Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Chińczycy dotrzymali słowa i dowodzą kwantowej supremacji na większej macierzy

Rekomendowane odpowiedzi

Chińscy naukowcy ogłosili, że dotrzymali słowa danego w grudniu ubiegłego roku i ulepszyli swój układ optyczny tak, że przeprowadził kwantowe gaussowskie próbkowanie bozonu na macierzy 144x144. Tym samym potwierdzili, że ich komputer kwantowy osiągnął kwantową supremację, czyli jest w stanie wykonać obliczenia, których komputery klasyczne nie potrafią wykonać w rozsądnym czasie.

O osiągnięciu kwantowej supremacji słyszeliśmy już kilkukrotnie. Tak na przykład twierdził Google w 2019 roku. Za każdym jednak razem specjaliści wysuwali zastrzeżenia, co do wykorzystanych algorytmów. Tym razem, jak zapewniają Chińczycy, takich zastrzeżeń nie będzie.

Pracami uczonych z Narodowego Laboratorium Nauk Fizycznych na Chińskim Uniwersytecie Nauki i Technologii w Hefei kierował Jian-Wei Pan. Celem prac było zbudowanie komputera kwantowego, który obliczy prawdopodobieństwo wystąpienia danego wyniku na wyjściu w obwodzie kwantowym. Zadanie takie komputery klasyczne potrafią rozwiązać bez większych problemów, pod warunkiem jednak, że istnieje niewiele punktów wyjścia i wejścia takiego obwodu. Gdy jednak jest ich więcej, czas potrzebny do przeprowadzenia obliczeń za pomocą klasycznych komputerów staje się tak długi, że ich przeprowadzanie traci sens.

Zespół przeprowadził gaussowskie próbkowanie bozonu (GBS). Na czym ono polega? Wyobraźmy sobie w tym miejscu układ optyczny z wieloma wejściami i wyjściami. Następnie wpuszczamy do niego pojedyncze fotony, które na swojej drodze do wyjścia napotykają różne komponenty optyczne, jak dzielniki wiązki czy lustra. Nasze zadanie obliczeniowe polega na tym, by określić, jakie fotony pojawią się na wyjściu. Taki układ możemy więc postrzegać jako matrycę dokonującą transformacji konfiguracji fotonów wpuszczonych na wejściu w konfigurację wyjściową. Określenie konfiguracji wyjściowej jest bardzo trudne nawet dla niewielkiej matrycy z rozdzielaczy i lusterek.

Przy rosnącej liczbie punktów wejścia i wyjścia, określenie wyniku takiego eksperymentu jest niezwykle trudne. W grudniu ubiegłego roku Chińczycy wykorzystali GBS składający się ze 100 punktów wejścia i 100 punktów wyjścia. Informowali wówczas, że ich system przeprowadził obliczenia w ciągu około 200 sekund. Tymczasem chiński superkomputer Sunway TaihuLight, 4. najpotężniejszy wówczas komputer na świecie, potrzebowałby do wykonania takich obliczeń... około 2,5 miliarda lat.
Po udanym eksperymencie naukowcy zapowiedzieli, że udało im się udoskonalić GBS na tyle, że przeprowadzą eksperymenty na matrycy 144x144. W 2021 roku nasza maszyna GBS będzie łatwiejsza w dostrojeniu, mniejsza i bardziej stabilna. Zaczynamy zastanawiać się nad jej wdrożeniem do celów praktycznych, mówili wówczas.

Teraz dotrzymali złożonej obietnicy. Poinformowali, że przy matrycy 144x144 istnieje 1043 możliwych rozwiązań, a ich GBS dokonał obliczeń 1023 razy szybciej niż superkomputer. Tym samym, zapewniają, osiągnęli kwantową supremację.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bzdury. Cały czas wymyślane wirtualne problemy pod jakieś tam urządzenie. Czy drabinka z 40 nogami, po której ścieka woda robi jakieś obliczenia? Niech i ma nawet 1000 tych nóg ta drabinka, to potrafi tylko wyliczyć prawdopodobieństwo gdzie ta woda ścieknie po drabince. Dlaczego ? Bo sama jest drabinką. Nie dajcie sobie mydlić oczu. Nic tam nie ma.

4 godziny temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

.Zaczynamy zastanawiać się nad jej wdrożeniem do celów praktycznych, mówili wówczas.


Zrobili drabinkę z cieknącą wodą, ale jeszcze nie wiedzą do czego ją użyć. Może do grupowego mierzenia ciśnienia w odbytach się nada?  

Serio? "kwantowe gaussowskie próbkowanie bozonu" - o to jaki problem rozwiązało to urządzenie. Pomyślmy do czego to się przyda w praktyce? Do podcierania d*py - chyba nawet nie.  

Godzinę temu, piotr123 napisał:

Czy daje im to jakąś przewagę technologiczną w zakresie np. projektowania leków?

Nie. Nie daje. Urządzenie potrafi rozwiązać wirtualny problem dopasowany do urządzenia. To coś nie jest wstanie nawet 1 if zrobić na jednym q/bicie. Ma to tyle wspólnego z komputerami co folia aluminiowa ze statkiem kosmicznym.   

Oni to robią na zasadzie: Umiemy  hodować małpę no to  zasymulujmy sobie zachowanie małpy. Proszę, o to nasz cudowny symulator małpy. Wpierdziela banany i rzuca gównem w odwiedzających wybieg w zoo. Normalnie, jak prawdziwa małpa ten symulator.   

Edytowane przez l_smolinski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wow, niesamowite  - układ optyczny udowodnił że może "obliczyć" jak działa ... układ optyczny - hahahahahahahaha

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
16 godzin temu, Ergo Sum napisał:

wow, niesamowite  - układ optyczny udowodnił że może "obliczyć" jak działa ... układ optyczny - hahahahahahahaha

To jeszcze nic, jako wielki zwolennik komputerów analogowych pokazałem przedwczoraj supremację takowych dla problemu symulacji rozpuszczania witaminy C w szklance herbaty.

Mogę się też pochwalić posiadaniem "podwójnego" komputera optycznego liczących w czasie rzeczywistych problem korekcji skupienia obrazu w moich gałkach ocznych.

  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony po lekkim rozkręceniu się z tym i podobnymi wynalazkami, przekonani, że wszystko jest OK, bo mleczność krów nie spada itd. doprowadziliśmy do zanieczyszczenia środowiska, dziury ozonowej, GO itd. ;) Jakoś ten świat nie chce być czarno-biały i wszystko ma swoją cenę, ech ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, darekp napisał:

Jakoś ten świat nie chce być czarno-biały i wszystko ma swoją cenę, ech

Nie jakoś, tylko jest to bardzo logiczne. Motorem postępu cywilizacji ludzkiej nie jest przecież dobro ludzkości, tylko wygrana z przeciwnikiem. Dla kraju wygraną może być większy PKB lub pozycja międzynarodowa. Dla firmy zysk. Dla naukowca sława. A żeby ta pozycja, ten zysk, ta sława przyszła, to trzeba zrobić coś obiektywnie pożytecznego dla ludzi. Ale to tylko środek osiągnięcia celu, a nie cel sam w sobie, więc nie można się dziwić, że świat tak wygląda.

Jeżeli Chiny czy jakieś firmy mówią, że ich celem jest postęp ludzkości, to kłamią. Dowód jest prosty. Gdyby chodziło o wspólne dobro, to wszyscy duzi gracze połączyliby siły, aby tworzyć szybciej technologie, a ich misja byłaby ściśle ukierunkowana. Przecież my żyjemy w jednym wielkim chaosie: różne państwa i różne firmy pracują niezależnie, tworzą niezależnie od siebie technologie, co prowadzi do niewyobrażalnego marnotrawstwa środków: do tego samego odkrycia mogą dochodzić różne firmy, zamiast podzielić się pracą. Dalej, w czasie, gdy jedni już coś opracowali, inni mogliby to przyswajać, aby wykorzystać do dalszych operacji. Wiedza i technologia teoretycznie mogłaby się rozszerzać wielokrotnie szybciej, w dodatku w sposób uporządkowany.

A teraz żyjemy w świecie, w którym już nikt niczego nie rozumie. Używamy urządzeń, choć nie rozumiemy ich działania. W tym art. pada zdanie, że Chińczycy ulepszyli swoje urządzenie. Powstaje naturalne pytanie, dlaczego wcześniej nie mogli tego ulepszyć, czy występowała techniczna trudność? A może wpadli na jakiś pomysł rozwiązania problemu?

Gdyby  naukowcy naprawdę chcieli ze sobą współpracować, to nie byłoby między nimi tajemnic. Generalnie w wielu obszarach, powiedzmy bardziej abstrakcyjnych, jak matematyka czy ekonomia, społeczność naukowa jeszcze potrafi się komunikować, po to by zrozumieć tok rozumowania danego naukowca. Ale i tutaj rozwój "niezależności naukowej" w mojej ocenie poszedł za daleko. Nie chodzi nawet o to, że artykułów naukowych jest za dużo, ale o to, że za bardzo są niezależne. Dużo lepiej byłoby, gdyby zachowany był pewien standard, który pozwoliłby szybko pojąć o co w ogóle autorowi chodzi. Wstęp albo abstrakt, powinien być napisany tak, by laik zrozumiał. Wstęp powinien być złożony z punktów: Cel, czy jest to rozszerzenie czy modyfikacja jakichś poprzednich idei; jeśli tak, jakie założenia są zmienione; jeśli jest to jakaś zupełnie nowa technika, to dlaczego trzeba ją wprowadzić, dlaczego inne są gorsze itp., w końcu wnioski. To wszystko ma być we wstępie, punkt w punkt. A dalej rozszerzanie tematu. Tak powinna być napisana każda praca naukowa, taki powinien być standard. A nie jak teraz, że jedynym standardem jest końcowa literatura. Tak być nie może.

Jeśli ktoś kiedyś pisał studium wykonalności projektów dla uzyskania dotacji unijnych, to wie o czym mówię. Chociaż i tutaj zasady się zmieniają znów w zależności od typu projektu, więc nawet tutaj jest zbytnia zmienność. Oczywiście, jest to pewien brak wolności, zapewne dużo nudniejsze i trudniejsze pisanie, ale dla czytelnika dużo bardziej czytelne i zrozumiałe.

Komunizm dobry, komunizm zły

Gdyby świat miał dążyć do postępu cywilizacyjnego, to musiałby panować powszechny komunizm wynikający z natury ludzkiej. Należy wyróżnić dwa rodzaje komunizmu: narzucony siłą (marksizm, totalitaryzm itp) oraz utopijny, którego znaczna większość sama by chciała. Ten pierwszy typ prowadzi do zniszczenia kraju czy w większej skali świata, ponieważ wykorzystuje nieefektywnie zasoby, wywołuje niechęć do pracy, poczucie niesprawiedliwości oraz społeczne niezadowolenie. Wynika to wprost ze źródła jego utworzenia, bowiem wymaga pełnej kontroli jednostki. Drugi typ stanowi jego przeciwieństwo: gdyby był możliwy do wprowadzenia, to zapewniłby najlepszą efektywność gospodarki, największy dobrobyt społeczny, poczucie sprawiedliwości i społeczne zadowolenie. Działoby się tak, ponieważ wszyscy by chcieli pracować dla dobra wspólnego, byliby wyzbyci chciwości i lenistwa. Co ciekawe, w tym systemie również musiałby rządzić dyktator, którego jednak wszyscy czy większość popierałoby. Takiego dyktatora można by wybrać w ramach jakiegoś zestawu testów. Osoba lub osoby o najlepszym wyniku i jakimś doświadczeniu w sprawowaniu urzędów, zostałyby głową państwa. Teoretycznie może być to jakaś partia, jak w Chinach. Mimo że dyktator miałby władzę absolutną, to zgodnie z początkowym założeniem jego celem byłaby praca dla dobra wspólnego i w ten sposób podporządkowałby się opinii publicznej.

Panowanie dyktatury jest konieczne w utopijnym systemie komunistycznym z czysto logicznego powodu. Napisałem, że jest to system najbardziej efektywny i najbardziej sprawiedliwy, a zgodnie z twierdzeniem Arrowa o niemożliwości, aby te warunki zostały spełnione, musi rządzić dyktator.

Można postawić hipotezę, że Chiny rozwijają się tak szybko (prawie 9% rocznie realnie w ostatnich 20 latach - WB), ponieważ panuje tam kultura poddańczości i namiastka owego komunizmu utopijnego. W prawicowych mediach pojawia się często przekaz, że w UE panuje komunizm, bo wprowadzają coraz to nowe ograniczenia, regulacje, zakazy. Jak już pokazałem wyżej, standaryzacja jest wartością dodaną, a nie ujemną dla poszczególnych państw unijnych. To dzięki standaryzacji każdy komputer ma takie same łącze USB, dzięki czemu nie tracimy czasu i pieniędzy na szukanie specjalnych kabli (nawiasem mówiąc nie rozumiem dlaczego nie wprowadzono jeszcze standardowych kabli do ładowania energii). Prawica nienawidzi słowa "współpraca", a uwielbia słowo "konkurencja" i dlatego zawsze są do tyłu z wiedzą i rozwojem. Współpraca wydaje się lewacka, zbyt kobieca (kobiety częściej popierają lewicę, a mężczyźni prawicę - prawdziwą, nie udawaną). Wiąże się to oczywiście z walką, wojną itd., czyli czymś męskim. Prawica podsuwa przykład Chin do przekonania o potrzebie konkurencji i walki między państwami, zamiast lewicowej Europy i USA. Mówią: patrzcie oni rosną co roku prawie 10%, a UE 1%, USA 2%. To prawda, ale nie dzieje się to dzięki agresywności Chińczyków, ale raczej ich kulcie pracy (a także IQ -> średnio wynosi 105) i wydaje się, że też poddańczości. Mówiąc inaczej spełnione są dwa warunki, które wyżej wspomniałem: brak chciwości i lenistwa. One pozwalają wprowadzić komunizm utopijny. Oczywiście nie znaczy to, że takowy tam panuje w 100%, bo przecież tam mają gospodarkę w dużej mierze konkurencyjną, niemniej jakaś namiastka tego komunizmu też istnieje. W zasadzie najlepiej porównać Polskę do Chin, bo w tym samym czasie w obydwu państwach upadła gospodarka planowana. I tak dla porównania: średni realny wzrost PKB: lata 1991-2001: Polska: 3,6% ; Chiny: 10,3%. 2002-2020: Polska: 3,6% ; Chiny: 8,7% (WB). Chiny rosły średnio 3 razy szybciej. Często się mówi, że w Polsce w l. 90 panował dziki kapitalizm. Jednak widać, że jego zmniejszenie, a wejście do UE wcale nie dało nam jakiegoś porządnego kopa - ciągle rozwijaliśmy się tyle samo. Dlaczego? Bo wartość dodana standaryzacji przepisów i dodatkowe ułatwienia (przejście graniczne) została skompensowana negatywnym odbiorem dodatkowych obciążeń i wymogów, rosnąca liczba przepisów okazała się dla wielu mniejszych przedsiębiorców nie do przełknięcia. Można więc postawić tezę, że dyktator unijny okazał się biurokratą, który nie działa dla dobra wspólnego; dyktator chiński okazał się sprawniejszy i bardziej troskliwy. W sumie sukces Chin został osiągnięty dzięki nałożeniu się dwóch efektów: efektywniejszy dyktator oraz poddańczość społeczeństwa chińskiego. Kumulacja tych dwu efektów spowodowała, że aż 3x szybciej rozwijała się od Polski. Tak więc prawica nie ma racji twierdząc, że chiński kapitalizm to przepis na sukces. Dyktatorowi unijnemu jest rzeczywiście bliżej do dyktatora totalitarnego - tyrana - który stanowi przeciwieństwo dyktatora utopijnego. W tym aspekcie prawica ma rację.

Narodowy egoizm, czyli przepis na porażkę

Przepis na poprawę sytuacji jest teoretycznie dość jasny. Wprowadzać regulacje i standaryzacje tam, gdzie ułatwi przepływ kapitału lub obniży koszty. A deregulować tam, gdzie przeszkadzają. Gorzej, gdy zaczyna się praktyka. Np. najlepiej by było, aby kraje unijne połączyły ośrodki naukowe i w sposób zorganizowany tworzyły leki czy te szczepionki. Po co 10 rodzajów szczepionek, znacznie efektywniej byłoby, aby jedni opracowywali jedną szczepionkę, a drudzy lek przeciwdziałający chorobie. Ale żeby to było możliwe, to poszczególne kraje unijne musiałyby wyzbyć się swojej "suwerenności", musiałyby traktować się jak komórki jednego organizmu. Dodatkowo wszystkie kraje powinny przyjąć euro. Narodowcy nie chcą słyszeć o EUR, jakby waluta złotego była jakimś dobrem narodowym. Generalnie myślę, że można by wprowadzić system dwu-walutowy: pln lub euro wymiennie. PLN mógłby służyć za walutę wewnętrzną, EUR zewnętrzną, podobnie jak języka polskiego używamy na użytek wewnętrzny, a angielskiego na użytek zewnętrzny. Ponieważ jest to wszystko wizja raczej utopijna (przynajmniej na długi okres), to wszelki rozwój będzie słaby, głównie przypadkowy. A skoro żaden europejski kraj nie jest w stanie zapobiec dominacji Chin, a jedynie cała UE mogłaby tego dokonać, to jej stagnacja i nie możliwość pogodzenia przeciwstawnych interesów doprowadzi ją do rozkładu. Chiny i Rosja zjedzą nas na obiad. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Cytat

Czy daje im to jakąś przewagę technologiczną w zakresie np. projektowania leków?

Leków to nie wiem, ale jeśli chodzi o szczepionki na koronę to wyprodukowali ich więcej rodzajów niż Europa i USA razem wzięte. A i ilościowo świat jest generalnie zdominowany przez szczepionki chińskie.

 

W dniu 1.11.2021 o 14:05, Antylogik napisał:

Należy wyróżnić dwa rodzaje komunizmu: narzucony siłą (marksizm, totalitaryzm itp) oraz utopijny, którego znaczna większość sama by chciała

Należy wyróżnić dwa rodzaje życia: to naturalne oraz utopijne.
Należy wyróżnić dwa rodzaje złota: to naturalne oraz utopijne.
Tak można o wszystkim napisać.
Łatwo się pisze o rzeczach które nie istnieją :) że są idealne a to przecież wdrożenie praktyczne idei pokazuje jej wartość.
Komunizm chiński po pierwsze miał różne okresy.
Miał okres kiedy przypominał bolszewizm. Miał okres kiedy przypominał PRL. I miał okres kiedy przypominał XIX wieczne USA tylko z jedną partią zamiast dwóch.

W dniu 1.11.2021 o 14:05, Antylogik napisał:

Motorem postępu cywilizacji ludzkiej nie jest przecież dobro ludzkości, tylko wygrana z przeciwnikiem.

Prawie to nieźle napisałeś tylko potem ideologicznie uniknąłeś pójścia za ciosem.

Nie, wygrana z przeciwnikiem. Tylko z konkurentem. Czyli konkurencja.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rzeka Żółta jest zwana w Chinach Rzeką Żalu oraz Biczem na Ludzi Han. Na swoją złą sławę pracowała przez tysiące lat, podczas których liczne powodzie zabijały ludzi mieszkających nad jej brzegiem, niszczyły ich plony i dobytki.
      Naukowcy z Washington University przeprowadzili badania, z których wynika, że wzorzec coraz bardziej śmiertelnych powodzi jest zgodny z wzorcem degradowania środowiska naturalnego przez człowieka i podejmowanych przez ludzi prób ochronienia się przed rzeką. Z badań dowiadujemy się, że ludzie już przed 3000 lat zaczęli wpływać na bieg rzeki.
      Na terenie obecnych Chin człowiek dość wcześnie i na masową skalę zaczął wpływać na środowisko naturalne i nigdzie nie widać tego lepiej niż na przykładzie Rzeki Żółtej - mówi archeolog profesor T.R. Kidder. Odkrycie to może określać początek antropocenu, epoki, w której człowiek stał się dominującą siłą natury - dodał.
      Przeprowadzone badania sugerują też, że to właśnie działalność człowieka, mająca na celu wpływanie na bieg rzeki spowodowała kolejne problemy, których szczytowym przejawem była katastrofalna powódź, jaka wydarzyła się około roku 15 n.e. W jej wyniku zginęły miliony osób, a powódź przyczyniła się do upadku Zachodniej Dynastii Han w kilka lat później.
      Nowe dowody znalezione w Chinach i innych miejscach pokazują, że dawne społeczności zmieniały środowisko naturalne bardziej niż sądziliśmy. Już 2000 lat temu ludzie kontrolowali Rzekę Żółtą, a raczej sądzili, że ją kontrolują. I w tym tkwił problem - mówi Kidder.
      Naukowcy wysnuli swoje wnioski na podstawie badań osadów pozostawianych przez tysiące lat przez rzekę. Badali m.in. Sanyangzhuang, zwane „chińskimi Pompejami”, które wspomniana już masywna powódź pogrzebała pod pięcioma metrami osadów oraz odkryte w 2012 roku stanowisko Anshang, gdzie znaleziono pozostałości grobli i systemu irygacyjnego z czasów dynastii Zhou (1046-256 p.n.e.). Uczeni szczegółowo przeanalizowali osady pochodzące z ostatnich 10 000 lat. Zauważyli, że niemal 30% z nich zostało naniesionych w ciągu ostatnich 2000 lat, a tempo odkładania się osadów odpowiada rosnącej aktywności człowieka w regionie Rzeki Żółtej.
      Zdaniem Kiddera ludzie zaczęli budować kanały irygacyjne, systemy drenażowe, wały przeciwpowodziowe i tym podobne struktury już 2900-2700 lat temu.. W pierwszych latach po Chrystusie systemy takie rozciągały się na setki kilometrów wzdłuż brzegów rzeki. Zdobyte przez nas dowody wskazują, że pierwsze wały przeciwpowodziowe miały około 3 metrów wysokości, jednak w ciągu dekady te w Anshang zostały dwukrotnie podwyższone. Widać tutaj, w jaką pułapkę wpadli. Budowanie wałów spowodowało, że w korycie rzeki osadzało się coraz więcej materiału, co podnosiło poziom rzeki i czyniło ją bardziej podatną na powodzie, co z kolei wymagało budowy coraz wyższych wałów, a to przyczyniało się do powstawania kolejnych osadów w łożysku i cały proces się powtarzał - zauważa Kidder.
      Zdaniem uczonego Rzeka Żółta była przez tysiące lat dość spokojnym ciekiem. Sytuacja uległa zmianie, gdy coraz większe rzesze rolników zachwiały równowagą Wyżyny Lessowej, położonej w jej środkowym biegu. To największy na świecie obszar akumulacji lessu, liczący sobie około 430 000 kilometrów kwadratowych. Władze zachęcały ludzi, by osiedlali się coraz bardziej w głąb Wyżyny. Zdobycie nowych terenów uprawnych było potrzebne do wyżywienia rosnącej liczby ludności, z drugiej strony zwiększające się osadnictwo zabezpieczało państwo od najazdów z północy. Gdy zbudowano Wielki Mur, rolnicy jeszcze chętniej zaczęli podbijać Wyżynę. Jednocześnie rozwój metalurgii dał rolnikom do ręki doskonalsze narzędzia, które ułatwiały pracę na roli. Do wytopu żelaza potrzebne zaś było drzewo, a to łatwiej było ścinać żelaznymi narzędziami. Masowa wycinka lasów spowodowała erozję na wielką skalę, wskutek której do Rzeki trafiły olbrzymie ilości materiału. Niesiony przez wodę osadzał się w jej dolnym brzegu, powodując coraz bardziej katastrofalne powodzie.
      Ze spisu powszechnego przeprowadzonego w 2 roku naszej ery wynika, że obszar, na którym doszło do katastrofalnej powodzi z około 15 roku n.e. był bardzo gęsto zaludniony. Na każdym kilometrze kwadratowym mieszkały średnio 122 osoby, czyli około 9,5 miliona na terenie zalanym przez wodę. Powódź nie tylko zabiła olbrzymią liczbę ludzi. Zniszczyła też dobytek i uprawy, zdezorganizowała życie, na zalanych terenach powstały grupy walczące o żywność i przetrwanie. W latach 20-21 stały się centrum powstania ludowego, które wkrótce zakończyło istnienie Zachodniej Dynastii Han.
      Ludzie zaczęli zmieniać środowisko, a to z kolei zmieniło ludzką historię. To, co działo się w przeszłości może zdarzyć się i obecnie - ostrzega Kidder. Przekonanie, że obecnie jesteśmy w stanie uniknąć podobnej katastrofy, gdyż dysponujemy lepszą techniką to niebezpieczne założenie. Jeśli mamy wątpliwości, postawmy na Matkę Naturę, bo fizyka zawsze wygrywa.
      Uczony zauważa, że w przeszłości ludzie dysponowali technologią pozwalającą na zdewastowanie pojedynczej rzeki. Obecna technologia umożliwia dewastacje na skalę globalną.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas dorocznej konferencji chińskiego przemysłu gier wideo, która odbyła się w Kantonie, zaprezentowano raport dotyczący wpływu państwowych regulacji ilość czasu, jaką najmłodsi mieszkańcy Państwa Środka spędzają przy online'owych grach wideo. Raport opisuje skutki wprowadzonych w połowie 2021 uregulowań, zgodnie z którymi operatorzy serwisów z grami wideo mogą oferować dostęp do nich osobom nieletnim jedynie w piątki, soboty, niedziele i święta w godzinach od 20 do 21.
      Jeszcze kilka lat temu media pełne były doniesień o problemach z uzależnieniem chińskich dzieci i młodzieży od gier wideo. Teraz, jak twierdzą przedstawiciele przemysłu, problem został w dużej mierze rozwiązany. Ze wspomnianego raportu wynika bowiem, że aż 70% młodych Chińczyków spędza przy grach online mniej niż 3 godziny w tygodniu. Ponadto 86% rodziców jest zadowolonych z wpływu nowych regulacji na ich dzieci. Zadowolenie to jest w pełni zrozumiałe. Tencent, lider na chińskim rynku gier poinformował, że ilość czasu, jaką łącznie przy grach wideo spędzają nieletni z Państwa Środka, spadła aż o 92%.
      Rządowe regulacje nie dotyczyły zresztą wyłącznie operatorów gier online. Spore ograniczenia nałożono na całą branżę. Na wydanie nowych gier trzeba mieć zgodę rządu, władze w Pekinie zakazały produkcji gier zawierających przemoc, wychwalających bogactwo czy zawierających treści związane z kultem celebrytów.
      Ograniczenia doprowadziły do tego, że w roku 2022 – po raz pierwszy od 2003 roku, od kiedy prowadzone są statystyki – doszło do skurczenia się chińskiego rynku gier wideo. Rynkowa wartość liderów rynku, jak Tencent Holdings czy NetEase Inc, spadła o ponad połowę. Tym bardziej, że pomiędzy sierpniem 2021, a marcem 2022 rząd nie zatwierdził żadnego nowego tytułu. Jednak w ciągu ostatnich miesiącach widać wyraźną zmianę. Władze wyraźnie poluzowały swoją politykę. W grudniu ubiegłego roku, po raz pierwszy od 18 miesięcy, na chiński rynek dopuszczono zagraniczne tytuły i to od razu 44. Analitycy spodziewają się, że w bieżącym roku władze w Pekinie zezwolą w sumie na sprzedaż 800–900 nowych tytułów gier. To natychmiast odbiło się na wycenie rynkowych liderów, których akcje w dużej mierze odrobiły straty z 2022 roku.
      Dane wskazują jednak, że chińska populacja graczy pozostała stabilna. Pomiędzy rokiem 2021 a 2022 zmniejszyła się ona jedynie o 0,33% i wynosi obecnie 664 miliony.
      W kontekście tak olbrzymiej liczby osób sięgających po gry wideo warto wspomnieć, że problem spędzania dużej ilości czasu przy elektronicznej rozrywce, czy wręcz uzależnień, wbrew pozorom wcale nie musi dotyczyć najmłodszych. Z badań przeprowadzonych przez firmę ExpressVPN wynika, że osoby w wieku 20–40 lat nie tylko częściej niż nastolatki grają w gry wideo, ale też odczuwają z nimi silniejszy związek emocjonalny. Z ankiety przeprowadzonej na 2000 graczy z USA i Wielkiej Brytanii wynika, że młodzi dorośli i nastolatki spędzają mniej czasu, niż osoby starsi. O ile bowiem wśród osób w wieku 30–40 lat do codziennego grania przyznało się 68% ankietowanych, to wśród dwudziestolatków odsetek ten wynosił 58%. Równie zaskakujący może być fakt, że choć osoby w wieku 46–55 lat rzadziej niż młodsi grają codziennie, to częściej zdarza im się zarywać noce przy grze. W tej grupie wiekowej jest też najwyższy odsetek osób, które spędzają na graniu więcej niż 24 godziny w tygodniu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Inżynierowie NASA rozpoczęli naprawę miejsca wycieku wodoru i mają nadzieję, że misja Artemis I będzie mogła wystartować już 23 września. Podczas gdy Amerykanie, nie bez przeszkód, dokonują kolejnych kroków w dziedzinie podboju kosmosu, dystans do nich starają się nadrobić Chińczycy. Ich ambity program związany z Księżycem szybko posuwa się naprzód. Na rok 2024 zaplanowali misję Chang'e-6 i chcą, jako pierwsi w historii, przywieźć próbki z niewidocznej z Ziemi strony Srebrnego Globu.
      Państwo Środka ma podstawy do optymizmu. W 2019 roku w ramach misji Chang'e-4 przeprowadzili pierwsze w historii lądowanie na niewidocznej stronie Księżyca. Było to możliwe dzięki wcześniejszemu umieszczeniu satelity komunikacyjnego w punkcie L2 (punkcie Lagrange'a) systemu Ziemie-Księżyc. Satelita tan przekazywał sygnały między Chang'e-4 a Ziemią.
      Rok później z powodzeniem przeprowadzili misję Chang'e-5 w ramach której na Ziemię zostały przywiezione pierwsze od ponad 40 lat próbki materiału z Księżyca. Misja była bardzo skomplikowana. Wykorzystano podczas niej orbiter, lądownik, pojazd startujący z powierzchni Srebrnego Globu oraz kapsułę powracającą z próbkami na Ziemię. Pekin przeprowadził automatyczne dokowanie na orbicie Księżyca, dzięki czemu można było przetestować technologie potrzebne podczas planowanej przed końcem dekady misji załogowej na Srebrny Glob.
      Misja Chang'e-6 ma wyląować w Basenie Biegun Południowy - Aitken. To największy krater uderzeniowy. Jest tak wielki, że mogą znajdować się tam skały pochodzące z głębokości dziesiątków kilometrów. Ponadto przed trzema laty naukowcy z Baylor University zidentyfikowali pod kraterem tajemniczą masę. Może to być pozostałość po asteroidzie, której uderzenie utworzyło krater. Przywiezione stamtąd próbki mogłyby dać odpowiedzi na wiele pytań dotyczących ewolucji Srebrnego Globu.
      Również na rok 2024 zaplanowana jest misja Chang'e-7. Ma ona lądować w okolicy, w której może też w przyszłości lądować załogowa misja Artemis 3. Celem tej misji będzie badanie zacienionych kraterów, w którym może znajdować się zamarznięta woda. Trzy lata później na Księżycu ma lądować Chang'e-8. Będzie ona prowadziła eksperymenty związane z wykorzystaniem miejscowych zasobów przez przyszłe misje załogowe.
      Żeby spełnić te ambitne zamierzenia Chiny potrzebują potężniejszych rakiet. W planach jest przygotowanie statku kosmicnego złożonego z trzech stopni głównych rakiety Long March 5 i poprawienie wydajności silników. Ma powstać rakieta zdolna do zabrania w okolice Księżyca ładunku o masie 27 ton. To mniej więcej tyle, co obecne możliwości SLS wykorzystywanej w programie Artemis. Przed rokiem 2030 mają się odbyć dwa loty takiej rakiety.
      Jeśli jednak Chiny myślą o budowie infrastruktury na Księżycu, Państwo Środka będzie potrzebowało potrzebowało znacznie potężniejszego pojazdu kosmicznego. Long March 9 ma być w stanie zabrać w podróż do Księżyca 50 ton ładunku. Jej zbudowanie będzie wymagało od chińskich inżynierów dokonania olbrzymich postępów technologicznych oraz wzniesienia nowego kompleksu startowego. Amerykanie zapowiadają, że rakietę zdolną do wyniesienia na Księżyc ponad 46 ton ładunku będą mieli w roku 2026. Chińczycy na Długi Marsz 9 będą musieli poczekać jeszcze wiele lat, ale Państwo Środka szybko nadrabia zaległości.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chiny doświadczają fali upałów, która ma olbrzymi wpływ na ludzi, rolnictwo i przemysł. Największe chińskie jezioro, zwykle pełne wody o tej porze roku, skurczyło się do 20% swojej powierzchni, upały niszczą uprawy, a z braku elektryczności zamykane są fabryki. Chiny doświadczają najdłuższej i najcieplejszej fali upałów od czasu, gdy w 1961 roku zaczęto dokonywać pomiarów w skali całego kraju. A historyk pogody, Maximiliano Herrera, twierdzi, że to najpotężniejsza fala upałów zanotowana gdziekolwiek na świecie.
      Rekordy ciepła zostały pobite w wielu miejscach Państwa Środka, jednak z największym problemem musieli zmagać się mieszkańcy 22-milionowego Chongqingu. Przed 8 dniami, 18 września, temperatura sięgnęła tam 45 stopni Celsjusza. Nigdy wcześniej, poza pustyniami prowincji Sinciang, nie notowano w Chinach tak wysokiej temperatury. Dotychczasowy chiński rekord ciepła wynosił 43,7 stopni Celsjusza. Co więcej, przez kolejne dwie doby temperatura w Chongqingu nie spadła poniżej 34,9 stopnia, co stanowi rekord sierpniowego minimum w Chinach.
      To, co dzieje się w Chinach, to połączenie najbardziej intensywnych i najbardziej długotrwałych upałów obejmujących olbrzymi obszar. Herrera, który monitoruje ekstrema temperaturowe na świecie mówi, że to bezprecedensowa sytuacja.
      Państwo Środka doświadcza suszy, przez którą spadły poziomy rzek, a 66 z nich całkowicie wyschło. Poziom wody w Jangcy jest w niektórych miejscach najniższy od 1865 roku, kiedy to zaczęto dokonywać regularnych pomiarów.
      Spadek poziomu rzek oznacza problemy z produkcją energii z hydroelektrowni. Dotknęło to szczególnie prowincji Syczuan, w której znajduje się Chongqing. Prowincja ta aż 80% energii pozyskuje z hydroelektrowni. Spadek produkcji energii oznaczał konieczność zamknięcia dziesiątek fabryk. Susza zniszczyła też kilkadziesiąt tysięcy hektarów upraw i uszkodziła kilkaset tysięcy. Wielu mieszkańców chroni się przed upałem w... tunelach metra.
      Niedobory energii z elektrowni wodnych to poważny długoterminowy problem. Chiny bardzo intensywnie rozwijają odnawialne źródła energii i mają ambitne plany redukcji emisji gazów cieplarnianych. Na długo zanim zaczęto inwestować w energetykę wiatrową i słoneczną, Chiny rozbudowały system mniejszy i większych elektrowni wodnych. Wiele firm pobudowało swoje zakłady w prowincji Syczuan, by korzystać z taniej energii z hydroelektrowni. Prowincja dotychczas mogła polegać na tym źródle energii tak bardzo, że jej nadmiar był wysyłany do innych regionów kraju.
      Teraz sytuacja uległa zmianie. Zmniejszenie produkcji z hydroelektrowni, które w ubiegłym roku dostarczyły Chinom aż 15% energii, spowodowało, że produkcję zwiększyły elektrownie węglowe. To zaś wiąże się ze zwiększeniem emisji gazów cieplarnianych, a zatem grozi dalszą destabilizacją klimatu. A to w wyniku tej właśnie destabilizacji Chiny doświadczają bezprecedensowej – trwającej już ponad 70 dni – fali upałów. Część specjalistów już wyraża obawy, że sytuację tę spróbują wykorzystać menedżerowie elektrowni węglowych, by przekonać władze do zmiany planów przekształcenia chińskiej energetyki w niskoemisyjną.
      Z drugiej jednak strony powtarzające się w ostatnich latach fale upałów i susze, przeplatane gwałtownymi powodziami, spowodowały, że w oficjalnej retoryce chińskich władz otwarcie zaczęto łączyć te zjawiska ze zmianami klimatu i antropogeniczną emisją gazów cieplarnianych. Władze Państwa Środka zapowiadają, że szczyt emisji dwutlenku węgla zostanie osiągnięty przed rokiem 2030, a później nastąpi jej spadek. Dlatego też Chiny są światowym liderem pod względem tempa przyłączania mocy z instalacji słonecznych i wiatrowych. W pierwszym kwartale bieżącego roku Chiny zainwestowały 4,3 miliarda dolarów w samą tylko energetykę słoneczną. To niemal 3-krotny wzrost w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Do roku 2025 Chiny chcą dwukrotnie zwiększyć produkcję energii ze Słońca i wiatru. Jeśli to się uda, to odnawialne źródła będą zapewniały Chinom 33% energii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chiny planują przeprowadzenie testu obrony planetarnej. W 2026 roku chcą wystrzelić misję, w ramach której spróbują zmienić kurs asteroidy 2020 PN1. Z przedstawiony slajdów wynika, że rakieta Long March 3B wyniesie w przestrzeń kosmiczną impaktor i orbiter. Pierwsze z urządzeń uderzy w asteroidę, drugie zaś będzie obserwowało całe wydarzenie.
      Plan Chin jest podobny do misji DART wystrzelonej przez NASA w listopadzie ubiegłego roku. Już za 2 miesiące DART ma uderzyć w asteroidę Dimorphos (ok. 160 m średnicy) krążącą wokół większej asteroidy Didymos (ok. 780 m średnicy), a całe wydarzenie zarejestruje niewielki włoski satelita LICIACube, który stanowi część misji.
      Obecnie Ziemi nie zagraża żadna duża asteroida, której uderzenie mogłoby spowodować katastrofalne skutki. Specjaliści zajmujący się śledzeniem asteroid bliskich Ziemi są pewni, że tego typu niebezpieczeństwo nie będzie groziło nam przez najbliższych 100 lat. Jednak, jak widzimy, różne agencje kosmiczne już przygotowują się na taką ewentualność i pracują nad technologiami obrony naszej planety.
      Jednym z pomysłów na taką obronę jest rozbicie o powierzchnię asteroidy pojazdu, w wyniku czego asteroida – której trasa znajduje się na kursie kolizyjnym z Ziemią – lekko zmieni kurs i ominie planetę. Takie działanie musi być przeprowadzone na wiele lat przed upadkiem takiej asteroidy na Ziemię, gdyż zmiana kursu w wyniku uderzenia impaktora będzie minimalna, potrzeba zatem dużo czasu, by odchylenie od kursu na tyle się powiększyło, byśmy uniknęli niebezpieczeństwa. Na szczęście naprawdę duże asteroidy potrafimy wykryć na wiele lat zanim znajdą się w pobliżu Ziemi.
      Technologia kinetycznego impaktora to jedno z proponowanych rozwiązań obrony Ziemi przed planetami. Więcej o programie ochrony Ziemi pisaliśmy w artykułach Znamy już ponad 10 000 NEO oraz Szef NASA zaleca modlitwę. Ostatnio zaś przeprowadzono wyliczenia, z których dowiadujemy się, że broń atomowa może uchronić Ziemię przed asteroidami. Jednak z innych badań wynika, że obronienie Ziemi będzie trudniejsze, niż dotychczas sądziliśmy.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...