Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zmniejszenie ilości cukru w żywności może uratować setki tysięcy ludzi

Rekomendowane odpowiedzi

Można ocalić życie setek tysięcy ludzi, a liczbę zachorowań zmniejszyć o kilka milionów, zmniejszając ilość cukru w sprzedawanej żywności – czytamy na łamach pisma Circulation. Jeśli zmniejszymy ilość cukru o 20% w pakowanej żywności i o 40% w napojach, to w ciągu życia jednego dorosłego pokolenia w USA liczba takich zdarzeń jak ataki serca czy udary zmniejszy się o 2,48 miliona przypadków. Jednak to nie wszystko.

Naukowcy z Massachusetts General Hospital, Wydziału Zdrowia Nowego Jorku oraz Uniwersytetów Tufts i Harvarda donoszą, że taka redukcja cukru w żywności doprowadziłaby do zmniejszenia liczby przedwczesnych zgonów o 480 000, a liczby przypadków cukrzycy o 750 000.

Zmniejszenie ilości cukru w dostępnej w sklepach gotowej żywności i napojach miałoby większy pozytywny wpływ na zdrowie Amerykanów, niż inne propozycje zwalczające nadmierne spożycie cukru, jak nałożenie większych podatków, obowiązek oznaczania ilości cukru czy zakaz słodzonych napojów w szkołach, mówi główny autor badań Siyi Shangguan.

Naukowcy badali, jaki wpływ na zdrowie Amerykanów miałoby wdrożenie projektu ograniczenia spożycia cukru, zaproponowane przez organizację o nazwie US National Salt and Sugar Reduction Initiative (NSSRI). To koalicja ponad 100 lokalnych, stanowych i ogólnokrajowych organizacji zajmujących się promowaniem zdrowego trybu życia. W 2018 roku NSSRI zarysowała wstępny projekt zmniejszenia ilości cukru w 15 kategoriach żywności i napojów, a przed kilkoma miesiącami zaproponowała szczegółowy plan zakładający, że przemysł dobrowolnie zacznie zmieniać receptury produkowanej żywności.

Teraz naukowcy stworzyli model, za pomocą którego zbadali, jaki wpływ miałoby wdrożenie planu NSSRI. Z oblićżeń wynika, że dziesięć lat po wdrożeniu planu Amerykanie zaoszczędziliby 4,28 miliarda dolarów na kosztach leczenia, a za życia obecnej dorosłej populacji (w wieku 35–79 lat) oszczędności te sięgnęłyby 118,04 miliarda USD. Dodając do tego zmniejszenie kosztów spadku produktywności osób chorujących z powodu nadmiernej konsumpcji cukru, całkowite oszczędności sięgnęłyby kwoty 160,88 miliarda USD. Autorzy wyliczeń podkreślają, że rzeczywiste oszczędności byłyby prawdopodobnie znacznie większe, gdyż przyjęto bardzo ostrożne założenia. Co więcej, nawet gdyby przemysł wdrożył tylko część rozwiązań proponowanych rzez NSSRI, można by osiągnąć znaczące oszczędności.

Badacze zauważyli też, że pierwsze pozytywne skutki ekonomiczne pojawiłyby się w 6. roku od wdrożenia propozycji NSSRI, a koszty wdrożenia zaczęłyby się zwracać w 9. roku od wdrożenia.

Zmniejszenie ilości cukru miałoby też pozytywny wpływ na inne szkodliwe dla zdrowia składniki. Zmiana sposobu produkcji żywności i jej składu spowodowałaby też bowiem zmniejszenie ilości tłuszczów trans i sodu. Propozycje NSSRI to najbardziej na świecie przemyślany i całościowy, a jednocześnie możliwy do osiągnięcia, projekt zmiany składu żywności, mówi Shangguan.

Cukier jest dodawany do olbrzymiej liczby produktów spożywczych. Występuje tam, gdzie nigdy byśmy się go nie spodziewali. Nadmierne jego spożycie jest związane z występowaniem zarówno cukrzycy, jak i chorób układu krążenia. Problemem jest też ogólnoświatowa epidemia otyłości. W Polsce nadwagę ma aż 60% osób. Tymczasem aż 25% Polaków jada fast-foody kilka razy w miesiącu, a 33% pije słodzone napoje co najmniej kilka razy w tygodniu. Cukrzycę ma około 3 milionów dorosłych Polaków, a choroby układu krążenia są w Polsce główną przyczyną śmierci. Każdego roku umiera z ich powodu około 180 000 osób w naszym kraju, co stanowi ponad 40% wszystkich zgonów.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozostaje pytanie o sposób realizacji. Może zakazać produkcji? Udało się z kokainą, trawą, alkoholem ;)

2 godziny temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

[...]przed kilkoma miesiącami zaproponowała szczegółowy plan zakładający, że przemysł dobrowolnie zacznie zmieniać receptury produkowanej żywności.

Aha, tyle że to klient zadecyduje. A klient lubi tłusto, słono, słodko.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to proste akurat - robisz przepisy określające ile może być tego i śmego w określonych artykułach żywnościowych (przetworzonych) i gotowe :D

I da się to sprawdzić, bo żeby cukier do czegoś sypać, trzeba ten cukier kupować, więc ślad w dokumentacji zawsze zostaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
20 hours ago, Jajcenty said:

A klient lubi tłusto, słono, słodko.

Dokładnie. Kiedyś czytałem, że kucharze w restauracjach często dają dużo sera w daniach kuchni włoskiej, co zabija subtelny, ziołowy smak potraw. Klienci to lubią i inaczej nie będą usatysfakcjonowani. Dużo potraw ma dodany ukryty cukier, na przykład jest sok z cytryny albo limonki (2 łyżki) i cukier (2 łyżki), żeby zbalansować kwaśny smak, więc nie czuć, że jest słodkie.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yuval Harari w "Homo deus" napisał wprost - w 2012 r. umarło 56 mln ludzi, w tym 620 tyś w wynik działań człowieka (przestępczych i wojennych). Na cukrzyce zmarło 1,5 mln ludzi.

Jest różnica.

Od siebie dodam, o czym już pisałem na forum KW - pierwszym krajem uprzemysłowionym,a w zasadzie postrolniczym (60% społeczeństwa poza rolnictwem) była XVII-wieczna, zamożna  Holandia

Jednym z głównych źródeł dobrobytu była produkcja cukru, Holandia wytwarzała wówczas połowę europejskiego cukru - dzięki taniemu dostępowi  do energii ceiplnej, zapewnianej przez pierwsze paliwa kopalne - torf. Cukier w XVIII w zmienił nawyki żywieniowe i to w dosyć istotny sposób. Liche śniadanie plebsu,  składające się z podpiwka i czasem pajdy cienkiego, czarnego  chleba często bywało zastępowane przez kawę z cukrem. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, venator napisał:

Liche śniadanie plebsu,  składające się z podpiwka i czasem pajdy cienkiego, czarnego  chleba często bywało zastępowane przez kawę z cukrem. 

Pewnie nie da się obecnie ustalić, jak to wpłynęło na zdrowie Holendrów?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owo śniadanie nie dotyczyło tylko Holendrów. Tak jadano w uboższych warstwach w wiekszości Europy gdyż do XVIII w. śniadanie nie było taktowane jako samodzielny posiłek. Było skromne, nawet  znajduje to odzwierciedlenie w części języków europejskich - łacińskie (wulgarne tj. ludowe) disjejunare, śniadanie - oznaczało przerwanie postu, stąd np. francuskie dejeuner.  Nie były to ilości cukru które w jakiś znaczący sposób mogłyby wpłynąć na zdrowie..chociaż źródła wskazują, że np. czeladnicy cechowi miast niemieckich dostawali wcześniej na śniadanie wódkę i chleb z masłem, także zastąpienie wódki kawą z cukrem... ^_^ 

Bardziej była to jednak  kwestia stopniowego przyzwyczajania ludzi do cukru. Ewolucyjnie preferowanym smakiem jest słodki, gdyż w przeszłości umożliwiał naczelnym szybkie rozpoznanie słodkich, a więc dojrzałych owoców. Do drugiej poł XVIII w. cukier  to był raczej rarytas, na którym się bardzo dobrze zarabiało. Oczywiście stopniowo zwiększano produkcje cukru trzcinowego, co umożliwiało słodzenie kawy czy herbaty nawet pospólstwu. Innym ciekawym zastosowaniem cukru przez Holendrów było przerabianie białych win francuskich. One słabo znosiły podróż morską, więc mistrzowie pośrednictwa, Holendrzy, odpowiednio je przerabiali. Słodzili cukrem, wzmacniali alkoholem (wódką) i rozcieńczali. W ten sposób powstawał cierpki cienkusz, sprzedawny w basenie Morza Bałtyckiego przez Holendrów jako wino francuskie. Doszło do tego, że w północnej Polsce (w połudnowej pito raczej mocne, ciężkie wina węgierskie), wolano pić takie holendersko-fracuskie wynalazki, niż oryginały - wywoływało to zdziwienie przebywajacych w Polsce Francuzów.

 Cukier na dużą skale upowszechnił się w Europie dopiero w XIX . wraz z rozpoczęciem uprawy i rafinacji na przemysłową skalę buraka cukrowego. I znalazł podatny gunt w postaci przyzwyczajoych podniebień... Dziś spożycie cukru na głowe to już 40-60 kg rocznie...

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś miałem worek 1 kg cukru przez 6 lat chyba, ale w końcu wymęczyłem i zużyłem :) Cukier daję tylko do ciast i jak coś robię z kuchni azjatyckiej, gdzie często się właśnie miesza wszystkie smaki z wyjątkiem gorzkiego. Od kiedy siedzę więcej w domu, w ogóle nie kupuję przetworzonego jedzenia, chociaż zawsze tego unikałem. Im mniej składników, tym lepiej chyba, że to są zioła albo przyprawy. Miałem więcej czasu pokombinować w kuchni, jak każdy :) Nie wiem skąd te 40-60 kg na głowę, ale podejrzewam, że dużo jest ukryte w produktach przetworzonych no, słodyczach i napojach. Jedynym regularnym źródłem cukrów prostych u mnie chyba są świeże owoce, szejki owocowe, rodzynki, słodka kukurydza i tak dalej :)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 13.09.2021 o 22:15, cyjanobakteria napisał:

Nie wiem skąd te 40-60 kg na głowę, ale podejrzewam, że dużo jest ukryte w produktach przetworzonych no, słodyczach i napojach

W Polsce w 2017 r było to 44, 5 kg:

https://stat.gov.pl/infografiki-widzety/infografiki/infografika-cukier-w-polsce,82,1.html

Natomiast PAN podaje 51,1 kg cukru na głowę w Polsce, w 2018 r. U dzieci ok 1/3 cukru pochodzi z napojów słodzonych, a jednym z najszybciej rosnących źródeł są napoje energetyczne:

https://informacje.pan.pl/images/2020/Stanowisko_KNoZC_ws_podatku_od_cukru_w_napojach_22maja2020.pdf

https://ostrzegamy.online/gus-polak-spozywa-blisko-45-kg-cukru-rocznie/

Mimo że spożycie cukru w postaci nieprzetworzonej, czyli tzw. „kryształu”, znacznie zmalało (na przestrzeni 10 lat spadło o 5,7 kg), to w wyniku wyraźnego wzrostu spożycia tzw. „cukru dodanego”, czyli przetworzonego, (wzrost o 11,8 kg) ogólny bilans spożycia cukru na przestrzeni dekady jest dodatni i wynosi 6,1 kg [...] .W związku z wyraźną tendencją zwyżkową spożycia cukru przetworzonego w Polsce warto przyjrzeć się tej części wykresu i przeanalizować źródło tego zjawiska. Czytamy w Raporcie NFZ, że wg danych międzynarodowej firmy audytowej KPMG (Klynveld Peat Marwick Goerdelera) z 2016 r. sprzedaż napojów gazowanych innych niż woda, napojów energetycznych i napojów izotonicznych wzrosła w latach 2010–2015 o 4,4%. Na kolejne pięć lat (2015–2020) prognozowano wzrost o 11,1%. Szczególnie zauważalny jest wzrost spożycia sprzedaży napojów energetycznych. Jak wynika z danych przedstawionych w Raporcie NFZ, w latach 2010–2015 wzrost sprzedaży wynosił 21,6%, natomiast prognozowany wzrost sprzedaży na lata 2015–2020 oszacowano na 51,7%. Znaczną grupą kupujących napoje energetyczne są nastolatki [.....] Obszerny materiał badawczy przytoczony w Raporcie NFZ potwierdza tezę o występowaniu związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy spożywaniem napojów słodzonych cukrem a wzrostem masy ciała oraz występowaniem otyłości. 

Źródło: https://www.wspolczesnadietetyka.pl/z-gabinetu-dietetyka/analiza-wzrostu-spozycia-cukru-w-polsce-i-konsekwencji-zdrowotnych-dla-polakow-na-podstawie-raportu-narodowego-funduszu-zdrowia-

5de104a2da14c_o_large.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
On 9/9/2021 at 5:34 AM, darekp said:

Pewnie nie da się obecnie ustalić, jak to wpłynęło na zdrowie Holendrów

Są najwyżsi w Europie. Nie wiem czy od cukru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 hours ago, venator said:

U dzieci ok 1/3 cukru pochodzi z napojów słodzonych, a jednym z najszybciej rosnących źródeł są napoje energetyczne:

Tak podejrzewałem. Zawsze robi na mnie wrażenie ilość cukru która daje się rozpuścić w puszcze, ale widzę, że i inne napoje nie są lepsze. Nie pamiętam kiedy sam kupiłem butelkę, chyba z 5 lat temu, średnio raz na 5 lat coś kupuję, bo unikam produkowania plastikowych odpadów, a same napoje są niezdrowe. Zauważyłem za to na przykładzie z kuchni azjatyckiej, że wymieszanie słodkiego z kwaśnym, na przykład cukru z sokiem z limonki poprawia smak. Podejrzewam, że to dlatego, że zakwaszenie poprawia smak, szczególnie jak ktoś lubi sok z limonki lub cytryny, a cukier neutralizuje trochę kwaśny smak. Do tego mózg dostaje pożądany sygnał o sacharozie i też jest zadowolony! Sytuacja win-win, zadowolona jest w długiej perspektywie nawet trzecia strona, to jest dentysta :)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja Babcia... opowiadała mi, że jeszcze przed wojną... cukier to widziała dwa razy w roku z okazji Bożego Narodzenia i Wielkanocy... kiedy dostawała pajdę chleba potrzepaną cukrem, która polewała łyżką mleka czy wody... w czasie wojny to cukru w ogóle nie widziała...cukier w Polsce stał sie masowo dostępny dopiero za PRL... i to bynajmniej nie od razu...

rozwiązanie z nadmiarem cukru wydaje się proste... ksylitol, erytrol... teraz koszt takiego zamiennika to ok. 30 zł za 1 kg, ale cukier kosztuje 10 razy mniej... ale gdyby produkowano by te zamienniki na masową skalę, a nie traktowano jako "modną fanaberię" to zapewne cenę udało by się zmniejszyć o połowę... wziąwszy pod uwagę że ksylitol czy erytrol są w smaku słodsze niż cukier, to w sumie posłodzenie czegokolwiek bynajmniej nie byłoby nawet droższe...

problem w tym, że wyelinowanie białego cukru, i tak nie wiele pomoże, bo jest jeszcze "niewidoczna" skrobia... i "powsszechny" brak ruchu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, tylko, że w II RP cukier był narzędziem polityki. Był bardzo wysoko opodatkowany akcyzą, która dawała ponad sto milonów złotych rocznie przychodów do budżetu - to było więcej niż kosztowało państwo utrzymanie dróg publicznych (na ogół prymitywnych rzecz jasna). II RP opierała się w znacznej mierze na monopolach i kartelach, w tym cukrowniczym. Duszenie konkurencji dawało w kraju  z tego tytułu wysokie wpływy budżetowe, a zagranicą pozwalało na stosowanie dumpingowych cen. W efekcie kilo cukru w II RP kosztowało w przeliczeniu na dzisiejsze ok 14-19 zł (1,56 gr do 1,08 gr), a w Wlk. Brytanii polski cukier kosztował osiem razy taniej. Za to Brytyjczycy płacili dewizami,  co było dla Polski niezwykle istotne -  chronicznie brakowało nam kapitału.

Ksylitol jak najbardziej - działa min. przeciwpróchniczo , jest stosowany w gumach do żucia rekalmowanych jako najlepsze po posiłkach .

Tyle, że u nas w dyskontach często jest sprzedawany ksylitol z chińskiej kukurydzy, a nie z fińskich brzóz. A każde zwiększenie spożycia takiego ksylitolu to zwiekszenie areału upraw monokultur zbożowych. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 20.09.2021 o 01:42, venator napisał:

Tyle, że u nas w dyskontach często jest sprzedawany ksylitol z chińskiej kukurydzy, a nie z fińskich brzóz. A każde zwiększenie spożycia takiego ksylitolu to zwiekszenie areału upraw monokultur zbożowych. 

OIDP ksylitol robi się z odpadów. Ziarno idzie na paszę i syrop, a pyszne ligniny przerabia się na nie mniej pyszny ksylitol. To co mnie niepokoi, to użycie niklu w archaicznym procesie uwodorniania i związane z tym ryzyko przyjęcia dawki metalu ciężkiego w razie niedotrzymania reżimu technologicznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niskocukrowa dieta matki w czasie ciąży oraz dziecka przez dwa lata po urodzeniu, znacząco zmniejsza ryzyko rozwoju cukrzycy i nadciśnienia u dorosłego człowieka. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, Uniwersytetu Południowej Kalifornii (USC) w Los Angeles i kanadyjskiego McGill University w Montrealu zauważyli, że dzieci, które przez pierwszych 1000 dni od poczęcia spożywały niewiele cukru, miały o 35% mniejsze ryzyko rozwoju cukrzycy typu II i o 20% mniejsze ryzyko rozwoju nadciśnienia w dorosłym życiu.
      Już ograniczenie ekspozycji na cukier przed urodzeniem wiązało się z obniżeniem ryzyka wystąpienia tych chorób, a ograniczenie cukru po urodzeniu dodatkowo zwiększa uzyskane korzyści. Naukowcy wykorzystali w swoich badaniach niezamierzony naturalny eksperyment, jakim była II wojna światowa. Sprawdzili, jak ówczesna polityka racjonowania cukru wpłynęła długoterminowo na zdrowie obywateli.
      W Wielkiej Brytanii racjonowanie cukru rozpoczęto w 1942 roku, a zakończono je dopiero we wrześniu 1953 roku. Naukowcy wykorzystali bazę danych U.K. Biobank. Znajdują się w niej dane genetyczne, medyczne, informacje dotyczące stylu życia i innych czynników ryzyka olbrzymiej liczby obywateli. Dzięki niej mogli porównać zdrowie dorosłych mieszkańców Wielkiej Brytanii z czasów przed ograniczenia sprzedaży cukru i po niej.
      Badania długoterminowych skutków spożywania cukru dodawanego do żywności jest trudne. Ciężko jest bowiem znaleźć takie sytuacje, gdy duże grupy społeczeństwa na początkowych etapach życia mają do czynienia z różnymi składnikami odżywczymi, a potem śledzić tych losy tych ludzi przez kolejnych 50 czy 60 lat, mówi główna autorka badań, Tadeja Gracner z USC.
      Gdy cukier był racjonowany, średnie spożycie na głowę wynosiło 40 gramów dziennie. Po zakończeniu ograniczeń zwiększyło się ono do około 80 gramów dziennie. Co ważne dla badań, racjonowanie żywności w czasie wojny nie wiązało się z ekstremalnymi ograniczeniami składników odżywczych. W tym czasie dieta przeciętnego mieszkańca Wielkiej Brytanii była mniej więcej zgodna z obecnymi zaleceniami WHO czy amerykańskiego Departamentu Rolnictwa, które radzą, by dzieci do 2. roku życia nie spożywały w ogóle dodatkowego cukru, a spożycie u dorosłych nie przekraczało 50 gramów (12 łyżeczek) dziennie.
      Natychmiastowy olbrzymi wzrost spożycia cukru po zniesieniu restrykcji, który nie wiązał się ze wzrostem spożycia innych rodzajów żywności, stał się więc interesującym przypadkiem naturalnego eksperymentu. Ludzie zostali wystawieni na ekspozycję różnych ilości cukru na samym początku życia, w zależności od tego, czy zostali poczęci bądź urodzili się przed czy po wrześniu 1953 roku. To pozwoliło na porównanie tych, którzy zostali poczęci lub urodzili się w czasach, gdy cukier racjonowano, z tymi, z czasów po zniesieniu ograniczeń.
      Naukowcy porównali więc tak wyodrębnione dwie grupy osób i stwierdzili, że ci, którzy przez 1000 dni od poczęcia spożywali mniej cukru, byli narażeni na mniejsze ryzyko cukrzycy i nadciśnienia. Jednak to nie wszystko. W grupie tej, jeśli już ktoś zapadł an cukrzycę, to pojawiała się ona cztery lata później, a w przypadku nadciśnienia było to dwa lata później, niż chorowały osoby spożywające więcej cukru w ciągu pierwszych 1000 dni życia. Co ważne, już mniejsze spożycie cukru w łonie matki zapewniało korzyści zdrowotne kilkadziesiąt lat później. Wyniki badań pokazują, jak ważne jest znaczące zmniejszenia spożycia cukru przez kobietę w ciąży, gdyż ograniczenie cukru dziecku po urodzeniu jest o tyle trudne, że cukier dodawany jest bardzo wielu produktów spożywczych, a dzieci są bez przerwy bombardowane reklamami słodyczy.
      Średnie miesięczne koszty ekonomiczne cukrzycy w USA wynoszą 1000 USD na osobę. Ponadto cukrzyca skraca oczekiwany czas życia, a im wcześniej się pojawi, tym większa jest utrata lat życia. Wynosi ona 3-4 lata na każdą dekadę, zatem osoba, która zapadła na cukrzycę w wieku 30 lat może żyć o 6–8 lat krócej, niż osoba, u której choroba pojawiła się w wieku 50 lat.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzieci i młodzież w wieku 10-19 lat, u których zdiagnozowano COVID-19 są narażone na większe ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2. w ciągu 6 miesięcy po diagnozie, niż ich rówieśnicy, którzy zapadli na inne choroby układu oddechowego. Takie wnioski płyną z badań przeprowadzonych przez naukowców z Wydziału Medycyny Case Western Reserve University. Uczeni przeprowadzili metaanalizę wpływu COVID-19 na ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2. u dorosłych, a następnie postanowili poszerzyć swoją wiedzę o wpływ infekcji na osoby młodsze.
      Badacze przeanalizowali przypadki 613 602 pacjentów pediatrycznych. Dokładnie połowę – 306 801 – stanowiły osoby, u których zdiagnozowano COVID-19, w drugiej grupie znaleźli się młodzi ludzie, którzy zachorowali na inne choroby układu oddechowego. Poza tym obie grupy były do siebie podobne. Dodatkowo utworzono też dwie podgrupy po 16 469 pacjentów, w których znalazły się osoby z otyłością oraz COVID-19 lub inną chorobą układu oddechowego.
      Naukowcy porównali następnie liczbę nowo zdiagnozowanych przypadków cukrzycy typu 2. w obu grupach. Pod uwagę brano diagnozy, które postawiono miesiąc, trzy miesiące i sześć miesięcy po wykryciu pierwszej z chorób. Okazało się, że ryzyko rozwoju cukrzycy u osób, które zachorowały na COVID-19 było znacznie wyższe. Po 1 miesiącu było ono większe o 55%, po trzech miesiącach o 48%, a po pół roku – o 58%. Jeszcze większe było u osób otyłych. W przypadku dzieci i nastolatków, które były otyłe i zapadły na COVID-19 ryzyko zachorowania na cukrzycę było o 107% wyższe po 1 miesiącu, o 100% wyższe po drugim i o 127% wyższe po pół roku. Największe jednak niebezpieczeństwo związane z rozwojem cukrzycy wisiało nad tymi, którzy z powodu COVID-19 byli hospitalizowani. Ryzyko to było większe – odpowiednio do czasu po diagnozie COVID-19 – o 210%, 174% i 162%.
      Obecnie nie wiadomo, jaki może być związek COVID-19 z cukrzycą. Tym bardziej, że przeprowadzone badania to analiza retrospektywna, która nie pozwala na wykazanie związku przyczynowo-skutkowego. Potrzeba więc dalszych badań, które pozwolą określić, czy zachorowanie na COVID-19 w jakikolwiek sposób wpływa na układy związane z działaniem glukozy czy insuliny w naszym organizmie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kobiety, które mieszkają w miejscach zachęcających do spacerów, są mniej narażone na nowotwory związane z otyłością, a szczególnie na postmenopauzalne nowotwory piersi, nowotwory jajników, endometrium oraz szpiczaka mnogiego, informują naukowcy z Columbia University Mailman School of Public Health i NYU Grossman School of Medicine. Otyłość powiązana jest z 13 rodzajami nowotworów, a aktywność fizyczna zmniejsza ryzyko wystąpienia niektórych z nich. Dotychczas jednak brakowało badań nad architekturą miejsca zamieszkania, a występowaniem nowotworów powiązanych z otyłością.
      Amerykańscy naukowcy przez 24 lata przyglądali się 14 274 kobietom w wieku 34–65 lat, które w latach 1985–1991 wzięły udział w programie badań mammograficznych w Nowym Jorku. Naukowcy przeanalizowali okolicę, w jakiej każda z nich mieszkała, skupiając się przede wszystkim na tym, na ile zachęcała ona do spacerowania czy załatwiania codziennych rzeczy na piechotę. Ważna więc była nie tylko infrastruktura drogowa czy otoczenie przyrodnicze, ale też dostępność sklepów, kawiarni czy różnego typu usług w takiej odległości, by mieszkańcy chcieli przemieszczać się na własnych nogach. Okazało się, że tam, gdzie sąsiedztwo bardziej sprzyjało spacerom, panie rzadziej zapadały na nowotwory.
      Do końca roku 2016 na nowotwór powiązany z otyłością zapadło 18% badanych pań. Z tego 53% zachorowało na postmenopauzalny nowotwór piersi, 14% na raka jelita grubego, a 12% na nowotwór endometrium. To unikatowe długoterminowe badania, które pozwoliły nam określić związek pomiędzy otoczeniem sprzyjającym spacerom, a nowotworami, mówi doktor Yu Chen z NYU Grossman School of Medicine. Naukowcy zauważyli, że kobiety mieszkające w otoczeniu, które sprzyja spacerom, były narażone na o 26% mniejsze ryzyko rozwoju nowotworu powiązanego z otyłością. To kolejny dowód na to, jak architektura miejska wpływa na zdrowie coraz bardziej starzejących się społeczeństw, stwierdza profesor epidemiologii Andrew Rundle z Columbia Mailman School.
      Naukowcy zauważają, że zachęcanie ludzi do większej aktywności fizycznej jest często mało skuteczne. Wiele osób postanawia więcej się ruszać, jednak ich zapał trwa bardzo krótko i szybko wracają do starych zwyczajów. Zupełnie inaczej jest w sytuacji, gdy otoczenie sprzyja ruchowi. Wówczas bez zachęt, w sposób naturalny, wolą się przejść do sklepu, fryzjera czy kina, niż jechać samochodem, stać w korkach oraz szukać miejsca do zaparkowania.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jedną z cech współczesnego „śmieciowego jedzenia” jest fakt, że trudno mu się oprzeć i przestać jeść. Produkty tego typu zawierają starannie dobraną ilość soli, słodyczy i tłuszczu. Naukowcy ukuli na ich określenie termin „hipersmaczne”. Uczeni z University of Kansas przeprowadzili badania, z których wynika, że te marki żywności, które należały do przemysłu tytoniowego – a w latach 80. intensywnie inwestował on w amerykański przemysł spożywcy – celowo rozpowszechniały na rynku „hipersmaczne” produkty.
      Hipersmacznej żywności trudno się oprzeć. Zawiera ona składniki powiązane ze smakiem, takie jak tłuszcze, cukry, sód lub inne węglowodory, które są dobrane w odpowiednich proporcjach, mówi główna autorka badań, profesor psychologii Terra Fazzino, która specjalizuje się w badaniach nad uzależnieniami. Już wcześniej wykazała ona, że 68% żywności oferowanej na rynku USA jest „hipersmaczna”. To takie połączenie składników, by zwiększyć przyjemność z jedzenia i by trudno było przestać jeść. Odczucia związane ze spożywaniem takich pokarmów są inne niż wówczas, gdy jemy coś zawierającego dużo tłuszczu, ale nie zawierającego cukru, soli czy innych rafinowanych węglowodanów.
      Trudno jest obecnie znaleźć pokarmy, które nie są „hipersmaczne”. Jestesmy otoczeni żywnością, a większość z niej jest „hipersmaczna”. Z kolei pokarmy, które takie nie są – jak świeże owoce czy warzywa – są mniej dostępne i droższe. Tak naprawdę nie mamy zbyt dużego wyboru jeśli chcielibyśmy uniknąć żywności „hipersmacznej”, dodaje Fazzino.
      Żywność „hipersmaczna” zawiera taką kombinację składników, która zapewnia wrażenia, jakich nie uzyskamy, spożywając te składniki osobno. Problem w tym, że takie kombinacje składników nie występują w naturze, więc nasze organizmy nie są na nie przygotowanie. Składniki te bez przerwy pobudzają centra nagrody w mózgu i zakłócają sygnały świadczące o najedzeniu. Dlatego tak trudno im się oprzeć, wyjaśnia uczona. Skutki takiego postępowania są widoczne w postaci epidemii otyłości. Żywność można tak przygotować, by człowiek zjadł więcej, niż planował. To nie do końca jest kwestia świadomego wyboru i uważania na to, co się je. Ta żywność oszukuje nasz organizm i powoduje, że jemy więcej niż chcemy.
      Teraz uczona wraz ze swoim zespołem postanowiła odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób przemysł tytoniowy promował i rozpowszechniał żywność „hipersmaczną”. Naukowcy wykorzystali publicznie dostępne informacje dotyczące struktur własnościowych w przemyśle spożywczym oraz dane Departamentu Rolnictwa dotyczące składu żywności. W ten sposób przyjrzeli się, jak wiele żywności oferowanej przez przemysł tytoniowy zostało przygotowane tak, by było „hipersmaczne”.
      Okazało się, że w latach 1988–2001 żywność produkowana przez firmy należące do przemysłu tytoniowego była klasyfikowana jako hipersmaczna z 29% większym prawdopodobieństwem z powodu odpowiedniego stosunku tłuszczu i sodu oraz z 80% większym prawdopodobieństwem z powodu stosunku węglowodanów i sodu niż żywność produkowana przez firmy nienależące do przemysłu tytoniowego.
      Na podstawie naszych danych nie możemy określić intencji przemysłu tytoniowego. Jednak możemy stwierdzić, że przemysł tytoniowy konsekwentnie rozwijał „hipersmaczną” żywność w czasach, gdy był wiodąca siłą na rynku spożywczym. Było to działanie celowe i inne od działań marek, które nie należały do przemysłu tytoniowego, stwierdza Fazzino.
      Inspiracją do przeprowadzonych przez niż badań były wcześniejsze prace uczonych z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco. Przed 4 laty wykazali oni, że firmy RJ Reynolds i Philip Morris – wiodący producenci papierosów – wykorzystywały podczas przygotowywania i promowania dzieciom słodzonych napojów gazowanych takie same strategie, których wcześniej używały przy wyrobach tytoniowych. Używano nawet tych samych kolorów i dodatków, które zostały opracowane na potrzeby produkcji i marketingu papierosów.
      Koncerny tytoniowe wycofały się z amerykańskiego rynku żywności w pierwszych latach XXI wieku. Jednak ich dziedzictwo przetrwało. Wiele stworzonych przez nie linii produktów oraz technik marketingowych nakierowanych na dzieci jest wciąż używanych. W roku 2018, jak zauważa Fazzino, wciąż ponad 57% żywności jest klasyfikowana jako „hipersmaczna” ze względu na stosunek tłuszczu i sodu, a ponad 17% ze względu na stosunek węglowodanów i sodu. To oznacza, że – niezależnie od wcześniejszej struktury własnościowej firm spożywczych – żywność „hipersmaczna” jest bardzo ważnym składnikiem amerykańskiej diety.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...