Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Skandal wokół artykułu o szczepionkach. Specjaliści rezygnują z pracy w recenzowanym piśmie

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano (edytowane)
23 godziny temu, WHATif napisał:

Zatem w 82% przypadków przyszłych matek, które otrzymały szczepionki na COVID-19 w pierwszym lub drugim trymestrze ciąży, doszło do śmierci dziecka.

A ja chciałem poznać magiczny mechanizm który chroniłby łożysko przed ekspresją antygenu ze szczepionki, zwłaszcza przy 2 dawce (bo nie ma opcji aby część preparatu nie "wyciekła" z miejsca wstrzyknięcia, nie ma też żadnego mechanizmu który ogranicza ekspresję genów produkcję białka (trzeba przemyśleć terminologię) do określonego typu komórek, w odróżnieniu od wirusów).

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 3.07.2021 o 20:49, Antylogik napisał:

Czyli pisowski rząd i media głównego ścieku codziennie kłamią podając statystyki zgonów na covid. Przecież to jest ta sama metoda - umarli, bo mieli covid. I też nieważne, że choroba współistniejąca mogła ich zabić, a nie wirus. To powinniście pseudonaukowcy być konsekwnetni i również krytykować z taką samą mocą te statystyki, które są zakłamane. Przez całe 1,5 roku tego nie robiliście, ale jak w drugą stronę ktoś to robi, to już źle i cenzurujecie, bo "nieodpowiedzialne". To ja pytam czy wy jesteście odpowiedzialni, podając fałszywe statystyki, że każdy kto umarł a miał covid, to umarł na covid?

Idąc tą logiką można dojść do wniosku, że Walach et al. mogli tak zrobić, aby sprowadzić dane do porównywalności.

Ja bym tylko zamienił "mieli covid" na "mieli pozytywny wynik testu PCR" i wszystko się zgadza. Przecież nawet producenci tych testów jasno piszą w instrukcji, że wynik testu musi być skonsultowany przez lekarza w oparciu o stan zdrowia badanej osoby, ponieważ sam wynik testu to tylko wskaźnik przy diagnostyce, a nie wyrocznia. WHO również o tym informuje, a w Austrii nawet zapadł wyrok sądowy w tej sprawie. Ciekawy jestem jaki w ogóle % osób z pozytywnym wynikiem (od początku testowania) miało kontakt z lekarzem w związku z tym?

Edytowane przez Efamon

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 4.07.2021 o 09:42, WHATif napisał:

W badaniu 700 z  827 kobiet, zostało zaszczepionych w trzecim trymestrze. Pozostałe 127 kobiet otrzymało szczepionki w pierwszym lub drugim trymestrze ciąży. U 104 z nich doszło do poronień przed 20 tygodniem ciąży.

Zatem w 82% przypadków przyszłych matek, które otrzymały szczepionki na COVID-19 w pierwszym lub drugim trymestrze ciąży, doszło do śmierci dziecka.

Pytanie ile kobiet i bez szczepień nie donosi ciąży. Mam koleżankę i bliską kuzynkę i obie poroniły dwa razy jeszcze przed pandemią. Nie jest to zjawisko rzadkie. Była jakaś grupa kontrolna kobiet które nie zostały w ogóle zaszczepione? Dodatkowo mamy czasy w których jednak coraz ciężej donosić ciążę. Chyba mamy tutaj błędną korelację.

Jeśli nawet byłoby to badanie prawdziwe i wyszłoby że jednak szczepienia w ciąży spowodowały problemy, to czy lepiej się nie szczepić i ryzykować zachorowanie w ciąży? Przecież każda większa infekcja w ciąży jest bardzo groźna dla życia matki i dziecka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejna porcja cenzury, tym razem ze strony wikipedii i oczywiście youtube:

https://dorzeczy.pl/zdrowie/190490/ostrzegal-przed-szczepionka-malonea-nie-ma-juz-w-wikipedii.html

Cytat

Informacje o wynalazcy technologii mRNA zastosowanej w niektórych szczepionkach COVID-19 zostały usunięte z internetowej encyklopedii Wikipedia po tym, jak publicznie ostrzegł on przed podawaniem młodym ludziom szczepionek ze względu na niewystarczającą ilość informacji na ich temat 

Cytat

10 czerwca 2021 r. dr Malone dołączył do biologa dr Breta Weinsteina w podkaście Dark Horse, gdzie zgłosił liczne obawy dotyczące bezpieczeństwa szczepionek Pfizer-BioNTech i Moderna przeciw COVID-19, które to wykorzystują technologię mRNA. Ostrzegł przed przyszłymi problemami autoimmunologicznymi spowodowanymi przez białka kolca w zastrzykach.

Malone stwierdził również, że Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) była świadoma, że białka kolca są "biologicznie aktywne i mogą przemieszczać się z miejsca wstrzyknięcia i powodować zdarzenia niepożądane i że jest to bardzo niebezpieczne".

Trzygodzinna rozmowa na ten temat została ocenzurowana przez serwis YouTube.

Zobaczcie do jakich czasów dożyliśmy - najpopularniejsze serwisy cenzurują wybitnych naukowców, bo ich opinia nie zgadza się z odpowiednią linią ideologiczną.

Cytat

Kilka dni później w programie "Tucker Carlson Tonight" na antenie Fox News, dr Malone wydał kolejne ostrzeżenia dotyczące szczepionek, których treść jest sprzeczna z promocją szczepień przekazywaną w mediach głównego nurtu. Prowadzący program opisał Malone'a jako prawdopodobnie "jedyną najbardziej wykwalifikowanych osób na planecie Ziemia do omawiania tego tematu", biorąc pod uwagę fakt, że jest wynalazcą technologii stojącej za szczepieniami.

Wynalazca mRNA oświadczył, że wciąż nie ma wystarczających danych, aby ktokolwiek mógł podjąć świadomą decyzję o otrzymaniu szczepionek. Malone ostrzegał również przed zastrzykami podawanymi młodym ludziom. – Korzyści prawdopodobnie nie przewyższają ryzyka w tej grupie. Niestety, analiza ryzyka i korzyści nie jest wykonywana – mówił.

Cytat

obecny wpis w Wikipedii wymienia również Katalin Karikó jako "naukowiec stojącą za kluczowym odkryciem w rozwoju szczepionek mRNA". Jak zauważyli komentatorzy na YouTube, Karikó jest, w przeciwieństwie do dr Malone, orędowniczką szczepionek i starszą wiceprezes w BioNTech RNA Pharmaceuticals.

Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości co do rzetelności wikipedii? Kto ją finansuje? Powiedzmy sobie szczerze - to zapowiedź jej końca, bo nauka nie znosi cenzury. Można się sprzeczać, kłócić na argumenty itd. i społeczność naukowa powinna po latach przyznać komuś rację, co nie znaczy, że błędna czyjaś opinia była bezwartościowa - gdyż posłużyła do odkrycia prawdy. 

Wielu wybitnych naukowców myliło się, co nie umniejsza ich poprzednich dokonań. W tym wypadku mamy samego twórcę szczepionki mRNA, który ma krytyczny stosunek do niej i ma do tego prawo i jako że jest kim jest, należy z jego zdaniem się liczyć. Może ma rację, może nie, nie ma obiektywnej odpowiedzi TAK/ NIE. Jakim prawem odbiera mu się prawo do opinii i propagowania jej? Ale i tak anonimowi komentatorzy (w tym ci z wikipedii) wiedzą lepiej...

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, Rowerowiec napisał:

Pytanie ile kobiet i bez szczepień n żeie donosi ciąży. Mam koleżankę i bliską kuzynkę i obie poroniły dwa razy jeszcze przed pandemią. Nie jest to zjawisko rzadkie. Była jakaś grupa kontrolna kobiet które nie zostały w ogóle zaszczepione? Dodatkowo mamy czasy w których jednak coraz ciężej donosić ciążę. Chyba mamy tutaj błędną korelację.

Jeśli nawet byłoby to badanie prawdziwe i wyszłoby że jednak szczepienia w ciąży spowodowały problemy, to czy lepiej się nie szczepić i ryzykować zachorowanie w ciąży? Przecież każda większa infekcja w ciąży jest bardzo groźna dla życia matki i dziecka.

https://www.poronienie.pl/medycyna/poronienie/poronienie-w-liczbach/

Można poszukać w innych źródłach, ale wszędzie dane są podobne.

Czyli wynika z tego, niestety, że przyjmowanie tych preparatów w ciąży przez kobiety znacznie zwiększa szanse na poronienie.

Wg mnie w ciąży to najlepiej w ogóle nie przyjmować jakichkolwiek preparatów medycznych (oczywiście nie zawsze jest to możliwe), żeby nie wyszły takie kwiatki jak ostatnio - np. że przyjmowanie paracetamolu przez kobiety w ciąży zwiększa ryzyko autyzmu i ADHD u dzieci - https://www.focus.pl/artykul/paracetamol-wywoluje-autyzm-i-adhd-u-dzieci-tak-sugeruje-nowe-badanie. Ale niech każdy czyni co mu odpowiada.

Poza tym zachorować można, co niekoniecznie się przydarzy, a przyjmowanie świadomie preparatu zwiększającego znacznie szansę na poronienie to już dla mnie głupota (no chyba, że jakiejś Pani o to chodzi).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Heh.
Zamiast naukowej polemiki - tupanie nóżką ze złości. To nawet nie chodzi o standardy naukowe tylko o zwykłą dorosłość.
Zapewne w tym artykule jest trochę błędów. Zapewne jak w każdym. Da się to wykazać.
Szczepienia masowo nie mordują (jakby chcieli antyszczepionkowcy) ani też masowo nie doprowadzają do zmartwychwstań (jak starają się przekonać zwolennicy przymusowych szczepień).
Nie ma prostej metody aby określić z dużą dozą pewności że za śmiercią danej osoby stoi szczepionka. Nie robi się nigdy pełnej diagnostyki większości zmarłym - system zdrowia nie jest wydolny wobec żyjących żeby jeszcze się dobrze zmarłymi zajmować.
Podobnie jest i ze zgonami z powodu koronawirusa. Także nie ma pewności czy ktoś umarł na koronę czy jednak inne choroby były decydujące a korona była przy okazji.
No bo przykładowo jest sobie 90letni facet. Jest nad grobem. Może umrzeć zarówno po szczepieniu jak i przed, może umrzeć zarówno po koronawirusie jak i przed. 
A potem i tak go na siłę wtłoczy się do jakiejś tam statystyki, całkowicie przypadkowo.
Pamiętajcie: szczepcie się żeby chronić zaszczepionych :D

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
10 hours ago, thikim said:

Heh. Zamiast naukowej polemiki - tupanie nóżką ze złości. To nawet nie chodzi o standardy naukowe tylko o zwykłą dorosłość.
Zapewne w tym artykule jest trochę błędów. Zapewne jak w każdym. Da się to wykazać.

Pozamieniałeś się z antylogikiem na łby? :) Błędy zostały wykazane. Nawet kuratorzy danych, które zostały wykorzystane we wspomnianej pracy oprotestowali wykorzystanie bazy w ten sposób.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

 

W dniu 3.07.2021 o 20:49, Antylogik napisał:

Czyli pisowski rząd i media głównego ścieku codziennie kłamią podając statystyki zgonów na covid

Czy ktokolwiek z komentujących wystawiał a chociażby widział akt zgonu?

Są tam 3 przyczyny zgonu: wyjściowa, wtórna i bezposrednia. W statystykach uwzględnia się pierwotną.

Pomijając polityczne sympatie i antypatie oraz możliwe intencjonalne nadinterpretacje prawidłowo wystawiony akt zgonu (przedstawiający logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy) naprawdę trudno "sfałszować" w statstyce.

Edytowane przez Wheelmill
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, Wheelmill napisał:

 

Czy ktokolwiek z komentujących wystawiał a chociażby widział akt zgonu?

Są tam 3 przyczyny zgonu: wyjściowa, wtórna i bezposrednia. W statystykach uwzględnia się pierwotną.

Pomijając polityczne sympatie i antypatie oraz możliwe intencjonalne nadinterpretacje prawidłowo wystawiony akt zgonu (przedstawiający logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy) naprawdę trudno "sfałszować" w statstyce.

https://fakehunter.pap.pl/raport/20ff81f3-d21d-455b-bbc4-fa4e0379da33

Czyli jednak wystarczy pozytywny wynik testu PCR żeby jako przyczynę zgonu uznać covid i wliczać to do statystyk (np. u ofiary wypadku samochodowego). W swoim otoczeniu również spotkałem się z podobnym przypadkiem. Przecież to jest jeden wielki fałsz. Całkowicie nieistotne dla mnie jest to, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem (szczególnie takim, które daje okazję do tworzenia patologii - jak to się obecnie odbywa na naszych oczach).

Ciekawy jestem jakby tak masowo sprawdzać ludzi tego typu testami na obecność najpopularniejszych wirusów krążących w populacji. Wtedy dopiero byłyby powody do siania paniki :lol: .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 7.07.2021 o 10:13, Wheelmill napisał:

Pomijając polityczne sympatie i antypatie oraz możliwe intencjonalne nadinterpretacje prawidłowo wystawiony akt zgonu (przedstawiający logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy) naprawdę trudno "sfałszować" w statstyce.

Mylisz się, jest dokładnie na odwrót. Jeżeli lekarz dostaje co chwilę trupa do analizy i musi podjąć decyzję czy zmarł na choroby współistniejące czy COVID, to nie będzie się babrał w szczegółowe dochodzenia co takiego się stało, że ta choroba akurat teraz go zabiła i zaznaczy covid. Bo to proste i szybkie rozwiązanie.

Na stronie rządowej dotyczącej covid: https://dane.gov.pl/pl/dataset/2121,statystyki-zgonow-z-powodu-covid-19/resource/29723/table, tytuł brzmi:

Statystyki zgonów z powodu COVID-19. A jest to kłamstwo lub manipulacja, gdyż jak wejdziemy w metodykę https://www.gov.pl/web/koronawirus/metodologia

, to 4 pkt brzmi:

Cytat

Zgony uwzględniają zarówno śmierć danej osoby wyłącznie z powodu COVID-19, jak i współistnienia COVID-19 z innymi chorobami. W indywidualnych przypadkach, po weryfikacji medycznej lub ponownym zaraportowaniu powód zgonu danej osoby może zostać zmieniony.

I to jest właśnie newralgiczny punkt, bo lekarze będą go nagminnie wykorzystywać jako podporę w razie zarzucenia błędnej diagnozy. Dla patologa najważniejsze będzie czy denat miał wynik pozytywny w teście na covid. Założę się, że każdy przypadek z testem negatywnym przyjmowali z dużym rozczarowaniem (bo więcej roboty).

W rzeczywistości, aby ocenić prawidłową śmiertelność na tego wirusa, to trzeba oddzielić przypadki bez chorób  dodatkowych i sprawdzić ile tych osób zmarło. Wg obecnych danych ministerstwa jest to 11262 od początku 2021. Z chorobami dodatkowymi zmarło z kolei 35796. Czyli tak naprawdę należy obliczyć ułamek 11262 / 35796 = 0,32, który należy przemnożyć  przez oficjalną śmiertelność 2,6%,  aby dostać prawidłową śmiertelność, co daje 0,83%. 

Z powyższego wynika, że faktyczna śmiertelność na COVID-19 jest niewiele większa od grypy, na którą umiera ok. 0,5% ludzi.

Druga sprawa, że testy dają czesto błędne wyniki i dlatego powinny być wykonywane co najmniej 2 razy, żeby zmniejszyć prawdopodobieństwo błędu. Ale kto będzie się tak bawił.

 

W dniu 7.07.2021 o 19:17, Efamon napisał:

Ciekawy jestem jakby tak masowo sprawdzać ludzi tego typu testami na obecność najpopularniejszych wirusów krążących w populacji. Wtedy dopiero byłyby powody do siania paniki

Powstało mnóstwo publikacji (oczywiście zagranicznych, bo  Polska to ciemnogród), które sceptycznie odnoszą się do testów. Np. wg autorów nierobienie testów jest lepsze niż robienie złych testów: Is “no test is better than a bad test”? Impact of diagnostic uncertainty in mass testing on the spread of COVID-19

Zamykanie ludzi zdrowych jest szkodliwe z różnych powodów, także dlatego, że jak taka osoba "ozdrowiała" po 2-tygodniowej kwarantannie, to jak zarazi się naprawdę, to... nie będzie się jej testować, bo przecież mało prawdopodobne, żeby znowu zachorowała. Więc będzie innych zakażać. Dobry przykład na lekarzach. W czasie bezsensownej kwarantanny, kiedy wyszedł mu test fałszywie dodatni mógł leczyć, a teraz nie może. Po dwóch tygodniach wychodzi, bardziej ryzykuje, bo myśli, że nie zachoruje, a wtedy go naprawdę łapie wirus. Zaczyna zakażać pacjentów.

A nawet dobry test okazuje się tylko częścią rozwiązania:

Cytat

good test is only effective in a carefully designed strategy. More is not necessarily better and over estimation of the test accuracy could be extremely detrimental.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzieci i młodzież w wieku 10-19 lat, u których zdiagnozowano COVID-19 są narażone na większe ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2. w ciągu 6 miesięcy po diagnozie, niż ich rówieśnicy, którzy zapadli na inne choroby układu oddechowego. Takie wnioski płyną z badań przeprowadzonych przez naukowców z Wydziału Medycyny Case Western Reserve University. Uczeni przeprowadzili metaanalizę wpływu COVID-19 na ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2. u dorosłych, a następnie postanowili poszerzyć swoją wiedzę o wpływ infekcji na osoby młodsze.
      Badacze przeanalizowali przypadki 613 602 pacjentów pediatrycznych. Dokładnie połowę – 306 801 – stanowiły osoby, u których zdiagnozowano COVID-19, w drugiej grupie znaleźli się młodzi ludzie, którzy zachorowali na inne choroby układu oddechowego. Poza tym obie grupy były do siebie podobne. Dodatkowo utworzono też dwie podgrupy po 16 469 pacjentów, w których znalazły się osoby z otyłością oraz COVID-19 lub inną chorobą układu oddechowego.
      Naukowcy porównali następnie liczbę nowo zdiagnozowanych przypadków cukrzycy typu 2. w obu grupach. Pod uwagę brano diagnozy, które postawiono miesiąc, trzy miesiące i sześć miesięcy po wykryciu pierwszej z chorób. Okazało się, że ryzyko rozwoju cukrzycy u osób, które zachorowały na COVID-19 było znacznie wyższe. Po 1 miesiącu było ono większe o 55%, po trzech miesiącach o 48%, a po pół roku – o 58%. Jeszcze większe było u osób otyłych. W przypadku dzieci i nastolatków, które były otyłe i zapadły na COVID-19 ryzyko zachorowania na cukrzycę było o 107% wyższe po 1 miesiącu, o 100% wyższe po drugim i o 127% wyższe po pół roku. Największe jednak niebezpieczeństwo związane z rozwojem cukrzycy wisiało nad tymi, którzy z powodu COVID-19 byli hospitalizowani. Ryzyko to było większe – odpowiednio do czasu po diagnozie COVID-19 – o 210%, 174% i 162%.
      Obecnie nie wiadomo, jaki może być związek COVID-19 z cukrzycą. Tym bardziej, że przeprowadzone badania to analiza retrospektywna, która nie pozwala na wykazanie związku przyczynowo-skutkowego. Potrzeba więc dalszych badań, które pozwolą określić, czy zachorowanie na COVID-19 w jakikolwiek sposób wpływa na układy związane z działaniem glukozy czy insuliny w naszym organizmie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dieta keto uznawana jest za jedną z najskuteczniejszy sposobów na szybkie zrzucenie zbędnych kilogramów. To rewolucyjny sposób żywienia, który u wielu osób wymaga radykalnej zmiany nawyków żywieniowych – stawia na tłuszcze, zamiast na węglowodany. Pytanie brzmi, czy i dla kogo dieta ketogeniczna jest bezpieczna. Sprawdźmy to!
       
      Dieta ketogeniczna – co to? Główną zasadą związaną z dietą keto jest ograniczenie niemal do minimum węglowodanów, a zamiast tego zwiększenie podaży tłuszczów. Takie działanie prowadzi do zwiększonej produkcji ciał ketonowych, które stają się głównym źródłem energii. Dieta keto sprawia, że w organizmie dochodzi do utrzymania stanu ketozy.
      Ważne jest to, aby dieta ketogeniczna składała się z 4 g tłuszczu na 1 g białka i węglowodanów, ewentualnie można też stosować inną zasadę, czyli 3 g tłuszczu na 1 g białka i węglowodanów.
       
      Zalety diety ketogenicznej Rośnie grono zwolenników diety keto. Na czym polega fenomen tego sposobu żywienia? Przede wszystkim wiąże się to z licznymi korzyściami, jakie oferuje, oto kilka tych najczęściej przytaczanych:
      redukcja stanów zapalnych występujących w organizmie; zmniejszenie stresu oksydacyjnego; możliwość skutecznego zrzucenia zbędnych kilogramów; poprawa funkcji poznawczych u osób z zaburzeniami neurodegeneracyjnymi; obniżenie poziomu hemoglobiny glikowanej oraz stężenia glukozy we krwi. Jak widzisz, dieta keto zapewnia wiele korzyści dla naszego zdrowia. Jeśli przekonują Cię one do zmiany swoich nawyków żywieniowych, to wypróbuj dietę pudełkową, np. dostępną na tej stronie zdrowycatering.pl/tani-catering-dietetyczny/warszawa/, aby zobaczyć, jak w praktyce powinna wyglądać prawidłowo przygotowana dieta keto.
       
      Dla kogo dieta keto? Od wielu lat niektóre źródła wskazują, że nawet od starożytności, dieta ketogeniczna była uważana za skuteczną metodę walki z padaczką lekooporną. Stan ketozy i zaprzestanie pobierania energii z glukozy miały pomagać w ograniczeniu występowania objawów charakterystycznych dla padaczki. Szczególnie dieta keto miała działać przeciwdrgawkowo oraz redukować liczbę napadów u chorych pacjentów.
      Warto podkreślić także, że dieta keto uznawana jest za skuteczną metodę walki również z innymi chorobami neurologicznymi, takimi jak Alzheimer czy choroba Parkinsona.
      Kolejne pozytywne efekty stosowania diety keto dostrzeżono również u osób borykających się z insulinoopornością. Będzie to także bardzo dobry kierunek żywieniowy dla osób z nadwagą i otyłością. Ma to związek, z tym że dieta keto przyspiesza proces spalania tkanki tłuszczowej, a dzięki temu przyspiesza proces odchudzania.
      Coraz częściej mówi się o tym, że stosowanie diety ketogenicznej jest badane pod kątem skuteczniejszego leczenia chorób nowotworowych.
       
      Dieta keto – przeciwwskazania Prawidłowo przygotowana dieta keto może być zdrowym sposobem odżywiania, które zapewnia liczne korzyści zdrowotne. Jednak nie oznacza to, że będzie dobrym wyborem dla każdego i z każdymi dolegliwościami oraz stanami chorobowymi.
      Z diety ketogenicznej powinny zrezygnować następujące osoby:
      z chorobami układu krążenia – w przypadku występowania tych chorób dieta keto może doprowadzić do wzrostu cholesterolu całkowitego i LDL, co negatywnie wpływa na serce; z wrodzonymi zaburzeniami metabolicznymi, np. deficyt translokazy karnityny, karnityna czy deficyt karboksylazy pirogronianowej; z chorobami nerek, wątroby czy trzustki – konieczność ograniczenia spożycia niektórych produktów może doprowadzić do nasilonego obciążenia tych narządów, szczególnie z tego powodu, że to właśnie wątroba, trzustka i nerki uczestniczą w metabolizmie ciał ketonowych, jeśli zatem, któryś z tych organów nie pracuje prawidłowo, to dieta keto stanie się zbyt dużym obciążeniem; z takimi dolegliwościami i chorobami jak – kamica dróg żółciowych, kamica nerek, porfiria, kwasica organiczna czy hipoglikemia, jeśli jej przyczyna nie została w pełni zidentyfikowana; cukrzycy – w tym przypadku warto skonsultować się z dietetykiem, który pomoże podjąć decyzję o tym, czy dieta ketogeniczna jest bezpieczna, czy też lepiej ją zamienić na dietę z niskim IG lub standardową; kobiety w ciąży i karmiące piersią; dzieci i nastolatki – w przypadku młodych organizmów w fazie rozwoju dieta keto również może nie być najlepszym wyborem; znacznie lepiej wtedy postawić na bardziej zbilansowany sposób żywienia, który nie ryzykuje występowaniem niedoborów witamin i minerałów potrzebnych do prawidłowego rozwoju dzieci i młodzieży.
      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tegoroczną Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny otrzymali Katalin Karikó i Drew Weissmann za odkrycia, które umożliwiły opracowanie efektywnych szczepionek mRNA przeciwko COVID-19. W uzasadnieniu przyznania nagrody czytamy, że prace Karikó i Wiessmanna w olbrzymim stopniu zmieniły rozumienie, w jaki sposób mRNA wchodzi w interakcje na naszym układem odpornościowym". Tym samym laureaci przyczynili się do bezprecedensowo szybkiego tempa rozwoju szczepionek, w czasie trwania jednego z największych zagrożeń dla ludzkiego życia w czasach współczesnych.
      Już w latach 80. opracowano metodę wytwarzania mRNA w kulturach komórkowych. Jednak nie potrafiono wykorzystać takiego mRNA w celach terapeutycznych. Było ono nie tylko niestabilne i nie wiedziano, w jaki sposób dostarczyć je do organizmu biorcy, ale również zwiększało ono stan zapalny. Węgierska biochemik, Katalin Karikó, pracowała nad użyciem mRNA w celach terapeutycznych już od początku lat 90, gdy była profesorem na University of Pennsylvania. Tam poznała immunologa Drew Weissmana, którego interesowały komórki dendrytyczne i ich rola w układzie odpornościowym.
      Efektem współpracy obojga naukowców było spostrzeżenie, że komórki dendrytyczne rozpoznają uzyskane in vitro mRNA jako obcą substancję, co prowadzi co ich aktywowania i unicestwienia mRNA. Uczeni zaczęli zastanawiać się, dlaczego do takie aktywacji prowadzi mRNA transkrybowane in vitro, ale już nie mRNA z komórek ssaków. Uznali, że pomiędzy oboma typami mRNA muszą istnieć jakieś ważne różnice, na które reagują komórki dendrytyczne. Naukowcy wiedzieli, że RNA w komórkach ssaków jest często zmieniane chemicznie, podczas gdy proces taki nie zachodzi podczas transkrypcji in vitro. Zaczęli więc tworzyć różne odmiany mRNA i sprawdzali, jak reagują nań komórki dendrytyczne.
      W końcu udało się stworzyć takie cząsteczki mRNA, które były stabilne, a po wprowadzeniu do organizmu nie wywoływały reakcji zapalnej. Przełomowa praca na ten temat ukazała się w 2005 roku. Później Karikó i Weissmann opublikowali w 2008 i 2010 roku wyniki swoich kolejnych badań, w których wykazali, że odpowiednio zmodyfikowane mRNA znacząco zwiększa produkcję protein. W ten sposób wyeliminowali główne przeszkody, które uniemożliwiały wykorzystanie mRNA w praktyce klinicznej.
      Dzięki temu mRNA zainteresowały się firmy farmaceutyczne, które zaczęły pracować nad użyciem mRNA w szczepionkach przeciwko wirusom Zika i MERS-CoV. Gdy więc wybuchła pandemia COVID-19 możliwe stało się, dzięki odkryciom Karikó i Weissmanna, oraz trwającym od lat pracom, rekordowo szybkie stworzenie szczepionek.
      Dzięki temu odkryciu udało się skrócić proces, dzięki czemu szczepionkę podajemy tylko jako stosunkowo krótką cząsteczkę mRNA i cały trik polegał na tym, aby ta cząsteczka była cząsteczką stabilną. Normalnie mRNA jest cząsteczką dość niestabilną i trudno byłoby wyprodukować na ich podstawie taką ilość białka, która zdążyłaby wywołać reakcję immunologiczną w organizmie. Ta Nagroda Nobla jest m.in. za to, że udało się te cząsteczki mRNA ustabilizować, podać do organizmu i wywołują one odpowiedź immunologiczną, uodparniają nas na na wirusa, być może w przyszłości bakterie, mogą mieć zastosowanie w leczeniu nowotworów, powiedziała Rzeczpospolitej profesor Katarzyna Tońska z Uniwersytetu Warszawskiego.
      Myślę, że przed nami jest drukowanie szczepionek, czyli dosłownie przesyłanie sekwencji z jakiegoś ośrodka, który na bieżąco śledzi zagrożenia i na całym świecie produkcja już tego samego dnia i w ciągu kilku dni czy tygodni gotowe preparaty dla wszystkich. To jest przełom. Chcę podkreślić, że odkrycie noblistów zeszło się z możliwości technologicznymi pozwalającymi mRNA sekwencjonować szybko, tanio i dobrze. Bez tego odkrycie byłoby zawieszone w próżni, dodał profesor Rafał Płoski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      U większości osób chorujących na COVID-19 pojawiały się objawy ze strony centralnego układu nerwowego, takie jak utrata węchu czy smaku. Naukowcy wciąż badają, w jaki sposób SARS-CoV-2 wywołuje objawy neurologiczne i jak wpływa na mózg. Autorzy najnowszych badań informują, że ciężka postać COVID-19 wywołuje zmiany w mózgu, które odpowiadają zmianom pojawiającym się w starszym wieku.
      Odkrycie to każe zadać sobie wiele pytań, które są istotne nie tylko dla zrozumienia tej choroby, ale dla przygotowania społeczeństwa na ewentualne przyszłe konsekwencje pandemii, mówi neuropatolog Marianna Bugiani z Uniwersytetu w Amsterdamie.
      Przed dwoma laty neurobiolog Maria Mavrikaki z Beth Israel Deaconess Medical Center w Bostonie trafiła na artykuł, którego autorzy opisywali pogorszenie zdolności poznawczych u osób, które przeszły COVID-19. Uczona postanowiła znaleźć zmiany w mózgu, które mogły odpowiadać za ten stan. Wraz ze swoim zespołem zaczęła analizować próbki kory czołowej 21 osób, które zmarły z powodu ciężkiego przebiegu COVID-19 oraz osoby, która w chwili śmierci była zarażona SARS-CoV-2, ale nie wystąpiły u niej objawy choroby. Próbki te porównano z próbkami 22 osób, które nie były zarażone SARS-CoV-2. Drugą grupą kontrolną było 9 osób, które nie zaraziły się koronawirusem, ale przez jakiś czas przebywały na oddziale intensywnej opieki zdrowotnej lub były podłączone do respiratora. Wiadomo, że tego typu wydarzenia mogą mieć poważne skutki uboczne.
      Analiza wykazały, że geny powiązane ze stanem zapalnym i stresem były bardziej aktywne u osób, które cierpiały na ciężką postać COVID-19 niż osób z grup kontrolnych. Z kolei geny powiązane z procesami poznawczymi i tworzeniem się połączeń między neuronami były mniej aktywne.
      Zespół Mavrikaki dokonał też dodatkowego porównania tkanki mózgowej osób, które cierpiały na ciężką postać COVID-19 Porównano ją z 10 osobami, które w chwili śmierci miały nie więcej niż 38 lat oraz z 10 osobami, które zmarły w wieku co najmniej 71 lat. Naukowcy wykazali w ten sposób, że zmiany w mózgach osób cierpiących na ciężki COVID były podobne do zmian w mózgach osób w podeszłym wieku.
      Amerykańscy naukowcy podejrzewają, że wpływ COVID-19 na aktywność genów w mózgu jest raczej pośredni, poprzez stan zapalny, a nie bezpośredni, poprzez bezpośrednie zainfekowanie tkanki mózgowej.
      Uczeni zastrzegają przy tym, że to jedynie wstępne badania, które mogą raczej wskazywać kierunek dalszych prac, niż dawać definitywne odpowiedzi. Mavrikaki mówi, że nie ma absolutnej pewności, iż obserwowane zmiany nie były wywołane innymi infekcjami, ponadto w badaniach nie w pełni kontrolowano inne czynniki ryzyka, jak np. otyłość czy choroby mogące ułatwiać rozwój ciężkiej postaci COVID-19, a które same w sobie mogą prowadzić do stanów zapalnych wpływających na aktywność genów centralnego układu nerwowego.
      Innym pytaniem, na jakie trzeba odpowiedzieć, jest czy podobne zmiany zachodzą w mózgach osób, które łagodniej przeszły COVID-19. Z innych badań wynika bowiem, że nawet umiarkowanie ciężki COVID mógł powodować zmiany w mózgu, w tym uszkodzenia w regionach odpowiedzialnych za smak i węch. Nie wiadomo też, czy tego typu zmiany się utrzymują i na jak długo.
      Ze szczegółami badań można zapoznać się w artykule Severe COVID-19 is associated with molecular signatures of aging in the human brain.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od lat 70. XX wieku wykonywane są testy zderzeniowe z wykorzystaniem manekinów. Służą one do oceny efektywności systemów zabezpieczeń, ogólnego bezpieczeństwa pojazdu czy ryzyk związanych z różnymi rodzajami wypadków. Problem jednak w tym, że najczęściej używany manekin bazuje na średniej budowie i wadze ciała mężczyzny.
      Tymczasem kobiety równie często jeżdżą samochodami i są bardziej narażone na odniesienie obrażeń. Używane w testach manekiny, mające odpowiadać kobietom, to po prostu przeskalowane do wzrostu 12-latki manekiny męskie. Mają one 149 cm wzrostu i ważą 48 kg. Już w połowie lat 70. taka waga i wzrost reprezentowały zaledwie 5% najdrobniejszych kobiet.
      Szwedzcy specjaliści pracują nad manekinem bardziej reprezentatywnym dla kobiecej budowy ciała. Ma on 162 cm wzrostu i waży 62 kg. Powstanie manekina bardziej reprezentatywnego dla przeciętnej kobiety jest niezwykle ważne. Z danych amerykańskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu Drogowego wynika na przykład, że przy uderzeniach z tyłu kobiety 3-krotnie częściej niż mężczyźni odnoszą obrażenia kręgosłupa szyjnego. Co prawda rzadko są one śmiertelne, ale mogą prowadzić do trwałego kalectwa.
      "Ze statystyk wiemy, że przy zderzeniach z niewielką prędkością, kobiety częściej odnoszą obrażenia. Dlatego też, jeśli chcemy sprawdzić, jakie zabezpieczenia najlepiej chronią ludzi, musimy uwzględnić tę część populacji, która jest bardziej narażona na zranienie", mówi Astrid Linder, dyrektor ds. bezpieczeństwa ruchu w Szwedzkim Narodowym Instytucie Badawczym Dróg i Transportu. Doktor Linder kieruje programem testów zderzeniowych prowadzonym w laboratorium w Linköping.
      Kobiety są przeciętnie niższe i lżejsze niż mężczyźni, mają słabsze mięśnie, inaczej rozłożoną tkankę tłuszczową. To wszystko wpływa na zachowanie się ciała podczas wypadku. Istnieją między nami różnice w kształcie tułowia, umiejscowieniu środka ciężkości, budowie bioder i miednicy, wyjaśnia Linder.
      Specjalistka zauważa jednocześnie, że nie wystarczy wyprodukowanie odpowiedniego manekina. Konieczne są też zmiany prawne dotyczące testów zderzeniowych. Obecnie nie ma w nich bowiem mowy o wymogu używania manekinów odpowiadających budowie przeciętnej kobiety.
      Szef amerykańskiej firmy Humanetics, największego na świecie producenta manekinów do testów zderzeniowych przyznaje, że mimo coraz większego zaawansowania systemów bezpieczeństwa w samochodach, podczas ich opracowywania nie brano pod uwagę różnic pomiędzy kobietami a mężczyznami. Nie można przetestować kobiety i mężczyzny za pomocą tego samego urządzenia. Nie określimy miejsc powstawania urazów, dopóki nie umieścimy czujników na manekinie i tego nie zbadamy, stwierdza. Dodaje, że dopiero testy z udziałem manekinów reprezentatywnych dla kobiet pozwolą na opracowanie systemów równie dobrze chroniących obie płci.
      Od pewnego czasu trwają też prace nad manekinami lepiej reprezentującymi dzieci, osoby starsze czy otyłe.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...