Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Prawdziwa miłość nigdy nie rdzewieje. W świetle ostatnich odkryć zespołu Helen Fisher i Bianki Acevedo to nie powtarzany ku pokrzepieniu serc slogan, ale najszczersza prawda. Zakochane w sobie głęboko pary po ponad 20 latach małżeństwa doświadczają tej samej euforii, co kochankowie w pierwszej fazie związku. Skany ich mózgu nie mogą w końcu kłamać...

Jeśli zapytać ludzi na całym świecie, czy romantyczna miłość może przetrwać, przewrócą oczami i zapewne odpowiedzą: "prawdopodobnie nie". Większość autorów podręczników twierdzi to samo. My udowadniamy, że się mylą.

Amerykanie badali mózgi 7 mężczyzn i 10 kobiet. Przeciętny staż ich małżeństwa wynosił 21 lat. Wszyscy ochotnicy twierdzili jak jeden mąż, że partner nadal jest dla nich wszystkim i są mu całkowicie oddani. Funkcjonalny rezonans magnetyczny mózgu przeprowadzano w czasie, gdy wolontariusze przyglądali się fotografii ukochanego/ukochanej.

Uzyskane zdjęcia do złudzenia przypominały skany osób, które zakochały się w ciągu ostatniego roku. I u jednych, i u drugich szczególnie uaktywniał się pewien rejon: brzuszna część nakrywki śródmózgowej. To ważne spostrzeżenie, ponieważ jest tu wytwarzana zapewniająca poczucie szczęście dopamina.

Mimo podobieństw, zdjęcia nie były jednak identyczne. U świeżo zakochanych rozświetlał się obszar związany z lękiem i obsesją, a u osób "zabujanych" od lat rejony odpowiadające za hamowanie bólu i spokój.

Naukowcy podają nawet sposób na przetestowanie perspektyw swojego związku. Ludzie, którym udaje się stworzyć długotrwały związek, doskonale się komunikują. Używają przyjaznego tonu, uśmiechają się, żywo gestykulują i wplatają w swoje wypowiedzi wiele żartów. Źle rokujące sygnały to przewracanie oczami, krytycyzm, oziębłość oraz drwiny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Prawdziwa miłość nigdy nie rdzewieje. W świetle ostatnich odkryć zespołu Helen Fisher i Bianki Acevedo to nie powtarzany ku pokrzepieniu serc slogan, ale najszczersza prawda. Zakochane w sobie głęboko pary po ponad 20 latach małżeństwa doświadczają tej samej euforii, co kochankowie w pierwszej fazie związku. Skany ich mózgu nie mogą w końcu kłamać...

 

 

Chemia na wejsciu = udany zwiazek na wyjsciu.

 

http://www.youtube.com/watch?v=ItoI8mINIO0&eurl=http://sm.fki.pl/los/aaphprandompage.php

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No nie wiem, parę razy zdarzyło mi się mieć "chemię" i nic z tego nie wychodziło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczęściarze...

Chemia też jest ważna ... trick w tym żeby ją wykorzystać do zbudowania obustronnej wiary że to rzeczywiście to. Ale do tego potrzeba znacznie solidniejszych fundamentów - odpowiedniego kompromisu między uzupełniającymi różnicami a niezbędnymi podobieństwami ... żeby przy pełnym zrozumieniu, zaufaniu pozostawić entuzjazm do spontanicznej indywidualności ... powiedział teoretyk  :\

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie trzeba trafić, oboje muszą tego chcieć i nie zapominać, że oni też muszą się starać, a nie tylko ta druga połówka musi dawać z siebie wszystko. Nie tyle podobne domy, ale podobne recepty na życie obojga partnerów zaowocują długim i szczęśliwym małżeństwem. Musicie chcieć tego samego. Ważne jest również mówienie o wszystkim - nawet o najgorszej prawdzie, czy najbardziej intymnych sprawach. Wszelkie sposoby na zacieśnianie więzów rodzinnych są również bardzo dobre. Dzięki nim przetrwacie nawet największy kryzys - jakim jest zdrada - tylko wtedy zadajcie sobie pytanie czy to że ktoś was zdradził daje wam prawo do zdradzenia jego? Jeżeli uważacie że 'Tak' to zadajcie sobie następne pytanie - co tak właściwie chcecie dalej zrobić z waszym związkiem? wybaczyć i żyć dalej - kolejna zdrada tylko zniweczy ten plan...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę że do takiego sukcesu jak w artykule opisano prowadzi mniej więcej:

20 % chemii

30 % trafienia

50 % pracy(w tym wypadku pracą nazywam świadomy wybór że to ta właściwa osoba i pracowanie nad tym aby związek trwał).

:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym dała tym trzem po równo, wszystko to warunki konieczne!!!

 

Nie ma chemii bez dopasowania i komu się chce pracować jak nie czuje(dopasowanie + chemia) że to ten/ta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

ja bym dał 70% trafienia

25% pracy

5% chemia sama przyjdzie i działa jak podniesienie do 5ej potęgi

 

Po równo oznaczałoby, że są tak samo ważne. Uważam, że na chemie trzeba zapracować. A trzeba jeszcze trafić jak jest się jakoś specyficznym.

 

Ogólnie uważam, że proporcje się zmieniają. Jeszcze powinniśmy dodać : Pragnienie - czyli wzajemny wpływ/zgoda/nie_zgoda

 

Zgadzam się z lilieą w tym sensie - że niczego nie można zaniedbywać(czyli nie dać się przpadkowi),

a to oznaczałoby:

100% praca(synergicznie z nadzieją i pragmatyzmem)

100% chemii

100% trafienia

 

I tu kojarzy mi się tekst z "Świętych z Bostonu": "We're sorta like 7-Eleven, we're not always doing business, but we're always open."

Co w luźnym tłumaczeniu:

-"Nie jesteśmy tacy z doskoku -  raczej, powiedziałbym, że jesteśmy zawsze gotowi"

...

-"Dobrze powiedziane"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawda że najlepsze związki są wtedy gdy oboje partnerów wkłada tyle samo wysiłku i zaangażowania w związek a nawet dodam że większość udanych związków jest wtedy gdy oboje partnerów jest podobnego stanu zamożności (Tak jakby bogaty ma większe prawdopodobieństwo bycia z kimś kto jest podobnie bogaty...) ale zawsze są wyjątki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

Zdefiniujmy "chemie"

Bo mam wrażenie, że mam nieporozumienie.

lililea : "to jest pierwsze wrażenie/zachwyt"

macintosh : "to jest to co nazywa się przyjaźnią, a jak będzie się już pijanym tym poznawaniem to potem trzeba to na maksa rozwinąć"

Bo jeśli tak jak lililea - to wtedy trafienie powinno być znacznie większe niż chemia czy praca. Ale może być też tak, że lililea szybko dostrzega w jakimś człowieku jego indywidualność.

 

Gdybym miał powiedzieć pragmatycznie : Uważam, że mój sposób ma większe szanse na spełnienie.

Jeśli się mylę to chce kubła zimnej wody.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

,,Chemia'' to taki zespół (klucz-kombinacja) feromonów który u obojga partnerów wywołuje zalew endorfin w mózgu (z czasem) na samą tylko myśl o drugiej osobie , brak możliwości kontaktu personalnego wywołuje typowe objawy odstawienia narkotyków (głód) motylki w brzuchu, napady skrajnych emocji, zaślepienie, idealizacja, zdolność do wielkich poświęceń i czynów, napady natchnienia, rozkojarzenie a w skrajnych przypadkach samobójcze próby (oczywiście wszystko wynika z relacji PM - ale o tym innym razem).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie popadajmy w Chemiczme bajki. Nie na każdego działa chemia w takim samym stopniu. Jednych tylko ciągnie, a innym pomaga i uprzyjemnia bycie z kimś.

 

Jak wytłumaczycie to że można się zakochać w kimś rozmawiając z nim przez GG lub telefon, a potem w realu jest tak samo.

Po prostu są ludzie pasujący do siebie, a inni nie. Nikt nie mówi że na jednego człwieka przypada jedna osoba przeciwnej płci. Można powiedzieć że jesteśmy ajk klocki Lego:) jest nas wiele i do jednego klocka pasują tysiące, lecz nie wszystkie i nawet jeśli te pasujące są ok to nie zawsze da sie z nich zbudować coś sensownego. Właśnie na tym polega miłość:) Wszystko ma grać blisko 100%.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

Zastanawiam się nad czymś:

Czy ludzie którzy są ze sobą(np w kawiarni). 

I po prostu :

Dobrze czują się ze sobą i wiedzą, że nie zostaną zignorowani przez drugiego/drugą - wiedzą, że mogą mówić o wszystkim - czy takie poczucie bezpieczeństwa i komfortu rozmowy o tym, co w mózgu piszczy - czy to jest chemia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli jeszcze nie masz pewności, to próbuj, aż będziesz wiedział na pewno :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście. Bez chemii wszystko to byłoby zwyczajnie niemożliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie, że nie. Komu chciałoby się zużyć tyle energii na jeden akt seksualny i wcześniejsze starania o podbicie serca partnerki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

No to się przyznam :) Mam znajomość netową.

Żadna kawiarnia itp. - gadu-gadu po prostu ;D

I fajne w takich relacjach jest to, że :

- nie podejrzewa się drugiej strony o "jakieś tam" intencje

- tym bardziej jak taka wymiana trwa sporo czasu ;)

- i poznaje się od środka zamiast od zewnątrz - i nie ma czegoś takiego jak brak czasu, czy jakiejś dyslokacji czaso-przestrzennej

- można się wypłakać w monitor i wiedzieć, że nie dostanie się ignora

 

Ale kiedyś trzeba się zobaczyć - bo przez gadu czasem niektórych rzeczy nie da się ustalić - literki są zbyt ubogie w treść.

Umówiliśmy się - nie wiemy gdzie, ale gdzieś pomiędzy naszymi miastami - żeby było sprawiedliwie i jeszcze nie wiemy kiedy :D

 

W ten sposób, zanim się wzajemnie zobaczymy: możemy zobaczyć czyste reguły, i mieć wyrazistą relację - zanim się zacznie :P

 

acha...Na prawdę wkurzające są ograniczone formy wyrazu przez neta. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem znajomego który po takiej znajomości internetowej przeniósł się nad morze.

 

postanowienie dnia :

dać sobie spokój z waldim

 

Napisz sobie na ręce, a nie na forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzymam kciuki, mac :) Poznawanie człowieka w taki sposób faktycznie ma mnóstwo zalet ;) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ma tez mnostwo wad. Moje proporcje: 100% trafienia. jesli sie nie trafi-nie ma chemii. A jesli nie ma chemii to nie ma checi pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Intensywna miłość może przetrwać długie lata. Badanie aktywności mózgowej pokazało bowiem, że w przypadku długoterminowej miłości jest ona podobna do tej odnotowywanej u osób, które dopiero się zakochały.
      Doktorzy Bianca Acevedo i Arthur Aron z Wydziału Psychologii Stony Brook University porównywali zakochanych ludzi, którzy są od dawna zamężni/żonaci, ze świeżo ugodzonymi strzałą Amora. U obu rodzajów par odkryli bardzo podobną aktywność mózgu w obszarach związanych z nagrodą, motywacją i chęcią działania na rzecz związku.
      Studium, którego wyniki ukazały się właśnie w internetowym wydaniu Social Cognitive and Affective Neuroscience, jako pierwsze dotyczyło tzw. korelatów neuronalnych długoterminowej miłości romantycznej. Wszyscy naukowcy mają nadzieję, że pomoże ono odpowiedzieć na pytanie, czemu pewne pary pozostają zakochane.
      Za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) Amerykanie badali 10 kobiet i 7 mężczyzn, którzy twierdzili, że po średnio 21 latach małżeństwa są nadal intensywnie zakochani w swoim partnerze/partnerce. Ochotnikom pokazywano zdjęcia twarzy ukochanej osoby oraz fotografie kontrolne: bliskiego przyjaciela, dobrego znajomego i kogoś mało znanego. Obrazy uzyskane za pomocą fMRI porównywano ze zdjęciami z eksperymentu z 2005 r., kiedy metodę tę wykorzystano do zbadania 10 kobiet i 7 mężczyzn, którzy się zakochali w ciągu poprzedniego roku.
      Znaleźliśmy wiele oczywistych podobieństw – twierdzi Aron, odwołując się do kluczowych regionów związanych z nagrodą i motywacją, głównie do fragmentów obfitującego w dopaminę pola brzusznego nakrywki (pola Tsaia; ang. ventral tegmental area, VTA). W ostatnim studium VTA wykazywało silniejszą reakcję na fotografie długoterminowego partnera niż na zdjęcia bliskiego przyjaciela czy jakiekolwiek inne.
      Co ciekawe, te same regiony VTA były bardziej aktywne u tych pozostających od dawna w związku osób, które w kwestionariuszach uzyskały dużo punktów w skalach miłości romantycznej i bliskości – podkreśla dr Acevedo.
      Większa bliskość była związana z aktywnością wskazującą na nagrodę i motywację (VTA i istota czarna) oraz świadomość innych ludzi, np. ich emocji (środkowa wyspa oraz przedni zakręt obręczy). Długość związku miała wiele wspólnego z aktywnością brzusznego i grzbietowego prążkowia; podobnie zresztą jak u osób tęskniących za zmarłym ukochanym lub doświadczających kokainowego haju (stąd porównania więzi z ludźmi do uzależnień). Częstotliwość kontaktów seksualnych była pozytywnie skorelowana z aktywnością tylnego hipokampa, obszaru powiązanego w ramach wcześniejszych badań z głodem i zachciankami oraz obsesyjnością na punkcie partnera/partnerki na początkowych etapach miłości.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Powieści czy filmy nawiązujące do idei, że część dinozaurów przeżyła katastrofę, która spowodowała ich wyginięcie, przemawiają do ludzkiej wyobraźni. Okazuje się, że może to być nie tylko fikcja literacka, ale również fakt potwierdzony naukowo, ponieważ znalezione w Ojo Alamo Sandstone (USA) kości olbrzymich gadów wskazują, że żyły one na terenie dzisiejszego Nowego Meksyku i Kolorado nawet przez 500 tys. lat po katastrofie (Palaeontologia Electronica).
      Głównym autorem badań jest Jim Fassett. Jego zespół przeprowadził drobiazgową analizę chemiczną skamieniałości, określano też wiek skał, w których je znaleziono. "Potwierdzenie tej hipotezy jest trudne, [...] gdyż trzeba wykluczyć możliwość, iż mamy do czynienia z kośćmi datowanymi na okres sprzed wyginięcia. Po zabiciu i odłożeniu w piaskach oraz błocie mogło dojść do ekshumowania kości przez rzekę, a następnie do "wchłonięcia" ich przez młodsze utwory skalne. Nie jest to powszechne zjawisko, ale było wcześniej wykorzystywane do wytłumaczenia istnienia innych pokredowych skamieniałości.
      By wykluczyć takie wyjaśnienie, Fassett zgromadził wiele dowodów, które wskazywały, że kości z Ojo Alamo Sandstone nie zostały wygrzebane i zaniesione gdzie indziej przez wodę, a dinozaury naprawdę przetrwały w tym ustronnym miejscu. Paleontolodzy przeanalizowali biegunowość magnetyczną skał i występujących w nich pyłków. Wszystko wskazywało na to, że utwory skalne powstały już po katastrofie eliminującej dinozaury. Fassett podkreśla też, że zawartość metali ziem rzadkich w kościach z USA była inna niż w tych znajdowanych w skałach datowanych na kredę. Wg niego, oznacza to, że ekshumowanie skamielin przez wodę z leżących niżej osadów było mało prawdopodobne. Co więcej, 34 kości hadrozaura znaleziono w jednym miejscu. Nie tworzyły one wyodrębnionego szkieletu, ale bez wątpienia należały do jednego zwierzęcia. Gdyby "zajęła się" nimi rzeka, nie leżałyby w pobliżu siebie.
      David Polly, jeden z wydawców Palaeontologia Electronica, uważa, że wnioski Fassetta są kontrowersyjne i wielu paleontologów się z nimi nie zgodzi. Skoro jednak śmierci wymknęły się latające teropody i krokodyle, niewykluczone, że istniały także inne siedliska ocaleńców. Nawet gdyby się tak stało, populacje dinozaurów nie były tak liczne jak te z okresu kredy i na pewno nie zachowały się na długo.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Całowanie to wzajemna ocena biologicznej "jakości" potencjalnego partnera. Mężczyźni próbują w ten sposób wybadać poziom estrogenów, a więc płodność kobiety. A panie przyglądają się z bliska temu, jak mężczyzna o siebie dba i w jakim stanie znajduje się jego układ odpornościowy.
      Jak przekonuje dr Helen Fisher z Rutgers University, obie płcie wykorzystują dane zebrane podczas całowania, zanim zaangażują się w seks. W ten sposób oszczędzają energię, czas oraz inne zasoby. Antropolog uważa, że i kobiety, i mężczyźni całują się, by ocenić partnera nie tylko na gruncie społecznym, ale i chemicznym.
      Amerykanka powołuje się na badania kolegów po fachu. Twierdzi ona, że mężczyźni lubią francuskie pocałunki, bo dzięki nim mogą określić zawartość hormonów w kobiecej ślinie, poza tym przekazują partnerce trochę testosteronu, który ma zwiększyć jej libido. Kobiety polegają głównie na zapachu mężczyzny, będącym komunikatem nt. jego układu odpornościowego. Najbardziej pociągająca jest woń genów odmiennych od własnych.
      Fisher uznaje, że całowanie występuje w zbyt wielu ludzkich społeczeństwach (w ponad 90%) i u zbyt wielu gatunków zwierząt, by mogło nie mieć głębszego znaczenia. Gdy para zadecyduje, że warto się zaangażować, organizm zaczyna wytwarzać substancje odpowiadające za romantyczną miłość.
      Pierwszy pocałunek jest niezmiernie ważny, może przypieczętować lub przerwać rozwój związku. Filematologia, czyli nauka o całowaniu, jest na razie raczkującą dziedziną, lecz wiadomo, że ten prosty akt zapoczątkowuje wiele reakcji chemicznych.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Helen Fisher, która od lat zajmuje się badaniem miłości, opublikowała niedawno książkę pt. Dlaczego on, dlaczego ona. Ujawnia w niej, jak dominujące neuroprzekaźniki/hormony determinują nasz temperament i jak zachowują się Odkrywcy, Budowniczowie, Dyrektorzy i Negocjatorzy. Kto kogo pociąga i z kim najlepiej się umówić, by stworzyć trwały związek.
      Stworzone typy opierają się nie tylko na przeglądzie literatury, ale także, a właściwie przede wszystkim na wynikach ankiety wypełnionej przez ponad 40 tys. ochotników. Na pierwszy ogień antropolog z Rutgers University wzięła dopaminę, którą zajmowała się przez kilka lat. Osoby "zdominowane" przez ten neuroprzekaźnik – Odkrywcy - chętnie podejmują ryzyko, są ciekawe świata, twórcze, spontaniczne, optymistyczne i energiczne. Odkrywcy ciągną do Odkrywców, ponieważ poszukują w swoim partnerze optymizmu, impulsywności i przyjemnego dreszczyku. Wiążą się mocno, ale przez swoje skłonności niekiedy popadają w kłopoty. Poza tym są niezbyt introspektywni, a nie mając wglądu w siebie, unikają głębszych dyskusji.
      Ludzie, którzy odziedziczyli określone geny związane z układem serotoninergicznym, są spokojni, towarzyscy, ostrożni, ale nie strachliwi, wytrwali, lojalni, lubią zasady i porządkowanie faktów. Uznaje się ich za konwencjonalnych strażników tradycji. Fisher nazwała ich Budowniczymi, gdyż bez względu na to, czy są kobietami, czy mężczyznami, mają talent do tworzenia sieci społecznych i zarządzania członkami rodziny lub podwładnymi. Lubią gromadzić wszystkich razem, bo cieszy ich wspólna praca. Często miewają wielu bliskich przyjaciół. Podobnie jak Odkrywcy, Budowniczowie również ciągną do siebie.
      Ludzie, u których silnie dochodzi do głosu testosteron (Dyrektorzy), są bezpośredni, zdecydowani i skoncentrowani. Ich mocną stroną jest myślenie analityczne i strategiczne. Dużo wymagają od innych, a przy tym pozostają niezależni emocjonalnie. Do wyzwań podchodzą realistycznie i ze sporą dozą determinacji. Uparcie zmierzają do celu. Potrafią zrozumieć konstrukcję maszyn, formuły matematyczne oraz wszystko, co opiera się na zasadach. Z tego właśnie powodu budowa utworów muzycznych bywa dla nich czymś widocznym jak na dłoni.
      Jeśli u kogoś wyraźnie zaznacza się działanie estrogenów, ma temperament Negocjatora. Cechuje go tolerancyjność oraz skłonność do myślenia holistycznego czy uwzględniającego szerszy kontekst. Fisher nazywa tę umiejętność myśleniem sieciowym. Negocjatorzy mają rozwiniętą wyobraźnię, z łatwością posługują się też słowami. Doskonale odczytują mowę ciała, ton głosu lub gest dostarczają im wielu użytecznych informacji. W kontaktach międzyludzkich przydają im się też intuicja, altruizm oraz zgodność. Potrafią współczuć, są sympatycznymi idealistami o niezwykle giętkim umyśle. Słowem – trudno ich nie lubić.
      Dyrektorzy i Negocjatorzy nie łączą się w pary w swoich typach temperamentalnych, wolą siebie nawzajem. Stanowią swoje dopełnienie, bo Dyrektorzy koncentrują się na szczegółach, a Negocjatorzy na "ogółach". Negocjatorzy przyglądają się sprawom ze wszystkich możliwych punktów widzenia, a Dyrektorzy decydują. Są w podobnym stopniu towarzyscy, a Negocjator doskonale eliminuje skutki gaf popełnianych przez Dyrektora.
      Dopamina, serotonina, testosteron i estrogen to podstawa podziału amerykańskiej antropolog. Nie można jednak nie wspomnieć o norepinefrynie, która tak jak dopamina należy do grupy katecholamin i odpowiada za część cech Odkrywcy, głównie za impulsywność i energię. Wydzielanie oksytocyny nasila się pod wpływem estrogenów, dlatego też hormon ten kształtuje poświęcenie, podejście wychowawcze i intuicję Negocjatorów. Mając powyższe na uwadze, nie można zapominać, że to całe rodziny związków chemicznych "rzeźbią" nasz temperament.
      Na serwisie randkowym Chemistry.com ludziom proponuje się nawiązanie kontaktu z osobami dopasowanymi do nich na podstawie urody neuroprzekaźnikowej. Poza tym na Pacific University studenci mogą wziąć udział w praktycznym badaniu stężeń kluczowych substancji. Niewykluczone, że kiedyś w wyborze partnera pomoże zwykłe badanie krwi. Nie wolno jednak zapominać, że geny to nie wszystko, a doświadczenie naprawdę wiele zmienia. Odkrywca po przejściach może przecież odnaleźć ukojenie w ramionach rodzinnego Budowniczego. Poza tym steroidy anaboliczne, antydepresyjny Prozac czy inne środki psychoaktywne czasowo zmieniają chemię mózgu...
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Czujesz, że po wielu latach związku popadacie w rutynę? Psycholodzy mają dla was radę: poudawajcie nieznajomych...
      Spotykając obcych ludzi, czynimy dodatkowy wysiłek, ponieważ chcemy, by nas lubili — wyjaśnia Elizabeth Dunn z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. Próby sprawiania miłego wrażenia kończą się w ten sposób, że rzeczywiście czujemy się lepiej. Niestety, mamy tendencję do niedostrzegania [i niedoceniania — przyp. red] tego zjawiska.
      Studium zespołu Dunn zdobyło drugą nagrodę w konkursie na najbardziej pionierskie badania psychologiczne. Jego wyniki zostaną opublikowane w czerwcowym numerze pisma Journal of Personality and Social Psychology.
      Psycholodzy poprosili 31 par o podtrzymywanie kontaktu albo ze stałym partnerem, albo z obcą osobą płci przeciwnej. Potem zapytali o wrażenia, jakie temu towarzyszyły. Odkryli, że wolontariusze nie doceniali przyjemności wypływającej z obcowania z nieznajomym (w porównaniu do kontaktów ze stałym partnerem).
      W kolejnym eksperymencie naukowcy chcieli, aby pary z długim stażem zachowywały się podczas kontaktów tak, jakby się nie znały. Okazało się, że ich poczucie szczęścia, dobrostanu znacząco wzrosło.
      Dunn uważa, że kiedy ludzie spotykają się ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną czy partnerami, wiedzą, że mogą mieć humory, innymi słowy: zachowywać się nieprzyjaźnie. Jeśli jednak wysilą się, by być sympatyczniejszą osobą, a tak się zazwyczaj dzieje podczas spotkania z kimś nieznajomym, ich nastrój zdecydowanie się poprawia.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...