Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Nowoczesnym przekąskom, takim jak batony, płatki śniadaniowe czy gotowe zestawy obiadowe nie sposób się oprzeć. Tak przynajmniej uważa David Kessler, były szef amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA). Jego zdaniem przekąski są tak skomponowane, by pobudzały centra nagrody w mózgu w ten sam sposób, jak robią to papierosy. W laboratoriach wytwórców tego typu żywności naukowcy próbują znaleźć rodzaj "przełącznika" w mózgu, który spowoduje, że gdy zjemy taką przekąskę, będziemy chcieli więcej.

Czas, by przestać obwiniać ludzi o to, że mają nadwagę lub są otyli. Problemem leży w tym, że w naszym świecie żywność jest zawsze dostępna i że została tak zmodyfikowana, by chciało się jej jeść coraz więcej. Miliony ludzi nie są po prostu w stanie oprzeć się nowoczesnej żywności - mówi Kessler.

W czasach gdy szefował FDA stał się znany dzięki swoim atakom na przemysł tytoniowy. Oskarżał go o dodawanie do papierosów środków, które dodatkowo uzależniały.

Teraz twierdzi, że przemysł spożywczy osiągnął podobny efekt, odpowiednio dobierając stosunek tłuszczu, cukru, soli i faktury żywności.

Badania przeprowadzone przez Kesslera na Yale University pokazały, że około 50% otyłych i 30% osób z nadwagą ośrodki przyjemności są nadmiernie podatne na pobudzenie. Odpowiednia kombinacja smaków aktywuje większą liczbę neuronów. Pokusa jedzenia staje się coraz silniejsza - mówi Kessler.

Podczas innego z badań sprawdzano, jak różne kombinacje smaków aktywują neurony w centrach przyjemności. Okazało się, że najbardziej są pobudzone, gdy jemy cukier wymieszany z czekoladą i alkoholem. Każdy z nas posiada taki punkt, do którego jedzenia cukru, tłuszczu czy soli sprawia nam coraz większą przyjemność. Poza tym punktem uznajemy, że składnika jest zbyt dużo - wyjaśnia Kessler. To właśnie ten punkt próbują odnaleźć i "wyłączyć" naukowcy pracujący dla przemysłu spożywczego. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za bzdura (opinia, nie artykuł :P ).

 

Być może nie jest winą otyłych, że zmodyfikowane produkty istnieją na rynku. Ale jeżeli osoba na własne życzenie notorycznie sięga po słodycze czy inne niezdrowe produkty (uzależnienie nie wynika przecież ze spożycia pojedynczej porcji!), to jednak jest winna sama sobie. Gdyby było inaczej, wszyscy byliby otyli, a jednak wielu udaje się tego uniknąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepsze są reportaże z ameryki, gdzie dzieciak (raczej tucznik, bo 100kg) na widok marchewki dostaje histerii i wrzeszczy "MAAAAAAAAAAAAMOOOOOOOOOO ja chce do McDonalds! Nie będę jadł tego zielonego syfu."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgodzę się z opinią Mikroosa. Jednak jeśli Kessler ma rację i uda się "wyłączyć" to ostrzeżenie... Zauważ, że gdy masz ochotę na coś słodkiego, to zjesz sobie np. kawałek czekolady i ochota Ci przechodzi. A co w momencie, gdy nie przejdzie? Wręcz przeciwnie, będzie jeszcze silniejsza, bo wchłonąłeś "magiczną" czekoladkę? :P Olbrzymia większość ludzi sięgnie po drugą i trzecią. Teraz nie sięgają, bo przechodzi im ochota :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za bzdura (opinia, nie artykuł :P ).

 

Być może nie jest winą otyłych, że zmodyfikowane produkty istnieją na rynku. Ale jeżeli osoba na własne życzenie notorycznie sięga po słodycze czy inne niezdrowe produkty (uzależnienie nie wynika przecież ze spożycia pojedynczej porcji!), to jednak jest winna sama sobie. Gdyby było inaczej, wszyscy byliby otyli, a jednak wielu udaje się tego uniknąć.

pogadalibyśmy za 50 lat :D, nie na darmo prognozuje się, że w takich Stanach jeśli nie wezmą się porządnie za ten problem, to do 2030, jak się szacuje, będzie 80 % ludzi z nadwagą i otyłością. I jakoś nikt nie powoluje się na ''wielu udaje się tego uniknąć''. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Zgodzę się z opinią Mikroosa. Jednak jeśli Kessler ma rację i uda się "wyłączyć" to ostrzeżenie... Zauważ, że gdy masz ochotę na coś słodkiego, to zjesz sobie np. kawałek czekolady i ochota Ci przechodzi. A co w momencie, gdy nie przejdzie? Wręcz przeciwnie, będzie jeszcze silniejsza, bo wchłonąłeś "magiczną" czekoladkę?  Olbrzymia większość ludzi sięgnie po drugą i trzecią.

Pamiętam, że czytałem wyniki badań naukowych, które dowodziły, że tak właśnie działa Aspartam/Nutrasweet — długofalowo powoduje zwiększony apetyt na słodycze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za bzdura (opinia, nie artykuł :P ).

 

Być może nie jest winą otyłych, że zmodyfikowane produkty istnieją na rynku. Ale jeżeli osoba na własne życzenie notorycznie sięga po słodycze czy inne niezdrowe produkty (uzależnienie nie wynika przecież ze spożycia pojedynczej porcji!), to jednak jest winna sama sobie. Gdyby było inaczej, wszyscy byliby otyli, a jednak wielu udaje się tego uniknąć.

 

Głównym składnikiem uzależniającym jest glutaminian sodu. Mam Dla Ciebie zadanie domowe. Spróbuj przez 3 tygodnie nie zjeść ani odrobiny glutaminianu sodu - nie jest potrzebny do życia. Zobacz, co się z Tobą stanie :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet zakładając, że jestem uzależniony, powiedz mi: dlaczego udaje mi się utrzymać prawidłową wagę ciała? Czy nie dlatego przypadkiem, że regularnie się ruszam? Jem dużo, nie ukrywam, ale zawsze dbam o to, żeby każdego dnia spalić cały nadmiar. I żyję, mam się dobrze, a wagę trzymam na całkiem przyzwoitym poziomie.

 

Inna rzecz, że nawet jeśli nie unikniesz glutaminianu całkowicie, jest różnica pomiędzy spożywaniem minimalnej nieuniknionej ilości tej substancji, a faszerowaniem się Vegetą, zupkami chińskimi i pokarmami nią faszerowanymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet zakładając, że jestem uzależniony, powiedz mi: dlaczego udaje mi się utrzymać prawidłową wagę ciała? Czy nie dlatego przypadkiem, że regularnie się ruszam? Jem dużo, nie ukrywam, ale zawsze dbam o to, żeby każdego dnia spalić cały nadmiar. I żyję, mam się dobrze, a wagę trzymam na całkiem przyzwoitym poziomie.

 

Inna rzecz, że nawet jeśli nie unikniesz glutaminianu całkowicie, jest różnica pomiędzy spożywaniem minimalnej nieuniknionej ilości tej substancji, a faszerowaniem się Vegetą, zupkami chińskimi i pokarmami nią faszerowanymi.

 

O zupkach tylko Ty tutaj mówisz :-) Glutaminian ma inne wady. Bez glutaminianu mało kto wytrzymuje - wytrzep tak, że aż żal wspominać. Nie każdy jest jednak odporny na to samo. Ja np. jestem psychicznie w 100% odporny na alkohol. Nie sprawia mi żadnego problemu odmówić go sobie, niezależnie od sytuacji. Z kitkatem już kilka razy przegrałem. Ruch - fajnie, ale ilość komórek tłuszczowych zostaje taka, jak w dzieciństwie. A jak ktoś za młodu był pulchniejszy? Albo zwyczajnie ma inny metabolizm? Jest znanych nawet trochę przypadków, kiedy od treningu niektórzy tyli (tłuszcz, nie masa mięśniowa).

 

Ruch jest dobry, obżarstwo złe, ale cieszę się, że podążają tym kierunkiem. Skoro jedzenie jest porypane, to powinniśmy mieć jakieś zabezpieczenie przed nim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
O zupkach tylko Ty tutaj mówisz :-)

Napisałem o całym szeregu produktów, a zupki tylko wymieniłem jako jedne z wielu, prawda?

Ruch - fajnie, ale ilość komórek tłuszczowych zostaje taka, jak w dzieciństwie. A jak ktoś za młodu był pulchniejszy?

To i tak tak długo, jak utrzymuje ujemny bilans energetyczny, nie utyje.

Albo zwyczajnie ma inny metabolizm? Jest znanych nawet trochę przypadków, kiedy od treningu niektórzy tyli (tłuszcz, nie masa mięśniowa).

Błagam Cię, nie próbuj usprawiedliwiać populacji ogólnej na podstawie jednostkowych przypadków.

Ruch jest dobry, obżarstwo złe, ale cieszę się, że podążają tym kierunkiem. Skoro jedzenie jest porypane, to powinniśmy mieć jakieś zabezpieczenie przed nim.

Z tym się zgadzam, ale w "porypanym jedzeniu" nie widzę usprawiedlwienia dla obżarstwa i lenistwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak jedzenie było naturalne, to organizmy ogółu ludzi sobie radziły. Teraz dieta tak nagle się zmieniła, że ogół sobie nie radzi. W USA, Meksyku czy Niemczech to już ok 60%, i nas też dopadnie. Super, że jesteś taki świetny i oświecony człowiek. ALE ludzie przez ostatnie 10 000 lat nie mieli wcale silniejszej woli, a znacznie mniej z nich tyło. Kwestia ruchu to maksymalnie połowa wyjaśnienia. Nawet nie mamy możliwości ucieczki przed połową żywności. No czemu nagle ludzie nie mogą utrzymać odpowiedniego bilansu energetycznego? Bo się nie ruszają i więcej jedzą. Część się zacznie ruszać, a co z resztą, która nie chce, nie może, nie umie? Może się zrobi coś, żeby przestali jeść. Narkotyków, papierosów i alkoholizmu ludzkość nie okiełznała jeszcze, z jedzeniem będzie jeszcze trudniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Część się zacznie ruszać, a co z resztą, która nie chce

ich problem.

nie może

nie licząc osób całkowicie sparaliżowanych, każdy ma możliwość podjęcia aktywności fizycznej.

nie umie?

ich problem. Proste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ich problem.nie licząc osób całkowicie sparaliżowanych, każdy ma możliwość podjęcia aktywności fizycznej.ich problem. Proste.

 

"Ich problem" - świetny argument. Merytoryczny. No i właśnie Ci naukowcy chcą coś z tym problemem zrobić.

 

Chociaż sam bym głosował za obowiązkiem uprawiania sportu przez 100% populacji, to wiem, że każdy jest durniem w jakiejś dziedzinie życia. Jeden nie daje rady z czekoladą, drugi chleje na umór, trzeci nie rozumie nic a nic z termodynamiki, inny nie umie stawiać spacji po kropkach, a jeszcze inny nigdy nie użyje właściwych proporcji piekąc ciasto. Nie zawsze wystarczy chcieć, skoro ktoś używa substancji, żebyśmy chcieli coś odwrotnego. Proste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powtarzam Tobie: ja też uważam, że glutaminian powinien zostać wycofany (lub ograniczony do zastosowań, w których jest niezbędny - być może są takie), podobnie jak wiele innych dodatków do żywności. Tu się zgadzamy. Ja nie zgadzam się jedynie z tym, że otyli nie ponoszą winy za własną wagę ciała. Z mojej strony EOT.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powtarzam Tobie: ja też uważam, że glutaminian powinien zostać wycofany (lub ograniczony do zastosowań, w których jest niezbędny - być może są takie), podobnie jak wiele innych dodatków do żywności. Tu się zgadzamy. Ja nie zgadzam się jedynie z tym, że otyli nie ponoszą winy za własną wagę ciała.

 

Wyobraź sobie taką sytuację.

 

Spotykam Cię, mając 12 kolegów ze sobą, i zaczynam kopać Cię w głowę z całej siły, aż wymiotujesz krwią. Twój problem. Ale nie Ty będziesz jego przyczyną, tylko moja noga. Zawsze możesz się bronić - co z tego, że jestem silniejszy i mam ze sobą 12 kolegów? To istotne, ale przecież głównym winowajcą jesteś Ty, że dajesz się kopać w głowę. Ja też się zgadzam, że jak się bić, to jeden na jednego. Ale to głównie Twoja wina, że kopie Cię 13 osób.

 

Zgadzam się, że każdy za swoją otyłość odpowiada. Ale czasem ktoś inny odpowiada za nią bardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opowiastka o bijących się chłopcach byłaby na miejscu WYŁĄCZNIE wtedy, gdyby otyli dbali o aktywność fizyczną, a mimo to tyli. Problem w tym, że to skrajnie rzadkie przypadki. Dlatego też moim zdaniem ten przykład nijak się ma do prezentowanego problemu.

 

Jak już mówiłem, dla mnie EOT.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opowiastka o bijących się chłopcach byłaby na miejscu WYŁĄCZNIE wtedy, gdyby otyli dbali o aktywność fizyczną, a mimo to tyli.

 

Dużo osób próbuje, ale nie daje rady. Widziałeś kiedyś kopanego przez 12 osób? Na ogół taka osoba leży, a jeśli stara się coś robić, to też leży.

 

Dobranoc :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko fajnie i w ogóle, jednak: CZEGO NIE KUPISZ, TEGO NIE ZJESZ. Czy ktoś jest zmuszany do kupowania 10 czekolad naraz? Nie wydaje mi się. Biadolenie, jakoby pożywienie X zmuszało mnie do jedzenia jest śmieszne, skoro go nie kupuję (dla ideologii/zasady/ze względu na kalorie).

 

Przyznaję - nie zdarza się, abym był w stanie przestać jeść czekoladę przed zjedzeniem ostatniego kawałka, jednak np. kupując 1 czekoladę na tydzień te 400kcal zostanie niemal niezauważone, a przynajmniej łatwo je zrzucić. Problem zaczyna się, gdy ludzie wcinają 10 czekolad dziennie - ale to już ma raczej podłoże psychiczne.

 

Odnośnie zakładu z niejedzeniem przez miesiąc glutamianu sodu - jakoś nie mam z tym problemu

(po przejrzeniu co wcinam w ciągu dnia).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko fajnie i w ogóle, jednak: CZEGO NIE KUPISZ, TEGO NIE ZJESZ. Czy ktoś jest zmuszany do kupowania 10 czekolad naraz? Nie wydaje mi się. Biadolenie, jakoby pożywienie X zmuszało mnie do jedzenia jest śmieszne, skoro go nie kupuję (dla ideologii/zasady/ze względu na kalorie).

 

Przyznaję - nie zdarza się, abym był w stanie przestać jeść czekoladę przed zjedzeniem ostatniego kawałka, jednak np. kupując 1 czekoladę na tydzień te 400kcal zostanie niemal niezauważone, a przynajmniej łatwo je zrzucić. Problem zaczyna się, gdy ludzie wcinają 10 czekolad dziennie - ale to już ma raczej podłoże psychiczne.

 

Odnośnie zakładu z niejedzeniem przez miesiąc glutamianu sodu - jakoś nie mam z tym problemu

(po przejrzeniu co wcinam w ciągu dnia).

 

Jeśli jesz glutaminian sodu (np. chleb, ketchup) i przestaniesz, to po trzech tygodniach dostaniesz drgawek. Maksymalnie. A glutaminian jest jeszcze w innych rzeczach. Nie chodziło mi o to, że te produkty są niezbędne, ale że glutaminian jest tak uzależniający, że trzepie jak na detoksie jak się człowiek próbuje go oduczyć. Możesz spróbować to się przekonasz ile czekolad kupisz za 4 tygodnie ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnią czekoladę jadłem jakoś półtora miesiąca temu, w moim ketchupie nie ma glutaminianu sodu, przez miesiąc odżywiałem się chińskimi zupkami, po czym przestałem. Jedyną niewiadomą jest chleb z lokalnej piekarni, ale tego za dużo nie jadam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnią czekoladę jadłem jakoś półtora miesiąca temu, w moim ketchupie nie ma glutaminianu sodu, przez miesiąc odżywiałem się chińskimi zupkami, po czym przestałem. Jedyną niewiadomą jest chleb z lokalnej piekarni, ale tego za dużo nie jadam.

 

OK. Ale spróbuj odstawić wszystko z glutaminianem na 3 tygodnie :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma sprawy, ja i tak przeważnie żywię się pizzą, którą sam przyrządzam, do tego dochodzą makaron, ryż, czasami kartofelki i tosty. (O owocach nawet nie wspominam, bo są oczywiste). Wszystkie wymienione produkty (poza zwykłym chlebem) sprawdziłem - brak glutaminianu. Naprawdę jest ci tak trudno uwierzyć, że można żyć bez glutaminianu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma sprawy, ja i tak przeważnie żywię się pizzą, którą sam przyrządzam, do tego dochodzą makaron, ryż, czasami kartofelki i tosty. (O owocach nawet nie wspominam, bo są oczywiste). Wszystkie wymienione produkty (poza zwykłym chlebem) sprawdziłem - brak glutaminianu. Naprawdę jest ci tak trudno uwierzyć, że można żyć bez glutaminianu?

 

Pamiętaj, że odpada też mięso, masło, mleko, konserwy rybne, pomidory i niemal wszystko, co jest aromatyzowane - np. sosy do sałatek. Na etykietach jest to E621.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W zasadzie mogę się przyłączyć do głosu czesia. Skład kupowanych przeze mnie produktów sprawdzam bardzo rzetelnie i nie potrafię sobie teraz przypomnieć ani jednego, który spożywałbym częściej niż raz na trzy tygodnie, który zawierałby glutaminian. I bardzo mi przykro, ale drgawek nie mam. Czyżbyś zasłyszał gdzieś historię i teraz ją powtarzał?

 

mięso, masło, mleko, konserwy rybne, pomidory i niemal wszystko, co jest aromatyzowane - np. sosy do sałatek

Z mlekiem napisałeś totalną nieprawdę, bo dodawanie konserwantów i dodatków do mleka i jego przetworów jest ściśle zabronione. Natomiast z pozostałymi produktami strzeliłeś jak kulą w płot, bo nie jem niczego z tej listy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W zasadzie mogę się przyłączyć do głosu czesia. Skład kupowanych przeze mnie produktów sprawdzam bardzo rzetelnie i nie potrafię sobie teraz przypomnieć ani jednego, który spożywałbym częściej niż raz na trzy tygodnie, który zawierałby glutaminian. I bardzo mi przykro, ale drgawek nie mam. Czyżbyś zasłyszał gdzieś historię i teraz ją powtarzał?

Z mlekiem napisałeś okrutną bzdurę, bo dodawanie konserwantów i dodatków do mleka i jego przetworów jest ściśle zabronione. Natomiast z pozostałymi produktami strzeliłeś jak kulą w płot, bo nie jem niczego z tej listy.

 

Lol ja nigdy nie brałem heroiny i też nie mam drgawek. Mi chodzi o to, jak silnie to uzależnia. Nie każdy, kto kupuje jedzenie, wie, że glutaminian sodu jest zbędny i uzależniający. Chodzi mi o odstawienie powszechnej dawki tej substancji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niskocukrowa dieta matki w czasie ciąży oraz dziecka przez dwa lata po urodzeniu, znacząco zmniejsza ryzyko rozwoju cukrzycy i nadciśnienia u dorosłego człowieka. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, Uniwersytetu Południowej Kalifornii (USC) w Los Angeles i kanadyjskiego McGill University w Montrealu zauważyli, że dzieci, które przez pierwszych 1000 dni od poczęcia spożywały niewiele cukru, miały o 35% mniejsze ryzyko rozwoju cukrzycy typu II i o 20% mniejsze ryzyko rozwoju nadciśnienia w dorosłym życiu.
      Już ograniczenie ekspozycji na cukier przed urodzeniem wiązało się z obniżeniem ryzyka wystąpienia tych chorób, a ograniczenie cukru po urodzeniu dodatkowo zwiększa uzyskane korzyści. Naukowcy wykorzystali w swoich badaniach niezamierzony naturalny eksperyment, jakim była II wojna światowa. Sprawdzili, jak ówczesna polityka racjonowania cukru wpłynęła długoterminowo na zdrowie obywateli.
      W Wielkiej Brytanii racjonowanie cukru rozpoczęto w 1942 roku, a zakończono je dopiero we wrześniu 1953 roku. Naukowcy wykorzystali bazę danych U.K. Biobank. Znajdują się w niej dane genetyczne, medyczne, informacje dotyczące stylu życia i innych czynników ryzyka olbrzymiej liczby obywateli. Dzięki niej mogli porównać zdrowie dorosłych mieszkańców Wielkiej Brytanii z czasów przed ograniczenia sprzedaży cukru i po niej.
      Badania długoterminowych skutków spożywania cukru dodawanego do żywności jest trudne. Ciężko jest bowiem znaleźć takie sytuacje, gdy duże grupy społeczeństwa na początkowych etapach życia mają do czynienia z różnymi składnikami odżywczymi, a potem śledzić tych losy tych ludzi przez kolejnych 50 czy 60 lat, mówi główna autorka badań, Tadeja Gracner z USC.
      Gdy cukier był racjonowany, średnie spożycie na głowę wynosiło 40 gramów dziennie. Po zakończeniu ograniczeń zwiększyło się ono do około 80 gramów dziennie. Co ważne dla badań, racjonowanie żywności w czasie wojny nie wiązało się z ekstremalnymi ograniczeniami składników odżywczych. W tym czasie dieta przeciętnego mieszkańca Wielkiej Brytanii była mniej więcej zgodna z obecnymi zaleceniami WHO czy amerykańskiego Departamentu Rolnictwa, które radzą, by dzieci do 2. roku życia nie spożywały w ogóle dodatkowego cukru, a spożycie u dorosłych nie przekraczało 50 gramów (12 łyżeczek) dziennie.
      Natychmiastowy olbrzymi wzrost spożycia cukru po zniesieniu restrykcji, który nie wiązał się ze wzrostem spożycia innych rodzajów żywności, stał się więc interesującym przypadkiem naturalnego eksperymentu. Ludzie zostali wystawieni na ekspozycję różnych ilości cukru na samym początku życia, w zależności od tego, czy zostali poczęci bądź urodzili się przed czy po wrześniu 1953 roku. To pozwoliło na porównanie tych, którzy zostali poczęci lub urodzili się w czasach, gdy cukier racjonowano, z tymi, z czasów po zniesieniu ograniczeń.
      Naukowcy porównali więc tak wyodrębnione dwie grupy osób i stwierdzili, że ci, którzy przez 1000 dni od poczęcia spożywali mniej cukru, byli narażeni na mniejsze ryzyko cukrzycy i nadciśnienia. Jednak to nie wszystko. W grupie tej, jeśli już ktoś zapadł an cukrzycę, to pojawiała się ona cztery lata później, a w przypadku nadciśnienia było to dwa lata później, niż chorowały osoby spożywające więcej cukru w ciągu pierwszych 1000 dni życia. Co ważne, już mniejsze spożycie cukru w łonie matki zapewniało korzyści zdrowotne kilkadziesiąt lat później. Wyniki badań pokazują, jak ważne jest znaczące zmniejszenia spożycia cukru przez kobietę w ciąży, gdyż ograniczenie cukru dziecku po urodzeniu jest o tyle trudne, że cukier dodawany jest bardzo wielu produktów spożywczych, a dzieci są bez przerwy bombardowane reklamami słodyczy.
      Średnie miesięczne koszty ekonomiczne cukrzycy w USA wynoszą 1000 USD na osobę. Ponadto cukrzyca skraca oczekiwany czas życia, a im wcześniej się pojawi, tym większa jest utrata lat życia. Wynosi ona 3-4 lata na każdą dekadę, zatem osoba, która zapadła na cukrzycę w wieku 30 lat może żyć o 6–8 lat krócej, niż osoba, u której choroba pojawiła się w wieku 50 lat.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania przeprowadzone na modelach mysich, u których poprzez dietę wysokotłuszczową wywołano otyłość wykazały, że samice, w przeciwieństwie do samców, są lepiej chronione przed otyłością i towarzyszącym jej stanem zapalnym, gdyż w ich organizmach dochodzi do większej ekspresji proteiny RELM-α. Stwierdziliśmy, że komórki układu odpornościowego oraz RELM-α są odpowiedzialne za międzypłciowe różnice w reakcji układu odpornościowego na otyłość, mówi profesor Meera G. Nair z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside. Jest ona współautorką badań prowadzonych wraz z profesor Djurdjicą Coss.
      Do białek z rodziny RELM (resistin-like molecule), obok rezystyny, należą też RELM-α i RELM-β. Do wysokiej ekspresji RELM zachodzi w czasie infekcji i stanów zapalnych. Gdy tylko u myszy pojawia się infekcja, błyskawicznie dochodzi do uruchomienia produkcji RELM-α, które ma chronić tkanki. RELM-α reguluje działanie dwóch typów komórek układu odpornościowego: przeciwzapalnych makrofagów i eozynofili. Autorki badań zaobserwowały, że samce myszy wykazywały niższą ekspresję RELM-α, miały mniej eozynofili, a więcej prozapalnych makrofagów, które wspomagały otyłość. Gdy uczone usunęły RELM-α u samic odkryły, że nie były one chronione przed otyłością, miały mniej oezynofili, a więcej makrofagów – podobnie jak samce.
      Mogłyśmy jednak zredukować otyłość u samic myszy podając im eozynofile lub RELM-α to sugeruje, że mogą być one obiecującymi środkami terapeutycznymi, mówi Nair.
      Niedobór RELM-α miał duży wpływ na samców, ale wciąż był on mniejszy niż na samice. Prawdopodobnie dlatego, że samice mają wyższy poziom RELM-α, zatem niedobory bardziej wpływają na ich organizm. Z naszych badań płynie wniosek, że w chorobach metabolicznych, takich jak otyłość, konieczne jest branie pod uwagę różnic międzypłciowych, stwierdza Coss.
      Najważniejsze jednak jest odkrycie nieznanej dotychczas, zależnej od płci, roli RELM-α w modulowaniu reakcji metabolicznej i zapalnej na indukowaną dietą otyłość. Istnieje „oś RELM-α-eozynofile-makrofagi”, która chroni kobiety przed otyłością i stanem zapalnym wywoływanymi dietą. Wzmocnienie tego szlaku może pomóc w walce z otyłością, dodaje Nair.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W X wieku Arabowie wprowadzili do Europy cukier trzcinowy, a być może również uprawiali trzcinę cukrową na Sycylii. Pojawienie się cukru miało olbrzymi wpływ na kuchnię oraz zdrowie mieszkańców Europy, szczególnie na stan ich uzębienia. O ile początkowo na podbitych przez muzułmanów obszarach Półwyspu Iberyjskiego cukier spożywała głównie elita, to już za czasów dynastii Nasrydów (1230–1493) w emiracie Granady cukier był dość szeroko rozpowszechniony.
      Naukowcy z Uniwersytetów w Granadzie i Bernie postanowili sprawdzić, jaki wpływ na mieszkańców państwa Nasrydów miało rozpowszechnienie się cukru. Uczeni zbadali zęby dzieci i młodzieży, poddanych Nasrydów, z dwóch stanowisk archeologicznych, La Torrecilla i Talará. Porównali je z reprezentatywną próbką równie młodych mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego, którzy żyli w okresie od epoki brązu po średniowiecze i nie mieli dostępu do cukru. W sumie przebadano 770 zębów pochodzących od 115 osób, które podzielono na trzy grupy. W pierwszej z nich (grupie A) znalazły się dzieci poniżej 2. roku życia, w drugiej (B) dzieci i młodzież posiadający wyłącznie zęby mleczne, w trzeciej (C) zaś – dzieci i młodzież z zębami stałymi i mlecznymi.
      Badania wykazały, że pod rządami Nasrydów próchnica była częstym problemem wśród młodych ludzi. W próbce porównawczej, osób nie mających dostępu do cukru, zdarzała się ona rzadko. Spostrzeżenia te zgadzają się ze źródłami pisanymi z epoki, mówiącymi o używaniu cukru w diecie oraz jako środka uspokajającego, ułatwiającego odstawienie dziecka od piersi. Zauważone różnice w częstotliwości występowania próchnicy wśród poddanych Nasrydów – częściej próchnica atakowała w Talará – mają prawdopodobnie związek ze statusem społeczno-ekonomicznym obu populacji.
      Zanim Arabowie rozpoczęli podbój Półwyspu Iberyjskiego, zajęli wyspy na Morzu Śródziemnym. Zdobyli m.in. Kretę i Sycylię. W X wieku Ibn Hawqal informuje, że na mokradłach w pobliżu Palermo uprawiana jest trzcina cukrowa. Dysponujemy też relacją z XII wieku, w której Abu Abd Allah Muhammad al-Idrisi opisuje miasta na Cyprze, wspomina o tamtejszych targach i sprzedawanych na nich cukrze. Nic jednak nie mówi o uprawach trzciny cukrowej na Sycylii, na której przez jakiś czas mieszkał. Z kolei gdy w 1291 roku padła Akka, krzyżowcy, kupcy, zakonnicy i rzemieślnicy przenieśli się na Cypr, gdzie – korzystając ze swoich doświadczeń z uprawą trzciny cukrowej w Palestynie – również uprawiali cukier. Specjalizowali się w tym szczególnie rządzący Cyprem Luzynianowie, kupcy weneccy oraz joannici.
      Pierwsze uprawy trzciny cukrowej na Półwyspie Iberyjskim pojawiły się w X wieku. Zostały założone pomiędzy miejscowościami Velez-Malaga a Almerią oraz w dolnym biegu Gwadalkiwiru, na południe od Sewilli. Był to jednak produkt egzotyczny i przed nastaniem Nasrydów, uprawy prowadzone były na małą skalę. Zresztą te w okolicach Gwadalkiwiru długo się nie utrzymały. Po rekonkwiście duże uprawy trzciny cukrowej istniały pomiędzy XIV a XVII wiekiem w Walencji. Jeszcze w 2017 roku produkcja trzciny cukrowej w Hiszpanii wyniosła 1100 ton. Roślina ta uprawiana jest więc na terenie dzisiejszej Hiszpanii od ponad 1000 lat. I od ponad 1000 lat wpływa ona na stan uzębienia mieszkańców.
      Przeprowadzone badania wyraźnie pokazują, jak zgubny dla zębów jest cukier. Na przykład na stanowiskach kultury El Argar z epoki brązu zidentyfikowano tylko 3 przypadki próchnicy (1,1%), a na średniowiecznym stanowisku Tejuela były to 2 przypadki (1,5%). Tamtejsze społeczności miały jedynie dostęp do miodu, który co prawda zawiera dużo cukrów, ale w jego skład wchodzą też substancje zwalczające bakterie wywołujące próchnicę. Tymczasem odsetek próchnicy w królestwie Nasrydów był wyraźnie wyższy i wynosił on 10,9% w La Torrecilla i 27,2% w Talará. Naukowcy przyjrzeli się też – pochodzącym z innych badań – danym nt. społeczności z Anglii i Italii, które żyły od czasów rzymskich po średniowiecze i również nie miały dostępu do cukru. Odsetek próchnicy wynosił tam od 0 do 7 procent.
      Podobnie jak współcześnie, próchnica atakowała najczęściej zęby trzonowe. Częściej też obserwowano ją w grupie wiekowej C niż B, co ma związek z dłuższą ekspozycją starszej grupy na działanie bakterii wywołujących próchnicę. U dzieci poniżej 2. roku życia (grupa A) znaleziono tylko 1 przypadek próchnicy. Nie może to dziwić, gdyż były one najkrócej wystawione na działanie cukru, ponadto przez większą część życia były karmione piersią.
      Dostępne dane na temat rozpowszechnienia próchnicy w badanej populacji muzułmańskiej wskazują, że jej dieta bardzo sprzyjała rozwojowi próchnicy, szczególnie w Talará. Dzieci nie tylko jadły słodycze, ale prawdopodobnie cukier był używany do uspokajania najmłodszych. Al-Jatib [żyjący w XIV-wiecznej Granadzie autor Kitāb al-Wusūl – red.], zaleca by około 2-letnim dzieciom w okresie odstawiania ich od piersi podawać kulki z chleba wypełnione cukrem. Dzieciom dawano też do ssania trzcinę cukrową. [...] Próchnica częściej trapiła mieszkańców Talará niż La Torrecilla, co można wytłumaczyć tym, iż w Talará żyła bogatsza społeczność, która mogła sobie pozwolić na kupno cukru. Ponadto Talará znajdowała się bliżej plantacji trzciny cukrowej, przy drodze, którą cukier docierał do Granady. Łatwiej więc tam było o dostęp do świeżej trzciny, którą mogły ssać dzieci – czytamy w podsumowaniu badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Proteina XRN1 odgrywa kluczową rolę w regulowaniu apetytu i metabolizmu przez mózg, informują badacze z Okinawa Institute of Science and Technology Graduate University. U myszy utrata tego białka z przodomózgowia doprowadziła do pojawienia się niepohamowanego apetytu i otyłości, czytamy na łamach iScience. Otyłość powodowana jest przez nierównowagę pomiędzy ilością przyjmowanego pokarmu a wydatkowaniem energii. Wciąż jednak słabo rozumiemy, jak apetyt i metabolizm są regulowane przez komunikację pomiędzy mózgiem a innymi częściami ciała, jak trzustka czy tkanka tłuszczowa, mówi doktor Akiko Yanagiya.
      W ramach badań naukowcy stworzyli mysz, w której przodomózgowiu nie pojawiła się proteina XRN1. W tym regionie mózgu znajduje się m.in. podwzgórze, niewielki obszar odpowiedzialny za uwalnianie hormonów regulujących sen, temperaturę ciała, pragnienie i głód. Naukowcy zauważyli, że w wieku 6 tygodni ich myszy zaczęły gwałtownie przybierać na wadze i w wieku 12 tygodni były już otyłe. Obserwując zachowanie zwierząt uczeni stwierdzili, że myszy pozbawione XRN1 jadły niemal dwukrotnie więcej niż grupa kontrolna.
      To była prawdziwa niespodzianka. Gdy po raz pierwszy pozbawiliśmy mózg XRN1 nie wiedzieliśmy, co odkryjemy. Tak drastyczny wzrost apetytu był czymś niespodziewanym, informuje doktor Shohei Takaoka.
      Japończycy chcieli dowiedzieć się, co powoduje, że myszy tak dużo jedzą. Zmierzyli więc poziom leptyny we krwi. To hormon, który tłumi uczucie głodu. W porównaniu z grupą kontrolną był on znacząco podwyższony. Normalnie powinno to zniwelować uczucie głodu i powstrzymać myszy przed jedzeniem. Jednak zwierzęta pozbawione XRN1 nie reagowały na leptynę.
      Naukowcy odkryli też, że 5-tygodniowe myszy były oporne na insulinę, co w konsekwencji może prowadzić do cukrzycy. W miarę upływu czasu u myszy tych poziom glukozy i insuliny znacząco rósł wraz ze wzrostem leptyny. Sądzimy, że poziom glukozy oraz insuliny zwiększał się z powodu braku reakcji na leptynę. Oporność na leptynę powodowała, że myszy ciągle jadły, glukoza we krwi utrzymywała się na wysokim poziomie, a przez to wzrastała też ilość insuliny, mówi Yanagiya.
      Sprawdzano też, czy otyłość u myszy mogła być spowodowana mniejszą aktywnością fizyczną. Zwierzęta umieszczono w specjalnych klatkach, gdzie mierzono poziom zużywanego tlenu, co służyło jaki wskaźnik tempa metabolizmu. Okazało się, że u 6-tygodniowych myszy nie było żadnej różnicy w wydatkowaniu energii pomiędzy grupą badaną (bez XRN1) a grupą kontrolną. jednak uczeni zauważyli coś bardzo zaskakującego. Otóż myszy bez XRN1 używały węglowodanów jako głównego źródła energii. Natomiast myszy z grupy kontrolnej były w stanie przełączać się pomiędzy wykorzystywaniem węglowodanów w nocy – kiedy to były bardziej aktywne – a wykorzystywaniem zgromadzonego w ciele tłuszczu w dzień, w czasie mniejszej aktywności.
      Z jakiegoś powodu myszy pozbawione XRN1 nie wykorzystywały tłuszczu tak efektywnie, jak grupa kontrolna. Nie wiemy, dlaczego tak się dzieje, przyznaje doktor Yanagiya. Gdy zaś myszy te osiągnęły 12 tygodni życia, ich wydatki energetyczne zmniejszyły się w porównaniu z grupą kontrolną. Jednak naukowcy sądzą, że było to spowodowane otyłością, a nie na odwrót. Myślimy, że przyczyną otyłości było tutaj przejadanie się w wyniku oporności na leptynę, dodaje uczony.
      XRN1 odgrywa kluczową rolę w aktywności genów, gdyż jest zaangażowana na ostatnim etapie degradacji mRNA. Naukowcy odkryli, że u otyłych myszy poziom mRNA wykorzystywanego do wytwarzania proteiny AgRP, jednego z najsilniejszych stymulatorów apetytu, był podwyższony, co prowadziło też do podwyższonego poziomu AgRP. W tej chwili to tylko spekulacja, ale sądzimy, że zwiększony poziom tej proteiny i nieprawidłowa aktywacja wytwarzających ją neuronów może być przyczyną oporności na leptynę u myszy. W normalnych warunkach leptyna zmniejsza aktywność neuronów AgRP, ale jeśli utrata XRN1 powoduje, że neurony pozostają wysoce aktywne, to może to zagłuszać sygnały przekazywane przez leptynę, wyjaśniają naukowcy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Można ocalić życie setek tysięcy ludzi, a liczbę zachorowań zmniejszyć o kilka milionów, zmniejszając ilość cukru w sprzedawanej żywności – czytamy na łamach pisma Circulation. Jeśli zmniejszymy ilość cukru o 20% w pakowanej żywności i o 40% w napojach, to w ciągu życia jednego dorosłego pokolenia w USA liczba takich zdarzeń jak ataki serca czy udary zmniejszy się o 2,48 miliona przypadków. Jednak to nie wszystko.
      Naukowcy z Massachusetts General Hospital, Wydziału Zdrowia Nowego Jorku oraz Uniwersytetów Tufts i Harvarda donoszą, że taka redukcja cukru w żywności doprowadziłaby do zmniejszenia liczby przedwczesnych zgonów o 480 000, a liczby przypadków cukrzycy o 750 000.
      Zmniejszenie ilości cukru w dostępnej w sklepach gotowej żywności i napojach miałoby większy pozytywny wpływ na zdrowie Amerykanów, niż inne propozycje zwalczające nadmierne spożycie cukru, jak nałożenie większych podatków, obowiązek oznaczania ilości cukru czy zakaz słodzonych napojów w szkołach, mówi główny autor badań Siyi Shangguan.
      Naukowcy badali, jaki wpływ na zdrowie Amerykanów miałoby wdrożenie projektu ograniczenia spożycia cukru, zaproponowane przez organizację o nazwie US National Salt and Sugar Reduction Initiative (NSSRI). To koalicja ponad 100 lokalnych, stanowych i ogólnokrajowych organizacji zajmujących się promowaniem zdrowego trybu życia. W 2018 roku NSSRI zarysowała wstępny projekt zmniejszenia ilości cukru w 15 kategoriach żywności i napojów, a przed kilkoma miesiącami zaproponowała szczegółowy plan zakładający, że przemysł dobrowolnie zacznie zmieniać receptury produkowanej żywności.
      Teraz naukowcy stworzyli model, za pomocą którego zbadali, jaki wpływ miałoby wdrożenie planu NSSRI. Z oblićżeń wynika, że dziesięć lat po wdrożeniu planu Amerykanie zaoszczędziliby 4,28 miliarda dolarów na kosztach leczenia, a za życia obecnej dorosłej populacji (w wieku 35–79 lat) oszczędności te sięgnęłyby 118,04 miliarda USD. Dodając do tego zmniejszenie kosztów spadku produktywności osób chorujących z powodu nadmiernej konsumpcji cukru, całkowite oszczędności sięgnęłyby kwoty 160,88 miliarda USD. Autorzy wyliczeń podkreślają, że rzeczywiste oszczędności byłyby prawdopodobnie znacznie większe, gdyż przyjęto bardzo ostrożne założenia. Co więcej, nawet gdyby przemysł wdrożył tylko część rozwiązań proponowanych rzez NSSRI, można by osiągnąć znaczące oszczędności.
      Badacze zauważyli też, że pierwsze pozytywne skutki ekonomiczne pojawiłyby się w 6. roku od wdrożenia propozycji NSSRI, a koszty wdrożenia zaczęłyby się zwracać w 9. roku od wdrożenia.
      Zmniejszenie ilości cukru miałoby też pozytywny wpływ na inne szkodliwe dla zdrowia składniki. Zmiana sposobu produkcji żywności i jej składu spowodowałaby też bowiem zmniejszenie ilości tłuszczów trans i sodu. Propozycje NSSRI to najbardziej na świecie przemyślany i całościowy, a jednocześnie możliwy do osiągnięcia, projekt zmiany składu żywności, mówi Shangguan.
      Cukier jest dodawany do olbrzymiej liczby produktów spożywczych. Występuje tam, gdzie nigdy byśmy się go nie spodziewali. Nadmierne jego spożycie jest związane z występowaniem zarówno cukrzycy, jak i chorób układu krążenia. Problemem jest też ogólnoświatowa epidemia otyłości. W Polsce nadwagę ma aż 60% osób. Tymczasem aż 25% Polaków jada fast-foody kilka razy w miesiącu, a 33% pije słodzone napoje co najmniej kilka razy w tygodniu. Cukrzycę ma około 3 milionów dorosłych Polaków, a choroby układu krążenia są w Polsce główną przyczyną śmierci. Każdego roku umiera z ich powodu około 180 000 osób w naszym kraju, co stanowi ponad 40% wszystkich zgonów.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...