Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Przechwytywanie aerodynamiczne - krótsza misja załogowa na Marsa i większe satelity naukowe?

Rekomendowane odpowiedzi

Przechwytywanie aerodynamiczne (aerocapture) to wciąż opracowywana metoda umieszczania pojazdów na orbicie innych planet i księżyców. Technika ta pozwoliłaby umieszczać na orbitach znacznie większe ładunki niż obecnie. To zaś oznacza olbrzymie oszczędności, gdyż zamiast dwóch lub trzech misji naukowych badających np. Jowisza, można by zorganizować jedną. Ten jeden pojazd mógłby bowiem zabrać na pokład znacznie więcej instrumentów naukowych niż obecnie.

Umieszczenie satelity na orbicie innej planety to niełatwe zadanie. Pędzący z olbrzymią prędkością pojazd trzeba bowiem wyhamować do odpowiedniej prędkości i umieścić go na orbicie. Najlepiej kołowej. Manewry takie wymagają zużycia olbrzymich ilości paliwa. A im pojazd cięższy, tym więcej paliwa potrzebuje. To poważny czynnik ograniczający masę sond, które obecnie wysyłamy, by badały Układ Słoneczny.

Przechwytywanie aerodynamiczne to pomysł, który polega na chwilowym wejściu pojazdu w atmosferę planety. W wyniku oddziaływania z atmosferą pojazd zwalnia, a gdy osiągnie odpowiednią prędkość, opuszcza atmosferę i trafia na orbitę planety. Tego typu manewr wymagałby znacznie mniej paliwa niż obecnie używane techniki spowalniania sond kosmicznych.

Już wcześniejsze wyliczenia dla ośmiu potencjalnych misji planetarnych, w których dokonano bezpośredniego porównania pomiędzy przechwytywaniem aerodynamicznym a innymi zaawansowanymi technikami, takimi jak hamowanie atmosferyczne, wykorzystanie energii chemicznej lub słonecznej elektrycznej do spowolnienia pojazdu, wykazały jak olbrzymie korzyści niesie ze sobą nowa technika.

Porównanie wykazało, że przechwytywanie atmosferyczne umożliwia umieszczenie pojazdu na orbicie eliptycznej wokół Neptuna i na orbitach kołowych Jowisza i Saturna. Ponadto w przypadku pięciu innych misji pozwala na umieszczenie na orbicie ładunku o znacznie większej masie bez zwiększania kosztów misji. I tak pojazd na orbicie kołowej wokół Wenus mógłby mieć o 79% większą masę, niż gdy do wyhamowania użyje się innych technik. Jeśli byśmy chcieli umieścić ten pojazd na orbicie eliptycznej, to jego masa mogłaby być o 43% większa. Dla orbity kołowej Marsa możemy zwiększyć masę pojazdu o 15%, dla orbity kołowej wokół Tytana jego masa może być większa o 280%, a jeśli chcielibyśmy wysłać sondę na orbitę eliptyczną Urana, to może on mieć masę o 218% większa, niż w przypadku innych technik.

Dotychczasowe badania wykazały też, że na przykład wykorzystanie przechwytywania atmosferycznego dla misji na Neptuna wymaga budowy pojazdu o doskonałości aerodynamicznej między 0,6 a 0,8. Obecnie stosowane nosy pojazdów wchodzących w atmosferę innych planet mają doskonałość aerodynamiczną rzędu około 0,25. Badania sprzed kilkunastu lat dowiodły, że w takim przypadku wykorzystanie przechwytywania atmosferycznego wymagałoby stosowania olbrzymich osłon termicznych na niemal całym pojeździe, a i tak pojazd uległby zniszczeniu. Najnowsze osłony termiczne również nie zdałyby egzaminu.

Zespół Roberta Mosesa z Langley Research Center informuje, że właśnie rozwiązał zarówno problem doskonałości aerodynamicznej jak i osłon termicznych. Naukowcy proponują umieszczenie w pojeździe magnesów. Pole magnetyczne tych, znajdujących się blisko czubka nosa pojazdu znacząco odsunie miejsce powstawania fali uderzeniowej, znacząco zmniejszając przepływ ciepła, dzięki czemu nie trzeba będzie stosować olbrzymich osłon termicznych. Z kolei magnesy umieszczone na bokach nosa zwiększą siłę nośną, a przez to i doskonałość aerodynamiczną.

Moses twierdzi, że taki system można wykorzystać nie tylko do umieszczania pojazdów na orbicie, ale również i w pojazdach, które mają lądować. Dzięki temu zaś misja załogowa mogłaby dotrzeć do Marsa w ciągu 39 dni, a nie – jak się obecnie prognozuje – w ciągu 100 lub więcej dni.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...ale oni mam nadzieję wiedzą, że pojazd lecący węższym czubkiem do przodu się odwróci jeśli nie zbierze się tam gros masy? Przećwiczone na rosyjskich i amerykanskich lądownikach.

Ktoś mnie naprowadzi na rolę magnesów w odsuwaniu czoła fali atmosferycznej? Jakiś link do teorii chociaż.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
19 minut temu, Jarosław Bakalarz napisał:

ale oni mam nadzieję wiedzą, że pojazd lecący węższym czubkiem do przodu się odwróci jeśli nie zbierze się tam gros masy? Przećwiczone na rosyjskich i amerykanskich lądownikach.

A na samolotach i każdej rakiecie ,statku itd. przećwiczone jest że nie jest to warunek koniecznym. Wystarczy jakieś skromne, a przy kosmicznych prędkościach bardzo skromne stałe usterzenie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 minutes ago, tempik said:

A na samolotach i każdej rakiecie ,statku itd. przećwiczone jest że nie jest to warunek koniecznym. Wystarczy jakieś skromne, a przy kosmicznych prędkościach bardzo skromne stałe usterzenie

Niby logiczne. Ale jak wytłumaczysz wypadki amerykańskich kapsuł, które odwracały się nieosłoniętym termicznie końcem?  NASA nie wiedziała, że wystarczy dołożyć lotki do kapsuły, by nie fiknęła? Najwyraźniej nie wiedziała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, Jarosław Bakalarz said:

Ktoś mnie naprowadzi na rolę magnesów w odsuwaniu czoła fali atmosferycznej?

Podbijam. Czytałem kiedyś coś na temat użycia magnesów, w celu zwiększenia osiągów samolotów, teraz to, ale na jakiej zasadzie miałoby to działać? Jak silne musiałoby być pole magnetyczne, żeby wpłynąć na cząsteczki gazów w wystarczająco znaczący sposób, żeby odepchnąć je od dziobu pojazdu?Może chodzi o coś podobnego do kontroli przepływu plazmy, jak w reaktorach fuzyjnych, ale jakoś nie trafiłem na artykuł, który wyjaśniałby jak by to miało działać w praktyce, czy z wynikami eksperymentów potwierdzających teorię użycia magnesów w ten sposób. Gdyby ktoś mógł podzielić się swoimi znaleziskami na ten temat, byłbym wniebowzięty (mogą być po angielsku).

 

30 minutes ago, Daniel O'Really said:

jakoś nie trafiłem na artykuł, który wyjaśniałby jak by to miało działać w praktyce, czy z wynikami eksperymentów potwierdzających teorię użycia magnesów w ten sposób

I dosłownie 30 minut po napisaniu tego komentarza natrafiłem na to ciekawe opracowanie: https://apps.dtic.mil/dtic/tr/fulltext/u2/a432574.pdf

A tu artykuł tłumaczący całe zagadnienie: https://arc.aiaa.org/doi/10.2514/6.2008-2606

p.s.

Wy też tak macie, że zaraz jak tylko się poskarżycie, że czegoś nie możecie znaleźć to znajdujecie tonę materiałów na ten temat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, Daniel O'Really said:

I dosłownie 30 minut po napisaniu tego komentarza natrafiłem na to ciekawe opracowanie

Dziękuję za linki.   

Więc powoli idziemy w kierunku ...latających talerzy i osłon jonowych.  Postulaty ufologów o świeceniu pojazdów w wyniku tworzenia bańki  plazmowej nabierają realnego naukowego języka.  Jeszcze tylko troche popracować nad monopolem lub maskowaniem grawitacji wirem magnetycznym lub nadprzewodnictwem i wysiłki Elona pójdą na śmietnik.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 minutes ago, Jarosław Bakalarz said:

Postulaty ufologów o świeceniu pojazdów

Postulaty ufologów to dorabianie teorii do z góry przyjętych założeń, na podstawie nie do końca rozumianych publikacji naukowych. Gdyby UFO było "nie z tego świata", jego twórcy musieliby dysponować technologią do tego stopnia inną niż nasza, że takie teoretyzowanie przypominałoby rozważanie jaskiniowca, z czego musiałoby być ścięgno, które nadaje tak dużą prędkość kuli z karabinu, albo jak mały jest kamyczek wystrzeliwany z pilota, żeby nacisnąć ukryty guzik telewizora.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
56 minutes ago, Daniel O'Really said:

Postulaty ufologów to dorabianie teorii do z góry przyjętych założeń, na podstawie nie do końca rozumianych publikacji naukowych. Gdyby UFO było "nie z tego świata", jego twórcy musieliby dysponować technologią do tego stopnia inną niż nasza, że takie teoretyzowanie przypominałoby rozważanie jaskiniowca, z czego musiałoby być ścięgno, które nadaje tak dużą prędkość kuli z karabinu, albo jak mały jest kamyczek wystrzeliwany z pilota, żeby nacisnąć ukryty guzik telewizora.

Prawie bym się zgodził, lecz niektórzy z tych  ufologow mają tytuły naukowe z fizyki i pracują/pracowiali dla NASA. Vide Alan Hynek i paru innych. Nie wylewajmy dziecka z kąpielą :-)

A tak czysto dla rozrywki: pamiętajmy, że wiele kultur mówiło, iz "bogowie" wyszli z pod ziemi, a nie że przylecieli z nietego świata :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
19 minutes ago, Jarosław Bakalarz said:

lecz niektórzy z tych  ufologow mają tytuły naukowe z fizyki i pracują/pracowiali dla NASA

Niektórzy nobliści też mają za sobą historię popierania dziwnych teorii (np. Luc Montagnier - teleportacja DNA, Linus Pauling - leczenie raka witaminą C, Louis J. Ignarro - arganina jako wszechmocne lekarstwo na choroby serca). I nie chodzi tu bynajmniej o to, że ich teorie były przełomowe, po prostu nikomu nie udało się powtórzyć proponowanych przez nich eksperymentów z wynikami potwierdzającymi te teorie.

Nawet najtęższe umysły należą do ludzi i bywają zawodne. Oczywiście można też pójść drogą teorii spiskowych i uwierzyć, że cały świat nauki spiskuje przeciwko tym geniuszom za pieniądze Big Farmy, skorumpowanych rządów i korporacji, ale to śliska ścieżka. Przypomina nurkowanie w szambie. Machając rękoma możesz natrafić na coś drogocennego, wrzuconego do ścieku, ale najczęściej będzie to klocek ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, Daniel O'Really napisał:

Linus Pauling - leczenie raka witaminą C,

Ale to akurat działa, tylko że jest bardzo ciężkie do prawidłowego przeprowadzenia. W pewnym sensie chemioterapia jak każda inna: staramy się uzyskać dawkę substancji niemalże trującą dla organizmu i okazuje się ona wystarczająco trująca dla pewnych typów komórek rakowych.

16 minut temu, Daniel O'Really napisał:

nikomu nie udało się powtórzyć proponowanych przez nich eksperymentów z wynikami potwierdzającymi te teorie

W przypadku witaminy C były przeprowadzane tak, jakby w ogóle nie rozumiano mechanizmu działania. To nie jest tak, ze jeśli dawka x skutkuje, to dawka x/2 skutkuje na 50%.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 minutes ago, peceed said:

W przypadku witaminy C

Chętnie zapoznałbym się z badaniami, o których wspominasz, bo jeśli masz rację to udałoby się uniknąć ponad 100 tysięcy śmierci rocznie z powodu nowotworów w samej tylko Polsce, za przysłowiową złotówkę. Ja z góry założyłem, że inni naukowcy potrafią we wiarygodny sposób odtworzyć proponowane doświadczenie, ale jeśli okaże się, że się mylę, będę bardziej niż szczęśliwy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Daniel O'Really napisał:

to udałoby się uniknąć ponad 100 tysięcy śmierci rocznie z powodu nowotworów w samej tylko Polsce, za przysłowiową złotówkę

Skąd ten pomysł? To bardzo ciężka do przeprowadzenia procedura, technicznie znacznie bardziej wymagająca niż podanie chemioterapii i wcale nie obiecująca przełomowej skuteczności.
Kilkanaście lat temu przeanalizowałem sobie wszystko co wiadomo na ten temat i dowody przeciw były błędne, teoria jest rozsądna, dowody za są ok. Przyjmując medyczne standardy pewności można przyjąć że procedura może działać ze znacznie większym prawdopodobieństwem niż to że nie działa. Potrzebne są dalsze rzetelne badania. Umieszczanie jej jako przykładu pseudonauki jest niepoważne, fakt że stała się memem nie stanowi naukowego dowodu przeciwko jej skuteczności. Sam mechanizm działania opiera się na utrzymywaniu wysokiego stężenia wit. C przez długi czas z minimalnym oknem skuteczności, to wystarczająco nietypowe podejście aby i próby kliniczne i typowe leczenie miało trudności w jego właściwym zastosowaniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
54 minutes ago, Daniel O'Really said:

Nawet najtęższe umysły należą do ludzi i bywają zawodne.

Z tym należy się zgodzić. Nie wiemy jednak (jeśli nie ma dowodu, a jedynie teoria) czy racja stoi po stronnie masy, czy jednostki. Z powtarzalnością eksperymentu dużo racji ma @peceed - czasem trzeba rozumieć to, co chce się powtórzyć.  Trzeba też uwzględnić postulat Plancka: jeśli zamierzamy udowodnić, że coś nie działa, to udowodnimy :-)

To jak z pacjentem, który ma żyć: jeśli ma żyć, to najlepszy lekarz jest bezsilny  :-)

29 minutes ago, Daniel O'Really said:

Chętnie zapoznałbym się z badaniami, o których wspominasz, 

Tu może @peceed Cię poratuje, bo ja nie mam pod rękami.  Ja mogę jedynie zasugerować przyjrzenie sie pierwszym  badaniom wpływu jodu na tarczycę. Tym, w ktorych jeden patafian podał szczurom 500 krotną dawkę śmiertelną a potem kuriozalnie zawnioskował, że szczurom wysiadła tarczyca. Na tych badaniach do dziś jedzie medycyna.

 

13 minutes ago, peceed said:

Sam mechanizm działania opiera się na utrzymywaniu wysokiego stężenia wit. C przez długi czas z minimalnym oknem skuteczności, to wystarczająco nietypowe podejście aby i próby kliniczne i typowe leczenie miało trudności w jego właściwym zastosowaniu.

Bor! nie zapomnij o borze (nie może być metaliczny), bo kości polecą.

PS Podobny problem, jak opisałeś,  występuje przy badaniu nieklinicznej tężyczki wapniowo-magnezowej.  Spory procent dzieciaków słyszy że mają aspergera, a to nie asperger.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, Daniel O'Really napisał:

Liczyłem na jakieś potwierdzenie w postaci linków do badań, ale rozumiem, że nie każdy ma czas. Poszukam sobie sam w wolnej chwili.

To naprawdę było dawno, ale polecam oryginalne.

36 minut temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Z powtarzalnością eksperymentu dużo racji ma @peceed - czasem trzeba rozumieć to, co chce się powtórzyć.  Trzeba też uwzględnić postulat Plancka: jeśli zamierzamy udowodnić, że coś nie działa, to udowodnimy :-)

Niestety tu się to sprawdza - żeby potwierdzić skrajnie trudny eksperyment trzeba chcieć go potwierdzić. Inaczej przypomina to kiepski dowcip:

-Mamy dziesięciu świadków którzy widzieli jak napadł pan na bank.
- A ja mam dwudziestu, którzy tego nie widzieli.

34 minuty temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Na tych badaniach do dziś jedzie medycyna.

 

Jeżeli jakieś gówno medyczne przedostaje się do publikacji, to już, jako prawda objawiona, zostanie na wieki wieków amen.
 

40 minut temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Tym, w ktorych jeden patafian podał szczurom 500 krotną dawkę śmiertelną a potem kuriozalnie zawnioskował, że szczurom wysiadła tarczyca.

Znacznie bardziej pouczające są perypetie fluoru jako środka przeciwko próchnicy zębów. Zwłaszcza początek kariery. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@peceed i @Jarosław Bakalarz  No i okazuje się, że kwas askorbinowy, choć nie jest cudownym lekiem, rzeczywiście ma klinicznie istotne zastosowanie w prewencji i leczeniu nowotworów, co potwierdzają całkiem aktualne badania: https://www.cell.com/cancer-cell/fulltext/S1535-6108(18)30320-9#secsectitle0055

Gdyby można było edytować stare komentarze, usunąłbym Paulinga z listy noblistów świrów. Dzięki za skierowanie mnie na tory, które doprowadziły mnie do uaktualnienia wiedzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 hours ago, Daniel O'Really said:

gdyby można było edytować stare komentarze, usunąłbym Paulinga z listy noblistów świrów. Dzięki za skierowanie mnie na tory, które doprowadziły mnie do uaktualnienia wiedzy.

Dzięki za link. Paulingiem się nie przejmuj, przeżył wszelkie możliwe ataki, ale to Twoja klasa, że umiesz go docenić.

Przypomniałem sobie, gdzie możesz szukać tego, co chcesz. Zajrzyj do ich biblioteki. To największe i prawie jedyne repozytorium badań o witaminach i mikroelementach podawanych w makrodawkach. Byli wyklęci przez lata, mimo że publikują solidne badania. Niewygodni są.

http://orthomolecular.org

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Z załogową misją na Marsa wiążą się nie tylko duże koszty i problemy techniczne. Jedne i drugie można w końcu przezwyciężyć. Znacznie trudniejsze do pokonania będą ograniczenia ludzkiego organizmu. Wyewoluowaliśmy na Ziemi i jesteśmy przyzwyczajeni do ziemskiej grawitacji oraz zapewnianej przez atmosferę ochrony przed promieniowaniem kosmicznym. Niejednokrotnie informowaliśmy o problemach zdrowotnych astronautów. Pobyt w kosmosie może uszkadzać mózg, nerki, prowadzić do anemii. Od lat pojawiają się też doniesienia o negatywnym wpływie na wzrok.
      Oftalmolog Santiago Costantino z Uniwersytetu w Montrealu poinformował, że co najmniej 70% osób, które przebywały na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej cierpi na związany z lotem w kosmos zespół neurookulistyczny (SANS, spaceflight-associated neuro-ocular syndrome). Uczony wraz z zespołem chcieli przyjrzeć się zmianom biomechanicznym, które prowadzą do pojawienia się SANS. W tym celu przeanalizowali dane dotyczące 13 astronautów, którzy przebywali na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej od 157 do 186 dni. Średnia wieku astronautów wynosiła 48 lat. Pochodzili oni z różnych krajów, ośmioro z nich w chwili badań miało za sobą jedną misję, były wśród nich 4 kobiety.
      Naukowcy porównali trzy parametry, które mierzyli przed i po misji: sztywność gałki ocznej, ciśnienie wewnątrzgałkowe oraz amplitudę pulsu oka. Pierwszy z parametrów badano za pomocą koherencyjnej tomografii optycznej, dwa pozostałe – metodą tonometrii.
      Naukowcy zauważyli, że w czasie misji doszło do znaczących zmian właściwości biomechanicznych gałek ocznych. Ich sztywność zmniejszyła się o 33%, ciśnienie węwnątrzgałkowe spadło o 11%, a amplituda pulsu był niższa o 25%. Tym zmianom fizycznym towarzyszyły objawy takie jak zmniejszenie rozmiarów gałki ocznej, zmiana obszaru, w którym oko widzi ostry obraz oraz – w części przypadków – obrzęk nerwu wzrokowego oraz fałdowanie siatkówki. Okazało się też, że u pięciu astronautów naczyniówka ma grubość większą niż 400 mikrometrów i nie było to skorelowane z wiekiem, płcią ani wcześniejszym pobytem w przestrzeni kosmicznej. "Brak powszechnego ciążenia zmienia dystrybucję krwi w organizmie, zwiększając przepływ krwi w głowie i spowalniając krążenie żylne w oczach. Prawdopodobnie dlatego dochodzi do zwiększenia grubości naczyniówki, gęstej sieci naczyń krwionośnych, odpowiedzialnej za odżywianie siatkówki.
      Zdaniem naukowców powiększenie się naczyniówki w wyniku braku grawitacji może rozciągać włókna kolagenowe w twardówce, prowadząc do długotrwałych zmian właściwości mechanicznych gałki ocznej. Badacze sądzą też, że pulsowanie krwi w warunkach mikrograwitacji może prowadzić do pojawienia się zjawiska uderzeń hydraulicznych, w wyniku których nagłe zmiany ciśnienia przepływu krwi wywołują w oku wstrząsy mechaniczne prowadzące do znacznego przemodelowania tkanek oka.
      Autorzy badań uważają, że zmiany te nie powinny stanowić problemu w przypadku misji trwających 6 do 12 miesięcy. Po powrocie na Ziemię oczy astronautów powróciły do normy, a problemy ze wzrokiem można było korygować za pomocą okularów. Problemem mogą być jednak dłuższe misje, takie jak załogowa wyprawa na Marsa, która może trwać nawet ponad 30 miesięcy. Obecnie nie znamy ani skutków tak długotrwałego pobytu w warunkach mikrograwitacji, ani nie potrafimy im zapobiegać.
      Zaobserwowane przez nas zmiany właściwości mechanicznych oka mogą być biomarkerami SANS. Pomoże to zidentyfikować tych astronautów, którzy są szczególnie narażeni na ryzyko, zanim jeszcze pojawią się u nich problemy spowodowane długotrwałym pobytem w przestrzeni kosmicznej, mówi Costantino.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Załogowa podróż na Marsa nie będzie łatwym i szybkich przedsięwzięciem. Tymczasem, chociażby z powodu negatywnego wpływu na zdrowie stanu nieważkości i promieniowania kosmicznego, powinna zająć ona jak najmniej czasu. Dlatego też w należącym do NASA Langley Research Center w Virginii trwają prace nad napędem, dzięki któremu astronauci powinni dolecieć na Czerwoną Planetę i wrócić na Ziemię w ciągu około 2 lat.
      Tamtejsi inżynierowe pracują nad jądrowym napędem elektrycznym. Ma on wykorzystywać reaktor atomowy do wytwarzania energii elektrycznej, która będzie jonizowała wydobywające się z dysz paliwo zapewniając ciąg pojazdowi kosmicznemu.
      W ramach projektu Modular Assembled Radiators for Nuclear Electric Propulsion Vehicles (MARVL) powstaje jeden z najważniejszych elementów napędu, jego system rozprowadzania ciepła. Inżynierowie NASA chcą, by miał on budowę modułową i by można było go złożyć w przestrzeni kosmicznej za pomocą autonomicznych robotów. W ten sposób unikniemy konieczności umieszczenia wszystkiego w rakiecie nośnej, co da nam nieco większą elastyczność i pozwoli na zoptymalizowanie całego projektu, mówi Amanda Stark, odpowiedzialna za MARVL.
      Takie rozwiązanie jest bardzo pożądane. Cały układ rozprowadzania ciepła może mieć, po pełnym rozłożeniu, wymiary boiska do futbolu amerykańskiego (ok. 5400 m2). Można więc sobie wyobrazić, z jakimi trudnościami wiąże się umieszczenie takich instalacji w rakiecie startującej z Ziemi. Zespół Strak chce, by poszczególne elementy wcześniej wysłać w przestrzeń kosmiczną. Tam roboty złożyłyby instalację, w której będzie krążyła substancja chłodząca, na przykład stop sodu i potasu.
      Trzeba zauważyć, że taka technologia wpłynęłaby też na architekturę samego pojazdu, do którego instalacja będzie montowana. Istniejące dotychczas pojazdy kosmiczne nie były projektowane z myślą o składaniu czegokolwiek w kosmosie. Mamy tutaj więc okazję, by zastanowić się, jak taki pojazd powinien być zbudowany, jak należy go przygotować, jak będzie wyglądał.
      Projekt MARVL jest rozwijany w ramach programu Early Career Initiative. Biorące w nim udział zespoły mają dwa lata na opracowanie szczegółów swojego pomysłu. Stark i jej zespół współpracują z firmą Boyd Lancaster, która specjalizuje się w przemysłowych systemach chłodzenia. Do pomocy mają też specjalistów od układów rozpraszania ciepła oraz ekspertów specjalizujących się w przepływie cieczy z NASA. Po dwóch latach prac NASA oczekuje, że twórcy MARVL przystąpią do budowy niewielkiego działającego na Ziemi prototypu. Jeśli projekt się powiedzie, podobne rozwiązania mogą zostać zastosowane podczas innych misji, nie tylko załogowych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po 2,5 roku pracy na dnie Krateru Jezero łazik Perseverance przygotowuje się do wielomiesięcznej wspinaczki na zachodnią krawędź Krateru. Prawdopodobnie napotka tam najbardziej stromy i najtrudniejszy teren, z jakim przyszło mu się dotychczas zmierzyć. Perseverance wyruszy w podróż 18 sierpnia, a wspinaczka i badanie terenu będą już 5. kampanią naukową prowadzoną od czasu lądowania 18 lutego 2021 roku.
      Perseverance zakończył 4 projekty badawcze, zebrał 22 próbki skał i przejechał ponad 18 mil. Zaczynamy teraz Crater Rim Campaign. Łazik jest w doskonałym stanie, a my nie możemy się doczekać, by zobaczyć, co jest na szczycie badanego przez nas obszaru, mówi Art Thompson, menedżer projektu Perseverance w Jet Propulsion Laboratory.
      Głównymi celami najnowszej kampanii badawczej są dwa miejsca, nazwane „Pico Turquino” oraz „Witch Hazel Hill”. Na zdjęciach z orbiterów krążących wokół Marsa widać, że na Pico Turquino znajdują się stare pęknięcia, które mogą powstać w wyniku zjawisk hydrotermalnych. Z kolei warstwy, z których zbudowane jest Witch Hazel Hill sugerują, że struktura ta powstała w czasach, gdy na Marsie panował zupełnie inny klimat niż obecnie. Zdjęcia ujawniły tam podłoże skalne o jaśniejszym kolorze, podobne do tego, które łazik znalazł na obszarze zwanym „Bright Angel”. Tamtejsza skała „Cheyava Falls” miała strukturę i sygnatury chemiczne wskazujące, że mogła powstać przed miliardami lat w wyniku działania organizmów żywych w środowisku wodnym.
      Podczas podróży ku krawędzi krateru Perseverance będzie polegał na półautomatycznych mechanizmach, których celem jest unikanie zbyt dużego ryzyka. Ma wspinać się po stokach nachylonych nawet o 23 stopnie i unikać miejsc, których nachylenie będzie wynosiło ponad 30 stopni. Łazik wjedzie na wysokość 300 metrów i zakończy podróż w miejscu nazwanym „Aurora Park”.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy doszło do nieudanego wystrzelenia satelitów z konstelacji Starlink. W wyniku awarii satelity znalazły się na bardzo niskiej orbicie i wkrótce spłoną w atmosferze. Firma SpaceX zapewnia, że nie stanowią one zagrożenia. Pierwsze Starlinki trafiły na orbitę w 2019 roku. Obecnie konstelacja składa się z ponad 6000 niewielkich satelitów znajdujących się na niskiej orbicie okołoziemskiej (LEO).
      Dwadzieścia satelitów Starlink zostało wystrzelonych przed 4 dniami na pokładzie rakiety Falcon 9 z Vandenberg Space Force Base. Pierwszy stopień rakiety spisał się bez zarzutu, wynosząc na orbitę drugi stopień i satelity. Następnie oddzielił się od nich i z powodzeniem wylądował. Było to już 329. udane lądowanie rakiety nośnej przeprowadzone przez SpaceX.
      Pierwsze uruchomienie silników 2. stopnia przebiegło zgodnie z planem, jednak pojawił się wyciek ciekłego tlenu. W związku z tym silnik Merlin, który miał wynieść satelity na prawidłową orbitę, nie spełnił swojego zadania.
      Co prawda satelity zostały prawidłowo zwolnione, ale znajdują się na orbicie o dużym mimośrodzie, która w najniższym punkcie znajduje się zaledwie 135 kilometrów nad Ziemią. To ponaddwukrotnie niżej, niż powinny się znaleźć. Na tej wysokości pojazdy doświadczają znacznego tarcia o atmosferę, przez co z każdym obiegiem tracą 5 kilometrów wysokości w apogeum (najwyższym punkcie orbity). Oddziaływanie atmosfery na satelity jest tak silne, że ich silniki nie poradzą sobie z wyniesieniem pojazdów na prawidłową orbitę. Dlatego wkrótce satelity wejdą w atmosferę i w niej spłoną.
      SpaceX oświadczyła, że nie zagrażają one ani innym satelitom, ani ludziom na Ziemi. To przypomina nam, jak wymagające technicznie są loty w kosmos. Dotychczas przeprowadziliśmy 364 udane starty rakiet Falcon – które bezpiecznie dostarczały astronautów, ładunki i tysiące satelitów Starlink na orbitę – co czyni z rodziny Falcon jedną z najlepszych serii rakiet nośnych w historii, czytamy w firmowym oświadczeniu.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...