Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Kolosalne koszty zewnętrzne sektorów energii i transportu

Rekomendowane odpowiedzi

Wiele ludzkich działań niesie ze sobą zewnętrzne koszty społeczne, środowiskowe czy zdrowotne. Gdy np. jedziemy samochodem, musimy zapłacić za paliwo, jednak cena paliwa nie uwzględnia kosztu zanieczyszczenia środowiska czy negatywnego wpływu spalin na ludzkie zdrowie. Naukowcy z brytyjskiego University of Sussex i koreańskiego Hanyang University podjęli się globalnego oszacowania kosztów zewnętrznych związanych z działalnością sektora transportowego i energetycznego. Okazało się, że koszty te wynoszą ponad 1/4 światowego produktu brutto.

Z analizy przeprowadzonej przez profesorów Benjamina K. Sovacoola i Jinsoo Kima, wynika, że zewnętrzne koszty społeczne, zdrowotne i środowiskowe obu wspomnianych sektorów to 24,662 biliony USD, czyli około 29% światowego produktu brutto.
Badania opublikowane na łamach pisma Energy Research & Social Science wykazały, że gdyby uwzględnić wszystkie koszty powodowane przez wykorzystywanie węgla – takie jak zmiana klimatu, zanieczyszczenie powietrza czy degradacja gleb – to cena węgla powinna być ponaddwukrotnie wyższa, niż jest obecnie.

Autorzy badań podkreślają, że obecny system energetyczny nie sprawdza się pod względem rynkowym. Gdyby bowiem uwzględnić rzeczywiste koszty produkcji energii, to okazałoby się, że nieuwzględniane koszty są niemal równe obecnym kosztom produkcji, przez co wiele elektrowni węglowych i atomowych byłoby nieopłacalnych. Naukowcy przypominają przy tym, że również systemy produkcji energii odnawialnej niosą ze sobą koszty zewnętrzne.

Podczas badań zidentyfikowaliśmy olbrzymie koszty zewnętrzne, które niemal nigdy nie są uwzględniane w rzeczywistych wydatkach związanych z jazdą samochodem czy użytkowaniem elektrowni węglowej. Uwzględnienie tych kosztów doprowadziłoby do radykalnej zmiany szacunków ekonomicznych i portfolio zasobów, na których polegają dostawcy energii, mówi profesor Sovacool.

To nie jest tak, że społeczeństwo nie płaci tych kosztów. Po prostu koszty te nie są uwzględniane w cenie energii. I, niestety, te koszty zewnętrzne nie są ponoszone ani równo, ani uczciwie. Najbardziej poszkodowani są ci najsłabiej reprezentowani na rynku. To na przykład ludzie żyjący na obszarach o najbardziej zanieczyszczonym powietrzu, glebie i wodzie, których nie stać na przeprowadzkę w inne regiony czy mieszkańcy wysp ledwie wystających nad poziom morza, jak Vanuatu czy Malediwy, którzy już teraz są zagrożeni przez wzrost poziomu wód oceanicznych.

Profesor Jinsoo Kim dodaje, że badania jasno pokazują, iż ropa naftowa, węgiel i związane z nimi odpady generują znacznie więcej kosztów w portfolio firm energetycznych niż inne metody produkcji energii. Gdyby prawdziwe koszty wykorzystywania paliw kopalnych były uwzględniane, to wielkie ponadnarodowe koncerny energetyczne, które dominują na światowym rynku, przynosiłyby olbrzymie straty. Jednak zamiast tego rachunek wystawiany jest społeczeństwom, które ponoszą te koszty.

Na potrzeby swoich badań uczeni wykonali metaanalizę i syntezę 139 badań naukowych, w których dokonano w sumie 704 szacunków kosztów zewnętrznych. Były to 83 badania dotyczące dostarczania energii, 13 badań nad efektywnością energetyczną i 43 badania nad transportem.

Z przeprowadzonej analizy wynika, że największe koszty zewnętrzne niesie ze sobą produkcja energii z węgla. Wynoszą one aż 14,5 centa na kWh, podczas gdy średni koszt produkcji energii z węgla w czasie całego okres działania elektrowni węglowej wynosi od 6,6 do 15,2 centa/kWh. Drugim pod względem wysokości kosztów zewnętrznych rodzajem pozyskiwania energii jest jej produkcja z gazu ziemnego. Tam koszty zewnętrzne to 3,5 centa/kWh, przy koszcie produkcji wynoszącym 4,4–6,8 centa/kWh.

To poważne wyzwanie dla polityków, urzędników i planistów, by spowodować, żeby rynki transportowy i energetyczny funkcjonowały ja należy i uwzględniały w cenach swoich produktów biliony dolarów kosztów zewnętrznych, które obecnie przerzucają na społeczeństwo. Obecnie konsumenci są odseparowani od rzeczywistych kosztów pozyskiwania, transportu i przetwarzania surowców energetycznych oraz pozyskiwania z nich energii. A to oznacza, że kolosalny koszt społeczny i ekologiczny takich działań jest trudniej zauważyć. Zasadnicze pytanie brzmi, czy chcemy globalnych rynków, które manipulują kosztami zewnętrznymi dla własnych korzyści, czy też wolimy politykę, która wymusi na nich zinternalizowanie tych kosztów – stwierdza Sovacool.

Autorzy badań zwracają uwagę, że w wielu pakietach pomocowych, które mają rozruszać gospodarkę po pandemii uwzględniono olbrzymie kwoty dla przemysłu paliw kopalnych, motoryzacyjnego czy lotniczego. Jednak długotrwałe ożywienie gospodarcze może się nie udać, jeśli sektory te nie będą ponosiły całości kosztów, jakie są związane z ich działalnością, dodaje profesor Kim.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A w cenie rosyjkiego gazu uwzględnili wszystkie ruchawki jakie Rosja robi? :) Tak wiem - nie było zamówienia na gaz bo gaz ma być eko.
Czy tylko w węgiel uderzono bo na tym my jedziemy? :D

4 godziny temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Autorzy badań podkreślają, że obecny system energetyczny nie sprawdza się pod względem rynkowym

To ja już wolę żeby cenę ustalał rynek niż naukowcy. Był kiedyś taki naukowy socjalizm.
Jak Breżniew czy inny (już nie pamiętam który) zapytał naukowców rosyjskich: ile kosztuje tona stali - to nikt mu nie był w stanie odpowiedzieć :) bo cenę stali ustalali naukowcy :) i nie miała ceny :)
Gdyby się dało naukowo opracować działanie gospodarki to pewnie się powinno. Ale się nie da. Bo gospodarka zawsze się dostosowuje do zmieniających się warunków jakich nie da się przewidzieć.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Gdyby prawdziwe koszty wykorzystywania paliw kopalnych były uwzględniane, to wielkie ponadnarodowe koncerny energetyczne, które dominują na światowym rynku, przynosiłyby olbrzymie straty. Jednak zamiast tego rachunek wystawiany jest społeczeństwom, które ponoszą te koszty.

Wszelkie koszty zawsze ponosi społeczeństwo i nie ma takiej możliwości, żeby było inaczej. Albo są to koszty środowiskowe, albo finansowe. Żadne koncerny energetyczne (ani żadne inne firmy) w żadnej sytuacji de-facto nie ponoszą kosztów, bo wszystkie koszty firm, w tym podatki, opłaty i kary (wcześniej czy później) wliczane są w ceny usług i towarów, albo odliczane od wypłat dla pracowników (a ci to przecież także jest społeczeństwo). Jeśli firma tego nie zrobi to bankrutuje i jej nie ma.

Przykładowo. Wielu polityków bardzo często (zwłaszcza w ostatnio w Polsce) opowiada, że muszą opodatkować firmy, bo to się należy społeczeństwu! Jest to kompletna bzdura. W ten sposób pod przykrywką opodatkowania firm opodatkowuje się społeczeństwo, bo te koszty szybko mają swoje odzwierciedlenie w wyższych cenach towarów i usług, za które przecież płaci nie kto inny tylko społeczeństwo! Obecna inflacja w Polsce jest między innymi wynikiem takich działań rządu. Zwykły „Kowalski” zdaje się tego nie dostrzegać, bo dopóki jawnie nie obniża mu się pensji, albo jawnie nie nakłada się na niego podatków, to wydaje mu się, że wszystko jest w porządku. Np. obecny polski rząd o tym wie, dlatego tak chętnie wykorzystuje ten mechanizm. Co więcej, wśród osób niezorientowanych w ekonomii i nieświadomych tych mechanizmów, jest nawet poparcie dla rządu na takie działania, tymczasem godzi to w nich samych. Uderzenie w firmy, a nie bezpośrednio w obywateli powoduje, że gdy z pewnym opóźnieniem, te koszty zaczyna ponosić społeczeństwo, to wielu ludzi nie dostrzega już prawdziwej przyczyny tych kosztów.

Inna sprawa, że powinniśmy ponosić pełne koszty środowiskowe wszystkich towarów i usług, bo tylko w ten sposób jesteśmy w stanie wybrać te, które rzeczywiście są tańsze. Gdy te koszty środowiskowe są ukryte, nie jesteśmy w stanie racjonalnie wybrać tych właściwych, w efekcie ich koszt jest jeszcze wyższy.

Edytowane przez Sławko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"opodatkować firmy, bo to się należy społeczeństwu! Jest to kompletna bzdura." chyba chodzi o to że pan Wacek w sklepiku rodzinnym płaci podatki a giganty nie. potrzebna jest równość w podatkach aby konkurencja była zdrowa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 minut temu, nurek napisał:

chyba chodzi o to że pan Wacek w sklepiku rodzinnym płaci podatki a giganty nie. potrzebna jest równość w podatkach aby konkurencja była zdrowa

Oj ja naiwny, ja naiwny... bo myślałem, że na tutejszym portalu nie ma osób, o których Sławko napisał:

 

16 godzin temu, Sławko napisał:

wśród osób niezorientowanych w ekonomii i nieświadomych tych mechanizmów, jest nawet poparcie dla rządu na takie działania, tymczasem godzi to w nich samych. Uderzenie w firmy, a nie bezpośrednio w obywateli powoduje, że gdy z pewnym opóźnieniem, te koszty zaczyna ponosić społeczeństwo, to wielu ludzi nie dostrzega już prawdziwej przyczyny tych kosztów.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 26.01.2022 o 18:05, Sławko napisał:

Wszelkie koszty zawsze ponosi społeczeństwo

To za duże uproszczenie i na dodatek nie do końca prawda. Owszem, społeczeństwo, ale niekoniecznie to, o którym myślimy, bo "społeczeństwo", a "społeczeństwo w Polsce" (czy gdzie indziej) to 2 "luźno" powiązane sprawy. W końcu uderzenie podatkami w firmy w Brazylii może, ale nie musi podnieść cen nam. Jeśli by tak było to obniżenie podatków spowodowało by spadek cen i społeczeństwo "by zyskało", a to nie prawda. Ktoś mógłby stać się po prostu bogatszy. Spadek obciążeń fiskalnych nie oznacza z automatu (Twoje "zawsze"), że spadną ceny albo wszyscy w firmie dostaną podwyżki. To nieprawda. Bądźmy więc dokładni, i nie piszmy "zawsze", skoro nie zawsze.

W dniu 26.01.2022 o 18:05, Sławko napisał:

Obecna inflacja w Polsce jest między innymi wynikiem takich działań rządu.

Zgadza się.

W dniu 26.01.2022 o 18:05, Sławko napisał:

Co więcej, wśród osób niezorientowanych w ekonomii i nieświadomych tych mechanizmów, jest nawet poparcie dla rządu na takie działania, tymczasem godzi to w nich samych. Uderzenie w firmy, a nie bezpośrednio w obywateli powoduje, że gdy z pewnym opóźnieniem, te koszty zaczyna ponosić społeczeństwo, to wielu ludzi nie dostrzega już prawdziwej przyczyny tych kosztów.

Ale jeśli będą to firmy zagraniczne (w zamyśle "te koncerny co to nie płacą podatków"), to nie zadziała to w 100% tak jak opisujesz. Częściowo tak, zapłacimy tutaj więcej, ale nie cały koszt, a tylko część, bo nie można podnosić cen w nieskończoność (pod warunkiem oczywiście, że jest konkurencja, a nie monopol, ale wtedy podatki nie mają nic do rzeczy). Wzrosną na pewno ceny artykułów podstawowych i tanich, ale ceny artykułów luksusowych nie. W końcu jeśli "najnoszy iPhone" będzie kosztował 30% więcej to go kupisz w DE, CZ czy UK. To samo z samochodami, etc. albo lokomotywami ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, radar napisał:

Ale jeśli będą to firmy zagraniczne (w zamyśle "te koncerny co to nie płacą podatków"), to nie zadziała to w 100% tak jak opisujesz.

Pisałem głównie o lokalnych rynkach, takich jak Polska, bo większość obrotu chyba każdego kraju to obrót wewnętrzny. W przypadku firm zagranicznych sprawa rozmywa się na wszystkie kraje, ale to nie znaczy, że nie ma to na nas wpływu, bo my z zagranicy także kupujemy towary i usługi. Wcześniej, czy później takie podatki nakładane na zagraniczne firmy i tak w nas trafią bezpośrednio, albo rykoszetem. A w sytuacji, gdy zagraniczna firma zatrudnia pracowników w naszym kraju, odbije się to na nich niemal natychmiast.

Natomiast koszty środowiskowe w większości rozmywają się na całą planetę, dlatego tak trudno jest je nam uchwycić.

 

23 godziny temu, nurek napisał:

pan Wacek w sklepiku rodzinnym płaci podatki a giganty nie

Problem w tym, że jeśli chodzi o podatki, to nasz rząd łupi głównie takie „rodzinne firmy i sklepiki”, bo ... jest łatwiej(!) i nie jest to przecież wina tych firemek, ani koncernów, tylko wina rządu. W efekcie koncerny dominują, bo małe firmy upadają. Czy nasz rząd robi coś aby ułatwić życie ludziom przedsiębiorczym? Tak, od czasu do czasu zrobią jakieś ułatwienie, po czym łupią po dwakroć. Dużo było opowiadania o tym, jak to obecny rząd „troszczy się” o obywateli, a co zrobił nasz rząd Polskim Ładem? Czy jakieś duże koncerny na tym „ucierpiały”? Nie! Przywalono podatki małym firmom, wygenerowano ogromne koszty księgowe z powodu zagmatwanych i niejasnych przepisów i to wszytko przy inflacji. To są wszystko koszty, które skumulowane odbijają się na cenach usług i produktów. A gdzie w tym wszystkim jest miejsce na rozwój tych firemek? Jak te firmy mają inwestować i w co, aby urosnąć i móc konkurować z koncernami? Skąd mają wziąć pieniądze na rozwój, na lepsze wypłaty dla pracowników, skoro rząd zabiera im wszystkie nadwyżki.

Najlepszym sposobem, na to, aby w Polsce nie dominowały koncerny, wcale nie jest ich opodatkowanie. Gdyby nasz rząd dał szansę naszym polskim firmom na rozwój, aby mogły z koncernami konkurować, to problem szybko sam by się rozwiązał. Tak zrobił kiedyś rząd Korei Południowej. Sam policz ile wielkich koreańskich firm jest dzisiaj obecnych na świecie, a ile jest polskich... zero! A przecież Korea Południowa to kraj powierzchniowo 3 razy mniejszy od Polski(!) W roku 1975 Korea miała mniej mieszkańców niż Polska, a teraz jest tam 50 mln ludzi i to wszytko bez 500+. W Korei w 1975 roku PKB było 2 razy mniejsze niż w Polsce, a teraz PKB jest tam 2 razy wyższe na mieszkańca niż w Polsce. Ale tam rząd naprawdę rządzi i pomaga obywatelom, a nie sobie. Nie osiągnęli tego rozdawnictwem i państwem opiekuńczym, tylko inwestycjami w firmy i naukę! Nie osiągnęli tego modłami do bożków o lepszy byt, tylko wzięli sprawy w swoje ręce i pozwoli działać ludziom przedsiębiorczym. Podatki tam są niższe niż u nas. Najmniej zarabiający do 10tys$ (42tys.zł) płacą tylko 6% podatku i dlatego tamten kraj kwitnie, a nasz jest ... szkoda słów.

Podatki w Korei Południowej:
Do 10.435 dolarów USA - 6%
Do 40.000 dolarów USA - 15%
Do 76.522 dolarów USA - 24%
Ponad 76.522 dolarów USA - 35%
A VAT 10%(!)
My możemy tylko pomarzyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Sławko napisał:

Gdyby nasz rząd dał szansę naszym polskim firmom na rozwój, aby mogły z koncernami konkurować, to problem szybko sam by się rozwiązał. Tak zrobił kiedyś rząd Korei Południowej.

O czym mówimy? Jest za późno, dużo za późno. Kiedy myśmy się zachłystywali niewidzialną ręką kapitlaizmu i wielkim skokiem w kapitalizm, w Korei Płd realizowany był 6 i 7-y plan pięcioletni (u nas takie plany budziły co najwyżej uśmiech politowania) - za to nasz minister gospodarki w rządzie Mazowieckiego, Syryjczyk, powiedział, że brak polityki gospodarczej rządu to też polityka. Czebole miały się w Korei znakomicie, u nas kotwica walutowa wykańczała te firmy co mogły jeszcze choć ciut powalczyć z zalewem taniej, wówczas nie najwyższej jakości, koreańskiej produkcji. 

Dzis Samsung jest w pierwszej 50-tce najbardziej wartościowych marek świata, wyżej niż Mercedes czy BMW. W pierwszej setce nie ma żadnej polskiej firmy...

Książe francuskich historyków, Ferdynand Braudel, stworzył taki konstrukt jak "długie trwanie". Ekstrapolując to na naszą historie i to co się teraz dzieje to jesteśmy niemalże skazani na prowincjonalizm i bycie co najwyżej średniozamożnym (oby) w skali UE, państwem. 

Patrząc na obecne wydarzenia obawiam się jednak jednego :

1484762586_emev5f_600.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piękny cytat, nie znałem tego.

Wracając do sedna, bardzo mnie ciekawi jaki jest PRAWDZIWA efektywność netto np. w tym przypadku produkcji energii. Łatwo można obliczyć efektywność energetyczną turbiny parowej i generatora(dajmy te 40%). ale lwią część tej energii musi pochłonąć sama elektrownia, do tego energia zmarnowana na transport paliwa, na wydobycie tego węgla, na transport załóg kopalni,elektrowni i wszystkich pozostałych powiązanych z produkcją energii do miejsca pracy, na wyprodukowanie narzędzi, ubrań, kasków itd dla załogi i na koniec koszty leczenia chorób płuc, paliwo do karetek wożących chorych do szpitala, utrzymanie w związku z tym większej załogi całej służby zdrowia, koszty dojazdu do pracy całej tej armii. 

Boję się że jak to wszystko się podliczy to wyjdzie że jest jak z energią termojądrową, mimo sukcesów i postępu, wkładamy więcej niż wyciągamy

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
35 minut temu, tempik napisał:

Boję się że jak to wszystko się podliczy to wyjdzie że jest jak z energią termojądrową, mimo sukcesów i postępu, wkładamy więcej niż wyciągamy

Termodynamicznie niemożliwe. Gdyby ten układ zużywał więcej niż produkuje nie mógłby działać. Dlatego nie działa nam fuzja :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

termodynamicznie to jesteśmy pasożytami :D niebilansujący się układ może działać przez jakiś czas, tak jak każdy niewypłacalny dłużnik może być przez chwilę królem życia :)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, tempik napisał:

termodynamicznie to jesteśmy pasożytami

Oczywiście tak, korzystamy z energii słonecznej zgromadzonej w różnych postaciach. Jednakże, zrozumiałem że twierdzisz iż układ kopalnia-transport-elektrownia-przemysł-transport jest energetycznie zadłużony - raczej nie ma się jak tu zadłużyć.Pomijając dziury w planecie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, venator napisał:

Jest za późno, dużo za późno.

Zmień myślenie. Nigdy nie jest za późno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 28.01.2022 o 15:13, Sławko napisał:

Zmień myślenie. Nigdy nie jest za późno.

Komunały...chciałbym zmienić,  ale mój ogląd na zachodzące w Polsce procesy dziejowe mi na to nie pozwala.

Nie bez kozery napisałem o "długim trwaniu". Konstrukt Braudel'a mówi o takich zjawiskach społecznych, które twają całe wieki i nie mają na nie dużego wpływu nawet poważne zmiany geopolityczne, gospodarcze czy technologiczne. W Polsce takim "długim trwaniem" jest model gospodarki oparty na niskich kosztach pracy, wręcz wyzysku. Trwa on już 600 lat, a kluczowy wpływ miała gospodarka folwarczno-pańszyźniana.

Folwark był nastawiony na trwanie, a nie maksymalizacje zysków. Dostęp do ograniczone,j ale taniej i przede wszystkim niewolnej siły roboczej powodował, że nikt nie odczuwał potrzeby innowacyjności - wprost przeciwnie, w interesie panów była petryfikacja tego systemu.

Ten folwark tkwi niestety w nas do dzisiaj i ma się całkiem dobrze dusząc inowacyjność:

https://forsal.pl/artykuly/801867,santorski-kultura-folwarku-przetrwala-w-polskich-firmach.html

"Z folwarkiem jest tak, że mamy organizację, której celem jest wytwarzanie czegoś tam - produktu czy usług, ale przede wszystkim - trwanie. Tymczasem w przedsiębiorstwie kapitalistycznym celem jest zysk i wzrost wartości samej organizacji. Metaforyczny folwark osłabia ten drugi cel. A to m.in. z tego powodu, że ośrodek władzy - a więc decyzji, kontroli, restrykcji, moc decydowania o losie podwładnych - jest bardzo mocno scentralizowany, zwykle spoczywa w rękach jednej osoby. Kiedyś właściciela ziemskiego, potem lidera z nadania politycznego albo po prostu właściciela firmy bądź postawionego na jej czele menadżera. To od jego woli, kaprysu, nastroju chwili zależy, co się stanie z firmą i z jej pracownikami. Władza, uprawnienia i odpowiedzialność nie są delegowane. Pan mówi co i jak zrobić. Jak ma dobry humor - pochwali. Jak jest wściekły - zgani, nakrzyczy, wyrzuci z pracy. Zakuje w dyby. Nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. A ludzie pokornie to znoszą. Z jednej strony sarkają, buntują się, ale z drugiej jest im wygodnie - bo nie ponoszą odpowiedzialności. Jednak ma to dalece idące konsekwencje - pracownicy pozbawieni odpowiedzialności, za to zajęci wychwytywaniem nastrojów pana, czyli np. prezesa firmy, gubią także swoją kreatywność, tracą inteligencję. Zajmuje ich głównie to, żeby nie podpaść. Niesamowite, jak to działa - nawet w nowoczesnych przedsiębiorstwach, nawet w międzynarodowych korporacjach mających swoje oddziały w Polsce. Zresztą ta infekcja dotyka nie tylko firmy, ale też nasze kliniki, uczelnie, redakcje, kluby sportowe czy szkoły. Wszędzie w szybkim czasie wytwarza się folwark. Informacje przestają przepływać między działami, zamiast tego krążą donosy, fachowcy idą w odstawkę, tworzy się dwór. To jest jak jakaś zakaźna choroba, społeczny wirus ebola."

 

Jest to bardzo trafna analiza Jacka Santorskiego, znanego psychologa biznesu. Tak niestety funkcjonuje gros polskich firm.

Co się stało z wielkimi szansami?: polski grafen, kryształy azotku galu (historia firmy Ammono), komputer K-202 - aczkolwiek ten ostarni przykład jest związany z arcyciekawą ,ale kontrowersyjną postacią inżyniera Jacka Karpińskiego. 

W dniu 27.01.2022 o 23:34, Sławko napisał:

Gdyby nasz rząd dał szansę naszym polskim firmom na rozwój, aby mogły z koncernami konkurować, to problem szybko sam by się rozwiązał.

Nadal uważasz, że problem leży tylko po tej stronie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 31.01.2022 o 19:06, venator napisał:

Nadal uważasz, że problem leży tylko po tej stronie?

Nigdy nie uważałem, że problem leży po jednej stronie. Ale opisywanie każdego problemu zajęłoby wieki całe, a tych opisów i tak nikt by nie czytał. Na pewnym poziomie cały zbiór problemów trzeba uogólnić, a następnie omówić najwyżej kilka, albo nawet jeden, ale najważniejszy, tj. taki, który potencjalnie ma największy wpływ na omawiany problem. Oczywiście, tu znów można się spierać, który jest najważniejszy, ale nie o to chodzi. Wszystkiego na raz i tak nie da się naprawiać. Należałoby wziąć pod uwagę jeden problem i spróbować go rozwiązać, a dopiero potem brać „na warsztat” kolejny. Jak się próbuje „naprawiać” kilka rzeczy na raz, to mamy katastrofę, jak „polski nieład”. Nie tędy droga.

A zaszłości historyczne? Można na ten temat dyskutować, ale dla mnie to jest taka zasłonka w stylu, „mam dwie lewe ręce, bo miałem trudne dzieciństwo”. Do mnie to nie przemawia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 28.01.2022 o 02:55, venator napisał:

Jest za późno, dużo za późno.

Mimo iż wiele skopano to jednak rezultat wynikowy jest taki że Polska jest na drugim miejscu na świecie ( za Chinami) jeśli chodzi o rozwój w czasie ostatnich trzydziestu lat.
Więc też nie można wpadać w defetyzm zbytni. Mieliśmy zająć pierwsze miejsce w całym tysiącleciu?

W dniu 31.01.2022 o 19:06, venator napisał:

Co się stało z wielkimi szansami?: polski grafen, kryształy azotku galu (historia firmy Ammono), komputer K-202

Na to że z tych wielkich szans wyszło wielkie g... złożyło się kilka czynników a nie tylko jeden w postaci rządu.
Ja trochę obserwuje różnego rodzaju polskie innowacje (ale te prawdziwe a nie te którymi sobie każda polska uczelnia gębę wyciera) i generalnie moja opinia jest taka że Polacy mają fajne pomysły ale jak przychodzi do realizacji to szybko kończy się słomiany zapał.
Jak to niektórzy mówili: każ Polakom wypić Wisłę to jutro rzucą się żeby ją wypić. Ale każ Polakom dzień w dzień przez lata osuszać powoli Wisłę to żaden się nie ruszy.
 

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 25.02.2022 o 21:54, thikim napisał:

Mimo iż wiele skopano to jednak rezultat wynikowy jest taki że Polska jest na drugim miejscu na świecie ( za Chinami) jeśli chodzi o rozwój w czasie ostatnich trzydziestu lat.

Źródło? Za Gierka też byliśmy potęgą...

 

 

W dniu 25.02.2022 o 21:54, thikim napisał:

Ja trochę obserwuje różnego rodzaju polskie innowacje (ale te prawdziwe a nie te którymi sobie każda polska uczelnia gębę wyciera) i generalnie moja opinia jest taka że Polacy mają fajne pomysły ale jak przychodzi do realizacji to szybko kończy się słomiany zapał.

Czyli zgadzamy się w temacie.

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Inżynierowie z University of Massachusetts Amherst wykazali, że z niemal każdego materiału można stworzyć urządzenie pobierające energię elektryczną z pary wodnej zawartej w powietrzu. Wystarczy utworzyć w tym materiale nanopory o średnicy mniejszej niż 100 nanometrów. To niezwykle ekscytujące. Otworzyliśmy drogę do wytwarzania czystej energii z powietrza, cieszy się główny autor artykułu opisującego badania, świeżo upieczony inżynier Xiaomeng Liu.
      Powietrze zawiera olbrzymie ilości energii elektrycznej. Weźmy na przykład chmurę, która jest niczym innym jak masą kropelek wody. Każda z tych kropelek zawiera ładunek elektryczny i w odpowiednich warunkach dochodzi do wyładowania. Nie potrafimy jednak pozyskiwać energii z tych wyładowań. Natomiast my stworzyliśmy niewielką chmurę, która wytwarza energię w sposób przewidywalny, możemy więc ją zbierać, dodaje profesor Jun Yao.
      U podstaw najnowszego odkrycia znajduje się praca Yao i Dereka Levleya, którzy w 2020 roku wykazali, że możliwe jest nieprzerwane pozyskiwanie energii elektrycznej z powietrza za pomocą specjalnego materiału złożonego z nanokabli zbudowanych z białek bakterii Geobacter sulfureducens. Po tym, jak dokonaliśmy tego odkrycia zauważyliśmy, że tak naprawdę zdolność pozyskiwania energii z powietrza jest wbudowana w każdy materiał, który posiada pewne właściwości, mówi Yao. Wystarczy, by materiał ten zawierał pory o średnicy mniejszej niż 100 nanometrów, czyli ok. 1000-krotnie mniejszej niż średnica ludzkiego włosa.
      Dzieje się tak dzięki parametrowi znanemu jako średnia droga swobodna. Jest to średnia odległość, jaką przebywa cząsteczka przed zderzeniem z inną cząsteczką. W tym wypadku mowa o cząsteczce wody w powietrzu. Średnia droga swobodna wynosi dla niej około 100 nanometrów. Yao i jego zespół zdali sobie sprawę, że mogą wykorzystać ten fakt do pozyskiwania energii elektrycznej. Jeśli ich urządzenie będzie składało się z bardzo cienkiej warstwy dowolnego materiału pełnego porów o średnicy mniejszej niż 100 nanometrów, wówczas molekuły wody będą wędrowały z górnej do dolnej części takiego urządzenia. Po drodze będą uderzały w krawędzie porów. Górna część urządzenia będzie bombardowana większą liczbą cząstek wody, niż dolna. Pojawi się w ten sposób nierównowaga ładunków jak w chmurze, której górna część jest bardziej naładowana niż dolna. W ten sposób powstanie bateria, która będzie działała dopóty, dopóki w powietrzu jest wilgoć.
      To bardzo prosty pomysł, ale nikt wcześniej na niego nie wpadł. Otwiera to wiele nowych możliwości, mówi Yao. Jako, że tego typu urządzenie można zbudować praktycznie z każdego materiału, można je umieścić w różnych środowiskach. Możemy wybrazić sobie takie baterie z jednego materiału działające w środowisku wilgotnym, a z innego – w suchym. A że wilgoć w powietrzu jest zawsze, to urządzenie będzie działało przez całą dobę, niezależnie od pory dnia i roku.
      Poza tym, jako że powietrze rozprzestrzenia się w trzech wymiarach, a my potrzebujemy bardzo cienkiego urządzenia, cały system bardzo łatwo można skalować, zwiększając jego wydajność i pozyskując nawet kilowaty mocy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Co łączy uniwersyteckie laboratorium w Chicago, gdzie naukowcy schładzają atomy do temperatury bliskiej zeru absolutnemu, uzyskując egzotyczny stan materii, z widocznymi przez okna drzewami uzyskującymi energię z fotosyntezy? Pozornie nic, ale najnowsze badania prowadzone na University of Chicago sugerują, że to, co robią naukowcy i to, co robią drzewa, może być bardziej podobne, niż nam się wydaje. Uczeni poinformowali właśnie na łamach PRX Energy, że znaleźli podobieństwa na poziomie atomowym pomiędzy fotosyntezą a kondensatami ekscytonowymi, niezwykłym stanem materii, który pozwala na bezstratne przesyłanie energii przez materiał. Odkrycie to może prowadzić do znacznego udoskonalenia elektroniki.
      O ile nam wiadomo, nikt wcześniej nie zauważył tych podobieństw, a to, co odkryliśmy jest niezwykle ekscytujące, mówi współautor badań, profesor David Mazziotti.
      Laboratorium Mazziottiego specjalizuje się w modelowaniu niezwykle złożonych interakcji pomiędzy atomami i molekułami. Przed trzema laty wykazano tam na przykład, że możliwe jest istnienie podwójnego kondensatu fermionów i ekscytonów, a spostrzeżenie to może zrewolucjonizować obrazowanie medyczne.
      W ostatnim czasie Mazziotti oraz Anna Schouten i LeeAnn Sager-Smith modelowali zjawisko fotosyntezy na poziomie molekularnym. Gdy foton ze Słońca uderza w liść, dochodzi do wyładowania w specjalnej molekule. Energia tego wyładowania uwalnia elektron. Następnie elektron ten, wraz z dziurą, w której był, wędrują przez liść, przenosząc energię do miejsca, w którym rozpoczyna ona reakcję chemiczną wytwarzającą cukry odżywiające roślinę. Ta wędrująca para elektron-dziura zwana jest ekscytonem. Gdy naukowcy stworzyli model przemieszczania się wielu takich ekscytonów, zauważyli znany sobie wzorzec. Okazało się, że ekscytony w liściu czasem zachowują się bardzo podobnie do kondensatu Bosego-Einsteina, zwanego czasem piątym stanem materii.
      W kondensacie Bosego-Einsteina cząstki zachowują się jak jedna cząstka. Dzięki temu w materiale takim energia może być przemieszczana bez strat. Zaobserwowanie takiego stanu materii podczas fotosyntezy to olbrzymie zaskoczenie, gdyż dotychczas kondensat Bosego-Einsteina obserwowano w bardzo niskich temperaturach. Naukowcy mówią, że to tak, jakbyśmy obserwowali kostki lodu tworzące się w filiżance gorącej kawy. Fotosynteza zachodzi w systemach w temperaturze pokojowej. Co więcej, struktura takich systemów jest nieuporządkowana. To warunki całkowicie odmienne od dziewiczych krystalicznych materiałów i niskich temperatur, w jakich uzyskuje się kondensaty elektronowe, mówi Schouten.
      Zaobserwowane zjawisko nie obejmuje całego systemu, w którym dochodzi do fotosyntezy. Bardziej przypomina pojawiające się „wyspy” kondensatu. To jednak wystarczy, by zwiększyć transfer energii w systemie, wyjaśnia Sager-Smith. Z modelu wynika, że te „wyspy” podwajają wydajność całego procesu.
      Profesor Mazziotti jest zadowolony z odkrycia i mówi, że otwiera ono nowe możliwości w dziedzinie syntezy materiałów na potrzeby technologii przyszłości. Idealny kondensat ekscytonowy to stan bardzo wrażliwy i wiele warunków musi być spełnionych, by zaistniał. Ale jeśli myślimy o praktycznych zastosowaniach, to nie potrzebujemy ideału. To ekscytujące obserwować zjawisko, które zwiększa wydajność transferu energii, ale zachodzi w temperaturze pokojowej, cieszy się uczony.
      Naukowiec zauważa jeszcze jedną ważną rzecz. Zachodzące w procesie fotosyntezy interakcje pomiędzy atomami a molekułami są tak złożone, że z ich symulowaniem nie radzą sobie nawet najpotężniejsze superkomputery. Dlatego też podczas badania tych zjawisk dokonuje się uproszczeń. Najnowsze odkrycie pokazuje, że niektórych elementów upraszczać nie należy. Sądzimy, że lokalne korelacje elektronów muszą pozostać, byśmy mogli badać, jak działa natura.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed dziewięciu laty profesor Chris Greening i jego koledzy z Monash University zainteresowali się Mycobacterium smegmatis. Ta niezwykła bakteria może przetrwać wiele lat bez dostępu do organicznych źródeł pożywienia. Ku zdumieniu australijskich naukowców okazało się, że M. smegmatis pobiera wodór z atmosfery i wykorzystuje go produkcji energii. Teraz naukowcom udało się wyekstrahować enzym odpowiedzialny za cały proces. Mają nadzieję, że uda się go wykorzystać do produkcji tanich wydajnych ogniw paliwowych.
      Enzym hydrogenazy, zwany Huc, ma tak wysokie powinowactwo do wodoru, że utlenia wodór atmosferyczny, mówi Greening. Huc jest niezwykle wydajny. W przeciwieństwie do innych znanych enzymów i katalizatorów korzysta z wodoru poniżej poziomu atmosferycznego, który stanowi 0,00005% powietrza, którym oddychamy – dodaje uczony. Od pewnego czasu wiedzieliśmy, że bakterie mogą wykorzystywać wodór atmosferyczny jako źródło energii. Jednak do teraz nie wiedzieliśmy, jak to robią – stwierdza.
      Bliższe badania ujawniły, że Huc niezwykle wydajnie zmienia minimalne ilości H2 w prąd elektryczny, jednocześnie zaś jest niewrażliwy na oddziaływanie tlenu, który jest zwykle bardzo szkodliwy dla katalizatorów. Co więcej Huc jest odporny na wysokie temperatury. Nawet w temperaturze 80 stopni Celsjusza zachowuje swoje właściwości.
      Bakterie wytwarzające Huc powszechnie występują w środowisku naturalnym. Odkryliśmy mechanizm, który pozwala bakteriom „żywić się powietrzem”. To niezwykle ważny proces, gdyż w ten sposób bakterie regulują poziom wodoru w atmosferze, pomagają utrzymać żyzność i zróżnicowanie gleb oraz oceanów, dodaje Greening.
      Obecnie naukowcy pracują nad skalowaniem produkcji Huc. Chcą uzyskać większe ilości enzymu, by go lepiej przebadać, zrozumieć oraz opracować metody jego wykorzystania w procesach przemysłowych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na MIT powstały ogniwa fotowoltaiczne cieńsze od ludzkiego włosa, które na kilogram własnej masy wytwarzają 18-krotnie więcej energii niż ogniwa ze szkła i krzemu. Jeśli uda się skalować tę technologię, może mieć do olbrzymi wpływ produkcję energii w wielu krajach. Jak zwraca uwagę profesor Vladimir Bulivić z MIT, w USA są setki tysięcy magazynów o olbrzymiej powierzchni dachów, jednak to lekkie konstrukcje, które nie wytrzymałyby obciążenia współczesnymi ogniwami. Jeśli będziemy mieli lekkie ogniwa, te dachy można by bardzo szybko wykorzystać do produkcji energii, mówi uczony. Jego zdaniem, pewnego dnia będzie można kupić ogniwa w rolce i rozwinąć je na dachu jak dywan.
      Cienkimi ogniwami fotowoltaicznymi można by również pokrywać żagle jednostek pływających, namioty, skrzydła dronów. Będą one szczególnie przydatne w oddalonych od ludzkich siedzib terenach oraz podczas akcji ratunkowych.
      To właśnie duża masa jest jedną z przyczyn ograniczających zastosowanie ogniw fotowoltaicznych. Obecnie istnieją cienkie ogniwa, ale muszą być one montowane na szkle. Dlatego wielu naukowców pracuje nad cienkimi, lekkimi i elastycznymi ogniwami, które można będzie nanosić na dowolną powierzchnię.
      Naukowcy z MIT pokryli plastik warstwą parylenu. To izolujący polimer, chroniący przed wilgocią i korozją chemiczną. Na wierzchu za pomocą tuszów o różnym składzie nałożyli warstwy ogniw słonecznych i grubości 2-3 mikrometrów. W warstwie konwertującej światło w elektryczność wykorzystali organiczny półprzewodnik. Elektrody zbudowali ze srebrnych nanokabli i przewodzącego polimeru. Profesor Bulović mówi, że można by użyć perowskitów, które zapewniają większą wydajność ogniwa, ale ulegają degradacji pod wpływem wilgoci i tlenu. Następnie krawędzie tak przygotowanego ogniwa pomarowano klejem i nałożono na komercyjnie dostępną wytrzymałą tkaninę. Następnie plastik oderwano od tkaniny, a na tkaninie pozostały naniesione ogniwa. Całość waży 0,1 kg/m2, a gęstość mocy tak przygotowanego ogniwa wynosi 370 W/kg. Profesor Bulović zapewnia, że proces produkcji można z łatwością skalować.
      Teraz naukowcy z MIT planują przeprowadzenie intensywnych testów oraz opracowanie warstwy ochronnej, która zapewni pracę ogniw przez lata. Zdaniem uczonego już w tej chwili takie ogniwo mogłoby pracować co najmniej 1 lub 2 lata. Po zastosowaniu warstwy ochronnej wytrzyma 5 do 10 lat.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ostatnich dniach media informowały o przełomie w dziedzinie fuzji jądrowej. W National Ignition Facility (NIF) przeprowadzono fuzję jądrową (reakcję termojądrową), podczas której uzyskano więcej energii niż jej wprowadzono do kapsułki z paliwem. To ważne osiągnięcie naukowe, jednak nie oznacza, że w najbliższym czasie będziemy masowo produkowali energię tą metodą. Ilość pozyskanej energii jest bowiem co najmniej 100-krotnie mniejsza niż ilość energii użytej.
      Cały proces w NIF rozpoczyna się od wygenerowania 1 słabej wiązki lasera, która jest wielokrotnie rozszczepiania i wzmacniana. Po przebyciu 1500 metrów, w cel – kapsułkę z paliwem o średnicy 2-3 milimetrów – trafiają 192 potężne wiązki. Niedawno, 5 grudnia, dostarczyły one do kapsułki 2,05 megadżuli (MJ) energii inicjując reakcję, w wyniku której uwolniło się 3,15 MJ energii. Jednak cały proces generowania wiązek pochłonął... 322 MJ. Jak więc widzimy, tak naprawdę odzyskano około 1% energii, wprowadzonej do paliwa w celu uzyskania zapłonu. A mowa tutaj tylko o energii zużytej przez lasery.
      Co więcej, jeśli chcielibyśmy taką reakcję wykorzystać w praktyce, musielibyśmy jeszcze energię cieplną zamienić na energię elektryczną, np. za pomocą turbiny parowej. Taka zamiana nie jest darmowa i znaczna część energii cieplnej nie ulega zamianie na energię elektryczną. Straty mogą sięgać 50%. A to oznacza, że uzyskalibyśmy 200-krotnie mniej energii, niż włożyliśmy.
      Musimy pamiętać, że NIF to infrastruktura badawcza, a nie komercyjna. Nie projektowano jej pod kątem wydajności, ale z myślą o uzyskaniu najpotężniejszych wiązek laserowych. Instalacja służy trzem celom: badaniom nad kontrolowaną fuzją jądrową, badaniom procesów zachodzących we wnętrzach gwiazd oraz stanowi część programu utrzymania, konserwacji i zapewnienia bezpieczeństwa broni atomowej, bez konieczności przeprowadzania testów nuklearnych.
      Osiągnięcie z 5 grudnia jest istotne z naukowego punktu widzenia. Przede wszystkim udowodniono, że za pomocą inercyjnego uwięzienia plazmy możliwe jest zainicjowanie fuzji jądrowej, w wyniku której uzyskuje się więcej energii niż ta potrzebna do rozpoczęcia reakcji. Udany eksperyment pokazuje też, że NIF pozwoli naukowcom na badanie zjawisk zachodzących podczas eksplozji jądrowych.
      Wielu ekspertów wątpi, czy technologia wykorzystywana przez NIF pozwoli kiedykolwiek na komercyjną produkcję energii. Żeby w ogóle o tym myśleć stosunek energii pozyskanej do energii włożonej musiałby zwiększy się o co najmniej 2 rzędy wielkości. A to tylko jeden z wielu problemów naukowych i technologicznych, jakie należy rozwiązać.
      Wykorzystywane w NIF inercyjne uwięzienie plazmy to technologia inna niż magnetyczne uwięzienie plazmy, którą rozwijają naukowcy pracujący przy tokamakach czy stellaratorach. Każda z nich zmaga się ze swoimi problemami. Jednak wszystkie zapewne odniosą olbrzymie korzyści z osiągnięć specjalistów z National Ignition Facility. Osiągnięcie bowiem tak ważnego punktu w pracach nad fuzją termojądrową zwiększy zainteresowanie tymi technologiami, co powinno przełożyć się na większe inwestycje w ich rozwój. Musimy bowiem pamiętać, że świat potrzebuje nowych źródeł energii. Uranu do elektrowni atomowych wystarczy jeszcze na od 90 (według World Nuclear Association) do ponad 135 lat (wg. Agencji Energii Atomowej). Fuzja jądrowa napędzana jest trytem i deuterem, które można pozyskiwać z wody i litu. Dostępne na Ziemi zasoby wystarczą na miliony lat.
      Fuzja jądrowa – czyli reakcja termojądrowa – to obiecujące źródło energii. Polega ona na łączeniu się atomów lżejszych pierwiastków w cięższe i uwalnianiu energii. To proces, który zasila gwiazdy. Taki sposób produkcji energii na bardzo wiele zalet. Nie dochodzi tutaj do uwalniania gazów cieplarnianych. Jest ona niezwykle wydajna. Proces łączenia atomów może zapewnić nawet 4 miliony razy więcej energii niż reakcje chemiczne, takie jak spalanie węgla czy gazu i cztery razy więcej energii niż wykorzystywane w elektrowniach atomowych procesy rozpadu atomów.
      Co ważne, w wyniku fuzji jądrowej nie powstają długotrwałe wysoko radioaktywne odpady. Te, które powstają są na tyle mało radioaktywne, że można by je ponownie wykorzystać lub poddać recyklingowi po nie więcej niż 100 latach. Nie istnieje też ryzyko proliferacji broni jądrowej, gdyż w procesie fuzji nie używa się materiałów rozszczepialnych, a radioaktywny tryt nie nadaje się do produkcji broni. W końcu, nie ma też ryzyka wystąpienia podobnych awarii jak w Czernobylu czy Fukushimie.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...