Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Rakieta SpaceX znowu uległa katastrofie. Na jaw wyszła samowolka firmy

Rekomendowane odpowiedzi

Firma SpaceX przeprowadziła drugi test rakiety Starship, która w przyszłości ma zawieźć astronautów na Marsa. Test Starship SN9 przebiegł podobnie jak przeprowadzona przed 2 miesiącami próba Starship SN8. Wszystko przebiegało zgodnie z planem do czasu lądowania, kiedy to eksplozja zamieniła pojazd w kulę ognia.

Najnowszy pojazd SpaceX wystartował wczoraj o godzinie 19:25 czasu polskiego. Pięćdziesięciometrowa rakieta sprawowała się jak należy, lot przebiegał prawidłowo, bez zakłóceń przeprowadzono sekwencyjne wyłączenie wszystkich trzech silników Raptor. Starship osiągnął zakładaną wysokość 10 kilometrów i obrócił się na bok tak, jak będzie to miało miejsce podczas jego powrotu w ziemską atmosferę. Niedługo później pojawiły się kłopoty.

Gdy ponownie odpalono silniki, które miały ustawić pojazd w pozycji pionowej, jeden z silników najprawdopodobniej nie uruchomił się prawidłowo. Starship uderzył w ziemię pod kątem i eksplodował.

Test zakończył się więc podobnie, jak próba z grudnia, jednak nie można wykluczyć, że tym razem przyczyny rozbicia rakiety były inne.

Federalna Administracja Lotnicza (FAA), która reguluje starty rakiet, oświadczyła, że będzie nadzorowała śledztwo w sprawie katastrofy. Mimo, że był to testowy lot bezzałogowy, zostanie przeprowadzone śledztwo, którego celem będzie określenie głównej przyczyny problemu oraz wypracowanie przyszłych działań zwiększających bezpieczeństwo całego programu prowadzonego przez firmę, czytamy w oficjalnym komunikacie.

Warto tutaj przypomnieć, że przed testem doszło do nieporozumień pomiędzy FAA a SpaceX. W ubiegłym tygodniu firma Muska przygotowała Starship SN9 do testu, napełniła zbiorniki i była gotowa do jego przeprowadzenia. Jednak zgoda na wykonanie testu nie nadchodziła. Musk wyraził swoją frustrację na Twitterze, stwierdzając, że coś jest nie tak z zespołem, który ze strony FAA nadzoruje SpaceX. Stosowane przez nich przepisy zostały opracowane na potrzeby prowadzenia kilku testów rocznie, z rządowych stanowisk startowych, za pomocą jednorazowych rakiet. W tym tempie ludzkość nigdy nie poleci na Marsa.

FAA wydała zgodę na test dopiero w poniedziałek po południu. Niedługo potem dowiedzieliśmy się, skąd wynikała zwłoka. Okazało się, że grudniowy test Starship SN8 był... samowolką SpaceX. Odbył się on bez zgody FAA. SpaceX poprosiła o zgodę na start, mimo że nie wykazała, iż fala ciśnieniowa wywołana ewentualną eksplozją nie będzie groźna dla osób postronnych. W tej sytuacji FAA nie wydała zgody na test, a SpaceX mimo wszystko przeprowadziła test.

Nawet, gdyby tamten test był w pełni udany, to takie postępowanie oznaczało naruszenie licencji SpaceX. A udany nie był i doszło do eksplozji. FAA zażądała od SpaceX przeprowadzenia śledztwa, w tym przeglądu zasad bezpieczeństwa, procesu podejmowania decyzji oraz dyscypliny tego procesu, dowiadujemy się z oświadczenia FAA. Firmie nakazano również zaprzestanie testów zagrażających ludziom, do czasu, aż nie spełni ona wymagań stawianych przez FAA. Koncern Muska dostosował się do tych żądań, otrzymał więc zgodę na wczorajszy test. FAA uznaje kwestię grudniowego startu za zakończoną i nie będzie wyciągała dalszych konsekwencji.

Jak widzimy, SpaceX może liczyć na wyjątkową przychylność urzędników. Jared Zambrano-Stout, były pracownik w biurze ds. komercyjnych usług transportu kosmicznego w  FAA mówi, że był zaskoczony oświadczeniem FAA. SpaceX naruszyła warunki licencji i wygląda na to, że nie poniesie żadnych konsekwencji, stwierdził zdumiony. Zambrano-Stout, który jest obecnie jednym z dyrektorów w firmie prawniczej Meeks, Butera and Israel mówi, że nie zna żadnego innego przypadku, by FAA nie udzieliła zgody na start i by jakakolwiek firma przeprowadziła start bez zgody FAA.

Zadaniem FAA nie jest zapobieganie startom. Wręcz przeciwnie. Ich zadaniem jest umożliwienie przeprowadzania startów, stwierdza. Myślę, że nie znajdziemy przypadku, by FAA przed grudniem ubiegłego roku kiedykolwiek nie zezwoliła SpaceX na zrobienie tego, co firma chciała, dodaje. Stosowane przez FAA zasady mają na celu upewnienie się, że osoby postronne nie zostaną poszkodowane.

Obecnie firma SpaceX regularnie świadczy usługi wysyłania satelitów na orbitę i dostarczania zaopatrzenia na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Przeprowadziła też dwukrotne loty załogowe na zlecenie NASA, a na bieżący rok planowane są kolejne loty.
Wiele osób sceptycznie podchodzi jednak do zapowiedzi Muska, który twierdzi, że w ciągu najbliższych lat wyśle ludzi na Marsa. Elon Musk znany jest z niedotrzymywania terminów. Można tutaj przypomnieć, że w 2019 rkou twierdził, że już w tym samym roku odbędzie się pierwszy test Starship na dużej wysokości, a pierwsze loty orbitalne będą miały miejsce w na początku roku 2020. Zamiast tego firma zanotowała serię porażek, spowodowanych nieprawidłowym spawaniem.

SpaceX przygotowała już Starship SN10. Widać ją zresztą na stanowisku startowym na poniższym filmie. Jej test test może odbyć się jeszcze w bieżącym miesiącu.

 


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To problem ze sterowaniem. Za szybko się obracał i przeciągnął. Nie bardzo wiem jak przy takiej prędkości i takiej masie mieli by w ten sposób lądować. Silny powiew wiatru w momencie obrotu i sie zawsze rozbije, bo jest zbyt mało czasu na korekcję. Na razie nie wygląda żeby posunęli się o krok dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znowu był problem z silnikiem. Tylko jeden z dwóch pracował prawidłowo, a lądowanie wymaga dwóch. Tym razem rakieta dość konkretnie przyłożyła w glebę i nie opanowała przechyłu. Jednak takie wywijanie w powietrzu to nie lada wyzwanie. Do tej pory rakiety były tak projektowane, że niektóre modele nawet nie utrzymałyby swojego własnego ciężaru bez ciśnienia paliwa w zbiornikach. Można powiedzieć, że były delikatne jak puszki. Oczywiście rakiety SN SpaceX są o wiele bardziej wytrzymałe, bo mają wytrzymać deorbitowanie i hamowanie aerodynamiczne.

Do tego turbopompy ciekłego paliwa to są dość skomplikowane układy. W branży żartują, że te pojazdy to są turbopompy z przyczepioną rakietą.

Scott opublikował video z krótką analizą zdarzenia.

 

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, Astro napisał:

Jakoś tego nie widzę... :D

Jeśli chcesz porównywać z lemowskimi (ta z "Edenu" wbiła się w ziemię na bodajże 1/3 długości a i tak nadawała się do startu po drobnych naprawach, które było w stanie przeprowadzić 3-4 kosmonautów) ... :D

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
20 minutes ago, Astro said:

Nie dziwię się, że Elon zamknął się w sobie.

Ty ostatnio też się coś wyciszyłeś :)

 

25 minutes ago, Astro said:

Jakoś tego nie widzę... :D

Na YT jest film z rakietą, Atlas Agena, która się składa na padzie po utracie ciśnienia w zbiornikach, ale to co prawda konstrukcja z lat 60-tych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
23 minutes ago, Astro said:

Krótko: no i? :D Coś to zmienia? Do Mistrza Elonowi wciąż bardzo daleko...

Nic nie zmienia, ale napisałem, że SN jest bardziej wytrzymały niż inne rakiety. Tobie coś nie pasowało, więc podałem przykład :) Jedynie wahadłowce były zaprojektowania do deorbitowania i hamowania aerodynamicznego.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minute ago, Astro said:

Eee. Mnie tam wszystko pasuje, a pasuje jeszcze bardziej jak działa. :P

Na padzie stoi jeszcze jeden SN i dwa hoppery. Może to była próba zastraszenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mało mnie ten temat interesuje wbrew pozorom i nie zamierzam tłumaczyć SpaceX. Podałem tylko więcej szczegółów i link do video z ciekawą analizą dla zainteresowanych :) Pierwszy test był bardziej udany moim zdaniem i niewiele brakowało do wylądowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
44 minuty temu, Astro napisał:

jeśli coś miało wylądować, a zostały z tego zwyczajnie strzępki, to nie ma w tym NIC udanego

Bez przesadyzmu, testowano też inne części lotu, wnoszenie i obrócenie na brzuch były przecież udane :)

Mnie dziwi, dlaczego tak przyoszczędzają na paliwie, lądowanie pionowe dla nich staje się pomału rutyną, a tu ten obrót do pionu jest w ostatnim momencie, przez co nie ma czasu na korekty. Dziwna polityka, ale pewnie wymuszona jakimiś wyśrubowanymi wymaganiami na ilość pozostałego paliwa (potrzebnego do powrotu na Ziemię, zakładając, że o to chodzi Elonowi).

Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
19 minutes ago, radar said:

Mnie dziwi, dlaczego tak przyoszczędzają na paliwie, lądowanie pionowe dla nich staje się pomału rutyną, a tu ten obrót do pionu jest w ostatnim momencie, przez co nie ma czasu na korekty.

Wydaje mi się, że plan jest taki, że jak są dwa silniki to skorygują, a jak nie ma ciągu, to i tak się rozbiją. Każdy wystrzelony kilogram to chyba 95kg dodatkowego paliwa w normalnych warunkach, dlatego kontynuują opadanie w przy wykorzystaniu hamowania aerodynamicznego. Opłaca się zrobić wszystko aby zmniejszyć ilość potrzebnego paliwa, byle tylko nie przedobrzyć i nie wejść w FIREBALL_MODE :)

Mnie zastanawia dlaczego, trzy silniki nie biorą udziału w lądowaniu, jeden byłby zapasowy. Pamiętam, że jeden z silników SpaceX nie ma dobrej kontroli na ciągiem i nie może być wykorzystany do zawisu, ale to chyba Merlin a nie Raptor.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra ściema nie jest zła. Silniki nie pracowały prawidłowo. Dobrze, że nie powiedział, że nie włączyły się, bo na filmiku widać jak odpalają po kolei, tylko przeciągnęli obrót i nie wyrównał. Nie wygląda na usterkę, tylko problem konstrukcyjny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 hours ago, Kikkhull said:

Dobra ściema nie jest zła. Silniki nie pracowały prawidłowo. Dobrze, że nie powiedział, że nie włączyły się, bo na filmiku widać jak odpalają po kolei

Te rakiety są zaprojektowane do opadania na brzuchu w celu wykorzystania hamowania aerodynamicznego. Masz film w wysokiej jakości, na którym widać, że porządny ciąg ma tylko jeden z silników. Jest tylko jeden strumień z tak zwanymi shock diamonds (Mach diamonds). Drugi silnik cały czas strzela płomieniami i nie generuje znaczącego ciągu. Ale nie mam bezpośredniego interesu w przekonywaniu nieprzekonanych, że czarne jest czarne. Pośrednio mam co prawda taki interes, ale niesienie kaganka oświaty to syzyfowa praca.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Te rakiety są zaprojektowane do opadania na brzuchu w celu wykorzystania hamowania aerodynamicznego.

No nie wiem :D tu masz podsumowanie modelu biznesowego https://joemonster.org/mg/show/263525/lastup/I_na_tym_kosimy_miliardy_to_kapitalizm_wlasnie Oplułem monitor :)

 

  • Haha 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie od dziś wiadomo, że wystrzeliwanie wybuchających rakiet to jest dobry biznes, przynajmniej dla producenta. Mała wojenka co jakiś czas i interes się kręci :)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"porządny ciąg ma tylko jeden z silników. Jest tylko jeden strumień z tak zwanymi shock diamonds (Mach diamonds). Drugi silnik cały czas strzela płomieniami" 

Strzela płomieniami pierwszy i drugi, bo to problem ze sterowaniem. 3 ten ciąg i tak ma bardzo krótko i jak już spada to sie wyłączył.

Jak widać po notowaniach Tesli, to inwestorzy też nie uwierzyli w bajki i akcje spadły. FED musi troche wiecej dodrukować i skupić akcje z rynku, bo sie Tesla skończy po kolejnym tescie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

SN10 startuje za 10 minut, edit, wylądowali, edit, rakieta wybuchła :)

 

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Niewiarygodne...tylko co  całkiem udanie  wylądował i  już niemalże od razu wystartował....:D:D;)

 

index.php?action=dlattach;topic=2007.0;a

 

 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy doszło do nieudanego wystrzelenia satelitów z konstelacji Starlink. W wyniku awarii satelity znalazły się na bardzo niskiej orbicie i wkrótce spłoną w atmosferze. Firma SpaceX zapewnia, że nie stanowią one zagrożenia. Pierwsze Starlinki trafiły na orbitę w 2019 roku. Obecnie konstelacja składa się z ponad 6000 niewielkich satelitów znajdujących się na niskiej orbicie okołoziemskiej (LEO).
      Dwadzieścia satelitów Starlink zostało wystrzelonych przed 4 dniami na pokładzie rakiety Falcon 9 z Vandenberg Space Force Base. Pierwszy stopień rakiety spisał się bez zarzutu, wynosząc na orbitę drugi stopień i satelity. Następnie oddzielił się od nich i z powodzeniem wylądował. Było to już 329. udane lądowanie rakiety nośnej przeprowadzone przez SpaceX.
      Pierwsze uruchomienie silników 2. stopnia przebiegło zgodnie z planem, jednak pojawił się wyciek ciekłego tlenu. W związku z tym silnik Merlin, który miał wynieść satelity na prawidłową orbitę, nie spełnił swojego zadania.
      Co prawda satelity zostały prawidłowo zwolnione, ale znajdują się na orbicie o dużym mimośrodzie, która w najniższym punkcie znajduje się zaledwie 135 kilometrów nad Ziemią. To ponaddwukrotnie niżej, niż powinny się znaleźć. Na tej wysokości pojazdy doświadczają znacznego tarcia o atmosferę, przez co z każdym obiegiem tracą 5 kilometrów wysokości w apogeum (najwyższym punkcie orbity). Oddziaływanie atmosfery na satelity jest tak silne, że ich silniki nie poradzą sobie z wyniesieniem pojazdów na prawidłową orbitę. Dlatego wkrótce satelity wejdą w atmosferę i w niej spłoną.
      SpaceX oświadczyła, że nie zagrażają one ani innym satelitom, ani ludziom na Ziemi. To przypomina nam, jak wymagające technicznie są loty w kosmos. Dotychczas przeprowadziliśmy 364 udane starty rakiet Falcon – które bezpiecznie dostarczały astronautów, ładunki i tysiące satelitów Starlink na orbitę – co czyni z rodziny Falcon jedną z najlepszych serii rakiet nośnych w historii, czytamy w firmowym oświadczeniu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Testy broni atomowej mają daleko idące konsekwencje, od zmiany wzorców opadów, po pozostawienie warstwy radionuklidów, która – być może – wyznaczy początek nowej epoki geologicznej. Naukowcy od dawna próbują znaleźć wiarygodną metodę śledzenia, pozostałych po testach, pierwiastków promieniotwórczych w ciałach zwierząt. Właśnie odkryli miejsce, gdzie pierwiastków tych można szukać. Jak czytamy na łamach PNAS Nexus, skorupy żółwi zawierają ślady testów jądrowych z przeszłości.
      Uczeni przebadali tarczki z karapaksów czterech żółwi, które mogły zakumulować uran z testów jądrowych. Materiał został zebrany w roku 1978 na Wyspach Marshalla, w 1959 na Pustyni Mojave, w 1985 w Karolinie Południowej i w 1962 w Oak Ridge Reservation. Jako kontrolna posłużyła blaszka z 1999 roku z Pustyni Sonora. Co prawda pewien poziom uranu jest naturalnie obecny w środowisku, jednak we wszystkich czterech pierwszych blaszkach uczeni znaleźli poziomy uranu odpowiadające testom. Nadmiarowego uranu nie było jedynie w materiale z pustyni Sonora.
      Najbardziej rzucający się w oczy był przykład żółwia z 1978 roku z Wysp Marshalla. Zwierzę pochodziło z atolu Enewetak gdzie, wraz z atolem Bikini, w latach 1946–1958 przeprowadzono 67 prób atomowych. Materiał pobrano 20 lat po zakończeniu testów, a naukowcy uważają, że zwierzęcia nie było na świecie, gdy próby były prowadzone. Jednak poziom uranu w jego skorupie świadczy o tym, że wchłonęło ono radionuklidy ze środowiska, prawdopodobnie wraz z pokarmem.
      Naukowcy uważają, że skorupy żółwi mogą być lepszym wskaźnikiem obecności radionuklidów niż pierścienie drzew, bowiem pierwiastki zawarte w drzewach mogą czasem migrować pomiędzy pierścieniami. W przypadku skorupy żółwi do takich migracji pomiędzy poszczególnymi warstwami nie dochodzi, więc zapis w ich skorupach jest bardziej wiarygodny. Badania sugerują również, że i inne organizmy o sekwencyjnej fazie wzrostu, jak koralowce kolce kaktusów, również mogą zawierać cenne informacje z przeszłości.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      AKTUALIZACJA: Inżynierowe SpaceX nie poradzili sobie z problemami z ciśnieniem w rakiecie Super Heavy. Test został odwołany.
      Dzisiaj o godzinie 15:00 czasu polskiego ma odbyć się testowy lot najpotężniejszej rakiety w dziejach, systemu Starship firmy SpaceX. Pojazd załogowy został zintegrowany z rakietą Super Heavy i czeka na stanowisku startowym. Start może odbyć się pomiędzy godziną 15:00 a 16:30, chociaż Elon Musk nie wyklucza, że zostanie odwołany. SpaceX bardzo ostrożnie podchodzi to pierwszego testu tak potężnej rakiety. Mimo, że system jeszcze nie został sprawdzony, NASA już podpisała ze SpaceX wielomiliardową umowę przewidującą, że w przyszłości Starship będzie woził astronautów na Księżyc w ramach programu Artemis.
      Plan pierwszego testu zakłada, że Starship wzniesie się na wysokość około 240 kilometrów nad powierzchnię Ziemi. Znajdzie się więc w przestrzeni kosmicznej, której granicę umownie wyznacza linia Karmana na wysokości 100 km nad Ziemią.
      Starship składa się z pojazdu załogowego o tej samej nazwie oraz rakiety nośnej Super Heavy, która korzysta z 33 silników. Całość ma wysokość 120 metrów. Już pierwsza wersja tego zestawu wielokrotnego użytku ma wynosić na niską orbitę okołoziemską (LEO) ładunek o masie od 100 do 150 ton. Po rozbudowie Starship będzie wynosił na LEO nawet 250-tonowe ładunki.
      Siła ciągu całości wynosi imponujące 75 900 kN. Starship jest nie tylko potężniejszy od najnowszego systemu NASA – SLS – o maksymalnym ciągu 41 000 kN, który będzie zdolny wynieść na LEO masę 130 ton. To również najpotężniejszy system rakietowy w historii. Obecnie miano najpotężniejszej rakiety w dziejach należy do Saturna V. Zawiozła ona ludzi na Księżyc i była w stanie wynieść na LEO ładunek o masie 140 ton.
      SpaceX przez rok czekała na zgodę Federal Aviation Administration na przeprowadzenie dzisiejszego testu. Firma musiała spełnić wysokie wymagania dotyczące m.in. bezpieczeństwa osób i infrastruktury naziemnej. W teście będą brali udział urzędnicy FAA, którzy sprawdzą, czy SpaceX spełniła wszystkie wymagania.
      NASA i SpaceX zawarły umowę, która przewiduje, że w roku 2025 Starship może wziąć udział w misji Artemis III. Plan przewiduje, że astronauci zostaną wystrzeleni w kapsule Orion za pomocą systemu SLS i – być może – przesiądą się do Starshipa, który będzie oczekiwał na orbicie Księżyca. To właśnie Starship ma lądować na Srebrnym Globie. Przedstawiciele SpaceX mówią, że zanim ich pojazd będzie gotowy do zabrania na pokład ludzi, będą chcieli przeprowadzić 100 testów orbitalnych. W tej chwili nie wiadomo, czy uda się to założenie spełnić.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed kilku laty głośno było o Neuralink, firmie Elona Muska, który obiecał stworzenie implantu łączącego ludzki mózg z komputerem. Przed kilkoma miesiącami biznesmen ogłosił, że do maja bieżącego roku rozpoczną się testy implantu The Link na ludziach. Jednak przed Neuralinkiem może być bardzo wyboista droga. Media doniosły właśnie, że już przed rokiem Federalna Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) odrzuciła wniosek o testy urządzenia, a dwa amerykańskie ministerstwa prowadzą śledztwo ws. działań firmy Neuralink.
      The Link ma być wszczepiany do mózgu. Jako taki jest przez FDA klasyfikowany jako urządzenie Klasy III. Należą do niej urządzenia medyczne, które podtrzymują lub wspierają funkcje życiowe, są implantowane lub stwarzają potencjalnie nieuzasadnione ryzyko choroby lub odniesienia obrażeń. FDA oświadczyła, że wniosek Neuralinku o rozpoczęcie testów na ludziach zawierał „dziesiątki niedociągnięć”, więc został odrzucony. Wątpliwości Agencji budziły m.in. stabilność akumulatorów i systemu ładowania, możliwość migrowania implantu w mózgu czy uszkodzenia tkanki. I mimo upływu wielu miesięcy Neuralink wciąż nie jest w stanie poprawić wszystkich niedociągnięć.
      Odrzucenie wniosku nie oznacza, co prawda, że The Link nie zostanie w końcu dopuszczony do testów, ale wskazuje, że kilkunastu ekspertów, którzy przyglądali się implantowi, zgłosiło poważne zastrzeżenia.
      To jednak nie wszystkie problemy. Pod koniec ubiegłego roku Departament Rolnictwa wszczął śledztwo ws. złego traktowania zwierząt laboratoryjnych przez firmę Muska, a Departament Transportu otworzył swoje śledztwo dotyczące nieprawidłowości przy międzystanowym transporcie materiałów niebezpiecznych, w tym implantów od chorych zwierząt.
      Ustalenia Departamentów Rolnictwa i Transportu mogą w jakiś pośredni sposób wpłynąć na proces decyzyjny FDA. Dodatkowo sprawę mogą skomplikować zapowiedzi Muska i innych przedstawicieli firmy, którzy twierdzili, że The Link pozwoli niewidomym widzieć, sparaliżowanym chodzić oraz pozwoli na połączenie z jakimś rodzajem sztucznej inteligencji. Urządzenia Klasy III są oceniane pod kątem bezpieczeństwa oraz spełniania stawianych przed nimi założeń. Szumne zapowiedzi dotyczące niezwykłych możliwości The Link, nawet jeśli nie znajdą się w oficjalnym wniosku, mogą spowodować, że urzędnicy FDA będą znacznie baczniej przyglądali się urządzeniu i aplikacji.
      Eksperci uważają, że firma Muska nie ma niezbędnej wiedzy i doświadczenia, by w przewidywalnym czasie wprowadzić na rynek implant mózgowy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Opublikowano wyniki największego na świecie testu czterodniowego tygodnia pracy. W teście wzięło udział 61 brytyjskich firm oraz niemal 3000 ich pracowników, którzy przez pół roku pracowali po 4 dni w tygodniu, zachowując przy tym taką pensję, jaką otrzymywali przy 5-dniowym tygodniu pracy. Eksperyment zorganizowała niedochodowa organizacja 4 Day Week Global, think tank Autonomy oraz University of Cambridge i amerykański Boston College.
      Wyniki badań wskazują, że czterodniowy tydzień pracy znacząco zmniejsza stres, wpływa na poprawę stanu zdrowia pracowników oraz zmniejsza liczbę osób rezygnujących z pracy. Aż 71% pracowników informowało, że są w mniejszym stopniu wypaleni zawodowo, a 39% przyznało, że są mniej zestresowani niż na początku testu. Okazało się również, że liczba zwolnień lekarskich zmniejszyła się o 65%, a liczba osób rezygnujących z pracy spadła o 57% w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.
      Pracownicy mieli też mniej problemów ze snem, byli spokojniejsi, a 15% z nich stwierdziło, że nie zgodziłoby się na 5-dniowy tydzień pracy w zamian za podwyżkę. W czasie trwania testu – pomiędzy jego początkiem a końcem – przychody firm biorących udział w badaniu praktycznie nie uległy zmianie. Dane na ten temat dostarczyły 23 przedsiębiorstwa, które poinformowały, że ich przeciętne przychody zwiększyły się o 1,4%. Natomiast przychody porównywane z półrocznym okresem poprzedzającym test były średnio o 35% wyższe.
      Wyniki testu były na tyle zachęcające, że 92% (56 z 61) firm stwierdziło, iż będzie kontynuowało próbę z 4-dniowym tygodniem pracy, a 18 przedsiębiorstw zapowiedziało, że w na stałe wprowadza taki sposób organizacji pracy.
      Ze szczegółowymi wynikami badań można zapoznać się w opublikowanym w sieci raporcie.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...