Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Wczoraj o godzinie 13:07 czasu polskiego chiński pojazd Tianwen-1 wszedł na orbitę Marsa. Jest to pierwszy chiński pojazd pracujący w pobliżu Czerwonej Planety. Tym samym Chiny stały się, po Zjednoczonych Emiratach Arabskich, drugim krajem, który w bieżącym tygodniu umieścił swój pierwszy orbiter w pobliżu Marsa.

Chiny dołączyły więc do niewielkiego grona krajów i organizacji (USA, UE, Indie, ZEA), które dowiodły, że są w stanie przeprowadzić misję w pobliżu Marsa. W przeszłości podobne misje przeprowadzał też ZSRR, jednak Rosja nie jest w stanie powtórzyć jego sukcesów. Po upadku ZSRR Moskwa podjęła dwie próby misji marsjańskich – Mars 96 w 1996 roku oraz Fobos-Grunt w 2011 roku – i obie spaliły na panewce.

Chiny mają jednak znacznie bardziej ambitne plany. W maju od orbitera ma odłączyć się lądownik z łazikiem na pokładzie. Chiny spróbują posadowić swoje urządzenie na powierzchni Marsa. Dotychczas niewielu zdecydowało się na próbę lądowania na Marsie. Próbowały tego ZSRR, UE i USA. Jedynie USA mają na swoim koncie udane misje z lądowaniem. Obecnie na powierzchni Marsa pracują amerykańskie łaziki Curiosity oraz lądownik InSight.

Jeśli Chinom uda się lądowanie, a ich pojazd podejmie pracę, Państwo Środka stanie się drugim krajem, który udowodni, że potrafi przeprowadzić taką misję.

Zanim jednak do tego dojdzie do Marsa ma dotrzeć amerykańska misja Mars 2020 i za tydzień – 18 lutego – na powierzchni ma wylądować łazik Perseverance z helikopterem Ingenuity na pokładzie. Obecnie misja znajduje się w odległości około 13 800 000 kilometrów od Marsa i zbliża się do niego z prędkością 77 701 km/h (to prędkość względem Słońca).


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A kiedy Polska dołączy do tego zacnego grona Panie Premierze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sensie żeby wystrzelić polityków w kosmos? ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, wilk napisał:

W sensie żeby wystrzelić polityków w kosmos? ;-)

Zadowolę się wystrzeliwaniem suborbitalnym. Powinno wystarczyć. Stosowne możliwości już zostały stworzone w PAK jak dowiedzieliśmy z sąsiedniego wątku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Jajcenty napisał:

Stosowne możliwości już zostały stworzone w PAK

Ohh, przy tej rakiecie to musiałby być ktoś naprawdę mały ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, radar napisał:

Ohh, przy tej rakiecie to musiałby być ktoś naprawdę mały

Och, nie jestem wymagający, wystrzeliwanie nie musi się udawać za każdym razem. Rozumiem, że to program eksperymentalny, ale są to poświęcenia na które jestem gotów. Nie musi to być rozrywka wysokich lotów.  Rozrywki przygruntowe połączone z grilowaniem, też mogą być fajne..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A na poważnie, to dobrze, że promują naukę, zaawansowaną robotykę i tak zwaną rocket-science. Chociaż wolałem film z lądowania Curiosity. Był pierwszy w swojej kategorii, ale też był lepiej zmontowany i dialogi trochę żywsze. Do tego ta babka ze wskaźnikiem laserowym na czółku mnie rozprasza. Chyba za dużo się naoglądałem filmów z serii Predator, a może w poprzednim wcieleniu byłem kotem? :lol:

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
45 minutes ago, Astro said:

Szanowny Kolego - nie raz byłeś; nie raz po śmietnikach z bandą szczurów się wałęsałeś - nawet jako szczur. ;)

P.S. Bez jakiejkolwiek ujmy dla kotów czy szczurów, choć bardziej wolę szczury - bardziej higieniczne stworzenia.

Coś w tym jest, że mamy więcej wspólnego ze szczurami niż z kotami, gdyż pierwsze naczelne wyewoluowały ca.55 mln lat temu, a wyglądem przypominały bardziej gryzonie takie jak wiewiórki niż koty :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 hours ago, Astro said:

Czy to naprawdę istotne, że słoń bliższy jest genetycznie wiewiórce (abo jakoś tak)? 

Nie wiem, czy można to udowodnić, lecz być może gryzonie są bliższe genetycznie człowiekowi niż, np. pies czy kot, a przez to  wirusy jakie przenoszą gryzonie są groźniejsze dla człowieka niż wirusy zwierząt domowych. Ciekawe natomiast jak wyewoluowały nietoperze, gdyż często mylnie klasyfikuje się je do rzędu gryzoni, chociaż nietoperze stanowią oddzielny rząd ssaków, lecz wirusy jakie przenoszą zagrażają człowiekowi i gryzoniom.

Możliwe, że dzięki tym genetycznym podobieństwom szczepionki ludzkie w pierwszej kolejności testuje się na gryzoniach.

Jak sądzę gryzonie ze względu na łatwiejszą adaptację środowiskową przeżyją człowieka na Ziemi, jeśli ten nie będzie w stanie sprostać obecnym i przyszłym zagrożeniom cywilizacyjnym.

Edytowane przez Qion

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kończąc ten genetyczny offtopic, nie będzie transmisji na żywo, ale skoro chwalą się, że będą używać, w końcu, kamer do ustalania pozycji, tzn. że materiału video do udostępnienia potem powinno być pod dostatkiem. Ciekawe czy kamery są zainstalowane też w tych elementach odrzucanych, jak osłona, czy sam crane, żeby post factum dało się zweryfikować jak wyglądać łazik/crane w trakcie lądowania.

Co do samego lądowania to myślę, że Chińczycy mają tu lepsze podejście, najpierw orbita, a potem na spokojnie lądowanie, bo co jeśli leci ten Perseverance tam, a akurat w tym momencie nad tym obszarem (i zapasowym?) rozpęta się burza to co?

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 hours ago, radar said:

Kończąc ten genetyczny offtopic, nie będzie transmisji na żywo, ...

Co do samego lądowania to myślę, że Chińczycy mają tu lepsze podejście, najpierw orbita, a potem na spokojnie lądowanie, bo co jeśli leci ten Perseverance tam, a akurat w tym momencie nad tym obszarem (i zapasowym?) rozpęta się burza to co?

W szerszym aspekcie wątki ewolucyjne nie muszą być offtopic w kontekście obecnych programów marsjańskich Chin i USA. Obie misje zajmują się bowiem poszukiwaniem śladów życia na Marsie. Wg teorii panspermii życie w zamierzchłej przeszłości miało większe szanse powstać na Marsie niż na Ziemi, a jeśli tak było, to z dużym prawdopodobieństwem zostało posiane na Ziemi dzięki marsjańskim meteorytom. :)

Edytowane przez Qion

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chińczycy nie mają żadnego orbitera, więc stąd pewnie takie podejście. Wejście na orbitę a potem deorbitowanie to dodatkowe koszty i ryzyko. Być może NASA jest pewna technologii, że ewentualne burze piaskowe nie zaszkodzą przy lądowaniu. Pamiętam, że Curiosity robił pomiary radarowe podczas lądowania, więc pył by nie przeszkadzał. Perseverance ma dodatkowo system podobny do tych na rakietach Cruise, który polega na precyzyjnej nawigacji po zdjęciach terenu, więc być może pył miałby większe znaczenia.

Tak na marginesie, na Marsie są sezony burz. Więcej można poczytać w tym krótkim opracowaniu.

Quote

Dust storms classification: Although small-scale dust storms can occur at any time during a Martian year, observations show that it is during northern autumn and winter (within the “High Dust Loading” –HDL- season, see [1, 2]) that the dust lifting increases, raising the probability of observing small (sizes of few tens kilometres across) and large (sizes of few hundreds kilometres across) dust storms. This well observed phenomenon coincides with the greater forcing in the atmosphere during the period around perihelion, which on Mars occurs at LS = 251°.

https://www.hou.usra.edu/meetings/marsdust2017/pdf/6032.pdf

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, cyjanobakteria said:

Chińczycy nie mają żadnego orbitera, więc stąd pewnie takie podejście.

Nie wiem co miałeś na myśli, ale to chyba skutek jakiegoś przejęzyczenia:

Quote

The new Chinese Mars spacecraft, consisting of an orbiter and a lander with an attached rover, is developed by the China Aerospace Science and Technology Corporation (CASC) and managed by the National Space Science Centre (NSSC) in Beijing. If the landing is successful, the lander would then release a rover. This rover will be powered by solar panels and is expected to probe the Martian surface with radar and to perform chemical analyses on the soil; it would also look for biomolecules and biosignatures.

W materiałach NASA jest natomiast informacja, że poszczególne elementy sondy marsjańskiej będą się odłączały i nie znalazłem informacji aby cruise-stage pozostał nawet na orbicie Marsa:

https://mars.nasa.gov/mars2020/spacecraft/overview/

https://mars.nasa.gov/mars2020/timeline/cruise/

W misji Curiosity skycrane został zniszczony 400 m od miejsca lądowania. Technologia się chyba nie zmieniła i w przypadku misji Mars 2020 będzie raczej podobnie:

https://appel.nasa.gov/2012/07/31/the-sky-crane-solution/ 
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
46 minutes ago, Qion said:

Nie wiem co miałeś na myśli, ale to chyba skutek jakiegoś przejęzyczenia:

Chińczycy nie mieli do tej pory orbitera na orbicie wokół Marsa. Aby ten stan rzeczy chyżo zmienić, wysłali łazik w towarzystwie orbitera, który po udanym wejściu na orbitę, orbituje teraz wokół planety i jest pierwszym chińskim orbiterem na Marsie :)

 

46 minutes ago, Qion said:

W misji Curiosity skycrane został zniszczony 400 m od miejsca lądowania. Technologia się chyba nie zmieniła i w przypadku misji Mars 2020 będzie raczej podobnie:

Nie wywołuj wilka z lasu, bo radar jest na wątku :)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Z załogową misją na Marsa wiążą się nie tylko duże koszty i problemy techniczne. Jedne i drugie można w końcu przezwyciężyć. Znacznie trudniejsze do pokonania będą ograniczenia ludzkiego organizmu. Wyewoluowaliśmy na Ziemi i jesteśmy przyzwyczajeni do ziemskiej grawitacji oraz zapewnianej przez atmosferę ochrony przed promieniowaniem kosmicznym. Niejednokrotnie informowaliśmy o problemach zdrowotnych astronautów. Pobyt w kosmosie może uszkadzać mózg, nerki, prowadzić do anemii. Od lat pojawiają się też doniesienia o negatywnym wpływie na wzrok.
      Oftalmolog Santiago Costantino z Uniwersytetu w Montrealu poinformował, że co najmniej 70% osób, które przebywały na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej cierpi na związany z lotem w kosmos zespół neurookulistyczny (SANS, spaceflight-associated neuro-ocular syndrome). Uczony wraz z zespołem chcieli przyjrzeć się zmianom biomechanicznym, które prowadzą do pojawienia się SANS. W tym celu przeanalizowali dane dotyczące 13 astronautów, którzy przebywali na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej od 157 do 186 dni. Średnia wieku astronautów wynosiła 48 lat. Pochodzili oni z różnych krajów, ośmioro z nich w chwili badań miało za sobą jedną misję, były wśród nich 4 kobiety.
      Naukowcy porównali trzy parametry, które mierzyli przed i po misji: sztywność gałki ocznej, ciśnienie wewnątrzgałkowe oraz amplitudę pulsu oka. Pierwszy z parametrów badano za pomocą koherencyjnej tomografii optycznej, dwa pozostałe – metodą tonometrii.
      Naukowcy zauważyli, że w czasie misji doszło do znaczących zmian właściwości biomechanicznych gałek ocznych. Ich sztywność zmniejszyła się o 33%, ciśnienie węwnątrzgałkowe spadło o 11%, a amplituda pulsu był niższa o 25%. Tym zmianom fizycznym towarzyszyły objawy takie jak zmniejszenie rozmiarów gałki ocznej, zmiana obszaru, w którym oko widzi ostry obraz oraz – w części przypadków – obrzęk nerwu wzrokowego oraz fałdowanie siatkówki. Okazało się też, że u pięciu astronautów naczyniówka ma grubość większą niż 400 mikrometrów i nie było to skorelowane z wiekiem, płcią ani wcześniejszym pobytem w przestrzeni kosmicznej. "Brak powszechnego ciążenia zmienia dystrybucję krwi w organizmie, zwiększając przepływ krwi w głowie i spowalniając krążenie żylne w oczach. Prawdopodobnie dlatego dochodzi do zwiększenia grubości naczyniówki, gęstej sieci naczyń krwionośnych, odpowiedzialnej za odżywianie siatkówki.
      Zdaniem naukowców powiększenie się naczyniówki w wyniku braku grawitacji może rozciągać włókna kolagenowe w twardówce, prowadząc do długotrwałych zmian właściwości mechanicznych gałki ocznej. Badacze sądzą też, że pulsowanie krwi w warunkach mikrograwitacji może prowadzić do pojawienia się zjawiska uderzeń hydraulicznych, w wyniku których nagłe zmiany ciśnienia przepływu krwi wywołują w oku wstrząsy mechaniczne prowadzące do znacznego przemodelowania tkanek oka.
      Autorzy badań uważają, że zmiany te nie powinny stanowić problemu w przypadku misji trwających 6 do 12 miesięcy. Po powrocie na Ziemię oczy astronautów powróciły do normy, a problemy ze wzrokiem można było korygować za pomocą okularów. Problemem mogą być jednak dłuższe misje, takie jak załogowa wyprawa na Marsa, która może trwać nawet ponad 30 miesięcy. Obecnie nie znamy ani skutków tak długotrwałego pobytu w warunkach mikrograwitacji, ani nie potrafimy im zapobiegać.
      Zaobserwowane przez nas zmiany właściwości mechanicznych oka mogą być biomarkerami SANS. Pomoże to zidentyfikować tych astronautów, którzy są szczególnie narażeni na ryzyko, zanim jeszcze pojawią się u nich problemy spowodowane długotrwałym pobytem w przestrzeni kosmicznej, mówi Costantino.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Załogowa podróż na Marsa nie będzie łatwym i szybkich przedsięwzięciem. Tymczasem, chociażby z powodu negatywnego wpływu na zdrowie stanu nieważkości i promieniowania kosmicznego, powinna zająć ona jak najmniej czasu. Dlatego też w należącym do NASA Langley Research Center w Virginii trwają prace nad napędem, dzięki któremu astronauci powinni dolecieć na Czerwoną Planetę i wrócić na Ziemię w ciągu około 2 lat.
      Tamtejsi inżynierowe pracują nad jądrowym napędem elektrycznym. Ma on wykorzystywać reaktor atomowy do wytwarzania energii elektrycznej, która będzie jonizowała wydobywające się z dysz paliwo zapewniając ciąg pojazdowi kosmicznemu.
      W ramach projektu Modular Assembled Radiators for Nuclear Electric Propulsion Vehicles (MARVL) powstaje jeden z najważniejszych elementów napędu, jego system rozprowadzania ciepła. Inżynierowie NASA chcą, by miał on budowę modułową i by można było go złożyć w przestrzeni kosmicznej za pomocą autonomicznych robotów. W ten sposób unikniemy konieczności umieszczenia wszystkiego w rakiecie nośnej, co da nam nieco większą elastyczność i pozwoli na zoptymalizowanie całego projektu, mówi Amanda Stark, odpowiedzialna za MARVL.
      Takie rozwiązanie jest bardzo pożądane. Cały układ rozprowadzania ciepła może mieć, po pełnym rozłożeniu, wymiary boiska do futbolu amerykańskiego (ok. 5400 m2). Można więc sobie wyobrazić, z jakimi trudnościami wiąże się umieszczenie takich instalacji w rakiecie startującej z Ziemi. Zespół Strak chce, by poszczególne elementy wcześniej wysłać w przestrzeń kosmiczną. Tam roboty złożyłyby instalację, w której będzie krążyła substancja chłodząca, na przykład stop sodu i potasu.
      Trzeba zauważyć, że taka technologia wpłynęłaby też na architekturę samego pojazdu, do którego instalacja będzie montowana. Istniejące dotychczas pojazdy kosmiczne nie były projektowane z myślą o składaniu czegokolwiek w kosmosie. Mamy tutaj więc okazję, by zastanowić się, jak taki pojazd powinien być zbudowany, jak należy go przygotować, jak będzie wyglądał.
      Projekt MARVL jest rozwijany w ramach programu Early Career Initiative. Biorące w nim udział zespoły mają dwa lata na opracowanie szczegółów swojego pomysłu. Stark i jej zespół współpracują z firmą Boyd Lancaster, która specjalizuje się w przemysłowych systemach chłodzenia. Do pomocy mają też specjalistów od układów rozpraszania ciepła oraz ekspertów specjalizujących się w przepływie cieczy z NASA. Po dwóch latach prac NASA oczekuje, że twórcy MARVL przystąpią do budowy niewielkiego działającego na Ziemi prototypu. Jeśli projekt się powiedzie, podobne rozwiązania mogą zostać zastosowane podczas innych misji, nie tylko załogowych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed tygodniem misja BepiColombo przeleciała w odległości zaledwie 295 kilometrów nad powierzchnią Merkurego. O godzinie 7:07 pojazd znalazł się bezpośrednio nad północnym biegunem planety, który właśnie był oświetlony przez Słońce. Była to szósta i ostatnia asysta grawitacyjna, dzięki której pod koniec przyszłego roku pojazd trafi na orbitę Merkurego. Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), która wraz z Japońską Agencją Kosmiczną (JAXA) zorganizowała misję, pokazała zdjęcia wykonane podczas przelotu. Trzeba przyznać, że fotografie nie zawiodły oczekiwań.
      Wspomniany przelot był ostatnią okazją do wykonania zdjęć przez M-CAMs (monitoring cameras). Moduł Mercury Transfer Module, do którego zamontowane są trzy 1-megapikselowe aparaty, oddzieli się od dwóch orbiterów – Mercury Planetary Orbiter (MPO - ESA) i Mercury Magnetospheric Orbiter (Mio - JAXA) – i zostanie porzucony w przestrzeni kosmicznej. MPO i MMO trafią zaś na orbitę planety.
      Podczas niedawnego przelotu aparat M-CAM 1 wykonał pierwsze ujęcia powierzchni Merkurego. Mijając terminator – linię między dzienną a nocną stroną planety – miał unikatową możliwość zajrzenia do wiecznie zacienionych kraterów. Krawędzie kraterów Prokofjew, Kandinski, Tolkien i Gordimer rzucają wieczny cień na ich dno. To zaś czyni te kratery jednymi z najchłodniejszych miejsc w Układzie Słonecznym. I dzieje się tak pomimo tego, że Merkury jest planetą najbliższą Słońca.
      Mamy przesłanki, by przypuszczać, że na dnie tych kraterów znajduje się woda. Czy rzeczywiście ona tam jest? To jedno z najważniejszych pytań, na jakie ma odpowiedzieć misja BepiColombo.
      Na lewo od bieguna północnego M-CAM 1 sfotografował rozległe równiny wulkaniczne zwane Borealis Planitia. Te największe równiny najmniejszej planety Układu Słonecznego powstały 3,7 miliarda lat temu podczas masowego wypływu lawy. Zalała ona wcześniej istniejące kratery, jak Henri i Lismer. Widoczne na zdjęciach zmarszczki lawy utworzyły się w ciągu miliardów lat po ostygnięciu lawy, prawdopodobnie w wyniku kurczenia się samej planety, której wnętrze powoli stygło.
      Kolejne zdjęcie zostało wykonane przez M-CAM 1 kilka minut po pierwszym. Widać na nim na przykład krater Mendelssohn. Jego krawędzie są ledwie widoczne nad zalanym przez lawę wnętrzem. Podobnie zresztą jest w przypadku krateru Rustaweli.
      Na zdjęciach widzimy też basen Caloris. To największy krater uderzeniowy Merkurego o średnicy ponad 1500 kilometrów. Uderzenie, które go utworzyło, było tak potężne, że na powierzchni planety widać linie ciągnące się przez tysiące kilometrów od krateru. Na górze od basenu Caloris widać jaśniejszą fragment powierzchni w kształcie bumerangu. To lawa, która wydaje się łączyć powierzchnię z wnętrzem Merkurego. Wydaje się, że jej kolor jest podobny do lawy w Caloris na na Borealis Planitia. BepiColombo ma znaleźć odpowiedź na pytanie, w którą stronę ta lawa płynęła. Od czy do Caloris.
      Merkury ma ciemną powierzchnię. Jasne fragmenty są młodsze od reszty. Naukowcy wciąż nie są pewni, jaki dokładnie jest skład planety, jednak jasne jest, że materiał, który wydobył się z wnętrza Merkurego na powierzchnię, ciemnieje z czasem. Na trzecim zdjęciu widzimy więc bardzo jasny obszar Nathair Facula, pozostałość po ostatniej wielkiej erupcji wulkanicznej na Merkurym. Obszar ma co najmniej 300 kilometrów średnicy. Po lewej znajduje się krater Fonteyn. Młody, powstał zaledwie 300 milionów lat temu. BepiColombo będzie badała jasne i ciemne fragmenty Merkurego i pozwoli znaleźć odpowiedź na pytanie, z czego planeta jest zbudowana i jak powstała.
      Główna faza badawcza misji rozpocznie się za dwa lata, ale każdy z 6 dotychczasowych przelotów przyniósł nam niezwykle ważne informacje o tej mało zbadanej planecie, mówi główny naukowiec misji z ramienia ESA, Geraint Jones.
      BepiColombo została wystrzelona 20 października 2018 roku. W jej skład wchodzą dwa orbitery, wspomniane już MPO i Mio. Za ich transport w okolice Merkurego odpowiada zaś Mercury Transfer Module. Pod koniec 2026 roku MTM oddzieli się od orbiterów, które wejdą na orbity biegunowe wokół planety. Badania naukowe rozpoczną na początku 2027 roku. Misja obu orbiterów przewidziana jest na 12 miesięcy, z możliwością przedłużenia jej o kolejny rok.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed trzema dniami, gdy świat świętował Wigilię Bożego Narodzenia, sonda Parker Solar Probe przeleciała rekordowo blisko Słońca. Operatorzy misji z Johns Hopkins Applied Physics Laboratory odebrali przed kilkoma godzinami dane potwierdzające, że przelot przebiegł zgodnie z planem. To pierwszy sygnał z PSP od czasu, gdy rozpoczęła ona procedurę bliskiego przelotu.
      Parker Solar Probe znalazła się w odległości 6,1 miliona kilometrów od powierzchni Słońca, pędząc z prędkością 692 tysięcy km/h. Teraz nadzór misji czeka na informacje o stanie sondy. Mają one nadejść w ciągu najbliższych godzin. Natomiast 1 stycznia na Ziemię powinny trafić dane, z których dowiemy się więcej na temat warunków panujących w obszarze, w który zapuściła się sonda. Żaden wykonany przez człowieka obiekt nigdy nie znalazł się tak blisko gwiazdy, Parker dostarczy nam informacji z niezbadanych obszarów, mówi Nick Pinkine, menedżer misji.
      Parker Solar Probe została wystrzelona w sierpniu 2018 roku. Po raz pierwszy „dotknęła Słońca” dnia 28 kwietnia 2021 roku. Zewnętrzna krawędź Słońca jest wyznaczana przez powierzchnię krytyczną Alfvéna. To miejsce poniżej którego Słońce i jego siły grawitacyjne i magnetyczne bezpośrednio kontrolują wiatr słoneczny. W kwietniu 2021 roku PSP spędziła 5 godzin poniżej powierzchni krytycznej Alfvéna, w obszarze, gdzie ciśnienie i energia pola magnetycznego gwiazdy są silniejsze niż ciśnienie i energia cząstek przezeń emitowanych. Tym samym PSP stała się pierwszym pojazdem kosmicznym, który dotknął atmosfery naszej gwiazdy.
      Parker Solar Probe to urządzenie rozmiarów małego samochodu. Jego celem jest atmosfera Słońca znajdująca się w odległości około 6,5 miliona kilometrów od powierzchni gwiazdy. Głównym zadaniem misji jest zbadanie, w jaki sposób w koronie Słońca przemieszcza się energia i ciepło oraz odpowiedź na pytanie, co przyspiesza wiatr słoneczny. Naukowcy wiążą z misją olbrzymie nadzieje, licząc, że zrewolucjonizuje ona rozumienie Słońca, Układu Słonecznego i Ziemi.
      Pojazd może przetrwać temperatury dochodzące do 1370 stopni Celsjusza. Pomaga mu w tym gruba na 11,5 centymetra osłona termiczna (Thermal Protection System) z kompozytu węglowego. Jej zadaniem jest ochrona czterech instrumentów naukowych, które badają pola magnetyczne, plazmę, wysokoenergetyczne cząstki oraz obrazują wiatr słoneczny. Instrumenty mają pracować w temperaturze pokojowej.
      TPS składa się z dwóch paneli węglowego kompozytu, pomiędzy którymi umieszczono 11,5 centymetra węglowej pianki. Ta strona osłony, która jest zwrócona w kierunku Słońca została pokryta specjalną białą warstwą odbijającą promieniowanie cieplne. Osłona o średnicy 2,5 metra waży zaledwie 72,5 kilograma. Musiała być ona lekka, by poruszająca się z olbrzymią prędkością sonda mogła wejść na odpowiednią orbitę wokół naszej gwiazdy.
      Parker Solar Probe jest pierwszym pojazdem kosmicznym NASA nazwanym na cześć żyjącej osoby. W ten sposób uhonorowano profesora astrofizyki Eugene'a Parkera z University of Chicago. Zwykle misje NASA zyskują nową, oficjalną nazwę, po starcie i certyfikacji. Tym razem było inaczej. W uznaniu zasług profesora Parkera na polu fizyki Słońca oraz dla podkreślenia, jak bardzo misja jest związana z prowadzonymi przez niego badaniami, zdecydowano, że oficjalna nazwa zostanie nadana przed startem. Tym samym Parker stał się pierwszym człowiekiem, który zobaczył start misji NASA nazwanej jego imieniem. Uczony zmarł w 2022 roku, w wieku 94 lat.
      Aby nie ulec potężnej grawitacji Słońca, które stanowi przecież 99,8% masy Układu Słonecznego, PSP musiał osiągnąć prędkość nie mniejszą niż 85 000 km/h. Nie jest to łatwe, dlatego też pojazd aż siedmiokrotnie korzystał z asysty grawitacyjnej Wenus.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...