Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37638
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Chińskie przedsiębiorstwo Didi Chuxing poinformowało, że kupi chiński oddział Ubera. To zakończy konkurencję pomiędzy oboma przedsiębiorstwami. Anonimowe źródło informuje, że wartość transakcji może wynieść nawet 35 miliardów dolarów. Przedstawiciele Didi potwierdzili umowę z Uberem, jednak nie zdradzili, ile jest ona warta. Wiadomo, że w ramach transakcji Uber otrzyma 5,89% udziałów w Didi, dyrektor wykonawczy Ubera Travis Kalanick zasiądzie w radzie nadzorczej Didi, a dyrektor Didi Cheng Wei zostanie członkiem rady nadzorczej Ubera. Obecnie Uber jest obecny w ponad 60 miastach w Chinach, a jego samochody odbywają ponad 40 milionów kursów tygodniowo. Z kolei Didi ma zamiar wyjść poza granice Chin i przymierza się do ekspansji na Tajwanie, w Japonii, Korei Południowej, Rosji oraz na terenie Europy. Didi Chuxing powstała w ubiegłym roku z połączenia dwóch firm wspieranych, odpowiednio, przez Alibaba Group i sieć społecznościową Tencet. Niedawno przedsiębiorstwo zainwestowało 100 milionów dolarów w głównego konkurenta Ubera na rynku USA - firmę Lyft. « powrót do artykułu
  2. Naukowcy z Uniwersytetu w Hiroszimie opracowali wibrujące urządzenie - aktuator PZT - które w czasie operacji minimalnie inwazyjnych zwiększa wrażliwość chirurga na różne kształty i tekstury w ciele pacjenta. Zaczęliśmy prace 6 lat temu, próbując zwiększyć wrażliwość opuszków palców. W 2012 r. wpadłem jednak na pomysł, że zwiększona wrażliwość może być przydatna w czasie minimalnie inwazyjnych operacji. Zwykłe narzędzie medyczne pozyskuje dane o stanie pacjenta. Istnieje za to bardzo mało urządzeń mających zwiększyć umiejętności chirurga - podkreśla dr Yuichi Kurita. Aktuator PZT wibruje w dłoni chirurga ze stałą częstotliwością. Drgania są tak delikatne, że niewyczuwalne, ale zwiększają wrażliwość lekarza na inne nieregularne wrażenia (Japończycy wykorzystali zjawisko zwane rezonansem stochastycznym). Różnice związane z dotykaniem rozmaitych tkanek metalowym narzędziem mogą być normalnie zbyt małe, by dało się je wykryć, lecz stałe wibracje aktuatora - stabilny szum - "wynoszą" je do zauważalnego poziomu. Podczas testów ochotnikom zawiązywano oczy i proszono o posługiwanie się kleszczami z wibratorem przymocowanym do uchwytu. Zadanie polegało na identyfikacji różnych tekstur papieru ściernego i znalezieniu małej kuli styropianowej w kubku wypełnionym silikonem. Jak można się domyślić, w ten sposób odtwarzano sytuację wykrywania faktury tkanki i znajdowania litego guza. Uzyskane wyniki pokazały, że pewien zakres natężenia drgań znacząco zwiększa wrażliwość użytkownika. Co ważne, aktuatora nie trzeba dokładnie dostrajać do parametrów czyjegoś dotyku. Łatwo więc z niego korzystać (nie trzeba przechodzić specjalnego treningu). Aktuator PZT jest bezpieczny dla pacjentów, bo cały czas znajduje się w dłoni chirurga. Poza tym wibracje są tak subtelne, że nie poruszają samym narzędziem. Zasilanie narzędzia także nie stwarza zagrożenia ani dla lekarza, ani dla operowanego. Kurita podkreśla, że w ramach przyszłych badań zespół sprawdzi, czy aktuator sprawdza się w warunkach chirurgicznych. Zanim damy narzędzie chirurgom, musimy [też] opracować metodę utrzymywania higieny wibratora [...]. Nad aktuatorem pracowali matematycy i inżynierowie medyczni. Najpierw urządzenie testowano za pomocą modeli matematycznych (biorąc pod uwagę wyliczenia dla 4 typów neuronów i ich reakcji na różne poziomy stymulacji mechanicznej). « powrót do artykułu
  3. Wśród mieszkańców powiatu wałbrzyskiego od pewnego czasu krążyły pogłoski o wilkach żyjących w pobliskich lasach. Teraz plotki znalazły potwierdzenie - po raz pierwszy od XIX wieku pod Mieroszowem pojawiły się wilki. Zwierzęta, basior, wadera i czworo młodych, zostały nagrane na monitoringu. Jako, że w okolicznych lasach jest sporo zwierząt, wilki nie powinny mieć problemu ze zdobyciem pożywienia. Wilk to niezwykle bojaźliwe stworzenie. Odstrasza go sam zapach człowieka. W europejskiej kulturze cieszy się jednak złą sławą i przez wieki był przez ludzi prześladowany. Mimo, że w Polsce jest pod ścisłą ochroną zdarza się, że jest zabijany przez myśliwych. Przed czterema laty w województwie zachodniopormoskim podczas polowania zorganizowanego dla zagranicznych myśliwych zostały zabite dwa wilki z watahy, która pojawiła się w Puszczy Drawskiej zaledwie dwa lata wcześniej. Myśliwym nie przeszkadzał ani fakt, że wilki są chronione, ani fakt, że przebywały na obszarze chronionym. Pomimo takich zdarzeń w Polsce prawdopodobnie żyje obecnie ponad 700 wilków, a ich liczba się zwiększa. « powrót do artykułu
  4. Japońska firma House Foods Group zamierza zacząć jesienią sprzedaż niedoprowadzających do płaczu cebul. Smile Ball to efekt 20 lat badań. W 2002 r. w Nature ukazał się nawet artykuł, w którym naukowcy z House Foods Group dowodzili, że można wyeliminować enzym cebuli prowadzący do syntezy lakrymatorów (związków powodujących łzawienie), zachowując przy tym wartość odżywczą i smak tych warzyw. W 2013 r. przyznano im za to Ig Nobla w dziedzinie chemii. Niezrażeni Japończycy pracowali dalej i w zeszłym roku oznajmili, że ich teoria została wcielona w życie. Mimo że zastrzegali, że nie myślą o rychłej komercjalizacji cebul Smile Ball, wydaje sie, że warzywa trafią do sklepów w Kraju Kwitnącej Wiśni już tej jesieni. Schłodzenie cebuli przed krojeniem zmniejsza ilość syntazy czynnika łzawiącego, a konkretnie syntazy propanotial-S-tlenku (ang. syn-propanethial-S-oxide). Japończycy nie chcieli jednak ograniczać, ale całkowicie eliminować. Udowodnili więc, że produkcję syntazy można zahamować, bombardując bulwy jonami. Dojrzałe Smile Ball prawie nie uwalniają czynnika łzawiącego. Mają słodki smak, przypominający jabłka lub gruszki nashi. Podczas testów w tym roku w tokijskich domach towarowych i sklepach internetowych sprzedano ok. 5 ton Smile Balls. Od jesieni cebula ma być dostępna w całym kraju w cenie 450 jenów (ok. 17 zł) za dwie sztuki. « powrót do artykułu
  5. Naukowcy z MIT udostępnili pierwszą dużą bazę danych zawierającą angielskie zdania napisane przez osoby, dla których angielski nie jest językiem macierzystym, wraz z komentarzem do tych zdań. Już wcześniej naukowcy wykazali, że lingwiści mogą przeprowadzić interesujące badania sprawdzając błędy robione przez użytkowników, którzy angielskiego nauczyli się jako drugiego lub kolejnego języka. Teraz mają nadzieję, że ich baza danych nie tylko pomoże w takich badaniach, ale posłuży też do udoskonalenia automatycznych narzędzi tłumaczących z i na język angielski. Angielski to najpopularniejszy język w internecie. Używa go ponad miliard osób. Większość z tych, którzy w sieci piszą po angielsku nie są rodzimymi użytkownikami angielszczyzny. Fakt ten jest często pomijany podczas badań nad językiem angielskim czy podczas tworzenia narzędzi językowych - mówi Jewgienij Berzak, student MIT. Zauważa on, że przy tworzeniu automatycznych narzędzi językowych, którymi w dużej mierze posługują się osoby, dla których angielski nie jest rodzimym językiem, wykorzystuje się zasady standardowej angielszczyzny oraz systemy maszynowego uczenia się. Tymczasem, jak uważają naukowcy z MIT, jeśli maszyny będą uczyły się niestandardowej angielszczyzny, prawdopodobnie będą lepiej rozumiały osoby, dla których angielski jest językiem obcym. Może dzięki temu powstać np. oprogramowanie wyspecjalizowane w korygowaniu błędów gramatycznych popełnianych przez osoby posługujące się na co dzień innymi językami. Wspomniana na początku baza danych zawiera 5124 zdania, jakie pojawiły się w wypracowaniach egzaminacyjnych obcokrajowców. Dla osób tych językami macierzystymi jest 10 innych języków, którymi w sumie posługuje się 40% populacji świata. Każde z tych zdań zawiera co najmniej 1 błąd gramatyczny. Każdy z takich błędów został odpowiednio oznaczony i skomentowany. Oznaczono też syntaktyczne zależności pomiędzy wszystkimi wyrazami w każdym ze zdań. Powstały w ten sposób szczegółowe wykresy zdań w ich wersji błędnej oraz prawidłowej. Aby upewnić się, że wszystkie zdania opisano według identycznego schematu - tylko bowiem spójność opisu gwarantuje, że maszyny dobrze nauczą się pracy ze zdaniami - jedna osoba opisywała zdania, druga sprawdzała opis i zaznaczała ewentualne nieprawidłowości, a trzecia rozstrzygała, czy rzeczywiście opis był spójny czy niespójny. « powrót do artykułu
  6. Godzina umiarkowanie intensywnych ćwiczeń dziennie niweluje skutki ośmiu lub więcej godzin siedzenia. Ostatnie oszacowania pokazują, że rocznie ponad 5 mln osób umiera wskutek niedostatecznej ilości ruchu. Badania w krajach o wysokim dochodzie sugerowały, że dorośli spędzają większą część czasu czuwania, siedząc. Typowy dzień wielu osób składa się z dojazdów samochodem do pracy, siedzenia w biurze, powrotu autem do domu i siedzenia przed telewizorem. Tymczasem dzisiejsze zalecenia odnośnie do aktywności fizycznej rekomendują, by dorośli poświęcali na ćwiczenia o umiarkowanej intensywności co najmniej 150 min tygodniowo. W ramach najnowszego studium naukowcy pod kierownictwem specjalistów z Uniwersytetu w Cambridge analizowali 16 badań (w sumie uwzględniały one dane ponad miliona kobiet i mężczyzn). W zależności od ilości aktywności o umiarkowanym natężeniu ludzi podzielono na kwartyle; w dolnej grupie na aktywność poświęcano mniej niż 5 min dziennie, w górnej ponad 60. Za ćwiczenia o umiarkowanej aktywności uznano np. chodzenie z prędkością 3,5 mili na godzinę (5,6 km/h) lub jeżdżenie na rowerze z prędkością 10 mil na godzinę (16 km/h). Okazało się, że 60-75 min umiarkowanych ćwiczeń dziennie wystarczyło, by wyeliminować podwyższone ryzyko zgonu związane z siedzeniem przez ponad 8 godzin dziennie. Niestety, aż 3 na 4 badanych nie osiągało wyznaczonego przez naukowców poziomu aktywności. Największe ryzyko przedwczesnego zgonu występowało u osób nieaktywnych (bez względu na to, ile siedziały); w porównaniu do przedstawicieli najbardziej aktywnego kwartyla, ryzyko przedwczesnego zgonu było w ich przypadku aż o 28-59% wyższe. Autorzy publikacji z pisma The Lancet podkreślają, że podobne ryzyko powodują palenie i otyłość. Naukowcy podkreślają, że godzina aktywności dziennie to ideał, ale jeśli nie da się go osiągnąć, jakakolwiek dawka ruchu będzie lepsza od bezczynności. Brytyjczycy przyznają, że ich badanie ma pewne ograniczenia, bo analizowano dane, które pochodziły głównie od ludzi w wieku 45+, żyjących w zachodniej Europie, USA i Australii. Wierzą jednak, że mocne strony studium będą mieć większą wagę niż jego niedociągnięcia (po raz pierwszy w przypadku tak dużego badania poproszono np. autorów 16 analizowanych studiów, by jeszcze raz przeanalizowali dane w zunifikowany z innymi sposób). « powrót do artykułu
  7. Przed czterema laty Shinichi Mochizuki opublikował 500-stronicowy dowód matematyczny na prawdziwość hipotezy ABC. Jeśli dowód jest prawdziwy, to mamy do czynienia z największym osiągnięciem matematyki XXI wieku. Problem w tym, że nikt nie potrafi zrozumieć pracy Mochizukiego. W ubiegłym tygodniu odbyła się specjalna konferencja, podczas której kilkudziesięciu matematyków mogło posłuchać Mochizukiego omawiającego swój dowód. Mochizuki jest obecnie mniej osamotniony, niż był na początku swej pracy - mówi Kiran Kedlaya, teoretyk liczb z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego. Kedlaya dodaje, że specjaliści przebijający się przez gąszcz wzorów byli w stanie zidentyfikować kluczowe elementy dowodu, na których powinni się skupić. Jednym z ekspertów, którzy starają się zrozumieć pracę Mochizukiego jest Jeffrey Lagarias, teoretyk liczb z University of Michigan w Ann Arbor. Zapewnia on, że zabrnął już na tyle daleko, iż warto dalej badać dowód. Zawiera on nowe rewolucyjne idee - mówi Lagarias. Praca japońskiego naukowca rzeczywiście musi być niezwykle trudna. Mimo, że dowodowi przyglądają się wybitni specjaliści, nieprędko zostanie on zweryfikowany. Kiran Kedlaya początkowo sądził, że środowisko naukowe będzie w stanie przyjąć lub odrzucić dowód Mochizukiego w 2017 roku. Teraz uważa, że jego weryfikacja zajmie jeszcze co najmniej 3 lata. Jeśli Mochizukiemu rzeczywiście udało się udowodnić hipotezę ABC, będzie to miało kolosalne znaczenie dla całej matematyki. Gdy pracujesz nad teorią liczb, nie możesz zignorować hipotezy ABC. Dlatego właśnie wszyscy teoretycy chcą poznać efekt pracy Michizukiego - mówi matematyk Vesselin Dimitrov z Yale University. Sam Dimitrov wykazał w styczniu bieżącego roku, że jeśli Mochizuki ma rację, to z jego dowodu można będzie wyciągnąć wiele ważnych wniosków oraz niezależnie udowodnić Wielkie Twierdzenie Fermata. Dowód Mochizukiego bazuje na jego wcześniejszych prowadzonych przez dekadę pracach, kiedy to Mochizuki samotnie rozwijał nowe niezwykle abstrakcyjne koncepcje matematyczne. Nic zatem dziwnego, że praca Japończyka jest bardzo hermetyczna i niewielu ekspertów próbuje się z nią zmierzyć. W grudniu ubiegłego roku w Oxfordzie zorganizowano konferencję poświęconą dowodowi. Mochizuki nie brał w niej udziału, jednak za pośrednictwem Skype'a odpowiadał na pytania zgromadzonych. Konferencja ta była bardzo ważnym wydarzeniem. Przed nią jedynie 3 matematyków zdecydowało się na próbę przeanalizowania dowodu Mochizukiego. Teraz zajmuje się nim około 10 specjalistów. Analizy dowodu nie ułatwia fakt, że Mochizuki jest specyficzną osobą. Jest tak skryty, że nawet nie je w towarzystwie kolegów. Nie bierze też udziału w spotkaniach towarzyskich i wydarzeniach przyciągających mieszkańców Kioto. Uczony jest krytykowany przez swoich kolegów za jego niechęć do podróżowania. Mimo, że większą część swojej młodości spędził w USA teraz rzadko wyjeżdża poza Kioto i regularnie odrzuca propozycje prowadzenia wykładów. « powrót do artykułu
  8. W badaniu ponad 5 tys. osób naukowcy z Brigham and Women's Hospital stwierdzili, że większe spożycie orzechów wiąże się z niższym poziomem biomarkerów zapalnych. Badania populacyjne systematycznie wskazują na ochronną rolę orzechów w przypadku chorób kardiometabolicznych, takich jak choroby sercowo-naczyniowe i cukrzyca typu 2., a wiemy, że stan zapalny to proces kluczowy dla rozwoju tych zaburzeń. Nasze nowe studium sugeruje, że orzechy wywierają swój korzystny wpływ, po części redukując układowy stan zapalny - opowiada dr Ying Bao. Wcześniej zespół Bao zaobserwował korelację między zwiększoną konsumpcją orzechów i zmniejszonym ryzykiem najważniejszych przewlekłych chorób, a nawet zgonu. Tym razem Amerykanie analizowali dane z Nurses' Health Study oraz Health Professionals Follow-Up Study. Informacje nt. diety pochodziły z kwestionariuszy. Oceniano też poziom biomarkerów stanu zapalnego, w tym białka C-reaktywnego (CRP), interleukiny 6 (IL-6) i receptora czynnika martwicy nowotworu 2 (TNFR2), w próbkach krwi. Biorąc poprawkę na różne czynniki, m.in. wiek, historię chorób czy styl życia, naukowcy odkryli, że osoby, które spożywają 5 lub więcej porcji orzechów tygodniowo, mają niższy poziom CRP oraz IL-6 niż ludzie, którzy nigdy lub prawie nigdy nie jedzą orzechów. Dodatkowo zauważono. że osoby, które w tygodniu 3 porcjami orzechów zastępują czerwone mięso, przetworzone mięso, jaja lub oczyszczane ziarna, mają znacznie niższe poziomy IL-6 i CRP. Orzechy arachidowe i orzechy drzewne zawierają wiele zdrowych składników, w tym magnez, włókna, L-argininę, przeciwutleniacze i nienasycone kwasy tłuszczowe, np. kwas α-linolenowy. Na razie akademicy nie ustalili, który z tych związków albo jaka ich kombinacja chroni przed stanem zapalnym, ale Bao i inni zamierzają to ustalić na drodze badań klinicznych oraz regulowania/monitorowania diety. « powrót do artykułu
  9. Uber ma zamiar skończyć z uzależnieniem od Google Maps oraz zbierać więcej informacji dotyczących wzorców ruchu na drogach i dokładnych danych o lokalizacji klienta i celu jego podróży. Dlatego też przedsiębiorstwo rozpoczyna tworzenie własnych map. Już w ubiegłym roku na drogi USA, a ostatnio Meksyku, wyruszyły pojazdy mapujące teren. Teraz Brian McClendon, który w przeszłości był odpowiedzialny za mapy Google'a, a teraz został zatrudniony przez Ubera, mówi, że mapowane będą również drogi w innych krajach. Dokładne mapy to podstawa naszej działalności - stwierdza McClendon. Odpowiednie mapy są tak ważne dla firmy, że postanowiła ona zainwestować 500 milionów dolarów ich stworzenie. Niedawno przedsiębiorstwo zebrało od inwestorów 3,5 miliarda dolarów. Zdaniem specjalistów, by się rozwijać, Uber potrzebuje nowych technologii, dzięki którym poprawi jakość swoich usług i wkroczy na nowe rynki. W marcu ubiegłego roku Uber kupił firmę deCarta specjalizującą się w mapowaniu i lokalizacji oraz technologię wykorzystywaną przez microsoftowe Bing Maps. Obecnie dostępne mapy to dobry punkt wyjścia, ale część informacji - jak na przykład topografia oceanów - nie jest potrzebna Uberowi. Firma potrzebuje też dobrej informacji w tych częściach świata, dla których mapy jeszcze nie istnieją oraz tam, gdzie drogi są słabo oznakowane - mówi McClendon. Na razie nie wiadomo, czy tworzone przez siebie mapy Uber zachowa tylko dla siebie czy też udostępni je szerzej. « powrót do artykułu
  10. Microsoft zwolni dwukrotnie więcej osób, niż wcześniej zapowiadano. Koncern realizuje plan wycofania się z rynku sprzedaży smartfonów. W dokumentach złożonych przed amerykańską komisją giełdową firma zapowiedziała, że w roku podatkowym 2017 zwolni 2850 osób. Już w maju zapowiedziano zwolnienie 1850 osób odpowiedzialnych głównie za produkcję telefonów i ich sprzedaż. Microsoftowi nie udało się zdobyć odpowiedniej pozycji na rynku telefonów komórkowych. Jak informuje firma Gartner, do telefonów z systemem operacyjnym Windows należy mniej niż 1% światowego rynku smartfonów. Dlatego też Satya Nadella, dyrektor generalny Microsftu, zdecydował o wycofaniu się z tego rynku. « powrót do artykułu
  11. Koale potrafią się szybko nauczyć korzystania z przejść dla dzikich zwierząt. Biolodzy z Griffith University przyglądali się poczynaniom torbaczy w pasie od przedmieść Brisbane po Gold Coast. Cathryn Dexter, Justin Scott i prof. Darryl Jones zweryfikowali 130 przejść przez ekotunel w czasie 30 miesięcy. Australijczycy śledzili 72 osobniki żyjące w pobliżu 6 przejść, zainstalowanych przez rząd Queensland w latach 2010-13. Spodziewaliśmy się, że minie trochę czasu, nim koale zaczną z nich korzystać. Ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu torbacze przechodziły nimi już po 3 tygodniach. Czy można więc nauczyć stare koale nowych trików? Tak, można. Przyznaję to jako czołowy sceptyk, który uważał, że nie są na tyle inteligentne - opowiada Jones. Naukowcy uciekli się do szeregu różnych technologii, w tym kamer pułapkowych, obroży GPS, tagów RFID oraz nowych bezprzewodowych chipów identyfikacyjnych (wireless ID tags, WIDs), które działają jak tagi RFID, ale są wykrywane z o wiele większych odległości. WIDs opracowali 2 studenci z Griffith University - Rob Appleby i Jason Edgar. Chodzi o upewnienie się, że koale korzystają z konstrukcji, które w teorii ułatwiają im przejście pod drogą. Ustalenie tego jest naprawdę trudne. Dostaje się zdjęcia, ale nie wiadomo [przecież], czy w każdym momencie jest to to samo zwierzę. Uciekając się do wielu technik naraz, jako pierwsi na świecie uzyskaliśmy ważne informacje. Naprawdę chcieliśmy wiedzieć, co robią poszczególne koale, czy każdego dnia przechodzą pod drogą o tej samej porze. Badania były finansowane przez Departament Transportu Queensland. Zgodnie z przewidywaniami, natężenie ruchu w regionie Brisbane i Gold Coast ma w latach 2006-31 wzrosnąć o 19%. Zespół prof. Jonesa poproszono o pomoc w zaprojektowaniu taniego rozwiązania (rząd stanu początkowo stawiał na specjalne płoty, ale jest bardzo ważne, by koale nadal mogły się przemieszczać; odgrodzenie w 2 lokalizacjach znacznie zmniejsza ich szanse na przeżycie). Zamiast budować nowe mosty, biolodzy zdecydowali się na modyfikację istniejących przepustów wodnych. Zbudowano wyniesione półki, które pomagały zwierzętom pokonać tunel suchą łapą. Podczas testów okazało się, że z tuneli korzysta tylko ok. 21% oznakowanych koali. Kamery nagrały w nich również wiele innych zwierząt, w tym kolczakowate, oposy czy walabie. Stałe niszczenie habitatu koali wywiera dużą presję na lokalne populacje. Ryzyko zderzenia z pojazdami jest uznawane za najważniejsze zjawisko zagrażające przetrwaniu torbaczy w tym regionie. « powrót do artykułu
  12. Naukowcy z University of Illinois w Chicago opracowali urządzenie, które może okazać się przełomem na polu produkcji energii i ochrony środowiska. Zamienia ono atmosferyczny dwutlenek węgla w paliwo. W ten sposób rozwiązuje dwa problemy jednocześnie. Po pierwsze usuwa z atmosfery nadmiar CO2, po drugie - zamienia go w paliwo o dużej gęstości energetycznej, które - w przeciwieństwie do energii elektrycznej produkowanej ze słońca - łatwo jest przechowywać. To nie ogniwo fotowoltaiczne, to ogniwo fotosyntetyczne - mówi profesor Amin Salehi-Khojin, jeden z autorów badań. Zamiast produkować energię z paliw kopalnych, emitując przy tym gazy cieplarniane, możemy teraz odwrócić ten proces wykorzystując atmosferyczny węgiel i za pomocą słońca zmienić go w paliwo - dodaje. Idea działania nowego urządzenia jest podobna do procesu, jaki zachodzi w roślinach, jednak w tym przypadku węgiel nie jest zamieniany w cukry, ale w syntetyczny gaz będący mieszaniną wodoru i tlenku węgla. Syngas można spalać bezpośrednio lub zamienić go w inne paliwa bazujące na węglowodorach. Tego typu procesy stosuje się od dawna, jednak są one zwykle mało efektywne, a do przeprowadzenia reakcji często konieczne są drogie metale. Salehi-Khojin i jego koledzy wykorzystali w roli katalizatora dichalkogenki metali przejściowych (TMDC) w połączeniu z cieczą jonową. Po znalezieniu optymalnego katalizatora okazało się, że za jego pomocą reakcję redukcji CO2 można przeprowadzić 1000-krotnie szybciej i 20-krotnie taniej niż za pomocą katalizatora z metali szlachetnych. Już wcześniej próbowano wykorzystać TMDC do reakcji CO2, jednak katalizator ulegał szybkiej degradacji. Odpowiedzią na ten problem okazało się wykorzystanie płynu jonowego o nazwie tetrafluoroborat etylo-metylo-imidazolowy (ethyl-methyl-imidazolium tetrafluoroborate) wymieszanego pół na pół z wodą. W wyniku połączenia wody i cieczy jonowej powstał współkatalizator, który chroni właściwy katalizator przed warunkami, w jakich zachodzi reakcja redukcji - mówi Salehi-Khojin. Naukowiec mówi, że wykorzystana technika jest skalowalna zarówno do poziomu wielkich farm słonecznych jak i niewielkich prywatnych instalacji. « powrót do artykułu
  13. Dzięki funduszom zdobytym w ramach Ice Bucket Challenge odkryto gen NEK1, którego warianty wiążą się z podatnością na stwardnienie zanikowe boczne (ALS) - poinformowało ALS Association. Akcja Ice Bucket Challenge była bardzo popularna w 2014 r. Osoby nominowane miały wylać sobie na głowę wiadro lodowatej wody, a film z tego wydarzenia udostępnić w Sieci. Osoby, które nie przyjmowały wyzwania, musiały wpłacić przynajmniej 100 dolarów na konto fundacji zajmującej się badaniem ALS lub zaprosić rzucającego wyzwanie na obiad. Szybko jednak okazało się, że większość oblewających się także dokonywała wpłat. Generalnie celem łańcuszka było zwrócenie uwagi społeczeństwa na stwardnienie zanikowe boczne (na ALS choruje m.in. Stephen Hawking). Akcja zakończyła się sukcesem, bo udało się zebrać aż 115 mln dol. i sfinansować 6 projektów badawczych. W ramach największego jak dotąd badania nad dziedziczną postacią ALS ponad 80 naukowców z 11 krajów szukało nowych genów ryzyka. Jak podkreśla Lucie Bruijn z ALS Association, identyfikacja NEK1 była możliwa tylko dzięki złożonej analizie wielu dostępnych próbek. Zespół przeprowadził analizy pełnego eksomu (eksom to całość informacji genetycznej, która ulega translacji do białek) 1022 przypadków rodzinnego ALS oraz 7315 osób z grupy kontrolnej. Warianty ryzyka NEK1 obserwowano w blisko 3% przypadków ALS. Gen powiązano z kilkoma funkcjami komórkowymi, w tym z tworzeniem rzęsek, reakcją na uszkodzenie DNA, stabilnością mikrotubul, morfologią neuronów oraz polarnością aksonów. « powrót do artykułu
  14. Chińska Alibaba, amerykański eBay oraz fundusz inwestycyjny CVC Capital Partners z Luksemburga są zainteresowane zakupem Allegro. Obecny właściciel serwisu, południowoafrykańska spółka Naspers, może uzyskać z jego sprzedaży 2-3 miliardów euro. Jak donosi Reuter, zainteresowane nabyciem serwisu aukcyjnego mogą być też WP i Onet. Allegro zapewnia łatwe wejście nie tylko do Polski, ale również ekspansję w całym regionie. Strategiczni inwestorzy, tacy jak eBay czy Alibaba, będą trudni do pokonania. Alibaba, z antymonopolowego punktu widzenia, jest w lepszej pozycji. Polski rynek handlu internetowego jest obecnie warty ponad 32 miliardy złotych, a wartość ta ma wzrosnąć dwukrotnie do roku 2020. Obecnie działa na nim 22 000 sklepów. Allegro jest największą inwestycją firmy Naspers w branży handlu internetowego. Południowoafrykański koncern nabył polską firmę w 2008 roku. Naspers to międzynarodowy koncern medialny o szacowanej wartości 65 miliardów USD. Działa on w ponad 130 krajach świata. Ma udziały m.in. w rosyjskiej Mail.Ru Group czy Tencent Holdings, największej chińskiej sieci społecznościowej. « powrót do artykułu
  15. Naukowcy z Uniwersytetu w Tybindze i German Center for Infection Research odkryli, że kolonizująca ludzki nos Gram-dodatnia bakteria Staphylococcus lugdunensis produkuje nieznany dotąd antybiotyk. Testy na myszach pokazały, że lugdunina może zwalczać wielolekooporne patogeny. Wyniki badań ukazały się w piśmie Nature. Podczas eksperymentów doktorzy Bernhard Krismer i Alexander Zipperer oraz profesor Andreas Peschel obserwowali, że oporne na metycylinę szczepy gronkowca złocistego (ang. methicillin-resistant Staphylococcus aureus, MRSA) rzadko występują, gdy w nosie obecne są S. lugdunensis. Normalnie antybiotyki wytwarzane są tylko przez bakterie glebowe i grzyby. Spostrzeżenie, że ludzka mikroflora także może być źródłem czynników przeciwdrobnoustrojowych, to coś nowego - zaznacza Peschel. W ramach przyszłych badań naukowcy chcą sprawdzić, czy lugduninę rzeczywiście da się wykorzystać w terapii. Niemcy wspominają m.in. o zapobiegawczym podawaniu nieszkodliwych S. lugdunensis pacjentom zagrożonym zakażeniem MRSA. Specjaliści z Instytutu Chemii Organicznej Uniwersytetu w Tybindze dokładnie zbadali budowę lugduniny i stwierdzili, że występuje w niej nieznana wcześniej struktura pierścieniowa z bloków białek. Tym samym odkryto nową klasę antybiotyków. Niektóre prognozy sugerują, że w nadchodzących dziesięcioleciach więcej ludzi umrze z powodu lekoopornych bakterii niż w wyniku nowotworów. Niewłaściwe stosowanie antybiotyków tylko umacnia ten trend - podsumowuje Krismer. « powrót do artykułu
  16. Załoga statku badawczego Nautilus opublikowała na YouTube film, na którym widać niezwykłe stworzenie przypominające purpurową kulę. Żyje ono przy dnie Pacyfiku u wybrzeży Los Angeles. Na filmie nagrały się też rozmowy członków załogi, którzy zastanawiają się, czy stworzenie złapać i wciągnąć na pokład w celu dokładniejszego zbadania. Statek Nautilus należy do Ocean Exploration Trust, organizacji powołanej przez Roberta Ballarda. Celem jednostki jest filmowanie życia w oceanach. Ostatnio załoga Nautilusa skupiła się na aktywnym tektonicznie obszarze dna w pobliżu Kalifornii. Do pracy wykorzystywane są dwa zdalnie sterowane pojazdy, Hercules i Argus. Wyposażono je m.in. w urządzenia do manipulowania otoczeniem. Na ich wyposażeniu znajdują się na przykład węże, za pomocą których można zassać obserwowane organizmy. Przed podjęciem decyzji o użyciu ssawki organizm został zmierzony za pomocą lasera. Okazało się, że ma średnicę 6-7 centymetrów. Robot użył więc ssawki. Naukowcy poinformowali później, że stworzenie rozłożyło dwa miękkie płaty. Niewykluczone, że mamy do czynienia z nieznanym gatunkiem morskiego ślimaka. « powrót do artykułu
  17. Południowoafrykańscy naukowcy poinformowali o odkryciu najstarszego znanego przypadku nowotworu kości. Z South African Journal of Science dowiadujemy się, że na kości stopy odkopanej na stanowisku Swartkrans widoczne są wyraźne objawy zmian nowotworowych. Wiek kości oszacowano na 1,7 miliona lat. Nie wiadomo, do jakiego gatunku należy, jasnym jest jednak, że to kość hominina lub dwunożnego gatunku spokrewnionego z człowiekiem. W tym samym piśmie w osobnym artykule opisano najstarszy znany przypadek nowotworu u przodka człowieka. Łagodna zmiana nowotworowa została znaleziona w kręgosłupie Karabo, dziecka z gatunku Australipithecus sediba, którego szczątki znalezione w jaskini Malapo datuje się na około 2 miliony lat. Dotychczas najstarszy nowotwór u człowieka to schorzenie sprzed 120 000 lat zaobserwowane w żebrze neandertalczyka. Edward Odes, doktorant z University of Witwatersrand, główny autor artykułu stwierdza, że współczesna medycyna zwykle uważa, iż nowotwory u ludzi są związane ze współczesnym trybem życia i środowiskiem naturalnym. Nasze badania wykazały, że choroby te dręczyły też naszych przodków na miliony lat przed powstaniem nowoczesnych społeczeństw przemysłowych. Wspomniany wyżej nowotwór kości stopy to złośliwy kostniakomięsak. Zwykle występuje on u młodych osób i nieleczony prawidłowo prowadzi do śmierci. Stan zachowania skamieniałości nie pozwala stwierdzić, czy kość należy do dorosłego czy do dziecka, ani czy nowotwór doprowadził do śmierci. Wiemy jednak, że upośledzał on zdolność do poruszania się. Musiało to być bolesne - mówi doktor Bernhard Zipfel z University of Witwatersrand, specjalista ds. lokomocji wczesnych przodków człowieka. Z kolei doktor Patrick Randolph-Quinney zauważa, że obecność łagodnego nowotworu u Astralopithecus sadiba to fascynujące odkrycie, nie tylko dlatego, że wystąpił na plecach, na których u współczesnych ludzi bardzo rzadko występuje, ale również dlatego, że dotknął dziecka. To pierwszy znany nam dowód na tego typu chorobę u młodego osobnika. Historia guzów i chorób nowotworowych jest bardziej złożona niż dotychczas sądzono - podsumowuje profesor Berger. « powrót do artykułu
  18. W podgliwickim Pniowie właśnie zakończyły się badania archeologiczne, podczas których archeolodzy z Muzeum w Gliwicach natrafili na ślady siedziby, zamieszkiwanej przez lokalnych posiadaczy ziemskich w okresie średniowiecza. Już w 2015 roku w Pniowie przeprowadzono badania nieinwazyjne z wykorzystaniem tzw. magnetometru. Urządzenie to pozwala na obserwację anomalii pod powierzchnią ziemi, które interpretowane są między innymi istnieniem różnych obiektów archeologicznych, takich jak jamy gospodarcze lub spalone konstrukcje budynków. Tego typu anomalie zauważono wtedy zarówno w obrębie tajemniczego kopca w Pniowie, jak i w jego otoczeniu. Tegoroczne badania archeologiczne miały więc potwierdzić istnienie w Pniowie stanowiska archeologicznego, tzw. grodziska stożkowatego z okresu średniowiecza. Na szczycie doniosłego kopca ziemnego niegdyś istniała zapewne drewniana wieża rycerska. Odkryliśmy liczne grudy polepy, tj. wysuszonej gliny, którymi kiedyś wyłożone były prawdopodobnie drewniane ściany budynku. W fosie otaczającej rezydencję natrafiliśmy natomiast na bardzo dużą ilość fragmentów glinianych naczyń – garnków, dzbanów i mis, które kiedyś używane były w dworze. Znaleźliśmy również żelazne gwoździe, fragment wędzidła końskiego, podkowę, sprzączkę do pasa oraz grot bełtu do kuszy. Wszystkie te przedmioty datować można na XIV i XV w. W tym czasie funkcjonowała ta rezydencja – mówi archeolog Radosław Zdaniewicz z Muzeum w Gliwicach. Niestety nie udało nam się rozpoznać całego założenia, dlatego mamy nadzieję powrócić do Pniowa za rok – dodaje archeolog. Prace archeologiczne w Pniowie finansowane były ze środków WKZ w Katowicach oraz Muzeum w Gliwicach. « powrót do artykułu
  19. Licealiści z małego miasta na Sycylii opracowali automat, który dzięki wbudowanym młynkowi i drukarce 3D przekształca plastikowe odpady w obudowy do telefonów komórkowych. Marco Tomasello, Daniele Caputo, Vincenzo Virruso, Vittorio Maggiore, Toni Taormina i ich nauczycielka Daniela Russo szukali sposobów na większe zaangażowanie młodych w ochronę środowiska. Koniec końców wpadli na pomysł urządzenia MyProAction, które wygląda całkiem jak zwykły automat, tyle że zamiast monet przyjmuje plastikowe butelki i wydaje obudowy do smartfonów. Gdy pięcioro uczniów zdobyło nagrodę w ogólnokrajowym konkursie AXA Italia Social Impact Award, okazało się, że MyProAction wzbudza zainteresowanie ludzi z całego świata. Jak dotąd powstały 4 prototypy, a młodzi Włosi szukają partnera, by dystrybuować maszynę na szerszą skalę. Włosi podkreślają, że chodziło im o przenośny kiosk, który można zainstalować gdziekolwiek. By np. umożliwić reklamę różnych produktów, pomyśleli o łączu internetowym/Wi-Fi. MyProAction wyposażono w multimedialny interfejs, dzięki któremu wybiera się z katalogu produktów. Możliwa jest też personalizacja obudowy za pomocą selfie lub zdjęcia przesłanego via Bluetooth. Płatności dokonuje się za pomocą karty lub PayPalem. « powrót do artykułu
  20. Dotychczasowe badania niejednokrotnie wykazywały, że elektroniczne papierosy emitują toksyczne związki. Teraz naukowcy z Lawrence Berkeley National Laboratory skupili się na źródle emisji i wykazali, że poziom szkodliwych substancji jest zależny od wielu czynników, takich jak temperatura, rodzaj czy wiek urządzenia. Badania, których wyniki opublikowano na łamach Environmental Science & Technology wykazały, że rozkład cieplny glikolu propylenowego i gliceryny, dwóch rozpuszczalników najczęściej występujących w tzw. liquidach, prowadzi do pojawienia się toksycznych związków chemicznych takich jak formaldehyd i akroleina. Zwolennicy e-papierosów mówią, że emitują one znacznie mniej szkodliwych substancji niż tradycyjne papierosy, więc lepiej jest używać właśnie ich. To może być prawdą odnośnie pewnych przypadków, na przykład jeśli chodzi o długotrwałych palaczy, którzy nie mogą rzucić nałogu. To jednak nie oznacza, że e-papierosy są zdrowe. Zwykłe papierosy są bardzo niezdrowe, e-papierosy są po prostu niezdrowe - mówi Hugo Destaillats z Berkeley Lab. Naukowcy zajęli się badaniem trzech różnych typów liquidów w dwóch różnych rodzajach elektronicznych papierosów przy różnych ustawieniach baterii. Jeden z papierosów był tanim modelem wyposażonym w pojedynczą grzałkę. Drugi papieros to model droższy z dwiema równolegle ustawionymi grzałkami. Do analizy wykorzystano chromatografię cieczową i gazową, a przyglądano się zarowno pierwszym porcjom wydobywającego się dymu, jak i porcjom późniejszym, gdy urządzenie było dobrze rozgrzane. Jednym z odkryć było spostrzeżenie, że pierwsze i ostatnie porcje dymu znacznie się od siebie różnią składem. Za pomocą specjalnej maszyny e-papierosy były używane w ten sposób, że urządzenie wciągało dym przez 5 sekund co 30 sekund. Uczeni odkryli, że temperatura dymu szybko rosła w ciągu pierwszych 5-10 minut, a później, mniej więcej przy 20 zaciągnięciu się, osiągała stały poziom. Wraz z temperaturą rosła też emisja szkodliwych substancji. W niektórych przypadkach po osiągnięciu stałej temperatury była ona ponad 10-krotnie wyższa od emisji przy pierwszych zaciągnięciach się. Poziom szkodliwych substancji zależał od rodzaju urządzenia, składu liquidu i napięcia baterii. Na przykład jeśli chodzi o emisję akroleiny, która jest substancją silnie drażniącą oczy i układ oddechowy, to tani e-papieros z pojedynczą grzałką i o napięciu 3,8 wolta emitował jej 0,46 mikrogramów na porcję dymu przy pierwszych pięciu zaciągnięciach się, a po osiągnięciu przez grzałkę stabilnej temperatury emisja rosła do 8,7 mikrograma na porcję dymu. Gdy używamy e-papierosa o dwóch grzałkach i tym samym napięciu, to emisja jest znacznie niższa. Sądzimy, że ma to związek z niższą temperaturą na powierzchni każdej z grzałek - mówi współautor badań Lara Gundel. Dla porównania konwencjonalne papierosy emitują 400-600 mikrogramów akroleiny na sztukę, zarówno do płuc palacza jak i emisję z żarzącej się końcówki. Jeśli zatem przyjmiemy, że wypalenie e-papierosa oznacza średnio 20 zaciągnięć się, do płuc palacza trafi 90-100 mikrogramów akroleiny. Odpowiada to mniej więcej ilości wchłoniętej podczas palenia konwencjonalnego papierosa. Osobne badania przeprowadzono uwzględniając zużycie urządzenia. Maszyna dziewięciokrotnie "paliła" papierosa, podczas każdego z cykli "zaciągała się" 50-krotnie, a urządzenia nie czyszczono. Okazało się, że przy nieczyszczonym urządzeniu rośnie emisja formaldehydu, acetaldehydu i akroleiny. W niektórych przypadkach emisja formaldehydu pomiędzy 1. a 9. cyklem wzrosła o 60% - stwierdza Mohamad Sleiman. Jako, że wiele modeli e-papierosów pozwala użytkownikowi na samodzielne kontrolowanie napięcia, naukowcy zajęli się też tą kwestią i stwierdzili, że ze wzrostem napięcia rośnie zarówno zużycie liquidu oraz temperatura. Skutkuje to znacznym wzrostem tworzących się szkodliwych substancji. Przy maksymalnym napięciu 4,8 wolta ilość akroleiny i formaldehydu była o rząd wielkości większa niż przy najniższym napięciu wynoszącym 3,3 wolta. Glikol propylenowy i gliceryna są dopuszczone jako dodatki do żywności. Jednak niemal nie badano ich pod kątem wdychania oparów tych substancji. Ludzie nie piją liquidów, wdychają je. Należy więc zbadać dym - stwierdzili naukowcy. Po przebadaniu okazało się, że dym z tych związków zawiera znaczące poziomy 31 szkodliwych związków chemicznych, w tym dwa, których wcześniej nie zauważono w e-papierosach - tlenek propylenu i glicyd. Oba mają prawdopodobnie działanie rakotwórcze. Zrozumienie procesu tworzenia się tych związków jest bardzo ważne. Z jednej strony posłuży to regulacji e-papierosów, z drugiej strony - jeśli ich producenci chcą tworzyć mniej szkodliwe e-papierosy, muszą wiedzieć, w jaki sposób formują się w nich kancirogeny - mówią uczeni. « powrót do artykułu
  21. Holendrzy i Łotyszki są najwyżsi na świecie; ich średni wzrost wynosi, odpowiednio, 182,5 i 170 cm. Śledząc zmiany zachodzące między 1914 a 2014 r., zespół, którego pracami kierowali naukowcy z Imperial College London, wykorzystywał dane dotyczące dorosłych obu płci z większości krajów świata. Autorzy publikacji z pisma eLife ujawnili, że w ciągu 100 lat najbardziej zwiększył się wzrost Irańczyków i mieszkanek Korei Południowej. Średnio wzrost mężczyzn z Iranu zwiększył się o 16,5 cm, a kobiet z Korei Południowej aż o 20,2 cm. Naukowcy ustalili, że wzrost Brytyjczyków i Brytyjek zwiększył się w tym czasie o ok. 11 cm. W Chinach statystyki zmieniły się podobnie, gdyż wzrost mężczyzn i kobiet zwiększył się, odpowiednio, o ok. 11 i 10 cm. W przypadku Amerykanów i Amerykanek zmiany były o połowę mniejsze i wyniosły 6 i 5 cm. Autorzy raportu stwierdzili, że niegdyś wysocy mieszkańcy USA spadli z wysokich pozycji listy najwyższych nacji w 1914 r. (3. miejsca w przypadku mężczyzn i 4. w przypadku kobiet) na dalekie 37. i 42. miejsca w roku 2014. Czołowe miejsca list najwyższych nacji zdominowały w 2014 r. kraje europejskie. Niektóre kraje przestały "rosnąć" w ostatnim 30-40-leciu. Jednym z pierwszych państw o wysokich dochodach, które weszły w fazę plateau, były Stany Zjednoczone. Podobny wzorzec wystąpił w Wielkiej Brytanii, Finlandii i Japonii. Dla odmiany Hiszpania, Włochy i liczne kraje Ameryki Łacińskiej nadal zwiększają wzrost. W niektórych krajach, zwłaszcza subsaharyskiej i północnej Afryki oraz Środkowego Wschodu, w ostatnim 30-40-leciu stwierdzono z kolei zmniejszenie średniego wzrostu. To badanie daje nam wgląd w stan zdrowia narodów w ciągu zeszłego stulecia [...]. Studium pokazuje także, że świat anglojęzyczny plasuje się za innymi krajami o wysokim dochodzie z Europy i pacyficznej Azji - opowiada prof. Majid Ezzati. Najbardziej uderzającym odkryciem jest fakt, że mimo dużego zwiększenia wzrostu w pewnych państwach, między najwyższymi i najniższymi krajami nadal występuje pokaźna różnica. Potrzeba kolejnych badań, by zrozumieć, co za nią odpowiada i wspomóc opracowanie metod ograniczania nadal istniejących globalnych nierówności dot. zdrowia - dodaje Mary De Silba z Wellcome Trust. Zespół badaczy składał się z niemal 800 osób. Współpracowano m.in. ze Światową Organizacją Zdrowia (WHO). Dane pochodziły z wielu źródeł, w tym z badań epidemiologicznych czy populacyjnych studiów zdrowotnych i żywieniowych. Pozyskano z nich informacje nt. wzrostu 18-latków w latach 1914-2014. Podsumowując, najwyżsi mężczyźni pochodzą z Holandii, Belgii, Estonii i Łotwy, zaś najwyższe kobiety z Łotwy, Holandii, Estonii oraz Czech. W 2014 r. najniższymi mężczyznami byli mieszkańcy Timoru Wschodniego (średni wzrost wynosił w ich przypadku 160 cm), a najniższymi kobietami Gwatemalki ze średnim wzrostem 149 cm. Różnica wzrostu między najwyższymi i najniższymi państwami sięgała 2 lata temu ok. 23 cm dla mężczyzn (w porównaniu do 1914 r., zwiększyła się ona o 4 cm) i ok. 20 cm dla kobiet (tutaj w ciągu stulecia nie nastąpiła żadna zmiana). Różnica wzrostu między kobietami i mężczyznami zasadniczo się nie zmieniła: w 1914 r. wynosiła bowiem ok. 11 cm, a w 2014 r. - 12 cm. W pewnych krajach subsaharyjskiej Afryki, np. w Sierra Leone, Ugandzie i Rwandzie, średni wzrost młodych mężczyzn i kobiet zmniejszył się w ciągu ostatnich 40 lat o 5 cm. Najniższymi dorosłymi mężczyznami byli w 1914 r. mieszkańcy Laosu, którzy mierzyli średnio 153 cm. Najniższymi kobietami były, podobnie jak dziś, Gwatemalki, które miały wtedy średnio 140 cm. Top 10 wzrostu mężczyzn w 2014 r. (w nawiasie podano miejsce zajmowane przez panów z danej nacji w 1914 r.): 1. Holandia (12.), 2. Belgia (33.), 3. Estonia (4.), 4. Łotwa (13.), 5. Dania (9.), 6. Bośnia i Hercegowina (19.), 7. Chorwacja (22.), 8. Serbia (30.), 9. Islandia (6.), 10. Czechy (24.). Top 10 wzrostu kobiet w 2014 r. (w nawiasie podano miejsce zajmowane przez panie z danej nacji w 1914 r.): 1. Łotwa (28.), 2. Holandia (38.), 3. Estonia (16.), 4. Czechy (69.), 5. Serbia (93.), 6. Słowacja (26.), 7. Dania (11.), 8. Litwa (41.), 9. Białoruś (42.), 10. Ukraina (43.). Z interaktywnymi mapami sporządzonymi przez badaczy można się zapoznać tutaj. « powrót do artykułu
  22. Ciśnienie chorych na cukrzycę typu 2. z opornym nadciśnieniem można znacząco obniżyć, aplikując przez 20 min ultradźwięki do ich przedramienia. Katsunori Nonogaki i zespół z Wydziału Technologii Diabetologicznej Tohoku University zebrali grupę 212 pacjentów z cukrzycą typu 2. i opornym nadciśnieniem. Ochotników podzielono na 4 grupy. Pierwszej do przedramienia przez 20 min podawano ultradźwięki o niskiej intensywności o częstotliwości 800 kHz, zaś drugiej przez tyle samo czasu ultradźwięki o niskiej intensywności o częstotliwości 500 kHz. Pozostałe dwie grupy to grupy kontrolne z procedurami placebo. Okazało się, że i po zastosowaniu częstotliwości 800, i 500 kHz ciśnienie i tętno pacjentów spadły. Wartości ciśnienia były też niższe niż w grupach kontrolnych, ale różnica była istotna statystycznie tylko w grupie 500-kHz. Japończycy nie zaobserwowali żadnych skutków ubocznych. Autorzy publikacji z International Journal of Cardiology podkreślają, że nadal nie wiadomo, w jaki sposób ultradźwięki obniżają ciśnienie, ale przypuszczają, że hamują one aktywność układu sympatycznego, który odpowiada za reakcję walcz lub uciekaj. « powrót do artykułu
  23. Dzięki Teleskopowi Hubble'a odkryto nietypowy układ podwójny. W systemie AR Scorpii znajduje się szybko obracający się biały karzeł, który emituje elektrony. Te poruszają się niemal z prędkością światła z generowane przez nie promieniowanie trafia do pobliskiego czerwonego karła. Wskutek tego cały system pulsuje co 1,97 minuty, zmieniając zakres promieniowania od ultrafioletu do fal radiowych. Dotychczas nigdy nie znaleziono systemu z białym karłem Położony w odległości 380 lat świetlnych od Ziemi system AR Scorpii składa się z białego karła wielkości Ziemi, którego masa jest 200 000 razy większa od masy naszej planety oraz z chłodnego czerwonego karła o masie 1/3 masy Słońca. Gwiazdy okrążają się co 3,6 godziny. "AR Scorpii został odkryty przed 40 laty, jednak nie podejrzewaliśmy, jaka jest jego prawdziwa natura, dopóki w czerwcu 2015 roku nie zaczęliśmy go bliżej obserwować. W miarę naszych badań zadawaliśmy sobie sprawę, że widzimy coś niezwykłego" - mówi Tom Marsh z University of Warwick. Fakt, że system emituje promieniowanie w szerokim zakresie częstotliwości wskazuje, iż pochodzi ono od elektronów przyspieszanych w polu magnetycznym, co można wyjaśnić obecnością wirującego białego karła. Wciąż jednak nie wiadomo, skąd pochodzą elektrony - z białego czy czerwonego karła. « powrót do artykułu
  24. Tim Cook, dyrektor wykonawczy Apple'a, poinformował, że jego koncern będzie inwestował w sztuczną inteligencję i rzeczywistość rozszerzoną. Cook przywołał tutaj sukces gry Pokemon GO i zapewnił, że Apple już od pewnego czasu sporo inwestuje w rzeczywistość rozszerzoną i ma doświadczenie w pracach nad nią. Kolejne pole inwestycyjne to sztuczna inteligencja, używana przez Apple'a przede wszystkim do rekomendowania użytkownikowi interesujących go treści czy zarządzania poborem energii przez urządzenia. Inwestowaliśmy i będziemy dużo inwestować na tych polach. Sądzimy, że to opłacalne zarówno z punktu widzenia klienta jak i firmy - stwierdził Cook. Jednocześnie do publicznej wiadomości podano wyniki finansowe firmy za trzeci kwartał. Dowiedzieliśmy się, że koncern sprzedał 40,4 miliona iPhone'ów, czyli o 15% mniej niż w analogicznym kwartale ubiegłego roku. To drugi z rzędu kwartał sprzedaży iPhone'ów. Odbiło się to na przychodach firmy, które w trzecim kwartale roku podatkowego, zakończonym 25 czerwca, zmniejszyły się o 14,6%. Kwartalny zysk netto firmy spadł o 27% i wyniósł 7,8 miliarda USD. Przychody były na poziomie 42,36 miliarda dolarów. « powrót do artykułu
  25. Tavis Ormandy z Google'a informuje o znalezieniu dziury typu zero-day w popularnym menedżerze haseł LastPass. Dziura pozwala na całkowite przejęcie kontroli nad kontem użytkownika. Miliony internautów mogą narazić się na niebezpieczeństwo jeśli wejdą na witrynę zarażoną przez cyberprzestępców. Na razie niewiele wiadomo o samej dziurze. Ormandy'emu można jednak wierzyć, gdyż jest to utytułowany specjalista ds. bezpieczeństwa. W przeszłości odkrył poważne dziury w oprogramowaniu antywirusowym takich firm jak Symantec, Avast czy Kaspersky. Teraz Ormandy chce sprawdzić kolejnego popularnego menedżera haseł, 1Password. Na razie nie zauważono, by przestępcy zaatakowali LastPass. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...