Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Podczas kilkuletnich badań australijscy i francuscy naukowcy zauważyli, że im więcej ktoś ogląda telewizji, tym wcześniej umiera. Każda dodatkowa godzina spędzona przed srebrnym ekranem zwiększała jednostkowe ryzyko przedwczesnego zgonu (Circulation).

Profesor David Dunstan z Baker IDI Heart and Diabetes Institute w Melbourne i jego zespół przez ponad 6 lat śledzili losy 8800 osób w wieku 25 lat i starszych. Przedstawiciele tej grupy nie cierpieli uprzednio na choroby sercowo-naczyniowe. W ramach eksperymentu badano ich tolerancję glukozy. Pobrano im też krew, by określić poziom cholesterolu czy cukru we krwi. Ostatecznie wszystkich podzielono na 3 grupy: 1) oglądających telewizję mniej niż 2 godziny dziennie, 2) spędzających przed ekranem 2 do 4 godz. dziennie oraz 3) zalegających przed odbiornikiem na ponad 4 godziny. W okresie objętym studium odnotowano 284 zgony: 125 z powodu nowotworów i 87 z powodu chorób serca.

Wg specjalistów, w ten sposób udało się uzyskać pierwsze przekonujące dowody, iż oglądanie telewizji rzeczywiście wiąże się z zagrożeniem przedwczesnym zgonem. U ludzi, którzy spędzali przed telewizorem 4 lub więcej godzin dziennie, ogólne ryzyko zgonu rosło o 46%, a z powodu chorób sercowo-naczyniowych aż o 80%. Zjawisko to pozostawało niezależne od takich czynników, jak palenie, ciśnienie krwi, dieta czy poziom cholesterolu. O co więc chodzi? O przyjmowaną pozycję. Oglądanie telewizji wymaga długiego siedzenia [...]. Niekorzystny jest brak jakichkolwiek ruchów mięśni. Z rozległej dokumentacji wiemy skądinąd, że skurcze mięśni są ważne dla regulacji wielu procesów w organizmie, np. rozkładu i zużycia glukozy, dlatego długie okresy bezruchu mogą skutkować zaburzeniem metabolizmu.

Dunstan podkreśla, że sytuacje, gdy za dużo się siedzi, nie są tożsame z niewystarczającą ilością ćwiczeń. Ryzyko związane z "przewlekłym" siedzeniem niekoniecznie kompensuje też późniejsze wzmożenie aktywności fizycznej. W naszym studium nawet ludzie ćwiczący, którzy oglądali dużo telewizji, ryzykowali przedwczesnym zgonem. W ich przypadku każda godzina spędzona przed telewizorem oznaczała 18% skok zagrożenia. Musieli się oni m.in. liczyć ze zwiększoną o 9% szansą śmierci z powodu nowotworu. Jak wyjaśnia Dunstan, nasze ciało zostało zaprojektowane do ruchu, ale zmiany technologiczne, społeczne i ekonomiczne oznaczają, że ludzie nie korzystają z niego tyle, co wcześniej. Nawet jeśli ktoś ma prawidłową wagę, siedzenie wpływa niekorzystnie nie tylko na poziom cukru, ale i tłuszczów we krwi. Podczas siedzenia spalamy tyle kalorii, co we śnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to, niestety, wyniki badań pewnie odnoszą się tak samo do siedzenia przed komputerem.

Co chyba właśnie odczuwam. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shit. Ja siedzę w pracy 7 h przed kompem i w domu kolejne 2-3... Nie codziennie, ale często. Nie bardzo mam pojęcie, jak to zmienić. I każda opcja zmiany pracy wiąże się znowu z siedzeniem na d. Robię sobie przerwy na 20-minutowy sprint szosówką, ale okazuje się z tekstu, że i to nie pomaga. Pokolenie skazańców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może nie do końca rozumiem wyniki, ale mam wrażenie, że niebezpieczny jest dopiero spadek tolerancji glukozy. Pozwolę sobie więc postawić taką ryzykowną tezę, że nawet osoby siedzące dość długo przed TV/kompem, ale utrzymujące poprawny poziom tolerancji glukozy, mogłyby wcale nie chorować częściej.

 

Inna sprawa, że nie bardzo wyobrażam sobie bycie na chodzie przez cały dzień. Uważam siebie za osobę aktywną i całkiem wytrzymałą, ale jakoś nie bardzo widzę siebie chodzącego przez cały dzień i przysiadającego w miejscu na max 2h.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja rozumiem to tak, że szczególnie niebezpieczna jest właśnie telewizja, gdzie aktywność widza jest jakże niewielka. Komputer to chociażby obsługa myszki i klawiatury a dodatkowo co wydaje mi się najważniejsze - intensywne myślenie. Przecież mózg potrzebuje olbrzymie ilości energii, nie można więc mówić o braku zużycia glukozy.

Z tego punktu widzenia wymagające kino było by mniej szkodliwe od odmóżdżających programów przed którymi niektórzy spędzają całe wieczory.

Co o tym myślicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym jest. Komputer wymaga interakcji i aktywności ze strony użytkownika. Na pewno nie podejmę się oceny ryzyka związanego z siedzeniem przed kompem i przed TV, ale wydaje się, że faktycznie możesz mieć trochę racji.

 

Pozdro!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie oszukujcie się siedzenie przed monitorem jest pewnie jeszcze bardziej zabójcze od siedzenia przed telewizorem bo tam siedzisz tak jak chcesz i możesz zmieniać pozycję a przed monitorem się nie da i ciało zwykle jest w nienaturalnej dla niego pozycji . Dodatkowo świeci ci prosto w oczy lampa monitora a sam wpatrujesz się w małe punkciki na nim to musi być bardziej szkodliwe niż patrzenie na TV z wygodnej kanapy z odległości 3m na kolorowy duży ekran.

 

Teraz następuje zwykła selekcja naturalna ci co nie potrafią tej glukozy prawidłowo rozkładać bez ruszania mięśniami sami wcześniej giną zmniejszając szansę na reprodukcję za kilka pokoleń zostaną już tylko odporne na to osobniki.

Oczywiście może to iść w innym kierunku i dalej podtrzymywać możemy to nasze zaprogramowanie na ruch zmieniając sposób interakcji z komputerem na zasadzie tego jak to lobi kontroler konslolii Wii czy w projekcie Natal

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
tam siedzisz tak jak chcesz

I tu właśnie jest problem - typowa pozycja w czasie oglądania TV to solidne hodowanie garba. Tymczasem nawet sam rozmiar typowego biurka wymusza w miarę wyprostowaną postawę.

Dodatkowo świeci ci prosto w oczy lampa monitora

Zmniejszenie ryzyka depresji :D

a sam wpatrujesz się w małe punkciki na nim to musi być bardziej szkodliwe niż patrzenie na TV z wygodnej kanapy z odległości 3m na kolorowy duży ekran.

Tu się zgadzam - oko na pewno cierpi na konieczności ustawiania ostrości na tak małą odległość.

 

Za to zwróć uwagę, że przed kompem znacznie mocniej angażujesz umysł - musisz chociażby czytać ze zrozumieniem czy trenować podzielność uwagi oraz koordynację oko-ręka. Poza tym komp razem z dobrym biurkiem i fotelem daje Tobie znacznie większą możliwość regulacji pozycji zarówno własnej, jak i elementów komputera (monitor, klawiatura, mysz).

 

Na pewno nie twierdzę, że siedzenie przed kompem jest zdrowe. Wydaje mi się jednak, że jest znacznie mniej szkodliwe od spędzania czasu przed TV właśnie ze względu na aktywność użytkownika, jaka jest konieczna podczas korzystania z komputera.

Teraz następuje zwykła selekcja naturalna ci co nie potrafią tej glukozy prawidłowo rozkładać bez ruszania mięśniami sami wcześniej giną zmniejszając szansę na reprodukcję za kilka pokoleń zostaną już tylko odporne na to osobniki.

Bardzo, bardzo niekoniecznie. Zakrzepica żył głębokich (typowa choroba od długotrwałego siedzenia) czy nietolerancja glukozy to choroby dotykające najczęściej ludzi po 4.-5. dekadzie życia, a więc tych, którzy już doczekali się potomstwa. Nie istnieje więc wyraźna presja na ich eliminację z populacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie ciekawe, że nikt nie wspomniał tu o wielogodzinnej nauce, czytaniu książek lub gazet. Do tego siedzenie na wykładach/w szkole, na spotkaniach lub imprezach. Wrzuciłbym te czynności  do tego samego koszyka co siedzenie przed kompem. Jeżeli natomiast było by to tak samo szkodliwe jak TV to słabo mi się przyszłość maluje :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam siebie za osobę aktywną i całkiem wytrzymałą, ale jakoś nie bardzo widzę siebie chodzącego przez cały dzień i przysiadającego w miejscu na max 2h.

W tym względzie mogę ciebie pocieszyć - kiedyś, gdzieś wyczytałem, że człowiek jest istotą stworzoną do ruchu, co oznacza minimum 2h ruchu dziennie. - jak widzisz można znaleźć konsensus dużo wygodniejszy od zasuwania przez 14h dziennie :D

 

Odnośnie ruch przy komputerze - dla osób, które posiadają kamerki internetowe: ściągnijcie sobie program, który umożliwia zapis obrazu z kamery, jeżeli coś się przed nią poruszy i ustawcie kamerkę z boku - nie jedna osoba może poczuć się zaskoczona "jak mało" się przy komputerze porusza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inna sprawa, że nie bardzo wyobrażam sobie bycie na chodzie przez cały dzień. Uważam siebie za osobę aktywną i całkiem wytrzymałą, ale jakoś nie bardzo widzę siebie chodzącego przez cały dzień i przysiadającego w miejscu na max 2h.

 

To ciekawe. Ja z kolei jestem osobą mało aktywną, siedzącą, od dziecka wolałem czytać książki, niż chodzić na dwór, etc. Natomiast bez trudności widzę siebie właśnie „chodzącego przez cały dzień i przysiadającego w miejscu na max 2h”, pod warunkiem, że mi dopisuje zdrowie (czego ostatnio brak). Po prawdzie, miałem okresy w życiu, że moja aktywność była właśnie taka. Poza tym w dużej mierze tak właśnie wyglądał moja ostatnia praca, nie każdy dzień co prawda, ale za to przy kłopotach zdrowotnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tam wolę optymistycznie uznać ze chdozi o niemal całkowity bezruch...

przy kompie mamy obsługę myszy, klawiatury... w moim przypadku też zerkanie co chwile na klawiaturę (nie wiem po co bo mniej błędów robię gdy się od tego powstrzymuję)... a tego dochodzi jeszcze wiczne kręcenie się na krzesle i co chwilę zmiana pozycji (wyprostować nogi, zgiąć, skrzyżować, usiąśc po turecku na krzesle, zjechac w dół na krześle i rozłozyć się jak w fotelu i patrzeć wysoko w górę na monitor a po chwili podciągnąć się i znowu patrzeć na monitor odrobinę z góry... i masa innych czynności)

natomiast gdy oglądam tv to jakikolwike ruch wykonuję dopiero gdy zaczyna mi coś drętwieć albo oparłem się jakoś tak niefortunnie że coś mi się wgniata w ciało...

 

więc hcyba w moim przyapdku nie bardzo można porównywać siedzenie przed kompem do siedzenia przed tv... ale wystarczy dzień zabawy klockami by zauwazyc o ile mniej ruchu mam przed kompem niż kiedyś miałem właśnie składając lego... (zakwasy, w mięsniach które zwykle mi się nie przydają nawet podczas ćwiczeń)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodatkowo świeci ci prosto w oczy lampa monitora

Zmniejszenie ryzyka depresji :D

ROTFL, po prostu genialnie powiedziane ;)

 

Od siebie moge dodac, ze uratowac zycie moze nam glosna rytmiczna muzyka zmuszajaca do poruszania sie wiekszosci czlonkow ciala. Zaleta jest to, ze mozna poruszac sie bez zbednego angazowania swiadomosci.  Zauwazcie, ze zbawienne moze byc nawet u osob pozbawionych umiejetnosci rytmicznego poruszania sie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ZolV, dzięki za link do Workrave. Chyba się z nim poznam na dłużej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli wszyscy przed monitory komputerowe marsz! Nie zapominajmy tylko, że to psuje strasznie wzrok i kręgosłup patologizuje! Nie wspominając o niekorzystnych skutkach dla psychiki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uprasza się nie karmić trolla, nie niepokojony umrze śmiercią głodową, bądź też "skamienieje" go jasna aura sprawiedliwości admina :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      U pacjentów z chorobami serca, którzy zażywają obniżające poziom cholesterolu statyny, o wiele rzadziej rozwija się depresja (Journal of Clinical Psychiatry).
      Prof. Mary Whooley z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco oceniała częstość występowania depresji w grupie 965 chorych na serce osób. Okazało się, że pacjenci zażywający statyny znacznie rzadziej mieli kliniczną depresję. By dokładniej przyjrzeć się nowo odkrytemu zjawisku, przez dodatkowe 6 lat śledzono losy 776 chorych bez depresji - w grupie tej 520 osób zażywało statyny, a 256 nie. Wśród chorych leczonych statynami depresja rozwinęła się u 18,5%. Dla porównania, zdiagnozowano ją u 28% grupy niezażywającej statyn. Po przeliczeniu oznacza to, że u ludzi korzystających z dobrodziejstw statyn ryzyko wystąpienia depresji jest aż o 38% niższe.
      Whooley podkreśla, że w miarę upływu czasu różnice między grupami stawały się coraz silniej zaznaczone: u pacjentów zażywających statyny ryzyko zachorowania na depresję stawało się coraz mniejsze, a u chorych z innym planem terapeutycznym coraz wyższe. Sugeruje to, że statyny wywierają długoterminowy wpływ ochronny, być może zapobiegając miażdżycy tętnic mózgu, która w innym razie przyczyniłaby się do [rozwoju czy wpływałaby na natężenie] objawów depresyjnych.
      Statyny korzystnie wpływają na śródbłonek (wyściółkę) naczyń krwionośnych, przez co stają się one mniej sztywne i lepiej dostosowują się do zmiennych potrzeb organizmu. Trzeba jednak kolejnych studiów, by dokładniej poznać mechanizm wpływu tych leków. Pani profesor nie wyklucza również, że pacjenci zażywający statyny są ogólnie zdrowsi od osób, które ich nie łykają i z jakiegoś powodu nie bierzemy tego pod uwagę, mimo że wzięliśmy poprawkę na różne czynniki, np. palenie, aktywność fizyczną i poziom cholesterolu.
      Gdyby w przyszłości potwierdziło się, że statyny chronią przed depresją, można by w ten sposób podwyższać nastrój u pacjentów z chorobami serca i poprawiać funkcje sercowo-naczyniowe u chorych z depresją. Odkrycie dotyczące statyn wydaje się tym ważniejsze, że wcześniej Whooley wykazała, że depresyjni sercowcy rzadziej się gimnastykują i mają mniejszą motywację do brania leków, przez co rośnie ryzyko zawału czy udaru.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Skłaniając ludzi do myślenia w szybkim tempie, można ich zachęcić do podejmowania ryzyka. Amerykańscy psycholodzy uważają, że współczesne filmy o wartkiej akcji czy migające światła w kasynie wywierają na nas taki właśnie wpływ.
      W ramach wcześniejszych badań prof. Emily Pronin z Princeton University wykazała, że można zmienić tempo myślenia i że myślenie w żywszym tempie wprowadza ludzi w dobry nastrój. Wiedząc to, Amerykanka zastanawiała się, czy myśląc szybko, jesteśmy bardziej skłonni podejmować ryzyko. Stąd pomysł na 2 eksperymenty.
      W 1. uczestnicy odczytywali na głos stwierdzenia wyświetlane na ekranie komputera. Prędkość wyświetlania można było kontrolować i czasem była ona 2-krotnie większa od zwykłego tempa czytania, a czasem 2-krotnie mniejsza. Później ochotnicy mieli nadmuchać serię wirtualnych balonów. Każde dmuchnięcie dodawało do banku kolejne 5 centów, jednocześnie zwiększało się jednak ryzyko pęknięcia. Jeśli dana osoba przestawała dmuchać przed pęknięciem, zachowywała zebrane pieniądze. Jeśli nie, ulatniały się one razem z powietrzem z pękniętego balonu. Okazało się, że osoby, które zmuszono do czytania z prędkością większą od przeciętnej, dmuchały dłużej niż reszta i z większym prawdopodobieństwem traciły pieniądze.
      W drugim eksperymencie badani oglądali 3 filmiki wideo. Każdy przedstawiał neutralne sceny - np. wodospady, iguany czy miasta - ale zróżnicowano je ze względu na średnią długość ujęcia. Tempo było więc bardzo duże (jak w klipach muzycznych), średnie (jak w typowym filmie hollywoodzkim) albo plasowało się między nimi. Po obejrzeniu nagrań uczestnicy studium wypełniali kwestionariusz z pytaniami dotyczącymi prawdopodobieństwa angażowania się w najbliższym półroczu w ryzykowne zachowania, np. seks bez zabezpieczeń. I tym razem stwierdzono, że im większe tempo filmu i myślenia, tym większa skłonność do podejmowania ryzyka.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zdaniem firmy analitycznej Parks Associates wkrótce na tabletach zagoszczą takie reklamy, jakie znamy z telewizji. Z badań firmy wynika, że już niemal 20% interesujących się technologią Amerykanów korzysta z tabletów w czasie oglądania telewizji.
      Gdy akcja filmu rozwija się powoli lub gdy właśnie wyświetlane są reklamy, osoby te sprawdzają na tabletach program telewizyjny i informacje na temat różnych pozycji. Rosnąca liczba takich konsumentów to łakomy kąsek dla reklamodawców. Tym bardziej, że im więcej osób będzie korzystało z tabletów przy okazji używania telewizji tym lepiej można będzie dobrać reklamy pod kątem zainteresowań konkretnej osoby.
      Bazująca na preferencjach technika dobierania reklam jest nazywana przez jej przeciwników i obrońców prywatności „ad stalking“. Jednak, jak się okazuje, aż 33% amerykańskich użytkowników internetu i telewizji nie ma nic przeciwko takiemu sposobowi dobierania wyświetlanych im reklam.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Predyspozycja do choroby wieńcowej może być przekazywana z ojca na syna. Jest bowiem dziedziczona za pośrednictwem chromosomu płciowego Y (The Lancet).
      Naukowcy z University of Leicester analizowali dane 3233 niespokrewnionych mężczyzn, którzy wzięli udział badaniach British Heart Foundation Family Heart Study (BHF-FHS) i West of Scotland Coronary Prevention Study (WOSCOPS). Okazało się, że 90% brytyjskich chromosomów Y należy do dwóch haplogrup (grup podobnych ze względu na pochodzenie haplotypów, a więc serii alleli położonych w określonym miejscu chromosomu): 1) haplogrupy I i 2) R1b1b2.
      Międzynarodowy zespół zajął się 11 markerami pewnego rejonu chromosomu Y. Na tej podstawie każdy z 3233 chromosomów Y przypisywano do którejś z 13 linii - haplogrup (w sumie zidentyfikowano 9 haplogrup). Następnie prześledzono związek między rodzajem haplogrupy a ryzykiem choroby wieńcowej. Ponadto prowadzono funkcjonalne analizy oddziaływania chromosomu Y na transkryptom (ogół cząsteczek mRNA) monocytów i makrofagów mężczyzn biorących udział w jeszcze jednym studium: Cardiogenics Study.
      Ryzyko choroby wieńcowej u mężczyzn z chromosomem z haplogrupą I było o 50% wyższe niż u innych mężczyzn, przy czym pozostawało ono niezależne od tradycyjnych czynników ryzyka, takich jak podwyższony poziom cholesterolu, wysokie ciśnienie i palenie. Naukowcy uważają, że haplogrupa I oddziałuje na układ odpornościowy i pojawienie się/przebieg stanu zapalnego. Analiza transkryptomu pokazała, że mężczyźni z haplogrupą I różnią się od pozostałych pod względem ekspresji 19 szlaków molekularnych.
      Jesteśmy podekscytowani uzyskanymi wynikami, ponieważ umieszczają chromosom Y na mapie genetycznej podatności na chorobę wieńcową. Mamy nadzieję, że uda się głębiej przeanalizować chromosom Y, by znaleźć specyficzne geny i ich warianty, które odpowiadają za ten związek - zaznacza dr Maciej Tomaszewski. Co istotne, odkrycie może doprowadzić do opracowania nowych sposobów zapobiegania i leczenia chorób serca u mężczyzn.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kobiety urodzone przez matki powyżej 39 r. r.ż. oraz wyższe i szczuplejsze od przeciętnej dziewczynki przed okresem dojrzewania mają wyższą gęstość piersi. Oznacza to podwyższone ryzyko rozwoju raka piersi (Breast Cancer Research and Treatment).
      Studium naukowców z Carlos III Health Institute (ISCIII) objęło próbę 3574 kobiet w wieku 45-68 lat. Wykorzystano dane zgromadzone w ramach badań przesiewowych, prowadzonych w 7 wspólnotach autonomicznych Hiszpanii: Aragonii, Kastylii i León, Katalonii, Galicii, Nawarze, Walencji i na Balearach.
      Podczas mammografii posłużono się projekcją pionową (tzw. kraniokaudalną, z wiązką wzdłuż pionowej osi sutka), która obrazuje centralną część gruczołu. Oceną gęstości mammograficznej zajmował się jeden radiolog. Bazował przy tym na 6-stopniowej skali Boyda (wg Boyda, na każdy 1% wzrostu zawartości gęstych struktur w mammogramie przypada 2-proc. wzrost ryzyka raka piersi). Informacje o wczesnych etapach życia zebrano podczas wywiadu.
      U 811 kobiet (23%) stwierdzono V stopień gęstości mammograficznej (powyżej 50%), a u 5% próby VI (gęstość przekraczała 75%). U kobiet urodzonych przez matki mające więcej niż 39 lat, a także u dziewczynek wyższych i szczuplejszych przed pokwitaniem od przeciętnej rówieśnicy w dorosłości częściej występowała wyższa gęstość mammograficzna piersi. Niższa gęstość współwystępowała z wyższą wagą przedpokwitaniową, niską wagą urodzeniową i wcześniejszą pierwszą miesiączką.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...