Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Poudawajmy nieznajomych

Rekomendowane odpowiedzi

Czujesz, że po wielu latach związku popadacie w rutynę? Psycholodzy mają dla was radę: poudawajcie nieznajomych...

Spotykając obcych ludzi, czynimy dodatkowy wysiłek, ponieważ chcemy, by nas lubili — wyjaśnia Elizabeth Dunn z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. Próby sprawiania miłego wrażenia kończą się w ten sposób, że rzeczywiście czujemy się lepiej. Niestety, mamy tendencję do niedostrzegania [i niedoceniania — przyp. red] tego zjawiska.

Studium zespołu Dunn zdobyło drugą nagrodę w konkursie na najbardziej pionierskie badania psychologiczne. Jego wyniki zostaną opublikowane w czerwcowym numerze pisma Journal of Personality and Social Psychology.

Psycholodzy poprosili 31 par o podtrzymywanie kontaktu albo ze stałym partnerem, albo z obcą osobą płci przeciwnej. Potem zapytali o wrażenia, jakie temu towarzyszyły. Odkryli, że wolontariusze nie doceniali przyjemności wypływającej z obcowania z nieznajomym (w porównaniu do kontaktów ze stałym partnerem).

W kolejnym eksperymencie naukowcy chcieli, aby pary z długim stażem zachowywały się podczas kontaktów tak, jakby się nie znały. Okazało się, że ich poczucie szczęścia, dobrostanu znacząco wzrosło.

Dunn uważa, że kiedy ludzie spotykają się ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną czy partnerami, wiedzą, że mogą mieć humory, innymi słowy: zachowywać się nieprzyjaźnie. Jeśli jednak wysilą się, by być sympatyczniejszą osobą, a tak się zazwyczaj dzieje podczas spotkania z kimś nieznajomym, ich nastrój zdecydowanie się poprawia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jeśli jednak wysilą się, by być sympatyczniejszą osobą, a tak się zazwyczaj dzieje podczas spotkania z kimś nieznajomym, ich nastrój zdecydowanie się poprawia.

 

Dobrze robi: zmiana pracy na ciekawszą w innym towarzystwie, wypady meża na tydzień ( np: na żaglówki albo delegację), opóźnienie w dotarciu na urlop tak z 5 dni, SMS-y z nieznanego numeru ;D tel., wyjścia do teatru itd..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas wykopalisk w mieście Datong w północnych Chinach odkryto parę pochowaną w wiecznym uścisku. Kobieta i mężczyzna żyli za czasów północnej dynastii Wei (386-535). Niewykluczone, że kobieta, na której lewym serdecznym palcu znajdowała się obrączka, poświęciła się, by można ją było pochować z mężem. Para obejmuje się, a jej głowa spoczywa na jego ramieniu.
      Wspólne pochówki mężczyzny i kobiety nie są w Chinach niczym niezwykłym, ale ten pochówek ze szkieletami splecionymi w uścisku, który stanowi wyraźny przejaw miłości, to coś, z czym się dotąd w Państwie Środka nie spotkano. Wg autorów publikacji z pisma International Journal of Osteoarchaeology, może to odzwierciedlać zmieniające się postawy wobec miłości w Chinach tamtych czasów. Jak wyjaśnia Qun Zhang, antropolog z Xiamen University, w okresie, z którego pochodzi pochówek, rozpowszechniał się buddyzm i ludzie w coraz większym stopniu skupiali się na życiu po życiu.
      To pierwsza para odkryta w miłosnym uścisku z jakiegokolwiek okresu w Chinach - napisał w mailu przesłanym Live Science Qian Wang, profesor Wydziału Nauk Biochemicznych Texas A&M College of Dentistry.
      Wykopaliska w nekropolii odsłoniętej podczas prac budowlanych
      Archeolodzy natrafili na pochówek w czerwcu 2020 roku w czasie wykopalisk cmentarza, który został odsłonięty podczas prac budowlanych. W nekropolii znajdowało się ok. 600 pochówków przedstawicieli ludu Xianbei. Na powiązania z północną dynastią Wei wskazywały ceramika i rodzaj grobów.
      Zespół natrafił na 2 inne pochowane razem pary, ale nie obejmowały się one tak ściśle, a kobiety nie miały obrączek.
      Czego archeolodzy dowiedzieli się o zmarłych?
      Częściowe wykopaliska zapewniły sporo informacji o parze. Mężczyzna mierzył 161,5 cm. Miał niewygojone złamanie ręki, brakowało mu fragmentu palca w prawej dłoni, a na prawej nodze zidentyfikowano narośla kostne. Zmarł w wieku 29-35 lat.
      Kobieta była dość zdrowa w momencie zgonu. Miała 157,1 cm wzrostu i problemy stomatologiczne, w tym próchnicę. Prawdopodobnie zmarła w wieku 35-40 lat. Możliwe, że prosta srebrna obrączka noszona przez nią na serdecznym palcu stanowiła przejaw wpływu zwyczajów z zachodnich regionów i spoza nich (via Jedwabny Szlak) oraz asymilacji przedstawicieli ludu Xianbei [...].
      Śmierć dla miłości
      W artykule spekulowano, że kobieta popełniła samobójstwo. Poparcie dla tej idei miały stanowić wyraźne ślady urazów u mężczyzny oraz ich brak w szkielecie kobiety. Naukowcy nie wykluczają jednak innych możliwości, w tym śmierci w zbliżonym czasie wskutek choroby lub śmierci w jakimś konflikcie i pochowania w objęciach niedługo po zgonie.
      Ktokolwiek pochował tych ludzi, zrobił to z troską. Ciało mężczyzny było pochylone w stronę kobiety. Jego lewa ręka znajdowała się pod jej ciałem, a prawa spoczywała na talii partnerki. Ciało kobiety upozowano w taki sposób, by było obejmowane. Jej głowa była zwrócona lekko w dół, dzięki czemu twarz mogła się wtulić w ramię mężczyzny. Kobieta także obejmowała partnera.
      Inne pary pochowane w uścisku
      Wśród innych par pochowanych w uścisku wymienia się 1) kochanków z Valdaro (w nekropolii w Valdaro na przedmieściach Mantui parę szkieletów z okresu neolitu odkryła w 2007 r. Elena Menotti), 2) podwójny pochówek z jaskini Alepotrypa na Peloponezie czy 3) kochanków z rumuńskiego miasta Kluż-Napoka.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rutyna, flawonoid występujący m.in. w kwiatach perełkowca japońskiego czy w zielu gryki, stanowi dobre uzupełnienie antytoksyny na ukąszenia żararaki (Bothrops jararaca).
      Podczas badań na myszach okazało się, że rutyna chroni zatrute osobniki przed krwawieniem i problemami związanymi ze stanem zapalnym.
      Ana Teresa Azevedo Sachetto z Instytutu Butantana w São Paulo podkreśla, że antytoksyny dobrze sobie radzą z podstawowymi symptomami ukąszenia węży, ale nic jej nie wiadomo o terapiach skutecznych w przypadku częstych objawów wtórnych. Toksyny z jadu żararaki mogą powodować krwawienie i jednocześnie hamować zdolność organizmu do jego zastopowania, a także zaburzać procesy utleniania-redukcji (reakcje redoks) w komórkach.
      Podczas eksperymentów Brazylijczycy wstrzykiwali myszom zarówno jad węża, jak i rutynę. Następnie analizowali krew i próbki tkanek pod kątem ewentualnego wpływu flawonoidu na procesy patofizjologiczne wywołane jadem żararaki.
      Autorzy publikacji z pisma PLoS Neglected Tropical Diseases podkreślają, że choć wyniki wydają się obiecujące, potrzeba dalszych badań, by zrozumieć aktywność rutyny po zapoczątkowaniu przez jad serii zdarzeń patofizjologicznych. Kwestią do rozstrzygnięcia jest też dokładny mechanizm powikłań występujących u pacjentów ukąszonych przez B. jararaca.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przysłowie mówi, że co dwie głowy, to nie jedna, ale z psychologicznego punktu widzenia lepiej czasem pracować w pojedynkę. Badania Julii A. Minson z University of Pennsylvania ujawniły bowiem, że ludzie, którzy podejmują decyzję z kimś, są bardziej pewni własnych sądów. Jak na ironię losu, będąc z drugą osobą, mniej przejmują się jej opiniami, jak gdyby uważali, że problem już się rozwiązał.
      Minson i Jennifer S. Mueller poprosiły 252 ochotników o oszacowanie w dwóch rundach 9 wskaźników związanych z geografią, demografią i handlem USA. Czasem zadanie rozwiązywano indywidualnie, a czasem w parze. Później badanym pokazywano wyniki rozważań innych (osób lub par) i dawano możliwość zmiany własnej wyceny. Jak wyjaśniają panie psycholog, ostateczna wartość mogła być więc dziełem od 2 do 4 osób. Za udział w poszczególnych rundach eksperymentatorzy płacili 30 dolarów, ale za każde odchylenie od prawidłowej odpowiedzi o 1 punkt procentowy odejmowano dolara. Wolontariuszy pytano, jak bardzo są pewni swoich odpowiedzi.
      Okazało się, że ludzie pracujący w parze byli bardziej pewni swego i mniej skłonni do korygowania oszacowań pod wpływem opinii z zewnątrz. Początkowe osądy par były nieco lepsze od ocen indywidualnych. Po fazie zapoznawania z oszacowaniami innych i możliwości wprowadzania zmian różnica jednak zanikała. Połączone opinie 4 osób nie dawały lepszych rezultatów niż oceny 2 lub 3. Najlepiej więc, gdy jednostka zapoznaje się z wynikami czyichś rozważań, bo wtedy przykłada do nich większą wagę.
      Minson podkreśla, że nie należy, oczywiście, rezygnować z pracy grupowej. Menedżerowie muszą jednak pamiętać, by nakłaniać do uważniejszej analizy wkładu wszystkich członków zespołu i że 15-osobowa grupa nie jest 15-krotnie bardziej wydajna od 1 człowieka. Matematycznie rzecz ujmując, największą korzyść odnotujemy przy przejściu od jednego decydenta do dwóch. Później przy każdej dodatkowej osobie następuje spadek.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeśli para albo jeden z partnerów (nadmiernie) ceni dobra materialne, cierpi na tym stabilność relacji oraz wrażliwość na potrzeby drugiej strony.
      Psycholodzy z Brigham Young University badali 1734 małżeństwa z USA. Każda para wypełniała kwestionariusz dotyczący jakości relacji. W jednym z pytań proszono o ocenę ważności "posiadania pieniędzy i wielu przedmiotów".
      Analiza uzyskanych wyników pokazała, że pary twierdzące, że pieniądze nie są ważne, uzyskiwały 10-15% więcej punktów w skali stabilności małżeństwa (w porównaniu do par, gdzie jeden lub oboje partnerzy byli nastawieni materialistycznie). Pary, gdzie oboje małżonkowie byli materialistami, wypadały gorzej w niemal wszystkich ocenianych przez nas aspektach. Wszędzie występował ten sam wzorzec, bez względu na to, czy chodziło o szwankującą komunikację, słabą umiejętność rozwiązywania konfliktów czy niską reaktywność na drugą osobę - podkreśla prof. Jason Carroll.
      Jedna na pięć badanych par przyznawała się do silnego umiłowania pieniędzy. Często okazywało się, że dobra materialne stanowiły dla nich podstawowe źródło konfliktów. Sposób postrzegania finansów wydaje się ważniejszy dla stanu małżeństwa od rzeczywistej sytuacji materialnej - podsumowuje Carroll.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Częstość wojen między państwami rosła od 1870 do 2001 r. średnio o 2% rocznie - donoszą badacze z Uniwersytetu w Warwick i Uniwersytetu Humboldtów w Berlinie.
      Wydawać by się mogło, że między końcem zimnej wojny a 11 września 2001 r. świat mógł się nacieszyć względnym spokojem, jednak prof. Mark Harrison z Warwick i prof. Nikolaus Wolf z Uniwersytetu Humboldtów wykazali, że liczba konfliktów między parami państw rosła stale z średnio 6 na rok między 1870 a 1913 r. do 17 rocznie w okresie dwóch wojen światowych, 31/rok w okresie zimnej wojny i aż 36 rocznie w latach 90. ubiegłego wieku.
      Liczba konfliktów rośnie i jest to stabilny trend. Z powodu dwóch wojen światowych wzorzec uległ zaburzeniu między 1914 a 1945 r., ale po 1945 r. częstość wojen powróciła do dawnego kursu sprzed 1913 r. - dowodzi Harrison.
      Jednym z kluczowych czynników napędzających opisany proces jest rosnąca liczba państw. W 1870 r. było ich 47, a w 2001 aż 187. Starło się więcej par państw, ponieważ w ogóle było więcej par. To nie dodaje otuchy, ponieważ pokazuje, że istnieje bliski związek między wojnami, a tworzeniem (się) państw i nowych granic. Poza tym, bez względu na to, jak ją podzielimy, mamy tylko jedną planetę. Nasza planeta widziała dotąd dwie wojny światowe. Doświadczenie to sugeruje, że nie można być nigdy całkowicie pewnym, które z małych konfliktów przeobrażą się na zasadzie kuli śnieżnej w dużo szersze i bardziej mordercze zmagania - podkreśla Harrison.
      Za konflikt niemiecko-brytyjski zespół uznawał wszystko pomiędzy regularną wojną a pokazem siły w postaci wysyłania łodzi podwodnych w pobliże granicy. Nie pozwala to co prawda na przedstawienie intensywności przemocy, ale umożliwia uchwycenie gotowości władzy do siłowego rozstrzygania sporów. Jako że Harrison i Wolf przyglądali się tylko wojnom między państwami, w ich opracowaniu nie uwzględniono wojen domowych.
      Naukowcy opowiadają, że gdy rozmawiali o swoich badaniach z kolegami, ciągle pojawiały się 2 pytania związane z dodatkowymi wojnami po 1945 r.: "Czy to nie są po prostu wojny Ameryki?" i "Czy nie są to wojny koalicyjne, do których wiele bardzo oddalonych państw dołącza się symbolicznie, nie oddając nawet jednego strzału?". Harrison i Wolf odpowiadają, że nie. Gdyby wyeliminować dane nt. konfliktów USA, różnica jest praktycznie żadna, bo trend rosnący nadal występuje. Poza tym inni naukowcy wykazali wcześniej, że średni dystans między zwaśnionymi krajami stale spada od lat 50. XX w.
      Kto inicjuje spory? Akademicy podkreślają, że co prawda rzeczywiście państwa z większym PKB częściej decydują się na interwencje militarne, ale tendencja ta nie nasiliła się w ciągu 130 objętych analizą lat. Oznacza to, że gotowość do siłowego rozwiązywania konfliktów jest coraz bardziej niezależna od globalnego rozkładu dochodów.
      Myśl socjologiczno-politologiczna zakłada, że gdy państwa stają się coraz bogatsze, bardziej demokratyczne i wzajemnie zależne, wojen powinno być mniej. Harrison uważa, że opisana teoria nie jest zła, lecz niekompletna. Politolodzy za bardzo skupili się na preferencjach, tendencji do wojen, pomijając możliwości. Częstsze wojny nie są w takim ujęciu skutkiem chęci, lecz możliwości. Badacze wyjaśniają, że wzrost ekonomiczny sprawił, że prowadzenie wojny stało się tańsze w odniesieniu do tzw. dóbr cywilnych. Poza tym państwom pozwolono opodatkować i pożyczać więcej niż kiedykolwiek dotąd, a zjawisku temu towarzyszył rozrost demokracji. Nie da się też zaprzeczyć, że konflikt zbrojny przeszkadza w handlu, jednak te kraje, którym udało się podtrzymać zewnętrzne kontakty handlowe w czasie wojny, mogły skuteczniej finansować swoje poczynania.
      Innymi słowy: rzeczy, które miały spowodować, że politycy będą mniej pragnąć wojny - wzrost zdolności produkcyjnych, demokracja, możliwości handlowe - sprawiły, że wojna stała się tańsza - podsumowuje Harrison.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...