Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0

PIE: statystyczny Polak zużywa rocznie ok. 160 kg opakowań – mniej niż w UE
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Dostęp do internetu jest współcześnie niemalże niezbędny. Wiele codziennych spraw załatwiamy właśnie za pośrednictwem sieci, a do tego coraz więcej urządzeń potrzebuje połączenia internetowego, by w ogóle móc działać. Jak zatem przekłada się to na generalną liczbę zużywanych przez nas GB i jaka oferta może okazać się w tym wszystkim najlepsza – abonament czy internet na kartę bez limitu?
Ile zużywamy internetu? Poziom zużywanego internetu przez określone gospodarstwo domowe wcale nie jest łatwy do obliczenia. Nie ma większego problemu, aby uzyskać dane dotyczące generalnego zużycia GB, ale może być ciężko przyporządkować to do konkretnego domostwa. Wiąże się z tym m.in. kwestia różnych sposobów łączenia się z siecią – bo o ile wiemy, w jakim miejscu pracuje internet stacjonarny, o tyle problemem może być dopasowanie do niego zużywanego przez domowników np. internetu na kartę bez limitu.
Pojawiają się jednak w tym zakresie różnego rodzaju badania, w tym m.in. te publikowane w znanych na światową skalę raportach OpenVault (firma zajmująca się rozwiązaniami z zakresu technologii szerokopasmowej i dostarczająca danych opartych na wzorcach konsumpcji właśnie łączy szerokopasmowych). Jej raporty tworzone są na podstawie wyników pochodzących od milionów klientów, którzy korzystają z internetu szerokopasmowego (głównie pochodzących z USA, choć nie tylko).
Zużywanie internetu w USA Według raportu OpenVault za 3 kwartał 2024 roku, przeciętne gospodarstwo domowe w USA, które miało dostęp do szerokopasmowego internetu, zużywało miesięczne 590,1 GB danych. W porównaniu z analogicznym okresem rok wcześniej, tzn. 3 kwartałem 2023, stanowiło to wzrost o ponad 7%. Co więcej, raport wskazał też, że w badanym przedziale czasowym średnia prędkość pobierania wynosi 564 Mb/s, a wysyłania 31 Mb/s – te wyniki również mówiły o wzrostach.
Ocenione zostały również takie kategorie użytkowników, jak „Super power”, czyli osoby zużywające 2 TB miesięcznie lub więcej, oraz „Extreme Power” – zużywające co najmniej 5 TB miesięczne. Obie te grupy uległy powiększeniu, z czego druga aż o 44% względem roku poprzedniego.
Opisywany tu raport wskazał także na różnice w wykorzystywaniu ilości danych i prędkości internetu w zależności od dochodów gospodarstwa domowego – te o niższych dochodach odnotowują średnio najwolniejsze prędkości (530 Mb/s), zaś te w najwyższym przedziale dochodowym mają najszybsze łącza (średnio 713 Mb/s). Oczywiście zauważono także, że zużycie danych rośnie wraz ze wzrostem wielkości gospodarstwa domowego. Jedno- i dwuosobowe średnio zużywają 606 GB danych miesięcznie lub mniej, a gospodarstwa domowe z czterema lub większą liczbą członków wykorzystują średnio ponad 1 TB danych.
Internet w Europie Jeśli chodzi o Stary Kontynent, u nas zużycie internetu wydaje się na niższym poziomie. Przykładowo raport OpenVault z końcówki 2022 roku wskazał, że w badanym okresie w Stanach Zjednoczonych średnie zużycie danych wynosiło 586.7 GB, zaś w Europie 268.1 GB. Co jednak ciekawe, wskazano, że w tamtym czasie większy rozwój rok do roku zaobserwowano jednak u nas (12,5% vs. 9,4% w USA).
Warto też podkreślić, jakie malują się przed nami perspektywy. Przedstawiony w 2023 roku raport analityków z Arthur D. Little wskazał, że konsumpcja danych szerokopasmowego internetu w europejskich domach wzrośnie z poziomu 225 GB miesięcznie w 2022, nawet do 900 GB w 2030.
Ciekawe predykcje opisała w jednym z artykułów także agencja Reuters. Podano, że w Europie Zachodniej ruch w obszarze danych mobilnych, w tym zapewne także ten związany z internetem na kartę bez limitu, w 2028 roku wzrośnie do 56 GB miesięcznie (dla porównania w 2022 roku wynosił 20 GB). W Europie Środkowo-Wschodniej ma to być zaś 37 GB vs. 14 GB w 2022. Podano także, że według GSMA (Global System for Mobile Communications Association – międzynarodowa organizacja zrzeszająca operatorów sieci komórkowych), w 2022 roku już ponad 460 milionów Europejczyków, czyli 85% populacji, miało dostęp do mobilnego internetu. Oczywiście liczby te ciągle rosną, co wynika m.in. z rosnącej popularności platform streamingowych czy gier online. Nie bez znaczenia na pewno jest też rozwijający się obszar internetu rzeczy (IoT – ang. internet od things).
Internet na kartę bez limitu czy abonament – co wybrać? Opisane wyżej wskaźniki zużywanych danych internetowych w USA oraz Europie mogą być ciekawym punktem odniesienia w momencie decydowania o wyborze telefonu czy internetu samego w sobie. Obecnie dostępnych jest tak wiele ofert, że naprawdę może okazać się to trudne. Wskazówki jednak pokazują, że nieograniczony dostęp do sieci jest podstawą, a łącza szerokopasmowe – w tym światłowód, jak i sieć 5G – będą się tylko rozwijać.
Niezależnie zatem, czy zdecydujesz się na abonament, prepaid, światłowód czy mobilny internet na kartę – powinien być bez limitu. Obawiasz się, że to niemożliwe? A jednak! Przykładowo w Play każda z tych opcji współpracy może zagwarantować nielimitowane połączenie. By móc w pełni wykorzystywać potencjał nowoczesności!
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
W Unii Europejskiej transport drogowy jest jedynym ważnym sektorem działalności gospodarczej, w którym emisja CO2 wciąż rośnie od 1990 roku. Niewykluczone jednak, że właśnie jesteśmy świadkami zmiany tego trendu. Międzynarodowa Rada Czystego Transportu (International Council on Clean Transportation, ICCT), niedochodowa organizacja doradczo-badawcza, opublikowała nową edycję swojego raportu Vision 2050, w którym analizuje globalne polityki dotyczące czystego transportu oraz rozwoju rynkowego.
Analizie poddawane są trendy w sprzedaży samochodów, przepisy prawne, rozwiązania polityczne, zużycie energii, analizowane możliwe scenariusze rozwoju wydarzeń do roku 2050. W tegorocznym raporcie szczególnie skupiono się na rozwiązaniach politycznych wprowadzonych w ciągu ostatnich 3 lat. Analitycy ICCT przewidują, że w bieżącym roku emisja z transportu drogowego sięgnie na terenie UE niemal 800 milionów ton dwutlenku węgla i będzie to maksymalna wartość historyczna. Od przyszłego roku emisja z pojazdów będzie spadała i około roku 2035 zmniejszy się o około 25% w porównaniu z rokiem bieżącym.
Z naszej analizy wynika, że europejski sektor transportowy znajduje się w historycznym punkcie przegięcia. Dekadę po podpisaniu Porozumienia Paryskiego w Europie dochodzi do zmiany i przejścia na pojazdy elektryczne, które są bardziej efektywne energetycznie i charakteryzują się znacznie mniejszą emisją. Jednak nasza analiza zawiera też ostrzeżenie, odejście od obecnych celów redukcji CO i złagodzenie wymagań wobec producentów samochodów może spowodować, że do spadku emisji nie dojdzie, stwierdził Felipe Rodriguez, zastępca dyrektora ICCT na Europę.
Analitycy ICCT porównali stan prawny obowiązujący w Unii Europejskiej w 2021 roku z przepisami wprowadzonymi w ciągu kolejnych 3 lat. Stwierdzili, że nowe przepisy i standardy emisji dla ciężarówek w znaczący sposób zbliżają kraje UE do osiągnięcia celów Porozumienia Paryskiego. Podobny pozytywny trend widać też w skali globalnej. Być może i w skali całego globu konsumpcja paliw płynnych i emisja z transportu osiągną szczyt w 2025 roku, a później zaczną spadać. Dużo bowiem wskazuje na to, że zmniejszenie emisji z transportu w Chinach, UE i USA będzie większe, niż jej zwiększenie na pozostałych obszarach planety.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Prowadzone przez 7 lat badania wykazały, że na Wielkiej Pacyficznej Plamie Śmieci fragmentów plastiku o rozmiarach około 1 centymetra przybywa znacznie szybciej niż większych fragmentów. Zagraża to lokalnemu ekosystemowi, a autorzy badań obawiają się też o globalny cykl węglowy. Dane do badań zebrano w latach 2015–2022 kiedy to pobrano ponad 1000 akcji zbierania próbek, przeprowadzono 74 rozpoznania z powietrza oraz uruchomiono 40 systemów oczyszczania oceanu z plastikowych śmieci.
Wielka Pacyficzna Plama Śmieci to gigantyczne skupisko odpadów, przede wszystkim plastikowych, które zostało utworzone przez prądy oceaniczne w północnej części Pacyfiku, pomiędzy Kalifornią a Hawajami. Trafiają tam śmieci z całego świata. Plama została odkryta w 1997 roku. Prowadzone przez siedem lat badania pokazały dramatyczny obraz zmian, jakie tam zachodzą.
W ciągu tych siedmiu wspomnianych lat masa plastiku w plamie wzrosła z 2,9 do 14,2 kilograma na kilometr kwadratowy, a od 74 do 96 procent nowych śmieci stanowią odpady z odległych części planety. W tym samym czasie powierzchnia obszaru największej koncentracji małych odpadów zwiększyła się z 1 do 10 milionów kilometrów kwadratowych. Znacząco wzrosła też liczba odpadów poszczególnych frakcji. I tak liczba fragmentów mikroplastiku (0,5–5 mm) zwiększyła się z 960 000 do 1 500 000 na każdy kilometr kwadratowy. Liczba mezoplastiku (5–50 mm) wzrosła z 34 000 do 235 000 na km2, a liczba fragmentów makroplastiku (50–500 mm) wynosi już nie 800 a 1800 na kilometr kwadratowy.
Całkowita objętość plastikowych odpadów w tym regionie jest większa niż całkowita objętość organizmów żywych. To stwarza olbrzymie zagrożenie dla organizmów żywych związane z połykaniem czy zaplątaniem się w odpady. Może zagrażać też światowemu cyklowi obiegu węgla, gdyż obecność pływającego mikroplastiku może zaburzać zdolność zooplanktonu do odżywiania się. Coraz więcej kawałków plastiku oznacza również, że rodzime organizmy morskie muszą bezpośrednio konkurować z organizmami, które zasiedliły plastikowe śmieci i zostały tam przyniesione przez prądy oceaniczne.
Gwałtowny wzrost liczby plastikowych odpadów to bezpośrednia konsekwencja dziesięcioleci zaniedbań w gospodarce plastikowymi odpadami, co prowadzi do nieprzerwanej akumulacji plastiku w środowisku morskim. To szkodzi ekosystemowi, a my dopiero zaczynamy rozumieć, jak wielkie są to szkody. Nasze badania powinny być dzwonkiem alarmowym dla polityków negocjujących globalny traktat, który ma zakończyć zanieczyszczenie plastikiem. Działania na skalę światową i rozwiązanie tego problemu są niezbędne, mówi główny autor badań, Laurent Leberton.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Na całym świecie rośnie liczba przypadków chorób przenoszonych przez wektory. Najbardziej znane wektory to komary, kleszcze czy pchły. Jedną z przenoszonych przez nie chorób jest denga, której liczba przypadków zwiększyła się w ciągu ostatnich 50 lat aż 30-krotnie czyniąc ją drugą, po malarii, najbardziej rozpowszechnioną chorobą wektorową. Badacze z UK Centre for Ecology & Hydrology, Uniwersytetów w Glasgow i Reading oraz Biomathematics and Statistics Scotland opracowali model, który pozwala przewidzieć rozprzestrzenianie się w Europie komara tygrysiego (Aedes albopictus) i ryzyka lokalnych zachorowań na dengę.
Komar tygrysi występował naturalnie w Azji Południowo-Wschodniej. Został jednak przez człowieka rozwleczony po całym świecie. Najnowsze dane European Centre for Disease Prevention and Control z maja bieżącego roku wskazują, że komar tygrysi jest już zadomowiony między innymi w znacznej części Hiszpanii, większości Francji, całych Włoszech, środkowych i południowo-zachodnich Niemczech oraz w Berlinie, na Węgrzech i na południu Słowacji. Jego obecność zarejestrowano też w Czechach, Austrii czy na południu Szwecji. W Polsce gatunku tego nie stwierdzono, jednak niewykluczone, że z powodu... braku danych. Zdecydowana większość obszaru naszego kraju jest oznaczona jako tereny, z których nie ma informacji.
W porównaniu z poprzednim raportem, z października 2023 roku komar tygrysi zadomowił się w kolejnych 6 regionach Francji i 1 regionie Niemiec i został zaobserwowany w nowych regionach w Hiszpanii, Holandii, Portugalii i Słowenii.
Jeszcze w 2000 roku na świecie odnotowano około 0,5 miliona zachorowań na dengę, w roku 2024 mamy już ponad 12 milionów chorych i ponad 8000 zgonów. Przyczyną jest zarówno zmiana klimatu, jak i zachowanie ludzi, dzięki którym komar łatwiej się rozmnaża i rozprzestrzenia.
Autorzy nowych badań stworzyli bardziej szczegółowy model niż dotychczas używane, który już prawidłowo przewidział miejscowości, w których w bieżącym roku nastąpią pierwsze zachorowania na dengę. Są wśród nich La Colle-sur-Loup, Baho i Montpellier-Pérols we Francji czy Vila-seca w Hiszpanii. Prognozujemy, że najbardziej narażone na dengę pozostaną południowe regiony Francji oraz północ Włoch. Są tam sprzyjające warunki klimatyczne, stabilna populacja komarów oraz duża liczba osób wracających z krajów tropikalnych, gdzie denga występuje, stwierdził główny autor badań, Dominic Brass. Dotychczas najbardziej na północ wysuniętym miastem, w którym wystąpiła denga, był Paryż. Pierwszego komara tygrysiego zaobserwowano tam w 2015 roku, a w roku ubiegłym zanotowano lokalne zachorowania. Co więcej, w bieżącym roku w Paryżu doszło też do lokalnego zachorowania na chikungunyę, inną tropikalną chorobę przenoszoną przez komary.
Autorzy badań ostrzegają jednak, że obszar występowania ryzyka zachorowań przesuwa się na północ. Z ich modelu wynika, że lokalnych zachorowań można spodziewać się też w Warszawie.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Podczas badań archeologicznych na stanowisku Łysa Góra (Rembielin) w pobliżu miejscowości Chorzele w powiecie przasnyskim dokonano sensacyjnego odkrycia. Eksperci z Państwowego Muzeum Archeologicznego, pracujący pod kierunkiem doktorów Wojciecha Borkowskiego i Bartłomieja Kaczyńskiego, znaleźli celtycki hełm z IV wieku przed naszą erą. To zaledwie drugie tego typu znalezisko na terenie naszego kraju. Pierwszy hełm celtycki znaleziono ponad 50 lat temu w Siemiechowie.
Łysa Góra to piaszczysta wydma na bagnach w dolinie rzeki Orzyc. Około VI wieku przed Chrystusem osiedlili się tam przedstawiciele kultury kurhanów zachodniobałtyjskich. Osadę odkryto w 1959 roku i od tej pory, z przerwą w latach 1971–1984, jest ona przedmiotem badań archeologicznych. Podczas obecnego sezonu wykopalisk znaleziono między innymi pozostałości umocnień, w tym kamienne licowania i ślady drewnianej palisady. Świadczą one o tym, że osada miała charakter obronny. Umocnienia były zapewne szczególnie przydatne zimą, gdy mokradła zamarzały.
Najważniejszym jednak ze znalezionych artefaktów jest wspomniany hełm. Ma on łukowaty nakarczek i stożkowatą kalotę (górną część) zakończoną podwójnym guzkiem. Wstępna analiza wykazała, że to hełm z brązu zbliżony do typu Berru, co pozwoliło datować go na IV w. p.n.e. Kompletne przykłady takich hełmów można obejrzeć w Muzeum Celtów w Hallein (Keltenmuseum Hallein). Zabytek jest w złym stanie, trafił do Działu Konserwacji Muzealiów Państwowego Muzeum Archeologicznego. Będzie się nim zajmował Mikołaj Organek, który specjalizuje się w konserwacji przedmiotów z brązu i żelaza. Prace konserwatorskie potrwają kilka miesięcy, po czym hełm trafi na przygotowywaną wystawę stałą.
Oprócz hełmu i umocnień archeolodzy znaleźli nożyce, siekiery, ciosła, półkoski oraz fibule, naszyjniki i bransolety.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.