Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zmniejszenie ilości cukru w żywności może uratować setki tysięcy ludzi

Rekomendowane odpowiedzi

Można ocalić życie setek tysięcy ludzi, a liczbę zachorowań zmniejszyć o kilka milionów, zmniejszając ilość cukru w sprzedawanej żywności – czytamy na łamach pisma Circulation. Jeśli zmniejszymy ilość cukru o 20% w pakowanej żywności i o 40% w napojach, to w ciągu życia jednego dorosłego pokolenia w USA liczba takich zdarzeń jak ataki serca czy udary zmniejszy się o 2,48 miliona przypadków. Jednak to nie wszystko.

Naukowcy z Massachusetts General Hospital, Wydziału Zdrowia Nowego Jorku oraz Uniwersytetów Tufts i Harvarda donoszą, że taka redukcja cukru w żywności doprowadziłaby do zmniejszenia liczby przedwczesnych zgonów o 480 000, a liczby przypadków cukrzycy o 750 000.

Zmniejszenie ilości cukru w dostępnej w sklepach gotowej żywności i napojach miałoby większy pozytywny wpływ na zdrowie Amerykanów, niż inne propozycje zwalczające nadmierne spożycie cukru, jak nałożenie większych podatków, obowiązek oznaczania ilości cukru czy zakaz słodzonych napojów w szkołach, mówi główny autor badań Siyi Shangguan.

Naukowcy badali, jaki wpływ na zdrowie Amerykanów miałoby wdrożenie projektu ograniczenia spożycia cukru, zaproponowane przez organizację o nazwie US National Salt and Sugar Reduction Initiative (NSSRI). To koalicja ponad 100 lokalnych, stanowych i ogólnokrajowych organizacji zajmujących się promowaniem zdrowego trybu życia. W 2018 roku NSSRI zarysowała wstępny projekt zmniejszenia ilości cukru w 15 kategoriach żywności i napojów, a przed kilkoma miesiącami zaproponowała szczegółowy plan zakładający, że przemysł dobrowolnie zacznie zmieniać receptury produkowanej żywności.

Teraz naukowcy stworzyli model, za pomocą którego zbadali, jaki wpływ miałoby wdrożenie planu NSSRI. Z oblićżeń wynika, że dziesięć lat po wdrożeniu planu Amerykanie zaoszczędziliby 4,28 miliarda dolarów na kosztach leczenia, a za życia obecnej dorosłej populacji (w wieku 35–79 lat) oszczędności te sięgnęłyby 118,04 miliarda USD. Dodając do tego zmniejszenie kosztów spadku produktywności osób chorujących z powodu nadmiernej konsumpcji cukru, całkowite oszczędności sięgnęłyby kwoty 160,88 miliarda USD. Autorzy wyliczeń podkreślają, że rzeczywiste oszczędności byłyby prawdopodobnie znacznie większe, gdyż przyjęto bardzo ostrożne założenia. Co więcej, nawet gdyby przemysł wdrożył tylko część rozwiązań proponowanych rzez NSSRI, można by osiągnąć znaczące oszczędności.

Badacze zauważyli też, że pierwsze pozytywne skutki ekonomiczne pojawiłyby się w 6. roku od wdrożenia propozycji NSSRI, a koszty wdrożenia zaczęłyby się zwracać w 9. roku od wdrożenia.

Zmniejszenie ilości cukru miałoby też pozytywny wpływ na inne szkodliwe dla zdrowia składniki. Zmiana sposobu produkcji żywności i jej składu spowodowałaby też bowiem zmniejszenie ilości tłuszczów trans i sodu. Propozycje NSSRI to najbardziej na świecie przemyślany i całościowy, a jednocześnie możliwy do osiągnięcia, projekt zmiany składu żywności, mówi Shangguan.

Cukier jest dodawany do olbrzymiej liczby produktów spożywczych. Występuje tam, gdzie nigdy byśmy się go nie spodziewali. Nadmierne jego spożycie jest związane z występowaniem zarówno cukrzycy, jak i chorób układu krążenia. Problemem jest też ogólnoświatowa epidemia otyłości. W Polsce nadwagę ma aż 60% osób. Tymczasem aż 25% Polaków jada fast-foody kilka razy w miesiącu, a 33% pije słodzone napoje co najmniej kilka razy w tygodniu. Cukrzycę ma około 3 milionów dorosłych Polaków, a choroby układu krążenia są w Polsce główną przyczyną śmierci. Każdego roku umiera z ich powodu około 180 000 osób w naszym kraju, co stanowi ponad 40% wszystkich zgonów.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozostaje pytanie o sposób realizacji. Może zakazać produkcji? Udało się z kokainą, trawą, alkoholem ;)

2 godziny temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

[...]przed kilkoma miesiącami zaproponowała szczegółowy plan zakładający, że przemysł dobrowolnie zacznie zmieniać receptury produkowanej żywności.

Aha, tyle że to klient zadecyduje. A klient lubi tłusto, słono, słodko.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to proste akurat - robisz przepisy określające ile może być tego i śmego w określonych artykułach żywnościowych (przetworzonych) i gotowe :D

I da się to sprawdzić, bo żeby cukier do czegoś sypać, trzeba ten cukier kupować, więc ślad w dokumentacji zawsze zostaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
20 hours ago, Jajcenty said:

A klient lubi tłusto, słono, słodko.

Dokładnie. Kiedyś czytałem, że kucharze w restauracjach często dają dużo sera w daniach kuchni włoskiej, co zabija subtelny, ziołowy smak potraw. Klienci to lubią i inaczej nie będą usatysfakcjonowani. Dużo potraw ma dodany ukryty cukier, na przykład jest sok z cytryny albo limonki (2 łyżki) i cukier (2 łyżki), żeby zbalansować kwaśny smak, więc nie czuć, że jest słodkie.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yuval Harari w "Homo deus" napisał wprost - w 2012 r. umarło 56 mln ludzi, w tym 620 tyś w wynik działań człowieka (przestępczych i wojennych). Na cukrzyce zmarło 1,5 mln ludzi.

Jest różnica.

Od siebie dodam, o czym już pisałem na forum KW - pierwszym krajem uprzemysłowionym,a w zasadzie postrolniczym (60% społeczeństwa poza rolnictwem) była XVII-wieczna, zamożna  Holandia

Jednym z głównych źródeł dobrobytu była produkcja cukru, Holandia wytwarzała wówczas połowę europejskiego cukru - dzięki taniemu dostępowi  do energii ceiplnej, zapewnianej przez pierwsze paliwa kopalne - torf. Cukier w XVIII w zmienił nawyki żywieniowe i to w dosyć istotny sposób. Liche śniadanie plebsu,  składające się z podpiwka i czasem pajdy cienkiego, czarnego  chleba często bywało zastępowane przez kawę z cukrem. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, venator napisał:

Liche śniadanie plebsu,  składające się z podpiwka i czasem pajdy cienkiego, czarnego  chleba często bywało zastępowane przez kawę z cukrem. 

Pewnie nie da się obecnie ustalić, jak to wpłynęło na zdrowie Holendrów?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owo śniadanie nie dotyczyło tylko Holendrów. Tak jadano w uboższych warstwach w wiekszości Europy gdyż do XVIII w. śniadanie nie było taktowane jako samodzielny posiłek. Było skromne, nawet  znajduje to odzwierciedlenie w części języków europejskich - łacińskie (wulgarne tj. ludowe) disjejunare, śniadanie - oznaczało przerwanie postu, stąd np. francuskie dejeuner.  Nie były to ilości cukru które w jakiś znaczący sposób mogłyby wpłynąć na zdrowie..chociaż źródła wskazują, że np. czeladnicy cechowi miast niemieckich dostawali wcześniej na śniadanie wódkę i chleb z masłem, także zastąpienie wódki kawą z cukrem... ^_^ 

Bardziej była to jednak  kwestia stopniowego przyzwyczajania ludzi do cukru. Ewolucyjnie preferowanym smakiem jest słodki, gdyż w przeszłości umożliwiał naczelnym szybkie rozpoznanie słodkich, a więc dojrzałych owoców. Do drugiej poł XVIII w. cukier  to był raczej rarytas, na którym się bardzo dobrze zarabiało. Oczywiście stopniowo zwiększano produkcje cukru trzcinowego, co umożliwiało słodzenie kawy czy herbaty nawet pospólstwu. Innym ciekawym zastosowaniem cukru przez Holendrów było przerabianie białych win francuskich. One słabo znosiły podróż morską, więc mistrzowie pośrednictwa, Holendrzy, odpowiednio je przerabiali. Słodzili cukrem, wzmacniali alkoholem (wódką) i rozcieńczali. W ten sposób powstawał cierpki cienkusz, sprzedawny w basenie Morza Bałtyckiego przez Holendrów jako wino francuskie. Doszło do tego, że w północnej Polsce (w połudnowej pito raczej mocne, ciężkie wina węgierskie), wolano pić takie holendersko-fracuskie wynalazki, niż oryginały - wywoływało to zdziwienie przebywajacych w Polsce Francuzów.

 Cukier na dużą skale upowszechnił się w Europie dopiero w XIX . wraz z rozpoczęciem uprawy i rafinacji na przemysłową skalę buraka cukrowego. I znalazł podatny gunt w postaci przyzwyczajoych podniebień... Dziś spożycie cukru na głowe to już 40-60 kg rocznie...

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś miałem worek 1 kg cukru przez 6 lat chyba, ale w końcu wymęczyłem i zużyłem :) Cukier daję tylko do ciast i jak coś robię z kuchni azjatyckiej, gdzie często się właśnie miesza wszystkie smaki z wyjątkiem gorzkiego. Od kiedy siedzę więcej w domu, w ogóle nie kupuję przetworzonego jedzenia, chociaż zawsze tego unikałem. Im mniej składników, tym lepiej chyba, że to są zioła albo przyprawy. Miałem więcej czasu pokombinować w kuchni, jak każdy :) Nie wiem skąd te 40-60 kg na głowę, ale podejrzewam, że dużo jest ukryte w produktach przetworzonych no, słodyczach i napojach. Jedynym regularnym źródłem cukrów prostych u mnie chyba są świeże owoce, szejki owocowe, rodzynki, słodka kukurydza i tak dalej :)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 13.09.2021 o 22:15, cyjanobakteria napisał:

Nie wiem skąd te 40-60 kg na głowę, ale podejrzewam, że dużo jest ukryte w produktach przetworzonych no, słodyczach i napojach

W Polsce w 2017 r było to 44, 5 kg:

https://stat.gov.pl/infografiki-widzety/infografiki/infografika-cukier-w-polsce,82,1.html

Natomiast PAN podaje 51,1 kg cukru na głowę w Polsce, w 2018 r. U dzieci ok 1/3 cukru pochodzi z napojów słodzonych, a jednym z najszybciej rosnących źródeł są napoje energetyczne:

https://informacje.pan.pl/images/2020/Stanowisko_KNoZC_ws_podatku_od_cukru_w_napojach_22maja2020.pdf

https://ostrzegamy.online/gus-polak-spozywa-blisko-45-kg-cukru-rocznie/

Mimo że spożycie cukru w postaci nieprzetworzonej, czyli tzw. „kryształu”, znacznie zmalało (na przestrzeni 10 lat spadło o 5,7 kg), to w wyniku wyraźnego wzrostu spożycia tzw. „cukru dodanego”, czyli przetworzonego, (wzrost o 11,8 kg) ogólny bilans spożycia cukru na przestrzeni dekady jest dodatni i wynosi 6,1 kg [...] .W związku z wyraźną tendencją zwyżkową spożycia cukru przetworzonego w Polsce warto przyjrzeć się tej części wykresu i przeanalizować źródło tego zjawiska. Czytamy w Raporcie NFZ, że wg danych międzynarodowej firmy audytowej KPMG (Klynveld Peat Marwick Goerdelera) z 2016 r. sprzedaż napojów gazowanych innych niż woda, napojów energetycznych i napojów izotonicznych wzrosła w latach 2010–2015 o 4,4%. Na kolejne pięć lat (2015–2020) prognozowano wzrost o 11,1%. Szczególnie zauważalny jest wzrost spożycia sprzedaży napojów energetycznych. Jak wynika z danych przedstawionych w Raporcie NFZ, w latach 2010–2015 wzrost sprzedaży wynosił 21,6%, natomiast prognozowany wzrost sprzedaży na lata 2015–2020 oszacowano na 51,7%. Znaczną grupą kupujących napoje energetyczne są nastolatki [.....] Obszerny materiał badawczy przytoczony w Raporcie NFZ potwierdza tezę o występowaniu związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy spożywaniem napojów słodzonych cukrem a wzrostem masy ciała oraz występowaniem otyłości. 

Źródło: https://www.wspolczesnadietetyka.pl/z-gabinetu-dietetyka/analiza-wzrostu-spozycia-cukru-w-polsce-i-konsekwencji-zdrowotnych-dla-polakow-na-podstawie-raportu-narodowego-funduszu-zdrowia-

5de104a2da14c_o_large.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
On 9/9/2021 at 5:34 AM, darekp said:

Pewnie nie da się obecnie ustalić, jak to wpłynęło na zdrowie Holendrów

Są najwyżsi w Europie. Nie wiem czy od cukru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 hours ago, venator said:

U dzieci ok 1/3 cukru pochodzi z napojów słodzonych, a jednym z najszybciej rosnących źródeł są napoje energetyczne:

Tak podejrzewałem. Zawsze robi na mnie wrażenie ilość cukru która daje się rozpuścić w puszcze, ale widzę, że i inne napoje nie są lepsze. Nie pamiętam kiedy sam kupiłem butelkę, chyba z 5 lat temu, średnio raz na 5 lat coś kupuję, bo unikam produkowania plastikowych odpadów, a same napoje są niezdrowe. Zauważyłem za to na przykładzie z kuchni azjatyckiej, że wymieszanie słodkiego z kwaśnym, na przykład cukru z sokiem z limonki poprawia smak. Podejrzewam, że to dlatego, że zakwaszenie poprawia smak, szczególnie jak ktoś lubi sok z limonki lub cytryny, a cukier neutralizuje trochę kwaśny smak. Do tego mózg dostaje pożądany sygnał o sacharozie i też jest zadowolony! Sytuacja win-win, zadowolona jest w długiej perspektywie nawet trzecia strona, to jest dentysta :)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja Babcia... opowiadała mi, że jeszcze przed wojną... cukier to widziała dwa razy w roku z okazji Bożego Narodzenia i Wielkanocy... kiedy dostawała pajdę chleba potrzepaną cukrem, która polewała łyżką mleka czy wody... w czasie wojny to cukru w ogóle nie widziała...cukier w Polsce stał sie masowo dostępny dopiero za PRL... i to bynajmniej nie od razu...

rozwiązanie z nadmiarem cukru wydaje się proste... ksylitol, erytrol... teraz koszt takiego zamiennika to ok. 30 zł za 1 kg, ale cukier kosztuje 10 razy mniej... ale gdyby produkowano by te zamienniki na masową skalę, a nie traktowano jako "modną fanaberię" to zapewne cenę udało by się zmniejszyć o połowę... wziąwszy pod uwagę że ksylitol czy erytrol są w smaku słodsze niż cukier, to w sumie posłodzenie czegokolwiek bynajmniej nie byłoby nawet droższe...

problem w tym, że wyelinowanie białego cukru, i tak nie wiele pomoże, bo jest jeszcze "niewidoczna" skrobia... i "powsszechny" brak ruchu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, tylko, że w II RP cukier był narzędziem polityki. Był bardzo wysoko opodatkowany akcyzą, która dawała ponad sto milonów złotych rocznie przychodów do budżetu - to było więcej niż kosztowało państwo utrzymanie dróg publicznych (na ogół prymitywnych rzecz jasna). II RP opierała się w znacznej mierze na monopolach i kartelach, w tym cukrowniczym. Duszenie konkurencji dawało w kraju  z tego tytułu wysokie wpływy budżetowe, a zagranicą pozwalało na stosowanie dumpingowych cen. W efekcie kilo cukru w II RP kosztowało w przeliczeniu na dzisiejsze ok 14-19 zł (1,56 gr do 1,08 gr), a w Wlk. Brytanii polski cukier kosztował osiem razy taniej. Za to Brytyjczycy płacili dewizami,  co było dla Polski niezwykle istotne -  chronicznie brakowało nam kapitału.

Ksylitol jak najbardziej - działa min. przeciwpróchniczo , jest stosowany w gumach do żucia rekalmowanych jako najlepsze po posiłkach .

Tyle, że u nas w dyskontach często jest sprzedawany ksylitol z chińskiej kukurydzy, a nie z fińskich brzóz. A każde zwiększenie spożycia takiego ksylitolu to zwiekszenie areału upraw monokultur zbożowych. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 20.09.2021 o 01:42, venator napisał:

Tyle, że u nas w dyskontach często jest sprzedawany ksylitol z chińskiej kukurydzy, a nie z fińskich brzóz. A każde zwiększenie spożycia takiego ksylitolu to zwiekszenie areału upraw monokultur zbożowych. 

OIDP ksylitol robi się z odpadów. Ziarno idzie na paszę i syrop, a pyszne ligniny przerabia się na nie mniej pyszny ksylitol. To co mnie niepokoi, to użycie niklu w archaicznym procesie uwodorniania i związane z tym ryzyko przyjęcia dawki metalu ciężkiego w razie niedotrzymania reżimu technologicznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badacze z Imperial College London jako pierwsi szczegółowo opisali zmiany, jakie zachodzą w komórkach tłuszczowych osób, które straciły na wadze. Wśród zauważonych pozytywnych skutków schudnięcia odnotowano oczyszczenie organizmu z uszkodzonych, postarzałych komórek oraz poprawę metabolizmu niekorzystnych dla zdrowia kwasów tłuszczowych. Pozwoli to lepiej zrozumieć, w jaki sposób utrata nadmiernej wagi prowadzi do poprawy zdrowia na poziomie molekularnym i pomoże w opracowaniu lepszych terapii takich chorób jak na przykład cukrzyca typu 2.
      Naukowcy porównali próbki komórek tłuszczowych pobranych od osób o prawidłowej wadze z komórkami osób w poważną otyłością (BMI > 35), u których wykonano operację bariatryczną. W przypadku tej drugiej grupy próbki pobrano podczas operacji oraz ponad 5 miesięcy po niej, gdy średnia utrata wagi wynosiła 25 kilogramów. W sumie badacze przeanalizowali ekspresję genów z ponad 170 000 komórek tłuszczowych pobranych od 70 osób.
      Okazało się, że utrata wagi uruchomiła mechanizm rozpadu i recyklingu lipidów. Naukowcy przypuszczają, że mechanizm ten może być odpowiedzialny za spalanie energii i odwracać szkodliwe skutki gromadzenia się lipidów w różnych organach, jak wątroba czy trzustka. Na razie jeszcze nie wiadomo, czy proces ten jest odpowiedzialne za jakieś korzystne skutki dla zdrowia.
      Badacze stwierdzili też, że utrata wagi doprowadziła do oczyszczenia organizmu z postarzałych, uszkodzonych komórek, które gromadzą się we wszystkich tkankach. Komórki te nie funkcjonują prawidłowo i prowadzą do stanów zapalnych i bliznowacenia tkanek. Jednak w tkance tłuszczowej nawet po schudnięciu pozostały komórki układu odpornościowego powodujące reakcję zapalną. Mogą one stanowić problem w dłuższym terminie w przypadku ponownego przytycia.
      Od dawna wiemy, że utrata wagi to najlepszy sposób na radzenie sobie ze schorzeniami powodowanymi otyłością, takimi jak cukrzyca. Jednak nie rozumieliśmy w pełni tego mechanizmu. Teraz widzimy, co może napędzać niektóre z tych korzystnych zmian na poziomie tkankowym i komórkowym. Tkanka tłuszczowa wpływa na zdrowie w różnoraki sposób. Ma wpływ na poziom cukru we krwi, temperaturę organizmu, działanie hormonów, na układ rozrodczy, mówi główny autor badań, doktor William Scott.
      Źródło: Selective remodelling of the adipose niche in obesity and weight loss, https://www.nature.com/articles/s41586-025-09233-2

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Spożywanie diety zawierającej duże ilości kwasu oleinowego, który jest głównym składnikiem oliwy z oliwek, może przyczyniać się do otyłości bardziej, niż inne rodzaje kwasów tłuszczowych. Badania przeprowadzone przez naukowców z University of Oklahoma wskazując, że kwas oleinowy nakłania nasze organizmy do wytwarzania kolejnych komórek tłuszczowych. Kwas ten wzmacnia bowiem proteinę sygnałową AKT2 i osłabia aktywność proteiny LXR, która m.in. reguluje homeostazę kwasów tłuszczowych.
      Wiemy, że rodzaje tłuszczu spożywanego przez ludzi zmieniały się w czasie epidemii otyłości. Chcieliśmy sprawdzić, czy to otyłość jest spowodowana samym zwiększeniem ilości pożywienia bogatego w tłuszcz, czy też znaczenie ma skład tych tłuszczów, mówi profesor Michael Rudolph.
      Naukowcy z University of Oklahoma, Yale University i New York University karmili myszy różnymi dietami, zawierającymi różne kwasy tłuszczowe, w tym tłuszcze z oleju kokosowego, oleju orzechowego, mleka, oleju sojowego i smalcu. Zauważyli, że kwas oleinowy powodował, iż komórki prekursorowe komórek tłuszczowych ulegają większej proliferacji niż w przypadku innych kwasów tłuszczowych.
      Niestety, unikając oliwy z oliwek nie unikniemy kwasu oleinowego, gdyż jest on obecny w wielu produktach roślinnych i zwierzęcych. Naukowcy zauważyli jednak, że ilość kwasu oleinowego jest większa w mało zróżnicowanej diecie, szczególnie zawierającej fast-foody. Najważniejsze jest umiarkowanie i zrównoważona dieta. Niezbyt duża ilość kwasu oleinowego wydaje się korzystna dla zdrowia, jednak jego nadmiar, szczególnie przyjmowany przez dłuższy czas, może zdrowiu szkodzić. Jeśli ktoś ma już podwyższone ryzyko chorób serca, nie powinien spożywać dużo kwasu oleinowego, stwierdza Rudolph.
      Źródło: Dietary oleic acid drives obesogenic adipogenesis via modulation of LXRα signaling, https://www.cell.com/cell-reports/fulltext/S2211-1247(25)00298-0

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ćwiczenia fizyczne o umiarkowanej intensywności pomagają w... utrzymaniu poziomu witaminy D w miesiącach zimowych. Zjawisko to zauważyli badacze z Uniwersytetów w Bath, Cambridge i Birmingham, którzy przyglądali się poziomowi witaminy D u osób z nadwagą i otyłych. Osoby te bowiem, czy to po ekspozycji na światło słoneczne czy po przyjęciu suplementów, doświadczają mniejszego wzrostu witaminy D3 we krwi, gdyż jej część odkłada się w tkance tłuszczowej.
      Naukowcy chcieli sprawdzić, jak w ciągu zimowych miesięcy zmienia się poziom witaminy D u osób otyłych i z nadwagą. Podzielili badanych na dwie grupy. Pierwsza z nich miała prowadzić zwyczajowy tryb życia, grupa druga codziennie przez 10 tygodni ćwiczyła. Ćwiczenia były o umiarkowanej intensywności i – co ważne – odbywały się w zamkniętych pomieszczeniach. W ciągu tygodnia odbywały się cztery sesje ćwiczeń: dwa spacery na bieżni, jedna dłuższa jazda na rowerze stacjonarnym oraz jedna interwałowa jazda o wysokiej intensywności. Badani nie mogli brać w tym czasie żadnych suplementów z witaminą D i mieli utrzymać masę ciała, zatem grupa ćwicząca przyjmowała więcej kalorii, by nie schudnąć. To ważny warunek, gdyż mniejsza tkanka tłuszczowa, to mniej witaminy D w niej gromadzonej, zatem więcej witaminy we krwi.
      Badania wykazały, że u osób, które ćwiczyły, doszło do 15-procentowego spadku poziomu witaminy D, podczas gdy u niećwiczących spadek sięgnął aż 25%. Co jeszcze ważniejsze, u osób ćwiczących w ogóle nie doszło do spadku niezwykle ważnej formy witaminy D, kalcytriolu (1,25(OH)2D3). To dodatkowo ważne spostrzeżenie, gdyż istnieją badania sugerujące, że sama suplementacja nie wystarczy, by utrzymać odpowiedni poziom tego związku. U osób, które nie ćwiczyły, poziom kalcytriolu zmniejszył się zaś o 15%.
      To pierwsze badania pokazujące, że same tylko ćwiczenia fizyczne mogą chronić nas przed zimowym spadkiem poziomu witaminy D. To przypomnienie, jak niewiele wiemy o tym, w jaki sposób aktywność fizyczna wpływa na nasze zdrowie, mówi główny autor badań doktor Oly Perkin z University of Bath.
      Już wcześniej ten sam zespół wykazał, że pojedyncza sesja ćwiczeń podnosi na krótko poziom witaminy D we krwi. Tutaj mamy pierwszy dowód, że regularne ćwiczenia utrzymują w normie witaminę D.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naturalnie występująca molekuła pozwala równie skutecznie jak semaglutyd (Ozempic) zwalczać nadwagę, a jej stosowanie wiąże się z mniejszą liczbą skutków ubocznych. BRP została odkryta przez naukowców ze Stanford Medicine za pomocą algorytmów sztucznej inteligencji. Badania na myszach i świniach pokazały, że jej skuteczność jest porównywalna z Ozempikiem, jednocześnie zaś u zwierząt występowało mniej takich skutków ubocznych jak nudności, dreszcze i znaczący spadek masy mięśniowej.
      BRP działa poprzez osobny, ale podobny do wykorzystywanego przez Ozempic, szlaku metabolicznego. Aktywuje różne neurony w mózgu, być może bardziej precyzyjnie wpływając na redukcję masy ciała. Receptory, na które działa semaglutyd, znajdują się w mózgu, jelitach, trzustce i innych tkankach. Dlatego Ozempic działa szeroko, między innymi spowalniając przemieszczanie się pożywienia przez układ pokarmowy i obniżając poziom cukru we krwi. W przeciwieństwie do niego, BRP wydaje się działać specyficznie na podwzgórze, które reguluje apetyt i metabolizm, mówi doktor Katrin Svensson.
      Badania były możliwe dzięki wykorzystaniu algorytmów sztucznej inteligencji, do przeanalizowania dziesiątków protein zwanych prohormonami. Prohormony to nieaktywne biologicznie molekuły, które stają się aktywne, gdy zostaną pocięte przez inne proteiny na peptydy. Niektóre z tych peptydów działają wówczas jak hormony, regulując złożone procesy biologiczne, w tym metabolizm.
      Zamiast ręcznie izolować proteiny i peptydy, a następnie technikami takimi jak spektrometria mas identyfikować setki tysięcy peptydów, naukowcy opracowali algorytm Peptide Predictor. Przeprowadził on analizę, w wyniku której powstała lista zaledwie 373 prohormonów, które warto było sprawdzić pod kątem wywieranych przezeń skutków biologicznych.
      Algorytm był absolutnie kluczowym narzędziem dla naszych badań, mówi Svensson. Peptide Predictor przewidział, że konwertaza prohormonów-1/3 (PC1/3) katalizuje powstanie 2683 peptydów z 373 protein. Badacze skupili się na 100 peptydach, które prawdopodobnie mogły być biologicznie aktywne w mózgu. W ten sposób odkryli niewielki peptyd BRP o silnym działaniu.
      Gdy zbadali go na myszach i miniaturowych świniach (które lepiej niż myszy odpowiadają ludzkiemu metabolizmowi i zwyczajom żywieniowym) odkryli, że domięśniowe podanie BRP przed jedzeniem zmniejsza przyjmowanie pokarmu nawet o 50% przez kolejną godzinę. Otyłe myszy, którym przez dwa tygodnie raz dziennie podawano BRP straciły na wadze 3 gramy – utrata dotyczyła niemal wyłącznie tkanki tłuszczowej – podczas gdy myszy z grupy kontrolnej przytyły 3 gramy. U zwierząt, którym podawano BRP stwierdzono też lepszą tolerancję glukozy i insuliny.
      Badania behawioralne na myszach i świniach nie stwierdziły żadnych zmian w zachowaniu, poruszaniu się, spożyciu wody czy wydalaniu. Naukowcy poszukują teraz receptorów, z którym łączy się BRP, by dokładniej zrozumieć jego działanie. Szukają też sposobów na przedłużenie czasu działania peptydu, by nie trzeba było podawać go codziennie.
      Brak efektywnych leków na otyłość to problem znany od dekad. Nic, co testowaliśmy wcześniej, nawet nie zbliżało się efektywnością do semaglutydu. Nie możemy się doczekać, by sprawdzić, czy BRP jest bezpieczny i efektywnie działa u ludzi, mówi Svensson.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na University of Cambridge zidentyfikowano geny powiązane z otyłością u ludzi i labradorów retrieverów.  Badacze znaleźli u tej rasy wiele genów łączących się z otyłością i wykazali, że te same geny łączą się też z otyłością u ludzi. Na szczęście niekorzystny wpływ genów może zostać przezwyciężony za pomocą diety i ćwiczeń.
      U labradorów genem najbardziej powiązanym z otyłością jest DENND1B. Ludzie również go posiadają, a naukowcy wykazali, że i u H. sapiens przyczynia się do otyłości. Okazało się, ze DENND1B bezpośrednio wpływa na szlak sygnałowy w mózgu odpowiedzialny za równowagę energetyczną organizmu, zwany szlakiem leptyna-melanokortyna. Kolejne cztery geny, które powiązano z otyłością u psów, ale wpływają na nią w mniejszym stopniu niż DENN1B, również znaleziono u ludzi. Geny te nie są uważane za oczywiste cele dla leków na otyłość, gdyż kontrolują inne ważne procesy biologiczne, których nie należy zakłócać. Jednak wyniki naszych badań pokazują, jak ważne są szlaki sygnałowe w kontrolowaniu apetytu i masy ciała, wyjaśnia jedna z głównych autorek badań, Alyce McClellan z Wydziału Fizjologii, Rozwoju i Neuronauk University of Cambridge.
      Zauważyliśmy, że psy z większym ryzykiem otyłości są bardziej zainteresowane pożywieniem. Badaliśmy, jak często psy prosiły właścicieli o jedzenie i czy były wybredne. Psy o wyższej skłonności do otyłości miały większy apetyt, dokładnie tak samo jak ludzie o większym genetycznym ryzyku otyłości, dodaje druga z główny autorek, Natalie Wallis.
      Naukowcy stwierdzili też, że właścicielom udawało się zapobiec otyłości u swoich pupili, jeśli kontrolowali ich dietę i zapewniali im odpowiednią ilość ruchu. Podobnie jak u ludzi, tak i u psów, o otyłości nie decydował jeden gen, ale cały ich zestaw.
      Badania psów pokazały nam coś ważnego. Właściciele szczupłych psów nie są lepsi od właścicieli psów otyłych. To samo jest ze szczupłymi ludźmi. Jeśli masz genetyczne predyspozycje do tycia i wokół jest dużo pożywienia, będziesz miał skłonność do przejadania się i przybierania na wadze. Aby temu zapobiec, trzeba włożyć wiele wysiłku, dodaje doktor Eleanor Raffan.
      Badania nad psami pozwoliły nam zmierzyć ich pragnienie jedzenia niezależnie od wysiłków wkładanych przez właścicieli w ich dietę i ruch. W przypadku ludzi takie badania są trudniejsze, gdyż oba elementy przyczyniające się do otyłości – genetyczna skłonność oraz siła woli wkładana w jej zapobieżenie – dotyczą tej samej osoby, wyjaśnia uczona.
      Psy są dobrym modelem do badań nad otyłością u ludzi. Otyłość rozwija się u nich z tych samych przyczyn środowiskowych, a ponieważ w ramach każdej z ras istnieje duże podobieństwo genetyczne, łatwiej jest łączyć geny z chorobą. Wśród ludzi, podobnie jak i wśród psów, ma miejsce epidemia otyłości. Szacuje się, że na nadwagę lub otyłość cierpi 40–60 procent psów.
      Labradory, które miały wariant genu najbardziej powiązany z otyłością – DENND1B – miały średnio o 8% tkanki tłuszczowej więcej, niż psy bez tego wariantu. Te badania pokazują, jak bardzo ludzie i psy są do siebie podobni genetycznie, dodaje Raffan.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...