Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Nie jem mięsa w tym ryb od ponad 20 lat, pomidory sporadycznie, sugerujesz, że do masła i mleka są dodawane składniki, które nie zostały opisane na etykiecie? Ja na twoim miejscu skierował bym moje kroki do urzędu ochrony konsumenta!

Miałem etap, że przez miesiąc odżywiałem się wyłącznie chińskimi zupkami, nie przypominam sobie abym miał po tym konwulsje... CZEGO NIE KUPISZ TEGO NIE ZJESZ, nawet gdyby było najpyszniejszą rzeczą na świecie (coś jak w tej reklamie z dzieciakiem, który ciągle wracał po loda). Po etapie z zupkami już ich nie kupuję i mam się dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Lol ja nigdy nie brałem heroiny i też nie mam drgawek.

Tyle, że ja kiedyś odżywiałem się znacznie gorzej. Potem odstawiłem glutaminian praktycznie z dnia na dzień i jakoś nigdy problemów nie miałem. Naprawdę mam wrażenie, że naczytałeś się urban legends, a teraz je powtarzasz, tak samo jak z rzekomym dodawaniem glutaminianu do mleka (sic!).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że ja kiedyś odżywiałem się znacznie gorzej. Potem odstawiłem glutaminian praktycznie z dnia na dzień i jakoś nigdy problemów nie miałem. Naprawdę mam wrażenie, że naczytałeś się urban legends, a teraz je powtarzasz, tak samo jak z rzekomym dodawaniem glutaminianu do mleka (sic!).

 

Mój brat tak miał :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Patrząc na listę wymienioną przez Whizzkida dochodzę do wniosku - bez spożywania żadnej z tych rzeczy normalny człowiek nie ma szans na stworzenie zbilansowanej diety (okej to jest możliwe, ale upierdliwe - dowodem są ludzie z skazą białkową). Jak przesadzisz z piciem wody (w szczególności destylowanej) to też będziesz miał skurcze, łącznie z ryzykiem zgonu, to teraz zakład - ja zrezygnuję na miesiąc z glutaminianu sodu, a ty z wody - zobaczymy, kto będzie miał gorsze efekty uboczne :P.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a co złego w glutaminianie?pytam bo sporo go jem i chciałbym wiedzieć :-\

Nie odstawiaj BO ZGINIESZZZZZ :P

A tak poważniej http://pl.wikipedia.org/wiki/Syndrom_chi%C5%84skiej_restauracji na angielskiej wikipedii piszą, że przy "typowych spożywczych" dawkach nie ma efektów ubocznych, problem mogą mieć jedynie osoby z nadwrażliwością - wtedy jest możliwe nawet zaostrzenie objawów astmy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W zasadzie ciężko jednoznacznie odpowiedzieć, co jest takiego złego z tym glutaminianem. Z jednej strony mówi się o osobach, które, tak jak brat WhizzKida, cierpiały na różne objawy, a z drugiej nie ma na to żadnego przekonującego dowodu, bo np. w podwójnie ślepych próbach uzyskiwano "objawy zatrucia glutaminianem" (tak, wiem, że u brata WhizzKida chodziło o objawy odstawienia, ale ogólnie nawiązuję do szkodiwego działania) także po przyjęciu placebo. Warto rzucić okiem na fajną pracę przeglądową, dostępną za darmochę: http://jn.nutrition.org/cgi/content/full/130/4/1058S . Długa, ale wg mnie warta przeczytania.

 

W moim osobistym odczuciu (!) w wielu (choć niekoniecznie we wszystkich) przypadkach "szkodliwego działania" glutaminianu chodzi bardziej o komponentę psychiczną, a nie o sam wpływ glutaminianu na fizjologię. Mimo wszystko jestem za tym, żeby tymczasowo ogłosić moratorium na stosowanie E621 i jednoznacznie wyjaśnić sytuację.

 

Co do "syndromu chińskiej restauracji" - można go mieć po absolutnie każdej substancji egzogennej, więc nie robiłbym zadymy z tego, że kilku ludzi na tysiąc może mieć jakieś objawy. Poza tym podwójnie ślepe próby wykazały, że osoby uznające siebie za nosicieli tego syndromu reagują równie intensywnie na placebo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czemu tak trudno pojąć, że za obżeraniem się stoją często problemy emocjonalne. A nie tylko, ja chcę, ja wcinam, no to jak tak to gęba w kubel i po sprawie.

Dla mnie dobrym przykladem jest Oprah Winfrey, świetna kariera, pozycja najbardziej wpływowej osoby w Stanach za darmo jej na pewno nie przyszla, zarąbisty majątek, w dziecinstwie i wczesnej mlodości szczupła sylwetka. I co. I regularne tycie po kilkadziesiąt kilo i walka z nimi. Chyba charakteru (pomijam, że ona jest inteligentną osobą) komuś, kto się tak wybił (można się śmiać, ale nie można nie doceniać tego, co osiągnęła) nie brakuje, prawda?

Kiedy tvn puszczał ten swój reportażyk o automatach do gier i odpowiedzialności tym samym za wciąganie ludzi w hazard, pierwsze co mi się cisnęło na myśl to to, że przesadzają. Dopóki się nie okazało, że te automaty są faktycznie (jak wynika z mojej obserwacji) rozsiane po ulicach. Uważam, że to będzie, czy już jest, problem dla wielu ludzi i wielu rodzin. I też można mowić, że każdy sobie wszystkiemu winien. No dziwne by nie, skoro o jakości swojego życia kazdy stanowi sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to jest pytanie czy mamy się socjalistycznie troszczyć każdy o każdego czy też liberalnie-niech każdy robi sobie co chce,nieważne czy sobie szkodzi czy nie-ja bym wybrał to drugie ze względu na brak niepodważalnych kryteriów tego co być powinno(może ludzie powinni być otyli?)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
może ludzie powinni być otyli?

Stan organizmów osób otyłych raczej sugeruje coś odwrotnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie jest tak sobie wyrokować, nie ?

 

A prawda jest taka że mało wiemy o jednostkach które są otyło, nie wiemy czy to ich lenistwo, brak silnej woli, czy mniejsza odporność na substancje uzależniające zawarte w jedzeniu.

 

Mówisz że każdy powinien uprawiać sport, ja nie uprawiam.

Sport nie sprawi mnie przyjemności w ogóle.

 

Pracuje 8 godzin dziennie w pracy i 2 po pracy w domu.

Do tego dolicz godziny na jedzeniu, mycie się sprzątanie.

 

Wybacz, nie chce mi się poświęcać tej resztki czasu która mi została na robienie czegoś do czego muszę się zmuszać.

 

Nie jesteś otyły super, ja też, ale po co oceniać coś czego się nie zna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
coś czego się nie zna.

Bez wątpienia zna się na tyle, by twierdzić, że brak ruchu szkodzi. Nigdzie nie napisałem, że należy nakazywać ruchu. Tyle, że w zdecydowanej większości przypadków otyłość jest jednak efektem lenistwa samych otyłych. I nawet jeżeli nie jest to jedyny czynnik, jest to jeden z ważniejszych. Dlatego, nawet jeśli nikogo nie zmuszam do aktywności, mam prawo twierdzić, że otyli są w dużym stopniu winni sami sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powtórzę tylko, że łatwo mówić o problemach których sie nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Się nie ma, bo się codziennie patrzy na to, co się je i liczy się kalorie, a wieczorami zasuwa się przez co najmniej godzinę na rowerze (a w weekendy bywa, że i przez 5-6 godzin). Na pewno nie zawdzięczam tego "dobrym genom", bo patrząc na rodzinę mogę stwierdzić, że jestem raczej obciążony, a nie obdarowany. Jednocześnie jestem żywym przykładem na to, że da się, tylko trzeba chcieć, a nie szukać winnych wszędzie dookoła.

 

Fizyki nie oszukasz - jeżeli spalasz więcej, niż pochłaniasz, nie utyjesz. A przypadki, w których faktycznie nic nie daje się zrobić, to prawdziwa rzadkość, ale sam fakt nieleczenia też jest formą zaniedbania i własnej winy otyłego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytuj:może ludzie powinni być otyli?

Stan organizmów osób otyłych raczej sugeruje coś odwrotnego.

 

to znaczy jaki stan organizmu być powinien?taki w którym się dobrze czujemy i wszystkie "układy"działają sprawnie?a dlaczego?a może jak ktoś umiera na wylew to tak być powinno?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli zdecydowana większość ludzi boi się śmierci, to chyba można uznać, że stanem pożądanym jest jednak życie i zdrowie. Podejrzewam, że tak wybrałaby większość :P Chociaż masz rację, to jest kwestia prywatnej opinii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W jednym filmie w ciekawy sposób rząd amerykański uporał się z plagą otyłości.

"Rząd zmienił dzisiaj definicję otyłości z >20 % tłuszczu w masie ciała do 80 % tłuszczu w masie ciała. Tym sposobem liczba osób otyłych w USA spadła"

:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście nie zgadzam się z tym, że ludzie otyli nie ponoszą winy za własną otyłość. Jednak bardzo denerwuje mnie fakt, że wielu ludzi chce "zmieniać świat na siłę"... Wyobraźcie sobie, że może taki otyły człowiek dobrze się czuję z tym, że ma pare, kilkanaście, kilkadziesiąt kilogramów więcej i może jeść co chce i nic go to nie obchodzi...natomiast społeczeństwo takie jak m. in. to forum nie pozwala mu się poczuć ok, tylko piętnuje jego zachowanie...co wydaje się ostatnio paradoksalnie wyolbrzymione, ja rozumiem że to jest złe i że to jest choroba praktycznie już epidemia itd. ale pomyślcie, czy zwracacie uwagę na tych wszystkich narkomanów, czy może na palaczy w takim samym stopniu jak na ludzi otyłych? A wydaje się, że to podobnej skali problem. I dlatego, gdy idzie się do ośrodka dla narkomanów widać, że Ci ludzie są tam z własnej woli (najczęściej), gdy palacz chce rzucić palenie też robi to z własnej woli...a wszelkie sanatoria dla otyłych ludzi są pełne ludzi, którzy chcą spełnić oczekiwania społeczeństwa, a nie własne, w dodatku odchudzanie tych ludzi jest bardzo trudne i przeprowadzane bez odpowiedniego wsparcia psychicznego...przez co ludzie Ci wracają do nawyków żywieniowych poprzednich, a do tego mają większe poczucie winy i bardzo niską samoocenę. Więc moim zdaniem najlepszym wyjściem byłoby zająć się właściwie ludźmi otyłymi i przestańmy ich tak społecznie piętnować...przynajmniej takie jest moje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście nie zgadzam się z tym, że ludzie otyli nie ponoszą winy za własną otyłość.

To fajnie :P

Jednak bardzo denerwuje mnie fakt, że wielu ludzi chce "zmieniać świat na siłę"

A kto próbuje zmieniać otyłych? Ja ze swojej strony mówiłem jedynie o tym, że jak się chce, to można, choć wcale nie trzeba. Swoje pogardliwe wypowiedzi kierowałem wyłącznie w stronę tych osób, które na każdym kroku gadają o tym, że na brzuchu zrobił im się kolejny wałek, ale ani nie wsiądą na rower, ani nie zrezygnują z jazdy windą, ani nie odmówią sobie tabliczki czekolady, bo idzie im okres/mają zły dzień/whatever. Albo rybki, albo akwarium, czyli: albo siedzisz cicho i jesteś sobie otyły/otyła, wtedy ja też siedzę cicho, albo narzekasz i nie robisz nic, wtedy swoim narzekaniem wymuszasz moją reakcję.

pomyślcie, czy zwracacie uwagę na tych wszystkich narkomanów, czy może na palaczy w takim samym stopniu jak na ludzi otyłych?

Tak. Nie zgodzę się jedynie z tym, jakoby narkomania była równie rozpowszechnionym problemem, ale to już jest kwestia osobistego uznania.

wszelkie sanatoria dla otyłych ludzi są pełne ludzi, którzy chcą spełnić oczekiwania społeczeństwa, a nie własne

O tym już pisałem wcześniej: nie mam nic przeciwko ludziom otyłym. Bardzo nie podoba mi się za to

1. narzekanie przy nicnierobieniu

2. płacenie takiej samej składki zdrowotnej, jak moja.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
płacenie takiej samej składki zdrowotnej, jak moja.

A to ciekawa koncepcja. Otyli, którzy nie próbują walczyć ze swoim problemem powinni płacić więcej, bo większe prawdopodobieństwo, że będą mieli powikłania zdrowotne. Ale z drugiej strony aby stwierdzić, czy dana osoba jest otyła przez brak własnej woli, czy przez chorobę etc. znów trzeba wyłożyć pewną kwotę. A co z otyłymi, którzy na siłę starają się zwalczyć problem stosując substancje, przeciwko którym się wypowiadałeś w innym wątku? Im też należy podbić składkę? :P No bo w końcu również dobrowolnie podnoszą ryzyko poważnych powikłań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sprawa jest IMO prosta: odchudzać się ze wspomaganiem chemicznym należy pod kontrolą lekarza, ew. z pomocą łagodnych środków, np. ziołowych. Problem by nie istniał, gdyby agresywne termogeniki nie były dostępne w otwartym obiegu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, ale już nawet przyjmowanie dużych ilości kofeiny i aspiryny można uznać za poważną interakcję w termogenezę organizmu, a chyba nie wyobrażasz sobie świata, w którym obieg tych substancji byłby kontrolowany przez lekarzy :D

Ogólnie sprawa nie jest taka prosta, podobny spór dotyczył ceny biletów lotniczych, które z logicznego punktu widzenia powinny być wyższe dla osób otyłych, w ramach ich nadbagażu :P Ale aby wprowadzić takie reformy, musiałby istnieć system eliminacji tych pojedynczych przypadków, o których wspominałeś.

 

A tak swoją drogą, jaka jest Twoja opinia - ektomorficy z sylwetką rodem z auchswitz powinni dostawać zwrot kosztów na lotniskach? No bo w sumie to nie ich wina, że nie mogą przybrać na wadze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akurat efekt termogeniczny kofeiny jest znikomy, ale wiem, do czego pijesz, więc się nie czepiam :P Faktem jest, że jej przyjmowanie teoretycznie może być groźne, ale z drugiej strony niemal na pewno wcześniej delikwentowi takiemu zaczną przeszkadzać drgawki, biegunka, uczucie gumowacenia skóry, głupawka i kilka innych objawów.

 

Na pewno sytuacja wymagałaby sporych zmian, ale skoro dyskutujemy o tym, jak powinno być, to warto wychodzić od razu z odważną wizją :D

 

"Czy powinni" dostawać zniżki? Tego nie wiem i nie chcę w to ingerować - to kwestia do indywidualnego ustalenia przez prywatne linie lotnicze. Ubezpieczenie zdrowotne to sprawa państwowa (przynajmniej obecnie, a szkoda), a do tego jakby nieco innego kalibru, bo brak świadczeń ze strony linii lotniczych co najwyżej pozbawi Cię wakacji w Rio, a brak funduszów na świadczenia ze strony ubezpieczyciela może oznaczać nawet śmierć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale całkiem niedawno rozmawialiśmy o mieszance ECA. Obecnie dwa jej składniki są dostępne dla każdego w osiedlowym spożywczaku. Ogólna myśl jest taka, że składki zdrowotne w państwowym systemie powinny być zależne od wielu czynników, między innymi od diety i aktywności fizycznej. Ale przecież to by wymagało niesamowitej kontroli społeczeństwa. Bez monarchii absolutnej będzie ciężko :P

 

Moim zdaniem służba zdrowia powinna zostać sprywatyzowana i powinny nią kierować zasady rynku. Lecz wraz z szeroką ofertą usług medycznych obywatelom powinny być oferowane liczne fundusze zdrowotne, które mogliby dostosowywać do własnych potrzeb i zarobków. Jeżeli by iść skrajnie liberalnie to fundusze nie musiałby być nawet obowiązkowe, ale nie każdy miałby sumienie odmówić pomocy poszkodowanemu. Jednak jest to idea, w drodze jej realizacji pojawia się wiele problemów. Przede wszystkim rynek leków powinien być solidnie przeanalizowany - terapie kosztujące kilkadziesiąt tysięcy złotych, które przedłużają życie śmiertelnie chorych o kilka miesięcy/lat niestety wnoszą pewien problem do takiego systemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niskocukrowa dieta matki w czasie ciąży oraz dziecka przez dwa lata po urodzeniu, znacząco zmniejsza ryzyko rozwoju cukrzycy i nadciśnienia u dorosłego człowieka. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, Uniwersytetu Południowej Kalifornii (USC) w Los Angeles i kanadyjskiego McGill University w Montrealu zauważyli, że dzieci, które przez pierwszych 1000 dni od poczęcia spożywały niewiele cukru, miały o 35% mniejsze ryzyko rozwoju cukrzycy typu II i o 20% mniejsze ryzyko rozwoju nadciśnienia w dorosłym życiu.
      Już ograniczenie ekspozycji na cukier przed urodzeniem wiązało się z obniżeniem ryzyka wystąpienia tych chorób, a ograniczenie cukru po urodzeniu dodatkowo zwiększa uzyskane korzyści. Naukowcy wykorzystali w swoich badaniach niezamierzony naturalny eksperyment, jakim była II wojna światowa. Sprawdzili, jak ówczesna polityka racjonowania cukru wpłynęła długoterminowo na zdrowie obywateli.
      W Wielkiej Brytanii racjonowanie cukru rozpoczęto w 1942 roku, a zakończono je dopiero we wrześniu 1953 roku. Naukowcy wykorzystali bazę danych U.K. Biobank. Znajdują się w niej dane genetyczne, medyczne, informacje dotyczące stylu życia i innych czynników ryzyka olbrzymiej liczby obywateli. Dzięki niej mogli porównać zdrowie dorosłych mieszkańców Wielkiej Brytanii z czasów przed ograniczenia sprzedaży cukru i po niej.
      Badania długoterminowych skutków spożywania cukru dodawanego do żywności jest trudne. Ciężko jest bowiem znaleźć takie sytuacje, gdy duże grupy społeczeństwa na początkowych etapach życia mają do czynienia z różnymi składnikami odżywczymi, a potem śledzić tych losy tych ludzi przez kolejnych 50 czy 60 lat, mówi główna autorka badań, Tadeja Gracner z USC.
      Gdy cukier był racjonowany, średnie spożycie na głowę wynosiło 40 gramów dziennie. Po zakończeniu ograniczeń zwiększyło się ono do około 80 gramów dziennie. Co ważne dla badań, racjonowanie żywności w czasie wojny nie wiązało się z ekstremalnymi ograniczeniami składników odżywczych. W tym czasie dieta przeciętnego mieszkańca Wielkiej Brytanii była mniej więcej zgodna z obecnymi zaleceniami WHO czy amerykańskiego Departamentu Rolnictwa, które radzą, by dzieci do 2. roku życia nie spożywały w ogóle dodatkowego cukru, a spożycie u dorosłych nie przekraczało 50 gramów (12 łyżeczek) dziennie.
      Natychmiastowy olbrzymi wzrost spożycia cukru po zniesieniu restrykcji, który nie wiązał się ze wzrostem spożycia innych rodzajów żywności, stał się więc interesującym przypadkiem naturalnego eksperymentu. Ludzie zostali wystawieni na ekspozycję różnych ilości cukru na samym początku życia, w zależności od tego, czy zostali poczęci bądź urodzili się przed czy po wrześniu 1953 roku. To pozwoliło na porównanie tych, którzy zostali poczęci lub urodzili się w czasach, gdy cukier racjonowano, z tymi, z czasów po zniesieniu ograniczeń.
      Naukowcy porównali więc tak wyodrębnione dwie grupy osób i stwierdzili, że ci, którzy przez 1000 dni od poczęcia spożywali mniej cukru, byli narażeni na mniejsze ryzyko cukrzycy i nadciśnienia. Jednak to nie wszystko. W grupie tej, jeśli już ktoś zapadł an cukrzycę, to pojawiała się ona cztery lata później, a w przypadku nadciśnienia było to dwa lata później, niż chorowały osoby spożywające więcej cukru w ciągu pierwszych 1000 dni życia. Co ważne, już mniejsze spożycie cukru w łonie matki zapewniało korzyści zdrowotne kilkadziesiąt lat później. Wyniki badań pokazują, jak ważne jest znaczące zmniejszenia spożycia cukru przez kobietę w ciąży, gdyż ograniczenie cukru dziecku po urodzeniu jest o tyle trudne, że cukier dodawany jest bardzo wielu produktów spożywczych, a dzieci są bez przerwy bombardowane reklamami słodyczy.
      Średnie miesięczne koszty ekonomiczne cukrzycy w USA wynoszą 1000 USD na osobę. Ponadto cukrzyca skraca oczekiwany czas życia, a im wcześniej się pojawi, tym większa jest utrata lat życia. Wynosi ona 3-4 lata na każdą dekadę, zatem osoba, która zapadła na cukrzycę w wieku 30 lat może żyć o 6–8 lat krócej, niż osoba, u której choroba pojawiła się w wieku 50 lat.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania przeprowadzone na modelach mysich, u których poprzez dietę wysokotłuszczową wywołano otyłość wykazały, że samice, w przeciwieństwie do samców, są lepiej chronione przed otyłością i towarzyszącym jej stanem zapalnym, gdyż w ich organizmach dochodzi do większej ekspresji proteiny RELM-α. Stwierdziliśmy, że komórki układu odpornościowego oraz RELM-α są odpowiedzialne za międzypłciowe różnice w reakcji układu odpornościowego na otyłość, mówi profesor Meera G. Nair z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside. Jest ona współautorką badań prowadzonych wraz z profesor Djurdjicą Coss.
      Do białek z rodziny RELM (resistin-like molecule), obok rezystyny, należą też RELM-α i RELM-β. Do wysokiej ekspresji RELM zachodzi w czasie infekcji i stanów zapalnych. Gdy tylko u myszy pojawia się infekcja, błyskawicznie dochodzi do uruchomienia produkcji RELM-α, które ma chronić tkanki. RELM-α reguluje działanie dwóch typów komórek układu odpornościowego: przeciwzapalnych makrofagów i eozynofili. Autorki badań zaobserwowały, że samce myszy wykazywały niższą ekspresję RELM-α, miały mniej eozynofili, a więcej prozapalnych makrofagów, które wspomagały otyłość. Gdy uczone usunęły RELM-α u samic odkryły, że nie były one chronione przed otyłością, miały mniej oezynofili, a więcej makrofagów – podobnie jak samce.
      Mogłyśmy jednak zredukować otyłość u samic myszy podając im eozynofile lub RELM-α to sugeruje, że mogą być one obiecującymi środkami terapeutycznymi, mówi Nair.
      Niedobór RELM-α miał duży wpływ na samców, ale wciąż był on mniejszy niż na samice. Prawdopodobnie dlatego, że samice mają wyższy poziom RELM-α, zatem niedobory bardziej wpływają na ich organizm. Z naszych badań płynie wniosek, że w chorobach metabolicznych, takich jak otyłość, konieczne jest branie pod uwagę różnic międzypłciowych, stwierdza Coss.
      Najważniejsze jednak jest odkrycie nieznanej dotychczas, zależnej od płci, roli RELM-α w modulowaniu reakcji metabolicznej i zapalnej na indukowaną dietą otyłość. Istnieje „oś RELM-α-eozynofile-makrofagi”, która chroni kobiety przed otyłością i stanem zapalnym wywoływanymi dietą. Wzmocnienie tego szlaku może pomóc w walce z otyłością, dodaje Nair.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W X wieku Arabowie wprowadzili do Europy cukier trzcinowy, a być może również uprawiali trzcinę cukrową na Sycylii. Pojawienie się cukru miało olbrzymi wpływ na kuchnię oraz zdrowie mieszkańców Europy, szczególnie na stan ich uzębienia. O ile początkowo na podbitych przez muzułmanów obszarach Półwyspu Iberyjskiego cukier spożywała głównie elita, to już za czasów dynastii Nasrydów (1230–1493) w emiracie Granady cukier był dość szeroko rozpowszechniony.
      Naukowcy z Uniwersytetów w Granadzie i Bernie postanowili sprawdzić, jaki wpływ na mieszkańców państwa Nasrydów miało rozpowszechnienie się cukru. Uczeni zbadali zęby dzieci i młodzieży, poddanych Nasrydów, z dwóch stanowisk archeologicznych, La Torrecilla i Talará. Porównali je z reprezentatywną próbką równie młodych mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego, którzy żyli w okresie od epoki brązu po średniowiecze i nie mieli dostępu do cukru. W sumie przebadano 770 zębów pochodzących od 115 osób, które podzielono na trzy grupy. W pierwszej z nich (grupie A) znalazły się dzieci poniżej 2. roku życia, w drugiej (B) dzieci i młodzież posiadający wyłącznie zęby mleczne, w trzeciej (C) zaś – dzieci i młodzież z zębami stałymi i mlecznymi.
      Badania wykazały, że pod rządami Nasrydów próchnica była częstym problemem wśród młodych ludzi. W próbce porównawczej, osób nie mających dostępu do cukru, zdarzała się ona rzadko. Spostrzeżenia te zgadzają się ze źródłami pisanymi z epoki, mówiącymi o używaniu cukru w diecie oraz jako środka uspokajającego, ułatwiającego odstawienie dziecka od piersi. Zauważone różnice w częstotliwości występowania próchnicy wśród poddanych Nasrydów – częściej próchnica atakowała w Talará – mają prawdopodobnie związek ze statusem społeczno-ekonomicznym obu populacji.
      Zanim Arabowie rozpoczęli podbój Półwyspu Iberyjskiego, zajęli wyspy na Morzu Śródziemnym. Zdobyli m.in. Kretę i Sycylię. W X wieku Ibn Hawqal informuje, że na mokradłach w pobliżu Palermo uprawiana jest trzcina cukrowa. Dysponujemy też relacją z XII wieku, w której Abu Abd Allah Muhammad al-Idrisi opisuje miasta na Cyprze, wspomina o tamtejszych targach i sprzedawanych na nich cukrze. Nic jednak nie mówi o uprawach trzciny cukrowej na Sycylii, na której przez jakiś czas mieszkał. Z kolei gdy w 1291 roku padła Akka, krzyżowcy, kupcy, zakonnicy i rzemieślnicy przenieśli się na Cypr, gdzie – korzystając ze swoich doświadczeń z uprawą trzciny cukrowej w Palestynie – również uprawiali cukier. Specjalizowali się w tym szczególnie rządzący Cyprem Luzynianowie, kupcy weneccy oraz joannici.
      Pierwsze uprawy trzciny cukrowej na Półwyspie Iberyjskim pojawiły się w X wieku. Zostały założone pomiędzy miejscowościami Velez-Malaga a Almerią oraz w dolnym biegu Gwadalkiwiru, na południe od Sewilli. Był to jednak produkt egzotyczny i przed nastaniem Nasrydów, uprawy prowadzone były na małą skalę. Zresztą te w okolicach Gwadalkiwiru długo się nie utrzymały. Po rekonkwiście duże uprawy trzciny cukrowej istniały pomiędzy XIV a XVII wiekiem w Walencji. Jeszcze w 2017 roku produkcja trzciny cukrowej w Hiszpanii wyniosła 1100 ton. Roślina ta uprawiana jest więc na terenie dzisiejszej Hiszpanii od ponad 1000 lat. I od ponad 1000 lat wpływa ona na stan uzębienia mieszkańców.
      Przeprowadzone badania wyraźnie pokazują, jak zgubny dla zębów jest cukier. Na przykład na stanowiskach kultury El Argar z epoki brązu zidentyfikowano tylko 3 przypadki próchnicy (1,1%), a na średniowiecznym stanowisku Tejuela były to 2 przypadki (1,5%). Tamtejsze społeczności miały jedynie dostęp do miodu, który co prawda zawiera dużo cukrów, ale w jego skład wchodzą też substancje zwalczające bakterie wywołujące próchnicę. Tymczasem odsetek próchnicy w królestwie Nasrydów był wyraźnie wyższy i wynosił on 10,9% w La Torrecilla i 27,2% w Talará. Naukowcy przyjrzeli się też – pochodzącym z innych badań – danym nt. społeczności z Anglii i Italii, które żyły od czasów rzymskich po średniowiecze i również nie miały dostępu do cukru. Odsetek próchnicy wynosił tam od 0 do 7 procent.
      Podobnie jak współcześnie, próchnica atakowała najczęściej zęby trzonowe. Częściej też obserwowano ją w grupie wiekowej C niż B, co ma związek z dłuższą ekspozycją starszej grupy na działanie bakterii wywołujących próchnicę. U dzieci poniżej 2. roku życia (grupa A) znaleziono tylko 1 przypadek próchnicy. Nie może to dziwić, gdyż były one najkrócej wystawione na działanie cukru, ponadto przez większą część życia były karmione piersią.
      Dostępne dane na temat rozpowszechnienia próchnicy w badanej populacji muzułmańskiej wskazują, że jej dieta bardzo sprzyjała rozwojowi próchnicy, szczególnie w Talará. Dzieci nie tylko jadły słodycze, ale prawdopodobnie cukier był używany do uspokajania najmłodszych. Al-Jatib [żyjący w XIV-wiecznej Granadzie autor Kitāb al-Wusūl – red.], zaleca by około 2-letnim dzieciom w okresie odstawiania ich od piersi podawać kulki z chleba wypełnione cukrem. Dzieciom dawano też do ssania trzcinę cukrową. [...] Próchnica częściej trapiła mieszkańców Talará niż La Torrecilla, co można wytłumaczyć tym, iż w Talará żyła bogatsza społeczność, która mogła sobie pozwolić na kupno cukru. Ponadto Talará znajdowała się bliżej plantacji trzciny cukrowej, przy drodze, którą cukier docierał do Granady. Łatwiej więc tam było o dostęp do świeżej trzciny, którą mogły ssać dzieci – czytamy w podsumowaniu badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Proteina XRN1 odgrywa kluczową rolę w regulowaniu apetytu i metabolizmu przez mózg, informują badacze z Okinawa Institute of Science and Technology Graduate University. U myszy utrata tego białka z przodomózgowia doprowadziła do pojawienia się niepohamowanego apetytu i otyłości, czytamy na łamach iScience. Otyłość powodowana jest przez nierównowagę pomiędzy ilością przyjmowanego pokarmu a wydatkowaniem energii. Wciąż jednak słabo rozumiemy, jak apetyt i metabolizm są regulowane przez komunikację pomiędzy mózgiem a innymi częściami ciała, jak trzustka czy tkanka tłuszczowa, mówi doktor Akiko Yanagiya.
      W ramach badań naukowcy stworzyli mysz, w której przodomózgowiu nie pojawiła się proteina XRN1. W tym regionie mózgu znajduje się m.in. podwzgórze, niewielki obszar odpowiedzialny za uwalnianie hormonów regulujących sen, temperaturę ciała, pragnienie i głód. Naukowcy zauważyli, że w wieku 6 tygodni ich myszy zaczęły gwałtownie przybierać na wadze i w wieku 12 tygodni były już otyłe. Obserwując zachowanie zwierząt uczeni stwierdzili, że myszy pozbawione XRN1 jadły niemal dwukrotnie więcej niż grupa kontrolna.
      To była prawdziwa niespodzianka. Gdy po raz pierwszy pozbawiliśmy mózg XRN1 nie wiedzieliśmy, co odkryjemy. Tak drastyczny wzrost apetytu był czymś niespodziewanym, informuje doktor Shohei Takaoka.
      Japończycy chcieli dowiedzieć się, co powoduje, że myszy tak dużo jedzą. Zmierzyli więc poziom leptyny we krwi. To hormon, który tłumi uczucie głodu. W porównaniu z grupą kontrolną był on znacząco podwyższony. Normalnie powinno to zniwelować uczucie głodu i powstrzymać myszy przed jedzeniem. Jednak zwierzęta pozbawione XRN1 nie reagowały na leptynę.
      Naukowcy odkryli też, że 5-tygodniowe myszy były oporne na insulinę, co w konsekwencji może prowadzić do cukrzycy. W miarę upływu czasu u myszy tych poziom glukozy i insuliny znacząco rósł wraz ze wzrostem leptyny. Sądzimy, że poziom glukozy oraz insuliny zwiększał się z powodu braku reakcji na leptynę. Oporność na leptynę powodowała, że myszy ciągle jadły, glukoza we krwi utrzymywała się na wysokim poziomie, a przez to wzrastała też ilość insuliny, mówi Yanagiya.
      Sprawdzano też, czy otyłość u myszy mogła być spowodowana mniejszą aktywnością fizyczną. Zwierzęta umieszczono w specjalnych klatkach, gdzie mierzono poziom zużywanego tlenu, co służyło jaki wskaźnik tempa metabolizmu. Okazało się, że u 6-tygodniowych myszy nie było żadnej różnicy w wydatkowaniu energii pomiędzy grupą badaną (bez XRN1) a grupą kontrolną. jednak uczeni zauważyli coś bardzo zaskakującego. Otóż myszy bez XRN1 używały węglowodanów jako głównego źródła energii. Natomiast myszy z grupy kontrolnej były w stanie przełączać się pomiędzy wykorzystywaniem węglowodanów w nocy – kiedy to były bardziej aktywne – a wykorzystywaniem zgromadzonego w ciele tłuszczu w dzień, w czasie mniejszej aktywności.
      Z jakiegoś powodu myszy pozbawione XRN1 nie wykorzystywały tłuszczu tak efektywnie, jak grupa kontrolna. Nie wiemy, dlaczego tak się dzieje, przyznaje doktor Yanagiya. Gdy zaś myszy te osiągnęły 12 tygodni życia, ich wydatki energetyczne zmniejszyły się w porównaniu z grupą kontrolną. Jednak naukowcy sądzą, że było to spowodowane otyłością, a nie na odwrót. Myślimy, że przyczyną otyłości było tutaj przejadanie się w wyniku oporności na leptynę, dodaje uczony.
      XRN1 odgrywa kluczową rolę w aktywności genów, gdyż jest zaangażowana na ostatnim etapie degradacji mRNA. Naukowcy odkryli, że u otyłych myszy poziom mRNA wykorzystywanego do wytwarzania proteiny AgRP, jednego z najsilniejszych stymulatorów apetytu, był podwyższony, co prowadziło też do podwyższonego poziomu AgRP. W tej chwili to tylko spekulacja, ale sądzimy, że zwiększony poziom tej proteiny i nieprawidłowa aktywacja wytwarzających ją neuronów może być przyczyną oporności na leptynę u myszy. W normalnych warunkach leptyna zmniejsza aktywność neuronów AgRP, ale jeśli utrata XRN1 powoduje, że neurony pozostają wysoce aktywne, to może to zagłuszać sygnały przekazywane przez leptynę, wyjaśniają naukowcy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Można ocalić życie setek tysięcy ludzi, a liczbę zachorowań zmniejszyć o kilka milionów, zmniejszając ilość cukru w sprzedawanej żywności – czytamy na łamach pisma Circulation. Jeśli zmniejszymy ilość cukru o 20% w pakowanej żywności i o 40% w napojach, to w ciągu życia jednego dorosłego pokolenia w USA liczba takich zdarzeń jak ataki serca czy udary zmniejszy się o 2,48 miliona przypadków. Jednak to nie wszystko.
      Naukowcy z Massachusetts General Hospital, Wydziału Zdrowia Nowego Jorku oraz Uniwersytetów Tufts i Harvarda donoszą, że taka redukcja cukru w żywności doprowadziłaby do zmniejszenia liczby przedwczesnych zgonów o 480 000, a liczby przypadków cukrzycy o 750 000.
      Zmniejszenie ilości cukru w dostępnej w sklepach gotowej żywności i napojach miałoby większy pozytywny wpływ na zdrowie Amerykanów, niż inne propozycje zwalczające nadmierne spożycie cukru, jak nałożenie większych podatków, obowiązek oznaczania ilości cukru czy zakaz słodzonych napojów w szkołach, mówi główny autor badań Siyi Shangguan.
      Naukowcy badali, jaki wpływ na zdrowie Amerykanów miałoby wdrożenie projektu ograniczenia spożycia cukru, zaproponowane przez organizację o nazwie US National Salt and Sugar Reduction Initiative (NSSRI). To koalicja ponad 100 lokalnych, stanowych i ogólnokrajowych organizacji zajmujących się promowaniem zdrowego trybu życia. W 2018 roku NSSRI zarysowała wstępny projekt zmniejszenia ilości cukru w 15 kategoriach żywności i napojów, a przed kilkoma miesiącami zaproponowała szczegółowy plan zakładający, że przemysł dobrowolnie zacznie zmieniać receptury produkowanej żywności.
      Teraz naukowcy stworzyli model, za pomocą którego zbadali, jaki wpływ miałoby wdrożenie planu NSSRI. Z oblićżeń wynika, że dziesięć lat po wdrożeniu planu Amerykanie zaoszczędziliby 4,28 miliarda dolarów na kosztach leczenia, a za życia obecnej dorosłej populacji (w wieku 35–79 lat) oszczędności te sięgnęłyby 118,04 miliarda USD. Dodając do tego zmniejszenie kosztów spadku produktywności osób chorujących z powodu nadmiernej konsumpcji cukru, całkowite oszczędności sięgnęłyby kwoty 160,88 miliarda USD. Autorzy wyliczeń podkreślają, że rzeczywiste oszczędności byłyby prawdopodobnie znacznie większe, gdyż przyjęto bardzo ostrożne założenia. Co więcej, nawet gdyby przemysł wdrożył tylko część rozwiązań proponowanych rzez NSSRI, można by osiągnąć znaczące oszczędności.
      Badacze zauważyli też, że pierwsze pozytywne skutki ekonomiczne pojawiłyby się w 6. roku od wdrożenia propozycji NSSRI, a koszty wdrożenia zaczęłyby się zwracać w 9. roku od wdrożenia.
      Zmniejszenie ilości cukru miałoby też pozytywny wpływ na inne szkodliwe dla zdrowia składniki. Zmiana sposobu produkcji żywności i jej składu spowodowałaby też bowiem zmniejszenie ilości tłuszczów trans i sodu. Propozycje NSSRI to najbardziej na świecie przemyślany i całościowy, a jednocześnie możliwy do osiągnięcia, projekt zmiany składu żywności, mówi Shangguan.
      Cukier jest dodawany do olbrzymiej liczby produktów spożywczych. Występuje tam, gdzie nigdy byśmy się go nie spodziewali. Nadmierne jego spożycie jest związane z występowaniem zarówno cukrzycy, jak i chorób układu krążenia. Problemem jest też ogólnoświatowa epidemia otyłości. W Polsce nadwagę ma aż 60% osób. Tymczasem aż 25% Polaków jada fast-foody kilka razy w miesiącu, a 33% pije słodzone napoje co najmniej kilka razy w tygodniu. Cukrzycę ma około 3 milionów dorosłych Polaków, a choroby układu krążenia są w Polsce główną przyczyną śmierci. Każdego roku umiera z ich powodu około 180 000 osób w naszym kraju, co stanowi ponad 40% wszystkich zgonów.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...