Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Wszystkie gry za darmo?

Rekomendowane odpowiedzi

David Perry, autor takich gier jak Enter the Matrix, Earthworm Jim i Messiah twierdzi, że w przyszłości przemysł gier komputerowych czeka olbrzymia zmiana. Jego zdaniem gry będą udostępniane za darmo. Perry uważa, że to jedyny sposób na skuteczną walkę z piractwem. Taki model dobrze sprawdza się w Azji, gdzie piraci nie zajmują się łamaniem zabezpieczeń darmowych gier, gdyż jest to nieopłacalne.

Producenci gier będą zarabiali na sprzedaży wykorzystywanych w grach przedmiotów. Oczywiście będą mogli też umieścić w grach reklamy, za które otrzymają dodatkowe pieniądze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale się zrobi komercja. Nie wyobrażam sobie, że można być bombardowanym reklamami bardziej niż teraz. Wygląda jednak, że na to się zanosi. To ja już wolę kupić sobie grę w sklepie i mieć spokój... Gram trochę sobie w gladiatusa (gierka online) i widzę jaka to jest przepompownia kasy. Reklamują, że jest za darmo... Jednak jak nie płacisz to nic nie znaczysz w tym wirtualnym świecie i ciągniesz się na szarym końcu rankingu. Dodatkowo jeszcze wiem, że jak płacę za towar to mam jakieś prawa. W takim gladku Twoje konto nic nie znaczy. Mogą Ci usunąć je kiedy chcą, a i tak nic nie możesz zrobić. W końcu wszystko jest ich właśnością, a Ty korzystasz z tego " za darmo".

 

Mam nadzieję, że przewidywania tego Pana się nie sprawdzą...

 

Ot takie sobie moje przemyślenia.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że przewidywania tego Pana się nie sprawdzą...

 

No cóż... podziękujmy piratom. :)

Od kilkunastu miesięcy słychać, że produkcja gier na pecety staje się nieopłacalna. Więc deweloperzy przerzucają się na konsole, a ci, którzy chcą zarabiać na grach na PC muszą wymyślić nowy model ich sprzedaży. Gry stracą więc na uroku, bo to, co dostaniesz do ręki będzie jakimś mocno okrojonym shareware'em. De facto okaże się, że kupując "po kawałku" (a to przedmioty, a to właściwości postaci, a to możliwość dostania się do jakiejś lokalizacji) zapłaci się dużo więcej, niż kupując od razu pełną wersję gry. Tylko, że tych pełnych wersji nie będzie w sprzedaży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

No cóż... podziękujmy piratom. ;)

 

 

Tak nie jest do końca. Nie zwalał bym winy na jedną stronę. Niezaprzeczalnym faktem jest, że piractwo jest niezgodne z prawem i należy to ścigać. Jednak należy pamiętać, że ludzie nie są głupi. Ceny gier na różnych rynkach wahają się niesamowicie. W Polce na przykład w stosunku do zachodu gry są po prostu drogie. Jak słucham deweloperów, że im się nie opłaca taniej sprzedawać to mnie krew zalewa. A dla potwierdzenia słów proszę: "Red Faction" - przy premierze kosztowała tylko około 40 zł, "Red Orchestra" - 30 zł- a więc można taniej- takich przykładów można mnożyć. Do tego trzeba dodać częste próby naciągania na zakup pięknymi opisami, a w pudełku gniot- dalej fatalna obsługa techniczna. To wszystko niestety zniechęca do kupowania gier oryginalnych.

Bardziej upatrywałbym się właśnie chęci zarobienia jeszcze więcej kasy, bo tak jak napisałeś podczas kupowania gry po kawałku zapłaci się dużo więcej. Do tego dojdą powszechne już w grach abonamenty i mamy sedno sprawy. Niestety tak zbudowany jest człowiek, że chce jak najwięcej wziąć, a jak najmniej dać (ewentualnie zawsze możesz sobie dokupić nie?  :)) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No o ile może nie zajmują się łamaniem darmowych gier, to za to kwitnie tam pirackie podziemie zajmujące się wykradaniem haseł do gier. Wątpię szczerze by gry multiplayer (bo raczej taka jest przyszłość gier) były darmowe zupełnie. O ile program być może, to np. płatne byłoby wczesniej wspomniane osiąganie określonych lokacji, dostęp do przedmiotów/elementów gry (konta premium/gold czy jakieś wykupywane kredyty) lub po prostu abonament za grę na oficjalnym serwerze. Problem producentów gry wówczas spada na barki użytkowników, gdy to oni muszą dbać by ktoś im owych haseł nie wykradł, a jak wykradnie to nie istnieją zazwyczaj żadne szanse na odzyskanie utraconego w ten sposób czasu i uzyskanego wkładu (przedmioty/wynik/poziomy)...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż... podziękujmy piratom. ;)

Od kilkunastu miesięcy słychać, że produkcja gier na pecety staje się nieopłacalna. Więc deweloperzy przerzucają się na konsole, a ci, którzy chcą zarabiać na grach na PC muszą wymyślić nowy model ich sprzedaży...

Produkcja gier na PC staje się nieopłacalna nie przez piratów, a przez to że coraz mniej ludzi wykorzystuje komputer do grania. Nie każdego stać na zmianę połowy podzespołów co pół roku, po to aby zagrać w jakąś nową grę. Pojawiają się problemy z systemem, z samą grą (sterowniki, direct-x`y itd...). Na konsoli wkładasz płytkę i grasz.

Z drugiej strony gry na konsole są kilka razy droższe od tych na pc.

 

 

 

...Niezaprzeczalnym faktem jest, że piractwo jest niezgodne z prawem i należy to ścigać. Jednak należy pamiętać, że ludzie nie są głupi. Ceny gier na różnych rynkach wahają się niesamowicie. W Polce na przykład w stosunku do zachodu gry są po prostu drogie. Jak słucham deweloperów, że im się nie opłaca taniej sprzedawać to mnie krew zalewa. A dla potwierdzenia słów proszę: "Red Faction" - przy premierze kosztowała tylko około 40 zł, "Red Orchestra" - 30 zł- a więc można taniej- takich przykładów można mnożyć. Do tego trzeba dodać częste próby naciągania na zakup pięknymi opisami, a w pudełku gniot- dalej fatalna obsługa techniczna. To wszystko niestety zniechęca do kupowania gier oryginalnych...

 

Akurat tu się z Tobą nie zgodzę - ceny gier w polsce są niejednokrotnie niższe niż na zachodzie. Porównaj sobie ceny w polsce, niemczech, francji czy angli... Polecam przejrzeć sklepy internetowe :)

To że jedna gra może kosztować 30zł a inna 180 ? No cóż, takie są prawa rynku i na tyle ktoś wycenia swój produkt. Nie chcesz - nie kupujesz. Ja red faction bym za 10 zł nie kupił, tak samo jak dajmy na to neverwinter nights 2 za 150zł - poczekam aż stanieje do poziomu akceptowalnego dla mnie.

Popatrz też, jak i po jakim czasie gry tanieją. Niektóre po roku tanieją ze 120zł na 20, bo nikt ich już nie kupuje. A sprzedaż takiego diablo2 nadal się utrzymuje na wysokim poziomie, przez co po ośmiu latach od premiery jego cena wynosi ponad 50zł.

 

Nie zwalajmy wszystkiego na piratów, nie zwalajmy też na deweloperów gier. Ja nie narzekam na Mercedesa za to że tak ceni swoje samochody. Są drogie - mnie nie stać i tyle ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście masz rację thibris, że ceny dyktuje rynek- przecież nie neguję tego. Nie pisałem o tym, bo wydaje mi się to oczywiste. A ceny gier na zachodzie- są niższe. No może wyższe dla nas, ale dla ludzi tam mieszkających są niższe. Przeciętne wynagrodzenia np. w Niemczech są dużo wyższe niż w Polsce...

Chodziło mi o to, że to nie piractwo ma tutaj decydujący wpływ na rozważania zawarte w artykule, a właśnie chęć zarobienia dużo większej kasy. Nie zapominajmy, że firmy produkujące gry mają swoich myślicieli (potocznie nazywanych menadżerami) , którzy myślą i myślą jak wyciągnąć więcej kasy od ludności. Masz rację takie są prawa rynku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powiem tak cena 120-150zl za gre ktora mozna przejsc w jeden wieczor (3-5h) to poprostu kpina...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważasz więc, że skoro dajmy na to w szwajcarii ktoś zarabia 60 000 euro rocznie i tam mercedes kosztuje 60 000 euro, to ten sam mercedes powinien u nas kosztować 50 000zł bo taka jest nasza średnia krajowa na rok ? Przecież polski dystrybutor kupuje gry od producenta po takich samych cenach jak szwajcarski czy gruziński. Nasi dystrybutorzy spokojnie mogliby z nas zdzierać więcej kasy, w zamian dając to samo co inni na zachodzie. Porównaj sobie wersje gier sprzedawanych u nas i na zachodzie pod względem dodatkowych bonusów włożonych do pudełka. A zauważ ile pieniędzy trzeba wydać na tłumaczenie gry, pudełek, instrukcji... Panowie - nie jest u nas tak źle wcale.

 

Wysłany przez: azzzzz 

powiem tak cena 120-150zl za gre ktora mozna przejsc w jeden wieczor (3-5h) to poprostu kpina...

Kupuj inne gry, albo poczekaj aż te stanieją. To że gra jest kiepska, krótka i droga nie znaczy że trzeba ją ukraść po to aby grać za darmo. Równie dobrze przez 3-5 godzin za darmo można się popatrzeć w niebo :)

Ale muszę Ci przyznać rację, że ostatnimi czasy gry stają się coraz krótsze. Ale najwidoczniej takich gier chcą dzisiaj odbiorcy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

muszą być coraz krótsze bo coraz trudniej je upchnąć na nośniku. ostatnio słyszałem ze trwórcy Gears of War musieli zrezygnować z niektórych lokacji bo na BD nie chciało sie zmieścić (średnio jeden level zajmował tam 2GB!!!) a poza tym stworzenie dzisiejszych gier zajmuje więcej czasu niż stworzenie kiedyś np. Tetris'a. A piractwo i tak będzie i nigdy nie zniknie bo jeśli człowiek stworzy jakieś zabezpieczenie to zawsze znajdzie się tak samo mądry człowiek i je ominie choćby wszystko było za darmo (w co osobiście nie wierze - musi byc jakieś drugie dno).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

muszą być coraz krótsze bo coraz trudniej je upchnąć na nośniku. ostatnio słyszałem ze twórcy Gears of War musieli zrezygnować z niektórych lokacji bo na BD nie chciało sie zmieścić (średnio jeden level zajmował tam 2GB!!!) a poza tym stworzenie dzisiejszych gier zajmuje więcej czasu niż stworzenie kiedyś np. Tetris'a. A piractwo i tak będzie i nigdy nie zniknie bo jeśli człowiek stworzy jakieś zabezpieczenie to zawsze znajdzie się tak samo mądry człowiek i je ominie choćby wszystko było za darmo (w co osobiście nie wierze - musi być jakieś drugie dno).

O braku miejsca no kolejne lewele to jakaś ściema zawsze można dodać kilka krążków więcej czy po prostu udostępnić reszte poziomów przez internet. Problem z dzisiejszymi grami w porównaniu do Tetrisa jest taki że twórca Tetrisa przez wiele lat nie zarobił na nim nic a grę stworzył z pasji . W dzisiejszych czasach najpierw się myśli jak tu szybko na grze zarobić a dopiero później o jakości produktu. Większość hitów ma się dobrze sprzedawać przez rok a potem świat o nich zapomina bo deweloper wydaje kolejną .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby gry przedstawiały zasady fizyki (wymagały informacji zawartej np: w  podręcznikach fizyki), astronomii, chemii , filozofii itd. promowały działanie zespołowe w imię jakiś sensownych społecznych celów to miałyby sens , a nawet osiągnięcie jakiegoś tam poziomu dawałoby wstep na wyższą uczelnię bez egzaminu. 8)

 

 [move]                                                ,,nic tak nie uczy jak zabawa ''  8)[/move]

                                                                                     ::)      :;)       :;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

To zależy od Gry i jej jakości i oczywiście reklamy... założę się że taki Blizzard (Diablo, Star Craft (II), WoW,) nie narzeka na brak klientów. Szkoda tyle że niektóre gry przechodzą niemal niezauważone (Clive Barkers Undying).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Wysłany przez: azzzzz 

powiem tak cena 120-150zl za gre ktora mozna przejsc w jeden wieczor (3-5h) to poprostu kpina...

Kupuj inne gry, albo poczekaj aż te stanieją. To że gra jest kiepska, krótka i droga nie znaczy że trzeba ją ukraść po to aby grać za darmo. Równie dobrze przez 3-5 godzin za darmo można się popatrzeć w niebo :)

Ale muszę Ci przyznać rację, że ostatnimi czasy gry stają się coraz krótsze. Ale najwidoczniej takich gier chcą dzisiaj odbiorcy...

 

Nie gram za duzo,a jak juz w cos sobie "pykne" to wole gry online. Niestety cos im nie wychodza te ostatnie gry (imo), pare tytulow jak najbardziej mozna polecic np. Wiedzmin czy tez Portal (swietne gry) zadnej zlotowki wydanej nie zaluje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja wiedźmina odpuściłem po kilku dniach, portal przeszedłem w kilka godzin właśnie i powróciłem do diablo i starych gierek z emulatorów automatów. Małe, głupie ale wciągają. A te nowości są ładne, rozbudowane, ale nudzą po jakimś czasie sobą i wracać się do nich już nie chce. Dobrze przynajmniej że wypuszczają wersje demo czasem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gry nawet darmowe mogą się kiedyś zacząć opłacać, jeśli się je sprzęgnie z 'maszyną Tarantogi". No, ale od twórców wymagać to będzie nieco trudu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W latach 1967–1978 roku Włoska Wyprawa Archeologiczna ISMEO prowadziła pierwsze badania w Shahr-i Sokhta (SiS) w Iranie. Szybko okazało się, że miasto składało się z trzech obszarów: mieszkalnego, cmentarza i przemysłowego. Jego największy rozkwit przypadł na połowę III tysiąclecia przed naszą erą, gdy obszar mieszkalny zajmował 80 hektarów. Miasto uznano za jeden z najważniejszych ośrodków na wschodzie Wyżyny Irańskiej. Zidentyfikowano tam cztery okresy kulturowe podzielone na 10 faz konstrukcyjnych, które datowano na od 2. połowy IV tysiąclecia do połowy III tysiąclecia. W południowej części miasta znaleziono duży cmentarz o powierzchni około 20 hektarów, a w jednym z grobów planszę do gry i bierki.
      Datowanie wykazało, że gra pochodzi z lat 2600–2700 p.n.e. W grobie nie znaleziono żadnej innej planszy, założono więc, że wszystkie bierki pochodzą z tej jednej gry i że jest ona kompletna. Planszę do gry złożono w pobliżu głowy zmarłej osoby, w pobliżu zaś stał koszyk z bierkami i kostkami. Plansza jest podobna do wcześniej znajdowanych plansz, ale istnieją między nimi też duże różnice. Kształt planszy z SiS jest niezwykle podobny do słynnej Królewskiej Gry z Ur, jednak gra z SiS ma więcej bierek i nie ma na niej rozety, która wydaje się bardzo ważnym elementem tego typu gier, znanych pod zbiorową nazwą „gier na 20 kwadratach”.
      Z Bliskiego Wschodu i spoza niego znamy ponad 100 plansz, w pewnej mierze do siebie podobnych, a w wielu aspektach różnych, które klasyfikowane są pod tą nazwą. Znaleziono je w Turkmenistanie czy Indiach. Podobnej gry używali Egipcjanie ok. 1580 roku p.n.e. Prawdopodobnie zapoznali się z nią za pośrednictwem Hyksosów. Podobne gry były popularne przez około 2000 lat.
      Autorzy nowych badań zaprzęgli algorytmy sztucznej inteligencji, do pracy nad odgadnięciem zasad gry. Wykorzystanie metod obliczeniowych do badań starożytnych gier, pozwala na symulowanie tysięcy możliwych zestawów zasad i wybranie tych najbardziej prawdopodobnych czy pasujących do gry i bierek.
      Gra z Shahr-i Sokhta wydaje się grą strategiczną – rodzajem wyścigu – podobną do Królewskiej Gry z Ur, ale bardziej złożoną. Zdaniem naukowców, mamy tutaj do czynienia z grą 2-osobową, a celem gracza jest przesunięcie przez pola planszy wszystkich 10 swoich bierek, zanim zrobi to przeciwnik. W grze gracze posługują się kostką i mogą wykorzystywać swoje bierki zarówno do jak najszybszego dotarcia do celu, jak i do blokowania ruchów przeciwnika. Badacze sugerują, że dodatkowe bierki, dzięki którym gra różni się np. od gry z Ur, dodawały jej złożoności. Widzimy wśród nich na przykład rozety, podobne do rozet, które w grze w Ur narysowane są na planszy. W przeciwieństwie do Królewskiej Gry z Ur, w przypadku gry z SiS losowość odgrywa mniejszą rolę, a większa rolę gra strategia.
      Po określeniu najbardziej prawdopodobnych zasad, grę z SIS przetestowało 50 doświadczonych graczy, który ocenili ją i porównali z Królewską Grą z Ur. Przyznali, że gra z SiS jest bardziej wymagająca pod względem strategii niż gra z Ur.
      Szczegóły badań zostały opublikowane na łamach Journal of the British Institute of Persian Studies. Gra z Shahr-i Sokhta została znaleziona w bogato wyposażonym grobie, ale nie był to grób królewski, co wskazuje, że była bardziej dostępna niż gra dla najwyższej elity.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas wykopalisk w Bidwell West w pobliżu Milton Keynes w Wielkiej Brytanii specjaliści z Cotswold Archeology znaleźli średniowieczny budynek oraz inne struktury z tego okresu. Najciekawszym jednak odkryciem jest duży kościany fragment gry, który prawdopodobnie został wykonany na obrabiarce. Podobne zabytki, pochodzące z XI-XIII wieku, znajdowano już wcześniej. Były one wykorzystywane prawdopodobnie podczas różnych gier, zwykle dwuosobowych, podczas których używano kostki i planszy.
      Najnowsze znalezisko wykonano z krowiej żuchwy, a okrągły kształt nadano mu na obrabiarce. Przedmiot został ozdobiony koncentrycznymi kręgami oraz kropkami i kółkami. Naukowcy przypuszczają, że służył do gry w tabulę, chociaż nie można tego jednoznacznie stwierdzić. Niewiele też wiemy o zasadach starożytnych gier. Rzadko kiedy bowiem zachowały się one w całości, brak też jednoznacznych opisów ich zasad. Naukowcy próbują odtworzyć zasady na podstawie zachowanych fragmentów gier oraz ikonografii.
      Ludzkość od tysięcy lat gra w planszówki. W czasach rzymskich gra o nazwie duodecim scripta była jedną z pierwszych, które trafiły na Wyspy Brytyjskie. Wiemy, że wykorzystywano tutaj planszę składającą się z trzech rzędów po 12 pól. Niewykluczone, że to od niej pochodzi gra tabula, która była popularna również w średniowieczu. To gra podobna do tryktraka, używano w niej 24 pól ułożonych w dwóch rzędach. Prawdopodobnie znaleziony właśnie przedmiot służył do gry w tabulę.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Masowe polowania na wieloryby, które mogły zagrozić istnieniu wielu gatunków, mogły rozpocząć się o wiele wieków wcześniej, niż się obecnie uważa. Tak przynajmniej twierdzą archeolodzy z Uppsali i Yorku, którzy na łamach European Journal of Archeology zaprezentowali wyniki swoich najnowszych badań.
      W szwedzkich muzeach można znaleźć tysiące egzemplarzy gier planszowych pochodzących z epoki żelaza. Szczegółowe badania ujawniły, że materiał większości z nich to kości wielorybów upolowanych w połowie VI wieku naszej ery. Wspomniane gry były wytwarzane według tych samych standardów i produkowano je w dużych ilościach, co oznacza, że potrzebne były stałe dostawy dużych ilości materiału. Jako, że znalezienie padłego wieloryba na brzegu nie jest rzeczą łatwą, badacze uważają, że wspomniane gry to dowód na celowe polowania na wieloryby.
      Naukowcy wykorzystali technikę spektrometrii mas, za pomocą której zbadali niewielką liczbę gier, by ustalić, z jakiego gatunku walenia pochodziły kości. Okazało się, że wszystkie przeanalizowane egzemplarze pochodziły od wala biskajskiego. To przedstawiciel rodzaju Eubalaena, którego anglojęzyczna nazwa brzmi „right whale”, gdzie „right” to ni mniej, ni więcej co „właściwy do upolowania”. Zwierzęta te były ulubionymi ofiarami wielorybników, gdyż są powolne, pływają blisko wybrzeży i zawierają tyle tłuszczu, że nie toną po zabiciu. Jak twierdzą autorzy najnowszych badań, nie tylko XVIII- i XIX-wieczni wielorybnicy masowo zabijali te zwierzęta.
      Gry planszowe z wielorybich kości pojawiają się na północy Norwegii w tym samym czasie, co wielkie hangary na łodzie i urządzenia do wytapiania tłuszczu. To najprawdopodobniej w Norwegii były wytwarzane gry, które później trafiały do Szwecji, gdzie były składane jako dary podczas ceremonii pogrzebowych.
      Początki masowych polowań na wieloryby giną w pomroce dziejów. Znane nam źródła pisane sięgają epoki Wikingów. Sagi z IX wieku opowiadają o norweskim kupcu Ottarze, goszczącym na dworze króla Alfreda Wielkiego, który często polował na wielkie wieloryby. Jednak specjaliści wątpią, czy sagi te opisują prawdziwe wydarzenia.
      Obecność tysięcy gier planszowych wykonanych w krótkim czasie z kości wali biskajskich, w połączeniu z innymi badaniami archeologicznymi, to dowód na szybko rosnącą eksploatację ekosystemu morskiego przez człowieka. Sporo też mówi o sieciach handlowych z tamtego okresu.
      Powyższe badania posłużą też do pogłębienia naszej wiedzy o wpływie człowieka na ekosystem morski oraz populację waleni. Pokazują one bowiem, że masowe polowania na wieloryby zaczęły się na setki lat wcześniej, niż sądziliśmy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...