Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Wg mitologii hinduistycznej, każdym narządem ludzkiego ciała zarządza jedna z 9 planet/gwiazd. W przypadku serca jest to Słońce. To dlatego naukowcy z pewnego indyjskiego uniwersytetu realizują nietypowy, z zachodniego punktu widzenia, projekt: Astrologiczna diagnoza i terapia chorób serca.

Akademicy z Banaras Hindu University (BHU) skoncentrowali się na kilkudziesięciu pacjentach. Realizacją 3-letniego przedsięwzięcia kieruje Shatrughan Tripathi. Akademicy dostali już parę miesięcy temu nagrodę, przyznano im także grant, co na pewno przyspieszy prace. Ich celem jest skonstruowanie modelu astrologicznego, który będzie działał jak alarm diagnostyczny dla ludzi i zarekomenduje stosowanie określonych procedur leczniczych (kamieni szlachetnych i mantr), przygotowanych w oparciu o księgi wedyjskie i reprezentujące system astrologii i astronomii dźjotisz.

Po zbadaniu pacjenta przepiszemy 3-częściową terapię: litoterapię (leczenie kamieniami), mantry oraz zioła, które pasują do znaku zodiaku. Nasze studium bazowało na kundali [horoskopie urodzeniowym] 76 "sercowców"; niektórzy z nich już, niestety, zmarli. Potwierdzono wpływ planet/gwiazd na występowanie chorób serca u wszystkich badanych osób.

Tripathi wyjaśnia, że w horoskopie kundali wyróżnia się 12 domów. Są one domami 9 planet. W zależności od momentu narodzin danej osoby, planety znajdują się w konkretnych domach. Planety niekoniecznie zajmują oddzielne domy. Czasem jest tak, że 2 lub 3 trafiają do jednego domu, przez co parę innych świeci pustkami. Planety zamieniają się miejscami w zależności od naksztary [czyli znaku indyjskiego zodiaku lunarnego].

U 70% pacjentów z chorobami serca - wszyscy są Bykami - Słońce, Saturn i Rahu [niewidoczna 8. planeta w astrologii wedyjskiej] zawsze znajdowały się w czwartym domu. Okazało się także, że u Byków mających Wenus w 4. domu i dominujące planety zdrowia w 6. i 12. występowały problemy z zastawkami, dusznica bolesna i poważne zaburzenia tętna.

Lwy i Raki, u których ujawniła się dusznica, miały Rahu i Saturna w 4. i 5. domu horoskopu urodzeniowego, a Wodniki ze słabym sercem Słońce w 5. domu. Pracownicy uniwersyteckiego Sanskrit Vidya Dharma Vigyan rozpoczynają zbieranie danych od osób z wrodzonymi wadami serca, kobiet i ludzi powyżej 40. roku życia.

Nietrudno się domyślić, że eksperci z medycznych ośrodków badawczych nie chcą się wypowiadać na temat wyników uzyskanych na BHU.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ważne że się w ogóle takie terapie bada. Jeśli wyjdzie coś ciekawego, to istnieje szansa, że ktoś inny te badania powtórzy, aż nie udowodni się wszystkim niedowiarkom że to działa. Jeśli w czasie badań wyjdzie coś innego, to też trzeba się cieszyć, gdyż dzięki temu niektórzy poszukają bardziej efektywnych form leczenia siebie i bliskich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ważne że się w ogóle takie terapie bada. Jeśli wyjdzie coś ciekawego, to istnieje szansa, że ktoś inny te badania powtórzy, aż nie udowodni się wszystkim niedowiarkom że to działa. Jeśli w czasie badań wyjdzie coś innego, to też trzeba się cieszyć, gdyż dzięki temu niektórzy poszukają bardziej efektywnych form leczenia siebie i bliskich.

Kamienie szlachetne i mantra... efektywne formy leczenia... no cóż... pewnych rzeczy nie ma co komentować.

Pozdrawiam i gratuluję.  :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W takim razie podróż w kosmos może nas zabić... Ale co do testów jestem jak najbardziej za :P

Lepszy dowód niż samo założenie.

Poza tym to byli chyba ochotnicy a kasy na takie coś dużo chyba nie schodzi... przynajmniej taką mam nadzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za ciemnogród...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kamienie szlachetne i mantra... efektywne formy leczenia... no cóż... pewnych rzeczy nie ma co komentować.

Pozdrawiam i gratuluję.  :P

Po tym co piszesz wnioskuję, że nigdy nie przyszło ci do głowy, aby praktykować jakąkolwiek mantrę. Podejrzewam więc, że zwyczajnie nie wiesz o czym piszesz :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mantgry - jako forma relaksu na pewno może pomóc osobom chorym na serce, zioła itd.. też. Ale łączenie tego z jakimiś planetami, domami, słońcem, szukanie takich zależności od miejsca i czasu urodzenia osoby jest po prostu głupie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Głupie nie jest. Na pewno inne, ale nie wszystko co inne musi być głupie. Ogromnym plusem jest że ktoś to bada - nie ważne czy to działa, czy nie. Ważne że będą jakieś wyniki takich badań, które będzie można weryfikować, bądź posługiwać się nimi jako wiedzą, a nie jako przesądami/tradycją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zmieniłem zdanie, jednak to przełomowe odkrycie na miarę prac "Skala wiatru w tornadach na podstawie ubytku upierzenia kurczaków" lub "Zakończenie uporczywej czkawki dzięki masażowi odbytu przy pomocy palca".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jasne - większość astrologii, wierzeń ludowych etc. to bujdy oparte na jakimś mistycyzmie (czyli próbie zrozumienia rzeczywistości) ... jednak należy też wziąć pod uwagę że często są to rezultaty tysięcy lat praktycznych obserwacji, naturalnej ewolucji pewnych myśli ...

I tak to w jakim miesiącu się urodziłeś z jednej strony bardzo wpływa na niezwykle ważne pierwsze miesiące życia, z drugiej mówi jak bardzo jesteś wyrośnięty w stosunku do innych dzieci ze swojego rocznika ...

Dalej na wykładzie prof. Micka z fizyki UJ dowiedziałem się że np. bardzo słabe pola magnetyczne mogą istotnie wpływać np. na ludzkie EKG ... tego typu pola są m.in. wytwarzane prze naturalnie występujące tzw. rezonansy Schumanna - profesor pokazywał że są wyraźne korelacje z takimi czynnikami jak współczynnik urodzeń, strukturą wiekową , konfliktami zbrojnymi czy ogólną aktywnością człowieka ... a na te rezonansy istotny wpływ może mieć aktualna konfiguracja naszego układu słonecznego ...

Ogólnie myślę że po prostu wyśmianie tysięcy lat obserwacji naszych przodków nie jest naukowym podejściem ... a może czasem rzeczywiście zaobserwowali jakieś istotne korelacje ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż to! Korelacja niemal zawsze jest punktem wyjścia do dalszych badań. Wydaje mi się, że skoro badania statystyczne są stosunkowo tanie (w zasadzie wystarczy mieć komputer i kupić roczniki statystyczne), warto szukać takich zależności, nawet z pozoru nieistotnych. Przecież kilka lat temu też mało kto myślał o tym, że choroby zębów mogą powodować choroby serca, a jednak potwierdzono najpierw samą zależność, a potem zidentyfikowano także mechanizm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W porządku, tylko tutaj występuje drobny, aczkolwiek istotny niuans - mianowicie skala zjawiska. Jeśli zakładamy już hipotetyczny wpływ planet poprzez jakieś oddziaływania grawitacyjne (tutaj nie mylmy oczywiście grawitacji z magnetyzmem) na linii Słońce-Ziemia-planeta, to będą one miały wpływ na całą ludzkość (i tutaj wspomniane wykłady mogą mieć jakieś odzwierciedlenie), a nie na pojedynczą i to konkretną osobę. Pomijam milczeniem istnienie niewidzialnej dla astronomów planety...

Jeśli zaś chodzi o skalę jednostek, to zioła - jak najbardziej tak. Mantry - jako forma wyciszenia i medytacji mogą hipotetycznie prowadzić do autosugestii i efektu placebo. Kamienie szlachetne - jakim cudem?

Wkładanie ziołolecznictwa z gemologią i astrologią do jednego worka to olbrzymia przesada. Równie dobrze można dodać do tego chiromancję, numerologię, wróżenie z fusów, z kart i wyskokości skakania pchły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jeśli zakładamy już hipotetyczny wpływ planet poprzez jakieś oddziaływania grawitacyjne(...) to będą one miały wpływ na całą ludzkość (i tutaj wspomniane wykłady mogą mieć jakieś odzwierciedlenie), a nie na pojedynczą i to konkretną osobę.

Na tej samej zasadzie nie powinniśmy robić w ogóle badań statystycznych, bo przecież nas nie interesuje społeczeństwo, tylko pacjent. Zwróć jednak uwagę, że szukanie czynników ryzyka w określonej populacji to jedna z podstaw nowoczesnej medycyny, bo pozwala na indywidualizację (przynajmniej częściową) terapii/diagnostyki/prewencji.

Pomijam milczeniem istnienie niewidzialnej dla astronomów planety...

Tu się zgadzam.

Kamienie szlachetne - jakim cudem?

A może jednak? wyjdźmy od statystyki, potem szukajmy dalej. Może to efekt placebo, może uspokajający kolor, a może minerał noszony na skórze uwalnia jakiś korzystny mikroelement. Badania nad takimi zjawiskami kosztują bardzo niewiele, więc moim zdaniem mimo wszystko warto je prowadzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie astronomii to dobrze dzisiaj wiemy że bardzo ważny jest 11 letni cykl aktywności słońca - może np. 12 letni cykl w chińskim horoskopie powstał przez przybliżenie...

O tej nieistniejącej planecie trzeba myśleć jako ich takiej pomocniczej zmiennej, która może właśnie reprezentować np. tą aktywną słoneczność ...

Co do oddziaływań planet, oprócz grawitacji mamy na przykład przesłanianie słońca, które może np. jakoś zaburzać stabilność pasów Van Allena ... a może mamy jeszcze jakieś drobne rezonanse o których istnieniu jeszcze sobie nie zdajemy sprawy ...

Co do kamieni, to jakoś tam drobnie wpływają na pole magnetyczne, na rozkład ciepła ... przekazują uścisk, drgania ... mantry też mi się kojarzą ze specyficznymi wibracjami ...

W każdym razie to są raczej tanie i bezpieczne badania które pewnie zwykle nie były traktowane poważnie, więc myślę że nie szkodzi jakiegoś głębszego sensu tam poszukać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na tej samej zasadzie nie powinniśmy robić w ogóle badań statystycznych, bo przecież nas nie interesuje społeczeństwo, tylko pacjent. Zwróć jednak uwagę, że szukanie czynników ryzyka w określonej populacji to jedna z podstaw nowoczesnej medycyny, bo pozwala na indywidualizację (przynajmniej częściową) terapii/diagnostyki/prewencji.

 

Oczywiście, ale niby data urodzenia, a konkretniej układ planet w chwili narodzin ma mieć wpływ na to, że pan Kowalski z Koziej Wólki ma podniesione ryzyko dostania zawału serca? Dlaczego w ogóle nie są brane pod uwagę olbrzymie wybuchy słoneczne czy wpływ innych ciał niebieskich? Z ogromną niecierpliwością będę oczekiwał tych jakże "racjonalnych" wyników badań.

 

A może jednak? wyjdźmy od statystyki, potem szukajmy dalej. Może to efekt placebo, może uspokajający kolor, a może minerał noszony na skórze uwalnia jakiś korzystny mikroelement. Badania nad takimi zjawiskami kosztują bardzo niewiele, więc moim zdaniem mimo wszystko warto je prowadzić.

 

Jasne. Tylko, że istnieje spora różnica między tym czy to efekt placebo, uwalniane minerały a wmawianiem, że kamyk (czy też inny fetysz, talizman, amulet, totem) posiada magiczną moc, pole energetyczne i uzdrawia naszą aurę. Bo stąd prosta droga do wiary w niewidzialne duszki.

 

Odnośnie astronomii to dobrze dzisiaj wiemy że bardzo ważny jest 11 letni cykl aktywności słońca - może np. 12 letni cykl w chińskim horoskopie powstał przez przybliżenie...

 

Chiński horoskop wynika z zodiaku, pozycji Słońca, Księżyca i bodajże pięciu pierwszych planet. I to nie jest cykl 12-letni, a cykl 60-letni.

 

Co do oddziaływań planet, oprócz grawitacji mamy na przykład przesłanianie słońca, które może np. jakoś zaburzać stabilność pasów Van Allena ... a może mamy jeszcze jakieś drobne rezonanse o których istnieniu jeszcze sobie nie zdajemy sprawy ...

 

I w tym sęk, bowiem zmierza to ku nieprzewidywalności i teorii chaosu. Mamy nieznaną liczbę niewiadomych i chcemy wykorzysując radykalnie zredukowany ich zestaw prognozować wpływ na pojedynczego człowieka, jak nawet jeszcze za dobrze nie wiemy jak to działa w skali makro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, ale niby data urodzenia, a konkretniej układ planet w chwili narodzin ma mieć wpływ na to, że pan Kowalski z Koziej Wólki ma podniesione ryzyko dostania zawału serca?

A być może kiedyś nikt nie zauważył, ze tak naprawdę chodzi o kalendarz, a konkretniej - o porę roku? Że np. rodząc się zimą spędzasz pierwsze miesiące życia w zimnie, więc jesteś np. bardziej zahartowany albo wprost przeciwnie - bardziej narażony na infekcje?

Jasne. Tylko, że istnieje spora różnica między tym czy to efekt placebo, uwalniane minerały a wmawianiem, że kamyk (czy też inny fetysz, talizman, amulet, totem) posiada magiczną moc, pole energetyczne i uzdrawia naszą aurę. Bo stąd prosta droga do wiary w niewidzialne duszki.

Tu się zgadzam. Tylko widzisz, te badania mają na celu właśnie racjonalizację i próbę odnalezienia drugiego dna w opowiastkach o magii i innych takich. Jeżeli określone "prawdy" zostały zdefiniowane np. 3000 lat temu, to nie ma co się dziwić, że mówiono o magii gwiazd, a nie o cyklach aktywności Słońca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj nie próbujemy bronić odczytywania z gwiazd przeznaczenia konkretnej osoby, tylko drobne korelacje na przykład z podatnością na jakieś dolegliwości.

Co do chaosu to nie jest tak że nie da się żadnych korelacji wyłapać - jeśli na przykład znamy dobrze jakiś punkt siodłowy, to odległość od trajektorii stabilnej pozwala oszacować czas przebywania w tym siodle ... poza tym pasy Van Allena są czymś w miarę stabilnej równowadze statystycznej - przejście cienia planety powinno wywołać w miarę przewidywalne niewielkie oscylacje, które chaotycznie dopiero wpłyną np. na pogodę ...

A co do chińskiego choroskopu to nie znam się ale kojarzy mi się z 12 zwierzątkami...? :P

Oczywiście nie wolno tego traktować dosłownie - pewnie dużo jest tam dodatkowych, nieistotnie statystycznie zmiennych, ale kilka z nich może się okazać istotne ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Że np. rodząc się zimą spędzasz pierwsze miesiące życia w zimnie, więc jesteś np. bardziej zahartowany albo wprost przeciwnie - bardziej narażony na infekcje?

 

Z tym trudno się nie zgodzić. I czynniki (zmienne) są też bardziej racjonalne (i przyziemne) oraz dające się określić.

 

Tylko widzisz, te badania mają na celu właśnie racjonalizację i próbę odnalezienia drugiego dna w opowiastkach o magii i innych takich.

 

Mam nadzieję, że pójdą one w tym kierunku, czyli wyjaśnienia podstaw tych wierzeń, choć artykuł sugeruje bardziej powierzchowne zastosowania terapeutyczne.

 

A co do chińskiego choroskopu to nie znam się ale kojarzy mi się z 12 zwierzątkami...? :P

 

12 zwierząt w 5 cyklicznych żywiołach (12*5=60).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Statystyka, tysiąclecia doświadczeń, jasne nie da się pominąć.

 

Trzeba jednak jasno zaznaczyć skąd czerpane są wnioski, z artykułu to nie wynikało. Wydaje mi się że takie przedsięwzięcia na masową skalę, mogę zwiększyć prawdopodobieństwo wiary tzw. czary mary w pełnym wymiarze tego słowa, czyli w cokolwiek nie mającego żadnego logicznego ani statystycznego uzasadnienia, co z kolei może zmniejszyć wiarę w logikę i naukę. To smutne by było :P

 

Już moim zdaniem wróżbici za dużo zarabiają w tym kraju :D,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwiększenie ludzkiej wiary w czary-mary raczej nie będzie miało miejsca w tym przypadku. Przynajmniej jeśli badanie wykaże, że to czary-mary nie działa.

 

Mam znajomych, którzy bawią się wahadełkami i runami. Za ich pomocą wszystko leczą, chronią samochód przed wypadkiem itp. Bez badania ich skuteczności nie da się z nimi rozmawiać. Oni "wierzą" swoje, ja "wiem" swoje :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się, że wykazanie w sposób naukowy nieskuteczności metod różdżkarsko-magicznych wcale nie skończy się przyznaniem się do błędu przez ich adeptów. Wprost przeciwnie - będzie to dla nich doskonały dowód na to, jak strasznie lepkie są łapy spiskowców, którzy starają się ukryć prawdę o tajemnej energii i nadludzkich zdolnościach miszczów zaklinania deszczu i naprawiania uszkodzonej aury.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wysilaj się na czarny PR , jak na razie nauka za nimi nie nadąża i są dla niej niedoścignioną inspiracją (oni też są ciekawi ''jak to wytłumaczyć'', na szczęście wiedzą jak tego użyć).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak jesteś taki pewny swojej racji, to zacznij wreszcie operować konkretami zamiast wiecznie wygadywać niepoparte niczym bzdury. Rzucanie pustych haseł tylko przekonuje mnie, że nie masz racji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To pytaj, zamiast orzekać w sprawach, o których nie masz pojęcia i popisywać się wiedzą, której nie masz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Serce nie jest w stanie regenerować się po uszkodzeniu. Dlatego dla kardiologii i kardiochirurgii ważne są wysiłki specjalistów z dziedziny inżynierii tkankowej, którzy usiłują opracować techniki regeneracji mięśnia sercowego, a w przyszłości stworzyć od podstaw całe serce. To jednak trudne zadanie, gdyż trzeba odtworzyć unikatowe struktury, przede wszystkim zaś spiralne ułożenie komórek. Od dawna przypuszcza się, że to właśnie taki sposób organizacji komórek jest niezbędny do pompowania odpowiednio dużej ilości krwi.
      Bioinżynierom z Harvard John A. Paulson School of Engineering and Applied Sciences udało się stworzyć pierwszy biohybrydowy model komory ludzkiego serca ze spiralnie ułożonymi komórkami serca i wykazać przy tym, że przypuszczenia były prawdziwe. To właśnie takie spiralne ułożenie komórek znacząco zwiększa ilość krwi przepompowywanej przy każdym uderzeniu serca. To ważny krok, który przybliża nas do ostatecznego celu, jakim jest zbudowanie od podstaw serca zdatnego do transplantacji, mówi profesor Kit Parker, jeden z głównych autorów badań. Z ich wynikami możemy zapoznać się na łamach Science.
      Fundamenty dla obecnych osiągnięć amerykańskich naukowców położył 350 lat temu angielski Richard Lower. Lekarz, wśród którego pacjentów znajdował się król Karol II, jako pierwszy zauważył i opisał w Tractatus de Corde, że włókna mięśnia sercowego ułożone są w kształt spirali. Przez kolejne wieki naukowcy coraz więcej dowiadywali się o sercu, jednak badanie spiralnego ułożenia jego komórek było bardzo trudne. W 1969 roku Edward Sallin z Wydziału Medycyny University of Alabama wysunął hipotezę, że to właśnie spiralne ułożenie komórek pozwala sercu na tak wydajną pracę. Jednak zweryfikowanie tej hipotezy nie było łatwe, gdyż bardzo trudno jest zbudować serca o różnych geometriach i ułożeniu włókien.
      Naszym celem było zbudowanie modelu, na którym będziemy w stanie zweryfikować hipotezę Sallina i badać znaczenie spiralnej struktury włókien, stwierdza John Zimmerman z SEAS.
      Naukowcy opracowali metodę o nazwie Focused Rotary Jet Spinning (FRJS). Urządzenie działa podobnie do maszyny produkującej watę cukrową. Znajdujący się w zbiorniku płynny biopolimer wydobywa się z niego przez niewielki otwór, wypychany na zewnątrz przez siły odśrodkowe działające na obracający się zbiornik. Po opuszczeniu zbiornika, z biopolimeru odparowuje rozpuszczalnik i materiał utwardza się, tworząc włóka. Odpowiednią formę włóknom nadaje zaś precyzyjnie kontrolowany strumień powietrza. Dzięki manipulowaniu tym strumieniem, można nadać włóknom odpowiednią strukturę, naśladującą strukturę włókien mięśnia sercowego. Dzięki FRJS możemy precyzyjnie odtwarzać złożone struktury, tworząc jedno- a nawet czterokomorowe struktury, dodaje Hubin Chang.
      Gdy już w ten sposób odpowiednie struktury zostały utkane, na takie rusztowanie naukowcy nakładali na nie szczurze komórki mięśnia sercowego lub ludzkie komórki macierzyste uzyskane z kardiomiocytów. Tydzień później rusztowanie było pokryte wieloma warstwami kurczących się i rozkurczających komórek serca, których ułożenie naśladowało ułożenie włókien biopolimeru.
      Naukowcy stworzyli dwie architektury komór serca. Jedną o spiralnie ułożonych włóknach, drugą o włókach ułożonych okrężnie. Następnie porównali deformację komory, tempo przekazywania sygnałów elektrycznych oraz ilość krwi wyrzucanej podczas skurczu. Okazało się, że komora o promieniście ułożonych włókach pod każdym z badanych aspektów przewyższa tę o ułożeniu okrężnym.
      Co więcej, uczeni wykazali, że ich metoda może być skalowana nie tylko do rozmiarów ludzkiego serca, ale nawet do rozmiarów serca płetwala karłowatego. Z większymi modelami nie prowadzili testów, gdyż wymagałoby to zastosowania miliardów kardiomiocytów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda i Emory University stworzyli pierwszą w pełni autonomiczną biohybrydową „rybę” zbudowaną z komórek ludzkiego mięśnia sercowego. Urządzenie pływa naśladując kurczenie się mięśni pracującego serca. To krok w kierunku zbudowania sztucznego serca z mięśni i stworzenia platformy do badania takich chorób, jak arytmia.
      Naszym ostatecznym celem jest zbudowanie sztucznego serca, które mogłoby zastąpić nieprawidłowo rozwinięte serce u dzieci, mówi profesor Kit Parker z Harvard John A. Paulson School of Engineering and Applied Sciences (SEAS). Większość prac związanych ze stworzeniem tkanki mięśniowej lub serca, w tym część prac prowadzonych przez nas, skupia się na skopiowaniu pewnych funkcji anatomicznych lub uzyskaniu prostego rytmu serca w sztucznej tkance. Tutaj zaś zaczynamy inspirować się biofizyką serca, co jest znacznie trudniejsze. Za wzór nie bierzemy samej budowy serca, a biofizyczne podstawy jego funkcjonowania. To je wykorzystaliśmy jako punkt wyjścia naszej pracy.
      Naukowcy wykorzystali kardiomiocyty – komórki mięśnia sercowego odpowiadające za kurczenie się – i inspirowali się kształtem danio pręgowanego oraz ruchami, jakie wykonuje podczas pływania.
      W przeciwieństwie do innych urządzeń, ogon biohybrydy składa się z dwóch warstw komórek. Gdy te po jednej stronie się kurczą, po drugiej stronie rozciągają się. Rozciągnięci prowadzi do otwarcia kanału białkowego, który z kolei prowadzi do kurczenia się i proces się powtarza. W ten sposób powstał system napędzający „rybę” przez ponad 100 dni.
      Wykorzystując mechaniczno-elektryczne sygnały pomiędzy dwoma warstwami komórek, odtworzyliśmy cykl, w którym każdy skurcz automatycznie wywołuje reakcję w postaci rozciągania się strony przeciwnej. To pokazuje, jak ważne jest sprzężenie zwrotne w mechanizmie działania pomp mięśniowych, takich jak serce, stwierdza główny autor badań, doktor Keel Yong Lee z SEAS.
      Naukowcy zaprojektowali też autonomiczny moduł kontrolny, który na podobieństwo rozrusznika serca kontroluje częstotliwość i rytm spontanicznych ruchów komórek. Dzięki współpracy dwóch warstw komórek oraz modułu kontrolnego uzyskano ciągły, spontaniczny i skoordynowany ruch płetwy ogonowej w przód i w tył.
      Co więcej, działanie sztucznej ryby poprawia się z czasem. W ciągu pierwszego miesiąca, w miarę dojrzewania kardiomiocytów, poprawiła się amplituda ruchów, maksymalne tempo pływania oraz koordynacja mięśni. W końcu biohybryda pływała równie szybko i efektywnie jak prawdziwy danio pręgowany.
      Teraz naukowcy przymierzają się do zbudowania bardziej złożonych biohybryd z komórek ludzkiego serca. To, że potrafię zbudować z klocków model serca, nie oznacza, że potrafię zbudować serce. Można na szalce Petriego wyhodować komórki komórki nowotworowe aż utworzą tętniącą grudkę i nazwać to organoidem. Jednak nic z tego nie oddaje fizyki systemu, który w czasie naszego życia kurczy się ponad miliard razy, a jednocześnie w locie odbudowuje swoje komórki. To jest prawdziwe wyzwanie. I tam właśnie chcemy dojść, mówią uczeni.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      University of Maryland Medical Center informuje o przeprowadzeniu pierwszego w historii udanego przeszczepu serca świni człowiekowi. Biorcą przeszczepu był 57-letni mężczyzna z terminalną chorobą serca, dla którego tego typu zabieg był jedyną opcją terapeutyczną. Po raz pierwszy w historii serce genetycznie zmodyfikowanej świni zostało przeszczepione człowiekowi i nie doszło do natychmiastowego odrzucenia.
      Mam wybór, albo umrzeć, albo poddać się temu przeszczepowi. Chcę żyć. Wiem, że to strzał na oślep, ale to moja jedyna szansa, mówił David Bennett na dzień przed zabiegiem. Mężczyzna był wielokrotnie hospitalizowany.
      FDA (Food and Drug Agency) wydała nadzwyczajną zgodę na przeprowadzenie zabiegu w ostatnim dniu ubiegłego roku. O zgodę taką można starać się w odniesieniu do eksperymentalnych produktów medycznych – w tym wypadku genetycznie zmodyfikowanego świńskiego serca – gdy ich wykorzystanie jest jedyną dostępną opcją u pacjenta z zagrażającą życiu chorobą.
      To przełomowy zabieg, który przybliża nas do momentu rozwiązania problemu z brakiem organów do przeszczepu. Po prostu nie ma tylu dawców z nadającymi się do przeszczepu sercami, by zaspokoić długą listę oczekujących, mówi główny operator profesor Bartley P. Griffith. Postępujemy bardzo ostrożnie, ale też jesteśmy pełni nadziei, że ten pierwszy w historii zabieg da w przyszłości szansę pacjentom.
      Profesor Griffith ściśle współpracował z profesorem Muhammadem M. Mohiuddinem, jednym z najlepszych na świecie specjalistów od przeszczepów organów zwierzęcych (ksenotransplantacji), który dołączył do University of Maryland przed pięcioma laty i wraz z prof. Griffinem stworzyli Cardiac Xenotransplantation Program. To kulminacja wieloletnich bardzo złożonych badań i doskonalenia techniki na zwierzętach, które przeżyły z organem obcego gatunku ponad 9 miesięcy. FDA wykorzystała nasze dane i dane na temat eksperymentalnej świni podczas procesu autoryzowania przeszczepu, mówi Mohiuddin.
      Ksenotransplantacje mogą uratować tysiące ludzi, ale wiążą się z ryzykiem wystąpienia niebezpiecznej reakcji układu odpornościowego biorcy. Może dojść do gwałtownego natychmiastowego odrzucenia i śmierci pacjenta.
      Pierwsze ksenotransplantacje były przeprowadzane już w latach 80. XX wieku, ale w dużej mierze porzucono je po słynnym przypadku Stephanie Fae Beauclair. Dziewczynka urodziła się ze śmiertelną wadą serca, przeszczepiono jej serce pawiana, jednak dziecko zmarło miesiąc później w wyniku reakcji układu odpornościowego. Od wielu jednak lat w kardiochirurgii z powodzeniem wykorzystuje się świńskie zastawki serca.
      Pan Bennett trafił do szpitala na sześć tygodni przed zabiegiem. Został wówczas podłączony do ECMO. Nie kwalifikował się do tradycyjnego przeszczepu, a z powodu arytmii nie mógł mieć wszczepionego sztucznego serca.
      Oprócz eksperymentalnej procedury pacjentowi podawany jest też, obok tradycyjnych środków, eksperymentalny lek zapobiegający odrzuceniu przeszczepu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Choroby układu krążenia są główną przyczyną zgonów na świecie. Lepsze zrozumienie mechanizmów tych chorób pozwoliłoby na uratowanie wielu ludzi. Niezbędnym elementem jest tutaj zaś zrozumienie procesów molekularnych zachodzących w komórkach zdrowego serca. Naukowcy stworzyli właśnie wielką szczegółową mapę zdrowego mięśnia sercowego.
      Mapa powstała w ramach wielkiej inicjatywy Human Cell Atlas, której celem jest opisanie każdego typu komórek znajdujących się w ludzkim organizmie. Autorzy atlasu serca przeanalizowali niemal 500 000 indywidualnych komórek. Dzięki temu powstał najbardziej szczegółowy opis ludzkiego serca. Pokazuje on olbrzymią różnorodność komórek i ich typów. Jego autorzy scharakteryzowali sześć regionów anatomicznych serca. Opisali, w jaki sposób komórki komunikują się ze sobą, by zapewnić działanie mięśnia sercowego.
      Badania przeprowadzono na podstawie 14 zdrowych ludzkich serc, które uznano za nienadające się do transplantacji. Naukowcy połączyli techniki analizy poszczególnych komórek, maszynowego uczenia się oraz techniki obrazowania, dzięki czemu mogli stwierdził, które geny były aktywne, a które nieaktywne w każdej z komórek.
      Uczonym udało się zidentyfikować różnice pomiędzy komórkami w różnych regionach serca. Stwierdzili też, że w każdym obszar mięśnia sercowego zawiera specyficzny dla siebie zestaw komórek, co wskazuje, że różne obszary serca mogą różnie reagować na leczenie.
      Projekt ten to początek nowego sposobu rozumienia budowy serca na poziomie komórkowym. Dzięki lepszemu poznaniu różnic pomiędzy różnymi regionami serca możemy zacząć rozważać wpływ wieku, trybu życia oraz chorób i rozpocząć nową epokę w kardiologii, mówi współautor badań Daniel Reichart z Harvard Medical School.
      Po raz pierwszy tak dokładnie przyjrzano się ludzkiemu sercu, dodaje profesor Norbert Hubner z Centrum Medycyny Molekularnej im. Maxa Delbrücka. Poznanie pełnego spektrum komórek serca i ich aktywności genetycznej są niezbędne do zrozumienia sposobu funkcjonowania serca oraz odkrycia, w jaki sposób reaguje ono na stres i choroby.
      Ze szczegółami badań można zapoznać się w artykule Cells of the adult human heart, opublikowanym na łamach Nature.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Specjalistom ze Scripps Institution of Oceanography udało się przeprowadzić pierwsze w historii pomiary tętna płetwala błękitnego. Pomiarów dokonano w Zatoce Monterey za pomocą specjalnego urządzenia, które przez dobę było przymocowane do ciała zwierzęcia. Cztery przyssawki utrzymywały je w pobliżu lewej płetwy piersiowej, gdzie mogło ono rejestrować rytm serca.
      To ważne badania, gdyż opracowaliśmy technikę rejestrowania elektrokardiogramu i tętna największego zwierzęcia, jakie kiedykolwiek istniało na Ziemi, mówi Paul Ponganis. Tętno płetwala jest zgodne z naszymi przewidywaniami bazującymi na masie ciała, a uzyskane dane potwierdzają anatomiczne i biomechaniczne modele funkcjonowania układu krążenia tak dużych zwierząt, dodaje uczony.
      Uzyskane dane wskazują, że serce płetwali błękitnych pracuje blisko granicy wydajności, co może wyjaśniać, dlaczego zwierzęta te nie wyewoluowały w jeszcze większe. W zanurzeniu u płetwala błękitnego występuje bardzo powolna akcja serca (bradykardia), a w wynurzeniu serce bije z niemal maksymalną prędkością (tachykardia), co pozwala na dokonanie wymiany gazowej i powrót krwi do wszystkich tkanek, gdy zwierzę znajduje się na powierzchni. Tego typu badania pozwalają nam sprawdzić fizjologiczne granice związane z rozmiarami ciała, dodaje Ponganis.
      Zwierzęta, których organizmy działają na takich fizjologicznych ekstremach, pozwalają nam zrozumieć biologiczne ograniczenia rozmiarów. Mogą być też szczególnie wrażliwe na zmiany środowiska wpływające na ich źródła pożywienia. Zatem takie badania mogą być istotne dla naszych wysiłków na rzecz zachowania zagrożonych gatunków, stwierdza główny autor badań, profesor Jeremy Goldbogen.
      Przed 10 laty Ponganis i Goldbogen dokonali pomiarów tętna u nurkującego pingwina cesarskiego i zaczęli się zastanawiać, czy uda się to wykonać w przypadku płetwala błękitnego. Prawdę mówiąc, wątpiłem w to. Musielibyśmy znaleźć płetwala, umieścić urządzenie w odpowiednim miejscu, musiałoby mieć ono dobry kontakt z jego skórą, a przede wszystkim musiałoby działać i rejestrować dane, mówi Goldbogen.
      Naukowcy wiedzieli, że ich urządzenie dobrze działa na mniejszych waleniach przetrzymywanych w niewoli, ale płetwal błękitny to zupełnie inna historia. Przede wszystkim nie odwróci się on na grzbiet, by umożliwić przyczepienie urządzenia. Ponadto od strony brzusznej skóra płetwala przypomina miech akordeonu i silnie się rozciąga podczas jedzenia, więc urządzenie rejestrujące z łatwością mogło się odczepić.
      Lata przygotowań przyniosły jednak dobry skutek. Urządzenie udało się dobrze umocować już za pierwszym razem. A zarejestrowane dane pokazały, jak pracuje serce płetwala.
      Okazało się, że gdy zwierzę nurkuje, jego serce zwalnia średnio do 4–8 uderzeń na minutę. Najwolniejsze zarejestrowane tempo wyniosło 2 uderzenia na minutę. Gdy badany płetwal znalazł się na największej zarejestrowanej głębokości – 184 metrach – gdzie pozostawał przez 16,5 minuty i żerował, jego puls wzrósł do około 5 uderzeń na minutę, a następnie znowu zwolnił. Gdy zwierzę się najadło i zaczęło wynurzać, jego serce przyspieszyło. Największe tempo, 25–37 uderzeń na minutę, osiągnęło na powierzchni podczas oddychania.
      Uzyskane wyniki były nieco zaskakujące, gdyż najwyższe tętno niemal przekraczało wyliczenia oparte na modelach, a tętno najniższe było o 30–50 procent wolniejsze niż mówiły przewidywania. Naukowcy sądzą, że zaskakująco wolne tętno można wyjaśnić elastycznym łukiem aorty, który powoli się kurczy, zapewniając dodatkowy przepływ krwi pomiędzy uderzeniami serca. Z kolei zaskakująco szybkie tempo bicia serca na powierzchni można tłumaczyć jego ruchem i kształtem, które powodują, że ciśnienie podczas poszczególnych skurczów nie zakłóca przepływu krwi.
      Patrząc na badania z szerszej perspektywy, wyjaśniają one, dlaczego nigdy nie pojawiło się zwierzę większe od płetwala błękitnego. Jeszcze większe ciało ma tak duże potrzeby energetyczne, że przekraczałoby to możliwości serca.
      Naukowcy już planują kolejne badania. Chcą np. dodać do swojego urządzenia akcelerometr, by sprawdzić, jak różne aktywności płetwala wpływają na tempo kurczenia się jego serca. Spróbują też zbadać inne wieloryby.
       


      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...