Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Eksperci z firmy Kaspersky odkryli krytyczną dziurę zero-day w Adobe Flash Playerze. Dziura występuje w wersjach dla Windows, OSX oraz Linuksa. Dotychczas zaobserwowano ataki przeciwko platformie Windows. Błąd występuje w komponencie o nazwie Pixel Bender, a udany atak pozwala na przejęcie kontroli nad systemem ofiary. Dziurę najpierw odkryto na siedmiu syryjskich komputerach. Specjaliści uważają, że ataki są przeprowadzane z witryny syryjskiego Ministerstwa Sprawiedliwości, zatem prawdopodobnie stoi za nimi rząd. Przypuszczenia te zostały wzmocniono, gdy zauważono, że napastnicy atakują maszyny z oprogramowaniem Cisco System MeetingPlace Express. To aplikacja służąca do przeglądania dokumentów i obrazów podczas wideokonferencji. Rzadko jest ona wykorzystywana przez użytkowników domowych. Adobe opublikował już odpowiednie łaty, zatem aktualizacja Flash Playera do najnowszej wersji chroni przed atakiem. « powrót do artykułu
  2. Przed kilkoma miesiącami NASA poinformowała o przedłużeniu misji Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Teraz Agencja zwróciła się do prywatnych przedsiębiorstw, naukowców i wszystkich zainteresowanych o składanie propozycji dotyczących komercyjnego wykorzystania ISS oraz niskiej orbity okołoziemskiej (LEO). Propozycje można przesyłać do 30 czerwca. NASA chce się dowiedzieć, w jaki sposób może w większym stopniu, za pomocą ISS, pomóc przemysłowi kosmicznemu w całkowicie samodzielnym wykorzystywaniu LEO. Działania takie mają na celu zwolnienie NASA z obowiązku obecności na LEO. Agencja chce zająć się eksploracją głębszych części przestrzeni kosmicznej i całość działań w pobliżu Ziemi pozostawić w rękach prywatnych. Dlatego też jest zainteresowana w zredukowaniu lub całkowitym usunięciu przeszkód w komercyjnym wykorzystanie LEO. Wśród wysłanych do NASA propozycji powinny znaleźć się m.in. opis prywatnych działań i innych aktywności prowadzonych na ISS, które będą miały znaczenie dla przyszłego rozwoju przemysłu kosmicznego, opis działań załogowych zarówno na ISS jak i na innych stacjach kosmicznych, opis barier, które obecnie uniemożliwiają osiągnięcie wspomnianych wcześniej celów oraz opis działań, jakie może przeprowadzić NASA by ułatwić przemysłowi kosmicznemu wykorzystywanie LEO w większym stopniu. NASA zastrzega, że w przyszłości prawdopodobnie będzie chciała prowadzić działania na LEO, dlatego też Agencja domaga się też opisu zasobów, które będzie musiała nabyć od przemysłu kosmicznego, by już po zakończeniu działalności ISS móc wysyłać swoich naukowców na komercyjne stacje kosmiczne. Agencja przypomina też, że prywatne załogi na ISS będą musiały przestrzegać obowiązujących tam przepisów. « powrót do artykułu
  3. Sześćdziesięciodziewięcioletni Peter Glazebrook z Newark w regionie East Midlands po raz 5. pobił rekord Guinnessa w warzywnej kategorii. Wcześniej wyhodował najdłuższego buraka (6,4 m) i pasternak (5,7 m), a także najcięższą cebulę (8 kg) i ziemniaka (5 kg), teraz doczekał się zaś kalafiora ważącego aż 27,485 kg (poprzedni rekordzista ważył 24,6 kg). W poniedziałek wielkanocny szklarnię odwiedziło 7 sędziów. Ważenie odbyło się u ogrodnika, bo o tej porze roku nie było pokazów warzyw. Zeszłoroczne podejście Glazebrooka do pobicia rekordu pokrzyżowała śnieżna zima, lecz tym razem los mu sprzyjał, zsyłając wyjątkowo łagodną jesień. Do pomiarów zgłoszono 2 kalafiory; jeden z nich okazał się jednak sporo mniejszy i ważył "ledwie" 23,22 kg. Rozsady odmiany Darwin umieszczono w szklarni w Newark w lipcu 2013 r. Nawożono je często saletrą wapniową, a gdy w marcu zrobiło się ciepło, Ca(NO3)2 zastąpiono potażem. Koniec końców rekordowy egzemplarz o średnicy 1,8 m trafił pod nóż ogrodnika i jego żony Mary, którzy pokroili go i zamrozili. Poprzedni rekord należał do Alana Hattersleya z Sheffield i został ustanowiony w 1999 r. « powrót do artykułu
  4. Astronomowie z Pennsylvania State University odkryli brązowego karła, który jest najzimniejszą znaną nam gwiazdą. Jest to jednocześnie czwarta najbliższa gwiazda od Słońca. Brązowy karzeł WISE J085510.83-071442.5 znajduje się w odległości 7,2 lat świetlnych od Ziemi. Temperatura jej powierzchni wynosi od -48 do -13 stopni Celsjusza. Nową gwiazdę odkryto dzięki teleskopowi WISE, a o jej niewielkiej odległości od Ziemi świadczy szybki ruch gwiazdy na nieboskłonie. Jej szybki ruch zaobserwowano w marcu 2013 roku. Po przeanalizowaniu danych z teleskopów Spitzera i Gemini South określono odległość gwiazdy i jej temperaturę. WISE J085510.83-071442.5 ma masę od 3 do 10 mas Jowisza. Obiekt o tak niewielkiej masie może być planetą wyrzuconą ze swojego układu planetarnego, jednak uczeni sądzą, że to jednak brązowy karzeł, gdyż obiekty tego typu są powszechne we wszechświecie. « powrót do artykułu
  5. Naukowcy z Ames Laboratory zaobserwowali w żelazie właściwości magnetyczne, które zwykle obserwuje się w metalach ziem rzadkich. Właściwości takie zaobserwowano w związkach, w których atom żelaza znajduje się pomiędzy dwoma atomami azotu. Odkrycie to pozwoli na rezygnację z używania metali ziem rzadkich do budowy silnych magnesów stałych, używanych w turbinach wiatrowych czy silnikach elektrycznych. Przełom tutaj polega na tym, że zaobserwowaliśmy w żelazie magnetyczną anizotropię zwykle wiązaną z metalami ziem rzadkich. Z punktu widzenia przemysłu nie jest to jeszcze przełom, gdyż takie właściwości ujawniają się w bardzo niskich temperaturach. Jednak jest to przełom z naukowego punktu widzenia, który może w przyszłości doprowadzić do przełomu technologicznego - mówi Paul Canfield, fizyk z Ames Laboratory. Grupa Canfielda zdobyła sobie międzynarodowy rozgłos dzięki przełomowym pracom nad projektowaniem, odkrywaniem i tworzeniem nowych materiałów. Teraz Canfield i jego współpracownik Anton Jesche opracowali nową technikę hodowania kryształów litowo-żelazowo-azotowych z roztworu litowo-azotowego. Roztwory azotowe nie zostały jeszcze wystarczająco przebadane i wykorzystane, gdyż azot postrzegamy jako gaz i trudno jest go umieścić w roztworze. Odkryliśmy jednak, że lit – najlżejszy pierwiastek stały – zatrzymuje azot w roztworze. Połączyliśmy zatem lit oraz proszek litowo-azotowy i to zadziałało. Powstał roztwór - wyjaśnia Jesche. Uczeni dodali do roztworu żelazo i, ku ich zaskoczeniu, rozpuściło się ono w roztworze. Zwykle żelazo i lit się nie łączą. Wydaje się zatem, że dodanie azotu to litu pozwoliło na dołączenie żelaza - mówi Canfield. Powstałe w ten sposób kryształy kryły w sobie jeszcze jedną niespodziankę. Otóż pole magnetyczne potrzebne do odwrócenia magnetyzacji kryształu wynosiło ponad 11 tesli, było więc o rząd wielkości wyższe w komercyjnie dostępnych magnesach i o co najmniej dwa rzędy wielkości wyższa od występującej w pojedynczych kryształach. « powrót do artykułu
  6. Profesor Romit Roy Choudhury i studenci Sanorita Dey oraz Nirupam Roy z University of Illinois wykazali, że podzespoły znajdujące się w smartfonach są na tyle unikatowe, iż pozwalają na jednoznaczne zidentyfikowanie urządzenia i jego śledzenie. Są podobne do odcisków palców, ale jednocześnie dają ewentualnemu śledzącemu znacznie większą wiedzę, gdyż pozwalają określić, gdzie użytkownik urządzenia przebywał w danej chwili oraz – często – co robił. Badacze skupili się na akcelerometrach. To czujniki śledzące ruchy smartfona w trzech wymiarach. Są one wykorzystywane przez liczne aplikacje, od gier po programy służące do liczenia kroków. Aplikacje takie otrzymują dane z akcelerometrów, ale wykorzystują niewielką część z nich. Tymczasem szczegółowa analiza takich danych pozwala na jednoznaczne zidenfikowanie urządzenia. Fabryki produkujące sprzęt nie są w stanie wytworzyć milionów identycznych urządzeń. W każde z nich wkradają się jakieś niedoskonałości. I te właśnie niedoskonałości stają się unikatowymi odciskami - stwierdził Roy. Naukowcy przetestowali ponad 100 akcelerometrów: 80 osobnych chipów przeznaczonych dla smartfonów, 25 smartfonów z Androidem oraz 2 tablety. Wybrano urządzenia różnych producentów, by upewnić się, że występujące w akcelerometrach błędy nie są specyficzne dla jednej linii produkcyjnej. Szczegółowe badania ujawniły, że na podstawie dogłębnej analizy danych przekazywanych przez akcelerometry można zidentyfikować konkretne urządzenie z 96-procentową dokładnością. Nie potrzebujemy żadnych innych informacji o telefonie, ani jego numeru, ani numeru karty SIM. Patrząc tylko i wyłącznie na dane z akcelerometra możemy stwierdzić, z którego urządzenia pochodzą. Są jak każdy inny identyfikator - mówi Dey. Okazuje się zatem, że nawet jeśli nie wyraziliśmy zgody na zbieranie informacji o naszej aktywności, dane takie i tak są zbierane. Nie ma bowiem żadnych wymagań dotyczących wyrażenia przez użytkownika zgody na wykorzystywanie przez aplikację akcelerometru. Do śledzenia konkretnego urządzenia konieczne jest zebranie próbki danych z akcelerometru. W tym celu uczeni poddawali urządzenie dwusekundowym wibracjom, podobnym do tych informujących o nadejściu SMS-a. Akcelerometr odczytywał te wibracje i przesyłał sygnał, który należało przechwycić. Nawet jeśli wykasowałeś daną aplikację z telefonu czy usunąłeś i przeinstalowałeś całe oprogramowanie, to urządzenie nadal ma ten sam charakterystycznych 'odcisk'. To poważne zagrożenie prywatności - stwierdzili uczeni. Obecnie nie istnieje żaden środek zaradczy, który chroniłby naszą prywatność przed osobą, chcącą śledzić nas za pomocą akcelerometra. Obudowy telefonów nie blokują sygnału, a celowe wprowadzenie szumu mającego ukryć sygnał mogłoby doprowadzić do błędów w pracy aplikacji wykorzystujących akcelerometr. Naukowcy przypuszczają, że także inne podzespoły w smartfonach – żyroskopy, mikrofony, kamery itp. - również posiadają niedoskonałości pozwalające na zidentyfikowanie urządzenia. Zatem nawet jeśli przy próbach masowego śledzenia użytkowników smartfonów odsetek prawidłowej identyfikacji pojedynczego podzespołu się zmniejsza, to jednoczesne śledzenie kilku podzespołów pozwoli na jednoznaczne zidentyfikowanie urządzenia. Wyobraźmy sobie, że jakimś cudem odciski palców twojej prawej ręki są identyczne z odciskami palców mojej prawej ręki. Ale prawdopodobieństwo, że i odciski palców naszych lewych dłoni będą identyczne jest bardzo małe. Zatem jeśli nawet w grupie milionów akcelerometrów będą takie o identycznych niedoskonałościach, to gdy połączymy śledzenie akcelerometra z np. śledzeniem żyroskopu, będziemy mogli nadzorować konkretne urządzenie w czasie i przestrzeni - wyjaśnia profesor Choudhury. « powrót do artykułu
  7. Wyniszczanie przez człowieka populacji wielkich zwierząt przynosi ludziom wymierne szkody. Od dłuższego już czasu obserwowano, że wraz z zanikaniem dużych zwierząt zwiększa się liczba przypadków zoonoz, czyli chorób przenoszonych ze zwierząt na ludzi. Teraz uczeni ze Smithsonian Institution znaleźli prawdopodobną przyczynę takiego stanu rzeczy. Naukowcy zauważyli, że w Afryce Wschodniej spadek populacji dużych zwierząt jest wprost skorelowany ze wzrostem populacji gryzoni. Nasze badania wykazały, że zdrowie ekosystemu, dzikiej przyrody i ludzi są ze sobą powiązane - mówi Kristofer Helgen z National Museum of Natural History. Duże zwierzęta, słonie, żyrafy czy zebry, mają olbrzymi wpływ na ekosystem. Zjadają olbrzymie ilości roślin, ubijają i mieszają ziemię. Gdy giną, zmienia się ekosystem, który zamieszkiwały. Jako, że ponad 60% chorób zakaźnych trapiących ludzi to zoonozy, naukowcy chcieli sprawdzić, czy te zmiany ekosystemu wpływają na gryzonie, które często przenoszą choroby na człowieka. Zrozumienie związku pomiędzy utratą bioróżnorodności a zoonozami jest istotne zarówno z punktu widzenia ochrony środowiska jak i zdrowia publicznego. Środowisko naukowe dużo na ten temat dyskutuje, a my dostarczamy pierwszych eksperymentalnych dowodów - mówi Hillary Young, profesor z University of California, Santa Barbara. Uczeni wykorzystali odgrodzony od 15 lat obszar o powierzchni 10 hektarów, który otoczono płotem, by utrzymać z dala duże zwierzęta. Naukowcy przez trzy lata badali populację gryzoni wewnątrz i na zewnątrz odgrodzonego obszaru. Sprawdzano m.in. występowanie bakterii z rodzaju Bartonella zarówno u gryzoni jak i u pcheł na nich żyjących. Infekcja tymi bakteriami może prowadzić do uszkodzeń nerek czy utraty pamięci. Naukowcy przez lata chwytali gryzonie, przypisywali je do konkretnego gatunku, mierzyli, ważyli, pobierali krew i ew. występujące pchły do badań. Okazało się, że populacja gryzoni i pcheł zwiększyła się dwukrotnie w obszarze odgrodzonym w porównaniu z obszarem nieogrodzonym. Gryzonie mogły bez przeszkód się rozwijać, gdyż nie musiały konkurować z dużymi zwierzętami o żywność. Wraz ze wzrostem liczby gryzoni i pcheł dwukrotnie wzrosła też liczba zarażonych zwierząt i pcheł. Z badań wynika, że usunięcie z ekosystemu dużych zwierząt prowadzi do zwiększenia liczby gryzoni, pcheł, a co za tym idzie, zwiększenia liczby infekcji chorobami odzwierzęcymi. Naukowcy mają teraz zamiar przeprowadzić podobne badania, podczas których będą obserwowali większą liczbę chorób zakaźnych. Chcą się dowiedzieć, których z nich rozprzestrzenianie się jest związane z zanikaniem wielkich zwierząt, a na które zjawisko to nie ma wpływu. Badania będą prowadzone nie tylko w zaprojektowanych warunkach, ale również tam, gdzie ludzie już zmienili ekosystem. Wyniki tych badań można będzie odnieść nie tylko do Afryki. Choroby pochodzące od gryzoni są co prawda poważnym problemem w Afryce, ale występują przecież wszędzie na świecie. To, co odkryjemy tutaj może mieć znaczenie dla całego świata - mówi Young. « powrót do artykułu
  8. Niski poziom cholesterolu w komórkach prezentujących antygen (ang. antigen presenting cell, APC) spowalnia postępy choroby u niektórych osób zakażonych wirusem HIV. Fascynującym aspektem epidemii AIDS jest fakt, że pewien mały odsetek osób zakażonych wirusem HIV-1 mimo niestosowania terapii antyretrowirusowej latami utrzymuje stosunkowo normalny poziom limfocytów Th oraz niski ładunek wirusowy [objawy AIDS nie występują przez okres dłuższy niż 10 lat, dlatego od ang. long-term nonprogressors grupę tę określa się jako LTNP]. Wiedza, jak ludzie ci naturalnie kontrolują infekcję HIV-1 i nie dopuszczają do postępującego niszczenia przez wirus limfocytów Th, może być niezmiernie istotna dla opracowania skutecznych metod prewencji i leczenia [...] - podkreśla Giovanna Rappocciolo z Uniwersytetu w Pittsburghu. HIV jest wychwytywany przez komórki prezentujące antygen, m.in. komórki dendrytyczne i limfocyty B. Później APC transportują wirus do węzłów chłonnych i przekazują go innym komórkom układu odpornościowego, w tym limfocytom Th (te ostatnie stają się głównym miejscem jego namnażania; replikacja doprowadza do przeciążenia układu immunologicznego). U ok. 1 osoby na 20 po początkowej infekcji nie następuje jednak stały wzrost poziomu HIV. Czasem objawy AIDS nie pojawiają się przez wiele lat. Rappocciolo i inni porównywali możliwości APC w zakresie przekazania zakażenia limfocytom Th u 3 grup: 1) LTNP, 2) osób z postępującą chorobą (ang. progressors) oraz 3) ludzi zdrowych. Okazało się, że o ile u przedstawicieli grup 2. i 3. APC skutecznie pośredniczyły w przekazywaniu infekcji, o tyle komórkom LTNP brakowało tej zdolności. Po bliższym przyjrzeniu stwierdzono, że u LTNP dla komórek prezentujących antygen charakterystyczny był niski poziom cholesterolu (działo się tak, choć we krwi tych pacjentów występowało normalne stężenie lipoproteiny). Amerykanie zauważyli również, że transinfekcję można przywrócić, podnosząc poziom cholesterolu u LTNP, a także zahamować, zmniejszając stężenie cholesterolu w APC członków drugiej grupy. W przypadku dwóch przedstawicieli grupy LTNP analiza APC pobranych 1-4 lata przed pierwotnym zakażeniem HIV dała podobne rezultaty, co oznacza, że defekt metabolizmu cholesterolu jest cechą wrodzoną, a nie bezpośrednim skutkiem zakażenia wirusowego. « powrót do artykułu
  9. Najnowsze badania wykazały, że młodzi ludzie, którzy są bardziej wrażliwi na stres, powodują mniej wypadków na drogach. Ci, u których poziom hormonu stresu – kortyzolu – rośnie bardziej w sytuacjach stresowych, doświadczają mniejszej liczby wypadków lub sytuacji bliskich wypadkom w czasie pierwszych miesięcy posiadania prawa jazdy. Wypadki drogowe to na całym świecie główna przyczyna śmierci osób w wieku 15-29 lat. Nic zatem dziwnego, że naukowcy szczególnie interesują się tą grupą użytkowników dróg. Profesor Marie Claude Ouimet z University of Sherbrooke w kanadyjskim Quebec zaprosiła do badań 42 nastolatków z Virginii. Wszyscy niedawno uzyskali prawo jazdy. Najpierw badanych poddano serii testów matematycznych, a następnie pobrano próbki ich śliny, w których oznaczono poziom kortyzolu. W ten sposób określono, w jakim stopniu każdy z badanych stresował się w czasie rozwiązywania testu. Samochody, którymi poruszali się badani zostały wyposażone w kamery, odbiorniki GPS i urządzenia mierzące odległości przebyte przez młodych ludzi. W ten sposób przez 18 miesięcy rejestrowano ich zachowanie na drodze. Okazało się, że im wyższy poziom kortyzolu zmierzono u badanych, tym mniejszej liczby wypadków i niebezpiecznych sytuacji doświadczali. Co więcej u takich osób obserwowano też szybszy spadek w czasie liczby tego typu sytuacji. Naukowcy przyznają, że ich badanie nie jest rozstrzygające, gdyż brali w nim udział nastolatkowie bogatsi i zdrowsi niż średnia dla ich wieku, zanotowano też niewielką liczbę mało groźnych wypadków z ich udziałem. Jednak wyniki eksperymentu dają solidną podstawę by wysunąć hipotezę o zależności pomiędzy reakcją na stres a bezpieczną jazdą. Doktor Dennis Durbin z Center for Injury Research and Prevention w Szpitalu Dziecięcym w Filadelfii, który nie był zaangażowany w badania, sugeruje, że nastolatkowie z bardziej wrażliwą osią podwzgórze-przysadka-nadnercza, która odpowiada za zarządzanie stresem i uwalnianie kortyzolu, mogą szybciej od swoich rówieśników nabywać odpowiednich umiejętności pozwalających na bezpieczne prowadzenie samochodu. « powrót do artykułu
  10. Eksperyment przeprowadzony na grupie 10 wybitnych skrzypków wykazał, że nie są oni w stanie odróżnić dźwięku stradivariusa od współczesnych skrzypiec. Instrumenty budowane przez Antonio Stradivariego od wieków uchodzą za wzór do naśladowania. Jednak wielokrotnie przeprowadzane próby wykazywały, że słuchacze nie są w stanie odróżnić ich brzmienia od innych skrzypiec. Tym razem próbę przeprowadzono na sporej grupie samych muzyków. Każdy z profesjonalistów miał do czynienia z 6 nowymi skrzypcami i 6 starymi. Grał na nich z zawiązanymi oczami. Gdy muzyków poproszono o odróżnienie instrumentu starego od nowego, uzyskane wyniki były zgodne z rozkładem statystycznym, zatem nie różniły się od uzyskanych metodą zgadywania. Gdy poproszono ich zaś o ocenę instrumentu, wyższą średnią ocen uzyskały nowe skrzypce. W końcu muzyków poproszono, by wybrali ten instrument, na którym najbardziej chcieliby grać. Sześciu wybrało nowoczesne skrzypce, a czterech stradivariusa. Wyniki badań wskazują zatem, że nawet dla profesjonalistów nowoczesne instrumenty brzmią równie dobrze jak te klasyczne. « powrót do artykułu
  11. W przypadku luksusowych marek im bardziej niegrzeczna obsługa, tym lepiej idzie sprzedaż - twierdzą psycholodzy z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. Szorstkie potraktowanie sprawia, że konsumenci wykazują większą chęć zakupu i noszenia drogich ubrań. Prof. Darren Dahl podkreśla, że w przypadku takich marek jak Louis Vuitton czy Gucci snobistyczne podejście do klienta to kwestia warta rozważenia, bo dzięki niemu "można by osiągnąć efekt podobny do kliki w liceum, do członkostwa w której inni aspirują". Podczas studium ochotnicy mieli sobie wyobrazić lub naprawdę wchodzili w interakcje ze sprzedawcami - bezczelnymi lub nie. Później proszono o ocenę uczuć względem marek oraz chęci ich posiadania. Po spotkaniu z nieuprzejmą obsługą ludzie, którzy chcieli być powiązani z highendową marką, wspominali o nasilonej chęci posiadania luksusowych dóbr. Kanadyjczycy zauważyli, że efekt występował tylko wtedy, gdy sprzedawca był postrzegany jako prawdziwy reprezentant marki. Niegrzeczna obsługa nie poprawiała też wrażenia dotyczącego marek z tzw. rynku masowego. Z czasem oddziaływanie bezczelnego sprzedawcy zanikało. Po 2 tygodniach chęć zakupu była już znacznie mniejsza. Dahl doradza więc, by w przypadku niegrzecznego podejścia do klienta wyjść ze sklepu i wrócić po jakimś czasie albo robić zakupy w Sieci. « powrót do artykułu
  12. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że już w przyszłym tygodniu na półki sklepów trafi pierwszy smartfon z systemem Tizen. Ten bazujący na Linuksie system operacyjny jest rozwijany głównie przez Samsunga i Intela. Ma on być konkurencją dla Androida. Na tegorocznym Mobile World Congress Samsung zaprezentował dwa „inteligentne zegarki” Gear 2 i Gear 2 Neo napędzane Tizenem. Pokazano również smartfon z tym systemem, ale nie zdradzono, kiedy trafi na rynek. Obecnie wiadomo, że na przyszły miesiąc Samsung zaplanował wydarzenie związane z premierą nowego urządzenia. Raczej nie będzie to zegarek, gdyż jeden z wiceprezesów Samsunga zapowiedział, że takie urządzenie zadebiutuje pod koniec bieżącego kwartału. Smartfon z systemem Tizen może jednocześnie zadebiutować w kilku krajach, w tym w Rosji, Brazylii i państwach rozwijających się. Urządzenie ma mieć możliwość łączenia się z innymi gadżetami korzystającymi z Tizena. « powrót do artykułu
  13. By zwiększyć społeczną świadomość demencji, organizacja Alzheimer's Research UK zaproponowała FaceDementia, aplikację dla Facebooka, która symuluje jej objawy. By spersonalizować doświadczenie, trzeba się zalogować do serwisu społecznościowego, ale twórcy podkreślają, że aplikacja nie przechowuje ani nie wykorzystuje później danych. Bez zgody użytkownika nie zamieszcza się też na profilu żadnych postów. Aplikacja jest tylko nakładką, która niczego naprawdę nie wymazuje. Ma jedynie symulować, co dzieje z mózgiem chorej osoby. Odtwarzanie treści można zatrzymać, by obejrzeć świadectwa ludzi dotkniętych skutkami demencji (pacjentów i ich krewnych). Jak tłumaczy Rebecca Wood, dyrektor wykonawcza Alzheimer's Research UK, jej organizacja skupiła się na tym, że Facebook gromadzi w jednym miejscu wspomnienia, zainteresowania i wydarzenia z życia danej osoby. Chcieliśmy to wykorzystać, by pokazać, jak dochodzi do pomieszania, a nawet całkowitej utraty ważnych faktów [...]. Stygmatyzacja demencji jest po części skutkiem społecznej nieświadomości i braku zrozumienia, stąd pomysł na FaceDementia. « powrót do artykułu
  14. Steven Elop, były dyrektor wykonawczy Nokii, a obecnie wiceprezes Microsoftu odpowiedzialny za dział produkcji telefonów komórkowych, powiedział, że koncern z Redmond jeszcze nie zdecydował, pod jaką marką będzie sprzedawał swoje telefony. Microsoft Mobile Oy to twór prawny, powołany do życia po to, by ułatwić przeprowadzenie połączenia [przejętego wydziału Nokii z Microsoftem – red.]. Nie będzie to marka, którą klienci zobaczą na smartfonach. Microsoft ma prawo przez jakiś czas używać marki Nokia, jednak nie będzie ona używana w dłuższej perspektywie. Trwają prace nad wyborem przyszłej marki dla naszych smartfonów - stwierdził Elop. Menedżer zasugerował również, że zapoczątkowana przez Nokię linia Nokia X, która wykorzystuje system Android, nie zostanie porzucona. Microsoft kupił wydział telefonów komórkowych, w tym linię Nokia X, by podłączyć kolejny miliard ludzi do usług Microsoftu. Nokia X wykorzystuje chmurę Microsoftu, a nie Google'a. To świetna okazja by podłączyć nowych użytkowników do Skype'a, Outlook.com czy Onedrive. Już teraz widzimy, że do naszych usług zapisują się dziesiątki tysięcy nowych klientów - stwierdził Elop. « powrót do artykułu
  15. Australijski projektant Ryan Kirkpatrick stworzył Scoop Bowl - głęboki talerz ułatwiający jedzenie osobom z jedną ręką lub z chorobami układu mięśniowego. Lekko opadające dno i pionowa ścianka ułatwiają nakierowywanie pokarmu na sztućce. Gdy danie się już kończy, można postawić talerz na spłaszczonym brzegu i swobodnie wygarnąć resztki. Naczynie wyposażono w podstawę z kauczuku akrylonitrylo-butadienowego (NBR), dzięki czemu podczas posiłku nie przesuwa się ono po stole. Szeroki brzeg ułatwia przenoszenie, przesuwanie i inne czynności. Prototyp Scoop Bowl wycięto z ABS (kopolimeru akrylonitrylo-butadienowo-styrenowego) za pomocą obrabiarki CNC. Całość pomalowano.
  16. Mitsubishi Electric Corp. zapowiada, że po roku 2018 w Japonii ruszy ogólnokrajowa komercyjna sieć nawigacji satelitarnej, która pozwoli na określenie pozycji odbiornika GPS co do centymetrów. Quazi-Zenith Satellite System (QZSS) ma za zadanie korygować błędy GPS i w ten sposób dostarczać niezwykle precyzyjnych danych geolokalizacyjnych. System GPS określa położenie naziemnego odbiornika (np. smartfona) mierząc jego odległość od 3-4 satelitów. Jednak w takie pomiary wkradają się liczne błędy, przez co odchylenie zmierzonej pozycji od pozycji rzeczywistej może wynosić wiele metrów. QZSS będzie korygował te pomiary i określał położenie z dokładnością do centymetrów. Z powodu różnego rodzaju błędów niedokładności systemu GPS mogą sięgać 10 metrów. Ponadto w Japonii mamy wiele gór i drapaczy chmur, które blokują sygnał GPS, przez co określenie pozycji nie jest możliwe w niektórych punktach miast czy poza nimi - mówi Yuki Sato z należącego do Mitsubishi centrum badawczo-rozwojowego. Prace nad QZSS rozpoczęły się w 2010 roku wraz z wystrzeleniem przez Japońską Agencję Kosmiczną (JAXA) satelity QZS-1. Do roku 2017 na orbitę mają trafić 3 kolejne satelity, a później jeszcze trzy. System będzie składał się w sumie z 7 satelitów oraz 1200 naziemnych stacji referencyjnych. Z punktu widzenia osoby przebywającej w Japonii satelity będą kreśliły na niebie wielką asymetryczną ósemkę sięgającą Tasmanii. Ich drogi będą spotykały się nad Japonią w ten sposób, że w każdej chwili każdy mieszkaniec Kraju Kwitnącej Wiśni będzie miał bezpośrednio nad głową przynajmniej jednego satelitę. Dzięki temu nawet przebywając w uliczce pomiędzy wieżowcami Tokio odbierzemy sygnał korygujący pomiary GPS. Korekcja błędów przebiega w ten sposób, że główne centrum kontroli odbiera sygnały z satelitów docierające do stacji referencyjnych i porównuje je z odległościami pomiędzy stacjami oraz wyliczonym położeniem satelity. Dane są następnie bardzo mocno kopresowane, z 2 Mb/s do 2 kb/s i wysyłane do satelity, który następnie rozsyła je do odbiorników. Dzięki kompresji dane mogą być zbierane i wysyłane na bieżąco, a ich odbieranie nie wymaga dużej anteny. Wstępne testy z wykorzystaniem satelity QZS-1 wykazały, że system już działa ze średnią dokładnością do 1,3 centymetra horyzontalnie i do 2,9 cm wertykalnie. Osiągnięcie tak olbrzymiej precyzji pozwoli na wykorzystanie nawigacji satelitarnej np. w autonomicznych pojazdach czy maszynach, które będą mogły wykonywać chociażby prace polowe i omijać przeszkody. Warto tutaj wspomnieć o kosztach systemu. Na trzy pierwsze satelity rząd Japonii wyda 500 milionów dolarów, a cała naziemna infrastruktura ma kosztować 1,2 miliarda USD. Biorąc pod uwagę fakt, że europejski system nawigacji Galileo ma kosztować 6,9 miliarda dolarów, trzeba przyznać, że japońska propozycja jest bardzo interesującą alternatywą. « powrót do artykułu
  17. Naukowcy ze Szkoły Medycyny Perelmana Uniwersytetu Pensylwanii opracowali szczepionkę DNA przeciw nowotworom. Nie atakuje ona komórek nowotworowych, ale odżywiające je naczynia. Dodatkowo wywołuje ona rozprzestrzenianie się epitopów (ang. epitope spreading). Wcześniej podejmowano już próby walki z nowotworami przez hamowanie angiogenezy, ale podejście to negatywnie wpływało na normalne procesy zaangażowane w gojenie ran czy rozwój. Specjalistom z Penn udało się tego uniknąć dzięki zaprojektowaniu szczepionki DNA, która obiera na cel śródbłonkowy marker nowotworowy 1 (ang. tumor endothelial marker 1, TEM1). To białko powierzchniowe ulega nadekspresji w guzach, podczas gdy jego ekspresja w zdrowych tkankach jest słaba. Zademonstrowaliśmy, że obierając na cel TEM1, nasza szczepionka może zmniejszyć unaczynienie guza i jego wzrost, a także nasilić niedotlenienie - podkreśla dr Andrea Facciabene. Amerykanie wstrzykiwali myszom szczepionkę TEM1-TT, stworzoną przez połączenie komplementarnego DNA (cDNA) TEM1 z fragmentem anatoksyny tężcowej (TT). W mysich modelach 3 guzów (piersi, jelita grubego i szyjki macicy) po zaszczepieniu tworzenie guza zachodziło z opóźnieniem bądź w ogóle. Specjaliści zauważyli, że doszło do zahamowania wzrostu guza, ograniczenia tworzenia naczyń i zwiększenia infiltracji guzów komórkami odpornościowymi. Zespół zauważył, że po uśmierceniu komórek nabłonka, które tworzą naczynia, szczepionka doprowadzała również do rozprzestrzeniania epitopów. Oznacza to, że w wyniku hipoksji komórki odpornościowe stykały się z fragmentami martwych komórek guza i rozwijały wtórną odpowiedź immunologiczną na sam guz. Dotąd przeprowadzono wiele testów klinicznych ze szczepionkami DNA wymierzonymi w same guzy, ale wyniki były rozczarowujące. My proponujemy nowe podejście, które powinno zwiększyć optymizm odnośnie do szczepionek przeciw nowotworom. Co więcej, bazując na wynikach badań na myszach, sądzimy, że TEM1-TT nie powoduje znaczących skutków ubocznych. TEM1-TT można by stosować zapobiegawczo u osób z grup ryzyka lub równocześnie z chemio- i radioterapią. Jako że i radioterapia, i szczepionka wpływają na śródbłonek guza, radioterapia mogłaby wspomóc wywołane TEM1-TT rozprzestrzenianie epitopów. « powrót do artykułu
  18. Na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara (UCSB) skonstruowano niewielki komputer kwantowy, który jako pierwszy w historii umożliwia zastosowanie mechanizmów korekcji błędów. Osiągnięcie to przybliża moment praktycznego wykorzystania maszyn kwantowych. Błędy podczas obliczeń występują również we współcześnie używanych klasycznych komputerach. Stosowane mechanizmy korekcji pozwalają na ich naprawienie. Jednak, by taki mechanizm spełnił swoje zadanie algorytm, który jest poprawiany, powinien pracować z dokładnością powyżej 99%. NA UCSB powstał pierwszy kwantowy algorytm, którego dokładność przekracza wspomniane 99%. Dokonaliśmy znaczącej poprawy dokładności, przekroczyliśmy tę ważną granicę i zrobiliśmy to w taki sposób, że będziemy mogli skalować naszą technikę na coraz więcej i więcej kubitów - mówi jeden z twórców prototypu, profesor fizyki John Martinis. Martinis i jego zespół wykorzystali jeden z możliwych rodzajów obwodów kwantowych, łącze Josephsona. To dwie warstwy nadprzewodnika przedzielone izolatorem. Naukowcy stworzyli superkomputer składający się z pięciu kubitów i wykazali, że dla kwantowej bramki logicznej składającej się z jednego kubitu uzyskali dokładność obliczeń sięgającą 99,92%, natomiast dla bramki w skład której wchodziły dwa kubity dokładność wynosiła 99,4%. Pięć wspomnianych kubitów było połączonych liniowo, co umożliwia stworzenie dwuwymiarowej struktury kubitów na podobieństwo szachownicy. W takiej architekturze „białe pola” będą reprezentowały kubity dokonujące operacji logicznych, a „czarne pola” to kubity odpowiedzialne za korektę błędów. Naukowcy muszą jeszcze poradzić sobie z poważnym problemem jakim jest zakłócanie pracy kubitu przez kubity sąsiadujące, jednak eksperymenty wykazały, że tego typu architektura może sprawdzić się w praktyce. Prawa fizyki leżące u podstaw łączenia i kontroli kubitów nie ulegną zmianie. Musimy poradzić sobie z okablowaniem i kontrolą struktury 2D bez zmniejszania efektywności jej pracy. To będzie wyzwanie z inżynieryjnego punktu widzenia - mówi Rami Barends, jeden z twórców komputera. Dodatkową zaletą eksperymentów z Santa Barbara jest wykorzystanie do budowy komputera ciał stałych, takich jak aluminium i szafir. Taka architektura bardziej przypomina współczesne komputery i prawdopodobnie łatwiej będzie z nią pracować i ją skalować niż rozwiązania testowane przez wiele innych grup, które wykorzystują pułapki jonowe, w których za pomocą pól elektromagnetycznych kontrolują unoszące się w przestrzeni atomy. Teraz naukowcy z UCSB przygotowują się do przeprowadzenia serii eksperymentów z wykorzystaniem mechanizmu korekcji błędów. Eksperymenty prowadzone wcześniej przez inne zespoły wykazały, że w komputerach kwantowych można przeprowadzać korekcję poważnych, celowo wprowadzanych błędów. Uczeni z Santa Barbara chcą korygować drobne błędy, które w sposób naturalny samoistnie pojawiają się w ciągu operacji dokonywanych przez kwantową maszynę. « powrót do artykułu
  19. Microsoft poinformował, że cyberprzestępcy odkryli i wykorzystują pierwszą lukę w Windows XP od czasu, gdy zakończyło się wsparcie techniczne dla tego systemu. Krytyczna dziura została znaleziona w przeglądarce Internet Explorer. Dziura występuje w wersjach 6, 7, 8, 9, 10 i 11, a przestępcy atakują wersje 9, 10 oraz 11. Atak dokonywany jest na zmanipulowanej witrynie, do odwiedzenia której przestępcy zachęcają użytkowników. Na niebezpieczeństwo narażeni się użytkownicy Internet Explorera, jednak tylko osoby korzystające z Windows XP nie będą mogły liczyć na poprawki. Internet Explorer 6 jest wciąż wspierany na Windows Server 2003. Wsparcie dla XP zakończyło się 8 kwietnia bieżącego roku. Dodatkowe niebezpieczeństwo pojawi się w momencie, gdy Microsoft załata lukę. Cyberprzestępcy będą mogli dokonać inżynierii wstecznej łaty i dzięki temu dowiedzieć się, gdzie znajduje się dziura i jak ją wykorzystać. W ten sposób wiedzę o luce zdobędą kolejne grupy przestępcze, można więc spodziewać się ataków na Internet Explorer 6 i niezałatany Windows XP. Użytkownicy tego systemu mogą utrudnić życie przestępcom instalując Enhaced Mitigation Experience Toolkit 4.1 dostępny na witrynie Microsoftu. Koncern z Redmond radzi też, by osoby, które korzystają z Windows XP oraz Internet Explorera wyrejestrowały plik vgx.dll. Eksperci informują, że działanie dziury jest częściowo uzależnione od Adobe Flash Playera, zatem przed atakiem chroni również wyłączenie odpowiedniej wtyczki w przeglądarce. Jeśli nie musimy używać przeglądarki Microsoftu, rozwiązaniem problemu jest też w tym przypadku zainstalowanie alternatywnego oprogramowania. « powrót do artykułu
  20. Joga może pomóc kobietom z nietrzymaniem moczu - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco (UCSF). Joga jest często wymierzona w [...] zwiększenie rozluźnienia oraz usuwanie lęku i stresu. Dlatego stosuje się ją w wielu innych schorzeniach - zespole metabolicznym czy syndromach bólowych. Są jednak powody, by sądzić, że pomoże także przy nietrzymaniu moczu - podkreśla dr Alison Huang. Zespół Huang zebrał grupę 20 kobiet w wieku 40 lat i starszych, które cierpiały na nietrzymanie moczu. Po przeprowadzeniu losowania połowa wzięła udział w 6-tygodniowym programie terapeutycznym z jogą (ćwiczeniami kształtującymi zdrową miednicę). Okazało się, że u pań z grupy terapeutycznej nastąpiła 70-proc. poprawa - o tyle, w porównaniu do punktu wyjścia, zmniejszyła się częstość popuszczania. W grupie kontrolnej odnotowano zaledwie 13-proc. poprawę. W większości poprawa dot. wysiłkowego nietrzymania moczu. Amerykanie sądzą, że joga zmniejsza nietrzymanie moczu za pośrednictwem co najmniej 2 mechanizmów. Ponieważ problemowi temu towarzyszą często lęk i depresja, kobiety ćwiczące jogę mogą czerpać korzyści z nacisku kładzionego na medytację i rozluźnienie. Z drugiej strony regularne ćwiczenia pomagają we wzmocnieniu mięśni dna miednicy, które podtrzymują pęcherz. Stworzyliśmy program jogi, który będzie bezpieczny dla starszych kobiet, włącznie z paniami z drobnymi ograniczeniami mobilności - opowiada Huang, przypominając, że nie wszystkie rodzaje jogi pomogą przy nietrzymaniu moczu. W ramach projektu naukowcy współpracowali z dwiema doświadczonymi konsultantkami, Leslie Howard i Judith Hanson Lasater. Autorzy artykułu z pisma Female Pelvic Medicine & Reconstructive Surgery myślą o dłuższym 12-tygodniowym studium. « powrót do artykułu
  21. Elon Musk, założyciel i dyrektor wykonawczy SpaceX, poinformował, że jego firma wystąpi z pozwem przeciwko US Air Force. Muskowi nie podoba się fakt, że jedynymi przedsiębiorstwami, które na zlecenie USAF wystrzeliwują satelity szpiegowskie są Boeing i Lockheed Martin. SpaceX będzie dążyła do zmiany procedur przetargowych. Musk odniósł się w szczególności do nabycia przez USAF 36 pojazdów Evolved Expandable Launch Vehicle, produkowanych przez założone przez obie firmy konsorcjum United Launch Alliance. To blokuje firmom takim jak SpaceX wejście na rynek usług kosmicznych na rzecz bezpieczeństwa narodowego. Naszym zdaniem to nie jest w porządku. Rynek ten powinien być konkurencyjny a nie zmonopolizowany. United Launch Alliance to jedyna firma, która uzyskała zgodą na wynoszenie w przestrzeń pozaziemską urządzeń wojskowych. Musk twierdzi, że jego firma jest w stanie wykonać prace zlecone obecnie United Launch Alliance o miliard dolarów taniej. Co ciekawe, SpaceX nie domaga się kontraktów od wojska, ale takiej zmiany reguł, by wraz z innymi przedsiębiorstwami mogła się o nie starać. « powrót do artykułu
  22. Specjaliści medycyny sądowej rozpoczną dziś (28 kwietnia) badanie klasztoru trynitarzy bosych w Madrycie. Ich celem jest odszukanie szczątków pisarza Miguela de Cervantesa y Saavedry. Proces skanowania georadarem, ekshumacji i analizowania znalezisk ma potrwać kilka miesięcy. Koszt operacji oszacowano na 100 tys. euro. Zespół dysponuje śladowymi informacjami. Wiadomo właściwie tylko tyle, że Cervantes zmarł 22 kwietnia 1616 r. i został pochowany dzień później w klasztornym kościele. Naukowcy mają się skupić na gruncie i ścianach najstarszej części klasztoru. Georadar nie powie ci, czy to ciało pisarza, ale może wskazać miejsce pochówku - podkreśla szef ekipy Luis Avial. « powrót do artykułu
  23. Czterech gigantów Intel, Google, Apple i Adobe zawarło największą ugodę sądową w dziejach amerykańskiego przemysłu IT. Firmy zgodziły się zapłacić 324 miliony dolarów w ramach ugody z 64 000 pracowników, którzy przystąpili do pozwu zbiorowego. Pracownicy oskarżyli przedsiębiorstwa o to, że zawarły ze sobą porozumienie, iż nie będą prowadziły rekrutacji wśród swoich pracowników. W ten sposób złamały prawo, zmniejszyły konkurencję na rynku i doprowadziły do spadku zarobków. Giganci IT woleli zawrzeć ugodę, gdyż w zgodnej opinii ekspertów, sąd – który wyznaczył początek rozprawy na przyszły miesiąc – skazałby je znacznie wyższą grzywnę. Koncerny ugięły się w obliczu dowodów, jakie zebrano przeciwko nim. Twierdzą jednak, że ich porozumienie nie spowodowało spadku zarobków. Wśród dowodów znalazł się m.in. e-mail Steve'a Jobsa do ówczesnego dyrektora Google'a Erica Schmidta. Jobs skarży się, że pracownik działu HR Google'a próbował namówić jednego z pracowników Apple'a do zmiany pracy. Schmidt odpowiedział Jobsowi, że pracownik ten zostanie zwolniony. Jobs przesłał odpowiedź Schmidta do menedżera odpowiedzialnego w Apple'u za dział HR. W innym mailu Schmidt pisze do swojego dyrektora HR, że kwestie umowy o nierekrutowaniu pracowników konkurencji chciałby omówić osobiście, by nie pozostawiać śladów, które mogłyby stać się dowodem w ewentualnym procesie. Tego typu listy nie tylko potwierdzają fakt zawarcia porozumienia, ale są też dowodem, że menedżerowie wspomnianych firm doskonale wiedzieli, iż łamią prawo. « powrót do artykułu
  24. W 1982 roku na ekrany wszedł „E.T.”, z czasem jeden z największych przebojów kina science-fiction. W tym samym roku firma Atari wypuściła na rynek grę opartą na filmie. Gra, okazała się jednak wielką porażką, a Atari poniosła na niej olbrzymie straty finansowe. Sfrustrowani menedżerowie, nie wiedząc, co zrobić z zalegającymi magazyny kartridżami z grą, postanowili... zakopać je na pustyni. W pobliżu Alamogordo w Nowym Meksyku zagrzebano w piasku kartridże przywiezione w 14 ciężarówkach. Gry zostały właśnie wydobyte. W ramach projektu, finansowanego częściowo przez Microsoft odnaleziono i odkopano kartridże. Znajduje się na nich głównie „E.T.”, chociaż jest też nieco innych gier, jak np. „Centipede”. Jeszcze w bieżącym roku zostanie wyprodukowany film dokumentalny opowiadający historię zakopania i ponownego odkopania gier. Producentem filmu będzie Xbox Entertainment Studios i będą go mogli obejrzeć posiadacze microsoftowej konsoli. « powrót do artykułu
  25. Po wielu miesiącach badań i programowania kanadyjscy naukowcy zaprezentowali Charlie'ego - humanoidalnego robota, który potrafi nawiązać kontakt wzrokowy z człowiekiem. Dotąd ludzie mieli problem ze stwierdzeniem, kiedy sięgnąć po przedmiot trzymany przez maszynę. Działo się tak przez brak odpowiednich wskazówek niewerbalnych. Zakres ruchów rąk 152-cm Charlie'ego wzorowano na naszym. Robot chwyta butelkę z wodą, przelotnie na nią spogląda i wyciąga obiekt w kierunku człowieka. Podnosi przy tym oczy, by napotkać jego wzrok. Podajemy coś innym wielokrotnie w ciągu dnia i robimy to mimochodem, nie zdając sobie z tego sprawy. Jeśli chcemy, by roboty przynosiły nam różne rzeczy w domu czy pracy, doprowadzenie, by takie sytuacje miały miejsce w parach człowiek-robot, jest niezwykle istotne - podkreśla AJung Moon, doktorantka z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. Zespół sprawdzał, co ludzie robią z głową, szyją i oczami, kiedy podają komuś butelkę z wodą. Następnie 3 warianty tej interakcji przetestowano na 102 ochotnikach. Okazało się, że przekazanie zachodziło płynniej, gdy Charlie posługiwał się spojrzeniem jako niewerbalną wskazówką. Kanadyjczycy zauważyli, że ludzie szybciej sięgali po butelkę, gdy robot obracał głowę, by spojrzeć w kierunku, gdzie dojdzie do jej przekazania. Sprawdzał się też scenariusz, przy którym robot patrzył tam, gdzie wyciągał obiekt, a później kierował wzrok do góry na człowieka. Moon podkreśla, że komunikując się, roboty powinny korzystać ze znanych już ludziom wskazówek. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...