Najpierw szanowni lekarze powinni się dowiedzieć co mają na myśli mówiąc depresja, bo na razie jest z tym ekstremalnie krucho. Do tego woreczka jest wrzucone kilkanaście różnych zaburzeń, przy czym w absolutnej większości wypadków lekarstwa są znacznie gorsza niż choroba, bo w żaden sposób nie są skierowane w etiologię zaburzenia. W psychiatrii jak boli cię palec, to ucinają nogę i odtrąbiają sukces, korzystając z faktu, że bardzo ciężko wykazać "drobnoziarniste" uszkodzenia mózgu chowanego pod czaszką - wszelkie skargi pacjentów bezrefleksyjnie wrzucając do worka "efekty uboczne". Nie wolno zapomnieć, że dla tych ludzi lobotomia leczyła.
Ekstremalnie dobre efekty przynosi zmniejszenie stresu oksydacyjnego i zwiększenie produkcji energii, ale nie jest to "manipulacja neuroprzekaźnikami" tylko naprawienie fundamentalnych (dla każdej tkanki) problemów.