Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'narządy' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 4 wyniki

  1. Francuscy badacze dowodzą, że priony mogą przemieszczać się pomiędzy gatunkami znacznie łatwiej niż dotąd przypuszczano. W opublikowanym w Science artykule informują, iż priony po wprowadzeniu do mózgu myszy, pojawiły się w innych organach, co wskazuje, że same autopsje mózgu są niewystarczające. Dotychczas sądzono, że istnieją bariery znacznie utrudniające migrację prionów pomiędzy gatunkami. Przypuszczenia te bazowały jednak na badaniach mózgu. Tymczasem Francuzi pobrali priony od od łosi, chomików i bydła domowego i wszczepili je do mózgów myszy, które zmodyfikowano genetycznie tak, by posiadały ludzką lub owczą wersję proteiny PrP (priony to nieprawidłowe wersje tych protein). Gdy następnie przeprowadzono autopsję myszy okazało się, zgodnie z oczekiwaniami, że tylko w nielicznych przypadkach (3 na 43) priony znaleziono w mózgu. Jednak autopsja innych organów - przede wszystkim migdałków i śledziony - wykazały, że aż w 26 na 41 przypadków priony były jednak obecne w ciałach zwierząt. Zauważono też, że u tych zwierząt, u których priony znaleziono w innych organach niż w mózgu, nie występowały żadne objawy chorobowe. To z kolei może oznaczać, że znacznie więcej zwierząt i ludzi jest nosicielami prionów. Odkrycie francuskich badaczy budzi obawy, że ludzie mogą zarażać się nawzajem prionami w czasie transfuzji krwi, przekazywanie organów czy nawet za pośrednictwem narzędzi chirurgicznych, gdyż priony są odporne na standardowe procesy odkażania.
  2. Zespół prof. Joan Brugge z Harvardzkiej Szkoły Medycznej odkrył, że podczas kolonizacji nowych narządów komórki raka jajnika przebijają się przez tkanki, używając fizycznej siły (Cancer Discovery). To pierwszy raz, kiedy mechaniczne siły zostały włączone w proces rozprzestrzeniania się nowotworu - przekonuje Brugge. Gdy guz jajnika się rozwija, do jamy otrzewnej dostają się zbitki komórek nowotworowych. Klastry te unoszą się do momentu, aż napotkają jakiś nabłonek. Wtedy się do niego przytwierdzają i rozpoczynają inwazję mezotelium (nabłonka śródjamowego). Kiedy Amerykanie umieścili komórki rakowe i nabłonkowe w jednym naczyniu, te pierwsze utworzyły w warstwie mezotelialnej dziurę, odzwierciedlając proces występujący podczas inwazji w żywym organizmie. Zespół po kolei oddziaływał na elementy anatomiczne komórek nowotworowych, obserwując wyniki swoich działań za pomocą mikrofotografii. Gdyby otwór nie powstał, oznaczałoby to, że naukowcom udało się znaleźć czynnik krytyczny dla procesu tworzenia przerzutów. Ostatecznie akademicy zidentyfikowali 3 niezbędne elementy: integrynę, talinę i miozynę, czyli białka odgrywające ważną rolę w poruszaniu się komórki. Integryna wystaje na zewnątrz komórki i chwyta się rusztowania nabłonka śródjamowego, a miozyna działa jak motor, ciągnąc integrynę za pośrednictwem taliny. W ten sposób komórki rakowe zyskują przyczepność i mogą sobie utorować drogę przez tkankę. Komórki nowotworowe zachowują się jak brutale. Zamiast wykorzystywać złożone procesy biochemiczne, po prostu odpychają komórki nabłonka - podsumowuje dr Marcin Iwanicki.
  3. Wg mitologii hinduistycznej, każdym narządem ludzkiego ciała zarządza jedna z 9 planet/gwiazd. W przypadku serca jest to Słońce. To dlatego naukowcy z pewnego indyjskiego uniwersytetu realizują nietypowy, z zachodniego punktu widzenia, projekt: Astrologiczna diagnoza i terapia chorób serca. Akademicy z Banaras Hindu University (BHU) skoncentrowali się na kilkudziesięciu pacjentach. Realizacją 3-letniego przedsięwzięcia kieruje Shatrughan Tripathi. Akademicy dostali już parę miesięcy temu nagrodę, przyznano im także grant, co na pewno przyspieszy prace. Ich celem jest skonstruowanie modelu astrologicznego, który będzie działał jak alarm diagnostyczny dla ludzi i zarekomenduje stosowanie określonych procedur leczniczych (kamieni szlachetnych i mantr), przygotowanych w oparciu o księgi wedyjskie i reprezentujące system astrologii i astronomii dźjotisz. Po zbadaniu pacjenta przepiszemy 3-częściową terapię: litoterapię (leczenie kamieniami), mantry oraz zioła, które pasują do znaku zodiaku. Nasze studium bazowało na kundali [horoskopie urodzeniowym] 76 "sercowców"; niektórzy z nich już, niestety, zmarli. Potwierdzono wpływ planet/gwiazd na występowanie chorób serca u wszystkich badanych osób. Tripathi wyjaśnia, że w horoskopie kundali wyróżnia się 12 domów. Są one domami 9 planet. W zależności od momentu narodzin danej osoby, planety znajdują się w konkretnych domach. Planety niekoniecznie zajmują oddzielne domy. Czasem jest tak, że 2 lub 3 trafiają do jednego domu, przez co parę innych świeci pustkami. Planety zamieniają się miejscami w zależności od naksztary [czyli znaku indyjskiego zodiaku lunarnego]. U 70% pacjentów z chorobami serca - wszyscy są Bykami - Słońce, Saturn i Rahu [niewidoczna 8. planeta w astrologii wedyjskiej] zawsze znajdowały się w czwartym domu. Okazało się także, że u Byków mających Wenus w 4. domu i dominujące planety zdrowia w 6. i 12. występowały problemy z zastawkami, dusznica bolesna i poważne zaburzenia tętna. Lwy i Raki, u których ujawniła się dusznica, miały Rahu i Saturna w 4. i 5. domu horoskopu urodzeniowego, a Wodniki ze słabym sercem Słońce w 5. domu. Pracownicy uniwersyteckiego Sanskrit Vidya Dharma Vigyan rozpoczynają zbieranie danych od osób z wrodzonymi wadami serca, kobiet i ludzi powyżej 40. roku życia. Nietrudno się domyślić, że eksperci z medycznych ośrodków badawczych nie chcą się wypowiadać na temat wyników uzyskanych na BHU.
  4. Siedmioletnia Heather McNamara przeszła ponad miesiąc temu (6 lutego) 23-godzinną operację usunięcia 6 narządów wewnętrznych i ponownej implantacji części z nich. Dziewczynka chorowała na nowotwór, który bez ryzykownej akcji chirurgów byłby nieusuwalny, owinął się bowiem wokół ważnych organów i naczyń krwionośnych. To pierwsza tego typu operacja na dziecku i druga na świecie. W zeszłym roku doktor Tomoaki Kato z nowojorskiego Morgan Stanley Children's Hospital przebywał na Uniwersytecie w Miami i uratował tam 62-letnią kobietę. Podobno czuje się ona dobrze. W zabiegu wzięło udział 15 osób, w tym 8 chirurgów. Z jamy brzusznej wyjęto niemal każdy narząd: jelita cienkie i grube, wątrobę, trzustkę, śledzionę i żołądek. Po wycięciu guza wielkości piłki tenisowej, włożono je z powrotem, lecz 3 ostatnich nie udało się ocalić. Z części jelita utworzono jednak kieszeń, która ma przynajmniej w części zastąpić żołądek i przytrzymywać treść pokarmową, zanim przesunie się dalej. Brak trzustki oznacza, że Heather stała się cukrzykiem. Przez resztę życia McNamara będzie też musiała otrzymywać zastrzyki z enzymami trawiennymi (w normalnych okolicznościach sok trzustkowy powoduje rozkład białek). Nieobecność śledziony zwiększa ryzyko infekcji. Dzieje się tak, gdyż u zdrowego człowieka narząd ten stanowi miejsce rozpadu słabszych krwinek, tutaj powstają też monocyty oraz limfocyty. Dziewczynka może jeść zwykłe produkty, ale są one dostarczane przez pompę noszoną w czymś w rodzaju plecaka. Ponieważ dziecku usunięto i wszczepiono te same organy, było jednocześnie dawcą i biorcą. Po wycięciu zostały one schłodzone, by można je było wykorzystać po rozprawieniu z nowotworem. To była bardzo ryzykowna procedura, a zatem i ogromna odpowiedzialność. Byłem bardzo zdenerwowany – wyjawia Kato. Gdyby coś nie poszło po myśli lekarzy, dawcą wątroby dla małej pacjentki miał być 46-letni ojciec.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...