Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'pochwa' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 8 wyników

  1. Zewnątrzkomórkowe pęcherzyki błonowe (ang. extracellular vesicles, EVs) uwalnianie przez symbiotyczne bakterie pochwy chronią przed zakażeniem HIV. Naukowcy wzięli pod lupę bakterie kwasu mlekowego wyizolowane z pochwy zdrowych kobiet: Lactobacillus crispatus BC3, L. crispatus BC5, L. gasseri BC12 i L. gasseri BC13. Wyniki badań zespołu z amerykańskich Instytutów Zdrowia (NIH) i Uniwersytetu w Bolonii ukazały się w piśmie Nature Communications. Akademicy przeprowadzili serię eksperymentów, które wykazały, że EVs wyizolowane od pewnych pałeczek Lactobacillus zaburzają zdolność wirusa HIV-1 do zakażania komórek. W jednym z eksperymentów ekipa dodała pęcherzyki błonowe do hodowli limfocytów T. Następnie wprowadzono do niej także wirusy. Okazało się, że w porównaniu do hodowli kontrolnej, zabieg ten znacząco ograniczał zakażanie. Gdy zwiększono ilość dodawanych EVs, zainfekowaniu ulegała znacząco mniejsza proporcja limfocytów; efekt zależy więc od dawki. Podobne zjawisko zaobserwowano w przypadku ludzkich tkanek limfatycznej (migdałkowej), szyjki macicy i pochwy; tutaj również terapia pęcherzykami tych samych bakterii (L. crispatus BC3 i L. gasseri BC12) ograniczała zakażenie. Akademicy zaobserwowali, że bakteryjne pęcherzyki błonowe hamują wiązanie wirusów z powierzchnią komórek (a to bardzo ważny etap infekowania). Dalsze eksperymenty pokazały, że EVs wpływają na wirusy, a nie na komórki. Hamowanie infekcji HIV-1 jest związane z występowaniem w EVs różnych białek i metabolitów. « powrót do artykułu
  2. Gospodarze programu śniadaniowego zza oceanu Good Morning America zlecili doktorowi Philipowi Tierno, szefowi mikrobiologii i immunologii na Uniwersytecie Nowojorskim, zbadanie, jakie substancje, bakterie czy wirusy znajdują się na kupowanych w sklepach ubraniach. Wyniki były co najmniej zaskakujące. Amerykanie kupili 14 sztuk odzieży, m.in. okrycia wierzchnie, w tym kurtkę czy spodnie, oraz bieliznę. Na bluzie wykryto ślady wydzielin dróg oddechowych, bakterie bytujące na skórze oraz bakterie kałowe. Nie lepiej było w przypadku bluzki – znaleziono na niej odchody, bakterie ze skóry oraz wydzieliny z dróg oddechowych, zwłaszcza w okolicach pach oraz w pobliżu pośladków. Na jedwabnej bluzce "zamieszkały" organizmy występujące na co dzień w pochwie, drożdżaki oraz bakterie kałowe. Na niektórych ubraniach znajdowało się bardzo dużo mikroorganizmów, o wiele powyżej normy. [...] Wskazuje to, że albo garderobę przymierzało wiele osób, albo ktoś ją bardzo pobrudził. W pewnym sensie, dotykasz w ten sposób czyjejś pachy lub pachwiny. W większości przypadków kontakt z takimi ubraniami niczym nie grozi, ale ryzyko zawsze istnieje. Wykryte na nich organizmy mogą przetrwać tygodnie, a nawet miesiące – wyjaśnia Tierno. Trudno np. zarazić się drożdżycą, ale przez kał można się zetknąć z wirusami. Przy tej okazji specjalista wspomina o biegunkach i dolegliwościach żołądkowych wywołanych przez norowirusa. Przestrzega też przed niebezpiecznym metycylinoopornym gronkowcem złocistym (MRSA). Tierno ma prostą radę: nowe ubrania trzeba na wszelki wypadek uprać lub chociaż wrzucić do suszarki. Mikrobiolog sugeruje, by podczas przymierzania mieć coś pod spodem, np. koszulkę, i po powrocie do domu umyć ręce.
  3. W Wenezueli dokonano pierwszego w historii zabiegu usunięcia nerki przez... pochwę. Trwająca 220 minut operacja zakończyła się pełnym sukcesem, a pacjentka została wypisana do domu po zaledwie dwóch dniach. Przełomowy zabieg został przeprowadzony przez zespół dr. Rene Sotelo z Instituto Medico La Floresta w Caracas. Wykonano go niemal tydzień temu (7 marca 2009 r.), lecz oficjalne informacje na jego temat opublikowano dopiero po upewnieniu się, że poddana mu pacjentka - 65-letnia kobieta - jest w dobrej formie. Celem operacji było usunięcie lewej nerki, zawierającej guz o średnicy sześciu centymetrów. Wcześniej pacjentkę poddano histerektomii, czyli usunięciu macicy. Do przeprowadzenia procedury wykorzystano dwie techniki. Najważniejszą z nich była metoda zwana NOTES (ang. natural orifice transluminal endoscopic surgery), czyli chirurgia z wykorzystaniem naturalnych otworów ciała jako dróg dotarcia do operowanego organu. W tym przypadku lekarze skorzystali z dostępu przez wnętrze pochwy. Dodatkowe wsparcie dla dr. Sotelo stanowił wynalazek o nazwie TriPort, czyli wprowadzana przez pępek głowica umożliwiająca wprowadzenie do ciała pacjentki trzech narzędzi (np. chwytaków, kamer itp.) jednocześnie. W czasie zabiegu TriPort był jednak wykorzystywany głównie do obserwacji wycinanej nerki - najważniejsze czynności wykonywano dzięki dojściu przez pochwę. Czy nowa metoda wejdzie do powszechnego stosowania? Można się spodziewać, że tak, tym bardziej, że wdrażanie nowych technik chirurgicznych przebiega zwykle znacznie szybciej, niż np. wprowadzanie na rynek nowych leków. Musimy jednak poczekać na wyniki dalszych testów.
  4. Naukowcy z Northwestern University's Feinberg School of Medicine odkryli istnienie jeszcze jednego szlaku przeniesienia HIV z mężczyzn na kobiety. Długo wierzono, iż wyściółka pochwy jest wystarczającą barierą dla tego wirusa i skutecznie chroni przed jego wtargnięciem podczas kontaktu seksualnego. Jednak to myślenie okazało się błędne. Badacze wykazali, że wirus HIV w rzeczywistości bez problemu penetruje zdrową tkankę pochwy na głębokość wystarczającą, by uzyskać dostęp do komórek odpornościowych, które są jego celem. Naukowcy z Northwestern we współpracy z Tulane University odkryli, że wewnętrzna skóra pochwy jest bardzo podatna na inwazję wirusa HIV tam, gdzie ulega częstemu złuszczeniu i ciągłej regeneracji, w punkcie, w którym komórki ściany nie są ściśle związane ze sobą. Kobiety i nastolatki stanowią około 26% wszystkich nowych przypadków zakażeń HIV w Stanach Zjednoczonych. 31% zakażeń dotyczy relacji heteroseksualnych. Naukowcy mają nadzieję, że ich odkrycie wspomoże poszukiwania skutecznej szczepionki przeciwko temu wirusowi. Istnieje pilna potrzeba nowych strategii obrony przeciw wtargnięciu HIV przez ścianę pochwy. Prezerwatywy, w warunkach laboratoryjnych, stanowią barierę nieprzenikalną dla wirusa. W warunkach rzeczywistych ich skuteczność, o ile są używane zawsze i prawidłowo, jest bardzo wysoka, chociaż nie stuprocentowa. Naukowcy fluoroscencyjnie oznakowali wirusa HIV, aby sprawdzić jak przedstawia się jego szlak transmisji. Okazało się, że wirus przenika przez nabłonek jednowarstowy wyściółki pochwy. Doświadczenie zostało przeprowadzone na ludzkiej tkance uzyskanej po histerktomii (usunięcie macicy) i na modelach zwierzęcych. Wirus HIV spenetrował barierę skórną genitaliów bardzo szybko - po 4 godzinach zidentyfikowano go 50 mikronów wgłąb skóry, na głębokości równej grubości ludzkiego włosa. Jest to także głębokość, na której znajdują się limfocyty. Dotychczas myślano, iż wirus dokonuje inwazji kobiecego systemu odpornościowego przez nabłonek jednowarstwowy kanału szyjki i tu szukano słabego punktu. Jednak już wcześniejsze próby prowadzone w Afryce pokazały, że stosowanie krążka antykoncepcyjnego, by zablokować dostęp do szyjki macicy, nie zredukował transmisji. Podobnie było u kobiet po histerektomii - nie stały się one bardziej odporne na zakażenia drogą płciową. Naukowcy wierzyli także, żd jedynym sposobem zakażenia wirusem HIV jest zraniona tkanka, np. po infekcji wirusem Herpes (opryszczka) , która powinna ułatwić wirusowi wtargnięcie do organizmu. Jednak badania, w których kobietom podano leki przeciw Herpes, bo ograniczyć uszkodzenia tkanek, nie skutkowały spadkiem transmisji wirusa HIV. Nowe badania rzucają światło na sposób infekcji HIV, który, jak się okazuje, nie potrzebuje uszkodzeń ciała, by wtargnąć do jego wnętrza. Dużym błędem było założenie, że istnieje tylko jeden sposób transmisji wirusa. Teraz odkryliśmy nowy szlak, bardziej przerażający, bezpośrednio przez zdrową tkankę.
  5. Deborah Anderson, profesor ginekologii i położnictwa z Harvard Medical School, ostatecznie rozprawiła się z dość popularnym w latach 50. i 60. mitem. Niestety, coca-cola nie ma właściwości plemnikobójczych. Pięćdziesiąt lat temu niektóre pary uciekały się do nasiadówek czy irygacji gazowanym napojem, wierząc, że jego kwasowość zapobiegnie zapłodnieniu. W niektórych biednych krajach tego rodzaju płukanki nadal uznaje się za metodę antykoncepcyjną (British Medical Journal). Amerykanka przestrzega, że metoda ta jest nie tylko nieskuteczna, ale i potencjalnie szkodliwa. Cola nie wykazuje właściwości plemnikobójczych, a gdyby nawet je miała, plemniki poruszają się na tyle szybko, że umknęłyby przed strumieniem cieczy, docierając przed nią do szyjki macicy. Na domiar złego, napój uszkadza wierzchnią warstwę komórek pochwy i zwiększa podatność kobiety na choroby przenoszone drogą płciową. Usuwa też dobroczynne bakterie, torując drogę infekcjom bakteryjnym i grzybiczym. Eksperymenty z różnymi formami irygacji pochwy colą ujawniły, że wzrasta ryzyko stanu zapalnego jamy miednicy czy ciąży pozamacicznej. Gwoli wyjaśnienia Anderson dodaje, że zdecydowała się na publikację omawianego artykułu, bo ktoś dokopał się do starych badań jej zespołu nad wpływem coca-coli na ludzką spermę i przez to przyznano jej IgNobla.
  6. Szczepionka Silgard, skierowana przeciwko wirusowi HPV, chroni przed rakiem pochwy i sromu. Odkrycie skłoniło amerykańskie władze do wpisania obu nowotworów na listę chorób, przed którymi chroni wspomniany lek. Silgard, sprzedawany w niektórych krajach pod nazwą Gardasil, został dopuszczony do użytku w Unii Europejskiej i w Stanach Zjednoczonych w 2006 roku. Jego pierwotnym przeznaczeniem miała być ochrona dziewcząt w wieku od 9 do 26 lat przed infekcją wywołaną przez wirusa brodawczaka ludzkiego (ang. Human Papilloma Virus - HPV). Liczne badania wykazały, że jest on odpowiedzialny za rozwój zmian przednowotworowych, zwanych kłykcinami kończystymi, oraz raka szyjki macicy. Według różnych szacunków mikroorganizm ten jest odpowiedzialny za 70%, a nawet niemal 100% przypadków obu tych schorzeń. Po zarejestrowaniu leku typową praktyką jest zbieranie dodatkowych informacji na temat jego skuteczności, bezpieczeństwa itp. Obserwacje te należą do tzw. czwartej fazy testów klinicznych. Analiza danych na temat Gardasilu zebranych w Stanach Zjednoczonych dostarcza silnych dowodów potwierdzających, że pomaga on także zapobiegać znacznej liczbie przypadków raka sromu i pochwy. Dopisanie nowych zastosowań dla szczepionki było możliwe dzięki trwającym dwa lata badaniom. Przeprowadzono je na piętnastu tysiącach kobiet podzielonych na dwie grupy, skupiające odpowiednio kobiety szczepione i nieszczepione. W grupie kobiet, które nie otrzymały Gardasilu, u dziesięciu pań pojawiły się w czasie trwania eksperymentu przednowotworowe zmiany sromu, a u dziewięciu - podobne zmiany w pochwie. W drugiej grupie nie stwierdzono ani jednego przypadku podobnych zaburzeń. Zebrane informacje pokazują, że lek, produkowany przez firmę Merck & Co., jest skuteczną formą zabezpieczenia nie tylko przed rakiem szyjki macicy, lecz także przed innymi nowotworami układu rodnego. Istnieje dzięki temu szansa na uratowanie kilku tysięcy kobiet rocznie w samej Polsce. Niestety barierą dla upowszechnienia szczepionki może byc jej wysoka cena, wynosząca około 1350 zł za kompletną serię trzech szczepień.
  7. Dokonując jedynie niewielkiego zewnętrznego nacięcia, za pomocą giętkiego endoskopu chirurdzy usunęli kobiecie pęcherzyk żółciowy przez pochwę. Nowa procedura, na razie stosowana w ramach prób klinicznych, ma zmniejszyć ból pooperacyjny, w znacznym stopniu wyeliminować blizny i skrócić czas rekonwalescencji. Procedura nazwana swojsko NOTES (od ang. natural orifice translumenal endoscopic surgery) została wcielona w życie przez lekarzy z dwóch instytucji: New York-Presbyterian Hospital i Centrum Medycznego Columbia University. Potrzebne do przeprowadzenia operacji przyrządy wprowadzano dwoma drogami: 1) endoskop przez ścianę waginy do jamy ciała, a 2) instrumenty do laparoskopii przez powłoki brzuszne. Po odseparowaniu woreczka żółciowego usunięto go przez pochwę. Postępy w zakresie minimalnie inwazyjnych technik chirurgicznych z ostatnich 15 lat znacznie zmniejszyły liczbę operacji z koniecznością otwarcia brzucha. W ten sposób wyeliminowano sporą część związanego z zabiegiem dyskomfortu. Ostatni ogromny przełom, operacja brzuszna dokonana przez naturalny otwór ciała, to kulminacja poczynionych postępów — powiedział dr Marc Bessler, który przeprowadzał zabieg. Ta technika pozwoliła nam na dokonanie drobniejszych i mniej licznych zewnętrznych nacięć. W przyszłości niektóre operacje brzuszne w ogóle nie będą wymagały rozcinania. Specjaliści z wymienionych wcześniej 2 placówek wykorzystują technikę NOTES do usuwania wyrostków robaczkowych (apendektomii), wykonywania biopsji oraz badania jamy brzusznej. Planują zabiegi przez usta czy odbyt.
  8. Samce gatunków zwierząt praktykujących promiskuityzm (spółkowanie z kilkoma partnerami), które współżyją z samicą jako drugie lub ostatnie, są ojcami największej liczby młodych. Dzieje się tak w przypadku większości owadów. Do gatunków, w których drugi samiec zyskuje najwięcej, należą strąkowcowate, muszki owocowe, pasożytnicze osy oraz motyle, a wśród ssaków naczelne i wiewiórki ziemne. Czemu ostatni jest zwycięzcą? Można to częściowo wyjaśnić współzawodnictwem spermy. Drugi samiec produkuje większe ilości spermy lub jego plemniki zwalczają plemniki poprzednika w drogach rodnych samicy. Wiele zwierząt dysponuje też różnymi metodami usuwania spermy rywala. Niektóre ważki mają na przykład na penisach specjalne wąsy, które jak szczotka wymiatają spermę poprzedniego partnera. Biolodzy ewolucyjni z University of Exter, David Hosken oraz David Hodgson, przedstawili jeszcze jedno wyjaśnienie. Przewertowali literaturę tematu w poszukiwaniu dowodów na to, że ejakulat pierwszych samców może zwiększać szanse następnego samca na zapłodnienie. Drogi rozrodcze samicy są środowiskiem wrogim dla plemników. Znajdują się tu komórki układu odpornościowego, w dodatku pochwa ma kwaśny odczyn. Dlatego wiele gatunków produkuje olbrzymią liczbę plemników, a tylko niewielki ich odsetek dociera w pobliże jaja. U ssaków w ejakulacie występuje kilkaset milionów plemników, a w okolice gamety męskiej dociera ok. 0,0001%. Sperma ma szereg właściwości, które pomagają sforsować wrogie warunki panujące w pochwie. Obrazowo rzecz ujmując, ejakulat pierwszego samca przeciera szlak. Ginie wiele plemników. Sperma drugiego partnera trafia na o wiele lepsze warunki. Samiec ten zużywa mniej energii, a w dodatku wytwarza więcej spermy. To pozwala mu zdeklasować rywala w wyścigu zmierzającym do zapłodnienia jaja. To rodzaj pasożytowania jednego samca na drugim — mówi Hosken. Kilka badań na owadach wykazało, że jeśli zwiększa się czas oddzielający seks uprawiany z każdym z partnerów, zmniejszają się korzyści osiągane przez drugiego z kolei. Fakt ten stanowi wsparcie dla forsowanego przez biologów wyjaśnienia zjawiska "gdzie dwóch spółkuje, tam drugi korzysta". Teraz Hosken chce przetestować swoją hipotezę na świerszczach, które przytwierdzają "pakieciki" ze spermą na odwłoku samicy. Czasem przytwierdzania można zaś z łatwością manipulować. Zainteresowanych eksperymentami odsyłamy do aktualnego wydania Journal of Theoretical Biology.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...