Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Kodeks Grolier, majański dokument opisujący m.in. ruchy Wenus, okazał się autentykiem. Tym samym ta wyjątkowa księga jest najstarszym znanym dokumentem pisanym Ameryki i jednym z zaledwie czterech znanych nam kodeksów. Autentyczność kodeksu od samego początku budziła wątpliwości, a do sceptycyzmu przyczyniły się okoliczności jego znalezienia. Otóż w 1965 roku meksykański kolekcjoner Josué Sáenz został zabrany samolotem przez dwóch mężczyzn w górskie okolice Tortuguero w stanie Tabasco. Na polowym lotnisku pokazano mu kodeks oraz kilka zabytków majańskich znalezionych ponoć w jaskini. Sáenzowi pozwolono zabrać zabytki do Mexico City celem potwierdzenia ich autentyczności. Miejscowy ekspert stwierdził, że to fałszywki. Mimo to Sáenz kupił zabytki. W 1971 roku kodeks został zaprezentowany w Grolier Club, stąd jego nazwa. W 1976 roku władze Meksyku zażądały zwrotu kodeksu. Obecnie jest on przechowywany w skarbcu w Narodowym Muzeum Antropologicznym i nie jest wystawiany. Wielu ekspertów z całego świata wyrażało opinię, że Kodeks to współczesna fałszywka. Inni twierdzili, że jest autentyczny. Profesorowie Stephen Houston z Brown University, Michael Cole z Uniwersytetu Harvarda, Mary Millera z Yale University oraz Karl Taube z University of California-Riverside przeanalizowali wszystkie znane badania, jakie były prowadzone nad kodeksem. W artykule opublikowanym w Maya Archeology czytamy, że przeprowadzona analiza to potwierdzenie autentyczności dokumentu. Spory o kodeks trwają od dziesięcioleci. Część ekspertów twierdzi, że w czasie, gdy kodeks się pojawił, fałszerze mieli wystarczającą wiedzę o materiałach i technikach wykorzystywanych przez Majów, co pozwoliło im na stworzenie fałszywki. Stwierdzają również, że mimo iż wszystkie sześć przedmiotów znalezionych ponoć wraz z kodeksem to autentyczne zabytki, to okoliczności odkrycia kodeksu, znalezionego przez złodziei, a nie archeologów, każą wątpić w jego autentyczność. W wątpliwość poddawano też opowieść Sáenza o okolicznościach nabycia kodeksu. Zauważają, że w przeciwieństwie do innych znanych dokumentów tego typu Kodeks Grolier zawiera niewiele tekstu, a dużo ilustracji. Dogmatem stało się, że kodeks jest fałszywką. Postanowiliśmy dokładnie się temu przyjrzeć i zmierzyć z każdym z argumentem osobno. Nie mamy najmniejszych wątpliwości, że Grolier jest autentyczny - mówi profesor Houston. Naukowcy opublikowali 50-stronicową analizę, w której pod lupę wzięli pochodzenie mansukryptu, jego styl, ikonografię, znaczenie i naturę tablic z ruchem Wenus, datowanie radiowęglowe materiału, na którym go spisano oraz sposób jego wykonania. Zmierzyli się z każdą wątpliwością wyrażaną przez ekspertów w ciągu ostatnich 45 lat, opisali różnice pomiędzy Kodeksem Grolier a pozostałymi trzema znanymi kodeksami Majów (Drezdeńskim, Madrycki i Paryski) i uznali, że Grolier to czwarty - i najstarszy - z majańskich kodeksów. Datowanie radiowęglowe wskazuje, że papier amate, na którym spisano kodeks, pochodzi z XIII wieku. Amerykańscy naukowcy zauważają, że za autentycznością kodeksu przemawia m.in. fakt, iż wspomina o bóstwach, których nauka nie znała w 1964 roku, użyto w nim koloru niebieskiego uzyskanego w sposób znany Majom, ale który współczesna nauka poznała dopiero w latach 80., zawiera też wiele innych cech, których podrobienie wymagałoby wiedzy, jaką dysponujemy od niedawna. Kodeks Grolier to fragment większej całości. W obecnym stanie składa się z 10 kart z majańską ikonografią oraz kalendarzem obrazującym ruchy Wenus. Opisani w kodeksie bogowie to "bóstwa życia codziennego, odpowiedzialni za takie zjawiska i zdarzenia jak śmierć, światło słoneczne, błyskawice". Autorzy najnowszych badań zauważają też, że Kodeks Grolier nie jest szczególnie piękny. To nie była produkcja wysokiej jakości, nic, co mogłoby być używane na dworze bardziej wykształconego władcy. Księga skupia się na obrazach i ich znaczeniu. Zapisane w kodeksie tablice Wenus pokrywają okres 104 lat, można więc przypuszczać, że Grolier był używany co najmniej przez 3 generacje kapłanów lub ludzi odpowiedzialnych za wyznaczanie dat obrzędów religijnych. To zaś pokazuje, że Grolier należy do innej kategorii ksiąg niż Kodeks Drezdeński, znany ze swojego wysokiego stylu i obliczeń wysokiej klasy. Grolier mógł być używany przez jakąś lokalną społeczność o zróżnicowanym języku, która częściowo składała się z Majów, a częściowo z Tolteków. Ostrożna analiza dowodów prowadzi nas do jednoznacznej konkluzji. Do naszych czasów przetrwały cztery prekolumbijkie majańskie kodeksy, a jednym z nich jest Grolier - napisali autorzy najnowszych badań. Majowie stworzyli wiele ksiąg, jednak niemal wszystkie zostały zniszczone przez konkwistadorów i duchowieństwo, które masowo je paliło. Jednym z tych, którzy w znacznym stopniu przyczynili się do zniszczenia materialnej kultury Majów był biskup Jukatanu Diego de Landa. W Relacion de las cosas de Yucatan duchowny zawarł cenne informacje na temat religii, języka, kultury i systemu pisma Majów, które przyczyniły się do odcyfrowania ich hieroglifów, a jednocześnie zaś samego tylko 12 lipca 1562 roku powołany przez niego trybunał inkwizycyjny spalił 27 majańskich ksiąg i około 5000 figur religijnych. « powrót do artykułu
  2. Park Narodowy Yosemite w środkowej Kalifornii ma się powiększyć o Ackerson Meadow o powierzchni 400 akrów (ok. 162 ha). To największa ekspansja od blisko 70 lat, bo od 1949 r. Na łące, obejmującej także tereny podmokłe, występują zagrożone gatunki. Teren znajdujący się na zachodniej granicy parku kosztował 2,3 mln dol.; organizacja Trust for Public Land zapłaciła 1,53 mln dol., a Yosemite Coservancy i anonimowy ofiarodawca resztę. Od 2006 r. właścicielami terenu byli Nancy i Robin Wainwrightowie. Pan Wainwright powiedział mediom, że sprzedając łąkę Trust for Public Land, odrzucił ofertę dewelopera, który chciał tu wybudować ośrodek wypoczynkowy. Jak wyjaśnia, zdarzało mu się tu widywać przechadzające się niedźwiedzie czy latające nad morzem kwiatów sowy mszarne i nie chciał, by widokiem tym mogli się cieszyć tylko ci, których byłoby stać na pobyt w kurorcie. Zachowanie dostępu dla wszystkich jest dla mnie wspaniałą rzeczą. Warto było stracić z tego powodu trochę pieniędzy. « powrót do artykułu
  3. Apple zaprezentowało trzy nowe układy scalone, w tym pierwszy bezprzewodowy SoC własnej produkcji. Najbardziej złożonym i największym z nowych układów jest 64-bitowy A10 Fusion dla iPhone'a 7. Kość, zawierająca 3,3 miliarda tranzystorów, składa się z 2 wysokowydajnych rdzeni pracujących o 40% szybciej niż w A9 oraz dwóch rdzeni energooszczędnych, które do pracy wymagają pięciokrotnie mniej mocy niż SoC A9. Ponadto w nowym procesorze znalazł się 6-rdzeniowy GPU o wydajności o 50% większej niż układ graficzny w A9. "To najpotężniejszy chip dla smartfonów" twierdzi Phil Schiller, wiceprezes Apple'a ds. marketingów. Przedstawiciele Apple'a nie zdradzili, czy rdzenie A10 to od początku do końca własna produkcja, czy też zostały wykonane przez któregoś z partnerów. Nie wiemy też, w jakim procesie technologicznym je wykonano. Wielką zaletą nowego procesora ma być też obniżone zużycie energii, dzięki czemu iPhone 7 ma pracować na pojedynczym ładowaniu o 2 godziny dłużej niż jego poprzednik. « powrót do artykułu
  4. Nowo odkryty optyczny soliton korzysta z innych solitonów wykorzystując je do transportu i 'pożywiając się' ich energią. Solitony to odosobnione samopodtrzymujące się fale, które podczas podróży utrzymują swój kształt, a nie rozpraszają się jak inne fale. Po raz pierwszy zaobserwował je szkocki inżynier John Scott Russel, który w 1834 roku zauważył, że po nagłym zatrzymaniu się barki na Union Canal pomiędzy Falkirk a Edynburgiem powstała niezwykła fala. Russel śledził ją przez około 3 kilometry, aż stracił ją z oczu. Zauważył jednak, że fala nie zmieniła swojego kształtu. W ciągu kolejnych kilkudziesięciu lat fenomen został opisany matematycznie i narodziła się koncepcja solitonu. Soliton pojawia się nie tylko jako fala w wodzie, ale również jako fala świetlna. Zjawisko jest od dawna badane, jednak nigdy nie zaobserwowano, by soliton zachowywał się jak byt niesamodzielny, niemal pasożytniczy. Ten nowy soliton porusza się z innym solitonem, dosłownie w ślad za nim. Pobiera też energię od drugiego solitonu. Może urosnąć większy od swojego gospodarza - mówi profesor Kerry Vahala, którego zespół znalazł nowy typ solitonu. Uczony porównuje go do ryb pilotów, które towarzyszą rekinom, zjadają pozostawione przez nie resztki, a jako że pływają za większą rybą, to poruszanie się wymaga od nich mniej wysiłku. Jako pierwsi nowy typ solitonu zaobserwowali Qi-Fan Yang i Xu Yi. Jako, że znajduje się on blisko oryginalnego solitonu i przypomina go kształtem, początkowo podejrzewano awarię aparatury w laboratorium. Dzięki obserwacji na dwóch spektrometrach potwierdziliśmy, że sygnał nie był artefaktem spowodowanym błędną pracą urządzenia. Gdy już wiedzieliśmy, że to prawdziwy soliton, musieliśmy dowiedzieć się, dlaczego spontanicznie przybiera on taką formę - mówi Yang. Naukowcy wykorzystali laser do dostarczenia solitonom energii. Zauważyli, że pasożytniczy soliton początkowo jej nie zaabsorbował. Najpierw cała energia trafiła do oryginalnego solitonu, 'rekina'. Następnie była ona wyciągana przez 'pasożyta", który z czasem urósł, podczas gdy drugi z solitonów zmniejszył się. Naukowcy zrozumieli już nowe solitony na tyle, że nie tylko potrafią uzyskać je na żądanie, ale również dobierać ich właściwości. takie jak długość fali (kolo). « powrót do artykułu
  5. Naukowcy z Bangor University zaproponowali rozwiązanie kryzysu czekoladowego (ludzie zjadają więcej kakao, niż z różnych względów producenci są w stanie zapewnić). Wg nich, masło kakaowe można zastąpić masłem z nepalskiego mango (Mangifera sylvatica). Globalna produkcja kakao spada z powodu kombinacji kilku czynników, w tym chorób kakaowców czy starzenia się plantacji. Skutkiem są wahania ceny i zmniejszenie dostaw. Masło kakaowe, zwane też olejem kakaowym, to tłuszcz otrzymywany z nasion owoców kakaowca właściwego, który stanowi ok. połowy ich suchej masy. Stosuje się go w przemyśle farmaceutycznym (do produkcji czopków, globulek i maści), kosmetycznym (w mydłach i kremach) oraz, oczywiście, spożywczym (jako podstawowy składnik czekolady). Masło kakaowe należy do najdroższych tłuszczów i olejów tropikalnych, a Międzynarodowa Organizacja Kakao twierdzi, że między 2005 a 2015 r. jego ceny skoczyły ponad 2-krotnie. Ponieważ do 2020 r. zapotrzebowanie na kakao wzrośnie o 30%, przemysł czekoladowy pilnie szuka alternatyw dla masła kakaowego. Ostatnio Brytyjczycy wykazali, że masło z mango nepalskiego ma bardzo podobny profil chemiczny, fizyczny i termiczny do masła kakaowego. Pod pewnymi względami masło z mango przewyższa nawet masło kakaowe: ma np. wyższą wilgotność. Coraz więcej dowodów świadczy zaś o tym, że masła o większej wilgotności pozwalają uzyskać czekolady niskotłuszczowe, a to z kolei pomaga zapobiegać otyłości, chorobom serca czy cukrzycy. Nasiona mango nepalskiego są większe niż nasiona udomowionego mango (stanowią do 40-50% masy), co wiąże się z proporcjonalnie wyższą zawartością tłuszczu (9-14%). Dzięki wsparciu rządu i organizacji pozarządowych niewielkie biznesy można przeskalować, stwarzając nowe źródła dochodu dla miejscowych. Z niedostatecznie wykorzystywanych owoców, które czekają na swoje pięć minut, da się uzyskać także wiele innych produktów - podkreśla Sayma Akhter. « powrót do artykułu
  6. Zawirowania polityczne znowu zaszkodziły nauce. Władze Turcji zakończyły ważny projekt archeologiczny, w który zaangażowany było około 200 naukowców. Austriacki Instytut Archeologii w Wiedniu został poinformowany przez tureckie Ministerstwo Kultury i Turystyki, że projekt prowadzony w Efezie został bezterminowo zamknięty. Efez to starożytne greckie miasto, które powstało w X wieku przed Chrystusem. W czasach klasycznych było jednym z 12 miast wchodzących w skład jońskiego związku miast (Dodekapolis). Znajdowała się tam - zniszczona w 268 roku przez Gotów - Świątynia Artemidy, uznana za jeden z siedmiu cudów świata starożytnego. Efez był też trzecim największym miastem rzymskiej Azji Mniejszej, jest wymieniany w Apokalipsie św. Jana, nauczał w nim św. Piotr. W 2015 roku Efez został wpisany na Listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Teraz, bez podania przyczyny, turecki rząd wstrzymał prace prowadzone w Efezie przez austriackich archeologów. Decyzję podjęło prawdopodobnie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Niewykluczone, że jest to odpowiedź na słowa austriackiego kanclerza Christiana Kerna, który w sierpniu stwierdził, że Turcja nie jest gotowa, by przystąpić do Unii Europejskiej. W związku z tym 22 sierpnia Ankara odwołała swojego ambasadora w Wiedniu. Stosunki pomiędzy oboma państwami pogarszają się i, jak widać, cierpi na tym nauka. Austriacy prowadzą w Efezie prace archeologiczne od ponad 100 lat. W 1869 roku brytyjski architekt odkrył ruiny Świątyni Artemidy. W 1895 roku w Efezie pojawili się archeolodzy z Austrii. Pracują tam od tamtej pory, z niewielkimi przerwami, które miały miejsce w czasie obu wojen światowych. Od 2007 roku dyrektorem wykopalisk jest Sabine Ladstätter, która pracuje w Efezie od 23 lat. Ostatnio wróciła ona do Wiednia, by przygotować córkę do nowego roku szkolnego i na miejscu dowiedziała się o liście, w którym tureckie władze domagają się wstrzymania prac. Pani Ladstätter natychmiast wróciła do Efezu, gdzie miała jedynie 3 dni na zakończenie wszelkich działań. W tym czasie wraz ze 100 pracownikami musiała błyskawicznie dokończyć dokumentację fotograficzną i rysunkową, zabezpieczyć trzy miejsca wykopalisk, zabezpieczyć i przenieść do magazynu własne rzeczy oraz zorganizować loty powrotne dla pomagających jej badaczy z Grecji, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Wszystko odbywało się w niezwykłym pośpiechu, gdyż tegoroczny sezon wykopalisk miał zakończyć się dopiero za 2 miesiące. Naukowcy pracowali tam właśnie nad obszarem mieszkalnym z okresu Bizancjum i greckim rynkiem. Mieli zamiar przeprowadzić prace konserwatorskie i zabezpieczające przed zimą. Teraz pani Ladstätter boi się o stan odkopanych zabytków. Martwi się też o 29 prac doktorskich, które obecnie powstają na temat Efezu. Wiele z nich nie może zostać dokończonych bez prowadzenia wykopalisk. Tymczasem nie wiadomo, czy w przyszłym roku Austriacy będą mogli wrócić do Efezu. « powrót do artykułu
  7. Traumatyczne doświadczenia, np. wojna czy katastrofa naturalna, mają długotrwały wpływ na ludzkie pragnienia/potrzeby i decyzje zakupowe. Skutki traumy mogą się utrzymywać całe życie. Nawet po 50 latach ludzie nadal wolą produkty tanie od markowych - wyjaśnia dr Marc Rockmore z Clark University. Amerykanie analizowali dane 355 weteranów drugiej wojny światowej. Odpowiedzi pokazały, że ludzie, którzy wzięli udział w cięższych walkach, byli mniej wierni markom, a bardziej wrażliwi na cenę. Słabiej oddziaływała na nich reklama. W oczy rzucała się za to większa praktyczność. Studium jasno pokazuje ratownikom czy odbudowującym miejsce po katastrofie, jakie produkty powinny się znaleźć w sklepie - podsumowuje dr Brian Wansink z Uniwersytetu Cornella. « powrót do artykułu
  8. Jak poinformował we wtorek (6 września) Szpital Uniwersytecki w Amiens, po długiej chorobie w kwietniu zmarła Isabelle Dinoire, pierwsza osoba, u której wykonano częściowy przeszczep twarzy. Szpital nie ujawnił żadnych szczegółów. Lekarze podali tę wiadomość po tekście, jaki ukazał się dzienniku Le Figaro. Podkreślali, że nie zrobili tego wcześniej, szanując prywatność rodziny pacjentki. Le Figaro twierdził, że w zeszłym roku organizm Dinoire odrzucił przeszczep i straciła ona częściowo zdolność poruszania wargami. Leki immunosupresyjne, które przyjmowała, sprawiły, że stała się podatna na nowotwory. Rozwinęły się u niej ponoć 2 nowotwory. « powrót do artykułu
  9. Zmodyfikowane nanolipidy z imbiru skutecznie dostarczają lek do raków jelita grubego. Najczęściej stosowanym podejściem terapeutycznym jest niecelowana chemioterapia, ale wywiera ona słaby efekt terapeutyczny na komórki guza i powoduje poważne toksyczne skutki uboczne dla zdrowych komórek. By temu zapobiec, podczas najnowszego badania zespół z Instytutu Nauk Biomedycznych Uniwersytetu Stanowego Georgii, Atlanta Veterans Affairs Medical Center, Wenzhou Medical University i Southwest University wyizolował specyficzną populację nanocząstek imbiru (GDNP2). Następnie przearanżowano ich lipidy, uzyskując imbiropochodne nanolipidy zwane nanowektorami. Chcąc, by dokładnie namierzały guzy, zmodyfikowano je za pomocą kwasu foliowego, w skrócie FA (w ten sposób stworzono nanowektory FA). Wybrano właśnie kwas foliowy, bo wykazuje on wysokie powinowactwo do receptorów folianowych. Co istotne, duża ekspresja tych receptorów zachodzi na wielu guzach, podczas gdy na komórkach zdrowych są one niemal niewykrywalne. Nanowektory FA testowano jako platformę do dostarczania leku cytostatycznego doksorubicyny. Okazało się, że nanowektory z doksorubicyną były skutecznie wychwytywane przez komórki raka jelita grubego, wykazywały świetną biokompatybilność i skutecznie hamowały wzrost guza. W porównaniu do dostępnych w handlu opcji, nanowektory FA szybciej uwalniały lek w kwasowym pH przypominającym środowisko guza. Nasze wyniki pokazują, że pozyskane z imbiropochodnych jadalnych nanolipidów nanowektory FA mogą zmienić obecny paradygmat dostarczania leków. Oznaczałoby to porzucenie syntetycznie pozyskanych nanocząstek na rzecz wykorzystania nanowektorów z jadalnych roślin - podsumowuje dr Didier Merlin. « powrót do artykułu
  10. Amazon poinformował, że wchodzi na londyński rynek... dostaw jedzenia na zamówienie. Kurierzy Amazona będą wozili posiłki z różnych restauracji i barów. Amerykański gigant zagości zatem na coraz bardziej konkurencyjnym rynku, na którym działają już Just East, UberEats czy Deliveroo. Usługa Amazon Restaurants będzie dostępna dla subskrybentów usługi Prime. Dostawa będzie bezpłatna przy zamówieniach o wartości powyżej 15 funtów. Londyńczycy coraz chętniej korzystają z usług firm dostarczających posiłki. Nie wszystkie restauracje czy bary oferują własny dowóz, a dzięki Just East, UberEats, Deliverooo czy Amazon Restaurants, można złożyć zamówienie w dowolnej restauracji i otrzymać posiłek do domu. « powrót do artykułu
  11. Fundacja Billa i Melindy Gatesów ma zamiar dwukrotnie zwiększyć kwotę, jaką przeznacza na technologię zwalczania komarów bazującą na edytowaniu genów. W ramach projektu Target Malaria, którego siedziba główna znajduje się w Imperial College London, Fundacja Gatesów chce wprowadzić do dzikiej populacji zmodyfikowane genetycznie komary, których żeńskie potomstwo będzie bezpłodne. Specjaliści mają zamiar wykorzystać oportunistyczne geny, które są dziedziczone w 99% przypadków. Jeśli taki plan by się powiódł, udałoby się znacząco zmniejszyć populację komarów, a co za tym idzie, liczbę przypadków malarii, która każdego roku zabija w Afryce 500 000 osób. Gatesowie już przeznaczyli na Target Malaria 40 milionów USD, a teraz chcą dodać kolejne 35 milionów. Kwota 75 milionów USD jest największą, jaką w historii przeznaczono na technologię edycji genu w celu zmiany całej populacji. W ubiegłym roku naukowcom z UCL i innych ośrodków badawczych udało się w warunkach laboratoryjnych przeprowadzić operację wprowadzenia takiego genu. Wywołało to debatę na temat bezpieczeństwa takiego postępowania. Dzięki dodatkowym pieniądzom od Gatesów Target Malaria będzie mogła przeprowadzić badania nad bezpieczeństwem, zagrożeniami, kwestiami etycznymi, społecznymi oraz prawnymi proponowanych przez siebie rozwiązań. Jeszcze niedawno mówiono, że wspomniana technologia będzie gotowa do testów polowych w 2029 roku. Bill Gates odnosi się do niej jednak znacznie bardziej entuzjastycznie i stwierdził, że będzie ona gotowa w ciągu dwóch lat. Na początku bieżącego roku amerykańskie Narodowe Akademie Nauk, Inżynierii i Medycyny stwierdziły, że technologia genetycznej manipulacji całymi populacjami nie jest gotowa do użytku i wydały zbiór zasad, których należy przestrzegać, by technologie takie bezpiecznie testować. Fundacja Gatesów zobowiązała się do przestrzegania zaproponowanych zasad. Technikami genetycznej manipulacji są zainteresowani też obrońcy środowiska naturalnego. Pojawiły się głosy, że można będzie wykorzystać je do pozbycia się inwazyjnych gatunków, które wyniszczają lokalne ekosystemy. Podczas ostatniego kongresu Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody hawajska Island Conservation poinformowała, że rozpoczyna prace nad genetycznie zmodyfikowanymi myszami, które będą rodziły jedynie samców. Organizacja wierzy, że taka technologia pozwoli na pozbycie się inwazyjnych gryzoni, które zabijają miejscowe ptaki i jaszczurki. Myśli również o pozbyciu się z Hawajów komarów. Do roku 1826 owady te nie występowały na Hawajach. Zawlókł je tam statek wielorybniczy i od tamtej pory komary, przenosząc ptasią malarię, niemal doprowadziły do wyginięcia miejscowych ptaków. Inne organizacje obawiają się jednak, że na tym manipulacje genetyczne się nie skończą i będą one wykorzystywane np. do ochrony upraw przed szkodnikami, zatem do manipulowania wielką liczbą gatunków zwierząt. Technologie genetycznego wymierania to złe i niebezpieczne rozwiązanie problemu utraty bioróżnorodności - mówi Erich Pica, prezes Friends of the Earth. Technologie genetyczne wydają się w tej chwili najbardziej obiecującym rozwiązaniem problemu inwazyjnych gatunków zawleczonych przez człowieka w różne miejsce kuli ziemskiej. Szczególny problem stanowią gryzonie, które dzięki ludziom trafiły na różne wyspy i niszczą tamtejszą wyjątkową przyrodę. « powrót do artykułu
  12. W filmie "Morgan", który właśnie trafił na ekrany kin, główny bohater musi zdecydować, czy uśmiercić sztuczną inteligencję. A skoro w grę wchodzi sztuczna inteligencja, to producenci filmu poprosili sztuczną inteligencję o stworzenie trailera. Do pracy zaprzęgnięto IBM-owski superkomputer Watson. Głównym problemem było zaimplementowanie maszynie opartej na logice i algorytmach takich koncepcji jak np. strach. Aby tego dokonać badacze dali Watsonowi do przeanalizowania 100 klasycznych horrorów. Superkomputer analizował każdą scenę, próbując wyłowić cech charakterystyczne dla uczucia strachu. Analizował obraz, dźwięk, reakcje ludzi oraz wszystkie czynniki jednocześnie. Po analizie klasyków Watson miał przyjrzeć się Morganowi i stworzyć trailer na podstawie tego, co uznał za strach. Okazało się, że do zbudowania trailera Watson użyl różnych scen niż ludzie. Specjaliści będą mogli teraz na tej podstawie zbadać, w jaki sposób komputer postrzega strach. Poniżej efekt pracy Watsona. « powrót do artykułu
  13. W ludzkim mózgu znaleziono niewielkie magnetyczne cząsteczki pochodzące z zanieczyszczonego powietrza. Naukowcy z Lancaster University nie wykluczają, że mogą być one przyczyną choroby Alzheimera. Liczne magnetyty znaleziono w tkance mózgowej 37 osób w wieku 3-92 lat, które mieszkały w Mexico City i w Manchesterze. Wiadomo, magnetyt jest silnie toksyczny, bierze udział w tworzeniu się reaktywnych form tlenu w mózgu i jest powiązany z występowaniem chorób neurodegeneracyjnym. Profesor Barbara Maher i jej koledzy z Oxfordu, Glasgow, Manchesteru i Mexico City wykorzystali techniki spektroskopowe do zbadania magnetytów. Naukowcy zauważyli nie tylko kanciaste cząstki magnetytów, które prawdopodobnie w sposób naturalny formują się w mózgu. Większość ze znalezionych cząstek miała kształt sferyczny, ich średnica dochodziła do 150 nanometrów, niektóre z nich miały nadtopioną powierzchnię - wszystkie te cech wskazują na ich formowanie się w wysokiej temperaturze. Mogły powstać np. w silnikach samochodowych czy ogniskach. Sferycznym cząstkom często towarzyszą nanocząstki zawierające inne metale, jak platyna, kobalt czy nikiel. Znalezione przez nas cząstki są niezwykle podobne do cząstek znajdujących się w zanieczyszczonym miejskim powietrzu, szczególnie w pobliżu ruchliwych ulic, gdzie powstają w silnikach oraz wskutek hamowania - mówi profesor Maher. Nanocząstki o średnicy mniejszej niż 200 nanometrów mogą dostawać się do mózgu bezpośrednio za pomocą nerwu węchowego podczas oddychania. « powrót do artykułu
  14. By upamiętnić 70. rocznicę urodzin Freddie'ego Mercury'ego, na jego cześć nazwano asteroidę. Gitarzysta zespołu Brian May poinformował 1250 fanów, którzy zgromadzili się w Montreux Casino w Szwajcarii, że odtąd odkryty w 1991 r., czyli w roku śmierci wokalisty Queen, obiekt będzie określany mianem Asteroidy 17473 Freddiemercury. Wydając certyfikat, Joel Parker z Southwest Research Institute powiedział, że to sposób na uczczenie charyzmatycznego piosenkarza. Freddie Mercury śpiewał: "Jestem spadającą gwiazdą przeszywającą niebo". Teraz jest to prawdziwsze niż kiedykolwiek dotąd. Brain May, który zdobył tytuł doktora astrofizyki na Imperial College London, powiedział zgromadzonym w Montreux, że 17473 znajduje się w pasie planetoid między orbitami Marsa i Jowisza i ma ok. 3,4 km średnicy. Jak wyjaśnił, to ciemny obiekt. By go zobaczyć, trzeba sporego teleskopu, dlatego nie odkryto go przed 1991 r. « powrót do artykułu
  15. Gdy zderzą się dwie galaktyki dochodzi do połączenia się ich czarnych dziur i pojawienia się fal grawitacyjnych. Naukowcy z Uniwersytetu w Zurichu obliczyli, że fale takie pojawiają się 10 milionów lat po połączeniu się galaktyk - czyli znacznie szybciej niż przewidywano. Fale grawitacyjne wykryliśmy niedawno, dotychczas jednak nie potrafiono przewidzieć, w którym momencie po połączeniu się galaktyk fale te się pojawiają. Teraz astrofizycy z Uniwersytetu w Zurichu, Instytutu Technologii Kosmicznych w Islamabadzie, Uniwersytetu w Heidelbergu oraz Chińskiej Akademii Nauk przeprowadzili szeroko zakrojone symulacji, na podstawie których obliczyli moment pojawienia się fal grawitacyjnych. Uczeni symulowanie łączenie się dwóch bliskich sobie galaktyk, z których każda liczyła 3 miliardy lat. W symulacji uwzględniono, że obie galaktyki posiadają czarne dziury, z których każda ma masę około 100 milionów razy większą od masy Słońca. Obliczano, kiedy dojdzie do emisji fal grawitacyjnych wskutek połączenia się obu dziur. Wynik był zaskakujący. Połączenie dwóch czarnych dziur doprowadziło do pojawienia się pierwszych fal grawitacyjnych po 10 milionach lat - około 100-krotnie wcześniej niż przypuszczano - mówi Lucio Mayer z Uniwersytetu w Zurichu. Symulacje komputerowe trwały przez rok. Były prowadzone w Chinach, Zurichu i Heidelbergu. Każdy z superkomputerów był odpowiedzialny z obliczenia dla pewnej fazy łączenia się dziur i ich galaktyk. Naukowcy mówią, że ich obliczenia powinny pomóc w bardziej efektywnym poszukiwaniu fal grawitacyjnych. « powrót do artykułu
  16. Pierwsze duże badanie wpływu seksu na zdrowie serca w starszym wieku ujawniło, że o ile u mężczyzn częsty seks zwiększa ryzyko zawału i innych problemów sercowo-naczyniowych, o tyle u kobiet obniża ryzyko nadciśnienia. Te ustalenia zadają kłam szeroko akceptowanemu założeniu, że seks zapewnia wszystkim jednakowe korzyści zdrowotne - podkreśla prof. Hui Liu z Uniwersytetu Stanowego Michigan. Zespół Liu analizował dane 2204 osób z National Social Life, Health and Aging Project. Kiedy w latach 2005-06 zbierano pierwszą partię danych, ochotnicy mieli 57-85 lat. Kolejną porcję informacji zbierano 5 lat później. Za ryzyko sercowo-naczyniowe uznawano nadciśnienie, szybkie tętno (tachykardię), podwyższony poziom białka C-reaktywnego (CRP) oraz ogólne zdarzenia sercowo-naczyniowe: zawał, niewydolność serca oraz udar. Okazało się, że starsi mężczyźni, którzy uprawiali seks raz w tygodniu lub częściej, 5 lat później z większym prawdopodobieństwem doświadczali zdarzeń sercowo-naczyniowych niż panowie nieaktywni seksualnie. Podobnego ryzyka nie wykryto u starszych kobiet. Co uderzające, odkryliśmy, że uprawianie seksu raz w tygodniu lub częściej narażało starszych mężczyzn na niemal 2-krotnie większe ryzyko zdarzeń sercowo-naczyniowych niż w przypadku mężczyzn nieaktywnych erotycznie. Ponadto u starszych mężczyzn, dla których seks z partnerką był bardzo przyjemny lub satysfakcjonujący, ryzyko zdarzeń sercowo-naczyniowych było wyższe niż u panów, którzy nie mieli takich odczuć. Ponieważ z przyczyn medycznych lub emocjonalnych starsi mężczyźni mają więcej trudności z osiągnięciem orgazmu [...], mogą wytężać się w większym stopniu i silniej obarczać swój układ sercowo-naczyniowy. Wg Liu, pewną rolę mogą odgrywać również poziom testosteronu i leki na potencję. "Choć dowodów naukowych jest nadal mało, niewykluczone, że leki czy suplementy seksualne mają negatywny wpływ na zdrowie sercowo-naczyniowe starszych mężczyzn". U kobiet, dla których seks był bardzo przyjemny czy satysfakcjonujący, ryzyko nadciśnienia 5 lat później było za to niższe niż w przypadku kobiet pozbawionych takich odczuć. Liu tłumaczy to wpływem wsparcia na dobrostan psychiczny i zdrowie fizyczne. Wg niej, mężczyźni we wszystkich związkach (bez względu na ich jakość) częściej otrzymują wsparcie, natomiast kobiety mogą na to liczyć tylko w związkach dobrej jakości. Korzystny wpływ może też wywierać uwalniana w czasie orgazmu oksytocyna. « powrót do artykułu
  17. Dziesiątki firm i organizacji wsparły Microsoft, który pozwał władze USA w związku z nakazami sądowymi, które dają organom ścigania prawo dostępu do kont e-mail i innych danych klientów, a jednocześnie zabraniają firmie poinformowania klientów o istnieniu takiego nakazu. Główny prawnik Microsoftu Brad Smith ujawnił, że pomiędzy końcem 2014 roku, a kwietniem roku 2016 Microsoft otrzymał 2576 nakazów sądowych, na podstawie których organa ścigania zyskały dostęp do danych klientów, a jednocześnie nakazy te zabraniały koncernowi poinformowania klientów o samym nakazie. Co więcej, były wśród nich 1752 nakazy, w których nie określono daty obowiązywania tajemnicy, co oznacza, że informacja na ten temat nie może zostać nigdy ujawniona. Żeby było jasne, rozumiemy, że istnieją przypadki, w których konieczne jest utajnienie faktu wydania nakazu. Przypadki takie mogą mieć miejsce, gdy np. ujawnienie informacji o nakazie może nieść ze sobą niebezpieczeństwo dla inny ludzi lub też może pozwolić na niszczenie dowodów i utrudnianie śledztwa. Biorąc jednak pod uwagę liczbę takich nakazów, kwestionujemy ich zasadność. Wydaje się, że ich wystawianie stało się rutyną - powiedział Smith. Dlatego też Microsoft zdecydował się na wystąpienia do sądu przeciwko władzom. Akcja Microsoftu zyskała duże poparcie. Apple, Google i Mozilla wystąpiły do sądu jako amicus curiae. Amicus curiae (dosł. przyjaciel sądu) to instytucja znana głównie z prawa anglosaskiego. Jest to osoba lub organizacja, niebędąca stroną postępowania, która dobrowolnie oferuje sądowi własną opinię na temat sprawy będącej przedmiotem sporu. Opinia przedstawiana jest na piśmie, a sąd nie ma obowiązku jej uwzględniania. Może też nie dopuścić do przedstawienia takiej opinii w czasie rozprawy. Microsoft zyskał też wsparcie Electronic Frontier Foundation, American Civil Liberties Union, Washigton Post, Izby Handlowej USA, Delta Air Lines, BP Americ, Fox News i pięciu byłych pracowników FBI i Departamentu Sprawiedliwości. Brad Smith zażartował, że rzadko dochodzi do sytuacji, w której Fox News i ACLU stają po tej samej stronie. « powrót do artykułu
  18. Niektórzy użytkownicy Windows 7 SP1 nie mogą zalogować się do swoich komputerów. Przyczyną problemów był błąd w oprogramowaniu antywirusowym firmy Sophos. Przedsiębiorstwo poinformowało, że błędnie oznaczyło plik winlogon.exe jako wirusa. Użytkownicy Sophos Enterprise Console, Sophos Home i Sophos Central otrzymywali komunikat Wykryto wirusa/spyware Troj/RarFli-CT w C:\Windows\System32\winlogon.exe. Usunięcie nie jest możliwe. Błąd pojawił się po aktualizacji oprogramowania Sophosa w ostanią niedzielę. Jeszcze tego samego dnia, po otrzymaniu informacji o problemach, Sophos opublikował kolejną poprawkę, która poprawiła błąd. Przedsiębiorstwo prowadzi śledztwo, mające sprawdzić, jak wiele osób ucierpiało oraz opublikowało poradę dla tych, którzy wciąż nie zaktualizowali oprogramowania. Największy problem mają ci użytkownicy, którym oprogramowanie antywirusowe nie pozwala zalogować się do systemu. Podczas próby logowania widzą oni czarny ekran. Problem ograniczony jest do użytkowników 32-bitowej edycji Windows 7 SP1, a Sophos zapewnia, że nie ucierpieli ani użytkownicy innych edycji Windows, ani innych systemów operacyjnych. Użytkownicy, którzy nie mogą zalogować się do systemu, powinni uruchomić komputer w trybie bezpiecznym i wyłączyć automatyczny start oprogramowania Sophos. « powrót do artykułu
  19. Największy na świecie producent elektroniki, tajwański Foxconn, wdrożył program finansowy, który ma na celu utrzymanie odpowiedniego poziomu zatrudnienia. Błyskawiczny rozwój gospodarczy Chin sprawił, że brakuje odpowiednio wykwalifikowanej siły roboczej. Dlatego też Foxconn, oskarżany w swoim czasie o naruszanie praw pracowniczych, oferuje swoim obecnym pracownikom premię w wysokości 1400 juanów (209 USD) za polecenie do pracy kolejnej nadającej się osoby. Ponadto nowo przyjęci pracownicy otrzymują premie przez pierwsze trzy miesiące. Koncern zachęca też swoich byłych pracowników do powrotu do firmy i także im oferuje dodatkowe pieniądze. « powrót do artykułu
  20. Nagła zmiana oscylacji kwazi-dwuletniej (oscylacja QBO - quasi-biennial oscillation) nie miała żadnego widocznego wpływu na pogodę na Ziemi, jednak całkowicie zaskoczyła ekspertów z NASA. Wzorzec, który regularnie obserwowano przez 60 lat nagle uległ jednorazowej zmianie. Specjaliści zastanawiają się, co ją spowodowało, czy zaobserwują zaburzenie ponownie i jaki może mieć ono wpływ na pogodę lub klimat. Oscylacja kwazi-dwuletnia to taki stratosferyczny Old Faithful [gejzer w Parku Yellowstone, którego erupcje łatwo przewidzieć - red.]. Jeśli Old Faithful zatrzymałby się na jeden dzień, zastanawialibyśmy się, co się dzieje pod ziemią - mówi Paul Newman, główny naukowiec w Wydziale Nauk o Ziemi w Goddard Space Flight Center. W stratosferze nad tropikami wiatry wieją raz ze wschodu na zachód, a raz z zachodu na wschód. Zachodnie wiatry pojawiają się na wysokości około 30 mil i stopniowo opadają w kierunku powierzchni do wysokości 10 mil. W miarę opadania, pojawiają się powyżej nich wiatry wschodnie, które również opadają, a nad nimi pojawiają się wiatry zachodnie. Wzorzec powtarza się co 28 miesięcy. Najwcześniejsze pomiary tych wiatrów zostały wykonane w 1953 roku. Od tamtej pory wzorzec nigdy sie nie zmienił. Aż do końca roku 2015. Wtedy to wiatry zachodnie niemal skończyły swoje zwyczajowe opadanie i pojawiły się słabe wiatry wschodnie, które miały je zwyczajowo zastąpić. Wówczas pojawiło się niespodziewane zjawisko. Nagle, jak się wydaje, wiatry zachodnie zaczęły się unosić i zablokowały opadanie wiatrów wschodnich. Nowy wzorzec obserwowano przez niemal pół roku, a w lipcu 2016 roku wszystko zaczęło wracać do normy. Wiadomo, że oscylacja kwazi-dwuletnia ma duży wpływ na stratosferę. Ilość ozonu na równiku zmienia się o 10% pomiędzy szczytami wiatrów zachodnich i wschodnich. QBO wpływa też na polarną dziurę ozonową. Newman i jego koledzy rozważają dwie hipotezy. Zastanawiają się, czy na zaburzenie miało wpływ wyjątkowo silne El Niño z roku 2015/2016 czy też ma ono związek z globalnym ociepleniem. Uczeni chcieliby się dowiedzieć, czy zaobserwowana zmiana jest pojedynczym wyjątkowym wydarzeniem, czy też zapowiedzią jakichś poważnych zmian związanych z ocieplaniem się klimatu. « powrót do artykułu
  21. W terapii osteoporozy zaleca się odpowiednią dietę i ćwiczenia. Dalszej utarcie masy kostnej zapobiegają też leki. Szukając lepszych metod, naukowcy skupiają się ostatnio na sklerostynie - białku wydzielanym przez osteocyty, które hamuje proces kościotworzenia - i atakujących je przeciwciałach. Pierwsze testy kliniczne przeciwciała firm Amgen i UCB dały obiecujące rezultaty, zwiększyła się bowiem masa kostna pacjentów. Badania są kontynuowane w kilku ośrodkach, w tym w Würzburgu, Monachium i Dreźnie. Zespół dr. Vereny Boschert z Uniwersytetu w Würzburgu skrystalizował przeciwciało przeciw sklerostynie i szczegółowo przeanalizował sposób jego działania. Naukowcy z Würzburga współpracują z partnerami z przemysłu, m.in. firmą AbD-Serotec. W ten sposób stworzono 10 obiecujących przeciwciał. Po testach w hodowlach komórkowych okazało się, że jedno z nich (AbD09097) skutecznie neutralizuje sklerostynę. Analizując chemię peptydu i przeprowadzając spektroskopię magnetycznego rezonansu jądrowego NIMR), naukowcy przyglądali się epitopom. Dzięki temu mogli spróbować wydedukować miejsce wiązania przeciwciała i sklerostyny. Dotąd byliśmy w stanie określić strukturę samego przeciwciała - opowiada Boschert, dlatego następnym krokiem będzie skrystalizowanie przeciwciała ze sklerostyną lub fragmentu wiążącego. « powrót do artykułu
  22. Liczący sobie 127 wzorzec kilograma to ostatni fizyczny wzorzec Międzynarodowego Układu Jednostek Miar. Niewielki walec z platyny i irydu przechowywany jest w zamkniętym pomieszczeniu pod trzema szklanymi słojami, spod których wypompowano powietrze. Najmniejsza ilość zabrudzeń może doprowadzić do zmian wagi wzorca. Dlatego też jest on wyjmowany raz na 40 lat, by można było porównać jego wagę z innymi prototypami. Mimo tak pieczołowitych zabiegów nie można stwierdzić, czy np. wzorzec nie utracił wagi lub też czy kopie na wadze nie przybrały wskutek zabrudzeń. Stephan Schlamminger, fizyk z amerykańskiego Narodowego Instytutu Standardów i Technologii mówi, że poleganie na fizycznym wzorcu kilograma to poważny problem dla współczesnej nauki. Wiele technologii jest bowiem zależnych od precyzyjnego pomiaru kilograma. Dlatego też specjaliści od dziesięcioleci pracują nad przedefiniowaniu kilograma w oparciu o stałe fizyczne. To pozwoliłoby na bardziej precyzyjne pomiary i łatwiejszy dostęp do wzorca. Schlamminger poinformował niedawno, że wraz ze swoim zespołem zbliżył się do zdefiniowania kilograma w oparciu o stałą Plancka. Naukowcy wykorzystali w tym celu technikę balansowania wata. Na jednym końcu specjalnej wagi umieścili ciężar o znanej masie, a na drugim zrównoważyli go przepuszczając prąd przez cewkę zawieszoną w polu magnetycznym. W ten sposób byli w stanie wykorzystać siłę elektromagnetyczną do pomiaru stałej Plancka z dokładnością do 34 części na miliard. Zanim jednak propozycja Schlammingera zostanie przyjęta taki sam wynik muszą uzyskać inne niezależne zespoły naukowe. Mają na to czas do lipca przyszłego roku. W 2018 roku odbędzie się Generalna Konferencja Wag i Miar, podczas której zostaną zweryfikowane propozycje różnych zespołów naukowych pracujących nad nową definicją kilograma. Stała Plancka, według pomiarów zespołu Schlammingera wynosi 6,62606983x10-34 kg m2/s, a niepewność pomiaru to 0,00000022x10-34 kg m2/s czyli wspomniane już 34 części na miliard. Amerykanie nie są jedynymi, którzy pracują nad nową definicją kilograma. Australijczycy z CSIRO od lat proponują, by wzorzec oprzeć o liczbę atomów w krzemowych kulach. « powrót do artykułu
  23. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) poinformowała, że nie ma potwierdzonych przypadków zakażenia wirusem Zika (ZIKV) ani wśród kibiców, ani sportowców, którzy wzięli udział w Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Tym samym potwierdziły się prognozy WHO. Przypomnijmy, że niektórzy eksperci krytykowali WHO za niewzywanie do przeniesienia czy przesunięcia Igrzysk. Mimo zastrzeżeń zgłaszanych przez część naukowców aktywność komarów była jednak w sierpniu w Brazylii stosunkowo niska. Jesteśmy optymistycznie nastawieni, że ta sama ocena zagrożenia utrzyma się w przypadku paraolimpiady i nie będzie dodatkowych czynników ryzyka - podkreśla Peter Salama. « powrót do artykułu
  24. Już za 3 dni, 8 sierpnia, w przestrzeń kosmiczną zostanie wysłana sonda OSIRIS-REx, której celem jest pobranie próbek z asteroidy Bennu. Jeśli planowana na 7 lat misja się powiedzie, zyskamy nie tylko wiedzę przydatną do zrozumienia historii Układu Słonecznego, ale również zostanie dowiedzione, że możliwe jest pobranie próbek bezpośrednio z powierzchni asteroidy. To z kolei będzie ważnym impulsem dla rozwoju kosmicznego górnictwa oraz dalszych bardziej ambitnych planów badań asteroid. Trzymamy kciuki za udany start i całą misję - mówi Chris Lewicki, prezes firmy Planetary Resorces, która rozwija technologie potrzebne do wydobywania minerałów z asteroid. Celem OSIRIS-REx jest licząca sobie 4,5 miliarda lat asteroida Bennu. Ma ona szerokość około 500 metrów i porusza się z prędkością około 100 000 kilometrów na godzinę. NASA wybrała Bennu ze względu na jej niemal kołową orbitę. Co sześć lat asteroida znajduje się w odległości około 482 000 kilometrów od naszej planety, co czyni ją łatwo dostępną. Ponadto, w przeciwieństwie do wielu innych asteroid, Bennu nie obraca się na tyle szybko, by odpadały z niej fragmenty mogące uszkodzić sondę. Gdy OSIRIS-REx najdzie się na orbicie Bennu obniży lot i wysunie w stronę asteroidy wyposażone w ssawkę ramię o długości 3,35 metra. Po dotknięciu Bennu ramię wypuści w stronę asteroidy strumień azotu, który ma poluzować pył i skały. Wskutek tego do specjalnej komory OSIRIS-REx trafić ma co najmniej 60 gramów materiału z Bennu. Rich Kuhns, menedżer odpowiedzialny za misję, mówi, że inżynierowie NASA opracowali taką technologię korzystając z... kompresora i plastikowego kubka. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem OSIRIS-REx wróci na Ziemię w 2023 roku i przywiezie największą ilość pozaziemskiego materiału od czasu zakończenia programu Apollo. OSIRIS-REx to prawdziwy pionier. Każdy zespół, który planuje interakcję z asteroidą czy w celach komercyjnych, czy badawczych, skorzysta na rozwijanych przez nas nowatorskich technologiach - mówi główny naukowiec misji Dante Lauretta z University of Arizona, który jest jednocześnie doradcą naukowym w Planetary Resources. Asteroidy zawierają wiele interesujących minerałów. W przyszłości mogą być one transportowane na Ziemię i wykorzystywane w produkcji elektroniki. Można będzie też wykorzystać je w przestrzeni kosmicznej np. do tworzenia struktur za pomocą drukarek 3D. Zanim jednak ruszy kosmiczne górnictwo konieczne będzie wyjaśnienie wątpliwości prawnych. Traktat o Przestrzeni Kosmicznej z 1967 roku zakazuje wnoszenia pretensji terytorialnych do obiektów w przestrzeni pozaziemskiej. Już pojawiają się wezwania do zmian traktatu. Powstał on w zupełnie innych czasach, ponadto część specjalistów twierdzi, że dotyczy on państw, a nie osób prywatnych. Niektórzy nie czekają na wyjaśnienie wątpliwości. W USA wprowadzono przepisy, na podstawie których władze mogą wydawać prywatnym osobom zgodę na eksplorację pozaziemskich zasobów. Podobne przepisy chce wprowadzić Luksemburg, a niedługo zapewne zaczną myśleć o tym inne kraje. Obecnie nie istnieją żadne uregulowania, które pozwoliłyby na rozstrzygnięcie sporów odnośnie interpretacji istniejącego prawa. Nie ma też przepisów, na podstawie których można będzie rozstrzygać spory terytorialne w przestrzeni kosmicznej jeśli takie się pojawią. Zarówno państwa jak i firmy prywatne mają coraz bardziej ambitne plany dotyczące przestrzeni kosmicznej. Być może już w 2019 roku firma Deep Space Industries wyśle swoją sondę Prospector-1. Natomiast w przyszłej dekadzie NASA planuje przechwycić dużą asteroidę i umieścić ją na orbicie wokół Księżyca. « powrót do artykułu
  25. Dzięki zwiększeniu liczebności populacji pandę wielką (Ailuropoda melanoleuca) przesunięto w Czerwonej Księdze Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) z kategorii gatunków zagrożonych (EN) do kategorii gatunków narażonych (VU). Wysiłki Chińczyków doprowadziły do wzrostu liczby dorosłych pand (1864). Choć nie wiadomo, ile dokładnie jest młodych, ogólną liczebność A. melanoleuca szacuje się na 2.060 osobników. Dowody z serii spisów obejmujących cały obszar występowania wskazują, że wcześniejsze spadki zostały zahamowane i populacja zaczęła się powiększać. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody przestrzega jednak, że odbudowa może być krótkotrwała. Przewiduje się bowiem, że ocieplenie klimatu zniszczy w ciągu następnych 80 lat ponad 1/3 bambusowego habitatu niedźwiedzi. Z tego powodu przewiduje się zmniejszenie populacji, niwelujące poprawę odnotowaną w ostatnim 20-leciu. Autorzy raportu podkreślają, że by temu zapobiec, trzeba skutecznie chronić lasy i walczyć z kolejnymi pojawiającymi się zagrożeniami. O ile los pand się poprawił, o tyle przez nielegalne polowania człowiekowatym nie wiedzie się już tak dobrze. Na 6 gatunków aż 4 (goryle wschodni i zachodni, a także orangutany borneański i sumatrzański) są zagrożone. Dzisiejszy dzień jest smutny, bo Czerwona Księga Zagrożonych Gatunków pokazuje, że wybijamy niektórych z naszych najbliższych krewnych - podkreśla Inger Andersen, dyrektor generalna IUCN. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...