Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Naukowcy zmieniają pogląd na temat przyczyn wyginięcia neandertalczyka

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 15.03.2021 o 00:45, Robin_Otzi napisał:

ty zdecydowanie jesteś miłośnikiem "Konfederacji" głoszącej, że kobiety są słabsze i głupsze

Fake news. Oczywiście że kobiety są silniejsze od mężczyzn, co ma odzwierciedlenie w zdominowaniu przez kobiety zawodów wymagających dużej siły fizycznej. A co do reszty, to oczywiście Einstein była kobietą.

12 godzin temu, venator napisał:

Neandertalczyk zapewne mówił,  ale jest coraz więcej dowodów, że jego zdolności do rozwoju fikcjotwórczej roli języka mówionego, już na starcie, były sporo niższe u naszych przodków.

Jak na razie są to jedynie spekulacje. Trzeba "sklonować" kilku neandertalczyków i wtedy będziemy mogli coś powiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 16.03.2021 o 12:07, Antylogik napisał:

Bo się zmienił. Nie czytasz ze zrozumieniem, chodziło mi o wzrost. A zgodnie z estymacjami, 1000 lat temu średnio wynosił 170 cm:

https://ourworldindata.org/human-height

Powtórzę, że dokonałeś manipulacji, bo twój człowiek sprzed 30 tys. lat, z tego co sprawdziłem, był akurat wzrostu współczesnego człowieka. Były to widocznie dobre czasy dla ewolucji, która przyspieszyła. Później musiała spowolnić i spaść, by w ostatnich 100 latach znowu przyspieszyć. Proces ten nie jest liniowy, a dynamiczny i stochastyczny.

 

Różnice we wzroście nie wynikają z doboru naturalnego, a także presji środowiskowej, która mogłaby wpływać na morfologię człowieka, a jedynie z dostępu do bogatszego w białka pożywienia. I nie będziemy rośli w nieskończoność. W XVII w. przeciętny wzrost mężczyzny ze stanu chłopskiego w Rzeczpospolitej wynosił 163 cm, a ze stanu szlacheckiego 173 cm. (vide "Człowiek polskiego baroku" Z. Kuchowicz). Wynikało to tylko i wyłącznie z diety, ten pierwszy miał nadpodaż weglowodanów pochodzenia roślinnego przy dosyć znacznym niedoborze białek i tłuszczów zwierzęcych, ten drugi (mowa o szlachcie posesjonackiej) na odwrót. Jakiekolwiek uogólnienia nie mają tu wielkiego sensu. 

W przypadku kopalnych h.s. nie bez powodu używa się w archeologii określenia - człowiek anatomicznie współczesny. Zmiany  morfologiczne są niemalże niedostrzegalne bez szczegółowych badań. Wzrost nie ma znaczenia - mierzący 175 cm kromanionczyk i 120 cm pigmej wciąż będą h.s.

Jeśli już gdziesz szukać przyszłych zmian anatomicznych to wskutek oddzialywań kulturowych - słabnie znaczenie węchu, sztuczne światło pewnie wpłynie na aparat wzroku etc. 

19 godzin temu, peceed napisał:

 

Jak na razie są to jedynie spekulacje. Trzeba "sklonować" kilku neandertalczyków i wtedy będziemy mogli coś powiedzieć.

Spekulacja to w tym kontekście pejoratywne określenie, sugerujące, że badacze swe wnioski wzięli z przysłowiowej czapy, żeby nie powiedzieć z d....

A tak nie jest, podana bibliografia jest bogata. Zachęcam do lektury artykułu. 

Ponadto z innego artykułu:

Leiner [12] skierował uwagę na długo pomijany i niedoceniany fakt, że wraz z powiększaniem się w rozwoju filogenetycznym człowieka obszarów asocjacyjnych kory mózgowej następował równolegle gwałtowny wzrost bocznych części półkul móżdżku oraz jądra zębatego, a zarazem tworzyły się między tymi obszarami istotne dla funkcji poznawczych połączenia[...]Każda z półkul móżdżku otrzymuje i wysyła informacje do przeciwległej  półkuli mózgowej [11][...]

Obserwowane współwystępowanie zaburzeń językowych obejmujących procesy fonologiczne, leksykalno-semantyczne i syntaktyczne u chorych z uszkodzeniami móżdżku skłoniło badaczy do rozważenia istnienia tzw. móżdżkowej afazji. Mariën i wsp. [28] opisali przypadek 73-letniego pacjenta z naczyniowym uszkodzeniem prawej półkuli móżdżku, prezentującego afatyczny profil zaburzeń mowy, przejawiający się względnie zachowanym nazywaniem w oparciu o desygnat wzrokowy, umiejętnościami fonologicznymi i powtarzaniem, a znacząco zaburzoną mową spontaniczną, zaburzonym programowaniem rozbudowanej wypowiedzi i jej inicjowaniem oraz obecnością fragmentarycznych zdań, poważnych trudności w aktualizacji słowa i deficytów w zakresie leksji i grafii[...]

Zależność między funkcją móżdżku a procesami semantycznej i fonologicznej dostępności słowa potwierdzona została również w badaniach klinicznych z udziałem pacjentów, zarówno z ogniskowymi, jak i neurodegeneracyjnymi uszkodzeniami tej struktury[... ]Kilka lat później zespół Leggio [18] przeprowadził badanie fluencji słownej w większej grupie chorych. Pacjenci z uszkodzeniami móżdżku osiągnęli niższe wyniki niż grupa kontrolna w zakresie fluencji tak semantycznej, jak i fonologicznej

To powyższe traktuje o poważnych patologiach w obrębie móżdżka,ludzkiego móżdżka,  ale nawet drobne zmiany mogą mieć wpływ na funkcjonowanie człowieka (dysleksja):

Coraz częściej podkreśla się, że płynna zdolność czytania wymaga synergii między obszarami korowymi a podkorowymi ośrodkowego układu nerwowego [14]. Sugeruje się, że w tym procesie móżdżek odgrywa rolę „dyrygenta”, który nadzoruje koordynację oko-mózg-artykulacja podczas czytania oraz zawiaduje procesem nabywania wprawy w płynnym czytaniu, począwszy od automatyzacji transferu znaku graficznego (grafemu) w fonem, a skończywszy na internalizacji mowy niezbędnej podczas cichego czytania [14

Źródło: http://psychiatriapolska.pl/uploads/images/PP_4_2017/661StarowiczFilip_PsychiatrPol2017v51i4.pdf

Jeśli u współczesnego człowieka patologie w obrębie móżdżka tak mocno wpływają na zdolności językowe (kognitywne) to należy zadać sobie pytanie, na  zasadzie ekstrapolacji:

Czy myślisz, że sklonowany wiernie neandertalczyk, mający mniejszy móżdżek i jego znaczącą  asymetrie oraz mniejszą mielinizacje mózgu, będzie w  stanie nauczyć się ze zrozumieniem  ludzkiej, współczesnej mowy z całym jego bogactwem kulturowym? Pisać, czytać?

Oczywiście przytoczone przeze mnie przykłady to patologie, zdrowy móżdżek neandertalczyka zapewne funkcjonował by jeszcze inaczej, z racji różnic w budowie.

 

 

 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, venator napisał:

Różnice we wzroście nie wynikają z doboru naturalnego, a także presji środowiskowej, która mogłaby wpływać na morfologię człowieka, a jedynie z dostępu do bogatszego w białka pożywienia. I nie będziemy rośli w nieskończoność. W XVII w. przeciętny wzrost mężczyzny ze stanu chłopskiego w Rzeczpospolitej wynosił 163 cm, a ze stanu szlacheckiego 173 cm. (vide "Człowiek polskiego baroku" Z. Kuchowicz).

Wiedza to jedno, ale łączenie to drugie. Nie zauważasz powiązań. Pytanie dlaczego mieli dostęp do tego lepszego pożywienia? Spadło im z nieba? A może dlatego, że następował postęp cywilizacyjny? A dlaczego następował ten postęp? Spadł im z nieba? A może kobiety wybierały takich mężczyzn, którzy zapewniali im dobrobyt? A jacy zapewniali im dobrobyt? Silni, inteligentni i ... wysocy. Nie jest tajemnicą, że kobiety wolą wysokich niż niskich. W ten sposób niscy byli przez naturę dyskryminowani i wysocy nagradzani, płodzili więcej potomstwa. A zatem proces wzrostu średniego wzrostu wynikał to z doboru naturalnego. Wiem, że myślenie boli, ale czasami warto się wysilić i zadać sobie takie pytania zamiast operować frazesami o selekcji naturalnej nie rozumiejąc co za nią stoi.

Godzinę temu, venator napisał:

Wynikało to tylko i wyłącznie

Kolejny dowód, że operujesz słowami, których nie rozumiesz. To co napisałeś to błąd językowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Antylogik napisał:

To co napisałeś to błąd językowy.

eee, no, nie. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 hours ago, Antylogik said:

Kolejny dowód, że operujesz słowami, których nie rozumiesz.

Antylogik to prawdziwy skarb na tym forum.

 

6 hours ago, Antylogik said:

Pytanie dlaczego mieli dostęp do tego lepszego pożywienia? Spadło im z nieba? A może dlatego, że następował postęp cywilizacyjny? A dlaczego następował ten postęp? Spadł im z nieba?

Postęp cywilizacyjny ma niewiele wspólnego z wartościowym pożywieniem, przynajmniej na początku. Podczas rewolucji neolitycznej jej jakość spadła, bo rośliny były jeszcze słabe, plony niepewne, hodowla kulała, a osiadły tryb życia i gęstość zaludnienia stałych osad powodowała problemy natury zdrowotnej. Dlatego w paleolicie społeczności myśliwskie miały wyższy wzrost, który spadł podczas rewolucji neolitycznej, więc postęp cywilizacyjny miał swój koszt. Wygląda na to, że Venator ma rację i dostęp do białek i tłuszczów zwierzęcych jest kluczowy, ale przyjmę do wiadomości odmienne - antylogiczne - stanowisko :)

Edytowane przez cyjanobakteria
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
30 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Postęp cywilizacyjny ma niewiele wspólnego z wartościowym pożywieniem

Czyli ostatnie 100 lat to taka przypadkowa koincydencja, że średni wzrost urósł o 10 cm. To czysta logika podpowiada, że gdy następuje postęp, to i ludzi stać na lepszą żywność. Oczywiście ilości nie musi towarzyszyć jakość, ale generalnie są one skorelowane (lepsza technika przetwarzania -> wyższa jakość).

40 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Dlatego w paleolicie społeczności myśliwskie miały wyższy wzrost, który spadł podczas rewolucji neolitycznej

i tak pisałem

W dniu 16.03.2021 o 12:07, Antylogik napisał:

Były to widocznie dobre czasy dla ewolucji, która przyspieszyła. Później musiała spowolnić i spaść, by w ostatnich 100 latach znowu przyspieszyć. Proces ten nie jest liniowy, a dynamiczny i stochastyczny.

Jedno pociągało drugie. Gorsze warunki zewnętrzne -> natura wybiera najlepsze z tych gorszych. Lepsze warunki -> natura wybiera najlepsze z lepszych. Gdyby teraz nastały złe czasy dla plonów, to przełożyłoby się to na spadek PKB, a to z kolei pociągnęłoby albo stałość albo spadek średniego wzrostu. Jednak poziom życia już jest tak wysoki, że nie spadnie do poziomu ze średniowiecza. Ewolucja trwa i się nie zatrzyma sama z siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
35 minutes ago, Antylogik said:

Czyli ostatnie 100 lat to taka przypadkowa koincydencja, że średni wzrost urósł o 10 cm.

Chyba wyraźnie chodziło mi o postęp cywilizacyjny na przełomie paleolitu i neolitu, tak zwaną rewolucję neolityczną. Straty we wzroście już odrobiliśmy, bo w bardzo długim terminie postęp, osiadły tryb życia i specjalizacja się opłaciły. Obecnie wszystko jest szprycowane czym się da, żeby pobudzić wzrost, więc to nie jest koincydencja. Wszelkie niedobory w diecie w krajach rozwiniętych mają praktycznie miejsce tylko w przypadku nieumiejętnego stosowania diet eliminacyjnych.

https://polimaty.pl/2015/07/kurczak-po-szprycowaniu/

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, venator napisał:

Czy myślisz, że sklonowany wiernie neandertalczyk, mający mniejszy móżdżek i jego znaczącą  asymetrie oraz mniejszą mielinizacje mózgu, będzie w  stanie nauczyć się ze zrozumieniem  ludzkiej, współczesnej mowy z całym jego bogactwem kulturowym? Pisać, czytać?

Nie wiem to najlepsza odpowiedź. Mózgi są bardzo plastyczne, a Neandertalczyk mógł mieć "wynalazki" zupełnie innego rodzaju, wcale nie musiał powtarzać naszej drogi ewolucyjnej. Do tego wcale nie jest powiedziane, że pewne usprawnienia struktury mózgu tworzą absolutnie lepsze rozwiązania, być może tylko pozwalają na szybsze nabywanie określonych umiejętności. Do niedawna praktycznie nie posługiwałem się językiem przy myśleniu, to było wyłącznie narzędzie do komunikacji, ale język był przydatny zanim przeszedłem na ten poziom.
Uszkodzenia pewnych struktur skorelowane z utratą pewnych funkcjonalności świadczą jedynie o tym, że te struktury są elementami obwodów które nauczyły się tych funkcjonalności u nas (wygrywając konkurencję z innymi), a nie że mózg nie jest w stanie nabyć pewnych umiejętności inaczej. Oczywiście warto mieć wsparcie "sprzętowe" do funkcjonalności nabycie których i tak jest nieuniknione, ale nie musi się to przekładać na istotne różnice u dorosłych ludzi.
Do tego neandertalczycy również ewoluowali, żyjąc kilkaset tysięcy lat w trudnym klimacie mając kulturę niewiele gorszą od człowieka współczesnego. Presja selekcyjna na sprawną komunikację musiała istnieć.
Co jeśli neandertalczyk wybitnie sprawnie posługiwał się językiem migowym?

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, Antylogik napisał:

Spadło im z nieba? A może dlatego, że następował postęp cywilizacyjny?

System folwarczno-pańszczyźniany to nie był żaden postęp, a regres cywilizacyjny.

8 godzin temu, Antylogik napisał:

A może kobiety wybierały takich mężczyzn, którzy zapewniali im dobrobyt?

Tak, wybierały...dziś raczej panuje zgoda wśród naukowców, że matriarchat w swym pierwotnym wyobrażeniu w ogóle nie istniał, a system matrylinearny jest trzy razy rzadszy od patrylinearnego. To tyle jeśli chodzi o ów wybór, którego wiekszość kobiet przez ogromną większość naszej historiii w ogóle nie miały. 

 

8 godzin temu, Antylogik napisał:

A zatem proces wzrostu średniego wzrostu wynikał to z doboru naturalnego. Wiem, że myślenie boli, ale czasami warto się wysilić i zadać sobie takie pytania zamiast operować frazesami o selekcji naturalnej nie rozumiejąc co za nią stoi.

To zadam pytanie: co z tego wysokiego wzrostu w historii ludzkiej cywilizacji  miało wynikać? Przybywało od niego rozumu? O czym on ma świadczyć? W pierwotnych społecznościach zbieracko-łowieckich  zapewne taki wysoki  wzrost miał jakieś znaczenie, ale nie rekompensował on umiejętności  współpracy w grupie, taktyki łowieckiej i grupowej solidarności. Mamut i tak  był silniejszy od najwyższego nawet mężczyzny...

Co więcej, w miarę syte społeczności łowiecko-zbierackie, które żyły, jak chcą niektórzy,  w "pierwotnych społeczeństwach dobrobytu", zostały szybko zastąpione przez rolnicze społeczeństwa, słabo odżywione, fizycznie skarlałe, mordujące się nawzajem i już na tak wczesnym etapie rozwoju potrafiące  wywołać   lokalne klęski ekologiczne. Ale to rolnicy zaczęli budować piramidy...

2 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Postęp cywilizacyjny ma niewiele wspólnego z wartościowym pożywieniem, przynajmniej na początku.

Oczywiście, że tak. Współczesne badania pierwotnych społeczeństw zbieracko-łowieckich dowodzą, że są to ludzie dosyć zdrowi, pomimo braku dostępu do nowoczesnej medycyny, np. praktycznie nie stwierdzono tam wystepowania nadciśnienia tętniczego., które jak wiadomo jest olbrzymim  problemem  we współczesnych społeczeństwach industrialnych.

W rolnictwie chodzi tylko i wyłącznie o wydajność produkcji. Jedna osoba wyżywi się z kilku hektarów, natomiast grupa łowców-zbieraczy potrzebowała naprawdę dużej przestrzeni do wyżywienia. W czasach istnienia kultury świderskiej 10,6-9,6 BC, na terytorium pokrytej wówczas tundrą Polski, zamieszkiwało szacunkowo ledwie ok 6 tyś łowców reniferów.

Europa, w ogóle świat z naszego punktu widzenia był niemalże bezludny. 

Rewolucja neolityczna to rewolucja demograficzna. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, venator napisał:

To tyle jeśli chodzi o ów wybór, którego wiekszość kobiet przez ogromną większość naszej historiii w ogóle nie miały. 

1) To bez znaczenia skoro to mężczyźni sami się wybierają. Dokładnie tak samo, jak samce reniferów :P
Rola pani kończyła się na wyborze pana z kompletem uzębienia ;) 
2) Ilość dzieci rodzących się spoza oficjalnych związków świadczy, że kobiety o czymś tam jednak decydują.
Obserwacje małp pokazują, że kobiece fantazje w stylu "seks z nieznajomym" to mechanizm zwiększania różnorodności genetycznej swojego potomstwa.

 

12 minut temu, venator napisał:

Ale to rolnicy zaczęli budować piramidy...

Piramidy zaczęli budować nudzący się faraonowie.
Rozwój społeczeństw zaczął się gdy powstała gospodarka oparta na zapasach. Zapasy można łatwo ukraść, zatem pojawiły się strategie "łupieżców" i "obrońców", dla wygody łączone w jeden zawód zapewniający "ochronę" :)
Dziadki siedzące po nocach przed monitorami w różnego rodzaju "Justusach" są moralnymi spadkobiercami prawdziwych twórców cywilizacji.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, peceed napisał:

. Mózgi są bardzo plastyczne, a Neandertalczyk mógł mieć "wynalazki" zupełnie innego rodzaju, wcale nie musiał powtarzać naszej drogi ewolucyjne

Z zalinkowanej pracy wynika, że mózg neandertalczyka był jednak bardzo podobny do naszego. Wszystko kwestia tego "języczka u wagi" a wiec przede wszystkim tych różnic w budowie.

Co więcej, zarówno neandertalczyk jak i h.s. miały (mają) mózg typowo małpi. Ciekawe pod tym kątem są badania brazylijskiej neurobiolog, Suzana Herculano-Houzel, która jako pierwsza opracowała metodę dzięki której precyzyjnie oblliczyła liczbę neuronów w mózgu. Przy masie 1508 g jest ich w mózgach ludzi  86 mld. Wykonała również porównanie, który wykazało, że super- szympans mający mózg wielkości mózgu człowieka (1500 g.) miałby aż 100 mld neuronów. Zastanawiające. Ale najdziwniejsze jest to, że super-szympans nadal miałby o 27% mniejszy móżdżek . Coś w tym naszym móżdżku jest szczególnego...

1 godzinę temu, peceed napisał:

Do tego neandertalczycy również ewoluowali, żyjąc kilkaset tysięcy lat w trudnym klimacie mając kulturę niewiele gorszą od człowieka współczesnego. Presja selekcyjna na sprawną komunikację musiała istnieć.

Właśnie. Czy w trudnym klimacie? Rozwój ich kultury przypada na okres interstadialne gdy warunki w Europie były całkiem znośne, a okresowo było nawet cieplej niż dzisiaj.  W okresach ochłodzeń trzymał się basenu Morze Śródziemnego i Europy płd-zach, nie wychylając się poza 52-53 równoleżnik. Nie ma przekonujacych dowodów, że szył ubrania, wycofywał się tam gdzie pojawiała się wieczna zmarzlina. To h.s. zbliżył się do lądolodu. Pojawiają się artefakty które moga świadczyć o umiejetności abstrakcyjnego, "magicznego" myślenia ale nie są one pewne na  100%. A właśnie zdolnosci do myslenia magicznego warunkowały rozwój naszej cywilizacji. 

 

1 godzinę temu, peceed napisał:

Co jeśli neandertalczyk wybitnie sprawnie posługiwał się językiem migowym?

Nawet jeśli tak to  co z tego wynikło? Rozwój kulturowy u n. był niezmiernie powolny lub prawie żaden.

50 minut temu, peceed napisał:

2) Ilość dzieci rodzących się spoza oficjalnych związków świadczy, że kobiety o czymś tam jednak decydują.

Problem w tym, że w pierwotnych społeczeństwach ciąży nie łączono ze stosunkiem płciowym ;)

 

50 minut temu, peceed napisał:

Piramidy zaczęli budować nudzący się faraonowie.

A kto zaczął budowę pierwszej megalitycznej świątyni w Göbekli Tepe, gdy nie było jeszcze faraonów?

Ciekawostką jest to, że byli to zarówno pierwsi rolnicy jaki i łowcy-zbieracze. Ale jeszcze większą ciekawostką jest to, ze pierwszym produktem pochodzenia zbożowego bynajmniej nie był chleb a piwo :D

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, venator napisał:

Rozwój kulturowy był niezmiernie powolny lub prawie żaden.

Tylko jaką korzyść miałby neandertalczyk z budowania kapliczek?

11 minut temu, venator napisał:

Coś w tym naszym móżdżku jest szczególnego...

Pozwala na bezrefleksyjne funkcjonowanie ;)
Strzelam, że ułatwiał mozolne tworzenie narzędzi z kamienia.

12 minut temu, venator napisał:

. Wykonała również porównanie, który wykazało, że super- szympans mający mózg wielkości mózgu człowieka (1500 g.) miałby aż 100 mld neuronów.

Akurat większe mózgi mają proporcjonalnie więcej połączeń - czysta geometria.
Warto jednak się zastanowić, dlaczego zarówno człowiek współczesny jak i neandertalczyk praktycznie osiągnęli prawie maksymalny możliwy do utrzymania rozmiar mózgu w stosunku do swojego ciała. Świadczy to o podobnie wielkim nacisku selekcyjnym na zdolności kognitywne.

 

19 minut temu, venator napisał:

Problem w tym, że w pierwotnych społeczeństwach ciąży nie łączono ze stosunkiem płciowym ;)

To nie jest żaden problem. Samica renifera też nie łączy swojej ciąży ze stosunkiem płciowym. Ważne że system działa.

21 minut temu, venator napisał:

gdy nie było jeszcze faraonów?

Faraonowie byli od zawsze, tylko inaczej się nazywali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, peceed napisał:

Tylko jaką korzyść miałby neandertalczyk z budowania kapliczek?

A taką, że rozwój myślenia magicznego to rozwój myślenia fikcjotwórczego. W końcu bóg, bożek, pieniądz to są  byty całkowicie abstrakcyjne ale jednocześnie (zwłaszcza ten ostatni) zrozumiałe i wspólne nawet dla bardzo odległych od siebie grup społecznych. Bez wytworzenia takich abstrakcji, nenadertalczyk nie wyszedlby w rozwoju społecznym poza niewielką, kilkudziesięcio osobową grupę. Bo co miałaby wspólnego grupa neandertalska z płw Iberyjskiego z tą znad Dniepru? 

A dzisiaj Rosjanina znad Wołgi połączy z mieszkającym 9 tyś km dalej Rosjaninem znad Amuru byt abstakcyjny, car-Putin, o którym pogadają przy mniej już abstrakcyjnej wódce...;)

Ale wspólnota jest i to na jakiej przestrzeni...

 

7 minut temu, peceed napisał:

Warto jednak się zastanowić, dlaczego zarówno człowiek współczesny jak i neandertalczyk praktycznie osiągnęli prawie maksymalny możliwy do utrzymania rozmiar mózgu w stosunku do swojego ciała. Świadczy to o podobnie wielkim nacisku selekcyjnym na zdolności kognitywne.

 

O to na pewno. Przez dziesiątki tysięcy lat szliśmy niemalże łeb w łeb. Jednak te 45 tys lat temu coś się wydarzyło, co ma odbicie w materiale kopalnym. H.s. w coraz szybszym tempie zaczął rozwijać swoje technologie wytwórcze, zdolności łowieckie itd. 

23 minuty temu, peceed napisał:

Akurat większe mózgi mają proporcjonalnie więcej połączeń - czysta geometria.

Mózg ludzki tej samej masy ma 86 mld neuronów, wiec miałby ich o 14% mniej jednak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam jeszcze taką hipotezę, że człowiek współczesny mógł być efektem krzyżówki neandertalczyka z jakimś wcześniejszym homo.
W ten sposób geny odpowiedzialne za rozwój mózgu mogły się po prostu upowszechnić jako korzystne i w kilka tysięcy lat zdominować populację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
45 minut temu, venator napisał:

System folwarczno-pańszczyźniany to nie był żaden postęp, a regres cywilizacyjny.

A czy w tym okresie wzrost był w trendzie rosnącym? Nie, więc po co o nim w ogóle mówisz?

47 minut temu, venator napisał:

Tak, wybierały...dziś raczej panuje zgoda wśród naukowców, że matriarchat w swym pierwotnym wyobrażeniu w ogóle nie istniał, a system matrylinearny jest trzy razy rzadszy od patrylinearnego. To tyle jeśli chodzi o ów wybór, którego wiekszość kobiet przez ogromną większość naszej historiii w ogóle nie miały.

Statystyki pokazują, że męskie niemowlęta rodzą się częściej niż żeńskie, mniej więcej w stosunku 1,05. Tak jest na całym świecie (w Polsce nawet nieco więcej). To nie przypadek, utrzymuje to się od setek lat. Nic w tym dziwnego: gdy M walczyli ze sobą czy szli na wojnę, K siedziały w domach. M umierali szybciej i stąd natura to wyrównywała, tak że populacja średnio była w połowie złożona z K i M. Tak też jest dzisiaj (przyczyny szybszej śmierci współczesnych M pomijam, mówię o danych stat.).

1) Czyli młode K nie konkurowały i nadal nie konkurują między sobą tak często jak młodzi M.

2) Następował ów postęp cywilizacyjny i kulturowy -> M nie rywalizowali już na śmierć i życie. Następował proces eliminacji kandydata - obyczaje, kultura, religia, prawo, ale też biologia o tym decydowały, który odpadnie. Nie ma znaczenia, że nie K miała 100% wpływu na wybór, mogła mieć w jakimś procencie.

Łącząc (1) z (2) widać, że dobór naturalny premiował wysokich.

Owszem, jak widać w na wykresie, który już linkowałem (https://ourworldindata.org/human-height) wzrost stał w miejscu przez niemal 2000 lat. Jednak trzeba zauważyć, że

a) okresy rozkwitu sprzyjały wzrostowi,

b) od momentu rewolucji feministycznej, gdy K uzyskały swoje prawa, sytuacja diametralnie się zmieniła. Decyzje K wypływały niemal 100% z ich woli. Dobór natury zrobił swoje.

W pewnym sensie sam udowodniłeś, że nie masz racji: dopóki nie nastąpiło uwolnienie praw kobiet, dopóty wzrost się utrzymywał średnio na tym samym poziomie, a do tego okresu ciągle nawiązujesz. Ale to utrzymywanie się i tak dotyczy bardzo krótkiego okresu w ewolucji, bo co to jest 2 tys lat. W długiej perspektywie wzrost poszedł w górę, czego dowodem jest fakt, że neandertalczyk osiągał średnio 165 cm, czyli 5 cm mniej niż ludzie ze średniowiecza.

1 godzinę temu, venator napisał:

To zadam pytanie: co z tego wysokiego wzrostu w historii ludzkiej cywilizacji  miało wynikać? Przybywało od niego rozumu?

To popytaj kobiet dlaczego wolą wysokich. Albo poczytaj internety. To inny temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

17 minut temu, Antylogik napisał:

Łącząc (1) z (2) widać, że dobór naturalny premiował wysokich.

Robi się późna noc więc może ja czegoś nie jarzę, ale czy wg. ciebie premiowanie wysokiego wzrostu wynika z zaniku rywalizacji międzu kobietami i mężczyznami? :wacko::blink:

Myślę, że w tym Twoim bałaganie zapomniałeś o meritum. To Ci przypomnę:

Ewolucja człowieka ciągle trwa. Ludzie współcześni inaczej wyglądają niż 1000 lat temu - ponownie  z powodu rozwoju i postępu ekonomicznego, stali się wyżsi i inteligentniejsi

Oczywiście, że trwa ale wynika przede wszystkim ze zmian demograficznych - "liczba mutacji genetycznych rośnie jako iloczyn liczby osobników,  a wzrost wykładniczy zwiększa prawdopodobieństwo wiązania nowych mutacji adaptacyjnych":

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2410101/

Zmiany w wyglądzie fizycznym  są jednak bardzo powolne, dużo bardziej powolne niż te Twoje 1000 lat. Zmiany anatomicznie w szkielecie są zauważalne dopiero na przestrzeni ostanich 50 tyś lat kiedy szkielet   h.s. stał się "bardziej" lekki od wczesnych h.s. To tak z punktu widzenia antropologii fizycznej. Jesteśmy bardzo podobni do naszych przodków z górnego paleolitu.

Tej inteligencji nie skomentuje bo nie ma żadnych dowodów na to, że inteligencja takiego łowcy reniferów była niższa od inteligencji  dzisiejszgo miłośnika piwa harnaś z promocji. Wprost przeciwnie, trzeba było sporej wiedzy i inteligencji kognitywnej by przetrwać w świecie w którym nie było ciepłej wody w kranie.

Godzinę temu, peceed napisał:

Mam jeszcze taką hipotezę, że człowiek współczesny mógł być efektem krzyżówki neandertalczyka z jakimś wcześniejszym homo.
W ten sposób geny odpowiedzialne za rozwój mózgu mogły się po prostu upowszechnić jako korzystne i w kilka tysięcy lat zdominować populację.

No nie...jesteśmy kuzynami, to raczej oczywistosć. Bliższy krewniak neandertalczyka to tajemniczy denisowianin. 

Zmian preadaptacyjnych w mózgu raczej należy szukać u homo erectusa. Najbardziej mi się podoba polska hipoteza "homo przypadkiem sapiens":

https://pl.wikipedia.org/wiki/Homo_przypadkiem_sapiens

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, venator napisał:

może ja czegoś nie jarzę, ale czy wg. ciebie premiowanie wysokiego wzrostu wynika z zaniku rywalizacji międzu kobietami i mężczyznami?

Faktycznie nie jarzysz. Zapomnij. Po prostu chciałem udowodnić, że kobiety nie konkurowały / nie konkurują ze sobą (K z K) w takim stopniu jak mężczyźni (M z M). A to prowadziło do tego, że M nie kierowali się przy wyborze wzrostem K. Dla K ma to jednak znaczenie: wzrost M to SYGNAŁ, że będzie silny i mądry (możesz to negować, a jednak dla współczesnych K wzrost to ważny wskaźnik). A ten sygnał stał się potrzebny właśnie z powodu postępu kulturowo-obyczajowego: skoro M przestawali ze sobą rywalizować fizycznie o rękę wybranki, to K lub jej rodzina musiała podejmować decyzję w oparciu o sygnały.

Całkowicie nieważne, że były okresy, gdy K nie mogły same podejmować decyzji. Ktoś je podejmował, a to oznacza, że też się kierował sygnałami, takimi jak wzrost. Proces wyboru od strony K był istotny, bo było wielu kandydatów. A było wielu, bo więcej było młodych M niż młodych K.

Jarzysz już?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

5 godzin temu, Antylogik napisał:

Po prostu chciałem udowodnić, 

To Ci nie wyszło.

5 godzin temu, Antylogik napisał:

to K lub jej rodzina musiała podejmować decyzję w oparciu o sygnały.

Cytat

Ktoś je podejmował, a to oznacza, że też się kierował sygnałami, takimi jak wzrost

Bzdury. Jakie znowu sygnały? W Europie najdawniejszą formą "małżeństwa" był raptus czyli porwanie. Szczątkowo rapty przetrwały aż do wczesnych czasów nowożytnych. Zdanie rodziny nie miało tu wielkiego znaczenia, jeśli rodzina nie była w stanie jej obronić...Rapty przekształciły się w kupno żony (pretium emptionis). Kupno żony następnie przekształciło się w mundium, czyli kupno władzy, opieki nad żoną. Dopiero w średniowieczu wola kobiety zaczęła być uwzględniana przy zawieraniu małżeństwa. Teoretycznie. 

Pięknie ewoluowała instytucja małżeństwa w Rzymie, gdzie od pierwotnej formy kupna żony przekształciło się ostatecznie w małżenstwo per usum z wysoką pozycją kobiety. Ale to znów zwiazane było z rozwojem państwowości. W starożytności ponadto popularne były małżeństwa kazirodcze. Także tak, te sygnały były ważne - ile możesz dać, a nie jak wyglądasz ;)

 

5 godzin temu, Antylogik napisał:

wzrost M to SYGNAŁ, że będzie silny i mądry

To atawizm. Jakie on ma znaczenie w rozwoju ludzkiej cywilizacji na etapie trochę bardziej zaawansowanym niż pojedyńcza grupa łowców-zbieraczy?

Do legionów rzymskich zaciągano  mężczyzn, któzy musieli mieć jedynie min.  168 cm wzrostu (za wyjątkiem kawalerii i pierwszch kohort). Legioniści stawali często na przeciw rosłych, odżywionych dziczyzną  barbarzyńców. No i ? Rzym rządził przez wieki.

W szczepie, związku plemiennym, protopaństwie, wreszcie państwie liczy się nie siła fizyczna (lub liczy się w niewielkim stopniu) ale  funkcjonująca idea,  która jest bytem  abstrakcyjnym.

Sprowadziłeś wszystko do prostgo, zwierzęcego doboru naturalnego, zupełnie pomijając fakt funkcjonowania wśród ludzi bytów abstrakcyjnych, czegoś co odróżnia nas od świata zwierzęcego.  Przez setki lat największy wpływ na życie dziesiatków milionów ludzi miały dynastie królewskie, np. Habsburgów gdzie siła fizyczna i wzrost mężczyzny to była ostatnia rzecz która miała znaczenie przy zawieraniu małżeństw. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
42 minuty temu, venator napisał:

Bzdury. Jakie znowu sygnały?

 

42 minuty temu, venator napisał:

Dopiero w średniowieczu wola kobiety zaczęła być uwzględniana przy zawieraniu małżeństwa.

A więc już zaprzeczamy sobie.

43 minuty temu, venator napisał:

To atawizm. Jakie on ma znaczenie w rozwoju ludzkiej cywilizacji na etapie trochę bardziej zaawansowanym niż pojedyńcza grupa łowców-zbieraczy?

Doucz się:

https://en.wikipedia.org/wiki/Height_and_intelligence

Cytat

The study of height and intelligence examines correlations between height and human intelligence. Some epidemiological research on the subject has shown that there is a small but statistically significant positive correlation between height and intelligence after controlling for socioeconomic class and parental education.

Cytat

Sexual selection and cross-trait assortative mating might also contribute to the correlation between height and intelligence.[41] Because both height and intelligence positively affect an individual's overall fitness, individuals generally look for these traits in potential partners. In other words, smart men are more likely to mate with tall women, and smart women are more likely to mate with tall men, as both traits are affected by perceptions of cross-trait attractiveness.[41]

I tu masz do douczenia źródło z wikipedii:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3617178/

I tyle w tym temacie. Przyjmij do wiadomości, że ja mam rację, a ty nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, venator napisał:

W Europie najdawniejszą formą "małżeństwa" był raptus czyli porwanie.

Wspaniałe rozwiązanie chroniące przed chowem wsobnym ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 hours ago, venator said:

Bzdury. Jakie znowu sygnały?

To są sygnały kupna, jak na giełdzie. Widzisz sygnał to kupujesz, ale czasami widzisz sygnał i szorcisz. Neandertalczyk najwyraźniej za dużo szorcił i poległ w walce z trendem ewolucji :)

 

5 hours ago, Antylogik said:

Widzę, że chętnie cytujesz wiki do rozstawiania innych po kątach, o ile na wiki piszą po twojej myśli. W przeciwnym wypadku to siedlisko lewaków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
20 godzin temu, Antylogik napisał:

A więc już zaprzeczamy sobie.

Bynajmniej: "Ale to znów zwiazane było z rozwojem państwowości."

20 godzin temu, Antylogik napisał:

Doucz się:

Nie ma takiej potrzeby. Problem (na szczęście nie mój) polega na tym, że nie umiesz wyciągnąć wniosków nawet z prac, na które się powołujesz.Zadałem n-ty raz pytanie jak ów wzrost przekładał się na rozwój ludzkiej cywilizacji i oczywiście pustka odpowiedzi. To ci podpowiem. Nawet na podstawie owego artykułu z wiki można wnioskować, że lepsza dostępność do różnorodnego pożywienia, znacznie lepsza do białek i tłuszczów zwierzęcych, mniejsze obciążenie pracą fizyczną (zwłaszcza w dzieicństwie) mogło i czasem  przekładało się na  większy wzrost fizyczny warstw panujących (rycerstwa-szlachty, arystokracji, kapłaństwa, patrycjatu etc.). Z zalinkowanych badań wynika, że jest "niewielka ale  istotna statystycznie pozytywna korealcja między wzrostem a inteligencją etc" to taka sytuacja środowiskowa w shierarchizowanym społeczeństwie mogła ułatwić zdobycie panowania i jego utrzymania przez warstwę panującą. Tyle, że elity często uelgały wynaturzeniom. Nasza magnateria w końcówce I Rzeczpospolitej była trzebiona przez kiłę (degradacja układu nerwowego), również wrodzoną, chów wsobny (tzw. błękitna krew), alkoholizm, obżarstwo i lenistwo intelektualne. A to znów miało znaczace przełożenie na życie milionów. Ale ty tego nie napisałeś.

Z mojej strony to koniec dyskusji ponieważ:

Cytat

Przyjmij do wiadomości, że ja mam rację, a ty nie.

Z krynicą mądrości się nie dyskutuje. Amen. ^_^

 

17 godzin temu, peceed napisał:

Wspaniałe rozwiązanie chroniące przed chowem wsobnym ;)

Tak. Nieformalny pogląd niektórych archeologow pradziejowych jest taki, że te neandertalskie geny w nas  to po prostu efekt ordynarnych zgwałceń, otwarte pytanie kto kogo bardziej gwałcił ;)

Także ta scena znad rzeki, której nie powinny oglądać dzieci, otwierająca poetycki film Annauda "Walka o ogień" wcale nie musiała być licentia poetica :D

Swoją drogą, czy Ron Perlman, bardzo uzdolniony zresztą aktor (genialana rola w "Imię róży"), odtwórca jednej z ról w tym filmie, nie przypomina przypadkiem  trochę neandertalczyka ;):

https://www.filmweb.pl/person/Ron+Perlman-3896

15 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

To są sygnały kupna, jak na giełdzie. Widzisz sygnał to kupujesz, ale czasami widzisz sygnał i szorcisz. Neandertalczyk najwyraźniej za dużo szorcił i poległ w walce z trendem ewolucji :)

- Potrzebuje nowej żonki, do dzieci i do roboty

- Za młoda dla Macieja.... dziesięc morgów

- Osiem

- Dwie świnie i krowa

https://www.youtube.com/watch?v=iaB-_b3_YIw

Ta scena nie jest wcale taką artystyczną przesadą. ;) Przez więszkość naszej historii małżeństwo, rodzina była przede wszystkim komórką ekonomiczną, produkcyjną. Kto nie miał gospodarki, warsztatu etc., był w dosyć trudnym położeniu. Badania wskazują, że w XVI w w Poznaniu aż 20% gospodarstw były jednoosobowe. Była kupa samotnych ludzi. 

W średniowieczu  i czasach nowożytnych i tak, pod wpływem kościoła i rozwoju struktur państwowych, pozycja kobiety została wzmocniona, bo np.  w Imperium Karolingów:

Prawa Sasów przedstawiające zaślubiny niczym akt kupna-sprzedaży: "Ten, kto chce poślubić wdowę, ma zaoferować jej opiekunowi cenę jej kupna" (offerat tutori pretium emptionis eius); "kto porwie kobietę zaręczoną z innym, winien zapłacić 300 solidów [zadośćuczynienia] ojcu dziewczyny i 300 narzeczonemu, a ponadto kupić ją za 300 solidów" (et insuper 300 solidis emat eam); "lit królewski ma prawo kupić sobie żonę, gdziekolwiek zechce, lecz nie ma prawa żadnej kobiety sprzedać" [to jest samowolnie wydać za mąż]. Również najstarsza kodyfikacja anglosaska - prawo Aethelberta, króla Kentu - określa zawarcie małżeństwa jako kupno dziewczyny i mówi o cenie, za jaką kupiono żonę

https://sjp.pwn.pl/korpus/zrodlo/et;904,1;15890.html

Oczywiście form małżeństw i formalnych związków seksualnych w starożytności i wczesnym średniowieczu było całe multum, nie wszędzie pozycja kobiety była niska. Szczególną pozycje  kobiety miały np. u Celtów, gdzie istniało bodajże z 8 czy 9 różnych form małżenstwa , w tym na czas określony, rozowdy etc. Może wynikało to z tego, że celtycka kobieta potrafiła przyłożyć...;)

 

 

 

  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, venator napisał:

W średniowieczu  i czasach nowożytnych i tak, pod wpływem kościoła i rozwoju struktur państwowych, pozycja kobiety została wzmocniona, bo np.  w Imperium Karolingów:

Czy istnieją jakieś szacunki kiedy w ewolucji człowieka presja społeczna zaczęła odgrywać większą rolę niż presja środowiskowa? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, Jajcenty napisał:

Czy istnieją jakieś szacunki kiedy w ewolucji człowieka presja społeczna zaczęła odgrywać większą rolę niż presja środowiskowa?

Nie chcę się wymądrzać, bo pytanie nie do mnie, ale zauważ, że najpierw to sama ewolucja (selekcja naturalna) wykreowała kulturę, czyli właśnie normy społeczne, poprzez rozwój intelektu. A te normy z kolei wpływały na dalszą ewolucję. Przykładem jest ten dyskutowany wzrost. Rewolucja feministyczna wynikła przecież z faktu, że ludzie stawali się coraz bardziej świadomi swojego położenia. A że kobietom nie podobało się, to zaczęły stawiać warunki: albo dasz mi większe prawa, albo nie będziesz miał seksu. Oczywiście żeby te wymagania mogły w ogóle przybrać realną formę, już wcześniej prawo musiało karać za gwałty, a kobiety musiały mieć prawo do samostanowienia itp. Oczywiście był jakiś okres, w którym natura sama przyczyniła się do tego, że męska populacja "zmiękła". Okazało się bowiem, że bardziej inteligentne społeczeństwo jest jednocześnie bardziej "wrażliwe" (cudzysłów, bo nie chodzi o emocje, a ekonomię) na to, co się przydarza się jednostce. Innymi słowy lewicujące społeczeństwo okazało się koniecznością w rozwoju inteligencji. Wbrew pozorom daje się to całkiem łatwo wytłumaczyć, a w uproszczeniu sprowadzić do powiedzenia: "co dwie głowy, to nie jedna". Prawica wywodzi się z naturalnego prawa konkurencyjności między jednostkami oraz uznania istnienia poziomów, tj. klas społecznych (jak duże zwierzęta zabijają małe), jednak wraz z rozwojem umysłu okazało się, że jest to niewystarczające, a nawet czasami szkodliwe dla dalszego rozwoju społecznego. Szukanie kompromisów i wspólnej płaszczyzny okazało się efektywniejsze w wielu sferach, dziedzinach niż ciągła walka lub poddańczość. Przecież król mógłby zdecydować, żeby wszystkich protestantów rozstrzelać albo przynajmniej kilku pierwszych, żeby resztę postraszyć. Tak się przecież ciągle dzieje w dyktaturach do dziś. Wiadomo jednak, że przyjdzie prędzej czy później do eskalacji konfliktu czy zemsty. Bardziej więc opłaca się nie rozjuszać wściekłych ludzi i dać im trochę wolności, praw czy czegoś takiego (tutaj jest oczywiście kwestia dyskusyjna na ile można im pozwolić - vide ostatnie Black Lifes Matter które przekształciło się w zwykłe burdy uliczne i osobiście rozgoniłbym całe to towarzystwo). W końcu to doprowadziło do powstania demokracji. Tak więc demokracja stała się koniecznością w inteligentnych społeczeństwach. Im bardziej inteligentne społeczeństwo, tym bardziej demokratyczne państwo. (U nas od 5 lat nastąpił od tego odwrót, czyli społeczeństwo stało się głupsze, a poziom konfliktowości wzrósł, koszty społeczne rosną -> efektem jest spadek średniego wieku życia w kraju). Jest to paradoks, bo jest więcej głupich niż mądrych i stąd wybierają idiotów albo bandytów, którzy doprowadzają do dyktatury (stąd pewna cykliczność polityczna). Dopóki istnieje rozwarstwienie społeczne, dopóki będzie to się działo. Można by to rozwiązać, w ten sposób, że wszystkim od urodzenia zbadać IQ i tych o poniżej 100 przenosić do specjalnych obozów pracy, a reszcie dać wolność. Oczywiście wtedy by wybuchałyby protesty, ale dziś przecież całe państwa walczą z epidemią i też zakazują wychodzić z domu i mówią, że to dla ich dobra. Ponieważ tamci są głupsi, to łatwo można by ich przekonać że na zewnątrz jest coś co jest bardzo niebezpiecznego dla ich zdrowia. W ten sposób demokracja mogłaby istnieć, a jednocześnie panowaliby mądrzy ludzie. W ten sposób społeczeństwo szybciej by się rozwijało. Trochę wyszedłem poza temat.... W każdym razie te wszystkie procesy są ze sobą powiązane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 19.03.2021 o 15:00, Jajcenty napisał:

Czy istnieją jakieś szacunki kiedy w ewolucji człowieka presja społeczna zaczęła odgrywać większą rolę niż presja środowiskowa? 

Można przypuszczać, że nastąpiło to już bardzo wcześnie, bo na etapie rozwiniętego homo erectusa. Zgodnie z teorią liczb Dunbara, mózg h.e. pozwalał teoretycznie na istnienie grup społecznych o liczebności  90-110 osobników. Nawet jeśli było to mniej, a na ogół tak było,  to grupy takie, już przecież uzbrojone, stanowiły już duży problem nawet dla szczytowych drapieżników.

Przełomowe było opanowanie ognia. Istnieje teoria, która mówi, że miało to kluczowe znaczenie dla rozwoju interakcji społecznych. W tropikach dzień/noc trwają po 12 h. Człowiek potrzebuje około 7-8 h na wyspanie się. Pozostawało więc ok. 4 h na budowanie wzajemnych relacji przy ogniu. Takim atawizmem społecznym może być obecnie spędzanie wolnego czasu przy ognisku (teraz na ogół grilu ;)), dużo ludzi to po prostu lubi. Nasz przodek, liczny i  uzbrojony oraz  wyposażony w ogień, nie bał się już tak bardzo dużych drapieżników, ba, sam zaczął zajmować szczytowe miejsce. Sukces był tak duży, że wrogiem nie była juz hiena i lew, a przynajmniej nie w takim stopniu jak w czasach sprzed ognia,  a inne grupy ludzkie. Najprawdopodbniej to właśnie presja ze strony innych homo erectus doprowadziła do pierwszego exodusu z ojczyzny - Afryki. 

Następnym efektem ubocznym była ewolucja języka jako niskokosztowego energetycznie sposobu zacieśniania więzi.

Od czasu powstania homo sapiens, zwłaszcza zaniku form archaicznych, zmiany anatomiczne są praktycznie niezauważalne. Z badań zespołu Kochiyamy wynika, że nawet mózgi homo sapiens sprzed 100-130 tyś lat temu, były  w zasadzie identyczne jak wspólczesne. Ewolucja szła w kierunku rozwoju mowy i myślenia abstrakcyjnego, a więc ściśle powiązanego z rozwojem społecznym. 

Oddzielną (może nie tak do końca) kwestią jest natomiast presja jaką człowiek wywiera na środowisko:

Przejście człowieka z łowiectwa i zbieractwa do gospodarki rolnej spowodowało zastąpienie mozaikowych układów siedlisk coraz większymi areałami upraw jednogatunkowych. Poprzez upraszczanie złożonych ekosystemów i eliminowanie „niepożądanych” gatunków, człowiek zubożył swoją dietę oraz całkowicie zmienił siedliska dzikich roślin i zwierząt. Około 4000 lat p.n.e. żyło na świecie 30 mln ludzi i spożywano 2000 gatunków roślin, ale już w 1825 r. n.e. żyło na świecie 1 mld ludzi i spożywano około 250 gatunków roślin. Pod koniec XX wieku żyło na świecie 4,5 mld ludzi, a spożywano jedynie 180 gatunków roślin, z czego 6 gatunków dostarczało 90% żywności pochodzenia roślinnego. 

http://www.wigry.org.pl/dzikie/presja.htm

Do tego dodajmy uprzemysłowienie, emisje gazów cieplarnianych i wpływ tego na klimat i reakcje środowiska naturalnego.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Opanowanie ognia to jeden z kluczowych momentów ludzkiej historii. Jednak pomiędzy samą umiejętnością jego rozpalania i kontrolowania, a powszechnym użytkowaniem – kiedy to ogień mógł rzeczywiście wpłynąć na ewolucję i historię człowieka – upłynęły setki tysięcy lat. Ogień przez setki milionów lat był na Ziemi zjawiskiem wyłącznie naturalnym. Jednak w czwartorzędzie coraz częściej był on celowo rozpalany przez ludzi, zmieniając ich dietę, umożliwiając produkcję narzędzi i adaptację do niskich temperatur, chroniąc przed zwierzętami, a w końcu kształtując też ekosystem poprzez zwiększenie częstotliwości przypadkowych czy też celowo wywoływanych pożarów. Poznanie historii jego stosowania pozwala więc lepiej poznać historię człowieka oraz naszej planety.
      Najstarsze powszechnie uznawane dowody na intencjonalne używanie ognia przez ludzi pochodzą sprzed około 1 miliona lat. Znajdują się one w jaskini Wonderwerk w RPA, którą zamieszkiwał Homo erectus. Na terenie dzisiejszego Izraela H. erectus lub H. naledi używał ognia być może już przed 800 tys. laty. Ślady ognia znaleziono też w Maroko przy szczątkach wczesnego H. sapiens sprzed 300 tys. lat. Natomiast na terenie Europy ogień był regularnie używany przez H. heidelbergensis już około 400 tys. lat temu.
      Przez niemal milion lat od jego opanowania dowody na intencjonalne używanie ognia są rzadkie. Jednak wszystko zmienia się około 50 tys. lat temu, a zmiana ta zbiega się z rozprzestrzenieniem się H. sapiens po całym świecie.
      Shoushu Jiang, Debo Zhao i ich koledzy z Chin, Niemiec, Szwecji i Francji postanowili zbadać historię ognia w północnej części Azji Wschodniej. Zauważyli, że pomiędzy 300 a 50 tysięcy lat temu częstotliwość pożarów w regionie jest ściśle powiązana z występowaniem pory mokrej i suchej. Na tej podstawie doszli do wniosku, że niewielkie wówczas grupy ludzkie nie używały zbyt intensywnie ognia, przez co miały niewielki wpływ na występowanie pożarów w regionie.
      Jednak od około 50 tys. lat temu zauważalny jest silny wpływ wzrostowy liczby pożarów, a co więcej, ich częstotliwość przestaje mieć związek z występowaniem monsunów. To wskazuje, że klimat przestał być głównym czynnikiem występowania pożarów. To raczej globalna ekspansja człowieka współczesnego, który wchodził w intensywne interakcje z miejscową populacją doprowadziła prawdopodobnie do powszechnego używania ognia w regionie. Podczas środkowego okresu morskiego piętra izotopowego (MIS) 3 mają miejsce widoczne zmiany technologiczne i kulturowe wśród mieszkańców północnej części Azji Wschodniej. Człowiek współczesny dotarł w tym czasie do serca północnych Chin i, co ważniejsze, mamy dowody na silną integrację oraz innowacje w wytwarzaniu narzędzi i używaniu ognia, czytamy w artykule opublikowanym na łamach PNAS.
      W zapisach archeologicznych sprzed 50 tys. lat powszechnie zaczyna pojawiać się ogień. Widać go w całej Eurazji, Australii i Oceanii. Zmienia się też skład pyłków roślinnych. Na stanowiskach z regiony Morza Południowochińskiego badacze znajdują znacznie więcej pyłku gatunków roślin, które dobrze radzą sobie z ogniem, rodzajów takich jak Artmisia (bylica), Eucalyptus (eukaliptus) czy Pinus (sosna). Ich odsetek wśród pyłków innych roślin jest wyraźnie większy niż we wcześniejszych okresach glacjałów i interglacjałów. A warunki to rozpowszechnienia się właśnie tych rodzajów mogły stworzyć częstsze pożary, z którymi inne rośliny gorzej sobie radzą.
      Do pierwszej większe migracji człowieka współczesnego z Afryki doszło około 120 tys. lat temu (morskie piętro izotopowe 5 - MIS5). Z tego okresu mamy w Eurazji dowody na niewielki wzrost używania ognia przez człowieka. Druga, znacznie większa migracja miała miejsce ok. 60 tys. lat temu (MIS3). Populacje H. sapiens stopniowo zaczęły zastępować neandertalczyków i denisowian. W samej Europie liczba stanowisk archeologicznych ze śladami użycia ognia jest w MIS3 aż czterokrotnie większa niż w MIS5. Dowody archeologiczne z Azji Wschodniej również wskazują na powszechne używanie ognia. Ekspansja H. sapiens wiązała się przecież nie tylko z wymianą genetyczną, ale również technologiczną i kulturową pomiędzy różnymi grupami ludzi. Rozpowszechnianie się ognia widoczne jest też w Australii zarówno w postaci dowodów na istnienie palenisk, jak i w zmianach pyłków roślinnych w osadach. Wiek tych dowodów jest zbieżny z przybyciem ludzi na ten kontynent.
      Uważamy, że rozprzestrzeniania się ludzi po całym świecie, wzrost ich populacji oraz pojawienie się glacjału przyczyniło się do rozpowszechnienia używania ognia od około 50 tys. lat temu. Ogień, jako jedna z najważniejszych adaptacji technologicznych, prawdopodobnie umożliwiał przetrwanie i dawał przewagę konkurencyjną człowiekowi współczesnemu nad zastanymi grupami ludzkimi. Zwiększał on dostęp do zasobów, pozwalał na modyfikację środowiska i w ten sposób wspierał wzrost populacji i umożliwiał jej powodzenie, podsumowują autorzy badań.
      Źródło: Onset of extensive human fire use 50,000 y ago, https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.2500042122

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Widzicie tutaj okładkę pierwszego i najdłużej wydawanego pisma naukowego na świecie. A w nim: ostatnie osiągnięcia w dziedzinie udoskonalania soczewek, pierwsze obserwacje Wielkiej Czerwonej Plamy na Jowiszu, przewidywania ruchów komety, recenzję „Experimental History of Cold” Roberta Boyle'a, raport Boyle'a na temat zdeformowanego cielaka, informacje o pewnej rudzie ołowiu znalezionej w Niemczech, dane o polowaniach na walenie na Bermudach i artykuł poruszający problemy wykorzystania zegarów wahadłowych do wyznaczania położenia statków na morzu.
      Pierwszy numer „Philosophical Transactions” ukazał się z inicjatywy i nakładem Henry'ego Oldenburga, pierwszego sekretarza brytyjskiego The Royal Society. Stało się to zaledwie 4,5 roku po powstaniu Royal Society i było to pierwsze na świecie pismo poświęcone wyłącznie nauce.
      Jego pełny tytuł, nadany przez Oldenburga, brzmiał „Philosopical Transactions, Giving some Account of the present Undertakings, Studies, and Labours of the Ingenious in many considerable parts of the World”.
      Z dokumentu Royal Society, datowanego na 1 marca 1664 roku wg kalendarza juliańskiego (11 marca 1665 kalendarza gregoriańskiego) dowiadujemy się, że Towarzystwo zaleciło, by „Philosophical Transactions były przygotowywane przez pana Oldenburga i wydawane w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca o ile wydawca będzie miał wystarczająco dużo materiałów i by każdy numer był zatwierdzany przez Radę Towarzystwa po wcześniejszym jego przejrzeniu przez kilku członków”. Wydaje się, że Oldenburg zawarł z Royal Society umowę, na podstawie której zatrzymywał wszelkie zyski z wydawania pisma.
      Pierwszy w historii magazyn naukowy nie przyniósł swojemu twórcy kokosów, zapewniając wpływy ledwie wystarczające na zapłacenie czynszu za dom. Do swojej śmierci w 1677 roku Oldenburg wydał 136 numerów „Philosophical Transactions”. Jak więc łatwo się można przekonać, pismo było wydawane bardzo regularnie, niemal co miesiąc.
      Od samego początku Oldenburg postawił na wysoką jakość. W serii listów do Roberta Boyle'a, w których opisywał swój pomysł na wydanie pisma, stwierdzał: „musimy bardzo skrupulatnie odnotowywać osobę oraz czas wszelkich nowych odkryć oraz same odkrycia, by zachować je dla przyszłych pokoleń”. Już sam fakt, że każdy numer pisma miał być przed wydaniem przeglądany przez kilku członków Towarzystwa pokazuje, jaką wagę przywiązywano do jakości i wiarygodności. Z czasem z tego przeglądu zrodził się w latach 30. XIX wieku systematyczny proces recenzencki.
      Niedługo po śmierci Oldenburga zdecydowano, że wydawcami „Philosophical Transactions” będą kolejni sekretarze Towarzystwa, którzy mieli wydawać je na własny koszt. Gdy około 1750 roku „Philosophical Transactions” stało się przedmiotem krytyki, The Royal Society szybko odpowiedziało, że nie jest odpowiedzialne za wydawanie pisma. Jednak już w 1752 roku Towarzystwo oficjalnie przejęło pieczę nad pismem. Stwierdzono wówczas, że będzie ono wydawane "do użytku i dla pożytku Towarzystwa", ma być finansowane ze subskrypcji członków Towarzystwa, a wydawaniem zajmie się specjalny komitet.
      Pismo przynosiło straty. Roczny koszt wydawania wynosił średnio 300 funtów, a ze sprzedaży uzyskiwano nieco ponad 150 funtów. Sprzedaż postępowała powoli, mijało około 10 lat zanim z danego wydania pozostało do sprzedania mniej niż 100 sztuk pisma.
      W XIX wieku sytuacja nie uległa zmianie. Wręcz przeciwnie, koszty znowu rosły, a najpoważniejszym ich źródłem były rysunki umieszczane w piśmie. Ilustracje były nieodłącznym elementem pism naukowych tamtego okresu. Tam, gdzie były potrzebne szczegóły, trzeba było grawerować metalowe płyty, z których robiono odbitki. Łatwiejsze było tworzenie diagramów. Tutaj wykorzystywano wycinanie w drewnie.
      Około 1850 roku pismo stało się poważnym obciążeniem dla finansów The Royal Society. Na przykład w 1852 roku pochłonęło ono 1094 funtów, a ze sprzedaży uzyskano jedynie 276 funtów. Wydawano 1000 kopii, z czego 500 otrzymywali członkowie Towarzystwa, a nawet do 150 bezpłatnych kopii rozdawano autorom artykułów. Było więc jasne, że sprzedaż będzie znacznie ograniczona.
      W 1887 roku pismo podzielono na serię „A” wyspecjalizowaną w naukach fizycznych i serię „B” specjalizującą się w naukach biologicznych. Pod koniec XIX wieku powołano sześć specjalistycznych komitetów: matematyczny, biologiczny, zoologiczny, fizjologiczny, geologiczny oraz chemiczno-fizyczny, które zajmowały się recenzowaniem artykułów.
      W XX wieku koszty wydawania znowu wzrosły. Pierwszy zysk zanotowano w 1932 roku, jednak było to jednostkowe wydarzenia. Dopiero od 1948 roku zaczęto regularnie notować zyski. Stało się to możliwe dzięki temu, że coraz więcej brytyjskich i międzynarodowych instytucji zaczęło subskrybować „Transactions”.
      Do początku lat 70. to właśnie subskrypcje instytucjonalne były głównym kanałem sprzedaży. Na przykład w latach 1970-1971 sprzedano 43 760 egzemplarzy „Transactions”, z czego osoby indywidualne nie będące subskrybentami kupiły zaledwie 2070 sztuk. Pierwszy online'owy numer „Transactions” ukazał się w 1997 roku.
      W ciągu kilku wieków swojej działalności pismo publikowało artykuły wielu gigantów nauki. Ukazywały się w nim teksty Isaaca Newtona, który wraz z publikacją w 1672 roku artykuł „O nowej teorii światła i kolorów” rozpoczynał karierę naukową. W jednym z wydań z 1677 roku możemy przeczytać artykuł Antona van Leeuwenhoeka, w którym po raz pierwszy szczegółowo opisano wiele różnych bakterii. W „Philosophical Transactions” znajdziemy też 19 artykułów Benjamina Franklina czy raporty Williama Roya na temat pomiarów terenowych w Szkocji, które stały się podstawą do powstania rządowej agencji zajmujące się tworzeniem map Wielkiej Brytanii.
      W „Transactions” publikowała też Caroline Hershel, która opisała nową kometę czy Mary Somerville zajmująca się badaniem promieni słonecznych. Znajdziemy tam również artykuł Charlesa Darwina oraz 40 tekstów Michaela Faradaya. Do „Philosophical Transactions” pisali Alan Turing i Stephen Hawking.
      „Philosophical Transactions of the Royal Society” ukazuje się do dzisiaj, zarówno online, jak w formie drukowanej, i wciąż należy do ścisłej światowej czołówki pism naukowych.
      Jeśli chcielibyście poczytać pierwszy (i kolejne) numer pisma, zajrzyjcie tutaj: https://www.biodiversitylibrary.org/item/183299

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Administracja Donalda Trumpa chce obniżyć przyszłoroczny budżet NASA aż o 20%. Obecny budżet Agencji to rekordowe 25 miliardów USD. Biały Dom proponuje, by w przyszłym roku podatkowym, który rozpoczyna się 1 października 2025, było to 20 miliardów dolarów. Większość cięć ma dotyczyć Dyrektoriatu Misji Naukowych (SMD), którego praca skupia się na czterech szeroko pojętych dziedzinach: nauk o Ziemi, nauk o planetach, naukach o Słońcu oraz astrofizyce. SMD, którego tegoroczny budżet to 7,5 miliarda USD, miałby w przyszłym roku otrzymać 3,9 USD.
      Zgodnie z propozycją Białego Domu budżet na astrofizykę miałby zostać zmniejszony z 1,5 miliarda do 487 milionów, czyli o 68%. Podobnie duża redukcja miałaby dotknąć wydziału odpowiedzialnego za badanie Słońca. Kwota na nauki o Ziemi ma zostać zmniejszona o ponad 50%, do 1,033 miliarda, a cięcia na nauki o planetach mają wynieść 30%, budżet tego wydziału miałby zamknąć się kwotą 1,929 miliarda dolarów.
      Biały Dom chce utrzymać istniejące misje, takie jak Teleskop Kosmiczny Hubble'a czy Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba, ale nie chce przeznaczyć ani dolara na wyczekiwany przez światową naukę Nancy Grace Roman Space Telescope, który miałby uzupełnić oba urządzenia. To w pełni złożony teleskop kosmiczny, którego historia rozpoczęła się od niezwykłego prezentu od wywiadu, a który ma zostać wystrzelony w 2027 roku. Zresztą w przesłanych NASA dokumentach jest wprost mowa o tym, że nie będzie finansowania żadnych innych teleskopów.
      Inne znaczące cięcia, proponowane przez Trumpa i jego ludzi to zakończenie finansowania misji Mars Sample Return – w ramach której na Ziemię mają trafić próbki pobrane na Marsie przez łazik Perseverance – oraz rezygnacja z misji DAVINCI na Wenus. Prawdopodobnie administracja Trumpa chciałaby zamknąć Goddard Space Flight Center.
      Już w ubiegłym miesiącu amerykańskie media informowały, że Biały Dom chce o połowę zmniejszyć finansowanie programów naukowych prowadzonych przez NASA. Jeszcze niedawno p.o. administratora NASA Janet Petro komentowała, że to plotki pochodzące z niewiarygodnych źródeł. Teraz do NASA Biały Dom wysłał dokumenty w sprawie tych cięć.
      Po otrzymaniu takich dokumentów NASA ma zwykle 72 godziny, by się z nimi zapoznać i zgłosić swoje uwagi. Następnie propozycja Białego Domu, z ewentualnymi modyfikacjami związanymi z uwagami NASA, trafia do oficjalnej prezydenckiej propozycji budżetowej na przyszły rok. Dokument ten jest jawny. Powinien zostać opublikowany w ciągu 4–6 tygodni.
      Budżet państwa proponowany przez Biały Dom jest punktem wyjścia do prac budżetowych w Kongresie. Każda z izb ma własny komitet budżetowy. Kongres nie jest zobowiązany do przyjęcia żadnej z propozycji Białego Domu. Jednak, jako że prezydent musi ostatecznie podpisać każdą ustawę proponowaną przez Kongres, nie zdarza się, by propozycje budżetowe Białego Domu zostały całkowicie zignorowane.
      Już teraz można przewidzieć, że przynajmniej część cięć dotyczących NASA spotka się z mocnym sprzeciwem w Kongresie. Problem jednak w tym, że jeśli w Kongresie prace nad budżetem będą się przeciągały – a często tak się dzieje – to po 1 października Biały Dom mógłby wymusić na agencjach federalnych wydatkowanie pieniędzy według własnej propozycji budżetowej. Jednak na takie działanie musi zgodzić się Kongres.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Spotkanie, o którym poinformowaliśmy, nigdy nie miało miejsca. To żart primaaprilisowy. :)
      Ostatnie działania administracji prezydenta Trumpa wywołały spory niepokój w amerykańskim środowisku naukowym. Biały Dom, chcąc rozpoznać i załagodzić sytuację, zorganizował nieformalne spotkanie prezydenta z przedstawicielami Narodowej Fundacji Nauki (NSF). To niezależna agenda rządu federalnego, której zadaniem jest wspieranie badań i edukacji na wszystkich pozamedycznych polach nauki i inżynierii. Z budżetem sięgającym 10 miliardów dolarów NSF finansuje około 25% badań podstawowych wspieranych z budżetu federalnego.
      Z nieoficjalnych doniesień wynika, że spotkanie przebiegało w bardzo dobrej atmosferze, prezydent wypytywał o największe wyzwania i potrzeby amerykańskiej nauki. Ku zdziwieniu zebranych miał też ze spokojem i zrozumieniem przyjmować – lekką co prawda i kulturalną – krytykę swoich dotychczasowych działań. Jeden z biorących w nim udział naukowców zdradził redakcji PNAS (Proceedings of the National Academy of Sciences), pod warunkiem zachowania anonimowości, że rozmowa z gospodarzem Białego Domu przebiegała znacznie lepiej, niż sobie wyobrażał. Wydawało się, że prezydent rozumie obawy naukowców i rzeczywiście się nimi przejmuje.
      Sytuacja uległa zmianie, gdy Donald Trump zapytał o amerykańską fizykę. Naukowcy powiedzieli mu m.in. o amerykańskim udziale w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC) i w innych międzynarodowych projektach związanych z akceleratorami. Prezydent spytał o amerykańskie akceleratory i dowiedział się, że USA nie posiadają równie dużego co LHC. Gdy zaczął wypytywać o szczegóły, uczeni wyjaśnili mu, że budowa takiego akceleratora trwa wiele lat i jest niezwykle kosztowna. Wówczas Donald Trump powiedział coś, co niemal przyprawiło mnie o zawał, stwierdził rozmówca PNAS. Prezydent stwierdził, że USA powinny wycofać się z Wielkiego Zderzacza Hadronów, zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na budowę amerykańskiego akceleratora i... zabrać amerykańskie części z LHC. Dodał, że zleci administracji odpowiednie działania i analizy prawne, a jeśli są jakieś umowy, to Stany Zjednoczone je wypowiedzą.
      Naukowcy próbowali wyperswadować mu ten pomysł, jednak Donald Trump upierał się, że pieniądze amerykańskich podatników powinny być przeznaczane na rozwój amerykańskiej nauki i zapewniać naukowcom miejsca pracy w USA, a nie za granicą. Spotkanie, jak łatwo się domyślić, nie zakończyło się w równie dobrej atmosferze, w jakiej się toczyło.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Liczba cytowań pracy naukowej od dawna uznawana jest za jeden z najważniejszych wskaźników jakości dorobku naukowego oraz wkładu w rozwój nauki. Doktor Giulia Maimone z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA, University of California, Los Angeles) wraz z kolegami z George Washington University i UC San Diego, postanowili sprawdzić, jak publiczne oskarżenie naukowca o niewłaściwe zachowanie wpływa na liczbę cytowań jego prac. Uczeni przyjrzeli się dwóm kategoriom oskarżeń: oskarżeniom o niewłaściwe zachowania seksualne (zatem niezwiązanym z pracą naukową) oraz oskarżeniom dotyczącym plagiatu, fałszowania danych i innych działań, mających bezpośredni związek z pracą naukową.
      Uczeni wzięli pod lupę 5888 publikacji naukowych, którymi autorami było 30 uczonych oskarżonych o jedno z dwóch opisanych zachowań. Grupę kontrolną stanowiły 26 053 publikacje autorstwa 142 naukowców, którzy nie zostali o nic oskarżeni. Zbadano okres 13 lat, w którym wspomniane prace zostały zacytowane łącznie 290 038 razy. Badacze sprawdzili liczbę cytowań obu grup oskarżonych naukowców oraz grupy kontrolnej przed i po pojawieniu się oskarżeń. Dodatkowo przeprowadzono wywiady z 240 naukowcami oraz 231 osobami spoza akademii.
      Okazało się, że po publicznym oskarżeniu o niewłaściwe zachowanie seksualne liczba cytowań prac oskarżonego naukowca jest wyraźnie mniejsza przez kolejne trzy lata. Natomiast po oskarżeniu o plagiat, fałszowanie danych itp. nie dochodzi do znaczącego spadku cytowań. Gdy zapytano o zdanie osób, nie będących naukowcami, stwierdziły one, że nie chciałyby cytować prac osób oskarżonych o niewłaściwe zachowania seksualne. Jednak zupełnie inne odpowiedzi, sprzeczne z wynikami badań, uzyskano od naukowców. Ci stwierdzili, że raczej zacytują kogoś oskarżonego o niewłaściwe zachowania seksualne niż o naruszenie zasad tworzenia pracy naukowej. Skąd więc ta rozbieżność pomiędzy deklaracjami naukowców, a rzeczywistością? Czyżby naukowcy ukrywali własne preferencje lub źle interpretowali własne zachowanie?
      Szczegóły zostały opublikowane w artykule Citation penalties following sexual versus scientific misconduct allegations.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...