Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Skała nie chciała współpracować, więc łazikowi nie udało się pobrać z niej rdzenia

Rekomendowane odpowiedzi

NASA informuje, że przyczyną niepowodzenia pierwszej operacji pobrania próbek przez łazik Perseverance była niezwykle miękka skała, w której wykonano wiercenia. Przed tygodniem łazik miał pobrać próbki, które następnie miały trafić do specjalnego pojemnika i oczekiwać na powierzchni Marsa na przyszłą misję, która przywiezie je na Ziemię. Jednak z danych przysłanych przez Perseverance wynikało, że żadne próbki do pojemnika nie trafiły.

Po analizie dostępnych informacji inżynierowie z NASA poinformowali, że skała, w której wiercono, była zbyt miękka, by można było pobrać z niej rdzeń. Zdecydowano więc, że łazik przejedzie w inne miejsce, gdzie ponownie spróbuje pobrać próbki. Kolejna próba odbędzie się w przyszłym miesiącu. Louise Jandura, szefowa zespołu odpowiedzialnego za zbieranie próbek, mówi, że ze zdjęć wykonany przez łazik oraz śmigłowiec Ingenuity wynika, że w niedalekiej odległości znajduje się skałą osadowa, która powinna lepiej nadawać się do wykonania odwiertu i pobrania rdzenia.

Sprzęt działał jak należy, ale skała z nami nie współpracowała, stwierdziła Jandura. To przypomina, jak pełne niespodzianek są badania nieznanego terenu. Nigdy nie mamy gwarancji, że się uda. Niezależnie od tego, ile wysiłku włożymy w przygotowania, dodaje.

Jednym z zadań łazika Perseverance jest zebranie około 35 próbek, która mają trafić na Ziemię w ciągu dekady.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, KopalniaWiedzy.pl said:

przyczyną niepowodzenia pierwszej operacji pobrania próbek przez łazik Perseverance była niezwykle miękka skała, w której wykonano wiercenia

Przypomina to próby odwiertu na Insight, które też się nie powiodły ze względu na miękkie skały. Ktoś by pomyślał, że takie skały ułatwią odwiert :) Aczkolwiek z opisu wynika, że łazik byłby w stanie wykonać odwiert, ale nie wyciągnąłby rdzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu się wysypało. Na prawdę nie mogli takiej sytuacji przewidzieć i dodać łyżkę z koparki? ;)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 14.08.2021 o 02:05, radar napisał:

Po prostu się wysypało. Na prawdę nie mogli takiej sytuacji przewidzieć i dodać łyżkę z koparki? ;)

 

 

Zaraz znalazłby się nowy problem i konieczność projektowania kolejnego dodatkowego wiertła lub innej konstrukcji... prostej jak budowa łopaty :D

Ale przecież wg. zwolenników automatycznej eksploracji Czerwonej Planety, człowiek na powierzchni Marsa jest  zupełnie  niepotrzebny. Jak Perseverance nie pobierze tej próbki, to główną część misji można spisć na straty. Bo za bardzo  sypki piasek...:D

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za cenę jednej misji załogowej na Marsa można mieć kilkadziesiąt, łazików klasy Curiosity czy Perseverance z dronem. Jedno lądowanie na Księżycu po uwzględnieniu inflacji to jest kilkanaście łazików. Odwiert wykonają prędzej czy później, bo muszą znaleźć skałę o odpowiedniej twardości. Oczywiście to nie jest idealne rozwiązanie, bo w idealnym świecie najlepiej było by pobrać próbki w każdych możliwych okolicznościach, jak najniższym kosztem i przy najniższym ryzyku, ale nie żyjemy w idealnym świecie.

 

Kilka odwiertów wykonanych przez Curiosity.

2018-106-3-148-technologue-2-natural.jpg

 

Nabijasz się z robotów, a jaki postęp się dokonał w ciągu zaledwie 15 lat eksploracji łazikami? Jaki postęp dokonał się w eksploracji biomasą? :) Dlaczego tak się stało? Na zdjęciu: Sojourner (1996), Spirit/Oppoortunity (2003), Cruriosity (2011).

800px-PIA15279_3rovers-stand_D2011_1215_

Edytowane przez cyjanobakteria
  • Lubię to (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, venator napisał:

Zaraz znalazłby się nowy problem i konieczność projektowania kolejnego dodatkowego wiertła lub innej konstrukcji... prostej jak budowa łopaty 

Wygląda na to, że sprzęt był testowany w zupełnie innych warunkach. Na moje oko, pominięto kilka zbyt oczywistych do sprawdzania przypadków. 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Jajcenty napisał:

Na moje oko, pominięto kilka zbyt oczywistych do sprawdzania przypadków. 

Dokładnie to samo miałem na myśli. To jak, zakładali, że na Marsie są same skały? Nic nie zwietrzało? Rozumiem planowanie misji i wybór miejsca na podstawie zdjęć, chcieli skałę, etc. Tylko czy tam nie jest łatwiej trafić na pył niż na skałę? Może do wiertła-rurki wystarczylo dodać podciśnienie na końcu? Miękka czy twarda podciśnienie by trzymało/zassało i siup do pojemnika? :) Kto ma numer do NASA? ;)

Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżdżą Curiosity po powierzchni od 2012 roku, więc ciężko zakładać, że nie wiedzą, co jest na powierzchni ;) Ale zawsze coś wyjdzie w praniu, zwłaszcza, że wylądowali w innym miejscu. Curiosity miało problem z kołami, które były mniej wytrzymałe w Marsjańskich warunkach niż zakładano i musiano ostrożniej planować misje.

Video o przygotowaniu próbówek do misji i standardzie czystości, jaki spełniają. Podobno NASA jeszcze nie wysłała w kosmos pojazdu bardziej wysterylizowanego niż Perseverance. Jednym z celów misji jest zabezpieczyć próbki zanim zostaną skażone przez astronautów hodujących ziemniaki :)

 

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Filmiki fajne, ale to już lekka przesada:

Godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

Jeżdżą Curiosity po powierzchni od 2012 roku, więc ciężko zakładać, że nie wiedzą, co jest na powierzchni

w porównaniu z https://mars.nasa.gov/msl/mission/where-is-the-rover/

Cytat

Distance Driven 16.24 miles / 26.13 km

:D

No, i nie zmienia to faktu, że:

12 godzin temu, Jajcenty napisał:

Na moje oko, pominięto kilka zbyt oczywistych do sprawdzania przypadków

;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że nie mają pełnej wiedzy na temat geologi Marsa. Skały mają jednak określoną twardość w pewnym zakresie podobnie jak na Ziemi. Więc dopóki nie trafią na bloczki z diamentu nie będą zaskoczeni :) Jeżeli pominięto w testach przypadki, to nie były one oczywiste. O ile mnie pamięć nie myli przeprowadzono ponad 650 testowych lądowań nad różnymi terenami w USA i na świecie. Tak przynajmniej testowano Terrain Relative Navigation (TRN). Dalszych testów zaprzestano, bo ROI nie było korzystne, to jest nie wnosiły nic nowego, tylko rosły koszty. Nie wiem ile testowych odwiertów przeprowadzono, ale wykonanie odwiertu w kawałku skały w laboratorium jest tańsze.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie jest tak, że ja ich jakoś krytykuję albo, że sam byłbym mądrzejszy, ale jednak na prawdę nikt nie zadał pytania "a co jeśli wywiercony rdzeń skały będzie luźny?". Nie mamy takich skal na Ziemi? Mówi się oczywiście trudno i jedzie, dosłownie i w przenośni, dalej w końcu wywiercą co chcą mam nadzieję :)

 

Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może zadali sobie to pytanie i mieli odpowiedź? To że teraz nie udało się wyciągnąć, to nie znaczy, że z każdej miękkiej skały nie da się wyciągnąć i że nie wzięli tego pod uwagę ;) Jeżeli nie uda im się pobrać próbek kilka razy z rzędu, przynajmniej trzy razy, to się będę zastanawiał co sknocili ;) Obchodzą się z tym łazikiem jak z jajkiem, co jest naturalne. Jeden odwiert pewnie trwa kilka godzin. W artykule jest przytoczona wypowiedź, że nigdy nie mogą być pewni sukcesu podczas odwiertu, co wydaje się logiczne, bo nigdy nie wiedzą na co natrafią.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 15.08.2021 o 10:05, cyjanobakteria napisał:

Za cenę jednej misji załogowej na Marsa można mieć kilkadziesiąt, łazików klasy Curiosity czy Perseverance z dronem.

Być może  tak. Ale jaka będzie gwarancja,że za te kilkadzeisiąt misji,  za kilkadzisiąt miliardów dolarów, kolejny łazik nie napotka "zbyt sypkiego piasku"?

Jakby co, nabieranie na łopate  sypkiego piasku, to jest coś co ludzkość robi całkiem dobrze od tysięcy lat. Na tyle, że obecnie tzw kopacz rowów, to tzw robtnik niewykwalifikowany. 

Ale i tak robi to zdecdowanie lepiej od najbardziej zawansowanych robotów marsjańskich. To tak pół żartem...

Ja się zgadzam co do automatycznej eksploracji Tytana i innych księżyców planet zewnętrznych. Załogowa eksploracja  tych rejonów US zdecdowanie przerasta, na obecną chwile,  ludzkie możliwości.  

Ale Mars?

 

W dniu 15.08.2021 o 10:05, cyjanobakteria napisał:

Jedno lądowanie na Księżycu po uwzględnieniu inflacji to jest kilkanaście łazików.

I co z tymi łazikami? 

 W misji Apollo 11, prosty eksperyment badania ściśliwości i gęstości grutnu wykonał Bazz Aldrin. 

Udało się bo naparł ciałem na rure. Grunt się okazał dużo bardziej twardy niż zakładano, rura zagłębiła się jedynie na 15 cm. . Na rurę napierał człowiek i przyłożył tzw niutona. 

Robot by sie zapewne zes....ł  Bo nie tak byłby zaprojektowany. Bo te niuanse w programie wynikające z teoretycznych założeń.....

Pomimo całego optymizmu nie widzę takiego postępu w robotyce, który byłby w stanie zastąpić człowieka nawet w takich  prostych działaniach. 

 

 

W dniu 15.08.2021 o 10:05, cyjanobakteria napisał:

Nabijasz się z robotów, a jaki postęp się dokonał w ciągu zaledwie 15 lat eksploracji łazikami? Jaki postęp dokonał się w eksploracji biomasą? :) Dlaczego tak się stało? Na zdjęciu: Sojourner (1996), Spirit/Oppoortunity (2003), Cruriosity (2011).

 

Absolutnie się nie nabijam. Roboty są przyszłością.

A czemu taki postęp dokonał się biomasą?. Trochę wspomniałem o tym w sąsiednim wątku.

Wystarczy poczytać.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i będziesz miał swoje wykopki biomasą na Marsie w okolicach 2050, może trochę szybciej. Zadowolony? :) Będzie trzeba wystrzelić na LEO jakieś 20x SpaceX Starship, jak nie więcej, żeby móc wykonać tranzyt na Marsa połowy ze sprzętem i operatorami łopat, i żeby mieć jakiekolwiek szanse na powodzenie misji :)

Neil nie tylko się oparł, ale nawet z taśmy klejącej i kawałków plastiku zrobili błotniki :) Ale Curiosity waży tonę, więc też się może oprzeć. Spirit i Opportunity za to jeździły po Marsie chyba 15 lat łącznie. Porównwywanie do Insigth nie jest uczciwe, bo lądownik nie miał się oprzeć tylko wykonać odwiert na 3-5 metrów, co trwałoby wiele dni, więc astronauci na Księżycu by tego zadania nie mogli wykonać. Nie żartuj, że przeprowadzenie jednej misji z czterema sztukami biomasy w jednej rakiecie ma większe szanse powodzenia niż 50 łazików wysłanych oddzielnie.

Masz ciśnienie na te przewalanie łopatą. Pewnie to skrzywienie zawodowe, bo wypowiadasz się podejrzanie często w tematach zahaczających o archeologię :) Jeżeli takie jest kryterium powodzenia misji, to można zakontraktować mini koparkę JCB z jakiegoś lekkiego stopu i ją przystosować do pracy zdalnej na Marsie :) Biomasa w przewalaniu łopatą nie sprawdza się nawet na Ziemi, bo dawno została wyparta przez maszyny.

Edytowane przez cyjanobakteria
  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 20.08.2021 o 07:42, venator napisał:

Ja się zgadzam co do automatycznej eksploracji Tytana i innych księżyców planet zewnętrznych. Załogowa eksploracja  tych rejonów US zdecdowanie przerasta, na obecną chwile,  ludzkie możliwości.  

Ale Mars?

Mars (na moje wyczucie ma się rozmieć, nie jestem fachowcem od tego, tylko czytaczem artykułów na KW;) ) jest jak najbardziej do osiągnięcia dla ludzi, założenie na nim bazy naukowej (takiej powiedzmy podobnej trochę do stacji naukowych na Antarktydzie, tzn. jakieś pomieszczenia mieszkalne dla kilku osób, zawsze ktoś tam mieszka, co kilka lat wymienia się załoga, prowadzą jakieś badania) jest IMHO jak najbardziej pożądane itd. itp. Nawet gdyby rzeczywiście roboty wszystko robiły taniej, to ze względu powiedzmy na samopoczucie ludzi (tzn. poczucie, że yes, we did it, udało nam się osiągnąć kolejny sukces itd.;)) byłoby warto to zrobić. Podobnie zresztą jeśli chodzi o stację na Księżycu.

Jedyne "ale", to że przy obecnym tempie prac (i budżecie) osiągnięcie tego celu zajmie pewnie ze sto lat albo i dłużej ;) Jak dla mnie jest to do przyjęcia, rozumiem, że dla Ciebie nie, ale wydaje mi się, że nie ma jakiegoś prostego sposobu, żeby to przyspieszyć, tzn. (bez urazy) ale jesteś trochę takim trochę za dużym "hurra-optymistą" ;)

W dniu 20.08.2021 o 20:15, cyjanobakteria napisał:

No i będziesz miał swoje wykopki biomasą na Marsie w okolicach 2050, może trochę szybciej. Zadowolony?

Szanse na 2050 pewnie są praktycznie zerowe. Przed wylądowaniem ludzi trzeba na Marsie przygotować jakieś "zaplecze" umożliwiające przeżycie przez nich 1-2 lat na Marsie. A skoro roboty nie radzą sobie z zagadnieniem typu wywiercenie dziury w glebie plus wyciągnięcie z niej skały, to ja już widzę, jak "sprawnie" będzie szło przygotowywanie tego "zaplecza" ;)

 

P.S. Zamiast "roboty sobie nie radzą" powinno być "roboty słabo sobie radzą" (gorzej niż oczekiwano). Ale to nie zmienia sensu całości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że 2050 jest do zrobienia, ale nie będzie to łatwe. Elon Musk dąży do misji na Marsa, ale potrzeba determinacji USA i NASA. Z drugiej strony Chiny nie będą czekały, więc to tylko kwestia czasu kiedy ktoś tam wyląduje.

Musk zrobił całkiem solidne postępy w ciągu ostatnich 10 lat. Nie dość, że mają czym wynosić rakiety, to lądują pionowo, a Starship nawet bokiem raz wylądował i nie wybuchł :) Oczywiście do certyfikowanego pojazdu jeszcze daleka droga, a testowe loty na 10 km to nie to samo co 3 letnia misja na Marsa. Lądowanie na Marsie w regolicie to inna bajka. Czy NASA dopuści w ogóle lądowanie bokiem z astronautami? Jest to dodatkowe ryzyko, a hamowanie aerodynamiczne na Marsie jest słabsze. Jeżeli nie, to SN będzie potrzebował więcej paliwa do wyhamowania.

Co do zapasów, to każdy z astronautów potrzebuje 1000 kg jedzenia i wody na rok, czyli dla 4 osób na 3 lata to 12 ton minimum. Inaczej podupadną na zdrowiu i nie będą mieć sił kopać rowów :) To przy założeniu, że nie będą kopać na Marsie ziemniaków. Oczywiście można się bawić w odzyskiwanie wody, co już teraz ma miejsce na ISS. Do tego obowiązkowo zestaw profesjonalnych szpadli i łopat FISKARS® Pro dla każdego :)

index.php?f=58808&token=3f9f46b445735f3c

Realistycznie pewnie 10x tyle lub więcej po uwzględnieniu innych komponentów misji, elementów strukturalnych, ale nie wliczając paliwa. Eksperyment MOXIE jest teraz testowany na Marsie, ale zakładam, że dadzą radę produkować tlen. Nie wspominając o tym, że trzeba to na Marsie wyhamować. Może część ekwipunku zostanie na orbicie, a paliwo i zapasy można dosłać później. Paliwo można też produkować na powierzchni na co najmniej 2 sposoby, z których jeden wymaga dostarczenia lub znalezienia wodoru. Curiosity dostarczył na Marsa Atlas V we wcale nie najgorszej konfiguracji, ale są dostępne mocniejsze rakiety, jak Falcon Heavy czy Delta 4 Heavy, a na horyzoncie New Glenn i Starship, który jednak będzie wymagał tankowania na LEO, więc każdy tranzyt na Marsa to dwa starty - jeden z ładunkiem a drugi z paliwem i tankowanie na orbicie!

Przypomniało mi się, że widziałem niedawno to video:

 

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie "najmniejsze minimum" jakie mi przychodzi do głowy,  a które jest potrzebne niezbędne na Marsie, to źródło energii do podtrzymywania systemów, produkcji paliwa, o której piszesz itd. itp. Jedyne co mi przychodzi do głowy to mały reaktor atomowy, a nad tym chyba nikt nie pracuje. Kilka lat temu były pomysły, plany, żeby takie reaktory produkować i wykorzystywać na Ziemi, pojawiały się na ten temat artykuły na KW, teraz jest cicho. Z tego co pamiętam, zaangażował się w to nawet Bill Gates, chciał podjąć współpracę z Chińczykami, w celu produkcji takich reaktorów, potem sprawa została "zabita" przez wojnę ekonomiczną USA-Chiny (źródło: film dokumentalny o Billu na Netflixie, nie sprawdzałem, czy jest jeszcze dostępny). Więc... nawet zakładając, że jest to technologia na tyle dokładnie opanowana, że wystarczy wziąć projekt, wybudować fabrykę i produkować (a nie jestem pewien, czy tak jest), takie reaktory gotowe do użytku pojawią się pewnie na Ziemi nie wcześniej niż za kilka lat, a na Marsie bardzo optymistycznie szacując za 10 lat (btw, z tego co pamiętam, to statek, który ma przywieźć z Marsa próbki skał, które teraz próbuje się odwiercić, też ma przybyć na Marsa najwcześniej za 10 lat, chyba była kiedyś taka informacja na KW, a przecież to o wiele prostsze zagadnienie niż w przypadku "biomasy"). Zostaje mniej niż 20 lat na inne sprawy. Dodajmy do tego, że na Ziemi będzie coraz więcej "zamieszania" wskutek ocieplania się klimatu (był artykuł z przewidywaniami na ten temat), dojdzie jakiś kryzys gospodarczy w międzyczasie (coś czuję, że jeśli będzie to taki jak z 2008 roku albo i trochę gorszy). Poza tym jakieś nie przewidziane zdarzenia (11-tego września nikt nie przewidywał, epidemii koronawirusa też nie) i już czuć, że w ciągu tych 30 lat pewnie nie uda się wyrobić;)

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skycrane i osłona termiczna Curiosity ważyły prawie 2500 kg i to jest masa potrzebna, aby bezpiecznie wylądować łazikiem o masie prawie 1000 kg na Marsie. Porównuje wszystko do lądowania Curiosty, bo to najlepsze dane jakie mam. Nowszy łazik to świeże dane, ale nie nauczyłem się jeszcze literować :)

Co do zasilania, może ten system orbitalnych luster czy paneli z przesyłem mikrofalami na powierzchnię, który jest dyskutowany w sąsiednim wątku, by się sprawdzi? Ewentualnie panele słoneczne ze zmniejszoną masą tak, jak napisali w artykule, do 100 g/m2 lub mniej. Każda tona, której nie trzeba dostarczyć na powierzchnię, to mniej paliwa potrzebnego na wyhamowanie i lądowanie, a to jeszcze mniej palia potrzebnego na wystrzelenie w pierwszej kolejności.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 20.08.2021 o 20:15, cyjanobakteria napisał:

Masz ciśnienie na te przewalanie łopatą.

Autentycznie rozbawił mnie ten komentarz. Niech będą i roboty, ale takie:

https://techcrunch.com/2021/08/19/musk-the-tesla-bot-is-coming/

Oczywiście jako pomocnicy ludzi ;). Ale jeśli obserwujemy taki rozwój technologii:

https://dzienniknaukowy.pl/nowe-technologie/dwunozny-robot-tworzy-historie-biegiem-pokonal-dystans-5-km

to możemy dać wiarę w to, że wkrótce oprócz sprawnej dwunożności, doczekamy się odpowiednio sprawnych manualnie biomechanicznych rąk. 

Choćby do wykonania podstawowych badań geologicznych, jak choćby przekroju stratygraficznego. Taki przekrój, choć z pozoru wydaje się prosty do wykonania, może nastręczyć jednak sporo trudności, jeśli sprawia on kłopoty nawet studentom. A  co dopiero robotom. Choć tu mogę się mylić..;) Może być w niedalekiej przyszłości  na odwrót :) Oczywiście takie ręczne robótki geologiczne (dosyć istotne dla archeologów) nie zastąpia najdogładniejszych metod badań wgłębnych czyli opartych o sejsmikę 3D. 

 

14 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Do tego obowiązkowo zestaw profesjonalnych szpadli i łopat FISKARS® Pro dla każdego :)

Gdzie tam. Do geologii to są dedykowane narzędzia geologiczne - młotki, łopatki, kilofy. W kosmos będą odpowiednio certyfikowane. I odpowiednio drogie ;)

 

14 godzin temu, darekp napisał:

Jedyne co mi przychodzi do głowy to mały reaktor atomowy, a nad tym chyba nikt nie pracuje.

https://www.nasa.gov/directorates/spacetech/kilopower

https://en.wikipedia.org/wiki/Kilopower

Krytyczne testy naziemne  w ramach projektu KRUSTY zostały już zakończone. Kilopower wykorzystuje wzbogacany uran (HEU) i już się podniósł rwetest pierdolców, że na potrzeby tych  niewielkich reaktorków  na nowo rozkręcą produkcje   uranu, któy służy również do budowy broni jądrowej. Daltego NASA zleciła badania nad podobnym  reaktorem  wykorzystująccym uran niskowzbogacany (LEU). Wg. obecnych planów ok. 2027 r taki reaktor ma być zainstalowany na Księżyu. Natomiast kilopower oparty o HEU ma być wyniesiony w przestrzeń kosmiczną wstępnie w 2022 r. 

Szacuje się, że 40 kliowatowy zespół Kilopower zapewni energię na 12-15 lat dla bazy na Marsie dla 4-6 ludzi. Także nie jest tak, że nikt nad tym nie pracuje. 

Ps. Tak bardziej poważnie, jestem pewien, że NASA i współpracujące agencje rządowe w załogowej misji marsjańskiej zadbają o aspekt badań geologicznych. Czy to robotycznych, ludzkich, czy też ludzko-robotycznych.  W takim dosyć powszechnym przekonaniu progam Apollo był kowbojską wyprawą mającą za zadanie wetknąć flagę Stanów, udwodonić wyższość na Sowietami.

W cieniu stoją badania powierzchni Księżyca, zwłaszcza, że jedynym astonautą nie-pilotem był Harisson Schmit, geolog, wciśnięty po interwencji środowiska naukowców na wieść o nagłym zamknieciu porgramu Apollo. Jednak każdy astronauta-pilot przechodził żmudne ale też i ciekawe szkolenia geologiczne. Tak to wygląało:

https://www.smithsonianmag.com/travel/going-moon-apollo-11-astronauts-trained-these-five-sites-180972452/

Nie wszyscy się przykładali. Prymusem, jak niemal we wszystkim był Armstrong,  który choć był najkrócej na Księżycu, wybrał bardzo ciekawe okazy.

 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 hours ago, venator said:

Taki przekrój, choć z pozoru wydaje się prosty do wykonania, może nastręczyć jednak sporo trudności, jeśli sprawia on kłopoty nawet studentom.

Oj tam, oj tam. Każdego specjalistę można zastąpić skończoną liczbą studentów :lol: Boston Dynamics opublikował to wideo niecały tydzień temu, o czym przypomniał mi Jarek Duda na sąsiednim wątku. Postępy jakie dokonali w ciągu ostatnich 5 lat są niesamowite.

 

2 hours ago, venator said:

W cieniu stoją badania powierzchni Księżyca, zwłaszcza, że jedynym astonautą nie-pilotem był Harisson Schmit, geolog, wciśnięty po interwencji środowiska naukowców na wieść o nagłym zamknieciu porgramu Apollo. Jednak każdy astronauta-pilot przechodził żmudne ale też i ciekawe szkolenia geologiczne.

Widziałem kila dni temu o tym film od Veritasium. Pamiętam, że astronauci spędzili sporo czasu na poligonie nuklearnym w Nevadzie w kraterze po podziemnej eksplozji, szukając tam fantów :) Uderzenia meteorytów i dezintegracje w atmosferze przypominają i mają podobne skutki, co detonacje bomb atomowych, z wyjątkiem opadu promieniotwórczego oczywiście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
18 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Pamiętam, że astronauci spędzili sporo czasu na poligonie nuklearnym w Nevadzie w kraterze po podziemnej eksplozji, szukając tam fantów :) Uderzenia meteorytów i dezintegracje w atmosferze przypominają i mają podobne skutki, co detonacje bomb atomowych, z wyjątkiem opadu promieniotwórczego oczywiście.

sedan_crater.jpg

 

Właśnie. Krater Sedan po próbnej eksplozji jądrowej. Nevada, zdj. z 1962 r. astronauci programu Gemini-Apollo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym jednak zaczął od eksploracji Księżyca i windy kosmicznej (z Księżyca, wg. artykułu na KW i https://en.wikipedia.org/wiki/Lunar_space_elevator). Opanować produkcję elementów, tlenu i paliwa na Księżycu (

https://en.wikipedia.org/wiki/Lunar_soil), przy pomocy windy opanować L1 (EDIT: i L2, bo daje to "darmowy" wystrzał w stronę US) i wybudować tam bazę/stocznię/gateway, i dopiero stamtąd na Marsa. Wcześniej, startując tylko z Ziemi jest to żmudne, trudne, drogie i niezdrowe ekologicznie. Tak, opanowanie Księżyca też wymagałoby mnóstwa startów, ale jednak stosunek masy potrzebnego paliwa, zapasów tlenu i jedzenia jest niewspółmiernie niższy niż na bezpośrednio na Marsa. No i krótsze misje, mniejsza ekspozycja na promieniowanie, łatwiejszy powrót, zaopatrzenie i misje ratunkowe. Same plusy :)

 

 

Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cwany plan, ale opóźni to misję na Marsa o 200 lat :)

Na Księżycu można zorganizować mass driver czyli maglev/pendolino na sterydach, które by wystrzeliwało ładunki na orbitę, bo nie ma tam atmosfery. Wydaje mi się, że to jest znacznie prostsze rozwiązanie niż kosmiczne windy, które wymagają egzotycznych materiałów i technologii oraz ryzykownych i kosztownych projektów. Można rozpędzić konwencjonalnie ładunek do prędkości kosmicznych blisko poziomu gruntu i wprowadzić na orbitę. Na Ziemi jest to skomplikowane ze względu na atmosferę, bo pojazd uległ by zniszczeniu. Musiałby poruszać się w tunelu próżniowym oraz opuścić go na dużej wysokości.

Edytowane przez cyjanobakteria
  • Lubię to (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I masz rację i nie, i myślę, że nie o 200 lat tylko maks 15 :)

Po pierwsze mass driver jest jak najbardziej ok, a dodatkowo to nie planowano go stricte na poziomie gruntu, ale na zboczu krateru, co by było odpowiednio pod kątem do góry, ale przeciążenia są bardzo duże. Można też zrobić bardzo długi tor na poziomie gruntu, ale to już bardzo duży koszt i inne problemy.

Co do windy, to nie masz racji, że "egzotycznych materiałów", bo już teraz są odpowiednie w masowej produkcji. Jak sam stwierdziłeś, brak atmosfery, mniejsza grawitacja. Nawet jest to opisane widzę w tym linku na wiki. Na KW też było o pracy naukowej na ten temat. Tu plusem jest nie tylko łatwe wystrzeliwanie w kosmos, ale również łatwa/tania podróż z Ziemi na Księżyc (obyś zaczepił się za linę i "już"), tylko, że podróż może potrwać kilka dni/tygodni?.

Co do 200 lat, zdecydowana większość tych technologii byłaby użyteczna też w misji na Marsa, więc podróż tam byłaby na gotowo (tyle, że taniej). Z planem obecnym obawiam się, że będzie to wyglądało jak z programem Apollo, hurra, daliśmy radę, a potem 50 lat zastoju, bo za drogo. No, ale może się mylę. Sam mam nadzieję zobaczyć jak ludzie lądują na Marsie, ale obecny kierunek (narzucony przez Muska) jest moim zdaniem błędny.

 

 

Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Liczbę podałem z czapy, więc nie będę się upierał :) Największe ryzyko i niewiadoma jest moim zdaniem związana z windą kosmiczną. Jeżeli projekt jest możliwy do zrealizowania, a technologia nie jest totalnie abstrakcyjna, czego nie chce mi się teraz sprawdzać, to mogę się zgodzić na 100 lat :) Nie oczekiwałbym błyskawicznych sukcesów w tego typu projektach. Popatrz w jakich bólach rodzi się JWST. Księżyc ma mniejszą grawitację, więc na pewno będzie łatwiej niż na Ziemi, ale z drugiej strony obraca się powoli.

Nigdy nie byłem zwolennikiem wind kosmicznych. Na pewno to jest dobre rozwiązanie na małe obiekty z mniejszą siłą przyciągania, które obracają się szybko jak asteroidy. Te z kolei to jednak często luźno związana kupa gruzu i mają tak słabą grawitację, że można się odepchnąć ręką i wejść na orbitę :)

Nie chce mi się sprawdzać krzywizny Księżyca, ale tor musi mieć odpowiednią długość uzależnioną od maksymalnych, dopuszczalnych przeciążeń, większe dla cargo, mniejsze dla biomasy, mocy systemu przyśpieszenia oraz zakresu oczekiwanych prędkości. Jak tor byłby w płaszczyźnie ekliptyki to można strzelać w większość obiektów Układu Słonecznego. Im dłuższy tor tym mniejsze przeciążenia i większe maksymalne, osiągalne prędkości, ale krzywizna zaczyna przeszkadzać no. Ogólnie ciekawy temat, bo technologię już mamy.

Ja mam mieszane podejście do misji załogowej na Marsa, bo z jednej strony chętnie bym zobaczył tam bazę albo na Księżycu. Szczególnie interesujące są lava tubes, zdjęcia poniżej. Z drugiej strony wołałbym więcej tanich misji automatycznych jak Osiris Rex, łazikami jak Perseverance czy więcej instrumentów jak Starshade. Starshade, swoją drogą będzie miał rozdzielczość umożliwiającą bezpośrednią obserwację exoplanet wielkości Ziemi. Inne ciekawe misje to eksploracja księżyców Jowisza czy Saturna. Misja na Marsa pożre koszmarne ilości pieniędzy.

4WQ3L.jpg

Jak ktoś chce bazy, na wypadek uderzenia asteroidy, to dla przypomnienia, w zeszłym roku pozwoliliśmy się zawalić Arecibo, który to precyzyjnie pomierzył orbity większości NEO i radarowo zmapował ich powierzchnię :) Poniżej projekt Starshade, to jest wyższą szkoła jazdy :)

scientificamerican0716-11-I1.jpg

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed 11 milionami lat w Marsa uderzyła asteroida, która wyrzuciła w przestrzeń kosmiczną fragmenty Czerwonej Planety. Jeden z tych fragmentów trafił na Ziemię i jest jednym z niewielu meteorytów, których pochodzenie można powiązać bezpośrednio z Marsem. Kto znalazł ten kawałek Marsa, nie wiadomo. Odkryto go w 1931 roku w jednej szuflad na Purdue University i nazwano Lafayette Meteorite, od miasta, w którym znajduje się uniwersytet. Nie wiadomo bowiem nawet, gdzie dokładnie meteoryt został znaleziony. Jednak jego stan zachowania wskazuje, że nie leżał na ziemi zbyt długo.
      Na kawałek skały jako pierwszy zwrócił uwagę dr O.C. Farrington, który zajmował się klasyfikacją kolekcji minerałów z uniwersyteckich zbiorów geologicznych. I to właśnie Farrington stwierdził, że skała uznana wcześniej za naniesioną przez lodowiec, jest meteorytem.
      Już podczas jednych z pierwszych badań Lafayette Meteorite naukowcy zauważyli, że na Marsie miał on kontakt z wodą w stanie ciekłym. Od tamtego czasu nie było jednak wiadomo, kiedy miało to miejsce. Dopiero teraz międzynarodowa grupa naukowa określiła wiek znajdujących się w meteorycie minerałów, które powstały w wyniku kontaktu z wodą. Wyniki badań zostały opublikowane na łamach Geochemical Perspective Letters.
      Profesor Marissa Tremblay z Purdue University wykorzystuje gazy szlachetne, jak hel, neon i argon, do badania procesów chemicznych i fizycznych kształtujących powierzchnię Ziemi. Uczona wyjaśnia, że niektóre meteoryty z Marsa zawierają minerały, które powstawały na Marsie w wyniku interakcji z wodą. Datowanie tych minerałów pozwoli nam więc stwierdzić, kiedy woda w stanie ciekłym istniała na powierzchni lub płytko pod powierzchnią Marsa. Datowaliśmy te minerały w Lafayette Meteorite i stwierdziliśmy, że powstały one 742 miliony lat temu. Nie sądzimy, by wówczas na powierzchni Marsa było zbyt dużo wody. Uważamy, że pochodziła ona z roztapiania się marsjańskiej wiecznej zmarzliny, a roztapianie się było spowodowane aktywnością magmy, do której sporadycznie dochodzi i dzisiaj, stwierdza uczona.
      Co ważne, naukowcy w trakcie badań wykazali, że ich datowanie jest wiarygodne. Na wiek minerałów mogło wpłynąć uderzenie asteroidy, która wyrzuciła z Marsa nasz meteoryt, ogrzewanie się meteorytu podczas pobytu przez 11 milionów lat w przestrzeni kosmicznej, czy też podczas podróży przez ziemską atmosferę. Wykazaliśmy, że żaden z tych czynników nie miał wpływu minerały w Lafayette, zapewnia Tremblay.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdyby większość ciemnej materii istniała nie w postaci w formie cząstek, a mikroskopijnych czarnych dziur, to mogłyby one wpływać na orbitę Marsa tak, że bylibyśmy w stanie wykryć to za pomocą współczesnej technologii. Zatem zmiany orbity Czerwonej Planety mogłyby posłużyć do szukania ciemnej materii, uważają naukowcy z MIT, Uniwersytetu Stanforda i Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz. A wszystko zaczęło się od odrodzenia hipotezy z lat 70. XX wieku i pytania o to, co stałoby się z człowiekiem, przez którego przeszłaby miniaturowa czarna dziura.
      Pomysł, że większość ciemnej materii, której wciąż nie potrafimy znaleźć, istnieje w postaci miniaturowych czarnych dziur, narodził się w latach 70. Wysunięto wówczas hipotezę, że u zarania wszechświata z zapadających się chmur gazu powstały niewielkie czarne dziury, które w miarę ochładzania się i rozszerzania wszechświata, rozproszyły się po nim. Takie czarne dziury mogą mieć wielkość pojedynczego atomu i masę największych znanych asteroid. W ostatnich latach hipoteza ta zaczęła zdobywać popularność w kręgach naukowych.
      Niedawno jeden z autorów badań, Tung Tran, został przez kogoś zapytany, co by się stało, gdyby taka  pierwotna czarna dziura przeszła przez człowieka. Tran chwycił za coś do pisania i wyliczył, że gdyby tego typu czarna dziura minęła przeciętnego człowieka w odległości 1 metra, to osoba taka zostałaby w ciągu 1 sekundy odrzucona o 6 metrów.  Badacz wyliczył też, że prawdopodobieństwo, by taki obiekt znalazł się w pobliżu kogokolwiek na Ziemi jest niezwykle małe.
      Jednak Tung postanowił sprawdzić, co by się stało, gdyby miniaturowa czarna dziura przeleciała w pobliżu Ziemi i spowodowała niewielkie zmiany orbity Księżyca. Do pomocy w obliczeniach zaprzągł kolegów. Wyniki, które otrzymaliśmy, były niejasne. W Układzie Słonecznym mamy do czynienia z tak dynamicznym układem, że inne siły mogłyby zapobiec takim zmianom, mówi uczony.
      Badacze, chcąc uzyskać jaśniejszy obraz, stworzyli uproszczoną symulację Układu Słonecznego składającego się z wszystkich planet i największych księżyców. Najdoskonalsze symulacje Układu biorą pod uwagę ponad milion obiektów, z których każdy wywiera jakiś wpływ na inne. Jednak nawet nasza uproszczona symulacja dostarczyła takich danych, które zachęciły nas do bliższego przyjrzenia się problemowi, wyjaśnia Benjamin Lehmann z MIT.
      Na podstawie szacunków dotyczących rozkładu ciemnej materii we wszechświecie i masy miniaturowych czarnych dziur naukowcy obliczyli, że taka wędrująca we wszechświecie czarna dziura może raz na 10 lat trafić do wewnętrznych regionów Układu Słonecznego. Wykorzystując dostępne symulacje rozkładu i prędkości przemieszczania się ciemnej materii w Drodze Mlecznej, uczeni symulowali przeloty tego typu czarnych dziur z prędkością około 241 km/s. Szybko odkryli, że o ile efekty przelotu takiej dziury w pobliżu Ziemi czy Księżyca byłyby trudne do obserwowania, gdyż ciężko byłoby stwierdzić, że widoczne zmiany wywołała czarna dziura, to w przypadku Marsa obraz jest już znacznie jaśniejszy.
      Z symulacji wynika bowiem, że jeśli pierwotna czarna dziura przeleciałaby w odległości kilkuset milionów kilometrów od Marsa, po kilku latach orbita Czerwonej Planety zmieniłaby się o około metr. To wystarczy, by zmianę taką wykryły instrumenty, za pomocą których badamy Marsa.
      Zdaniem badaczy, jeśli w ciągu najbliższych dziesięcioleci zaobserwujemy taką zmianę, powinniśmy przede wszystkim sprawdzić, czy nie została ona spowodowana przez coś innego. Czy to nie była na przykład nudna asteroida, a nie ekscytująca czarna dziura. Na szczęście obecnie jesteśmy w stanie z wieloletnim wyprzedzeniem śledzić tak wielkie asteroidy, obliczać ich trajektorie i porównywać je z tym, co wynika z symulacji dotyczących pierwotnych czarnych dziur, przypomina profesor David Kaiser z MIT.
      A profesor Matt Caplan, który nie był zaangażowany w badania, dodaje, że skoro mamy już obliczenia i symulacje, to pozostaje najtrudniejsza część – znalezienie i zidentyfikowanie prawdziwego sygnału, który potwierdzi te rozważania.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na łamach Science Advances opisano rewolucyjny scenariusz terraformowania Marsa i ogrzania jego powierzchni. Pomysł, przedstawiony przez naukowców z University of Chicago, Northwestern University oraz University of Central Florida, polega na uwolnieniu do atmosfery odpowiednio przygotowanych cząstek pyłu, które ogrzałyby Czerwoną Planetę o ponad 50 stopni Fahrenheita (ok. 28 stopni Celsjusza). Opisana metoda może być 5000 razy bardziej efektywna, niż dotychczas proponowane.
      Średnia temperatura na powierzchni Marsa wynosi -60 stopni Celsjusza, jej podniesienie o 28 stopni byłoby olbrzymią zmianą, pozwalającą na istnienie mikroorganizmów i wody w stanie ciekłym na dużych obszarach planety.
      Tym, co wyróżnia nową metodę jest wykorzystanie materiałów łatwo dostępnych ma Marsie. Wcześniej proponowane sposoby albo zakładały import materiałów z Ziemi, albo prowadzenie na Czerwonej Planecie działalności górniczej i wydobywanie rzadkich minerałów.
      Podniesienie temperatury planety trwałoby wiele dekad. Nie spowodowałoby, oczywiście, że przebywający na Marsie ludzie mogliby pozbyć się skafandrów czy oddychać tamtejszą atmosferą. Jednak położyłoby podwaliny, pod taki rozwój wydarzeń. Pozwoliłoby na istnienie wody w stanie ciekłym, istnienie mikroorganizmów oraz uprawę roślin, które stopniowo uwalniałyby tlen do atmosfery.
      Podstawowym krokiem na drodze ku uczynieniu Marsa bardziej zdatnym do życia, jest podniesienie temperatury. Można zrobić to samo, co ludzie niechcący zrobili na Ziemi, wypuścić do atmosfery materiał, który zwiększy naturalny efekt cieplarniany, utrzymując energię Słońca przy powierzchni planety. Problem w tym, że – niezależnie czym byłby taki materiał – potrzebne są jego gigantyczne ilości. Dotychczasowe propozycje zakładały albo przywożenie gazów z Ziemi, albo wydobywanie na Marsie potrzebnych materiałów. Jedno i drugie jest niezwykle kosztowne i trudne do zrealizowania. Autorzy najnowszych badań zastanawiali się, czy można do ogrzania Marsa wykorzystać jakiś obecny na miejscu łatwo dostępny materiał.
      Z dotychczasowych badań wiemy, że marsjański pył jest pełen żelaza i aluminium. Cząstki tego pyłu nie są w stanie ogrzać planety. Ich skład i rozmiary są takie, że po uwolnieniu do atmosfery doprowadziłyby do schłodzenia powierzchni Marsa.
      Naukowcy wysunęli hipotezę, że gdyby pył ten miał inny kształt, być może zwiększałby, a nie zmniejszał, efekt cieplarniany.
      Stworzyli więc cząstki o kształcie pręcików i rozmiarach komercyjnie dostępnego brokatu. Są one w stanie zatrzymywać uciekającą energię cieplną i rozpraszają światło słoneczne w stronę powierzchni planety.
      Sposób, w jaki światło wchodzi w interakcje z obiektami wielkości mniejszej niż długość fali, to fascynujące zagadnienie. Dodatkowo można tak przygotować nanocząstki, że pojawią się efekty optyczne wykraczające poza to, czego możemy spodziewać się po samych tylko rozmiarach cząstek. Uważamy, że możliwe jest zaprojektowanie nanocząstek o jeszcze większe efektywności, a nawet takich, których właściwości optyczne zmieniają się dynamicznie, mówi współautor badań, Ansari Mohseni.
      A profesor Edwin Kite dodaje, że zaproponowana metoda wciąż będzie wymagała użycia milionów ton materiału, ale to i tak 5000 razy mniej, niż zakładały wcześniejsze propozycje. To zaś oznacza, że jest ona tańsza i łatwiejsza w użyciu. Ogrzanie Marsa do tego stopnia, by na jego powierzchni istniała ciekła woda, nie jest więc tak trudne, jak dotychczas sądzono, dodaje Kite.
      Z obliczeń wynika, że gdyby wspomniane cząstki były stale uwalniane w tempie 30 litrów na sekundę, to z czasem średnia temperatura na powierzchni Marsa mogłaby wzrosnąć o 28 stopni Celsjusza, a pierwsze efekty takich działań byłyby widoczne już w ciągu kilku miesięcy. Efekt cieplarniany można by też odwrócić. Wystarczyłoby zaprzestać uwalniania cząstek, a w ciągu kilku lat sytuacja wróciłaby do normy.
      Autorzy propozycji mówią, że potrzebnych jest jeszcze wiele badań. Nie wiemy na przykład dokładnie, w jakim tempie uwolnione cząstki krążyłyby w atmosferze. Ponadto na Marsie występuje woda i chmury. W miarę ogrzewania atmosfery mogłoby dochodzić do kondensacji pary wodnej na uwolnionych cząstkach i ich opadania wraz z deszczem. Klimatyczne sprzężenia zwrotne są bardzo trudne do modelowania. Żeby zaimplementować naszą metodę musielibyśmy mieć więcej danych z Marsa i Ziemi. Musielibyśmy też pracować powoli i mieć pewność, że skutki naszych działań są odwracalne, dopiero wtedy moglibyśmy zyskać pewność, że to zadziała, ostrzega Kite. Ponadto, jak podkreśla uczony, badacze skupili się na aspektach związanych z podniesieniem temperatury do poziomu użytecznego dla istnienia mikroorganizmów i potencjalnej uprawy roślin, a nie na stworzeniu atmosfery, w której ludzie będą mogli oddychać.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Właściciele psów z Béziers w regionie Oksytania we Francji będą zobowiązani do przeprowadzenia testów genetycznych swoich pupili. Zwierzętom zostaną pobrane próbki śliny, które posłużą do wystawienia paszportów genetycznych. W ten sposób tutejszy mer, Robert Ménard, chce walczyć z plagą niesprzątania psich odchodów. Jak policzono, w samym centrum służby sprzątają miesięcznie ponad 1000 kup. Zdarza się, że jest ich znacznie więcej.
      Ménard, były dziennikarz, współzałożyciel organizacji Reporterzy bez Granic, podkreśla, że zarówno mieszkańcy, jak i turyści mają już dość takich widoków. Zamierza przeprowadzić 2-letni eksperyment, który potrwa do lipca 2025 r., by wyśledzić i karać osoby niesprzątające po swoich psach.
      Zgodnie z planem, właściciele psów będą musieli zabrać je do weterynarza lub umówić się z którymś z miejskich lekarzy. Pobranie próbki śliny ma być darmowe. Na podstawie badań genetycznych zostanie wydany dokument. Jeśli ktoś zostanie zatrzymany w centrum bez paszportu, zapłaci mandat w wysokości 38 euro.
      Nieposprzątane odchody będą zbierane i testowane. Wyniki trafią do policji, która porówna wyniki z danymi z bazy. Zidentyfikowany właściciel zwierzęcia otrzyma rachunek za sprzątanie ulicy w wysokości nawet 122 euro.
      Po raz pierwszy Ménard proponował zebranie danych genetycznych ok. 1500 psów z centrum Béziers już w 2016 r. Jego wniosek został jednak odrzucony przez miejscowy sąd administracyjny jako atak na wolność osobistą.
      Tym razem przedstawiony lokalnej prefekturze projekt paszportu genetycznego nie wzbudził obiekcji (w ciągu 2 miesięcy nie złożono zażaleń).
      Ménard uważa, że podobne rozwiązania powinny zostać wprowadzone poza Béziers. Wg niego, należy karać osoby, które nie potrafią się zachować. Mer dodał, że głównym problemem nie są turyści, ale mieszkańcy miasta.
      Przez pierwsze 3 miesiące ma obowiązywać taryfa ulgowa (mogą na nią liczyć również przyjezdni) - władze zapowiadają elastyczne podejście i pouczenia dla nieprzestrzegających zasad.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Analiza danych z misji InSight wykazała, że jądro Marsa jest całkowicie płynne. Ma więc inną budowę niż jądro Ziemi, gdzie stałe jądro wewnętrzne otoczone jest przez płynne jądro zewnętrzne. Dotychczas nikt nie był w stanie stwierdzić, jaki jest stan skupienia jądra Czerwonej Planety. Udało się to dopiero uczonym z USA, Belgii, Niemiec i Francji, którzy podczas swoich badań wykorzystali dane z InSight.
      Zrozumienie struktury wewnętrznej oraz atmosfery Marsa jest niezbędne do opisania historii tworzenia się i ewolucji planety. Wysłana w 2018 roku InSight zebrała unikatowe dane na temat jej budowy zewnętrznej. Misja zakończyła się w grudniu ubiegłego roku, ale naukowcy z całego świata wciąż analizują przysłane przez nią dane.
      Na ich podstawie badacze stwierdzili, że pod płaszczem, które w całości jest ciałem stałym, znajduje się jądro o średnicy 1835 ± 55 km i średniej gęstości 5955–6290 kg/m3. Nasze analizy danych z InSight stanowią argument przeciwko istnieniu stałego jądra wewnętrznego i pokazują kształt jądra wskazując, że głęboko w płaszczu istnieją wewnętrzne anomalie masy. Znaleźliśmy też dowody na powolny wzrost tempa ruchu obrotowego Marsa, który może być powodowany długoterminowym trendem w wewnętrznej dynamice Marsa lub wpływem jego atmosfery i pokryw lodowych, czytamy w artykule opublikowanym na łamach Nature.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...