Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Pekin cenzuruje badania nad koronawirusem. Ograniczenia publikacji nt. pochodzenia pandemii

Rekomendowane odpowiedzi

Chińskie władze nałożyły ograniczenia na publikacje dotyczące pochodzenia koronawirusa SARS-CoV-2. Zarządzenie wydały władze centralne, a dwa chińskie uniwersytety opublikowały nowe zasady na swoich witrynach. Informacje te zostały już z sieci usunięte.

Zgodnie z nowymi zasadami, wszystkie prace naukowe dotyczące COVID-19 mają przechodzić dodatkowy przegląd prze ich skierowaniem do publikacji. Szczególnemu nadzorowi będą podlegały prace dotyczące pochodzenia nowego koronawirusa. Publikacja takich artykułów ma być zatwierdzana przez urzędników rządu centralnego.

Ekspert z Hongkongu, który prowadził prace nad COVID-19 i publikował je w międzynarodowym piśmie medycznym, powiedział dziennikarzom CNN, że jeszcze w lutym jego praca nie była obłożona dodatkowymi obostrzeniami.

Nowa polityka publikacji ma pomóc władzom w Pekinie na kontrolowanie narracji dotyczącej początków pandemii. Chińscy naukowcy od końca stycznia publikują w prestiżowych międzynarodowych pismach wyniki swoich badań dotyczące COVID-19. Wnioski z niektórych z badań każą zapytać o rolę i działanie chińskiego rządu u początków epidemii i już wywołały poruszenie w chińskich mediach społecznościowych. W związku z tym Pekin postanowił przejąć kontrolę nad narracją.

Myślę, że podjęta przez chińskie władze próba kontrolowania narracji ma na celu przekonanie opinii publicznej, że pandemia nie rozpoczęła się w Chinach. W związku z tym sądzę, że nie dopuszczą oni do przeprowadzenia żadnych obiektywnych badań dotyczących początków choroby, mówi dziennikarzom anonimowy chiński naukowiec.

Z nowej dyrektywy dowiadujemy się, że artykuły naukowe dotyczące pochodzenia wirusa muszą być ściśle nadzorowane. Władze Chin nakazały, by naukowcy przed publikacją wysyłali takie artykuły do wydziału nauki i technologii Ministerstwa Edukacji. Stamtąd będą trafiały do specjalnego zespołu nadzorowanego przez Radę Państwa. Dopiero jeśli zespół ten wyrazi zgodę, artykuł może zostać opublikowany. Mniej ścisłemu nadzorowi podlegać będą inne badania dotyczące COVID-19. Mają być one przeglądane przez komitety uczelniane, które mają brać pod uwagę „wartość naukową” oraz stwierdzać, czy jest „odpowiedni czas na publikację”.

Dyrektywę opublikowano na stronach Uniwersytetu Fudan. Gdy dziennikarze CNN zadzwonili na podany w dyrektywie telefon do Ministerstwa Edukacji, dowiedzieli się, że dyrektywa taka została wydana, ale jest dokumentem wewnętrznym. Kilka godzin później dokument został zdjęty ze stron Uniwersytetu Fudan. Dyrektywa ta ukazała się, i również została usunięta, na stronach Uniwersytetu Nauk Geologicznych w Wuhan.

David Hui Shu-cheong z Chińskiego Uniwersytetu w Hongkongu, który współpracował z naukowcami z pozostałych części Chin, mówi, że jeszcze w połowie lutego nie było najmniejszych problemów. Gdy wysyłał swój artykuł do New England Journal of Medicine do 3 nad ranem doszlifowywał artykuł, a przed południem go wysłał do redakcji. Nie było wówczas najmniejszych ograniczeń, stwierdza.

Chińskie władze próbują przekonać opinię publiczną, że nie wiadomo, gdzie rozpoczęła się pandemia. Nie ograniczają się tylko do tego. Zhao Lijan, rzecznik prasowy chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, stwierdził w ubiegłym tygodniu, że wirus pochodzi z USA i został do Chin przywieziony przez amerykańskich wojskowych.

Nowe obostrzenia dotyczą publikacji w zagranicznych czasopismach. Artykuły dotyczące COVID-19 publikowane w chińskich pismach naukowych od początku podlegają dodatkowej kontroli. Teraz to samo będzie dotyczyło wszystkich artykułów. Dlatego też ważne jest, by międzynarodowa społeczność naukowa zdawała sobie sprawę z faktu, że artykuły publikowane przez chińskich naukowców w pismach międzynarodowych, przeszły dodatkowy proces nadzoru ze strony władz.

Chińskie władze już od dłuższego czasu starają się ukryć prawdę o koronawirusie. Nie chcą ujawnić swoich dokumentów, o których pisaliśmy przed miesiącem, dotyczących początków epidemii. Takie informacje byłyby niezwykle cenne dla epidemiologów, gdyż dane o prędkości rozprzestrzeniania się epidemii na samym początku pozwalają na zbadanie jej rozwoju i dynamiki. Brak takich informacji bardzo zaciemnia ten obraz.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Takie informacje byłyby niezwykle cenne dla epidemiologów, gdyż dane o prędkości rozprzestrzeniania się epidemii na samym początku pozwalają na zbadanie jej rozwoju i dynamiki. Brak takich informacji bardzo zaciemnia ten obraz."

Panie Mariuszu - niestety, ale takie rozumowanie jest błędne -  do zbadania rozwoju i dynamiki epidemii nie potrzeba żadnych informacji o pierwszym pacjencie. Nic nie jest zaciemniane w tym znaczeniu. 

Chiny nie podają tych informacji z przyczyn czysto militarnych: rozpracowanie chińsiego pacjenta zero (w sytuacji, gdyby okazało się, że ktoś mu to 'sprzedał') to doskonały atut w sporach geopolitycznych. Taką daną można bardzo dużo ugrać u społeczeństw zachodu, bo jej upublicznienie zmiażdzyłoby każdy 'demokratyczny' rząd.  Takie działanie z nauką nie ma nic wspólnego.

PS

Z rynku krajowego: GIS właśnie podał, ze średnia "zapadalność" na wirusa wynosi w Polsce 17,4 na 100tyś mieszkańców.  Warto się zastanowić, gdzie jest naukowość w takim policzeniu ...i czego właściwie policzeniu? , bo przecież nie osób zakażonych, a ni nawet nie chorych.   Policzyli wyłacznie chorych (klinicznie) z potwierdzonymi testami ...i w sumie jakimi testami, bo brak danych o typach testów i spójnej metodologii.  Tu dopiero mamy zaciemniany obraz (jak Pan to wyżej ujął).

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Jarosław Bakalarz napisał:

"Z rynku krajowego: GIS właśnie podał, ze średnia "zapadalność" na wirusa wynosi w Polsce 17,4 na 100tyś mieszkańców.  Warto się zastanowić, gdzie jest naukowość w takim policzeniu ...i czego właściwie policzeniu? , bo przecież nie osób zakażonych, a ni nawet nie chorych.   Policzyli wyłacznie chorych (klinicznie) z potwierdzonymi testami ...i w sumie jakimi testami, bo brak danych o typach testów i spójnej metodologii.  Tu dopiero mamy zaciemniany obraz (jak Pan to wyżej ujął).

 

Tak zaciekawiony tą uwagą powyżej wrzuciłem sobie tabelkę https://www.worldometers.info/coronavirus/ do excella i dzieląc wszystkie przypadki w danym kraju na każdy przypadek śmiertelny na COVID to dla cywilizowanej części świata ten współczynnik wychodzi od 10 do 40. Biorąc że u nas jest około 28, więc liczby trzymają się kupy. (Chyba że ktoś zakłada że setki tysięcy ciał Szumowski chowa w piwnicach na Nowogrodzkiej :) ).  Ale analizując tę tabelkę głębiej na serio to spostrzeżenie iż kraje stosujące szczepienie BCG są mniej zagrożone śmiertelnością , to ta różnica cały czas się utrzymuje.

Może ktoś kto ma inne dobre pomysły wyciągnie z tych tabelek więcej wniosków, bo dzisiaj każde spostrzeżenie jest na wagę życia. Możliwe że są gdzieś one ukryte w tej tabelce poza oczywiście BCG.

Edytowane przez gucio222

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@gucio222

Tak; statystyka. Piękna nauka. To może zacznijmy od podstaw czyli metodologii:

0.  formułujemy definicję 'chorego'.

1. zbiór danych musi być spójny. Czy jest, skoro każdy kraj ma inne testy i inną ich pulę?

2. algorytm testowania jednoznaczny (jednoczuły). Nie do wykonania, gdy stosujemy różne testy.

3. testy jednolite.   Nie są; z wielu powodów. Choćby dlatego, ze część testów jest poważnie wadliwa (vide testy Eurofins); i nie wiadomo w jakim stopniu są wadliwe.

Więc jak sie ujednolica dane? Prosto:  lekarze (w wielu krajach) dostali wytyczne, by nie uzupełniać kart zgonu, bo zrobi to "komisja"?

A z innej beczki: załóżmy z dobrej woli, że jest to 17,4 na 100tyś. To daje 174 na milion, oraz "zapadalność" ok 7tyś na 40milionów (mniej więcej Polska).   Czy z powodu współczynnika 17,4 (czyli raptem 7tyś chorych) zamyka się całe państwa na klucz i kompletnie dewastuje gospodarki? . 

Czy ktoś już widzi problem z tak liczoną "zapadalnością"? 

PS.  Statystycy  już od dawna podnoszą, że raportowane jest 4-6% chorych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Tak; statystyka. Piękna nauka. To może zacznijmy od podstaw czyli metodologii:

Choroba nowa więc metodologia po łebkach. Ale zakładając że przy dzisiejszych aplikacjach społecznościowych nie dawałoby się chować po piwnicach umrzyków to ilość zgonów z powodu kaszlu i gorączki jest w miarę miarodajna. Biorąc też pod uwagę że są takie kraje które już przetestowały wszystko co się rusza - Japonia czy Korea, a gdzie choroba jest w miarę pod kontrolą to ten współczynnik wychodzi tam 50 w Korei i 60 w Japonii na jeden zgon. Oba kraje miały BCG. Wobec tego można zgrubnie założyć że u nas przewija się dwukrotnie większa liczba nosicieli niż została oficjalnie zdiagnozowana. Co by się zgadało ponieważ liczba zachorowań nie spada. więc latają gdzieś niezdiagnozowani. Ale ich liczbę z tej tabeli można w miarę określić. W przypadku kraju z  brakiem szczepień BCG to ta liczba spada do 7-8 zdiagnozowanych na jeden zgon (  Włochy, Holandia itp.) Więc takie założenie zakładałoby że u nas wszyscy są wykryci i mamy w sobie super-odporność.  Jednak zakładając że jednak BCG ma na to wpływ można się pokusić na analizę mając nawet tak skąpe dane.

W końcu gdyby wszyscy podchodzili do statystyki tak jak tu piszesz to byśmy tkwili wszyscy w miejscu czekając na pełne dane, bo zakładając że mamy nieograniczony dostęp do testów ( tych tańszych po 500zł za sztukę) to przetestowanie wszystkich gdyby założyć że wszystkich spędzimy do kupy w kilometrowych  kolejkach po testy 100.000 dziennie to testowalibyśmy cały rok 24/7 wydając na to 17 mld, nie mając pewności czy ci przetestowani już w międzyczasie czegoś nie złapali.

Coś o testach :)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Statystyki są ważne, ale można je naginać jak się chce.

Chińskie władze mają tak naprawdę gotowe przynajmniej dwa scenariusze. Pierwszy to ukryć, że wirus nie pochodzi z laboratorium i zrzucić winę na naturę. A jak i to się nie uda, to zrzucić winę na inny kraj, że niby pandemia zaczęła się gdzie indziej, albo że Chiny padły ofiarą ataku. Teraz mamy właśnie próby drugiego scenariusza, bo pierwszy się sypie.

A dlaczego sądzę, że to jest wirus, który wymknął się spod kontroli z laboratorium? Bo chińska medycyna zadziwiająco szybko "wykryła", tego wirusa. U nas trwałoby to kilka miesięcy. U nich kilka tygodni i już wiedzieli o nim niemal wszytko. U nas, jak pacjent trafia do szpitala, to przez 2-3 tygodnie lekarze zastanawiają się co jest pacjentowi, że kolejne leki nie działają. U nich już wiedzieli, że to wirus i już wiedzieli jaki. A jakoś nie wierzę, żeby chińska medycyna była aż tak zaawansowana.

Polskie władze też nie są lepsze. Testów robi się u nas bardzo mało, przez co szacuję, że chorych jest u nas 10-20 razy tyle, co się oficjalnie podaje. A żeby być w zgodzie ze statystykami, to umierającym przypisuje się w kartach inne przyczyny zgonu zwłaszcza, że starsi ludzie mają często inne dolegliwości, więc jest to łatwe. U nas władza ma teraz jeden cel. Wykorzystać obecną sytuację, do przeprowadzenia oszukańczych wyborów prezydenckich. To zresztą widać na każdym kroku ich działania. Nasze zdrowie i życie nie ma dla nich żadnego znaczenia. Liczy się tylko władza. Zobaczycie, że tuż przed "wyborami" ogłoszą koniec kwarantanny - wszyscy będziemy już "bezpieczni".

Edytowane przez Sławko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, Sławko napisał:

Polskie władze też nie są lepsze. Testów robi się u nas bardzo mało, przez co szacuję, że chorych jest u nas 10-20 razy tyle, co się oficjalnie podaje. A żeby być w zgodzie ze statystykami, to umierającym przypisuje się w kartach inne przyczyny zgonu zwłaszcza, że starsi ludzie mają często inne dolegliwości, więc jest to łatwe. U nas władza ma teraz jeden cel. Wykorzystać obecną sytuację, do przeprowadzenia oszukańczych wyborów prezydenckich. To zresztą widać na każdym kroku ich działania. Nasze zdrowie i życie nie ma dla nich żadnego znaczenia. Liczy się tylko władza. Zobaczycie, że tuż przed "wyborami" ogłoszą koniec kwarantanny - wszyscy będziemy już "bezpieczni".

Pisząc powyżej, j że można założyć że Szumowski chowa tysiące ciał w piwnicach na Nowogrodzkiej [...]

 

 

Edytowane przez Mariusz Błoński
To forum polityczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@gucio222

Rozjechały się nam kierunki rozmowy - clue mojej wypowiedzi dotyczyło dwóch rzeczy:

1.  niespójności pomiędzy pojęciem "zakażony" i "chory" - tu rząd (nie tylko nasz) pozostawił sobie niesamowitą swobodę decydowania

2. niespójności sposobu klasyfikacji samych "chorych" w oparciu o testy (np Eurofins był fabrycznie skażony; a amerykańskie wykrywały wodę jako wirusa).

Kwestia umieralności to zupełnie inne pojęcie (nie poruszałem tego) - tu dowolność klasyfikowania 'na co umarł' wynosi dokładnie 100%. W dodatku sekcja nic nie może wykazać, bo nieboszczyk spalony.

Jeszcze w lutym np nasz rząd twierdził, że mamy jakoś tak (z pamięci piszę) 200tyś chorych na grypę. Spróbuj dojść do tego, jak powstała ta liczba, bo ja nie znam przypadku, by w ostatnich 50latach ktoś testował mnie lub kogokolwiek kogo znam, w tym kierunku. 

A jeśli masz dobrą pamięć to przypomnij sobie 'grypę', która wypalała płuca Ukraińcom z południa (jakieś 4-5 lat temu) lub 'dziwną grypę' we Włoszech dwa lata temu.

Podsumowując: wirus jest faktem, ale cała statystyka wokół tego to jaja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ad1 zgadzam się z tobą jak i ad2, tylko tak jak napisałem jedyną w miarę pewną daną na ten moment są tylko zgony (mamy co mamy) . Gdy ktoś kaszle czy ma zapalenie płuc przed śmiercią to trudno to ukryć. Przy dzisiejszych mediach społecznościowych rozejście się danych szybko by wyszło na jaw  jak Niemczech. Nawet Chińczycy nie byli w stanie uszczelnić wycieku danych mimo że ich media są wielokrotnie bardziej cenzurowane niż niemieckie.

Dobrym przykładem do badań jest ten pierwszy statek (diamond princess)  gdzie mamy kompletne dane w zamkniętym środowisku. Też wychodzi że umieralność jest na poziomie jeden na 50-60 zarażonych. Badania tam były kompletne. Więc zakładając że liczba zgonów jest w miarę do wykrycia i trudna do ukrycia to mamy jakieś choćby startowe dane

Co do chorych na grypę to się też zgodzę że to ogólnie żenada. Przypomina mi się wizyta u mojego lekarza rodzinnego sprzed roku :)

- Co panu dolega ?

- Mam gorączkę.

- Proszę w związku z tym się położyć, Zapiszę panu to co poprzednim razem . Mam nadzieję że pomogło. Do kiedy wypisać zwolnienie ?

Edytowane przez wilk
Nie odpowiadamy cytatem całości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu coś o zgonach w kategorii faktów, a nie manipulacji - nowiutkie dane GUSu brytyjskiego:

Alarmujące dane brytyjskiego urzędu statystycznego ONS, który patrzy na zgony nie tylko w szpitalach (jak rządowe dane), ale wszędzie:

- liczba zgonów w tygodniu do 3 kwietnia wyższa o 6 tys. niż pięcioletnia średnia

- blisko 50 proc. śmierci w Londynie związanych z COVID-19

 

zgony GB zestawienie.png

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś chyba obciąłeś. Dasz źródło ?, bo z tych wykresów nic nie wynika oprócz tego gdzie umiera najwięcej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Astro napisał:

1. Grodzki.
2. Profesor.
3. Kim ty jesteś? (Gucio jakoś nie wygląda mi na tytuł naukowy).

[...]

Edytowane przez Mariusz Błoński
Obrażanie dyskutantów. Na razie ostrzeżenie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Astro napisał:

Człowiek uczy się całe życie.

No to teraz powiedz w temacie coś konstruktywnego [...]

Edytowane przez Mariusz Błoński
j.w.
  • Negatyw (-1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a tak, obciąłem - oto brakujący wykres niżej. Zamykając mój wkład w ten artykuł: Pekin cenzuruje i każdy to rozumie, ale to co robią kraje demokratyczne  to są identyczne zwykłe fałszerstwa danych. Głupi tego nie zauważy, bo nawet nie widzi, że odseparowano definicyjnie zakażenie od choroby. Nie widzi zmian w metodologii klasyfikacji chorych, zmian testów na inne, zmian sposobu wypełniania kart, itp.

To są naprawdę wielkie fałszerstwa i to całkowicie legalne: po prostu przyjmujemy jakąś 'definicję', zezwalamy na jakiś sposób zliczania i doliczamy do do poprzednio pozyskanych danych.

Pytanie powinno brzmieć: JAKI JEST CEL.

Dla zainteresowanych wstawiam link do arta z 2010roku o grypie AH1N1 - ładnie podsumowuje pewne zjawisko, które wydaje sie byc kluczowe w sprawie:

https://www.medonet.pl/zdrowie/wiadomosci,bedzie-raport-zamiast-komisji-sledczej-ds--grypy-a-h1n1,artykul,1621133.html?utm_source=www.medonet.pl_viasg_medonet&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2  

zgony GB zestawienie 2.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, gucio222 napisał:

i dzieci UBków jak Grocki

A kto to jest ten Grocki? Nie znam gościa. A ... chyba że to twój ojciec, to już wszystko rozumiem.

2 godziny temu, gucio222 napisał:

Zresztą wtrąciłeś się do dyskusji na swoim poziomie.

Twój poziom oscyluje między trollowaniem, a zwykłym chamstwem i raczej mało jest tu osób, które potrafią zniżyć się do twojego poziomu, więc nie oczekuj tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Astro napisał:

W temacie gucio? BCG i Iran, ale wiem, że to dla ciebie zbyt trudny temat.

Gdybyś czytał ze zrozumieniem to zauważyłbyś że napisałem "dla cywilizowanej części świata ten współczynnik wychodzi od 10 do 40"

Iran obłożony wieloma restrykcjami i rządzony przez ajatollahów trudno mimo wielkiej swojej historii zaliczyć do krajów cywilizowanych.

51 minut temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Pytanie powinno brzmieć: JAKI JEST CEL.

Nie jestem przekonany o celu. Może nie ma żadnego ? Może tylko dlatego że świat rządzony jest przez stare sklerotyczne ramole,  którzy na serio wystraszyli się że umrą, stąd ta panika ?

Wystarczy popatrzeć w średnią wieku kandydatów na prezydenta w Stanach czy ich izbę reprezentantów. U nas ciotka-klotka Kidawa czy Kaczor do młodych też nie należą.  Sejmy czy senaty w europie zachodniej to też w większości kluby geriatryczne. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Astro napisał:

Widzę nie zrozumiałeś, więc powtórzę DUŻYMI (większymi już nie potrafię) literkami: EOT.

[...]

Edytowane przez Mariusz Błoński
j.w.
  • Negatyw (-1) 3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
18 minutes ago, gucio222 said:

Mali ludzie z ciasnymi umysłami nigdy nie potrafią odpuścić i ich racja musi zawsze być na wierzchu

Nie wiem jaki jest twój cel na tym forum po za sianiem fermentu. Wywody, które uskuteczniasz nie trzymają się kupy i tylko obrażasz ludzi. Tracisz czas chyba, że to twoja praca. Myślę, że odnajdziesz się na forum społeczności zgromadzonym w okół pewnego radia. Możesz też napisać prawicowy artykuł na lewackiej Wikipedii i zdekonspirować spisek albo wyrównać poziom, jak masz taką potrzebę.

Edytowane przez cyjanobakteria
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 14.04.2020 o 09:36, Sławko napisał:

A dlaczego sądzę, że to jest wirus, który wymknął się spod kontroli z laboratorium? Bo chińska medycyna zadziwiająco szybko "wykryła", tego wirusa. U nas trwałoby to kilka miesięcy. U nich kilka tygodni i już wiedzieli o nim niemal wszytko.

W Wuhan znajduje się specjalistyczne laboratorium, więc identyfikacja i rozpoznanie zagrożenia na pewno jest łatwiejsza. Skoro jest takie laboratorium w rejonie to i miasto ma jakiś plan strategiczny na wypadek, a gdyby tak... Jak to u nas wygląda, wolę się nie wypowiadać. 

Jak dla mnie scenariusz jest następujący, najpierw nieudana wojna gospodarcza, następnie desperacka wirusowa. Chiny są już doświadczone po SARS 1, więc wystarczyło odbić piłeczkę. Oczywiście to są luźne przemyślenia, więc nie trzeba ich traktować poważnie. 

Edytowane przez M61
Literówka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas badań prowadzonych przed rozpoczęciem prac budowlanych w pobliżu Kantonu, znaleziono najmniejsze znane jaja nieptasich dinozaurów. Sześć sfosylizowanych jajek stanowi obecnie część skały budującej formację Tangbian. Pochodzi ona z górnej kredy, sprzed 80 milionów lat. Jaja są nieregularnie ułożone, trudno więc stwierdzić, czy wszystkie znajdowały się w jednym gnieździe. Jaja są owalne, a ich dłuższa oś liczy zaledwie 29 milimetrów.
      Naukowcy, którzy badali jaja, stwierdzili na łamach Historical Biology, że prawdopodobnie należą one do nieznanego dotychczas nieptasiego terapoda, którego nazwali Minioolithus ganzhouensis. Eksperci wykluczyli, by należał on do troodonów, owiraptorozaurów, ani dromeozaurów. Obecnie nie wiadomo, jakie rozmiary mógł osiągnąć ten gatunek.
      Jaja zachowały się w świetnym stanie. Badania za pomocą skaningowego mikroskopu elektronowego ujawniły, że ich wewnętrzna struktura jest niemal nienaruszona. To dzięki temu udało się ustalić, że posiadają one unikatowy zestaw cech, które nie pasują do żadnego znanego gatunku.
      Dzięki analizie ewolucyjnej znanych skamieniałych jaj, doszliśmy do wniosku, że pochodzą one od niewielkiego terapoda, mówi profesor Han Fenglu z Chińskiej Akademii Nauk i dodaje, że ich odkrycie zwiększa naszą wiedzę na temat ewolucji i metod reprodukcyjnych dinozaurów z późnej kredy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzieci i młodzież w wieku 10-19 lat, u których zdiagnozowano COVID-19 są narażone na większe ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2. w ciągu 6 miesięcy po diagnozie, niż ich rówieśnicy, którzy zapadli na inne choroby układu oddechowego. Takie wnioski płyną z badań przeprowadzonych przez naukowców z Wydziału Medycyny Case Western Reserve University. Uczeni przeprowadzili metaanalizę wpływu COVID-19 na ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2. u dorosłych, a następnie postanowili poszerzyć swoją wiedzę o wpływ infekcji na osoby młodsze.
      Badacze przeanalizowali przypadki 613 602 pacjentów pediatrycznych. Dokładnie połowę – 306 801 – stanowiły osoby, u których zdiagnozowano COVID-19, w drugiej grupie znaleźli się młodzi ludzie, którzy zachorowali na inne choroby układu oddechowego. Poza tym obie grupy były do siebie podobne. Dodatkowo utworzono też dwie podgrupy po 16 469 pacjentów, w których znalazły się osoby z otyłością oraz COVID-19 lub inną chorobą układu oddechowego.
      Naukowcy porównali następnie liczbę nowo zdiagnozowanych przypadków cukrzycy typu 2. w obu grupach. Pod uwagę brano diagnozy, które postawiono miesiąc, trzy miesiące i sześć miesięcy po wykryciu pierwszej z chorób. Okazało się, że ryzyko rozwoju cukrzycy u osób, które zachorowały na COVID-19 było znacznie wyższe. Po 1 miesiącu było ono większe o 55%, po trzech miesiącach o 48%, a po pół roku – o 58%. Jeszcze większe było u osób otyłych. W przypadku dzieci i nastolatków, które były otyłe i zapadły na COVID-19 ryzyko zachorowania na cukrzycę było o 107% wyższe po 1 miesiącu, o 100% wyższe po drugim i o 127% wyższe po pół roku. Największe jednak niebezpieczeństwo związane z rozwojem cukrzycy wisiało nad tymi, którzy z powodu COVID-19 byli hospitalizowani. Ryzyko to było większe – odpowiednio do czasu po diagnozie COVID-19 – o 210%, 174% i 162%.
      Obecnie nie wiadomo, jaki może być związek COVID-19 z cukrzycą. Tym bardziej, że przeprowadzone badania to analiza retrospektywna, która nie pozwala na wykazanie związku przyczynowo-skutkowego. Potrzeba więc dalszych badań, które pozwolą określić, czy zachorowanie na COVID-19 w jakikolwiek sposób wpływa na układy związane z działaniem glukozy czy insuliny w naszym organizmie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na Piazzetta San Marco, weneckim placu łączącym Canale di San Marco z placem św. Marka znajdują się dwie słynne granitowe kolumny. Na jednej z nich stoi figura pierwszego patrona miasta, świętego Teodora. Drugą zaś wieńczy uskrzydlony lew z brązu, atrybut nowego patrona miasta, ewangelisty św. Marka. Jeszcze do niedawna sądzono, że lew pochodzi z Persji Achemenidów i oryginalnie przedstawiał chimerę, której dodano skrzydła. Właśnie okazało się, że posąg znacznie młodszy i powstał w Państwie Środka.
      W latach 80. XX wieku słynny lew został poddano konserwacji i wówczas przeprowadzono badania, na podstawie których stwierdzono, że powstał w Anatolii na początku epoki hellenistycznej (IV w. p.n.e.). Teraz jednak badania izotopów ołowiu zdradziły zupełnie inną historię.

      Geolodzy, chemicy, archeolodzy i historycy sztuki z Uniwersytetu w Padwie, Uniwersytetu Ca' Foscari w Wenecji oraz International Association of Mediterranean and Eastern Studies - Ismeo przeprowadzili nowe analizy brązu, z którego wykonano lwa. Uzyskane dane, wskazują, że miedź wykorzystana do produkcji posągu pochodzi z kopalń w dolnym biegu Jangcy. Analizy stylistyczne zaś zdradziły na grzywie, klatce piersiowej i głowie cechy typowe dla sztuki z czasów dynastii Tang (609–907).
      Badacze uważają, że oryginalna rzeźba była „strażnikiem grobu” (镇墓兽, zhènmùshòu). Były to fantastyczne stwory umieszczane przed grobowcami, które miały odstraszać złe duchy i zapewnić spokój duszy zmarłego. Już na początku rządów dynastii Tang ustawiano je zwykle w parach. Jeden ze stworów miał ludzką, drugi – twarz bestii.
      W przypadku uskrzydlonego lwa z Wenecji cechami typowymi dla zhènmùshòu są szerokie nozdrza z wąsami po obu stronach, szeroko otwarty pysk z widocznymi szeroko rozstawionymi kłami w żuchwie i wąsko umiejscowionymi kłami w szczęce. Pomiędzy kłami występuje równy, płaski rząd zębów, a oczodoły rzeźby są bardzo wydatne, by można było zamontować tam rogi. U naszego lwa oczodoły są ścięte. Najwyraźniej ucięto umocowane tam rogi lub poroże, by nadać zwierzęciu bardziej lwi wygląd.
      Odkrycie ogłoszono przed tygodniem, podczas ceremonii otwarcia międzynarodowej konferencji dotyczącej Marco Polo. Zorganizowano ją z okazji 700. rocznicy śmierci podróżnika.
      Gdy w 1295 roku Marco powrócił ze swojej podróży opisywał lwa już stojącego na kolumnie. Nie wiadomo, jak posąg znalazł się w Wenecji. Mógł przybyć Szlakiem Jedwabnym przez Indie i Afganistan. Droga ta była aktywna za czasów dynastii Tang, później przez wieki była zablokowana, a za czasów Marco Polo ponownie ją wykorzystywano.
      Tak czy inaczej brak wzmianek o transporcie i ustawianiu tak dużej rzeźby sugeruje, że lew przybył w częściach. Wskazują też na to analizy z różnych miejsc rzeźby, dzięki którym wiemy, że jej fragmenty ponownie odlano i łączono w co najmniej 5 fazach prac.  Ślady tych prac pochodzą sprzed 1797 roku, gdy Wenecję splądrowały wojska Napoleona, które wywiozły lwa, rozbijając go przypadkiem na 20 części.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tegoroczną Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny otrzymali Katalin Karikó i Drew Weissmann za odkrycia, które umożliwiły opracowanie efektywnych szczepionek mRNA przeciwko COVID-19. W uzasadnieniu przyznania nagrody czytamy, że prace Karikó i Wiessmanna w olbrzymim stopniu zmieniły rozumienie, w jaki sposób mRNA wchodzi w interakcje na naszym układem odpornościowym". Tym samym laureaci przyczynili się do bezprecedensowo szybkiego tempa rozwoju szczepionek, w czasie trwania jednego z największych zagrożeń dla ludzkiego życia w czasach współczesnych.
      Już w latach 80. opracowano metodę wytwarzania mRNA w kulturach komórkowych. Jednak nie potrafiono wykorzystać takiego mRNA w celach terapeutycznych. Było ono nie tylko niestabilne i nie wiedziano, w jaki sposób dostarczyć je do organizmu biorcy, ale również zwiększało ono stan zapalny. Węgierska biochemik, Katalin Karikó, pracowała nad użyciem mRNA w celach terapeutycznych już od początku lat 90, gdy była profesorem na University of Pennsylvania. Tam poznała immunologa Drew Weissmana, którego interesowały komórki dendrytyczne i ich rola w układzie odpornościowym.
      Efektem współpracy obojga naukowców było spostrzeżenie, że komórki dendrytyczne rozpoznają uzyskane in vitro mRNA jako obcą substancję, co prowadzi co ich aktywowania i unicestwienia mRNA. Uczeni zaczęli zastanawiać się, dlaczego do takie aktywacji prowadzi mRNA transkrybowane in vitro, ale już nie mRNA z komórek ssaków. Uznali, że pomiędzy oboma typami mRNA muszą istnieć jakieś ważne różnice, na które reagują komórki dendrytyczne. Naukowcy wiedzieli, że RNA w komórkach ssaków jest często zmieniane chemicznie, podczas gdy proces taki nie zachodzi podczas transkrypcji in vitro. Zaczęli więc tworzyć różne odmiany mRNA i sprawdzali, jak reagują nań komórki dendrytyczne.
      W końcu udało się stworzyć takie cząsteczki mRNA, które były stabilne, a po wprowadzeniu do organizmu nie wywoływały reakcji zapalnej. Przełomowa praca na ten temat ukazała się w 2005 roku. Później Karikó i Weissmann opublikowali w 2008 i 2010 roku wyniki swoich kolejnych badań, w których wykazali, że odpowiednio zmodyfikowane mRNA znacząco zwiększa produkcję protein. W ten sposób wyeliminowali główne przeszkody, które uniemożliwiały wykorzystanie mRNA w praktyce klinicznej.
      Dzięki temu mRNA zainteresowały się firmy farmaceutyczne, które zaczęły pracować nad użyciem mRNA w szczepionkach przeciwko wirusom Zika i MERS-CoV. Gdy więc wybuchła pandemia COVID-19 możliwe stało się, dzięki odkryciom Karikó i Weissmanna, oraz trwającym od lat pracom, rekordowo szybkie stworzenie szczepionek.
      Dzięki temu odkryciu udało się skrócić proces, dzięki czemu szczepionkę podajemy tylko jako stosunkowo krótką cząsteczkę mRNA i cały trik polegał na tym, aby ta cząsteczka była cząsteczką stabilną. Normalnie mRNA jest cząsteczką dość niestabilną i trudno byłoby wyprodukować na ich podstawie taką ilość białka, która zdążyłaby wywołać reakcję immunologiczną w organizmie. Ta Nagroda Nobla jest m.in. za to, że udało się te cząsteczki mRNA ustabilizować, podać do organizmu i wywołują one odpowiedź immunologiczną, uodparniają nas na na wirusa, być może w przyszłości bakterie, mogą mieć zastosowanie w leczeniu nowotworów, powiedziała Rzeczpospolitej profesor Katarzyna Tońska z Uniwersytetu Warszawskiego.
      Myślę, że przed nami jest drukowanie szczepionek, czyli dosłownie przesyłanie sekwencji z jakiegoś ośrodka, który na bieżąco śledzi zagrożenia i na całym świecie produkcja już tego samego dnia i w ciągu kilku dni czy tygodni gotowe preparaty dla wszystkich. To jest przełom. Chcę podkreślić, że odkrycie noblistów zeszło się z możliwości technologicznymi pozwalającymi mRNA sekwencjonować szybko, tanio i dobrze. Bez tego odkrycie byłoby zawieszone w próżni, dodał profesor Rafał Płoski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dynastia Qing rządziła w Chinach przez niemal 270 lat. Jeszcze w roku 1820 Chiny były najpotężniejszą gospodarką świata, a ich PKB stanowił 32,9% światowego produktu brutto. Od tamtej pory pozycja gospodarcza Chin słabła i w 1870 roku PKB Państwa Środka było o ponad połowę mniejsze niż krajów Europy Zachodniej. W 1911 roku dynastia upadła.
      W międzyczasie Chiny doświadczyły zbrojnych interwencji z zewnątrz przegrywając wojny opiumowe, gwałtownego wzrostu liczby ludności, upadku gospodarki i rewolt wewnętrznych w tym powstania bokserów czy najkrwawszej wojny domowej w dziejach – powstania tajpingów, w którym zginęło 20 milionów ludzi. Co jednak się stało, że doszło do tych wydarzeń i że tak potężne państwo upadło? Odpowiedzi na to pytanie postanowił udzielić międzynarodowy zespół naukowy z USA, Chin, Japonii, Wielkiej Brytanii i Austrii.
      Naukowcy wykorzystali metodę SDT (Structural Demographic Theory), która pozwala zrozumieć przyczyny niestabilności społeczno-polityczne na poziomie całych państw. Dzięki niej badacze wyodrębnili trzy czynniki, które doprowadziły do upadku potężnego państwa.
      Pierwszym z nich była eksplozja demograficzna. W latach 1700–1840 liczba ludności Chin zwiększyła się czterokrotnie. Doprowadziło to do znacznego zmniejszenia areału ziemi uprawnej per capita i zubożenia ludności wiejskiej. O tym, jak duże i głębokie było to zubożenie świadczy zmniejszenie się średniego wzrostu ludności w XVIII wieku.
      Drugim z czynników była nadprodukcja elit. W czasach dynastii Qing elity składały się z możnych nieposiadających państwowego egzaminu oraz osób posiadających egzamin państwowy. Najważniejszą część elit stanowiły wykształcone osoby po egzaminie państwowym. Egzamin ten otwierał drogę do pracy i kariery w administracji państwowej. Dynastia Qing odziedziczyła nieelastyczny system po dynastii Ming, za czasów której liczba ludności była znacznie mniejsza. Doszło do wielokrotnego zwiększenia się liczby osób, które zainwestowały w wykształcenie, chciały robić karierę w aparacie państwowym, tymczasem liczba przyznawanych najwyższych stopni akademickich spadała, osiągając najniższy poziom w 1796 roku. Pojawił się więc olbrzymi rozdźwięk pomiędzy liczbą wykształconych ambitnych osób, a liczbą miejsc, gdzie mogły one realizować swoje ambicję. Dość wspomnieć, że przywódcami powstania tajpingów byli właśnie członkowie takich zawiedzionych elit.
      W końcu trzecim czynnikiem upadku były przyczyny finansowe: wydatki budżetu państwa rosły w związku z kosztami tłumienia różnych rebelii, produktywność spadała, krajem targały kryzysy finansowe, z powodu spadających zasobów srebra i importu opium zwiększał się deficyt budżetowy, a działania wywierane przez potęgi zewnętrzne dodatkowo pogarszały sytuację.
      Qingowie zdawali sobie sprawę z problemów. Przeprowadzili liczne reformy mające na celu walkę z głodem, znacząco zwiększyli sieć placówek edukacyjnych, umożliwiając zdobycie przynajmniej niższych stopni wykształcenia, ustalili kwoty przyjęć dla mniejszości narodowych. Jednak nie uratowało to dynastii.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...