Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36965
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. U zwierząt bardzo niskokaloryczna dieta może szybko odwrócić cukrzycę typu 2. Jeśli uda się potwierdzić wyniki u ludzi, być może uda się wytypować nowe cele dla leków. Raporty wskazują, że u pacjentów po operacjach bariatrycznych, które prowadzą do znacznego ograniczenia liczby spożywanych kalorii, często dochodzi do remisji cukrzycy typu 2. Mając to na uwadze, zespół z Uniwersytetu Yale postanowił przestudiować mechanizmy leżące u podłoża tego zjawiska. Amerykanie badali wpływ bardzo niskokalorycznej diety (ang. very low calorie diet, VLCD), w ramach której szczurom z cukrzycą podawano 1/4 normalnej liczby kalorii. Wykorzystując metodę stabilnych izotopów PINTA, naukowcy śledzili procesy metaboliczne: glukoneogenezę i wątrobową glikogenolizę. Autorzy publikacji z pisma Cell Metabolism zidentyfikowali 3 mechanizmy, które wyjaśniają dramatyczny wpływ VLCD na poziomy glukozy oraz insuliny w osoczu. Jak tłumaczą, dochodzi do ograniczenia przekształcania mleczanu i aminokwasów w glukozę oraz spadku wątrobowej glikogenolizy. Poza tym spada zawartość tłuszczu w organizmie, dzięki czemu poprawia się reakcja wątroby na insulinę. Korzystny wpływ VLCD obserwowano już po 3 dniach. Kolejnym krokiem badaczy ma być sprawdzenie, co dzieje się w ciałach pacjentów z cukrzycą typu 2. przechodzących operacje bariatryczne lub stosujących dietę bardzo niskokaloryczną. Jeśli reagują one tak jak organizmy szczurów, mogłoby to zrewolucjonizować leczenie cukrzycy... « powrót do artykułu
  2. Nie wszystkie trojeści są wg zagrożonych danaidów wędrownych (Danaus plexippus) jednakowo dobre. Badania naukowców z Uniwersytetu w Guelph wykazały, że na roślinach z obszarów wiejskich znajduje się 3,5 razy więcej jaj tych motyli niż na trojeściach z miejskich ogrodów czy poboczy dróg. Ustalenia są bardzo istotne, zważywszy, że obecnie, by pomóc motylom, wdrażane są inicjatywy polegające m.in. na sadzeniu trojeści. W niektórych przypadkach nasadzenia są prowadzone głównie na poboczach, co jak pokazuje nasze badanie, nie jest idealną lokalizacją - podkreśla doktorantka Grace Pitman. Autorzy publikacji z pisma Biological Conservation podkreślają, że populacja monarchów ze wschodu Ameryki Północnej zmniejszyła się w ciągu ostatnich 2 dekad aż o 95%. W ramach 2-letniego studium Kanadyjczycy zliczali jaja z trojeści z różnych habitatów. Okazało się, że najwięcej jest ich na roślinach z obszarów wiejskich, a najmniej na okazach z poboczy dróg. Wygląda więc na to, że skuteczniejszą strategią ochrony motyli będzie zachęcanie rolników, by na swojej ziemi tworzyli poletka z trojeściami. Samice monarchów są [...] wabione do obszarów uprawnych, bo łatwiej im zlokalizować rosnące tam trojeści. Danaidy wykorzystują do ich wykrywania receptory z czułków. Kiedy ulubione rośliny są otoczone monokulturami i bioróżnorodność jest niższa, ułatwia im to zadanie. Pitman uważa, że samice wolą mniejsze skupiska trojeści, bo mogą wtedy unikać samców. Samce przesiadują na większych połaciach trojeści i czekają na samice. Gdy te się zjawiają, zaczynają je nękać. Samica chcąca złożyć jaja nie chce zaś być nagabywana. Prof. Ryan Norris dodaje, że nie wiadomo, czy jaj jest na poboczach mniej, bo motyle ich tam nie składają, czy też raczej jaja spadają wskutek trudnych warunków. W grę może wchodzić potrącenie samic przez samochody, sypanie solą lub częste koszenie roślin. Obecnie zespół Norrisa sprawdza, czy większa liczba jaj monarchów na obszarach rolniczych prowadzi do większej liczby dorosłych motyli. Kanadyjczycy chcą też sprawdzić, jak na jaja i migracje dorosłych osobników wpływają pestycydy neonikotynoidy. « powrót do artykułu
  3. Rodzaj spożywanego tłuszczu wpływa na to, czy komórki macierzyste przekształcą się w komórki kościotwórcze (osteoblasty), czy adipocyty. W ramach najnowszego studium Allison Skinkle z Rice University i jej współpracownicy z Uniwersytetu Teksańskiego w Houston oceniali wpływ różnych tłuszczów na mezenchymalne komórki macierzyste (ang. mesenchymal stem cells, MSC), które występują w wielu tkankach organizmu, np. w mięśniach, tkance tłuszczowej, chrząstkach czy ścięgnach. Amerykanie zauważyli, że tłuszcze z diety mogą remodelować błony komórkowe i w ten sposób wpływać na przekształcanie komórek macierzystych w dojrzałe komórki. Tłuszcze, które spożywamy, takie jak cholesterol, tłuszcze nienasycone i olej rybi, są włączane w błony naszych komórek i drastycznie zmieniają ich skład oraz działanie - wyjaśnia Ilya Levental. Zespół określał skład lipidowy MSC, kiedy te przekształcały się w komórki kości bądź adipocyty. Okazało się, że w błonach tych pierwszych znajdowało się szczególnie dużo pewnego wielonienasyconego kwasu omega-3 - kwasu dokozaheksaenowego (DHA). Jego źródłem są glony, a także ryby, które się nimi odżywiają. Eksperymenty zademonstrowały, że dodatek wielonienasyconego kwasu omega-3 do mezenchymalnych komórek macierzystych popycha je do różnicowania w osteoblasty. To fundamentalne badanie pomaga w wyjaśnieniu, czemu rybie tłuszcze wpływają korzystnie na pacjentów z osteoporozą [...] - zaznacza Levental. Skinkle tłumaczy, na czym polegała jej praca. By wyliczyć, jak bardzo osteogeniczne lub adipogeniczne są komórki, robiłam zdjęcia i określałam różne parametry, np. [...] tworzenie kropel lipidów. Amerykanie podkreślają, że w pewnym sensie naprawdę jesteśmy tym, co jemy, bo wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3 kierują różnicowaniem fenotypu błony komórkowej MSC. « powrót do artykułu
  4. Zranienia odniesione za dnia goją się szybciej niż zranienia nocne. Różnica w tempie gojenia ran jest niemal dwukrotna. Nathaniel Hoyle i jego zespół z Laboratory of Molecular Biology w Cambridge odkryli, że w cyklu dobowym zmienia się aktywność genów fibroblastów, które pomagają w gojeniu się zranionej skóry. Zdziwieni tym spostrzeżeniem postanowili sprawdzić, czy pora odniesienia rany odgrywa rolę w tempie gojenia się. W tym celu przeanalizowali dane z centrum oparzeń z University of Manchester i zauważyli, że oparzenia odniesione za dnia goiły się w ciągu 17 dni, a te odniesione w nocy – w ciągu 28 dni. To, jak szybko goi się rana zależy od tego, o jakiej porze została odniesiona. Te odniesione za dnia goją się o 60 procent szybciej, mowi Hoyle. Po uszkodzeniu skóry fibroblasty przemieszczają się do miejsca zranienia i tworzą macierz, która ułatwia komórkom skóry skolonizowanie rany i jej zagojenie. Naukowcy, jeszcze zanim przeanalizowali dane z centrum oparzeń, przeprowadzili eksperymenty na myszach, podczas których zauważyli, że jeśli rany zostały zadane zwierzętom za dnia, to fibroblasty pojawiały się tam dwukrotnie szybciej niż w nocy. Wydaje się, że za taki stan rzeczy odpowiada około 30 genów, które są bardziej aktywne za dnia. Wszystkie te geny kontrolują aktynę, proteinę używaną przez fibroblasty podczas poruszania się. Naukowcy sądzą, że mechanizm szybszego gojenia się ran za dnia powstał u ssaków dlatego, że z większym prawdopodobieństwem odnosimy rany w ciągu dnia, gdy jesteśmy aktywni. Odkrycie to może mieć olbrzymie znaczenie dla medycyny. Jeśli bowiem uda się oszukać zranione miejsce, że rana została odniesiona za dnia, może uda się doprowadzić do szybszego jej zagojenia. To kolejne badania dowodzące, że rytm dobowy ma znaczenie dla medycyny. Pytanie brzmi, jak możemy wykorzystać tę wiedzę i czy pomoże to pacjentom, mowi Derk-Jan Dijk z University of Surrey. « powrót do artykułu
  5. Synteza badań dokonana przez naukowców z University of Hawaii wykazała, że fale upałów mogą zabić człowieka na 27 różnych sposobów oraz że każdy jest narażony na zgon z powodu występowania tego typu zjawisk atmosferycznych. Od 1980 roku na całym świecie udokumentowano ponad 800 przypadków śmiercionośnych fal upałów. W 2003 roku taka fala zabiła w Europie ponad 70 000 osób, w roku 2010 z powodu gorąca zmarło ponad 10 000 mieszkańców Rosji, a w 2015 roku fala upałów zabiła ponad 2000 osób w Indiach. Tego typu zjawiska niosą ze sobą nie tylko śmierć. Przynoszą też wymierne straty gospodarcze, gdyż miliony osób muszą pozostać w domach, by uniknąć niebezpieczeństwa. Niestety, wraz z ocieplającym się klimatem musimy spodziewać się coraz bardziej groźnych fal upałów. Znamy wiele przypadków, gdy fale upałów zabijały ludzi. Jednak umyka nam odpowiedź na pytanie, dlaczego ci ludzie umarli, mówi główny autor badań Camilo Mora. Wyniki prac zespoły Mory opublikowano w piśmie Circulation: Cardiovascular Quality and Outcomes, wydawanym przez American Heart Association. Naukowcy przeprowadzili systematyczny przegląd literatury medycznej, wyszukując w niej informacji o tym, w jaki sposób upał może zabić człowieka. Na tej podstawie zidentyfikowali pięć mechanizmów fizjologicznych, które dotykają siedmiu żywotnych organów. W ten sposób uzyskali wynik 35 możliwych dróg, którymi następuje zgon. Następnie ponownie przejrzeli literaturę medyczną, szukając w niej dowodów na to, że rzeczywiście w ten sposób dochodzi do zgonów. Znaleźli w niej dowody śmiertelne przypadki w 27 z 35 zidentyfikowanych interakcji. Ogólnie rzecz ujmując, gdy ciało jest wystawione na nadmierny upał, podwzgórze wywołuje reakcję, w wyniku której więcej krwi jest kierowanej do skóry, co ma nas schłodzić. Jednak w ten sposób innym organom brakuje krwi i dochodzi do niedokrwienia. W wyniku niedokrwienia mamy zaś do czynienia z niedotlenieniem i uszkodzeniem tkanek. Ponadto, jeśli temperatura ciała jest wyższa od optymalnej dochodzi też do bezpośredniego uszkodzenia komórek wskutek cytotoksyczności cieplnej. Niedokrwienie i cytotoksyczność to śmiertelnie niebezpieczne mechanizmy wpływające na mózg, serce, nerki, wątrobę i – co prawdopodobnie najważniejsze – na jelita. Już samo niedokrwienia czy cytotoksyczność mogą być śmiertelne, ale reakcja organizmu na nie jeszcze zwiększa niebezpieczeństwo. Na przykład w odpowiedzi na niedokrwienie i cytotoksyczność cieplną dochodzi do rozpadu wyściółki jelit, przez co ich zawartość zaczyna przenikać do krwi co powoduje ogólnoustrojową reakcję zapalną. Reakcja zapalna ma za zadanie ułatwienie komórkom układu odpornościowego zwalczenie infekcji. Jednak ta sama reakcja zapalna powoduje dalsze przeciekanie z jelit i innych organów, których membrany zostały uszkodzone. Na tym jednak nie koniec. Wszystkie te zjawiska – niedokrwienie, cytotoksyczność i reakcja zapalna – powodują, że białka kontrolujące krzepnięcie krwi stają się nadreaktywne tworząc skrzepy, które mogą zablokować dopływ krwi do mózgu, nerek, wątroby i płuc, mówimy wówczas o zespole rozsianego wykrzepiania wewnątrznaczyniowego. Jakby tego było mało, zespół ten wywołuje deficyt białek odpowiedzialnych za krzepnięcie, może więc dojść do śmiertelnego krwotoku. Jeszcze inny niebezpieczny dla życia mechanizm ma miejsce, gdy niedokrwienie i cytotoksyczność w połączeniu ze zwiększoną aktywnością fizyczną, jak np. bieganie, jazda na rowerze, praca poza budynkami, spacer itp., wywołują rozpad komórek mięśni szkieletowych. Dochodzi wtedy do uwolnienia się mioglobiny, która jest toksyczna dla nerek, wątroby i płuc. Śmierć w wyniku fali upału jest jak horror, w którym mamy do wyboru 27 różnych złych zakończeń, mówi Mora. On i jego zespół twierdzą, że mechanizm prowadzący do śmierci może zostać uruchomiony w każdym momencie podczas fali upałów, a to oznacza, że na ryzyko narażony jest każdy człowiek. Większe niebezpieczeństwo czyha na osoby o słabszej kondycji fizycznej. « powrót do artykułu
  6. Ayahuasca, rytualny psychodelik z Ameryki Południowej, poprawia odczucie ogólnego dobrostanu i może znaleźć zastosowanie w leczeniu alkoholizmu i depresji. Jak wyjaśniają autorzy publikacji z pisma Scientific Reports, ayahuasca zawiera psychoaktywną dimetylotryptaminę (DMT). DMT to główny alkaloid wielu roślin, m.in. Mimosa hostilis, Diplopterys cabrerana oraz Psychotria viridis. Wcześniejsze badania sugerowały, że np. LSD czy grzyby psylocybinowe pomagają alkoholikom w zwalczeniu nałogu. Posługując się danymi z Global Drug Survey z 2015 i 2016 r., naukowcy z Uniwersytetu w Exeter i Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) odkryli, że użytkownicy ayahuaski rzadziej wspominali o problematycznym piciu niż osoby sięgające po LSD lub grzyby psylocybinowe. W porównaniu do innych respondentów, mówili także o lepszym ogólnym dobrostanie w ciągu ostatniego roku. Wyniki stanowią pewne poparcie dla stwierdzenia, że ayahuasca może być istotnym [...] narzędziem w leczeniu depresji i zaburzeń używania alkoholu. [...] Ważne, by odnotować, że wykorzystane dane są czysto obserwacyjne i nie wskazują na przyczynowość - wyjaśnia dr Will Lawn z UCL i podkreśla, że by dobrze określić potencjał ayahuaski w zakresie terapii zaburzeń nastroju i uzależnień, trzeba przeprowadzić badania z losowaniem do grup. Dobrostan określano za pomocą skali Personal Wellbeing Index. Wśród respondentów 527 osób sięgało po ayahuaskę, 18.138 po LSD lub grzyby psylocybinowe, a 78.236 nie korzystało z żadnych psychodelików. Prof. Celia Morgan z Uniwersytetu w Exeter podkreśla, że należy zbadać krótko- i długoterminowe skutki używania ayahuaski, a także sprawdzić, czy na pewno jest bezpieczna. Kilka badań obserwacyjnych dotyczyło długoterminowych skutków regularnego wykorzystywania ayahuaski w kontekście religijnym. [...] Niektóre z nich sugerowały, że wiąże się ono z rzadszym problematycznym spożywaniem alkoholu i narkotyków, a także lepszym zdrowiem psychicznym i funkcjonowaniem poznawczym. Dane z sondażu wskazywały co prawda na częstsze choroby psychiczne wśród użytkowników ayahuaski, ale dalsze analizy doprecyzowały, że ograniczały się one do ludzi z krajów bez tradycji picia tego napoju. W sondażu pytano ludzi o doświadczenia związane zażywaniem ayahuaski. Okazało się, że większość ankietowanych spożywała psychodelik w obecności uzdrowiciela czy szamana. W porównaniu do LSD czy grzybów psylocybinowych, ayahuaskę uznawano za wywołującą mniej przyjemne efekty i słabszą chęć sięgnięcia po większą ilość. Ostre skutki zażycia utrzymywały się przez 6 godzin. Najsilniejsze były godzinę po wypiciu. « powrót do artykułu
  7. Prognozy dla diabetyków z zakażonym wrzodami stopy są gorsze niż dotąd sądzono. Przez rok wrzody nie wygoiły się u ponad połowy badanych osób. U 1 na 7 trzeba zaś było amputować część bądź całą stopę. Naukowcy tłumaczą, że długotrwałe niedotlenienie tkanek prowadzi do ich obumarcia. Tworzą się skrzepy, wrzody, martwice i opuchlizny. Stopa staje się sina. Same wrzody są przewlekłe, trudno się goją i często ulegają zakażeniu. Zespół prof. Andrei Nelson z Uniwersytetu w Leeds analizował przypadki 299 osób, które zgłosiły się do kliniki cukrzycowej z zakażeniem owrzodzenia stopy. Ich losy śledzono przez rok. Do tego czasu u 1 na 7 osób (17,4%) trzeba było amputować fragment albo całą stopę. Wygojenie nastąpiło zaś u 45,5% grupy. Wg Brytyjczyków, oznacza to, że rokowania są gorsze niż się spodziewano. Owrzodzenie stopy to paskudna i bolesna dolegliwość. [...] Ludzie z wrzodami mają ograniczoną mobilność, przez co wzrasta zagrożenie m.in. chorobami serca i otyłością. Kluczowe jest, by pacjenci trafiali do specjalisty, gdy tylko wrzód zacznie się tworzyć. To daje największe szanse na poradzenie sobie z nim - podsumowuje dr Michael Backhouse. « powrót do artykułu
  8. W ostatnią niedzielę w centrum testowym MacGregor firmy SpaceX doszło do eksplozji nowej wersji silnika Merlin. W wypadku nikt nie ucierpiał, odnotowano wyłącznie straty materialne. Podczas testów przestrzegaliśmy wszelkich protokołów bezpieczeństwa. Prowadzimy teraz śledztwo mające na celu wyjaśnienie jego przyczyn, poinformował rzecznik prasowy firmy John Taylor. Dodał przy tym, że eksplozja testowanego silnika nie wpłynie na plany dotyczące startów rakiet. W bieżącym roku SpaceX przeprowadzi jeszcze trzy lub cztery misje. Firma jest pewna swego, gdyż silnik, który eksplodował, to nowa wersja rozwijana na potrzeby rakiety Falcon 9 Block 5. Wszystkie silniki, które będą używane w roku bieżącym oraz przez pierwsze miesiące przyszłego roku to wersja wcześniejsza, używana w rakietach Falcon 9 Block 4. W MacGregor znajdują się trzy stanowiska testowe silników. Jedno dla silników Merlin, drugie dla nowszych i potężniejszych Raptor oraz trzecie dla silników dla wyższych stopni rakiety. Stanowisko testowe dla Merlinków składa się z dwóch zatok. Obie zostały uszkodzone podczas eksplozji. Naprawa jednej z nich może potrwać nawet miesiąc, ale druga ma być gotowa w ciągu najbliższych dni. To pozwoli firmie na przeprowadzanie testów dopuszczenia do użycia silników Merlin Block 4, więc starty nie będą zagrożone. Taki test dopuszczenia jest przedostatnim testem dla silnika. Po jego pomyślnym ukończeniu silnik jest dostarczany na stanowisko startowe, gdzie przechodzi ostatni z testów. Eksplozja, o której mowa, miała miejsce przed uruchomieniem silnika, podczas wykonywania procedury LOX. W jej ramach do silnika dodawany jest ciekły tlen. W ten sposób sprawdza się, czy nie ma przecieków. Tym razem coś wywołało zapłon płynów znajdujących się w silniku i eksplozję. Testowanie silników Merlin Block 5 zostało zawieszone do czasu ustalenia przyczyny wypadku. « powrót do artykułu
  9. Trening wytrzymałościowy pomaga w walce z zapaleniem mięśni. Zapalenie mięśni (myositis) może być spowodowane przez zakażenie, uraz bądź chroniczną chorobę. Pewne jego postaci, np. zapalenie wielomięśniowe czy skórno-mięśniowe, są wynikiem procesu autoimmunologicznego. Prof. Kanneboyina Nagaraju z Binghamton University podkreśla, że dostępne leki obierają na cel komórki odpornościowe, a nie obumierające mięśnie. Ćwiczenia wpływają natomiast zarówno na komórki układu odpornościowego, jak i na mięśnie. By odkryć lepszą metodę terapeutyczną, Nagaraju i jego była studentka Jessica Boehler oraz międzynarodowy zespół postanowili sprawdzić, jak ćwiczenia wytrzymałościowe zmieniają miRNA mięśni szkieletowych. Zestawiali też zidentyfikowane miRNA z mRNA i ekspresją białek. W 12-tygodniowym eksperymencie wzięły udział 2 grupy: niećwicząca kontrolna (11 osób) i realizująca trening wytrzymałościowy (12). Testy prowadziła grupa prof. Ingrid Lundeberg z Karolinska Institutet. Okazało się, że ćwiczenia wpływały na 39 miRNA, w tym na miRNA, które obierały na cel i wyciszały proces immunologiczny (zmniejszała się liczba komórek odpornościowych atakujących mięśnie). Zidentyfikowano też miRNA, które dzięki biogenezie mitochondriów zwiększały metabolizm tlenowy. Oprócz tego zaobserwowano zmniejszoną atrofię mięśni. « powrót do artykułu
  10. Ludzie z malarią mają unikatową sygnaturę wydechową, którą można wykorzystać do wykrywania choroby. Amerykańscy naukowcy przetestowali w Afryce prototyp urządzenia. Podobno dość dobrze wykrywa ono malarię u dzieci. Jeden ze zidentyfikowanych związków - terpen α-pinen - występuje także u roślin, a konkretnie drzew iglastych, które za jego pomocą wabią zapylaczy, dlatego naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis sądzą, że osoby z pachnącym nim oddechem przyciągają komary i zakażają kolejne gryzące owady. Jak wyjaśnia zespół prof. Audrey Odom John, za pomocą analizatora wydychanego powietrza można wykryć 6 lotnych związków organicznych. Naukowcy przetestowali go na 35-osobowej próbie gorączkujących dzieci z Malawi (niektóre miały malarię, inne nie). Prawidłowy wynik uzyskano w przypadku 29, co oznacza 83% trafność. To za mało, by test mógł być rutynowo stosowany, ale Amerykanie wierzą, że uda im się go ulepszyć. Choć dostępne są już testy krwi, naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtona podkreślają, że są one stosunkowo drogie i w pewnych warunkach trudno je stosować. W takich sytuacjach z pomocą mogłaby przyjść nieinwazyjna metoda, która nie wymaga pobierania próbek czy fachowej wiedzy. Wyniki badań mają zostać zreferowane na dorocznej konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Medycyny Tropikalnej. « powrót do artykułu
  11. Ludzie mają nikłą wiedzę nt. położenia narządów, co może zmniejszać skuteczność kampanii prozdrowotnych. Wyjątkiem jest mózg, w przypadku którego nie ma mowy o pomyłkach, bo bez względu na wiek, trafność w kwizie anatomicznym wynosiła aż 100%. Choć wiele osób nie musi mieć [...] formalnej wiedzy anatomicznej, przydaje się ona do monitorowania i wyjaśniania różnych kwestii związanych ze stanem zdrowia - podkreśla dr Adam Taylor ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu w Lancaster. Brytyjczycy prosili ludzi o umiejscowienie na konturze ludzkiego ciała następujących narządów/struktur: mózgu, rogówki, płuc, wątroby, przepony, serca, żołądka, wyrostka robaczkowego, pęcherza, nerek, trzustki, pęcherzyka żółciowego, śledziony, nadnerczy, tarczycy, tylnej grupy mięśni uda (mięśnia dwugłowego uda, mięśnia półbłoniastego i mięśnia półścięgnistego), mięśnia dwugłowego ramienia, mięśnia trójgłowego ramienia, mięśnia czworogłowego uda, więzadeł krzyżowych i ścięgna Achillesa. Wybrano je w oparciu o wzmianki pojawiające się w codziennym życiu, np. w programach telewizyjnych, wyszukiwaniach internetowych czy w związku z utrzymywaniem formy. Okazało się, że jedynym narządem, w przypadku którego ludzie odpowiadali w 100% poprawnie, był mózg. Za nim uplasowały się mięsień dwugłowy ramienia i rogówka. Ankietowani wiedzieli najmniej o nadnerczach - poprawnie ich położenie wskazało zaledwie 15% z nich (często umieszczano je w obrębie szyi). Naukowcy stwierdzili, że mężczyźni radzili sobie lepiej od kobiet ze wskazywaniem mięśni, ale już nie narządów wewnętrznych. Ludzie, którzy ukończyli studia, nie wypadali wcale lepiej od osób bez wyższego wykształcenia. Starsze osoby wiedziały jednak więcej od młodych. Co ciekawe, najlepsze wyniki odnotowano w grupie 40-49-latków. Wg Brytyjczyków, można to wyjaśnić faktem, że w tym wieku ludzie zaczynają częściej chodzić do lekarza. Jak można się domyślić, pracownicy szeroko pojętej służby zdrowia wypadali lepiej od przedstawicieli innych zawodów. Odwiedzenie lekarza przed kwizem nie miało wpływu na uzyskane wyniki. « powrót do artykułu
  12. W ciągu najbliższych czterech lat broń laserowa ma trafić na pokład samolotu myśliwskiego. Amerykańskie Air Force Research Laboratory (AFRL) podpisało z Lockheedem Martinem umowę opiewającą na 26,3 miliona dolarów, która przewiduje, że do roku 2021 firma zaprojektuje, opracuje i stworzy wysokoenergetyczny laser bojowy dla samolotów myśliwskich. Technologia będzie bazowała na laserze, który US Navy testowała na USS Ponce. Uwaga ekspertów pracujących nad bronią laserową skupia się na laserach światłowodowych. Prace nad nimi trwają od lat, a już w 2009 roku Northrop-Gumman zaprezentował laser światłowodowy o mocy 100 kilowatów. Lasery tego typu, o mocy wielu kilowatów, są już wykorzystywane w przemyśle, jednak do niedawna nie myślano o nich jako o broni, gdyż ze względu na właściwości światłowodów, efektywność ich działania i wzrost gęstości mocy wraz ze wzrostem energii i jakości promienia, lasery światłowodowe nie mogły generować z pojedynczego włókna więcej niż 10 kilowatów mocy bez ryzyka autodestrukcji. Zaś wykorzystanie promieni generowanych przez wiele światłowodów nie wchodziło w grę w zastosowaniach wojskowych, gdyż nie udałoby się uzyskać z nich promienia o jakości wystarczającej do zniszczenia odległego celu. Wszystko uległo zmianie wraz z udoskonaleniem techniki wavelength-division multiplexing (WDM), która jest powszechnie używana w optycznych sieciach telekomunikacyjnych. Lockeheed Martin opracował jej „wysokoenergetyczną” wersję, która pozwoliła na stworzenie 30-kilowatowego lasera, którego światło pochodziło z około 100 światłowodów, a który używał około połowy mniej mocy niż dotychczasowe lasery elektryczne. W bieżącym roku Lockheed Martin dostarczył Armii USA 60-kilowatową wersję swojego lasera. Umowa pomiędzy AFRL a Lockheedem Martinem została podpisana w ramach programu SHiELD (Self-protect High Energy Laser Demonstrator), w ramach którego ma powstać laser służący do obrony samolotu myśliwskiego przed rakietami wystrzeliwanymi z ziemi i powietrza. Jak już wspomniano, Lochkeed Martin ma stworzyć laser, Northrop-Grumman pracuje nad systemem wykrywania rakiet i kierowania ogniem lasera, a zadaniem Boeinga jest zintegrowanie lasera w samolocie, zapewnienie mu energii, chłodzenia oraz koordynacji pracy lasera z innymi elementami samolotu. Jednocześnie AFRL i DARPA planują wspólne testy alternatywnego rozwiązania. Jest nim laser HELLADS opracowany przez General Atomics, który nie jest laserem światłowodowym. Jedną z poważnych przeszkód utrudniających rozwój broni laserowe były dotychczas koszty. Jak mówi Rob Afzal z Lockheeda Martina, problem ten może rozwiązać właśnie laser światłowodowy, gdyż wykorzystuje on znane, tanie i powszechnie stosowane technologie. Musimy poradzić sobie z umieszczeniem lasera w samolocie z uwzględnieniem takich rzeczy jak środek ciężkości. Teraz największym wyzwaniem jest zmieszczenie urządzenia w ograniczonej przestrzeni oraz uodpornienie go na takie czynniki jak wibracje, temperatury i przeciążenia panujące w taktycznym myśliwcu. « powrót do artykułu
  13. Po raz pierwszy natrafiono na powiązania między nieprawidłowościami metabolizmu glukozy w mózgu i liczebnością/wielkością blaszek beta-amyloidu i splątków neurofibrylarnych, a także początkiem choroby Alzheimera (ChA). Zespół dr. Madhava Thambisetty'ego z Narodowego Instytutu Starzenia (NIA) badał próbki tkanki mózgu zmarłych uczestników Baltimore Longitudinal Study of Aging (BLSA). Amerykanie mierzyli poziom glukozy w różnych regionach mózgu, w tym w korze czołowej i skroniowej oraz móżdżku (kory są podatne na patologiczne zmiany typowe dla ChA, móżdżek nie). Analizowano 3 grupy uczestników BLSA: 1) osób wykazujących za życia objawy ChA z potwierdzonymi nieprawidłowościami w postaci blaszek beta-amyloidu i splątków neurofibrylarnych, 2) osób zdrowych i 3) ludzi niewykazujących objawów demencji, ale ze znalezionymi po śmierci znacznymi zmianami patologicznymi. Naukowcy odkryli nieprawidłowości w zakresie glikolizy. Natężenie nieprawidłowości dot. glikolizy przekładało się na nasilenie patologii ChA. Niższe poziomy glikolizy i wyższe stężenia glukozy w mózgu chorych korelowały z liczniejszymi/większymi blaszkami i splątkami. Silniejsze ograniczenie glikolizy wiązało się także z występowaniem za życia symptomów alzheimera, np. zaburzeń pamięci. Choć od dawna mówi się o podobieństwach ChA i cukrzycy, trudno je było oceniać, bo nie potrzeba insuliny, by glukoza dostała się do mózgu czy neuronów. Zespół z NIA analizował stosunek 3 endogennych aminokwasów (seryny, glicyny i alaniny) do glukozy. Dzięki temu można było dokonać oceny kluczowych etapów glikolizy (wszystkie uwzględnione aminokwasy powstają bowiem ze składników glikolizy; seryna z 3-fosfoglicerynianu, alanina z pirogronianu, a glicyna z alaniny lub seryny). Okazało się, że w porównaniu do zdrowych próbek mózgu, u osób z ChA aktywność enzymów kontrolujących te etapy była niższa. Ponadto niższa ich aktywność wiązała się z cięższą patologią i rozwojem objawów. W kolejnym etapie badań naukowcy posłużyli się proteomiką. Analizowali poziom GLUT3 - transportera glukozy w neuronach. Zauważyli, że w zmienionych chorobowo mózgach stężenie GLUT3 było niższe. Niższy poziom miał zaś związek z liczebnością/wielkością blaszek i splątków. Gdy Amerykanie sprawdzili, jaki był poziom glukozy we krwi uczestników BLSA, okazało się, że większe przyrosty stężenia cukru korelowały z wyższym poziomem glukozy w mózgu w momencie zgonu. Ekipa Thambisetty'ego podkreśla, że nie jest do końca jasne, czy nieprawidłowości w zakresie mózgowego metabolizmu glukozy można na pewno połączyć z nasileniem symptomów ChA czy prędkością postępowania choroby. W przyszłości akademicy z NIA chcą też zbadać ewentualne nieprawidłowości w zakresie innych szlaków związanych z glikolizą. « powrót do artykułu
  14. Australijski oddział Facebooka rozpoczął pilotażowy program, w ramach którego... zbiera nagie fotografie użytkowników. Wszystko po to, by uniemożliwić ich umieszczenie w serwisie społecznościowym i narzędziach należących do Facebooka. Program, prowadzony wspólnie z oficjalnym rządowym departamentem eSafety, ma za zadanie chronić osoby, które obawiają się, że ich nagie zdjęcia zostaną upublicznione. Teraz osoba, która ma takie obawy, może wykorzystać Facebook Messengera do oznaczenia fotografii, która – jak się obawia – mogłaby zostać upubliczniona. Zdjęcie takie zyska unikatowy identyfikator i jego umieszczenie na Facebooku, Messengerze czy Instagramie będzie niemożliwe. Julia Inman Grant, australijska komisarz ds. bezpieczeństwa elektronicznego stwierdziła, że takie podejście pozwoli potencjalnym ofiarom na podjęcie akcji prewencyjnej. Grant poinformowała też, że w przypadku aż 20% australijskich kobiet ich intymne zdjęcia trafiły do sieci bez ich zgody. Obecnie osoba, której nagie zdjęcia trafią na Facebooka może zgłosić to przedstawicielom serwisu, a ci, po przyjrzeniu się sprawie, usuną je, a specjalne oprogramowanie nie pozwoli na ich ponowne umieszczenie. Nowa technika ma za zadanie w ogóle zapobiec umieszczeniu takich zdjęć. Najpierw użytkownik musi wypełnić specjalny formularz na witrynie eSafety, a następnie wysłać fotografie do Facebooka za pośrednictwem Messengera. Fotografie zostaną odpowiednio oznaczone i przetworzone przez pracowników firmy i ich umieszczenie w serwisie nie będzie możliwe. « powrót do artykułu
  15. Bonobo pomagają obcym, nawet gdy się ich o to nie prosi. W ramach wcześniejszych badań dr Jingzhi Tan i prof. Brian Hare z Duke University odkryli, że bonobo dzielą się pokarmem z obcymi. W nowej serii eksperymentów zespół sprawdzał, jak dużą uprzejmością naczelne się wykazują. Amerykanie pracowali ze zwierzętami z rezerwatu Lola ya Bonobo w Demokratycznej Republice Konga. W jednym z eksperymentów bonobo (16) wprowadzano pojedynczo do jednego z dwóch pomieszczeń odgrodzonych siatką. Na linie nad pustym wybiegiem zwieszano kawałek jabłka. Małpy widziały jedzenie, ale nie były w stanie do niego sięgnąć. Jeśli jednak wspięłyby się na ogrodzenie, mogły wyjąć drewniany kołek mocujący linę. Wtedy owoc wpadał do pomieszczenia obok. Okazało się, że bonobo wyjmowały kołek 4-krotnie częściej, gdy obok znajdował się obcy szympans karłowaty. Co więcej, małpy nie czekały, aż się je poprosi o pomoc. Same ją oferowały. Naukowcy manipulowali wielkością oczek w siatce otaczającej korytarzyk na wybiegu obcego, tak że czasem małpy mogły przełożyć rękę przez otwór, a czasem nie. Okazało się, że bonobo pomagały tak samo często w obu scenariuszach. W kolejnym eksperymencie bonobo (21) oglądały krótkie filmiki. Niektóre przedstawiały szympansy ze stada. Inne - obce osobniki z Columbus Zoo. Małpy ziewały albo miały neutralną minę. Okazało się, że ziewanie nieznanych szympansów było tak samo zaraźliwe, jak ziewanie znanych osobników. Wg prymatologów oznacza to, że impuls do wczuwania się w sytuację obcych może nie zależeć w całości od świadomej kontroli. Jak wyjaśnia Tan, impuls do bycia miłym dla obcych mógł wyewoluować u gatunków, w przypadku których korzyści wynikające z nawiązania więzi z obcymi przewyższają koszty. Po osiągnięciu dojrzałości samice bonobo opuszczają stado i przyłączają się do nowej grupy. Muszą nawiązać więź z niespokrewnionymi, niespotkanymi wcześniej dorosłymi. Nic więc dziwnego, że tak jak ludziom szympansom karłowatym zależy na zrobieniu dobrego pierwszego wrażenia. Wszystkie związki zaczynają się od spotkania nieznajomych. Spotyka się obcego, ale może dojść do ponownego spotkania, należy więc pamiętać, że w przyszłości dany osobnik może się stać sprzymierzeńcem lub wrogiem. « powrót do artykułu
  16. Podczas instalowania barier ochronnych przed jarmarkiem bożonarodzeniowym w Akwizgranie odkryto drogę z czasów rzymskich. Jak poinformował agencję prasową DPA architekt miejski Andreas Schaub, droga ma ok. 6 m szerokości i prawdopodobnie pochodzi z II w. n.e. Wg niego, najprawdopodobniej łączyła Akwizgran (za czasów rzymskich nazywany Aquae Grani lub Aquisgranum) z Maastricht. Warto dodać, że nazwa Maastricht pochodzi od łac. Trajectum ad Mosam lub Mosae Trajectum (dosł. przeprawa przez Mozę). Obecnie specjaliści próbują ustalić, przez jaki czas droga była używana. « powrót do artykułu
  17. Magazyn Spectrum IEEE, wydawany przez Instytut Inżynierów Elektryków i Elektroników, wykonał interesujące zestawienie ostatnich osiągnięć sztucznej inteligencji na polu medycyny. Świetnie uświadamia ono, jak wielki postęp dokonuje się na polu SI oraz jak olbrzymie korzyści mogą przynieść systemy sztucznej inteligencji wspomagające pracę lekarzy. W maju 2016 roku robot chirurgiczny konkurował z ludźmi podczas zszywania świńskich jelit. Robot nałożył szwy bardziej równomiernie niż ludzie i były one bardziej odporne na przeciekanie. Warto jednak podkreślić, że eksperyment odbył się w kontrolowanym środowisku, którego warunki znacząco odbiegają od tego, co dzieje się na sali operacyjnej. Ogłoszono remis ze wskazaniem na robota. Już miesiąc później algorytm sztucznej inteligencji, wykorzystując dane z fMRi (funkcjonalny rezonans magnetyczny) pacjentów, u których stwierdzono łagodne deficyty poznawcze lepiej niż lekarze potrafił przewidzieć, u kogo rozwinie się choroba Alzheimera. Trafność prognoz algorytmu sięgnęła 90%. Standardowe techniki, jakimi obecnie posługują się lekarze zapewniają trafność prognoz sięgającą 65%, jednak trzeba zauważyć, że gdy do tych technik zostają dołączone dane z fMRI prognozy lekarzy stają się dokładniejsze. Tutaj też uznano, że mamy remis ze wskazaniem na SI. W październiku ubiegłego roku naukowcy z Harvard Medical School przeprowadzili eksperyment, w ramach którego dostępna online aplikacja miała na podstawie objawów diagnozować często występujące choroby. Okazało się, że dobre diagnozy stawia ona w zaledwie 34 proc. przypadków. Konkurujący z oprogramowaniem lekarze, a było ich 234, stawiali trafną diagnozę średnio w 72% przypadków. Ludzie zdecydowanie tutaj wygrali. Na początku bieżącego roku algorytm SI trenowany przez uczonych z Uniwersytetu Stanforda zmierzył się z 21 dermatologami. Celem zawodów było odróżnienie całkowicie niewinnych zmian na skórze od łagodnych zmian nowotworowych. Sztuczna inteligencja sprawdziła się w tym zadaniu równie dobrze, co lekarze. Remis ogłoszono też podczas eksperymentu w Chinach, gdzie algorytm SI równie dobrze jak trzech oftalmologów zdiagnozował 50 dzieci pod kątem występowania u nich katarakty, oceny stopnia zaawansowania i opracowaniu planu leczenia. AI wykazała za to swoją wyższość w lutym bieżącego roku, kiedy to algorytm stworzony na University of North Carolina z 81-procentową skutecznością przewidział, na podstawie skanów mózgu niemal 150 noworodków, u których z nich rozwinie się autyzm. Kwestionariusze behawioralne używane obecnie przez lekarzy mają jedynie 50-procentową skuteczność. Niedługo później okazało się, że algorytmy lepiej przewidują też ryzyko zawału serca i udaru. SI wykazała się trafnością dochodzącą do 0,764 [trafność 1,0 oznacza 100-procentową dokładność - red.], a trafność przewidywań lekarzy sięgnęła 0,728. Innymi słowy, w testowej próbce 83 000 osób, z których z czasem 7404 osoby doświadczyły zawału lub udaru, SI przewidziała takie wydarzenie u 4998 osób, a lekarze u 4643. Różnica to 355 osób, u których dzięki diagnozie wspomaganej SI można by podjąć działania prewencyjne. Niedawno słynny Watson zmierzył się z zespołem ekspertów, a stawką była diagnoza pacjenta z agresywnym nowotworem mózgu. Komputer oraz jego przeciwnicy otrzymali szczegółowy skan genomu pacjenta, a ich zadaniem było opracowanie planu leczenia. Watson przygotował taki plan w... 10 minut, podczas gdy ludzkiemu zespołowi zajęło to 160 godzin. Jednak trzeba tutaj ogłosić remis, gdyż Watson nie wpadł na pomysł poddania pacjenta eksperymentalnemu leczeniu, które lekarze ostatecznie uznali za najlepsze wyjście. Remis ze wskazaniem na robota ogłoszono też w eksperymencie, podczas którego robot chirurgiczny miał za zadanie precyzyjne wycięcie określonego obszaru, bez naruszania otaczających tkanek. Robot wykonał swoją pracę dokładniej niż doświadczeni chirurdzy, jednak nie działał w pełni autonomicznie. Co prawda samodzielnie opracował plan operacji, ale wykorzystał przy tym znaczniki umieszczone na operowanym obszarze przez ludzi. « powrót do artykułu
  18. Pewnego dnia komórki macierzyste ucha wewnętrznego mogą zostać wykorzystane do leczenia głuchoty. Naukowcy z Rutgers University tłumaczą, że komórki macierzyste ucha wewnętrznego mogą się przekształcać do neuronów słuchowych, z drugiej jednak strony istnieje ryzyko, że będą się dzielić zbyt szybko, zwiększając ryzyko nowotworów. Pocieszająca wiadomość jest taka, że proces przekształcania komórek macierzystych w neurony można kontrolować, przynajmniej w laboratorium... By przekształcić komórki macierzyste ucha wewnętrznego w neurony słuchowe, zespół doktoranta Zhichao Songa doprowadzał do nadekspresji genu NEUROG1. Ponieważ prowadzi to jednak do zwiększonego namnażania komórek, a NEUROG1 jest wykorzystywany przez inne komórki macierzyste do tworzenia innych typów neuronów, naukowcy działający na różnych polach powinni być świadomi, że działając na tym czynniku, zapewne nasilą podział komórkowy - wyjaśnia prof. Kelvin Y. Kwan. Akademicy z Rutgers odkryli także, że na funkcje NEUROG1 wpływa chromatyna. Zmiany w chromatynie mogą więc pomóc w zmniejszeniu niechcianej proliferacji komórek macierzystych. W idealnym scenariuszu zmienialibyśmy stan chromatyny przed wdrożeniem nadekspresji NEUROG1 [...]. « powrót do artykułu
  19. Broadcom ma zamiar wstrząsnąć rynkiem półprzewodników i wysunął ofertę kupna swojego konkurenta, firmy Qualcomm, największego producenta układów scalonych dla smartfonów. Broadcom zaproponował akcjonariuszom Qualcommu 60 USD oraz własne akcje o wartości 10 USD za każdą akcję Qualcommu. Oznacza to, że chce przejąć konkurencyjną firmę za 130 miliardów dolarów. To o 28% więcej niż jej wycena giełdowa z dnia poprzedzającego pierwsze informacje o ofercie. Jeśli do przejęcia dojdzie, to Broadcom stanie się trzecim największym, po Intelu i Samsungu, producentem układów scalonych na świecie, a transakcja będzie największym przejęciem w branży IT. Dotychczasowy rekord należy do Della, który w 2015 roku za kwotę 67 miliardów dolarów przejął firmę EMC. Pojawiły się pogłoski, że zarząd Qualcommu może odrzucić propozycję Broadcomu twierdząc, że firma jest więcej warta niż oferowane 130 miliardów USD. Jeśli nawet zarząd Qualcommu przyjmie propozycję, to przeprowadzenie transakcji nie będzie łatwe. Już teraz wiadomo, że stanie się ona przedmiotem sporu politycznego, w którym wezmą udział Chiny. Państwo Środka chce budować własny przemysł półprzewodnikowy, władze w Pekinie mogą więc przeciągać zatwierdzenie transakcji przez chiński urząd antymonopolowy. Tym bardziej, że w bieżącym roku amerykański Komitet ds. Zagranicznych Inwestycji w USA (CFIUS) nie zgodził się na wiele przejęć amerykańskich firm, których próbowały dokonać firmy z Państwa Środka. Można się spodziewać, że kwestie te będą poruszane podczas rozpoczynającej się w tym tygodniu wizyty prezydenta Trumpa w Chinach. Niektórzy eksperci uważają jednak, że chińskie biuro antymonopolowe nie zablokuje ewentualnego przejęcia, ale obwaruje je dodatkowymi obostrzeniami. « powrót do artykułu
  20. Ssaki zaczęły być aktywne za dnia po wyginięciu nieptasich dinozaurów ok. 66 mln lat temu. Stara teoria głosi, że wspólny przodek wszystkich ssaków prowadził nocny tryb życia. Nowe ustalenia pokazują zaś, kiedy po raz pierwszy ssaki zaczęły być aktywne za dnia. Dają też wgląd w to, jakie gatunki jako pierwsze zmieniły swoje zachowanie. Autorzy publikacji z pisma Nature Ecology & Evolution przeanalizowali dane 2415 gatunków współczesnych ssaków. Algorytmy komputerowe miały pomóc w zrekonstruowaniu prawdopodobnych wzorców aktywność ich przodków, którzy żyli przed milionami lat. Wykorzystano 2 drzewa filogenetyczne ssaków, które przedstawiały alternatywne chronologie ewolucji ssaków. Wyniki dla obu pokazały, że ssaki przestawiły się na dzienny tryb życia krótko po wyginięciu dinozaurów. Zmiana nie zaszła, oczywiście, w jednej chwili - trwający miliony lat etap mieszanej aktywności dzienno-nocnej nałożył się na zdarzenia, które wytrzebiły dinozaury. Byliśmy zaskoczeni, kiedy natrafiliśmy na tak ścisłą korelację między zniknięciem dinozaurów i początkiem dziennej aktywności ssaków. Wyniki były jednak takie same dla kilku alternatywnych analiz - podkreśla doktorant Roi Maor z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego i Uniwersytetu w Tel Awiwie. Okazało się, że jako pierwsze nocny tryb życia porzuciły małpokształtne. Biorąc pod uwagę 2 różne chronologie ewolucyjne można wyznaczyć okienko czasowe, kiedy mogło do tego dojść: 33-52 mln lat temu. Odkrycie pasuje do faktu, że małpokształtne są jedynymi ssakami, które wyewoluowały dobre widzenie za dnia. Ich postrzeganie barw i ostrość widzenia są porównywalne do dziennych gadów i ptaków, czyli grup, które nigdy nie opuściły dziennej niszy. Trudno odnieść behawioralne zmiany, które zaszły u ssaków żyjących tak dawno temu, do warunków ekologicznych z tamtych czasów, dlatego nie możemy powiedzieć, że wymarcie dinozaurów spowodowało, że ssaki zaczęły być aktywne za dnia. Tak czy siak w naszych wynikach widać klarowną korelację - opowiada prof. Kate Jones. Z 2 powodów przeanalizowaliśmy tyle danych dot. zachowania i pochodzenia współczesnych ssaków. Po pierwsze, zapis kopalny z tego okresu jest bardzo ograniczony. Po drugie, zachowanie to cecha, o której bardzo trudno wnioskować na podstawie skamieniałości - dodaje prof. Tamar Dayan z Uniwersytetu w Tel Awiwie. Wiele kolejnych przystosowań do życia za dnia widać [za to] w naszych tkankach miękkich. « powrót do artykułu
  21. Co piąta ciężarna kobieta na świecie jest nosicielką bakterii Streptococcus z grupy serologicznej B (GBS). Nosicielstwo to jest jednym z najpoważniejszych, a jednocześnie możliwych do uniknięcia, ryzyk wiążących się z pogorszeniem stanu zdrowia kobiety i jej dziecka. Takie wnioski płyną z badań, których wyniki opublikowano w piśmie Clinical Infectious Diseases i zaprezentowano podczas Dorocznego Spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Medycyny Tropikalnej i Higieny. Grupa ponad 100 naukowców z całego świata, na czele której stanęli eksperci z London School of Hygiene & Tropical Medicine, w ramach swoich badań opublikowała łącznie 11 artykułów, w których stwierdzono, ze wedle ostrożnych szacunków każdego roku na całym świecie dochodzi do 410 000 przypadków zachorowań z powodu GBS, a ich wynikiem jest co najmniej 147 000 obumarć płodu i śmierci noworodków. Wspomniane bakterie kolonizują przewód pokarmowy i moczowo-płciowy osób dorosłych. Ze względu na bliskie sąsiedztwo cewki moczowej i pochwy są one często obecne w drogach rodnych kobiety, co naraża dziecko na niebezpieczeństwo. Najbardziej infekcjami GBS dotknięte są mieszkańcy Afryki. Mimo, że mieszka tam 13% populacji świata, to dochodzi tam do 54% zachorowań i 65 proc. przypadków obumarć płodu i śmierci noworodków. Pierwsze globalne badania dotyczące problemu GBS zostały sfinansowane przez Fundację Billa i Melindy Gatesów. Wcześniej zbierano dane dotyczące GBS w bogatych krajach i skupiano się wyłącznie na wpływie na zdrowie noworodków. Nie znano natomiast dokładnych danych dotyczących wpływu GBS w innych częściach świata, szczególnie w Azji. Wspomniane badania wykazały, że na całym świecie aż 18 proc. kobiet jest nosicielkami bakterii Streptococcus z grupy serologicznej B. Odsetek nosicielstwa waha się od 11% w Azji do 35% na Karaibach. Pięć krajów o największej bezwzględnej liczbie nosicielek to Indie (ok. 2,5 miliona), Chiny (ok. 2 milionów), Nigeria (ponad 1 milion), USA (ok. 940 tys.) oraz Indonezja (niemal 800 tys.). Obecnie trwają prace nad wieloma szczepionkami na GBS, jednak żadna z nich nie jest dostępna. Analizy wykazały, że gdyby pojawiła się taka szczepionka podawana matkom, jej efektywność sięgałaby 80 proc. i skorzystałoby z nich 90% kobiet, to rocznie udałoby się zapobiec 231 000 przypadków zachorowań wśród kobiet i ich potomstwa. GBS zwykle nie szkodzi osobom dorosłym. Dziecko może zostać zarażone za pośrednictwem wód płodowych lub podczas porodu. U dzieci GBS może wywoływać sepsę i zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. « powrót do artykułu
  22. W ramach programu ochrony w sobotę (4 listopada) w Meksyku schwytano samicę krytycznie zagrożonego endemicznego morświna kalifornijskiego (Phocoena sinus). Miała zostać przeniesiona do rezerwatu. Niestety, zwierzę zmarło. Szacuje się, że na wolności pozostało tylko ok. 30 osobników. Na początku Rafael Pacchiano, meksykański minister ochrony środowiska, chwalił się na Twitterze, że schwytanie dorosłej samicy P. sinus to duże osiągnięcie, które napawa nadzieją. Dzień później napisał jednak, że wystąpiły komplikacje i samica zmarła. Największym zagrożeniem dla morświnów kalifornijskich są sieci rybackie, zwłaszcza skrzelowe (pławnice), których używa się do nielegalnych połowów również endemicznych totoab (Totoaba macdonaldi). Zaplątane w nie walenie toną. By pomóc morświnom, rząd Meksyku i organizacje ekologiczne wdrożyły plan ochrony gatunku, który ma polegać na wyłapaniu tak wielu osobników, jak tylko się da i przeniesieniu ich do rezerwatu. Samica to 1. dojrzały płciowo osobnik odłowiony w ramach tego projektu. Międzynarodowy Komitet Ochrony Morświnów Kalifornijskich podkreśla, że choć taka operacja niesie za sobą ryzyko, ryzyko wyginięcia przez śmiertelne zaplątywanie w sieci jest o wiele większe. W czerwcu rząd Meksyku całkowicie zakazał wykorzystywania sieci skrzelowych w habitacie P. sinus. Na ocalenie morświna i wsparcie społeczności rybackiej wygospodarowano ponad 100 mln dol. W programie, o którym bardziej szczegółowo informowaliśmy przed kilkoma miesiącami, biorą też udział delfiny US Navy. « powrót do artykułu
  23. Po czym odróżnić sowy od skowronków? Po aktywności mózgu w czasie snu, a konkretnie po innych wzorcach wrzecion snu w jego drugim stadium. Wrzeciona snu przybierają różną formę zależną od wieku. Najczęściej są to widoczne na EEG salwy o częstotliwości 11-15 Hz. Wiąże się je m.in. ze wzmacnianiem śladów pamięciowych. Podczas studium analizowano zależności między preferencjami okołodobowymi i aktywnością dot. wrzecion snu. Uwzględniono 170 osób w wieku ok. 17 lat (59% próby stanowiły dziewczęta). Monitoring EEG prowadzono w warunkach domowych. Kwestionariusz chronotypu (Morningness–Eveningness Questionnaire, MEQ), który opisuje ludzi na wymiarze ranności-wieczorności, pokazał, że skowronki, typ pośredni i sowy to, odpowiednio, a) 14,9% (15) i 14,5% (10), b) 58,4% (59) i 60,9% (42) oraz c) 26,7% (27) i 24,6% (17) dziewcząt i chłopców. W porównaniu do innych grup, u preferujących poranki obserwowaliśmy znacząco słabszą aktywność wrzecionową [niższe amplitudy i natężenie]. Zmniejszała się ona także bardziej w miarę upływu czasu i zbliżania się ranka. To może być czynnik, który potencjalnie leży u podłoża wcześniejszego rytmu okołodobowego - wyjaśnia prof. Anu-Katriina Pesonen z Uniwersytetu Helsińskiego. Autorzy publikacji z pisma Scientific Reports podkreślają, że wiele wskazuje na to, że preferencja ranności-wieczorności wpływa nie tylko na czasowanie snu, ale wiąże się również z mikrostrukturą snu (fenotypami wrzecion snu). « powrót do artykułu
  24. Microsoft podpisał umowę na zakup 100% energii z farmy wiatrowej budowanej w pobliżu Amsterdamu. Farma o wydajności 180 MW ma zasilić położne w pobliżu centrum bazodanowe chmury Azure. Położenie nowej inwestycji w pobliżu holenderskiego centrum bazodanowego Microsoftu wyjątkowa okazja, by farma mogła bezpośrednio zasilać odbiorcę energii. Farma w polderze Wieringermeer ma ruszyć w 2019 roku. Będzie się składała ze 10 wiatraków, które wyprodukują energię wystarczającą do zasilania 370 000 gospodarstw domowych. Instalacja będzie pracowała pełną mocą już w 2020 roku, a całość energii będzie odbierał Microsoft. Do lokalnej społeczności energia więc nie trafi, ale i tak odniesie ona korzyści chociażby z faktu, że centrum Microsoftu nie będzie odbierało energii z lokalnych sieci, więc ich obciążenie spadnie. To już druga w ostatnim czasie umowa, którą Microsoft podpisał w Europie na odbiór całości energii z farmy wiatrowej. W ubiegłym miesiącu doniesiono, że koncern będzie jedynym klientem 37-megawatowej farmy firmy GE, która położona jest około 300 kilometrów od centrum bazodanowego Microsoftu w Dublinie. Stolica Irlandii już teraz doświadcza problemów z energią elektryczną, właśnie ze względu na wysokie zapotrzebowanie ze strony wielkich centrów bazodanowych Microsoftu i Google'a. Kolejne centra chcą tam budować Apple i Amazon. Microsoft oświadczył, że po podpisaniu wspomnianej na wstępie umowy w Holandii na całym świecie bezpośrednio od producentow kupuje już 800 MW energii odnawialnej. Koncern chce, by do końca przyszłego roku jego centra bazodanowe były w ponad połowie zasilane energią odnawialną. « powrót do artykułu
  25. Naukowy spór o przyszłość alternatywnej energetyki trafił do sądu. Mark Jacobson, ze Uniwersytetu Stanforda złożył pozew cywilny przeciwko amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk (NAS) oraz naukowcowi, który skrytykował jego pracę. Jacobson domaga się 10 milionów dolarów odszkodowania, chce również by prestiżowe pismo PNAS (Proceeding of the National Academy of Sciences) wycofało artykuł opublikowany w nim przez matematyka Christopera Clacka w 2017 roku. Clack i NAS muszą do końca listopada ustosunkować się do zarzutów. Część ekspertów uważa, że przeniesienie sporu naukowego do sądu – co zdarza się niezwykle rzadko – zaszkodzi badaniom. Inny twierdzą jednak, że naukowcy powinni mieć możliwość obrony swojej pracy naukowej w każdy legalny sposób. W grudniu 2015 roku Jacobson opublikował w PNAS szeroko cytowany artykuł, w którym stwierdzał, że już w roku 2050 kontynentalne Stany Zjednoczone mogłyby niemal 100% swojego zapotrzebowania energetycznego zaspokajać ze źródeł odnawialnych. Wówczas Clack i 10 innych specjalistów napisało artykuł, opublikowany w PNAS z czerwcu bieżącego roku, w którym zakwestionowali metodologię Jacobsona. Stwierdzali oni, między innymi, że Jacobson przeszacował ilość energii produkowanej z hydroelektrowni oraz możliwości USA w zakresie przechowywania energii ze źródeł odnawialnych. W złożonym przez Jacobsona pozwie czytamy, że naukowiec – jeszcze przed publikacją artykułu Clacka – informował PNAS o 30 błędach i 5 fałszywych stwierdzeniach, które się w nim znajdują. Mimo to artykuł trafił do publikacji w niemal niezmienionej formie. Publikacja artykułu, jak stwierdza Jacobson, miała poważne konsekwencje dla jego reputacji i kariery. Jacobson i trójka współautorów stwierdza w liście, opublikowanym wraz z artykułem Clacka, że zawarta w artykule krytyka jest fałszywa, gdyż, na przykład, produkcja energii hydroelektrycznej została oszacowana na podstawie spodziewanego wzrostu liczby turbin, a nie jest – jak twierdzi Clack – „błędem w modelowaniu”. Środowisko naukowe podzieliło się co do sposobu prowadzenia sporu. Niektórzy specjaliści uważają, że wniesienie sprawy do sądu zaszkodzi nauce. Inni jednak zauważają, że artykuł Clacka był napisany w sposób agresywny oraz osobisty i odbiegał od norm prowadzenia dialogu naukowego. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...