokii nieco większą kwotę niż Nokia Microsoftowi.
  4. Przed dwoma tygodniami National Ignition Facility pobiło swój własny rekord mocy wygenerowanego impulsu laserowego. Pracujące tam lasery wygenerowały 192 wiązki o łącznej mocy 500 terawatów, a do celu dotarło 1,85 megadżula energii. To 100-krotnie więcej niż jest w stanie wygenerować jakikolwiek inny laser na świecie. Poprzedni rekord, ustanowiony w NIF w marcu bieżącego roku wynosił 411 terawatów. Urządzenia NIF mają być pierwszym systemem laserowym, które wygenerują więcej energii niż zużyją. Ich celem jest rozpoczęcie pierwszej kontrolowanej reakcji termonuklearnej. NIF ma jednak nie tylko rozpocząć epokę kontrolowanej fuzji jądrowej. Zakład posłuży do badań nad bronią jądrową. Stany Zjednoczone od ponad 20 lat nie wyprodukowały żadnej nowej głowicy jądrowej, a od 1992 roku nie przeprowadziły żadnej podziemnej próby z bronią jądrową. NIF pozwoli zachować starzejący się arsenał w dobrym stanie. W końcu kolejnym z zadań National Ignition Facility będzie umożliwienie naukowcom badania tego, co dzieje się wewnątrz gwiazd i eksperymenty z egzotycznymi stanami materii. NIF należy do Lawrence Livermore National Laboratory. Zakład otwarto w 2009 roku, a próba z 5 lipca to trzeci już eksperyment podczas którego odpalono wszystkie lasery. Fuzja jądrowa to proces, w którym dochodzi do połączenia dwóch lżejszych jąder atomów w jedno cięższe. W jego wyniku powstają olbrzymie ilości energii. I właśnie opracowanie technologii jej produkcji jest głównym celem NIF. Zdaniem niektórych, jest to cel niemożliwy do osiągnięcia.
  5. Z lekcji chemii wiemy, że istnieją dwa rodzaje wiązań atomowych - kowalencyjne i jonowe. Grupa naukowców z Uniwersytetu w Oslo oraz University of North Dakota teoretycznie dowiodła, że może istnieć trzeci rodzaj wiązań. Nie występują one jednak na Ziemi, gdyż wymagają obecności silnego pola magnetycznego. Takiego, jakie można spotkać w pobliżu białych karłów. Uczeni symulowali zachowanie atomów i molekuł wodoru. Z przeprowadzonych obliczeń wynika, że w bardzo wysokich temperaturach - takich jakie występują w pobliżu białych karłów - wiązania kowalencyjne rozpadają się i molekuła H2 przestaje istnieć. Jeśli jednak wraz z wysoką temperaturą obecne jest silne pole magnetyczne - takie, jakie występuje w pobliżu białych karłów - spin obu atomów może ułożyć się równolegle do pola magnetycznego i może powstać cząsteczka. Uczeni nazwali taki rodzaj wiązania równoległym wiązaniem paramagnetycznym. W celu zweryfikowania wyników swoich obliczeń przeprowadzili też symulacje z wykorzystaniem helu. Okazało się, że również i molekuła He2 może istnieć dzięki równoległemu wiązaniu paramagnetycznemu, chociaż jest mniej stabilna niż H2. Z powyższych obliczeń wypływają dwa wnioski istotne dla rozwoju nauki i techniki. Po pierwsze, w pobliżu białych karłów mogą istnieć cząsteczki wodoru i helu, ale, jako że mają inny rodzaj wiązań niż jonowe i kowalencyjne, mają też inne charakterystyki, zatem do ich wykrycia konieczne jest odpowiednie dostrojenie instrumentów. Po drugie, niewykluczone, że pole magnetyczne pozwoli na manipulowanie molekułami związanymi za pomocą równoległych wiązań paramagnetycznych. Jeśli nauczymy się generować odpowiednio silne pole, być może przyda się ono do budowy kwantowego komputera.
  6. Naukowcy zaobserwowali naturalny mechanizm, który może ocalić Wielką Rafę Koralową przed zgubnymi skutkami globalnego ocieplenia. Przypuszczają też, że być może to właśnie dzięki niemu rafa powstała. Mechanizmem tym są wybuchy wulkanów na południowo-wschodnim Pacyfiku. Zespół z Queensland University of Technology śledził pływający po powierzchni oceanu pumeks, który pojawił się tam po erupcjach na Tonga w roku 2001 i 2006. Geolog doktor Scott Bryan informuje, że pumeks z eksplozji z 2006 roku utworzył pływającą masę o powierzchni co najmniej 440 kilometrów kwadratowych. Z czasem masa zaczęła rozpadać się na miliardy niewielkich kawałków, które zasiedlały morskie organizmy - cyjanobakterie, kraby, korale i wiele innych. Podczas swojej 900-dniowej podrózy pumeks stawał się siedliskiem dla coraz większej liczby morskich organizmów, aż w końcu dotarł do Wielkiej Rafy Koralowej i stał się jej częścią. To dobra wiadomość, bo pokazuje, że rafa jest uzupełniania dzięki aktywności wulkanicznej na południowo-zachodnim Pacyfiku. A tamtejsza aktywność jest duża, do erupcji dochodzi tam co 5-10 lat - mówi Bryan.
  7. Usuwanie zakrzepów to niełatwe zadanie, jednak z nową biomimetyczną metodą Donalda E. Ingbera z Uniwersytetu Harvarda życie lekarza (i pacjentów) może się stać o wiele prostsze. Pokryte lekiem nanocząsteczki o budowie zbliżonej do płytek są naprowadzane na cel - zaczopowane naczynie - przez wysokie naprężenia ścinające (styczne). Polimerowe nanocząstki mają średnicę mniejszą niż 100 nm. Sklejając się ze sobą jak ziarna mokrego piasku, tworzą mikroagregaty. Gdy natrafią one na obszar wysokiego napięcia ścinającego (w płynącej krwi naprężenie ścinające powstaje zarówno między kolejnymi warstwami cieczy, jak i przy ścianie naczynia), rozpadają się na "części pierwsze" i przywierają do zakrzepu. Rozpoczyna się uwalnianie enzymu - tkankowego aktywatora plazminogenu (ang. tissue plasminogen activator, tPA). Gdy myszom z zatorem tętnicy krezkowej podawano dożylnie powlekane tPA nanoterapeutyki, udawało się przywrócić normalną dynamikę przepływu krwi i zwiększyć przeżywalność. U żadnego zwierzęcia nie pojawiło się niekontrolowane krwawienie, dodatkowo nanocząstki uległy naturalnej degradacji. Biofizyczna strategia dostarczania leku zapewnia wiele korzyści. Dawka leku, jaką trzeba zastosować, spada, podobnie jak natężenie/liczba skutków ubocznych. Jednocześnie wzrasta efektywność samej terapii. Wyzwaniem było uzyskanie [agregatów] cząstek, które rozpadałyby się po przyłożeniu siły o konkretnej wartości. To podniecające, móc dostarczyć lek bezpośrednio do zakrzepu, nie wiedząc nawet, gdzie on jest - podkreśla Ingber.
  8. Namibia, jednej z najbardziej ubogich w wodę krajów Afryki subsaharyjskiej, nie będzie już prawdopodobnie miała problemów z zaopatrzeniem w wodę. W kraju odkryto wielki podziemny zbiornik, który powinien wystarczyć na około 400 lat. Największym zagrożenie mogą być nielegalne wiercenia. Obecnie los 800 000 osób (40% populacji kraju) mieszkających na północy Namibii zależy jednego 40-letniego kanału transportującego wodę pitną z Angoli. W regionie znajdują się dwie rzeki i działalność rolnicza jest ograniczona do obszarów w ich pobliżu. Dzięki nowo odkrytemu zbiornikowi wszystko może ulec zmianie. Od około 10 lat władze Namibii współpracują z Niemcami i innymi europejskimi krajami, które pomagają w poszukiwaniach wody. Właśnie odkryto zbiornik Ohangwena II, znajdujący się na granicy z Angolą. Po namibijskiej stronie ma on powierzchnię 70x40 kilometrów i zawiera tyle wody, że przy obecnym poziomie zużycia wystarczy jej na 400 lat. Dodatkowo woda poddana jest wysokiemu ciśnieniu, więc jest łatwo dostępna, a jej jakość jest lepsza niż wielu innych obecnie wykorzystywanych źródeł. Łatwy dostęp oznacza jednak niebezpieczeństwo pojawienia się nielegalnych odwiertów. Problem w tym, że nad Ohangwena II znajduje się niewielki zbiornik słonej wody. Nieumiejętne wiercenia mogą doprowadzić do zanieczyszczenia wody słodkiej słoną.
  9. Po kolejnych 3-godzinnych maratonach seksualnych mątwy Euprymna tasmanica są tak wyczerpane, że przez pół godziny pływają o połowę wolniej niż zwykle. Zespół z Uniwersytetu w Melbourne jako pierwszy odkrył, że energetyczne koszty spółkowania wpływają na funkcjonowanie fizyczne jakiegoś zwierzęcia. Studentki Amanda Franklin i Zoe Squires prowadziły badania z dr Devi Stuart-Fox z Wydziału Zoologii. Badały mątwy E. tasmanica, które żyją u południowych wybrzeży Australii i jako dorosłe osobniki mierzą ok. 7 cm. Biorąc pod uwagę złożony rytuał godowy (samce przez cały czas przytrzymują od spodu samicę, zmieniają kolor i strzykają sepią), Australijki zastanawiały się, czy w jakiś sposób wpływa on na zdolność unikania drapieżników lub żerowanie. Podczas eksperymentów określano wytrzymałość pływacką mątew, które w laboratoryjnym akwarium musiały się zmierzyć z niesłabnącym prądem. Później zwierzętom pozwalano na kopulację i ponownie testowano ich możliwości. Odkryłyśmy, że by odzyskać pierwotne umiejętności pływackie, po spółkowaniu i samce, i samice potrzebują ok. 30 min. Oznacza to, że głowonogi cierpią na czasowe zmęczenie mięśni. Nasze wyniki były nieco zaskakujące, ponieważ obie płcie okazały się jednakowo wyczerpane, chociaż wydaje się, że kopulacja bardziej obciąża samca. Sądzimy, że w fazie zmęczenia mięśni E. tasmanica ukrywają się w piasku na dnie. To kosztowny wybieg, bo w tym czasie nie żerują i nie szukają kolejnych partnerów. Panie uważają, że zmęczenie samic można wyjaśnić długotrwałym podduszaniem.
  10. Ciężarne myszy wystawianie na oddziaływanie spalin z silników Diesla rodzą młode, u których w dorosłości występuje wyższy wskaźnik otyłości oraz insulinooporności. Zjawisko to jest szczególnie silnie zaznaczone u samców, które ważą więcej bez względu na rodzaj diety. Podczas eksperymentów dr Jessica L. Bolton z Duke University wyodrębniła 2 grupy ciężarnych myszy. Jedna w drugiej połowie ciąży wdychała spaliny z silnika Diesla, druga przefiltrowane powietrze. Każdego dnia gryzonie umieszczano na 4 godziny w specjalnej komorze, a po ekspozycji przenoszono do zwykłych klatek. Przed narodzinami badano reakcję immunologiczną mózgów wybranych płodów z obu grup. W 18. dniu ciąży u płodów myszy DE (od ang. diesel exhaust) reakcja cytokinowa była o 46-390% silniejsza niż w grupie kontrolnej. Po osiągnięciu dorosłości myszom podawano albo nisko-, albo wysokotłuszczową karmę (w 1. tłuszcze nasycone stanowiły 10%, w drugiej - 45%). Poza tym obie diety były identyczne. Przed wdrożeniem 6-tygodniowego reżimu żywnościowego i potem raz na tydzień w czasie studium określano apetyt (modele spożycia), wagę oraz poziom aktywności zwierząt. Po 1,5 miesiąca zbadano również poziom hormonów metabolicznych. Okazało się, że bez względu na dietę w dorosłym życiu, samce urodzone przez matki wystawiane na oddziaływanie spalin silników Diesla były grubsze od synów matek z grupy kontrolnej. Dla odmiany samice urodzone przez podtruwane spalinami matki były cięższe od rówieśnic z grupy kontrolnej tylko wtedy, gdy w dorosłości przypadała im w udziale wysokotłuszczowa dieta. Co ważne, nigdy nie pojawiały się u nich objawy insulinooporności. Na początku - przed przejściem na którąkolwiek z diet - dorosłe samce DE ważyły o 12% więcej i były o 35% mniej aktywne niż samce FA (od ang. filtered air); między samicami DE i FA nie odnotowano istotnych statystycznie różnic. Po przejściu na dietę wysokotłuszczową samce DE przytyły w podobnym stopniu co samce FA. Samice DE wydawały się tyć w oczach - przyrost ich wagi był aż o 340% wyższy niż wyznaczony dla samic FA. U spożywających dużo tłuszczów nasyconych synów matek wdychających spaliny Diesla końcowy poziom insuliny był o 450% wyższy niż u jedzących to samo samców FA. Uzyskane przez Amerykanów wyniki potwierdzają, że ekspozycja środowiskowa w krytycznym dla rozwoju okienku czasowym może się przyczyniać do eskalowania epidemii otyłości.
  11. Marissa Mayer, która właśnie została prezesem Yahoo!, nie będzie mogła narzekać na swoje zarobki. Mimo młodego wieku i braku doświadczeń w kierowaniu tak wielką firmą, pani Mayer może zarobić w ciągu pięciu lat nawet... 70 milionów dolarów. Roczna pensja pani prezes wyniesie 1 milion dolarów. W zależności od tego, jak jej decyzje wpłyną na kondycję firmy, Mayer otrzyma do 2 milionów dolarów rocznej premii. Ponadto w ciągu pięciu lat obejmie akcje i opcje na akcje o łącznej wartości do 12 milionów dolarów. To jednak nie wszystko. W ramach odszkodowania za utracone akcje i opcje Google’a pani Mayer dostanie kolejne 14 milionów dolarów w opcjach Yahoo!. Jakby jeszcze tego było mało, by zachęcić ją do rezygnacji z dalszej kariery w Google’u zaoferowano Mayer jednorazowo 30 milionów dolarów w papierach portalu.
  12. Microsoft zanotował pierwszą w swojej historii kwartalną stratę finansową. Bilans firmy okazał się ujemny po tym, jak odpisano zakup firmy Aquantive. Koncern nabył ją w 2007 roku za kwotę 6,2 miliarda dolarów. Inwestycja nie przyniosła jednak zysków. Po odpisaniu ceny zakupu od wyników finansowych kwartalna strata wyniosła 492 miliony dolarów. W analogicznym okresie ubiegłego roku firma poinformowała o zysku w wysokości 5,9 miliarda USD. Od czasu giełdowego debiutu w 1986 roku Microsoft kończył każdy kwartał dodatnim wynikiem finansowym. Po ogłoszeniu wyników finansowych cena akcji koncernu zwiększyła się o 1,6%. Wpływ na to mógł mieć fakt, że przychody firmy w kwartale kwiecień-czerwiec wzrosły o 4%, do 18,06 miliarda USD.
  13. Udało się zamknąć botnet, który odpowiadał za rozsyłanie 18% światowego spamu. Serwery botnetu Grum znajdowały się głównie w Panamie, Rosji i na Ukrainie. Botnetowi wojnę wydały firma FireEye i serwis SpamHaus, którym we współpracy z dostawcami internetu udało się wyłączyć serwery. Najpierw wyłączono serwer kontrolny w Holandii, a następnie w Panamie. Gdy eksperci sądzili, że wystarczy jeszcze wyłączyć serwery w Rosji okazało się, że przestępcy zauważyli co się dzieje i błyskawicznie założyli nowe serwery na Ukrainie. Kraj ten tradycyjnie jest bezpieczną przystanią dla tego typu przedsięwzięć. Jednak tym razem dzięki współpracy z ekspertami z wielu krajów udało się wyłączyć również serwery na wschodzie. Specjaliści oceniają, że jeszcze ponad 20 000 pecetów jest połączonych w botnet, jednak przestępcy utracili nad nimi kontrolę. Nie ma już bezpiecznych miejsc. Serwery kontrolne większości botnetów, które dotychczas znajdowały się w USA i Europie, zostały poprzenoszone przez ich twórców do krajów takich jak Ukraina, Rosja czy Panama, w nadziei, że będą tam bezpieczne. Pokazaliśmy im, że nie mają racji - stwierdził Atif Mushtaq z FireEye.
  14. Sony opracowało specjalne okulary dla miłośników kina, którzy potrzebują napisów w filmach. Entertainment Access Glasses zostały wyposażone w moduł łączności bezprzewodowej oraz miniaturowe projektory rzutujące napisy na soczewki. Dane potrzebne do wyświetlania są przesyłane przez nadajnik połączony z cyfrowym kinowym projektorem. Użytkownik może zdecydować o kolorze, języku, pozycji i wielkości napisów, wybierając je za pomocą dołączonego urządzenie sterującego. Do okularów można podłączyć też dowolne słuchawki. Urządzenie Sony przyda się przede wszystkim osobom niedosłyszącym. W zamyśle Sony mają je kupować kina, które będą udostępniały je tym widzom, którzy sobie tego zażyczą. Więcej szczegółów znajdziemy w udostępnionym pliku PDF.
  15. W porównaniu do człowieka współczesnego i większości naszych przodków, neandertalczycy mieli wyjątkowo masywne prawe ramię. Silnie zaznaczoną asymetrię przypisywano działalności myśliwskiej, ale najnowsze badania antropologiczne wskazują, że nie chodziło o posługiwanie się włócznią, lecz o wielogodzinne wyprawianie skór. Jednym słowem: neandertalczycy nie byli takimi maczo, jak dotąd sądzono i dużo czasu poświęcali na obowiązki domowe. W niektórych przypadkach kości prawego ramienia były u neandertalczyków aż o 50% wytrzymalsze, podczas gdy u dzisiejszych ludzi różnica między stroną prawą i lewą wynosi zaledwie ok. 5-15%. Wcześniej zakładano, że asymetria szkieletowa była wynikiem częstego posługiwania się przez praworęcznych neandertalczyków włóczniami, jednak teraz naukowcy z Uniwersytetów w Cambridge i Oksfordzie oraz Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii sugerują, że rozwijała się ona pod wpływem wielogodzinnego skrobania skór, z których później przygotowywano zapewne ubrania. Neandertalska asymetria jest w dzisiejszych czasach czymś niespotykanym. Wyjątek stanowią niektórzy sportowcy, np. krykieciści czy tenisiści - tłumaczy dr Colin Shaw. Szczątki kostne sugerują, że neandertalczycy robili coś intensywnego bądź powtarzalnego - być może czynność charakteryzowała się obiema wymienionymi cechami - co miało decydujące znaczenie dla ich przeżycia. Pytanie co... Twierdzenie, że asymetria to skutek polowania, upowszechniło się w połowie lat 90., jednak przekrój kości miał niewłaściwy kształt, by powstać przez rzucanie oszczepem. Mimo to eksperci sugerowali, że byłoby to możliwe, gdyby myśliwi dźgali oburęcznie, wykonując ruch à la bilardzista. Chcąc określić wpływ powtarzanego skrobania skóry i oburęcznego posługiwania się włócznią podczas zabijania zwierzyny z bliska na muskulaturę, a ostatecznie na kościec, brytyjsko-amerykański zespół poprosił 2 grupy praworęcznych mężczyzn o wykonywanie takich właśnie zadań. Podczas elektromiografii skupiono się na mięśniach barku i klatki piersiowej, bo ich aktywność stanowi dobrą wskazówkę odnośnie do obciążenia kości ramiennej. Przy oburęcznym pchnięciu włócznią aktywność mięśniowa była o wiele wyższa w ramieniu lewym niż prawym. Wydaje się, że dzieje się tak, bo gdy oszczep sięga celu, lewa ręka pozostaje najbliższym punktem kontaktowym. Siła reakcji jest kontrowana głównie przez [...] układ mięśniowo-szkieletowy po lewej stronie ciała. Symulacja jednoręcznego skrobania wymagała większej aktywności mięśniowej po prawej stronie ciała, w dodatku dokładnie w tych rejonach, które mogłyby doprowadzić do rozrostu kości ramiennej. Sugeruje to, że coś innego niż polowanie - zapewne pochłaniające sporo czasu wyprawianie skór - odpowiadało za charakterystyczną morfologię górnej połowy ciała neandertalskiego mężczyzny. Na korzyść najnowszej hipotezy przemawia fakt, że przy szkieletach neandertalczyków bardzo często znajdowano kamienne skrobaczki (racloir), które pomagały usunąć tkanki miękkie z wyprawianych skór. Bazując na badaniach etnograficznych tradycyjnych społeczeństw z Etiopii, Kolumbii Brytyjskiej czy Alaski, wiemy, że nawet doświadczonej osobie wyprawienie jednej skóry zajmuje ok. 8 godzin. Jeśli pomnożyć to razy kilka - w końcu każdy członek prehistorycznej grupy musiał mieć się w co przebrać, o materiale na posłanie nie wspominając - rozrost prawej ręki przestaje właściwie dziwić. Dzisiaj sprawianiem skór zajmują się raczej kobiety, ale nie wiadomo, jak było z równouprawnieniem za plejstoceńskich czasów, bo antropolodzy nie dysponują wystarczającą liczbą żeńskich szkieletów.
  16. Obserwacje pracy działających baterii siarkowo-litowych pozwoliły na obalenie jednej z najpopularniejszych teorii ich dotyczących i umożliwią w przyszłości udoskonalenie tych obiecujących urządzeń. Baterie siarkowo-litowe są bardzo interesującą alternatywą dla litowo-jonowych. Ich gęstość energetyczna jest bowiem pięciokrotnie większa i są znacznie tańsze. Takie właściwości są niezwykle pożądane w rozwijającym się przemyśle samochodów elektrycznych. Niestety, te alternatywne źródła energii mają olbrzymią wadę - bardzo szybko się zużywają. Cykl życia baterii siarkowo-litowych jest bardzo krótki. Po kilkudziesięciu cyklach ładowania/rozładowywania staje się ona bezużyteczna. Nie nadaje się zatem do samochodów elektrycznych, gdzie musi przetrwać wiele tysięcy cykli podczas 10-20 lat użytkowania pojazdu - mówi Johanna Nelson ze SLAC National Accelerator Laboratory na Stanford University. Obecnie uważa się, że przyczyną tak szybkiego zużywania się baterii jest zachodząca w nich reakcja chemiczna, wskutek której z katody ubywa siarki. Podczas pracy baterii prąd produkowany jest gdy jony litu reagują z cząstkami siarki na katodzie. Produktem ubocznym reakcji jest powstawanie wielosiarczków litu. Problemy zaczynają się wówczas, gdy wielosiarczki trafią do elektrolitu i na stałe zwiążą się z litem z anody. Nelson i jej koledzy wykorzystali krystalografię rentgenowską oraz transmisyjną mikroskopię rentgenowską do sprawdzenia tego, co dzieje się wewnątrz pracującej baterii. Odkryli, że zawartość siarki w katodzie praktycznie nie uległa zmianie. Spodziewaliśmy się, że siarka całkowicie zniknie z katody i utworzy wielosiarczki w elektrolicie. Tymczasem okazało się,że większość siarki zostało na swoim miejscu, a cząsteczki utraciły niewielką część masy. Co prawda utworzyły wielosiarczki, ale większość z nich pozostawała w pobliżu katody. Nelson wyjaśnia, na czym polegał błąd poprzednich zespołów naukowych, które badały baterie siarkowo-litowe. Zwykle zużywali oni baterię, rozbierali ją na części, zmywali elektrolit i przeprowadzali analizę za pomocą mikroskopu elektronowego lub krytalografii rentgenowskiej. Jeśli jednak tak zrobisz, to zmyjesz wielosiarczki luźno związane z katodą. I wówczas na katodzie nie widzisz siarki. Co więcej okazało się, że nie występuje jeszcze jeden prognozowany problem. Wcześniejsze eksperymenty wykazały, że pod koniec cyklu rozładowywania baterii powstają kryształy Li2S. Wspólnie z wielosiarczkami mogą one tworzyć izolującą błonę, która uniemożliwia ruch elektronów i jonów litu. Bardzo mocno rozładowywaliśmy baterie i nigdy nie zauważyliśmy Li2S w postaci kryształów - mówi Nelson. Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda mają nadzieję, że ich odkrycia skierują badania nad udoskonaleniem baterii siarkowo-litowych na właściwe tory.
  17. Brytyjski sąd skazał Apple’a na... publikację reklamy z informacją, że Samsung nie skopiował wyglądu iPada. Reklama ma przez pół roku być widoczna na brytyjskiej witrynie Apple’a. Koncern musi również wykupić reklamę w dziennikach i magazynach. Sędzia Colin Birss uznał, że jest mało prawdopodobne, by klienci pomylili tablety Samsunga z iPadem. Publiczne twierdzenia, że koreańska firma „ukradła“ wygląd iPada były zatem dla niej krzywdzące. Stąd taki, a nie inny wyrok. Apple zapowiada odwołanie się, a sędzia Birss wyraził zgodę na skierowanie sprawy do sądu wyższej instancji. Jeśli wyrok zostanie utrzymany amerykański koncern będzie musiał wykupić reklamę w Financial Times, Daily Mail, Guardian Mobile i T3.
  18. W zamku Lengberg we wschodnim Tyrolu znaleziono biustonosze z XV w. Ich wygląd był bardzo współczesny, co zaskoczyło i archeologów, i specjalistów od mody, ponieważ uznawano, że ta część garderoby powstała dopiero w XIX w. W związku z pracami rekonstrukcyjnymi, które rozpoczęły się przed 2 laty, archeolodzy zajęli się kilkoma częściami zamku. Ich pracami kierował Harald Stadler z Uniwersytetu w Innsbrucku. Dzięki temu w południowym skrzydle w pomieszczeniu na 2. piętrze odkryto pachę sklepienia wypełnioną wieloma warstwami suchego materiału, na który składały się słoma, gałązki, obrabiane drewno, skóra (głównie w postaci butów) oraz tekstylia (ponad 2700 kawałków z lnu oraz lnu połączonego z wełną). Historia budowli, a także badania nad technikami konstrukcyjnymi autorstwa Martina Mittermaiera i Waltera Hausera sugerowały, że znaleziska powinno się datować na XV w., kiedy na zlecenie Virgila von Grabena dobudowano jeszcze jeden poziom zamku. Wypełnienie pustej przestrzeni miało zapewne stworzyć warstwę izolacyjną, nie da się też wykluczyć, że w ten sposób próbowano wyrównać podłogę. Choć do odkrycia doszło w 2008 r., przed rozgłoszeniem wiadomości należało przeprowadzić datowanie radiowęglowe. Potwierdziło ono wstępne przypuszczenia co do wieku garderoby. W zeszłym roku Beatrix Nutz wygłosiła nawet wykład na ten temat, ale sensacyjna wiadomość nie wydostała się poza kręgi naukowe aż do lipca br., kiedy to w należącym do BBC History Magazine ukazał się artykuł pt. "Średniowieczna bielizna". Niektóre elementy ubrania zachowały się prawie w całości. Poza majtkami z łatwością można było rozpoznać koszule z zakładkami na rękawach i kołnierzu (niewielki obwód mankietów wskazuje, że należały do kobiet lub dzieci). Największą sensację wzbudziły, oczywiście, 4 lniane biustonosze (zaklasyfikowano je w taki właśnie sposób ze względu na obecność charakterystycznie ukształtowanych miseczek). Dwa stanowiły połączenie biustonosza i krótkiej koszulki. Kończyły się tuż pod piersiami, ale nad miseczkami doszyto materiał zakrywający dekolt. Trzeci bardziej przypominał współczesne biustonosze: szyjący pomyślał o szerokich ramiączkach i prawdopodobnie zapięciu na plecach, które się, niestety, nie zachowało. Czwarty egzemplarz najlepiej odpowiadał dzisiejszym bieliźnianym wzorcom. Każdą z miseczek półgorsetu wykonano z 2 pionowo zeszytych kawałków lnu. Poniżej po lewej stronie umieszczono kawałek materiału z sześcioma dziurkami (choć po prawej brakuje odpowiadającego elementu, konstrukcja wskazuje na możliwość dopasowywania przez sznurowanie). Dotąd nic nie wskazywało na istnienie przed XIX w. biustonoszy z wyraźnie wyodrębnionymi miseczkami. Średniowieczne źródła wspominały jedynie o torebkach czy kieszonkach na piersi, ewentualnie o koszulkach z torebkami. Wiadomo też, że chcąc ujarzmić biust większych rozmiarów , przewiązywano go taśmami. By określić wiek biustonoszy z zamku Lengberg, z 2 pobrano włókna. Analizą zajęli się specjaliści z Politechniki Federalnej w Zurychu. Datowanie radiowęglowe przeprowadzono też w przypadku pary majtek. Wyniki wskazywały na XV w.
  19. Astronomowie odkryli najstarszą znaną nam galaktykę spiralną. Znajduje się ona w odległości 10,7 miliarda lat świetlnych od Ziemi. Gdy popatrzymy na najstarsze galaktyki, to wyglądają one dziwnie. Są nieregularne, a nie symetryczne. Większość z nich wygląda jak wrak pociągu. Naszą pierwszą myślą było ‚dlaczego ta galaktyka jest tak różna i tak piękna' - mówi profesor Alice Shapley z University of California, LosAngeles. Główny autor badań, David Law z University of Toronto, wyjaśnia: „istnienie tej galaktyki jest zadziwiające. Według obecnego stanu wiedzy galaktyki spiralne z dobrze uformowanymi, dużymi ramionami po prostu nie istnieją na tak wczesnym etapie ewolucji wszechświata“. Law i Shapley przeanalizowali około 300 odległych galaktyk i okazało się, że spiralna BX442 jest jedną z zaledwie 30 tak masywnych. Następnie użyli teleskopu Kecka, by uzyskać lepszy obraz. Po analizie światła z 3600 lokalizacji wewnątrz i na zewnątrz BX442 okazało się, że mają do czynienia z masywną galaktyką spiralną. Początkowo myśleliśmy, że to iluzja, że obraz nas zwodzi. Gdy jednak przeprowadziliśmy analizy spektrum światła galaktyki okazało się, że spiralne ramiona, które widzimy, rzeczywiście do niej należą - mówi Shapley. Naukowcy sądzą, że na niezwykły kształt BX442 w jakiś sposób wpłynęła widoczna na górze zdjęcia pobliska galaktyka karłowata.
  20. Pozbawienie ludzi snu przez parę godzin po stresującym zdarzeniu zmniejsza ryzyko wystąpienia zespołu stresu pourazowego (ang. Post-Traumatic Stress Disorder, PTSD). Psycholodzy z Uniwersytetu Ben-Guriona (BGU) i Uniwersytetu w Tel Awiwie przeprowadzili serię eksperymentów i zauważyli, że pozbawianie snu przez ok. 6 godzin od traumatycznego zdarzenia ogranicza rozwój typowych dla PTSD zachowań. Często osoby zajmujące się kimś, kto przeżył traumę, np. ekipy medyczne, próbują zwalczyć stres podopiecznego i zakładają, że dobrze mu zrobi, gdy odpocznie i wszystko prześpi. Ponieważ pamięć odgrywa ważną rolę w rozwoju PTSD [a w czasie snu dochodzi do konsolidacji śladów pamięciowych], postanowiliśmy określić skutki deprywacji sennej bezpośrednio po ekspozycji na uszkadzający bodziec - tłumaczy prof. Hagit Cohen z BGU. W ramach eksperymentów szczury pozbawiane snu po urazie (ekspozycji na woń drapieżnika) nie przejawiały zachowań świadczących zapamiętaniu zdarzenia, natomiast grupa kontrolna, której pozwolono spać po traumatycznym zdarzeniu, pamiętała (wystąpiły symptomy przypominające PTSD). Zastosowanie modelu szczurzego uzasadnia fakt, że podobnie jak w przypadku ludzkich populacji przeżywających silny stres, u 15-20% zwierząt pojawiają się długoterminowe zaburzenia zachowania.
  21. W odległości zaledwie 33 lat świetlnych od Ziemi odkryto obiekt UCF-1.01. To prawdopodobnie egzoplaneta mniejsza od Ziemi. Jeśli te przypuszczenia się sprawdzą, będzie to najbliższa tak mała egzoplaneta. Dotychczas znaleziono niewiele planet pozasłonecznych mniejszych od Ziemi. Teleskop Spitzera przeprowadzał badania już znanych planet. Teraz po raz pierwszy za jego pomocą odkryto nieznany wcześniej obiekt, co dowodzi, że można go wykorzystywać nie tylko do badań, ale i poszukiwań niewielkich egzoplanet. Znalezienie UCF-1.01 było całkowitym zaskoczeniem. Kevin Stevenson z University of Central Florida badał wraz z kolegami egzoplanetę GJ 436b. To obiekt wielkości Neptuna, krążący wokół czerwonego karła GJ 436. W danych przekazywanych przez Spitzera zauważono okresowe spadki w ilości podczerwieni docierające do teleskopu. I nie były to spadki powodowane obecnością GJ 436b. Stevenson i jego zespół sięgnęli do archiwum i okazało się, że teleskop zauważył zmiany ilości światła już dawno oraz że są one regularne. To sugeruje, iż wokół GJ 436 krąży jeszcze jedna planeta. Dokładniejsze badania wykazały, że UCF-1.01 ma średnicę około 8400 kilometrów. Średnica Ziemi to około 12 800 kilometrów. Nowo odkryta planeta obiega swoją gwiazdę w odległości siedmiokrotnie większej niż dystans pomiędzy Ziemią a Księżycem. Czas obiegu UCF-1.01 wokół gwiazdy wynosi zaledwie 1,4 ziemskiego dnia, a na powierzchni panuje temperatura około 600 stopni Celsjusza. Oprócz UCF-1.01 uczeni zauważyli dane, mogące wskazywać na obecność jeszcze jednej planety. UCF-1.02, jeśli istnieje, jest również mniejsza od Ziemi. Obecnie nie dysponujemy narzędziami, które pozwoliłyby na badanie tak małych planet. Z około 1800 gwiazd, które Teleskop Keplera zidentyfikował jako mogące posiadać systemy planetarne, jedynie w przypadku 3 udało się dowieść, że krążą wokół nich planety mniejsze od Ziemi.
  22. Steven Sinofsky poinformował o dacie premiery systemu Windows 8. Obie wersje, pełna oraz aktualizacja, ukażą się 26 października. Prace nad Windows 8 rozpoczęły się zanim jeszcze do rąk użytkowników trafił Windows 7. Najnowszy OS z Redmond został po raz pierwszy zaprezentowany 1 czerwca ubiegłego roku. Kolejne wersje udostępniono w lutym 2012 (Consumer Preview) i w maju (Release Preview).
  23. Kochany, śpiewaj dla mnie, gdy jest chłodniej, bo wtedy wyglądasz na bardziej pociągającego - zdają się komunikować samice pasówki płowej (Melospiza lincolnii), które dłużej przysłuchują się trelom samców, kiedy na dworze jest rześko, by nie powiedzieć zimno. Latem 2011 r. podczas badań na terenach lęgowych w Kolorado Michaël Beaulieu i Keith Sockman z Uniwersytetu Karoliny Północnej nagrywali śpiewy samców M. lincolnii. Stwierdzili, że ptaki nieśmiało zaczynały swoje trele tuż przed świtem w okolicach 5, o wpół do szóstej poczynały sobie najśmielej, by do szóstej w dużej mierze zamilknąć. Ornitolodzy szybko zwrócili uwagę na fakt, że godzina ich największej akustycznej aktywności pokrywała się z najzimniejszym okresem doby, kiedy temperatura oscylowała wokół 6 stopni Celsjusza. Podczas eksperymentów w laboratorium Amerykanie skorzystali z pomocy hodowlanych samic pasówki. Odtwarzali im nagrane wcześniej pieśni. Jeden z koncertów odbywał się przy niskiej temperaturze (1°C), a drugi przy całkiem przyjemnych 16°C. Okazało się, że gdy było chłodniej, samice spędzały przy głośniku średnio 7,5 min, a przy wyższych wskazaniach słupka rtęci traciły zainteresowanie średnio po 5 min. Kiedy po paru dniach oba zestawy odgrywano przy jednakowej temperaturze 16°C, panie wybierały trele zasłyszane przy 1°C. Sugeruje to, że niska temperatura nie tylko wpływa na (postrzeganą) atrakcyjność, ale i wzmacnia pamięć serenad. Wg Beaulieugo i Sockmana, samiec małego gatunku ptaka, który przy niskiej temperaturze dysponuje energią potrzebną do utrzymania ciepłoty ciała i wydawania z siebie dźwięków, zapewne prezentuje się samicy jako dobra partia. Nie dość, że przetrzymał zimną noc, to jeszcze potrafi dać z siebie wszystko, nim w ogóle pomyśli o udaniu się na żer. Niewykluczone też, że wybór tak wczesnej pory został podyktowany wpływem temperatury na fizyczne właściwości pieśni. Poza tym kto wie, czy sprawność intelektualna samic nie jest po prostu największa o świcie.
  24. Google poinformował, że obszedł sądowy zakaz importu kilkunastu urządzeń Motoroli. Koncern nie zdradził, w jaki sposób to uczynił. Zakaz wydała Komisja Handlu Międzynarodowego, która uznała, że urządzenia naruszają jeden z patentów Microsoftu. Przyznany w 2002 roku patent opisuje sposób synchronizacji kalendarza pomiędzy różnymi urządzeniami. Motorola licencjonowała ten patent w latach 2002-2007, później jednak nie odnowiła umowy. Microsoft wniósł sprawę do sądu po tym, jak Motorola przestała licencjonować naszą własność intelektualną, ale nadal używała naszego wynalazku w swoich produktach - powiedział wiceprezes David Howard. Nie wiadomo, w jaki sposób Google poradził sobie z problemem. Funkcja synchronizacji jest wykorzystywana przede wszystkim przez użytkowników biznesowych, zatem jej ewentualne usunięcie z Androida - systemu popularnego przede wszystkim wśród osób prywatnych - nie powinno stanowić większego problemu. Teraz wszystko zależy od tego, czy władze uznają, że zastosowany przez Google’a sposób rzeczywiście spowodował, że urządzenia nie naruszają już patentu Microsoftu.
  25. Sędzia David Harvey, który miał w marcu 2013 roku przewodniczyć rozprawie ekstradycyjnej Kima Dotcoma, założyciela serwisu Megaupload, zrezygnował z prowadzenia sprawy. Wszystko przez ubiegłotygodniową niefortunną wypowiedź, nagłośnioną wczoraj przez media. W ubiegłym tygodniu powstała grupa lobbingowa „A Fair Deal“. Jej uczestnicy domagają się, by rząd Nowej Zelandii, podpisując z USA, Australią i innymi krajami Pacyfiku nową umowę o wolnym handlu nie zgadzał się na zapisy jeszcze bardziej restrykcyjnie chroniące praw autorskich. Podczas konferencji założycielskiej sędzia David Harvey powiedział: Spotkaliśmy wroga. Tym wrogiem są Stany Zjednoczone. Sędzia Harvey przyznał, że jego wypowiedź może wskazywać na brak bezstronności i zrezygnował z prowadzenia sprawy Dotcoma. Do prowadzenia procesu ekstradycyjnego wyznaczono sędziego Nevina Dawsona. To ten sam sędzia, który zwolnił Dotcoma z aresztu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...