Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'grubość' .
Znaleziono 8 wyników
-
Naukowcy zidentyfikowali związek między grubością istoty szarej w pewnym obszarze mózgu a tendencją do konformizmu. Choć spodziewano się istnienia całej sieci obszarów, które wpływałyby na tendencję do ulegania presji innych, istotna okazała się budowa wyłącznie bocznej kory oczodołowo-czołowej. Amerykańsko-brytyjsko-duński zespół zaczął badania od zmierzenia obszarów mózgu 28 osób. Podczas analizy obrazów uzyskanych podczas rezonansu magnetycznego posłużono sie morfometrią bazującą na wokselach (ang. voxel-based morphometry, VBM). Dzięki temu uzyskano trójwymiarową mapę objętości istoty szarej. Aby określić sposób reagowania na naciski społeczne, patrzono, jak preferencje dotyczące utworów zmieniają się po zaprezentowaniu opinii wpływowych krytyków muzycznych. Tydzień przed testem każdy z badanych sporządzał listę 20 utworów, które mu się podobały, ale nie znajdowały się w jego zbiorach. W dniu badania należało je ocenić na skali od 0 do 10. W pewnym momencie eksperymentatorzy informowali wolontariuszy, że eksperci przejrzeli i ocenili ich listy. Następnie trzeba było porównać wybrane piosenki z nieznaną muzyką i jeszcze raz ocenić pierwotną listę. Stopień zmiany not stanowił miarę konformizmu. Analiza wykazała, że tylko objętość istoty szarej w bocznej korze oczodołowo-czołowej w prawej i lewej półkuli wiązała się z tendencją do ulegania innym. Była to zależność liniowa. Wiele wskazuje więc na to, że obszar ten odpowiada za rozpoznawanie wskazówek świadczących o społecznym konflikcie, np. o tym, że ktoś nie akceptuje naszego wyboru, co może skłaniać do uzgodnienia opinii. Zdolność do przystosowywania się do innych [...] to ważna umiejętność społeczna. Na jakim jednak poziomie jest ona implementowana w mózgu? Oprogramowania (przetwarzania informacji) czy sprzętu (budowy)? Nasze wyniki wskazują, że przynajmniej częściowo konformizm jest wbudowany w anatomię mózgu - podsumowuje prof. Chris Frith.
-
- boczna kora oczodołowo-czołowa
- istota szara
- (i 4 więcej)
-
Wśród osób nieprzejawiających w danym momencie objawów demencji te z obszarami korowymi o mniejszej objętości są bardziej zagrożone wczesną chorobą Alzheimera. Podczas badań porównywano rejony, o których wiadomo, że ulegają degeneracji w jej przebiegu. W ramach studium naukowcy analizowali skany z rezonansu magnetycznego (MRI) mózgu 159 osób bez demencji. Średnia wieku wynosiła 76 lat. Określano grubość wybranych rejonów kory. Na tej podstawie 19 ludzi trafiło do grupy wysokiego ryzyka alzheimeryzmu, 116 do grupy przeciętnego ryzyka, a 24 do grupy niskiego ryzyka. Na początku studium i przez 3 kolejne lata ochotników poddawano testom pamięciowym, a także dotyczącym rozwiązywania problemów i uwagi. Okazało się, że 21% przedstawicieli grupy wysokiego ryzyka doświadczyło pogorszenia funkcji poznawczych w ciągu 3 lat od wykonania rezonansu. W grupie średniego ryzyka dotyczyło to 7%, a w grupie niskiego ryzyka nikt nie miał tego typu problemów. Potrzebne są dalsze badania nad tym, jak wykorzystywanie skanów MRI do pomiaru rozmiarów różnych regionów mózgu w połączeniu z innymi testami może pomóc w jak najwcześniejszym zidentyfikowaniu osób z grupy najwyższego ryzyka wczesnej choroby Alzheimera - podkreśla dr Bradford Dickerson z Massachusetts General Hospital w Bostonie. Dickerson i jego współpracownik dr David Wolk z Uniwersytetu Pensylwanii wykorzystali dane zebrane w ramach Alzheimer's Disease Neuroimaging Initiative. Poza zmianami w zakresie grubości kory w określonych rejonach, panowie zauważyli, że w płynie mózgowo-rdzeniowym 60% osób w największym stopniu zagrożonych alzheimerem występowały podwyższone stężenia białek powiązanych z chorobą, w porównaniu do 36% przedstawicieli grupy przeciętnego ryzyka i 19% ludzi z grupy niskiego ryzyka.
-
- choroba Alzheimera
- alzheimeryzm
- (i 13 więcej)
-
Anoreksja prowadzi do potencjalnie niebezpiecznych zmian w gałce ocznej. Obejmują one plamkę żółtą i nerw wzrokowy (British Journal of Ophthalmology). Zespół doktor Marility M. Moschos z Uniwersytetu Ateńskiego wspomina w artykule opublikowanym w British Journal of Ophthalmology o znaczącym anatomicznym i funkcjonalnym upośledzeniu, wyrażonym przez zmniejszenie grubości plamki siatkówki i warstwy włókien nerwowych [ang. retinal nerve fibre layer, RNFL]. Pocieszające jest to, że [kobiety z historią anoreksji lub bulimii] nadal dobrze widzą. Mamy tu jednak do czynienia z kluczowym momentem, ponieważ gdy stracą jeszcze więcej fotoreceptorów, np. nie lecząc choroby, może to prowadzić do nieodwracalnej utraty wzroku. Podczas eksperymentów dr Moschos i inni oceniali grubość plamki żółtej i warstwy włókien nerwowych, a także aktywność elektryczną plamki 13 pacjentek ze zdiagnozowaną anoreksją. Średnia wieku wynosiła nieco powyżej 28 lat. Sześć kobiet należało do typu ograniczającego liczbę spożywanych kalorii, a 7 do typu bulimicznego z powtarzającymi się epizodami przejadania. Dodatkowym warunkiem było to, by anoreksję rozpoznano co najmniej 8 lat przed rozpoczęciem studium. Poza tym pacjentki miały się leczyć w jego czasie i nie cierpieć z powodu niedoborów witamin. Grupę kontrolną stanowiło 20 pań w podobnym wieku. Grecy posłużyli się 2 metodami: optyczną koherentną tomografią (ang. optical coherence tomography, OCT) i elektroretinografią wieloogniskową (ang. multifocal electroretinography). U żadnej z kobiet nie znaleziono dowodów na jakiekolwiek zaburzenia widzenia; zachowana została prawidłowa ostrość widzenia (plamka żółta jest miejscem na siatkówce o największej rozdzielczości widzenia, związanej z największym zagęszczeniem odpowiadających za widzenie barwne czopków). Ekipa dr Moschos wytropiła jednak podkliniczne uszkodzenia w strukturze oczu anorektyczek. Zaobserwowano pocienienie zarówno w obrębie plamki (w okolicach dołeczka foveola), jak i warstwy włókien nerwowych. U pacjentek wywołujących wymioty uszkodzenia były poważniejsze. Tylko w lewym oku średnia grubość dołka była u nich większa niż u typu ograniczającego kalorie. Moschos uważa, że typ ograniczający się ma szansę zapewnić sobie jakieś witaminy, podczas gdy osoby przeczyszczające się wchłaniają ich mniej. W mojej opinii istnieje korelacja z [długotrwałymi] niedoborami witaminowymi. Grecy zauważyli też zmniejszoną aktywność neuroprzekaźnika dopaminy w oku. Na razie nie wiadomo, czy pocienienie plamki żółtej i zaburzenia związane z dopaminą są przejawami początkowych etapów stopniowej utraty wzroku, czy też wrócą do normy, gdy zmienią się zwyczaje żywieniowe kobiet. Ponieważ u badanych nie stwierdzano niedoborów witaminy A, w grę muszą wchodzić inne witaminy lub składniki odżywcze mające związek ze wspomnianą wyżej dopaminą. Ta ostatnia jest ważnym neuroprzekaźnikiem drogi wzrokowej. Grecy powołali się m.in. na kilka wcześniejszych studiów dot. dopaminy i fizycznych zmian w siatkówce. W 1990 r. w Investigative Ophthalmology & Visual Science opublikowano np. artykuł, z którego wynikało, że u chorych z parkinsonizmem (gdzie dochodzi o zmniejszenia ilości dopaminy w siatkówce) obserwuje się zmiany w budowie i działaniu siatkówki.
- 1 odpowiedź
-
- zmiany anatomiczne
- grubość
- (i 6 więcej)
-
Tajwańscy stomatolodzy zaapelowali do restauracji fast food, by specjalnie oznaczały swoje gigantyczne burgery, przestrzegając klientów przed nadmiernym otwieraniem ust podczas jedzenia. Wiele osób musi się potem konsultować ze swoim dentystą ze względu na problemy związane z bolesnością okolic stawu skroniowo-żuchwowego. Profesor Hsu Ming-lun ze Szkoły Stomatologii National Yang-Ming University wspomina zwłaszcza o produktach dwóch sieci, których rozmiary są większe od normalnych. Problem może się pojawić u miłośników burgerów o grubości przekraczającej 7,5 cm, ponieważ ludzkie usta są tak zaprojektowane, by móc nimi swobodnie objąć i ugryźć obiekty maksymalnie 4-centymetrowe. Bolesność w okolicy gałęzi żuchwy i uszu oraz niemożność otwarcia ust to dwa z objawów dysfunkcji stawu skroniowo-żuchwowego. Specjaliści apelują do restauracji, aby nie starały się zwiększać sprzedaży, wabiąc klientów rozmiarami XXXXL, bo to zwyczajnie niebezpieczne.
- 1 odpowiedź
-
Osoby, które przychodzą na uczelniane dni otwarte w pochmurne dni, częściej decydują się na złożenie tam podania o przyjęcie. Naukowcy z University of Pennsylvania wspominają, że przy wzroście zachmurzenia o jedno odchylenie standardowe prawdopodobieństwo złożenia podania skacze o 9 punktów procentowych. Autor badania, dr Uri Simonsohn, uważa, że uczniowie kojarzą pochmurne dni z nauką i odrabianiem zadań domowych. Swoje wnioski opiera na analizie zachowania 1284 przyszłych studentów pewnego nieujawnionego z nazwy uniwersytetu z północnego wschodu Stanów Zjednoczonych (wiadomo tylko, że jego mocną stroną jest oferta naukowa, a słabą – baza rekreacyjno-rozrywkowa). Przeprowadzając wywiady, psycholog zauważył, że ludzie postrzegają szare, pozbawione słońca dni jako "bardziej zachęcające do podejmowania czynności akademickich". Członkowie jego zespołu porównywali liczbę ludzi, którym zaproponowano miejsce na uczelni, i liczbę osób, które ostatecznie wzięły udział w rekrutacji, z grubością pokrywy chmur w dniu wizyty na uczelni. Simonsohn udowodnił istnienie odchylenia projekcyjnego (ang. Projection Bias), opisanego przez Loewensteina w 2003 r. Przewidywania odnośnie do przyszłej użyteczności studiów są tu bowiem systematycznie zniekształcane w kierunku aktualnej sytuacji. Amerykanie ustalili, że na wybory przyszłych studentów oddziałują również doświadczenia dnia otwartego, np. przebiegająca w przyjemnej atmosferze wycieczka po uczelni i kampusie może utrwalić w przekonaniu, że "to takie przyjazne miejsce". Współpracujący z BBC prof. Alexander Gardner tłumaczy, że pogoda wywiera wpływ na podejmowane przez nas decyzje m.in. za pośrednictwem ładunków elektrycznych w powietrzu.
-
- czynności akademickie
- dr Uri Simonsohn
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zespół Barry'ego Lomaksa z Uniwersytetu w Nottingham opracował jakiś czas temu metodę określania poziomu ozonu w atmosferze za pomocą badania stężenia substancji działających jak filtr UV w zarodnikach widłaka goździstego (Lycopodium clavatum). Brytyjczycy mają nadzieję, że dzięki temu uda się wypełnić luki w opisie ewolucji ziemskiej atmosfery (Nature Geoscience). Trzy lata temu Lomax próbował w ten sam sposób sprawdzić, czy ekspozycja na oddziaływanie promieniowania ultrafioletowego doprowadziła w permie (250 mln lat temu) do masowego wyginięcia wielu gatunków. Miała ona być skutkiem erupcji wulkanicznych i zniszczenia dużych ilości ozonu. Niestety, nie udało się tego udowodnić z powodu braku odpowiednich skamielin. Dzięki opisanej metodzie można jednak wyjaśnić ogólniejsze kwestie związane z przemianami atmosfery Błękitnej Planety. Do tej pory naukowcy bazowali na dwóch źródłach danych na temat stężenia ozonu: 1) pomiarach satelitarnych (poczynając od końca lat 70.) oraz 2) spektrometrii gleby, która pozwala się cofnąć do lat 20. XX wieku. Technika Lomaksa umożliwia zaś określenie poziomu substancji pochłaniających promieniowanie ultrafioletowe w zarodnikach widłaka wiele tysięcy lat temu. Wskazuje to na warunki, w których przyszło roślinom żyć, a zatem na grubość warstwy ozonowej. Dzięki temu łatwiej będzie ustosunkować się do współczesnych zmian klimatycznych. Przekonamy się, czy mamy do czynienia z odbudową ozonosfery i czy obserwowane zmiany są czymś naturalnym w historii Ziemi. Rośliny wystawione na oddziaływanie silniejszego promieniowania UVB wytwarzają więcej fenoli. Związki te działają jak filtr słoneczny. Analizując ich stężenie w ścianach komórkowych zarodników z kolekcji botanicznych, można w prosty sposób określić, jak gruba była w danym czasie ochronna warstwa ozonu atmosferycznego. Pewne ilości fenoli zachowały się również w skamielinach. Jeśli zarodniki nie zostały w międzyczasie podgrzane do temperatury powyżej 200ºC, pozwalają na cofnięcie się w czasie aż do trzeciorzędu. Próbki zarodników pochodziły zarówno z niskich, jak i wysokich szerokości geograficznych. Zarodniki z Ekwadoru, gdzie nie odnotowano historycznych zmian natężenia promieniowania UVB, zawierały przez cały czas stałe ilości fenoli. Jak wykalibrowano i wykazano skuteczność metody? Lomax posłużył się sporami z Grenlandii. W ten sposób odtworzył lokalne wahania stężenia O3 w okresie między 1907 a 1993 rokiem. Okazało się, że wyliczone wskaźniki pokrywają się z danymi uzyskanymi z innych źródeł.
-
Mózgi dzieci z ADHD dojrzewają wolniej od mózgów rówieśników – twierdzą amerykańscy naukowcy z Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego (NIMH). Badacze przyjrzeli się 450 dzieci (u 223 zdiagnozowano nadpobudliwość psychoruchową z deficytem uwagi). U dzieci z zaburzeniem stwierdzono średnio 3-letnie opóźnienie dojrzewania kory (Proceedings of the National Academy of Sciences). Neurolodzy sprawdzali, kiedy i w którym miejscu kora osiąga szczytową grubość, uznawaną za oznakę dojrzałości. Wśród dzieci z ADHD połowa z 40 tysięcy badanych punktów osiągała maksymalną grubość w wieku 10,5 lat, w porównaniu do 7,5 w grupie kontrolnej. Mimo zaobserwowanego opóźnienia, mózg rozwijał się jednak według identycznego jak u zdrowych osób schematu. To dlatego wielu ludzi wyrasta z ADHD. W zaplanowanych na przyszłość eksperymentach należy sprawdzić, co jest przyczyną opóźnienia i jak poprawiać wyniki terapii. Niestety, nie oznacza to, że po wyrównaniu niedoborów mózg dzieci z nadpobudliwością nadgoni stracony czas. Na późniejszych etapach rozwoju grubość kory ulega zmniejszeniu. Dzieje się tak w wyniku tzw. przycinania (redukowania) połączeń nerwowych, podczas którego mózg dopracowuje system połączeń synaptycznych i staje się bardziej zorganizowany – wyjaśnia dr David Coghill z Uniwersytetu w Dundee. Synaptogeneza (polegająca na tworzeniu się ogromnej liczby połączeń między neuronami) rozpoczyna się w dzieciństwie i osiąga szczyt w okresie dojrzewania. Zwiększenie się objętości kory mózgowej jest skutkiem właśnie tego procesu. Pod koniec etapu dorastania połączenia te są przecinane. Niektórzy eksperci porównują to do nadawania drzewu przez ogrodnika odpowiedniego kształtu. Gdy mózg młodzieży z ADHD nadal rośnie, mózgi nastolatków bez zaburzenia rozpoczynają przycinanie. To dlatego nadpobudliwe jednostki pozostają w tyle za rówieśnikami, jeśli chodzi o szereg zdolności. Gorzej działa pamięć, kontrola impulsów czy planowanie.
-
Olej z pestek dyni jest popularnym składnikiem wielu przepisów. Co ciekawe, gdy znajduje się jeszcze w butelce, ma kolor czerwony, a w sałatce jego barwa zmienia się na zielonkawą. Samo i Marko Kreft z Uniwersytetu w Lublanie posłużyli się nim, by badać fizykochemiczne i fizjologiczne podstawy dwubarwnego widzenia różnych substancji. Słoweńcy posłużyli się kombinacją metod obrazowania i współrzędnych chromatyczności International Commission on Illumination (CIE). Znaleźli dwie przyczyny omawianego zjawiska. Po pierwsze, wpływa na nie grubość warstwy oleju. Gdy zaczyna ona wzrastać, barwa zmienia się z jasnozielonej na czerwoną. Nie dichromatyczne widzenie nie wpływają natomiast kąt czy kierunek obserwacji butelki ani rodzaj oświetlenia. Po drugie, duże znaczenie ma budowa siatkówki. Znajdują się w niej dwa rodzaje fotoreceptorów: pręciki i czopki. Za widzenie barwne odpowiadają te drugie, a różne ich klasy są wrażliwe na inne zakresy fal.
-
- fotoreceptory
- siatkówka
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami: